Mienie bezdziedziczne

Problem polega chyba na tym, że my nie wiemy, czym była przedwojenna społeczność żydowska. Ona była zorganizowana w gminy zwane kahałami. To może nie dotyczyło tych 10-15% zasymilowanych czy znających język polski i utrzymujących z Polakami kontakty towarzyskie, ale reszta około 90% nie utrzymywała żadnych kontaktów, a 80-90% z nich nie znało nawet języka polskiego. Mieli własne szkolnictwo, administrację, sądy. Takie państwo w państwie. Czasem nawet zdarzało się tak, że gmina wykupywała długi Żyda od goja, jeśli takie miał, zgodnie z żydowską zasadą, że mienie Żyda nie może przejść na własność goja. W takim wypadku mienie tego Żyda stawało się własnością gminy. W praktyce sprowadzało się to do tego, że każdy Żyd był w jakimś stopniu uzależniony od gminy. A skoro tak, to i jego majątek był majątkiem gminy.

Takie było ich prawo i stosowanie do nich prawa rzymskiego mija się z celem, bo to jest cywilizacja żydowska, a nie cywilizacja łacińska. Nie ma sensu spierać się o to, czyje prawo jest ważniejsze. Skoro przedwojenne Państwo Polskie sankcjonowało tego typu rozwiązania, w dużym stopniu pod przymusem Ligi Narodów, to nie można Żydom odmówić racji.

Nie tu jednak leży problem. Problem leży w tym, gdzie jest ten majątek i jak go oszacowano. Niech go pokażą, te miejsca, te działki należące wcześniej do Żydów. W polskich miastach jest wiele takich działek. Nikt ich nie rusza, bo wie, że zaraz znajdą się “właściciele”. One na nich czekają. W Łodzi, w centrum miasta, stoją opuszczone, zaniedbane kamienice – nikt ich nie rusza. One czekają, tęsknią, one wręcz krzyczą: Żydzi przyjdźcie, weźcie nas, odrestaurujcie nas! Niech będziemy takie piękne jak wtedy, gdy Łódź była ziemią obiecaną. Ale nikt się nie zgłasza.

A tam, gdzie ktoś odważył się i kupił pożydowską działkę w atrakcyjnym miejscu i coś na niej pobudował, to pewnie Żyd. Swemu nic nie zrobią. To m. in. jeden ze sposobów poznawania zasymilowanych Żydów.

Taki wpis zamieściłem na kanale CEPolska na YouTube i gdy po paru minutach odświeżyłem stronę, wpis zniknął. Link do miejsca wpisu tu: https://www.youtube.com/watch?v=fFNu8PcuhhU&t=1736s

Wokół tego mienia bezdziedzicznego robi się mnóstwo hałasu, ale nikt nie chce rzeczowo rozmawiać. Bo jeśli takie mienie jest, to pierwszą rzeczą, jaką należałoby zrobić, to utworzenie rejestru tego mienia. Innymi słowy, spisanie wszystkich nieruchomości, które ocalały i wycenienie ich. Tam, gdzie są opuszczone niezabudowane grunty czy, tak jak w Łodzi, opuszczone kamienice, to ich oddanie. Obawiam się jednak, że Żydom wcale nie o to chodzi.

Mogą być jeszcze budynki, które nie zostały zniszczone i są przez kogoś użytkowane. W tym wypadku, gdyby miał nastąpić zwrot, to należałoby właścicielowi zrekompensować koszy utrzymania, remontów, odnowienia budynku itp. To mogłaby regulować ustawa o zadośćuczynieniu opuszczającym mienie bezdziedziczne. I o to też im nie chodzi.

Jeszcze jednym problemem są grunty, na których mieszkali Żydzi, przeważnie biedota żydowska w nędznych chałupkach. Ludność z takich osiedli została wywieziona do obozów zagłady. Po wojnie w wielu miastach wyburzano te domki i budowano osiedla mieszkaniowe. W tym wypadku mogłyby pojawić się roszczenia do ziemi. Tylko czy one miałyby sens? Z punktu widzenia żydowskiego, pewnie tak, bo według Talmudu cała ziemia, nawet ta w rękach gojów, należy do Żydów. Jednak w tym momencie dochodzimy już do absurdu. Jeśli jednak Żydzi upieraliby się, to w tym wypadku należałoby ich odesłać do tych, którzy wywołali wojnę i doprowadzili do unicestwienia tamtego świata, świata żydowskiej biedoty. Będąc jednak w zgodzie z logiką, to należałoby ich odesłać do samych siebie, bo to im zależało na likwidacji tej biedoty, stanowiącej obciążenie dla amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej finansjery, która łożyła na ich utrzymanie, przynajmniej częściowo.

Gdybyśmy mieli polski rząd, to pewnie w ten sposób podszedłby do tego problemu. Niestety ten rząd tak nie podchodzi, bo jest rządem żydowskim, podobnie jak inne, które były i te, które dopiero będą. Trudno więc od niego żądać rzeczowego podejścia do problemu.

A wszystkie te niby niezależne kanały na YouTube same się cenzurują, bo boją się, by ich nie skasowano. I głośno krzyczą, że nie ma wolności słowa. A kiedy ona była? Palono papirusy, palono książki. W 213 roku p.n.e. chiński cesarz Ts’in Shinhuangti zarządził spalenie wszystkich książek, by ukarać w ten sposób wszystkich autorów, którzy ośmielili się krytykować jego działalność polityczną. Dziś już niczego nie trzeba palić. Książki niewygodne w treści, jeśli ukazują się, to w niewielkich nakładach i nie docierają do masowego czytelnika. Inna sprawa, że ten masowy czytelnik już nie czyta. On, co najwyżej, ogląda kanały na YouTube. A te można usunąć jednym delikatnym ruchem palca wskazującego.

Mamy więc sytuację, w której nikomu nie zależy na zdroworozsądkowym podejściu do tematu. Mam wrażenie, że chodzi o to, by gadać i gadać, bo to temat wywołujący ferment. I o to chodzi, zwłaszcza gdy się powie, że za te 300 miliardów Żydzi kupią sobie nasze złoża naturalne. Tylko po co oni mieliby je kupować, skoro one są ich. Jeśli bogactwa naturalne są własnością państwa, a państwem rządzą Żydzi, to czyje to są bogactwa? No czyje?

One thought on “Mienie bezdziedziczne

Leave a comment