Wybory

Kampania wyborcza w pełni, obiecankom cacankom nie ma końca, ale o najważniejszej sprawie żadna partia nie mówi. A tą najważniejszą sprawą jest to, czy rząd wyśle wojsko na Ukrainę, bo jeśli to zrobi, to konsekwencje tego dla polskiego społeczeństwa będą poważne. Jedynie Leszek Sykulski, coś tam przebąkuje, ale jego głos jest raczej mało słyszalny, podobnie jak Ruchu Dobrobytu i Pokoju. Natomiast partie głównego nurtu przekonują, że musimy pomagać Ukrainie, bo jak nie, to Rosja na nas napadnie, bo Rosja ma imperializm w genach. Problem polega na tym, że Rosja nigdy na Polskę nie napadła. Nie napadł też na Polskę Związek Radziecki. Związek Radziecki napadał na Kresy II RP, czyli ziemie dawnej Rusi Kijowskiej, a później – Wielkiego Księstwa Litewskiego. Etnicznie polskie ziemie zajęła Rosja po kongresie wiedeńskim, ale na to wyraziły zgodę Prusy, Austria i Anglia. Wtedy Zachód sprzedał Polskę, czyli Księstwo Warszawskie, carowi. Jedynie Wielkopolska miała więcej szczęścia, bo została w strefie oddziaływania Zachodu. Później ten sam Zachód sprzedał Polskę Stalinowi. W obu przypadkach potrzebna była zgoda tegoż Zachodu. Z której więc strony grozi nam większe niebezpieczeństwo? Z jednej strony, ze strony Zachodu, a z drugiej strony, ze strony tych, których korzenie tkwią w obszarze byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, a którzy dziś deklarują, że są Polakami. Oczywiście Rosja, jeśli nadarzy się jej okazja, też nie będzie miała skrupułów. I będzie tak, jak w bajce Krasickiego: Wśród serdecznych przyjaciół, psy zająca zjadły.

Problem jednak polega na tym, że rząd polski bardziej dba o interesy Ukrainy, niż Polski? Ja wielokrotnie w swoich blogach podkreślałem, że to państwo jest tylko z nazwy polskie, a obywatele tego państwa to nie tylko Polacy, a może nawet przede wszystkim nie tylko Polacy. Krzysztof Baliński – dyplomata i politolog, specjalizujący się w problematyce krajów arabskich, ambasador Polski w Syrii (1991-1994) i Jordanii (1991-1995) – w swojej książce Ministerstwo spraw obcych (2019) pisze:

Odbierając Polsce Kresy żydokomuna głosiła: będziecie państwem narodowościowo jednolitym. Tyle że poza granicami pozostawiła miliony Polaków, a w obecne granice przesiedliła z Kresów prawie wszystkich Żydów i setki tysięcy Ukraińców. Repatriacja oznacza powrót do Ojczyzny, ale wśród tzw. repatriantów było 65 procent osób pochodzenia żydowskiego. Pochodzili z obszaru całego ZSRR, z miejsc tak egzotycznych jak Gruzja i Armenia, często nie mieli z Polską nic wspólnego, często po polsku nie mówili. U zarania III RP wydawało się, że Polska przypomni sobie o rodakach w Kazachstanie, że sprowadzi ich do Macierzy. Stało się inaczej. Nastawienie do Polaków na Wschodzie się pogorszyło. Kto ponosi za to winę? Wszystkie rządy w jednakowym stopniu. I wszyscy, których zainstalował tu Stalin, Beria, generał Sierow i Berman. Nie ma znaczenia, kto jest u władzy.

Rządy się zmieniały, nie zmieniała się stała ekipa w MSW i MSZ, która zajmuje się repatriacją. To oni stworzyli „genialny” system repatriacji, który repatriację zablokował. To na ich zdecydowany opór napotkały starania potomków zesłańców o powrót do Ojczyzny. To oni jednoznacznie wykazali – repatriacji „etnicznych Polaków” nie będzie. Możliwe, że rację mają ci, którzy twierdzą, że wielu spośród tych, co rządzą dziś Polską, zdaje sobie sprawę, że Polacy w Kazachstanie są bardziej Polakami niż oni sami. I że wyznają oraz wprowadzają w życie doktrynę – Polacy mają z Polski uciekać, a nie do niej wracać.

Miejsce potomków zesłańców w Kazachstanie jest tutaj, w Ojczyźnie. Oni wszyscy już dawno powinni tu być. Zaniechania w tym względzie to jedna z największych hańb III RP, która nic nie zrobiła dla rozwiązania tej bolesnej narodowej sprawy, nie spełniła moralnej i historycznej powinności. (…)

Wbrew pozorom narodowość (w tym żony) ma znaczenie. I trzeba o niej mówić, bo jest podstawą wiarygodności polityka, bo prędzej czy później może podważyć poczucie lojalności wobec państwa. I przedstawiciela mniejszości narodowej należy pytać: Czy można od niego oczekiwać obrony polskiego interesu narodowego? Czy nie dojdzie u niego do konfliktu lojalności? Czy borykając się z kryzysem tożsamości etnicznej, daje gwarancję pokazywania Polski dumnej, a nie takiej, której mamy się wstydzić? Czy zadanie kreowania obrazu Polski za granicą powinno spoczywać na barkach potomków ludzi wywodzących się z najbardziej antypolskich struktur? Czy Żyd powinien zajmować się stosunkami z Izraelem, Niemiec działać na odcinku niemieckim, na czeskim – Czech, na rosyjskim – Rosjanin, na chińskim – Chińczyk? Czy Ukrainiec musi pracować w komórce wschodniej Agencji Wywiadu? I wreszcie, czy nad stosunkami z Polonią amerykańską pieczę musi sprawować obcoplemieniec, a nad repatriacją Polaków z Kazachstanu ukraiński Żyd?

Temat drążyć można innymi pytaniami: Czy z podejściem PiS do Majdanu nie ma nic wspólnego wiceprezes tej partii, Ukrainiec z Przemyśla, który w 2004 roku osobiście woził do Kijowa bele pomarańczowego płótna, bo zabrakło go na Ukrainie? Czy powodem tego – że pion śledczy IPN nie osądził ani jednego zbrodniarza UPA, a nawet wszystkich skazanych rezunów zrehabilitował i zaliczył w poczet osób „represjonowanych przez PRL ze względów politycznych” – nie jest to, że wiele stanowisk w IPN obsadzono Ukraińcami?

Czy tak „ospałe” badanie akt katyńskich i nieśmiałe rozliczanie komunistycznych zbrodniarzy, nie ma związku z tym, że wiele stanowisk w IPN przejęli potomkowie owych zbrodniarzy? Pytania takie prowokują do snucia teorii spiskowych – łatwo nakłonić obywatela naszego państwa do działania na korzyść innego państwa i szkodzenia krajowi, w którym mieszka. Prowokują też do ocen – polscy Żydzi są „polscy” tylko dlatego, że tu mieszkają, a w istocie stanowią mniejszość nie bez powodu nazwaną przez Stefana Żeromskiego „krajowymi cudzoziemcami”.

Uderza, że nikt z wypowiadających się w mediach na temat kadr MSZ, czy to ze strony szczeropolskiej (licencja ks. prof. Czesława S. Bartnika), czy to obozu kosmopolitów nie wymienia czynnika narodowościowego. Mówi się i pisze niemal o wszystkim, o wykształceniu, o przeszłości partyjnej, preferencjach seksualnych, współpracy z SB, ale nie ma słowa o narodowości ocenianego dyplomaty. Anna Fotyga wspominała: „gdy byłam ministrem, i wspominam niektóre konkretne sytuacje, to dostrzegam, że były osoby czy grupy osób, które próbowały sterować wydarzeniami. Przyjdzie czas, że ktoś pewnie będzie musiał oczyścić ministerstwo z takich grup”. O jakich grupach mówiła? Wyraźnie widać lobby niemieckie i rosyjskie, mocna jest grupa związana ze służbami – spekulowano. Ale nikomu na myśl nie przyszła etniczna jaczejka Schnepfa.

W starych demokracjach uznaje się za oczywiste, że opinia publiczna zna przeszłość ludzi, którzy rządzą, którzy w jakikolwiek sposób decydują o losach obywateli. Prześwietla się każdego, nie wyłączając prezydenta, ministra i jego kierowcy. W demokracjach tak – w Polsce niekoniecznie. Tu dla ludzi, którzy swymi mackami opanowali państwo, wszelkie pytania o narodowość, pochodzenie etniczne są ohydnym „grzebaniem w życiorysach”. A prawda o tym, kto w Polsce rządzi wprost poraża. W ostatnim ćwierćwieczu, mimo twierdzeń, że stosunki polsko-żydowskie są na najwyższym poziomie, nigdy nie były one normalne, lecz wciąż zafałszowane. Dlaczego? Bo po stronie polskiej określali je ludzie pochodzenia żydowskiego. Jeśli na temat tych stosunków odbywają się jakieś dyskusje, to biorą w nich udział prawie zawsze te same osoby, o podobnym pochodzeniu, o podobnych poglądach, zazwyczaj proponowane przez stronę żydowską. Rozmawiają zawsze na tematy też zazwyczaj proponowane przez stronę żydowską. Przyglądając się uczestnikom tych dyskusji, można odnieść wrażenie, że w 40-milionowym narodzie nie ma nawet kilku osób, które mają coś do powiedzenia w tej sprawie. Stosunki te opanowali całkowicie związani z formacją „Wyborczej” politycy, dziennikarze, naukowcy, pisarze, a tzw. dialog polsko-żydowski, uwzględniwszy skład narodowościowy biorących w nim po obu stronach udział, stał się jawnie dialogiem żydowsko-żydowskim.

Pierwszy po ’89 przykład – panel dyskusyjny między „Żydami i Polakami” zwołany w budynku francuskiego Senatu. Stronę polską reprezentowali Adam Michnik i Dawid Warszawski, co nie tylko Żydom przypominało najlepszy humor Horacego Safrina i jego Przy szabasowych świecach. Korporacja ta uporczywie broni przy tym zawzięcie swej wyłączności i monopolu na kontakty z zagranicą. I tu pytanie: Czy gdyby w świecie reprezentowali nas Polacy kierowani poczuciem narodowej dumy, ludzie inni niż mentalni spadkobiercy kominternowskich funkcjonariuszy propagandy, V kolumna świadomie wchodząca w układ z antypolskimi kręgami na szkodę Rzeczypospolitej, byłoby naszym wrogom tak łatwo sięgać po amunicję antypolonizmu? (…)

2 marca 1946 roku Centralny Komitet Żydów informował ministra administracji o jednym z kontyngentów repatriacyjnych, który przybył do Polski. Obejmował 220 tysięcy osób. Było w nim 65 proc. (tj. 140 tysięcy) osób pochodzenia żydowskiego. Pochodzili z obszaru całego ZSRR, z miejsc tak egzotycznych jak Gruzja i Armenia, zwykle nie mieli z Polską nic wspólnego, najczęściej po polsku nie mówili. Dokument podaje, że 28 tysięcy z nich trafiło do Szczecina i okolic, a prawie 90 tysięcy na Dolny Śląsk. Wojewódzki komisarz do spraw produktywizacji ludności żydowskiej pisał: 90 proc. pracuje w Wojsku Polskim, MO oraz UB, „często pod zmienionymi nazwiskami”. (Aktem służącym zmianie nazwisk był Dekret Krajowej Rady Narodowej z 10 listopada 1945 roku.) Tylko 50 osób trudni się rzemiosłem. Na dużą skale zmieniano również nazwiska w wojsku. Jedno ze źródeł podaje, iż „w ramach przyjmowania obywatelstwa polskiego, w oparciu o służbę w LWP, tylko w jednym rzucie wystąpiła grupa 650 oficerów Armii Radzieckiej pochodzenia żydowskiego”.

W 2013 roku do dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego wpłynęło za pośrednictwem polskiego konsulatu w Tel Awiwie 1800 wniosków Izraelczyków, którzy chcą uzyskać potwierdzenie polskiego obywatelstwa. Aplikujący jako ostatni adres zamieszkania podali Dolny Śląsk. Problem w tym, że załączane do wniosków dokumenty są często fałszywe. Tu o patologie nietrudno. Aplikujący mogą wejść w nieprawdziwą tożsamość albo, co częstsze, zmienić nazwisko lub jego część. W Izraelu funkcjonuje portal internetowy, na którym można sobie wybrać rodzinę. Petent wchodzi na stronę, dopasowuje życiorys, zmienia nazwisko lub jego człon, po czym składa wniosek o odzyskanie obywatelstwa (no i niejako przy okazji wniosek do sądu o odzyskanie nieruchomości). Skala fałszowania dokumentów jest masowa. (…)

Starając się zyskać poparcie światowego lobby, Jaruzelski w swych kontaktach na Zachodzie oskarżał Polaków o „antysemityzm”, występował jako przyjaciel Żydów, który rozgromił pierwszą „Solidarność”, gdyż była „antysemicka” i „nacjonalistyczna”. Kreowaniu takiego obrazu sprzyjała komitywa z „Adasiem” Michnikiem. Są tego przykłady. Podaje je Aleksander Smolar na łamach podziemnego „Aneksu” z 1986 roku (nr 41-42). Potwierdza to żydowski publicysta Michael Kaufman w wydanej w 1989 r. książce Mad dreams saving grace, Poland: A Nation in Conspiracy. Według Kaufmana podczas wizyty w Polsce prezesa Światowego Kongresu Żydów Edgara Bronfmana rządowi oficjele wciąż powtarzali oskarżenia, że Solidarność wyrażała antysemickie poglądy i postawy. Kaufman potwierdził, że w zniszczeniu pierwszej „Solidarności” Jaruzelski i Kiszczak sprzęgli swoje wysiłki z nurtem żydowskim w „S”, reprezentowanym przez „bandę czworga” – Kuronia, Geremka, Mazowieckiego, Michnika.

Podejście gen. Jaruzelskiego do antysemityzmu potwierdza to, że w stanie wojennym twarzą jego rządów był Jerzy Urban i inni propagandyści narodowości żydowskiej, tacy jak płk Górnicki. Gen. Jaruzelski był architektem „okrągłego stołu”, przy którym, po obu jego stronach, główne role grały osoby narodowości żydowskiej. Jak oceniał mecenas Siła-Nowicki, „przy okrągłym stole 80 procent uczestników nie miało pochodzenia polskiego”. Można się tylko domyślać, że miały pochodzenie żydowskie (i w mniejszym stopniu ukraińskie). W czasach rządów gen. Jaruzelskiego krążył po Warszawie kawał, niby o modzie: Co dzisiaj nosi się w Warszawie? Żydów na rękach! Z całą zatem odpowiedzialnością można określić zachowanie Jaruzelskiego jako skrajnie filosemickie, a nawet rzucić tezę, że: Jaruzelski w Magdalence przekazał władzę Żydom.

Powiedzenie o „noszeniu Żydów na rękach” potwierdzają mocne zabiegi Jaruzelskiego o poparcie środowisk żydowskich za granicą w formule „jak bida, to do pana Żyda”, i że poparcie to dostawał. O tym, że antysemitą nie był najdobitniej świadczy to, że w chwili rozpadu Związku Sowieckiego i montowania przez Kiszczaka tzw. transformacji, Jaruzelski proces ten dopinał lub ustalał w Nowym Jorku z Davidem Rockefellerem. Jedynymi świadkami zawarcia 25 września 1985 r. „Paktu Jaruzelski-Rockefeller” były dwie osoby: szefowa sekretariatu Davida Rockefellera Patricia Smalley oraz polski tłumacz, wicedyrektor jednego z departamentów MSZ, Jerzy Sokalski. (…)

Można zatem domniemywać, że Jaruzelski ustalił zasady tzw. transformacji gospodarczej zgodnie z życzeniami Rockefellera i w zamian otrzymał „certyfikat na nietykalność własną” i swoich towarzyszy. Bez wątpienia spotkanie stanowiło punkt zwrotny w dziejach najnowszych Polski. Doprowadziło ostatecznie do tego, co na użytek gawiedzi nazwano „transformacją ustrojową”, a co ambasador USA w Warszawie John R. Davis Junior nazwał wprost „układem Jaruzelski-Geremek” (patrz: jego odtajnione depesze z 1989 r.) i do tego, że Jaruzelski został pierwszym prezydentem III RP. W maju 1988 r. Jaruzelski spotkał się, także w Nowym Jorku, z Georgem Sorosem. Obecny system polityczny w Polsce, którego istota polega na tym, że jeden działacz fundacji Sorosa, czyli Fundacji Batorego decyduje, kto może być prezydentem i kto będzie premierem, a także kto znajdzie się na listach wyborczych, jest kwintesencją tamtego paktu.

xxx

„A prawda o tym, kto w Polsce rządzi wprost poraża. W ostatnim ćwierćwieczu, mimo twierdzeń, że stosunki polsko-żydowskie są na najwyższym poziomie, nigdy nie były one normalne, lecz wciąż zafałszowane. Dlaczego? Bo po stronie polskiej określali je ludzie pochodzenia żydowskiego.” – No właśnie! Dlaczego więc Baliński nie chce przyznać, że Jaruzelski też miał żydowskie korzenie? O tym pisałem w blogu „Generał”. Cytuje też on Siłę-Nowickiego, że przy „okrągłym stole” 80% uczestników nie miało polskiego pochodzenia. A sam Siła-Nowicki (1913-1994)? Wikipedia jego życiorys zaczyna od 1935 roku, gdy został absolwentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Dalej jednak można przeczytać:

Swą działalność w AK kontynuował w Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość” w Lublinie, gdzie w latach 1945–1946 był także wiceprezesem zarządu wojewódzkiego Stronnictwa Pracy. Został aresztowany wraz z podkomendnymi 16 września 1947 w Nysie podczas próby ucieczki na Zachód. W czasie śledztwa był torturowany. Podczas niejawnej rozprawy 3 listopada 1948 w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, oprócz Władysława Siły-Nowickiego i mjr. Hieronima Dekutowskiego, na ławie oskarżonych zasiedli ich podkomendni: kpt. Stanisław Łukasik ps. „Ryś”, por. Jerzy Miatkowski ps. „Zawada” – adiutant, por. Roman Groński ps. „Żbik”, por. Edmund Tudruj ps. „Mundek”, por. Tadeusz Pelak ps. „Junak”, por. Arkadiusz Wasilewski ps. „Biały”. Wszystkich oskarżonych, w celu propagandowym i osobistego ich poniżenia, odziano w mundury Wehrmachtu. Zostali skazani na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie.

Trafił do celi dla „kaesowców” (skazanych na karę śmierci – przyp. W.L), gdzie przebywało wówczas ponad sto osób. Na przełomie stycznia i lutego 1949 podjęli oni próbę ucieczki – postanowili wywiercić dziurę w suficie i przez strych dostać się na dach jednopiętrowych zabudowań gospodarczych, a stamtąd zjechać na powiązanych prześcieradłach i zeskoczyć na chodnik przy ulicy Rakowieckiej. Kiedy do zrealizowania planu zostało ledwie kilkanaście dni, jeden z więźniów kryminalnych uznał, że akcja jest zbyt ryzykowna i wsypał uciekinierów, licząc na złagodzenie wyroku. Władysław Siła-Nowicki i Hieronim Dekutowski trafili na kilka dni do karceru, gdzie siedzieli nago, skuci w kajdany. Bolesław Bierut dzięki wstawiennictwu spowinowaconej z rodziną Nowickich Aldony Dzierżyńskiej, siostry Feliksa Dzierżyńskiego (dwaj bracia Dzierżyńskiego ożenili się z dwiema siostrami ojca Władysława Siły-Nowickiego), zamienił mu wyrok na dożywocie. Na pozostałych współoskarżonych w sprawie wykonano w dniu 7 marca 1949 karę śmierci w warszawskim więzieniu mokotowskim. Wyrok dożywocia odbywał w Warszawie, Rawiczu, Wronkach i Strzelcach Opolskich. Z więzienia wyszedł w wyniku amnestii 1 grudnia 1956. Został zrehabilitowany w 1957.

Po wyjściu z więzienia był obrońcą w procesach rehabilitacyjnych żołnierzy AK i WiN. Od 1961 działał w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej. Był doradcą prawnym Episkopatu Polski. Był jednym z sygnatariuszy Listu 59.

xxx

Jak widać walka o Polskę i patriotyzm to niebezpieczne zajęcie. Jednym się „udawało” i unikali kary śmierci, zostawali zrehabilitowani, a inni, niczego nieświadomi, ginęli. Były więc jakby dwie kategorie tych patriotów. Warto o tym wiedzieć, zanim komuś przyjdzie do głowy walczyć o Polskę. Trzeba pamiętać o tych, którzy w odróżnieniu od Siły-Nowickiego, zostali zamordowani, a on żył sobie w PRL-u jak pączek w maśle i jeszcze załapał się na III RP. Czy m.in. nie po to był Październik ’56, by niektórzy, których wcześniej nie zamordowano, mogli wyjść z więzień z piękną kombatancką kartą jako nieposzlakowani Polacy i wielcy patrioci?

To nie jest tak, jak pisze Baliński, że Jaruzelski przekazał w Magdalence władzę Żydom. Oni ją mieli od 1945 roku formalnie, a nieformalnie – od bardzo dawna. W Magdalence dokonała się tylko wymiana ekip żydowskich i zapoczątkowanie przemian ustrojowych. Wymyślono Solidarność, by przekonać opinię publiczną, że tu wszystko dzieje się spontanicznie, a nie, że to wszystko jest zaplanowane, bo wówczas pojawiło by się pytanie: kto zaplanował?

„Obecny system polityczny w Polsce, którego istota polega na tym, że jeden działacz fundacji Sorosa, czyli Fundacji Batorego decyduje, kto może być prezydentem i kto będzie premierem, a także kto znajdzie się na listach wyborczych, jest kwintesencją tamtego paktu.” – I takie też będą obecne wybory.

Leave a comment