Kim oni są?

W blogu „Pozytywizm” cytowałem Jeske-Choińskiego, który opisywał realia tamtego okresu. W pewnym momencie pisze on:

Żydowski dziennikarz, piszący po polsku, opluwał katolickiego księdza, polskiego szlachcica, mieszczanina i chłopa, szydził z „zabobonów” chrześcijańskich, ale niech tylko jakiś „goj” ośmielił dotknąć piórem mozaizmu i Talmudu, a choćby tylko rabinatu, zmarszczył natychmiast brwi, nastroszył się, żachnął się on, niby to oświecony, bezprzesądny, postępowy, tolerancyjny i stawał się pospolitym Żydem, krzycząc: nie tykaj mojej świętości, goju! Mnie wszystko wolno, a tobie nic; stul gębę.

Takie opluwanie wszystkiego, co polskie trwa nadal i jest powszechne w naszej obecnej rzeczywistości. 29 grudnia 2021 roku na portalu „salon24” bloger „echo24” w swoim blogu „I znów muszę się wstydzić, że jestem Polakiem” (https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1193090,i-znowu-sie-musze-wstydzic-ze-jestem-polakiem) pisze:

»Pytacie Państwo, dlaczego znów się za Polskę wstydzę?

Zaraz to wyjaśnię, ale najpierw Państwu przypomnę fragment z mojej powieści autobiograficznej pt. „Magia namiętności”, którą nota bene opublikowałem w odcinkach na Salonie24, – cytuję:

Był Październik roku 1967. Polski transatlantyk MS Batory przybił do nabrzeża portu w Montrealu.

Krzysztof już z trapu zoczył szokującą scenę. Kanadyjscy celnicy odbierali siłą schodzącym ze statku Polakom przedmioty niespełniające lokalnych wymogów sanitarnych. Gdy się uważniej przyjrzał niezmiernie się zdumiał, z kim podróżował na kultowym statku. Byli to bowiem podróżujący na najniższym pokładzie ziomkowie jadący do Ameryki na stałe. Słowem – emigranci, a dokładniej rozwrzeszczane hordy rodaków z Pokarpacia i tak zwanej Ściany Wschodniej.

Jezu! A cóż to za buractwo! – jęknął. Nie miałem bladego pojęcia, że takie okazy mieszkają w moim kraju – pomyślał przerażony tym, co zobaczył.

Z niedowierzaniem patrzył, jak prostacki ludek walczy z celnikami o swoje. Nasi rodacy wieźli ze sobą za wodę pożółkłe pierzyny, dziurawe poduszki, szafliki, miednice, żeliwne nocniki, sznury suszonych grzybów i opasłe pęta zzieleniałej kiełbasy domowej roboty. Urosła tego całkiem spora sterta, a Krzysztof po raz pierwszy na amerykańskiej ziemi zawstydził się, że pochodzi znad Wisły.

Ta odrażająca scena zbulwersowała go do szpiku kości. Bezradna gawiedź, nie znająca żadnego obcego języka biegała bez ładu i składu z zawieszonymi na szyi na  sznurku tekturkami z nazwiskiem i celem podróży. No, no, nieźle się zaczyna, –  pomyślał.

Wtedy podstawiono autokary, które miały to bractwo przewieźć na dworzec kolejowy, skąd się mieli rozjechać, do różnych miast Kanady i Stanów Zjednoczonych. I tu się zaczęła prawdziwa masakra. Bowiem brać polska ruszyła kupą na podjeżdżające autobusy. Pośród wrzasków, jęków, przekleństw i złorzeczeń, taszcząc bagaże, jeden przez drugiego, tratując się wzajemnie parli do przodu jak stado baranów tarasując przejście. Ktoś wrzeszczał: – Dzieci! Dzieci! Ludzie! Stratujecie dzieci!

Kurwa! Co tu się dzieje? – pomyślał.  Przecież to bezrozumne stado na śmierć się zadepcze! Odwrócił się nie chcąc dalej oglądać tej żałosnej sceny. Upychanie rodaków trwało prawie dwie godziny. A gdy wrzawa ucichła, bez problemu wsiadł do autokaru.

Ruszyli w kierunku kolejowego dworca. Z rozdziawionymi ustami przyglądał się rozłożystym limuzynom sunącym po wielopasmowych drogach. Patrząc na płynące po gładkich jak stół autostradach eleganckie fordy, szykowne chevrolety, dystyngowane cadillaki i sportowe mustangi z zawstydzeniem myślał o polskich dziurawych drożynach, gdzie straszyły toporne warszawy, pokraczne syreny i śmieszne trabanty.

Gdy wsiadał do ekspresu Montreal – Chicago, rozegrała się równie żenująca scena. Polacy zajęli wagony pierwszej klasy, a kiedy ich poproszono o wyjście towarzystwo zawyło, że chyba po ich trupie. W efekcie pociąg odjechał z dużym opóźnieniem, a zawstydzony Krzysztof zrozumiał, dlaczego tak trudno o wizę do Stanów…”, koniec cytatu.

Od tamtego czasu minęły 54 lata.

I co?

W międzyczasie przeżyliśmy komunę, która jak pokazało życie nie do końca upadła.

Dlaczego?

Bo po wygranych wyborach 2015 Jarosław Kaczyński zrezygnował z inteligencji i przy pomocy Jacka Kurskiego i jego tandetnej oraz dotkliwie kaleczącej intelekt telewizji publicznej postanowił postawić na tłuszczę.«

Na końcu swojego bloga autor zamieścił zdjęcie, które całkowicie przeczy jego opisowi.

M/S Batory – stalowy król, okno na świat

Zdjęcie powyższe zostało zrobione w 1966 roku i przedstawia dwie rodziny z Podhala, wyjeżdżające do Ameryki. Nie wyglądają na ludzi, którzy wieźli ze sobą za wodę pożółkłe pierzyny, dziurawe poduszki, szafliki, miednice, żeliwne nocniki, sznury suszonych grzybów i opasłe pęta zzieleniałej kiełbasy domowej roboty, a więc typu opisanego przez autora bloga. Są skromnie ubrani, ale schludnie. Tak ubierała się wtedy większość ludzi, nie tylko na wsi, ale i w miastach. Owszem, była grupa młodzieży, zwanej bananową, która odbiegała wyglądem od reszty. To były przeważnie dzieci komunistycznych dyplomatów lub wysoko postawionych aparatczyków partyjnych. Zjawisko dotyczyło głównie Warszawy. Nie trudno chyba domyślić się, że większość tej młodzieży, to młodzież żydowska, bo tylko przedstawiciele tej nacji pracowali w dyplomacji lub stali najwyżej w hierarchii partyjnej.

W tamtych latach trwała jeszcze tzw. akcja łączenia rodzin. W ramach jej komuniści zezwalali niektórym rodzinom na wyjazd do Ameryki, gdzie już mieszkali ich bliscy. Ale bardzo nieliczni mogli wyjeżdżać na zachód i wracać. A jak komuś udało się pojechać na urlop do Bułgarii, to już było coś. Większości nie było stać nawet na takie luksusy.

Szkoda więc, że autor bloga nie napisał, w jaki to sposób udało mu się dostać wizę amerykańską, skoro było o nią tak trudno, a jeszcze bardziej szkoda, że nie napisał, w jaki sposób udało mu się dostać paszport i pozwolenie na wyjazd na „zgniły zachód”, co było jeszcze trudniejsze. Na takie wyróżnienie w latach 60-tych mogli liczyć tylko nieliczni. I jeszcze do tego wyjazd na saksy. Niektórzy, bardziej majętni, mogli pojechać na zachód na wycieczkę z biurem podróży, ale to nie to samo, co wyjazd w celach zarobkowych.

Ktoś, kto dostąpił takiego wyróżnienia, jak wyjazd do pracy, był po powrocie ustawiony do końca życia. Mógł sobie kupić mieszkanie czy wybudować dom i jeszcze mu sporo zostawało. Zapewne można było sobie za to kupić jakieś grunta w dobrych miejscach lub założyć jakąś firmę, co w tamtym czasie też nie było łatwe i nie każdy, kto chciał mógł tak zrobić. Ale jak już założył, to z braku konkurencji szybko się bogacił. Wygląda więc na to, że polityka paszportowa komunistycznych władz nie była przypadkowa, że tylko nieliczni, żeby nie powiedzieć wybrani, jakkolwiek dwuznacznie by to zabrzmiało, dostępowali tego zaszczytu i mogli zobaczyć inny świat, a po powrocie zasilić szeregi tych najbogatszych.

Szkoda więc, że autor bloga nie opowiedział o tym wszystkim, tylko skupił się na opisie zachowań ludzi, których w tamtych czasach w tamtym miejscu być nie mogło, a jak byli, to tacy, jak na zamieszczonym przez niego zdjęciu. Ale i tak się zdemaskował. Zdemaskował się swoją pogarda, nienawiścią do tego wszystkiego, co uważa za polskie. Tylko o inteligencji pisze dobrze. Przypadek? Pewnie wie kim są, w swojej masie, ci inteligenci. Nic się nie zmieniło od czasów pozytywizmu warszawskiego.

Ja oczywiście nie twierdzę, że nie ma w Polsce ludzi prostackich i prymitywnych. Są, tak jak w każdym innym społeczeństwie czy narodzie. Jest to jednak tylko fragment pewnej całości, części polskiego społeczeństwa. Uogólnianie tego zjawiska i pisanie, że się wstydzi tego, że jest się Polakiem, jest zabiegiem, który ma na celu wywołanie wrażenia, że Polacy to jakiś naród upośledzony, gorszy od innych narodów. Kim są więc ludzie, którzy tak piszą? Oni twierdzą, że też są Polakami, ale takimi lepszymi. Takie można odnieść wrażenie, sądząc po ich wywodach. Czyli że jesteśmy narodem podzielonym, skleconym z dwóch a może i z trzech wrogo do siebie nastawionych społeczności. A skoro tak, to czy my w ogóle jesteśmy narodem?

5 thoughts on “Kim oni są?

  1. Najzabawniejsze jest to, że dziadkowie tej inteligencji przed wojną handlowali śledziami, a pozycję i wykształcenie zapewniła im komuna której z oddaniem służyli. A teraz udają arbitrów elegancji. Owszem, mają pewną kulturę i elegancję ale wszystko to zostało niedawno ukradzione…

    Like

  2. Trudno się dziwić, że służyli tej komunie, bo w PRL-u to oni zajmowali najlepsze stanowiska w najbardziej liczących się zakładach pracy, ministerstwach, dyplomacji itp. W czasach, gdy prawie nikt nie mógł wyjechać ma Zachód, to przeważnie oni wyjeżdżali. Gdy więc PRL przemienił się w III RP, to oni byli najlepiej przygotowani, by utrzymać swe stanowiska i zając nowe, których w PRL-u nie było.

    Like

  3. ” A skoro tak, to czy my w ogóle jesteśmy narodem? ” –

    – z obserwacji terenu, że tak napiszę wychodzi mi, że gra jest nastawiona na to aby ludzi sprowadzić na poziom ” popić, popalić, poruchać, ‘złotych przebojów’ posłuchać ” a teren zamieszkania ma być tylko miejscem takiej, tak wyjałowionej egzystencji. Już nie piszę pod czyim zarządem albowiem to obwieściła ta kobitka : https://www.youtube.com/watch?v=fI5Qhd3R8ik

    Like

  4. I to robi najbardziej konserwatywny, najbardziej nietolerancyjny naród na świecie. Istotnie! Europa nie przetrwa, jeśli podda się tym zabiegom. Wydaje mi się, że jest to możliwe, bo chyba wszyscy decydenci, na różnym poziomie, są od nich zależni finansowo.

    Like

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s