Unia czy polexit?

W piątek 17 czerwca ukazał się na Interii artykuł Piotra Zaremby Czy PiS wahnie się w kierunku polexitu? (https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-czy-pis-sie-wahnie-w-kierunku-polexitu,nId,6098570). Nie wiem, dlaczego autor użył słowa „wahnąć się”. Słowo „wahać się” oznacza ‘kołysać się, poruszać się ruchem wahadłowym’: „Furtka wahała się w prawo i w lewo.” Prosto i precyzyjnie byłoby: Czy PiS zdecyduje się na polexit? Po co więc taki zabieg? Najwyraźniej Zaremba, zresztą nie tylko on, chce upodobnić język polski do ukraińskiego, by nie raził on tak Ukraińców, bo ukraiński jest językiem ludowym, a polski jest językiem literackim. Taras Szewczenko, ich wieszcz narodowy, pisał wiersze po ukraińsku, ale prozą pisał po rosyjsku. Chyba nie bez przyczyny.

Zaremba pisze w swoim artykule m.in. tak:

»Opozycja zawsze wmawiała prawicy zamiar zerwania z Unią. Teraz być może ten scenariusz zaczyna się spełniać. Jeśli rozwiązaniem alternatywnym ma być federalna Europa.

“Wprawdzie opuszczenie UE nie jest dziś realne, ale trzeba robić wszystko, by przygotować Polaków do tego rozwiązania, chyba że głęboka reforma umożliwi powrót do realnej europejskiej wspólnoty” – to pointa felietonu Bronisława Wildsteina w ostatnim tygodniku “Sieci”.

Wcześniej publicysta opisuje Unię jako “twór zdegenerowany i oligarchiczny”. Tytuł tekstu “Wizyta namiestnika” odnosi się do pojawienia się w Polsce szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, przywożącej i zarazem nie przywożącej nam pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Felieton krytykuje mocno rząd Morawieckiego za wdanie się w targi z unijną biurokracją. Jest w nim żal do prezydenta i premiera, że traktują besztanie Polski przez von der Leyen za coś oczywistego.

Podobne tony brzmią w obszernym tekście Rafała Ziemkiewicza w “Do Rzeczy”. Ten z kolei zaczyna tak: “Rząd PiS dokonał zdumiewającej wolty zaprzeczając wszystkiemu, co głosił i w imię czego jego wyborcy wybaczają od lat oczywiste niedostatki sanacyjnego modelu sprawowania władzy. Krajowy Plan Odbudowy to kapitulacja!”. Tytuł tekstu jest jeszcze bardziej dosadny: “Wyprzedaż niepodległości”.

Tekst Ziemkiewicz zmierza do wykazania, że związek Polski z Unią prowadzi donikąd. Rzecz w tym, że ten autor, niesłusznie opisywany jako związany z PiS, stawiał sprawę wyjścia z UE na porządku dziennym już wielokrotnie. Tymczasem Wildstein owszem, krytykował unijne mechanizmy i kibicował rządowi, ilekroć ten okazywał asertywność. Ale mam wrażenie, że wezwanie do przygotowywania polexitu pojawiło się u niego po raz pierwszy. Brak w tym konkretnego scenariusza.  A jednak… Czy to coś znaczy?

Jest jasne, że na wezwaniach do wojowniczości wobec UE kapitał polityczny zbijał w świecie polityki Zbigniew Ziobro. Teraz spiera się z premierem, na co w istocie godził się polski rząd, a o czym ministrowie dowiedzieli się później. Skądinąd nie posuwa się aż tak daleko jak Ziemkiewicz i Wildstein. Za to znamienny jest swoisty bunt Marka Suskiego.

Ten nie ukrywa swojej krytyki kamieni milowych, które poznał dopiero teraz. Ma pretensje, że Unia chce w tych kilkuset warunkach decydować o wszystkim: od nowych podatków po zmiany w sejmowym regulaminie. Używa bardzo mocnego języka porównując Unię do Stalina. Suski nie jest zbyt poważany, ale przecież to mainstreamowy pisowiec, wypełniający zwykle bez szemrania wolę prezesa Kaczyńskiego. Czy tak jest w tym przypadku i czemu miałyby te jego sprzeciwy służyć? I co na to szeregowi posłowie i działacze PiS?

Obrazowo pułapkę w jaką wpadł rząd i PiS opisuje nie tylko Ziemkiewicz, ale i (w “Sieciach”) Jan Rokita, ten skądinąd bez tak radykalnych konkluzji. Uzyskanie środków na KPO miało być sukcesem Morawieckiego. Ale do tej pory mówiono głównie o zatrzymaniu zmian w sądownictwie. Teraz pojawiła się cała lista warunków, w tym tak szokujących jak podwyższenie wieku emerytalnego. Przecież Zjednoczona Prawica ogłosiła cofnięcie tej innowacji rządu PO-PSL za swój główny sukces.

Na dokładkę Rokita zwraca uwagę na niejasny mechanizm. W istocie Komisja Europejska może pod dowolnym pretekstem w każdej chwili wstrzymać napływ tych środków. To da natychmiast euroentuzjastycznej opozycji okazję do oskarżeń. Opozycji, która (ma się rozumieć poza Konfederacją) z kolei samą dyskusję z warunkami Unii uważa za bluźnierstwo.

Do tej pory wstrzymywanie pieniędzy było czymś wyjątkowym. Teraz  sama groźba finansowych blokad ma służyć wymuszaniu określonej polityki. Czy tylko dlatego, jak powiedział w Polsacie Ignacy Morawski z “Pulsu Biznesu”, aby przekonać wyborców z krajów bogatszych takich jak Holandia czy Niemcy, że warto takich transferów dokonywać? A może jednak w imię federalistycznego projektu, który zacznie się realizować bez zmiany unijnych traktatów?

To z kolei postawi przed polską prawicą pytanie o granice zgody na to. Będzie też po części spór o samą treść polityki, jak w przypadku owych “represji” wobec diesli. Przecież Parlament Europejski już obwieścił, że życzy sobie aby do roku 2035 zastąpił je napęd elektryczny. “KPO wygeneruje ogromne obciążenie dla gospodarki, a zarazem obniżenie poziomu życia, z takim trudem osiągniętego po roku 1989” – pisze Ziemkiewicz. Zapewne nie dotyczy to każdego z kamieni milowych. Ale jesteśmy na dyskusję o tym skazani. Sama rewolucja energetyczna oznacza potężne koszty społeczne.

Wiemy, że przygniatająca część polskiego elektoratu była zawsze za Unią, jako ogólną zasadą. Ale ostatnio badań takich nie przeprowadzano. Nie pytano tym bardziej Polaków o kamienie milowe. Dochodzi do tego nasza ocena elit europejskich w kontekście wojny Rosji z Ukrainą. Wyraźnie pogłębia się różnica zdań między częścią państw naszego regionu i Zachodem. Wizyta Scholza i Macrona w Kijowie tylko chwilowo ją klajstruje.  Czy istotnie “wartości europejskie” brzmią dziś równie przekonująco jak powiedzmy przed rokiem?

Może więc jest miejsce na nowe trendy, na trwalszą zmianę po prawej stronie? Może wystąpienie Suskiego to rodzaj buntu, a może Kaczyński sonduje poprzez niego opinię publiczną? Na razie zachowując możliwość gry na kilku fortepianach.

Na koniec moja krótka refleksja. To jest kwadratura koła. Rozumiem argument ministra Schreibera, który tak skomentował kamienie milowe: “albo droga z Europą i wolnym światem, albo współpraca z Rosją”. To była przez laty także moja racja. Na ile jest nadal? Nie chcę federalnej Europy. Potrzeba nowych bilansów i obrachunków.« 

A więc grupa znanych dziennikarzy i polityków mówi otwartym tekstem o możliwości wyjścia Polski z unii. Na razie są to niby sugestie, propozycje na wypadek, gdyby władze unijne, według tychże dziennikarzy i polityków, upierały się przy swoim stanowisku i dążyły do przekształcenia unii w federację. A takim wypadku oni wszyscy, choć nie wprost, sugerują, że wyjście z unii byłoby najlepszym rozwiązaniem. A wprost, to konkluduje autor cytowanego artykułu: „Potrzeba nowych bilansów i obrachunków.”

No cóż! Na takie dictum wypada zacząć od podstaw. Jest takie angielskie przysłowie First things first, czyli najpierw rzeczy podstawowe. Czym jest zatem unia? Wikipedia tak opisuje unię europejską:

„Unia Europejska posiada cechy:

  • organizacji międzynarodowej
  • konfederacji
  • państwa federalnego

Wśród teoretyków prawa, politologii i stosunków międzynarodowych trwa spór, za co dokładnie można uznać unię. Federaliści doszukują się w niej państwa federalnego lub konfederacji. Zwolennicy Europy ojczyzn wykazują, że fundament stanowi jedynie współpraca między państwami, co determinuje istnienie organizacji międzynarodowej. Ścierają się odrębne wizje poszczególnych państw członkowskich, jak i doktryn politycznych.”

Jednym słowem: ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra. Nawet wiem, kto wymyślił takiego potworka. Skoro nie wiadomo, czym jest unia, to dlaczego ci „polscy” politycy i dziennikarze tak ostentacyjnie wyrażają swój sprzeciw wobec polityki władz unijnych? I znowu wypada zacząć od definicji.

Konfederacja państw – związek państw oparty na umowie międzynarodowej w celu prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej. Z reguły nie ma scentralizowanej władzy. Państwa tworzące konfederację pozostają suwerennymi podmiotami prawa międzynarodowego.

Federacja – inaczej państwo związkowe, państwo federalne – państwo składające się z części obdarzonych autonomią (stanów, krajów związkowych, prowincji, kantonów lub emiratów), ale posiadających wspólny (federalny) rząd.

Czym jest więc unia? Konfederacją czy federacją? Jednym i drugim. A czym bardziej? Wspólna polityka zagraniczna wychodzi ostatnio unii słabo. A czy unia ma wspólny dla wszystkich państw rząd? Ma, jest nim komisja europejska. Polskie prawo w 80 lub nawet 90% jest prawem unijnym. Również finanse unijne stanowią pokaźne źródło finansowania polskiej gospodarki. A zatem unia jest bardziej federacją niż konfederacją.

Proces unifikowania prawa i stopniowego przekazywania kompetencji poszczególnych rządów na rzecz komisji europejskiej, nie jest procesem, który zaczął się wczoraj. Trwa on od samego początku istnienia unii i wszyscy politycy o tym dobrze wiedzieli i wiedzą. Wyrazy oburzenia czy niezadowolenia są podszyte fałszem. Nie o to im chodzi, by reformować unię, tylko o to, by mieć pretekst do podjęcia działań, zmierzających do wyjścia z niej. Nie przypadkiem słowo „polexit” pojawiło się wkrótce po wyjściu Wielkiej Brytanii z unii. Jak widać polityka polska jest zawsze zgodna z angielską, zawsze, wbrew zdrowemu rozsądkowi, semper fidelis. Tak to wygląda z naszego punktu widzenia, ale nie z punktu widzenia Żydów rządzących Polską.

Wyjście Polski z unii jest niezbędne do stworzenia państwa polsko-ukraińskiego, czyli do likwidacji państwa polskiego. Zaczęło się więc powolnie przygotowywanie polskiego społeczeństwa, oswajanie go z opinią, że unia europejska, ze swoimi dążeniami do tworzenia federacji, stanowi zagrożenie dla polskiej niepodległości, której zresztą Polska już dawno nie ma, bo zrzekła się jej na rzecz unii. Natomiast nowa propozycja, o której niektórzy już napomykają, wcale nie gwarantuje jej odzyskania. Wprost przeciwnie. Jest to propozycja typu: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Tak jednak postanowili wielcy tego świata, a ci, którzy im służą, muszą teraz przekonać maluczkich, że tak będzie dla nich lepiej. Często są to ci sami, którzy 20 lat temu przekonywali nas do tej unii.

Dlaczego tak jest, że Polska nie może być państwem o stałych granicach, że ciągle jej ludność miesza się z innymi nacjami, że ciągle trwają jakieś wędrówki ludów z zachodu na wschód i odwrotnie? Czy jest drugie takie państwo na świecie, które od wieków doświadcza czegoś takiego? Drugi tak wymieszany naród? Jedno jest pewne. W takim miejscu jedna nacja czuje się jak ryba w wodzie.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s