Jeremi

Jak wyglądałaby polityka w tej części Europy, gdyby nie było religii chrześcijańskiej i jej podziału na wyznania: katolickie, prawosławne i protestanckie? Połączenie w jeden organizm Królestwa Polskiego z katolicyzmem, jako wyznaniem panującym, z Wielkim Księstwem Litewskim, w którym dominowało prawosławie – musiało doprowadzić do konfliktów i doprowadziło, ale takie były intencje twórców tego pomysłu. Różnice na tle religijnym i wyznaniowym wyzwalają w ludziach najgorsze instynkty.

Zaczęło się od tego, że w 1413 roku zawarto akt unii w Horodle (unia horodelska), który wprowadził instytucję odrębnego wielkiego księcia na Litwie, wspólne sejmy i zjazdy polsko-litewskie. W celu powiązania feudałów litewskich z polskimi, 47 rodzin możnowładców i szlachty polskiej przyjęło do swych herbów 47 rodzin panów i bojarów litewskich. – Tak informuje Wikipedia, ale w innym miejscu pisze, że bojarzy, to zbiorowa nazwa przedstawicieli klasy panującej na Rusi Kijowskiej, zajmującej drugą, po książętach, dominującą pozycję w rządzie. To wyższa szlachta feudalna, magnaci i wielcy właściciele ziemscy. Tak więc ktoś, kto legitymował się polskim herbem, wcale nie musiał być Polakiem. I takim „Polakiem” był Jeremi Wiśniowiecki.

Zmierzam tak opłotkami do głównego wątku, ale ten wstęp był konieczny, by zrozumieć istotę problemu, który powstał w wyniku unii lubelskiej i trwa do dziś. W wyniku tej unii południowa część WKL, czyli Wołyń, Kijowszczyzna, województwo podlaskie i bracławskie, zostały włączone do Korony. I tym sposobem powstało wspólne państwo polsko-ukraińskie, które weszło w unię z północną częścią WKL. Wisi u mnie w pokoju „Mapa Polski za panowania Stanisława Augusta w 1772 roku wydana nakładem S. Orgelbranda synów w Warszawie 1887 roku do dzieła Starożytna Polska”. Na tej mapie ziemie od Śląska po Kijów oznaczone są jako województwo małopolskie. A więc już wtedy Żydzi robili ludziom wodę z mózgu i nazywali Polską to, co powinni byli nazywać Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Nazywali to, co nie było Polską – Polską, a tych, którzy nie byli Polakami – Polakami. I teraz do rzeczy!

Na kanale „Musisz to wiedzieć” (1655) Maciej Maciak w 29:18 mówi:

My też prowokujemy. Znaczy nie my, to w naszym imieniu Prawo i Sprawiedliwość – i Kościół też prowokuje. Proszę Państwa, Jeremi Wiśniowiecki – młot na Kozaków, tak go żartobliwie nazywają. No! To morderca, który w dawnych czasach mordował Kozaków. Ukraińcy to dokładnie pamiętają i generalnie też temat Jaremy powinien być przez nas zagrzebany. Bo powtarzam, nie mamy żadnych szans z tym rządem i przy pomocy Amerykanów nie mamy żadnych szans z Ukraińcami, gdy dojdzie do jakichś rozrachunków. Obym nie wykrakał!

No i właśnie w takim podnoszeniu atmosfery Prawo i Sprawiedliwość bryluje i Kościół katolicki w Polsce. Tu rękami misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w 2021 roku zrobili jubel ku czci Jeremiego Wiśniowieckiego – uroczystość na Świętym Krzyżu. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele władzy polskiej. Słowo nawet prezydenta RP Andrzeja Dudy, który objął patronatem honorowym wydarzenie. Odświeżyli tam kryptę Wiśniowieckiego. Proszę Państwa, te rzeczy powinny być zakopane. To na pewno wkurza Ukraińców i jak my będziemy podtrzymywać te niechlubne dzieje z historii Polski, no to oni będą podtrzymywali swoje i ta nienawiść będzie rosła, a może skończyć się to wojną.

Tak że ewidentnie widać, że, z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość pomaga sprowadzać nacjonalistów ukraińskich, pomaga też, otrzymują pieniądze z naszych podatków na różnego rodzaju akcje, np. pomocy dla batalionu Azow. Z jednej strony, czyli PiS, ściąga nam nacjonalistów i pomaga nacjonalistom, a z drugiej strony urządza prowokacje przeciwko nacjonalistom, którzy to ukraińscy nacjonaliści nienawidzą Jeremiego Wiśniowieckiego i stąd mamy ten kołchoz w Polsce. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja.

xxxxxxxx

Uroczystość odbyła się w sierpniu 2021 roku, a więc prawie dwa lata temu. Omawiany artykuł to Jeremi Wiśniowiecki – uroczystość na Świętym Krzyżu (https://www.swietykrzyz.pl/aktualnosci/1731). Poniżej jego treść:

Średniowieczną polską pieśnią i najstarszym zachowanym wraz z melodią polskim tekstem poetyckim – Bogurodzica, rozpoczęły się na Świętym Krzyżu obchody 370. rocznicy śmierci Jeremiego Wiśniowieckiego, herbu Korybut, księcia na Wiśniowcu, dowódcy wojsk koronnych, wojewody ruskiego, starosty przemyskiego i nowotarskiego, ojciec króla Polski Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który zmarł nagle, w niedzielę, 20 sierpnia 1651 r. w obozie wojsk koronnych pod Pawołoczą na Ukrainie.

Eucharystii sprawowanej w intencji księcia Jeremiego Wiśnickiego, przewodniczył i kazanie wygłosił prowincjał Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, o. prof. UAM dr hab. Paweł Zając OMI.

W słowach powitania, na początku Eucharystii, wszystkich zgromadzonych na liturgii przywitał o. superior Marian Puchała OMI. Pośród wielu pielgrzymów nawiedzających świętokrzyskie sanktuarium znaleźli się przedstawiciele Rządu, parlamentarzyści, przedstawiciele wojska, policji, straży pożarnej, pracownicy świata mediów, nauki, kultury a także przewodnicy świętokrzyscy. Po słowach powitania, zostało odczytane także słowo Prezydenta RP, Pana Andrzeja Dudy, który objął patronat honorowy nad dzisiejszym wydarzeniem.

Liturgię uświetniła obecność Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej pod dowództwem Kasztelana Karola Burego.

Po Eucharystii uczestnicy liturgii wraz z Chorągwią Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej przeszli do krypt pod świętokrzyską bazyliką, aby odprawić stosowne modlitwy w intencji zmarłego księcia Jeremiego.

Po zakończonej celebracji liturgicznej na błoniach świętokrzyskich odbyły się pokazy musztry paradnej, turniej husarski. Obecni byli także przedstawiciele okolicznych gmin, wojska. Wspólnie przeżyty piknik był okazją do zapoznania się z osobą księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, pochowanego przed laty na Świętym Krzyżu, przez jego żonę, księżną Gryzeldę Konstancję z Zamoyskich Wiśniowiecką, która przewiozła trumnę z doczesnymi szczątkami księcia na Święty Krzyż i złożyła w grobowcu rodziny Oleśnickich.

O godz. 14.00, w murach siedziby wystawy przyrodniczej Świętokrzyskiego Parku Narodowego, prof. dr hab. Krzysztof Bracha (Instytut Historii UJK Kielce), poprowadził panel naukowy poświęcony osobie księcia Wiśniowieckiego. W wykładach udział wzięło ponad 70 osób. Prelegentami byli: prof. dr hab. Waldemar Kowalski (Instytut Historii UJK Kielce), prof. dr hab. Dariusz Kupisz (Instytut Historii UMCS Lublin) oraz dr Tomasz Ossowski.

xxxxxxxx

Wikipedia tak m.in. pisze o Wiśniowieckim:

Jeremi Michał Korybut Wiśniowiecki (ukr. Єремі́я-Миха́йло Корибут-Вишневе́цький, zwany Jaremą lub Młotem na Kozaków) herbu Korybut (ur. 17 sierpnia 1612 w Łubniach, zm. 20 sierpnia 1651 w obozie pod Pawołoczą) – książę na Wiśniowcu, Łubniach i Chorolu, dowódca wojsk koronnych, wojewoda ruski od 1646, starosta przemyski, starosta przasnyski w 1649 roku, starosta nowotarski, hadziacki, kaniowski. (…) Wychowywany był przez swego stryja Konstantego Wiśniowieckiego. Kształcił się w kolegium jezuitów we Lwowie, po którego ukończeniu przeszedł z prawosławia na katolicyzm.

Ojciec króla polskiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Syn Michała Wiśniowieckiego, starosty owruckiego i córki hospodara mołdawskiego Jeremiasza – Rainy Mohylanki. Pierwotnie wyznawca prawosławia, przeszedł na katolicyzm.

Dziedzic wielkich dóbr w województwie ruskim, wołyńskim i przede wszystkim kompleksu dóbr łubniańskich w województwie kijowskim na Zadnieprzu. Intensywnie kolonizował Zadnieprze. Posiadał własną armię, której liczebność wahała się od 2000 do 6000 żołnierzy.

Wiśniowiecki zmarł w czasie kampanii wojennej w niedzielę 20 sierpnia 1651 roku w Pawołoczy. Młody wiek i śmierć po nagłej, tygodniowej chorobie (maligna) wzbudziły podejrzenia o otrucie, ale sekcja zwłok tego nie potwierdziła. Wiśniowiecki chciał być pochowany w rodzinnym Wiśniowcu, tamtejszy kościół był jednak zniszczony, wobec tego pochowano go w krypcie klasztoru na Świętym Krzyżu.

W 1936 roku, kiedy opactwo przejęli oblaci, postanowili otworzyć Kryptę Oleśnickich, gdzie pierwotnie spoczywał książę. Ponieważ jednak nie dysponowano żadnymi dokumentami pochówku, uznano za zwłoki Jeremiego ciało, spoczywające w centralnie położonej trumnie. Już w okresie międzywojennym ich autentyczność podważał biograf magnata, Władysław Tomkiewicz, który argumentował, że ciało spłonęło w czasie pożaru w 1777 roku. Badania sądowo-lekarskie z 1980 wykazały, że zwłoki należały do innej osoby, wyższej od księcia i zmarłej w bardziej podeszłym wieku niż Wiśniowiecki. Nie znaleziono też śladów autopsji, wykonanej w XVII wieku; prawdopodobnie jednak osoba ta żyła w tym samym okresie historycznym.

Jeremi Wiśniowiecki przeszedł z prawosławia na katolicyzm w obrządku łacińskim w 1632 wbrew wyraźnemu zakazowi (klątwie), jaki uczyniła mu za życia matka Raina Wiśniowiecka (bliska krewna św. Piotra Mohyły, prawosławnego metropolity kijowskiego).

xxxxxxxx

Tak więc proces rozmywania polskości zaczął się od unii horodelskiej w 1413 roku. Niemal z dnia na dzień litewskie i rusińskie rody stawały się pradawną, bo herbową, szlachtą polską. Temu towarzyszyła zmiana wyznania, czyli przejście z prawosławia na katolicyzm. W późniejszym okresie pojawili się nowi „Polacy”, czyli Żydzi, którzy przyjmowali chrzest. Oni z tej racji też zasilali górne warstwy polskiego społeczeństwa. Paradoksalnie więc katolicyzm wcale nie stawał się ostoją polskości, tylko ją rozmywał. Im bardziej ją rozmywał, tym bardziej Żydzi krzyczeli, że polskość to katolicyzm, a Polak to katolik.

To nie był proces samoistny, tylko zaplanowana akcja, by polskość kojarzyła się z katolicyzmem. W 1763 roku osiedlono na Górnym Śląsku 61 tysięcy Niemców, a przez następne 40 lat około 110 tysięcy. Akcja osiedleńcza to był niewątpliwie proces zmierzający do zmiany stanu etnicznego tego regionu. W 1810 roku wydano zakaz używania języka polskiego w nabożeństwach odprawianych w kościołach ewangelickich. Z tego faktu można wysnuć wniosek, że spora część ludności polskiej była wyznania protestanckiego, bo gdyby to było zjawisko marginalne, to nie odprawiano by tych nabożeństw w języku polskim. Dążono więc do schematu: Polak – katolik, Niemiec – protestant.

Gdyby nie osiągnięto tego stanu, to uprawianie polityki trochę skomplikowało by się w tej części Europy, bo skoro Polak mógłby być protestantem, to stosunek Niemca do niego byłby inny, niż do Polaka katolika. Podobnie w przypadku prawosławnych, których stosunek do protestantów jest daleko bardziej przychylny niż do katolików. A tak mamy prosty schemat, który już wcześniej przetestowano na Ukrainie. Jeremi Wiśniowiecki to polski pan, bo katolik, który gnębił lud ukraiński. Na tym można było zbudować konflikt i szerzyć nienawiść Ukraińców do Polaków, za coś, co nie było ich dziełem, tylko dziełem ich rodaka, jeśli można użyć w tym wypadku takiego określenia.

Nie ma więc racji Maciak, gdy mówi, że temat Jeremy powinien być zagrzebany. Nie! Nie powinien być zagrzebany, tylko powinien być ukazany we właściwym świetle, czyli zgodnie z prawdą: Jeremi Wiśniowiecki był Rusinem, potężnym feudałem, który tłumił powstanie we własnych dobrach, które nadał mu król Rzeczypospolitej, który był Szwedem. Wikipedia pisze:

Wiśniowiecki odziedziczył dobra ziemskie na Wołyniu i Ukrainie, które powiększył za swojego życia. Przeprowadził także udane zasiedlenie słabo zaludnionych ziem na lewobrzeżnej Ukrainie, osadzając na tych ziemiach wielokrotnie więcej osadników niż przodkowie. (…) Dodatkowo w lutym 1648 roku Wiśniowiecki otrzymał od króla Władysława IV obszary wokół porohów dnieprzańskich, na których znajdowała się główna siedziba kozaków. Przez długi czas nie był intensywnie zainteresowany sprawami publicznymi i angażował się w nie głównie w przypadku bezpośredniego zagrożenia swoich interesów.

W innym miejscu ta sama Wikipedia pisze:

Dopiero 4 lutego udało się Chmielnickiemu ostatecznie nakłonić Kozaków zaporoskich do wzięcia udziału w spisku. Niewykluczone, że okłamał ich, iż działa z polecenia króla. Natychmiast po przejęciu dowództwa nakazał zniszczyć wszystkie czółna zdolne do żeglugi po Dnieprze, a także zagarnął znajdujące się tam zapasy żywności. W dniach 5–9 lutego toczyły się drobne utarczki powstańców z siłami pułkowników: Wadowskiego i Krzeczowskiego. Chmielnicki próbował, na razie bezskutecznie, nakłonić służących pod ich rozkazami Kozaków do przejścia na jego stronę. Drobne starcia zakończyły się 9 lutego, kiedy obaj pułkownicy wycofali swoje siły do Kryłowa.

xxxxxxxx

Dziwna jest ta zbieżność dat. W lutym 1648 roku Szwed Władysław IV nadaje Wiśniowieckiemu ziemie, na których znajdowała się główna siedziba Kozaków i w lutym tego roku zaczyna Chmielnicki powstanie. Czy na pewno nie działał z polecenia króla Szweda? Zbieżność tych dat każe wątpić. Jest jeszcze inna zbieżność. Wikipedia tak pisze:

„Chmielnicki uczył się w kolegium jezuitów we Lwowie, założonym przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego w 1608 roku, gdzie ukończył klasy gramatyki, poetyki i retoryki. Naukom tym zawdzięczał swoją znajomość w mowie i w piśmie polskiego i łaciny. Stopień tej znajomości także pozostaje w literaturze przedmiotu dyskusyjny. Mimo pobytu w kolegium jezuickim zachował prawosławie. Według pewnych niesprawdzonych przekazów kształcił się również w Krakowie, ale nie ma na ten temat żadnych bliższych danych.”

A więc zarówno Wiśniowiecki, jak i Chmielnicki, byli Rusinami, którzy kształcili się w kolegium jezuickim we Lwowie. Czy można zatem dziwić się temu, o czym pisał Sienkiewicz w powieści Ogniem i mieczem:

„Rozbójniczy ruch Zaporoża i ludowe powstanie ukraińskiej czerni potrzebowały jakichś wyższych haseł niż rzeź i rozbój, niż walka z pańszczyzną i z magnackimi latyfundiami. Zrozumiał to Chmielnicki i korzystając z tlejących rozdrażnień, z obopólnych nadużyć i ucisków, jakich nigdy w onych surowych czasach nie brakło, socjalną walkę zamienił w religijną, rozniecił fanatyzm ludowy i zaraz w początkach przepaść między oboma obozami wykopał – przepaść, którą nie pergaminy i układy, ale krew tylko mogła wypełnić.”

Mamy więc dwóch Rusinów, prawosławnych, którzy kształcili się w kolegium jezuickim we Lwowie. Kim są ci jezuici? W blogu „Peru” pisałem:

„Tupac Amaru II (Jose Gabriel Condorcanqui y Noguera) 1741-1781 – przywódca zakończonego klęską indiańskiego powstania przeciwko Hiszpanom w 1780 roku w Peru. Potomek inkaskiego przywódcy Tupaca Amaru urodził się w Tincie w prowincji Cuzco. Otrzymał jezuickie wychowanie w szkole w San Francisco de Borja. Studiował na uniwersytecie w Limie. Tutaj też kontynuował studia u jezuitów, co znacząco wpłynęło na jego wiarę. Był bogatym plantatorem koki, przedsiębiorcą przewozowym, właścicielem kopalni kruszców i licznych stad bydła. Swoje interesy prowadził w Limie i Buenos Aires.”

Bardzo podejrzani są ci jezuici. Fidel Castro kształcił się w jezuickich szkołach w Santiago de Cuba. Dolores Ibarruri – La Pasionaria, należała do jezuickiej wspólnoty czcicieli Serca Chrystusowego. Jezuitą jest obecny papież Franciszek.

Wychodzi więc na to, że powstanie na Ukrainie w 1648 roku było dziełem prawosławnego Rusina, a które to powstanie pacyfikował inny Rusin, też początkowo prawosławny, który przeszedł na katolicyzm, a wszystko to nie było by prawdopodobnie możliwe bez udziału szwedzkiego króla Rzeczypospolitej Władysława IV. I obecnie całą winą ukraińska czerń, i nie tyko ona, obarcza Polaków, którzy nie mieli już wtedy żadnej mocy sprawczej, bo ta Rzeczpospolita była zdominowana przez takich jak Jeremi Wiśniowiecki.

A teraz „polskie” władze i jacyś oblaci (znowu ten katolicki kler!) urządzają, jak to określił Maciak, jubel wokół truchła, które nie jest truchłem Wiśniowieckiego. Jeśli to nie jest psychiatryk, to co to jest?

Wbrew temu, co się powszechnie uważa, katolicyzm i Kościół katolicki, nie jest dla Polaków tym, co decyduje o ich tożsamości. Wprost przeciwnie! Jest źródłem ich nieszczęścia. Niestety Żydom udało się wmówić Polakom zupełnie coś odwrotnego. A przecież katolikiem może być każdy, nie tylko Polak. I takich Polaków-katolików jest w Polsce najwięcej. Generał zakonu jezuitów w okresie 1652-1664, Goswin Nickel, twierdził, że miłość ojczyzny jest „zarazą i najpewniejszą śmiercią miłości chrześcijańskiej”. A więc miłość ojczyzny, innymi słowy patriotyzm, stoi w sprzeczności z chrześcijaństwem, czyli również katolicyzmem.

4 thoughts on “Jeremi

      • Dziel, skłucaj i rządź. Ta kontrola służy do celów eksploatacji, pozyskiwania luszu, bo jesteśmy hodowlą czy tego chcemy czy nie. Mamy też okazję uczyć się. Snadżaja z Jasnej Strony Mocy to bardzo zwieźle i zrozumiałe tłumaczy. Mówi też że jest szansa na wydostanie się z tego więzienia, ale tylko dla najsilniejszych dusz. Żydzi są kapo w tym obozie, ale oni też się uczą. Żyjemy w wielkim logosie gdzie obowiązują prawa, a dolny biegun życia ostateczne służy górnemu.

        Like

      • Mówi też że jest szansa na wydostanie się z tego więzienia, ale tylko dla najsilniejszych dusz. – A jakie warunki muszą spełniać te dusze?

        Like

Leave a comment