Ludzka natura c.d.

Oglądam czasami na YouTube kanał „wRealu24”, taką „jedyną propolską i niezależną telewizję”. W tej telewizji występuje cyklicznie, co czwartek, autor książki Historia antykultury Krzysztof Karoń. W ostatnim programie nadawanym na żywo 30 września mówił o tym jakie są źródła moralności i czym jest prawo naturalne. Taki był tytuł tego programu. Ale jak to się często zdarza, tytuł sobie a rozmowa sobie. Karoń zaczął od natury człowieka i stwierdził, że stanowiska Kościoła i antykultury mają jeden wspólny punkt. Jest nim twierdzenie, że człowiek jest z natury dobry i w związku z tym jest zdolny do samodoskonalenia się. W tym miejscu wypada wyjaśnić, co autor rozumie pod pojęciem antykultury.

„Antykultura to ideologia władzy zdobywanej i utrzymywanej dzięki poparciu społeczeństwa dążącego do wolności, ale pozbawionego etosu pracy i zdolności do samodzielnej produkcji własnego dobrobytu. Podstawą antykultury był marksizm, czyli ideologia obiecująca dobrobyt zdobywany nie dzięki własnej pracy, ale rewolucyjnej grabieży, jednak w toku historii marksizm przeszedł szereg rewizji, przybrał postać teorii krytycznej i stał się ideologiczną podstawą wszystkich ideologii wyzysku.”

Wyjaśnia też pojęcie teorii krytycznej. „Powstała w kręgu Horkheimera teoria krytyczna była więc marksizmem zrewidowanym pod względem analizy rzeczywistości i metod walki, ale zachowującym ‘marksowskie intencje’ czyli cele, z których najważniejszym było zdobycie władzy politycznej (przez proletariat) i budowa systemu komunistycznego.

Teoria krytyczna jest teorią programowej destrukcji i opiera się na kilku fundamentalnych założeniach, które nigdy nie zostały wyartykułowane wprost, ale które wynikają z jej tekstów kanonicznych. Są to założenia o:

  • nieusuwalnej wadliwości rzeczywistości (społecznej),
  • wynikającym z tej wadliwości nieusuwalnym konflikcie,
  • bezzasadności tworzenia pozytywnych programów i podejmowania pozytywnych działań,
  • wynikającym z niej potrzebie totalnej destrukcji rzeczywistości,
  • korumpującym wpływie racjonalności przyczynowo-skutkowej.
  • w tekstach założycielskich teorii krytycznej od samego początku tkwi również definicja ideologicznego wroga postępu, a w definicji tej z kolei tkwi podstawa jego stygmatyzacji, jako metody walki ideologicznej.

Ponieważ rewolucja krytyczna opiera się na proletariacie mniejszościowym, musi on dysponować techniką umożliwiającą panowanie nad większością. Podstawą dominacji mniejszości nad większością jest stygmatyzacja kultury określającej tożsamość większości, jej spoistość, zdolność do zorganizowanego działania i obrony swoich interesów, a przede wszystkim prawa do określania reguł życia społecznego (czyli realizacji podstawowej zasady demokracji). Celem stygmatyzacji przeciwnika ideologicznego jest utrwalenie przekonania o patologicznym charakterze tradycyjnej kultury.”

Tak więc według Kościoła człowiek jest z natury zdolny do samodoskonalenia i również według antykultury jest do tego zdolny i stąd reforma systemu edukacji. Natura to przyroda, ale natura wynikająca z nauki Kościoła, nie jest podstawą naturalizmu. To jest zespół cech właściwych pewnej kategorii istot. W przypadku człowieka jest to ludzka natura. – Tak mówi Karoń w tym programie.

Człowiek jest wyposażony w rozum umożliwiający mu rozróżnienie dobra od zła. Właściwością człowieka jest sumienie. Najpierw jest człowiek, który został wyposażony w taką zdolność, a potem dopiero są konsekwencje tego wyposażenia. W tym założeniu jest niebezpieczeństwo, podobnie jak w stanowisku antykultury, bo zakłada się, że ten człowiek jest człowiekiem kompletnym. Na swój sposób uczy się samorealizować.

Tymczasem, moim zdaniem, nie jest prawdą, że człowiek ma zakodowane potencje, możliwości opanowania pewnych kwalifikacji zawodowych, moralnych. One wykraczają poza te możliwości, które dostępne są zwierzętom. To najważniejsza różnica pomiędzy ludźmi a zwierzętami. Człowiek może dostrzec w pewnych działaniach sens, w odróżnieniu od wytresowanego zwierzęcia, które w swoich działaniach tego sensu nie widzi. I w pewnym momencie może opanować umiejętność zwaną automotywacją, samospełnieniem. Tylko problem polega na tym, że tych potencji człowiek nie jest w stanie rozwinąć samodzielnie. Te kwalifikacje, które są wspólne ludziom i zwierzętom, to są kwalifikacje, które opanowuje się bez konieczności uczenia się, czyli są one umiejętnościami instynktowymi. Natomiast tych umiejętności, które są typowo ludzkie, nie opanowuje się samemu przez się. Po to, by człowiek opanował te umiejętności, człowiek musi być poddany pewnemu procesowi. Musi się ich nauczyć. Musi wyrobić w sobie pewne nawyki. Jednym z nich jest uczenie się, to znaczy podejmowanie pewnych żmudnych, nieprzyjemnych powtórzeń, w wyniku których opanowuje się taką umiejętność, która przynosi pewien efekt zwany przeżyciem satysfakcji.

W człowieku tkwią pewne potencje, pewien plan, pewien projekt. Nigdy na drodze ewolucji nie mogłoby dojść do spontanicznego przekroczenia granicy pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Bo nawet gdy w pewnym organizmie zostały zakodowane pewne potencje, to nie mogłyby się one rozwinąć w sposób ewolucyjny. Ludzkie potencje mogą być rozwinięte w człowieku pod warunkiem przymusu wychowania. I ktoś to musi zrobić. Ewolucja nie dopuszcza, w tym wydaniu, do którego jesteśmy wdrażani, ingerencji nauczyciela. Same potencje, to nie są cechy ludzkie. Czy z tego rozumowania można ,a być może i czy należy, wyciągnąć jakieś wnioski?

Jeśli będziemy mieć fałszywe wyobrażenie na temat człowieka i jego możliwości, to będziemy mu projektować jakieś absurdalne koncepcje, których nigdy nie da się zrealizować. Jedynym skutkiem społecznym, i robię duży przeskok, będzie to, czy ludzie będą się okradać, czy nie będą się okradać.

Sprowadzenie człowieka do biologii, to antykultura: nie oceniamy go, tak jak w przypadku zwierzęcia. Według nauki Kościoła człowiek ma w sobie coś, co mu pozwala odróżnić dobro od zła. I z tym stwierdzeniem Karoń się nie zgadza i to podkreśla. A w dalszym ciągu swojej wypowiedzi mówi:

Jest jedna okoliczność, która mówi o tym, że istnieje jakiś element w ludzkiej psychice, czy jakieś granice, których nikt nie jest w stanie opisać w sposób precyzyjny, a które istnieją. Co wskazuje na istnienie takiej sfery, to mianowicie, że w tej grupie młodzieży, która została, pod wieloma względami, wyzwolona w sposób totalny, całkowity, rozwalona rodzina, żadnych zakazów. Jak to było w 1968 roku w Paryżu? Zabrania się zabraniać. Jeśli młodym ludziom zaaplikuje się tego typu wolność, to okazuje się, że w tej wolności, mając w zasadzie wszystko to, co można obiecać człowiekowi w zakresie darmowej wolności, to w tej grupie jest największa liczna samobójstw. Co to oznacza? To oznacza, że ci ludzie, których opiłowano ze wszystkiego i którzy zostali z tą rzeczywistością sam na sam, że w nich jest jakiś rodzaj mechanizmu, nie wiem jak to nazwać, który powoduje, że oni się w tym nie odnajdują, że w nich jest jakaś potrzeba, która nie została zaspokojona, mimo że można powiedzieć, że z pewnego punktu widzenia mają wszystko, o czym człowiek może zamarzyć. Nie zostało spełnione jakieś podstawowe oczekiwanie, jakaś egzystencjalna podstawowa potrzeba, która wywołuje tak dojmujące cierpienie, tak dojmujące poczucie rozbicia, pustki, że człowiek, młody człowiek, który ma przed sobą dekady aktywnego życia, popełnia samobójstwo.

To tyle Karoń. Pierwszy raz słuchałem jego wykładu 30 września, ale nie na żywo o 19-tej, bo wtedy oglądałem mecz Legia – Leicester (jak porypanym musi być język, w którym pisze się Leicester, a wymawia Lester), tylko później. Karoń ma taki sposób mówienia i robi tyle dygresji, że człowiek gubi wątek i, jak w moim przypadku, przysypia. W związku z tym wróciłem do wykładu w sobotni wieczór, ale podszedłem do tematu inaczej. Wyjąłem zeszyt formatu A4, mój ulubiony długopis (szkoda, że mam tak mało okazji, by pisać), dokładnie taki sam, jak te, które mieli astronauci, lecący po raz pierwszy na Księżyc i zacząłem notować. Zdanie po zdaniu, wstrzymując film, często cofając go, by jeszcze raz wysłuchać i uchwycić wątek, a pominąć dygresje. Tu już nie było mowy o przysypianiu, choć pora była ta sama, co za pierwszym razem. Co by nie mówić, aktywność pobudza. Film trwał godzinę i 15 minut. Mnie cała moja operacja zajęła ponad trzy godziny, ale warto było, bo dopiero wtedy zauważyłem, że Karoń w kończącej wypowiedzi przeczył temu, co powiedział na początku.

Na początku powiedział, że według nauki Kościoła i antykultury, człowiek jest z natury dobry i w związku z tym zdolny do samodoskonalenia się. Jeszcze przed wygłoszeniem końcowego wniosku powiedział, że według nauki Kościoła człowiek ma w sobie coś, co mu pozwala odróżnić dobro od zła. I dodał, że on z tym stanowiskiem nie zgadza się, bo to może zapewnić właściwa edukacja. A w końcowej wypowiedzi mówi, że istnieje w ludzkiej psychice jakiś element, czy jakieś granice, których nikt nie jest w stanie opisać w sposób precyzyjny, że nie została spełniona jakaś egzystencjalna podstawowa potrzeba, co w efekcie prowadziło do samobójstw. Tylko że nie dodał, że stało się tak pomimo tej wadliwej edukacji, że ta edukacja nie była w stanie wyeliminować z ludzkiej psychiki tego elementu, i że ci ludzie, popełniający samobójstwo, potrafili, może intuicyjnie, ale jednak potrafili odróżnić dobro od zła. A więc ma on w sobie to coś, coś pierwotnego, co mu pozwala odróżnić dobro od zła.

Ja jestem prosty człowiek i przemawiają do mnie tylko proste tłumaczenia. Wszelkie te intelektualne wygibasy przyprawiają mnie o mdłości albo zasypiam. Jestem zwolennikiem zasady tzw. brzytwy Occama, która, mówiąc w uproszczeniu, polega na tym, że najprostsze objaśnienia rzeczywistości są najbliżej prawdy. I dlatego twierdzę, że nauka Kościoła i antykultura mylą się, twierdząc, że człowiek jest z natury dobry. Myli się też Karoń, twierdząc, że właściwa edukacja uczyni ludzi dobrymi, co w jego rozumieniu oznacza, że nie będą kraść tylko pracować.

Prosta obserwacja życiowa skłania do wyciągnięcia wniosku, że ludzie rodzą się z różnymi zdolnościami lub ich brakiem. Jedni są zdolni i potrafią w trakcie edukacji nabyć umiejętności pozwalające im na dostatnie życie, inni – pozbawieni tych zdolności – wiodą życie skromne lub nędzne. Żadna edukacja nie zniweluje tych różnic, które są wynikiem działania natury, cokolwiek byśmy pod tym pojęciem rozumieli. Talent dostaje się od natury. Obdarzony nim może go rozwinąć lub zmarnować. Człowiek bez talentu, czy upośledzony umysłowo, nawet gdyby nie wiem jak starał się, to nie przeskoczy pewnej bariery. Żadna pracowitość tu nie pomoże. Ci wybitni twierdzą, że talent to 1%, a reszta to praca. Pewnie mają rację, ale jak się nie ma tego jednego procenta, to cały wysiłek na nic.

Jeśli tak jest w przypadku zdolności, różnego rodzaju zdolności, czego nikt nie kwestionuje, to czy inaczej może być w przypadku charakteru? Człowiek rodzi się z natury dobrym – tak mówi nauka Kościoła i antykultura, według Karonia. Jeśli tak, to dlaczego nie rodzi się on z natury zdolnym? Otóż człowiek rodzi się z natury raz zdolnym, raz niezdolnym. I tak samo rodzi się z natury raz dobrym, raz niedobrym. Charakter człowieka jest mu dany w momencie urodzenia, tak jak zdolności lub ich brak. Jeden jest dobry, drugi zły. Jeśli stykają się dwie jednostki, z których jedna jest zła, a druga dobra, to z tego związku mogą powstać dwie złe, dwie dobre lub jedna dobra i jedna zła jednostka. Te różnice często widać w rodzeństwach. Zły charakter zawsze da znać o sobie, prędzej czy później i żadna edukacja tego nie zmieni.

Po co więc ktoś tworzy tego typu teorie? W tym wypadku nauka Kościoła i antykultura. Czy one mają jakiś wspólny mianownik? Komu zależy na tym, by twierdzić, że człowiek rodzi się z natury dobrym? Znaczy, że jeżeli stał się złym, to dlatego, że otoczenie i czynniki zewnętrzne uczyniły go takim. I on w tym momencie jest rozgrzeszony, usprawiedliwiony z tego, że jest zły. Akcja rodzi reakcję.

Większość tych teorii z psychologii i dziedzin pokrewnych tworzą Żydzi, a i nauka Kościoła nie jest wolna od ich wpływu. Może te teorie mają być swego rodzaju obroną przed zarzutami, że Żydzi są źli. Nie są źli, są tacy jak inni, dobrzy z natury.

Jeśli więc człowiek jest z natury dobry, to zepsuć może go tylko otoczenie. A jeśli ma tylko potencje, które muszą być rozwinięte, to zła edukacja skieruje je w złym kierunku, a dobra w dobrym. Można i tak i w ten sposób zepchnąć istotę problemu w niebyt.

Krzysztof Karoń jest postacią zagadkową. Nie chce udzielać żadnych informacji na swój temat. Bardziej popularny stał się od momentu pojawienia się w telewizji „wRealu24”. Ma własną stronę internetową poświęconą historii antykultury. Jego filmy są dostępne na YouTube i na jego stronie. W 2018 roku pojawiło się książkowe wydanie historii antykultury. Tajemniczość skłania do podejrzeń. Ktoś go musiał wypromować. Tylko kto? I w jakim celu? By przekonać pewne środowiska, że wszystkiemu jest winien marksizm kulturowy? Odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców? Zagospodarować pewną część prawicowego elektoratu? Ze swoim Programem Wiedzy Społecznej chce trafić do młodzieży akademickiej i szkolnej.

I tak człowiek znikąd, bez historii, staje się postacią rozpoznawalną po prawej stronie sceny politycznej, staje się autorytetem i znawcą marksizmu. Pod jego filmami w telewizji „wRealu24” pojawiła się postać pod nazwą Program Wiedzy Społecznej, która zachęca do oglądania jego wypowiedzi, komentuje, czasem odpowiada na komentarze komentujących. Poniżej wymiana zdań pod omawianym filmem pomiędzy mną a PWS:

W.L. – Jeśli wszystkie umiejętności, które odróżniają człowieka od zwierząt, człowiek może nabyć tylko poprzez przymus, przymusową edukację, to jak ma się do tego umiejętność chodzenia na dwóch nogach i mowa. Nikt nie zmusza niemowlaka do tego, by chodził, bo jak? On jeszcze niczego nie rozumie, ale sam z siebie wstaje i próbuje. Ile prób musi podjąć, by nauczyć się chodzić? Nikt go nie zmusza, a mimo to próbuje. A czy mówienia uczy go ktoś? Czy uczy go ktoś, jak ma powiedzieć “sz”, “cz”, “ż”, “ch”? Mówi mu ktoś, jak ma ułożyć język, by wypowiedzieć te dźwięki? Mnie nikt tego nie uczył.

PWS – “Mnie nikt tego nie uczył.” Uczył, tylko Pan tego nie pamięta.

W.L. – Naprawdę? Nawet jeśli ktoś pomagał mi chodzić, trzymając za ręce, to dziecko samo z siebie próbowało chodzić bez przymusu, który, jak twierdzi Karoń, jest niezbędny w edukacji. A jak się uczyłem mówić, to byłbym w stanie zrozumieć, jak ułożyć język przy wymowie “sz” i “cz”? Ja wtedy jeszcze niczego nie rozumiałem.

PWS – Trzymanie za rękę, zachęcanie dziecka do zajęcia określonej wyprostowanej pozycji też jest przymusem. Przymus to nie przemoc. Człowiek nie jest w stanie sam, bez udziału drugiego człowieka, nauczyć się mówić. Proszę poczytać o tzw “dzikich dzieciach”.

W.L. – „Przymus to nie przemoc.” Przecież ja nie użyłem słowa “przemoc”. Oczywiście, że dziecko nie jest w stanie nauczyć się chodzić i mówić bez udziału człowieka, bo dziecko obserwuje dorosłych i widzi, że oni chodzą na dwóch nogach, a ono raczkuje i też chce tak jak dorośli. Dorośli nie zmuszają dziecka do tego, by chodziło. Podobnie jest z mową. Dziecko słyszy, że dorośli mówią i też próbuje ich naśladować. A poza tym matka cały czas do takiego dziecka mówi, pomimo że nikt jej o tym nie mówił, że ma tak robić. Ona to robi instynktownie. Dlatego żaden mężczyzna nie wychowa dziecka. On może je przewinąć, nakarmić, ubrać, ale nigdy nie zastąpi matki w mówieniu do dziecka.

PWS – Mówienie “do” dziecka jest przecież formą przymusu bo zmusza go do określonego aktywnego zachowania, polegającego nie tylko na słuchaniu ale i obserwowaniu ruchu ust oraz próbach naśladowania. To coś innego niż samo bierne słuchanie “że dorośli mówią” gdzieś obok. Nie jest prawdą, że każda “matka cały czas do takiego dziecka mówi, pomimo że nikt jej o tym nie mówił, że ma tak robić”. Sposób sprawowania opieki nad dziećmi też podlega wpływom kulturowym (i antykulturowym). Nie wynika tylko z samego wrodzonego instynktu. Najlepszy przykład to – coraz powszechniejsze – zabawianie dziecka smartfonem, zamiast rozmową.

W.L. – Dziecka do niczego nie trzeba zmuszać. Ono w sposób naturalny interesuje się wszystkim, bo wszystko na tym świecie jest dla niego nowe. Chce wszystkiego dotknąć, zobaczyć, spróbować, usłyszeć. A jak już nauczy się mówić, to zadaje dużo pytań. Prawdę mówiąc to próbuje je zadawać, gdy jeszcze nie umie dobrze mówić. Ja nie pisałem o sposobie sprawowania opieki nad dziećmi, tylko o tym, jak dziecko uczy się mówić, a uczy się bez przymusu. Pan zdaje się hołduje zasadzie, że jeśli teoria, w tym wypadku teoria antykultury, nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów.

Tak to wygląda w praktyce. Karoń zaczyna wykład i wygłasza tezy, które stoją w sprzeczności z tym, co mówi na końcu. PWS wyznaje zasadę, że jeśli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów. Ale to jest, jak mówią, mały pikuś. Zdaniem Władysława Tatarkiewicza filozofia Hegla nie liczyła się z faktami i osiągnięciami nauki; gdy zarzucono mu, że jedna z jego koncepcji astronomicznych nie zgadza się z przyrodą, miał odpowiedzieć: „Tym gorzej dla przyrody”.

2 thoughts on “Ludzka natura c.d.

  1. Karoń ma mentalność typowego guru sekty („Tym gorzej dla przyrody”). Czasem też po prostu bredzi. Ale jego działalność ma też pozytywne strony. Nie wiem czy Pan pamięta, jak wyglądała dyskusja ideologiczna jeszcze ok. 5 lat temu. Karoń wniósł do niej wątek marksizmu kulturowego i stworzył nowy punkt odniesienia. Teraz o marksizmie mówią wszyscy i to w dużym stopniu zasługa Karonia. A ci bardziej dociekliwi sprawdzą sobie kim byli filozofowie szkoły frankfurckiej 🙂

    Like

    • To prawda, że Karoń przybliżył wątek marksizmu i marksizmu kulturowego. Ja jednak mam takie wrażenie, ze to jest pewien większy projekt i on jest jego medialną gwiazdą. Starsi i mądrzejsi chcą przekonać resztę, że to z tego źródła bije wszelkie zło i jest to zło samo w sobie. A przecież marksizm kulturowy jest tylko narzędziem. Może się mylę.

      Like

Leave a comment