Powstanie, rewolucja czy prowokacja?

22 stycznia minęła 159 rocznica powstania styczniowego. Minęła niepostrzeżenie, a to najważniejsze wydarzenie w dziejach narodu polskiego. Nie państwa, bo takiego wtedy nie było – narodu. W I RP nie miał on szans na stworzenie własnego mieszczaństwa i inteligencji, bo szlachta i Żydzi robili wszystko, by chłop pozostał tam, gdzie był. Tę szansę naród polski mógł dostać po fali nacjonalizmu, jaka przelała się w XIX wieku przez Europę i nie tylko przez Europę, i która to fala zmyła stary porządek i powstało wiele państw narodowych o republikańskim ustroju, bo tylko taki ustrój mogły one mieć. Mógł dostać, ale nie dostał jej za sprawą tego powstania.

Powstała też Polska jako państwo, ale to nie było to państwo, w którym Polacy rządzili i mogli się rozwijać jako naród i społeczeństwo. Już wtedy to był Polin, a nawet wcześniej, bo już po powstaniu styczniowym. Jeszcze Polski nie było, a Polin już był. Na terenach Królestwa po powstaniu Żydzi opanowali wszystko, co było ważne: handel, przemysł, usługi, kulturę, naukę, prasę itd. Nawet patriotyzm. To oni stworzyli wzorzec polskiego patrioty. To był katolik, który kocha ojczyznę i który jest gotowy za nią oddać życie, bezwarunkowo, bez względu na to, czy to ma sens, czy – nie. To było najważniejsze. Ten wzorzec został wykreowany właśnie bezpośrednio przed powstaniem styczniowym. I to trwa do dziś. Gdy widzę na tzw. Marszu Niepodległości Żyda Bąkiewicza z wysuniętą w nazistowskim geście ręką z krzyżem w dłoni, to od razu przypominają mi się te „patriotyczne demonstracje” przed powstaniem styczniowym. I dziś wielu nabiera się na ten tani, odpustowy patriotyzm. W dużym stopniu zapewne jest za to odpowiedzialny system edukacji i szeroko pojęta propaganda, ale obie te dziedziny kontrolują Żydzi, więc nie może być inaczej.

Lektura tego blogu nie będzie lekka, łatwa i przyjemna, bo cytaty, które zamieściłem są długie i jest ich dużo, ale chciałem, mówiąc językiem „Radziwiłki” (kto zacz, to w poprzednim blogu), oświetlić problem z każdej strony. Chodzi mi o te relacje polsko-żydowskie, polsko-rosyjskie, żydowsko-rosyjskie, polsko-niemieckie, rosyjsko-niemieckie, bo one wszystkie gdzieś tam się materializowały w trakcie tych wydarzeń w okolicach Placu Zamkowego i Starego Miasta. A wszystko, co działo się przed powstaniem, miało tylko jeden cel, sprowokować i tym samym dostarczyć pretekst do wywołania powstania. W tej prowokacji prym wiedli Żydzi i neofici, a pomagali im Rosjanie i zruszczeni Niemcy.

To, co działo się przed powstaniem, jest najważniejsze. Reszta, czyli jego przebieg, bitwy – to wszystko jest bez znaczenia, bo z góry było zaplanowane, że ma ono upaść. Warto jednak zagłębiać się w te wydarzenia sprzed lat i je analizować, bo one pokazują, czym jest prawdziwa polityka. I tak jak kiedyś polscy naiwni patrioci nabierali się na żydowskie gierki, tak dziś też wielu na nie się nabiera i wierzy, że kanadyjski „Konwój wolności”, to tak naprawdę. Nie! Nie naprawdę. Tak jak nie naprawdę była Solidarność i wiele innych rzeczy. Historia jest bardzo ciekawa, prawdziwa historia, bo ona pozwala zrozumieć teraźniejszość. Dlatego wszyscy ją zafałszowują.

Wielka Encyklopedia Powszechna PWN wydana w latach 1962-1969 tak opisuje powstanie styczniowe:

»Powstanie styczniowe – ostatnie powstanie narodowe przeciw Rosji, rozpoczęte 22 I 1863, zakończone późną jesienią 1864, objęło tereny Królestwa Polskiego, Litwy, Białorusi i części Ukrainy.

Klęska poniesiona przez carat w wojnie krymskiej przyspieszyła w Rosji i zaborze rosyjskim kryzys systemu feudalnego, wysuwając – jako kwestię palącą – sprawę likwidacji pańszczyzny oraz uwłaszczenie. Zaostrzająca się walka chłopów o własność ziemi otworzyła patriotom polskim perspektywy porwania ludu do walki przeciw zaborcy. Zjednoczenie Włoch z pomocą Francji budziło nadzieje na dalsze zwycięstwa sprawy narodowej w Europie.. Pierwsze tajne związki studentów i oficerów polskich, powstałe na wyższych uczelniach w Cesarstwie (petersburskie koło oficerskie Z. Sierakowskiego, Związek Trojnicki w Kijowie), przygotowywały powstanie w porozumieniu z rosyjskim ruchem rewolucyjnym. Od 1859 w Warszawie powstawały tajne kółka młodzieżowe, kierowane przez N. Jankowskiego, K. Majewskiego, J. Kurzynę. Ziemiaństwo zrzeszone w Towarzystwie Rolniczym, jak również koła burżuazyjnej inteligencji (tzw. millenerzy) trzymały się programu pracy organicznej.

Od czerwca 1860 (pogrzeb generałowej Sowińskiej) młodzież warszawska dla zmobilizowania szerszych grup społecznych urządzała manifestacje uliczne. W lutym 1861 manifestacje te doprowadziły w Warszawie do starcia z wojskiem (pięciu poległych 27 lutego); po tych wypadkach burżuazja i ziemiaństwo włączyły się do ruchu, aby utrzymać go w granicach wyłącznie „moralnej rewolucji”. Władzę porządkową objęła Delegacja Miejska, w skład której weszli przedstawiciele warszawskiej finansjery, kupiectwa i duchowieństwa. Ułożono adres do cara z ogólnikowymi żądaniami. Rząd rosyjski zapowiedział niektóre koncesje (utworzenia Rady Stanu, rad miejskich i powiatowych). Dla pozyskania konserwatywnego ziemiaństwa na rzecz ugody mianowano A. Wielopolskiego dyrektorem Komisji Wyznań i Oświecenia Publicznego. Wielopolski nie zdołał jednak pozyskać burżuazji warszawskiej ani opanować sytuacji na wsi; wobec zatargów między chłopami a szlachtą na Podlasiu rozwiązał 4 kwietnia Delegację Miejską, a 6 kwietnia Towarzystwo Rolnicze. Jednakże masakra bezbronnego ludu na placu Zamkowym (8 IV 1861) uniemożliwiła ugodę. Kraj ogarnęło wrzenie. Chłopi niemal powszechnie zaprzestali pracy na pańskim, co zmusiło rząd do wydania (16 maja) zarządzenia zmiany pańszczyzny na okup pieniężny. Jednakże za uwolnienie od pańszczyzny mieli chłopi płacić wysoki okup pieniężny, przekraczający ich możliwości finansowe.

Ruch patriotyczny przybierał formy manifestacji kościelnych (nabożeństwa, śpiewy) i żałoby narodowej – ogarniając ogół ludności miast i miasteczek. Władze carskie wprowadziły w Królestwie stan wojenny (14 X 1861); wojsko wtargnęło do dwóch warszawskich kościołów, co spowodowało zatarg z duchowieństwem. W końcu 1861 powstały dwa rywalizujące ze sobą obozy polityczne „Białych” i „Czerwonych”, zakładające tajne organizacje na terenie kraju. W „czerwonym” Komitecie Miejskim (od maja 1862 w Centralnym Komitecie Narodowym) na czoło wysunął się J. Dąbrowski jako naczelnik m. Warszawy, współpracujący ze spiskującymi oficerami polskimi i rosyjskimi. Sytuacja polityczna w Królestwie Polskim stawała się coraz bardziej napięta, rozszerzała się konspiracja; w Warszawie wykryto spisek wśród rosyjskiej załogi wojskowej. Rząd carski starał się opanować sytuację za pomocą ustępstw liberalnych.

W czerwcu car Aleksander II powołał na namiestnika swego brata w. ks. Konstantego Mikołajewicza, a Wielopolskiego mianował naczelnikiem rządu cywilnego. Podjęte przez niego reformy (spolszczenie szkolnictwa, równouprawnienie Żydów, oczynszowanie chłopów) nie zdołały pozyskać „białych”, którzy widząc niepopularność ugody w opinii publicznej zgłaszali pod adresem caratu daleko idące postulaty. Pozostający w ukryciu Centralny Komitet Narodowy ogłosił się jedynie prawowitym, tymczasowym Rządem Narodowym i zawarł formalny sojusz z rosyjską Ziemlą i Wolą dla wspólnej walki z caratem. W celu rozbicia organizacji „czerwonych” zarządzono 14/15 I 1863 z inicjatywy Wielopolskiego brankę. Pod naciskiem kół spiskowych Centralny Komitet Narodowy wyznaczył termin rozpoczęcia powstania na 22 I 1863; walkę zbrojną rozpoczął nocny atak na carskie garnizony.

Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił Manifest powstańczy i dekrety o uwłaszczeniu chłopów, które otwierały możliwość przekształcenia powstania w wojnę ludową. „Biali” początkowo sprzeciwiali się ruchowi zbrojnemu, ale po kilku tygodniach przeszli na jego stronę, by utrzymywać nad nim kontrolę, wiążąc losy powstania z interwencją dyplomatyczną mocarstw zachodnich. Zmierzając do opanowania władzy, „biali” przeciwstawili ”czerwonemu” dyktatorowi Ł. Mierosławskiemu własnego dyktatora M. Langiewicza. Po rychłym upadku obu dyktatur władzę zatrzymał tajny Rząd Narodowy.«

Na temat Ziemli i Woli encyklopedia pisze:

„Ziemla i Wola (ziemia i wolność) – tajna rewolucyjna organizacja w Rosji powstała w 1861/62 w wyniku połączenia działalności petersburskiego ośrodka rewolucyjnego (bracia N.A. i Aleksander A. Sierno-Sołowiowiczowie, A.A. Slepcow, Nikołaj N. Obruczew) i londyńskiego (A.I. Hercen, N.P. Ogariow i M.A. Bakunin); przywódcą duchowym Z. i W. był N.G. Czernyszewski; dokumentem programowym Z. i W. stała się napisana przez Ogariowa proklamacja Czto nużno narodu?, w której wysunął żądania ziemi dla chłopów i swobód politycznych; cele te miały być osiągnięte w wyniku rewolucji chłopskiej. Na działalność Z. i W. w dużym stopniu wpłynęło przygotowywane w Polsce powstanie (rozmowy londyńskie z przedstawicielami Centralnego Komitetu Narodowego). Podczas powstania związani z Z. i W. oficerowie rosyjscy w Polsce wystąpili po stronie powstańców.”

W zasadzie to można powiedzieć, że ten encyklopedyczny opis tego, co działo się przed powstaniem jest spójny i przejrzysty. Niby wszystko w nim jest, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Henryk Rolicki w swojej książce Zmierzch Izraela z 1932 roku pisze:

»„W Polsce dało się zauważyć poważne wrzenie, które udzielało się także żydom.” – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Toteż margrabia Wielopolski, zgodnie z biurokratami rosyjskimi upatrywał w reformie żydów „odtrutkę przeciw rewolucji” – Samuel Hirszon Historia żydów w Polsce. Wyjednał dla żydów prawa polityczne, czynne i bierne prawo wyborcze do rady gubernialnej. Aleksander II zatwierdził ten projekt w dn. 24 maja 1861 r. Nie wstrzymało to żydów od ideału rewolucji wszechświatowej, rewolucji mesjańskiej. Toteż „duch rewolucyjny hulał po całym państwie, przy czym rewolucjoniści rosyjscy mieli się połączyć z powstańcami polskimi do walki za naszą i waszą wolność. Propagowana rewolucja miała tedy być ogólnokrajową, ogólnopaństwową lub jak zapewniali niektórzy entuzjastyczni emigranci, omal nie ogólnoludzką”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Pojawia się w Warszawie krakowski rabin Meisels, który przedtem maczał palce w rewolucji 1848 r.

„Gdy zapytano go, dlaczego on, żyd ortodoksyjny, trzyma z lewicą, a nie z prawicą, odrzekł kalamburem: Die Juden haben keine Rechte (żydzi nie mają praw, a także żydzi nie mają prawicy – przyp. aut.)”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

„W Warszawie ruch rewolucyjny rozpoczął się od niewinnych manifestacji, w których na równi z Polakami brali udział żydzi. Kierownictwo Meiselsa, kaznodziei Lastrowa i przedstawicieli gminy warszawskiej nadawało przy tym wszelkim wystąpieniom piętno reprezentacji ogółu żydowskiego. W manifestacji 25-27 lutego 1861 r., która zakończyła się śmiercią pięciu poległych, wielu żydów ucierpiało od kul… Meisels należał do składu delegacji, która się udała do namiestnika Gorczakowa, celem żądania zadośćuczynienia za przelaną krew. W demonstracyjnym pochodzie pogrzebowym, idącym za trumną poległych, razem z duchowieństwem katolickim znalazło się także duchowieństwo żydowskie z Meiselsem na czele. Wielu żydów uczestniczyło w kościołach na odprawianych mszach zadusznych ze śpiewem i mowami patriotycznymi”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

I znowu podczas pogrzebu sybiraka, Ksawerego Stobnickiego, za trumną „szli zarówno żydzi, jak i chrześcijanie. Po złożeniu trumny w grobie i odprawieniu zwykłych modłów nad zmarłym, orszak pogrzebowy udał się z Powązek na cmentarz żydowski, złączywszy się po drodze z gromadą żydów, śpiewających Boże coś Polskę i dążących na mogiłę Antoniego Eisenbauma, zmarłego dawniej dyrektora szkoły rabinów… Tymczasem na Placu Zamkowym gromadziły się tłumy manifestantów. Wojsko rozpoczęło szarżę i strzelaninę. Wracający z pogrzebu Stobnickiego, słysząc strzały, połączyli się z zebranymi na Placu Zamkowym. Do tłumu śpiewającego Święty Boże wyszedł kapucyn z krzyżem, ale żołnierze powalili go kolbami. Wtedy krzyż z jego rąk pokrwawiony wziął młodzieniec, Karol Nowakowski, a gdy żołnierze porwali go do zamku, krzyż dostał się do rąk żyda Laudego, który wzniósł go ponad głowy klęczącego tłumu, ale po chwili padł pod kulami”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Agitatorzy żydowscy kręcili się także po wsiach, podburzając do powstania. W r. 1861 pisał emigrancki „Przegląd rzeczy polskich”:

„Mówią, że w wielu okolicach chłopi kosy prostują, że w innych znowu, przez rząd podbechtani, nie dowierzają szlachcie, ale to pewna, że wszędzie po wsiach kręcą się żydkowie z poczciwym słowem i z chętną dla pracy naszej usługą”. – Cytuje Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Żydzi do tego stopnia zadomowili się w kościołach katolickich Warszawy, że niekiedy „pełnili nawet obowiązki kwestarzy w kościołach, a mianowicie w kościele Bernardynów podczas nabożeństwa żydzi zebrali na powstanie kilka tysięcy złotych”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Z chwilą wybuchu powstania rabini wydali odezwę do ludności żydowskiej, wzywającą do poparcia powstania i kończącą się znamiennym zwrotem: „kto roztropny, ten pojmie, że tylko tą drogą, a nie inną, dobro kraju osiągnięte być może”.

Apelują więc, jak to czynił Jakub Lejbowicz Frank w swych odezwach, nie do uczuć współwyznawców, lecz do… roztropności.

Komentując tę odezwę pisze historyk żydowski:

„Umiarkowany ton odezwy w porównaniu z bojową proklamacją Rządu Narodowego jest uderzający: ani jednego zdania rewolucyjnego, ani jednego nawet antyrosyjskiego… nie czuli się moralnie upoważnieni do angażowania zbiorowości żydowskiej w zdecydowaną rewolucję i woleli tę sprawę traktować ogólnikowo i mętnie”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów Polsce.

Na koniec proste fakty:

„W lipcu 1863 r. Rząd Narodowy w Warszawie skazał pięciu żydów na karę śmierci za szpiegostwo na rzecz Rosjan”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

„Powściągliwy stosunek żydów litewskich do powstania ocalił ich po stłumieniu buntu od krwawych porachunków okrutnego Murawiewa. Również w Królestwie ani powstanie, ani jego stłumienie nie miało dla ogółu żydów zbyt poważnych następstw”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

Na gruzach polskiego powstania podały sobie ręce Rosja i Prusy do ścisłego przymierza, trzymając zbrojną straż nad mogiłą naszej niepodległości.

Za to żydom powodzi się niezgorzej, bo „zrujnowana szlachta musi kołatać do żydów o pożyczki lub posady. Odradzająca się klasa burżuazyjna hołduje poglądom liberalnym i znajduje się w kontakcie z żydami, trzymającymi w handlu i przemyśle prym… antysemityzm nie miałby obecnie w Polsce na czym się opierać”. – Samuel Hirszhorn Historia żydów w Polsce.

I znowu (bo wcześniej Rolicki pisał o powstaniu listopadowym – przyp. W.L.) na przykładzie 1863 r. możemy stwierdzić, że żydzi podżegali Polaków do wybuchu, tym razem już nie tylko poprzez związki węglarskie, lecz nawet bezpośrednio. W swej miłości do Polski posuwali się tak daleko, że nawet przezwyciężyli odwieczną nienawiść do Kościoła katolickiego, nosili krzyże, śpiewali „Boże coś Polskę” w kościołach i podczas nabożeństw zbierali datki na powstanie. Po jego wybuchu wydali „roztropną” odezwę, a potem… nie dał im się we znaki Murawiew i nie ucierpieli też w Królestwie. Za to wiedli prym w handlu i przemyśle, szlachta kołatała do nich o posady, zaś antysemityzm „nie miał się na czym opierać”.«

Stanisław Didier w książce Rola neofitów w dziejach Polski z 1934 roku pisze:

»Nie omieszkano też zaopiekować się młodzieżą polską. Następuje masowe zawiązywanie się rozmaitych kółek organizacyjnych wśród akademików polskich na terenie Petersburga, Kijowa i Warszawy. Początek powstawania tych kółek zbiegł się dziwnie z datą przyjazdu do Polski (1860 r.) jednego z sekretarzy Jakuba Cremieux, krzątającego się wówczas koło zorganizowania „Alliance Israelite Universelle”. Tym wysłannikiem był znany z pobytu Mickiewicza nad Bosforem, neofita Armand Levy, redaktor „Constitutionnel” (głównego organu liberalnego żydostwa paryskiego), propagującego myśl przewrotu społecznego w Rosji.

Działalność tych komórek, złożonych przeważnie z ludzi dobranych zupełnie przypadkowo, w pierwszej swej fazie była bardzo słaba. Trzeba było jak najprędzej dążyć do jej wzmocnienia. Tej roli podjęło się paru młodych i wpływowych działaczy neofickich, cieszących się popularnością wśród studentów i uczniów szkół średnich. Na plan pierwszy wysunął się wśród nich Karol Majewski, sekretarz Leopolda Kronenberga. Był on osobistością niezwykle wpływową w kołach konspiracyjnych, bożyszczem ufającej mu bezgranicznie młodzieży.

W 1860 roku Majewski posiadał największe wpływy wśród studentów, przewodniczył tajnemu „komitetowi akademickiemu” i wszedł do zarządu konspiracyjnego „stowarzyszenia uczniów szkoły sztuk pięknych i młodzieży miejskiej”. Sekundował mu dzielnie Maksymilian Unszlicht, wchodzący w skład komitetu akademickiego (składającego się z trzech osób), działającego wśród akademików i uczniów. Został ponadto utworzony przez Majewskiego rodzaj komitetu ponadpartyjnego (do którego wchodził również Edward Jürgens, syn Żydówki), kierującego wszystkimi kółkami i stowarzyszeniami młodzieży o charakterze politycznym, powstającymi wówczas w Warszawie. Przystąpiono też do pracy nad urobieniem starszego pokolenia. Powołano mianowicie do życia w 1859 r. komitet, w którego skład weszli: Jürgens, zaufany jego Henryk Wohl, Natansonowie, neofita Andrzej Wolf, frankista inż. Stanisław Jarmund i inni. Stał się on z czasem zawiązkiem organizacji Czerwonych, prącej do walki zbrojnej z Rosją. Nie darmo bowiem Leopold Kronenberg pisał w liście z dn. 18 I 1860 r., że „sprawa żydowska nie jest najpierwszą i są inne daleko ważniejsze”. Tą rzeczą ważniejszą dla przywódcy żydostwa polskiego było zapewne rzucenie „gojów” do beznadziejnej walki z zaborcą. Przygotowaniem do tego miały być wielkie manifestacje, których głównymi reżyserami byli mechesi, grupujący się około Jürgensa i Majewskiego.

Program agitatorów (których liczne rzesze włóczyły się w oczekiwaniu wypadków po bruku Warszawy), potępiający politykę dążącą do uzyskania najkorzystniejszych nawet dla kraju reform, napotkał na stanowczy opór Andrzeja Zamoyskiego, prezesa „Towarzystwa Rolniczego”. Uważał on, że drogą spisków nic się nie wywalczy. Dążenie do powstania nazywał zbrodnią, która doprowadzi do ruiny rezultaty pracy cichej, prowadzonej z takim mozołem przez lat trzydzieści. Około Zamoyskiego skupiał się żywioł umiarkowany, który uważał, że trzeba poprzeć „Towarzystwo Rolnicze”, pracować powoli i bez rozgłosu, może długo, ale pewnie, by dojść w końcu do tego, że Polska, jak owoc dojrzały, sama odpadnie od rosyjskiego drzewa. Politycy polscy, grupujący się około Zamoyskiego, uważali, że powstanie, które nie będzie w stanie zwyciężyć, spotęguje tylko w Moskwie nienawiść do Polski. Nawet „Strażnica”, pismo wychodzące tajnie w r. 1861-1863, doradzała poczekać z rozpoczęciem walki zbrojnej. Stanowisko „Strażnicy” popierali: Rafał Krajewski, stracony przez Moskali wraz z Trauguttem, i sybirak A. Giller, wybitny działacz powstańczy, który pisał („Historia powstania narodu polskiego”, t. II, str. 56), że „gdyby z wybuchem powstania czekać umiano, doczekalibyśmy się wkrótce rozstroju i rozkładu Moskwy, który ułatwiłby nam wojnę”. Opinię działaczy polskich podzielał rewolucjonista rosyjski Hercen, w którego odezwie do oficerów armii carskiej (z dn. 15 XI 1862 r.) czytamy, że „przedwczesny wybuch w Polsce nie tylko jej nie oswobodzi, ale was zgubi i niezawodnie zahamuje rozwój naszej sprawy rosyjskiej”.

Nic więc dziwnego, że do działalności „Towarzystwa Rolniczego” odnosił się bardzo nieprzychylnie Leopold Kronenberg. Dzięki niemu przygotowany został artykuł przeciwko „Tow. Roln.”, który miał być umieszczony w „Gazecie Polskiej” ( jej właścicielem był Kronenberg – przyp. W.L. ); w ostatniej chwili jednak wstrzymano drukowanie tego artykułu, zresztą bez wiedzy Kronenberga.

W swojej nienawiści do „Tow. Roln.” dziwnie zgodny był Kronenberg z grupą generałów rosyjskich, przeważnie niemieckiego pochodzenia, na której czele stał Kotzebue. Kamaryla wojskowa zwalczała zacięcie działalność „Tow. Roln.”. Kotzebue zwrócił nawet uwagę namiestnika Gorczakowa na liczne tworzące się komitety i delegacje Towarzystwa i ożywiony udział jego członków w rozmaitych konkursach i próbach rolnych. Gorczakow polecił wysłać odpowiednie zarządzenia do Zamoyskiego, zabraniając działania w poszczególnych komitetach. Członkowie Towarzystwa mogli działać tylko wspólnie. Było to poważnym ciosem dla Zamoyskiego. Prosił on jednak członków Towarzystwa o wytrwanie. Czy wyłącznym źródłem poczynań Niemca Kotzebue’go była przede wszystkim jego rasowa nienawiść do Polaków, nie wiadomo.

Faktem jest, że poszczególni generałowie rosyjscy byli na żołdzie żydowskim, o czym wyraźnie pisze Mikołaj Berg w swojej pracy pt. „Zapiski o powstaniu polskim”, t. II str. 114.

Czułą opieką otoczyli poza tym Żydzi wielkorządców rosyjskich w Warszawie. Gdy po śmierci Paskiewicza mianowany został namiestnikiem Królestwa stary i mało energiczny ks. Gorczakow, wysunął się na czoło kamaryli cywilnej, grupującej się na Zamku Królewskim, Juliusz Enoch.

Znowu, dzięki swemu stanowisku i bogactwu, należał Enoch do tej licznej i wpływowej sfery Żydów chrzczonych w Warszawie, która w wypadkach 1861-1865 r. była pierwszorzędnym czynnikiem na wszystkich polach. Gładki, dowcipny, władający świetnie francuszczyzną, uzyskał Enoch taki wpływ na namiestnika, że powszechnie nazywano go faktorem Gorczakowa. W chwilach specjalnie trudnych dla księcia, Enoch umiał znaleźć się zawsze pod ręką niecierpliwego starca. Kierował nim jakiś szczególniejszy instynkt żydowski i przeczucie, gdyż zjawiał się zawsze, jak na zamówienie. Zawsze wesoły, umiał Enoch od czasu do czasu wcale dowcipnie zażartować i wywołać uśmiech na ustach otaczających osób, i to w chwilach, gdy nikomu śmiać się nie chciało. Toteż stary arystokrata rosyjski, darząc zdolnego i zręcznego neofitę bezgranicznym zaufaniem, zarekomendował go nawet na dworze petersburskim. I tam umiał Enoch tak sprytnie pokierować, że w krótkim czasie stał się człowiekiem, z którym kamaryla dworu carskiego zaczęła się poważnie liczyć. Nie darmo pisze o nim A. Giller („Historia powszechna narodu polskiego”, t. I, str. 24), że „używał Enoch w Petersburgu znaczenia i był bardzo ceniony przez cara”. Doszedłszy do tak wielkiego znaczenia nie zrywał Enoch ze swymi współbraćmi. Pozostawał on w dalszym ciągu w bliskich stosunkach z najwpływowszymi rodzinami pochodzenia żydowskiego.

Wszelkie swoje wpływy rzucił Enoch na szalę w chwili, gdy w sferach rosyjskich powstał projekt uspokojenia wzburzonych umysłów w Królestwie przez powołanie wybitnego Polaka na jeden z naczelnych urzędów w kraju. On to właśnie wprowadził Wielopolskiego do Gorczakowa i przedstawił go jako opatrznościowego człowieka, którzy przy powszechnym rozdrażnieniu zechce przyjąć urząd, ofiarowany mu przez Rosję i doprowadzi do pacyfikacji kraju. Gdy namiestnik upoważnił Enocha do wybadania margrabiego, ten umiał tak wpłynąć na magnata, że zgodził się przyjąć stanowisko dyrektora mającej się utworzyć Komisji wyznań i oświecenia publicznego. Wiele też Enoch dopomógł margrabiemu w Petersburgu, towarzysząc mu w jego podróżach do stolicy Rosji. Zbliżył on poza tym Wielopolskiego do wpływowych semitów, których echem stał się z czasem dumny magnat (Z. L. S., „Historia dwóch lat 1861-1862”, t. II, str. 177).

Powołanie margrabiego Wielopolskiego, człowieka wprawdzie bardzo zdolnego, lecz niebywałej dumy (wskutek której niechętne mu były szerokie warstwy narodu), początkowo na stanowisko dyrektora Komisji wyznań i oświecenia publicznego, a później naczelnika urzędu cywilnego Królestwa, było ciężkim błędem politycznym.

O wiele odpowiedniejszym człowiekiem w tak krytycznej dla kraju chwili byłby Andrzej Zamoyski, cieszący się wielką popularnością wśród ogółu polskiego. Nie miał on jednak poparcia wpływowego żydostwa stolicy, które prowadziło z nim cichą walkę.

Filosemityzm Wielopolskiego nie ustrzegł go jednak od nagonki, jaką rozpoczęli na niego poszczególni neofici. Pisma zagraniczne, informowane odpowiednio przez swoich korespondentów, obrzucały błotem margrabiego. Jednego z takich, Wacława Szymanowskiego, współredaktora „Tygodnika Ilustrowanego”, aresztowano i wysłano na mieszkanie do Białej Podlaskiej. (Obszerniej charakteryzuje to zdarzenie Walery Przyborowski, w pracy swej, wydanej pod pseudonimem Z. L. S., „Historia dwóch lat 1861-1862”, t. III, str. 27). Dwuznaczną politykę prowadziła też w stosunku do Wielopolskiego „Gazeta Polska”. Raz zdawała się popierać margrabiego, zachęcając ludność do czynnej współpracy z nim (powstawała wtedy przeciwko Czerwonym), to znów występowała energicznie przeciwko niemu, starając się poderwać jego autorytet w społeczeństwie.

Taka akcją zaskoczeni byli aryjscy przyjaciele Wielopolskiego, a przede wszystkim on sam. Margrabia spodziewał się bowiem, że Żydzi, obdarowani przez niego szeregiem praw, poprą go niezawodnie. Nie mógł przypuszczać, że rola jego po rozwiązaniu „Towarzystwa Rolniczego” i zgnębieniu Andrzeja Zamoyskiego, w oczach „żydowskich przyjaciół”, była skończoną. Użyty jako taran do rozbicia umiarkowanego obozu polskiego, powinien był odejść po dokonaniu swego dzieła.

W kraju zaś wrzało coraz więcej. Organizacja Czerwonych parła do powstania, do którego wstępem miały być urządzane manifestacje. Znając głęboką religijność ogółu, starali się Czerwoni nadać początkowo manifestacjom charakter obchodów kościelnych. Pierwszym takim obchodem był pogrzeb generałowej Sowińskiej, wdowy po obrońcy Woli w r. 1831. Wzięło w nim udział wiele tysięcy ludzi, pielgrzymując po pogrzebie na dawne szańce Woli. Przy udziale tysięcznych tłumów odbyły się manifestacyjne nabożeństwa w rocznicę wybuchu powstania listopadowego, bitwy grochowskiej itp.

Pierwsze krwawe ofiary padły na ulicach stolicy w lutym 1861 r. Gorczakow, obserwujący w towarzystwie Enocha, który nie odstępował namiestnika w tych burzliwych czasach nawet na chwile, z okien Zamku przebieg manifestacji dał rozkaz wojskom rozpędzenia tłumu. Manifestacja zakończyła się salwami wojsk rosyjskich; od kul poległo pięciu Polaków. W Warszawie nastąpiło nieopisane wzburzenie; rzemieślnicy klękali na ulicach i głośno przysięgali zemstę. Naprężoną sytuację pogorszył fakt rozwiązania wkrótce potem „Towarzystwa Rolniczego”. Wykorzystali to dla przygotowania nowej manifestacji Czerwoni, najzajadlejsi wrogowie żywiołów grupujących się koło Andrzeja Zamoyskiego. W wielkiej manifestacji kwietniowej wzięli liczny udział Żydzi. Skupieni na ul. Mariensztadt zachowywali się specjalnie hałaśliwie, prowokując wojsko rosyjskie. Dwustu zabitych i czterystu rannych zaległo ulice Warszawy. Co się tyczy narodowości poległych, to autor (Z. L. S.) dzieła pt. „Historia dwóch lat 1861-1862” (t. II, str. 344) wymienia zaledwie trzy nazwiska żydowskie. Pozostali byli to Polacy, synowie ludu staromiejskiego.

Stosunkowo łatwo udało się „mechesom” spopularyzowanie idei walki zbrojnej z Rosją wśród przedstawicieli zamożnych sfer polskich. Dzięki staraniom Jürgensa powstała na gruzach „Towarzystwa Rolniczego” organizacja nowa, na wpół tajna, którą dla jej umiarkowania przezwano „Białą”. Na czoło Białych wysunęli się w krótkim czasie: Leopold Kornenberg, którego podejrzewano, nie bez powodu zresztą, iż to on głównie przyczynił się do rozwiązania Tow. Roln., Karol Majewski, Jürgens, Aleksander Kurtz, wielki przyjaciel Enocha i Władysław Zamoyski. Dzięki zaagitowaniu przez Karola Majewskiego dwu zapalonych ziemian: Kołaczkowskiego i Siemieńskiego, do nowo założonej organizacji przystąpiła młodsza generacja ziemiaństwa, zdezorientowana po skasowaniu Tow. Roln. i idąca od tej pory na pasku nienawidzących jej „mechesów”. Mieli też powodzenie Biali wśród bogatego mieszczaństwa warszawskiego, przeważnie pochodzenia żydowskiego. Przywódcy Białych nawiązali ścisły kontakt z tzw. „Biurem Polskim”, które, powstawszy w 1860 r., mieściło się w „Hotelu Lambert”. Należeli do niego m. in. Ludwik Wołowski, Leon Kapliński i Julian Klaczko.

Zaabsorbowawszy uwagę społeczeństwa, grupującego się w poszczególnych organizacjach, przygotowaniami do zbrojnej walki z zaborcą, przystąpili przywódcy neoficcy do dalszej „pracy”. Dążyli oni do jak największego skłócenia najpoważniejszych ugrupowań politycznych w kraju, tj. Czerwonych i Białych. Dokonać tego miał Karol Majewski, stanowiący niejako ogniwo między Czerwonymi i Białymi, do spółki z Leopoldem Kronenbergiem, o którym Z. L. S. pisze („Historia dwóch lat 1861-1862”, t. III, str. 299), że „we wszystkich partiach miał swoich ludzi”. Na zebraniu przywódców Białych, Kronenberg, w którego mieszkaniu odbywało się posiedzenie, zgłosił wniosek, ażeby wydać w ręce Wielopolskiego głównych działaczy Czerwonych. W ten sposób miano dopomóc margrabiemu do pacyfikacji kraju. Po dłuższej dyskusji projekt Kronenberga, gorąco poparty przez Jürgensa, został przyjęty. Miał to uczynić Karol Majewski, orientujący się najlepiej co do składu osobowego kierowników Czerwonych. W pałacu Brühlowskim, gdzie rezydował Wielopolski jako naczelnik rządu cywilnego, toczyły się rozmowy między Majewskim a margrabią w obecności Kronenberga. Pertraktacji powyższych nie doprowadzono do skutku. Doszły one jednak do uszu bacznych na wszystko Czerwonych. Przyczynił się do tego głównie Majewski, który informował ich stale o poczynaniach Białych. Zawrzała słusznym gniewem brać szeregowa Czerwonych, nie orientująca się w prowokatorskich poczynaniach „mechesów”, dążących do rozbicia społeczeństwa polskiego. Od tej pory uważała ona Białych za wrogów bardziej niebezpiecznych niż Moskale i Niemcy.

Do opanowania pozostawała jeszcze masa chłopska, niechętnie na ogół nastrojona względem żydostwa. Zdaniem przywódców neofickich, trzeba było zwrócić uwagę wieśniaków w inną stronę. Bardzo ciekawy w tym względzie jest przegląd Karola Majewskiego, wypowiedziany na jednym z zebrań przyszłych kierowników powstania, że „niech na Białorusi lub gdziekolwiek bądź chłopi zarżną z pięciu szlachciców, a wtedy kwestia ta sama się rozwiąże prędko i stanowczo” (Z. L. S., „Historia dwóch lat 1861-1862”, t. III, str. 482). Powiedzenie tak to się spodobało Jürgensowi, że przy najbliższej sposobności uściskał serdecznie Majewskiego. Opinie ich podzielali liczni działacze Czerwonych, jak to: Löwenhardt, Henryk Wohl, Jarmund, frankista Zwierzchowski, będący zarazem na usługach policji rosyjskiej i inni. Uważali oni, że powstanie należy rozpocząć od krwawego przewrotu społecznego. „Chamski Ereb” miał uderzyć na szlachtę. Zdaniem neofitów naród polski, „chcąc dosłużyć się ojczyzny, wypławić się naprzód musi w krwi własnej potokach” (Z. L. S., „Historia dwóch lat 1861-1862”, t. I, str. 189). Toteż w krótkim czasie rozpoczęła się intensywna agitacja między wieśniakami, skierowana przeciwko szlachcie. W lasach podlaskich, w wielkich borach świętokrzyskich i suchedniowskich, i w wielu innych okolicach Królestwa i Litwy pojawili się tajemniczy emisariusze, o których Giller pisze („Historia powszechna Polski”, t. II, str. 365-367), że byli to „agitatorowie socjalni”, zwani leśnikami, przygotowujący zaburzenia społeczne”. Demagodzy ci, będący wysłańcami Czerwonych, zacietrzewieni wrogowie szlachty, nie oszczędzali tej ostatniej w swych pogawędkach z chłopami, malując ją w kolorach najczarniejszych. Unikali oni jak najstaranniej dworów i ludzi wykształconych, obcując tylko z ludem prostym. W stałym kontakcie z tymi agentami byli Żydzi, mieszkający w miastach w pobliżu tych miejscowości, w których ukrywali się „leśnicy”. Synowie Izraela komunikowali im wszelkie wiadomości i ostrzeżenia, jak to miało miejsce przed rewizją, dokonaną z rozporządzenia władzy lubelskiej. W Warszawie zaś zaczęła krążyć anonimowo sporządzona lista osób „zlej wiary”, tj. złych Polaków, podająca częstokroć nazwiska ludzi najszanowniejszych i najuczciwszych.

Podjudzanie włościan przeciwko szlachcie szło na rękę zamiarom wojskowych rosyjskich, pochodzenia niemieckiego. Agitatorom Czerwonych przychodzili często z pomocą przebrani oficerowie moskiewscy. Tak w ziemi miechowskiej podjudzał chłopów przeciwko dziedzicom major baron von Osten-Sacken, godny towarzysz prowokatorów: Salisa Rozengolda, Władysława Krzyżanowskiego i innych.

Do zaognienia stosunków wewnętrznych w kraju przyczyniała się też bardzo spekulacja żydowska. Istniejący w Królestwie bilon, w ilości trzech milionów rubli, nie mógł uczynić zadość potrzebie zamiennej, zwłaszcza że Żydzi wycofywali go powoli w celach spekulacyjnych. Przyszło do tego, że za zmianę rubla papierowego na srebro lub miedź, synowie Izraela pobierali 70%, a często i więcej, co oczywiście odbijało się głównie na kieszeni ludzi ubogich.«

Marek Topczewski w swojej pracy, wydanej z okazji 150 rocznicy wybuchu powstania, Wybuch powstania styczniowego w świetle „Pamiętników” abpa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, pisze:

»Rewolucja społeczna czy powstanie narodowe?

Wybuch powstania został opisany w Pamiętnikach abpa Felińskiego w sposób lakoniczny: „Jakoż z 22 na 23 stycznia wybuchło ogólne powstanie w kraju; mówię: ogólne co do miejsca, nie zaś co do ludności, gdyż bardzo nieliczna gromadka spiskowych za broń pochwyciła”. Pierwsze walki powstańcy rozpoczęli właściwie bez broni, musieli ją zdobywać na żołnierzach rosyjskich. Zdaniem Felińskiego ta „garstka źle uzbrojonych i nie wprawionych do walki ochotników” nie miała szans ani nadziei na zwycięstwo (patrz powstanie warszawskie – przyp. W.L.).

Oficjalnie walkę zbrojną z wojskami rosyjskimi zapoczątkowało ogłoszenie 22 stycznia 1863 r. Manifestu KCN, który mianował się Tymczasowym Rządem Narodowym, ale według Felińskiego rozpoczęła się ona już „od zamachu na życie Lüdersa i odtąd nie ustawała ani na chwilę, nie śmiejąc tylko wychylić się zza węgła i wystąpić w otwartym polu. Krwawa rękawica rzucona już była rządowi”.

Rankiem 27 czerwca 1862 r. w Ogrodzie Saskim w Warszawie doszło do zamachu na carskiego namiestnika Królestwa Polskiego hrabiego Aleksandra Nikołajewicza von Lüdersa.Zamachowiec, oficer pochodzenia ukraińskiego, Andriej Potebnia wypalił mu w kark z pistoletu i szybko się oddalił. Namiestnik, choć ciężko ranny przeżył.

Zamach ten zapoczątkował serię ataków na funkcjonariuszy władz carskich, których wykonawcami w większości było tzw. bractwo sztyletników, tajnych egzekutorów działających na zlecenie Komitetu Centralnego Narodowego, który z chwilą wybuchu Powstania Styczniowego przekształcił się w Tymczasowy Rząd Narodowy.(https://historia.org.pl/2013/01/19/sztyletnicy-tajni-likwidatorzy-w-sluzbie-rzadu-narodowego/)

Branka przeprowadzona w Warszawie w nocy z 14 na 15 stycznia była bezpośrednim sygnałem do wybuchu powstania. KCN jeszcze jesienią zobowiązywał się, że do poboru do wojska carskiego nie dopuści, a gdyby nie mógł mu przeszkodzić, powoła naród do walki. Chociaż 15 stycznia policja w Warszawie zabrała z domów 1 800 osób, to większość członków organizacji czerwonych schroniła się już wcześniej w lasach kampinoskich i serockich., tworząc pierwsze oddziały partyzanckie, gdyż KCN poznał odpowiednio wcześniej tajne plany Wielopolskiego dotyczące poboru. Rząd powstańczy natomiast ukrywał się i funkcjonował w Warszawie. Utworzono tu cały aparat tajnej władzy narodowej, która funkcjonowała równolegle do oficjalnych organów władzy zaborczej (skarbowość, łączność, zaopatrzenie wojskowe, policję narodową, wymiar sprawiedliwości) i zyskiwała posłuch większości mieszkańców Królestwa. Nie znalazła ona jednak uznania na arenie międzynarodowej.

Napoleon III do połowy lutego utrzymywał politykę dystansowania się od sprawy polskiej i trwania przy sojuszu z Rosją, argumentując, że powstanie to „dzieło Mazziniego i jego polskich zwolenników”, a więc ruch rewolucyjny bardziej niż narodowy. Zdanie to podzielał według Ottona Beiersdorfa także Pius IX. Natomiast wpływowi rewolucjoniści europejscy zarzucali ruchowi jego narodowo-katolicki charakter.

Kwestia włościańska

Arcybiskup Feliński opisując w Pamiętnikach zmiany, jakie nastąpiły w stosunkach społecznych w zaborze rosyjskim od wojen napoleońskich do powstania styczniowego, określa je mianem przewrotu. Podczas gdy za panowania Aleksandra I cała niemal ziemia była własnością szlachty i tylko jej przysługiwało prawo nabywania gruntów, zaś włościanie, kupcy, mieszczanie i rzemieślnicy nie mogli ani nabywać majątków, ani piastować urzędów, ani synów nawet do wyższych zakładów naukowych oddawać nie mieli prawa, to już po powstaniu listopadowym sytuacja w pewnym sensie odwróciła się: szlachta wydziedziczona i zdegradowana za udział w powstaniu została pozbawiona wielu praw obywatelskich, zaś chłopi i mieszczanie, którzy decydowali się przejść na prawosławie, mieli otwarty dostęp do szkół i kariery w administracji rosyjskiej.

Bronisław Zaleski podaje w swojej Notatce, że szlachta litewska już w 1857 r. zrzekła się swoich praw do włościan i zażądała dla nich równouprawnienia politycznego. Zaleski podkreśla również, że ustawę dotyczącą reformy agrarnej opracowywali w Rosji nie tylko urzędnicy, ale także właściciele ziemscy. Również Towarzystwo Rolnicze pod prezesurą Andrzeja Zamoyskiego od 1859 r. dyskutowało na temat kwestii włościańskiej i w lutym 1861 r. uznało „uwłaszczenie włościan za jedyny i najlepszy środek uregulowania kwestii”.

Kwestia włościańska nie była zatem domeną czerwonych, którzy wykorzystywali ją do celów propagandowych i „sądząc z Warszawy o całej Polsce, wyobrażali, że włościanie byleby im obiecać ziemie na własność, chwycą za broń równie ochoczo jak warszawscy robotnicy, którzy najchętniej garnęli się do organizacji rewolucyjnej”. Niemniej Manifest KCN o powstaniu, ogłoszony 22 stycznia 1863 r., chociaż proklamował dekrety uwłaszczeniowe włościan prawie rok później niż ustawa rządowa, to zarazem szedł dalej niż koncesje ustawy rządowej. Komitet ogłaszając uwłaszczenie, ogłosił także dekret o równouprawnieniu wszystkich stanów i wyznań, zyskując tym samym poparcie niedostatecznie uświadomionych narodowo warstw społecznych, wykluczonych dotychczas z życia społecznego.

Ucisk narodowy i religijny

Po manifestacyjnym pogrzebie abpa Antoniego Melchiora Fijałkowskiego (10 października 1861 r.) namiestnik Karol Lambert ogłosił 14 października 1861 r. stan oblężenia. Odtąd demonstranci mieli być sądzeni przez sądy wojenne i mogli być zesłani w głąb Rosji nawet bez sądu. Do cytadeli można było trafić nie tylko za udział w nabożeństwie patriotycznym, ale także za noszenie stroju narodowego, biżuterii z symbolami narodowymi lub żałoby. Represje podsycały tylko nastroje rewolucyjne. Wrzenie w stolicy osiągnęło punkt kulminacyjny, gdy 12 grudnia 1861 r. wojsko carskie na rozkaz gen. Gerstenzweiga wtargnęło do warszawskich świątyń, a w kościele bernardynów i w katedrze, gdzie były zgromadzone tłumy, zaatakowało ludzi kolbami i bagnetami, dopuszczając się grabieży dobra prywatnego i kościelnego. Warszawski konsystorz nakazał wówczas zamknięcie wszystkich kościołów w mieście, żeby uniknąć dalszych profanacji.«

Czym zatem było powstanie styczniowe? Powstaniem narodowym, rewolucją czy prowokacją? Z przytoczonych cytatów wynika, że przede wszystkim było żydowską prowokacją, do pewnego momentu rewolucją i w najmniejszym stopniu powstaniem narodowym. Co to za powstanie narodowe, w którym uczestniczy znikoma część społeczeństwa i do tego mocno zmanipulowana? Rewolucjoniści rosyjscy może mieli dobre intencje, ale szybko zostali zneutralizowani przez Żydów. Pokazuje to historia nihilizmu. Natomiast istotą tego powstania i jego prawdziwym celem było zlikwidowanie tej resztki szlachty, która zachowała w sobie jeszcze jakieś poczucie polskości w szerszym pojęciu niż tylko własny interes, skonfiskowanie jej majątków za udział w nim i to, by Żydzi stali się polską inteligencją. I stali się nią. Później zaaplikowano nam, że się tak wyrażę współczesnym językiem, dawkę przypominającą w postaci powstania warszawskiego, którego celem było zburzenie Warszawy, by ją odbudować i zasiedlić tymi, którzy przyjechali tu z Armią Czerwoną i utrwalić zdobycze powstania styczniowego.

Ciekawe, że od powstania styczniowego odżegnywali się zarówno europejscy nacjonaliści, jak i europejscy rewolucjoniści. To by chyba świadczyło o tym, że i jedni i drudzy mieli tych samych nieznanych przełożonych.

Kto wywołał to powstanie i w jakim celu, to wystarczy przeanalizować to, co po nim nastąpiło, zgodnie z wielokrotnie sprawdzoną zasadą: is fecit, cui prodest (ten zrobił, komu to przynosi korzyść).

I tak na zakończenie, jako ciekawostka, fragment z blogu „Brazylia”:

Wojna paragwajska (wojna trójprzymierza) – wojna stoczona w latach 1864-1870 pomiędzy Paragwajem a koalicją Brazylii, Argentyny i Urugwaju. Najbardziej krwawy konflikt w historii Ameryki Południowej. W rezultacie wojny 50% mieszkańców Paragwaju zostało pozbawionych życia, w tym 90% męskiej populacji. Głównym powodem ataku na Brazylię była chęć zapewnienia sobie korzystania z ujścia La Platy, czyli dostępu do morza, którego Paragwaj nie ma. Bezpośrednią przyczyną wojny było wkroczenie wojsk brazylijskich do Urugwaju, interweniujących w wojnie domowej w tym kraju po stronie powstańców z partii Colorado, podczas gdy Paragwaj popierał rząd pełniącego obowiązki prezydenta Aguirre z partii „Białych”. Powstańców popierała również Argentyna. Nowy rząd Urugwaju, Brazylia oraz Argentyna zawiązały trójprzymierze. Przymierze tych trzech państw poparła Wielka Brytania, wspierając je finansowo.

Partia Colorado miała czerwony sztandar. Jej oponentką była partia „Białych”. A to ciekawe! W tym samym czasie trwało na ziemiach zaboru rosyjskiego powstanie styczniowe, w którym powstańcy dzielili się na dwie frakcje: białych i czerwonych. Przypadek?

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s