Jak wiadomo, przynajmniej niektórym, rządy sanacyjne miały ambicję stworzenia z państwa, którym rządziły, potęgi morskiej i kolonialnej. Czy rzeczywiście takie były intencje, czy tylko chodziło o skompromitowanie tego państwa, jego ośmieszenie na arenie międzynarodowej? Tego pewnie nigdy nie dowiemy się. Jednak sposób w jaki to robiono, szczególnie w przypadku Liberii, skłania do takich podejrzeń. Liga Morska i Kolonialna była tą instytucją, którą Sanacja posłużyła się do realizacji swoich planów. Tadeusz Białas w swojej książce Liga Morska i Kolonialna 1930-1939 (1983) szczegółowo opisuje genezę tej Ligi i jej ewolucję w kierunku instytucji kolonialnej. Poniżej wybrane fragmenty:
Stowarzyszenie Pracowników na Polu Rozwoju Żeglugi „Bandera Polska” 1918-1919
Na krótko przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę, wskutek rozwoju wydarzeń wojennych, zaczęli przybywać do Warszawy Polacy, którzy służyli poprzednio we flotach państw zaborczych. W sierpniu 1918 r. przyjechał do Warszawy kontradmirał byłej floty rosyjskiej Kazimierz Porębski – „wybitna osobowość o szerokim horyzoncie myślenia i zdolnościach organizacyjnych”, i wokół niego zaczęli się skupiać marynarze oraz niektórzy pracownicy żeglugi wiślanej.
W końcu września 1918 r. z inicjatywy K. Porębskiego odbyło się spotkanie jego byłych podkomendnych, znajomych inżynierów i pracowników żeglugi. Tematem spotkania było „szerzenie idei morskiej w społeczeństwie”. Odtąd spotkania takie odbywały się co tydzień. Na jednym z nich zrodził się projekt utworzenia stowarzyszenia skupiającego ludzi znających problematykę morską i żeglugi śródlądowej. Miało ono także wydawać własne pismo poświęcone popularyzacji tych zagadnień.
Dnia 1 października 1918 r. w lokalu Warszawskiego Towarzystwa Handlu i Żeglugi na Wiśle odbyło się pod przewodnictwem K. Porębskiego pierwsze zebranie organizacyjne, na którym ustalono nazwę organizacji: Stowarzyszenie Pracowników na Polu Rozwoju Żeglugi „Bandera Polska” oraz określono główne kierunki działalności Stowarzyszenia.
Stowarzyszenie zamierzało uwzględnić w swojej działalności następujące problemy: opracowanie zasad organizacji żeglugi i portów, kierunków rozwoju żeglugi śródlądowej, prowadzenie szkolenia zawodowego wśród pracowników żeglugi, ustalenie polskiej terminologii morskiej, opracowanie danych statystycznych dotyczących transportu wodnego oraz popularyzacja idei żeglugi i sportów wodnych.
Przewodniczącym Stowarzyszenia został Kazimierz Porębski, a pierwszymi członkami byli m.in.: Edmund Krzyżanowski – dyplomowany oficer marynarki handlowej, Tadeusz Wenda – inżynier komunikacji, Antoni Garnuszewski – inżynier morski, Tadeusz Maliszewski – kapitan żeglugi rzecznej, Aleksander de Luhe – inżynier mechanik marynarki wojennej, Witold Hubert – inżynier morski, kontradmirał Michał Borowski, Bogusław Nowotny – pułkownik marynarki wojennej, Ludgard Krzycki – kapitan żeglugi wielkiej, inżynier Kazimierz Piotrowski.
Towarzystwo „Liga Żeglugi Polskiej” 1919-1924
W końcu maja 1919 r. Stowarzyszenie „Bandera Polska”, liczące w tym okresie około 100 członków, przekształca się w Towarzystwo „Liga Żeglugi Polskiej”. Przyjęcie nowej nazwy i jednoczesne zmiany w założeniach organizacyjno-programowych wynikały z konieczności dostosowania dotychczasowej działalności Stowarzyszenia „Bandera Polska” do nowych warunków stworzonych przez bliską perspektywę objęcia przez Polskę wybrzeża morskiego. Zarówno Zarząd Stowarzyszenia, jak i zwołanie w terminie późniejszym walne zebranie, uznały za konieczne skoncentrowanie się w tej sytuacji „przede wszystkim na propagandzie wśród społeczeństwa konieczności stworzenia własnej marynarki handlowej i wojennej oraz na zwracaniu sferom rządzącym i prawodawczym uwagi na konieczność większego niż dotychczas zainteresowania sprawami morskimi”.
Liga Morska i Rzeczna 1924-1930
Statut LMiR zatwierdzony przez ministerstwo Spraw Wewnętrznych 19 sierpnia 1924 r. stwierdzał, że „Towarzystwo ma na celu popieranie rozwoju dróg wodnych, portów i polskiej żeglugi” – co było powtórzeniem założeń statutowych LŻP – oraz „współdziałanie w tworzeniu siły zbrojnej na morzu i rzekach”. Działalność Towarzystwa miała obejmować nie tylko „ziemie polskie”, jak to było w statucie LŻP, ale i „wychodźstwo polskie”. Są to zasadnicze różnice między statutem LMiR a statutem LŻP. Pozostałe postanowienia statutu LMiR, dotyczące sposobów działania Towarzystwa i jego struktury organizacyjnej, są prawie takie same jak w statucie LŻP.
I Walny Zjazd Delegatów LMiR odbył się w dniach 20-21 października 1928 r. w Katowicach. Dokonał on najistotniejszych zmian głównie w założeniach programowych Ligi. Nowy statut określał bowiem, że LMiR ma na celu nie tylko propagowanie wśród społeczeństwa „idei morskiej oraz korzyści wynikających z eksploatacji morza, popieranie rozwoju polskich dróg wodnych, portów, polskiej żeglugi, budowy okrętów polskiej floty handlowej, rozwoju rybactwa morskiego i handlu zamorskiego, współdziałanie w tworzeniu siły zbrojnej na morzach i rzekach” – co było powtórzeniem założeń programowych z 1924 r. – ale dąży również „do pozyskania kolonii dla Polski, względnie terenów dla nieskrępowanej ekspansji narodu polskiego”.
To właśnie uzupełnienie decyduje o przełomowym charakterze tego zjazdu dla dalszej działalności Ligi. Nowy statut wprowadzając zagadnienia emigracyjno-kolonialne do programu Ligi, w sposób zasadniczy rozszerzył przedmiot jej dotychczasowych zainteresowań. Można nawet postawić tezę, że rozszerzenie celów Ligi o zagadnienia kolonialne, zakończyło w zasadzie proces kształtowania się jej programu, który nie uległ zmianie w głównych założeniach do 1939 r. Kolejne zjazdy Ligi ograniczały się jedynie do modyfikacji, czy raczej rozszerzenia tego programu o zagadnienia, których uwzględnienia wymagał rozwój organizacyjno-programowy Stowarzyszenia. Mieściły się one jednak w założeniach programowych, uchwalonych na zjeździe katowickim.
Utworzenie Ligi Morskiej i Kolonialnej
III Walny Zjazd Delegatów LMiR obradował w dniach 25-27 października 1930 r. ze względów propagandowych w Gdyni, ponieważ „rozbujała wówczas akcja rewizjonistyczna wrogich Polsce sąsiadów przeciw tzw. korytarzowi pomorskiemu wywołała konieczność szybkiego mobilizowania całego społeczeństwa dla obrony zagrożonej pozycji na wybrzeżu, oraz gromadzenia wszelkich środków dla tej obrony”.
Najistotniejszym rezultatem zjazdu gdyńskiego było uchwalenie nowego statutu, który jednocześnie zmieniał nazwę Stowarzyszenia na Liga Morska i Kolonialna. Wydawnictwa Ligowe omawiając przyczyny, które doprowadziły do zmiany nazwy organizacji, ograniczają się do stwierdzenia, że była to tylko konsekwencja zmian, jakie dokonały się w statucie jeszcze w 1928 r. lub ich formalne zaakcentowanie. Natomiast Bronisław Miazgowski, działacz LMiK w latach późniejszych, twierdzi, że Liga Morska i Rzeczna została „w roku 1930 pod naciskiem sanacyjnych sfer rządowych przekształcona w Ligę Morską i Kolonialną”. Nowa nazwa niewątpliwie odpowiadała mocarstwowym ambicjom panującym w niektórych kołach związanych z obozem rządzącym, ale ambicje te nie miały zasadniczego wpływu w tym przypadku, jak twierdzą inicjatorzy rozszerzenia zainteresowań Ligi.
Na inną przyczynę zmiany nazwy zwraca uwagę Witold Bublewski, który był członkiem Rady Głównej LMiK i w prywatnej rozmowie z gen. Dreszerem miał okazję zapytać go o „prawdziwe, nie opublikowane powody tej decyzji”. Gen. Dreszer wyjaśnił, iż „jest to sprawa polityczna wielkiej wagi. Polska nie będzie uprawiała kolonializmu, natomiast nie może zgodzić się z tym, aby Niemcy otrzymali swe tereny sprzed I wojny światowej, które na mocy traktatu wersalskiego utracili. Nazwa kolonialna i różnego rodzaju związane z tym deklaracje są manewrem politycznym, pozwalającym odpowiednim czynnikom na torpedowanie ekspansywnych roszczeń rodzącego się hitleryzmu. Przez zgłaszanie pretensji Polski do byłych kolonii niemieckich LMiK bardzo utrudnia działalność na polu międzynarodowym Niemieckiego Związku Kolonialnego.”

Drugim ważnym wydarzeniem na zjeździe w Gdyni był wybór gen. Orlicz-Dreszera, jednego z prominentów obozu piłsudczykowskiego, na prezesa Zarządu Głównego Ligi.
Prezes ZG LMiK i jej główny ideolog gen. Orlicz-Dreszer, dając w „Programie LMiK” z 1931 r. oficjalną wykładnię założeń statutowych organizacji stwierdził, że jej celem strategicznym będzie dążenie „do wielkiego rozwoju mocarstwowego Polski, która dzisiaj przekracza znacznie ramy własnego państwa i posiada prawo dzięki wielomilionowej ekspansji ludnościowej i jej pracy na terenach innych państw i kolonii do przetworzenia się z państwa europejskiego w państwo światowe – wzorem innych wielkich narodów”.
Warto pamiętać, że gen. Orlicz-Dreszer to nie tylko gorący patriota, ale i nacjonalista – rzecznik mocarstwowej wizji Polski, współdecydującej o sytuacji politycznej w Europie Środkowej. To on właśnie z racji silnej indywidualności potrafił wzbudzić w działaczach Ligi entuzjazm dla ideologii mocarstwowej, która w Lidze przybrała charakter morsko-kolonialny. Ideologia ta była w jego przekonaniu jedynym programem pozwalającym rozwiązać problemy społeczno-gospodarcze, z jakimi borykała się II Rzeczpospolita, miała być programem dla jutra, dla przyszłych pokoleń Polaków.
Program ten wyrastał nie tylko z oceny ówczesnej trudnej sytuacji społeczno-politycznej Polski – której gen. Orlicz-Dreszer był w pełni świadomy – ale także z poczucia politycznego osamotnienia Polski w Europie. Realizacja tych idei miała zagwarantować Polsce uzyskanie statusu państwa, będącego w pełni uprawnionym podmiotem w układzie sił europejskich.
Poglądy gen. G. Orlicz-Dreszera – dotyczące zwłaszcza w przekroju dziejowym stosunków polsko-niemiecko-rosyjskich i w tym kontekście twierdzenie, że jedynym rozwiązaniem politycznym dla Polski jest „splendid isolation” – były typowe dla większości piłsudczyków. Trafnie charakteryzował ich ukryty sens Andrzej Micewski – były one „wyrazem woli – a nie siły. Największa wola, nie wyposażona w odpowiednią siłę, ma znaczenie iluzoryczne. Naprzeciw sanacyjnej koncepcji mocarstwowej stały realne, wielkie siły”.
Zjazd gdyński – formułując w ten sposób w nowym statucie podstawowe cele Stowarzyszenia oraz zmieniając jego nazwę – zakończył ostatecznie proces kształtowania się programu Ligi, którego zasadnicze kierunki zostały już wcześniej określone na zjeździe w Katowicach. Organizacja wkroczyła jednocześnie w 1930 r. w nową fazę działalności, której przyświecała wizja mocarstwowej Polski.
xxxxxxxx
W 1930 roku Dreszer mówił: Polska nie będzie uprawiała kolonializmu… (…) Nazwa kolonialna i różnego rodzaju związane z tym deklaracje są manewrem politycznym, pozwalającym odpowiednim czynnikom na torpedowanie ekspansywnych roszczeń rodzącego się hitleryzmu.
A w 1931 roku powiedział: …jej celem (Ligi) strategicznym będzie dążenie „do wielkiego rozwoju mocarstwowego Polski, która dzisiaj przekracza znacznie ramy własnego państwa i posiada prawo dzięki wielomilionowej ekspansji ludnościowej i jej pracy na terenach innych państw i kolonii do przetworzenia się z państwa europejskiego w państwo światowe – wzorem innych wielkich narodów”.
Wygląda na to, że rządy sanacyjne przejęły podstępnie Ligę Morską i Rzeczną i uczyniły z niej instrument do realizacji swojej polityki, polegającej na skompromitowaniu Polski na arenie międzynarodowej. Ktoś powie, że to niemożliwe. Dlaczego? Obecny „polski” rząd robi to samo. Już dziś na Zachodzie Polska jest często postrzegana, poprzez swoje zaangażowanie w wojnie na Ukrainie, jako państwo awanturnicze, a Polacy – podobnie. To, że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym nastawieniem Polaków do tej wojny, to nie ma znaczenia. Przeciętny człowiek na Zachodzie tego nie wie. Nie wie, że to rząd, a nie – Polacy. Jeśli jednak ta opinia państwa awanturniczego utrwali się, to później łatwiej opinia publiczna na Zachodzie zaakceptuje wszystko, co zechcą zrobić z tym państwem ci, którzy zadecydują o zakończeniu tej wojny.
Wmawianie, że jak Polska będzie miała kolonie, to będzie mocarstwem, z którym inne państwa będą musiały się liczyć było totalną bzdurą. Portugalia miała kolonie i żadne mocarstwo nie liczyło się z nią, a jej samej nie uznawano za mocarstwo. W mniejszym stopniu dotyczyło to Hiszpanii, ale ona również nie liczyła się i nie postrzegano jej jako mocarstwo. A Belgia? – Mocarstwo? Do bycia mocarstwem kolonie to za mało, a poza tym, to mocarstwem można być bez nich.
Tworzenie kolonii w takiej formie, w jakiej to robiono, czyli zakup działek i transport ludzi z kraju, to kosztowne przedsięwzięcie, na które nie było stać państwa, któremu ciągle brakowało kapitału. Zamiast takich zabiegów prościej było wdrożyć reformę rolną i prowadzić inną politykę finansową, która zlikwidowałaby problem braku kapitałów i umożliwiła rozwój przemysłu. O tym pisałem w poprzednim blogu. Jeśli jednak tego nie zrobiono, to znaczy, że ktoś z góry zadecydował, że to państwo było przeznaczone do kasacji, a najlepiej wykonają to zadanie masońskie rządy sanacyjne i to wszelkimi dostępnymi środkami.
Ten blog jeszcze nie wyjaśnia, dlaczego próbę skolonizowania Liberii uważam raczej za próbę, chyba udaną, skompromitowania II RP na arenie międzynarodowej, niż jej faktyczne kolonizowanie. W nim chodziło o pokazanie, jak Sanacja przejęła Ligę. O tym, co działo się w Liberii w następnym blogu.
“To, że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym nastawieniem Polaków do tej wojny, to nie ma znaczenia. Przeciętny człowiek na Zachodzie tego nie wie. Nie wie, że to rząd, a nie – Polacy.”
Homo occidentus w tym samym momencie traktuje Rosję, wszakże w jego rozumowaniu, państwo napastnicze, ulgowo i łagodniej niż Polaków – rozróżnia mniej lub bardziej zakłamaną przez media antywojenną postawę obywateli Rosji i podejście do sprawy ukraińskiej rządu rosyjskiego.
Sprawdziłem wyniki wyszukiwania dla “Polish people against war” i “Russian people against war”. Propagandyści zawsze wiedzą, co umieścić na świeczniku, nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze umieszczają tam własne dzieło, a ewentualne nieswoje przeobrażą i fakty zgadzają się z narracją. Nawet ilością wyników wyszukiwań urabia się opinię “publiczną” (co jest oczywiście truizmem) – skoro nie ma informacji, że Polacy protestują masowo przeciw dozbrajaniu Ukrainy, to popierają je. Dopiero rok temu społeczeństwa przerabiały identyczny numer z tuszowaniem tragicznych następstw eksperymentowania ze słynnymi preparatami, a powtórka udaje się znakomicie.
LikeLiked by 1 person
“skoro nie ma informacji, że Polacy protestują masowo przeciw dozbrajaniu Ukrainy, to popierają je.” – ale jak się wpisze “Polish people support Ukraine”, to informacji nie brakuje. Przekaz jest taki, że Polacy i Ukraińcy to niemal bratnie narody. Przerażające!
LikeLiked by 1 person