Powstanie warszawskie

Powstanie warszawskie budziło, budzi i będzie budzić kontrowersje. Czy powinno było wybuchnąć, czy – nie? Argumentów za i przeciw wysuwano wiele, a wątpliwości nadal pozostały. Wypadałoby więc zacząć od przedstawienia faktów.

W okresie od 28 listopada do 1 grudnia 1943 roku miała miejsce w Teheranie konferencja z udziałem przywódców USA, Anglii i ZSRR. W polskiej sprawie postanowiono:

  • ustalić nową granicę Polski i ZSRR na tak zwanej linii Curzona
  • dokonać podziału krajów Europy na alianckie strefy operacyjne – na mocy międzyalianckich uzgodnień Polska znalazła się w strefie operacyjnej Armii Czerwonej.
  • ustalono też, iż Niemcy zostaną podzielone na strefy okupacyjne, zaś radziecka strefa okupacyjna Niemiec przylegać będzie do Polski, przez którą przebiegały linie komunikacyjne do tej strefy, co de facto przesądzało losy Polski. Ze względu na odbywające się jesienią 1944 roku w USA wybory prezydenckie, na prośbę prezydenta Roosevelta liczącego na głosy Polonii amerykańskiej utajniono postanowienia wielkiej trójki w kwestii polskiej. (Wikipedia)

6 czerwca 1944 roku miało miejsce lądowanie wojsk alianckich w Normandii. 1 sierpnia wybucha powstanie. Wojska sowieckie stoją pod Warszawą. Niemcy pod koniec lipca wzmacniają swoje siły w Warszawie. Przygotowania do powstania ulegają przyspieszeniu w miarę zbliżania się wojsk sowieckich. Ma ono dwa cele: polityczny i militarny. Polityczny – to zdobycie władzy w Warszawie zanim wkroczą tam bolszewicy, militarny – to pokonanie Niemiec.

Naczelnym Wodzem był gen. Kazimierz Sosnkowski, który rezydował w Londynie. To on wysłał pułkownika Okulickiego do Polski. Jego zrzut nastąpił 21 maja 1944 roku. 3 czerwca został przyjęty przez dowódcę AK i równocześnie został mianowany na stopień generalski. Został on skierowany do Polski jako zastępca dowódcy AK. Później został zastępcą szefa sztabu AK. W hierarchii ważności był trzecim co do ważności oficerem krajowego podziemia. Pierwszym był gen. Tadeusz Bór-Komorowski, drugim gen. Tadeusz Pełczyński. Jednak Okulicki był osobistym wysłannikiem Naczelnego Wodza i stąd jego pozycja była silniejsza.

Cóż z tego wynika? Wynika z tego, że nie bardzo było wiadomo, kto rządził, kto podejmował ostateczne decyzje. Pod koniec lipca ppłk Ludwik Muzyczka przedstawił Komorowskiemu opracowany przez siebie memoriał, którego treść została uzgodniona z płk Fieldorfem i płk Janem Skorobohatym-Jakubowskim. Domagał się w nim cofnięcia decyzji o powstaniu. Twierdził, że AK jest zbyt słaba na konfrontację z Niemcami oraz, że Polskę czeka długa walka przeciw Rosjanom. W takich warunkach podjęcie walki byłoby samobójstwem politycznym.

W dniu 31 lipca w KG AK o godzinie 18-tej odbyła się odprawa, choć zwykle popołudniowe odprawy rozpoczynały się o 17-tej. Obecni byli generałowie Bór-Komorowski, Pełczyński, Okulicki, płk Chruściel oraz mjr Janina Karasiówna. Chruściel stwierdził, że walkę należy rozpocząć bezzwłocznie, ponieważ Sowieci zbliżają się do Pragi. Gen. Komorowski, po krótkiej naradzie z obecnymi uznał, że trzeba skontaktować się z Delegatem Rządu, gdyż jego zgoda była potrzebna do wydania ostatecznego rozkazu. Po pół godzinie Jan Stanisław Jankowski przybył na odprawę i wyraził zgodę. Te fakty pochodzą z artykułu Lecha Mażewskiego „Duet legionowych generałów”. W nim również przytacza on wypowiedź gen. Kazimierza Sawickiego, który kontaktował się Okulickim. Rozmowy z nim Sawicki tak relacjonuje: „Wyniosłem z nich wrażenie, że Okulicki przyjechał z formalnym mandatem Naczelnego Wodza (…) Stosunek gen. Okulickiego do obecnych Naczelnych Władz AK był wręcz krytyczny – nie tylko odnośnie osobistych kwalifikacji tego zespołu, ale i kierunku pracy AK. Misją Okulickiego było ten stan rzeczy zmienić”. Dalej: „Podkreślał otrzymany od gen. Sosnkowskiego mandat, posiadanie z nim ścisłej i bezpośredniej łączności (specjalny kod) i możność komunikowania się z Londynem ponad głowami władz w Warszawie”. I ostateczna konkluzja: „Jak wszystko na to wskazuje, jego zadaniem nie było wysłuchiwanie argumentów, a przekonanie kogo się dało do poparcia idei powstania w Warszawie”.

Jednak tego samego dnia tj. 31 lipca rano w KG AK odbyła się narada, pod koniec której gen. Okulicki powiedział do dowódcy AK: “Jeśli Pan Generał nie podejmie decyzji, będzie pan drugim Skrzyneckim”. To jednak nie wymusiło decyzji o powstaniu. Podjęto ją dopiero na odprawie z godziny 18-tej. Czy to o tej rannej naradzie pisze Adam Doboszyński w artykule “W pól drogi” z 1947 roku? – Takiego kierownictwa zabrakło nam niestety w ostatnich latach, i Naród nasz poprzez najcięższe próby dziejowe posuwa się niejako po omacku, zdany na własny instynkt, który nie zawsze potrafi wziąć górę nad połączonym działaniem agentur i inspirowanych z zagranicy konspiracji. Za przykład, do czego prowadzi brak poważnego kierownictwa narodowego, niech posłuży historia Powstania Warszawskiego z roku 1944. W przeddzień jego wybuchu, w dniu 31 lipca odbyła się narada najwyższego ciała Polski Podziemnej, przy udziale Delegata Rządu (wicepremiera na kraj), Dowódcy Armii Krajowej oraz przedstawicieli czterech rządzących stronnictw. Wszyscy obecni – bez wyjątku – opowiedzieli się przeciw powstaniu. Mimo to powstanie następnego dnia wybuchło i zniszczyło stolicę, co niezmiernie ułatwiło Sowietom opanowanie Polski.

Mażewski pisze też – Generał Sosnkowski przestrzegał: Natomiast w obecnych warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powstaniu powszechnemu, którego sens historyczny musiałby z konieczności wyrazić się w zmianie jednej okupacji na drugą. Był więc przeciwny “powstaniu powszechnemu”, ale wzywał do kontynuacji planu “Burza”, czym faktycznie było powstanie warszawskie. Formalnego rozkazu, zakazującego walk powstańczych w Warszawie nie wydał. Anders wspominał po latach: Namawiałem go, żeby dał formalny rozkaz zakazujący powstania. Odpowiadał mi:Oni mnie nie posłuchają, oni posłuchają Mikołajczyka.

Z kolei Bór-Komorowski w 1965 roku oświadczył, że gdyby otrzymał od Naczelnego Wodza zakaz walki o Warszawę, to by jej nie rozpoczynał. Ale ten sam Bór-Komorowski podjął decyzję o wybuchu powstania, po tym, jak uzyskał zgodę Delegata Rządu. Z tego wynika, że bez zgody tego Delegata tego „ostatecznego rozkazu” nie wydałby. Czy Delegat Rządu podjął decyzję samodzielnie, czy w oparciu o instrukcje, które otrzymał wcześniej? Czy Okulicki też działał w oparciu o takie instrukcje? Innymi słowy, osoby wydelegowane z Anglii miały decydujący i ostateczny wpływ na podjęcie walki. Czy rząd będący na utrzymaniu innego rządu i korzystający z jego gościnności może podejmować decyzje zgodne z interesem własnego kraju i narodu, czy może raczej skłonny jest działać w interesie swego, jakbyśmy to dziś ujęli, sponsora?

Rosjanie w połowie września zajęli prawobrzeżną Warszawę. I zatrzymali się. I stali tak do 17 stycznia 1945 roku. Powstanie upadło na początku października, a oni przez trzy i pół miesiąca nie ruszyli się. Czy więc wybuch tego powstania miał zatrzymać Rosjan, tak by wojska, które wylądowały w Normandii mogły zdobywać teren? Ale dlaczego po upadku powstania stali jeszcze przez trzy i pół miesiąca?

Maria Dąbrowska w swoim dzienniku pod datą 18.XI. 1945 zapisała:

O ósmej rano Lutyk (z S.P.B.) przyjechał po mnie autem i zabrał mnie do Dąbrowy na uroczyste otwarcie i poświęcenie nowego gmachu (właściwie baraku) gimnazjum. W drodze opowiadał mi jak w zeszłym roku był świadkiem spowodowania powstania przez Moskali. Na dzień przed powstaniem wyjechał za Wisłę na letnisko do żony (pod Radzymin). We wtorek 1 sierpnia chciał wrócić. Szedł [?] na czołg sowiecki. Moskale symulowali szturm na Warszawę – 200 czołgów ruszyło bez benzyny i artylerii – W chwili nalotu niemieckiego, Moskale wyskoczyli z czołgów. 200 czołgów zostało zniszczone – ale ten pseudoszturm i zgiełk tej „bitwy” na przedpolach Pragi stał się hasłem do powstania. Warszawę zniszczyły Sowiety – świadomie na zimno.

Nie wiem czy warszawskie mosty były wtedy nienaruszone, ale jeśli nie, to z pewnością były podminowane. Czołgi musiałyby przejechać przez te mosty. Bez wsparcia artylerii i lotnictwa dowództwo sowieckie nie wykonałoby takiego manewru. A gdyby wkroczyło do akcji lotnictwo i artyleria, to mosty zostałyby wysadzone. Nawet nie chce mi się wierzyć, że gen. Bór-Komorowski mógł podjąć decyzję w oparciu o taki meldunek. I Delegat Rządu wyraził zgodę na rozpoczęcie walk. To wszystko grubymi nićmi szyte: i tłumaczenie się Sosnkowskiego, i argumenty Okulickiego. Rzucanie się z nieuzbrojonymi oddziałami, przecież nie regularnego wojska, na uzbrojoną i wzmocnioną, na krótko przed wybuchem powstania, armię, to szaleństwo. Liczenie na to, że utworzenie rządu, zanim wejdą do Warszawy Sowieci, da temu rządowi podstawy do negocjacji ze Stalinem, i że on będzie go respektował – to naiwność. Tyle że nie było tam naiwności i szaleństwa. A jeśli było, to tym gorzej dla nas. Józef Mackiewicz, który na krótko przed wybuchem powstania, uciekając przed bolszewikami z Wilna, przebywał w Warszawie, w powieści “Nie trzeba głośno mówić” napisał, że właśnie wtedy w Warszawie pojawiło się mnóstwo dolarów. Ale o tym nie trzeba głośno mówić! Bo mogłoby się okazać, że ci wszyscy, których uważa się za bohaterów, a przynajmniej niektórzy z nich, mogliby się okazać cynicznymi, wyrachowanymi kanaliami bez skrupułów. Jeszcze wszystko przed nami. Nasi posłowie, ze wszystkich partii, jak przyjdzie stosowny czas, sprzedadzą nas komu trzeba.

Warszawa została zniszczona, ludność zdziesiątkowana, rozproszona po Polsce i po świecie. Ta polska inteligencja, zaczątek polskiej elity, tak pieczołowicie odtwarzany po starcie, jaką przyniosła Wielka Emigracja po rozbiorach i po powstaniu listopadowym, i której najwięcej, po tym jak Lwów odpadł od Polski, było w Warszawie – ta polska inteligencja uległa unicestwieniu. Zniszczono ją, zniszczono budynki, domy, muzea z bezcennymi zbiorami, wszystko zniszczono. Miasto zrównano z ziemią. I dopiero w tym momencie można było budować od nowa. Ale do tych nowych mieszkań, do tych nowych muzeów, uczelni, instytucji centralnych itp., do nich przyszli nowi ludzie. Powstała nowa Warszawa i nowa Polska. I o to chodziło! Niech dopełnieniem do tego będzie cytat z artykułu “Dwa narody” Adama Doboszyńskiego z 1945 roku: Zniszczenie Warszawy stanowi poważny sukces na drodze do lubelskiego narodu. Historyczne budynki, wspomnienia i powiązania, ludzie żywi, ich mieszkania i pamiątki, wszystko to ciążyło kłodą u nogi. W Warszawie zbyt mało było z Szeli, zbyt dużo z Traugutta.

Komu na tym najbardziej zależało? Anglikom? A co oni by z tego mieli? To nie ich strefa wpływu. Bolszewikom? A oni co? Przecież nie zburzyli Pragi, Budapesztu, Bukaresztu i Sofii. Z opozycją poradziliby sobie bez burzenia miasta. No więc kto skorzystał? Kto obsiadł nową Warszawę, urzędy centralne, wydawnictwa, prasę, radio i telewizję, kulturę, teatr itp. Znaleźli sobie ludzi nijakich typu Sosnkowski, Okulicki, Bór-Komorowski, Delegat Rządu – Jan Stanisław Jankowski i tym podobnych. I oni, za pieniądze, z głupoty, czy z naiwności, dokonali dzieła zniszczenia. Warszawa została zniszczona, bo Polacy dali się sprowokować. A może przekupić? Możemy narzekać na Stalina i aliantów, ale przede wszystkim powinniśmy zacząć od krytycznego spojrzenia na siebie, na własne wady. Za dużo w nas emocji, za mało chłodnego myślenia, kalkulacji, a może za dużo w nas zdrajców bez skrupułów.

Nic się nie zmieniło. Ktoś znowu podburza Polaków, naiwnych Polaków, do uczestnictwa w Marszach. Mamy więc Marsz Niepodległości, Marsz Powstania Warszawskiego i czego tam jeszcze nie ma. A oni śmieją się: wasze ulice, nasze kamienice. A do tumanienia nas zatrudniają najzdolniejszych dziennikarzy, którzy uwodzą nas kwiecistą mową i świetnym piórem, ale, co zastanawiające, sami w nich nie biorą udziału, bo zawsze wypada jakieś spotkanie z czytelnikami albo coś innego. Powstanie warszawskie to jeden z – odległych już, ale jakże brzemiennych w skutkach – etapów budowania nowego państwa, w którym Polacy będą obywatelami trzeciej kategorii.

Powstanie warszawskie to wielka tragedia. Zniszczone miasto i jego ludność, która była zaczątkiem polskiej inteligencji i mieszczaństwa, czyli tego, czego Polsce zawsze brakowało, by być normalnym społeczeństwem. Nie ma usprawiedliwienia dla dobrych chęci i podpierania się patriotyzmem, gdy skutki są tak tragiczne. Ale o tym nie trzeba głośno mówić.

Lech Mażewski w swoim artykule opierał się na poniższych źródłach:

  1. Aleksander Skarżyński – Polityczne przyczyny powstania warszawskiego, Warszawa 1984.
  2. Jan M. Ciechanowski – Powstanie warszawskie, Warszawa 1984.
  3. Janusz K. Zawodny – Uczestnicy i świadkowie powstania warszawskiego. Wywiady, Warszawa 1994.
  4. Andrzej Przemyski – Ostatni komendant. Generał Leopold Okulicki, Lublin 1990.

7 thoughts on “Powstanie warszawskie

  1. Parę luźnych uwag o Powstaniu.

    1. Przez apologetów tej rzezi używany jest niekiedy argument, że Powstanie musiało wybuchnąć bo młodzież miała nieopanowaną śmierć zemsty na Niemcach za lata upokorzeń w okupacji.
    Od kilku lat mówi się o Rzezi wołyńskiej, która miała miejsce w 1943 roku. Na Wołyniu jedyne oddziały wojskowe, które broniły Polaków, to stojące po przeciwnych stronach barykady: partyzantka radziecka w lasach i stacjonujący po miasteczkach Wermacht.
    Partyzanci bronili Polaków wyłącznie z dobrego serca, dla nich ukraińscy naziści byli zaprzysięgłymi wrogami, a tutaj okazywało się że systemowo dokonywali masakr ludności cywilnej. Wermacht okazyjnie bronił ludność cywilną przed masakrami bo oczywiście żadna normalna władza nie powinna tolerować tak barbarzyńskiego użycia siły na zapleczu frontu przez bandy, nawet sojusznicze, poza tym masakry ludności chłopskiej zaburzały system dostaw obowiązkowych.
    W każdym razie Polaków broniła tylko radziecka partyzantka i Wermacht i niemieckie siły porządkowe. A co z AK? AK siedziała cicho, bo takie były rozkazy z Londynu. AK dopiero ujawniła się rok później, podczas Akcji Burza, wtedy już stała się na Wołyniu aktywna.
    AK potrafiła zachować dyscyplinę i siedzieć cicho podczas Rzezi wołyńskiej a nie zrobiłaby takiej sztuczki w Warszawie? Czyje interesy reprezentowała AK na Wołyniu? Czyje interesy reprezentowała AK w Warszawie?

    To oczywiście nie jest powód wybuchu Powstania, ale w głównym nurcie judeochrześcijańskiej religii znajduje się instytucja ofiary rytualnej, także z ludzi.

    Kpł 25, http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=119,

    Poświęcenie przez “cherem”

    28 Jeżeli kto poświęci co ze swej własności dla Pana jako “cherem”: człowieka, bydlę albo część gruntu dziedzicznego – to ta rzecz nie będzie sprzedana ani wykupiona. Każde “cherem” jest rzeczą najświętszą dla Pana. 
    29 Żaden człowiek, który jest poświęcony dla Pana jako “cherem”, nie może być wykupiony. Musi on być zabity.

    W jakimś sensie, dla najwyższych rangą talmudystów w Londynie, którzy stali wyżej w łańcuchu podejmowania decyzji o Powstaniu od Winstona Churchilla, chodziło tam między innymi o ofiarę rytualną. Warszawiacy byli „cherem”. Oczywiście nie tylko warszawiacy. Najwięcej w tej wojnie zginęło ludzi radzieckich i Niemców i pewnie taki był pomysł na samym początku.

    2. W komentowanym tekście brakuje mi uwag o lipcowej bitwie pancernej, która rozegrała się w okolicach Radzymina i Wołomina. To podobno była trzecia bitwa pancerna II wojny światowej.
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Warszaw%C4%85_1944
    Armia Czerwona tą bitwę przegrała i tłumaczenie o koniecznym oddechu, odpoczynku celem poprawienia logistyki przed nową ofensywą jest absolutnie zgodne z rzeczywistością.

    3. Przyjmuje się za wybuch Powstania w Warszawie odpowiada generał Bór-Komorowski. Okazuje się że ten zbrodniarz wojenny firmował decyzję nie tylko o wybuchu buntu w Warszawie, który skończył się spektakularną masakrą, ale również, będąc świadomym takich właśnie konsekwencji, podjął decyzję o wybuchu podobnego buntu w Krakowie: https://marucha.wordpress.com/2019/09/06/oni-ocalili-krakow/
    Powstanie w Krakowie nie wybuchło dlatego że tamtejszy dowódca odmówił wykonania rozkazu! Szef AK na Małopolskę odmówił wykonania (zbrodniczego) rozkazu!
    Tutaj mamy naszego zbrodniarza w całej okazałości:

    Katarzyna II Wielka jako jeden z powodów pogardy dla Polaków wymieniła fakt, że zdrajcom stawiają pomniki. Dwieście lat z okładem minęło a tak niewiele się zmieniło…

    Liked by 1 person

    • Pozwolę się niezgodzić z tym, że całe AK (mam na myśli pierwiastek (polski, nie kierownictwo) biernie przyglądało się poczynaniem banderowców na Kresach, choć była to mikroskopijna aktywność. Sama rzeź wołyńska zaczęła się 11 lipca 1943, jednak UPA napadała polskie (tylko w jakkm stopniu polskie?) osady już na przełomie 1942 i 1943 roku. Na judopedii wisi strona o rodzimej samoobronie na wołyniu, która powstawała z problemami. “Powstawała” – tu muszę dać zastrzeżenie co do polskości samoobrony, ponieważ to określenie oddziela sprawcę od czynności, więc nie do końca wiadomo kto tworzył samoobronę. Przyznam jednak, że za polskim pochodzeniem samoobrony przemawia pierwotna ubogość możliwości obronnych, niedobory broni palnej i wszelkiego rodzaju trudności, z jakimi nie musi borykać się nacja handlowa.
      Wracając – Rowecki o tyle dobrze zrobił (choć był oficerem “Dwójki”), że wysłał choć jednego oficera na Wołyń – pułkownika Kazimierza Bąbińskiego (nazwisko trochę żydowskie, ale jego stary, Rudolf, był geometrą, a nie bogatym kupcem). Pomagał on formowaniu się samoobrony wołyńskiej. O dziwo, wikipedia zastrzega, że te milicje były inicjatywami oddolnymi (tylko brakuje nazwisk inspiratorów). Był jeszcze inny funkcjonariusz AK, Henryk Cybulski, ale on został do formacji wciągnięty przez brata, w 1942. Był on dowódcą garnizonu w Przebrażu, który był swego rodzaju obozem dla uchodźców ze spacyfikowanych przez UPA wsi (tak jak Mazowsze za Masława). Mimo tych, i pewnie jeszcze innych nieznanych działaczy, AK była organizacją zdradziecką, ponieważ odmawiała przyznania broni ze swoich magazynów Polakom, ale trzymała ją do Akcji Burza (swoją drogą – czy Szanowy Autor napisałby jakiś artykuł o tej operacji?). Dodatkowo zakazywała jakiejkolwiek współpracy z Niemcami i Sowietami (mimo, że Niemcy dozbrajali Polaków, a taki Iwan Prokopiuk z NKWD (!) czynnie współpracował z naszą samoobroną), nawet wtedy, gdy było to dla Polaków korzystne. Podsumowując – ma Pan rację, Metro, że AK olała mniej wartościową ludność tubylczą na Kresach i polakożercy musieli pomagać jej się bronić przed Upaińcami, jednak ogólne odmawianie Polakom choćby ułomnych zdolności organizacyjnych (a ściślej, ponieważ masy same z siebie nic nie robią: zaprzeczanie istnieniu wśród Polaków jednostek o zdolnościach przywódczych) jest nadużyciem, ponieważ prowadzi do wniosku, że Polacy nie powinni posiadać niepodległego państwa, ponieważ nie potrafią się zorganizować nawet na poziomie lokalnym.

      Like

      • “jednak UPA napadała polskie (tylko w jakkm stopniu polskie?) osady już na przełomie 1942 i 1943 roku.”

        I tu jest problem. Zasygnalizowałem go w blogu “Eksperyment wołyński”. W województwie wołyńskim ludność polska stanowiła tylko 15% ogółu ludności, najmniej ze wszystkich województw. Nie można więc wykluczyć, że większość tej ludności nie była ludnością polską, tylko rusińską. Nikt nie stanął w obronie tej ludności, bo celem tej masakry miało być skłócenie Polaków z Rusinami czy Ukraińcami, a więc musiało do niej dojść. Z drugiej strony, gdyby okazało się, że w większości nie była to ludność polska, to Polacy inaczej reagowaliby na tę rzeź. Chociaż każda zbrodnia wymaga potępienia, to jednak w takim wypadku wątek emocjonalny odpadłby. A przecież nie o to chodziło i chodzi.

        Akcja Burza faktycznie zasługuje na oddzielne potraktowanie. Może za miesiąc? Wtedy będzie okazja do jej przypomnienia.

        Liked by 2 people

    • Ja jednak miałbym pewne wątpliwości, co do tego, czy on był głupkiem, czy robił to na czyjeś zlecenie. Raczej obstawiałbym drugą opcję.

      Like

      • Nie mam wątpliwości że robił to na zlecenie. Użyłem terminu “głupek” pod wrażeniem cytowanego filmiku, gdzie amerykański dziennikarz przeprowadzający z nim wywiad traktował go właśnie jak głupka. Zresztą pewnie Komorowski wierzył w te brednie, które tam opowiada, choć pewnie wierzył w nie, bo mu za to płacili.
        Bardzo trudno zrekonstruować stan świadomości takich ludzi po kilkudziesięciu latach nie mając dostępu do jakichś kwitów źródłowych.
        Komorowski to nędzna postać, jakich pełno jest w naszej historii.

        Like

Leave a comment