Pojawiła się ostatnio informacja, że Ukraina swój mecz w Lidze Narodów w roli gospodarza rozegra w Krakowie na stadionie Cracovii (https://sport.interia.pl/liga-narodow/news-reprezentacja-ukrainy-znow-zagra-w-polsce-tym-razem-w-krakow,nId,6224414). Poprzednie dwa mecze w tej lidze rozegrała ona w Łodzi na stadionie ŁKS. Ktoś może zapytać: I co z tego? To z tego, że jak ktoś nie zna historii polskiej piłki nożnej, to nic z tego, ale jak ktoś zna, to może zapytać: Przypadek czy świadome działanie? Czy to przypadek, że Ukraińcy wybrali stadiony najstarszych polskich klubów? Najstarsze polskie kluby piłkarskie to: Pogoń Lwów (1904), Cracovia i Wisła (1906), ŁKS (1908), Widzew Łódź (1910), Polonia Warszawa (1911), KS Warta z Poznania (1912), Legia, która powstała na Wołyniu w 1916 roku. I to właśnie na stadionie Legii Szachtar (Górnik) Donieck będzie rozgrywał swoje mecze w Lidze Mistrzów. Podobno nie ma przypadków, są tylko znaki. A skoro tak, to ukrainizacja „Polski” trwa w najlepsze. Piszę słowo Polska w cudzysłowie, bo to nie jest żadna Polska, co postaram się uzasadnić.
Piłka nożna to najbardziej popularny sport na świecie, a zatem również doskonałe narzędzie propagandy. Jak już się ludzie naoglądają, że Ukraina i ukraińskie kluby grają w Polsce, to z czasem pojawi się w ich umysłach skojarzenie, że Polska i Ukraina, to to samo. A skoro tak, to i połączenie obu państw wyda się dla nich rzeczą naturalną. I o to chodzi wielkim tego świata.
Niektórzy komentujący w internecie nie mogą zrozumieć, dlaczego akurat w Polsce Ukraińcy rozgrywają swoje mecze. Inni im tłumaczą, że to wymóg UEFA, by nie rozgrywać meczów w kraju, w którym toczy się wojna. No dobrze, ale dlaczego w Polsce? Równie blisko mają Ukraińcy na Słowację, na Węgry, do Rumunii, z którymi to państwami graniczy Ukraina.

Ekspansja w kierunku południowo-wschdnim zaczęła się wcześnie, bo już za Kazimierza Wielkiego, którego to państwo miało kształt kiszki zorientowanej w kierunku północno-zachodnim i południowo-wschodnim. Za jego panowania przyłączono do jego królestwa Ruś Halicką i Podole. Skąd takie parcie na wschód? Otoczenie króla, a szczególnie Esterka, miało zapewne duży wpływ na jego politykę. Później było już tylko gorzej. Przybycie Bony (1519) otworzyło polski dwór królewski dla tajnych związków humanistycznych i dla Żydów. Zygmunt August, jej syn, odebrał odpowiednie wychowanie i wykształcenie, należał do tajnych związków. I to za jego panowania doszło do unii lubelskiej (1569). Na krótko przed zaprzysiężeniem tej unii (1 lipca), wyszły z kancelarii koronnej przywileje o wcieleniu do Korony Podlasia (5 marca), Wołynia (27 maja) i Kijowszczyzny (6 czerwca). A więc od tego momentu, to, co my dziś nazywamy Ukrainą, zostało włączone do Korony i tworzyło z nią jedno państwo. Natomiast z tak okrojoną Litwą była unia. Była to unia dwóch państw. I prawie od razu zaczęły się w tym wspólnym państwie powstania kozackie (1591-1704). Potem przyszły rzeź humańska i wołyńska. Tak więc wspólne państwo polsko-ukraińskie, to bardzo zły wybór, ale o tym bardzo dobrze wiedzą wiedzą reżyserzy tej hucpy i dlatego znowu do tego dążą.
Można więc bez wielkiej przesady powiedzieć, że Polska jako państwo narodowe skończyła się wraz z unią lubelską i włączeniem do Korony Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny. Natomiast polski chłop, wolny w Królestwie, stawał się powoli, w tej unii i tym wspólnym państwie, niewolnikiem.
Połączenie Korony z Wielkim Księstwem Litewskim, rozczłonkowanym w ostatniej chwili, trzy albo cztery razy większym pod względem obszaru, w którym panował ustrój feudalny, oznaczało praktycznie zdominowanie jej elit przez tych potężnych feudałów. To ci wszyscy Wiśniowieccy, Czartoryscy, Radziwiłłowie, Sapiehowie, Pacowie itp. Oni wszyscy przeszli na katolicyzm i już byli Polakami, wprawdzie tylko z nazwy, ale byli.
Jeremi Wiśniowiecki, „Polak”, pacyfikował w swoim państwie powstanie Chmielnickiego i dziś Ukraińcy nienawidzą za to Polaków. Ktoś to doskonale obmyślił. Stworzył on ustrój zwany demokracją szlachecką, w której to demokracji rządzili wielcy feudałowie, ale nie na tyle wielcy, by być całkowicie niezależnymi. Był jeszcze ktoś nad nimi. I dziś na Ukrainie nadal rządzą tacy feudałowie, zwani obecnie oligarchami.
Powstanie po pierwszej wojnie światowej państwa polskiego, zwanego II Rzeczpospolitą, w takim kształcie, w jakim powstało, było najgorszym z możliwych. To jednak nie był przypadek i wszędzie w Europie, gdzie powstawały nowe państwa, ich kształt i wytyczane granice niemal od razu rodziły niezadowolenie i konflikty. I dokładnie o to chodziło reżyserom tego wersalskiego porządku.
Na stronie „II wojna światowa”, w artykule Ziemie Odzyskane – historie wysiedlonych ( https://warhist.pl/artykul/ziemie-odzyskane-historie-wysiedlonych/) czytamy (wytłuszczenia – W.L.):
»II Rzeczpospolita borykała się z licznymi problemami związanymi z koniecznością pogodzenia silnie zróżnicowanego społeczeństwa. Mniejszości narodowe stanowiły pokaźny odsetek ogółu mieszkańców. Szacuje się, że 14% całości stanowili Ukraińcy. W spisie powszechnym z 1931 roku odnotowano 9-procentowy odsetek Żydów, 3-procentowy Białorusinów i 2-procentowy Niemców. Szczególnie liczna mniejszość ukraińska już wtedy domagała się daleko idącej niezależności, zgłaszając nawet postulaty utworzenia własnego niepodległego państwa. W czasie II wojny światowej ukraińscy nacjonaliści dokonali rzezi Polaków nazwanej później zbrodnią wołyńską. Pod koniec wojny zdawano sobie sprawę, że pokojowa koegzystencja dwóch narodów, zwłaszcza po tak krwawych doświadczeniach, nie będzie możliwa. Hekatomba II wojny światowej doprowadziła do mocnego zaburzenia proporcji liczebności społeczeństwa. W konsekwencji Polsce pozostawiono ziemie rdzennie polskie oraz poniemieckie, gdzie z kolei znajdowała się znaczna ilość zamieszkujących te rejony Niemców. Nowa Rzeczpospolita ponownie stała się państwem wielonarodowym, ale tym razem władze, głównie z polecenia moskiewskich mocodawców, wdrożyły w życie radykalny plan etnicznego ujednolicenia. Zapoczątkował on kolejną fazę przemieszczeń, stając się niezwykle ważnym elementem wspólnej historii Polski i Niemiec.
Największym przedsięwzięciem niemieckich projektantów nowego ładu na wschodzie były wysiedlenia Zamojszczyzny. Operację rozpoczęto pod koniec 1941 roku, jednakże z pełną mocą ruszyła dopiero w drugiej połowie 1942 roku. Wysiedlenia objęły głównie ludność zamieszkującą rejon Zamościa, Biłgoraju i Hrubieszowa. Do połowy 1943 roku Niemcom udało się wysiedlić ponad 110 tys. ludzi, z czego aż 30 tys. dzieci, z których znaczną część odesłano do Rzeszy, by tam poddać przymusowej germanizacji. Polacy trafiali do niemieckich fabryk w Rzeszy lub obozów koncentracyjnych. Przy okazji wysiedleń Niemcy dokonywali pacyfikacji polskich wsi, wdrażając tym samym w życie eksterminacyjną politykę stosowaną na podbitych terytoriach polskich. Historyk Zygmunt Mańkowski określił Zamojszczyznę mianem „poligonu doświadczalnego” dla planów niemieckiego osadnictwa w Europie Środkowej. Jednocześnie skomentował sposób rugowania Polaków: „Tryb wysiedlenia przewidywał następujące czynności: – jednostki Schutzpolizei, żandarmerii i pomocnicze miały otaczać wyznaczone wsie, spędzać ludność na plac i tu dokonywać pierwszej segregacji. Po przejrzeniu dokumentów wyłączyć miano osoby podlegające innym zarządzeniom (np. Ukraińców)” (za: portal Dzieje.pl).«
Tak więc PRL stał się państwem wielonarodowym, bo pojawił się problem Niemców, których na tzw. Ziemiach Odzyskanych mieszkało ok. 7 mln. Trzeba było ich wysiedlić i wysiedlono. Ale czy wszystkich? Nie wszystkich. Większość wyjechała, ale wielu zostało, szczególnie na Śląsku Opolskim. Na miejsce wysiedlonych przesiedlono ludność z Kresów. Wikipedia podaje takie dane – przesiedleni z:
- Ukraińskiej SRR – 770 tys.
- Białoruskiej SRR – 270 tys.
- Litewskiej SRR – 200 tys.
- Migracja spontaniczna (ucieczka ludności kresowej przed frontem latem 1944 i mobilizacja do armii Berlinga w latach 1944-1945) – 300 tys.
- Ucieczka ludności kresowej przed ukraińskimi czystkami etnicznymi 1942-1944 – 300 tys.
- Razem około 1.800 tys.
Zofia Lewartowska w artykule Polskie przesiedlenia – historia nieznana (https://www.lwow.com.pl/przes1.html) pisze:
„W chwili rejestracji, po stwierdzeniu autentyczności obywatelstwa polskiego, delikwent otrzymywał zaświadczenie o złożeniu papierów. Sytuację miał nadal otwartą: istniała jeszcze możliwość zmiany decyzji i pozostania. Tracił ją po odbiorze karty ewakuacyjnej, opiewającej na to, co zabiera ze sobą. Był to arkusik formatu zeszytowego, dwujęzyczny, polsko-ukraiński, zawierający podstawowe wiadomości o właścicielu karty, członkach rodziny, których zabiera i co z sobą przewozi z przedmiotów użytku domowego.”
Ten krótki fragment zawiera bardzo istotnie informacje, a mianowicie to, że przesiedleniu podlegali obywatele polscy, co nie oznacza automatycznie, że to byli Polacy. A jak jeszcze do tego dodamy, że informacje o właścicielu karty spisywano w języku polskim i ukraińskim, to mogło to oznaczać, że taki „Polak” nie znał nawet polskiego, tylko ukraiński. I siłą rzeczy narzuca się następne pytanie: Czy większość tych przesiedleńców to byli Polacy czy „Polacy”? W tym momencie przypomniało mi się, jak jeszcze nie tak dawno temu ktoś argumentował, że Polakiem może być osoba, która nie zna polskiego. Ciekawe. Czy gdybyśmy spotkali osobę, która się uważa za Anglika i nie zna angielskiego, to potraktowalibyśmy ją poważnie? No cóż, w czasie ideologicznego przygotowywania nas do koncepcji wspólnego państwa polsko-ukraińskiego trzeba być przygotowanym i na takie idiotyzmy.
Kto w takim razie mieszka na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Prawdopodobnie większość ludzi, którzy tam mieszkają, to przesiedleni z Kresów Ukraińcy, Białorusini, Litwini i oczywiście Żydzi. Bezpośrednio po wojnie Wałbrzych był ich największym skupiskiem. Dowodów bezpośrednich na to nie znajdziemy, ale pośrednie są.
Wystarczy zwrócić uwagę na to jak działają samorządy w takich miastach jak Gdańsk czy Wrocław. Jest to typowe działanie na korzyść Niemców, a tak lubią działać Ukraińcy. Prezydent Gdańska, niejaka Dulkiewicz, pomimo że urodziła się w Polsce, to mówi z wyraźnym akcentem ukraińskim. W jakim więc środowisku wychowywała się? Ktoś, kto się nią opiekował zapewne mówił z takim akcentem, a może i najczęściej w takich środowiskach przebywa. Prezydent Wrocławia jawnie wysyła pieniądze samorządowe na Ukrainę. Marta Czech, rzeczniczka Konfederacji, mówi z wyraźnym akcentem ukraińskim i pochodzi z Wrocławia. Mirosław Czech, działacz ukraiński w Polsce, urodził się w Wałczu. Olga Tokarczuk, ukraińska Żydówka, mieszka we Wrocławiu. Znany pajac i przebieraniec, Wojciech Olszański, Ukrainiec, udający polskiego patriotę, pochodzi z Dolnego Śląska, a jego kolega, Marcin Osadowski – ze Stargardu Szczecińskiego. Takie przykłady można mnożyć bez końca, choć wiem, że to słaby argument, bo wybiórczy. W takim razie wypada odwołać się do prawa wielkich liczb i przeanalizować, jak głosuje „Polska”.
Mieszkam w południowej części województwa podlaskiego, w której prawosławni Białorusini i Ukraińcy stanowią większość. To jest obszar na południe od Białegostoku do Bugu. Polska jest podzielona: jedni głosują na PiS, drudzy na Platformę. Gdy się patrzy na mapę wyborczą Polski, to od razu rzuca się w oczy pewna prawidłowość, która trwa od samego początku III RP. Tzw. Ziemie Odzyskane i kosmopolityczna Warszawa głosują na Platformę, a reszta – na PiS. Nikt nie zauważa, albo udaje, że nie widzi, że ta południowa część Podlasia głosuje tak samo, jak Ziemie Odzyskane. To jest temat tabu. Ilekroć próbowałem wstawić taki komentarz na Interii, to nawet nie wyświetlił się na sekundę. Nadal obowiązuje PRL-owska narracja, że w Polsce Polacy i katolicy to większość, co prawdą nie jest. Być może katolicy tak, ale katolikiem może być każdy, co wcale nie znaczy, że jest Polakiem. Jeśli więc prawosławni Białorusini i Ukraińcy na Podlasiu głosują tak samo, jak ci na Ziemiach Odzyskanych, to znaczy, że ci na tych ziemiach, to w większości potomkowie przesiedlonych z Kresów tzw. mniejszości narodowych.
Jeśli polityk, taki jak Donald Tusk, mówi, że polskość to nienormalność i nie boi się, że straci elektorat, to wie, że temu elektoratowi takie stwierdzenie spodoba się i wie, że takich ludzi jest dużo, ale to nie Polacy. Jeśli grafoman Ziemkiewicz pisze książkę Polactwo i wie, że się sprzeda, to też wie, że bardzo wielu ludziom w Polsce takie sformułowanie spodoba się. Polakom zapewne nie, ale kto tam by się nimi przejmował.
Unia lubelska skutkowała tym, że wschodnie elity zdominowały ten nowy twór, a powojenne przesiedlenia utrzymały wielonarodowy charakter PRL-u, jaki charakteryzował II RP. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie spowodowały to, że do Polski napłynęły miliony Ukraińców, ale też napływa mnóstwo Białorusinów, co widać choćby po blogach młodych Białorusinek. Wcześniej były tylko młodych Ukrainek.
Po tym masowym w ostatnich latach napływie Ukraińców do Polski do pracy i po tym, co się wydarzyło po 24-tym lutego tego roku, Polska już jest, albo wkrótce będzie krajem, w którym Polacy będą stanowili mniejszość.
Mamy więc kraj Zulu-Gula, w którym nacja, która jest zmarginalizowana i na nic nie ma wpływu, obarczana jest winą za wszelkie zło w tym kraju. Czyż można sobie wyobrazić lepszy układ dla rządzących i dla tych, którzy ich wspierają. Jak to dobrze wpływa na samopoczucie: to nie my, to Polacy.
Panie Wiesławie, proszę o komentarz do poniższej informacji
LikeLike
Nawet nie wiem, jak to skomentować. Do jakiego stopnia można się poniżyć? Co ten człowiek może zrobić? Gdyby mu kazano zjeść gówno Ukraińca, to zjadłby i powiedział, że dobre. Mówi 5 tysięcy i 80 tysięcy hrywni, czyli po ukraińsku, bo tak to przetłumaczyła tłumaczka. A po polsku mówimy 5 i 80 tysięcy hrywien. To bydle nie człowiek. Skąd mają pieniądze na takie programy? Żydzi im drukują i karzą wydawać na cele, które oni (Żydzi) uznają za właściwe. Tu widać jak na dłoni, co pieniądz może zrobić z ludźmi. Tak niestety to działa na tym naszym świecie. Państwo polskie jest w tej chwili wykorzystywane instrumentalnie do realizacji żydowskich celów. Oni nie mają skrupułów. Jak uznają za stosowne, to sprowadzą tu kolejne 10 milionów Ukraińców. Pieniędzy im nie zabraknie, bo to oni je drukują i mają na to monopol.
LikeLiked by 1 person
Nasuwają mi się w związku z tym dwa pytania:
1. Co pisowskie magdalenkowe eliciarstwo musiało ru…ć na Podkarpaciu że aż tak bardzo wchodzą bandersynom w zad?
2. Czy to rozdawnictwo nie ma na celu wywołania zamieszek i napuszczenia na siebie Polaków i nowych osiedleńców?
LikeLike
Seksafera na Podkarpaciu to, według mnie, ustawka. Próba wmówienia ludziom, że oni to patrioci, tylko mają swe słabości, jak wszyscy ludzie. Wystarczy ich wymienić w następnych wyborach i problem zniknie. A prawda jest taka, że oni cynicznie wykonują polecania swoich nieznanych przełożonych. A ci, którzy po nich przyjdą, również je będą wykonywać. “Pandemia” pokazała, że nie ma żadnej demokracji. Rządzili w niej dekretami, bezprawnie i robili, co chcieli. W takim wypadku jedynym sensownym zachowaniem elektoratu powinien być całkowity bojkot wyborów. Jedyne, co tak naprawdę można zrobić, ale owce pójdą głosować.
Rozdawnictwo ma dokładnie ten cel.
LikeLike
Nie dosyć, że by je spożył, ale jeszcze stręczyłby je obywatelom jako antyrosyjski pokarm. To “hrywni” też mi się obiło o uszy, ale wziąłem to za błąd gramatyczny, a nie ukrainizację mowy polskiej.
A na Pana pytanie chyba można odpowiedzieć tak: można się nieskończenie poniżyć.
LikeLike
Ja coraz częściej dostrzegam tego typu błędy i uważam, że są zamierzone. Język ukraiński jest językiem prymitywnym. Dla mnie osobiście brzmi bardzo nieprzyjemnie. Polski jest natomiast językiem literackim i widać wyraźną różnicę pomiędzy oboma językami. Sądzę, że niektórzy zdają sobie z tego sprawę i chcą sprowadzić język polski do poziomu języka ukraińskiego.
LikeLike
“Polska jest podzielona: jedni głosują na PiS, drudzy na Platformę”. Zdałem sobie niedawno sprawę, że przez kilka lat miałem styczność ze scenariuszem rozbicia “Polski” na dwie części, rzekomo stworzoną przez pisarza, którego miałem sposobność poznać. Została opisana w książce pt. “Polski Dwie”. Nadmienię tylko, że sądzę, iż ten pisarz jest żydem i że podczas zarazka-19 powielał “rządową” propagandę, mimo, że uchodzi za kliniczny przypadek anty-PiSowca. Jeszcze ciekawsze, że dziwnym trafem jest z Gdańska.
Do rzeczy – W książce ziemie Rzeczypospolitej są podzielone na “Polskę Europejską” i “Polskę narodową”. Podział nastąpił oczywiście po wystąpieniu Polinu z Unii Europejskiej (Pan już stwierdził, że Rzeczpospolita najpewniej zostanie stamtąd wyrzucona). Co się rzuca w oczy, to fakt, że do “Polski Europejskiej” (graniczącej z Niemcami) należą Ziemie Odzyskane z Ziemią Łęczycką i fragmentem Mazowsza, a do “Narodowej” – Podlasie, Małopolska, Podkarpacie, wszystko, do czego roszczą sobie prawa banderowcy w imię odbudowy starożytnej Wielkiej Ukrainy czy jak to nazwali historycy na zamówienie pokroju Janusza Bieszka. Nie trzeba wspominać, że autor utrwala kłamstwo o jednolitym narodzie polskim i konkluzja książki jest taka, że Polacy są wszystkiemu winni. Wszystko się zgadza z Pana artykułem.
“…z czasem pojawi się w ich umysłach skojarzenie, że Polska i Ukraina, to to samo”. To sprawdzona metoda, jak z tak polskimi obozami śmierci. Skoro powstały na terenie polski, to Polacy są odpowiedzialni za Holocaust. Nihi novi sub sole.
Nie rozumiem jednego – dlaczego i skąd w Polsce biorą się teraz Białorusini? Nie pytam o wyznawców Cichanouskiej, tylko o wspomnianych przez Pana zwykłych imigrantów.
LikeLike
“Nie rozumiem jednego – dlaczego i skąd w Polsce biorą się teraz Białorusini? Nie pytam o wyznawców Cichanouskiej, tylko o wspomnianych przez Pana zwykłych imigrantów.”
Skoro się biorą, to znaczy, że jest to kolejny etap odtwarzania I RP i mieszania narodowości polskiej, ukraińskiej i białoruskiej. Wymieszany naród jest nijaki. Długo nie mogłem zrozumieć, dlaczego Polacy są tacy słabi w sporcie. Nawet takie niewielkie narody, w porównaniu z Polską, jak Chorwacja czy Serbia, nie mówiąc o Czechach, mają wybitne osiągnięcia w wybranych dziedzinach sportu, ale mają je i nie na zasadzie chwilowych sukcesów, co się Polsce trafiało, ale cały czas. To ma też zastosowanie w innych dziedzinach życia. Taki naród czy mieszankę narodów łatwiej sobie podporządkować i rządzić nią, choćby poprzez skłócanie. Wiedzą Żydzi, co czynią.
LikeLiked by 1 person
imigrantach*, błąd gramatyczny.
LikeLike
Polska w 2011 roku otworzyła rynek pracy dla ob. Ukrainy, Białorusi i Rosji. Bezrobocie 13%. PO.
W 2006 roku Polska otworzyła rynek pracy dla ob. jak wyżej + Niemcy dla pracowników sezonowych. Niby chodziło o rolnictwo, ale wstawiono tam również wiele innych kategorii, np. nauczycieli języka obcego, absolwentów szkół medycznych, pracowników obsługujących e-posłów, itd. Bezrobocie 15,7%. PIS.
Polską rządzi jedna partia, ma dwie frakcje, ‘europejską’ i ‘narodową’.
Ale ten sam model jest wszędzie, od Nowej Zelandii po Hawaje.
LikeLike
“Polską rządzi jedna partia, ma dwie frakcje, ‘europejską’ i ‘narodową’.”
To widać po tym, jak zachowuje się Platforma, która nie krytykuje PiS w jej stosunku do Ukrainy.
“Ale ten sam model jest wszędzie, od Nowej Zelandii po Hawaje.”
Bo to ten sam reżyser wszędzie wprowadzał ten model.
LikeLiked by 1 person
Mało który kraj na świecie prowadzi tak otwartą politykę emigracyjną. Konsewkencje poznamy za dekadę czy dwie bo wówczas zmaterializują się czarne scenariusze których nikt nie brał pod uwagę.
LikeLike
Dokładnie tak będzie, tylko nie jest tak, że nikt nie brał pod uwagę tych scenariuszy. On ich nie brał pod uwagę, tylko je napisał i teraz czeka na ich realizację.
LikeLiked by 1 person