Potop

Jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach I Rzeczypospolitej była wojna ze Szwecją, zwana popularnie potopem szwedzkim. Prawdę mówiąc, było to chyba najważniejsze wydarzenie w jej dziejach i jakże brzemienne w skutkach, początek końca tworu zwanego unią polsko-litewską. Niecałe sto lat po jej powstaniu dochodzi do wojny, której ta unia miała zapobiec. Taki miał być cel: zabezpieczenie się przed agresją ze strony Rosji. Unia, która powstała pod przymusem, bo Litwinów przymuszono do niej, nie mogła zapewnić bezpieczeństwa żadnemu z tych państw. Zanim doszło do agresji rosyjskiej, wybuchło powstanie kozackie na Ukrainie. W jego konsekwencji doszło do zajęcia prawie całych Kresów przez Rosję (1654). Jedynie północna część Wielkiego Księstwa Litewskiego pozostała wolną. I dopiero później włączają się Szwedzi (1655). By jednak to wszystko zrozumieć, wypada cofnąć się do wojny trzydziestoletniej (1618-1648), która była wojną religijną, kontynuacją reformacji. Idąc dalej tym tropem – powstanie na Ukrainie, potop rosyjski, potop szwedzki – były kontynuacją wojny trzydziestoletniej, a więc były to również wojny religijne. Reformacja nie pokonała katolicyzmu, choć był taki moment, że wydawało się, że jej zwycięstwo jest nieuniknione. Tak się jednak nie stało. Być może właśnie dlatego, by móc z kim walczyć w przyszłości. Gdyby zwyciężyła, nie byłoby wojny trzydziestoletniej, ani wojen w Polsce. Nie byłoby tylu start materialnych i ludzkich. Tak dobrze być nie mogło.

W 1617 roku na zamku Hornstein pod Weimarem hr. Ludwik Anhalt-Koethen zakłada tajny związek pod nazwą „fruchtbringende Gesellschaft” (owocne stowarzyszenie) zwany także „zakonem palmowym”. Nazwa pochodziła od jego symbolicznego godła, przedstawiającego palmę kokosową. To samo godło w starożytności, za czasów powstań machabejskich i powstania Bar-Kochby, symbolizowało wojującą Judeę. W skład tego stowarzyszenia wchodzili m.in. kanclerz szwedzki Oxenstierna , król szwedzki Karol Gustaw, elektor Fryderyk Wilhelm pruski (tzw. wielki elektor).

W 1618 roku wybucha, zorganizowane przez braci czeskich, powstanie przeciw Habsburgom. Równocześnie książę siedmiogrodzki, Bethlen Gabor, kalwin, zajmuje północne Węgry i ogłasza się królem węgierskim. W 1619 roku oblega Wiedeń. Król Zygmunt III wysłał na Węgry na pomoc Austrii oddział kozaków. Zawarł z nią uprzednio przymierze, bez zgody sejmu, a więc bezprawne. Wojska Bethlena Gabora zostały pobite i oblężenie Wiednia musiało zostać przerwane. Kalwin Bethlen zdobył w 1613 roku Siedmiogród przy pomocy wojsk tureckich. A to oznaczało dla Polski wojnę z Turcją i jej izolację.

W 1620 roku połączone wojska austriacko-bawarskie w bitwie pod Białą Górą pokonują wojska Fryderyka, palatyna reńskiego i Bethlena Gabora. To był początek wojny, która przez 30 lat niszczyła Niemcy i kraje sąsiednie i stała się dla Niemiec i Czech prawdziwą katastrofą cywilizacyjną. Inicjatywa wyszła od unii protestanckiej, której twórcą i głową był Fryderyk, palatyn reński. Jego przyjacielem i doradcą był wybitny Żyd niderlandzki, kabalista Abraham Zacuto Lusitano.

Manasse ben Izrael, żydowski kabalista i mesjanista, wierzył w nieodległe już panowanie Izraela nad innymi narodami. Księga Zohar, którą czcił, przepowiadała nadejście czasu łaski na rok 1648. Zwiastunem tego nadejścia miała być wyczerpująca wojna trzydziestoletnia. Obudziła w Żydach nadzieję, że zbliża się już, przepowiedziane w księdze Daniela i Apokalipsie, mesjańskie tysiącletnie królestwo.

Tak więc Żydzi i reformatorzy czekali na mesjasza, tyle że mesjanizm rozumieli jedni trochę inaczej niż drudzy. Reformatorzy chcieli panowania reformacji z udziałem narodu wybranego, natomiast Żydzi uważali swoich prozelitów za środek do zapewnienia Izraelowi nadejścia „czasu łaski”. I rzecz zadziwiająca! Zapowiedziany przez Zohar na rok 1648 początek czasu łaski, doby mesjańskiej, zbiegł się z zakończeniem wojny trzydziestoletniej i zawarciem pokoju westfalskiego w 1648 roku.

Na zachodzie pokój, a u nas właśnie w 1648 roku zaczyna się powstanie Chmielnickiego. W okresie wojny trzydziestoletniej wielu Żydów niemieckich napływa do Polski. Ale nie tylko ten fakt zaostrzył kwestię żydowską. Wobec przepowiedni Zoharu poczynali sobie Żydzi coraz bezwzględniej w stosunku do ludności chrześcijańskiej.

Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela pisze:

»Trzy domy magnackie kolonizowały głównie Ukrainę i Małą Ruś: Koniecpolscy, Wiśniowieccy i Potoccy, którzy nałożone na Kozaków uciążliwe podatki wypuszczali w dzierżawę swoim plenipotentom żydowskim. Kozacy musieli opłacać podatek od każdego nowonarodzonego dziecka, od każdej świeżo zaślubionej pary. Aby nie można było ominąć tej dani, arendarze żydowscy przechowywali u siebie klucze od kościołów greckich i ilekroć duchowny miał ochrzcić dziecko lub połączyć ślubem jakie stadło, musiał o nie prosić arendarza, który je wręczał dopiero po uiszczeniu daniny.

Hasłem, którym Chmielnicki rozagitował tłumy było „Polacy oddali nas w niewolę przeklętemu nasieniu żydowskiemu”. Toteż całe kozactwo i zbuntowany lud ruski rzucił się przede wszystkim na żydów, a potem na szlachtę, która ich żydom oddała. Ofiarą padło wielu księży katolickich, z czego ukuli później historycy zarzut, że przyczyną buntu była zbyt obcesowa propaganda katolicka. Sądzę jednak, że nie trzeba aż tak daleko idących przypuszczeń, aby wyjaśnić zwrócenie się Kozaków przeciw duchowieństwu katolickiemu.

„Salwandy w swej Histoire de Jean Sobieski Paryż r. 1829 pisze, że wielu socynianów (braci polskich – przyp. mój) przyłączyło się do kozaków. My wiemy o jednym tylko wypadku dotyczącym Grzegorza Niemierycza, który podróżował z Ruarusem i Wiszowatym (wnuk Fausta Socyna, kaznodzieja ariański, ideolog religijny braci polskich – przyp. mój) i był autorem polskiej książki Modlitwy i Pieśni wydanej w r. 1653 i kilku rozpraw w języku łacińskim. Mając znaczne posiadłości na Ukrainie, a głównie po lewej stronie Dniepru, w kraju kozaków, przechylał się Niemierycz do kościoła wschodniego i miał namawiać swych współwyznawców do tego samego, spodziewając się przez to pozyskać wielki wpływ na zwolenników tego kościoła i użyć go na posunięcie naprzód sprawy socyniańskiej… Salwandy pisze również, że szlachta socyniańska wywołała powstanie chłopów w okolicach Krakowa i Poznania.”

Jak już nam wiadomo, „bracia” mieli zwykle w swym repertuarze powstania chłopskie, tak „bracia włoscy” jak „bracia niderlandzcy”, „bracia angielscy”, jak „bracia czescy”, bracia niemieccy, jak wreszcie „bracia polscy”. Skoro byli wśród kozaków, to na pewno nie zachęcali ich do łagodnego obchodzenia się z duchownymi katolickimi.

Rozpoczął się dla Polski okres Potopu w tym samym roku, gdy na zachodzie kończono wojnę trzydziestoletnią pokojem westfalskim (1648r.). Po śmierci Władysława IV elekcja otwarta. Protestanci polscy kandydaturze Jana Kazimierza przeciwstawiają Stefana Rakoczego, księcia siedmiogrodzkiego.

Śmierć Stefana Rakoczego oddała tron polski bezspornie w ręce Jana Kazimierza. Po elekcji Komeński opuszcza Polskę i udaje się do Siedmiogrodu do Zygmunta Rakoczego i przedstawia mu plany swojej secta heroica, by zwalić katolicyzm. Tam styka się z niejakim Drabikiem, duchownym braci czeskich, który przedstawia Komeńskiemu swe przepowiednie, wieszczące katastrofę państw katolickich. Przepowiednie takie, tyczące Polski, znane są już w XVI w. i głosiły Polsce zalanie potopem wojsk nieprzyjacielskich, jeżeli nie osadzi na tronie króla protestanta.

Obecnie Drabikowi udaje się Komeńskiego pozyskać dla swoich przepowiedni. Jeden egzemplarz swych wróżb przesyła Drabik Januszowi Radziwiłłowi, czyniąc aluzje, że czeka go korona…«

Jak już nam wiadomo, „bracia” mieli zwykle w swym repertuarze powstania chłopskie, tak „bracia włoscy” jak „bracia niderlandzcy”, „bracia angielscy”, jak „bracia czescy”, bracia niemieccy, jak wreszcie „bracia polscy”. Skoro byli wśród kozaków, to na pewno nie zachęcali ich do łagodnego obchodzenia się z duchownymi katolickimi.

Rolicki sugeruje wprost, że bracia polscy byli wśród Kozaków. Wprawdzie nie traktuje się u nas Trylogii Sienkiewicza jako wiarygodnego źródła historycznego, co może nie do końca jest słuszne, bo w Ogniem i mieczem można natrafić na taki fragment, który dużo wyjaśnia:

»Na całej Ukrainie i Zadnieprzu poczęły zrywać się jakieś szumy, jakoby zwiastuny burzy bliskiej; jakieś dziwne wieści przelatywały od sioła do sioła, od futoru do futoru, na kształt owych roślin, które jesienią wiatr po stepach żenie, a które lud perekotypolem zowie. W miastach szeptano sobie o jakiejś wielkiej wojnie, lubo nikt nie wiedział, kto i przeciwko komu ma wojować. Coś zapowiadało się wszelako. Twarze ludzkie stały się niespokojne. Rolnik niechętnie z pługiem na pole wychodził, chociaż wiosna przyszła wczesna, cicha, ciepła, a nad stepami dzwoniły od dawna skowronki. Wieczorami ludzie po siołach gromadzili się w kupy i stojąc na drodze gwarzyli półgłosem o rzeczach strasznych. Ślepców krążących z lirami i pieśnią wypytywano o nowiny. Niektórym zdało się, ze nocami widzą jakieś odblaski na niebie i że księżyc czerwieńszy niż zwykle podnosi się zza borów. Wróżono klęski lub śmierć królewską (Władysław IV zmarł w 1648 roku, a ten opis, to wiosna tego roku – przyp. mój) – a wszystko to było tym dziwniejsze, że do ziem onych, przywykłych z dawna do niepokojów, walk, najazdów, strach niełatwy miał przystęp; musiały więc jakieś wyjątkowo złowrogie wichry grać w powietrzu, skoro niepokój stał się powszechnym.

Tym ciężej, tym duszniej było, że nikt nie umiał niebezpieczeństwa wskazać. Wszelako między oznakami złej wróżby dwie szczególnie zdawały się wskazywać, że istotnie coś zagraża. Oto naprzód niesłychane mnóstwo dziadów lirników zjawiło się po wszystkich wsiach i miastach, a były między nimi jakieś postacie obce, nikomu nie znane, o których szeptano sobie, że to są dziady fałszywe. Ci, włócząc się wszędzie, zapowiadali tajemniczo, iż dzień sądu i gniewu bożego się zbliża. Po wtóre Niżowcy poczęli pić na umór.

Druga oznaka była jeszcze niebezpieczniejsza. Sicz, w zbyt szczupłych granicach objęta, nie mogła wszystkich swych ludzi wyżywić, wyprawy nie zawsze się zdarzały, przeto stepy nie dawały chleba Kozakom, mnóstwo więc Niżowców rozpraszało się rokrocznie, w spokojnych czasach, po okolicach zamieszkanych. Pełno ich było na Ukrainie, ba! nawet na całej Rusi. Jedni zaciągali się do pocztów starościńskich, inni szynkowali wódkę po drogach, inni trudnili się po wsiach i miastach handlem i rzemiosłami. W każdej prawie wsi stała opodal od innych chata, w której mieszkał Zaporożec. Niektórzy mieli w takich chatach żony i gospodarstwo. A Zaporożec taki, jako człek zwykle kuty i bity, był poniekąd dobrodziejstwem wsi, w której mieszkał. Nie było nad nich lepszych kowali, kołodziejów, garbarzy, woskobojów, rybitwów i myśliwych. Kozak wszystko umiał, wszystko zrobił; dom postawił i siodło uszył. Powszechnie jednak nie byli to osadnicy spokojni, bo żyli życiem tymczasowym. Kto chciał wyrok zbrojno wyegzekwować, na sąsiada najazd zrobić lub się od spodziewanego obronić, potrzebował tylko krzyknąć, a wnet mołojcy zlatywali się jak kurcy na żer gotowi. Używała ich też szlachta, używali panowie wiecznie spory ze sobą wiodący, gdy jednak i takich wypraw brakło, to siedzieli cicho po wsiach pracując do upadłego i w pocie czoła zdobywając chleb powszedni.

I trwało tak czasem rok, dwa, aż nagle przychodziła wieść o jakiejś walnej wyprawie, czy to jakiego atamana na Tatarów, czy na Lachiw czy wreszcie paniąt polskich na Wołoszczyznę i wnet ci kołodzieje, kowale, garbarze, woskoboje porzucali spokojne zajęcie i przede wszystkim poczynali pić na śmierć we wszystkich szynkach ukraińskich.

Przepiwszy wszystko, pili dalej na borg, ne na to, szczo je, na to, szczo bude. Przyszłe łupy miały zapłacić hulatykę.

Zjawisko owo powtarzało się tak stale, że później doświadczeni ludzie ukraińscy zwykli mawiać: „Oho! trzęsą się szynki od Niżowców – w Ukrainie coś się gotuje.”

I starostowie wzmacniali zaraz załogi w zamkach, pilnie dając na wszystko baczenie, panowie ściągali poczty, szlachta wysyłała żony i dzieci do miast.

Owóż wiosny tej Kozacy poczęli pić jak nigdy, trwonić na ślepo wszelakie zapracowane dobro, i to nie w jednym powiecie, nie w jednym województwie, ale na całej Rusi, jak długa i szeroka.«

Oto naprzód niesłychane mnóstwo dziadów lirników zjawiło się po wszystkich wsiach i miastach, a były między nimi jakieś postacie obce, nikomu nie znane, o których szeptano sobie, że to są dziady fałszywe. Ci, włócząc się wszędzie, zapowiadali tajemniczo, iż dzień sądu i gniewu bożego się zbliża.

Któż, czytając ten fragment, domyśli się, że chodzi tu o braci polskich, nie wiedząc, że byli fachowcami od powstań chłopskich. Nie wiedząc, przemknie oczami po tym urywku i podąży za głównym wątkiem.

Sytuacja na Ukrainie była nader skomplikowana i fragment dialogu pomiędzy Chmielnickim i Skrzetuskim nieco wyjaśnia:

„Sami jeno Wiśniowieccy a Potoccy, a Zasławscy, a Kalinowscy, a Koniecpolscy, i szlachty garść! Dla nich starostwa, dostojeństwa, ziemia i ludzie, dla nich szczęście i złota wolność, a reszta narodu ręce we łzach do nieba wyciąga czekając bożego zmiłowania, bo i królewskie nie pomoże! Ileż to szlachty nawet nieznośnego ich ucisku wytrzymać nie mogąc na Sicz ucieka, jako ja sam uciekłem? Nie chcę też wojny z królem, nie chcę z Rzecząpospolitą! Ona mać, on ojciec! Król miłościwy pan, ale królewięta! Z nimi nam nie żyć; ich to zdzierstwa, ich to arendy, stawszczyzny, pojemszczyzny, suchomielszczyzny, oczkowe i rogowe; ich to tyrania i uciski przez Żydów czynione o zemstę do nieba wołają.

I któż są oni? – mówił dalej pan Skrzetuski – czy tu z Niemiec przyszli albo od Turek? Nie krew-że to z krwi, nie kość z kości waszej? Nie wasza-że to szlachta, nie wasi książęta? Co gdy tak jest, tedy ci biada, hetmanie, bo ty młodszych braci na starszych uzbrajasz i parrycydów (parrycyda, z łaciny – ojcobójca, morderca, zdrajca, wróg ojczyzny – przyp. mój) z nich czynisz.”

Tak więc spolonizowana arystokracja i szlachta ukraińska do spółki z Żydami eksploatowała ukraiński lud, a winą zostali obarczeni Polacy.

Teodor Jeske-Choiński w książce Historia Żydów w Polsce tak opisuje przyczynę buntów kozackich:

»Najwięcej rozwydrzyli się Żydzi na Rusi i Ukrainie. Opętali szlachtę, zajmującą się w owym czasie więcej polityką, aniżeli swoimi majątkami, podniecili ją do wyzyskiwania Kozaków. Doszło do tego, że Judaici dzierżawili nie tylko dobra szlacheckie, lecz także cerkwie. Kto z ludu kozackiego chciał ochrzcić swoje dziecko, albo się żenić, musiał zapłacić członkom „wybranego narodu” haracz. Nawet umierać i wędrować po śmierci na cmentarz chrześcijański nie mógł bez pozwolenia dzierżawców wyznania talmudycznego.

Ta chciwa, potworna arogancja Żydów oburzyła nie tylko uczciwych „gojów”, lecz także żydowskiego historyka, Graetza, zaciętego wroga chrystianizmu. Pisze on:

„Odeszła od nich (od Żydów) rzetelność i prawość, jak opuściła ich prostota i zmysł prawdy. W oszukaństwie i przebiegłości znajdywali rozkosz, niby zwycięską radość. Uczyli szlachtę polską, jak upokarzać i poniewierać gruntownie Kozaków, narzucili się im na sędziów i mieszali się do ich praw kościelnych.”

Taka obłąkana arogancja musiała wywołać nienawiść Kozaków do Żydów. I stało się tak… Do dnia dzisiejszego pamiętają dzieci stepów swoją poniewierkę, nie zapomnieli krzywd, doznanych za rządów żydowskich.

Wyssani do ostatniego grosza, traktowani jak bydlęta, wysłali Kozacy poselstwo do Krakowa, do króla Jana Kazimierza, i prosili go, aby zdjął z nich pęta żydowskie: „Nie szukajcie w prawach surowości przeciwko Żydom – przemawiało poselstwo – ale pilnować należy, aby nie byli w mocy nas obdzierać”.

Jan Kazimierz nie przychylił się do słusznych żądań Kozaków, za co drogo zapłacił. Bowiem Kozacy, sprzykrzywszy sobie poniewierkę z dwóch stron, od Żydów i od bałamuconych przez nich szlachciców polskich, wzięli się do broni. Wojna Kozaków z Polską zaczęła się pogromem Judy. Strasznym był ten pogrom – dzikim, brutalnym, rafinowanym mordem.

Skopany, skrzywdzony Zaporożec stał się hieną, tygrysem, szakalem. Tysiące Żydów torturował bez litości i zabijał, jak wściekłych psów (w Niemirowie, Pilewcach, Zamościu, Tomaszowie, Turobinie, Tarnogrodzie, Biłgoraju, Kroczniku, Łucku itd.).

Przeliczyła się znów megalomania żydowska. Już się zdawało, że opanowała całą Sicz kozacką i Wołyń, i że będzie na zawsze władzą tych, gdy straszny, okrutny grom spadł na nią niespodzianie i zdruzgotał jej niemądrą pychę. Z torbami, zrabowani przez Kozaków, uciekli z Zaporoża ci magnaci żydowscy, którym udało się ocalić życie. Nadzy przyszli nad Dniepr, nadzy odeszli…«

Nadzy odeszli, pisze Jeske-Choiński, ale powrócili. I znowu gnębią ukraiński lud. Czy Zaporożec znowu się zbuntuje? Chyba nie! Ucieka do Polski, a w niej dalej nienawidzi Polaków za upokorzenia, których doznali jego przodkowie od swoich spolonizowanych współbraci i od Żydów.

Natomiast Wikipedia bunty kozackie tak tłumaczy:

„Właściwe rządy sprawowały rody magnackie (gł. Wiśniowieccy, Zasławscy, Ostrogscy), złożone ze spolonizowanej szlachty ruskiej i zarządzające ogromnymi latyfundiami. Ich polonizacja motywowana była często ambicjami politycznymi i nieodłącznie związana z porzuceniem prawosławia. Ukraińska historiografia właśnie im przypisuje główną odpowiedzialność za wybuch buntów – ich zaborcza i ekspansywna polityka rolna miała prowadzić do stałego podnoszenia powinności pańszczyźnianych i wpędzać chłopstwo w nędzę. W ten sposób nawarstwiała się nienawiść tzw. prostego ludu do warstw uprzywilejowanych, oparta również na uprzedzeniach narodowościowych i religijnych.”

Powstanie Chmielnickiego daje Moskwie pretekst do wkroczenia w granice Rzeczypospolitej. Henryk Rolicki tak to opisuje:

»W r. 1654 Chmielnicki poddał się Moskwie i wojska moskiewskie wkroczyły do Polski, zalewając całą wschodnią połać Polski i Litwy. Rozpoczął się potop, który miał pozbawić Polskę nie tylko roli mocarstwowej, lecz właściwie roli niepodległego państwa. Falą, która miała Polskę zalać, stali się Szwedzi, idący w pierwszym szeregu wojującej reformacji. Karol Gustaw i Axel Oxenstierna, jego kanclerz, dwaj członkowie zakonu palmowego, gotowi byli dobyć oręża. Fryderyk Wilhelm, margrabia brandenburski i lenny wobec Polski książę pruski, także członek zakonu palmowego, okazać miał poparcie, by wywalczyć sobie zwolnienie z lenna i tytuł dziejowy „wielkiego elektora”. Różokrzyżowiec Komeniusz, przyjaciel i agent Oxenstierny, siedzi u księcia siedmiogrodzkiego, by go nakłonić do secta heroica, mającej zwalczyć „wieżę Babel” (Kościół katolicki – przyp. mój). W Polsce jest biskupem braci czeskich, połączonych z kalwinami i mistrzem szefa kalwinów, Zbigniewa Gorajskiego. Jest w przyjaźni z Januszem Radziwiłłem, któremu Drabik przepowiedział koronę. Jest w bliskim kontakcie z Krzysztofem Opalińskim, drukującym swe „Satyry” w Amsterdamie. Na różnowierców może liczyć.

Rakoczy siedmiogrodzki gotów jest przystąpić do secta heroica. Już przedtem były obawy, że książę siedmiogrodzki nie tylko z samym Chmielnickim konspiruje, ale i między szlachtą licznych ma zwolenników. Podejrzewano o to przede wszystkim księcia Janusza Radziwiłła i księcia Wiśniowieckiego. Te stosunki domu Rakoczych zapewne nie zostały zerwane. Do Polski, której wschód zalały wojska moskiewskie, wkraczają teraz wojska Karola Gustawa (1655 r.). W Wielkopolsce Wittenberg bez walki przeciąga pospolite ruszenie pod wodzą Krzysztofa Opalińskiego na stronę Karola Gustawa. Satyryk amsterdamski okrywa się hańbą dziejową. Na Litwie naśladują go skwapliwie obaj Radziwiłłowie, Janusz i Bogusław. Obaj kalwini; Janusz przyjaciel Komeńskiego w r. 1644 w jego obecności przewodniczył synodowi ewangelików w Orlu. Bogusław, zaufany przyjaciel Fryderyka Wilhelma, księcia pruskiego, działającego, jak Oxenstierna, w zakonie machabejskiej palmy.

W całym kraju hulają wojska szwedzkie i pragną wytępić wszystko, co katolickie.

„Pisarze katoliccy przypisują protestantom w Wielkopolsce podmawianie Szwedów do popełniania owych gwałtów; a socynianie i bracia czescy, zwłaszcza ci, którzy z Czech i Moraw schronili się do Polski, najsilniej byli obwiniani o sprzyjanie wrogom.

Jakkolwiek popieranie obcego najeźdźcy przeciwko ojczyźnie bynajmniej nie zasługuje na pochwałę, łatwo się jednak tłumaczy tym, że w kraju tak podzielonym na stronnictwa, jakim wówczas byłą Polska, uczucie przywiązania do ojczyzny ustępowało przed duchem stronniczym. Wszelako mniej tu zadziwia postępowanie socynianów, którzy prześladowani zarówno przez katolików, jak i przez ewangelików, szukali opieki u Szweda; natomiast nie podobne do przebaczenia było zachowanie się w tym wypadku Czechów i Morawian, którzy znaleźli w Polsce schronienie przed prześladowaniem, jakiego doznawali we własnej ojczyźnie” – tak osobliwie osądza te zdrady pisarz kalwiński.” – Hr. W. Krasiński, Zarys dziejów reformacji.

Konfederacja tyszowiecka, śluby Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej postawiły naród na nogi. Źle poczęło się dziać Szwedom i ich sprzymierzeńcom. W r. 1656 wojska polskie stają pod Lesznem. Rezyduje tam Komeński i podżega ludność (w znacznej mierze żydowską) do zbrojnego oporu ramię przy ramieniu z wojskiem szwedzkim. Miasto zostaje zdobyte i podpalone przez Polaków, jako gniazdo spisku. Komeński zdołał uciec za granicę, lecz archiwum jego i rękopisy stały się pastwą ognia.

Szwedzi ponoszą klęskę za klęską. Teraz już kalwini przechodzą na stronę Jana Kazimierza; sprawa na razie stracona. Osadzenie na tronie Karola Gustawa „wzniosłego z wysoko się pnącym słonecznikiem” nie powiodło się.

W r. 1657 najeżdża Polskę wraz z kozakami Chmielnickiego książę siedmiogrodzki, pozyskany przez Komeńskiego dla secta heroica. Usiłuje zdobyć bezskutecznie Lwów, potem śpieszy pod Kraków, który mu otwiera załoga szwedzka. Karol Gustaw łączy się z nim pod Chmielowem. Ostatnia próba. Za późno.

Karol Gustaw, popierany przez żydów i spiski reformacyjne, snuje teraz wprost plany rozbioru Polski. On pierwszy, po nim będzie August II Sas.

Z chciwym brandenburczykiem zawarł nowy traktat w Labiau i zapewnił mu udzielność Prus książęcych i Warmii, a z drugiej strony wciągnął do aliansu Rakoczego i Chmielnickiego, ofiarując pierwszemu Małopolskę, Ruś Czerwoną, Mazowsze, Litwę, Wołyń i Podole, drugiemu Ukrainę. Sobie oczywiście zachowuję Wielkopolskę i Gdańsk.

Po klęsce Rakoczego wojna ma się ku końcowi. Fryderyk Wilhelm pruski zawiera w r. 1657 z królem traktat welawski. Zostaje zwolniony od powinności lennej, zaś siostrzeniec jego, Bogusław Radziwiłł, odzyskuje swe dobra w Rzeczypospolitej.

Powstają samodzielne Prusy, a „osobliwie światło w Niemczech”, wielki elektor, kładzie podwaliny pod dzieło Fryderyka Wielkiego: pierwszy rozbiór Polski. Traktat oliwski ze Szwecją 1660 r. odpycha Polskę jeszcze bardziej od Bałtyku, pozbawiając ją Inflant.

A teraz kolej na zdrajców. Wielu przebaczono, umieli się osłonic. Jednak już na sejmie 1658 r. uchwalono wypędzenie braci polskich z kraju. W r. 1659 sejm kazał arianom opuścić Polskę do dnia 10 lipca 1660 r. Szwecja w traktacie usiłowała to odrobić, lecz bezskutecznie. Udali się częścią do Prus, gdzie ich przyjął gościnnie Bogusław Radziwiłł, częścią zaś do siedziby Spinozy, do Amsterdamu. Do wygnania braci zmusili sejm chłopi polscy; oni to w r. 1656 zdobyli Sącz, siedzibę arian i puścili z dymem; podobne zbrojne odruchy miały miejsce i gdzie indziej.

Na sejmie w r. 1658 rozważano również sprawę wygnania żydów z Polski za zdradę na rzecz Szwedów. Rzeczpospolita nie miała już jednak dość sił, aby sobie na to pozwolić. Minął potop i pozostawił za sobą zniszczone państwo. Zabrakło Polsce spokoju, aby mogła zagoić rany. Zaraz potem rokosz Lubomirskiego, potem wojny tureckie, wojna północna, wojna szwedzko-rosyjska, gdzie Rzeczpospolita musiała przyglądać się biernie, jak jej ziemie tratują wojska moskiewskie i szwedzkie.«

W Wikipedii potop szwedzki jest tak opisany:

Potop szwedzki (VI wojna polsko-szwedzka) – najazd Szwecji na Rzeczpospolitą w latach 1655–1660 będący jedną z odsłon II wojny północnej. Formalnie zakończył go pokój w Oliwie zawarty w 1660. Wojna ze Szwedami toczyła się równolegle z wojną polsko-rosyjską 1654-1667 znaną jako potop rosyjski.

Potop szwedzki był jedną z odsłon wojen prowadzonych przez Szwecję, która dążyła do całkowitej dominacji nad Morzem Bałtyckim, wynikiem czego były wcześniejsze wojny z Polską o ujście Wisły i Inflanty. Konflikt miał również swoje korzenie w sporze o tron Szwecji w obrębie dynastii Wazów, do czego zgłaszali pretensje królowie polscy z tej dynastii.

Najazd wojsk szwedzkich miał miejsce, gdy Rzeczpospolita prowadziła wyniszczającą wojnę obronną z Rosją, która wiosną i latem 1654 roku najechała ponad połowę jej terytorium (potop rosyjski) i wsparła trwające od 1648 roku powstanie Chmielnickiego. Zajęcie przez Rosjan Ukrainy i większości terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego stanowiło zagrożenie dla szwedzkich wpływów nad Bałtykiem i było bezpośrednią przyczyną wkroczenia Szwedów do Polski i na Litwę w 1655 roku.

Zaangażowana w wojnę z najazdem rosyjskim i osłabiona powstaniami kozackimi Rzeczpospolita nie zdołała odeprzeć militarnie najazdu Szwedów w 1655 roku, czego wyrazem było poddanie się wojsk pospolitego ruszenia, a nawet przypadki współpracy i podporządkowania się królowi szwedzkiemu. Od wiosny 1656 roku zaczął wzrastać opór armii koronnej, pojawiły się pierwsze sukcesy militarne, co zaczęło powoli doprowadzać do równowagi pomiędzy przeciwnikami. Od jesieni 1656 roku poprawiła się sytuacja międzynarodowa, co doprowadziło do wycofania się z Polski większości wojsk szwedzkich do czerwca 1657 roku. Szwedzi od tego czasu byli już w defensywie i utrzymywali pod swoją kontrolą jedynie niektóre twierdze z Toruniem na czele. I choć ostatecznie Szwedzi zostali wyparci, to jednak poniesione straty w wyniku walki z kilkoma przeciwnikami oraz koszty ustępstw pokojowych były ogromne.

Szacuje się, iż w wyniku działań wojennych ludność Warszawy zmniejszyła się aż o 90%. Do dziś nie zostały w większości odzyskane zagrabione przez Szwedów dobra kultury polskiej, m.in. zrabowane z Zamku Królewskiego w Warszawie, dwa brązowe lwy zdobią do dzisiaj siedzibę królewską w Sztokholmie.”

Mamy więc powstanie Chmielnickiego (1648-1657), wojnę polsko-rosyjską (1654-1667) i polsko-szwedzką (1655-1660). W sumie można więc powiedzieć, że były trzy wojny. Jednak ta ze Szwecją była najbardziej wyniszczająca. Wikipedia pisze:

„Wojna i okupacja prawie całego kraju przez potop wojsk szwedzkich spowodowały w Rzeczypospolitej ogromne straty demograficzne na skutek działań wojennych, głodu, chorób i epidemii (nawet do 40% całej populacji Rzeczypospolitej) zniszczenia materialne (ponad 50% całego majątku), wielkie straty dóbr kulturalnych, zagrabionych przez okupanta, a wreszcie utratę zwierzchnictwa nad Prusami Książęcymi i przypieczętowanie tego samego odnośnie do Inflant. Traktaty welawsko-bydgoskie pozwoliły na umocnienie Brandenburgii na arenie międzynarodowej.

Kolejnym skutkiem wojny są też niepowetowane straty materialne i kulturowe. Pomimo że większość polskich zamków i twierdz poddawała się Szwedom bez walki, zostały zniszczone i złupione jako potencjalne miejsca oporu. Wiele ze świetnych niegdyś rezydencji (Zamek Ogrodzieniec, Zamek w Chęcinach, Zamek w Olsztynie) po potopie szwedzkim nigdy nie zostało odbudowanych i nie odzyskało świetności; wizerunki niektórych znamy tylko dzięki pracom szwedzkiego wojskowego – Erika Dahlbergha. Rozgrabiono nie tylko biblioteki i skarbce, wywożono także relikwie świętych (np. św. Stanisława z Krakowa) czy detale architektoniczne (np. Marmurowe delfiny z fontanny w zamku królewskim w Warszawie).”

W wyniku wojny ze Szwecją Rzeczpospolita traci:

  • Prusy: uzyskują samodzielność
  • Inflanty

W wyniku wojny z Rosją Rzeczpospolita traci:

  • województwo smoleńskie
  • województwo czernihowskie
  • połowę województwa kijowskiego (250 tys. km kwadr.)
  • Zaporoże zostaje uznane za kondominium Polski i Rosji

W sumie można to uznać za pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej. Wszystkie trzy państwa, które brały udział w wojnie – Szwecja, Prusy i Rosja, coś zyskały jej kosztem.

A czy to było mocarstwo? Skoro Rosja zajmuje prawie całe Kresy i nie boi się, to chyba nie. Co ciekawe, zatrzymuje się prawie dokładnie na linii, którą my nazywamy linią Curzona. Co więcej, nie zajmuje północnej Litwy i nie wkracza w granice Korony. Jakby chciała zostawić to Szwecji, która dopiero w następnym roku zajmuje te tereny. Czy oni się wcześniej umówili?

Po co były te wojny? Żeby osłabić „mocarstwo”, które mocarstwem nie było? Gdyby nie było unii, to nie byłoby tych wojen. Straty terytorialne, jakie poniosła Rzeczpospolita, to były straty Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego część południową, po unii, przyłączono do Korony. Największe zniszczenia materialne i ludzkie miały miejsce na terenie Korony, czyli Polski. Pomimo że większość polskich zamków i twierdz poddawała się Szwedom bez walki, zostały zniszczone i złupione jako potencjalne miejsca oporu. – Tak pisze Wikipedia. Skoro te twierdze i zamki poddawały się bez walki, to nie mogły już stanowić miejsc oporu. Skąd więc taka nienawiść? Czy tylko różnice wyznaniowe mogły być ich przyczyną? Skoro, niby, Karol Gustaw chciał być królem Polski, to po co obracać kraj w perzynę? Widocznie chyba jednak chodziło nie o jego podbicie, tylko o jego zniszczenie. Najwyraźniej król szwedzki wykonywał czyjeś instrukcje.

Potop szwedzki to był początek końca Rzeczypospolitej. W jego wyniku twór ten, dwa sztucznie złączone państwa, stracił niepodległość, jeśli w ogóle ją miał. Wtedy właśnie, po tej wojnie, rozpoczął się karnawał liberum veto – „wolne” nie pozwalam. Pierwszy zerwał sejm poseł z Litwy, W. Siciński, w 1652 roku. Następny zerwano w 1669 roku i tak to trwało przez stulecie. W pełni wykorzystano zaprojektowany u progu unii ustrój, który sparaliżował całkowicie państwo i jego organy i stał się przedmiotem drwin całej niemalże Europy. Nie Polacy go stworzyli, nie Polacy byli głównymi aktorami tego cyrku, ale na nich spadło całe to odium.

Dziwnie wyglądała ta wojna. Gdyby ktoś chciał pokonać tę unię dwóch, luźno ze sobą związanych państw, to dokonałby jednoczesnego ataku. A tu mamy jakieś niezrozumiałe posunięcia: powstanie Chmielnickiego 1648 roku, wkroczenie Rosji w 1654 roku, Szwecji – w 1655 roku i najazd Rakoczego wraz z Chmielnickim w 1657 roku, gdy Szwedzi są w totalnym odwrocie. W odwrocie, dlatego że odnosili porażki, czy dlatego, że tak chcieli? Tak jakby w tym wszystkim chodziło o to, by ta wojna trwała jak najdłużej, a nie o szybkie pokonanie i podporządkowanie sobie przeciwnika. Zupełnie jak w przypadku wojny Hitlera. Ci, którzy powołali do życia unię polsko-litewską i stworzyli jej idiotyczny ustrój, a więc Żydzi, mogliby ją zlikwidować, gdyby chcieli. Woleli jednak, by na jej terenie toczyły się wyniszczające wojny. Dla Polski była to katastrofa. Jej starty były, proporcjonalnie, większe niż w czasie II wojny światowej. To na terenie Korony, a nie na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, dokonano tego spustoszenia.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s