Ludzka natura

Żyjemy w czasach, w których dokonywane są na ludziach wyjątkowo wyrafinowane eksperymenty, które w sposób pośredni prowadzą do pogorszenia zdrowia psychicznego i fizycznego, a w dalszej perspektywie będą skutkowały zwiększoną śmiertelnością osób mniej odpornych na stres. O wiele trudniej jest zabić człowieka, gdy trzeba tego dokonać bezpośrednio – strzałem w potylicę, czy po prostu zarąbać, a nawet zagazować. Jeśli jednak nie robimy tego w taki sposób, ale zdalnie, to czynność ta nie sprawia problemu, można zabijać setki, tysiące, a może nawet miliony. Ilu ludzi zmarło w Polsce od momentu pojawienia się „pandemii”, tylko dlatego, że odmówiono im pomocy lekarskiej? Ilu ludzi zmarło dlatego, że nie mogli poddać się operacji wyrostka robaczkowego, czy innej, bo odmówiono im tej usługi, bo szpitale zamknięte, bo pandemia? Winnych nie ma. Tak można mordować w białych rękawiczkach i mówić: bo najważniejsze jest zdrowie i życie Polaków. Winnych nie ma, a ofiary są. Czy można wymyślić bardziej perfidną zbrodnię?

Chciałbym tutaj zacytować fragment powieści Józefa Mackiewicza Nie trzeba głośno mówić, który po części dotyka problemu, o którym wyżej napisałem. Sam jego początek zaczyna się od urywka, który cytowałem w blogu „Statystyki”, ale jest on niezbędny dla zrozumienia tego, co dalej. Dialog odbywa się w trakcie podróży z Mińska do Wilna w 1943 roku:

»Za kierownicą siedzi oficer legionu „Flandern” i gada bez przerwy. Zna język rosyjski nieomal płynnie, choć z naleciałościami obcego akcentu i czasem brakujące mu słowa zastępuje francuskimi, których Anton nie zna, ale zgaduje z sensu. Oficer cieszy się z towarzysza podróży, że jest Rosjaninem, inżynierem, inteligentem sowieckim, że pochodzi z Moskwy. Swemu szoferowi niemieckiemu kazał siąść do tyłu, a Antona posadził obok siebie (…).

Ale niech pan, z łaski swojej, weźmie pod uwagę, że scholastycy dwunastego i trzynastego wieku byli zupełnie zgodni, co do tego, że w filozofii nie może być prawdą, co uznane zostało za fałsz w teologii. Doktryna komunistyczna jest antyhumanistyczna, Hors de doute (niewątpliwie – przyp. mój). Ale antyhumanistyczna będzie każda, która twierdzi, że w naturze nie może być prawdą to, co nie zgadza się z doktryną. Czy to będzie Święte Officium, czy ten chamski hitleryzm, zwyczajny socjalizm, czy zwyczajny nacjonalizm, czy coś pareil (podobnego). Teraz na przykład jest wojna. Tymczasem z jej przedstawienia, z jej opisów, robi się brudną ścierkę do wycierania fałszywych łez, po wszystkich stronach frontów. Dlatego nabieram do niej obrzydzenia. C’est dégoûtant (to obrzydliwe), to wszystko. Wojna jest tylko wojną, niczym więcej. Ale gdzie tkwi péché original? Grzech pierworodny tkwi w tym, że to, co jest arcyludzkie, i tylko ludzkie, jak wszystkie straszne i masowe, i wyszukane zbrodnie, my właściwie nazywamy: „nieludzkie”. Od tego pierworodnego super kłamstwa zaczyna się i pochodzi wszystkie inne kłamstwo. Tymczasem jest ono zupełnie jawne. Że najokropniejsze zbrodnie popełnianie być mogą wyłącznie przez ludzi, dowodzi między innymi, że ich powtórzenie w przedstawieniu, w ilustracji, w artystycznym oddaniu prawdy tych zbrodni, w realistycznym oddaniu, też tylko udać się może ludziom. Nerona, czy ja wiem jakiego masowego zabójcy, zbrodniarza, sadysty czy krwawego kretyna, nie zagrają panu na scenie ani ten samochód, ani ta kierownica – uderzył po niej pięścią – ani ta brzoza, ani o, ta dziura wyrwana przez minę w moście, ani krowa, ani kanarek w klatce. Zagra tylko człowiek. I czym bardziej uzdolniony, tym lepiej zagra. Mówi się wtedy: genialny aktor, świetny teatr. I słusznie się mówi. I tak samo będzie po tej wojnie. W teatrze, w kinie. Zechcą wystawić hitlerowców, czy bolszewików, czy innych, zależnie od tego kto wygra, w Londynie, Paryżu, czy Rzymie, czy gdzie indziej na całym świecie, zrobią to na pewno doskonale. A co to znaczy? To znaczy, że wystarczy odziać aktorów w odpowiednie ubrania, odpowiednie mundury, wcisnąć rolę w rękę, a będą grać o-la-la! Pełne kreacje, z wczuciem się, z „wrośnięciem się w rolę”, z „wżyciem się”, jak napiszą o najlepszych aktorach w recenzjach. A czy byłoby to możliwe, gdyby nie leżało w głębi natury ludzkiej, nie było jej właściwe? Bez względu na narodowość i pochodzenie? Absolument, niemożliwie! Jeżeli więc chcemy wykorzenić pewne zło, musimy szukać jego korzeni. Musimy te korzenie znać. Jeżeli zaś pan te korzenie, te źródła zbrodni będzie widział nie w naturze ludzkiej, lecz w pewnej klasie, narodowości, czy innej sztucznie wyspekulowanej przyczynie, to, évidemment, nie może pan tego zła zwalczyć tam gdzie go nie ma, ani wykorzenić, szukając gdzie nie rosną, i zresztą nigdy nie rosły… Dlatego wojna jest przede wszystkim rzeczą ludzką, a załamywanie rąk nad „nieludzkością” kłamstwem…

-Nie można jednak nie robić różnic – zaczął. – Ja też jestem „po tej stronie”. Ale widzę, że „nasza strona”, nasza chęć walki ze złem bolszewickim, zawalona jest ciężkimi głazami, prawie unicestwiona złem niemieckim i ich…

-Nie mówmy o polityce, inżynierze. Umówiliśmy się nie mówić o polityce… („Kiedy?”, pomyślał Anton.) – Mówimy o sprawach ludzkich. Zbrodnie hitlerowskie. Kto wie, może ja widziałem więcej od pana. Co się wyrabia z Żydami! Voilà! A co się wyrabia w walce z partyzantami i co moi kochani Flamandowie do tego swej skromnej rączki przykładają. Pomijając już naszych kuzynów Holendrów. Et les autres choses, jeune homme ( I inne rzeczy, młody człowieku). Cały świat zachłystuje się oburzeniem, i powiem panu, że à juste titre (słusznie). Ale gdzie jest napisane, w jakim prawie boskim czy ludzkim, że mordowanie za to, że ktoś jest innej rasy, jest czymś gorszym niż mordowanie za to, że ktoś należy do innej klasy, ma więcej pieniędzy, inne poglądy na świat, czy chce mówić głośno to co myśli, czy też chce w ogóle myśleć? Nigdzie. Ja tu nie chcę powoływać się na moją kupiecką rodzinę. Ale bolszewicy wymordowali przecie więcej ludzi, niż Hitler zdążył to zrobić i pierwsi zbudowali kacety. A cały ten oburzający się świat, łączy się z nimi i ich wspiera. Ja jestem wrogiem uogólnień, odstępstwa od reguły należą do najbardziej rozpowszechnionej reguły, dlatego wszystkie oceny kolektywne są fałszywe. Ale niech pan nie zapomni, że żyjemy w erze chrześcijańskiej, w której od dwóch tysięcy lat każe się z ambony: „nie kradnij!’. A jednocześnie toleruje się milcząco, gdy ludziom kradnie się to, co każdy ma najdroższego na świecie i co otrzymał od samego Pana Boga: wolną wolę. Naturalnie, to co się wyrabia z Żydami, to okropne. Bo to i kobiety, i dzieci, czym wstrząsa to okropieństwo? Wstrząsa małą odległością. Zabijanie w rowach, z bliskiej odległości. Tak jak zabici zostali polscy oficerowie w Katyniu przez bolszewików, słyszał pan? Tu tkwi, że tak powiem, różnica w podobieństwie pomiędzy morderstwami niemieckimi i bolszewickimi, a bombardowaniem anglosaskim ludności miejskiej. Jeden patrzy w twarz człowieka i naciska cyngiel. Drugi patrzy w miasto i naciska guzik. W jednym wypadku giną kobiety i dzieci żydowskie, w drugim kobiety i dzieci niemieckie. Ta różnica odległości ma też inne szczegóły. W pierwszym wypadku człowiek chleje wódkę i strasznie przeklina, w drugim może żuje gumę i uśmiecha się w mikrofon: „Hallo! Jim, spuściłem już swój ładunek”… Czy jak tam. Bomby lecą na miasto. Pan wie, że ja przypadkowo byłem w Kolonii 29 czerwca. Później już dowiedziałem się, że spadło 44.856 bomb kruszących i około półtora miliona bomb zapalających. Zginęło niewiele, tylko 20 tysięcy ludzi. Jak osobiście z tej nocy wyszedłem i co się działo, nie będę opisywać. To dziedzina literatury, nie filozofii. Prawda widziałem dzieci… Ale rzecz nie w tym co widziałem. Spalanie cywilnej ludności w komorach gazowych, czy od bomb zapalających asfalt uliczny w Hamburgu, to tylko różnica techniki. Czy pan przypuszcza, drogi inżynierze, że wielka rewolucja francuska, uważana za początek współczesnego postępu, nie zmieniłaby swojej gilotyny na komory gazowe, gdyby postęp techniczny już wówczas znał ten wynalazek? Przekonany jestem, że by zmieniła. A pan, nie? Co jest zbrodnią, a co nie jest, decyduje nie prawda obiektywna. Zadecyduje o tym strona zwycięska. Niemcy nie zwyciężą, sans doute (bez wątpienia). Ale gdyby zwyciężyli, powstanie olbrzymia literatura o dziewczynce śpiącej z misiem na poduszce, której lotnik amerykański oderwał rękę, a ona jeszcze drugą przyciska swego pluszowego niedźwiedzia w niebieskiej kokardce, i przez kałuże krwi biegnie płacząc i wołając mamy… Zwyciężą alianci, będzie ogromna literatura o dziecku żydowskim, które wyszarganym niedźwiadkiem zasłania oczy przed kulą SS-mana. Od ilości, od powtarzalności tej literatury, zależeć będzie stopień winy… Pan wie, że dziś zakazane są opisy skutków bombardowań alianckich, aby nie straszyć ludności. Bo przecież tamtym chodzi o jej sterroryzowanie.«

W pewnym sensie dzieje świata można sprowadzić do coraz bardziej wyrafinowanych sposobów zabijania człowieka. Zaczęło się od maczugi, później przyszła kolej na miecz, łuk, jeszcze później broń palna, stopniowo ulepszana do karabinu maszynowego. To oczywiście tylko niektóre rodzaje broni służące do zabijania. II wojna światowa przyniosła nam nowe sposoby masowej eksterminacji ludzi, jak choćby komory gazowe czy zmasowane bombardowania miast i w końcu bombę atomową.

Obecnie mamy do czynienia z najbardziej wyrafinowaną formą zabijania ludzi. Wyrafinowaną, bo nie bezpośrednią, nikt nikomu nie przykłada lufy do skroni. Choć może nie wszystko jest nowe: „Od ilości, od powtarzalności tej literatury, zależeć będzie stopień winy…”. Teraz od ilości, od powtarzalności tej propagandy, zależeć będzie stopień zastraszenia i zniewolenia. Nie ma w tej chwili innego tematu. Codziennie nas straszą, a to „naukowcy” odkryli nową wersję wirusa, oczywiście jeszcze groźniejszą, a to „lekarze” zidentyfikowali grupy najbardziej podatne na zakażenie, a to określili datę kulminacyjnej fali zakażeń. Totalne brednie, kłamstwa, fałszywe statystyki, fałszywe autorytety, zeszmaceni lekarze – to wszystko zalewa nas codziennie niczym potężna fala tsunami, która po przejściu pozostawia za sobą ogrom zniszczeń i rozpacz. Czy ten sposób dręczenia możemy nazwać nieludzkim? Chyba najbardziej ludzki, bo któż poza ludźmi byłby w stanie coś takiego wymyślić? Ileż zwyrodnienia, zakłamania, sadyzmu nagromadziło się w zakamarkach ludzkiego umysłu! Ale to dotyczy tych na górze, na samej górze. A czy na dole będzie lepiej, gdy to wszystko zacznie się rozwijać, gdy ludziom zacznie wysiadać psychika, nerwy i nieokiełznane emocje dojdą do głosu?

To stwarzanie atmosfery zagrożenia musi oddziaływać negatywnie na wielu ludzi, na ich psychikę. Nie po to robiono kiedyś eksperymenty, by obecnie nie wykorzystać ich wyników. Jednym z nich był ten przeprowadzony, chyba w Ameryce, już dawno temu. Grupa kilku czy kilkunastu osób została uprzedzona o przeprowadzanym eksperymencie i miała odpowiednio reagować. Jedna osoba, nie należąca do tej grupy, nie została poinformowana o tym, na czym miał on polegać. I tę osobę, po wejściu na salę, zapytano o kolor przedmiotu, który znajdował się w niej. Był on koloru białego i takiej odpowiedzi udzieliła ta osoba, ale wszyscy pozostali uczestnicy eksperymentu twierdzili, że – czarnego. Osoba poddana eksperymentowi upierała się, że jest białego, ale wszyscy pozostali nadal (Nadal to hiszpański tenisista – jakie te języki są podobne!) twierdzili, że jest koloru czarnego. Spory trwały jakiś czas, ale wobec faktu, że wszyscy poza nią byli innego zdania, uznała, że nie ma racji i stwierdziła, że białe jest czarne. Właśnie wyniki tego eksperymentu i pewnie wielu innych wykorzystują możni tego świata, by nas zniewolić i uczynić poddanymi ich woli.

Przekaz z mediów nie pozostawia wątpliwości. Jednym z dominujących obrazków jest zdjęcie człowieka, któremu ktoś zakapturzony grzebie w gardle lub w nosie. Po co? By pobrać materiał genetyczny? Rządy wszystkich państw dążą do przymusowych szczepień. W praktyce oznacza to, że już jesteśmy niewolnikami. Nie mamy prawa odmówić. Nie mamy szansy na ucieczkę, bo obecnie przekraczanie granicy wiąże się z okazaniem świadectwa poddania się testowi, a w niedalekiej przyszłości – świadectwa szczepienia. Któż by przypuszczał, że terror sanitarny będzie najgorszym z terrorów, jakie wymyśliła ludzkość. A jeszcze niewiele ponad pół roku temu nikt z mas nie wiedział co to takiego.

Wymyślono chorych bezobjawowo, a więc takich, którzy nie mają objawów choroby, a mimo to mogą zarażać. Po co to zrobiono? Po to, by mieć pretekst do wykonania testu na zdrowym człowieku i zmuszać zdrowych ludzi do noszenia maseczek czy przyłbic. 11 listopada przeczytałem na Interii, że zmarł 50-letni mężczyzna, którego nie chciał przyjąć oddział ratunkowy szpitala w Limanowej, bo nie miał wykonanego testu na obecność koronawirusa. Ci, którzy podjęli taką decyzję, dobrze widzieli, że nie spotka ich żadna kara. Trzymają się procedur. A kto je zatwierdził? O! Tego się nie dogrzebiemy. A nawet gdyby, to i tak pozostanie bezkarny. Tak się morduje ludzi. Dotychczas mord kojarzył się nam z jakimś sprawcą, który działał w bliskim kontakcie z ofiarą. Mógł być on też stosunkowo daleko od niej, jak snajper, ale to snajper strzelał. Nie było wątpliwości, kto zabijał, nawet jeśli nie został zdemaskowany. I nie miejmy złudzeń, ci którzy wdrażają odpowiednie procedury, doskonale wiedzą, po co to robią – by zabijać. Po to również jest ustawa o bezkarności, która zwalnia personel medyczny z jakiejkolwiek odpowiedzialności w sytuacji, gdy „walczą” z koronawirusem.

Koronawirusem zainfekujemy się podczas krótkiej rozmowy, tak można przeczytać na portalu Onet. Prąd powietrza towarzyszący wypowiadaniu niektórych głosek niesie go z zawrotną prędkością. Dotrze on najdalej, kiedy wymawiamy słowa z silnie zaakcentowaną głoską „p”. To jest wynik badania, które przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu w Princeton – pisze Onet. Ciekawe, że doszli do wniosków, które znane są ludziom od zarania dziejów. Zdarzają się tacy osobnicy, którzy mają taki sposób mówienia, że rozmawiając z nimi, lepiej zejść z „linii strzału”.

Milczenie jest przeciwwirusowe. „Szczególnie groźne wypowiadanie słów na… p”. Tak pisze portal RMF 24. I dodaje, że naukowcy z Princeton University i University of Montpellier wykazali, że zwykła konwersacja przyczynia się do powstania intensywnego strumienia drobin śliny, który może unosić ze sobą koronawirusy i poważnie zwiększyć ryzyko infekcji. To Montpellier nie jest tu przypadkowe. Miasto o tradycjach uniwersyteckich. Wydział medycyny, pierwszy we Francji, założono tu w 1221 roku. No!!! Takie tradycje, to chyba musi być prawda. Problem polega tylko na tym, że ani Onet, ani RMF 24 nie zamieszczają linków do tych odkrywczych badań. Nie podają też nazwisk tych badaczy. Tak można pisać największe bzdury, zasłaniając się naukowcami. A ja zrobiłem proste doświadczenie, na które nie wpadli naukowcy z Princeton. Uniosłem dłoń na odległość około 20 cm od ust i wypowiedziałem angielskie słowo „think”, tak jak nakazują samouczki, czyli wymówiłem głoskę „f” z językiem między zębami. I wyszło mi, że prąd powietrza, powstający przy wypowiadaniu tej głoski nie jest słabszy, niż w przypadku głoski „p”, a odnoszę wrażenie, że nawet silniejszy.

Cała ta propaganda zmierza ku temu, by wmówić nam, że właściwie wszystko jest dla nas zagrożeniem: kontakty międzyludzkie, rozmowy, podawanie ręki, twarz bez maski, odwiedzanie grobów w dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Ale w innych terminach już można pość na cmentarz. Jednocześnie robienie zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych jest bezpieczne, jeśli dotyczy żywności. Natomiast kupowanie ubrań czy butów może być niebezpieczne. W jednym z artykułów, chyba na Interii, podano, że w Niemczech dwoje naukowców z tureckimi korzeniami opracowało szczepionkę, i że zajęło im to dwa lata. Czyli że zaczęli nad nią pracować, gdy jeszcze nie było koronawirusa. Doprawdy musieli być genialni.

Te wszystkie absurdalne zakazy i nakazy, informacje pozbawione sensu, nie są przypadkowe. Rządzący doskonale sobie zdają z tego sprawę i prawdopodobnie robią to celowo. Dla ludzi widzących te wszystkie niekonsekwencje, nieadekwatonść zastosowanych środków zapobiegawczych w stosunku do zagrożenia, staje się to coraz bardziej męczące. I o to chodzi. Taka miękka forma sadyzmu, bardziej dręcząca ludzki umysł niż ciało, ale wszyscy dobrze wiemy, że zdrowie psychiczne ma wpływ na zdrowie fizyczne.

Polska Times pisze, że w pierwszym półroczu 2020 roku zmarło prawie o 500 osób mniej, niż w roku ubiegłym. W sumie to bez znaczenia, biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce średnio umiera rocznie około 400 tys. osób, czyli około 200 tys. na pół roku. Jednak w dalszej części tego artykułu pojawiają się ciekawe informacje. Od 5 października można zaobserwować znaczny wzrost liczby zgonów. Na przełomie października i listopada najwyższy tygodniowy wskaźnik wyniósł aż 12 257 osób. W 2019 roku w tym samym czasie wyniósł 7678, w 2018 roku – 7793, w 2015 – 7800 zgonów. W październiku zmarło 43,8 tysiąca osób. Kolejno w 2019 – 31 tysięcy, w 2018 – 30,7 tysiąca, w 2017 – 30,6 tysiąca. W porównaniu z poprzednimi latami, październik 2020 charakteryzuje się drastycznym wzrostem liczby zgonów. Od 1 do 31 października na sam COVID-19 zmarło w Polsce 3118 osób. To połowa zgonów z powodu koronawirusa od początku pandemii.

To są ciekawe dane. Wcześniej umierało w Polsce 1000-1100 osób dziennie. Na przełomie października i listopada zanotowano najwyższy tygodniowy wskaźnik zgonów, aż 12 257, co, w przeliczeniu na dzień, daje 1751 osób. Czy to oznacza, że 500-600 osób dziennie umiera z powodu nieudzielenia im pomocy medycznej? Tego nie można wykluczyć, ale udowodnienie tego będzie trudne, bo w karcie zgonu nie będzie napisane, że nastąpił on z powodu odmowy udzielenia pomocy lekarskiej, czy odmowy przyjęcia do szpitala. Czy więc zbrodnia doskonała?

12 listopada premier oświadczył, że na razie lockdownu nie będzie, jeśli obecna tendencja się utrzyma, tj. nie będzie znacznych wzrostów zakażeń. Pewnie ich nie będzie, bo gdyby były, to trzeba by ogłosić lockdown i zamknąć gospodarkę na miesiąc. To jednak oznaczałoby, że skończyłby się on tuż przed świętami. A to byłby niewybaczalny błąd. Nie zdziwiłbym się, gdyby za tydzień czy dwa znacznie wzrosła liczba dziennych zakażeń. Mam takie przeczucie, że Żydzi nie odmówią sobie tej przyjemności i zafundują Polakom lockdown na święta Bożego Narodzenia. Tak w ramach walki z tradycją i polskimi zwyczajami.

Czy jest jakiś ratunek przed tym szaleństwem? Gdyby dotyczyło to pojedynczego kraju, to można by mieć jakieś złudzenia. Wystarczyłoby, by znalazła się jakaś zorganizowana grupa, np. armia, która zbuntowałaby się i obaliła tyranów. Jednak jest to mało prawdopodobne, bo mamy rząd światowy i taka akcja musiałaby nastąpić jednocześnie we wszystkich krajach świata. Inną szansą byłby rozłam w łonie tego tajnego rządu światowego, ale czy to możliwe? A może jakiś potężny impuls elektromagnetyczny z kosmosu, który zaburzyłby całkowicie cały ten system zniewolenia oparty na elektronice, internecie i technologiach je wykorzystujących?

6 thoughts on “Ludzka natura

  1. Jeżeli obecny premier mówi, że czegoś nie będzie, to prawie na pewno to będzie, kwestia kiedy.

    W tej chwili władza może zabić człowieka bardzo łatwo. Wybranemu osobnikowi robi się test na wirusa. Testy wychodzą pozytywnie kiedy trzeba, nawet jak test zostanie u pacjenta w domu i nie trafi do laboratorium (były już takie przypadki). Pacjenta się hospitalizuje i podłącza pod respirator, który załatwia resztę. Nikt nic nie widział, w dokumentach figuruje wiadoma choroba, problem z głowy. W ten sposób można usuwać wszystkich niewygodnych, począwszy od dysydentów, przez emerytów a na bezdomnych skończywszy.

    Like

  2. “A może jakiś potężny impuls elektromagnetyczny z kosmosu, który zaburzyłby całkowicie cały ten system zniewolenia oparty na elektronice, internecie i technologiach je wykorzystujących?”

    Panie Wiesławie, jest to możliwe, ale mało prawdopodobne, aby to się teraz wydarzyło, kiedy coraz bardziej rozwydrzone żydostwo czyni coraz to bardziej zbrodnicze obstalunki.
    Nie pozostaje nic nam, jak tylko czekać na przebudzenie się większej ilości gojów, jeśli kandydaci do przebudzenia nie zostaną wcześniej szczepionkami zatruci.
    Czyli słoneczny rozbłysk? Raczej to odpada. Wybuch supernowej? Jakoś kandydatki wcześniej nie znaleziono, więc też cienko. Czyżby zanosiło się na zmierzch homo sapiens? Raczej nie.

    Like

    • Panie Andrzeju, na przebudzenie większej ilości gojów raczej bym nie liczył, bo takimi zdarzeniami zawsze ktoś steruje, ktoś je wcześniej inspiruje. Problem polega na tym, ze wcześniej tymi, którzy wywoływali zamieszki, powstania, wojny byli Żydzi lub inni, będący na ich usługach. Jest jeszcze nadzieja, że może ten plan nie jest idealny i w którymś momencie coś się zatnie. W końcu Żydzi i ich pomocnicy, to tylko ludzie, tacy jak my, choć oni nas nie uważają za ludzi. Kto dożyje zobaczy, bo to chyba program rozpisany na lata.

      Like

  3. “W takim chaosie będzie to bardzo łatwe. Relacja z USA:”

    Dziękuję za zamieszczenie tego filmu. Podejrzewam, że takie rzeczy dzieją się też w Polsce.

    Like

Leave a comment