Kto stworzył Hitlera?

Alan Bullock w swojej książce Hitler – studium tyranii zawarł wiele informacji na temat tego, kto finansował Hitlera. Wybrałem te fragmenty, które są poświęcone temu zagadnieniu do 1933 roku oraz te, w których autor opisuje sam początek jego kariery. Kiedy jednak przepisywałem je z książki, to zwróciło moją uwagę to, że właściwie od samego początku pojawiają się wokół Hitlera ludzie nietuzinkowi i gotowi mu bezinteresownie pomagać. Osoby, przeważnie z wyższych warstw niemieckiego społeczeństwa, zaopiekowały się człowiekiem znikąd, biednym i bez wykształcenia. Skąd u nich tyle altruizmu? Ale nie tylko one! Pomagała też armia. Szef Departamentu Politycznego Dowództwa VII Okręgu zleca Hitlerowi obserwację kanapowej partii politycznej – Niemieckiej Partii Robotniczej. Partia ta liczyła niewiele więcej ponad 40 osób. Hitler, gdy podjął decyzję o wstąpieniu do niej, został przyjęty do jej Komitetu jako siódmy członek. Dlaczego od razu do Komitetu? Po jednym gwałtownym wystąpieniu? Zanim Hitler pojawił się w tej partii, byli już w niej Feder, Eckart i Röhm., a to nie byli jacyś ludzie znikąd. Tak jak nie był człowiekiem znikąd Harrer, który razem z Drexlerem założył Niemiecką Partię Robotniczą. Harrera i Eckarta łączyła przynależność do Towarzystwa Thule. To takie tajne stowarzyszenie, które pod pozorem czegoś tam realizuje zupełnie inne cele. Ach! Przypominają się te tajne związki z epoki renesansu typu akademia platońska itp. Ale o tym na końcu bloga. Bullock pisze tak:

»W burzliwych dniach kwietnia i maja 1919 roku Hitler mieszkał w Monachium. Nie wiemy dokładnie, jaką rolę wtedy odegrał. Zgodnie z tym, co sam pisze w „Mein Kampf”, chciano go aresztować przy końcu kwietnia, ale chwyciwszy za karabin odpędził trzech ludzi, którzy po niego przyszli. Po obaleniu rządu komunistycznego denuncjował jego zwolenników przed komisją śledczą ustanowioną przez 2 pułk piechoty, która sądziła i skazywała na rozstrzelanie aktywistów strony przeciwnej. Potem dostał pracę w Biurze Prasowo-Informacyjnym Departamentu Politycznego Dowództwa VII Okręgu (Monachium), ośrodku, w którym działali tacy ludzie jak Röhm. Po skończeniu kursu dla wojskowych „instruktorów politycznych” został zatrudniony jako Bildungsoffizier (wychowawca polityczny), z zadaniem uodporniania ludzi na zarazę socjalistyczną, pacyfistyczną i idei demokratycznych. Dla Hitlera był to ważny krok naprzód, ponieważ dowodził, że ma zdolności polityczne. Potem, we wrześniu, szef Departamentu Politycznego polecił mu śledzić małą grupkę zbierającą się w Monachium, Niemiecką Partię Robotniczą, która mogła interesować armię.

Niemiecka Partia Robotnicza powstała z Komitetu Niezależnych Robotników, który zawiązał się 7 marca 1918 roku z inicjatywy monachijskiego ślusarza, Antona Drexlera. Myślał on o stworzeniu partii, która byłaby zarówno robotnicza, jak i narodowa. Dostrzegał bowiem to, co widział Hitler, a mianowicie, że ruch klasy średniej, w rodzaju Frontu Ojczyźnianego (do którego należał), kompletnie nie orientuje się w nastrojach mas, coraz bardziej ulegających propagandzie antynarodowej i antymilitarnej. Komitet Drexlera, liczący czterdziestu członków, rozwijał się słabo. W październiku wraz z dziennikarzem Karlem Harrerem założył Drexler Polityczne Koło Robotnicze, które z kolei w styczniu 1919 roku połączyło się z Komitetem Niezależnych Robotników tworząc Niemiecką Partię Robotniczą. Prezesem jej został Harrer. Organizacja liczyła niewiele więcej członków niż początkowy komitet Drexlera. Jej działalność sprowadzała się do dyskusji w monachijskich piwiarniach, a partyjny komitet sześciu nie miał jakiegoś jasnego i bardziej ambitnego programu. Z pewnością nie była to zbyt imponująca scena, kiedy wieczorem 12 września 1919 roku Hitler zjawił się na swoje pierwsze zebranie w salce Sterneckerbräu, w monachijskiej piwnicy-piwiarni, gdzie zgromadziła się grupka złożona z 20 czy 25 ludzi. Jednym z mówców był Gottfried Feder, człowiek dobrze znany w Monachium, zbzikowany na punkcie ekonomii, który już raz wywarł na Hitlerze duże wrażenie podczas jednego z politycznych kursów urządzanych dla wojska. Drugim był jakiś bawarski separatysta; jego przemówienie propagujące odłączenie się Bawarii od Rzeszy Niemieckiej i unię z Austrią, poderwało Hitlera na nogi. Zaoponował tak gwałtownie, że po skończonym zebraniu Drexler wręczył mu egzemplarz swojej autobiograficznej broszury „Mein politisches Erwachen” („Moje polityczne przebudzenie”). A w parę dni później Hitler otrzymał zaproszenie na zebranie Komitetu Niemieckiej Partii Robotniczej.

Po pewnym wahaniu Hitler poszedł na to zebranie. Komitet zasiadał w obskurnej piwiarni „Alte Rosenbad” na Herrnstrasse.

Przeszedłem przez mroczną salę, gdzie nie było ani jednego gościa, i poszukałem drzwi wiodących do bocznej salki. Tu stanąłem przed Komitetem. W bladym świetle lampy gazowej ujrzałem czterech ludzi siedzących przy okrągłym stole. Jednym z nich był autor broszury. – Mein Kampf.

Potem wszystko szło według schematu: fundusze partii – jak wynikało ze sprawozdania – wynosiły 7 marek i 50 fenigów, przyjęto najpierw drobiazgowe wyszczególnienie wydatków, następnie odczytano trzy nadesłane listy i zaakceptowano odpowiedzi.

Jednakże Hitler szczerze przyznaje, że pociągała go ta miernota, bo tylko w partii, która tak jak on stawiała pierwsze kroki, mógł się wybić i narzucić jej swoje idee. W ustabilizowanych partiach nie było dla niego miejsca; tam byłby niczym. Po dwudniowym namyśle powziął decyzję i przystąpił do Komitetu Niemieckiej Partii Robotniczej jako jej siódmy członek.

Jego energia i ambicja, dotąd rozproszone, teraz znalazły ujście. Wolno i pracowicie rozbudowywał partię i popychał swoich ostrożnych i pozbawionych wyobraźni kolegów z Komitetu ku śmielszym metodom zjednywania członków. Powielono i rozdano kilkanaście zaproszeń, zamieszczono niewielkie ogłoszenie w miejscowej gazecie, wynajęto większą salę na częstsze zebrania. Kiedy Hitler po raz pierwszy przemawiał w październiku w „Hofbräuhaus”, zebrało się stu jedenastu ludzi. Ten wynik utwierdził Karla Harrera w mniemaniu, że Hitler nie jest utalentowanym mówcą. Jednakże Hitler uparł się i liczba słuchaczy stopniowo rosła. W październiku, kiedy mówił o pokoju brzesko-litewskim i wersalskim, miał już stu trzydziestu słuchaczy, a nieco później – dwustu.

Na początku 1920 roku powierzono Hitlerowi prowadzenie propagandy partyjnej. Szybko zabrał się wtedy do zorganizowania pierwszej masówki. 22 lutego dzięki sprytnie zredagowanym obwieszczeniom, zebrał prawie 2000 ludzi w „Festsaal” w piwiarni „Hofbräuhaus”. Głównym mówcą był dr Dingfelder, ale dopiero Hitler zwrócił na siebie uwagę audytorium i korzystając z okazji ogłosił nową nazwę partii – Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza – i podał do wiadomości jej program zawarty w 25 punktach. Harrer, zirytowany metodami, przy pomocy których Hitler coraz szybciej parł naprzód, zrezygnował ze stanowiska prezesa. 1 kwietnia 1920 roku Hitler wystąpił ostatecznie z wojska i całkowicie poświęcił się rozbudowie partii, coraz bardziej biorąc ją pod swoją kontrolę.

Kiedy Hitler zabrał się do rozbudowy partii, Röhm, by przysporzyć jej członków, pchał do niej ludzi z dawnego Freikorpsu i starych żołnierzy. Z tego elementu powstały pierwsze bojówki, zalążek SA. W grudniu 1920 roku Röhm zdołał nakłonić swego przełożonego, generała-majora Rittera von Eppa, który sam był dawnym przywódcą Freikorpsu i członkiem partii, do wyasygnowania sześćdziesięciu tysięcy marek potrzebnych na zakup tygodnika „Völkischer Beobachter” („Obserwator Krajowy” – przyp mój). Dietrich Eckart dostarczył połowę pieniędzy, ale część pozostałej sumy pochodziła z sekretnych funduszy armii. Przede wszystkim jednak Röhm był tym koniecznym ogniwem gwarantującym Hitlerowi protekcję lub co najmniej tolerancję ze strony wojska i rządu bawarskiego, który zależał od miejscowego dowództwa sił zbrojnych, tego najwyższego sędziego w sprawach pokoju publicznego. Gdyby nie wyjątkowa rola, jaką odgrywało wojsko w polityce Niemiec, zwłaszcza Bawarii, a także to, że mogło ono popierać polityczne ugrupowania i ich działalność, gdy mu odpowiadały, Hitler nigdy nie zdołałby tak bezkarnie stosować swoich metod podburzania, zastraszania i gwałtu. Choć jego stosunek do armii w latach 1914-1945 ciągle się zmieniał, miała ona dla niego olbrzymią wagę; nigdy jednak nie miała takiego znaczenia, jak we wczesnym okresie w Monachium. Gdyby nie protekcja wojska, ogromnie trudno by mu było przebrnąć przez pierwsze szczeble kariery politycznej. Armia jednak, jeszcze przed śmiercią Hitlera, miała doświadczyć w całej pełni jego niewdzięczności.

Gottfried Feder i Dietrich Eckart, tak jak Röhm, przystąpili do Niemieckiej Partii Robotniczej jeszcze przed Hitlerem. Obaj byli ludźmi dosyć wykształconymi i dobrze znanymi w Monachium. Feder z zawodu był inżynierem; wyznawał jakieś wysoce oryginalne teorie ekonomiczne na temat zniesienia „jarzma renty”, które głosił z uporem maniaka. Wywarł wielkie wrażenie na Hitlerze (podobno Hitler, naśladując Federa, przyciął sobie swoje długie, rzadkie wąsy w słynną szczoteczkę), który z zachwytem pisze o nim w „Mein Kampf”, ale z czasem stracił wpływ i po dojściu nazistów do władzy pozostał w cieniu, mieszkając nadal w Monachium. Dietrich Eckart, znacznie starszy od Hitlera, był znanym dziennikarzem, poetą i dramaturgiem. Typowy Bawarczyk, lubiący dobrze zjeść, piwosz, stały bywalec takich lokali, jak Brennessel, winiarnia w Schwabing, przyjaźnił się z Röhmem, był zagorzałym nacjonalistą, antydemokratą, antyklerykałem i rasistą uwielbiającym nordycki folklor i – jak w średniowieczu szczuto psami uwiązanego niedźwiedzia – tak teraz on szczuł Niemców na Żydów. Przy końcu wojny był właścicielem brukowej szmaty, wychodzącej pod nazwą „Auf gut’ Deutsch” („W dobrym niemieckim” – przyp. mój), a potem został redaktorem pisma „Völkischer Beobachter”, na którego kupno dostarczył większą część potrzebnej kwoty. Eckart był bardzo oczytany; przetłumaczył „Peer Gynta” i pasjonował się Schopenhauerem. Kiedy sobie podpił piwem, stawał się dobrym mówcą i miał wielki wpływ na znacznie młodszego i jeszcze nie wyrobionego Hitlera. Pożyczał mu książki, poprawiał styl w mowie i w piśmie i zabierał wszędzie ze sobą.

To on zawiózł Hitlera po raz pierwszy do Obersalzbergu, gdzie potem często zatrzymywali się w pensjonacie „Moritz” razem z przyjaciółką Eckarta, Anną, z Hoffmannem, Hermannem Esserem, Drexlerem i jeszcze jednym przyjacielem Eckarta, drem Emilem Gansserem. „Doktor Gansser zasługuje na wieczystą wdzięczność partii – powiedział później Hitler. – Gdyby nie on, nie poznałbym Ryszarda Franka, handlarza zbożem, i nie mógłbym w 1923 roku w dalszym ciągu wydawać «Beobachtera».” To samo można powiedzieć o Bechsteinie.

Bechstein, bogaty i cieszący się światową renomą fabrykant fortepianów, należał do szerszego kręgu przyjaciół, do którego Eckart wprowadził również Hitlera. Frau Helena Bechstein bardzo polubiła młodego człowieka, który był u niej częstym gościem w Berlinie. Zaczęła nawet wydawać przyjęcia na cześć nowego proroka, potrafiła wynajdywać fundusze dla partii, a później nawet odwiedziła Hitlera w więzieniu. I znów przez Eckarta, który był członkiem stowarzyszenia „Thule” – pozornie interesującego się mitologią nordycką, ale biorącego też udział w konspiracji politycznej – Hitler poznał Hessa i Rosenberga.

W dwa lata po zakupieniu „Völkischer Beobachter” Hitler przekształcił je w pismo codzienne. Wymagało to pieniędzy. Części dostarczyła Frau Gertruda von Seydlitz, bałtycka Niemka, która miała udziały w finlandzkich papierniach, a Putzi Hanfstängl, syn monachijskiego bogacza i wydawcy dzieł z dziedziny sztuki, udzielił Hiterowi pożyczki w wysokości tysiąca dolarów. Hanfstängl, wychowanek Uniwersytetu Harwardzkiego, nie tylko wprowadził Hitlera do własnego domu – gdzie zachwycał go swoją grą na fortepianie, zwłaszcza utworów Wagnera – ale i do niektórych zamożnych monachijskich domów, między innymi do Bruckmannów.

Bruckmannowie, podobnie jak Bechsteinowie, byli oczarowani Hitlerem i serdecznie się z nim zaprzyjaźnili. Ale Hitler potrafił być bardzo kłopotliwy w towarzystwie. Brakowało mu ogłady, co jednak zręcznie eksponował. Umyślnie zachowywał się jak dziwak, przychodził późno i odchodził nagle lub też siedział i ostentacyjnie milczał albo zmuszał wszystkich do słuchania swoich krzykliwych wywodów.

Niewątpliwie Hitler otrzymywał zasiłki od ludzi sympatyzujących z celami partii, ale wysokość tych kwot i ich waga zostały wyolbrzymione. Hermann Aust, przemysłowiec monachijski, składając zeznanie przed sędzią śledczym po puczu w 1923 roku, powiedział, że zapoznał Hitlera z pewną liczbą bawarskich przemysłowców i kupców, którzy zaprosili go do wygłaszania mów na zebraniach w „Herrenklub” i w Sali Kupieckiej w Monachium. W rezultacie wielu obecnych wpłacało pewne kwoty Austowi, jako dotacje na ruch narodowosocjalistyczny, a on przekazywał je Hitlerowi. Dr Gansser skontaktował Hitlera z niektórymi berlińskimi ludźmi interesu. Dietrich Eckart nie skąpił pieniędzy na pokrycie różnych rachunków, a Frau Seydlitz, tak jak Frau Bechstein, z pewnością też przyczyniały się do zasilania kasy partii. W 1923 roku, kiedy Hitler i Ludendorff szli razem, Fritz Thyssen, prezes Zjednoczonych Stalowni (Vereinigte Stahlwerke), dał im sto tysięcy marek w złocie, ale w tym początkowym okresie podobne dary były bardzo rzadkie.

Krążyły wówczas uporczywe pogłoski, rozpuszczane przez przeciwników partii narodowosocjalistycznej, że Francuzi finansują nazistów. Oskarżenie to nie zostało jednak poparte żadnym konkretnym dowodem. Według innych pogłosek, Hitlera miała w 1923 roku wspierać finansowo Szwajcaria. Dopiero znacznie później udało mu się uzyskać od niemieckich przemysłowców z Zagłębia Ruhry i z Nadrenii olbrzymie dotacje na cele polityczne. W gruncie rzeczy więc ruch nazistowski startował z bardzo słabych pozycji finansowych.

Funk, niepokaźny cwaniak, który po Schachcie objął prezesurę Reichsbanku i tekę ministra gospodarki, był naczelnym redaktorem „Berliner Börsen-Zeitung”, najpoważniejszej gazety finansowej w latach dwudziestych. W 1931 roku Funk zrezygnował ze stanowiska redaktora i zaczął występować jako łącznik między partią nazistowską i pewnymi kołami wielkiego przemysłu i kapitału. Przez jakiś czas prowadził Wirtschaftpolitischer Pressedienst, agencję ekonomiczno-prasową kontrolowaną przez dra Wagenera, szefa nazistowskiego wydziału ekonomicznego. Agencja miała nie więcej niż sześćdziesięciu subskrybentów, ale jak powiedział Funk, „płacili oni bardzo dobrze”. W zamian Funk obowiązany był wpływać na politykę gospodarczą partii i nakłaniać Hitlera do odrzucenia antykapitalistycznych poglądów, wyznawanych przez takich ludzi jak Gottfried Feder.

W owym czasie tylko pewne koła finansowo-przemysłowe gotowe były poprzeć Hitlera i nazistów. Funk wyraźnie mówi, że największa część funduszy, które przemysłowcy przeznaczali na cele polityczne, płynęła do kas niemieckiej partii narodowej, demokratów i partii ludowej. Nazistów subwencjonowała głównie potężna grupa z przemysłu węglowego i stalowego w Zagłębiu Ruhry i Westfalii. Obok Emila Kirdorfa, największego potentata przemysłowego Zagłębia Ruhry, Fritza Thyssena i Alberta Voeglera ze Zjednoczonych Zakładów Hutniczych, Funk wymienia Friedricha Springoruma i Tengelmanna, Ernesta Buskühla oraz H.G. Kneppera z Towarzystwa Górniczego w Gelsenkirchen. Wśród bankierów i finansistów, którzy według opinii Funka spotykali się z Hitlerem w latach 1931-1932 i przynajmniej od czasu do czasu pomagali mu, byli Stein i Schröder z banku Steina w Kolonii, E.G. Von Stauss z Banku Niemieckiego, Hilgard ze Spółki Asekuracyjnej „Allianz” oraz jeszcze dwóch bankierów – Otto Christian Fischer i Fr. Reinhart.

Lista Funka, zresztą zrobiona na chybił trafił, z pewnością nie jest kompletna. Niemniej jednak przynosi interesującą wskazówkę, kto pragnął nawiązać kontakt z Hitlerem i – nawet jeżeli to nie doprowadziło do bezpośredniej pomocy finansowej, jak w przypadku Thyssena – z jakiego rodzaju ludźmi zaczął się on spotykać.

Oczywiście nie tylko Funk był zainteresowany w zetknięciu Hitlera z finansistami i ludźmi wpływowymi. Pierwsze spotkanie dawnego prezesa Reichsbanku, dra Schachta, i Thyssena z Hitlerem odbyło się w mieszkaniu Göringa, gdzie obaj spędzili cały wieczór na słuchaniu Hitlera. Göring był bardzo czynny w organizowaniu tego rodzaju spotkań; nie mniej czynny był hrabia von Helldorf, mianowany przywódcą berlińskiej SA. Grauert, który w Düssseldorfie był grubą rybą jako kierownik Stowarzyszenia Pracodawców w Nadrenii i Westfalii, dysponującego znacznymi funduszami na łamanie strajków, wykorzystał swoje stanowisko dla popierania nazistów, za co potem został podsekretarzem stanu w kierowanym przez Göringa pruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

Nie można ustalić, jak to wszystko wyrażało się w brzęczącej monecie. Funk podaje trzy cyfry. Na procesie w Norymberdze powiedział, że przy wyborach w 1932 roku, kiedy partii brakowało pieniędzy, otwarcie ich zażądał: „W trzech lub czterech wypadkach, po bezpośredniej interwencji, ogólna kwota wyniosła mniej więcej pół miliona”. Druga cyfra dotyczy danin składanych przez poważną grupę nadreńsko-westfalską w latach 1931-32; w tym czasie – stwierdza Funk pod przysięgą – kwoty te nie sięgnęły miliona marek. Wreszcie, kiedy zażądano, aby określił globalną sumę, jaką Hitler otrzymał od przemysłu na podtrzymanie swego ruchu, nim został kanclerzem, odparł: „W przeciwieństwie do innych partii, nie sądzę, aby to było więcej niż kilka milionów”.

Pamiętniki Thyssena, na przekór tytułowi „Opłacałem Hitlera”, przynoszą rozczarowanie i niewiele dodają do zeznań Funka. Thyssen oficjalnie wstąpił do partii w grudniu 1931 roku. On też doprowadził do najbardziej znanego ze wszystkich spotkania Hitlera z przedstawicielami ciężkiego przemysłu, które odbyło się w styczniu 1932 roku w Klubie Przemysłowców w Düsseldorfie.

Sam dałem – pisze Thyssen – ogółem milion marek na partię narodowosocjalistyczną… Ciężki przemysł zaczął dawać pieniądze dopiero w ostatnich latach przed dojściem nazistów do władzy. Nie dawano ich jednak bezpośrednio Hitlerowi; otrzymywał je dr Alfred Hugenberg, przywódca nacjonalistów, który mniej więcej jedną piątą tych kwot przekazywał nazistom. Ogółem biorąc można przyjąć, że ciężki przemysł dawał nazistom około dwóch milionów marek rocznie.

Niestety nie bardzo wiadomo, o jakim okresie Thyssen mówi. Trudno jest w tej chwili wyjść poza te zwodnicze i niedokładne dane. Łatwo jest wyolbrzymiać znaczenie tych subwencji, jednakże najważniejsze jest, że Hitler, niezależnie od sum otrzymywanych od Kirdorfa, Thyssena i innych, nie był ani polityczną marionetką kapitalistów, ani zwykłym agentem magnatów przemysłowych, który stracił niezależność. Relacje Thyssena i Schachta świadczą o rozczarowaniu tych, którzy myśleli, że go kupili i że odtąd będzie tak skakał, jak mu zagrają. Z czasem odkryli – na równi z konserwatystami i generalicją – że wbrew utartemu mniemaniu bankierzy i przemysłowcy byli zbyt naiwnymi partnerami dla takiego politycznego gracza jak Hitler.«

Wszystko wskazuje na to, że Towarzystwo Thule odegrało, kto wie, czy nie ważniejszą rolę niż same pieniądze. Wikipedia tak m.in. o nim pisze:

»Towarzystwo Thule – tajna organizacja rasistowska i okultystyczna, która powstała w Monachium w końcowej fazie I wojny światowej. Nazwa pochodzi od mitycznej wyspy Thule, która dla starożytnych Greków była najbardziej na północ wysuniętym lądem. Stąd nazwa ta miała duże znaczenie dla wyznawców nordyckich kultów.

Towarzystwo powstało na przełomie 1917 i 1918 roku z volkistowskiej grupy Germanenorden i założone zostało przez Rudolfa von Sebottendorfa w Monachium, któremu już podczas I wojny światowej Związek Wszechniemiecki służył jako znaczące centrum nacjonalistycznej agitacji. Do jego członków zaliczali się urzędnicy, prawnicy, profesorowie uniwersyteccy, policjanci, arystokraci, lekarze, naukowcy oraz bogaci kupcy. Na zewnątrz organizacja ta widniała jako „Grupa badawcza nad starożytnościami germańskimi”, będąc w rzeczywistości zamaskowaną bawarską organizacją Zakonu Niemieckiego, który był zorganizowany na wzór loży masońskiej. Godłem Thule była swastyka otoczona koroną promieni, leżąca za nagim mieczem przeplecionym gałązkami dębu.

W styczniu 1919 roku członek Towarzystwa Karol Harrer wspólnie z Antonem Drexlerem założyli Niemiecką Partię Robotniczą (DAP). Poprzez DAP Thule próbowało propagować swoją ideologię w niemieckiej klasie robotniczej. We wrześniu 1919 roku Adolf Hitler wziął po raz pierwszy udział w zebraniu małej wówczas DAP i w listopadzie tegoż roku został jej członkiem.

Ideologia Towarzystwa była zbliżona do późniejszej ideologii NSDAP. Niektórzy członkowie Thule odgrywali istotną rolę w strukturach NSDAP. Członkami Thule byli Alfred Rosenberg, Julius Streicher, Hans Frank, Rudolf Hess i Gottfried Feder. Spośród 220 wymienionych z nazwiska członków Thule 20 pojawia się na wczesnej liście członków NSDAP.

W 1918 roku Sebottendorf zakupił czasopismo Münchener Beobachter, które od tego momentu propagowało ideologie Towarzystwa. 31 maja 1919 roku na łamach pisma opublikowano 12 punktowy program o charakterze nacjonalistycznym i antysemickim. Program był zbliżony do późniejszego programu NSDAP. Czasopismo nie sympatyzowało jednak wyłącznie z DAP, było raczej trybuną całego, rozdrobnionego nurtu volkistowskiego. W 1920 roku gazeta została zakupiona przez NSDAP i przemianowana na Völkischer Beobachter.

Towarzystwo Thule zainspirowało wiele teorii takich jak np. Jana van Helsinga (pisarz niemiecki). Twierdzono przeważnie, że wewnątrz Towarzystwa istniało silne okultystyczne czy nawet satanistyczne nastawienie. Są też przypuszczenia, według których istniał wewnętrzny zakon w strukturach Towarzystwa – Zakon Thule. Istnieją też przekazy co do przynależności samego Hitlera do Towarzystwa Thule. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, ponieważ Hitler wypowiadał się wielokrotnie bardzo lekceważąco o wybujałych teoriach Alfreda Rosenberga.

Można bez kłopotów wykazać połączenia niemieckiego spirytyzmu, który pośrednio wyszedł od Towarzystwa Thule, z okultyzmem francuskim. Poza tym, są jasne przesłanki co do tego, że Heinrich Himmler organizował spotkania z francuskim okultystą Gastonem de Mengel. Jan van Helsing przypuszczał, że w Towarzystwie Thule poza oficjalną częścią istniało wewnętrzne Towarzystwo Vril.«

Wikipedia wątpi w to, że Hitler należał do Towarzystwa Thule, bo wypowiadał się lekceważąco o teoriach Rosenberga, ale to może też oznaczać, że chciał odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia o związki z tym Towarzystwem, a poza tym wcale do niego nie musiał należeć, wystarczy że był przez nie wykreowany i tym samym zależny od niego. Decyzje, jakie podejmował Hitler podczas wojny niemiecko-radzieckiej, skłaniają do przypuszczeń, że taka zależność mogła być. Tam, gdzie generałowie niemieccy domagali się zdecydowanych działań, Hitler postępował dokładnie odwrotnie, doprowadzając ich do rozpaczy. Im się wydawało, że to wojna niemiecka, a to była wojna żydowska, prowadzona w interesie żydowskiej finansjery, przez człowieka od niej zależnego, kreującego się na fanatycznego antysemitę.

Zestawiając te fakty, wygląda na to, że ktoś starannie zaplanował Hitlerowi jego karierę. Ale od kiedy? To pewnie trudno będzie ustalić. W maju 1913 roku wyjechał z Wiednia i pojawił się w Monachium. W Austrii, ze względu na słabe zdrowie, został uznany za niezdolnego do służby frontowej i pozafrontowej. Natomiast po wybuchu I wojny światowej 1 sierpnia, 3 sierpnia w petycji adresowanej do króla Bawarii, Ludwika III, prosi o przyjęcie go, mimo austriackiego poddaństwa, do któregoś z bawarskich pułków. Jego prośba została uwzględniona.

Maj 1913 roku podaje Bullock jako datę przyjazdu Hitlera do Monachium i taka data widnieje w aktach wiedeńskiej policji. Natomiast Hitler w Mein Kampf pisze:

Wiosną 1912 roku przyjechałem do Monachium. Niemieckie miasto! Jakże inne niż Wiedeń! Czułem się źle, gdy wspominałem ten Babilon narodów. Także dialekt, który był podobny do mojego, przypominał mi moją młodość związaną z Dolną Bawarią. Tak było na każdym kroku. Należałem do tego miasta bardziej niż do jakiegokolwiek innego miejsca na świecie i wynikało to z faktu, że jest ono nierozerwalnie związane z moim rozwojem.

Hitler urodził się w Braunau, mieście leżącym w Górnej Austrii, która graniczy od zachodu z Dolną Bawarią. To wyjaśnia, dlaczego właśnie Monachium.

Jest jeszcze parę niezrozumiałych faktów dotyczących życia Hitlera z tego wcześniejszego okresu. Bullock tak o nich pisze:

„Jakim żołnierzem był Hitler? Już w grudniu 1914 roku odznaczono go Żelaznym Krzyżem drugiej klasy, a gdy w marcu 1932 roku wytoczył proces gazecie, która zarzuciła mu tchórzostwo, jego dawny dowódca, podpułkownik Engelhardt, z uznaniem mówił o jego odwadze w listopadowych walkach roku 1914, kiedy pułk po raz pierwszy znalazł się w ogniu. Znacznie ciekawsza jest sprawa Żelaznego Krzyża pierwszej klasy, odznaczenia niezwykłego dla gefrajtra, który nadano Hitlerowi w roku 1918. Na temat czynu, który mu przyniósł to odznaczenie, mamy różne i nieprawdopodobne relacje. Otrzymał krzyż 4 sierpnia 1918 roku, ale dotyczył on okresu między jesienią 1915 i latem 1918 roku. Według jednego ze świadków, Hitler miał sam wziąć do niewoli piętnastu (inni mówią o dziesięciu lub dwunastu) Francuzów. Drugi świadek twierdzi, że byli to Anglicy. Jednakże w oficjalnej historii pułku nie znajdziemy żadnej wzmianki o tym czynie. Tak czy owak było to odznaczenie, z którego był dumny i które stale nosił, gdy został kanclerzem.

Fakt, że mimo długiej służby i braku oficerów pod koniec wojny Hitler nigdy nie awansował powyżej stopnia gefrajtra, budził zdziwienie i był nawet szeroko komentowany w niemieckiej prasie przed rokiem 1933. Nie mamy dowodu, że Hitler ubiegał się o awans lub pragnął zostać podoficerem, a cóż dopiero oficerem. Zdaje się, że był zadowolony z tego, co robił. Możliwe, że w awansie przeszkadzało mu jego dziwactwo.”

Z przytoczonych powyżej faktów wynika, że Hitlerowi pomagali wszyscy: armia, arystokracja, przemysłowcy, bogaci kupcy i w końcu politycy, którzy po serii intryg politycznych, wynieśli go na stanowisko kanclerza. Czy to przypadek? Fakty te jednak wskazują na to, że tymi, którzy mu pomogli byli Żydzi, choć pewnie nie tylko oni, ale to oni go wykreowali, od początku zadbali i zaplanowali jego karierę. Że tak mogło być sugeruje fanatyczny antysemityzm Hitlera, mający sugerować, że nie łączy go z nimi nic poza nienawiścią. Jest to stara żydowska zasada – udawać antysemitę, by oddalić od siebie wszelkie podejrzenia o związek z tą nacją. A czy Hitler był Żydem? Niektórzy tak uważają. W sumie nie jest to ważne. Ważne jest to, że realizował ich cele.

13 thoughts on “Kto stworzył Hitlera?

  1. “tymi, którzy mu pomogli byli Żydzi, choć pewnie nie tylko oni, ale to oni go wykreowali, od początku zadbali i zaplanowali jego karierę.” –

    – Republika Weimarska była żydowskim państwem – Hitler w tej układance byłby drugim grzybem w barszcz.

    ps.żydowska propaganda jest tak przemyślną, że gojowi nie idzie się połapać co jest naprawdę grane ?

    W podanym poprzednio linku zamieszczony jest filmik ” Tylko prawda ” – wielokrotnie usuwany z YouTube – teraz już na stałe. Tu pytanie : Jew Tube ( adekwatne, jak i “pejsbuk” określenie ) usuwa prawdę czy kłamstwa ?

    Like

    • “ps.żydowska propaganda jest tak przemyślną, że gojowi nie idzie się połapać co jest naprawdę grane ?”

      Idzie się połapać, pod warunkiem że zadamy sobie ten wysiłek, by ich poznać. I po to jest ten blog.Gdy poznamy ich historię, ich system wartości, mentalność, to będzie łatwiej. Co to znaczy w praktyce? Jeśli wiemy, że dla Żydów nie do przyjęcia jest to, by działkę, czyli ziemię, która kiedyś należała do Żyda, kupił ktoś inny, to zrozumiemy, że, jeśli ktoś taką działkę kupił, to mógł być to tylko Żyd.

      Film “Tylko prawda” to emocje. Jeśli Żydzi usuwają go, to znaczy, że chcą, by inni wierzyli, że to jest prawda. Każdy nadgorliwy antysemita jest prawdopodobnie Żydem albo jest ich narzędziem. Każdy nadgorliwy patriota również może nim być. To samo dotyczy nadgorliwych katolików, nadgorliwych w tym sensie, że manifestują tą nadgorliwość. To nie dotyczy bogobojnych babć, które tego nie manifestują. Jeśli widzę Bąkiewicza na Marszu Niepodległości z ręką wysuniętą w geście rzymskich cezarów i hitlerowskim zarazem, z krzyżem w dłoni, to nie mam wątpliwości, że to jest Żyd. To jest kalka zachowań Żydów z okresu bezpośrednio przed powstaniem styczniowym. Tylko kto o tym wie? Kto wie, jak wtedy zachowywali się Żydzi? A to jest na moim blogu. A kto go czyta? Średnio 20 osób dziennie. W realiach internetu jest to mniej niż zero. I dlatego nikt tego bloga nie usuwa.

      Like

  2. W sprawie Hitlera jest kilka ciekawych wątków. Badania genetyczne wykazały, że jest częściowo Żydem i to z koneksjami afrykańskimi. Nie wiem, skąd wzięto materiał genetyczny, chyba od rodziny. Podobno był skoligacony z Rotschildami. Podczas pobytu w Wiedniu miał się do nich udać po pomoc i nie uzyskać jej, co miało być powodem jego późniejszego antysemityzmu. To jest wersja dla ubogich duchem, ale nawet w mainstreamie mówi się o tych powiązaniach.
    Druga ciekawa teoria mówi o tym, że po I wojnie był leczony ze stresu pourazowego przez psychiatrę, który używał hipnozy. To podobno miało zmienić jego osobowość i sprawić, że uwierzył w swoje posłannictwo. Znowu wersja dla ubogich, ale też z ciekawym wątkiem, gdzie pionek jest przygotowywany do gry przez trenera.

    Like

    • “Druga ciekawa teoria mówi o tym, że po I wojnie był leczony ze stresu pourazowego przez psychiatrę, który używał hipnozy.”

      Skoro otaczał go krąg ludzi z Towarzystwa Thule, to jest bardzo prawdopodobne, że tak było.

      Like

    • No tak! Tego nie wziąłem pod uwagę. Sugerowałem się tylko swoimi statystykami. Dziękuję za sprostowanie. Z drugiej strony, to nie dziwię się tym wynikom. Ludzie, na ogół, chcą prostych i jasnych deklaracji, a ja staram się pokazać, że rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana a emocje i sympatie utrudniają zrozumienie tego.

      Pozdrawiam serdecznie
      WL

      Like

    • Podejrzewam, że książka nie została przetłumaczona na polski. Już na samym początku, dostępnego fragmentu, pojawia się ciekawa informacja, że Hitler mógł mieć konto w Anglii, oczywiście nie na swoje nazwisko. Dziękuję za lajki.

      Liked by 1 person

  3. W tych dniach oglądałem sporo historycznych, znaczonych propagandą filmów ( I WŚ, Niemcy, Hitler ) i konfrontując to z tutejszymi notkami o Hitlerze, via kluczowe słowa i linki dotarłem do takiego tekstu :

    ” (.. ) Za główne źródło cierpień narodowego organizmu Niemiec jest uważany wpływ żydowski i jakkolwiek przed laty dostrzegały to tylko umysły bystrzejsze, dziś choroba postąpiła tak dalece, że stało się to jawnym dla najmniej spostrzegawczego obserwatora. Objawy choroby wystąpiły na powierzchnię ciała politycznego i faktu tego dłużej ukrywać niepodobna. Wszystkie klasy narodu niemieckiego nabrały przekonania, że upadek, który nastąpił po rozejmie i rewolucji, i rewolucja, która przeszkodziła powrotowi do zdrowia, są wynikiem planów i intryg żydowskich (.. )
    Żyd w Niemczech uważany jest za gościa; popełnił wykroczenie, usiłując stać się tam gospodarzem. Nie ma na świecie dwóch jaskrawszych sprzeczności, niż czysta rasa germańska i czysta rasa semicka. Toteż w Niemczech pomiędzy tymi dwiema rasami nie było harmonii, że nie udzielono im przywilejów, jakie przysługiwałyby rodzimemu szczepowi, żywili nienawiść do plemienia swych gospodarzy. W innych krajach Żydzi są dopuszczeni do swobodniejszego przenikania w naród i mogą bezkarnie zagarniać władzę. W Niemczech było inaczej. Toteż Żydzi nienawidzili Niemców i dlatego podczas wojny światowej państwa najbardziej opanowane przez Żydów, okazywały względem Niemiec najwięcej nienawiści. Żydowskie ręce kierowały nieomal wyłącznie organami prasy, za których pomocą kształtowała się opinia publiczna, dotycząca narodu niemieckiego. Jedynymi wygrywającymi byli tu Żydzi.

    Ale samo twierdzenie – to nie dosyć; potrzeba dowodów: toteż przypatrzmy się dowodom. Co stało się bezpośrednio po zmianie dawnego ustroju na nowy? Gabinet, złożony z sześciu ludzi, był kierowany przez Żydów Haasego i Landsberga. Haase miał kierownictwo spraw zagranicznych; pomocnikiem jego był Żyd Kautsky, Czech, który w roku 1918 nie był nawet obywatelem niemieckim. Towarzyszami Haasego byli Żydzi Cohn i Herzfeld. Żyd Schiffer był ministrem finansów państwowych, a zastępcą jego był Żyd – Bernstein. Sekretarzem spraw wewnętrznych był Żyd – Preuss, z pomocnikiem w osoie Żyda dr. Freunda. Żyd Fritz Max Cohen, który był korespondentem „Frankfurter Zeitung” w Kopenhadze, został mianowany rządowym agentem prasowym.

    Królestwo pruskie naśladowało identycznie ten przykład. Żydzi Hirsch i Rosenfeld rządzili gabinetem, przy czym Rosenfeld objął kierownictwo departamentu sprawiedliwości, a Hirsch departamentu spraw wewnętrznych. Żyd Simon miał powierzony departament skarbu. Pruski departament sprawiedliwości był całkowicie obsadzony i kierowany przez Żydów. Dyrektorem departamentu oświecenia publicznego był Żyd Furtran wraz z Żydem Arndtem. Dyrektorem Urzędu Kolonialnego był Żyd Meyer-Gerhard. Żyd Kastenberg był dyrektorem departamentu sztuki. Departament aprowizacji wojska znajdował się pod kierownictwem Żyda Wurma, a departament aprowizacji ludności pod kierownictwem Żydów, prof. dr. Hirscha, Geheimrata i dr. Stadthagena. Komitet robotniczy i żołnierski był kierowany przez Żyda Cohena, przy czym Żydzi: Stern, Herz, Lowenberg, Frankel, Izraelowicz, Laubheim, Seligsohn, Katzenstein, Laufenberg, Heimann. Natomiast Schlesinger, Merz i Weyl mieli kontrolę nad różymi gałęziami działalności tego komitetu.

    Żyd Ernst jest szefem policji w Berlinie; to samo stanowisko we Frankfurcie piastuje Żyd Sinzheimer; w Monachium – Żyd Steiner; w Essen – Żyd Levy. Należy przypomnieć, że Żyd Eisner był prezydentem w Bawarii, a jego ministrem finansów był Żyd Jaffe. Handel i przemysł bawarski pozostawał pod zarządem pół-żyda Brentano. Żydzi Lipiński i Schwarz byli czynni w rządzie saskim: Żyd Thalheimer – w rządzie wirtemberskim; Żyd Fulda w rządzie heskim.

    Dwaj delegaci wysłani na konferencję pokojową byli Żydami, a trzeci był notorycznym narzędziem w rękach żydowskich. Poza tym w delegacji niemieckiej było mnóstwo Żydów w charakterze rzeczoznawców i doradców – Max Warburg, Dr. von Strauss, Merton, Oskar Oppenheimer, dr. Jaffe, Deutsch, Brentano, Brenstein, Struck, Rathenau, Wassermann i Mendelsohn-Bartholdi.

    Co do udziału Żydów z innych państw w konferencji pokojowej, to obserwatorzy niemieccy oświadczają, że każdy nieuprzedzony badacz może zdać sobie z tego sprawę, czytając bezstronnie raporty nieżydowskich sprawozdawców. Jedynie nieżydowscy historycy byli uderzeni tym faktem; pisarze żydowscy, których jest całe mnóstwo, uważali widocznie za przezorne o tym przemilczeć (..) ” .
    _____________________

    Po lekturze całości * a widząc te wymienione nazwiska i towarzyszące im sytuacje chciałem tą wklejką nawiązać do słowa ” osaczeni “, które użyłem w temacie o marcu ’68.

    ps. Bullock nie miał takich informacji czy to nie komponowało się z przekazem jaki postawił sobie za cel ? ( a może ‘ nie nada ‘ weszło do tej pisarskiej gry )

    * – dzisiaj udało mi się to przeczytać ( szybka kopia i do swojego archiwum skąd mogę już swobodnie operować). Wczoraj wejścia na tamten portal owocowały mi zawieszeniem nie tylko tej ale i innych otwartych stron ( i to jest od kilku już lat ) – czyżby miała miejsce zdalnie sterowana cenzura ?

    Like

    • Istotnie Niemcy są również przez nich osaczeni. Tak jest chyba od momentu zjednoczenia Niemiec. Łatwiej kontrolować taki twór niż poszczególne landy. Problem polega na tym, że u nich jest trochę inna sytuacja. Niemcy produkują, a Żydzi sprzedają. To jest swego rodzaju symbioza, co nie zmienia faktu, że Niemcy dopiero niedawno zorientowali się, że nie są już właścicielami 80% niemieckich firm. Ale nawet jeżeli nie będą właścicielami, to dalej będą potrzebni do uruchomiania i zarządzania skomplikowanymi procesami technologicznymi.

      Bullock zapewne miał takie informacje, ale wiedział, że nie będzie mógł ich wykorzystać, bo “nie nada”. W moim odczuciu i tak sporo napisał. Właściwie to w wielu książkach można wiele wyczytać, jak się uważnie czyta. Kazimierz Dziewanowski w książce “Brzemię białego człowieka” pisze, jak działał Cecil Rhodes:

      //Niebawem napisał testament, choć był przecież młodym człowiekiem, którego zdrowie uległo wybitnej poprawie. Wszystkie pieniądze, a miał już wtedy pokaźny majątek, choć nie był jeszcze, jak później, potentatem finansowym, przeznaczył na utworzenie i rozwój niejawnego stowarzyszenia, którego celem miało być “rozprzestrzenianie władzy brytyjskiej na cały świat”.//

      To “niejawne” mówi wszystko. Zapewne był masonem na usługach Żydów. Przecież rozprzestrzenienie władzy brytyjskiej na cały świat było celem Imperium Brytyjskiego. To nie była żadna tajemnica.Tajemnicą mogło być co najwyżej to, że to imperium służyło Żydom do realizacji ich celów. Dalej pisze:

      “Zaczął od tego, ze wraz ze swoim partnerem wykupywał działki w Kimberley z rąk indywidualnych posiadaczy. W tym celu założył przedsiębiorstwo pod nazwą De Beers Mining Company Limited z kapitałem dwustu tysięcy funtów.”

      Nie pisze Dziewanowski, skąd on miał takie pieniądze? Ot! Założył sobie. A co to za problem? Z tego opisu jednak wynika, że za tym wszystkim stali Żydzi. Pewnie jakiś Rothschild. A Dziewanowski? Może też mason?

      Cenzura jest coraz bardziej wyrafinowana. Więc kto wie? Może już osiągnęła ten poziom. Przy dzisiejszej technice, to mnie już nic nie zaskoczy.

      Like

  4. ” W tym celu założył przedsiębiorstwo pod nazwą De Beers Mining Company Limited z kapitałem dwustu tysięcy funtów.” –

    – parę dni temu, w cyklu ” Ziemia z lotu ptaka ” ( na Planete+ ), podczas lotu nad RPA sypnęli info, że kasę na to przedsięwzięcie wyłożył Rothschild.

    … z enigmatycznych info można układać sobie te puzzle.

    Like

    • Niektórzy uważają, ze nadal najpotężniejszą rodziną są Rothschildowie. I pewnie tak jest. Wystawiają tylko takich jak Gates.

      Like

Leave a comment