Polskość

W poprzednim blogu wspomniałem o cytacie Tuska, że „polskość to nienormalność”. Sam Tusk, zapytany kiedyś na jednym ze spotkań z wyborcami, powiedział, że to cytat z listu Józefa Piłsudskiego, że „polskość wydaje mu się czasami nienormalnością”. Powołał się również na swój artykuł, w którym wyjaśniał, dlaczego uważa polskość za nienormalność. Poniżej pełny jego tekst.

Donald Tusk Polak rozłamany, miesięcznik „ZNAK”, listopad 1987:

»Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?

Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?

Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje bark brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę; Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.

Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości – między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą -[—-] [wycięte przez cenzurę – Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. o kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 6 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.

Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. „Czym jest nasze życie? – pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). – Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągłe podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie, to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?…”

Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę — tak po polsku, patetycznie – że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem.«

Tak zdefiniowana przez Tuska polskość jest nienormalnością, ale nienormalnością czyją? Grupy ludzi, którzy poprzez swoje postępowanie tworzyli taki wizerunek Polaka, czy tych, którzy nam wmawiają, że tak jest? Jedni i drudzy to margines. Można by go więc zapytać, a co ma z tym wspólnego jego i nie tylko jego współczesny wyborca? To, o czym on pisał, to historia, na którą obecnie żyjący Polacy nie mieli żadnego wpływu. Nie mieli też wpływu ich przodkowie, bo obecne polskie społeczeństwo ma w dużym stopniu chłopskie korzenie. A to, że karmi się nas w programach szkolnych, w literaturze, w filmach, w sztuce tym wystruganym z patyka obrazem Polaka, to inna sprawa. Wszystkie te „polskie” powstania wywoływali Żydzi, ale o tym ani Tusk, ani nikt inny nie odważy się powiedzieć, bo wie, czym to grozi. Nikt też nie powie, jaki procent społeczeństwa brał udział w tych powstaniach. Jeśli w powstaniu warszawskim wzięło udział 40 czy 50 tys. powstańców, to jaki to był procent ówczesnego społeczeństwa? Tak więc prawie wszyscy warszawiacy byli przeciwko powstaniu, a nam się robi z tego tradycję narodową i gloryfikuje wariatów. A wmawianie współczesnym Polakom, że są nienormalni albo przynajmniej, że wywodzą się z nienormalnego narodu, to żydowska specjalność. W ich rękach jest cała propaganda, mogą więc pisać i mówić wszystko, co im ślina na język przyniesie, bezpośrednio lub przez swoich usłużnych szabesgojów.

Jednak zdefiniowanie polskości wcale nie jest takie proste. W okresie I RP szlachta, która uważała się za naród, twierdziła, że wywodzi się od Sarmatów. Może więc sarmackość to nienormalność? Chłopi nie byli wówczas narodem, bo byli niewolnikami. Gdy więc w drugiej połowie XIX wieku warstwa szlachecka straciła na znaczeniu, nie tyko z powodu powstań, ale też ze względu na pojawienie się w Europie taniego zboża z Ameryki, to pojawił się problem – zabrakło narodu polskiego (tego szlacheckiego), który można by było obarczyć winą za wszelkie zło. Trzeba było go stworzyć od nowa. Ale z kogo? Inteligencją polską byli już Żydzi, mieszczaństwo to Niemcy i Żydzi, pozostali więc tylko chłopi. I wymyślili Żydzi ruch narodowy.

Twórcami ideologii narodowej byli Zygmunt Balicki i Jan Ludwik Popławski, obaj Żydzi. Wzięli sobie do pomocy Dmowskiego, który napisał parę książek, w których opisał, czym jest ruch narodowy, jakie ma cele i do czego dąży. Te książki były chyba pisane na zamówienie, bo jest w nich, w moim odczuciu, jakaś sztuczność, tak jakby były pisane na siłę. Ich styl mocno kontrastuje z tym, w jakim pisał Dmowski pod koniec życia, jak choćby w Przewrocie popowstaniowym.

Ideologia Narodowej Demokracji tworzyła się pod wpływem pozytywizmu i początkowo miała charakter agnostyczny. Katolicyzm szanowano jako „instytucję narodową”, ale podporządkowywano interesowi narodowemu (koncepcja „etyki narodowej” Zygmunta Balickiego). Stopniowo postępowało jednak zbliżanie endecji do katolicyzmu, czego zwieńczeniem była publikacja R. Dmowskiego Kościół, Naród i Państwo, w której stwierdził, że „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę”. – Wikipedia.

Mamy więc tu drugą definicję polskości, tym razem w wykonaniu Dmowskiego: Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Definicja polskości zapewne stworzona na żydowskie zamówienie, bo katolicyzm, to jedyne, co łączyło chłopów. Dmowski całe życie był deistą, dopiero na krótko przed śmiercią przyjął chrzest. Doskonała definicja, która wpisywała się w ideologię endecji, w której doktryna asymilacyjna odgrywała niebagatelną rolę. Chodzi oczywiście o asymilację ludności kresowej, która to asymilacja była rozumiana jako przejście na katolicyzm. Tak więc każdy, kto przeszedł na katolicyzm, stawał się Polakiem. Czuć tu na kilometr żydowskie macki. Czyż można sobie wyobrazić lepsze narzędzie do rozwadniania narodu?

Skoro Dmowski nie był katolikiem, to pewnie nie mógł znać powiedzenia generała zakonu jezuitów Goswina Nickela (1652-1664), że miłość ojczyzny jest „zarazą i najpewniejszą śmiercią miłości chrześcijańskiej”. Tak więc łączenie katolicyzmu z ideologią narodową, to jak łączenie wody z ogniem. Ale jakie to wygodne narzędzie do robienia ludziom wody z mózgu: nasz chrześcijański obowiązek, miłość bliźniego – każą nam pomagać uchodźcom, przyjmować ich do domu, nawet jeśli są oni naszymi wrogami. Ruch narodowy to fałszywa flaga.

Po 1989 roku środowiska endeckie starały się odbudować Stronnictwo Narodowe. Część działała także w Zgromadzeniu Chrześcijańsko-Narodowym. Formalnym spadkobiercą emigracyjnego SN było Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, które w 2001 roku zostało przerejestrowane na Ligę Polskich Rodzin. Oprócz LPR organizacjami odwołującymi się do idei Narodowej Demokracji są aktualnie Ruch Narodowy (wraz z Młodzieżą Wszechpolską) oraz Obóz Narodowo-Radykalny.

W maju 2016 roku działacze i posłowie związani z ruchem Kukiz ’15 oraz publicysta Rafał Ziemkiewicz założyli Stowarzyszenie „Endecja”, które miało odwoływać się do tradycji Narodowej Demokracji. Celem „Endecji” miało być promowanie idei Romana Dmowskiego oraz konsolidowanie środowisk narodowych.

Wydaje się więc, że zdefiniowanie polskości nie jest takie proste. Nie jest nią odwoływanie się Tuska do tradycji szlacheckiej i powstańczej, bo współcześni Polacy niewiele z nią mają wspólnego. Nie jest nią również odwoływanie się do katolicyzmu, bo katolikiem może być każdy. Jedno wszakże wydaje się pewne, że polskość według Tuska i narodowców, to nienormalność. Kim zatem są Polacy i czy polskość można zdefiniować?

W mojej ocenie Polacy, w swojej masie, są potomkami chłopów z Wielkopolski, Małopolski, Mazowsza i pewnie jakichś enklaw kresowych. Jakiś niewielki procent mogą stanowić potomkowie szlachty, przedwojennej inteligencji i mieszczaństwa. I ci Polacy to jest tylko część obecnego społeczeństwa polskiego. Nie mają więc Polacy jakiejś wyrazistej tożsamości i dlatego trzeba było zaserwować im jakąś tożsamość zastępczą w postaci tradycji szlacheckiej, powstań i katolicyzmu. A ten katolicyzm narzucono Polakom siłą. Wcale tak nie było, że zawsze wszyscy Polacy byli katolikami. Na Górnym Śląsku wielu było protestantami. W 1810 roku wydano zakaz używania języka polskiego w nabożeństwach odprawianych w kościołach ewangelickich. Z tego faktu można wysnuć wniosek, że spora część ludności polskiej była wyznania protestanckiego, bo gdyby to było zjawisko marginalne, to nie odprawiano by tych nabożeństw w języku polskim. Dążono więc do schematu: Polak – katolik, Niemiec – protestant. Ktoś więc projektował tak, by wszyscy Polacy byli katolikami, co niemal automatycznie antagonizowało ich z protestantami i prawosławnymi.

Wszelkie ideologie, w tym narodowe, są dziełem Żydów i mają na celu skłócanie narodów. Idea Wielkiej Polski i idea Wielkiej Ukrainy są sprzeczne ze sobą i rodzą konflikty i nienawiść. Czy może być bardziej idiotyczna ideologia dla państwa, które powstało po 123 latach jako państwo słabe z wieloma mniejszościami? Albo dla państwa, które jest pod względem obszaru największym w Europie i jeszcze mu mało, choć nie poradziło sobie z tym, co miało?

Czy zatem polskość to nienormalność? A jeśli tak, to może Polacy są nienormalni? Nie! Są normalni. Nigdy masowo nie brali udziału w żydowskich hucpach, zwanych powstaniami. Wiara jest natomiast rzeczą prywatną każdego człowieka. Jeśli więc ktoś ją ostentacyjnie manifestuje, to wypada zadać sobie pytanie, czy to nie jest przypadkiem zasymilowany Żyd?

11 thoughts on “Polskość

  1. “Nie mają więc Polacy jakiejś wyrazistej tożsamości i dlatego trzeba było zaserwować im jakąś tożsamość zastępczą w postaci tradycji szlacheckiej, powstań i katolicyzmu”.
    Za to wizerunek Polaka jako potomka sprymitywiałych i zniewolonych “rolników” to druga strona tego samego sporu dialektycznego, dobra dla zawodowych ojkofobów.
    Wszystko to stanowi związaną paskudnymi kłamstwami mieszankę wybuchową mającą na celu unicestwienie jakiejkolwiek tkanki wrażliwej na “sprawy polskie”. Przynajmniej tej porywczej i łatwowiernej, która rodziłaby dobrych orędowników tychże “spraw”. A takich zawsze jest sporo, w przeciwieństwie do zimno myślących.
    Sądzę, że taką wyrazistą tożsamość opartą na wspomnianych filarach zaserwowano nam po to, żebyśmy pchali się na śmierć w imię oderwanych od życia (anty)ideałów i niezbyt pewnej nagrody (chyba, że ofiara jadła mięso w piątek) po pewnej utracie życia.

    Z innej beczki – czy w przypadku rozważań nad “polskością” warto brać pod uwagę dzieje przedmieszkowe? Nie wiem, czy interesował się Pan tym okresem, ale zaczytywałem się w różnych blogach (z których dużą część uznaję za krecią robotę) i uważam, że mimo agitacji, przeinaczeń i fantazji można po rzetelnej dedukcji odnaleźć informacje rzucające nowe światło na dzieje Słowian, w tym bezpośrednich przodków Polaków. W każdym razie ciekawi mnie Pana zdanie na ten temat.

    Like

    • “Sądzę, że taką wyrazistą tożsamość opartą na wspomnianych filarach zaserwowano nam po to, żebyśmy pchali się na śmierć w imię oderwanych od życia (anty)ideałów i niezbyt pewnej nagrody (chyba, że ofiara jadła mięso w piątek) po pewnej utracie życia.” – Dokładnie po to i nadal mami się tym naiwnych.

      Jeśli chodzi o dzieje wczesnych Słowian i przodków Polaków, to nie interesowałem się tym tematem i trudno mi wypowiadać się na te tematy. Być może jest to dobry trop. Tylko czy z braku dokumentów jesteśmy w stanie zdobyć jakieś informacje o tamtym okresie?

      Na temat relacji chłopsko-szlacheckich pisała w swoim opracowaniu “Rozdroże – studium na temat zagadnień wiejskich” Maria Dąbrowska. Z jej opisu wynika, że szlachta to był jakiś obcy naród, który, poza własnym interesem, nie dbał o nic, a losy państwa były mu zupełnie obojętne. “Rozdroże” napisała Dąbrowska w latach 30-tych. Najciekawsze jest to, że w PRL-u zostało ono wydane dopiero w 1987 roku, co rzuca pewne światło, czym tak naprawdę był ten gloryfikowany i ciepło wspominany przez wielu PRL.

      Like

  2. “Z jej opisu wynika, że szlachta to był jakiś obcy naród, który, poza własnym interesem, nie dbał o nic, a losy państwa były mu zupełnie obojętne”. Losami majątków szlachcice też się aż tak nie przejmowali – byli w stanie przeboleć stratę własnej ziemi na rzecz obcych mocarzy i ich pachołków, ale znieść pańszczyznę czy zmienić charakter prawny posiadania (w prawie wyróżnia się posiadacza samoistnego i zależnego) gruntu przez chłopów – taki krok uznaliby za masochizm. Piszę to na podstawie innego cytatu Marii Dąbrowskiej, zamieszczony przez Pana w blogu “Szlachta”: “Ten wieczny i żadnym innym uczuciem nigdy nie przeważony strach przed „naruszeniem własności panów” przypomina mimo woli słowa Deczyńskiego: „Każdy szlachcic polski woli stracić połowę swego majątku jakimkolwiek bądź sposobem, niżeli pozwolić na to, żeby chłopi w jego wsi od odrabiania pańszczyzny wolnymi być mieli””.
    Dziwna ta szlachta. Grupa, która broniłaby się przed jakimikolwiek reformami własnościowymi oddających część nieruchomości w ręce “poddanych” z tego samego państwa, ale była gotowa stracić majątek na rzecz obcego. Teraz mi przyszło do głowy, że ta grupa społeczna (wątpię, aby cała, pojedyncze rodziny nie musiały być w “to” zaangażowane) miała na celu skonsolidowanie jak najwięcej bogactwa w swoich rękach, by łatwiej było je przejąć w wyniku rozbiorów i ustawek zwanych powstaniami. Taki rozłożony na wieledziesiąt lat eksport praw własności do bogactw z terenów Polski, Rusi (nie mylić z Ukrainą) i Litwy. To oczywiście przypuszczenie, choć nie zdziwiłbym się, gdyby było ono trafne.

    “Tylko czy z braku dokumentów jesteśmy w stanie zdobyć jakieś informacje o tamtym okresie?” – na razie pozostają ślady archeologiczne, badania genetyczne (akurat przemawiają na korzyść tezy, że proto-Słowianie byli na terenach od Załabia po Ruś pierwsi, ale sądząc po dzisiejszych czasach, Polakom nie robi to żadnej różnicy), śledzenie ekspansji Kultury Amfor Kulistych (zapoczątkowanej między Wielkopolską a Kujawami) i czytanie między wierszami średniowiecznych kronik o “Polsce”, choć tej metody aż tak poważnie bym nie traktował. Ale to tylko przekonanie. W każdym razie mógłby Pan zadać to samo pytanie w kontekście badania okresu “wieków ciemnych” i o ile się nie mylę, także Złotej Ordy czy najazdu Awarów (albo bizantyjskiej operacji zasiedlania przez nich Europy południowej?).
    Nie chciałem Pana zbyć, zdaję sobię sprawę z problemu braku dokumentów. Albo ich nie ma, albo jakimś cudem znikają (giną w przypadkowym pożarze archiwum, trafiają do niszczarki zamiast innych papierów?) Analogicznie – sam jeszcze niedawno w cwaniacki sposób manewrowałem po całej szkole zeszytami, które miały zawierać nieodrobioną pracę domową. To wszystko dziecinne metody proszę Pana.
    Wracając do tematu – nauka jest opanowana przez żydów i oni kontrolują stan wiedzy. Co jakiś czas ją wykorzystują do łechtania ego poszczególnych grup gojów w celach politycznych. Wątpię jednak, by fałszowali nauki genetyczne. Potwierdzenie obecności Słowian na ziemiach polskich na tysiące lat przed 966 rokiem też im nie zrobi różnicy, przecież “my” skakaliśmy po gałęziach, dopóki oni nas nie ucywilizowali. Są wszakże narodem wybranym.
    Pozostaje tylko dedukcja i wielokrotne sprawdzanie ogniw wnioskowania.

    Like

    • “Pozostaje tylko dedukcja i wielokrotne sprawdzanie ogniw wnioskowania.” – Jeśli Żydzi byli przez wieki narodem rozproszonym i rozpraszali się wśród innych nacji, co było i nadal jest ich naczelną zasadą, to nie osiedlili się na pustej ziemi. Ktoś tam mieszkał i rozproszyli się wśród tych mieszkańców. Prawdopodobnie byli to Słowianie, skoro i później zamieszkiwali te tereny. No i faktycznie nie są potrzebne żadne dokumenty.

      Liked by 1 person

  3. Mając na uwadze to kto w ” ten kraj ” gra pierwsze skrzypce – z jakiego to tytułu to państwo jest polskie z nazwy ?

    Kiedyś czytałem, że tylko w państwach, w których przyjęte zostało chrześcijaństwo zmieniona została nazwa “Lechia” na Polska.

    Like

    • Lengyel, Lach, Lech, Lachestan, Lechistan – Lechia i jej Lechici. Też o tym czytałem. Głównie u muzułmanów utrwaliły się te nazwy. Ale przed Regnum Polonorum była Polania, państwo Polan. Czyżby po chrzcie Lechia odrodziła się na nowo i powstała Polska? Z Szymona Piotr? Warte zastanowienia. Bo z Polski już powstaje Polin.
      A Rzeczpospolita nazywa się “Polska” z dwóch powodów: dla utrzymania pozorów polskości wewnątrz jej tak zwanego społeczeństwa i żeby można było zwalić na złych i występnych Polaków za wszelkie zło, które ma miejsce na “tej ziemi”, dzięki grającym tu pierwsze skrzypce.

      Like

  4. Na temat Polski dawnej i bardzo dawnej więcej jest w archiwach niemieckich niż polskich! Polska przed tym Mieszkiem była już chrześcijańska ale nie katolicka. Ten niby Mieszko gdy podpisał tragiczny cyrograf z Watykanem to musiał siłą przerabiać polskich chrześcijan na katolików. Ani Polakom ani Liwinom i Białorusinom katolicyzm watykański nie był w smak. I to głównie dlatego były te wojny z krzyżakami. Ale gdy Jagiełło chciał raz na zawsze zrobić porządek z krzyżakami to ówczesny papież zagroził że zorganizuje przeciwko Polsce krucjatę. A co do herr Tfuska to naprawdę szkoda klawiatury bo to ani Polak ani Niemiec to tylko ludź eurochlewu. Po za tym to według niektórych dokumentów jest bardzo prawdopodobne że jest ze SZWIATA.

    Like

    • “Po za tym to według niektórych dokumentów jest bardzo prawdopodobne że jest ze SZWIATA.” – Pewnie tak, bo nie byłby tam, gdzie jest.

      Like

    • Zgodzę się, że o “Polsce” więcej jest dokumentów po niemiecku, niż po polsku. Pewnie coś jeszcze znajdzie się w Watykanie.
      Tylko czy współcześni Polacy są jeszcze spokrewnieni z tamtymi Polakami z archiwów?

      Like

      • Raczej nie bardzo spokrewnieni. Ale są jeszcze Polacy z haplogrupą R1A1 i ci na pewno są spokrewnieni. Tylko nie wiem czy ogłoszono wyniki badań, które były robione kilka lat temu. Watykan zapewne też ma więcej na NASZ temat niż MY i to nie jest dziwne bo to jest zgodne z planem.

        Liked by 1 person

Leave a comment