“Polacy” na Kremlu c.d.

W poprzednim bogu pisałem o tym, że w 1610 roku to nie Polacy byli na Kremlu, a jeśli byli, to nie jako reprezentanci ówczesnego państwa, czyli Rzeczypospolitej Obojga Narodów, tylko prywatnie. Jednak pozostał mi jakiś niedosyt, że nie wszystko zostało wyjaśnione i że ten wątek z Polakami na Kremlu trzeba uzupełnić o dodatkowe informacje. Przejrzałem więc Dzieje Polski Nowożytnej Konopczyńskiego, Boże Igrzysko Davies’a, Wikipedię, ale nic na ten temat nie znalazłem. Przeczytałem parę artykułów w internecie, z których też niczego nie dowiedziałem się. W jednym z nich napisali nawet, że po tym pobycie na Kremlu Rzeczpospolita odzyskała Smoleńsk, który utraciła 93 lata wcześniej, tylko że to było w roku 1514, a więc nie było jeszcze Rzeczypospolitej, bo ona powstała po unii lubelskiej w 1569 roku. W jednym tylko artykule znalazłem informacje warte przytoczenia. To artykuł, a właściwie wywiad, z 7 listopada 2022 roku, zamieszczony w tygodniku „Wprost” (https://historia.wprost.pl/historia-staropolska/10941643/kapitulacja-polskiej-zalogi-na-kremlu-dochodzilo-do-ekstremalnych-sytuacji.html). Poniżej jego część dostępna bezpłatnie:

7 listopada 1612 roku polska załoga stacjonująca na moskiewskim Kremlu kapitulowała po długim oblężeniu. – W diariuszach zostały zapisane ekstremalne sceny. Mamy informacje o tym, że ojcowie zjadali synów, czy makabryczne cenniki ile kosztowały poszczególne części ludzkiego ciała oraz części zwierząt – mówi w rozmowie z „Wprost” dr hab. Konrad Bobiatyński z Wydziału Historii UW.

Maciej Zaremba: Mam wrażenie, że w Polsce istnieje powszechna, mocno uproszczona wiedza, że „kiedyś Polacy zajęli Moskwę, byliśmy potęgą”. Ale gdy przejdziemy do szczegółów, to już mało kto potrafi rozróżnić na przykład dymitriady od wojny Rzeczypospolitej z Moskwą. A już informacja, że moskiewskiego Kremla nie zdobyliśmy, a zajęliśmy po uzgodnieniu umowy o carskiej koronie dla królewicza Władysława, może dla niektórych być szokiem. Czy da się uporządkować w kilku zdaniach na czym polegało zaangażowanie Rzeczypospolitej w sprawy moskiewskie na początku XVII wieku?

Dr. hab Konrad Bobiatyński: Warto rozpocząć od tego, że w 1598 roku wygasła dynastia Rurykowiczów. Rozpoczęło to cykl niepokojów wewnętrznych w Państwie Moskiewskim, bo tak należy nazywać to państwo. To nie była wtedy Rosja. Car Borys Godunow, który pochodził z rodu nie zaliczającego się do dotychczasowych elit władzy, spotkał się z ostrą opozycją bojarsko-kniaziowską. W tej sytuacji w 1603 roku objawił się na wschodnich kresach Rzeczypospolitej człowiek, który podawał się za cudem ocalonego najmłodszego syna Iwana Groźnego Dymitra. W rzeczywistości zmarłego lub zabitego, tego się nie dowiemy, w 1591 roku.

I ten Dymitr, zwany Samozwańcem, szybko zaczął pozyskiwać możnych protektorów w Rzeczypospolitej. Dymitriady to właśnie okres nieformalnych wypraw, można powiedzieć prywatnych. Odbywały się za wiedzą króla, ale nie były to wyprawy państwowe. Rozpoczęło się to w 1604 roku, kiedy to Dymitr wyprawił się na Moskwę przy pomocy swoich protektorów: książąt Wiśniowieckich i wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha, który obiecał wydać za niego swoją córkę. Godunow w 1605 roku zmarł, a jego syn Fiodor został zamordowany. I w 1605 roku Dymitr zostaje carem. I od tego rozpoczyna się cała historia.

Walka z Moskwą krokiem do odzyskania tronu w Szwecji?

A dlaczego polski król się zdecydował wziąć udział w tym „zamieszaniu”.

To była seria kolejnych wydarzeń. Dymitr rządził rok i został zamordowany. Morderstwo miało miejsce tuż po ślubie z Maryna Mniszchówną. Wtedy doszło do rzezi Polaków i Litwinów w Moskwie. To bardzo wzburzyło nastroje w Rzeczypospolitej. Ale król na interwencję zdecydował się dopiero w 1609 roku, czyli kilka lat później.

Powodów było kilka. Oficjalnie chodziło o sojusz, jaki kolejny car Wasyl Szujski zawarł z królem Szwecji Karolem IX, z którym Zygmunt III Waza pozostawał w konflikcie i uważał go za uzurpatora na ojczystym tronie. Karol IX był stryjem Zygmunta III, który pozbawił polskiego króla należnego mu tronu szwedzkiego. Oczywiście to był oficjalny powód dla Rzeczypospolitej, bo król nie uzyskał zgody Sejmu na tę wyprawę. Ale król uzasadniał wojnę tym, że w pactach conventach zobowiązał się do odzyskania ziem, które zostały utracone przez Wielkie Księstwo Litewskie na rzecz Moskwy i głównym celem wyprawy jest zdobycie Smoleńska i odzyskanie Smoleńszczyzny. A tak naprawdę motywy były różne.

Jakie?

Jednym z nich było na pewno doprowadzenie do wewnętrznej pacyfikacji Rzeczpospolitej po wojnie domowej, po rokoszu sandomierskim. Chodziło też o to, żeby poprzez podbicie Moskwy stworzyć sobie lepsze warunki do odzyskania tronu szwedzkiego. Tych czynników było naprawdę wiele.

I jak doszło do tego, że syn polskiego króla został obrany na carski tron?

We wrześniu 1609 roku król rozpoczął interwencję od oblężenia Smoleńska. Jak wiadomo wojska Rzeczpospolitej nie potrafiły skutecznie oblegać miast, więc oblężenie trwało niezwykle długo. W 1610 roku siły moskiewskie wzmocnione przez korpus, można powiedzieć szwedzki, ale złożony z najemników z różnych krajów Europy Zachodniej, ruszył na odsiecz Smoleńskowi. Naprzeciwko niego ruszył hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski i 4 lipca 1610 roku odniósł znakomite zwycięstwo pod Kłuszynem rozbijając całkowicie przeciwnika. Wtedy, w zupełnie niespodziewany sposób, bo to nie było celem wyprawy Zółkiewskiego, stanęła otworem droga na Moskwę.

Co się stało?

W samym mieście doszło do rozruchów, do obalenia cara Wasyla IV Szujskiego. I kiedy Żółkiewski podszedł pod mury Kremla rozpoczął negocjacje z elitami bojarskimi. Już wcześniej, na początku 1610 roku, w pewnym gronie, można powiedzieć propolsko nastawionych elit moskiewskich, pojawiła się koncepcja, żeby wybrać na tron pierworodnego syna Zygmunta III, czyli królewicza Władysława. I ta koncepcja zmaterializowała się w trakcie negocjacji mających miejsce pod Moskwą w sierpniu 1610 roku. 27 sierpnia Żółkiewski podpisał układ z bojarami o elekcji królewicza Władysława, który nigdy oczywiście nie wszedł w życie, ale otworzył wojskom polskim drogę na Kreml.

A co stało się 9 października? Zdobyliśmy wtedy Kreml, jak to często jest przedstawiane?

Miasto nie tyle zostało zdobyte, co po prostu polska załoga na mocy układu z 27 sierpnia wkroczyła na Kreml i obsadziła to serce Państwa Moskiewskiego. To jest po prostu data, kiedy polska załoga weszła do twierdzy w środku Moskwy.

Polacy na Kremlu. W Żółkiewskim widziano gwaranta bezpieczeństwa

Jak ludność moskiewska podchodziła do polskiej załogi? Czy to zmieniało się w czasie?

To skomplikowany problem. Dotąd nie wspomniałem o tzw. Dymitrze II Samozwańcu. Po obaleniu Dymitra I pojawił się wkrótce kolejny uzurpator, który podawał się za po raz kolejny cudem ocalonego cara. Dymitr II od 1608 roku terroryzował Moskwę. Założył obóz we wsi Tuszyno, która dzisiaj jest północną dzielnicą Moskwy. Żółkiewski z całą pewnością w sierpniu, wrześniu 1610 roku był uważany przez ludność moskiewską i bojarów za kogoś, kto ma ochronić Moskwę przed czymś jeszcze gorszym, czyli pacyfikacją ze strony tych niekarnych, półdzikich band, które były pod komendą Dymitra II Samozwańca.

Czyli Żółkiewski i jego wojska byli uznawani za pewnego rodzaju wybawienie?

Początkowo widziano w Żółkiewskim kogoś, kto będzie gwarantem spokoju, bezpieczeństwa. To się oczywiście zmieniało. Zółkiewski doprowadził do rozbicia obozu Dymitra II Samozwańca, który wkrótce uciekł spod Moskwy i został niedługo zamordowany. Ale dochodziło do konfliktów pomiędzy ludnością i wojskami polskimi, w skład których wchodziło wielu najemników. Część z nich przeszła na stronę polską po bitwie pod Kłuszynem. To były konflikty na różnym tle.

Jakim?

Oczywiście, jak to z żołnierzami bywa, istniały problemy z dyscypliną. Doszło do różnych incydentów pomiędzy żołnierzami a ludnością, chociażby do bezczeszczenia ikon. Do różnych sporów często na bardzo błahym tle. Oczywiście było także stronnictwo w Moskwie, które w ogóle nie widziało możliwości powołania Władysława na tron. Był patriarcha Hermogenes, który podjudzał, podsycał antypolskie nastroje. Do wybuchu doszło wiosną 1611 roku. Trzeba też pamiętać, że dopóki w Moskwie był Stanisław Żółkiewski, to łagodził sytuację. To był człowiek bardzo koncyliacyjnie nastawiony, szanowany przez Rosjan.

Ale Żółkiewski wyjechał z Moskwy.

Tak i później zastąpił go człowiek o dużo mniejszej charyzmie, Aleksander Gosiewski. Oczywiście nie należy go bezpośrednio obarczać odpowiedzialnością za to, co się działo. Ale konflikt narastał i doszło do wybuchu powstania antypolskiego wiosną 1611 roku i do ostrych walk. Powstanie udało się stłumić, ale od tego czasu sytuacja się systematycznie pogarszała. Polska załoga była coraz ostrzej atakowana przez kolejne pospolite ruszenia moskiewskie, które zaczęły ją blokować, a później rozpoczęły regularne oblężenie. I wiemy jak to się wszystko skończyło w 1612 roku. Ale po drodze wydarzyło się jeszcze kilka ciekawych rzeczy.

xxxxxxxxxxxx

I w tym miejscu kończy się darmowy dostęp do tego wywiadu. Na początku dowiadujemy się, że ten „spór z carem, którego bojarzy rosyjscy jakoś tam nie uznawali”, jak to ujął Maciak, polegał na tym, że car Borys Godunow nie pochodził z rodu zaliczanego do ówczesnych elit. I pojawia się ktoś, kto podaje się za syna Iwana Groźnego. Ten Dymitr, zwany Samozwańcem, zyskuje możnych protektorów w Rzeczypospolitej. Są nimi książęta Wiśniowieccy i wojewoda sandomierski Jerzy Mniszech. Wiśniowieccy to Rusini. A Mniszech? Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela pisze:

„Tajne organizacje pracują bezustannie, agitatorzy jeżdżą z kraju do kraju, setki pism krążą z rąk do rąk. Do sojuszu przeciw Rzymowi usiłują zwerbować kościół wschodni. W Polsce ewangelicy, połączeni unią sandomierską, starają się zarzucić sieci na prawosławie i przeciwstawić unii brzeskiej (1596), z drugiej strony działa wśród dyzunitów sekta judaizantów, o której mówiłem wyżej. Przez Polskę usiłuje się zarzucić sieć na Moskwę, stąd finansowana przez Mniszcha wyprawa Dymitra Samozwańca, wychowanego po ariańsku przez Gabriela Hojskiego, protektora arianizmu.”

Ten wątek nie jest oczywiście poruszany przez historyków, ale okres tzw. Wielkiej Smuty, czyli bezkrólewia w Carstwie Moskiewskim, był doskonałą okazją do tego typu przedsięwzięć.

Z tego wywiadu dowiadujemy się też, że król uzasadniał wojnę tym, że w pactach conventach zobowiązał się do odzyskania ziem, które zostały utracone przez Wielkie Księstwo Litewskie na rzecz Moskwy i głównym celem wyprawy było zdobycie Smoleńska i odzyskanie Smoleńszczyzny. I tu, jak to mówią, jest pies pogrzebany. Relacje i interpretacje tych wydarzeń są różne i można się spierać o to, czy to byli Polacy, czy – nie. Można sobie też zadać inne pytanie: w czyim to było interesie? Na pewno nie w polskim. W mojej ocenie Polska, czyli w tamtym czasie Korona Królestwa Polskiego, to państwo, które skończyło się wraz z unią lubelską, w wyniku której powstało nowe państwo – Rzeczpospolita Obojga Narodów. Ale jakoś tak się dziwnie składało, że to nowe państwo realizowało tylko interesy jednego z państw, które wchodziły w skład RON. To były interesy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ich realizacja zaczęła się jeszcze w okresie unii personalnej, gdy królem był Litwin Jagiełło.

Po bitwie pod Grunwaldem WKL odzyskało Żmudź, a Polska jakieś niewielkie skrawki Ziemi Dobrzyńskiej. W 1343 roku Kazimierz Wielki zawarł z Krzyżakami pokój i skierował swoje zainteresowania na Ruś Halicko-Włodzimierską. Wojny z nimi powróciły, gdy królem został Jagiełło. Litwa chciała odzyskać Żmudź, którą straciła po bitwie nad Strawą (dopływ Niemna) w 1348 roku. Litwini i Rusini (Ukraińcy?) stracili tam 6000 z 9000 ludzi, a Krzyżacy 60 w tym 8 rycerzy zakonnych. Tak więc bitwa pod Grunwaldem przyniosła korzyści tylko WKL.

Pacta conventa zobowiązywały króla do odzyskiwania ziem utraconych przez WKL na rzecz Moskwy. Nie było mowy o zobowiązaniu króla do odzyskiwania Śląska czy Gdańska. Nowe państwo było zdominowane przez litewskich i rusińskich możnowładców, a właściwie feudałów, którzy wykorzystywali je do realizacji własnych interesów, które polegały na tym, że pod władzą Moskwy nie byliby tak potężni. W WKL znaczyli więcej niż król, który był bardziej zainteresowany tronem szwedzkim, co naturalne, bo był Szwedem. W ten sposób to małe państwo polskie, zwane Koroną, zostało wplątane w wojny z Moskwą, z którą wcześniej nie graniczyło i nie miało z nią żadnych spornych kwestii. Smoleńszczyzna nie była ziemią polską. Litwini i Rusini z WKL, które powstało z ziem Rusi Kijowskiej, nie byli w stanie obronić się przed Moskwą, która upominała się o ziemie tej Rusi i stąd unia z Koroną, która choć mała, to było to jednak państwo na wyższym poziomie rozwoju i lepiej zorganizowane niż WKL.Jakby tego było mało, to doszły jeszcze wojny ze Szwecją o Inflanty. To też był interes WKL. A później przyszedł potop szwedzki, ale tylko na ziemie byłej Korony.

I od tego momentu, od tej nieszczęsnej dla Polaków unii lubelskiej, polityka ta jest niezmienna. Cały czas, aż do zaborów, Rzeczpospolita Obojga Narodów realizowała interesy jednej strony i tylko jej. I to się odrodziło po I wojnie światowej, po której II RP stała się kalką I RP, a władze II RP bardziej na uwadze miały interes ukraiński (eksperyment wołyński) niż polski. I dziś jest tak samo. Władze III RP też mają na uwadze tylko interes ukraiński, co jest pośrednim dowodem na to, że ten wschodni żywioł dominuje w tym państwie, zwanym jeszcze Polską, a Polacy są w nim całkowicie zmarginalizowani. I nic się nie zmieniło od czasu unii lubelskiej. Trwałość i niezmienność tej koncepcji i konsekwencja z jaką realizowana jest ta polityka, skłania mnie do wniosku, że za tym wszystkim kryją się jacyś nieznani przełożeni, którzy zdominowali kiedyś Koronę i WKL i to oni stworzyli ten idiotyczny ustrój tego nowego państwa, zwanego Rzeczpospolitą Obojga Narodów, i decydowali o jego losach.

A piwo „1610” jest jak najbardziej na czasie, gdy trzeba przekonać Polaków do udziału w wojnie na Ukrainie: Patrzcie! Kiedyś się udało, to i teraz może się udać. Moskwa jest do pokonania!

Leave a comment