W poprzednim blogu zamieściłem obszerny cytat z książki Fatalna fikcja; Nowe oblicze bolszewizmu – stary wzór z 2001 roku, której autorem jest Dariusz Rohnka. Dotyczył on fikcyjnego rozpadu ZSRR w 1991 roku. Autor omawia w niej także relacje Stanów Zjednoczonych z Chinami i kwestię Tajwanu. Największą zaletą informacji zawartych w tej książce jest to, że została ona wydana ponad 20 lat temu, co czytającemu daje komfort perspektywy czasu. I z tej perspektywy czasu możemy dostrzec to, czego nie można dostrzec, gdy obserwuje się bieżące wydarzenia. 20 lat temu straszono nas tym, że spór o Tajwan może doprowadzić do wojny supermocarstw i obecnie różni komentatorzy i geopolitycy znowu straszą nas tym samym. Niezły samograj. Poniżej wybrane fragmenty z tej książki.
»Stany Zjednoczone niemal powszechnie uznawane są dzisiaj za jedyne na świecie supermocarstwo. Liczne przypadki zaangażowania wojskowego i politycznego w konfliktach regionalnych na całym świecie, w tym aktywność samego Clintona, przyczyniły się do budowy wizerunku USA jako globalnego żandarma. O potęgujących się na przestrzeni ostatniej dekady oznakach słabości nie mówi się wcale. Ale stały regres, nawet z bardzo wysokiego pułapu, prowadzi w końcu do upadku.
Jednym z przejawów słabości amerykańskiego mocarstwa są jego porażki wywiadowcze. W 1999 roku ujawniono, że Chińczykom udało się wykraść super tajną technologię W-88, dotyczącą miniaturowych głowic nuklearnych. Zdaniem Jamesa Inhofe’a, który występował w tej sprawie w Senacie USA, jest to być może najbardziej poważny wyłom w narodowym bezpieczeństwie w naszych czasach – bardziej poważny niż sprawa Aldricha Amesa, który zdradził CIA, i być może bardziej poważny niż to, co zrobili Rosenbergowie, dostarczając tajemnice nuklearne Związkowi Sowieckiemu 50 lat temu. – John F. McMamus, From Chinagate to Kosovo. Wywiad z senatorem Jamesem Inhofem, w: The New American, vol. 15, nr 13, 21.06.1999. Szczególnie bulwersujący jest fakt, że administracja waszyngtońska wiedziała o dokonanej kradzieży od kwietnia 1996 i przez niemal 3 lata nie powiadomiła o tym Kongresu. Zamiast tego Clinton składał wielokrotnie uroczyste deklaracje, że po raz pierwszy od dziesięcioleci, żadna rakieta wyposażona w broń atomową nie jest wycelowana w Stany Zjednoczone.
Wkrótce okazało się, że technologia mini głowic nie jest jedyną tajemnicą wykradzioną przez Chińczyków. Długa lista obejmuje: technologię budowy bomby neutronowej, broń elektromagnetyczną (electromagnetic pulse weapons), zbierane przez 50 lat informacje na temat testów atomowych, wszystkie fazy przygotowania broni jądrowej, dane techniczne radarów. Do tej listy należy jeszcze dodać kradzież kodów komputerów, sterujących całym arsenałem jądrowym Stanów Zjednoczonych. Ponadto Chińczycy pozyskali, tym razem w związku z oficjalną współpracą, technologię kosmiczną, pozwalającą na znaczne ulepszenie ich rakiet balistycznych, z których 13 (według danych z 1999) jest wymierzonych w obszar Stanów Zjednoczonych. – Insider Report, w: The New American, vol. 15, nr 12, 7.06.99.
Dopełnieniem obrazu chińskich sukcesów wywiadowczych jest ujawniona przy okazji wielomilionowa dotacja na kampanie wyborcze urzędującego prezydenta w latach 1992 i 1996. W Białym Domu aż zaroiło się od chińskich biznesmenów i tajemniczych osobistości. Odpowiedzialność spada wprost na Clintona. Jak twierdzą autorzy głośnej książki Year of the Rat Edward Timperlake i William C. Triplett w celu zdobycia i utrzymania władzy administracja Clintona działa w sposób lekkomyślny, pozwalając niewłaściwym ludziom na zdobycie dostępu do najważniejszych tajemnic politycznych i gospodarczych. Chińscy handlarze bronią, szpiedzy, handlarze narkotyków, gangsterzy, stręczyciele, współuczestnicy masowych mordów, komunistyczni agenci i inne niepożądane osoby… byli powiązani w ten czy inny sposób z Białym Domem i pieniędzmi. – William Norman Grigg, Red Star Over the White House, The New American, vol. 15, nr 14, 15.02.99.
Mówi się także wprost o powstaniu chińskiego lobby w Kongresie. Amerykańsko-Chińska Rada Biznesu przekazała ponad 55 milionów dolarów na kampanie polityczne w latach 1995 i 1996. Przy tej okazji wymienia się najbardziej znane amerykańskie firmy m.in.: Philip Morris, Boeing Co., Coca-Cola, PepsiCo, McDonald’s, Amway Corp., Procter and Gamble. Efektem tych działań jest nie tylko swobodny dostęp chińskich produktów do amerykańskiego rynku, ale również możliwość zakupu najbardziej zaawansowanej technologii, od superkomputerów po technologię kosmiczną. Jednocześnie Chiny są jedynym krajem, który nie zezwala amerykańskim urzędnikom na kontrolowanie, czy zakupione urządzenia i technologie są wykorzystywane zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. – New Red China Lobby, Cardinal Mindszenty Foundation, 08.1997.
Duży wkład w rozbudowanie chińskiego potencjału ma również najbliższy sojusznik Stanów Zjednoczonych – Izrael, dzięki któremu Chiny pozyskały tajniki broni laserowej oraz technologię rakiet Patriot. Współpraca obejmuje produkcję nowego samolotu J-10, systemu radarowego, produkcję czołgów i różnego typu rakiet, m.in. najlepszą w swojej klasie rakietę powietrze-powietrze Python-4. – Patrick J. Buchanan, Look who’s arming Beijing, w: American cause, 29.01.99. Przy tym USA wydaje około 2 miliardów dolarów rocznie na pomoc wojskową dla Izraela. W efekcie pomoc ta może być wykorzystana przeciwko samym Stanom Zjednoczonym. – Israel’s Arms Sales to China Alarm US, w: NewsMax.com, 10.04.00.
Zagrożenie Ameryki ze strony Chin ma jeszcze jeden aspekt – Kanał Panamski. Droga wodna, która skraca podróż z wschodniego na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych o całe dwa tygodnie i 8.000 mil, a która pozostawała w amerykańskiej dzierżawie od blisko 100 lat, w grudniu 1999 roku przeszła w praktyce w chińskie ręce. O znaczeniu tego faktu decyduje wartość strategiczna Kanału, którą już w chwili otwarcia, w 1914 roku, szacowano bardzo wysoko. Henry Stimson, sekretarz obrony w rządzie prezydenta Williama Howarda Tafta pisał w 1913: Jeżeli kiedykolwiek będziemy mieli nieszczęście prowadzić wojnę, bądź z pojedynczym wrogiem, dysponującym flotą morską zarówno na Atlantyku jak i na Pacyfiku, bądź z dwoma narodami, jednym na wschodzie i drugim w Europie, odpowiednia polityka wobec Kanału będzie miała żywotne znaczenie. Zamknięcie Kanału dla wrogów pozwoli naszej flocie na poruszanie się po szlakach wodnych wzdłuż naszego wybrzeża i zmusi inne floty do operowania po szlakach zewnętrznych o 8.000 mil dłuższych niż nasze. Może to mieć decydujące znaczenie dla zwycięstwa lub porażki. – Thomas H. Moorer, Save our Canal! w: The New American, 23.09.99.
Dzisiejsze znaczenie strategiczne Kanału nie zmalało. Zdaniem emerytowanego admirała Thomasa Moorera, w przeszłości m.in. Szefa Operacji Morskich USA oraz Przewodniczącego Połączonych Szefów Sztabów (Joint Chiefs of Staff) znaczenie tej drogi morskiej wcale nie maleje, m.in. dlatego, że 95% wsparcia logistycznego amerykańskich sił zbrojnych jest transportowane drogą morską, w przeważającej mierze z wykorzystaniem Kanału, a logistyka ma decydujące znaczenie dla nowoczesnego pola walki. Nie sposób walczyć bez żywności, amunicji, mundurów, paliwa, lekarstw. Szczególnie wielkie znaczenie mają odpowiednie zapasy paliwa, bez którego niektóre typy wojsk, na przykład siły powietrzne, przestają istnieć. Oczywiście zapasy można dostarczyć na wiele innych sposobów, ale w tym przypadku decydują liczby, wielkości sięgające milionów ton. Ani transport kołowy, ani lotniczy nie jest w stanie współzawodniczyć pod tym względem z morskim.
Jakie są podstawy do twierdzenia, że po Amerykanach wchodzą do Panamy Chińczycy? Decydować mają wpływy polityczne i gospodarcze. W 1996, równocześnie z nielegalnym finansowaniem kampanii prezydenckiej Clintona, Chińczycy przeznaczyli ogromne sumy na przekonanie panamskich polityków, że po wycofaniu się Amerykanów ich miejsce powinno zająć Hutchison Whampoa, przedsiębiorstwo z siedzibą w Hongkongu. Już w 1997 chińska firma rozpoczęła działalność w portach w Balboa i Cristobal, odpowiednio po zachodniej i wschodniej stronie Kanału. – Admirals Sound the Alarm. Koneksje polityczne Hutchison Whampoa są jednoznaczne. Właściciel firmy Panama Ports Company należy do China Resources, przedsiębiorstwa reprezentującego chińskie ministerstwo Handlu i Współpracy Gospodarczej. – Thomas H. Moorer, Save Our Canal! Te i wiele innych powiązań wskazują jednoznacznie, że za wzmożoną aktywnością chińską w rejonie Kanału stoją komunistyczne Chiny.
W 1997 roku panamski parlament przegłosował ustawę, nadającą Hutchison Whampoa nadzwyczajne przywileje. Niemniej bulwersujące są kwestie formalno-prawne, związane z przekazaniem Kanału. Okazuje się, że podstawa prawna przekazania, zawarte w 1977 traktaty Carter – Tarrijos nie mają mocy obowiązującej, co więcej, nigdy nie zostały ratyfikowane, co zostało stwierdzone przez ekspertów występujących przed senacką komisja już w roku 1983. Jeden z ekspertów, dr Charles Breecher określił tę sytuację: Po pierwsze, traktaty dotyczące Kanału Panamskiego nigdy nie zostały ratyfikowane w świetle prawa międzynarodowego, stąd nigdy nie nabrały mocy wykonawczej… i nie mają takiej mocy również dzisiaj. Przyczyna jest bardzo prosta… Stany Zjednoczone i Panama nigdy nie zdołały uzgodnić wspólnego tekstu traktatów. – Helen Chenoweth-Hage, Don’t Give Up the Canal, w: The New American, vol. 15, nr 25, 6.12.1999.
Mimo dowodów nielegalności traktatu i braku podstaw prawnych do przekazania Kanału, decyzja pozostała w mocy. Ani urzędujący prezydent, ani kongres nie zrobili nic, aby zachować wpływy amerykańskie w tak ważnym strategicznie regionie. Jedynie Helen Chenoweth-Hage, członkini Kongresu, wystąpiła z rezolucją 77, w której domagała się utrzymania w mocy traktatu z 1903, gwarantującego wpływy amerykańskie. Jej inicjatywa spotkała się z poparciem zaledwie kilkudziesięciu kongresmenów. – Helen Chenoweth-Hage, Don’t Give Up the Canal, w: The New American, vol. 15, nr 25, 6.12.1999.
Nie próbowano nawet zaprzeczać, że Kanał przejdzie bezpośrednio we władanie komunistycznych Chin. Na kilka tygodni przed uroczystością, w której zresztą nie wziął udziału, Bill Clinton wyznał z rozbrajająca szczerością: Myślę, że Chińczycy uczynią wszystko co tylko możliwe, aby zapewnić, że będą administrować Kanałem w sposób kompetentny i uczciwy. Podobnie jak w tym przypadku, jak i w przypadku ich wejścia do Światowej Organizacji Handlu, właśnie tego należy się spodziewać po Chińczykach. Myślę, że będą chcieli zademonstrować reszcie świata, że potrafią być odpowiedzialnym partnerem i byłbym bardzo zaskoczony, gdyby jakieś odmienne konsekwencje wypłynęły z faktu kierowania przez Chińczyków Kanałem. – Gary Benoit, Clinton’s Candor on Chinese Control, w: The John Birch Society.
Czy to freudowski sen? Czy po prostu gafa? Czy Clinton zachował się godnie po raz pierwszy w swoim życiu? – Zapytywał wydawca i felietonista WordNetDaily, Joseph Farah – Clinton stwierdził, że możemy polegać na dobrych intencjach Chińczyków, którzy zdobyli dostęp do Kanału. Czy czujesz się dzięki temu bezpieczny? Chińczycy, którzy więzią dziesiątki tysięcy religijnych dysydentów, grożą atakiem na Tajwan i pracują nieprzerwanie nad rozwojem wojskowej technologii w celu zaatakowania Stanów Zjednoczonych, zasługują na zaufanie w sprawie Kanału, ponieważ jest to dla nich szansa pokazania światu, że są odpowiedzialni. – Joseph Farah, Between the Lines. Clinton’s Panama Canal admission, w: WorldNetDaily, 01.12.00.
Ameryka darowuje, pozwala kupić lub ukraść swoją najnowocześniejszą technologię. Ameryka pozwala na sprzedaż chińskich towarów, które przynoszą 60 miliardów dolarów nadwyżki w rocznym bilansie. Ameryka pozwala Chinom finansować swoją kampanię wyborczą, kompromitując tym samym własnego prezydenta. Ameryka rozbraja się jednostronnie, niwelując swoje możliwości obronne nieomal o połowę. Bez jednego wystrzału, bez żadnych warunków, oddając Chinom w posiadanie jeden z najbardziej newralgicznych punktów na globie. W zamian Chiny wycelowują niemal wszystkie rakiety balistyczne w swojego głównego wroga – Stany Zjednoczone.
Nawet jeśli Chiny nie są w tej chwili w stanie bezpośrednio zagrozić Stanom Zjednoczonym (tak twierdzą praktycznie wszyscy analitycy), nie boją się wyciągać ręki po zdobycze w swoim najbliższym sąsiedztwie. Pierwszy na tej liście jest Tajwan. Chiny są gotowe, takie przynajmniej sprawiają wrażenie, w każdej chwili zadeklarować wojnę. Chiny mogą zniszczyć Tajwan, jeśli nowy prezydent Chen Shui-bian odrzuci koncepcję jednych Chin: Jeśli nie uznają pryncypialnej koncepcji „jednych Chin”, jeśli nie uznają, że Tajwan jest częścią Chin, wówczas nie będzie pokoju, ale katastrofa, nie zgoda ale konflikt, nie życzliwość ale wrogość – powiedział jeden z wysokich pekińskich dyplomatów i wiceprezes stowarzyszenia ds. Stosunków Po Obu Stronach Cieśniny Tajwańskiej, Tang Shubei. Stanowisko to jest potwierdzone w wielu doniesieniach: Pekin jest gotowy do użycia siły, jeśli nowy prezydent będzie zdradzał chęć ogłoszenia niepodległości – powiedział premier Singapuru Goh Chok Tong po spotkaniu z Jang Zemingiem – oni chcą, żeby Chen zaakceptował ich koncepcję jednych Chin. Tu nie ma miejsca na żadną elastyczność. Tak mi wyjaśniono – wyznał: W przypadku, gdyby Tajwan zmienił konstytucję i ogłosił niepodległość, akcja wojskowa zostanie bezzwłoczne podjęta. – We are not Kidding about Taiwan, China Says, w : NewsMax.com, 04.2000.
Zresztą wybory nowego prezydenta to tylko pretekst. Chiny od dawna mają apetyt na Tajwan. To konsekwencja ich polityki zjednoczeniowej. Po zajęciu Hongkongu, Makao, przyszła pora na Tajwan. – Nial Fraser, Stelle Lee, Taiwan next, vows Jiang as Macao returns to China, w: South China Morning Post, 20.12.99.
Stanowisko Tajwanu jest nieugięte, ale jednocześnie wyważone i umiarkowane. Chen nie zgadza się na koncepcję jednych Chin w kształcie proponowanym przez Pekin, ale też nie polemizuje zbyt ostro. Tajwan chce prowadzić rozmowy, ale tylko z Chinami demokratycznymi. Na razie nie ma mowy o zmianie konstytucji i ogłoszeniu niepodległości. – Beijing Threatens „Disaster”, w: NewsMax.com, 28.04.2000. Zamiast tego są zdecydowane deklaracje tajwańskich wojskowych: wyspa jest dobrze przygotowana do obrony; chiński atak okaże się bolesny i kosztowny. Jednocześnie, w ramach zachęty, bądź ugłaskiwania, podkreślają umiar komunistycznych przywódców. – Tajwan „Ready to Defend Islands” Against China, za: UPI, 31.05.2000.
Stany Zjednoczone są najbardziej niezdecydowaną stroną potencjalnego konfliktu. Nie chcą wojennej konfrontacji z Chinami i zastanawiają się usilnie, czy maleńki Tajwan warty jest z ich strony ofiar. Nikt nie może odpowiedzieć na pytanie, jak zachowa się Ameryka. Z jednej strony chce się prowadzić z Chinami interesy, przymykając oko na ich totalitarny reżim i potworne zbrodnie ludobójstwa, z drugiej brutalna aneksja Tajwanu to dla Stanów Zjednoczonych poważne obniżenie prestiżu. Trudno przypuszczać, aby w obecnej chwili grały tu rolę jakieś sentymenty, tym bardziej imponderabilia. W kontekście chińskiej agresji administracja clintonowska mówi o poważnym zaniepokojeniu. – Joseph Farah, Wars and promises of war, w: WorldNetDaily. Com, 09.09.1999. W praktyce, jeśli takie określenie coś oznacza, może to być jedynie chęć ominięcia przeszkody. Takie stanowisko sugerują także inne okoliczności.
Wciąż nie wiadomo czy i w jakiej mierze Waszyngton poprze tajwańską enklawę chińskiej wolności. Jeśli nawet w Kongresie zwolennicy wolnego Tajwanu mają pewną przewagę, clintonowska administracja pragnie nade wszystko utrzymania przyjaznych stosunków z czerwonymi Chinami. Przykładem ostatnich tendencji jest tajna dyrektywa podpisana przez Prokuratora generalnego Janet Reno, która umieściła Tajwan na czarnej liście państw, zaangażowanych we wrogą działalność szpiegowską przeciwko Stanom Zjednoczonym. – Reno Brands Taiwan „Security Threat”, w: NewsMax.com, 24.05.2000. Według dokumentu Reno, pośród najbardziej niebezpiecznych państw dla bezpieczeństwa narodowego znalazły się: Rosja, Chiny, Północna Korea, Republika Jugosławii, kontrolowana przez Serbów Bośnia, Wietnam, Syria, Irak, Iran, Libia, Sudan i Tajwan. Umiejscowienie tego ostatniego państwa na liście, przy jednoczesnym pominięciu takich państw jak Izrael, Indie, Pakistan i Francja wywołało ogromne zdziwienie wśród amerykańskich ekspertów do spraw wywiadu. Zdaniem jednego z nich: Ma to jednoznacznie polityczny charakter. Tajwan nie występuje w tej samej lidze, co inne zagrożenia i jest jedynym krajem na liście, który nie stanowi wielkiego niebezpieczeństwa dla Stanów Zjednoczonych. Nowa kwalifikacja Tajwanu jest wyrazem polityki administracji Clinton-Gore, której celem jest zbliżenie do Pekinu i jednoczesne odsunięcie Taipei.
Strona chińska w zestawieniu z amerykańską jest znacznie bardziej odważna i zdecydowana. Komunistyczne Chiny nie boją się urządzać prowokacyjnych manewrów wojennych, zakupywać najnowocześniejszej broni w Rosji i Izraelu, otwarcie straszyć wybuchem wojny i grozić samym Stanom Zjednoczonym. Gdy w lutym 2000 Amerykanie wysłali jeden ze swoich lotniskowców w rejon Morza Wschodniochińskiego z zamiarem monitorowania sytuacji w Cieśninie Tajwańskiej Chińczycy zareagowali zdecydowanie: Jeżeli Stany Zjednoczone są rzeczywiście zainteresowane w utrzymaniu pokoju i stabilizacji w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, powinny zaprzestać wtrącania się w wewnętrzne sprawy Chin. – US Sends Aircraf carrier group to Taiwan strait as tensions mount with China, JVIM.com, 25.02.2000.
Według wydawanej w Hongkongu South China Morning Post, generałowie chińskiej czerwonej armii przekonują swoich politycznych przywódców do natychmiastowego zaatakowania Tajwanu. Coraz liczniej pojawiają się doniesienia na temat możliwości chińskiej blokady Tajwanu. Według australijskiej prasy informacje na ten temat miał zdobyć amerykański wywiad. Blokada miałaby być połączona z desantem na Peskadorach i jednoczesnym atakiem rakietowym. – China Readis For War, w: NewsMax.com, 24.05.2000.
Nie sposób odpowiedzieć na pytanie, jak się ułożą stosunki amerykańsko-chińskie. Z jednej strony widzimy uporczywą wolę stworzenia przyjaznych stosunków politycznych i gospodarczych i daleko idące osłabienie zdolności militarnych, z drugiej zdecydowane pragnienie osiągania ideologicznych celów politycznych oraz intensywne zabiegi nad dorównaniem możliwościom wojskowym potencjalnego wroga. Do tego dochodzi element najważniejszy – możliwość zawierania strategicznych sojuszy.
Najważniejsza i najgroźniejsza jest współpraca polityczna, sojusz chińsko-sowiecki, który jeden z komentatorów przyrównał do paktu Hitler-Stalin. Począwszy od 1998 Rosja i Chiny otwarcie głoszą, że głównym celem ich sojuszu jest zablokowanie amerykańskiej dominacji w świecie. Zawarte wówczas porozumienie doprowadziło do demilitaryzacji chińsko-rosyjskiej granicy, rozciągającej się na przestrzeni 2,5 tysiąca mil. Sojusz wojskowy, złożony z Rosji – największej na świecie potęgi atomowej i Chin – dysponujących najliczniejszą na świecie armią konwencjonalną, oznacza faktyczną utratę przez Stany Zjednoczone wojskowej przewagi. – J.R. Nyquist, Crisis Intensifies: NATO Blunders Exploited by China, Russia, w: WorldNetDaily.com, 10.05.1999. Może to oznaczać przygotowanie obu krajów do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, zgodnie z przewidywaną przez Golicyna jedną zaciśniętą pięścią. – Christopher Ruddy, Russia and China Prepare for War, NewsMax.com, 16.03.1999.
Znaczenie sojuszu na arenie międzynarodowej ujawniło się podczas kryzysu kosowskiego, Chiny i Rosja zgodnie potępiły ataki NATO na Serbię i poparły reżim Miloszewicza. – Stanislav Lunev, „Russia-China”, the New World Superpower, NewsMax.com, 19.09.1999. Oba kraje zareagowały niezwykle ostro. Rosja przeprowadziła mobilizację. W Chinach, po zbombardowaniu ambasady w Belgradzie, miały miejsce demonstracje uliczne.. Chiny i Rosja nie odniosły, co prawda, sukcesu dyplomatycznego, ale to samo można powiedzieć o drugiej stronie.«
W sumie ten przydługi cytat można streścić w paru punktach:
- Stany Zjednoczone pozwoliły Chinom kupić lub wykraść swoją najnowocześniejszą technologię, dotyczącą uzbrojenia, komputerów i oprogramowania,
- Stany Zjednoczone otworzyły swój rynek dla chińskich towarów, umożliwiając im tym samym osiąganie wielomiliardowych zysków,
- Stany Zjednoczone pozwalają Chinom finansować kampanię wyborczą swego prezydenta,
- Stany Zjednoczone rozbrajają się jednostronnie, pozwalając jednocześnie Chinom na unowocześnianie swojej armii,
- Stany Zjednoczone oddają Chinom kontrolę nad jednym z najbardziej newralgicznych punktów na globie, czyli nad Kanałem Panamskim,
- Stany Zjednoczone uznają Tajwan za jedno z najbardziej dla nich niebezpiecznych państw na świecie; tak było 20 lat temu, obecnie uznają je za państwo sojusznicze,
- Stany Zjednoczone doprowadziły swoją polityką do sojuszu rosyjsko-chińskiego.
Trudno to zrozumieć, bo, na pozór, nie ma w tym żadnej logiki i sensu. Ale chyba jakaś logika w tym musi być. W poprzednim blogu „Upadek ZSRR” cytowałem Trockiego i Bernsteina, dla których nie cel jest najważniejszy tylko sam ruch. Ruch, który sprowadza się do wywoływania różnych protestów, powstań, rewolucji, wojen, a więc do działań destrukcyjnych. To wyjaśnia, dlaczego Rosja, prowadząc wojnę z Ukrainą, sprzedaje jej ropę. Bez rosyjskiej ropy ta wojna szybko skończyłaby się, a przecież chodzi o to, by trwała.
Sprawy jednak komplikują się. W blogu „Doktryna” cytowałem Kissingera, który w swojej książce Dyplomacja pisze, że celem Ameryki jest niedopuszczenie, by kontynent euroazjatycki zdominowało jakieś państwo, leżące na jego zachodnim czy wschodnim krańcu. To zupełnie nie pasuje do tego, co zrobiły Stany Zjednoczone, a co zostało opisane w cytowanej powyżej książce. Czy to oznacza, że Kissinger świadomie wprowadzał czytelników w błąd? Z drugiej strony dziwne by było, gdyby on, jako Żyd, pisał prawdę w książce dostępnej dla ogółu.
Czy możliwe jest, że Żydzi chcą zastąpić Amerykę Chinami w roli nowego światowego żandarma? W mojej ocenie już raz tak zrobili, gdy wykreowali Anglię na nowe światowe mocarstwo morskie kosztem Hiszpanii, która do tego momentu rządziła na morzach i oceanach. Jednym z elementów tego przemodelowania była wyreżyserowana klęska hiszpańskiej Armady w starciu z Anglikami. Czy tak może być i tym razem? Jeśli patrzy się na politykę, jaką prowadzą poszczególne państwa, często wbrew własnym interesom, to jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że rządy wszystkich państw są zdominowane przez Żydów i realizują ich cele, których my nie znamy. A że ta polityka jest mocno wyrafinowana i wielowątkowa, to nawet sami Żydzi przyznają. Przywódca syjonistów polskich, rabin poseł Thon (to nie jakiś tam Szymszel, co „stare szmaty, majtuchy skupuje”, to rabin) w żargonowym „Hajncie”, w artykule zatytułowanym „Do historii polityki żydowskiej”, pisze:
„Jest głupio myśleć, że dopiero w naszych czasach narodziła się żydowska polityka i że nasi przodkowie o takich wysokich sztukach nie mieli pojęcia. Czy się nie wie, że już w czasach naszych mędrców, którzy kierowali żydowską polityką przeciw okropnemu Rzymowi, jedną z metod walki była demonstracja ludowa, było wygrywanie różnych sił politycznych w kraju przeciw sobie? Panującego przeciw stanom, kościoła przeciw panującemu itd. Był to niesłychanie powikłany systemat akcji politycznych, o których my dzisiaj nie możemy mieć nawet jasnego pojęcia.” – „Hajnt” z 24 października 1930, za: Henryk Rolicki Zmierzch Izraela.
Skoro wygrywano różne siły polityczne przeciw sobie, to można to równie dobrze robić z państwami, co też czynili i co nadal czynią. Nie jest łatwo odgadnąć żydowskie intencje i zrozumieć politykę, którą uprawiają, bo to „powikłany systemat akcji politycznych”, który czasem nawet dla nich samych jest zagadką. A co dopiero dla reszty?