Domiar

Historii wokół spalenia kopii Statutu kaliskiego ciąg dalszy. W dniu 18 listopada pojawił się na Interii artykuł „Skandal, na którym robią biznes”. Organizatorzy marszu pod lupą skarbówki. Link do oryginalnego tekstu tu: https://wydarzenia.interia.pl/autor/irmina-brachacz/news-skandal-na-ktorym-robia-biznes-organizatorzy-marszu-pod-lupa,nId,5651035

Interia pisze:

»Nawet 500 tys. zł mogli zarobić organizatorzy antysemickiego marszu w Kaliszu, o którym był głośno nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Takie szacunki przedstawili działacze Porozumienia Jarosława Gowina. – Sprzedaż koszulek, flag, wszystko bez paragonów. To nie pierwsza akcja tych panów. Nie wierzymy, że poniosą dotkliwe konsekwencje karne. Wiemy za to, że jedyne co może ich zaboleć to cios prosto w portfel – mówią przedstawiciele kaliskiego Porozumienia Jarosława Gowina i składają do Urzędu Skarbowego wniosek o karnoskarbowe ściganie organizatorów marszu.

– Nie ma zgody Porozumienia na głoszenie haseł faszystowskich i antysemickich oraz zarabianie na tym pieniędzy. Jako ugrupowanie rozsądne, dbające o dobro publiczne składamy wniosek do Urzędu Skarbowego o przeprowadzenie kontroli skarbowej wobec Wojciecha O. oraz Marcina O. Nie ma naszego przyzwolenia na tego typu działalność – podkreślili na konferencji prasowej Mariusz Niżniowski, Szymon Furman i Filip Herman z Porozumienia Jarosława Gowina w Kaliszu.

Według kaliskich działaczy Porozumienia podczas marszu była prowadzona działalność handlowa. W masowej liczbie sprzedawano koszulki, flagi, książki, płyty. Zdaniem działaczy – wszystko to bez paragonów.

Tego, że organizatorzy marszu prowadzili sprzedaż bez paragonów i nabijania czegokolwiek na kasę fiskalną przedstawiciele kaliskiego Porozumienia są pewni, bo sami to sprawdzili.

– Poszedłem na ten marsz i poświęciłem 50 zł, żeby kupić ich koszulkę. I jestem dowodem na to, że paragonu nie dawali. A z naszych informacji wynika, że takich koszulek sprzedali około 1700, co daje 85 tys. zł z samych koszulek – mówi Szymon Furman, prezes Porozumienia w Kaliszu.

Do tego, jak dodaje, należy doliczyć dochód ze sprzedanych flag po 120 zł za sztukę czy dowodów tożsamości obywatela II RP po 200, 300 zł za sztukę. W ofercie były także płyty i książki, które, jak wynika z informacji obecnych na marszu członków Porozumienia, reklamowane były jako egzemplarze z podpisem ambasadora Rosji.

– Z informacji, które posiadamy, wynika, że dzięki owemu wydarzeniu organizatorzy zarobili od 350 000 zł do nawet 500 000 zł. I naszym zdaniem nie był to pierwszy raz, kiedy panowie wykorzystywali demonstracje do wzbogacenia się. Już w Warszawie sprzedawali masowo rzeczy, też prawdopodobnie nieopodatkowane, bo bez żadnych kas fiskalnych czy paragonów, co w świetle obowiązujących przepisów stanowi ukrywanie dochodów – mówi Szymon Furman.

– Zirytowało mnie to, że politycy, którzy są zobowiązani do reagowania na tego typu wydarzenia, podeszli do tematu typowo populistycznie. Pogadali, pogrozili palcem, a tak naprawdę zaczęli zbijać na tym obrzydliwym marszu kapitał polityczny. Mówienie, że to jest złe, robienie dziesięciu konferencji krytykujących marsz – jaki to ma sens? Wszyscy to wiedzą, że takie historie nie powinny mieć miejsca – komentuje dla Interii Szymon Furman, prezes kaliskiego Porozumienia Jarosława Gowina.

I dlatego kaliskie Porozumienie zdecydowało się pójść o krok dalej i wymierzyć organizatorom konkretny cios. Finansowy.

– Ci ludzie już wielokrotnie bywali przez prokuraturę aresztowani, ale nigdy nie odpowiedzieli w sposób adekwatny i co widać było 11 listopada, nie wyciągnęli z wcześniejszych sytuacji żadnych wniosków. Takich ludzi najbardziej zaboleć może kiedy dostaną po portfelu. Śledzę działalność tych panów od jakiegoś czasu i jestem pewien, że i tym razem chodziło im tylko i wyłącznie o biznes. Jeśli odczują z niego mniejsze korzyści to może to ukróci ich działalność – dodaje Furman.

Przedstawiciel Porozumienia w rozmowie z Interią podkreśla, że jego zdaniem całe to przedsięwzięcie nie ma wiele wspólnego z ideologią.

– Wojciech O. znany jako Aleksander J. jest patostreamerem, zarabia na tego typu działalności, wie, jak się robi show, żeby, mówiąc kolokwialnie, kasa się zgadzała. Z zawodu jest aktorem i reżyserem, więc umie zbudować wokół siebie zainteresowanie. To jest kluczowe, by zrozumieć, że to całe wydarzenie to zwykły “teatr” i biznes – mówi Szymon Furman.«

Tak bawią się w rachowanie panowie z Porozumienia Jarosława Gowina, który stwierdził swego czasu, że Polska jest miejscem, w którym żyją dwa narody – polski i żydowski i nic nie jest w stanie tego zmienić. To prawda i nikt rozsądny nie neguje tego faktu. Znamienne jest jednak to, że mówi to tak otwarcie jeden z najważniejszych polityków polskiej sceny. Wcześniej prezydent Duda mówił o tym, że każdy Polak ma w sobie domieszkę żydowskiej krwi. A więc coraz śmielej, coraz pewniej. Dobrze to nie wróży.

Każdy w Polsce, kto prowadził czy prowadzi jakąś działalność gospodarczą, nie odważyłby się na sprzedaż bez wystawiania paragonów czy faktur sprzedaży. Urząd Skarbowy zniszczyłby go w pięć minut. Za coś takiego dostałby domiar, czyli podatek do zapłacenia za nieudokumentowaną sprzedaż. Jego wysokość zależy od decyzji urzędnika. Ta uznaniowość jest zapisana w ustawie. Jest to więc narzędzie, które może jednych niszczyć, a innych chronić, bo urzędnik zawsze może wytłumaczyć się niewielką szkodliwością czynu lub, w przeciwnym wypadku, narażeniem skarbu państwa na starty.

W Polsce od najdawniejszych czasów przywilej bicia monety należał do Żydów. Ale nie tylko to. Również ściąganie podatków było im powierzane przez władców. Skoro tak było kiedyś, to czy obecnie jest inaczej? Często można się spotkać z uwagami, że podatki w Polsce są wysokie, a urzędnicy bezduszni i bezwzględni, że w innych krajach jest inaczej. Z czego można dalej wysnuć wniosek, że Polacy to taki wredny naród, że jeden Polak drugiemu wilkiem itp. A prawda jest taka, że skarbowością w Polsce nadal żądzą Żydzi i stąd taka bezwzględność w stosunku do podatników, ale nie wszystkich. Niektórzy są traktowani zupełnie inaczej. Jeśli więc niejaki Olszański/Jabłonowski odważa się, jako organizator, na tego typu sprzedaż, to znaczy, że wie, że jest kryty i nic mu się nie stanie.

Z drugiej strony można sobie zadać pytanie, kto wyprodukował te gadżety, książki itp. Bo ten ktoś też wprowadził na rynek produkty, od których nie odprowadził podatku. Prawdopodobnie tego typu imprezy służą niektórym do robienia całkiem niemałych pieniędzy, a ten Olszański dostaje wynagrodzenie za swoją pracę, czyli w tym wypadku za spalenie kopii statutu. Takie okolicznościowe imprezy idealnie nadają się do tego typu szwindli, bo dziś jest sprzedaż, a jutro szukaj wiatru w polu.

Jeśli więc ktoś odważa się na takie działanie, to znaczy, że jest pewny, że nikt mu krzywdy nie zrobi. A kto może być tego pewny? Żydzi, bo to oni, jako kierownicy skarbowości decydują o tym, kogo karać, a kogo – nie. I to właśnie dlatego nigdy w Polsce nie wykryto sprawców największych afer finansowych.

I jaki z tego zdarzenia w Kaliszu wynika wniosek? Ano taki, że Żydzi nieźle zarabiają na polskim tanim, naiwnym patriotyzmie. Jeśli w Kaliszu zarobili od 350 000 do 500 000 zł, to ile zarobili na Marszu Niepodległości?

Ale to wcale nie jest tak, że nie prowadzą „uczciwych” biznesów. W czerwcu tego roku byłem w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Trafiłem tam na mały żydowski sklepik, który sprzedawał różne drobiazgi związane z judaizmem. Były tam różnego rodzaju gadżety, np. kubki z Gwiazdą Dawida, grafiki, obrazy, książki. Ale mnie zainteresowało tylko wino. Zainteresowało, bo nigdy nie piłem wina izraelskiego i innego z tamtych okolic. Kupiłem dwie butelki. Jedno czerwone wytrawne, drugie białe wytrawne. Kosztowały po 50 zł za butelkę. To nie było tanio, bo ja za 20 zł mogę kupić wino chilijskie, całkiem dobre. Czerwone wytrawne miało smak, z którym się jeszcze nie zetknąłem, a białe było podobne do chilijskich białych wytrawnych. Zapłaciłem i dostałem paragon. A więc wszystko zgodnie z przepisami.

A na paragonie taki napis: Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie ul. Twarda 6, 00-950 Warszawa Sklepik Judaica – Beitenu ul. Lubelska 4, 24-120 Kazimierz Dolny www.sklepikjudaica.pl, www.beitenu.pl tel. 692-578-677. Na paragonie wybita kwota zgodnie z zakupem. Wszystko zgodnie z prawem. – Tak sobie pomyśli przeciętny kupujący, ale ja takim nie byłem i wiedziałem swoje.

W blogu „Ustawa” pisałem:

Ustawa z dnia 20 lutego 1997 r. o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej została uchwalona głosami posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Unii Wolności i Unii Pracy.

Art. 3. Autonomia gmin żydowskich w sprawach własnych

1. Gminy żydowskie swobodnie wykonują zasady wyznania mojżeszowego oraz zarządzają swoimi sprawami. – To pojęcie – „swoimi sprawami” – jest bardzo ogólnikowe i nie zostało doprecyzowane w dalszej części tej ustawy. Wszystko można podciągnąć pod te „swoje sprawy”, np. sprzedaż majątku odzyskanego od Skarbu Państwa.

2. Gminy żydowskie rządzą się w swoich sprawach własnym prawem wewnętrznym, określającym w szczególności organizację gmin żydowskich, uchwalanym przez walne zebranie Związku Gmin w porozumieniu z Radą Religijną Związku Gmin. – Skoro Związek Gmin tworzy własne prawo, to jest lokalnym Knesetem, a Rada Religijna – rządem.

Wracając do tego paragonu, to jeśli ktoś sądzi, że od tej sprzedaży zostanie odprowadzony podatek, to bardzo się myli i na dodatek jest bardzo naiwny. Pomijając już to, że o tym kto ma płacić podatki, a kto nie, decydują Żydzi, to żaden urzędnik skarbowy nie odważy się zrobić kontroli, a nawet gdyby się odważył, to spotka się z odmową, bo powołają się oni na ustawę, wedle której gminy żydowskie w swoich sprawach rządzą się własnym prawem wewnętrznym.

Może jakieś 10 lat temu, gdy jeszcze czytałem „Najwyższy Czas”, Korwin-Mikke, który był wtedy jego właścicielem, zareklamował w nim swój nowy kwartalnik „Stańczyk Królewski”. Roczna prenumerata wynosiła 40 zł. Wpłaciłem pieniądze i przysłał mi dwa egzemplarze za pierwszy i drugi kwartał. Egzemplarzy za trzeci i czwarty kwartał nie dostałem. Nie dostałem też zwrotu pieniędzy za nie, ani żadnej informacji, dlaczego ich nie otrzymałem. Jeśli do wszystkich nie mógł wysłać takiej informacji, to mógł poinformować prenumeratorów w „Najwyższym Czasie”, ale tego też nie zrobił. Mówiąc wprost, okradł mnie na 20 zł. 20 zł to nie majątek, ale chodzi o zasady, zwłaszcza że konserwatyści mają takie zasady. Tak przynajmniej on twierdzi. A okazało się, że to zwykły hochsztapler.

I gdybym ja chciał się pobawić w rachowanie, tak jak chłopcy Gowina z Kalisza, to mógłbym policzyć: Najwyższy Czas rozchodził się wtedy w nakładzie około 25 tys. egzemplarzy. Gdyby tylko co 10-ty czytający jego tygodnik zaprenumerował „Stańczyka”, to byłoby to 2500×40=100.000 zł. Z tego wynika, że 50.000 zł miał na czysto. Nie wiem, czy było tego mniej czy więcej, ale to pokazuje pewien mechanizm i mówi też o czymś innym. Korwin-Mikke uzyskał dochód, z którego prawdopodobnie nie rozliczył się z Urzędem Skarbowym. I nie obawiał się, że ktoś na niego doniesie, czy złoży skargę, bo komu chciałoby się dochodzić swoich 20 zł, tak jak w moim przypadku. Drobne kwoty, ale w dużej ilości tworzą konkretne pieniądze. Żydzi o tym wiedzą i to wykorzystują i ich pomysłowość jest w tym zakresie nieograniczona, a jest nieograniczona, bo wiedzą, że za te swoje geszefty nic im nie grozi. Tak to i ja miałbym nieograniczoną pomysłowość.

Sądzę, że na kaliskim happeningu zarobił przede wszystkim Korwin-Mikke, bo jak wcześniej wspomniałem, Olszański i Osadowski przez pewien czas nadawali od niego. Olszański jest dobrym aktorem, Osadowski czaruje swoimi animacjami komputerowymi, ale ani jeden, ani drugi nie odważyłby się na palenie kopii statutu, za cienkie Bolki.

Media Narodowe poświęciły niedawno cykl czterech programów Olszańskiemu, by go zdyskredytować. Ujawnili przy okazji, że zorganizował on, razem z Osadowskim, jakiś spęd patriotyczny na polach Grunwaldu. Zjechało się tam parę tysięcy „kamratów”, którzy musieli zapłacić za parking na jakimś polu i pobierali za to opłaty i nie wydawali paragonów. Sprzedawali jakieś gadżety, też bez paragonu. Na coś takiego mógł się odważyć ktoś, kto wie, że będzie bezkarny, że Urząd Skarbowy go nie ruszy. Będzie, bo za tym wszystkim stał zapewne Korwin-Mikke. Jego, jako Żyda, nikt nie ruszy. Tak zarabiają Żydzi na polskim naiwnym patriotyzmie.

Media Narodowe oszacowały ich zarobek na 300.000 zł. Nieźle jak na jeden dzień. A do kogo należało to pole? Pewnie do gminy. A skoro do gminy, to musiało być zezwolenie na imprezę. Gmina mogła je wydać lub nie. Wydała i nic na tym nie zarobiła. I czyje to jest państwo?

4 thoughts on “Domiar

  1. “dowodów tożsamości obywatela II RP po 200, 300 zł za sztukę”

    Trzeba być naprawdę nienormalnym. Tak że pytanie – na kim oni zarabiają? Jeżeli na takich idiotach, to bardzo dobrze, niech ich do reszt zgnoją, bo ci idioci marnują tylko powietrze.

    Like

    • Przyznam, że sam nie jestem w stanie pojąć takich postaw, a skądś ci ludzie się biorą. A może oni liczą na to, że Olszański stworzy jakąś partię i oni załapią się na jakieś stanowiska.

      Like

  2. Poza kolejką … przejrzałem parę, moim zdaniem odpowiednich tematów ale niestety nie trafiłem na opis życia bolszewików ( Żydów ) w Moskwie po Rewolucji ( no, chyba że o tym czytałem w innym miejscu ). Gdyby jednak tu to dostanę namiary ?

    Like

    • Bolszewicy (Żydzi) w Moskwie po rewolucji żyli pewnie tak, jak bolszewicy (Żydzi) w Warszawie po 1945 roku. Maria Dąbrowska opisała to w swoim dzienniku. W dniu 13.07.1948 pisała:

      Przed teatrem olśnił mnie i zdumiał widok parku samochodowego, czekającego na wszystkie bawiące w teatrze znakomitości, które licząc z bankietem – nie wcześniej chyba jak o drugiej zwolniły biednych szoferów. Było chyba ze sto samochodów, zajmujących z obu stron teatru całą przestrzeń aż do Nowego Światu. Same najpiękniejsze limuzyny, od których bił blask nawet w nocy. Tak co do liczby, jak co do piękności aut nigdy czegoś podobnego za przedwojennej Polski nie widziałam. Trudno o wspanialszą demonstrację naszych nierówności społecznych.

      A co to za towarzystwo, to tak opisała:

      Panie o pospolitych brzydkich twarzach i wymyślnych koafiurach, ubrane w wieczorowe suknie, prawie wyłącznie czarne, i przeważnie źle uszyte.

      Like

Leave a comment