II RP to było państwo, które ja wielokrotnie krytykowałem, nazywając je karykaturalnym, głównie ze względu na to, że państwo to, do pewnego stopnia, powielało przedrozbiorową Rzeczpospolitą ze wszystkimi jej wadami, czyli przede wszystkim z dużą ilością mniejszości narodowych, co skutkowało później wieloma nieszczęściami. Ale to Żydzi, poprzez różne zabiegi dyplomatyczne, skroili nam takie państwo. Oni nienawidzą państw narodowych, co, z ich punktu widzenia, jest zrozumiałe.
Jednak mieli Polacy w tej II RP swoją prasę, własne dzienniki i tygodniki, w których mogli pisać o tym, o czym w PRL-u i III RP polscy dziennikarze mogli tylko pomarzyć, jeśli w ogóle tacy byli. A tamci mogli pisać otwarcie o relacjach polsko-żydowskich i pisali. Może wtedy Żydzi nie byli jeszcze na tyle silni, by móc podporządkować sobie całą prasę, a poza tym była jeszcze polska inteligencja, może nieliczna, ale była. Po II wojnie światowej ich dominacja była całkowita, po części dzięki temu, że zabrakło tej inteligencji. Nic tak nie zmienia rzeczywistości jak wojny. Po żadnej z nich nie było powrotu do poprzedniego stanu. Odnoszę jednak wrażenie, że ludzie zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy, mając nadzieje, że po wojnie na Ukrainie wszystko będzie tak, jak przed nią. Nic bardziej mylnego.
Na portalu Retropress jest artykuł Polska a żydzi, zamieszczony w Dzienniku Bydgoskim w dniu 11 sierpnia 1920 roku (http://retropress.pl/dziennik-bydgoski/polska-a-zydzi/). Poniżej jego treść:
„W Polskę odradzającą się bije grom za gromem. Jesteśmy otoczeni ognistem moliskiem wrogów, którzy mają głos przeważny zarówno w obozie naszych przyjaciół, jak i nieprzyjaciół. Powiedzmy sobie otwarcie: prócz Niemców niema dziś w Europie bardziej znienawidzonego narodu, jak Polacy. Gdzież siewcy tej ku nam powszechnej nienawiści? Któż jest ten wróg, nakładający na nas zewsząd śmiertelną pętlę?
Kto z głębszem zastanowieniem śledzi tok wypadków i załomy zdarzeń, ten snadnie ujrzy za nimi jedną twarz. Jedną i tę samą twarz: czy chodzi o ofensywę bolszewicką, czy o sprawę plebiscytów, czy o pośrednictwo pokojowe ententy, czy o politykę Ameryki, czy wreszcie o kurs naszej marki. To twarz żydowska. Wygląda szydercza i złośliwa z poza każdego szańca, z którego bije w nas lawina nieszczęść i rozczarowań. Żyd należy do największych potentatów świata. Jest w każdym obozie, jest konserwatystą i socjalistą, jest czarnosecińcom i czerwono gwardyjcem, tkwi w każdym gabinecie ministerialnym, trzęsie każdą konferencją międzynarodową, rządzi kapitałem, opanował światową prasę. Działa pod miljonem marek i miljonem wszelakich pseudonimów, chadza wszelkiemi drogami i każdym manowcem, a dąży do jednego celu: do zdławienia Polski. Z krainy mogił i krzyżów chce zrobić jeno krainę mogił, a zetrzeć z niej doszczętnie piętno krzyża. Tak jest. U źródeł wszelkich naszych nieszczęść dzisiejszych tkwi żyd. To uświadomić sobie winien każdy Polak, a uświadomiwszy sobie, głęboko zakarbować w pamięci. Żyd krajowy, swojski lecz nie oswojony, dochodzi swoich krzywd, doznanych rzekomo w Polsce, rękami swych zagranicznych współwyznawców. Strata Śląska Cieszyńskiego, strata Mazurów i Warmii, zepchniecie nas w najciaśniejsze granice autograficzne, strata wschodniej Galicji, utrudniony kredyt zagraniczny, fatalny kurs marki polskiej – to wszystko kwity żydowskie za pogromy, których nigdy w Polsce nie było, za ucisk, o którym nikomu u nas nic nie wiadomo. W gruncie zaś rzeczy, to kwity żydowskie za nasze na żydów narzekania – bez czynu, za nasze czcze skargi – bez odwetu.
Cóż nam tedy czynić wypada? Czy narzekać dalej na żydów, niczego nie poczynając, czy począć coś, by uwolnić się z dławiącej zmory? Niestety. I to złe i to niedobre. Czczem narzekaniem jątrzymy tylko wankor żydowski, a czynem przeciwżydowskim zmobilizować możemy przeciw sobie cały świat w większym jeszcze, niż dotąd stopniu.
Prowadzić politykę racjonalną, znaczy w danym splocie zagadnień obrać drogę która wskazuje nie serce, lecz rozum. Wszystko odpycha nas od żydów. A jednak rozum powiada, że tę wrodzoną odrazę przezwyciężyć musimy, jeśli chcemy uniknąć dalszych nieszczęść, walących się na nas z zagranicy. Musimy poddać rewizji nasz stosunek do masy żydowskiej w Polsce. Skoro okazuje się, że już same nasze narzekania na plagę żydostwa starcza, by międzynarodowe żydostwo brało na nas najokrutniejszą pomstę, skoro okazuje się dalej, że na czynne zwalczanie tej plagi jesteśmy za słabi – przeto musimy wejść z żydem w układy, stworzyć jakieś nowe formy współżycia.
Trudno dziś określić, na czem one polegać mają. Musi je stworzyć praktyka i nasza dobra wola. Początek dały rządzące czynniki warszawskie, zwołując konferencję żydowską. W krótkich o niej komunikatach raziła bezbrzeżna arogancja żydowska. Lecz przełknijmy ją, pozwólmy się żydom wypowiedzieć, Może znajdzie się droga, wiodąca do porozumienia. Zaciskając zęby, przyjęliśmy madejowe warunki pośrednictwa ententy między bolszewikami a Polską, przyjęliśmy plebiscytową krzywdę mazurską, przyjęliśmy najniesprawiedliwszy wyrok cieszyński. Wychodziliśmy z tego rozumnego założenia, że lepiej poświęcić, choćby i znaczną część dobytku narodowego, by ocalić resztę. Podobnie zachować się musimy w stosunku do żydów. Musimy im wbrew naszej woli, wbrew naszym najświętszym przekonaniom, poczynić pewne ustępstwa – do czasu. Do onego czasu, w którym skrzepnie naród polski i ustali się, jak granit w swych posadach. Wtedy uderzy w puklerz swej mocy i regulować pocznie rachunki z każdym wrogiem – i tym, co pleni się pośród nas, i tym co jawnie nas zwalcza, i tym – co niosąc pomoc, równocześnie nas bez litości dławi.”
Dziennik Bydgoski, to pismo codzienne ukazujące się w Bydgoszczy w latach 1907-1939, a od roku 1920 także w województwie pomorskim i poznańskim. W okresie dwudziestolecia międzywojennego największa gazeta codzienna w Bydgoszczy a także jedno z największych pism Polski zachodniej.
W tym artykule padają słowa, które ja do znudzenia powtarzam, czyli – o żydowskiej totalnej dominacji, ale mam takie wrażenie, że wielu nie chce przyjąć tej prawdy do wiadomości. Takie słowa nie mogłyby zostać napisane w jakiejkolwiek współczesnej gazecie czy na jakimś portalu internetowym. Może więc właśnie dlatego tak się dzieje, że jak coś nie jest powtarzane na okrągło, to tego nie ma. Nie ma już wirusa, a jeszcze nie tak dawno był, bo straszono nim na okrągło.
Żyd należy do największych potentatów świata. Jest w każdym obozie, jest konserwatystą i socjalistą, jest czarnosecińcom i czerwono gwardyjcem, tkwi w każdym gabinecie ministerialnym, trzęsie każdą konferencją międzynarodową, rządzi kapitałem, opanował światową prasę. Działa pod miljonem marek i miljonem wszelakich pseudonimów, chadza wszelkiemi drogami i każdym manowcem, a dąży do jednego celu: do zdławienia Polski.
To zostało napisane w 11 sierpnia 1920 roku i nic się od tego czasu nie zmieniło, poza tym, że tego typu konstatacja nie mogłaby być obecnie zamieszczona w Polsce w żadnej wysokonakładowej gazecie czy na podobnych stronach internetowych i w innych nowoczesnych mediach.
Musimy im wbrew naszej woli, wbrew naszym najświętszym przekonaniom, poczynić pewne ustępstwa – do czasu. Do onego czasu, w którym skrzepnie naród polski i ustali się, jak granit w swych posadach.
Wtedy, gdy bolszewicy stali pod Warszawą, granice Polski nie były jeszcze ustalone, więc autor nie mógł wiedzieć, jak się one ostatecznie ukształtują i mógł mieć nadzieję, że naród polski „skrzepnie i ustali się jak granit w swych posadach”. Do tego jednak byłyby potrzebne odpowiednie warunki, czyli brak mniejszości narodowych lub ich, co najwyżej, kilkuprocentowa obecność oraz dłuższy okres spokoju, co w praktyce oznaczało brak wojen i stałe granice. Jak wiemy te warunki w Europie wschodniej, w tamtych realiach, były nie do spełnienia, a jak przekonujemy się, obecnie również są nie do spełnienia, bo granica z Ukrainą nie istnieje. Zaledwie Polacy zabrali się do budowy własnego państwa, a już parę lat później zamach majowy w 1926 roku przerwał te ambitne plany. Obecność Żydów we wszystkich partiach sejmowych paraliżowała jakiekolwiek konstruktywne działania i możliwość zawierania koalicji partyjnych, a to utrudniało stworzenie rządu większościowego i prowadziło do ciągłych zmian gabinetów. I w końcu wykreowany przez Żydów i idący na ich pasku Piłsudski, w „trosce” o dobro narodu i państwa, dokonał zamachu stanu.
Tak to wygląda, jeśli uwzględnimy obecność Żydów we wszystkich partiach politycznych. Jeśli tego nie zrobimy, to interpretacja jest taka, że Polacy to warchoły i nie nadają się do polityki i do budowy własnego państwa.
Minęło 13 lat i przyszła wojna, a po niej zmiana granic i masowe przesiedlenie ludności z Kresów na ziemie poniemieckie. A to oznaczało, że w granicach nowego państwa znowu znalazły się mniejszości narodowe, które nigdy nie asymilują się, gdy stanowią znaczny procent ludności danego państwa, zwłaszcza gdy mają przywileje i warunki ku temu, by kultywować swoje tradycje. A tak było za PRL-u i za III RP. Ale nawet jeśli w takich warunkach możliwa była jakaś pełzająca asymilacja, to ten proces został przerwany przez nowe, masowe przesiedlenia. Tak więc Żydzi dobrze wiedzą, co sprzyja temu, by naród polski nigdy nie skrzepł, by zawsze był narodem rozwodnionym i nie do końca ukształtowanym. Faworyzowanie mniejszości i dawanie im przywilejów, to zawsze i wszędzie jest żydowska metoda. Tak rozsadzają narody rdzenne od środka. I tak właśnie dzieje się obecnie w Polsce.