Autorytety

Według definicji słownikowej autorytet to: 1. «ogólnie uznana czyjaś powaga, wpływ, znaczenie, przewaga; mir»: Mieć, zdobyć, utrzymać a. Podważać czyjś a. Tracić a. Cieszyć się autorytetem. 2. «o człowieku, instytucji itp. mających ogólnie uznaną powagę, wpływ, znaczenie: Był dla swych dzieci autorytetem. Najwyższe a-y naukowe orzekły. (nm. z łc.) To w nawiasie oznacza, że wyraz pochodzi z języka niemieckiego i ma łacińskie korzenie.

Często pod pojęciem autorytetu rozumiemy ludzi o nieprzeciętnych zdolnościach w jakiejś dziedzinie, rozległej wiedzy, wysokiej kulturze osobistej i nienagannej postawie moralnej. I takim ludziom skłonni jesteśmy ufać, traktować ich wypowiedzi i opinie jako obiektywny opis rzeczywistości. Ale zapominamy o tym, że nawet najwięksi geniusze, to tylko ludzie, z ich emocjami i wadami.

Jednym z takich niekwestionowanych autorytetów jest Waldemar Łysiak. To znakomity pisarz, publicysta, kolekcjoner i znawca malarstwa, to człowiek wielu talentów, ale to, jak większość ludzi, człowiek kierujący się emocjami i w tych emocjach nieobiektywny. To zwolennik PiS-u, tego PiS-u, który prowadzi nas wprost do Judeopolonii. To też bezkrytyczny wyznawca kultu Marszałka. W książce “Rzeczpospolita Kłamców Salon”, Warszawa 2004, pisze tak:

“Nasuwa się analogia z bolszewikami Lenina i Stalina, którzy nie przetrwaliby do roku 1920, gdyby nie skuteczna pomoc wojsk anarchisty N. Machno. Armia Czerwona byłaby rozbita (i to kilkakrotnie) przez armie białogwardyjskie, lecz Machno ‘trzy razy zawierał tajne porozumienia z władzą sowiecką’ (O. Gierczikow) i kolejno sparaliżował białą armię Krasnowa (1918, 1919), białą armię Denikina (1919) oraz białą armię Wrangla (1920). Jedynie dzięki sprytowi i militarnym zabiegom tego człowieka, skutecznie wspomagającego sypiącą się Armię Czerwoną, bolszewizm nie został zmieciony.”

Czytałem ten fragment i przecierałem oczy ze zdumienia. A gdzie Piłsudski! A gdzie prawie milionowa armia polska, która raptem, ni stąd ni zowąd, zatrzymała się jakby zamieniła się w słup soli? Jak to było i jakie tajne rozmowy prowadził z bolszewikami w 1919 roku Piłsudski, choć nie osobiście, tylko przez wysłanników, to o tym pisał Józef Mackiewicz w swojej powieści “Lewa wolna”. Ale wyznawca kultu Marszałka nie mógł o tym napisać! Mackiewicz, uczestnik tej wojny, gdyby przeczytał wyżej cytowany fragment, w grobie by się przewracał.

To, że ktoś w jakiejś dziedzinie jest wybitny, to nie oznacza, że nie może przemilczać pewnych, niewygodnych faktów. A w tym akurat momencie Łysiak tak postąpił. Aż trudno w to uwierzyć, ale tak jest.

Ostatnio ucierpiał trochę autorytet Stanisława Michalkiewicza. To również wybitny publicysta, pisarz, komentator życia politycznego, erudyta, równie biegle władający słowem pisanym jak i mówionym. Krasomówca – jak wielu go określa. Szczególną popularnością cieszą się jego komentarze na YouTube. Jednak ostatnio autorytet ten ucierpiał nieco, a to za sprawą jego apelu do swoich czytelników i słuchaczy. Poprosił ich o pomoc w wykupieniu mieszkania, do którego to wykupu został zmuszony w trybie nagłym. Dodał, że nie stać go na tak duży wysiłek finansowy w tak krótkim czasie. I tyle można było dowiedzieć się od niego samego. Michalkiewicz nie przedstawił żadnego dokumentu, który uwiarygadniałby jego prośbę. Nie wiadomo więc kto był właścicielem i administratorem budynku, na jaką kwotę oszacowano wartość mieszkania i kto dokonał tej wyceny. On sam nie sprecyzował o jaką kwotę chodzi, ile pieniędzy brakuje mu do wykupienia lokalu.

Odzew na apel był natychmiastowy, a chętnych do pomocy wielu, bo już chyba po miesiącu Michalkiewicz oświadczył, że mieszkanie zostało wykupione. Czy zebrał tych pieniędzy więcej, czy mniej niż było niezbędne do wykupienia mieszkania, tego nie powiedział. Ktoś mógłby zapytać: A co to nas obchodzi, jak kto wydaje swoje pieniądze? Jeśli ktoś dobrowolnie wspomógł Michalkiewicza, to jego prywatna sprawa. I pewnie miałby dużo racji. Jednak w tym przypadku jest trochę inaczej. Michalkiewicz jest, z racji wykonywania zawodu, osobą publiczną, medialną, której wpływ na kształtowanie opinii publicznej jest duży, przynajmniej po tej tzw. prawej stronie.

Znany jest on od lat jako piewca tzw. wolnego rynku, minimum państwa a więc i minimum opieki społecznej. Uważa, że ludzie powinni brać odpowiedzialność za swoje postępowanie, decyzje. Jednym słowem brać swój los we własne ręce. To także zwolennik niskich podatków, bo uważa, że ludzie sami lepiej rozporządzą swoimi pieniędzmi niż państwo. Aż tu nagle taka katastrofa! Ludzie pomóżcie! Przez całe życie nie potrafiłem zadbać o swoje sprawy, nie potrafiłem zarządzać moimi pieniędzmi i teraz ich nie mam. „Pomożecie towarzysze?! – Pomożemy!” Skąd my to znamy?

Człowiek, który postępuje wbrew zasadom, które głosi jest niewiarygodny. Nie ulega wątpliwości, że Michalkiewicz poprzez taki apel stracił autorytet u wielu swoich wcześniejszych czytelników i słuchaczy. Nie u wszystkich. Wielu pozostało przy nim.

Ten przypadek skłania jednak do pewnej refleksji. Czy my jesteśmy aż tak głupim i naiwnym narodem i społeczeństwem by wierzyć w to, że jeden z najbardziej popularnych polskich publicystów i pisarzy, sprzedający swoje książki w nakładach idących w dziesiątki tysięcy, mający od lat stronę internetową, którą wspiera wiele osób z kraju i zza granicy – że ten człowiek nie zdołał zabezpieczyć się finansowo i że jest tak głupi, że nie sprawdził jaki jest stan prawny mieszkania, w którym mieszka? Tak liczny i szybki odzew na apel Michalkiewicza wskazuje, że – tak!

A teraz puśćmy sobie wodze fantazji. Czy rzeczywiście tak było, że Michalkiewicz nie miał pieniędzy. Jeśli założymy, że nie miał, to musimy pójść krok dalej i stwierdzić, że jest życiowym nieudacznikiem i ofermą. Temu jednak przeczy jego intelekt i pozycja, jaką zajmuje. A więc założenie takie jest bez sensu i wypada je odrzucić. Czyli pozostaje druga opcja – pieniądze miał. A skoro tak, to jaki był motyw jego postępowania? I czy zrobił to dobrowolnie? Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że tym apelem ośmiesza się w oczach wielu ludzi, że podważa, nieskalany dotychczas autorytet, że naraża się na spadek sprzedaży swoich książek, oglądalności itp. Jeśli miał pieniądze, to po co miałby decydować się na taki krok? Pozostaje więc druga opcja. Został do tego zmuszony. I znowu rodzi się pytanie – przez kogo? I co ten ktoś chciał przez to osiągnąć?

Puszczając nadal wodze swojej fantazji, zastanawiam się, czy nie był to pewien test? Test sprawdzający, jaką niedorzeczność można wmówić ludziom. Jak daleko można się posunąć? Chodzi oczywiście o sprawdzenie tej części polskiego społeczeństwa, która zachowała jeszcze jakieś patriotyczne uczucia. I test wypadł pozytywnie. Dla osoby, która jawi się nam jako szczery patriota, któremu polskie sprawy leżą na sercu, jesteśmy w stanie dużo zrobić i co ważniejsze – zaufać. Kto wie czy tacy ludzie nie będą potrzebni w pewnym krytycznym momencie, by swym kwiecistym językiem zapewniać nas, że nic się nie stało. Pytania i pytania, i wątpliwości.

Jostein Gaarder w książce „Świat Zofii” pisze:

„Filozof więc to ktoś taki, kto przyznaje, że jest cała masa spraw, których nie rozumie. I bardzo mu to przeszkadza. Tym samym i tak jest mądrzejszy od wszystkich, którzy chwalą się, że znają się na rzeczach, o których nie mają pojęcia. Najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie. Sam Sokrates twierdził, że wie tylko jedno – a mianowicie, że nic nie wie. Największe zagrożenie stanowią zawsze ci, którzy pytają. Odpowiadanie na pytania już nie jest tak niebezpieczne. W jednym pytaniu zawierać się może więcej prochu niż w tysiącu odpowiedzi.

Michalkiewicz znany jest z tego, że od lat ostrzega nas przed żydowskimi roszczeniami i można powiedzieć, że do pewnego momentu miał na to monopol. Nikt inny w Polsce o tym nie mówił i nie dostrzegał tych zagrożeń. Taki geniusz!? A może widział, tylko nie miał gdzie tego obwieścić – „Urbi et orbi”. Kiedyś Józef Mackiewicz nazwał Stefana Kisielewskiego licencjonowanym opozycjonistą, bo jako opozycjonista rozjeżdżał się w latach 60-tych po Europie, podczas gdy, jak to on pisał, prawdziwi opozycjoniści w PRL-u siedzieli w więzieniach. Tym, którzy nie wiedzą, to informuję, że „ojcem założycielem” UPR-u był nie kto inny, jak właśnie Kisielewski. Z UPR-u wyrastają nogi Michalkiewicza i Korwin-Mikke. Mamy więc kolejne pokolenie, prawdopodobnie, licencjonowanych, już tym razem nie tyle opozycjonistów, co patriotów, prawicowców, liberałów, antysemitów i czego tam jeszcze!

Cóż tak naprawdę wynika z tego, że ostrzega się nas przed żydowskimi roszczeniami? Mnóstwo artykułów na ten temat napisano. Nie tylko Michalkiewicz. Mnóstwo książek wydano. Z jednej strony można powiedzieć, że z tych artykułów i z tych książek emanuje troska o losy ojczyzny. Można jednak na to spojrzeć inaczej. A może jest to takie „gotowanie żaby na wolnym ogniu”, czyli psychiczne przygotowywanie do mającego nastąpić przejęcia państwa przez mniejszość żydowską. Zresztą ta mniejszość poczyna sobie już coraz śmielej.

W tych publikacjach nie ma niestety, poza opisem, pomysłu na to, co w takiej sytuacji czynić należy. Jedynie Marian Miszalski proponuje akcentowanie żydowskiego rasizmu na forum ONZ i innych organizacji oraz wywieranie nacisku na rząd amerykański: coś nam się należy od Amerykanów za udostępnienie naszego terytorium w ich rozgrywce z Rosją. Uważa też, że rząd powinien zająć w tej sprawie zdecydowane stanowisko i publicznie oświadczyć, że roszczenia bezdziedziczne są bezpodstawne. Ale z kolei Krzysztof Baliński w swojej książce „Ministerstwo spraw obcych” stwierdza, że polski MSZ jest całkowicie zdominowany przez Żydów. Któż więc, jak chce Miszalski, miałby występować w obronie polskiego interesu narodowego? Podobnie jest z polskim rządem, który jest dyspozycyjny wobec lobby żydowskiego. Dominacja mniejszości żydowskiej w naszym życiu politycznym i nie tylko politycznym, jest przerażająca, tyle że jeszcze mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Autorytety wypowiadają się, piszą książki, biorą udział w konferencjach itp., a Żydzi robią swoje. Na razie po cichu, ale coraz bardziej zdecydowanie.

Polacy, zamiast wsłuchiwać się w głosy autorytetów, prawdziwych czy fałszywych, powinni zdać sobie sprawę z tego, że Polska, praktycznie od początku swoich dziejów, nie była państwem jednolitym etnicznie. Od unii polsko-litewskiej stała się państwem, jakbyśmy to dziś powiedzieli, multi-kulti. Z tego wynikają pewne konsekwencje. Nawet dzisiaj, pomijając obecną imigrację, jesteśmy państwem z mniejszościami, których interesy niekoniecznie są zbieżne z polskimi. A to są obywatele polscy, mówiący po polsku i często deklarujący się jako żarliwi patrioci i gorliwi katolicy.

Cytowany wcześniej Baliński pisze:

Premier Mateusz Morawiecki nawołuje: „Czas odrzucić te zabójcze podziały. Jesteśmy biało-czerwoni. Wszyscy Polacy jesteśmy biało-czerwoną drużyną”. Mieniący się narodową reprezentacją nawołują do „zgody narodowej”, każą ”zapominać”, „wybaczać”, „budować wspólnotę”. Kłamią, mówiąc o „podziałach między Polakami”, fałszują genezę wielowiekowego konfliktu. To nie Polacy są podzieleni i nie poglądy polityczne ich różnią. Różnią się z tymi, którzy z polskością nie chcą mieć nic wspólnego. Czas powiedzieć bez ogródek: nie ma żadnej biało-czerwonej drużyny; są patrioci i jest Targowica; Polakom nie zależy na „zasypywaniu podziałów”; interesuje ich tylko, aby w tej wojnie wygrało ich plemię, po zwycięstwie wykluczyło zaprzańców z polskiej wspólnoty narodowej i odebrało możliwość wpływania na losy kraju. Spór jest bowiem sporem nie o kształt Polski, lecz o samo jej istnienie – albo Polska będzie Polską, albo Polski nie będzie. Zamiast naiwnych apeli do potomków Bermana, przypomnieć trzeba myśl księcia Adama Czartoryskiego: „Istnieją tylko dwie partie w Polsce: partia polska i partia antypolska”, i apel Romana Dmowskiego: „Istnieją Polacy i pół-Polacy, a rasa pół-Polaków musi zginąć”.

Cóż więc radzi Krzysztof Baliński? I jak sam pisze, odpowiedź jest krótka: piętnować zdrajców i sprzedawczyków – publicznie i imiennie. Główne zagrożenie idzie bowiem od wewnątrz, bo operujący zza granicy, bez swych agentów na miejscu niewiele by zdziałali.

A więc nic prostszego! Ale tak, jak kara śmieci została zniesiona nieprzypadkowo, tak nieprzypadkowo wprowadzono ustawę o ochronie danych osobowych. W niej wcale nie chodzi o ochronę danych zwykłego obywatela, tylko o zabezpieczenie się m.in. przed tym o czym pisze Baliński.

Tak więc różne autorytety podsuwają nam różne interpretacje historii, różne interpretacje rzeczywistości i różne interpretacje rozwiązania problemów, które nas dręczą, ale i tak na końcu my sami musimy odwołać się do naszego rozumu, a przynajmniej nauczyć się zadawać pytania, zgodnie z tym, co zostało napisane powyżej: w jednym pytaniu zawierać się może więcej prochu niż w tysiącu odpowiedzi. A poza tym, pytania ukierunkowują nasze myślenie, czynią je bardziej precyzyjnym.

14 thoughts on “Autorytety

  1. Bardzo trzeźwa uwaga o UPR. UPR była zakładana przez trzech żydowskich trefnisiów, Kisielewskiego, Michalkiewicza i Mikke. Jeszcze w latach 80-tych oni byli finansowani przez „fundacje dobroczynne” i wtedy wydawali książki „wolnorynkowe”. Michalkiewicz i Mikke to weterani współpracy z policją polityczną, niekoniecznie z Warszawy.

    Cały „wolny rynek” to ideologia żydowska. Mimo długich poszukiwać nie znalazłem przekonującej definicji „rynku”, musiałem dla własnych potrzeb skonstruować własną. „Rynek” to po prostu władza żydowskiej oligarchii kontrolującej handel surowcami i towarami. „Wolny rynek” to nieskrępowana żydowska kontrola nad gospodarką.

    Stasiu zawsze wykonywał zadania zlecone przez Judenrat. W dawnych czasach pracowicie szczuł na Rosję i Putina. Potem przeszedł na pozycje katolickie. Mam wrażenie że katolicki elektorat wyjątkowo łatwo oszukać, wystarczy łyknąć „pana Jezusa” podczas rytualnego uboju i wypowiedzieć się o tej religii w aprobującym tonie. Podobno teraz robi to nawet premier Morawitzky – i też działa.

    Na pewno działalność Stasia musi cieszyć się aprobatą policji politycznej. Samo istnienie strony zbierającej dla Stasia pieniądze i zbiórka publiczna są dowodami takie aprobaty. Poza tym Stasio jest otaczany opieką przez reżimowe media, jest „swój”.

    ///Czy my jesteśmy aż tak głupim i naiwnym narodem i społeczeństwem by wierzyć ….///

    Odpowiedź znamy. Osobiście tłumaczę to odwołując się do ociężałości umysłowej katolickiego ludu, ale pewnie takie odwołanie nie jest potrzebne.

    Like

    • ” UPR była zakładana przez trzech żydowskich trefnisiów, Kisielewskiego, Michalkiewicza i Mikke.” –

      – zapaliło mi się czerwone światełko gdy, jako swego rodzaju konsument publicystyki obywatela Michalkiewicza spotkałem się z jego reakcją … otóż, prowadziłem z nim okazyjną korespondencję podrzucając mu opisy moich obserwacji z terenu Niemiec (kiedy tam bywałem ) – ochoczo, i z kąśliwą repliką odnośnie tych sytuacji odpisywał. Jednego razu podrzuciłem mu skopiowany komentarz, w którym była mowa o jego żydowskim pochodzeniu, z prośbą, żebym nie czuł się wygłupionym o ustosunkowanie się do takiego info … kompletnie urwał tę, e-mail znajomość. To raz – dwa … na portalu ” Gajowego Maruchy ” w stosownych okolicznościach postawiłem takie pytanie : ” – na kogo obliczona jest publicystyka Michalkiewicza ? – czytając jego felietony to pewnie Żydzi zacierają łapki a Polacy zgrzytają z bezsilności zębami ” … ten mój komentarz został szybko skasowany.

      … jeszcze jedno, o Kisielewskim – na portalu gdzie się udzielam przy zachwycie, który jest wyrażany odnośnie słów o ciemniakach przypominam, że Kisielewski, jako Żyd siłą rzeczy musiał deprecjonować p. Gomułkę, który robił Żydom koło pióra ( nie wnikam w tego kulisy, bo być może była to tylko żydowska, perfidna ustawka ) – no to “chłopcy” ( z pejsami ) rzucają się na mnie w niewybrednych słowach .

      … daje do myślenia ?

      Liked by 1 person

      • “… daje do myślenia ?”

        Czasem odnoszę wrażenie, że większość tych niszowych kanałów, for i stron jest żydowska lub od nich uzależniona. Kiedyś, gdy tylko pojawiła się strona Michalkiewicza, to zdziwiła mnie jedna rzecz, że najeżdża na Żydów, a oni mu pozwalają. I wtedy zacząłem podejrzewać, że jest Żydem.

        Wbrew pozorom poznanie Żyda nie jest takie trudne. Trzeba tylko chcieć się trochę nimi zainteresować, ich historią, zapoznać się z paroma cytatami z Talmudu. Ale kogo to interesuje!? U mnie w mieście jest taka pożydowska działka, którą ktoś kupił i postawił na niej wielgachny budynek usługowo-handlowy. Czy goj odważyłby się na taką inwestycję, ryzykując, że zaraz znajdzie się spadkobierca i zażąda zwrotu lub rekompensaty? W Łodzi, w centrum miasta, stoi mnóstwo pięknych, niszczejących kamienic, ale nikt tego nie tknie. W Białymstoku jest wiele działek, atrakcyjnie położonych i ich też nikt nie tyka.

        Like

  2. Gratuluję! Definicje “rynku” i “wolnego rynku” trafiają w sedno. Ja jednak trochę, a może bardziej niż trochę, podłamałem się, gdy zobaczyłem jak ludzie ochoczo finansowali Michalkiewiczowi mieszkanie. Jak można wierzyć w takie dyrdymały! Nawet nie wiemy, czy rzeczywiście znalazł się w takiej przymusowej sytuacji, czy po prostu zrobił sobie jaja. Nie przedstawił żadnego dokumentu, który nakazywałby mu wykup tego mieszkania. Jeśli my, w swojej masie, jesteśmy tak naiwni, to nie ma nadziei. A ona, ponoć, umiera ostania.

    Like

  3. Najpierw cytat z bękarta Jeszu: Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem!

    To było wiele lat temu ale osobiście wpłaciłem Stasiowi pieniądze. Dlatego, mając na względzie słowa Jeszu, nie będę nadmiernie krytykował ludzi, którzy dołożyli Stasiowi do rzekomego mieszkania.

    Poza tym nie wiemy, po co była ta zbiórka. W tekście przedstawił Pan hipotezę, ale to tylko przypuszczenie. Mogło to być zbieranie kasy na jakiś cel i mogła tam wpłacić głównie policja polityczna. Takie zbiórki to świetny sposób na pranie pieniędzy. Ktoś wpłacił a potem pochodzenie pieniędzy jest absolutnie koszerne. Może więc to oni sami sobie wpłacili pieniądze używając nazwiska Stasia?

    Jesteśmy totalnie głupi? To tak, ale Stasio przemawia do serca, tak kocha “pana Jezusa” (przypuszczam, bo nie czytuję) a rekomenduje go ojciec Rydzyk który na pewno kocha “pana Jezusa”. Więc Stasio jest swojak.

    Opolczyk podobno pisał o Stasiu już w 2009 roku, i to w tonie krytycznym. A ja chyba wtedy wpłaciłem pieniądze….

    Like

    • Metro
      Co innego wpłacić mu za jego publicystykę na stronie, czy kupowanie jego książek i tego nie krytykuję. Czym innym jest natomiast składanie się na mieszkanie i to skrytykowałem i uzasadniłem wyżej w tekście.

      Like

  4. Łysiak to idiota zakochany w Napoleonie, który był Hitlerem swoich czasów. Jego talent literacki wyczerpał się kilkadziesiąt lat temu, od pewnego czasu kopiuje samego siebie i to coraz gorzej. A jego maniera w felietonach jest nie do zniesienia. Wyrobił sobie markę w początkowej fazie twórczości i jedzie na niej do dziś, tylko że grono fanów topnieje nieubłaganie…

    Like

    • To prawda, że najlepszy okres ma za sobą. Ja jednak bardziej go ceniłem za jego “Malarstwo białego człowieka”. Wprawdzie przeczytałem tylko trzy tomy, z chyba dziesięciu, ale jego interpretacja podobała mi się. Nigdy szczególnie nie interesowałem się malarstwem, więc moja ocena jest bardzo subiektywna.

      Łysiak jest zakochany nie tylko w Napoleonie, ale również w Piłsudskim i dlatego zacytowałem fragment z jego książki, by pokazać, że emocje często dominują nad chłodną oceną, i że do wszelkich autorytetów i tego co głoszą, trzeba podchodzić z rezerwą.

      Like

  5. Od pewnego czasu dużo na tematy historyczne wypowiada się też Jerzy Jaśkowski, dr n. med. Tematyka ta jest jedną z wielu jakie porusza na Youtube, poza tym są stosunki międzynarodowe z uwzględnieniem City od Lodnon Corporation. Jest też medycyna, szkodliwość szczepień, domowe dbanie o zdrowie itd.
    Ale wracając do historii, co do Piłsudskiego, to też go nie gloryfikuje, a twierdzi że to był agent, (nie pamiętam czy niemiecki, czy City of London). I był tak sumienny, że niewykorzystaną na przewrót część pieniędzy oddał mocodawcom. Ciekawe co Pan o tym sądzi?

    Liked by 1 person

  6. “co do Piłsudskiego, to też go nie gloryfikuje, a twierdzi że to był agent, (nie pamiętam czy niemiecki, czy City of London)”

    Bycie agentem to zajęcie tajne i trudno je komuś udowodnić. Tak było kiedyś i tak jest dziś. Możemy się tego dowiedzieć tylko w sposób pośredni. Wiemy, że Piłsudski w swojej młodości był rewolucjonistą. Wiemy też, że wszelkie rewolucje i przewroty to dzieło Żydów. Może on i wysiadł z “czerwonego tramwaju”, ale kontakty i zależności pozostały. Z takimi środowiskami nie tak łatwo się rozstać. Można więc próbować wyciągnąć wniosek, ze był uzależniony od Żydów: czy poprzez City of London, czy inaczej, to inna sprawa.

    W trakcie wojny 1920 roku dwukrotnie wstrzymał ofensywę w sytuacji, gdy miał drogę na Moskwę wolną. Tak było w październiku 1919 roku i w październiku 1920 roku. Swoim skonsternowanym oficerom tłumaczył, że nie walczy z bolszewikami tylko z Rosją carską. Co ciekawe podobnej argumentacji używał Hitler, gdy wstrzymał wojska, będące w lipcu 1941 roku tylko 300 km od Moskwy i też miał wolną drogę.

    Dowodów na to, że był agentem pewnie nie znajdziemy, ale jego postępowanie wskazuje, że był zależny od Żydów. A jak ich nazwiemy, to inna sprawa. Fakt, że używając jakiegoś eufemizmu nie narażamy się na zarzut antysemityzmu. Warto o tym pamiętać. W przypadku ludzi, których kanały są dość szeroko znane ma to sens. A sam Piłsudski podobno też był Żydem. Podobno są na to jakieś carskie dokumenty, ze zmienił nazwisko.

    Like

  7. ” Dla osoby, która jawi się nam jako szczery patriota, któremu polskie sprawy leżą na sercu, jesteśmy w stanie dużo zrobić i co ważniejsze – zaufać. “-

    – przerzucę takim, przeczytanym spostrzeżeniem : / (..) stare sposoby wykorzystywania religii do celów politycznych nadal się sprawdzają. Wystarczy zamachać różańcem, zawołać „szczęść Boże” i prostolinijny, poczciwy, Polak i często katolik, już jest kupiony. /

    … Żydki maja tu opracowane multum haczyków, które zarzucają na, uprzednio urobionych Polaków.

    Like

  8. Piłsudski to pod tym względem mały pikuś, proszę zobaczyć jakie decyzje podejmował Hitler. Dunkierka, zatrzymanie pod Moskwą, przekierowanie na Stalingrad, zatrzymanie na Łuku Kurskim. Przypuszczenia, że to z głupoty, jak podaje oficjalna wersja, są naprawdę naiwne. Po owocach ich poznacie…

    Like

    • “zatrzymanie pod Moskwą, przekierowanie na Stalingrad, zatrzymanie na Łuku Kurskim.”

      O tym pisałem w blogu “Wojna niemiecko-radziecka”, cytując obficie J. Mackiewicza, który dokładnie to opisał.

      Like

Leave a comment