Religia naturalna

W poprzednim blogu „Religia” opis dziejów chrześcijaństwa zakończyłem na reformacji, w wyniku której powstał protestantyzm, a z którego wyłaniały się stopniowo nowe wyznania. Dał on też początek zjawisku zwanemu religią naturalną. Religia naturalna to taka religia, w której Bóg obejmuje sobą cały świat i każda cząstka materii jest cząstką Boga. Stoi więc ona w absolutnej opozycji do religii chrześcijańskiej, w której Bóg jest Stwórcą świata widzialnego i niewidzialnego, duchowego, i jest transcendentny (wymykający się zwykłemu ludzkiemu doświadczeniu) wobec niego, a więc jest niematerialny.

Wydaje mi się, że genezę i rozwój religii naturalnej, dobrze opisuje Henryk Rolicki w swojej książce Zmierzch Izraela (1932):

Reformacja głosiła oderwanie religii od hierarchii Kościoła katolickiego i zerwanie z jego autorytetem w rzeczach wiary. Dając swym wyznawcom prawo samodzielnego czytania i komentowania Pisma Świętego, wprowadziła anarchię w „zakres dogmatów” religijnych.

Zarazem twierdziła, że nie tylko teksty Pisma św., lecz i postępy wiedzy naukowej godzą w prawdy, podawane do wierzenia przez Kościół katolicki. Wyłoniły się stąd dwa kierunki, dwie poniekąd metody teologiczne: jedna stała ściśle na gruncie rozumowym, racjonalistycznym i stwierdzała nieuchronny rozbrat i rozdział między wiarą i wiedzą, i dlatego głosiła, że do zbawienia trzeba jedynie tylko wiary, choćby wbrew rozumowi; drugi kierunek o charakterze mistycznym usiłował sobie wyjaśnić tajemnice wiary, a przynajmniej ugruntować w sobie przekonanie o ich prawdziwości, sięgając do kabały żydowskiej.

Pierwszy – wysoko stawiający postęp nauki, a szczególnie nauk matematyczno-przyrodniczych, opierał się na pewnego rodzaju metodzie scholastycznej i komentowaniu Pisma św., przy czym Stary Testament postawiono na równi z Nowym, drugi w zakresie religijnym zwracał się wprost do źródeł żydowskich Starego Testamentu i kabały.

Całą literaturę hebrajską stanowią Tora, czyli Pięcioksiąg Mojżeszowy oraz komentarze do Tory. Największym z tych komentarzy jest Talmud; obok niego istnieje też tajny, mistyczny wykład Biblii, zwany Kabałą.

Pierwszy znalazł swój wyraz przede wszystkim w Kościele augsburskim, drugi w helweckim i rozlicznych sektach angielskich oraz amerykańskich.

Wtedy przyszedł Spinoza i stworzył swój system panteistyczno-materialistyczny, który łączył poniekąd w sobie dwie metody teologiczne, rozumową i mistyczną, filozoficzną i kabalistyczną. Oparcie poglądu na świat na twierdzeniu, że Bóg i materia to jedno, że Bóg obejmuje sobą cały świat materialny, że każda cząstka materii jest cząstką Boga, było z jednej strony potężnym poparciem badań nad materią, czyli przyrodniczych, z drugiej zaś dawało się pogodzić z naukami kabały. Toteż wiemy, że Spinoza był wielbicielem Zoharu (mistyczny komentarz do Tory, Pieśni nad Pieśniami i Księgi Rut, powstały w XIII wieku – przyp. W.L.) i wierzył nawet w mesjańską rolę Sabbataja Cwi.

Tak pomyślany Bóg był w istocie swej niepoznawalny – a raczej mógł być poznawalny tylko przez poznanie materii, przez badanie przyrody. Co więcej – jako niepoznawalny – nie wymagał żadnych dogmatów, które by musiały się dopiero godzić z teoriami nauki, a więc był nader wygodny. Jako niepoznawalny nie wymagał nadto żadnych uczynków, żadnej etyki.

Filozofia Spinozy dała podkład umysłowy pod ideologię lóż wolnomularskich. Skoro Bóg to materia, to i prawa materii, prawa przyrodnicze są poniekąd Boskimi. Wielki Budowniczy, ten Bóg lóż wolnomularskich już w XVIII w. w ruchu filozoficznym jest ubóstwianą Naturą. Rodzą się stąd pojęcia religii, danej człowiekowi przez przyrodę, tzw. religii naturalnej i etyki wrodzonej, tzw. etyki naturalnej. Oczywiście religia ta i etyka, dana każdemu człowiekowi niejako przyrodniczo, jest niezależna od wszelkich wyznań religijnych, a tym bardziej od narodowości czy rasy. Wiązanie religii i etyki z wyznaniem religijnym to „przesąd”. Stąd walka lóż z „przesądami”.

Przeciwieństwem przesądu jest „oświecenie”. „Oświecenie” – to nie tylko otrząśnięcie się z „przesądów”, lecz także uświadomienie sobie głosu natury, tj. poznanie prawd religii naturalnej i etyki naturalnej, czyli znalezienie „światła”. „Światło” zaś promieniuje z lóż. Uznawanie wartości tego „światła”, to hołd złożony „duchowi czasu”, trwanie przy „przesądach” zwie się „wstecznictwem”.

Etyka naturalna jest aspołeczna, bo człowiek z trudem wyrzeka się czegoś na rzecz zbiorowości. Człowiek ma pewne prawa, które mu dała natura, a szczególnie prawo do tego, żeby mógł żyć i działać jak chce, oraz żeby nikogo nie musiał słuchać i przed nikim się nie poniżać i płaszczyć. Stąd prawo do wolności i równości, uznane za „prawo naturalne”.

Społeczność jednak musi istnieć. Jak to pogodzić z prawami naturalnymi? Trzeba się uciec do fikcji, że ludzie kiedyś w prehistorii zawarli ze sobą umowę zbiorową, w której zrzekli się części swej wolności na rzecz zbiorowości. W ten sposób to ograniczenie wolności jednostki na rzecz instytucji społecznej będzie można uważać za zrzeczenie się dobrowolne. Tak powstała teoria „kontraktu społecznego” Rousseau’a, przypominająca bardzo w swej konstrukcji kontrakt Izraela z Jehową. W niej geneza rewolucyjnej „deklaracji praw człowieka i obywatela”.

Tak pojętym prawom naturalnym, tej „religii naturalnej” i „etyce naturalnej” przeciwstawia się szczególnie Kościół katolicki, opierający się o objawione dogmaty religijne, z góry dane, oraz władze świeckie, opierające się na przekonaniu, że „władza od Boga pochodzi”, a więc niechętne wszelkim pomysłom „kontraktu społecznego”.

Rozszerzenie takiej ideologii musiało doprowadzić do ataków na Kościół katolicki, ukoronowanych dopiero w r. 1870 kasatą państwa papieskiego oraz do rozprawy z królami i książętami, która znalazła swój wyraz w rewolucji francuskiej, a później w ruchach wolnościowych 1848 roku.

Papiestwo wcześnie zareagowało na zamiary wolnomularstwa, bo już w r. 1738 ukazuje się bulla Klemensa XII „In eminenti Apostolatus speculo” (W zwierciadle wybitnego Apostolstwa – przyp. W.L.) potępiająca wolnomularstwo.

Panujący dali się natomiast ogarnąć ruchowi tym bardziej, że organizacje wolnomularskie czyniły ich lub ich krewnych swymi protektorami i rzucały im piaskiem w oczy.

Na czele armii sprzymierzonych, idących na pomoc uwięzionemu Ludwikowi XVI, by stłumić rewolucję we Francji, staje przecież nie kto inny jak ks. Ferdynand Brunświcki, protektor „braci azjatyckich” oraz iluminatów Weishaupta, tj. najskrajniejszych związków rewolucyjnych. Nic dziwnego, że stał bezczynnie niemal nad Renem, gdy w Paryżu Ludwika XVI, a potem królową Habsburżankę wleczono na gilotynę.

Propaganda „religii naturalnej” znajdowała grunt niemal wyłącznie w warstwach wykształconych. W warstwach niższych, szczególnie zaś wśród ludu trafiała na odpór. Trzeba było lud specjalnie wychować.

„Dajcie mi na przeciąg wieku wychowanie publiczne, a zmienię świat” mawiał filozof Leibnitz, wybitny różokrzyżowiec. Ku temu celowi posłużyło wypędzenie jezuitów i kasata zakonu, po czym mogła nastąpić w krajach katolickich sekularyzacja dóbr zakonnych i szkolnictwa. Odtąd na wychowaniu położyło rękę wolnomularstwo.

W XIX w. propaganda lóż masońskich wyszła już spod znaku „Wielkiego Budowniczego” i „religii naturalnej”, a potem tzw. deizmu i poszła po linii zdecydowanego ateizmu.

Równolegle z głoszeniem „religii naturalnej” szło propagowanie „etyki naturalnej”, wspólnej dla wszystkich. Ujawniło się to wszędzie. Na polu rządów i dyplomacji w cynizmie, jakim odznaczała się – nawet na tle innych czasów – dyplomacja XVIII w., na tle stosunków społecznych w obaleniu wszelkiego autorytetu, na tle stosunków między ludźmi w zatracie wszelkiej szlachetności (jakbyśmy dziś powiedzieli dżentelmeństwa), na tle stosunków rodzinnych w tolerowaniu jawnych skandali, na tle stosunków seksualnych w zatracie wszelkiej miary.

xxx

Panteizm – pogląd filozoficzno-religijny, będący odmianą monizmu ontologicznego, odrzucający istnienie Boga osobowego, utożsamiający Boga z przyrodą lub głoszący, że Bóg istnieje w przyrodzie immanentnie.

Deizm – kierunek filozoficzny (także stanowisko światopoglądowe) powstały w okresie oświecenia, uznający Boga za stwórcę i prawodawcę ale odrzucający wiarę w bezpośrednie kierowanie światem przez Boga, wiarę w cuda i objawienie.

xxx

W powieści Jana Potockiego Pamiętnik znaleziony w Saragossie (wyd. Vesper 2007) jest fragment odnoszący się do religii naturalnej. Może warto go przytoczyć, bo Potocki żył w czasach oświecenia, a więc w okresie jej tworzenia. Poniżej ten fragment:

Moglibyście zapytać mnie, po co usiłuję was przekonać, iż religia naturalna prowadzi do tego samego celu, co i religia objawiona, bo przecież skoro jestem chrześcijaninem, powinienem wyznawać tę ostatnią i wierzyć w cuda, które stworzyły jej fundament. Pozwólcie zatem, że naprzód oznaczymy różnicę miedzy religią naturalną i objawioną.

Podług teologa Bóg jest twórcą religii chrześcijańskiej, podług filozofa także, ponieważ wszystko, co dzieje się, pochodzi z woli boskiej, ale teolog wspiera się na cudach, które są wyjątkami w ogólnych prawach natury i tym samym nie przypadają do smaku filozofowi. Ten ostatni, jako badacz natury, skłonny jest mniemać, że Bóg, twórca naszej świętej religii, chciał ją ufundować przy pomocy ludzkich środków, nie wyłamując się z powszechnych praw, rządzących światem duchowym i materialnym.

Tutaj różnica nie jest jeszcze tak znaczna, wszelako badacz natury pragnie wprowadzić jeszcze jedno subtelne rozróżnienie. Powiada on do teologa: Ci, którzy widzieli cuda na własne oczy, mogli im z łatwością uwierzyć. Dla ciebie, urodzonego o osiemnaście wieków później (akcja powieści toczy się w XVIII wieku – przyp. W.L.), wiara jest zasługą, a jeżeli wiara jest zasługą, to twoją wiarę można uważać za jednakowo wypróbowaną zarówno w wypadku, jeżeli cuda te rzeczywiste miały miejsce, jak też wówczas, jeżeli to tylko uświęcona tradycja podała je do twojej wiadomości. Skoro zaś wiarę w obu tych razach można uważać za jednakowo wypróbowaną, zasługa również musi być jednaka.

Tu teolog przechodzi do natarcia i mówi do badacza natury: Tobie zaś kto odkrył prawa natury? Skąd wiesz, czy cuda, zamiast być wyjątkami, nie są raczej objawami nieznanych tobie zjawisk? Nie możesz bowiem powiedzieć, że znasz dokładnie prawa natury, do których odwołujesz się od wyroków religii. Promienie twego wzroku podciągnąłeś pod prawa optyki, jakim więc sposobem, wszędzie się przedzierając i o nic nie uderzając, nagle, spotkawszy zwierciadło, wracają, jak gdyby odbiły się o jakieś ciało sprężyste? Dźwięki również się odbijają, a echo jest ich obrazem; z pewnym przybliżeniem stosują się do nich te same prawa, co do promieni świetlnych, chociaż mają raczej charakter modalny, podczas gdy promienie świetlne zdają się nam ciałami. Ty jednak nie wiesz tego, gdyż w gruncie rzeczy nic nie wiesz.

Badacz natury musi przyznać, że nie wie, wszelako dodaje: Jeżeli ja nie jestem w stanie określić cudu, to ty znów, senior teologu, nie masz prawa odrzucać świadectwa Ojców Kościoła (pisarze starochrześcijańscy z I-VII wieku – przyp. W.L.), którzy przyznają, że nasze dogmaty i tajemnice istniały już w religiach przedchrześcijańskich. Ponieważ więc nie weszły do tych poprzednich religii za pomocą objawienia, musisz zatem zbliżyć się do mego zdania i przyznać, że można było sformułować te same dogmaty bez pomocy cudów. Zresztą – mówi badacz – jeżeli chcesz, abym ci otwarcie powiedział, jaki mam pogląd ma pochodzenie chrześcijaństwa, to proszę, posłuchaj: Świątynie starożytnych były po prostu jatkami, bogowie ich bezwstydnymi rozpustnikami, ale w niektórych zgromadzeniach ludzi pobożnych panowały zasady daleko czystsze i składano ofiary mniej odrażające. Filozofowie oznaczali bóstwo imieniem Theos, nie wymieniając ani Jowisza, ani Saturna. Rzym podbijał naówczas ziemię i przypuszczał ją do swoich bezeceństw. Mistrz boski zjawił się w Palestynie, zaczął nauczać miłości bliźniego, pogardy bogactw, zapomnienia krzywd, poddania się woli Ojca, który jest w niebie. Ludzie prości towarzyszyli mu za życia. Po jego śmierci zeszli się z ludźmi oświeceńszymi i wybrali z obrzędów pogańskich to, co najlepiej przystawało do nowej wiary. Nareszcie Ojcowie Kościoła zabłysnęli z kazalnic wymową bez porównania bardziej przekonywującą od tej, jaką dotąd słyszano z mównic. Takim sposobem, za pomocą środków na pozór ludzkich, chrystianizm utworzył się z tego, co było najczystsze w religiach pogan i żydów.

Tak właśnie spełniają się wyroki Opatrzności. Stwórca światów mógł bez wątpienia ognistymi zgłoskami wypisać swoje święte prawa na gwiaździstym niebie, ale nie uczynił tego. Skrył w starożytnych misteriach obrzędy doskonalszej religii, zupełnie tak, jak w żołędzi ukrywa las, który będzie kiedyś ocieniał naszych potomków. My sami, aczkolwiek nie wiemy o tym, żyjemy przecież wśród przyczyn, nad których skutkami potomność będzie się zdumiewać. Dlatego to nazywamy Boga Opatrznością, w przeciwnym bowiem razie nazywalibyśmy Go tylko Potęgą.

xxxxxxxx

W tym wypadku religia naturalna różni się od objawionej tylko tym, że nie jest objawioną tylko stworzoną, czyli różni się genezą i tylko tym.

W tym momencie mógłby ktoś zapytać, po co takie rozważania, po co takie dzielenie włosa na czworo, po co zajmowanie się zagadnieniami, które z punktu widzenia codzienności są wysoce abstrakcyjne? No, ale skoro w XVIII wieku oświecenie przyniosło rozwój kultury laickiej i niezależnego poglądu na świat, a krytyka religii objawionej wiodła do deizmu, a nawet ateizmu, to wypada przybliżyć sobie ten deizm. Wikipedia tak pisze:

„Z przekonań religijnych Dmowski był deistą i przez całe życie pozostawał obojętny religijnie, jednak na krótko przed śmiercią nawrócił się i postanowił powrócić na łono Kościoła katolickiego. Na łożu śmierci 30 grudnia 1938 odwiedzili go jego przyjaciel bp Stanisław Łukomski, jego kapelan ksiądz Henryk Kulbat, a także ks. prałat Krysiak z Łomży, który udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych.”

A więc ten „patriota”, który wmawiał Polakom, że Polak to katolik, że polską racją stanu jest bycie krajem katolickim, przez całe swoje życie nie był katolikiem tylko deistą.

Powyższa definicja deizmu pochodzi ze Słownika Wyrazów Obcych PWN z 2002 roku. Natomiast ten sam słownik, ale z 1959 roku, podaje bardziej rozbudowaną jego definicję:

„Deizm (od łac. deus bóg) filoz. pogląd, który, uznając Boga za przyczynę świata lub jego pierwszy motor, odrzuca zarazem jego interwencję w bieg zdarzeń i życie ludzkie, a więc m.in. cuda i objawienie. D. rozpowszechniony w filozofii europejskiej XVII-XVIII w. zawierał z reguły negację dogmatów religijnych i uznanie z religii tylko tego, co można rozumowo uzasadnić, nadto zasady tolerancji religijnej, odrzucenie wartości liturgii i organizacji kościelnej, moralność świecką (w Anglii m.in. Toland, Collins, we Francji m.in. Voltaire, Rousseau). D. był w czasach Oświecenia ideologią burżuazji, walczącej z wpływami Kościoła na życie społeczne, wychowanie i naukę.”

Jest różnica? Ci, którzy kiedyś palili książki, dobrze wiedzieli, co czynili. Dziś już nie trzeba palić książek, po prostu usuwa się z internetu niewygodne treści. W tej definicji jest jedna bardzo ważna wskazówka, a mianowicie to, że deizm był w czasach oświecenia ideologią burżuazji, a więc Żydów, bo to oni w większości tworzyli tę burżuazję.

Mamy więc Dmowskiego, który stręczy nam katolicyzm, sam nie będąc katolikiem. Wmawia Polakom, że katolicyzm to polska racja stanu, podczas gdy jest odwrotnie. W sytuacji, gdy państwo polskie znajduje się pomiędzy prawosławnym morzem a protestanckim żywiołem, polską racją stanu byłoby raczej propagowanie deizmu, a już na pewno unikanie określenia „Polak-katolik”. Kim zatem był Dmowski? Skoro deizm był ideologią oświeceniowej burżuazji, czyli Żydów, to wygląda na to, że Dmowski był żydowskim sługusem i realizował ich koncepcję katolickiego państwa polskiego i koncepcję asymilacyjną, która polegała na tym, by z ludności byłej Rusi Kijowskiej robić Polaków. Tak naprawdę to sprowadzała się ona do rozrzedzania polskości. Ta ludność ze wschodu zaakceptowała tylko język polski, a serce dalej pozostawało i pozostaje na Rusi. I kto wie, czy obecnie większość Polaków, to nie są właśnie tacy Polacy.

Rodzi się tyko pytanie – kto był większym szkodnikiem: Piłsudski czy Dmowski? Warto o tych sprawach pamiętać, by zrozumieć, czym była Narodowa Demokracja i kim są ci obecni „narodowcy”, którzy słowami „Polska”, „katolicyzm”, „patriotyzm” wycierają sobie swoje obleśne gęby i drą mordę: Dmowski na Wawel!

Rzygać się chce, jak się na to wszystko patrzy.

Religia

Religia ma duży wpływ, nie tylko na nasze życie osobiste, ale również, a może przede wszystkim, na życie społeczne i na politykę. W naszych realiach dotyczy to religii chrześcijańskiej. Najbardziej brzemienny w skutkach był jej podział na wyznania: katolicyzm, prawosławie, protestantyzm. Skąd on się wziął? Czy był to proces samoistny, czy czyjeś świadome działanie? To pytania, nad którymi warto się zastanowić. Poniższe informacje pochodzą z Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN (Geneza i dzieje, Doktryna) i z Wikipedii.

Chrześcijaństwo to monoteistyczna religia objawiona oparta na nauczaniu Jezusa Chrystusa. Zgodnie z najstarszym Credo (wyznanie wiary) z IV wieku n.e. Jezus jest współistotny z Bogiem judaizmu i nosi tytuł – Pan (Kyrios, Adonai), którego to rzeczownika żydzi i zdecydowana większość chrześcijan używają jako zamiennika imienia własnego samego Stwórcy.

Według wiary chrześcijańskiej Bóg objawiał się ludzkości stopniowo w historii Izraela i Kościoła. Proces ten swą pełnię osiągnął w Jezusie Chrystusie. Wraz z judaizmem, chrześcijanie wyznają, że Bóg jest jeden i że jest Stwórcą świata widzialnego i niewidzialnego, duchowego, i jest transcendentny (wymykający się zwykłemu ludzkiemu doświadczeniu) wobec niego.

Przynajmniej od soboru nicejskiego (325) częścią chrześcijańskiej ortodoksji jest wiara, że Jezus Chrystus jest odwiecznym Synem Bożym, równym co do istoty Bogu Ojcu, a zatem Bóg jest jeden w „istocie”, troisty w „osobach” (hipostazach) jako Bóg Ojciec, Syn Boży (Jezus) i Duch Święty.

Duch Święty – w większości religii chrześcijańskich trzecia osoba Trójcy Świętej, równa Ojcu i Synowi w bóstwie, majestacie, substancji i naturze. Nie jest bytem zrodzonym ani stworzonym. Każda z osób Bożych ma tę samą, jedną boską istotę (naturę) i pozostaje we wzajemnej relacji osobowej na zasadzie pochodzeń: Bóg Ojciec stanowi zasadę pochodzenia dla Syna, a razem z nim (wspólnie – łac. filioque – w tradycji zachodniej; przez Syna – łac. per filium – w tradycji wschodniej) dla Ducha Świętego. Tak więc mamy:

  • katolicyzm – filioque (od Boga pochodzi Syn i Duch Święty)
  • prawosławie – per filium (od Boga pochodzi Syn, a od Syna – Duch Święty)

W III wieku n.e. w łonie chrześcijaństwa, w ramach dyskusji chrystologicznych, pojawiła się nauka arianizmu, głosząca, że Jezus Chrystus, Syn Boży, nie jest równy Ojcu i jest mu podporządkowany. Pogląd ten został przez autorytet apostolski Kościoła odrzucony jako herezja już na soborze w Nicei w 325 roku, co zostało zapisane w symbolu nicejskim (nicejskie wyznanie wiary), a następnie potwierdzone przez sobór konstantynopolitański (381) w Nicejsko-konstantynpolitańskim wyznaniu wiary.

Sobór chalcedoński – najstarsze w starożytności zgromadzenie biskupów chrześcijańskich Cesarstwa Rzymskiego, zwołane przez cesarza Marcjana do Chalcedonu w Bitynii (położona nad Morzem Czarnym w północnej Turcji), trwające od 8 do 31 października 451 roku. Zwołanie soboru było związane ze sporem wokół odpowiedzi na pytanie: kim jest Jezus Chrystus? We wschodnich prowincjach Cesarstwa, w pierwszej połowie V wieku, narastała tendencja, aby uznać Jezusa z Nazaretu za Boga. Biskupi Rzymu bronili natomiast pełnego człowieczeństwa Zbawiciela. Znaleźli się oni w ostrym sporze doktrynalnym z biskupami Aleksandrii, przywódcami stronnictwa opowiadającego się za pełną boskością Jezusa z Nazaretu.

Judaizm – religia monoteistyczna, której podstawą jest wiara w jednego Boga (osobowego, niepodzielnego, będącego bytem niematerialnym, bezcielesnym i wiecznym), będącego nie tylko stwórcą świata, ale także jego stałym „nadzorcą” lub „opiekunem”. Bóg ten zawarł z ludem Izraela wieczyste przymierze, obiecując ochronę i pomoc w zamian za podporządkowanie się jego nakazom.

Judaizm biblijny kształtował się od II tysiąclecia p.n.e., do 70 roku n.e. tj. do czasu zburzenia świątyni jerozolimskiej przez Rzymian. W tym samym roku uległ głębokiej reorientacji, po której obecnie stanowi religię narodową Żydów. Jest też pierwszą religią abrahamową. Z judaizmu biblijnego wywodzi się chrześcijaństwo.

xxx

Geneza i dzieje

Chrześcijaństwo zaczęło się kształtować w początkach naszej ery w gminach żydowskich na obszarze cesarstwa rzymskiego. Według danych literatury wczesnochrześcijańskiej (ewangelia), jego założycielem był Jezus Chrystus, gromadzący wokół siebie uczniów (apostołowie) w Palestynie za panowania cesarza Tyberiusza ok. 30 roku n.e. W połowie I wieku najznaczniejszymi skupiskami chrześcijan były Jerozolima i inne miejscowości palestyńskie oraz Antiochia; już wówczas w chrześcijaństwie występowały różne kierunki: gdy chrześcijanie palestyńscy uważali się wciąż za jedną z sekt żydowskich, głoszących ideę mesjańską i akcentowali swą wierność prawu mojżeszowemu, to organizowane przez Pawła Apostoła gminy w świecie rzymsko-hellenistycznym składały się już w większości z nawróconych „pogan”, odrzucających zwyczaje żydowskie; zburzenie Jerozolimy w 70 roku n.e. i klęska powstań żydowskich przeciw Rzymowi zadały cios pierwszemu z tych kierunków; straciło aktualność oczekiwanie mesjasza, mającego być politycznym przywódcą i wybawicielem „narodu wybranego”, zwyciężyło uniwersalistyczne pojmowanie mesjasza jako wyzwoliciela całej ludzkości.

Chrześcijaństwo, łącząc elementy judaizmu i misteriów hellenistycznych, zaczęło się szerzyć coraz bardziej w środowiskach nieżydowskich, głównie we wschodnich prowincjach cesarstwa rzymskiego, gdzie kryzys ustroju niewolniczego zaznaczał się najsilniej: nowa religia stanowiła tam wyraz protestu i bezsilności mas wobec nienawistnych porządków ekonomiczno-społecznych, na których straży stał cesarski Rzym. Spośród licznych przyczyn zwycięstwa chrześcijaństwa nad konkurencyjnymi religiami uniwersalistycznymi (np. nad mitraizmem, z którego zresztą wiele przyjęto) najważniejsza to – przystępność i humanizm idei cierpiącego Boga-Człowieka, prostego i zwykłego w przeciwieństwie do wyniosłych i pełnych dystansu bogów innych religii, prostota kultu oraz fakt odzwierciedlania przez chrześcijaństwo w najlepszy sposób synkretycznych dążeń epoki; w przeciwieństwie do innych religii chrześcijaństwo nie nosiło tak wyraźnego piętna lokalnego pochodzenia. W pierwotnym chrześcijaństwie występowały liczne sprzeczności m.in. społeczne między główną bazą socjalną nowej religii – biedotą, interpretującą mesjanizm demokratycznie i czasem rewolucyjnie, a warstwami wyższymi nastawionymi lojalistycznie i konformistycznie.

Opozycyjna postawa wyznawców chrześcijaństwa wobec panującego ustroju społecznego wywoływała prześladowania chrześcijan, wybuchające spontanicznie lub z nakazu niektórych cesarzy rzymskich; pretekstem do nich była negacja przez chrześcijaństwo oficjalnej religii rzymskiej oraz kultu cesarzy, co uznawano za nielojalność polityczną.

W miarę rozwoju nowej religii – wzrostu ilości wyznawców oraz terytorialnego (około 180 roku), chrześcijaństwo było już znane na całym obszarze śródziemnomorskim – uległa komplikacji doktryna i jej wykładnia, oraz kult i organizacja gmin. Doktryna precyzowała się coraz bardziej w ogniu walki różnych interpretacji tez wiary, szczególnie w konflikcie z gnostycyzmem.

xxx

Gnostycyzm (z stgr. γνωστικός gnostikos „dotyczący wiedzy, służący poznaniu wiedzy istnienia wszechrzeczy”) – doktryny i ruchy religijne powstające na wschodzie cesarstwa rzymskiego od I w. p.n.e. do II w., gł. w Syrii i Egipcie, dualistyczne, łączące chrześcijaństwo z pogańskimi (grecko-egipskimi) wierzeniami religijnymi. Gnostykami nazywano tych, którzy nie zadowalając się prostą, naiwną wiarą, dążyli do poznania (γνώσις = wiedza), zrozumienia i pogłębienia swojej wiary.

Antytrynitaryzm (gr. anty + łac. trinitas – przeciw Trójcy) – nurt doktrynalny występujący w wielu różnych wyznaniach chrześcijańskich, nieuznający doktryny o Trójcy Świętej i nieuznający boskości Jezusa Chrystusa. Zapoczątkowany został w I wieku n.e. Głównym założeniem antytrynitaryzmu jest wiara w Boga w jednej osobie w postaci, w jakiej ich zdaniem występował u pierwszych chrześcijan, a wcześniej w judaizmie. W tym zakresie występują różnice z wyznawcami dogmatu o Trójcy Świętej.

Arianizm – doktryna teologiczna Ariusza (zm. 336), prezbitera Kościoła w Aleksandrii w Egipcie, odrzucająca dogmat Trójcy Świętej i wpisująca się w nurt antytrynitaryzmu, powstała w kontekście sporów o rozumienie chrześcijańskiego monoteizmu. Ariusz, wykształcony w szkole antiocheńskiej, uznawał pochodzenie Syna od Boga Ojca na zasadzie stworzenia/zrodzenia. Doktryna uznana przez Kościół katolicki za herezję.

xxx

W końcu I wieku została spisana tradycja i przekazy o życiu Jezusa i pierwszych gmin, których część ujęto (ok. 200) w kanon Nowego Testamentu, pozostałe zaś uznano za apokryfy. Rozwijała się też obrzędowość, początkowo skromna, później nawiązująca do liturgii synagogalnej i misteryjnej. Również i w organizacji chrześcijaństwa zachodziły poważne zmiany w ciągu II wieku n.e.: wyemancypowanie z gmin żydowskich diaspory – gminy wczesnochrześcijańskie tworzyły początkowo organizację kierowaną przez wędrownych apostołów, charyzmatyków typu Pawła z Tarsu, a opartą na zasadach wewnętrznego demokratyzmu; na skutek jednak rozwoju gmin i wzrostu zadań administracyjnych dość szybko powstała instytucja lokalnych zarządców (episkopoi – nadzorcy) gmin, biskupów, pochodzących najczęściej z warstw wyższych.

W wyniku konfliktu między lokalną administracją (biskupami) a wędrownymi apostołami zwycięstwo przypadło tym pierwszym. Pociągnęło to za sobą ważkie konsekwencje organizacyjne i doktrynalne zarówno w sensie konieczności dostosowania tez nowej religii do aktualnych porządków społecznych (a więc i stępienia ostrza społecznego pierwotnego chrześcijaństwa), jak i szybkiej unifikacji wierzeń w system i ich zdogmatyzowania. Walnie przyczyniły się do tego także zjazdy biskupów, zrazu lokalne (synody), później coraz to ogólniejsze (sobory). Nastąpiła recepcja pojęcia kapłaństwa, wprowadzono rozróżnienie między klerem a ludem, zaczęła powstawać hierarchia kościelna, a w niej wysunęli się na czoło biskupi wielkich miast – patriarchowie Rzymu, Aleksandrii i Antiochii, od IV wieku także Konstantynopola; szczególny autorytet zdobywali biskupi stołecznego Rzymu.

W ten sposób wczesne chrześcijaństwo organizowało się na przełomie II i III wieku w kościół. Przemiany te, a w szczególności przesuniecie akcentów egalitarystycznych doktryny na płaszczyznę perspektywy pośmiertnych losów ludzi, połączone z nakazem godzenia się z wolą bożą i posłuszeństwo władzy, umożliwiły pogodzenie chrześcijaństwa z państwem. Dla cesarstwa rzymskiego chrześcijaństwo stawało się nawet atrakcyjne ze względu na swój uniwersalizm.

Źródło: Wikipedia.

Edykt tolerancyjny Konstantyna Wielkiego i Licyniusza (313), a w kilkadziesiąt lat później uznanie chrześcijaństwa przez Teodozjusza Wielkiego za religię panującą w cesarstwie rzymskim (380) ułatwiło i przyspieszyło zarówno hierarchizację kościoła, który stał się instytucją państwową, jak i dogmatyzację wierzeń (sobory w Nicei 325 i w Konstantynopolu 381); odstępstwo od chrześcijaństwa oraz herezja stawały się zdradą stanu, dzięki czemu oficjalny kościół mógł na terenie cesarstwa zakończyć zwycięsko spór teologiczny z Ariuszem. Inną formą protestu przeciw wzrostowi bogactwa kościoła i wiązania się go z państwem, jaką stało się na przełomie III i IV wieku ascetyczne pustelnictwo oraz zakony, zdołał kościół opanować i porządkować swej hierarchii. Poza granicami cesarstwa chrześcijaństwo rozszerzało się u schyłku starożytności na Wschodzie (Persja, Armenia, Etiopia) oraz wśród Germanów, którzy jednak w większości przyjmowali je w IV-V wieku w ariańskiej interpretacji.

Na obszarach cesarstwa podział państwa w 395 roku stworzył warunki do rywalizacji o prymat w kościele pomiędzy Rzymem i Konstantynopolem; pozycję zwierzchników chrześcijaństwa zapewnili sobie biskupi rzymscy, od schyłku V wieku zatrzymując wyłącznie dla siebie tytuł papieża, czyli ojca świętego, ale Wschód niełatwo się z tym godził i już na przełomie V i VI wieku następowały w kościele pierwsze, krótkotrwałe jeszcze schizmy; narastanie wzajemnej nieufności, spory doktrynalne i różnice liturgiczne pogłębiały w następnych wiekach rozdźwięk między chrześcijaństwem zachodnim a wschodnim, aż doprowadziły do trwałej już schizmy kościoła wschodniego w 1054 roku (ortodoksyjny, prawosławny kościół).

W Europie Zachodniej rozbicie chrześcijaństwa zostało zażegnane, odkąd za przykładem Franków (kat. od VI wieku) Germanowie porzucili w ciągu VI i VII wieku arianizm; w następnych wiekach chrześcijaństwo wspierane przez państwo Karolingów i odnowione cesarstwo zachodnie rozprzestrzeniło się kolejno na obszar dzisiejszych Niemiec (VIII-IX wiek) i Skandynawii (IX-XI wiek); Słowiańszczyzna uległa w ciągu IX-XI wieku wpływom chrześcijaństwa idącym częściowo z Zachodu (Czechy, Polska), częściowo z Bizancjum (Bułgaria, Ruś); straty poniosło chrześcijaństwo wskutek inwazji islamu w Syrii, Egipcie i całej północnej Afryce (VII wiek), a następnie na Półwyspie Pirenejskim (VIII wiek).

Średniowiecze, zwłaszcza od czasu krucjat, stało się epoką panowania w całej prawie Europie chrześcijańskiego poglądu na świat, co przejawiało się nie tylko w podporządkowaniu kościołowi nauki, twórczości literackiej i artystycznej oraz życia publicznego, lecz także w mentalności powszechnej; w doktrynie chrześcijańskiej szukały sankcji zarówno rozkwitający feudalizm i władza monarsza, jak ludowe ruchy antyfeudalne.

Dopiero kryzys feudalizmu, datujący się od schyłku XIV wieku, spowodował większy ferment w chrześcijaństwie: antykościelna opozycja Wiklefa i Husa stała się zapowiedzią reformacji, która w XVI wieku rozbiła trwale jedność zachodniego chrześcijaństwa, prowadząc do powstania kościołów ewangelickich i kościoła anglikańskiego, przeciwstawiających się nie tylko organizacyjnie, ale przede wszystkim doktrynalnie kościołowi rzymsko-katolickiemu i jego tradycji, będącej dla katolików na równi z Biblią źródłem wiary.

Dla chrześcijaństwa wschodniego stał się ciosem u schyłku średniowiecza podbój cesarstwa bizantyjskiego przez muzułmańskich Turków osmańskich (upadek Konstantynopola 1453); odtąd tylko w Rosji prawosławie utrzymywało się (do 1917) jako religia państwowa i dopiero w XIX wieku stawało się także w wyzwalających się spod tureckiego panowania państw bałkańskich. (Grecja, Rumunia, Serbia, Czarnogóra, Bułgaria). Za to odkrycia geograficzne XV i XVI wieku otworzyły chrześcijaństwu drogę do nowych kontynentów, zwłaszcza do Ameryki; kolonizowana przez Hiszpanów i Portugalczyków Ameryka Południowa stała się katolicka, w Ameryce Północnej od XVIII wieku osiedlali się protestanci angielscy, w Kanadzie także katolicy francuscy.

Postęp reformacji w Europie Zachodniej zahamowała kontrreformacja, jednocześnie jednak uchwały soboru trydenckiego (1545-63) uniemożliwiły porozumienie między katolikami i protestantami, a wojny religijne XVI i XVII wieku przypieczętowały rozbicie wyznaniowe i osłabiły autorytet wszystkich wszystkich kościołów chrześcijańskich. Postępowało przy tym dalsze rozbicie chrześcijaństwa; z protestantyzmu, który podważył prawo kościoła do nieomylnej interpretacji Biblii, wyłaniały się odtąd wciąż nowe wyznania (w XVI wieku anabaptyści, mennonici, antytrynitarze; w XVII wieku remonstranci, baptyści, kwakrzy; w XVIII wieku metodyści), mające tendencję do dalszego dzielenia się na wiele pomniejszych denominacji; w katolicyzmie występowały jeszcze w okresie potrydenckim tendencje do tworzenia kościołów narodowych (gallikanizm), toczyły się walki między jezuitami i jansenistami; opozycja przeciw reformom patriarchy Nikona w rosyjskim kościele prawosławnym doprowadziła do oddzielenia się starowierów i wielu innych sekt, obejmowanych wspólną nazwą raskolników.

W XVIII wieku oświecenie przyniosło rozwój kultury laickiej i niezależnego poglądu na świat; krytyka religii objawionej wiodła do deizmu, a nawet ateizmu; prądy te najsilniej doszły do głosu we Francji, zwłaszcza w latach Wielkiej Rewolucji.

xxx

Doktryna

Współcześnie większość chrześcijan, w tej liczbie główne wyznania chrześcijańskie (katolicki kościół, ortodoksyjny czyli prawosławny kościół, ewangelickie kościoły i wyznania, ewangelicko-augsburski kościół, ewangelicko-reformowany kościół, anglikański kościół), przyjmują zasady ujęte zwięźle w trzech symbolach wiary, w tzw. Credo Apostolskim, w Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskim i w Symbolu Wiary św. Atanazego. W świetle zawartych tam sformułowań chrześcijaństwo jest teizmem uznającym Boga jedynego co do natury, a troistego w osobach (Trójca Święta).

Bóg w pojęciu chrześcijańskim jest bytem osobowym niezmiennym, wiecznym i transcendentnym, całkowicie oddzielonym od świata i przewyższającym go nieskończenie pełnią doskonałości; Bóg jest twórcą całego wszechświata i utrzymuje go w istnieniu i działaniu, nadając biegowi zjawisk w przyrodzie i historii ludzkiej ogólną orientację; chrześcijanin ma wobec Boga stałe poczucie szacunku, pokory i adoracji oraz świadomość całkowitej zależności. Zgodnie z doktryną chrześcijańską, Bóg stwarzając człowieka jako istotę złożoną z ciała i nieśmiertelnej duszy, przeznaczył go do wiecznej szczęśliwości, lecz ten utraci łaskę bożą przez pierworodny grzech; w celu uwolnienia ludzkości od jego skutków nastąpiło wcielenie Syna Bożego, drugiej osoby Trójcy Świętej, który jako Jezus urodzony z Marii-Dziewicy (Matka Boska) – Bóg-Człowiek żył wśród palestyńskich Żydów w pierwszych trzydziestu kilku latach n.e., nauczał i czynił cuda, wreszcie poniósł męczeńską śmierć na krzyżu (stąd krzyż jest symbolem wszystkich chrześcijan), po czym złożony do grobu trzeciego dnia zmartwychwstał i wstąpił do nieba, czyli połączył się z Bogiem-Ojcem.

Przez swoje cierpienie i śmierć Jezus dokonał aktu odkupienia, oddając za ludzi swe życie; ofiara ta, stanowiąc godne Boga wyrównanie zła, uczyniła z człowieka nowe stworzenie i umożliwiła mu zjednoczenie się z Bogiem, czyli zbawienie duszy. Drogę człowieka do zbawienia nakreślił Jezus w swych naukach zapisanych później w czterech ewangeliach, a uczniom swoim zesłał w 50 dni po swoim zmartwychwstaniu Ducha świętego, trzecią osobę Trójcy Świętej, który ich umocnił w wierze i jest obecny w „kościele powszechnym”, czyli społeczności wiernych (pojęcie kościoła w różnych wyznaniach chrześcijańskich jest rozmaicie pojmowane). Jezus zapowiedział powtórne przyjście na ziemię w dniu sądu ostatecznego, kiedy nastąpi wskrzeszenie umarłych i przydzielenie każdemu wiekuistej nagrody lub kary, na którą zasłużył; wybrani wejdą wówczas do Królestwa Bożego, odrzuconych czeka potępienie wieczne.

Eschatologia gra szczególną rolę w doktrynie chrześcijańskiej. Celem życia chrześcijan ma być osiągnięcie zbawienia. Skażona przez grzech pierworodny natura ludzka sprawia, że człowiek wielokrotnie powtarza swój upadek i nie jest w stanie zapewnić sobie samodzielnie zbawienia; do zbawienia potrzebna mu jest łaska boża. Nauka o łasce bożej i drogach jej uzyskania przez wiernych jest jednak przedmiotem sporów doktrynalnych między poszczególnymi odłamami chrześcijaństwa (m.in. odgrywa tu rolę spór o predestynację); akcentuje się głównie konieczność wiary, adoracji Boga, przestrzegania prawa bożego zawartego w dekalogu, a streszczającego się w nakazie miłości Boga i bliźniego, pokornego zgadzania się z wolą bożą; wiąże się z tym interpretacja cierpienia nie tylko jako konsekwencji grzechu, ale też jako narzędzia oczyszczenia i odkupienia. Większość wyznań chrześcijańskich uznaje też konieczność pośrednictwa kościoła między człowiekiem a Bogiem, polegającego głównie na udzielaniu sakramentów, które mają przywrócić człowiekowi łaskę bożą.

xxxxxxxx

To, co zwraca uwagę, to fakt, że judaizm jest niezmienny od początku swego powstania, natomiast chrześcijaństwo, które się z niego wywodzi, bardzo szybko podlega ewolucji, czyli szybko następuje odejście od podstawowych założeń. Trudno się temu dziwić. Jeśli chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu, to znaczy, że to Żydzi są jego twórcami. Jednak nie mogło tak być, by ten Bóg chrześcijański był takim samym Bogiem, jak Bóg żydowski. Musiał być Bogiem dla wszystkich. Zbyt duże byłoby podobieństwo. Stąd konieczność doprecyzowania doktryny chrześcijańskiej, co nastąpiło stosunkowo szybko, bo już w 325 roku.

Mamy więc w judaizmie wiarę w jednego Boga osobowego, niepodzielnego – a w chrześcijaństwie w Boga jednego w istocie i troistego w osobach (Trójca Święta). Judaizm to jeden Bóg i jeden naród, a chrześcijaństwo, to Bóg troisty w osobach i wielonarodowy, czyli uniwersalny. Judaizm: 1=1, chrześcijaństwo: 1=3. Kto ma rację, a kto się myli? Ta troistość stwarza pole do odmiennych interpretacji, a więc również do sporów, czy wręcz kłótni, a nawet nienawiści. A spory te prowadzą do rozłamów, czyli schizm. I tak dochodzi do schizmy wschodniej w 1054 roku, a później do schizmy zachodniej, czyli reformacji w 1517 roku. Kłótnie – tak naprawdę o bzdety. I te bzdety decydują o tym, że narody europejskie stają się sobie wrogie, prowadzą ze sobą wyniszczające wojny religijne. Największa nienawiść panuje pomiędzy wyznawcami tej samej religii, ale różnych wyznań. Nic nie wyzwala takich emocji jak wiara. Brak jedności to słabość i o to właśnie chodziło twórcom wyznań w obrębie chrześcijaństwa, czyli Żydom.

Wszystko zaczęło się od Rzymu, bo tam powstawały pierwsze gminy chrześcijańskie. W cytowanej wyżej WEP można przeczytać takie zdanie: Starania cesarzy o unifikację państwa występowały także w tendencji rozwijania kultu cesarza i Rzymu, który jednak nie mógł rywalizować skutecznie z szerzeniem się kultów wschodnich, wśród których od II wieku coraz większą rolę zaczęło odgrywać pozostające w konflikcie z państwowością rzymską chrześcijaństwo. Ten konflikt polegał na tym, że ustrojem Rzymu było niewolnictwo, a chrześcijaństwo w swoim początkowym stadium było bardziej ruchem rewolucyjnym i społecznym, niż religijnym.

Trudno nie zauważyć, że pomiędzy upadkiem Rzymu a uznaniem chrześcijaństwa za religię w nim panującą, zachodzi pewien związek. W 380 roku staje się ono religią panującą, a podział imperium na część zachodnią i wschodnią, czyli Bizancjum, dokonuje się w 395 roku – początek końca? Później w części zachodniej zaczyna dominować arianizm, a we wschodniej katolicyzm. Jeszcze później to wszystko się odwraca i w części zachodniej zaczyna dominować katolicyzm, a część wschodnia staje się powoli prawosławna. I ten podział ukształtował Europę taką, jaką znamy ją dziś: część zachodnia – katolicka i protestancka, część wschodnia – prawosławna. Tak dają o sobie znać antyczne korzenie Europy. Chrystianizacja Słowian postępuje z dwóch stron: od zachodu i od wschodu. W ten sposób Czechy i Polska stają się katolickie, a Ruś – prawosławna. Po upadku Konstantynopola prawosławie pozostało religią państwową tylko w Rosji i zapewne stąd jej aspiracje do roli przywódczej w całym prawosławiu i do skupiania wokół siebie ziem ruskich. Tak więc na granicy pomiędzy Polską a Rusią doszło do zetknięcia się katolicyzmu z prawosławiem i powstała strefa zgniotu – idealne miejsce do generowania wszelkiego rodzaju konfliktów religijnych i politycznych.

Nic tak nie wyzwala emocji, jak różnice na tle wyznaniowym. Cała historia tego regionu od unii lubelskiej (1569) jest tego dowodem. Unia brzeska z 1596 roku była kontynuacją reformacji, ale w wydaniu wschodnim: podział prawosławia na prawosławie właściwe i prawosławie unickie. I tak naprawdę, to bez tego podziału obecna wojna na Ukrainie prawdopodobnie nie byłaby możliwa. Nienawiść jaką darzą siebie nawzajem obie zwaśnione strony nie byłaby tak wielka, gdyby nie różnice na tle wyznaniowym.

Czy będzie więc dużym nadużyciem stwierdzenie, że religia chrześcijańska i różnice wyznaniowe w jej obrębie są źródłem wszelkiego zła, jakie dzieje się wśród chrześcijańskich społeczności? Ten, kto tego dokonał, dokładnie wiedział, czego chciał. Chciał skłócić wszystkich ze wszystkimi, bo tak łatwiej nimi rządzić, kontrolować ich i w końcu podporządkowywać ich sobie.

Szwajcaria

Szwajcaria kojarzy się przeciętnemu człowiekowi przeważnie z zegarkami i bankami. Być może niektórym jeszcze z referendami. I pewnie na tym ta wiedza kończy się. Natomiast jej historia i rozwój są już raczej mało znane, a już na pewno mało kto wie, że uprzemysłowienie Szwajcarii przebiegało podobnie jak Szwecji. Podobnie jak Szwecja, Szwajcaria stała się państwem neutralnym i to w tym samym czasie – po wojnach napoleońskich. Neutralność Szwajcarii zagwarantował kongres wiedeński, a więc wielcy tego świata. Szwajcaria była częścią Imperium Rzymskiego, czyli części, z której powstała lepiej rozwinięta część Europy – Europa Zachodnia, a Szwecja – nie. Może więc te same siły decydowały, od pewnego momentu, o kierunku rozwoju obu państw, tak różnych pod względem warunków naturalnych, pod względem położenia w Europie, o odmiennej historii i różnych ustrojach państwowych. I to wszystko nie przeszkadzało, by oba państwa, zaczynając mniej więcej w tym samym czasie, osiągnęły podobny stopień rozwoju gospodarczego i społecznego. Jak zwykle wypada zacząć od historii. Wikipedia pisze:

W czasach starożytnych obszary obecnej Szwajcarii były zamieszkane przez Retów i Celtów. Na przełomie II i I wieku p.n.e. w dolinie rzeki Aare osiedliło się celtyckie plemię Helwetów. W 58 roku p.n.e. Helwetia została włączona do Galii. W połowie V wieku południowo-zachodnie terytorium współczesnej Szwajcarii znalazło się pod panowaniem Burgundów, a północno-wschodnie – Alemanów. W latach 534–535 Helwetia została zajęta przez państwo Franków. W IX wieku podzielona pomiędzy Królestwem Burgundii a Niemcami. Od lat 1032–1034 w całości przeszła pod władzę cesarzy. W XI–XIII wieku na obszarze Szwajcarii nastąpił rozwój lokalnych świeckich i duchownych struktur władzy. W drugiej połowie XIII wieku w południowo-zachodniej Szwajcarii panowała dynastia hrabiów sabaudzkich, a na północnym wschodzie Habsburgowie.

Związek Szwajcarski

Początki tworzenia państwa Szwajcarskiego sięgają XIII wieku. W 1291 roku prakantony Uri, Schwyz i Unterwalden zawarły Akt Konfederacji Szwajcarskiej, który przyczynił się do powstania Związku Szwajcarskiego. Akt z 1291 między leśnymi kantonami stanowił sojusz obronny w przypadku agresji zewnętrznej.

Akt Konfederacji Szwajcarskiej (inaczej Karta Federalna z 1291) – sojusz obronny, podpisany 1 sierpnia 1291 przez przedstawicieli trzech kantonów leśnych, który stał się podstawą państwa szwajcarskiego.

W XIII wieku najważniejszym rodem w Szwajcarii stali się Habsburgowie. Rudolf z Habsburga przeniósł wprawdzie siedzibę rodu do Wiednia, ale nadal rozbudowywał swoją władzę na obszarze ziem szwajcarskich. Działania te wywoływały konflikty z wolnymi chłopami zrzeszonymi w kantonach leśnych Uri, Schwyz i Unterwalden. Tuż po śmierci Rudolfa z Habsburga (połowa lipca 1291) trzy kantony postanowiły zawrzeć traktat, do podpisania którego doszło w pierwszym dniu następnego miesiąca.

Pakt nosił charakter obronny. Jego uczestnicy zobowiązywali się do pomocy zbrojnej w razie agresji, a także nietolerowania wójtów oraz urzędników niewybranych spośród miejscowej ludności, czyli narzuconych przez Habsburgów. Zakazano także wzajemnych napadów na siebie i podpaleń. Spory miały rozstrzygać sądy starszych.

Traktat powołujący do życia Konfederację Szwajcarską podpisali: rycerz Werner z Attinghausen (od 1291 dożywotni starosta z Uri), syn rycerza z Uri Arnold de Silingen, Konrad Ablberg, Rudolf Stauflacher, Konrad Hunn, trzech wolnych chłopów z Uri, którzy posiadali duże posiadłości ziemskie, Konrad Erstfeld (wyzwolony chłop i równocześnie nowobogacki) oraz Burkard Schupfer (pierwszy starosta Uri).

Działania, polegające na wewnętrznej konsolidacji terytorialnej i toczenie walk z cesarstwem, miały na celu uniezależnienie od Habsburgów. Te dążenia znalazły swoje odzwierciedlenie w legendach o przysiędze na Rutli, Wilhelmie Tellu i Winkelriedzie. Przez cały XIV wiek Szwajcarzy prowadzili wojny z Habsburgami, zwyciężając w następujących bitwach:

  • 1315 – pod Morgarten
  • 1386 – pod Sempach
  • 1388 – pod Nafels

Skutkiem zwycięstw stało się utrwalenie niezależności politycznej Szwajcarów. W latach 1332–1353 do Związku Szwajcarskiego przystąpiły następujące kantony: Berno, Glarus, Lucerna, Zug, Zurych. W 1499 Związek Szwajcarski został uznany przez cesarstwo. W latach 1501–1513 związek został poszerzony o kantony: Appenzell, Bazylea, Gryzonia (jako sprzymierzeniec), Szafuza. W latach 1500–1515 na skutek udziału w wojnach włoskich do Związku Szwajcarskiego przyłączone zostały m.in.: Locarno, Lugano, Valtellina nad Adygą (do 1797 roku). Ekspansja terytorialna Szwajcarii została zakończona w roku 1515 wskutek przegranej bitwy pod Marignano, w której zwyciężyła koalicja Republiki Weneckiej i Francji.

Reformacja

W XVI wieku Szwajcaria stała się jednym z centrów reformacji. Uldrich Zwingli i Jan Kalwin prowadzili swoją działalność w miastach, będących siedzibą władz lokalnych. Wojny religijne doprowadziły w 1531 roku do podziału wyznaniowego Szwajcarii. W 1648 roku niepodległość Szwajcarii została potwierdzona przez pokój westfalski. W drugiej połowie XVII wieku Szwajcaria przygarnęła hugenockich uciekinierów z Francji, wskutek czego odnotowała wzrost gospodarczy, bowiem Hugenoci trudnili się przeważnie rzemiosłem.

Rewolucja francuska

Brak scentralizowanej władzy wywołał w XVIII wieku kryzys polityczny i społeczny. Władzę sprawowali bogaci mieszczanie i szlachta, co stało się główną przyczyną buntów reszty społeczeństwa. Pod wpływem nastrojów w sąsiedniej Francji w Szwajcarii dochodziło do powstania zrzeszeń o poglądach rewolucyjnych. W 1798 roku działacze liberalno-lewicowi w porozumieniu z rządem francuskim doprowadzili do wybuchu powstania w Vaud. Na skutek działań zbrojnych tzw. Stara Konfederacja Szwajcarska została zastąpiona nowym państwem o nazwie Republika Helwecka. Kryzys wewnętrzny ułatwił Francuzom interwencję w sprawy Szwajcarii. Napoleon Bonaparte narzucił jej nową konstytucję zwaną Aktem Mediacyjnym, która uzależniała Szwajcarów od Francji i wymusiła na nich udział w wojnach napoleońskich po stronie Napoleona. Niekorzystna dla Szwajcarii sytuacja polityczna spowodowała nasilenie w społeczeństwie nastrojów antyfrancuskich.

Neutralność

18 listopada 1813 roku rząd Szwajcarii ogłosił neutralność. 20 maja 1815 roku kongres wiedeński został jej gwarantem. W 1817 roku Szwajcaria przystąpiła do Świętego Przymierza, co spowodowało umocnienie się strony konserwatywnej. Spory pomiędzy katolikami a protestantami z jednej strony oraz pomiędzy liberałami a klerykałami z drugiej przyczyniły się do wybuchu wojny domowej 1847 roku, w której zwyciężyła strona radykalna. W 1848 roku została przyjęta nowa demokratyczna konstytucja, na mocy której związek państw stał się państwem związkowym (od 1874 roku republika federacyjna) ze stolicą w Bernie.

Na przełomie XIX i XX wieku w Szwajcarii nastąpił prężny rozwój gospodarki. W strukturze przemysłu dominowały drobne przedsiębiorstwa. Rozwinęła się bankowość, turystyka zagraniczna, podniosła się stopa życiowa mieszkańców. Ponieważ Szwajcaria miała status państwa neutralnego, została dogodnym miejscem dla emigrantów politycznych (m.in. polscy wychodźcy popowstaniowi, polscy emigranci-socjaliści) oraz miejscem schronienia dla rewolucjonistów rosyjskich. Uczelnie szwajcarskie przyciągały młodzież polską z trzech zaborów. W końcu XIX wieku Szwajcaria zaczęła tworzyć swój system obronny, Redutę Centralną.

xxxxxxxx

Pisze Wikipedia, że z powodu neutralności Szwajcarii, stała się ona dogodnym miejscem dla emigrantów politycznych i rewolucjonistów rosyjskich. Ale przynajmniej w przypadku rewolucjonistów rosyjskich bliżej było do neutralnej Szwecji. Chyba raczej decydowała bliskość banków i centralne położenie w Europie. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1968) pisze:

Jako kraj swobód demokratycznych Szwajcaria stała się w XIX wieku ośrodkiem konspiracji, schronieniem politycznych emigrantów, centrum rewolucjonistów europejskich. Spośród wychodźców różnej narodowości znaczny procent stanowili Polacy, których pierwsza fala napłynęła do Szwajcarii po upadku powstania listopadowego; część z nich, pod wpływem działającego m.in. w Szwajcarii G. Mazziniego, założyła w 1834 roku w Bernie organizację Młoda Polska. Po 1863 roku Szwajcaria stała się centrum rosyjskiej emigracji (tzw. młoda emigracja), międzynarodowego ruchu anarchistycznego (Międzynarodowy Alians Demokracji Socjalistycznej) oraz jednym z ośrodków I Międzynarodówki. W 1863 roku powstał a Genewie Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża.

U schyłku lat 70-tych XIX wieku i po 1880 do Szwajcarii napłynęła nowa fala uchodźców politycznych, przedstawicieli krajowej młodzieży socjalistycznej, m.in. L. Waryński, S. Mendelson. M. Jankowska-Mendelson, K. Dłuski, ze starszego pokolenia B. Limanowski; skupili się oni wokół założonego w 1879 roku w Genewie miesięcznika „Równość”. Po 1878 roku, w związku z wydaniem w Niemczech ustaw przeciwko socjalistom, do Zurychu przeniosło się kierownictwo niemieckiej socjaldemokracji. Szwajcaria stała się też wówczas głównym ośrodkiem rosyjskiej postępowej emigracji; 1895-1917 przebywał tu kilkakrotnie W.I. Lenin; od 1903 ukazywała się w Genewie redagowana przez niego „Iskra”; tu miały m.in. miejsce kongresy II Międzynarodówki.

Specyficzny rozwój przemysłu szwajcarskiego (m.in. przewaga drobnych przedsiębiorstw) zdecydował, iż szwajcarski ruch robotniczy pozostawał w tyle za innymi krajami Europy Zachodniej.

xxxxxxxx

No właśnie! Specyficzny rozwój przemysłu szwajcarskiego. Na czym polegała ta specyfika? O tym pisze Rondo Cameron w swojej książce Historia gospodarcza świata (1996):

W Szwajcarii w pierwszej połowie XIX wieku lub nawet wcześniej występowały już pewne istotne czynniki – zwłaszcza wysoki odsetek osób umiejących czytać i pisać – które odegrały istotną rolę w szybkim uprzemysłowieniu po 1850 roku, ale struktura gospodarcza kraju była głównie strukturą przedprzemysłową. W 1850 roku podstawowym zajęciem ponad 57% ludności zawodowo czynnej było rolnictwo, tylko mniej niż 4% pracowało w fabrykach. Ogromna większość robotników przemysłowych pracowała w domu lub w małych warsztatach, gdzie nie było żadnych maszyn. Szwajcaria właściwie nie weszła jeszcze w epokę kolei – łączna długość pierwszych linii nie sięgała 30 km. I co najważniejsze – kraj nie miał niezbędnej dla rozwoju gospodarczego struktury instytucjonalnej. Przed 1850 rokiem nie było w Szwajcarii ani jednolitych ceł (w przeciwieństwie do Niemiec, które miały Zollverein, nie mając centralnego rządu), ani efektywnej unii walutowej, ani scentralizowanego systemu pocztowego, ani jednolitych wag i miar.

Będąc krajem o niewielkim obszarze i niezbyt licznej ludności, Szwajcaria nie miała też większych konwencjonalnych bogactw naturalnych – poza energią wód i drewnem. Praktycznie biorąc nie miała węgla. 25% terytorium stanowią góry – tereny nie dajce się uprawiać i w istocie nie nadające się do zamieszkania. Mimo tych przeszkód Szwajcarzy osiągnęli na początku XX wieku stopę życiową jedną z najwyższych w Europie, a w ostatniej ćwiartce XX wieku, najwyższą na świecie. Jak tego dokonali?

Liczba ludności wzrosła z niespełna 2 mln w pierwszych latach XIX wieku do prawie 4 mln w roku 1914. Średnia stopa przyrostu była więc nieco niższa od brytyjskiej, belgijskiej i niemieckiej, ale znacznie wyższa od francuskiej. Gęstość zaludnienia była niższa niż w każdym z tych czterech krajów, ale w dużej mierze tłumaczy to ukształtowanie terenu. Ze względu na niedobór ziemi uprawnej Szwajcarzy od dawna łączyli rękodzieło domowe z gospodarką rolną i mleczarstwem. Wykorzystywali przy tym głównie surowce importowane, a pod koniec XIX wieku importowali także żywność. Tak więc Szwajcaria, podobnie ja Belgia i w większym nawet stopniu niż Wielka Brytania, uzależniona była od rynków międzynarodowych.

Jej sukcesy na tych rynkach były rezultatem niezwykłego – a może wręcz wyjątkowego – połączenia zaawansowanej techniki z gałęziami przemysłu o dużych nakładach pracy. Dzięki temu połączeniu powstawały produkty wysokiej jakości, drogie o wysokim stopniu wartości dodanej – na przykład tradycyjne szwajcarskie zegarki i zegary, wymyślne tekstylia, precyzyjne wyspecjalizowane maszyny, wyborne sery i wyroby czekoladowe. Warto podkreślić, że gałęzie o dużych nakładach pracy były przede wszystkim gałęziami wymagającymi dużego nakładu pracy wykwalifikowanej. Jeśli wydaje się to paradoksalne, to rozwiązaniem tego paradoksu był wysoki w większości kantonów odsetek ludzi umiejących pisać i czytać (występujący z powodów nie związanych z ekonomią) i istniejący w kraju rozbudowany system przyuczania do rzemiosła. Dzięki temu kraj rozporządzał wykwalifikowanymi, łatwo się przystosowującymi do zmiany warunków robotnikami, gotowymi pracować za względnie niskie wynagrodzenie. Do tego należy dodać działalność, cieszącego się uzasadnioną sławą, założonego w 1851 roku Szwajcarskiego Instytutu Techniki, dostarczającego wyszkolonych pracowników umysłowych i znajdującego pomysłowe rozwiązania trudnych problemów technicznych występujących pod koniec XIX wieku.

Szwajcaria miała w XVIII wieku duży przemysł bawełniany – największy po angielskim – ale jego podstawą byłą praca ręczna wykonywana obok innego zajęcia. W ostatnim dziesięcioleciu XVIII wieku konkurencja bardziej zaawansowanego przemysłu brytyjskiego doprowadziła do całkowitego upadku szwajcarskiego przędzalnictwa bawełny. Po wzlotach i upadkach w okresie napoleońskim i tuż po nim szwajcarski przemysł bawełniany odżył i nawet zaczął prosperować. Miał dość niezwykły zestaw technik: zmechanizowane przędzalnie (wykorzystujące na ogól nie parę, lecz energię wód) z tanią siłą roboczą w postaci kobiet i dzieci oraz rękodzielnicze tkactwo. Ręczni tkacze byli w Szwajcarii jeszcze długo po całkowitym zniknięciu ze sceny ich brytyjskich odpowiedników. Było to możliwe, gdyż szwajcarscy tkacze skupili się na produkcji tkanin wysokiej jakości – także haftowanych – i ponieważ udoskonalano ręczne krosna, wprowadzając do nich elementy wynalezionej na początku stulecia dla przemysłu jedwabniczego maszyny Jacquarda. W końcu nastąpiła też mechanizacja tkactwa, ale nadal specjalizowało się ono w tkaninach wysokiej jakości. W 1900 roku ręczne krosna były już rzadkością.

W sumie przez cały wiek XIX w szwajcarskim eksporcie dominowały tekstylia i wyroby z nimi związane. Ich wartość w cenach bieżących wzrosła z około 150mln franków w latach trzydziestych XIX wieku do ponad 600 mln franków w 1912-1913. Jednak udział tekstyliów w całości szwajcarskiego eksportu spadł w tym czasie z około trzech czwartych do nieco poniżej połowy.

Kosztem tekstyliów wzrósł udział w eksporcie produktów zarówno niektórych gałęzi tradycyjnych, jak i gałęzi nowych, powstałych w toku procesu uprzemysłowienia. W przeddzień pierwszej wojny światowej były to (w kolejności odpowiadającej ich znaczeniu): maszyny i wyspecjalizowane wyroby metalowe, żywność i napoje, zegary i zegarki, chemikalia i medykamenty. Nie mając złóż ani węgla, ani rud żelaza, Szwajcaria rozsądnie nie podejmowała prób rozwijania hutnictwa żelaza (niewielkie huty wytapiające surówkę na węglu drzewnym w górach Jury zniknęły w pierwszej połowie XIX wieku), ale opierając się na imporcie surowców, rozwinęła liczący się przemysł przetwarzania metali. Rozpoczął on działalność w latach dwudziestych XIX wieku od produkcji maszyn dla przędzalń bawełny. Zważywszy na rolę energii spadku wód w gospodarce kraju, nie powinno dziwić, że rozszerzając swą działalność, objął nią produkcję kół wodnych, turbin, trybów, pomp, zaworów i mnóstwa innych specjalistycznych wyrobów o wysokiej wartości dodanej. U zarania wieku elektryczności przemysł ten szybko zabrał się za produkcję maszyn elektrycznych. W istocie szwajcarscy inżynierowie wnieśli do tego nowego przemysłu wiele ważnych wynalazków, zwłaszcza w dziedzinie elektrowni wodnych. Żywym świadectwem rozwoju tej gałęzi jest spadek zużycia węgla per capita po roku 1900, związany głównie z elektryfikacją kolei.

W latach 1859-1860, po odkryciu sztucznych barwników, dwie małe firmy rozpoczęły ich produkcję w Bazylei, by zaopatrywać miejscowe fabryki wstążek. Potem dołączyły do nich dwie inne firmy. Charakterystyczne, że choć wszystkie cztery rozpoczęły od zaopatrywania miejscowego przemysłu, wkrótce przekonały się, że nie mogą konkurować z firmami niemieckimi w dostawach standardowych masowych barwników i w rezultacie zaczęły się specjalizować w wyrobach bardziej wyszukanych i droższych, w których produkcji wkrótce zdobyły światowy monopol. Przed końcem XIX wieku sprzedawały już ponad 90% produkcji poza Szwajcarią. Opracowały też dzięki własnym badaniom, najrozmaitsze specyfiki farmaceutyczne. Na początku XX wieku na przemysł ten, zatrudniający mniej niż 10 000 robotników, przypadało 5% całego szwajcarskiego eksportu. Wartość eksportu wyrobów tej gałęzi w przeliczeniu na jednego pracownika przekraczała 7500 franków i była dwukrotnie wyższa niż w przemyśle zegarmistrzowskim i czterokrotnie wyższa niż w przemyśle włókienniczym. W skali światowej przemysł ten zajmował drugie miejsce po niemieckim i choć produkował tylko jedną piątą tego, co ten ostatni, równało się to produkcji całej reszty świata.

Powstanie kolei chyba nie przekształciło żadnego innego kraju Europy tak radykalnie, jak Szwajcarii, ale – paradoksalnie – w żadnym innym kraju koleje nie przynosiły tak małych zysków. Inwestorzy szwajcarscy najwyraźniej przewidzieli przynajmniej to drugie zjawisko, bo bardzo niechętnie lokowali swoje pieniądze w kolejach szwajcarskich, woląc od nich amerykańskie, a swe własne pozostawiając głównie kapitalistom zagranicznym (zwłaszcza Francuzom). Budowa kolei rozpoczęła się na serio w latach pięćdziesiątych XIX wieku. W 1882 roku zakończono budowę pierwszego alpejskiego tunelu – tunelu św. Gotharda. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku większość szwajcarskich linii kolejowych znalazła się, w wyniku wysokich kosztów budowy i eksploatacji oraz małego natężenia ruchu, na skraju bankructwa. W 1898 roku rząd szwajcarski odkupił koleje od ich (głównie zagranicznych) właścicieli za ułamek ich rzeczywistej wartości. Wkrótce potem rozpoczął ich elektryfikację.

Tendencje, jakie pojawiły się w drugiej połowie XIX wieku, trwały również w wieku XX: względny spadek znaczenia rolnictwa, wzrost roli przemysłu i (nawet w jeszcze większym stopniu) usług, stała zależność od popytu międzynarodowego, zwłaszcza (od lat siedemdziesiątych XIX wieku) popytu na usługi turystyczne i na (od pierwszej wojny światowej) usługi finansowe. W latach sześćdziesiątych wieku XX około 40% dochodów z eksportu przypadało na maszyny i produkty metalurgii, 20% na chemikalia i medykamenty, 15% na zegary i zegarki, 12% na tekstylia i 5% na żywność i napoje.

xxxxxxxx

Pomiędzy warunkami i rozwojem Szwecji a Szwajcarii występują pewne różnice;

  • Szwajcaria to ośrodek finansowy i miejsce pobytu uchodźców politycznych, Szwecja – nie,
  • Szwecja ma dostęp do morzą, Szwajcaria – nie,
  • Szwecja leży na uboczu Europy, Szwajcaria – w centrum,
  • Szwajcaria była częścią Imperium Rzymskiego, Szwecja – nie,
  • Szwajcaria to państwo związkowe, związek różnych kantonów; Szwecja to monarchia.

Te różnice nie przeszkadzały jednak w tym, by od pewnego momentu rozwój obu państw przebiegał niemal identycznie:

  • w obu państwach postawiono na powszechną edukację,
  • w obu państwach ludność początkowo rolnicza zajmowała się także rzemiosłem, jak w Szwajcarii, lub łączyła pracę na roli z pracą w niewielkich fabrykach zlokalizowanych na terenach wiejskich – jak w Szwecji,
  • w obu państwach produkcja przemysłowa była nastawiona na produkty niszowe, wymagające specjalistycznej wiedzy i o wysokiej wartości dodanej,
  • w obu państwach produkcja była całkowicie uzależniona od eksportu.

I tu dochodzimy do istoty problemu. W cytowanym powyżej fragmencie autor nie wspomina o tym, by Szwajcarzy stworzyli własną sieć handlową, podobnie jak nie wspomniał o tym, opisując przypadek Szwecji. A więc oba państwa korzystały z istniejącej już sieci handlowej, czyli żydowskiej. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że cały handel światowy jest w rękach Żydów. O tym bardzo boleśnie przekonał się swego czasu Henry Ford, który początkowo próbował z nimi walczyć. W związku z tym oni przestali przyjmować samochody Forda do swoich salonów. I Ford musiał posypać głowę popiołem, przeprosił Żydów i samochody wróciły do salonów. Konkluzja jest więc taka, że ten kto ma handel, ten rządzi produkcją. Ani Szwajcaria, ani Szwecja nie byłyby tym, czym są, gdyby Żydzi nie udostępnili im swojej sieci handlowej. Z tym oczywiście nie było problemów, bo oba państwa są protestanckie, a Żydzi faworyzują wszystkie państwa protestanckie, szczególnie kosztem katolickich. A już szczególnie kalwińską Szwajcarię, bo kalwinizm jest najbliższy judaizmowi. Może dlatego właśnie uczynili Szwajcarię siedzibą wielu banków, a zwłaszcza tego najważniejszego, banku wszystkich banków, czyli Banku Rozrachunków Międzynarodowych.

Willem Middelkoop w książce Wielki Reset; Walki ze złotem i koniec systemu finansowego (2016) pisze:

Prezesów Europejskiego Banku Centralnego i Systemu Rezerwy Federalnej nadal mogą rozliczać parlamentarzyści i kongresmeni, ale nie ma żadnej formy demokratycznej kontroli nad procesem decyzyjnym w Banku Rozrachunków Międzynarodowych. Posiedzenia utrzymuje się w tajemnicy przed światem zewnętrznym. Nawet ministrowie finansów muszą się domyślać, jakie decyzje podejmują bankowcy zbierający się w Bazylei. Ci sami bankierzy, którzy doprowadzili nasz światowy system finansowy na skraj rozpadu, decydują – poza sceną i nie odpowiadając przed nikim – o reformach systemu bankowego koniecznych do tego, aby nie dopuścić do kolejnego kryzysu kredytowego. Wygląda na to, że mało się zmieniło od bankructwa banku Lehman Brothers.

Dyrektorzy Banku Rozrachunków Międzynarodowych do tej pory mają status dyplomatów i nie można przeciwko nim prowadzić postępowań karnych nawet po zakończeniu ich urzędowania. W dowolnym momencie mogą się ponadto przenieść z rodzinami do neutralnej Szwajcarii.

xxxxxxxx

W końcowej części cytatu Rondo Cameron pisze o tym, że koleje radykalnie przekształciły Szwajcarię, ale że były one deficytowe ze względu na duże koszty budowy i mały ruch, to znalazły się na skraju bankructwa. W związku z tym rząd szwajcarski odkupił w 1898 roku koleje od zagranicznych właścicieli, głównie francuskich, za ułamek ich rzeczywistej wartości. Innymi słowy napisał, że zagraniczne korporacje sprzedały rządowi szwajcarskiemu swoje udziały w kolejach za ułamek ich rzeczywistej wartości. A więc dokładnie odwrotnie niż w Polsce, gdzie rząd sprzedawał przedsiębiorstwa państwowe za ułamek ich rzeczywistej wartości zagranicznym korporacjom. Co ciekawe te zagraniczne korporacje sprzedały swoje udziały w momencie, gdy rósł popyt na usługi turystyczne w Szwajcarii, a więc również na usługi kolei.

Tak więc francuski kapitał sfinansował rządowi szwajcarskiemu budowę linii kolejowych. Ale czy stracił? Nie! W tym czasie ten sam francuski kapitał inwestował w budowę kolei w Rosji i w Królestwie Polskim. W tym wypadku zapewne nie był tak hojny, jak w przypadku Szwajcarii. Mówiąc wprost, biedne państwa Europy wschodniej sfinansowały budowę kolei i tunelów w Szwajcarii. Warto o tym pamiętać, gdy dziś ogląda się, chociażby w internecie, te eleganckie, czyściutkie szwajcarskie pociągi, mknące wśród nieskażonej przyrody, wypełnione turystami podziwiającymi alpejskie krajobrazy.

A czy Polska mogłaby tak się rozwijać, jak Szwecja czy Szwajcaria? Istniał w PRL-u Instytut Sadownictwa w Skierniewicach, w którym profesor Pieniążek dopracował się wielu odmian jabłek i niskopiennych roślin owocowych. Nic więc nie stało na przeszkodzie, by zamiast wysyłać na wschód surowy produkt, zacząć produkować soki owocowe i dosłownie zalać nimi świat. To w naturalny sposób wymusiło by rozwój przemysłu przetwórczego, a więc również wszelkiego rodzaju maszyn i urządzeń niezbędnych do produkcji soków, rozwój niektórych dziedzin przemysłu chemicznego, a w końcu również sprzedaż specjalistycznych maszyn wykorzystywanych w przemyśle przetwórczym. A takich niszowych branż w polskim rolnictwie znalazło by się wiele. Do tego, by tak się stało niezbędne byłyby następujące warunki:

  • dostęp do kapitału (bez niego ani Szwecja, ani Szwajcaria nie stworzyłyby swojego przemysłu)
  • dostęp do rynków zbytu
  • stabilność granic
  • stabilność polityczna
  • dojrzałe, ukształtowane i wykształcone społeczeństwo, będące wynikiem niezmiennej polityki gospodarczej, niezmienności granic i braku przesiedleń

W Polsce nie brakowało i nie brakuje ludzi, którzy byliby w stanie stworzyć te nisze, o których wspomniałem. Niestety rola, jaką Polsce wyznaczyli Żydzi, jest zupełnie inna od tej, którą wyznaczyli Szwecji czy Szwajcarii.

Szwecja

Kraje skandynawskie to, w sensie ustrojowym i gospodarczym, pewien ewenement w skali świata. Jak to się stało, że osiągnęły tak wysoki stopień rozwoju gospodarczego i socjalnego. Jeszcze w połowie XIX wieku panowała tam bieda i, choć to może zabrzmi dziwnie, przeludnienie, które złagodziła emigracja do Ameryki. Warto, jak sądzę, przyjrzeć się bliżej tym krajom, a właściwie Szwecji, która dominowała na tym terenie.

Wypada zacząć od ogólnego zarysu historycznego. Wikipedia m.in. pisze:

Szwecja początkowo podzielona była na wiele luźno powiązanych ze sobą obszarów, zwykle ze wspólnym władcą, ale różnymi prawami dzielnicowymi. W okresie średniowiecza kraj został zjednoczony i schrystianizowany, pojawiła się administracja centralna. Od 1397 aż do 1. połowy XVI wieku Szwecja wchodziła w skład unii kalmarskiej, często jednak rządzona była przez własnego króla lub namiestnika. Na XVII wiek przypada okres mocarstwowości szwedzkiej i jej największego zasięgu terytorialnego. Większość jednak zdobytych obszarów została utracona w XVIII wieku. Finlandia oraz Pomorze odpadły od Szwecji na pocz. XIX wieku. W 1814 Szwecja zawarła unię personalną z Norwegią, rozwiązaną w 1905. Od 1814 Szwecja nie prowadziła żadnej wojny, zachowując konsekwentnie neutralność w toczących się wokół niej konfliktach.

W XI i XII wieku Szwecja powoli stawała się zjednoczonym chrześcijańskim królestwem, do którego później należała również Finlandia. Nawrócenie z wierzeń nordyckich na chrześcijaństwo było skomplikowane i stopniowe, a czasami nawet pełne przemocy, czego przykładem może być spalenie świątyni w Uppsali. Najwcześniejszy religijny wpływ na ten region miała Anglia z powodu kontaktów Skandynawów i Sasów w Danelagh oraz irlandzcy misjonarze. Niemieckie wpływy były początkowo mniej widoczne, pomimo prób misjonarskich św. Oskara, jednak stopniowo stały się dominujące na tym obszarze, zwłaszcza po inwazji Normanów na Anglię w 1066 roku. Mimo zażyłych relacji z ruską szlachtą, nie ma dowodów na wpływy kościoła prawosławnego, prawdopodobnie z powodu bariery językowej.

W XII wieku w Szwecji nadal trwał proces jednoczenia państwa i walki dwóch dynastii – Erykidów i Swerkerydów, które zakończyły się, gdy trzecia dynastia połączyła się z Erykidami i razem zapoczątkowali dynastię Folklungów. W ten sposób po stuleciu wojen domowych wyłoniła się nowa rodzina królewska, która wzmocniła władzę monarchy odbierając ją szlachcie w zamian za przywileje takie, jak zwolnienie z podatków w zamian za służbę wojskową. Dynastia Folklungów stopniowo przekształciła Szwecję w silne państwo, a król Magnus Eriksson rządził również Norwegią i Skanią. Po epidemii czarnej śmierci unia personalna była znacznie osłabiona, a Skania została przejęta przez Duńczyków. W Szwecji nie wykształcił się system feudalny, a chłopi szwedzcy nigdy nie byli traktowani jak poddaństwo.

Po epidemii czarnej śmierci i długoletnich walkach o władzę, duńska królowa Małgorzata I zjednoczyła Szwecję, Danię i Norwegię w unii kalmarskiej 20 lipca 1397 roku, za zgodą szwedzkiej szlachty. Rosnące napięcie pomiędzy zjednoczonymi krajami stopniowo doprowadziło do otwartego konfliktu pomiędzy Szwecją i Danią w XV wieku.

W XVI wieku Gustaw I Waza walczył o niepodległość Szwecji poprzez odrzucenie możliwości odnowienia unii kalmarskiej. Równocześnie zerwał kontakty z papiestwem i wprowadził do Szwecji luteranizm.

W 1538 i 1558 przeprowadzone zostały reformy podatkowe, skomplikowane podatki nałożone na niezależnych rolników zostały uproszczone i ustandaryzowane w całym regionie; ocena należności podatkowych była zależna od możliwości zapłaty. Wzrosły królewskie wpływy z podatków, ale przede wszystkim nowy system był postrzegany jako bardziej sprawiedliwy i dopuszczalny. Wojna z Lubeką w 1535 roku spowodowała wydalenie kupców hanzeatyckich, którzy wcześniej mieli monopol na handel międzynarodowy. Szwedzka gospodarka szybko rosła, a w 1544 roku Gustaw kontrolował 60% ziem uprawnych w kraju. Szwecja posiadała jedną z najnowocześniejszych armii w Europie, wspieraną przez wyrafinowany system podatkowy i urzędy państwowe. Gustaw ogłosił się założycielem dynastii Wazów, która miała dziedziczyć szwedzki tron. Rządzili oni Szwecją w latach 1523–1654 i Rzecząpospolitą w latach 1587–1668 (w latach 1592–1599 istniała unia polsko-szwedzka pod rządami Zygmunta III Wazy).

Od 1561, kiedy włączyła do swojego terytorium całą Estonię, a zwłaszcza w XVII wieku, od panowania Gustawa II Adolfa (1611–1632), do Karola X Gustawa (1654–1660), Szwecja toczyła walka o dominację w rejonie Morza Bałtyckiego (dominium Maris Baltici). Chcąc uczynić z Bałtyku morze wewnętrzne, Szwedzi prowadzili wojny z Danią, Polską i Rosją oraz w latach 1630–1648 brali udział w wojnie trzydziestoletniej, która doprowadziła do uzyskania przez Szwecję zdobyczy terytorialnych oraz mocarstwowej pozycji.

Po klęsce Karola XII w wojnie północnej (1700–1721) doszło do utraty większości zdobyczy (głównie na rzecz Rosji) oraz utraty rangi mocarstwa. Po śmierci Karola w 1718 nastała tak zwana era wolności (1718–1772), czyli okres rozkwitu parlamentaryzmu, przy jednoczesnym zmniejszeniu politycznych wpływów tronu. W pierwszej połowie tej epoki dwie frakcje; „partia kapeluszy” (zwolennicy sojuszu z Francją) i „partia czapek” (stronnictwo prorosyjskie) rywalizowały o władzę i wpływy. Ważnym wydarzeniem było zniesienie cenzury w Szwecji (1766). Era wolności dobiegła końca, gdy Gustaw III odnowił władzę absolutną drogą zamachu stanu.

W 1805 Szwecja dołączyła do III koalicji antyfrancuskiej. Działania wojenne szwedzka armia prowadziła na terytorium Pomorza, ale nie odniosła żadnych sukcesów. W 1808 roku, wskutek lekkomyślnej polityki króla Gustawa IV Adolfa Szwecja zerwała rozejm z Francją oraz wplątała się w wojnę z Danią i Rosją. Konsekwencją tego była utrata Finlandii na rzecz Rosji. W 1809, po obaleniu króla Gustawa Adolfa, parlament uchwalił pierwszą w dziejach Szwecji konstytucję. W 1812 nowy król Karol XIV Jan Bernadotte doprowadził do zbliżenia z Rosją. Wojska szwedzkie wzięły udział w walkach przeciwko Napoleonowi. Największym jednak sukcesem nowego króla było, po zwycięskiej wojnie z Danią, przyłączenie Norwegii do Szwecji. Przyłączenie to nie miało charakteru inkorporacji, ale unii personalnej dwóch równorzędnych krajów. W 1866 wprowadzono reformę parlamentu, który znosił podział na stany. Reforma ta uczyniła Szwecję krajem liberalnym. Druga połowa XIX wieku to czasy wzrostu znaczenia przemysłu i masowej urbanizacji, która przekształciła Szwecję z kraju rolniczego w kraj uprzemysłowiony.

Zmiany ustrojowe rozpoczęte już w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku, takie jak reforma parlamentu (1866), powstanie nowoczesnych partii, wprowadzenie rządów parlamentarnych, powszechne prawo wyborcze (1919) uczyniły ze Szwecji liberalne i nowoczesne państwo. W 1905 od Szwecji odłączyła się Norwegia, kładąc kres długoletniej unii. Szwecja zachowała neutralność podczas I i II wojny światowej, co uchroniło ją od zniszczeń i kosztów wojennych oraz wzmocniło jej gospodarkę. Od lat trzydziestych władzę sprawowali głównie socjaldemokraci z partii SAP (Szwedzka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza). Ich rządy przyniosły liczne reformy socjalne, przeprowadzone w duchu progresywizmu [1]. W latach 1950–1970 nastąpiła rozbudowa państwa opiekuńczego, związana z szybkim rozwojem gospodarczym. Głową państwa jest Karol XVI Gustaw.

[1] – Progresywizm ma związek z racjonalistyczną koncepcją rozwoju społeczeństwa, czyli przekonaniem, że postęp można osiągnąć w życiu społecznym za pomocą środków politycznych i edukacji. XX-wieczna historia Szwecji może być przykładem zastosowania koncepcji progresywistycznych do planowania i przeprowadzania reform socjalnych. Nowożytnymi, filozoficznymi przejawami progresywizmu były koncepcje historiozoficzne Hegla i Marksa ze względu na obecność w nich kategorii konieczności dziejowej.

xxxxxxxx

W artykule Historia gospodarcza Szwecji Wikipedia pisze:

1790-1815 – rewolucja agrarna i gospodarka protoindustrialna

W latach 1790-1815 Szwecja doświadczyła dwóch równoczesnych ruchów w gospodarce. Pierwszym z nich była rewolucja agrarna obejmująca większe posiadłości rolne. Korona przekazała wówczas obszary rolne prywatnym rolnikom, zaczęto uprawiać nowe rośliny, powstał nowy sprzęt rolniczy i rozpoczęła się komercjalizacja rolnictwa. Drugą tendencją tego okresu była protoindustrializacja, która obejmowała obszary wiejskie i założone na nich niewielkie ośrodki przemysłowe. Mieszkający tam rolnicy zamieniali zimą pracę na roli na pracę produkcyjną w fabrykach. Doprowadziło to do wzrostu gospodarczego, który wpłynął na dużą część społeczeństwa i zapoczątkował rewolucję konsumpcyjną w 1820 roku. Zmiany te stały się również przyczyną wzrostu demograficznego.

1815-1850 – rewolucja przemysłowa, specjalizacja regionalna i zmiany instytucjonalne

W okresie pomiędzy 1815 a 1850 rokiem ośrodki protoindustrialne przekształciły się w bardziej wyspecjalizowane i większe fabryki. Czas ten naznaczony był również wzrostem specjalizacji regionalnej w górnictwie na obszarze Bergslagen, przemysłu włókienniczego w Sjuhäradsbygden i leśnictwa w Norrland. W roku 1842 wprowadzono kilka istotnych zmian instytucjonalnych, takich jak bezpłatne i obowiązkowe szkolnictwo publiczne (pierwsze takie na świecie), zniesienie monopolu państwa na handel w rzemiośle – systemu cechowego – w 1846 roku oraz prawo dotyczące spółek akcyjnych wprowadzone w 1848 roku.

1850-1890 – wzrost eksportu, kolej i start inwestycji

W okresie 1850-1890 Szwecja doświadczyła istnej eksplozji w sektorze eksportu. Głównymi towarami były rośliny rolne, drewno i stal. Istotne zmiany instytucjonalne, które dokonały się w tym okresie to zniesienie większości ceł i innych przeszkód w wolnym handlu w latach pięćdziesiątych XIX wieku oraz wprowadzenie normy złota w 1873 roku, co ustaliło w Szwecji stały parytet złota dla korony szwedzkiej. Owe zmiany przyczyniły się do ekspansji wolnego handlu.

W tym okresie współczynnik inwestycji (inwestycje/PKB) w Szwecji wzrósł z 5% do 10%, co znane jest pod nazwą szwedzkiego startu inwestycji. Wówczas miał miejsce rozwój nowoczesnej gospodarki w Szwecji, który przyczynił się do wzrostu PKB o ok. 2%. Czas ten obfitował w wielkie inwestycje w obszarze infrastruktury, głównie sieci kolejowej, które to inwestycje finansowane były częściowo przez rząd, częściowo przez prywatne przedsiębiorstwa.

1890-1930 – druga rewolucja przemysłowa

W latach 1890-1930 doszło do drugiej rewolucji przemysłowej w Szwecji. W tym okresie rozwijały się nowe gałęzie przemysłu, skupione przede wszystkim na rynku wewnętrznym: inżynieria mechaniczna, energetyka, papiernictwo i włókiennictwo. Do gwałtownej ekspansji tych obszarów przyczynił się dobrze działający rynek kapitału podwyższonego ryzyka: Sztokholmska Giełda Papierów Wartościowych założona w 1866 roku, Szwedzki Bank Narodowy (założony w 1668 roku był pierwszym bankiem centralnym na świecie) otrzymał w 1866 roku wyłączne prawo do wydawania banknotów szwedzkich oraz status kredytodawcy ostatniej instancji, co ułatwiło zakładanie mniejszych niezależnych komercyjnych banków prywatnych. Posunięcie to zaowocowało gwałtownym wzrostem liczby banków prywatnych oraz przyczyniło się do zwiększenia liczby kredytobiorców. Prywatne banki zaczęły udzielać kredytów na uruchomienie działalności gospodarczej z kapitałem akcyjnym w formie zabezpieczenia. Jeśli spółka rozwijała się i dawała dobre prognozy na przyszłość, akcje były sprzedawane na rynku papierów wartościowych, co umożliwiało bankom pożyczenie pieniędzy nowym przedsiębiorstwom. Gwałtowna ekspansja kredytów przyczyniła się do załamania bankowości w 1907 roku oraz kryzysu na rynku nieruchomości.

Import ogromnych sum obcego kapitału potrzebnego do sfinansowania industrializacji w okresie 60 lat od 1850 do 1910 roku sprawił, że Szwecja znalazła się w światowej czołówce krajów-dłużników przed rokiem 1910. Sytuacja ta gwałtownie zmieniła się w kolejnej dekadzie. W 1914 roku wybuchła I wojna światowa i międzynarodowe zapotrzebowanie na strategiczne produkty, takie jak stal używana w przemyśle zbrojeniowym, gwałtownie wzrosło. Walczące narody narzuciły na siebie mnóstwo restrykcyjnych ograniczeń handlowych, Szwecja zaś, jako kraj neutralny, pozostawała poza kręgiem krajów objętych tymi ograniczeniami. Szwecja znalazła się zatem w uprzywilejowanej pozycji w stosunku do innych krajów Europy pod względem rozwoju gospodarczego. Działo się to pomimo fali inflacji, bezrobocia i potrzeby gospodarczej odnowy. Kraje prowadzące wojnę, takie jak Wielka Brytania, na masową skalę skłaniały się ku drukowaniu nowych pieniędzy, aby sfinansować narastające podczas wojny potrzeby. Prowadziło to do inflacji i wzrostu cen produktów importowanych ze Szwecji. Masowy transfer obcych pieniędzy jako zapłata za szwedzki eksport w czasie wojny sprawił, że kraj ten, niedawno jeszcze jeden z największych dłużników na świecie, urósł po wojnie do rangi wierzyciela.

xxxxxxxx

Rondo Cameron w swojej książce Historia gospodarcza świata (1996) w rozdziale Holandia i Skandynawia m.in. pisze:

W latach 1870-1913 Szwecja miała najwyższe w Europie tempo wzrostu produkcji per capita: 2,3%. Druga była Dania (2,1%). Norwegia (1,4%) miała mniej więcej takie samo tempo jak Francja. Dla Holandii brak danych porównywalnych, ale z innych danych wynika, że i ona miała wysokie tempo wzrostu.

Chcąc scharakteryzować społeczeństwa tych krajów od strony kapitału ludzkiego, możemy stwierdzić, że te cztery kraje były w niego wyposażone bardzo bogato. I w 1850 roku, i w 1914 roku kraje skandynawskie miały najwyższy procent ludności piśmiennej w Europie i na świecie, a Holandia miała pod tym względem poziom wyższy od średniego poziomu europejskiego. Stanowiło to bezcenną pomoc w znajdowaniu przez gospodarkę narodową każdego z tych czterech krajów odpowiadającej jej niszy w nieustannie się zmieniających nurtach gospodarki międzynarodowej.

Instytucje polityczne tych czterech krajów nie stanowiły istotniejszych barier w uprzemysłowieniu czy w ogóle w rozwoju gospodarczym. Były one dobrze rządzone, bez większej korupcji i bez wznoszenia imponujących budowli państwowych, chociaż rządy wszystkich tych krajów udzieliły pewnej pomocy kolejom, a w Szwecji, podobnie jak w Belgii, główne linie kolejowe zbudowało państwo. Będąc małymi krajami uzależnionymi od rynków zagranicznych, trzymały się głównie liberalnej polityki handlowej, chociaż w Szwecji rozwinął się jednak ruch protekcjonistyczny. W Danii i Szwecji – których struktura agrarna najbardziej przypominała stosunki z czasów ancien régime’u – od końca XVIII wieku do połowy XIX wieku stopniowo przeprowadzano reformę rolną. Dała ona w rezultacie całkowitą likwidację resztek poddaństwa chłopów i stworzyła nową klasę niezależnych chłopów-włwaścicieli o wyraźnej orientacji prorynkowej.

Kluczowym czynnikiem sukcesów omawianych krajów (obok wysokiego odsetka ludzi umiejących czytać i pisać) – podobnie jak to było w Szwajcarii, ale nie w innych państwach późno się uprzemysławiających – była ich zdolność dostosowywania się do międzynarodowego podziału pracy, określonego przez kraje wcześniej uprzemysłowione, i do wynajdywania odpowiadających tej czwórce dziedzin specjalizacji na rynkach międzynarodowych. Oznaczało to oczywiście duże uzależnienie się od międzynarodowego handlu, z jego notorycznymi fluktuacjami; ale także wysokie dochody tych czynników produkcji, które miały szczęście dobrze się ulokować w okresach prosperity.

Chociaż kraje te weszły na wielką skalę na rynek światowy w połowie XIX wieku, eksportując surowce i lekko przetworzone dobra konsumpcyjne, na początku XX wieku wszystkie już miały pewne nowoczesne zakłady przemysłowe. Nazywano to „uprzemysłowieniem w górę rzeki” – kraj eksportujący niegdyś surowce zaczyna je przetwarzać i eksportować w formie półproduktów i wyrobów gotowych. Świetnym przykładem jest tu szwedzki i norweski handel drewnem. Na początku eksportowano je w postaci kłód, ciętych na deski dopiero w kraju importującym (Wielka Brytania); w latach czterdziestych XIX wieku szwedzcy przedsiębiorcy wybudowali napędzane siłą wody (później silnikami parowymi) tartaki, by produkować tarcicę w Szwecji. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX wieku wprowadzono produkcję papieru ze ścieru drzewnego. Najpierw był proces mechaniczny, potem chemiczny (ten ostatni był wynalazkiem szwedzkim) – przez całą resztę XIX wieku szybko wzrastała produkcja ścieru. Ponad połowę tej produkcji eksportowano – głównie do Wielkiej Brytanii i Niemiec – ale coraz większą ilość ścieru zużywano też w samej Szwecji, eksportując papier o wyższej niż ścier wartości dodanej. Podobny wzorzec wystąpił w hutnictwie żelaza. Chociaż szwedzkie żelazo wytapiane z użyciem węgla drzewnego nie mogło konkurować z żelazem wytapianym przy użyciu koksu czy ze stalą besemerowską, dzięki swej wysokiej jakości było cennym surowcem przy wytwarzaniu takich produktów jak łożyska kulkowe, w których kraj ten się wyspecjalizował (i nadal specjalizuje).

xxxxxxxx

Z kolei Tomasz Pawłuszko w pracy Droga państw nordyckich z peryferii do centrum gospodarki światowej (2015) m.in. pisał:

„Szwecja była jednym z pierwszych państw, w których wprowadzono powszechne szkolnictwo. Było to w 1842 roku. Celem była całkowita likwidacja analfabetyzmu w okresie jednego pokolenia. Jedną ze specjalizacji szwedzkiej edukacji stały się studia politechniczne, w szczególności te poświęcone sektorom perspektywicznym z punktu widzenia szwedzkiego eksportu. W XIX wieku wielu inżynierów nie mogło znaleźć pracy w raczkującym szwedzkim przemyśle. Wyjściem była emigracja. Inżynierowie ci zdobywali doświadczenie w USA lub zakładali własne firmy i wracali do Szwecji. Obok papieru i stali cechą szwedzkiego potencjału po 1880 roku stała się wyspecjalizowana wiedza techniczna i produkty inżynieryjne.

Niespotykana dotąd dynamika wzrostu ludności w Szwecji sprawiła, że jedna czwarta populacji szwedzkiej (1,2 mln osób) zdecydowało się emigrować do USA w latach 1850-1910. Zaskakujący jest komentarz jednego ze skandynawskich uczonych w tej kwestii – stwierdził on, że dzięki ogromnej emigracji (dziś temat jednoznacznie interpretowany negatywnie) wielkość ludności Szwecji odpowiadała wydajności szwedzkiego przemysłu, a osoby, które zostały w kraju – zyskały większy dostęp do ziemi i kapitału. Co więcej, kraj miał dzięki temu uniknąć problemów związanych z biedą na wsi i masowym bezrobociem (podobny problem występował na ziemiach polskich w XIX wieku w Galicji).”

xxxxxxxx

Nie wiem, jak obecnie jest w Szwecji ze względu na obecność muzułmanów i innych imigrantów, ale po II wojnie światowej ukształtował się jej obraz jako kraju bardzo bogatego i z bardzo rozbudowanym systemem socjalnym. Dlaczego tak się stało, że w Szwecji, czy ogólnie w krajach skandynawskich, było to możliwe, a w innych już nie tak bardzo, albo wcale. Pewnie dlatego, że były wysokie podatki a firmy państwowe i prywatne płaciły je. Nie było czegoś takiego jak w Polsce, że gospodarkę prawie całkowicie sprywatyzowano, a firmy te, czyli w większości międzynarodowe, tych podatków nie płacą. Dlaczego więc w Szwecji płacą? Czy dlatego, że są szwedzkie? A może nie są już szwedzkie, ale nadal płacą. Może ktoś tak zdecydował, że w Szwecji tak właśnie ma być.

Podobnie mają się rzeczy z edukacją. Ktoś zdecydował, że w ciągu jednego pokolenia ma być zlikwidowany analfabetyzm i że kształcenie ma być praktyczne, przeważnie techniczne i ma być nastawione na wykorzystanie rodzimych warunków naturalnych i bogactw naturalnych. Natomiast produkcja ma być nastawiona na wykorzystywanie nisz na rynkach światowych, a nie na konkurowanie z tym, co już na nich działa. Ktoś też udostępnił swoją sieć handlową dla tych niszowych produktów. A może nawet wcześniej poinformował, czego brakuje na rynku. Ktoś tak zdecydował, ale nie wiemy kto, bo wszystkie informacje podawane są w formie bezosobowej: zdecydowano.

Kraje skandynawskie, a więc i Szwecja, leżą na uboczu. Liczba ludności niewielka. Niewielka ilość ziemi nadającej się do uprawy spowodowała zapewne, że w Szwecji nie było wielkich feudałów, a co za tym idzie, chłopi byli praktycznie ludźmi wolnymi. W Królestwie Polskim też chłopi byli przeważnie wolnymi ludźmi. Dopiero po unii z Litwą – gdy nowy twór, zwany Rzeczpospolitą, zdominowali potężni feudałowie z Wielkiego Księstwa Litewskiego – niewolnictwo chłopów powróciło.

Takie położenie Szwecji i innych krajów skandynawskich, prawie jak na wyspie, sprzyjało budowaniu czegoś stabilnego, bo nawet jak Szwecja prowadziła wojny, to nie na swoim terenie, a jak się stała neutralna, to tym bardziej była bezpieczna. Nie było tam migracji ludności z innych krajów, a więc było możliwe zbudowanie stabilnego społeczeństwa z określonym systemem wartości i jednorodnego pod względem religijnym. I może dlatego musiała być protestancka, bo tylko kraje protestanckie mogą być bogate, oczywiście poza Liberią, w której 80% społeczeństwa, to protestanci. Tylko, kto o tym wie?

Już w 1544 król szwedzki Gustaw kontrolował 60% ziemi uprawnej w kraju, a później doszło do rewolucji agrarnej (1790-1815), polegającej na tym, że większe posiadłości rolne Korona przekazała rolnikom. Innymi słowy, król rozdał chłopom kontrolowaną przez siebie ziemię. A więc nie było tak, jak w innych krajach, że rycerstwo otrzymywało ziemię od króla za zasługi w wyprawach wojennych. Ci rolnicy byli nie tylko rolnikami, ale też znajdowali na zimę zatrudnienie w niewielkich ośrodkach przemysłowych, budowanych na terenach wiejskich. I one stopniowo ewoluowały w większe i bardziej wyspecjalizowane fabryki.

Po wojnie północnej (1700-1721) Szwecja przestała być mocarstwem, a po wojnach napoleońskich stała się krajem neutralnym i od tego momentu datuje się rozwój gospodarczy tego kraju. Dzieje się tak bez względu na to, czy państwem rządzi monarcha absolutny czy system parlamentarny. Szwedzki model gospodarczy ma wiele wspólnego z ustrojem komunistycznym, a właściwie to chyba jest komunizmem [1]. Świadczy o tym:

  • rewolucja agrarna, czyli że większe posiadłości rolne przekazano rolnikom, czyli po prostu reforma rolna zrobiona z sensem, a nie tak jak w PRL-u: rolnikom ochłapy, a reszta PGR-y,
  • powszechny i bezpłatny system edukacji,
  • reformy socjalne przeprowadzone w duchu progresywizmu
  • udział wszystkich grup społecznych w budowaniu dobrobytu całego społeczeństwa, czyli wysokie podatki, a najwyższe od najbogatszych; taka urawniłowka na sposób szwedzki,
  • wysokie świadczenia socjalne będące konsekwencją wysokich podatków.

A więc komuna może działać dwojako: wszystkim dać, mniej więcej po równo, lub wszystkim zabrać. W Szwecji wszystkim dawano. Prawdopodobnie tak samo jest we wszystkich krajach skandynawskich. Być może również na Islandii. A zaczęło się bardzo wcześnie, bo w latach 1538 i 1558, gdy przeprowadzono reformy podatkowe. Skomplikowane podatki nałożone na niezależnych rolników zostały uproszczone i ujednolicone w całym regionie; ocena należności podatkowych była zależna od możliwości zapłaty. A więc zaczęto realizować część zasady społeczeństwa komunistycznego: Od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb. Drugą część tej zasady realizowano poprzez system rozbudowanych świadczeń socjalnych. Co ciekawe, to po wprowadzeniu pierwszej części tej zasady, królewskie wpływy z podatków wzrosły. Wygląda więc na to, że ludzie chętnie płacą podatki, gdy widzą, że wracają one do nich w postaci różnego rodzaju świadczeń. Jeśli państwo jest przyjazne obywatelowi, to i obywatel jest przyjazny państwu.

Czy można zatem wysnuć wniosek, że ktoś dokonał tam pewnego eksperymentu? Ktoś, kto dokonuje różnego rodzaju eksperymentów na różnych narodach, ale już zupełnie innego rodzaju, niż w Szwecji? A obecnie, gdy eksperyment udał się i skutki jego działania zostały poznane, to być może postanowił go zakończyć, sprowadzając tam masy ludzi, którzy w żaden sposób nie pasują do społeczeństw skandynawskich?

[1] – Być może stwierdzenie, że ustrój szwedzki to komunizm jest zbyt daleko idącym uproszczeniem, bo ustrój ten dąży do zniesienia wszelkiej własności prywatnej, a takich zamiarów w Szwecji nie było. Ja jednak upierałbym się, że jest to ta lepsza wersja komunizmu, o której nam nie mówiono. Jeśli jednak nie komunizm, to co? To wychodzi, że to faszyzm. Zgodnie z definicją faszyzmu Mussoliniego, faszyzm to: wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu. I tak jest w Szwecji. Państwo decyduje o wszystkim. I to jest, czy było (nie wiem jak jest teraz) dobre, przyjazne obywatelowi państwo. I efekt jest taki, że w Szwecji były trzy rewolucje: jedna agrarna i dwie przemysłowe. I tylko takie rewolucje tam były.

Kryzys w Argentynie

W Argentynie od ponad roku trwa kolejny kryzys gospodarczy. Na ten temat pojawiło się w internecie wiele artykułów. Niektóre z nich przeczytałem, ale tym najlepiej opisującym sytuację w tym kraju okazał się, według mnie, artykuł Największy niespłacalny dług w historii ludzkości (https://krytykapolityczna.pl/swiat/argentyna-karawana-kryzysu/) Daniela Brusiło, zamieszczony na stronie Krytyki Politycznej. Poniżej jego treść:

Terapia szokowa zakończyła się dla Argentyny niską inflacją, gigantyczną biedą i astronomicznym długiem. Operacja się udała, pacjent zmarł.

W maju 2022 r. rząd Argentyny ogłosił kolejną niewypłacalność – nie udało się spłacić wynoszącej 57 miliardów dolarów pożyczki zaciągniętej cztery lata wcześniej od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To już dziewiąte bankructwo kraju w jego dwustuletniej historii.

Miesięczna inflacja przekraczająca 71 proc. sprawia, że miliony Argentyńczyków pierwszego dnia po wypłacie szturmują sklepy i masowo wykupują towary, które pozwolą im przeżyć do następnego miesiąca. Pozostałe pieniądze wymieniane są na dolarowym czarnym rynku, a następnie deponowane w skarpetach i materacach. Nikt nie ufa już bankom. Dlaczego trzecia gospodarka Ameryki Łacińskiej i drugi co do wielkości kraj kontynentu od dziesięcioleci tkwi w stanie permanentnego kryzysu?

Początek współczesnej Argentyny i mit peronizmu

Aby zrozumieć dzisiejszy kryzys, trzeba się cofnąć do połowy poprzedniego wieku. Argentyna była wtedy jednym z 10 najbogatszych krajów świata, a Buenos Aires, największa metropolia obu Ameryk, rozmachem i kosmopolityzmem mogło śmiało rywalizować z największymi europejskimi stolicami.

Olbrzymie połacie żyznej ziemi i bogactwo surowców naturalnych sprawiały, że Argentyna była jednym z najważniejszych źródeł zaopatrzenia dla pogrążonego w II wojnie światowej Starego Świata.

Jej słabością było jednak pogłębiające się uzależnienie od zagranicznej koniunktury na podstawowe towary oraz polityczna niestabilność wynikająca z kolejnych wojskowych zamachów stanu, olbrzymiej korupcji i podległej roli w strukturach zachodniego kapitalizmu, będącego elementem imperialnej polityki Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Argentyna miała być źródłem nieprzetworzonych surowców i rynkiem zbytu na tanie, masowo produkowane w zachodnich fabrykach dobra, a nie silnym, niezależnym państwem zdolnym samemu dyktować warunki.

Za zarzewie współczesnej historii Argentyny uznaje się właśnie początek lat 40. ubiegłego stulecia, kiedy do władzy doszedł Juan Domingo Perón. Inspirowany populistycznymi Włochami Benito Mussoliniego, błyskawicznie zjednał sobie poparcie wojska oraz argentyńskich robotników i rozpoczął proces szeroko zakrojonych reform. W ramach walki z zagranicznym imperializmem znacjonalizował kluczowe dla funkcjonowania kraju gałęzie gospodarki, ograniczył import towarów z zagranicy, zaczął stawiać kolejne państwowe fabryki.

Realizując kolejne programy robót publicznych, Perón zatrudnił na państwowych posadach ponad 5 milionów Argentyńczyków. Budował szpitale, mieszkania i 4 tysiące nowych szkół. Płace rosły, lecz pieniędzy w budżecie ciągle ubywało. W związku ze spadkiem zagranicznego popytu na argentyńskie towary, fiaskiem powierzchownej industrializacji i wyczerpaniem dewiz z czasów europejskiej wojny Perón rozpoczął masowy dodruk pieniędzy.

W 1955 roku wojskowi odsunęli Peróna od władzy. Cofnęli wszystkie prospołeczne reformy, co sprawiło, że okres jego rządów zaczął obrastać mitem „dobrych czasów”. W Argentynie zapanował polityczny chaos – gospodarka stanęła w miejscu, rosły wpływy międzynarodowych korporacji i uzależnienie od kapitału zagranicznego.

Dyktatura wojskowych i krwawe dolary

W 1976 roku do władzy doszła junta wojskowa pod przywództwem Jorge Rafaela Videli. Argentyńskich generałów hojnie finansował pogrążony w zimnowojennym konflikcie rząd Stanów Zjednoczonych. Zachodnie instytucje finansowe i prywatne banki nie szczędziły kredytów argentyńskim wojskowym, którzy zobowiązali się krwawo zwalczać wszelkie zalążki komunizmu na swoich ziemiach.

Przy pomocy powszechnego terroru realizowali program gwałtownej transformacji ekonomicznej zgodnej z założeniami neoliberalizmu gospodarczego Miltona Friedmana. Zakładała ona minimalizację wydatków publicznych, powszechną prywatyzację wszystkich gałęzi gospodarki, otwarcie kraju na napływ zachodniego kapitału oraz zniesienie barier celnych dla amerykańskich towarów.

Nagłe podwyżki stóp procentowych w amerykańskich bankach na przełomie lat 70. i 80. sprawiły, że Argentyna wpadła w szok zadłużenia – odsetki od istniejących długów zaczęto spłacać zaciąganiem kolejnych. Od dawna wiadomo, że nic tak dobrze nie maskuje społeczno-gospodarczego kryzysu jak wojna. Generałowie postawili na konflikt z Wielką Brytanią o Falklandy – archipelag 778 nic nieznaczących, skalistych wysepek na Atlantyku, które postanowiono siłą powrócić do argentyńskiej macierzy. Błyskawiczna klęska zakończyła się upadkiem wojskowej dyktatury i rozpoczęła sześcioletni okres politycznego chaosu, który doprowadził do hiperinflacji przekraczającej 2,5 tysiąca proc. i zwiększenia długu zagranicznego do 65 miliardów dolarów.

Za rządów junty zewnętrzny dług Argentyny wzrósł z 7,9 (w 1975) do 45 miliardów dolarów (w 1983). 19 z 35 miliardów dolarów kredytu udzielonego juncie przez Bank Światowy zostało przetransferowanych na zagraniczne, prywatne konta generałów.

Neoliberalna katastrofa

Na początku lat 90. prezydentem Argentyny zostaje Carlos Menem. Przez pierwsze dwa lata urzędu prowadził prospołeczną politykę w duchu peronistycznych reform, lecz po tym okresie niespodziewanie zmienił front. By uzyskać kolejne zagraniczne kredyty, zaczął skrupulatnie realizować neoliberalne wytyczne Międzynarodowego Funduszu Walutowego – do 1994 roku sprzedał 90 proc. państwowych przedsiębiorstw, co zakończyło się zwolnieniem ponad 700 tysięcy pracowników i gwałtownym wzrostem bezrobocia, które przekroczyło 50 proc.

Terapia szokowa zaaplikowana Argentynie przez międzynarodowe instytucje finansowe i prywatne amerykańskie banki sprawiła, że ponad połowa społeczeństwa znalazła się poniżej progu ubóstwa. Na koniec dziesięcioletniej prezydentury Menema inflacja została zredukowana niemal do zera, lecz kwota zagranicznych pożyczek wzrosła z 65 do 147 miliardów dolarów, co do dziś stanowi największy niespłacalny dług w historii ludzkości. Operacja się udała, lecz pacjent zmarł.

Początek XXI wieku stał się następnym kamieniem milowym na drodze argentyńskiego kryzysu – kraj kolejny raz ogłosił niewypłacalność, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy wstrzymał wypłatę transz kredytu. By zapobiec masowemu odpływowi kapitału z kraju, rząd zamroził bankowe aktywa obywateli, zezwalając na wybieranie z lokat maksymalnie 250 pesos tygodniowo (równowartość 250 dolarów amerykańskich).

Aby walczyć z inflacją, argentyńskie peso od 1992 roku było powiązane z dolarem w stosunku 1:1. W obawie przed dewaluacją waluty i utratą swoich funduszy Argentyńczycy masowo rzucili się do bankomatów – panowało powszechne przekonanie, że albo wyjmiesz pieniądze z banku, albo je stracisz.

Que se vayan todos!

W grudniu 2001 roku w Buenos Aires wybuchły gwałtowne zamieszki. Wprowadzono stan wyjątkowy. 20 grudnia w wyniku starć z policją zginęło 29 osób, a prezydent Fernando de la Rúa podał się do dymisji. Przez kolejne 10 dni stanowisko głowy państwa zmieniało się pięć razy, a dolary z kont bankowych zostały przewalutowane na pesos, które wypłacano po nowym, zdewaluowanym kursie. Argentyński rząd do spółki z bankami i międzynarodowymi instytucjami finansowymi oficjalnie okradł własnych obywateli.

Wściekli Argentyńczycy wyszli na ulice wszystkich miast w kraju. Demolowali urzędy i oddziały banków, skandując „que se vayan todos!” – wszyscy won! Po raz pierwszy w historii kraju protesty nie dotyczyły konkretnego polityka, partii lub doktryny, lecz całego modelu, w którym rząd, międzynarodowe instytucje finansowe, banki i korporacje zostały wskazane jako winne tragicznej sytuacji w kraju.

Strajki i demonstracje wstrzymały argentyńską gospodarkę. Zrozpaczeni, pozbawieni pracy i oszczędności ludzie zaczęli przejmować fabryki zamknięte przez prywatnych właścicieli, tworząc kooperatywy robotnicze i na własną rękę wznawiając „nieopłacalną” produkcję.

Rozpoczął się proces sądowych wywłaszczeń i oddawania nieczynnych zakładów w ręce zwolnionych wcześniej pracowników (przedstawia go film dokumentalny Aviego Lewisa i Naomi Klein The Take). Część prób przejmowania zakładów kończyła się krwawymi starciami z oddziałami policji skierowanej do odzyskania własności industrialnych magnatów, lecz niektóre fabryki, pozbawione zarządu i kierowane na demokratycznych zasadach, funkcjonują w nowym modelu do dziś. Prowadzą przyzakładowe szkoły, żłobki czy przychodnie, dzieląc zyski równo między wszystkich pracowników kooperatywy.

Kryzys bez końca

Według danych Banku Światowego kraj gauchos przez jedną trzecią swojej najnowszej, 70-letniej historii, pogrążony jest w recesji. Klątwą Argentyny jest nieuprzemysłowiona, słaba gospodarka nastawiona na eksport surowych materiałów – 7 na 10 dolarów, które kraj zarabia na handlu, pochodzi z eksportu produktów rolnych, takich jak soja czy zboża.

Dziesięciolecia podporządkowania imperialistycznej polityce Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych doprowadziły do przekształcenia dawnego mocarstwa w źródło tanich surowców i rynek zbytu dla przetworzonych produktów z Zachodu. Późniejsza polityka Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego polegająca na oddawaniu za bezcen państwowych fabryk i zakładów w ręce prywatnych, zagranicznych inwestorów, tylko pogłębiła ten problem. Reformy mające na celu ratowanie upadającej argentyńskiej gospodarki sprawiły, że kraj ten, pozbawiony własnego przemysłu i źródeł zatrudnienia dla ponad półtora miliona mieszkańców, uzależnił się od kroplówki zagranicznej pomocy finansowej.

Kolejnym czynnikiem pogłębiającym argentyński kryzys są wysokie wydatki publiczne. Zatrudnienie w sektorze publicznym przekracza 55 proc. (dla porównania, w Polsce liczba ta jest o połowę mniejsza). W kraju funkcjonuje 141 programów wsparcia socjalnego, które kosztują rząd 800 milionów pesos dziennie (ponad 27 milionów złotych), takich jak dochód minimalny na rodzinę, dopłaty do prądu, wody i gazu czy zapomogi dla najbiedniejszych. Zagwarantowany jest darmowy dostęp do usług medycznych i edukacji. Wydatki te stanowią jedną z głównych składowych rosnącej z roku na rok inflacji i powiększającego się długu publicznego.

Kryzys, w którym znajduje się dziś Argentyna, nie wynika z nieudolności obecnych polityków, lecz z ciągu zadłużenia, który zmusza kolejne rządy do spłacania długów swoich poprzedników, którzy z kolei zadłużali się, by spłacać swoich poprzedników… Odsetki od kredytów i ogromne wydatki publiczne generują ciągły głód kapitału – w 2020 roku drukowano nowe pesos w Hiszpanii i Brazylii, gdyż argentyńskie drukarki już działały 24 godziny na dobę.

Planowane cięcia budżetowe, dotyczące m.in. ograniczenia subsydiów na prąd i wodę, a także emisja stuletnich obligacji mają załagodzić skutki kryzysu i przyczynić się do stopniowego spłacania zagranicznego zadłużenia, które powiększyło się w tym roku o kolejną pożyczkę w wysokości 44 miliardów dolarów.

Już dziś czterech na dziesięciu Argentyńczyków żyje poniżej progu ubóstwa. Czy przewidywana restrukturyzacja wadliwego systemu uwzględni ich w planie budowania świetlanej przyszłości kraju? Czy też kolejny raz operacja na otwartym sercu narodu spowoduje, że najbardziej poszkodowani staną się konieczną ofiarą złożoną technokratycznym bogom szalejącego kapitalizmu?

xxxxxxxx

Kiedy tak czytałem o tych drukowanych bez opamiętania nowych pesos, to przypomniała mi się scena z filmu Kiler z 1997 roku. W poniższym fragmencie z tego filmu chodzi o pierwszą scenę i jej finał około 10:00. Ten, któremu zlecono znalezienie banknotu o nominale 2000 kolumbijskich pesos – nie precyzując jednak, że chodzi o banknot o takim nominale, tylko powiedziano mu żeby zdobył dwa tysiące pesos – obleciał wszystkie kantory wymiany walut, bazary itp., ale nigdzie nie znalazł. W końcu wpadł na „genialny” pomysł i poszedł do ambasady i tam dali mu bez szemrania „dwa razy po gówno warte 1000 pesos”. Ci, którzy chcieli przejąć tę przesyłkę, nie mieli tej połówki banknotu wręczonej w pierwszej scenie i stąd takie zabiegi.

Autor artykułu pisze: “Za zarzewie współczesnej historii Argentyny uznaje się właśnie początek lat 40. ubiegłego stulecia, kiedy do władzy doszedł Juan Domingo Perón. Inspirowany populistycznymi Włochami Benito Mussoliniego, błyskawicznie zjednał sobie poparcie wojska oraz argentyńskich robotników i rozpoczął proces szeroko zakrojonych reform”.

Na czym polegał populizm Mussoliniego? To zrozumiałe, że na łamach Krytyki Politycznej nie można napisać niczego pozytywnego o faszyzmie, zresztą nie tylko tam – nigdzie. Faszyzm, jak to ujął sam Mussolini, to: wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu. Mamy więc tu do czynienia z kultem państwa. W przypadku nazizmu, czyli narodowego socjalizmu, mamy: ein Volk, ein Reich, ein Führer – jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz. W tym wypadku mamy do czynienia z kultem narodu.

Jak to więc było z tym faszyzmem? Andereas Lambrou w swojej książce Fountain pens of the world, we wstępie do szczegółowego opisu włoskich piór, charakteryzuje ogólnie sytuację gospodarczą Włoch tamtego okresu. Pisze on:

During the early 1920s the economy was improved through government legislation which offered tax exemptions, financial support and other incentives not only to existing companies but also to new ones. This enabled most markets to thrive and by 1935 the fountain pen industry had experienced a remrkable development thanks also to the increased domestic market.

We wczesnych latach dwudziestych gospodarka uległa poprawie dzięki ustawodawstwu rządowemu, które oferowało zwolnienia podatkowe, wsparcie finansowe i inne zachęty nie tylko istniejącym firmom, ale także nowym. Umożliwiło to rozkwit całej gospodarki, a do 1935 roku przemysł piór wiecznych bardzo dynamicznie rozwinął się, również dzięki temu, że rynek wewnętrzny także wzrastał.

Włosi nie zapomnieli o tym. Kolega, który często bywa we Włoszech, mówił, że zdjęcia Mussoliniego są często widoczne w oknach domów, oczywiście w miejscach bardziej ustronnych, na uboczu.

A jak to było z tym peronizmem? Encyklopedia PWN (elektroniczna) pisze:

Peronizm, populistyczny ruch społeczno-polityczny w Argentynie, zapoczątkowany w połowie lat 40. XX w. przez J.D. Peróna i jego charyzmatyczną żonę Evitę.

Stanowił sojusz różnych sił społecznych: dużej części robotników skupionych w nowych związkach zawodowych i Powszechnej Konfederacji Pracy (CGT), zdominowanej przez zwolenników Peróna, wielu grup klas średnich, licznych oficerów wojska i policji. Oparty na idei justycjalizmu (sprawiedliwości społecznej) i nacjonalizmu oraz dążeniu do „wielkiej Argentyny” przez zajęcie „trzeciej pozycji” między kapitalizmem i komunizmem; w polityce gospodarczej program ekspansji sektora państwowego, zwłaszcza w przemyśle, którego rozwój popierał, oraz silnego interwencjonizmu państwa i ograniczenia roli kapitału zagranicznego; w polityce społecznej — paternalizm dla zapewnienia „pokoju klasowego” i symbioza państwa z korporacyjnymi związkami zawodowymi; w polityce zagranicznej — dążenie do utrzymania niezależnej postawy Argentyny wobec USA. Po dojściu Peróna do władzy 1946 peronizm stanowił społeczną i ideową podstawę jego rządów; 1947 została zorganizowana Partia Peronowska (Partido Peronista); po obaleniu Peróna 1955 zakaz jej działalności; 1958 peroniści utworzyli Partię Sprawiedliwości (Partido Justicialista) — program „peronizmu bez Peróna”. W następnych latach rozbicie ruchu — powstawały partie neoperonowskie, 1957 nastąpił rozłam w ruchu związkowym i wyodrębniło się radykalne ugrupowanie „62”; reprezentująca główny nurt peronizmu Partia Sprawiedliwości, przekształciła się w centroprawicowe, liberalne stronnictwo popierające reformy rynkowe i prywatyzację.

xxxxxxxx

Jak więc widać peronizm nie miał nic wspólnego z włoskim „populizmem”, w którym dominowało państwo, które nie przeszkadzało rozwijać się firmom prywatnym, wprost przeciwnie – pomagało im. Gdy jednak przeczytałem, że jednym z haseł peronizmu było dążenie do „wielkiej Argentyny”, to już nie miałem wątpliwości, kto był faktycznym twórcą tego ruchu. A gdy następnie doszło do rozłamu i pojawiły się nowe partie, to już nabrałem całkowitej pewności. Ten schemat jest tak czytelny, że dziwię się, że Żydzi go nie zmieniają, ale najwyraźniej nie ma takiej potrzeby.

Rozwój sytuacji w latach 70-tych i 80-tych w Argentynie do złudzenia przypomina to, co działo się wtedy w Polsce: „Zachodnie instytucje finansowe i prywatne banki nie szczędziły kredytów argentyńskim wojskowym, którzy zobowiązali się krwawo zwalczać wszelkie zalążki komunizmu na swoich ziemiach”. Gierkowi też nie odmawiały. Jak widać zalążki komunizmu w Argentynie przeszkadzały, a w PRL-u – nie.

I oba państwa wpadły w tę samą pułapkę: „Nagłe podwyżki stóp procentowych w amerykańskich bankach na przełomie lat 70. i 80. sprawiły, że Argentyna wpadła w szok zadłużenia – odsetki od istniejących długów zaczęto spłacać zaciąganiem kolejnych”.

„Za rządów junty zewnętrzny dług Argentyny wzrósł z 7,9 (w 1975) do 45 miliardów dolarów (w 1983). 19 z 35 miliardów dolarów kredytu udzielonego juncie przez Bank Światowy zostało przetransferowanych na zagraniczne, prywatne konta generałów.” – Gdy więc generałowie, sowicie wynagrodzeni, wykonali zlecony im plan, zostali usunięci.

„Terapia szokowa zaaplikowana Argentynie przez międzynarodowe instytucje finansowe i prywatne amerykańskie banki sprawiła, że ponad połowa społeczeństwa znalazła się poniżej progu ubóstwa. Na koniec dziesięcioletniej prezydentury Menema inflacja została zredukowana niemal do zera, lecz kwota zagranicznych pożyczek wzrosła z 65 do 147 miliardów dolarów, co do dziś stanowi największy niespłacalny dług w historii ludzkości. Operacja się udała, lecz pacjent zmarł.” – Dokładnie zrobiono to samo i w tym samym czasie w Polsce.

Źródło: https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-przyczyny-gospodarczych-niepowodzen-argentyny,nId,6187067

Autor pisał ten artykuł we wrześniu 2022 roku i stwierdził, że 147 miliardów dolarów, to największy niespłacalny dług w historii ludzkości. A na stronie Ministerstwa Finansów można przeczytać, że: Zadłużenie Skarbu Państwa (SP) na koniec stycznia 2023 r. wyniosło 1.205.865,8 mln , co oznaczało spadek o 32.600,2 mln zł (-2,6%) w styczniu 2023 roku. Oznacza to, że jest ono około 2 razy większe niż argentyńskie. Napisał on jednak wyraźnie, że jest to niespłacalny dług. Czy można zatem wywnioskować, że dług Polski jest spłacalny? Jeśli Argentyna – kraj o zbliżonej liczbie ludności i podobnej gospodarce, uzależnionej od międzynarodowych korporacji – nie jest w stanie spłacić tego zadłużenia, to jakim cudem Polska będzie w stanie spłacić swoje? A może nie będzie musiała i dlatego jej dług nie zalicza się do tych niespłacalnych. I dlaczego w Polsce nie ma tak wysokiej inflacji, jak w Argentynie?

Zdaję sobie sprawę z tego, że dyskusja o finansach w sytuacji, gdy nie dysponuje się prawdziwymi danymi jest niepoważna, ale dostępu do prawdziwych danych dla tych nieupoważnionych nie ma. Ale tak naprawdę, to one wcale nie są potrzebne. I z tego, czym dysponujemy, można wyciągnąć jakieś wnioski. Widać wyraźnie, że Argentyna, a pewnie i inne kraje Ameryki Południowej są inaczej traktowane niż taka Polska. Do pewnego momentu sytuacja w obu krajach była podobna. To były lata 1970-2000. Najwyraźniej Polska ma obecnie inną rolę do odegrania, niż Argentyna. W Polsce pomimo potężnych wydatków na pomoc Ukrainie i utrzymywanie milionów Ukraińców w Polsce, bo przecież wszelkie ulgi, zwolnienia i preferencje dla Ukraińców prowadzących w Polsce działalność gospodarczą i dotacje dla korporacji na zatrudnianych przez nie Ukraińców, to nic innego jak programy socjalne, które w Argentynie prowadzą do kryzysów finansowych, a w Polsce – nie. Cud, niczym „cud siedmiu chlebów i ryb”. Nikt nie ogłasza bankructwa Polski, no bo jak? Przecież trzeba pomagać Ukrainie i Ukraińcom. Można więc powiedzieć, że w Polsce też mamy do czynienia z peronizmem. Różnica jest tylko taka, że u nas brak Evity. A szkoda, przynajmniej było by na kogo popatrzeć.

Wojny pochłaniają niewyobrażalne ilości pieniędzy i żadne państwo nie byłoby w stanie spłacić zaciągniętych kredytów, bo przecież z nich są one finansowane, gdyby wierzyciele tego zażądali. Te pieniądze, przeznaczone na zbrojenia, nie tworzą żadnej wartości, wprost przeciwnie, służą do wynagradzania ludzi, którzy konstruują różne rodzaje broni i tych, którzy je produkują. Kiedyś na kanale wRealu24 produkował się Krzysztof Karoń, który upodobał sobie drobnych inwestorów giełdowych i nazywał ich pasożytami, bo, według niego, nie wykonywali żadnej pożytecznej pracy, ale jakoś nie nazywał tak pracowników biur maklerskich, funduszy inwestycyjnych, funduszy emerytalnych itp., choć oni wszyscy robili to samo, co ci drobni inwestorzy giełdowi. Pasożytami również byli ci, co nic nie robili, a mieli pieniądze. Taka uproszczona interpretacja, prawdopodobnie Żyda, który jednocześnie za przykład pracy pożytecznej podawał Chińczyków pracujących przy taśmie produkcyjnej. Ale czy on kiedykolwiek zastanawiał się nad tym, jak nazwać tych wszystkich ludzi, którzy pracują w przemyśle zbrojeniowym. Pasożytami ich nie nazwałby, bo pracują. Jak więc nazwać ludzi, którzy niszczą – w sposób pośredni, bo sami nie walczą – wszystko, co inni wytworzyli?

Przemysł zbrojeniowy jest bardzo dochodową branżą i ludzie, którzy w nim pracują są sowicie wynagradzani, a co za tym idzie wprowadzają na rynek, jak by powiedział Karoń, puste pieniądze. Nie tylko oni zresztą, a pomimo tego nie powoduje to inflacji. Jeśli więc nadmierne drukowanie pieniądza w Argentynie jest przyczyną kryzysu i inflacji, a takie samo drukowanie pieniądza w Polsce na pomoc Ukrainie i Ukraińcom nią nie jest, to o co tu chodzi?

Marian Miszalski, Żyd zresztą, w swojej książce Ukryta wojna cicha kapitulacja (Polityka polska wobec żydowskiego rasizmu) (2019) pisze:

Od schyłku lat 60. ubiegłego wieku do 2006 roku podatnik amerykański wpompował w mały Izrael około 160 miliardów dolarów bezzwrotnej pomocy; obecnie Izrael otrzymuje z Waszyngtonu ok. 4 miliardów dolarów rocznie tytułem „bezzwrotnej pożyczki” (!), którą natychmiast lokuje w bankach amerykańskich na procent… Gdyby była to „darowizna” rządu amerykańskiego – w świetle amerykańskich przepisów Waszyngton musiałby kontrolować celowość jej wydatkowania w Izraelu; natomiast formuła „bezzwrotnej pożyczki” pozostawia Żydom wolną rękę w rozdysponowaniu tych pieniędzy. (…) Sama wojna w Iraku, oparta na prowokacji, fałszywych oskarżeniach i całkowicie sprzeczna z interesami amerykańskimi, kosztowała amerykańskiego podatnika 300 milionów dolarów – dziennie!

xxxxxxxx

Wszystko to pięknie ładnie, tylko że Miszalski nie dodaje, że ktoś jednak taki przepis stworzył i stan taki nie jest wynikiem zaniedbania amerykańskiej administracji, tylko tego, że ta administracja jest całkowicie podporządkowana interesom żydowskim. Z drugiej strony, jeśli wojna w Iraku kosztowała podatnika amerykańskiego 300 milionów dolarów dziennie, to znaczy, że rocznie kosztowała go 109.500 milionów. Jeśli dodało by się do tego koszt wszystkich amerykańskich operacji wojskowych na całym świecie i utrzymanie wszystkich baz wojskowych, to prawdopodobnie wyszło by, że podatnik amerykański nie byłby w stanie pokryć tych wszystkich wydatków. Skąd więc pieniądze? To chyba oczywiste, że z drukowania. I po co w takim razie Żydzi mieliby wkładać do żydowskich banków na procent pieniądze z bezzwrotnej pożyczki?

„Pieniądz będzie cesarzem” – to proroctwo z XI wieku. Dziś już możemy powiedzieć, że proroctwo to sprawdziło się. Ale w takim razie kim są ci, którzy nim rządzą? Pieniądz to narzędzie, które pozwala Żydom na podporządkowywanie sobie pozostałych narodów i całych państw. W zależności od tego jak nim rozporządzają, mogą wywoływać kryzysy gospodarcze poprzez inflację i hiperinflację. Mogą też działać odwrotnie – ograniczyć ilość pieniądza na rynku i tym samym spowodować kryzys. Poprzez kredytowanie państw, samorządów, gmin oraz zwykłych obywateli, stają się ci ludzie oraz wszystkie te instytucje ich dłużnikami, a więc są od nich zależni i muszą postępować zgodnie z ich wolą. Mogą też wywoływać wojny poprzez dostarczanie obu skonfliktowanym stronom pieniędzy na ich prowadzenie. Niby udzielają kredytu, ale wiedzą, że on i tak nie będzie spłacony. Nie o to im przecież chodzi. Mogą, jak w przypadku Argentyny, pastwić się nad nią z powodu niemożności spłacenia zaciągniętych kredytów, ale mogą też dawać potężne pieniądze na wojnę na Ukrainie i w ten sposób wyniszczać narody i państwa w niej walczące. Pieniądz może zrobić z ludźmi i państwami wszystko, a właściwie ten, który ma monopol na jego emisję.

Grecy i Żydzi

Winston Churchill w swoim dziele Druga wojna światowa (polskie wydanie 1994-1996) w rozdziale Gehenna Greków zrobił krótką uwagę na temat tradycji greckich i żydowskich. Niby pisał o Grekach i Żydach, ale odnoszę wrażenie, że pisał o Żydach. Poniżej ten fragment:

Grecy rywalizują z Żydami o tytuł najbardziej upolitycznionego narodu na świecie. Choćby znajdowali się w beznadziejnej sytuacji i choćby ich krajowi zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo, zawsze będą podzieleni na liczne partie, których przywódcy walczą między sobą z niesłabnącym zapałem. Niezwykle celnie oddaje to powiedzenie, że gdziekolwiek znajdzie się trzech Żydów, dwaj z nich okażą się premierami, a trzeci przywódcą opozycji. To samo zresztą dotyczy innego przesławnego i starożytnego narodu, którego nie kończąca się i pełna burz walka o życie sięga początków myśli ludzkiej. Żadne inne nacje nie odcisnęły tak trwałego piętna na obliczu świata. Obydwie wykazały zdolność przetrwania pomimo cierpień i zagrożeń ze strony rozlicznych najeźdźców, z którymi równać się mogły jedynie ich własne wewnętrzne nienawiści, spory i wstrząsy. Upływ kilku tysięcy lat nie spowodował bynajmniej zmiany ich usposobienia, ani też nie zmniejszył w żaden sposób ich witalności. Nie złamali ich ani wrogowie zewnętrzni, ani ci, znajdujący się pośród nich samych i każdy z tych narodów pozostawił nam dziedzictwo geniuszu i mądrości. Żadne inne dwa miasta nie znaczyły więcej w dziejach ludzkości, aniżeli Ateny i Jerozolima. Promieniujące z nich religia, filozofia i sztuka stanowią światło przewodnie nowoczesnej wiary i kultury. Pomimo całych wieków obcego panowania i nieopisanych cierpień są to nadal żywe społeczności i liczące się siły we współczesnym świecie, zmagające się wewnętrznie z nieprawdopodobną żywotnością. Osobiście zawsze trzymałem stronę obydwu, wierząc w to, że zdołają przetrwać zarówno wstrząsy wewnętrzne, jak i światowe tendencje grożące ich całkowitym zniszczeniem.

xxxxxxxx

Mamy tu, według mnie, do czynienia z nieskrywaną sympatią Churchilla do Żydów, co nie powinno dziwić, bo podobno on sam był pół Żydem. W każdym razie, gdzie znajdzie się trzech, dwaj z nich okażą się premierami, a trzeci przywódcą opozycji. I gdy obserwuje się polską scenę polityczną, to nie da się ukryć, że tak jest. Zarówno rząd jak i opozycja są zdominowane przez Żydów. Więc bez względu na wynik wyborów, zawsze oni będą wygranymi.

Z kolei Zbigniew Krasnowski (Tadeusz Gluziński) w książce Socjalizm, komunizm, anarchizm (1936) pisze:

Skrzypek żydowski, Bronisław Huberman, znany ze swoich oświadczeń w sprawach natury politycznej, podczas wymiany zdań na temat wpływu żydostwa na życie narodów rdzennych w krajach Europy, m.in. powiedział:

Uważam, że my, żydzi, jesteśmy w Europie jedynymi Europejczykami. Był jeszcze jeden naród – starzy Ateńczycy, lecz oni znikli. Utrzymuję, że my, żydzi, wytworzyliśmy dla Europy wszystkie wartości, które obecnie istnieją w życiu kulturalnym, ekonomicznym i politycznym. Musimy jednak tworzyć dalej… – „Hajnt”, nr 35, 10 II 1931 r., „Bron. Huberman wypowiada swoje wrażenia z podróży do Erec Israel”, A. Alperin, koresp. z Paryża.

W jakim celu wytwarzali żydzi dla Europy wartości ekonomiczne (a tylko o nie chodzi nam w danym wypadku)? Czy w dbałości o dobro narodów rdzennych? Nie. Ich wysiłki myślowe musiały być skierowane na zabezpieczenie potrzeb żydostwa w warunkach jego bytu w rozproszeniu. Ponieważ zaś potrzeby żydowskie w tych warunkach mogą być zabezpieczone jedynie kosztem otoczenia, kosztem ludności rdzennej, przeto „wartości ekonomiczne”, którymi tak chełpił się ten żyd, muszą stanowić ciężary dla narodów rdzennych. Jedną z tych „wartości” jest układ stosunków gospodarczych, czyli obecna budowa gospodarcza, która opiera się na zaprzeczeniu zasad gospodarki narodowej, narodowej w sensie potrzeb każdego narodu rdzennego w jego kraju ojczystym.

xxxxxxxx

Autor przechodzi jakby trochę obok tematu, bo Hubermanowi chodziło o to, że to Żydzi wytworzyli te wszystkie wartości, a nie o to, że mają one również służyć narodom rdzennym. Nie mają i nie służą, co nie zmienia faktu, że to oni je wytworzyli.

Co do kultury, to sprawa jest dyskusyjna, bo może być ona wartościowa, ale i może być szkodliwa. Inna sprawa jest w przypadku ekonomii. Wszystkie teorie ekonomiczne i ideologie, jak choćby liberalizm czy komunizm służą Żydom. Liberalizm, bo pozwala rozwijać się ich międzynarodowym firmom. Komunizm, bo to oni rządzą w takim państwie i tylko oni mogą czerpać korzyści z takiego stanu.

Żydzi są najstarszym narodem i z racji tego mają największe doświadczenie w każdej dziedzinie życia. I to doświadczenie przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. Często jest to też doświadczenie narodów, wśród których żyją w rozproszeniu i asymilacji. I to jest ta przewaga, której narody rdzenne, osiadłe nie są w stanie pokonać.

W serialu dokumentalnym II wojna światowa na Bałkanach pod koniec odcinka 11/12 lektor mówi:

„Latem 1943 roku brytyjski premier, który był również ministrem obrony, zajął się osobiście polityką swego kraju wobec Jugosławii. Jak pisze McDowell, swoje decyzje Churchill uzależniał od zdania anonimowych osób w Londynie bez żadnego oficjalnego statusu, których personaliów nie wyjawił nawet w swoich pamiętnikach. Dalej McDowell analizuje kluczowe decyzje prezydentów Roosevelta i Wilsona. Stwierdza, że przywódcy żadnego innego wielkiego państwa nie mieli takiego bezpośredniego wpływu na politykę międzynarodową, zwłaszcza podczas wojny, jak prezydenci Stanów Zjednoczonych. Niczym średniowieczna monarchia, swoje decyzje podejmowali w kręgu osobistych doradców, urzędników Białego Domu lub przyjaciół bez prawie żadnych oficjalnych pełnomocnictw i odpowiedzialności, która by usprawiedliwiała ich często rozstrzygający wpływ na amerykańską politykę. Jak pisze amerykański historyk Antony Sutton, tymi anonimowymi, osobistymi doradcami byli multimilionerzy, którzy w wojnie widzieli bardzo dochodowy interes. Dlatego chcieli, by ten interes kręcił się jak najdłużej.”

Mamy więc niejako potwierdzenie tego, co ja często powtarzam, że o wszystkim decydują Żydzi. Jednak ich motywem nie jest chęć zysku, bo ten mogą czerpać z wielu dziedzin życia gospodarczego, a poza tym, to oni sami sobie mogą wydrukować pieniądze, bo mają na to monopol. Celem jest więc nie zysk, ale wyniszczanie i skłócanie narodów rdzennych, co prowadzi do ich osłabiania, a co wzmacnia Żydów i pozwala im na coraz większą dominację nad tymi narodami.

Afera Stavisky’ego

W poprzednim blogu, „Jugosławia”, wspomniałem o aferze Stavisky’ego, która doprowadziła do kryzysu rządowego we Francji i gwałtownych demonstracji. Może więc warto ją sobie przybliżyć, a może nie tylko ją, ale w ogóle naturę wszelkich afer finansowych, skąd one się biorą i kto jest ich autorem.

Wikipedia pisze:

Afera Stavisky’ego – jedna z największych afer związana z francuskimi kręgami rządowymi w styczniu 1934 r.

Afera związana była z osobą Serge’a Alexandre’a Stavisky’ego (ur. 20 listopada 1886, zm. 8 stycznia 1934), żydowskiego imigranta z rosyjskiej Ukrainy. W paryskim świecie przestępczym był drobnym oszustem i hochsztaplerem, znanym pod pseudonimem „le beau Sasha” („piękny Sasza”). W latach 1918-1928 często przebywał we francuskich więzieniach. Wkrótce w niejasnych okolicznościach założył firmę jubilerską „Alex” w Orleanie, a następnie stanął na czele Towarzystwa Gruntów i Robót Publicznych, cieszącego się oficjalnym poparciem władz. Pod zastaw fałszywej biżuterii zaciągnął ogromne kredyty w banku Crédit municipal w Bayonne, przez co wielu akcjonariuszy straciło pieniądze. Prasa zaczęła pisać, że takich operacji finansowych nie można było zrobić bez poparcia możnych protektorów w parlamencie, rządzie i mediach. Faktycznie S. A. Stavisky miał wiele znajomości w kręgach rządzących i świecie finansjery. Pozostawał w zażyłych stosunkach z samym premierem Camille’m Chautempsem i ministrami jego rządu.

W pierwszych dniach stycznia 1934 r. wyszła na jaw prawda o finansowych machinacjach S. A. Stavisky’ego. Władze wydały nakaz aresztowania go, ale po wejściu policjantów do jego domu w Chamonix 8 stycznia, popełnił samobójstwo wystrzałem z rewolweru w głowę. Prasa opozycyjna oskarżała rządzących, że w rzeczywistości S. A. Stavisky został zastrzelony, co było na rękę wielu wpływowym ludziom. Następnie rozpoczęła kampanię polityczną przeciwko korupcji rządu, podczas której dochodziło raz po raz do ulicznych demonstracji skrajnej prawicy.

Kryzys doprowadził do dymisji gabinetu premiera C. Chautempsa, zastąpionego 27 stycznia przez jego partyjnego kolegę Edouarda Daladiera. Jedną z jego pierwszych decyzji było usunięcie prefekta paryskiej policji Jeana Chiappe’a, który otwarcie wyznawał prawicowe sympatie. Było to bezpośrednim powodem wybuchu 4 lutego w Paryżu wielkich demonstracji organizacji i ugrupowań skrajnie prawicowych (tzw. lig antyparlamentarnych) nazwanych Kryzysem 6 lutego 1934.

W 1935 r. rozpoczął się proces przeciwko 20 osobom zamieszanym w aferę Stavisky’ego, w tym dwóm deputowanym i jednemu generałowi. Wydano 11 wyroków uniewinniających i 9 skazujących.

W 1974 r. francuski reżyser Alain Resnais nakręcił film fabularny pt. Stavisky z Jeanem-Paulem Belmondo w roli głównej.

Z kolei angielska Wikipedia pisze:

Serge Alexandre Stavisky (20 listopada 1886 – 8 stycznia 1934) był francuskim finansistą i malwersantem, którego działania wywołały skandal polityczny, który stał się znany jako afera Stavisky’ego .

Alexandre Stavisky był polskim Żydem, który urodził się na terenie dzisiejszej Ukrainy, a którego rosyjscy rodzice przenieśli się do Francji.

Pod zdjęciem Stawiskiego pisze angielska Wikipedia, że urodził się 20 listopada 1886 w miejscowości Słobodka w guberni kijowskiej w Imperium Rosyjskim. Czyżby angielska Wikipedia wiedziała, że jest w Polsce miasto Stawiski w województwie podlaskim, w powiecie kolneńskim (niedaleko Jedwabnego) i stąd wniosek, że był polskim Żydem?

Stavisky próbował różnych zawodów. Pracował jako piosenkarz w kawiarni, jako kierownik klubu nocnego, jako robotnik w fabryce zup i jako krupier. Obywatelstwo francuskie otrzymał w 1910 r. W latach 30. prowadził miejskie lombardy w Bayonne, ale obracał się także w kręgach finansowych. Sprzedał wiele bezwartościowych obligacji i sfinansował swój „lombard” dając w zastaw to, co nazwał szmaragdami zmarłej cesarzowej Niemiec – które później okazały się być szklanymi świecidełkami. W 1927 roku Stavisky został po raz pierwszy oskarżony o wyłudzenie wielu milionów franków. Jednak proces wielokrotnie przekładano, a jego samego zwalniano za kaucją 19 razy.

W obawie przed wykryciem prawdy w grudniu 1933 r. Stavisky uciekł. 8 stycznia 1934 r. policja znalazła go w chatce w Chamonix, umierającego od dwóch ran postrzałowych głowy. Chirurdzy próbowali go ratować, ale zmarł we wczesnych godzinach rannych 9 stycznia. Oficjalnie Stavisky popełnił samobójstwo, ale powszechnie spekulowano, że został zamordowany, aby oszustwo nie wyszło na jaw.

W następstwie śmierci Stavisky’ego na ulicach Paryża wybuchły zamieszki, w wyniku których 10 stycznia aresztowano 250 osób, gdy pojawiły się informacje o udziale rządu w skandalu finansowym. Francuski premier Camille Chautemps został zmuszony do rezygnacji ze względu na liczbę ministrów uwikłanych w aferę, a także pogłoski, że zlecił zabójstwo Stavisky’ego. W sprawie zlecono oficjalne publiczne dochodzenie. Na krótko przed jej rozpoczęciem starszy sędzia, Albert Prince, który miał być świadkiem, został zamordowany. Jego ciało znaleziono na linii kolejowej w pobliżu Dijon, do którego wyjechał z Paryża, ponieważ otrzymał fałszywy telegram, w którym informowano go, że jego matka jest bardzo chora.

xxxxxxxx

Jakoś tak się dziwnie składa, że we wszelkiego rodzaju afery finansowe są zamieszani Żydzi i praktycznie tylko oni. Przykładów jest wiele. Adolf Nowaczyński w swojej książce Plewy i perły (1934) pisał:

„Izaak Lewin, zbiegły bankier berliński, który klientów ocyganił na 5 milionów marek, po czym zbiegł do… Rio de Janeiro, a potem wypłynął jako profesor ekonomii pod nazwiskiem Norman na katedrze uniwersyteckiej w Cambridge pod Bostonem; przedtem oczywiście sfałszował dokumenty i dyplomy i to… katolickiego uniwersytetu we Fryburgu. Dzielny Lewi został aresztowany podczas wykładu o… sytuacji gospodarczej południowej Ameryki.”

Andreas Lambrou w swojej książce Fountain Pens of the World (2005) pisze:

W pewnym momencie wydawało się, że historia tej firmy będzie trwała od 1906 do 1909 i że będzie to jedna z najkrócej istniejących na rynku firm. Cierpiała ona na brak kapitału, co po części było wynikiem zachowania się jednego z jej założycieli, Augusta Ebersteina, który wyprzedał park maszynowy firmy, by uregulować swoje długi.

Był inżynierem, który po pobycie w Anglii i Ameryce zdobył doświadczenie i był zainteresowany produkcją piór wiecznych. Po powrocie do Berlina wszedł w spółkę z bankierem Alfredem Nehemiasem. Kapitał niezbędny do rozpoczęcia działalności został dostarczony w 1906 roku przez hamburskie konsorcjum produkujące artykuły papiernicze.

Pierwszy cios przyszedł w 1908 roku, gdy hamburskie konsorcjum wycofało się. Szok nie trwał jednak długo. Nehemias znalazł nowych wspólników: Claus Johannes Voss zgodził się zainwestować 50.000 RM a Max Koch 100.000 RM, ale tylko połowa tego Kapitału miała być zainwestowana na początek. Koch chciał poczekać pół roku, by zobaczyć, jak firma się rozwija. Rothschild, Behrens & Company of Hamburg, firma zaopatrująca biura, również była zainteresowana, ale tylko jako cichy wspólnik, by uniknąć niezadowolenia innych producentów, dla których pracowali jako dystrybutorzy ich produktów.

Potem przyszedł potrójny cios: zabrakło drugiej połowy kapitału Maxa Kocha; Alfred Nehemias, uzdolniony menadżer, zmarł nagle na atak serca, a Eberstein został przyłapany na wykorzystywaniu majątku firmy na własną korzyść.

Eberstein z rodziną uciekł do Ameryki w trakcie trwania procesu. Śmieć Nehemiasa była poważnym problemem, gdyż wdowa po nim wycofała jego udziały. Wilhelm Dziambor z firmy Rothschild, Behrens & Co. uzupełnił wycofane przez wdowę udziały, ale to było za mało. Kapitału nadal brakowało. Voss, nie chcąc stracić własnego, znalazł nowego wspólnika. Był to Christian Lausen. Trio Voss, Lausen i Dziambor uzdrowiło finanse firmy.

xxxxxxxx

Ta historia to początek najsłynniejszej firmy, a może raczej firmy produkującej najbardziej ekskluzywne pióra wieczne i inne instrumenty piśmienne – firmy Montblanc. Ten cytat przytoczyłem nie tyle ze względu na ucieczkę Ebersteina do Ameryki, co ze względu na nazwisko Dziambor. Dla tych, którzy interesują się polityką, nazwisko to nie jest zapewne obce.

Tak jak wspomniałem wcześniej, wszystkie afery finansowe i to we wszystkich krajach są żydowskiego autorstwa. Nie wynika to z jakichś szczególnych predyspozycji Żydów do tego typu machlojek, choć pewnie wieki praktyki zrobiły swoje. Wynika to z dwóch cech narodu żydowskiego: z rozproszenia i asymilacji. Rozproszenie powoduje, że są wszędzie, w każdym kraju i w każdej liczącej się instytucji państwowej i prywatnej, w każdym urzędzie i w większości firm, które coś znaczą na rynku. Natomiast asymilacja powoduje, że działają anonimowo. Do tego, by dokonywać wszelkiego rodzaju afer, nie tylko finansowych, potrzebna jest współpraca wielu ludzi i wymiana pomiędzy nimi informacji, które nie są dostępne dla innych. Jeśli doda się do tego fakt, że jest to naród prawniczy, to sądy czy prokuratury mogą tak działać, by komplikować procedury, opóźniać cały proces sądowy. W końcu taki człowiek, gdy zawiodą już wszelkie środki, może uciec za granicę. Jako, że jest to naród rozproszony, to wszędzie są rodacy takiego aferzysty, którzy mu pomogą w nowym kraju i środowisku. I tam może od nowa uprawiać swój proceder i w razie konieczności ponownie zmienić kraj.

I właśnie dlatego w te wszystkie afery są i zawsze byli zamieszani Żydzi, bo nikt iny nie ma takich możliwości. A że są zasymilowani, to działają nie – jako Żydzi, tylko obywatele różnych państw. W przypadku opisanej afery trudno sobie wyobrazić, by bank, jakikolwiek bank, przyjął pod zastaw potężnego kredytu jakieś świecidełka, nie sprawdzając, czy są to naturalne szmaragdy. Żeby tak się stało, wielu ludzi musiało być w zmowie, łącznie z jakimś jubilerem czy gemmologiem, który zaświadczył o autentyczności biżuterii.

Generał

W historii mieliśmy dwóch takich, którzy użyli wojska do realizacji pewnych celów. Pierwszym był Piłsudski, który dokonał zamachu majowego w 1926 roku, drugim Jaruzelski, który wprowadził stan wojenny w 1981 roku. Piłsudski był litewskim Żydem. Jedno z jego zdjęć z młodości zdradzą urodę tej nacji. Czy był nim również Jaruzelski? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w jego życiorysie. Pomocne tu mogą być również informacje o jego przodkach. Wydaje się, że na podstawie informacji zawartych w Wikipedii można pokusić się o pewne wnioski. Wikipedia pisze:

Wywodził się z rodziny szlacheckiej i ziemiańskiej herbu Ślepowron. Ród wywodzi się z pogranicza Mazowsza i Podlasia. Korzeniami sięga przełomu XV i XVI wieku. Gniazdem rodowym przodków był majątek Jaruzele, a później m.in. Ruś Stara – Sokoły wraz z przyległościami.

Dziadek Wojciecha, również Wojciech, brał udział w powstaniu styczniowym, za co został zesłany na Syberię na 8 lat. Po powrocie do Polski, poślubił Helenę z domu Filipkowską, która wniosła mu duży posag. Dzięki temu małżeństwo mogło kształcić liczne potomstwo. Ojciec Wojciecha, Władysław, był siódmym z ośmiorga dzieci Wojciecha i Heleny. Ukończył Akademię Rolniczą w czeskim Taborze. Wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920. Mimo że należała mu się część dóbr rodzinnych, pracował jako administrator majątków ziemiańskich. Ciesząc się opinią dobrego fachowca, trafił do Kurowa, położonego 17 km na wschód od Puław, gdzie poznał Wandę z Zarembów z pobliskiej Dąbrowy Wielkiej, absolwentkę Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Ich ślub miał miejsce 19 września 1922. Wojciech urodził się 6 lipca 1923 o godz. 21 w Kurowie. Pierwsze imię otrzymał po dziadku – powstańcu. W 1928 małżeństwu urodziła się jeszcze córka Teresa.

7 października 1923 został ochrzczony w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła w Kurowie. Rodzina była głęboko religijna i patriotyczna. W 1925 rodzina Jaruzelskich opuściła Kurów i zamieszkała w majątku Trzeciny nad rzeką Brok.

Nie uczęszczał do szkoły powszechnej. Już po pierwszym dniu edukacji poprosił rodziców o kontynuowanie nauki w domu. Wkrótce potem został zatrudniony dla niego prywatny nauczyciel. Od 1933 Wojciech Jaruzelski uczęszczał do gimnazjum prowadzonego przez zakon marianów na warszawskich Bielanach, a jego edukacja była sporym obciążeniem dla budżetu domowego. Na etapie wyboru rozpatrywane były także gimnazjum jezuickie w Chyrowie koło Lwowa i gimnazjum w Rydzynie. Szkoła uczyła w duchu endeckim oraz zasad katolickich i poszanowania polskiej tradycji. We wczesnej młodości był bardzo religijnym i dobrze zapowiadającym się uczniem. Dostrzeżono w nim talent do przedmiotów humanistycznych. W klasie przyjaźnił się z Tadeuszem Gajcym. Miał dobry styl pisania i formułowania myśli. W latach 1937–1939 należał do Związku Harcerstwa Polskiego, należał do drużyny im. Stanisława Żółkiewskiego. W tym czasie opublikował artykuł Służba Polsce do szkolnej „Jednodniówki”. Odwoływał się tam do tradycji Orląt Lwowskich i harcerzy, którzy polegli w 1920, walcząc z bolszewikami. W 1939 ukończył IV klasę gimnazjum, uzyskując tzw. „małą maturę” w gimnazjum marianów.

Po wybuchu II wojny światowej rodzina uciekała w kierunku wschodnim. W momencie agresji ZSRR na Polskę, rodzina Jaruzelskich przebywała w jednym z majątków w powiecie lidzkim (województwo nowogrodzkie). Wobec ataku ze wschodu postanowili wrócić do Trzecin. Ostatecznie kierując się w kierunku Litwy, w nocy z 22 na 23 września przekroczyli w okolicach Kopciowa granicę z Litwą. Tam mieszkali w różnych miejscowościach w majątkach polskich rodzin. Po okupacji Litwy przez Armie Czerwoną i aneksji przez ZSRR, rodzina Jaruzelskich postanowiła wrócić na tereny okupacji niemieckiej. Ostatecznie matka, obawiając się, że przy przekroczeniu granicy może dojść do rozdzielenia rodziny, zdecydowała o pozostaniu na Litwie. 14 czerwca 1941 rodzina została deportowana na Syberię. Wojciech zamieszkał wraz z matką i siostrą w osadzie leśnej Turoczaku, gdzie w Górach Ałtajskich (ok. 300 km od Bijska) pracował w tajdze przy wyrębie lasów. Nabawił się tam choroby oczu, ślepoty śnieżnej, która trwale uszkodziła mu wzrok. Ciemne okulary ochronne stały się jego znakiem rozpoznawczym. Był także urzędnikiem w Rajpotriebsojuzie (Rejonowy Związek Spożywców). Ojciec został zesłany do łagrów w Kraju Krasnojarskim. Po podpisaniu umowy Sikorski-Majski, jesienią 1941 Władysław został zwolniony z łagru i udał się do Bijska, gdzie znajdowała się polska delegatura. Według siostry Wojciecha, ojciec zapisał go na ochotnika do formującego się wojska Andersa, lecz Wojciech z rodziną dopiero w styczniu 1942 przybył do Bijska. W międzyczasie w październiku 1941 Wojciech został wezwany przez miejscowe NKWD i poinformowany, że dostał pracę na stanowisku pomocnika magazyniera przy jedynym sklepie w osadzie, oraz większe mieszkanie i większy przydział chleba. W styczniu 1942, bez wiedzy miejscowego NKWD, podjął decyzję o opuszczeniu Turoczaka wraz z matką i siostrą, i udaniu się do Bijska celem dołączenia do ojca. Po przybyciu z matką i siostrą w styczniu 1942 do Bijska, spotkał się z – wówczas już ciężko chorym – ojcem. Jaruzelscy zamieszkali przy ulicy Gorkiego 51. Wojciech podjął pracę przy wyrębie lasu, a potem jako tragarz w piekarni. Aresztowany na 3 tygodnie przez NKWD za odmowę przyjęcia radzieckiego tymczasowego zaświadczenia tożsamości.

Ojciec Wojciecha Jaruzelskiego dostał posadę wozaka w miejscowym przedsiębiorstwie rybnym. Władysław Jaruzelski zmarł 4 czerwca 1942 w Bijsku i został pochowany na miejscowym cmentarzu. 19-letni Wojciech stał się jedynym opiekunem rodziny.

W maju 1943 został wezwany przez radziecką Wojskową Komendę Uzupełnień w Bijsku. Dostrzeżono w nim kandydata na oficera i nakazano czekać. Ponownie został wezwany 19 lipca tegoż roku. Dostał skierowanie do Szkoły Oficerskiej 1 Korpusu Sił Zbrojnych w Riazaniu. Nie był to zaciąg ochotniczy, lecz radziecki pobór do wojska. Został skierowany do I Batalionu Piechoty, dowodzonego przez kapitana nazwiskiem Kostriuko. Przydzielony do karabinów maszynowych (CKM typu Maxim). Nie przejawiał większego zainteresowania przedmiotami wojskowymi. Uzyskiwał przeciętne wyniki. Przysięga wojskowa miała miejsce w dniu 11 listopada, odbierał ją gen. bryg. Zygmunt Berling w obecności m.in. Wandy Wasilewskiej i Gieorgija Żukowa. Promocja miała miejsce 16 grudnia 1943. Promował gen. Berling. Jaruzelski na 296 promowanych zajął miejsce około 100. Według generała Zygmunta Huszczy prymusi (m.in. Florian Siwicki) byli mianowani na stopień podporucznika, a większość została, w tym Jaruzelski, mianowana na stopień chorążego. Po uzyskaniu promocji został skierowany na stanowisko dowódcy plutonu piechoty w składzie 8 Kompanii, III Batalionu, 5 Pułku, 2 Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego. Od 1943 do 1944 był dowódcą plutonu strzelców, w maju 1944 został przeniesiony do zwiadu, gdzie został dowódcą plutonu zwiadu konnego (dwunastoosobowa drużyna).

W okresie 1967–1968 jako członek ścisłego kierownictwa resortu obrony aktywnie włączył się w organizację czystek syjonistycznych w wojsku (usunięcie z armii i degradacja oficerów pochodzenia żydowskiego, co było częścią antysemickich działań władz państwowych, których kulminacją były tzw. wydarzenia marcowe). Generał Jaruzelski twierdził, że akcję przeprowadzał Główny Zarząd Polityczny WP, a wśród oficerów zwolnionych z wojska „ani jeden (…) nie był pracownikiem Sztabu Generalnego, której to instytucji ja wówczas byłem szefem”. Pomimo tego żałował tego co się wtedy stało, albowiem to „ciemna, brudna karta najnowszej historii”. „Tamten czas ma jednak wiele płaszczyzn i uwarunkowań (…). Na różnych etapach różne były moje – i miejsce, i możliwości. Nie uchylam się jednak od krytycznej oceny tego na co mogłem mieć realny wpływ. Ubolewam z powodu symptomów i faktów, jakie „pełzały” w drugiej połowie lat pięćdziesiątych i w latach sześćdziesiątych. Rok 1967 to było w Wojsku wybuchowe apogeum. Po tzw. wojnie czerwcowej pojawił się w naszych siłach zbrojnych (…) szokujący sygnał strategiczno-profesjonalny. W warunkach antagonistycznie podzielonego wówczas świata nastąpiło obsesyjne wręcz uwrażliwienie na ochronę tajemnicy, problem lojalności oraz zagrożenia zaskakującą napaścią zwłaszcza z powietrza. (…) Powstała w skali kraju swoista psychoza, słynne określenie „piąta kolumna”, pożywka dla podejrzeń, inspiracja i pretekst do oskarżeń oraz różnych, niewątpliwie także preparowanych informacji, wreszcie polityczno-personalnych rozgrywek (…).” – stwierdził Jaruzelski.

24 września 1985 Jaruzelski spotkał się z Davidem Rockefellerem w Nowym Jorku w obecności Zbigniewa Brzezińskiego. Omówione zostały inwestycja Rockefellera w rolnictwo i działalność Fundacji Rockefeller w Polsce.

xxxxxxxx

To wybrane fragmenty życiorysu Jaruzelskiego, które mogą sugerować, że był on Żydem. Wywodził się on ze starej ziemiańskiej i patriotycznej rodziny, no bo przecież jego dziadek brał udział w powstaniu styczniowym, za co został zesłany na Syberię. Gniazdem rodowym był majątek Jaruzele. W opracowaniu Aleksandra Włodarskiego Ród Jaruzelskich Herbu Ślepowron jest informacja, że początkowo majątek nazywał się Jeruzele. Podobne to do angielskiego Jerusalem, Jeruzalem, czyli Jerozolima. Czy zbieżność jest przypadkowa, czy – nie, tego raczej nie dowiemy się. Natomiast dziadek po powrocie z zesłania poślubił Helenę Filipkowską, która wniosła mu duży posag, dzięki temu ośmioro dzieci mogło się kształcić. To bardzo charakterystyczne. Po powstaniu styczniowym spauperyzowana szlachta koligaciła się z Żydami. Dzięki temu Żydzi wnikali do najwyższych warstw polskiego społeczeństwa. Ilość dzieci też sugeruje, że był tu realizowany żydowski scenariusz. Nazwisko „Filipkowska” sugeruje neofickie pochodzenie – od imienia Filip. Czy fakt, że ojciec Jaruzelskiego ukończył Akademię Rolniczą w czeskim Taborze, który był ośrodkiem odłamu husytyzmu – taborytów, miał jakieś znaczenie? Być może.

Ojciec Jaruzelskiego brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a później pracował jako administrator majątków ziemiańskich. Innymi słowy był faktorem. Faktorami byli Żydzi, którzy zarządzali majątkami ziemiańskimi, bo panowie ziemianie nie mieli czasu a pewnie i głowy do takich zajęć.

Wykształcenie odebrał Jaruzelski jak najbardziej stosowne dla polskiego patrioty. Uczęszczał do gimnazjum prowadzonego przez zakon marianów. Ziemiańskie korzenie i głęboka religijność – to przecież kwintesencja polskości.

14 czerwca 1941 roku rodzina Jaruzelskich została deportowana na Syberię. W październiku 1941 Wojciech został wezwany przez miejscowe NKWD i poinformowany, że dostał pracę na stanowisku pomocnika magazyniera przy jedynym sklepie w osadzie, oraz większe mieszkanie i większy przydział chleba. W styczniu 1942, bez wiedzy miejscowego NKWD, podjął decyzję o opuszczeniu Turoczaka wraz z matką i siostrą, i udaniu się do Bijska celem dołączenia do ojca. Po przybyciu z matką i siostrą w styczniu 1942 do Bijska, spotkał się z – wówczas już ciężko chorym – ojcem. Jaruzelscy zamieszkali przy ulicy Gorkiego 51. Wojciech podjął pracę przy wyrębie lasu, a potem jako tragarz w piekarni. Aresztowany na 3 tygodnie przez NKWD za odmowę przyjęcia radzieckiego tymczasowego zaświadczenia tożsamości.

Z powyższego wynika, że to srogie NKWD obchodziło się z Jaruzelskim wyjątkowo delikatnie, skoro mógł opuścić bez jego wiedzy miejsce zamieszkania i jeszcze odmówić przyjęcia radzieckiego tymczasowego zaświadczenia tożsamości. I w nagrodę za takie postępowanie w maju 1943 został wezwany przez radziecką Wojskową Komendę Uzupełnień w Bijsku. Dostrzeżono w nim kandydata na oficera i nakazano czekać. Kogo tak mogło traktować NKWD? Tylko Żyda.

W okresie 1967–1968 jako członek ścisłego kierownictwa resortu obrony aktywnie włączył się w organizację czystek syjonistycznych w wojsku (usunięcie z armii i degradacja oficerów pochodzenia żydowskiego, co było częścią antysemickich działań władz państwowych, których kulminacją były tzw. wydarzenia marcowe).

Tu już jest wyraźnie kreowany na polskiego patriotę. To będzie jak znalazł w momencie wprowadzania stanu wojennego. No bo przecież jest wielkim polskim patriotą i dobro ojczyzny jest najważniejsze.

24 września 1985 Jaruzelski spotkał się z Davidem Rockefellerem w Nowym Jorku w obecności Zbigniewa Brzezińskiego. Omówione zostały inwestycja Rockefellera w rolnictwo i działalność Fundacji Rockefeller w Polsce.

Rockefeller zrobił dla Jaruzelskiego wyjątek. Zjechał ze swego gabinetu na najwyższym pietrze, by na dole go powitać. Rozmowa, a przynajmniej jej fragmenty, odbywała się w obecności Brzezińskiego, a więc bez tłumacza. I tak sobie trzej Żydzi zdecydowali, co miało się dalej stać z tą Polską.

Z tych informacji zawartych w Wikipedii wynika, że babka Jaruzelskiego była Żydówką. Czy była nią jego matka? Tego nie da się potwierdzić, ani zaprzeczyć. Można więc powiedzieć, że przynajmniej po ojcu był Żydem. Stosunek NKWD do niego zdaje się potwierdzać, że nim był. Również jego udział w czystkach w wojsku w marcu 1968 roku może być na to dowodem. W tym wypadku chodziło prawdopodobnie o uwiarygodnienie go jako Polaka, patrioty i antysemity.

Córka Jaruzelskiego, Monika, ma swój kanał internetowy, na którym przeprowadza wywiady z różnymi osobistościami z polskiej sceny politycznej. Jest to swego rodzaju namaszczanie. Kto nie był u Moniki Jaruzelskiej, ten nie należy do systemu. Trochę to przypomina namaszczanie Lecha Wałęsy z 1989 roku. Zdjęcie z Wałęsą było informacją dla wyborców: to nasz człowiek. Monika Jaruzelska zrobiła nawet wywiad z tym pajacem i przebierańcem – Wojciechem Olszańskim. Z tego można wysnuć wniosek, że on również należy do tego towarzystwa. Na razie siedzi w więzieniu, ale to jest rodzaj kombatanctwa. Dla niektórych jest to niezbędny epizod w karierze politycznej, jak kiedyś internowanie w stanie wojennym.

Pustynia

W swojej książce „Imperium” (1993), będącej zbiorem reportaży z podróży w latach 1989-1991 po upadającym Związku Radzieckim, Ryszard Kapuściński opisuje też Turkmenię. Turkmeni w przeszłości byli narodem pustynnym i koczowniczym. W pewnym momencie odniosłem wrażenie, jakby pisał o innym pustynnym i koczowniczym narodzie. To, co w tym opisie najistotniejsze, to cechy jakie wytwarzał pustynny i koczowniczy tryb życia.

Turkmenistan, Republika Turkmenistanu (w okresie ZSRR funkcjonowała nazwa Turkmenia) – państwo położone w Azji Środkowej, na północ od gór Kopet-Dag, pomiędzy Morzem Kaspijskim a Amu-darią. Stolicą państwa jest Aszchabad. Kraj rozciąga się na 1100 km od wschodu do zachodu oraz na 650 km z północy na południe. Powierzchnia – 488 tys. km2. Większość mieszkańców stanowią Turkmeni. Turkmenistan graniczy z Afganistanem, Iranem i Uzbekistanem. Około 80% powierzchni kraju leży na Nizinie Turańskiej. Terytorium Turkmenistanu w większości pokrywa pustynia Kara-kum. W zależności od metodologii pomiaru pustynia zajmuje od 70% do 80% terytorium kraju. – Wikipedia.

Kapuściński tak opisuje Turkmenię:

»Taki Turkmen, który dożył siwej brody, wie wszystko. Jego głowa jest pełna mądrości, jego oczy czytały księgę życia. Kiedy dostał pierwszego wielbłąda, poznał smak bogactwa. Kiedy zdechło mu stado owiec, poznał nieszczęścia nędzy. Widział wyschłe studnie, a więc wie, co to radość. On wie, że słońce przynosi życie, ale wie również, że słońce przynosi śmierć, z czego nie zdaje sobie sprawy żaden Europejczyk.

Wie co to jest pragnienie i co to jest nasycenie.

Wie, że jak jest upał, trzeba się ciepło ubrać, w chałat i baranią czapę, a nie rozbierać się do skóry, jak to robią biali. Człowiek ubrany myśli, a rozebrany – nie. Człowiek nagi może popełnić każde głupstwo. Ci, którzy tworzyli wielkie dzieła, byli zawsze ubrani. W Sumerze i Mezopotamii, a Samarkandzie i w Bagdadzie mimo piekła upałów ludzie chodzili ubrani. Powstały tam wielkie cywilizacje, których nie znała Australia ani równik afrykański, gdzie chodzono po słońcu nago. Można się o tym przekonać czytając historię świata.

Być może ten stary zna odpowiedź na wielkie pytanie Szekspira.

Widział on pustynię i widział oazę, to znaczy widział cały świat, który w ostatecznej ostateczności sprowadza się do tego jedynego podziału. Na świat przychodzi coraz więcej ludzi, w oazach robi się ciasno, nawet w dużej oazie Europy, nie licząc oazy Gangesu, oazy Nilu. Czy ludzkość, która narodziła się na pustyniach, o czym mówią wszystkie świadectwa, nie będzie musiał wrócić tam, gdzie jest jej kolebka? I wtedy do kogo przyjdzie po radę ten spocony mieszczuch ze swoim przegrzanym fiatem, ze swoją lodówką, której nie będzie miał gdzie podłączyć? Czy nie zacznie szukać Turkmena z siwą brodą, Tuarega owiniętego turbanem? Oni wiedzą, gdzie są studnie, to znaczy znają tajemnice przetrwania i ocalenia. Ich wiedza, pozbawiona scholastyki i doktrynerstwa, jest wielka, ponieważ służy życiu. W Europie mają zwyczaj pisać o ludziach pustyni, ze są zacofani, nawet skrajnie zacofani. Nikt nie pomyśli, że tak nie wolno sądzić o ludach, które w najstraszniejszych dla człowieka warunkach umiały przetrwać tysiąclecia, wytwarzając typ kultury najcenniejszej, bo praktycznej, pozwalającej całym narodom istnieć i rozwijać się, podczas gdy w tym samym czasie wiele cywilizacji osiadłych upadło i zniknęło z ziemi na zawsze.

Niektórzy myślą, ze człowiek szedł na pustynię z biedy, bo nie miał innego wyjścia. Ale było akurat odwrotnie. W Turkmenii na pustynie mogli iść ci, którzy mieli stada, a więc bogatsi, koczowanie było przywilejem zamożnych. „Pobyt na pustyni – mówi profesor Gabriel – jest zaszczytem, to teren wybrany”. Przejście do życia osiadłego było dla koczownika zawsze ostatecznością, rodzajem życiowej przegranej, degradacją. Koczownika można osiedlić tylko siłą, przymusem ekonomicznym albo politycznym. Nie zna on ceny, którą można zapłacić za wolność, jaką daje pustynia.

Czy można sobie wyobrazić cywilizację ludzką bez tego wkładu, który wnieśli do niej koczownicy? Weźmy Złotą Ordę i państwo Timuridów. Były to największe imperia średniowieczne. Najdłuższy epos literatury światowej, który nazywa się „Manas” i liczy 40 tomów, jest epopeją narodową ludu koczowniczego – Kirgizów. Weźmy rozkwit sztuki indyjskiej pod rządami koczowniczej dynastii Wielkiego Mogoła. Należy wymienić takie zjawisko, jak islam, który trzynaście wieków wpływa na dzieje świata i jest ciągle religią w stanie ekspansji, mającą wyznawców na wielkim obszarze globu, od Senegalu do Indonezji, od Mongolii po Zanzibar.

Ale przede wszystkim w ciągu tych tysiącleci, które nie znały samolotu, a jeszcze wcześniej nie znały statku parowego, koczownicy, ten jedyny lud, który posiadł wspaniałą i niebezpieczną sztukę pokonywania martwych przestrzeni, tworzyli przez sam fakt swoich ciągłych wędrówek pierwszy w dziejach naprawdę światowy system mass-communications, przenosząc z miasta do miasta, z kontynentu na kontynent, z jednego krańca na drugi nie tylko złoto, korzenie i daktyle, ale książki i listy, wiadomości polityczne i relacje z odkryć, oryginały i kopie wielkich dzieł myśli i wyobraźni, co pozwalało w tamtych wiekach rozproszenia i izolacji wymienić osiągnięcia i rozwijać kulturę.«

Ten ostatni akapit, to w moim odczuciu, pochwała i zachwyt nad koczowniczym i pustynnym ludem, jakim byli Żydzi. Trudno się dziwić. Jak napisałem w blogu „Reportażysta”, był Kapuściński ukraińskim Żydem. Nie można więc mieć do niego pretensji o te sympatie. Ale też trudno uwierzyć w to, że to Turkmeni stworzyli światowy system, jak to on ujmuje, mass-communications, czy przenosili z miasta do miasta, z kontynentu na kontynent złoto, książki i listy. Złoto służyło przecież do bicia monety. Czy zatem pustynny i koczowniczy tryb życia był niezbędny, by wytworzyć cywilizację żydowską? Z opisu Kapuścińskiego wynika, że tak.

W reportażu o Azerbejdżanie pojawia się ciekawa informacja na temat tego, czym było Imperium. Pisze on:

„Następnego dnia rozmowa z profesorem Ayudinem Mirsalinoglu Mamedowem. Ciekawy, mądry, ucieszony, bo właśnie po raz pierwszy od 1917 roku pozwolono im założyć Kulturalne Towarzystwo Turkologiczne. Profesor od lat redaguje czasopismo poświęcone turkologii. Nie wszyscy wiedzą, że język turecki (lub: języki tureckie) jest drugim, po rosyjskim językiem Imperium. W języku tym mówi tam około 60 milionów ludzi. Azerbejdżanin nie tylko porozumie się w Ankarze, ale także w Taszkencie i w Jakucku. Wszędzie żyją jego turkojęzyczni bracia. W jakimś sensie były ZSRR to słowiańsko-tureckie mocarstwo. Pomysł Sołżenicyna polegał na tym, żeby się pozbyć elementu tureckiego, żeby zostało tylko mocarstwo słowiańskie.”

Dziś coraz częściej pojawiają się głosy domagające się podziału Rosji, szczególnie z Ukrainy. Ale jak ją podzielić? Według jakich kryteriów: geograficznych, etnicznych? Ukraina też jest wieloetniczna, a Kozacy mają tureckie korzenie. Czy dojdzie do podziału Rosji? Trudno powiedzieć, natomiast Ukraina jest już podzielona i jej dalszy podział nie jest wykluczony.

Reportażysta

Wracanie do starych książek, starych artykułów, reportaży ma tę zaletę, że ich odbiór może być zupełnie inny, niż za pierwszym razem. To czas ma tę moc, że wydobywa z nich nowe treści, które wprawdzie tam były, ale jakby niewidoczne i dlatego niedostrzeżone. Tym razem wróciłem do zbioru reportaży Ryszarda Kapuścińskiego Imperium (Czytelnik, 2001). Pierwsze ich wydanie pojawiło się w 1993 roku. Powstały one w wyniku jego podróży w latach 1989-1991 po upadającym Związku Radzieckim. Tchnie z nich słabo skrywana satysfakcja, że „Imperium Zła” upadło i jednocześnie sugestia, że teraz, gdy zła już nie ma, to wszystko będzie inaczej, lepiej. Dziś po latach widzimy, że lepiej nie jest, a zło pozostało. Co więc było jego źródłem? Mówią nam teraz, że jego źródłem jest pozostałość po Imperium, czyli Rosja i że jak się ją rozczłonkuje, to już zła nie będzie. Tak mówią, ale ja jakoś nie za bardzo w to wierzę. Jakąś dziwną moc mają te stare książki, w których zapisane treści w momencie ich ukazania się wydawały się niegroźne. Ale upływający czas to zmienił. Tak! Palenie starych książek ma sens – dla tych oczywiście, którzy chcą kontrolować ludzki umysł.

Ryszard Kapuściński to światowej sławy reportażysta, publicysta. Światowej, bo z nacji światowej, tak jak zdecydowana większość polskich inteligentów. Urodził się w 1932 roku w Pińsku na Polesiu, a więc poniekąd w mateczniku polskiego żydostwa z okresu II RP. Jego ojciec walczył w 1939 roku w SGO Polesie. Po 17 września dostał się do niewoli radzieckiej. Wraz z kilkoma kolegami udało mu się uciec z kolumny prowadzonej na Smoleńsk i po zmianie ubrania na cywilne wrócił do Pińska. W obawie przed deportacją do Kazachstanu wyjechał z rodziną do swoich rodziców mieszkających w Przemyślu, a następnie w głąb niemieckiej strefy okupacyjnej. Pozostałą cześć okupacji Ryszard Kapuściński wraz z rodzicami spędził w Sierakowie w Puszczy Kampinoskiej, koło wsi Palmiry oraz w Świdrze (obecnie w granicach Otwocka). – Tak pisze Wikipedia. A więc „nieporadne” NKWD pozwoliło paru chłopakom uciec z kolumny i nawet nie próbowali ich szukać w miejscu ich zamieszkania. To jest pierwsza rzecz, którą zrobiłoby Gestapo. I później hasa sobie ojciec Kapuścińskiego z całą rodziną po obu stronach, przedzielonej granicą, byłej Polski. Wiadomo dla kogo granice nie istniały i nie istnieją.

Z tego zbioru reportaży wybrałem fragmenty jednego, tego dotyczącego Ukrainy, bo to jest teraz dla nas najważniejsze. Kapuściński pisze:

»W Kijowie mieszkam przy Bulwarze Drużby Narodów, u starszej pani – M. Ż. Mam swój mały i ciepły pokoik, pełen książek, w tym również po hiszpańsku, gdyż gospodyni jest tłumaczką z tego języka. Maleńka ubikacja, jak większość jej podobnych w tym kraju, jest od podłogi do sufitu wypełniona rolkami papieru toaletowego i torebkami proszku do prania. Poczciwa M. Ż. Dba o mnie i nawet kiedy wracam bardzo późno, odgrzewa mi jakąś zupę, w której jest zawsze kawałek mięsa z kością. Właśnie kiedy jem zupę, M. Ż. opowiada mi, jakim cudem zdobyła to mięso z kością, bo, oczywiście, jest to najprawdziwszy cud – M. Ż. i ja wiemy o tym dobrze.

Wspominam M. Ż., ponieważ niedawno musiałem powiedzieć grupie ludzi, co to jest dramat, dramat losu, dramat życia, a także dać jakiś przykład. Dla mnie przykładem jest M. Ż. Dziesięć lat temu mąż M. Ż. wyemigrował do Nowego Jorku. Najpierw biedował, ale potem pomogła mu gmina żydowska i mąż M. Ż., o którym może ona teraz powiedzieć – były mąż, stanął na nogach. Jedyną bliską osobą, która została mojej gospodyni, jest jej wnuczka. Wnuczka ma piętnaście lat. M. Ż. jest już bardzo chora, za dużo waży i ma trudności z chodzeniem. Jednego dnia wracam, a M. Ż. trzyma w ręku list i jest wyraźnie zdenerwowana. To list od jej męża, byłego męża, który pisze – przyślij mi naszą wnuczkę, ja ją tu wykształcę, ja ją rozwinę, dam jej wszystko. M. Ż. dobrze rozumie, że jej mąż, były mąż, ma rację: jaka przyszłość może czekać jej wnuczkę w Kijowie? A to dziecko jest takie zdolne! Ale jeśli wnuczka pojedzie, M. Ż. zostanie sama, zupełnie sama, a, co tu dużo mówić, trzeba się liczyć z okropnymi prawami wieku, trzeba patrzeć życiu w twarz. Z drugiej jednak strony, czy wolno odebrać wnuczce taką złotą szansę? Przecież mogłaby tam i zostać lekarzem, i grać na skrzypcach, i poznać bogatego człowieka.

I co pan o tym wszystkim myśli? Pyta mnie zrozpaczona M. Ż. Patrzę, jak drży jej ciało, jak ciągle czyta zdanie po zdaniu ów radosno-złowieszczy list (którego treść przez cały dzień skrywa przed wnuczką), i czuję, że stanąłem w środku ludzkiego dramatu. Milczę, a potem zaczynam prosić M. Ż. o przebaczenie. Proszę mi wybaczyć, mówię, proszę się nie gniewać, ale ja naprawdę nie wiem, co odpowiedzieć.

I dalej:

Polityka tak tu teraz panuje nad wszystkim, że odruchowo chciałem tę relację zacząć od streszczenia kolejnej uchwały, którą przyjął właśnie parlament Ukrainy, lub od rozmowy z jednym z miejscowych działaczy, ale teraz pomyślałem, że – nie, jednak na początek powiem co innego, a mianowicie pochwalę Kijów jako miasto. Jest to jedyne z wielkich miast w dawnym ZSRR, w którym ulice służą nie do pośpiesznego przemykania się do domu, ale do chodzenia, do spacerowania. Podobnie jest może tylko w Petersburgu, ale tam przeszkadza klimat znacznie chłodniejszy, wietrzny, deszczysty lub mroźny. Natomiast Kijów jest ciepły, zaciszny, wygrzany w słońcu. Po południu w śródmieściu widzi się tłum ludzi, i to tłumy wcale nie polityczne, nie wiecujące, ale zwyczajnie tysiące przechodniów, którzy wyszli z dusznych, ciasnych biur i mieszkań, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Kijów poza tym jest miastem, w którym zachowały się ślady dawnych kawiarń. Można w nich – odstawszy swoje w kolejkach – dostać szklankę herbaty i ciastko, rzecz np. w Moskwie nie do pomyślenia.

Miasto leży na wzgórzach, niektóre ulice są kręte i bardzo strome. Ze szczytów wzgórz widać dolinę Dniepru i sam Dniepr – rzekę rozległą jak Amazonka, jak Nil, spokojną, powolną, o niekończącej się liczbie odnóg, zatok i wysp. Kiedy Ukraińcy staną się zamożni, pełno będzie tu żaglówek i jachtów – na razie jest głucho i pustawo.

Architektura Kijowa to temat na osobną opowieść. Można tu zobaczyć wszystkie epoki i style – od cudem uratowanych średniowiecznych klasztorów i cerkwi po straszliwy, stalinowski socrealizm. A pomiędzy tym i barok, i neoklasycyzm, i przede wszystkim bujna, przebogata secesja. Jakież to musiało być kiedyś piękne miasto! Dewastacja tej architektonicznej perły zaczęła się po roku 1917 i trwa praktycznie do dziś. Któregoś dnia kupiłem sobie wydany ostatnio przez miłośników Starego Kijowa niezwykły dokument – plan miasta i spis celowo zburzonych budynków, kościołów, pałaców, cmentarzy. Spis wymienia 254 obiekty, zrównane przez bolszewików z ziemią, aby zatrzeć ślady kultury Kijowa. 254 obiekty – toż to całe miasto! Na szczęście nieudolność i niewydajność systemu działały tu na korzyść sztuki. Reżym nie był w stanie wszystkiego zniszczyć, zostało jeszcze wiele cerkwi i budynków, które przyciągają naszą uwagę i budzą podziw.

I dalej:

W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że są dwie Ukrainy: zachodnia i wschodnia. Zachodnia (dawna Galicja, tereny, które wchodziły w skład przedwojennej Polski) jest bardziej „ukraińska” niż wschodnia. Jej mieszkańcy mówią po ukraińsku, czują się stuprocentowymi Ukraińcami, są z tego dumni. Tu przetrwał duch narodu, jego osobowość, jego kultura. Inaczej wygląda to na Ukrainie Wschodniej – terytorialnie większej niż Zachodnia. Tu mieszka ponad 13 milionów rdzennych Rosjan i co najmniej drugie tyle pół-Rosjan, tu rusyfikacja była bardziej intensywna i brutalna, tu Stalin wymordował niemal całą inteligencję. W latach1932-33 Stalin zagłodził na śmierć kilka milionów chłopów ukraińskich i kazał rozstrzelać dziesiątki tysięcy ukraińskich inteligentów. Uratowali się ci, którzy uciekli za granicę. Kultura ukraińska przechowała się lepiej w Toronto i Vancouver niż w Doniecku i Charkowie.

Różnice między Ukrainą Zachodnią (zwaną ukraińskim Piemontem) a Wschodnią widoczne były i teraz, w miesiącach walki o niepodległość. Wychodzący w Moskwie miesięcznik „Drużba narodów” (nr 4/90) podaje: w Kijowie, który liczy 3 miliony mieszkańców, na manifestację niepodległościową przyjdzie 40 tys. ludzi, a we Lwowie (stolica zachodniej Ukrainy), który liczy 1 mln mieszkańców, na manifestację przyjdzie 300 tysięcy. W Doniecku, który jest większy niż Lwów, na manifestację przyjdzie 5 tysięcy ludzi.

I dalej:

Przyszłość Ukrainy będzie rozwijać się w dwóch kierunkach. Pierwszy – to stosunki z Rosją, drugi – to stosunki Ukrainy z Europą i ze światem. Jeżeli relacje te będą układały się pomyślnie, szanse Ukrainy są ogromne. Jest to bowiem kraj żyznej ziemi i cennych surowców, obdarzony ciepłym, przychylnym klimatem. Jest to duży, ponad 50-milionowy naród – mocny, prężny i ambitny.

Jesienią 1990 roku Aleksander Sołżenicyn ogłosił swój projekt państwa, jakie jego zdaniem powinno powstać na miejsce ZSRR. Tytuł tej publikacji – „Jak zbudować Rosję?” Sołżenicyn proponuje, aby przyszłe państwo składało się z Rosji, Białorusi, Ukrainy i północnego Kazachstanu. Resztę oddajmy, proponował Sołżenicyn, ponieważ „nie mamy siły na peryferie”.

Ukraińcy odrzucili ten projekt. „Jedynym rozwiązaniem problemu ukraińskiego – napisał ostatnio jeden z ukraińskich dysydentów, Leonid Pluszcz – jest stworzenie własnego państwa, które zorganizuje mechanizmy obronne i odpowiednie środki dla rozwoju kultury”. Ukraińscy intelektualiści, którzy bali się rosyjskich komunistów, teraz śledzą czujnie postawę rosyjskich demokratów. Związanym z tym niepokojom daje wyraz jeden ze świetnych ukraińskich eseistów, Mikołaj Riabczuk, który pisząc o programie rosyjskiego Ruchu Reform Demokratycznych zadaje wręcz pytanie – „Imper-demokraci” zamiast „Imper-komunistów”? W podobnym duchu wypowiedziała się w początkach września wdowa po Sacharowie – Irena Bonner. Boję się tego, powiedziała, co tkwi w Rosjanach, ich „ducha ekspansji i dominacji”.

A stosunki Ukrainy ze światem? Przede wszystkim do roku 1917, a na znaczących obszarach aż do roku 1939, Ukraina to był jeden z najbarwniejszych na świecie kobierców kultur, religii, języków, przebogaty, kolorowy ogród, w który ludzie z Zachodu zagłębiali się ze zdumieniem i fascynacją. Ileż tu ciągle mimo dewastacji i zniszczeń śladów polskich, rosyjskich, żydowskich, węgierskich, włoskich, austriackich, niemieckich, rumuńskich. We wrześniu byłem na polskim cmentarzu w Żytomierzu (150 km od Kijowa na drodze do Lwowa). Grób syna Moniuszki, żony Kraszewskiego, siostry Paderewskiego, rodziny Conrada. Grobowiec rodziny generała Dąbrowskiego, służący do niedawna za przygodny dom publiczny.

Siłą Ukrainy jest jej emigracja. Duża część pszenicy kanadyjskiej rośnie na polach ukraińskich farmerów w Albercie i Ontario. Ukraińcy tworzą wpływowe, ekonomicznie i kulturalnie silne społeczności w Detroit, Nowym Jorku i Los Angeles. Także w Europie Zachodniej. Ci emigranci są bardzo przywiązani do Ukrainy, patriotyzm ukraiński ma chłopską cechę: jest silnie zakorzeniony w ziemi rodzinnej. Już dzisiaj w Kijowie pełno Ukraińców z Kanady i USA. Chcą zakładać banki i przedsiębiorstwa, chcą handlować, otwierać wydawnictwa. Już wkrótce Ukraina będzie miała własne linie lotnicze, własna flotę morską. Własną walutę i armię.

Zapytany o przyszłą Ukrainę, jeden z jej przywódców – Michaiło Horyń, powiedział nam w Kijowie: „Chcemy, aby Ukraina była państwem światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym”.

Światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym. Amen.«

W końcowej części książki, w jej podsumowaniu, Kapuściński pisze:

„Upadek komunizmu dokonał się w tym państwie stosunkowo bezkrwawo, a w rdzennej Rosji – zupełnie bezkrwawo. Wielka Ukraina ogłosiła niepodległość bez jednego wystrzału karabinowego. Podobnie – Białoruś.

W istocie, w świecie współczesnym obserwujemy rozszerzające się zjawisko aksamitnych rewolucji, rewolucji bezkrwawych, albo – jak to określił Isaac Deutscher – nie dokończonych.

Ich cechą jest to, że choć stare siły odchodzą, to nie odchodzą zupełnie, a walce nowego ze starym towarzyszą jednocześnie różnorodne procesy adaptacyjne, zachodzące po obu stronach barykady. Dominuje zasada unikania drapieżnych, krwiożerczych konfrontacji.

Ciekawe, że krew leje się dziś tam, gdzie do natarcia rusza zaślepiony nacjonalizm albo religijny fundamentalizm czy zoologiczny rasizm, a więc trzy czarne chmury, które mogą zaćmić niebo XXI wieku. Natomiast tam, gdzie chodzi o zmianę ustroju społecznego i towarzyszące jej różne formy walki klasowej, tam proces transformacji przebiega znacznie łagodniej i właśnie – bezkrwawo.”

Widać więc, że Kapuściński darzył Ukrainę i Ukraińców nieskrywaną sympatią, ale czy rzeczywiście ich, czy może Żydów ukraińskich. Już w pierwszym fragmencie tego cytatu pojawia się Żydówka, tłumaczka z hiszpańskiego. Jej mąż na początku lat 80-tych wyjechał do Ameryki. Kto z przeciętnych ludzi w tamtym okresie mógł wyjeżdżać ze Związku Radzieckiego? Dla tej nacji nigdy nie istniały granice.

Zachwala też on walory krajobrazowe i klimatyczne Ukrainy i wyjątkowość samego Kijowa oraz wieloetniczność i wielokulturowość społeczeństwa zamieszkującego Ukrainę. Jest w tym spory ładunek emocjonalny. Skąd taki u polskiego Żyda? Może odezwały się wspomnienia z dzieciństwa na Polesiu? A poza tym każdy Żyd lepiej czuje się w społeczeństwie multi-kulti i tak naprawdę cały czas dąży do tego, by wymieszać narody osiadłe. Ukraina od początku była takim państwem, ale też była państwem całkowicie zdominowanym przez Żydów. Pod każdym względem: kulturalnym, finansowym, politycznym. Choć to trudno sobie wyobrazić, ale jeszcze bardziej zdominowanym niż Polska.

Opisuje też Kapuściński żydowską diasporę w Kanadzie i USA. Jak podkreśla, szczególnie w Kanadzie jest doskonale zorganizowana i wpływowa. Pisze, że ta emigracja wywodzi się z ukraińskich chłopów i stąd u niej taka tęsknota za ziemią rodzinną. I ci „chłopi” wracali na początku lat 90-tych, by zakładać banki, przedsiębiorstwa, handlować, otwierać wydawnictwa. Koń by się uśmiał! Ci dobrze zorganizowani i wpływowi „chłopi” ukraińscy to po prostu Żydzi ukraińscy i ich potomkowie.

Te lakoniczne wręcz informacje dają do myślenia i wyjaśniają, skąd u tych „Ukraińców”, którym tak pomaga „polski” rząd, taka niewdzięczność? Oba rządy, tj. polski i ukraiński, zdominowane są przez ukraińskich Żydów, którzy realizują własne cele, a Polacy i Ukraińcy to dla nich zwykle śmieci do zutylizowania na wojnie i do skłócania. Temu m.in. służy przesiedlenie milionów Ukraińców do Polski i uprzywilejowanie ich względem Polaków. A Polska podobnie jak Ukraina ma się stać jeszcze bardziej, niż jest, państwem wieloetnicznym i wielokulturowym. I po to też sprowadza się ogromne ilości Białorusinów, o czym się nie mówi.

„Wielka Ukraina ogłosiła niepodległość bez jednego wystrzału karabinowego.” To bardzo znamienne, że Kapuściński użył określenia „Wielka Ukraina”, a nie – „Ukraina”. W ten sposób już całkowicie się zdemaskował. Chyba był ukraińskim Żydem. Wszak Polesie leży na pograniczu Białorusi i Ukrainy. Taka jest ta Polska i mnóstwo takich Polaków w niej żyło i żyje.