Cel

Czas jest nie tylko bezlitosnym rzeźbiarzem ludzkich twarzy i ciał, ale też bezwzględnie weryfikuje wszelkie interpretacje dotyczące wydarzeń politycznych. Jedną z takich interpretacji, czy próbą opisania rzeczywistości i wytłumaczenia, o co w niej chodzi, była książka Douglasa Reeda Kontrowersja Syjonu. Czy oparła się czasowi i czy nadal jest aktualna? W moim przekonaniu – tak! Od 1951 roku Reed odizolowany od żony i dzieci, spędził ponad trzy lata w Centralnej Bibliotece Nowego Jorku lub przy maszynie do pisania w swoim spartańskim mieszkaniu w Nowym Jorku i Montrealu. Tak właśnie ona powstawała.

Douglas Reed (1895-1976) był brytyjskim dziennikarzem, autorem sztuk teatralnych, opowiadań i książek poświęconych tematyce politycznej. W nekrologu The Times określił go jako wrednego antysemitę. A to właśnie w tej gazecie zaczął on pracować około 1921 roku. W 1927 roku rozpoczął pracę jako korespondent w Berlinie, później w Wiedniu. Nadsyłał też korespondencje z Warszawy, Moskwy, Pragi, Aten, Sofii, Bukaresztu i Budapesztu. Zrezygnował z tej pracy w proteście przeciwko polityce uległości wobec Hitlera i Układowi Monachijskiemu a także przeciwko cenzurze, która uniemożliwiała mu pisanie prawdy o tamtych wydarzeniach.

Sławę przyniosły mu książki: Insanity Fair, Disgrace Abound, Somewhere South of Suez, Far and Wide i inne. W okresie międzywojennym jego książki rozchodziły się w setkach tysięcy egzemplarzy, a on sam był zanany czytającej anglojęzycznej publiczności.

»Światową sławę przyniosła mu jego książka Insanity Fair z 1938 roku, analizująca sytuację w przedwojennej Europie. Jego kilka kolejnych książek również było bestsellerami.

Reed spędził okres II wojny światowej w Anglii; w 1948 przeniósł się do Durbanu w RPA (Wtedy nie było jeszcze RPA tylko Związek Południowej Afryki – przyp. W.L.). W swojej książce Far and Wide z 1951 r. napisał: „Podczas II wojny światowej zauważyłem, że liczby żydowskich ofiar w miejscach, w których wojna uniemożliwiła weryfikację, zawyżano bezpodstawnie, i napisał o tym w książce. Tę praktykę stosowano do końca wojny i wtedy podano liczbę sześciu milionów… Nie ma dowodów”. Reed został następnie praktycznie zakazany przez uznanych wydawców i księgarzy, a jego poprzednie tytuły były często usuwane z bibliotecznych półek.« – Tak pisze angielska Wikipedia, cytując: Benson Ivor in Preface to The Controversy of Zion, Dolphin Press Durban, 1978.

Z kolei Ivor Benson w przedmowie do internetowego wydania tej książki pisze:

„Ukończenie tak wielkiego dzieła, wymagającego żmudnych badań i sprawdzania źródeł, wymagało niezwykłej siły osobistej, tym bardziej, że nadzieja na jego opublikowanie za życia autora była nikła, lub nawet żadna. Chociaż z zachowanej korespondencji z wydawcą wynika, iż była mowa o tytule książki, jej manuskrypt pozostał u autora, schowany przez 22 lata w trzech tomach na szafie w domu Reeda w Durbanie.

Spokojny i wreszcie usatysfakcjonowany w przekonaniu, że zakończył swoje dzieło na ile pozwalały ówczesne warunki, Douglas Reed z pogodą ducha przyjął swą przymusową emeryturę jako dziennikarz i pisarz, odwrócił się od przeszłości i dostosował się pogodnie do nowego trybu życia; tak że jego nowi przyjaciele i znajomi, oczarowani jego żywym umysłem i poczuciem humoru, przez całe lata nie domyślali się, że mają do czynienia z ongiś głośnym i sławnym Douglasem Reedem.”

Wybrałem pewne urywki z tej książki, z jej początku i końca, które, w moim przekonaniu, dobrze tłumaczą nam naszą rzeczywistość i ułatwiają zrozumienie tego, co się aktualnie dokonuje. Zrozumienie tego, skąd takie dążenie do zniszczenia gospodarek z zupełnie irracjonalnych powodów. To wyjaśnia pierwsza część tych urywków. Druga część, pod tytułem Instrument światowy, tłumaczy dlaczego cały impet skupia się na białej rasie i jej państwach narodowych.

Tłumacz książki Kontrowersja Syjonu używa określenia „Deuteronomy”. Deuteronomium to Piąta Księga Mojżeszowa. Tych ksiąg jest pięć i tworzą one tzw. Pięcioksiąg, czyli Torę. – Tora! Tora! Tora! – Japońskie hasło ataku na Pearl Harbor. »Japońskie słowo „tora” oznacza tygrysa, w tym przypadku użyto go jako akronimu słów totsugeki (nagły atak) i raigeki (atak torpedowy).« – Wikipedia. Adolf Nowaczyński w swoim felietonie Banzaj! (Niech żyje! Hurra!), zamieszczonym w jego książce Plewy i perły z 1934 roku pisze:

„Ukazało się obszerne dzieło wybitnego historyka japońskiego dra Ojabe, który przeprowadził skrupulatne badanie nad pochodzeniem swego narodu. Uczony japoński doszedł do przekonania, że istnieje bardzo bliskie pokrewieństwo między żydami i Japończykami, którzy są ponoć potomkami pokoleń Gad i Menasze. Dr Ojabe przytacza cały szereg obyczajów japońskich, które prawie niczym się nie różnią od identycznych obyczajów żydowskich. Dr Ojabe twierdzi, że Japończycy przybyli do Japonii przez Mezopotamię i Indie zaraz po zburzeniu pierwszej świątyni”.

Poniżej wybrane przeze mnie fragmenty z książki Kontrowersja Syjonu. Książka ta jest dostępna w internecie w formie elektronicznej i można ją kupić w formie papierowej pod tytułem Strategia Syjonu.

Sekta (Lewici – przyp. W.L.), która związała się z plemieniem Judy i je opanowała, przejęła w swoich księgach rozpowszechniający się koncept jedynego Boga powszechnego jedynie po to, aby go zniszczyć, postulując wiarę opartą na jego zaprzeczeniu. Zaprzeczenie to, bardziej ignorujące niż otwarte, było nieuniknione i konieczne dla oparcia podstaw nowej wiary na teorii rasy panów. Taka, jeśli w ogóle istnieje, sama w sobie musi być Bogiem.

Wiara ta, wprowadzona w 485 roku BC jako prawo regulujące życie Judy, była i pozostaje unikalna w historii świata. Opiera się na stwierdzeniu przypisywanym plemiennemu bóstwu (Jehowie), że Izraelici (w rzeczywistości Judejczycy) są „narodem wybranym”, który przy przestrzeganiu wszystkich „przepisów i praw” wywyższony zostanie ponad inne ludy i otrzyma „ziemię obiecaną”. Czy to przez przeoczenie, czy przez nieuniknioną konieczność, z teorii tej wyrosły pochodne jej koncepcje „niewoli” i „zagłady”. Żądanie Jehowy, aby go czcić w określonym miejscu i kraju, pociągało dla jego wielbicieli konieczność przebywania w nim.

Oczywiście, nie wszyscy mogli tam mieszkać, lecz ci żyjący poza krajem, czy to z konieczności, czy z własnego wyboru, automatycznie stawali się „niewolnikami” „obcych”, których należało „wykorzenić”, „wytracić” i „zniszczyć”. Według podstawowych zasad tej wiary nie ma znaczenia, czy ci „władcy” są najeźdźcami, czy też kurtuazyjnymi gospodarzami; ich z góry przeznaczonym losem jest zagłada lub zniewolenie.

Przed czekającą ich zagładą i zniewoleniem, mają tymczasowo pełnić rolę „władców” Judejczyków; nie z własnego wyboru, lecz jako narzędzie kary za niestosowanie się Judejczyków do „przepisów”. W ten sposób Jehowa przedstawia się jako jedyny powszechny Bóg: choć uznaje tylko „naród wybrany”, posługuje się poganami dla ukarania go za „przekroczenia”, zanim poganie sami nie padną ofiarą przeznaczonej im zagłady.

Taki spadek został narzucony plemieniu Judy. Nie byli oni nawet jego prawnymi dziedzicami, gdyż zgodnie z Księgą, „przymierze” zawarte zostało między Jehową, a „dziećmi Izraela”. Na długo przed rokiem 485 Izraelici, odsunąwszy się od nie-izraelskich Judejczyków, rozpłynęli się w morzu społeczeństw, unosząc ze sobą wizję uniwersalnego miłosiernego Boga ogólnoludzkiego. Jak wykazują wszystkie źródła historyczne, Izraelici nigdy nie wyznawali wiary rasistowskiej, która w ciągu wieków miała być znana jako religia żydowska, czyli Judaizm. Wiara ta od początku była produktem Lewitów Judejskich.

Od początku powstania, będące odrębnym plemieniem, Juda odznaczało się osobliwym charakterem. Zawsze było odizolowane i pozostawało w konfliktach z sąsiadami. Jego pochodzenie otacza mgła tajemnicy. Wydaje się, że wraz ze swoim złowieszczym imieniem, plemię to nie tyle zostało „wybrane”, co odseparowane. Księgi Lewitów włączają je w obręb plemion Izraela, a ponieważ pozostałe plemiona mieszały się z okoliczną ludnością, ono pozostało ostatnim pretendentem do nagrody obiecanej przez Jehowę „narodowi wybranemu”. Jednakże, nawet to roszczenie nie wydaje się uzasadnione, gdyż Encyklopedia Żydowska bezstronnie stwierdza, iż Juda najprawdopodobniej nie była plemieniem Izraelskim. Takim było owo osobliwe plemię, które wyruszyło w przyszłość obarczone doktryną wypracowaną przez Lewitów, zapewniającą, że jest ono „narodem wybranym” przez Jehowę, który po wypełnieniu wszystkich „przepisów i praw”, odziedziczy ziemię obiecaną i osiągnie panowanie nad wszystkimi narodami. W końcowej formie spreparowanych przez Lewitów „statutów i praw”, niejednokrotnie pojawiają się nakazy, jak doszczętnie zniszczyć, obalić, wykorzenić. Przeznaczeniem Judy było stworzenie narodu poświęconego idei zniszczenia.

Następnie Mojżesz wylicza wszystkie „statuty i prawa”, których należy przestrzegać dla osiągnięcia nagrody. Ponownie, podmiotem „Prawa” jest wytracenie:

Te są ustawy i sądy, których strzec będziecie….. Zburzycie do szczętu wszystkie miejsca, na których służyli narodowie, które wy posiądziecie, bogom swoim…. Gdy wytraci Pan, Bóg twój, przed obliczem twojem te narody, do których ty wnijdziesz, abyś je posiadł, i opanował je, i mieszkał w ziemi ich. Strzeżże się, abyś się nie usidlił, idąc za nimi, gdy wytraceni będą przed twarzą twoją; ani się też pytaj na bogi ich.”

Ten nakaz „Prawa” wymaga od wiernych wytracenia innych religii. W chwili ustanowienia miał on charakter ogólny, lecz nabrał specyficznego wyrazu w późniejszych wiekach, gdy wiara chrześcijańska rozprzestrzeniła się w kierunku na Zachód, gdzie wywędrowały także masy żydowskie. (W tym układzie chrześcijaństwo stało się głównym obiektem przykazania „zburzycie do szczętu…”). Oczywistymi przejawami przestrzegania tych „praw” w imię Deuteronomy, było wysadzanie w powietrze rosyjskich katedr, zakładanie „bezbożnych muzeów”, kanonizacja Judasza i inne uczynki rządu bolszewickiego, złożonego w dziewięćdziesięciu procentach ze wschodnich Żydów.)

Także praktyka inkwizycji heretyków i donosicieli, którą Zachód stosował w okresach regresji, a odrzucał w bardziej oświeconych, znajduje źródło (o ile ktoś zna wcześniejsze) w Deuteronomy. Jeśli heretyk taki miałby jakieś wątpliwości co do Prawa zniszczenia, zreasumowanego w poprzednich paragrafach tej książki, Deuteronomy dostarcza następnych przykładów: Gdyby powstał między wami prorok, albo sny miewający…. zabity będzie. Pod to prawo podpada ukrzyżowanie Jezusa (jak i uśmiercenie wielu krytyków ortodoksyjnego Judaizmu).

Obowiązkiem jest także denuncjacja bliźniego podejrzanego o herezję. Ten instrument terroru wprowadzony został w Rosji w 1917 roku przez bolszewików, a następnie skopiowany w Niemczech w 1933 roku przez Narodowych Socjalistów. Ówczesny świat chrześcijański wydawał się poruszony tymi barbarzyńskimi innowacjami, choć ich metoda wyłożona została bez obsłonek w Deuteronomy, domagającej się, aby każdy wyrażający chęć „służenia innym bogom” został zadenuncjowany przez brata, siostrę, syna, córki, żonę, etc., i ukamienowany na śmierć.

Co charakterystyczne, Deuteronomy zaleca, aby na ofiarę denuncjacji padła „najpierw” karząca ręka krewnego lub małżonka, a potem dopiero „tłumu”.Ten „statut Prawa” ciągle jest przestrzegany, w zależności od lokalnych warunków i innych okoliczności. W krajach cudzoziemskich, gdzie panujące prawa „obcego” mogą uznać ten czyn za morderstwo, apostata nie może zostać publicznie ukamienowany na śmierć. Ten rodzaj kary zastąpiony jest formalnym „uznaniem za zmarłego” i symboliczną żałobą: zobacz relację dr J. Goldsteina co do symbolicznego rytuału i niedawnych prób odtworzenia go w rzeczywistości, w sposób stosowany od stuleci w zamkniętych społeczeństwach żydowskich, gdzie nie sięga ręka „obcego”.

Deuteronomy kończy się rozległymi, grzmiącymi i piorunującymi przekleństwami, przeplatanymi błogosławieństwami. Umierający Mojżesz raz jeszcze nawołuje „lud” do wyboru między błogosławieństwami, a przekleństwami, i dokładnie je wylicza. Błogosławieństwa mają charakter wyłącznie materialny: pomyślność w rozmnażaniu się rodziny, wzrostu plonów i bydła; pobicie nieprzyjaciela; dominację nad światem.

Pan, Bóg twój, wywyższy nad wszystkie narody ziemi…. Wystawi cię Pan sobie za lud święty….. I obaczą wszystkie narody ziemi, że imię Pańskie wzywane jest nad tobą, a będą się ciebie lękać…. będziesz pożyczał wielom narodom, a sam nie będziesz pożyczał. I uczyni cię Pan przedniejszym, a nie pośledniejszym; i będziesz tylko wyższy, a nie będziesz niższy…”

Błogosławieństwa obejmują trzynaście wierszy, przekleństwa – około pięćdziesięciu, czy sześćdziesięciu. Jak się okaże, bóstwo w którego imieniu owe przekleństwa są wyliczone, zdolne jest czynić zło (jest to wyraźnie stwierdzone w późniejszej księdze Ezechiela).

I rozproszy cię Pan między wszystkie narody, od kończyn ziemi i aż do kończyn ziemi…. A między onymi narodami nie wytchniesz sobie, ani będzie miała odpoczynku stopa nogi twojej…”

Podobna podwójna mowa (według nowoczesnego określenia) przewija się przez całą Deuteronomy. Za przewinienia Pan pozbawia naród wybrany domu i rozprasza go wśród pogan; poganie – nie będąc winni ani jego wygnaniu, ani przewinieniom – są jego „prześladowcami”; ergo – pogan należy zniszczyć.

Łatwiej pojąć stosunek Judejczyków do innych narodowości, do Stworzenia i ogólnie do wszechświata, gdy się rozważy te i podobne im ustępy, a szczególnie nieustanne skargi Żydów, gdziekolwiek się znajdują, na prześladowanie, którego wątek przewija się w takim czy innym ujęciu w niemal całej literaturze żydowskiej. Wystarczy przyjąć tę Księgę za prawo, aby sam fakt istnienia innych narodów uznać za prześladowanie; jest to jasna implikacja wynikająca z Deuteronomy.

Najbardziej szowinistyczny Żyd w jednym zgadza się z najbardziej oświeconym Żydem: żaden z nich nie potrafi spojrzeć na świat z innego punktu widzenia, jak żydowski. W tym ujęciu postać „obcego” nie ma tu znaczenia. Jest to rezultatem rozwoju myśli, spadkiem dwudziestu pięciu stuleci przemyśleń Żydów. Nawet ci Żydzi, którzy dostrzegają w nich herezję i fałsz, nie zawsze potrafią się całkowicie uwolnić od koszmaru zasadzonego w ich umysły i dusze.

Ostatni ustęp cytowany z Deuteronomy pokazuje, że rządząca sekta tym samym tchem przedstawia wygnanie narodu wybranego jako akt kary bożej i jako prześladowanie tegoż narodu przez nieprzyjaciół, zasługujących na przejęcie „tych wszystkich klątw”. Dla umysłów o tak krańcowym egotyzmie, katastrofa polityczna w której traci życie 95 gojów i 5 Żydów, jest czysto żydowską tragedią, przy czym nie są oni nawet świadomi własnej hipokryzji. W dwudziestym wieku, ten standard osądu stał się wzorcem w życiu innych narodów i miarą oceny wszystkich większych wydarzeń w doświadczeniach Zachodu. Żyjemy więc w wieku fałszu Lewitów.

Instrument światowy

Poza wtargnięciem rewolucji do Europy i ustanowieniem przemocą państwa syjonistycznego, trzecim rezultatem II wojny była powtórna próba zbudowania struktur „rządu światowego”, na którego ołtarzu poświęcone miały zostać narody Zachodu. Takim jest ostateczny cel, do którego spełnienia wiodą równolegle dwa procesy – komunizmu i syjonizmu. Jego idea po raz pierwszy objawiona została w papierach Weishaupta, poczęła nabierać rozpędu w XIX wieku, a pełne jej szczegóły ujawniły Protokoły z 1905 roku. Podczas I Wojny Światowej tę kluczową ideę „wsublimował w umysł” prezydenta Wilsona pułkownik House ze swoimi wspólnikami, starając się go przekonać, że jest ona „jego własną”. Przybrała najpierw kształt „Ligi Walki o Pokój”, a pod koniec wojny nazwana została „Ligą Narodów”.

Podobnie jak wszystkie inne podporządkowane jej koncepcje, jej pierwsza i częściowa realizacja odbyła się w okresie zamętu wielkiej wojny – tj. w jej późniejszym etapie i krótko po niej. Przed wojną nie została przedstawiona zamieszanym w nią narodom; nie ujawniono im też jej natury ani celów – w warunkach „stanu wyjątkowego” „premierzy-dyktatorzy” mogli obejść się bez ich akceptacji. Dopiero po rozwianiu się dymów wojny doszła do głosu opinia publiczna, dając wyraz swemu niezadowoleniu odrzuceniem idei przez Kongres Stanów Zjednoczonych.

Dwadzieścia lat międzywojennych wykazało, że „Liga Narodów” nie jest w stanie narzucić ani utrzymać pokoju, oraz że narody nie zrzekną się dobrowolnie swej suwerenności na jej rzecz. Tym niemniej, w przededniu II Wojny Światowej jej rzecznicy znów podjęli ideę ustanowienia jakiegoś rodzaju „rządu światowego”; opanowani wspólnym przekonaniem, że „narody” powinny wyrzec się swej suwerenności. Według biografa Barucha, Morrisa V. Rosenblooma, Roosevelt po ataku paraliżu w 1923 roku wykorzystał okres rekonwalescencji na opracowanie „planu zachowania pokoju”, który wykończył już jako prezydent i nadał mu nazwę „Narodów Zjednoczonych”.

Podobnie i w Anglii w 1936 roku, Winston Churchill – orędownik nacjonalizmu brytyjskiego, zostawszy prezesem brytyjskiej sekcji międzynarodowego towarzystwa zwanego „The New Commonwealth Society”, które zalecało utworzenie „sił policji światowej dla utrzymania pokoju” (połączenie słów „walka” z „pokojem” przebija się ze wszystkich tych programów i oświadczeń), publicznie stwierdził (26 listopada 1936 roku), że w odróżnieniu od innych „agencji pokojowych”, jego własna „zaleca w obronie prawa użycie siły przeciw agresorowi”. Mr. Churchill nie wyjaśnił, o jakie lub czyje prawo tu chodzi, tym niemniej dla utrzymania pokoju proponował użycie przemocy”.

Logicznym więc biegiem rzeczy, na spotkaniu z prezydentem Rooseveltem w sierpniu 1941roku, które zaowocowało jałową Kartą Atlantycką, mógł Churchill (według jego własnej relacji) oświadczyć mu, że „opinia angielska byłaby rozczarowana brakiem inicjatywy zmierzającej do ustanowienia po wojnie międzynarodowej organizacji pilnującej pokoju”. Przebywałem w tym czasie w Anglii i byłem niemile uderzony tą aluzją Churchilla, jako że w ówczesnej Anglii trudno było mówić o „opinii publicznej” – brak było jakiejkolwiek bazy informacyjnej dla jej ukształtowania. Ideę tą propagował Churchill z własnej inicjatywy, podobnie jak Roosevelt: „Roosevelt miał całkowicie wolną rękę w omawianiu i podejmowaniu decyzji we wszystkich sprawach…. ja, jako przedstawiciel Wielkiej Brytanii cieszyłem się prawie taką samą swobodą. W ten sposób łatwo było dojść do porozumienia; nieocenioną korzyścią było zaoszczędzenie czasu i ograniczenie liczby ludzi wtajemniczonych w te sprawy” (tak opisuje Churchill „zasadnicze negocjacje między dwoma krajami, prowadzone faktycznie na zasadzie prywatnych kontaktów” między nim a Rooseveltem, „w atmosferze idealnej zgody”).

W rezultacie pod koniec wojny, z pominięciem opinii walczących mas, głównym przedmiotem prywatnych dyskusji tych dwóch polityków, generała Smuts’a z Afryki Południowej oraz innych premierów Wspólnoty Brytyjskiej stała się „sprawa Organizacji Światowej” (Mr. Churchill). W tym czasie (rok 1944) Mr. Churchill zaczął używać określenia „Instrument Światowy”, Podobnie jak w kwestii jego wcześniejszej aluzji do „prawa”, wyłoniło się pytanie, w czyich rękach znajduje się ten instrument? Zwrot „zapobieganie przyszłym agresjom” stał się utartym powiedzeniem w tych dyskusjach. Trudniejszym problemem okazała się identyfikacja agresora, jak to wykazały epizody hawański z 1898 roku i w Pearl Harbor z 1941 roku. Nie sięgając dalej, najbardziej hojnie obdarzonym uczestnikiem II Wojny Światowej miało się stać po jej zakończeniu państwo sowieckie – jeden z agresorów, odpowiedzialny za jej wybuch. Trudno więc było brać poważnie te wszystkie rozmowy o zapobieganiu „agresji”. Jasnym było, że ustanowienie „instrumentu światowego” będzie faworyzować tego, kto potrafi osiągnąć nad nim kontrolę. Lecz przeciwko komu miał być on użyty? Odpowiedz na to dali propagatorzy tej idei: jedyną zgodnie atakowaną przez nich sprawą, była „suwerenność narodów”. Ergo, „instrument” ten miał służyć do niszczenia odrębnych narodowości (co prawda, tylko na Zachodzie). Któż jednak miał nim władać? Odpowiedzi na to pytanie dostarczyły dwie wojny światowe.

Takie było tło ustanowienia w 1945 roku „Organizacji Narodów Zjednoczonych”. Dwa następne lata (podczas panującego jeszcze zamętu powojennego), ujawniły prawdziwą naturę „rządu światowego” i „instrumentu światowego”. Po raz pierwszy narody mogły się przekonać, co je czeka w razie pełnej realizacji tej idei. Wtedy jeszcze nie zdawały sobie z tego sprawy i wkrótce o tym zapomniały, lecz pozostał dowód – niezniszczalny dokument dla dzisiejszych badaczy, a także przyszłych, jeśli idea „supernarodowej władzy”, wyraźnie przepowiedziana w Protokołach z 1905 roku, nie przestanie być propagowana przez wpływowych ludzi działających poza kulisami polityki międzynarodowej.

Po przeczytaniu tych cytatów chyba łatwiej zrozumieć, dlaczego w tej plandemii muzułmanie i Murzyni są inaczej traktowani niż biali. Dlaczego trwa takie intensywne szczepienie we wszystkich państwach białego człowieka, a w innych już niekoniecznie. Oczywiście Chiny są pewnym wyjątkiem, ale tam zawsze panował terror i jest to państwo, które, ze swoim potencjałem gospodarczym, doskonale nadaje się do zniszczenia gospodarek białego człowieka. Taki cel chyba przyświecał tym, którzy przenosili produkcję z Europy i Ameryki do Chin. Być może tak jest, że globalistom zależy na znacznej redukcji liczby ludności świata, ale przede wszystkim zależy im na zniszczeniu białego człowieka, jego państw narodowych i chrześcijaństwa.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s