Eksperyment wołyński

Dla wielu ludzi to, co dzieje się obecnie w relacjach polsko-ukraińskich jest całkowicie niezrozumiałe, wprost nie do uwierzenia, że tak można faworyzować obcy naród kosztem swojego. Problem polega na tym, że to nie jest „swój naród”. Ludzie, którzy rządzą tym państwem i narodem nie są Polakami. To, że oni tak twierdzą, nie ma najmniejszego znaczenia. Gdyby oni byli Polakami, to nie postępowaliby tak. To jest tak oczywiste, że tu już niczego nie trzeba dodawać i dokonywać jakichś intelektualnych wygibasów dla usprawiedliwienia tej postawy. Kim oni zatem są? Zapewne Żydami, masonami, szabesgojami. Podobnie było w II RP, która po zamachu majowym stała się państwem całkowicie zdominowanym przez Żydów i masonów. I tylko w takim państwie mogło dojść do czegoś takiego jak eksperyment wołyński. Ewenement na skalę światową, jak sądzę. I ten eksperyment w konsekwencji doprowadził do rzezi wołyńskiej.

W internecie znalazłem kilka artykułów na temat tego eksperymentu. Wszystkie one są jednak tak napisane, by niby coś wyjaśnić, ale niczego nie wyjaśniają, wprost przeciwnie – zaciemniają obraz sytuacji. Dopiero artykuł Lucyny Kulińskiej, mówiąc wprost, wykłada kawę na ławę.

Kto zapomina historię powtarza ją. Refleksja nad polską polityką wschodnią – Lucyna Kulińska (https://patrznarece.pl/analizy/kto-zapomina-historie-powtarza-ja-refleksja-nad-polska-polityka-wschodnia-czesc-2/). Artykuł pochodzi ze strony internetowej Patrz Na Ręce.pl.

»Idea prometejska

Ruch prometejski był międzynarodówką antykomunistyczną, której celem było zniszczenie Związku Radzieckiego i przekształcenie jego republik w niepodległe państwa. Jednym z filarów realizacji idei prometejskiej była ścisła współpraca z byłymi przedstawicielami władz Ukraińskiej Republiki Ludowej z Petlurą na czele, a po jego śmierci, wprowadzenie w życie sojuszu polsko-ukraińskiego. Było ono rozumiane nie tylko jako współpraca polityczna, ale i wojskowa. Emigranci ukraińscy z URL zostali przyjęci gościnnie. Udzielono wszechstronnej pomocy Petlurze i jego rodzinie, wyasygnowano pomoc finansową dla przywódców ukraińskich i byłych urzędników z URL. 

Tymczasem ukraińscy emigranci wojskowi nie asymilowali się i nie włączali się w nurt polskiego życia społecznego. Nie uczyli dzieci języka polskiego – posyłali je jedynie do szkół ukraińskich, pracowali w instytucjach ukraińskich w zupełnym oderwaniu od spraw polskich. Ci, którzy przedostali się za sowiecką granicę z reguły ulegali przewerbowaniu. Taki stan przetrwał do roku 1939, a wraz z nim wiara, umacniana przez Polaków przez lata, że jedynym możliwym rozwiązaniem dla Ukraińców jest konflikt zbrojny – totalny i prowadzony do końca. Nadzieja, że dzięki polskiej pomocy emigracja ukraińska zrezygnuje z antypolskich dążeń w odniesieniu do województw południowo-wschodnich, a koncentrować się będzie jedynie na planach odbudowy państwa naddnieprzańskiego, nie sprawdziła się. 

Wojna pokazała to dobitnie. Ukraińska „rewolucja narodowa” w konsekwencji nie została skierowana przeciw Rosji, a została bez skrupułów wykorzystana przeciw Polsce. Obóz Piłsudskiego, nie rozstając się z ideami odbudowy państwa ukraińskiego za Zbruczem, nie przewidział jakże prostego faktu. Wspierając czynniki niemające w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy żadnych szans, wzmacniał wyłącznie siły, które przyczynią się później nie tylko do unicestwienia władztwa państwa polskiego nad województwami wschodnimi, ale w ogóle do fizycznego wyniszczenia ludności polskiej na tym terenie. 

Szkolenie Ukraińców w organizacjach paramilitarnych

Jednym z elementów tych działań było sponsorowane i wspierane przez władze paramilitarne szkolenie młodzieży ukraińskiej. Głównie w masowych organizacjach „Łuh” i „Sokił”. Tylko w legalnej organizacji „Łuh” przeszkolono wojskowo co najmniej 50 tysięcy młodych Ukraińców. Tajnym celem szkolenia było przygotowanie ukraińskiej młodzieży do „odwojowania” z rąk sowieckich Ukrainy Kijowskiej, tzw. Wielkiej Ukrainy.

Oficjalnie Towarzystwo Gimnastyczno-Pożarnicze, działając głównie na terenach Polski południowo-wschodniej „Łuh” posiadał w 1927 r. 627 oddziałów terenowych. Tymczasem, podobnie jak pozostałe, od początku był infiltrowany przez terrorystyczne UWO i OUN. Legalne organizacje młodzieżowe stały się więc kuźnią kadr antypolskich. Osłanianie ich przez władze państwowe tajnym parasolem ochronnym budzi grozę. Dokumenty i raporty KOP kierowane do władz zwierzchnich, dotyczące prawdziwego oblicza działalności ukraińskich organizacji młodzieżowych nie pozostawiają złudzeń, co do charakteru ich poczynań.

Skutkiem tego w Małopolsce Wschodniej wyszkolono za polskie pieniądze armię partyzancką zdolną do przekształcenia się w armię regularną i złożoną zarówno z emigrantów, jak i z młodzieży ukraińskiej. Nie chciała ona przepędzić, jak łudziły się władze, Rosjan z dalekiej Kijowszczyzny, ale Polaków z Lwowskiego, Tarnopolskiego i Stanisławowskiego. Zamiast oczekiwanych sojuszników przygotowano i wyćwiczono śmiertelnych wrogów, którzy kiedy przyszedł czas nie cofnęli się przed ludobójstwem polskich cywilów w imię budowy „Samostijnej Ukrainy”. Jest faktem, że wśród dowódców oddziałów mordujących Polaków w czasie II wojny światowej aż się roiło od owych wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów.

Wołyński eksperyment Henryka Józewskiego i jego skutki

Przez 11 lat Henryk Józewski, przyjaciel i protegowany Piłsudskiego był wojewodą wołyńskim. Zmarnował szansę, by to największe polskie województwo stało się bogatą i nowoczesną dzielnicą Polski. Była ona wieloetniczna, więc po 132 latach okupacji i wynaradawiania każdy wojewoda powinien przystąpić do jej jak najszybszego integrowania z resztą kraju. Tymczasem do niczego takiego nie doszło. Przeciwnie Józewski i jego petrulowcy współpracownicy zaczęli działać na rzecz zruszczenia i odłączenia tej dzielnicy od Rzeczpospolitej i to na koszt polskiego podatnika. 

Był to ewenement na skalę światową. Z ocalałych dokumentów wiemy, że w administracji Józewskiego nie zabrakowało ruso i ukrainofilów, z pochodzenia rdzennych Rosjan, o których lojalność do państwowości polskiej była wątpliwa. Byli to naczelnicy wydziałów, referenci bezpieczeństwa, prezes Urzędu Ziemskiego. Jak wykazały późniejsze dochodzenia, prawie wszyscy z nich byli podejrzewani o szpiegostwo! Zamiast asymilacji następowała więc dramatyczna ukrainizacja Wołynia. 

Większość znaczących towarzystw ukraińskich i Cerkiew dostały się pod wpływy nacjonalistów z OUN lub komunistów. Tworzone za polskie pieniądze Wołyńskie Ukraińskie Objednanje i jego rozliczne przybudówki: Proświtańskie Chaty, Ridne Chaty, chóry, teatry – wszystkie zostały wkrótce przez nich opanowane. W dziedzinie szkolnictwa i edukacji młodzieży też nastąpiło dramatyczne pogorszenie. Polacy musieli wręcz prosić o zgody na założenie polskiej szkoły. Polskie dzieci musiały przymusowo uczyć się języka ruskiego. Powołano trzy gimnazja ukraińskie: w Krzemieńcu, Łucku i Równem. W gimnazjach tych młodzież wychowywana była w duchu ukraińskiego szowinizmu. Dalszą edukację młodzież ta odbierała we Lwowie, skąd wracała na Wołyń przygotowana do samodzielnego zakładania terrorystycznych komórek. 

W tym samym czasie społeczeństwo polskie, w tym najbardziej propaństwowy element – osadnicy wojskowi – pozostawieni zostali samym sobie, ba, nawet oni poddawani ukrainizacji. Doszło do tego, że jeden z wołyńskich starostów mówiącemu do niego po polsku osadnikowi publicznie zwrócił uwagę „czemu ne howoryte do mene w ridnim jazyci?”. Aby zamaskować działalność ukrainizacyjną, ludzie Józewskiego urządzali pokazowe, reżyserowane, ale za to szumne obchody świąt i polskich rocznic narodowych. Był przypadek biskupa Polikarpa, wielkiego przyjaciela Józewskiego, który powitany z honorami podczas wizytacji kanonicznej oburzył się na polską komendę i polskie przemówienie, a o godle państwowym – Orle – wyraził się: „ten piweń (kogut) tu całkiem niepotrzebny!”. 

Podsumowując wojewoda Józewski zasłużył sobie rzetelnie na określenie: „grabarz polskości Wołynia”: 

  • za zniszczenie polskiego stanu posiadania
  • za wzmocnienie ukrainizmu przez likwidowanie polskiej własności drogą rozdziału ziemi polskiej wyłącznie między miejscową ludność ukraińską; 
  • za terroryzowanie polskiego społeczeństwa, rozbijanie jego spójności; 
  • za sprowadzanie z zagranicy (Niemiec, Czech) Ukraińców i obsadzanie nimi administracji przy równoczesnym usuwaniu ze stanowisk Polaków; 
  • za ukrainizowanie Cerkwi prawosławnej przez wprowadzenie do liturgii języka ukraińskiego w miejsce starosłowiańskiego; 
  • za zakładanie ukraińskich szkół; 
  • za założenie ukraińskiej partii politycznej „Wołyńskie Ukraińskie Objednanie” oraz całego szeregu innych organizacji którym przewodzili sprowadzeni z kijowszczyzny Ukraińcy. 

Procederu tego Józewski dopuszczał się przez kluczowych 11 lat!  Eksperyment wołyński był jednym z wielu przedsięwzięć władz sanacyjnych mających na celu zjednanie ludności ukraińskiej kolejnymi koncesjami, kosztem polskiego stanu posiadania. 

Te koncesje, zamiast lojalności ukraińskich mieszkańców państwa, przyniosły jedynie pogarszanie się stanu bezpieczeństwa w województwie i reszcie kraju. Zgodnie ze scenariuszem terrorystów kolejne zamachy i akty wrogości musiały wywoływać reakcję władz, a o to szowinistom ukraińskim chodziło.

Bolesny w konsekwencje brak wyobraźni

Dowodem tego jak dalece idea prometejska zaćmiła umysły części polskich elit może być cytat z artykułu pt.Realizm i prometeizmz roku 1938! Autor jego pisał: 

Obecny rozwój wydarzeń politycznych w Europie dowodzi, że prometeizm jest wyrazem największego realizmu politycznego. Przynajmniej nie znam żadnej koncepcji politycznej, która by tak logicznie łączyła potrzeby poszczególnych narodów z potrzebami gospodarczego i politycznego rozwoju całej Europy. Żadna koncepcja „równowagi” politycznej nie może dać tego, co może dać koncepcja prometejska, a mianowicie uwolnić Europę od koszmarnego przekonania, iż wojna jest nieunikniona, co zmusza państwa do ogromnych zbrojeń, mogących się skończyć naprawdę tylko wojną. Prometeizm był może jedynym terenem, gdzie nie było rozdźwięków między Polakami i Ukraińcami. Przeciw moskiewski front [].

Wstrząsający jest fakt, że kiedy pisano te słowa od lat w najlepsze szła hitlerowsko-ukraińska współpraca, która miała na zasadach V kolumny zapalić w razie wojny ogniem powstania całe wschodnie województwa Rzeczypospolitej.

Epilog 

Polityka prowadzona przez Piłsudskiego i jego współpracowników, choć być może teoretycznie uzasadniona, z czasem stawała się szkodliwa, a szczególnie zabójcza także dla polskiej ludności, która pozostała poza granicami Polski. Stalin wykorzystywał i bowiem zagraniczne działania polskich służb jako pretekst do rozprawienia się z Polakami. Oznaczało to w praktyce skupienie się na Sowietach z całkowitym niemal zlekceważeniem zagrożeń płynących ze strony Niemiec oraz terroryzmu skrajnych ukraińskich organizacji nacjonalistycznych. Jakby tego było mało, sugeruje, że kręgi skupione wokół Piłsudskiego świadomie rezygnowały co najmniej do roku 1928 z neutralizowania ukraińskiego szowinizmu, bo był przydatny do walki z komunizmem. Zakończyło się to ludobójstwem dokonanym przez Ukraińców w czasie II wojny światowej.

Dopiero gdy kolejna wojna pukała do wrót Rzeczpospolitej, a współpraca Niemców hitlerowskich z nacjonalistami ukraińskimi szła pełna parą, władze uzmysłowiły sobie nagle, że zaniechanie działań w kierunku unifikacji i polonizacji województw wschodnich prowadzi jedynie do ich utraty. Było już jednak za późno. Wszystkie szanse stwarzane przez państwo wykorzystali tak naprawdę tylko Ukraińcy.

Forsowany przez obóz Piłsudskiego prometeizm przetrwał w polityce polskiej do dziś i jest realizowany z konsekwencją. Trudno nie zauważyć analogii. Pomimo swej podstawowej nieprzystawalności do rzeczywistości, pomimo że w znacznym stopniu przyczynił się i może przyczynić się do wielu nieszczęść jakie spotkały i spotykają nasz kraj, okazał się na swój sposób niezniszczalny. W stosunkach Polski z ukraińskimi i białoruskimi sąsiadami nieustannie dochodzi do dramatycznego zderzenia dwóch mentalności i sposobów myślenia, które niestety stronę polską czynią bezbronną.

Polacy z natury prezentują w kontaktach z Ukraińcami dążność do porozumienia za każdą cenę. Takie podejście odbierane jest przez wschodniego sąsiada, jak dawniej jako słabość i wykorzystywane dla własnych celów. Kto zapomina historię – powtarza ją. Może warto o tym pamiętać?«

x

Ten artykuł w części faktograficznej, w porównaniu z innymi, jest bardzo dobry. Jednak interpretacja tych faktów i próba objaśnienia tego zjawiska, jakim był eksperyment wołyński, jest wysoce naiwna. Być może autorka nie chciała lub nie mogła napisać prawdy, bo pisanie o polskich elitach i ich błędach nie jest zbyt oryginalne. Przede wszystkim nie było i nie ma polskich elit politycznych i nie popełniały i nie popełniają one błędów. Wszystko było i jest zaplanowane i realizowane zgodnie z przyjętym wcześniej scenariuszem.

Wmawianie, że sojusz polsko-ukraiński może stanowić przeciwwagę dla Rosji jest wysoce infantylne i tylko ktoś bardzo naiwny może w to uwierzyć. Historia to wielokrotnie pokazała, że to nie działa. Rosja jest zbyt potężna dla dwóch takich państw. Prawdziwy cel jest zawsze ten sam – skłócanie Polaków z Ukraińcami, bo wtedy ani jedni, ani drudzy nie będą silni, zwłaszcza Polacy. Kim więc byli ludzie, którzy forsowali takie koncepcje? Kim był Józewski? Na portalu Histmag jest artykuł Henryk Józewski – twórca „eksperymentu wołyńskiego” (https://histmag.org/Henryk-Jozewski-tworca-eksperymentu-wolynskiego-7743), w którym czytamy:

»Henryk Józewski urodził się w 1892 r. w Kijowie, będącym wówczas częścią Imperium Rosyjskiego. Jego rodzice przybyli do miasta kilka lat wcześniej w poszukiwaniu pracy, której nie mogli znaleźć w zacofanej gospodarczo Galicji, z której pochodzili (ojciec Henryka był inżynierem). Młody Józewski bardzo wcześnie zaczął się obracać w kręgach niepodległościowych. Już ok. 1905 r. jako uczeń gimnazjum wstąpił do „Korporacji” będącej organizacją samokształceniową, nastawioną na promocję nauki prowadzonej w języku polskim. W kolejnym roku rozpoczęła ona współpracę z zawiązaną w Kijowie komórką Polskiej Partii Socjalistycznej Frakcji Rewolucyjnej (PPS-FR). Zresztą wielu członków należało jednocześnie do obu struktur.

W czasie studiów należał prawdopodobnie do organizacji „Filarecja”, ale nie jest do końca jasne, jaką odgrywał w niej rolę, ponieważ była ona stosunkowo niewielka (ok. 100 członków) i głęboko zakonspirowana. W 1914 r. ukończył studia matematyczne w Kijowie i zdecydował się wyjechać do Krakowa, by podjąć studia malarskie. Jego pobyt trwał tam jednak bardzo krótko. Wiadomo, że spotkał się z Walerym Sławkiem i zadeklarował lojalność wobec Józefa Piłsudskiego, którego jednak osobiście nie spotkał. Tuż przed wybuchem wojny powrócił do Kijowa. Jak sam pisał, nastąpiło to w ostatniej chwili, gdyż zaraz po przejeździe pociągu armia austriacka wysadziła most w powietrze, aby opóźnić spodziewane natarcie wojsk rosyjskich.

W niedługim czasie wszedł w skład Komendy Naczelnej III (Wschodniej) Polskiej Organizacji Wojskowej i zaangażował się w działania zwiadowcze na rzecz Legionów, co równało się działalności na rzecz Austrii. W listopadzie 1915 r. jego ojciec, będący poddanym austriackim, został przesiedlony do Saratowa jako „element niepewny”. Henryk pojechał wraz z nim, choć prawdopodobnie nie został do tego zmuszony, gdyż jako urodzony w Kijowie nie był poddanym austriackim. Mógł więc powodować się albo względami sentymentalnymi (bo uważał, że powinien dzielić los z ojcem), albo też wykonał polecenie którejś z organizacji, do których należał (POW lub PPS-FR). Przez cały okres pobytu w Saratowie prowadził zresztą działalność wśród polskich uchodźców i jeńców. Przeżył tam także rewolucję lutową. Był nawet przez krótki okres członkiem miejskiego komitetu rewolucyjnego, jednak niepokoił go powrót do kraju Lenina i rosnąca siła bolszewików. W związku z pogłębiającym się chaosem w czerwcu 1917 r. wrócił do Kijowa.«

Z cytowanego fragmentu wynika, że jego ojciec pochodził z Galicji i wyjechał do Kijowa w poszukiwaniu pracy. Dlaczego nie do Wiednia, gdzie pewnie jako inżynier miałby szansę na znalezienie dobrej pracy i nie musiałby się uczyć języka, bo zepsuty niemiecki, a takim jest jidisz, to jednak niemiecki. Nazwisko „Józewski” pochodzi od imienia Józef, a więc jego ojciec, a może dziadek, był neofitą żydowskim. Działalność Józewskiego w tajnych organizacjach tylko utwierdza w jego pochodzeniu. Po zawarciu sojuszu z Petlurą w 1919 roku został Józewski wiceministrem spraw wewnętrznych Ukraińskiej Republiki Ludowej i tak sam określał swój status:

(…) byłem Polakiem – mężem zaufania Polski i byłem Polakiem – wiceministrem ukraińskim, mężem zaufania Ukrainy. Nie byłem narzędziem Polski w ukraińskim rządzie, nie byłem agentem albo wtyczką. Polska mogła mieć do mnie zaufanie. W mierze nie mniejszej mogła mieć do mnie zaufanie Ukraina.

Odegrał znaczącą rolę w przygotowywaniu wyborów parlamentarnych w 1928 r. Wraz z Kazimierzem Świtalskim i Walerym Sławkiem współtworzył Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem (BBWR) i był odpowiedzialny za budowę jego struktur regionalnych oraz stworzenie list kandydatów w przyszłych wyborach. Po ich przeprowadzeniu, wiosną 1928 r., Józewski wyjechał z Warszawy do Łucka, gdzie objął funkcję wojewody wołyńskiego.

Województwo wołyńskie

Województwo wołyńskie liczyło w 1931 roku około 2 mln ludności. Z tego 70% to Ukraińcy, 15 % – Polacy, 10% – Żydzi, 2,3% – Niemcy. Resztę stanowiły inne narodowości. Około 1/3 ludności polskiej zamieszkiwała w miastach. Jan Kęsik w swojej pracy z 2008 roku Województwo wołyńskie pod rządami Henryka Józewskiego pisze:

»Ludność polską na Wołyniu w latach międzywojennych można podzielić na cztery zasadnicze, wyraźnie wyodrębniające się grupy: element autochtoniczny, osadnicy wojskowi i cywilni, ziemiaństwo wraz z duchowieństwem rzymskokatolickim oraz administracja państwowa. Pierwszą z nich tworzyli głównie chłopi i szlachta zagrodowa. Pod względem wyznaniowym wśród Polaków – autochtonów wyodrębnić można dwie kategorie: katolików i prawosławnych, przy czym ci ostatni, zresztą zdecydowanie przeważający liczebnie, to ludność silnie zrutenizowana bądź zrusyfikowana. Szlachta zagrodowa wyznania prawosławnego niejednokrotnie nie posiadała wyraźnie określonego poczucia przynależności narodowej, wielu z nich potrafiło określić się tylko jako „tutejszy”, „prawosławny”.«

Jeśli więc ludność autochtoniczna była w większości zrutenizowana i prawosławna – a ludność napływową w dużym stopniu, jak wynika z artykułu Lucyny Kulińskiej, stanowili Ukraińcy z Galicji – to, o co tak naprawdę chodziło w rzezi wołyńskiej, dokonanej na terenie całkowicie zdominowanym przez Ukraińców? Spośród czterech województw południowo-wschodnich II RP, tj. stanisławowskiego, tarnopolskiego, lwowskiego i wołyńskiego, to właśnie województwo wołyńskie miało najmniejszy odsetek ludności polskiej.

UPA

11 lipca 1943 roku około godziny 3.00 oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim, które leżały obok siebie w południowo-zachodniej części województwa i graniczyły z województwem lubelskim. Była to akcja przygotowana i zaplanowana: przykładowo akcję w powiecie włodzimierskim poprzedziła koncentracja oddziałów UPA w lasach zawidowskich. Na cztery dni przed rozpoczęciem akcji we wsiach ukraińskich odbyły się spotkania, na których uświadamiano miejscową ludność o konieczności wymordowania wszystkich Polaków. Tak to opisuje Wikipedia.

Dziwnie to wygląda. Na cztery dni przed akcją rozgłoszono o zamiarze wymordowania Polaków. To tak, jakby ktoś celowo chciał nagłośnić ten zamiar. Trudno sobie wyobrazić, by taka informacja nie dotarła do zainteresowanych, a mimo to wydawali się być zaskoczeni. A może atak nastąpił tam, gdzie mówiono o tym otwarcie i dlatego ludzie byli zaskoczeni, bo sądzili, że będzie dotyczył kogo innego.

UPA to formacja zbrojna Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, utworzona przez frakcję banderowską tej organizacji pod koniec 1942 roku. Oznacza to, że nie mogła ona w tak krótkim czasie, czyli około pół roku, stworzyć tak licznej i sprawnej formacji, by przeprowadzić taką skomplikowaną pod względem logistycznym i wojskowym operację. Taka formacja była już gotowa. Dzięki eksperymentowi wołyńskiemu wyszkolono i wyposażono formacje paramilitarne, które przekształcono później w UPA. Działała ona głównie na Wołyniu, w Galicji Wschodniej i na trenach na zachód od linii Curzona, czyli obecnej wschodniej granicy Polski. Można więc powiedzieć, że to władze II RP stworzyły UPA, a głównym odpowiedzialnym był Piłsudski, bo to z jego polecenia działał na Wołyniu Józewski i realizował jego plan. Pośrednio więc to właśnie Piłsudskiemu można przypisać odpowiedzialność za stworzenie warunków, umożliwiających rzeź wołyńską. Szokujące, nieprawdaż? Dla wielu bohater narodowy, który wskrzesił Polskę, a tu się okazuje, że to zwykły bandzior bez skrupułów. Nie wprost, ale Kulińska to potwierdza, pisząc:

Zamiast oczekiwanych sojuszników przygotowano i wyćwiczono śmiertelnych wrogów, którzy kiedy przyszedł czas nie cofnęli się przed ludobójstwem polskich cywilów w imię budowy „Samostijnej Ukrainy”. Jest faktem, że wśród dowódców oddziałów mordujących Polaków w czasie II wojny światowej aż się roiło od owych wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów.

I co z tego wynika?

Kulińska oczywiście usprawiedliwia, w pewnym sensie, władze II RP, że oni chcieli dobrze, że chodziło o sojusz przeciwko Związkowi Radzieckiemu, że to było działanie w interesie obu państw i narodów. Nie zgadzam się z taką interpretacją. To nie były polskie władze i świadomie działały na szkodę narodu polskiego i świadomie skłócały Polaków z Ukraińcami. Obecne władze postępują dokładnie tak samo. Przypadek? Naiwność? Nie! Perfidia! Żaden sojusz polsko-ukraiński, żadne wspólne państwo, żadna unia nie są w stanie stworzyć realnej przeciwwagi dla Rosji. Tylko wyjątkowy dzban może tak myśleć. A takich chyba nie brakuje.

Skoro w województwie wołyńskim odsetek ludności polskiej był najniższy ze wszystkich województw południowo-wschodnich i wynosił tylko 15%, a 1/3 tej ludności mieszkała w miastach, to rodzi się pytanie: Kto ginął w tej rzezi? Polacy czy Ukraińcy? A może większość to byli Ukraińcy czy Rusini? Zdaję sobie sprawę, że tego typu pytania mogą być dla wielu szokujące, ale przecież wiemy, że w przypadku tzw. holokaustu ilość ofiar przeszacowano wielokrotnie. A skoro tak, to może w przypadku rzezi wołyńskiej mamy do czynienia z podobnym zabiegiem? A może to ci sami, którzy stworzyli mit holocaustu, czyli ludobójstwa 6 milionów Żydów, może ci sami stworzyli nam mit rzezi wołyńskiej, czyli ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Pewne fakty przytoczone w tym blogu podważają ten oficjalny przekaz. Prawdy zapewne nigdy nie poznamy, co nie znaczy, że nie należy dążyć do tego.. Zdawanie pytań, to jeszcze nie negacja, to tylko próba dotarcia do prawdy.

Polacy domagają się przeprosin za rzeź wołyńską, a Ukraińcy nie chcą przepraszać. No i mamy konflikt, nierozwiązywalny. Najlepsi na świecie reżyserzy wyreżyserowali go obu nacjom i one skaczą sobie do oczu, nie próbując nawet rozmawiać ze sobą na te tematy. Czyż można sobie wyobrazić coś lepszego, co będzie podtrzymywać nienawiść na długi czas.

I jeszcze ta liczba „99”. Dlaczego akurat taka? Przypadek? Niektóre środowiska, szczególnie masoneria i żydostwo, przywiązują wagę do numerologi. Jeśli nie był to przypadek, to właśnie do tych środowisk prowadzi ta liczba, czyli do prawdziwych sprawców rzezi wołyńskiej.

4 thoughts on “Eksperyment wołyński

  1. 15% z 2 mln. to 300 tys. ludzi. 1/3 mieszkała w miastach. W rzezi wołyńskiej zginęło min 100 tys. Polaków. To liczby się zgadzają. Problem tkwi w tym że nie znamy prawdziwej historii, bo to czego uczą w szkołach trudno nazwać historią.

    Problem tkwi w tym że ludzie jak pelikany łykają propagandę o przyjaźni ukropolu. Nie wielu jest wśród nas trzeźwo myślących. Cena za to będzie wysoka.

    Like

    • “W rzezi wołyńskiej zginęło min 100 tys. Polaków.”

      A skąd my to wiemy? Ukraińcy nie pozwalają na ekshumację i pochówek ofiar. Czy to nie przypomina sytuacji z Jedwabnego?

      Like

      • Na Wołyniu brak jest dziś Polaków. Grodno, Wilno tam można rozmawiać po polsku i jest się rozumianym. Z 10 lat temu rozmawiałem z Polakami z Lidy. Połowa warszawiaków nie potrafi tak pięknie mówić po polsku.

        Jedwabne to inna sprawa, tam podziękowano żydom za ich udział w organizowaniu wyjazdów wakacyjnych Polaków na wschód Rosji. A że zawyżono liczbę osób tam zabitych 4 krotnie to już szczegół.

        Like

  2. “Grodno, Wilno tam można rozmawiać po polsku i jest się rozumianym.”

    Gdzie jest Polska? Na wschodzie jej nie ma. Na historycznie polskich ziemiach: w Wielkopolsce, Małopolsce i na Mazowszu – pełno Ukraińców. Czechy są tam gdzie są od tysiąca lat. A tu ciągłe zmiany granic, mieszanie ludności, co sprzyja tworzeniu konfliktów i wzajemnej wrogości. Albo jest państwo i naród jednolity, z niewielkimi mniejszościami, albo go nie ma. Śmiem twierdzić, że nie ma takiego narodu jak Polacy, a jeśli już, to stanowi on mniejszość w tym państwie. Jest tu jakaś mieszanka. Pełno ludzi z ukraińskimi, białoruskimi, litewskimi, żydowskimi i niemieckimi korzeniami. Dla takich ludzi polskość to nienormalność. Taki to efekt unii lubelskiej.

    Podobieństwo Jedwabnego i Wołynia polega na tym, że nie ma zgody na ekshumację, czyli nie ma zgody na prawdę. Co mają do ukrycia, ci którzy nie zgadzają się na ekshumację na Wołyniu? Może to, że prawda jest trochę inna niż oficjalny przekaz. Oficjalna wersja jest taka, że było ludobójstwo Polaków na Wołyniu. Ona jest bardzo wygodna, bo skłóca Polaków z Ukraińcami. I o to chodzi. Że mordowano tam ludzi w sposób bestialski, to nie ulega wątpliwości. Tylko kogo? A jeśli Polaków i Ukraińców, to w jakich proporcjach? I dlaczego w oficjalnym przekazie nie ma, skąd się wzięła UPA? Że powstała dzięki Piłsudskiemu, to nie przejdzie przez gardło jego apologetów. Czy twórcy eksperymentu wołyńskiego nie wiedzieli, czym to się skończy? Doskonale wiedzieli. Historia się powtarza. Dziś mamy na terenie Polski mnóstwo Ukraińców. Wielu z nich ma broń, a Polacy – nie. Czy ci, którzy na to pozwolili, nie są świadomi zagrożenia? Są! Dobrze wiedzą, co czynią.

    Like

Leave a comment