7 grudnia

Jeden z profesorów Józefa Mackiewicza twierdził, że wszelka wiedza bierze się z porównań – i trudno się z nim nie zgodzić. Jeśli coś z czymś porównujemy, to widzimy, czy mamy do czynienia z podobnymi rzeczami czy zjawiskami, czy nie. Jeśli rzeczy czy zjawiska są podobne, to pewnie mają wspólne pochodzenie czy naturę, a jeśli nie, to tej wspólnej natury czy pochodzenia nie mają. Podobny zabieg można zastosować w przypadku wydarzeń politycznych. Podobieństwa sugerują, że ich sprawcami mogą być te same siły czy ośrodki władzy.

Wprawdzie do 7 grudnia jeszcze daleko, ale zachodzi duże podobieństwo pomiędzy tym, jak zachowywali się Rosjanie przed agresją niemiecką w dniu 22 czerwca 1941 roku, a tym Amerykanów przed japońskim atakiem na Pearl Harbor w dniu 7 grudnia 1941 roku. Pomyślałem więc sobie, że dobrze by było, by oba blogi znalazły się obok siebie, choćby dla porównania. Tak więc, ze względu na to podobieństwo, wypada zadać sobie pytanie: czy było ono przypadkowe? Bo jeśli nie było przypadkowe, to nasuwa się kolejne pytanie: czy o takim scenariuszu w obu przypadkach decydowały te same ośrodki decyzyjne? Podstawą do wnioskowania muszą być fakty, te prawdziwe, nie zafałszowane. Wydaje mi się, że wiele z nich zawartych jest w ciekawym artykule Co stało się w Pearl Harbor – wpadka Amerykanów czy celowa prowokacja? na portalu II wojna światowa. Z niego zaczerpnąłem poniższe cytaty. Całość tu: http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=artykuly_co_sie_stalo_w_pearl_harbor.

»Jak to możliwe, że wobec tylu sygnałów o spodziewanej agresji Japończyków Amerykanie nie byli gotowi do odparcia ataku na Pearl Harbor? Uderzenie japońskiego lotnictwa było dla marynarki Stanów Zjednoczonych zaskoczeniem. Katastrofa w postaci rozgromienia Floty Pacyfiku zaważyła na losach wojny na Pacyfiku, umożliwiając cesarstwu kontynuowanie szeroko zakrojonej ofensywy. Przez lata wokół Pearl Harbor narosło wiele mitów. Zwolennicy teorii spiskowych bronili nawet tezy o celowej prowokacji Amerykanów, którzy wykorzystali plany Japończyków do przełamania izolacjonistycznych tendencji w Kongresie i wciągnięcia USA do wojny. Ile w tym prawdy? Pewnie nie dowiemy się już nigdy. Warto jednak zwrócić uwagę na szereg zbiegów okoliczności, które w pewnym stopniu zbliżają nas do szalonej tezy.

Przez wieki japońskie cesarstwo było regionalną potęgą, kształtując niezwykle bogatą kulturę, historię, ale także militarne tradycje. Dość powiedzieć, że rządząca dynastia wywodziła się z arystokratycznej linii, której początki datuje się na siódme stulecie przed Chrystusem. Z biegiem lat Japończycy stworzyli zręby niezwykle silnej państwowości, opartej na hierarchicznym podporządkowaniu, autorytecie władz oraz etnicznej i religijnej homogeniczności. Zapoczątkowana w 1868 roku reforma Meiji umożliwiła Japonii dalszą transformację w duchu nowoczesności, politycznej, społecznej, militarnej i gospodarczej odnowy. Państwo szybko zaczęło nadrabiać dystans do bardziej rozwiniętych potęg zachodnich. Na początku XX wieku Japonia nie aspirowała już wyłącznie do roli azjatyckiego mocarstwa. W latach 1904-05 Japończycy stoczyli zwycięską wojnę z Rosją. Wydarzenie to było manifestem siły japońskiej floty i stanowiło moment zwrotny w historii kraju wysp. Po I wojnie światowej Japonia postanowiła rozpocząć mozolną ekspansję terytorialną, która miała umożliwić nie tylko poszerzenie władztwa, ale i zbudowanie fundamentu pod dalszy rozwój kraju. Decyzją Ligi Narodów niemieckie kolonie, nad którymi mandat sprawowała organizacja (w tym Karoliny, Mariany, Wyspy Marshalla) przeszły pod japońską jurysdykcję. Był to pierwszy tak wyraźny sygnał wzmocnienia siły, pozycji i roli Japonii w ówczesnym świecie. Zajęte własnymi problemami państwa europejskie nie dostrzegały początkowo zagrożenia ze strony rosnącego japońskiego ekspansjonizmu i imperializmu kształtowanego głównie przez militarne koła mające największy wpływ na otoczonego nimbem boskości cesarza. Czas pokazał, iż na jego decyzji silnie rzutowały kręgi wojskowych, sprowadzając go do roli marionetki.«

Źródło: Wikipedia.org

W tym artykule jest mowa o tym, że to Liga Narodów przyznała Japonii niemieckie kolonie. Według Wikipedii na mocy traktatu pokojowego Japonia otrzymała prawa poniemieckie w Szantungu (prowincja na wschodnim wybrzeżu Chin) oraz Wyspy Marshalla, Mariany i Karoliny. Te wyspy leżą w południowo-zachodniej części Pacyfiku na wschód od Filipin i na północ od Australii. Reszta wysp tego rejonu należy do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Nowej Zelandii i Australii. W pierwszej wojnie światowej Japonia walczyła po stronie aliantów.

»Po upadku Francji marionetkowy rząd Vichy podpisał z Japończykami porozumienie, na mocy którego północna część Indochin Francuskich przeszła pod kontrolę Japonii. W lipcu 1941 roku, korzystając ze sprzyjających okoliczności, Japończycy zajęli także południową część archipelagu (powinno być półwyspu – przyp. W.L.), co spotkało się z gwałtowną reakcją Waszyngtonu zaniepokojonego niekontrolowaną ekspansją mocarstwa. 26 lipca 1941 roku Amerykanie wprowadzili wspomniane wcześniej sankcje gospodarcze, sądząc, iż powstrzymają rozpędzoną Japonię. W tym czasie zatrzymanie ofensywy było prawdopodobnie niemożliwe. Rozbudzony japoński imperializm był ukierunkowany na kolejne podboje. Aby zażegnać spór, prezydent Roosevelt zdecydował się podjąć premiera Konoje. Po serii spotkań wysłanników obu mocarstw okazuje się, że wypracowanie porozumienia jest niemożliwe. W konsekwencji 15 października rozmowy zostały przerwane, a gabinet Konojego podał się do dymisji. Wydarzenie to w praktyce przesądziło o losach wojny na Pacyfiku. Skłonny do ugody Konoje ustąpił miejsca jednemu z głównych reprezentantów radykalnych kół wojskowych. 18 października tekę premiera przejął gen. Hideki Tojo. Już 5 listopada Tajna Rada Cesarska zatwierdziła plan dalszych operacji militarnych. Wizja zniszczenia floty amerykańskiej zaproponowana przez adm. Yamamoto miała się ziścić. W tym samym czasie kontynuowano rokowania z Amerykanami, które były obliczone na zyskanie czasu dla przeprowadzenia kluczowej ofensywy.«

Skoro rząd Vichy był marionetkowy, to zapewne sam nie podjął takiej inicjatywy i ta japońska ekspansja nie była niekontrolowana. Wprost przeciwnie! Już po pierwszej wojnie światowej zaczęto świadomie wzmacniać Japonię, przyznając jej poniemieckie tereny w Chinach i poniemieckie wyspy na południowo-zachodnim Pacyfiku. Z kolei Stany Zjednoczone w maju 1940 roku podjęły decyzję o przebazowaniu głównych sił floty do Pearl Harbor.

»26 listopada z zatoki Tankan wypłynęły 32 okręty. Kierowały się do zatoki Kurylskiej, aby tam, niedostrzeżone przez Amerykanów, móc w spokoju przygotować się do ataku. Celem miała być główna baza morska amerykańskiej floty na Hawajach rozmieszczona w rejonie Pearl Harbor. Dowódcą zespołu uderzeniowego został wiceadmirał Chuichi Nagumo. 3 grudnia Roosevelt otrzymał rozszyfrowane polecenie japońskie, dotyczące zniszczenia ksiąg szyfrów, co niewątpliwie oznaczało zbliżający się początek wojny. Tego samego dnia admirał Yamamoto wydał wyrok na Pearl Harbor. Jego rozkaz w oryginale brzmiał: “Niitaka yama nobore”. Oznaczało to – zaatakować 7 grudnia o godz. 8.00 czasu lokalnego (13:00 w Waszyngtonie). 6 grudnia do ambasadora japońskiego w Waszyngtonie dotarła długa nota. 13 części Amerykanie zdążyli odszyfrować, natomiast 14 nie była jeszcze gotowa. Jeden z pracujących przy dekodowaniu wiadomości tłumaczy Alwin Kramer w desperacki sposób zabiegał o audiencję u prezydenta Rooseveltowi, by przekazać mu treść przechwyconych depesz. Gdy ostatecznie dotarł do prezydenta, ten spędził nad dokumentami kilka minut i krótko orzekł: “To oznacza wojnę!”. Na spotkaniu był również obecny doradca Roosevelta Harry Hopkins. Skoro Amerykanie wiedzieli o spodziewanym ataku z wyprzedzeniem, dlaczego nie zareagowali tak, jak powinni? 14 część noty została odczytana dopiero 7 grudnia 1941 roku, co w oczywisty sposób opóźniło decyzje i ewentualne przygotowania do obrony. Zastanawiające jest jednak, dlaczego nie poinformowano wszystkich amerykańskich jednostek o możliwości japońskiego uderzenia. Czy obawiano się, że taka depesza w przypadku przechwycenia przez wroga będzie sygnałem o złamaniu japońskiego kodu? W ostatniej części dokumentu Japończycy podawali również godzinę 13:00, co mogło wskazywać na 13:00 w Waszyngtonie, a więc 8:00 na Hawajach. Generał George Marshall wydał wówczas ostrzegawczą depeszę do wszystkich baz marynarki. Jego informacja przebyła jednak nieprawdopodobną drogę i nie dotarła na czas tam, gdzie była najbardziej potrzebna.

O świcie 7 grudnia gen. Marshall dosiadł swego konia o imieniu King Story i wyjechał na krótką przejażdżkę. Chciał odpocząć po niezwykłe wyczerpującej nocy. Amerykanie wiedzieli już, że wojna z Japonią jest nieunikniona. Równocześnie w Waszyngtonie szef sekcji dalekowschodniej amerykańskiego wywiadu płk Rufus Bratton wciąż głowił się nad depeszą japońską. Brattona szczególnie zainteresowała godzina 13:00, która mogła oznaczać godzinę ataku. Doświadczony oficer słusznie założył, że któreś z amerykańskich obiektów na Pacyfiku zostaną prawdopodobnie zaatakowane. Postanowił poinformować o tym fakcie przełożonych. Próbował bezskutecznie dodzwonić się do Marshalla. Ten wrócił dopiero o 10:15. Gdy zobaczył wiadomość, zadzwonił do pułkownika. Bratton nawet nie krył zdenerwowania, ale przez telefon nie chciał rozmawiać o swoim odkryciu. Oznajmił, że ma ważny dokument, którego znaczenia się domyśla. Marshall ruszył do swojej kwatery, tyle że dotarcie zajęło mu ponad godzinę. Dlaczego tak zwlekano ze sprawą, której powinno się nadać najwyższy priorytet? Czy Marshall źle zinterpretował słowa Brattona? Czy już wówczas popełniono karygodne błędy? A może Amerykanie nie chcieli w porę ostrzec swoich baz marynarki? To ostatnie rozwiązanie, któremu bliżej do teorii spiskowej, wydaje się szczególnie szokujące. Na podstawie raportu Brattona Marshall napisał ostrzeżenie do wszystkich jednostek – końcówka brzmiała mniej więcej tak: “Nie wiemy dokładnie, jakie znaczenie ma ta godzina, ale bądźcie w pogotowiu”. Depeszę rozsyłał Bratton. I w tym wypadku trudno mówić o logice postępowania doświadczonych oficerów. Najpierw ostrzeżenie przebyło bardzo dziwną drogę; zamiast normalnego połączenia wybrano okrężne, przez Waszyngton (Centrum Sygnałowe)-> Waszyngton (Western Union)-> San Francisco-> Hawaje-> Pearl Harbor. O 7:30 kurier Tadao Fuchikami stawił się w pracy na Hawajach i zaczął rozwozić telegramy. Żaden nie był oznaczony jako ważny. Jak to możliwe? Podobno ze względu na kiepskie warunki atmosferyczne wiadomość przesłano jako zwykły telegram. Kiedy ten dotarł w końcu do porucznika Waltera C. Shorta z obrony wybrzeża Hawajów, Pearl Harbor już płonęło…

Wydawać się może, iż niemal cały sztab amerykański z wyprzedzeniem wiedział, że atak nastąpi, a ostrzeżenie mimo tego nie dotarło tam, gdzie było najbardziej potrzebne. Jakim cudem Amerykanie zachowali się aż tak nieodpowiedzialnie? Wspominana już kilkukrotnie teoria o celowym doprowadzeniu do zniszczenia Pearl Harbor nie ma oparcia w twardych faktach, ale szereg przesłanek wskazuje, iż sprawa może mieć drugie dno. Najbardziej ekstremalne teorie mówią o bezpośrednim zaangażowaniu prezydenta Roosevelta. Dlaczego miałby to robić? Być może chciał wstrząsnąć społeczeństwem, zdetronizować opozycję o izolacjonistycznych poglądach i wreszcie wprowadzić Stany Zjednoczone do wojny, co przecież musiał brać pod uwagę, decydując się na wsparcie koalicji aliantów. Najpierw Lend Lease Act, Karta Atlantycka i na koniec Pearl Harbor i śmierć 3500 żołnierzy – chłopców z Ameryki… Ledwie 24 godziny po druzgocącym ataku Kongres uchwalił wypowiedzenie wojny Japończykom, przeciwny był tylko jeden senator. Hipoteza ta wydaje się być niewiarygodna, jednak w świetle dokumentów potwierdzających, iż Amerykanie zdawali sobie sprawę z planów japońskich, trudno wszystko tłumaczyć wyłącznie rażącym błędem administracji.«

Na początku okresu Edo (1600-1868) Japończycy prowadzili handel z państwami Azji oraz Europejczykami przebywającymi w Japonii (Portugalczycy, Hiszpanie, od 1609 roku Holendrzy, od 1613 Anglicy). Po jakimś czasie Japończycy stracili zaufanie do Europejczyków i nastąpił okres izolacji. Na przełomie XVIII i XIX wieku ponownie wzrosło ich zainteresowanie Japonią. Byli to głównie Rosjanie, Brytyjczycy i Amerykanie. W 1854 roku na skutek działań komandora M.C. Perry’ego, dowódcy eskadry amerykańskich okrętów, Japonia zaczęła otwierać swoje granice. Podpisała traktat o przyjaźni z USA (m.in. otworzyła porty), następnie z Wielką Brytanią, Rosją (1855), Holandią (1856), W 1858 zawarła traktaty handlowe z USA (m.in. prawo eksterytorialności), Wielką Brytanią, Rosją, Holandią, Francją, Portugalią (1860), Prusami (1861).

Tak to opisuje Wikipedia. Nie precyzuje jednak, jakie to były działania komandora Perry’ego. Długo pertraktował on z Japończykami, ale ci byli nieustępliwi. Dopiero gdy użył decydującego argumentu, którym były armaty, poddali się. Kilka salw w ich kierunku uzmysłowiło im, że przeciwnik jest nie do pokonania. Oni ich nie mieli. Ten ostateczny, decydujący argument, to ultima ratio regum – ostateczny argument królów. Ten łaciński napis umieszczany był z rozkazu Ludwika XIV i Fryderyka II Pruskiego na działach z brązu.

Skoro komandor Perry użył tego ostatecznego argumentu, to chyba nie tylko po to, by przekonać Japończyków do swoich racji, ale również po to, by ich podporządkować Ameryce. Ta zależność nie zniknęła i zapewne trwa do dziś. Była więc również w okresie II wojny światowej. Czy zatem Amerykanie wydali Japończykom rozkaz ataku na Pearl Harbor? Nie wiem i nigdy się nie dowiem, ale wcale nie zdziwiłbym się, gdyby tak było.

Wikipedia pisze, że pomimo zadania amerykańskiej flocie ciężkich strat, japońskie dowództwo nie osiągnęło swoich głównych celów ataku, którymi było przede wszystkim zniszczenie amerykańskich lotniskowców oraz uniemożliwienie Stanom Zjednoczonym przeciwdziałania japońskiej ofensywie na obszarze Azji południowo-wschodniej przez okres co najmniej sześciu miesięcy. Rozpoczęło ono jednak amerykańskie działania zmierzające do zapewnienia Stanom Zjednoczonym, obiecanego przez prezydenta Roosevelta, „absolutnego zwycięstwa” oraz w konsekwencji utratę przez Japonię większości zdobyczy terytorialnych na terenie Azji oraz obszarze Pacyfiku.

W wyniku ataku zginęło 2335 amerykańskich żołnierzy i marynarzy oraz 68 cywilów. Amerykanie stracili pięć pancerników, z których trzy udało się wyremontować i nadal wykorzystywać. Ponadto stracili 2 niszczyciele i jeden stary pancernik, służący jak okręt pomocniczy. Dwa główne cele Japończyków, czyli lotniskowce USS Lexington i USS Enterprise wypłynęły wcześniej w morze. Pierwszy wypłynął z portu 5 grudnia z zadaniem dostarczenia grupy samolotów na wyspę Midway, a drugi – 28 listopada z podobnym zadaniem dostarczenia grupy samolotów na wyspę Wake.

Podczas ataku infrastruktura bazy w Pearl Harbor odniosła tylko nieznaczne szkody. Japończycy nie zniszczyli również ogromnych i łatwo widocznych zbiorników z olejem napędowym, niezbędnych do dalszych działań floty (zgromadzonych było 4,5 mln baryłek ropy). Stało się tak dlatego, iż atak na infrastrukturę i zapasy paliwa miał być przeprowadzony w III fazie ataku. Do tego jednak nie doszło, gdyż ostrożny admirał Nagumo stwierdził, że główny cel – neutralizacja amerykańskiej Floty Pacyfiku – został osiągnięty. Okazało się to potem fatalnym błędem, bo efekty III fazy ataku mogłyby wyłączyć z użycia port w Pearl Harbor na bardzo długi czas. Baza odegrała kluczową rolę w walkach na Pacyfiku, korzystając z doskonałego położenia, stosunkowo bliskiego do rejonów, gdzie odbywały się walki. Po ataku pierwszego dnia wojny Japończycy nie podjęli już jakichkolwiek prób ponownego ataku na bazę, choć kilkakrotnie ich samoloty próbowały wykonać nad nią loty rozpoznawcze.

Tak to wszystko opisuje Wikipedia. Jeśli więc prawdą jest, to co powyżej, to już naprawdę nie ma wątpliwości, że to była parodia ataku i wszystko odbyło się zgodnie z planem. Bo trudno w to uwierzyć, że japońscy agenci, a takich zapewne Japończycy mieli, że oni nie wiedzieli, że w porcie nie ma lotniskowców. Trudno też uwierzyć w to, że Japończycy byli kretynami i zniszczyli tylko parę zdezelowanych okrętów, a infrastrukturę portu i łatwo widoczne zbiorniki z olejem napędowym zostawili. To przecież zdolny naród.

Po ataku amerykański prezydent wygłosił 8 grudnia orędzie do narodu, w którym zwrócił się do Kongresu, aby ogłosił on stan wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Japonią. Co też Kongres uczynił jeszcze tego samego dnia. W odpowiedzi, 11 grudnia sojusznicy Japonii, III Rzesza i Królestwo Włoch, wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. Tego samego dnia stan wojny z tymi oboma krajami ogłosił Kongres USA. Jednak trzeba było czekać aż do 6 czerwca 1944 roku aż Amerykanie zdecydują się na interwencję w Europie.

Przystąpienie Ameryki do wojny to była prawdziwa tragedia dla ludzkości. Pod jej koniec rozpoczęło się bezsensowne dobijanie pokonanych. Najpierw nalot dywanowy na Drezno w lutym 1945 roku. W marcu – na Tokio, w którym zginęło więcej ludzi niż w Dreźnie, a miasto zostało zrównane z ziemią. W obu wypadkach sprawcami byli Amerykanie i Anglicy. Później było jeszcze gorzej. Hiroszima – 6 sierpnia i Nagasaki – 9 sierpnia 1945 roku.

Hitler bronił się do końca, ale to było szaleństwo. On chciał zniszczyć wszystko. Podobna sytuacja była w przypadku japońskich decydentów. Do końca nie chcieli zgodzić się na bezwarunkową kapitulację. Dopiero zrzucenie bomb ich przekonało. Czy oni, tak jak Hitler, chcieli wszystko zniszczyć? Czy może chcieli dostarczyć Amerykanom pretekstu do wykonania pewnego doświadczenia? Hitlera stworzyli Żydzi. Czy japońskie elity również były od nich zależne? Bo zależność od Ameryki, to pośrednia zależność od Żydów.

Jak widać elity rządzące wielu krajów nie miały skrupułów, by szafować życiem milionów swoich obywateli podczas tych sztucznie wywoływanych wojen. Czasem nawet nie siliły się na szukanie jakiegoś powodu do wywołania kolejnej wojny. Tak było 22 czerwca i 7 grudnia 1941 roku. W końcu doszli chyba do wniosku, że stosowali zbyt drastyczne sposoby zabijania ludzi. Teraz wykorzystują bardziej wyrafinowane metody ich uśmiercania. Szczepionka to taka bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem. Czasem zapłon nie zadziała z opóźnieniem tylko od razu. No ale przecież jest to eksperyment. Taki sam jak zrzucenie bomby atomowej na bezbronną ludność, ale nie tak drastyczny i nie na oczach wszystkich. A skutek będzie podobny, a nawet lepszy, za jakiś czas.

Leave a comment