W poprzednim blogu „Nazizm” nie napisałem o tym, co było istotą nazizmu i co było w nim najważniejsze, czym on się żywił. To był antysemityzm. Bez niego cała ta ideologia nie miałaby sensu. A skoro tak, to wypada sobie zadać podstawowe pytanie: skąd się wziął antysemityzm? Oficjalna narracja jest taka, że to jacyś mali, podli ludzie odreagowują swoje frustrację i za wszystko zło tego świata obwiniają Żydów. Choć może nie do końca tak jest, że tylko mali i wredni ludzie. Pod koniec 2019 roku ukazał się film Romana Polańskiego „Oficer i szpieg”. W tym filmie powraca Polański do afery Dreyfusa, którą ponad sto lat temu żyła cała Europa. Wysłuchałem recenzji tego filmu autorstwa Tomasza Raczka. Pojawiła się ona na początku roku 2020. W pewnym momencie Raczek robi dygresję i mówi tak:
„I często widzę ludzi dobrze wykształconych, którzy mają w sobie wirus antysemityzmu, ten właśnie odruch szukania winy na hasło „Żyd”. Przypomina mi się sytuacja z mojej szkoły średniej, kiedy uczyła mnie Anna Radziwiłł historii, potem była ministrem edukacji, ale w latach 70-tych była moją nauczycielką historii w liceum Lelewela i pamiętam jak po „Ziemi obiecanej” pisałem recenzję w gazetce szkolnej i tam właśnie napisałem coś takiego, że Żydzi w tej Łodzi mocno namieszali, à propos roli Pszoniaka, no i że Żydzi mieli łatwiej, że Żydzi działali w nieczysty sposób w biznesie, i na korytarzu zgarnęła mnie Radziwiłka, tak mówiliśmy o Annie Radziwiłł, powiedziała – Tomek chodź! Zabrała mnie do pokoju nauczycielskiego, posadziła przed sobą i powiedziała: Tomek wstydź się za to, co napisałeś. To nie jest godne humanisty, a ja chodziłem do klasy humanistycznej i ona uczyła mnie historii w tej klasie humanistycznej. I powiem ci dlaczego. Ja tam siedziałem przed nią i ona mi przez godzinę opowiadała historię Polski, także w kontekście Żydów, może to były dwie godziny. Opowiadała mi o tym, jak antysemityzm, ile razy pojawiał się w polskiej historii, ile razy niszczył i historię i ludzi, i dusze. I powiedziała wreszcie, wiesz, humanista, żeby zasłużyć na to słowo, powinien zawsze umieć wznieść się ponad uprzedzenia i powinien zawsze starać się zobaczyć rzeczy takimi, jakimi one są naprawdę, oświetlić je ze wszystkich stron. I pomyślałem sobie, oglądając dzisiaj „Oficera i szpiega” Polańskiego, że on właśnie to robi, co Radziwiłka radziła, że on działa jak humanista i to jest jego wielka zaleta.”
No i wszystko jasne. I my mamy swego Pico della Mirandolę w osobie Anny Radziwiłł. Tamten, humanista renesansu, ta humanistka XX wieku. I pewnie jedno ich łączy: o Żydach dobrze albo wcale. I tylko taki człowiek może zasługiwać na miano humanisty, a reszta to, jak mawia mój kolega: dzicz, sicz i Zaporoże. I żeby było jasne, tego określenia używa również często na opis naszych realiów.
Afera Dreyfusa to była żydowska intryga perfekcyjnie pomyślana i wykonana. To było, że użyję języka, który oni tak lubią, Weltmeisterschaft, znaczy mistrzostwo świata. To już nie były jakieś lokalne pogromy czy pojedyncze akty antysemityzmu. W tym wypadku wplątano w to struktury państwa, które nadal, pomimo chylenia się ku upadkowi, było jednym z najbardziej liczących się w ówczesnym świecie.
Jak więc to było z tą aferą? Internetowa encyklopedia PWN pisze:
Dreyfusa sprawa, afera Dreyfusa, konflikt wewn. i walka polit. we Francji na przeł. XIX i XX w.;
związana z fałszywym oskarżeniem A. Dreyfusa o szpiegostwo na rzecz Niemiec, jego degradacją i skazaniem oraz kampanią na rzecz rewizji procesu, uniewinnienia i rehabilitacji oskarżonego. S.D. znacznie wykraczała poza spór o jednostkowy wyrok sądowy, a istotną rolę odgrywało w niej także żydowskie pochodzenie oskarżonego; dotyczyła bowiem postaw moralnych i orientacji polit. społeczeństwa fr. — kształtowania priorytetów i hierarchii ich ważności; spowodowała, że społeczeństwo fr. podzieliło się na wrogie obozy: dreyfusistów (obrońców Dreyfusa) — środowiska lewicowych radykałów, demokratów i część socjalistów (hasła antymilitaryzmu, antyklerykalizmu, obrony praw człowieka i ustroju republikańskiego), oraz antydreyfusistów — sfery wojsk., ultramontańskie, hierarchia kośc. i ugrupowania nacjonalistyczne (obrona honoru armii, obrona kraju przed Niemcami oraz dążenie do zniszczenia rzekomego spisku Żydów, masonów i protestantów). Pomimo ułaskawienia Dreyfusa, a następnie jego rehabilitacji, S.D. całkowicie nie wygasła; w ciągu następnych lat była jeszcze niejednokrotnie powodem kryzysów rządowych; przyczyniła się do zerwania stosunków z Rzymem i spowodowała wzrost tendencji antymilitarystycznych we Francji; wywołując rozłam we fr. opinii publicznej, doprowadziła do ukształtowania się nowych orientacji, w tym skrajnej szowinistycznej prawicy i jej lig (m.in. Action Française). S.D. stanowiła także z jednej strony ważny moment kształtowania się nowoczesnego antysemityzmu, z drugiej zaś miała duży wpływ na rozwój poglądów T. Herzla (syjonizm).
Na stronie HISMAG znajduje się artykuł, który obszernie opisuje tę aferę. Link do oryginalnego tekstu tu: https://histmag.org/Sprawa-Dreyfusa-czyli-ideowy-spor-o-wizje-III-Republiki-6876. Poniżej fragmenty:
»Sprawa Dreyfusa jest do dziś jedną z najgłośniejszych politycznych afer w historii Europy. Jego losy doprowadziły do wybuchu ogromnego skandalu, podziału społeczeństwa, dyskusji nad wizją III Republiki i przetoczenia się przez Francję fali antysemityzmu. Kim był zatem Alfred Dreyfus, aresztowany dokładnie 15 października 1894?
Alfred Dreyfus urodził się w zamożnej żydowskiej rodzinie w Alzacji. Jego ojciec Raphael był producentem tekstyliów, należał więc do nowej burżuazji. Kiedy w wyniku wojny francusko-pruskiej z 1871 roku Alzacja została przyłączona do Rzeszy Niemieckiej, Dreyfusowie opowiedzieli się za obywatelstwem francuskim i przenieśli się do Paryża. W 1882 roku Alfred wstąpił do prestiżowej szkoły wojskowej École Polytechnique w Palaiseau pod Paryżem i postanowił rozpocząć karierę we francuskiej armii.
Siedem lat później zdolny adept awansował do rangi kapitana i został pierwszym Żydem pracującym w sztabie generalnym. Jego obiecująca kariera wojskowa została jednak z dnia na dzień brutalnie przerwana. W 1894 roku kontrwywiad francuski przechwycił notatkę z biura attaché wojskowego Ambasady Niemieckiej w Paryżu, z której wynikało, że jeden z francuskich oficerów zaoferował mu informacje dotyczące nowego uzbrojenia francuskiej armii. W wyniku cichego wewnętrznego śledztwa oskarżenia sformułowano pod adresem Alfreda Dreyfusa. Podstawą do postawienia mu zarzutów była analiza jego charakteru pisma, które było bardzo podobne do tego z przechwyconej notatki.
Kapitan został aresztowany 15 października pod zarzutem zdrady stanu i postawiony przed trybunałem wojskowym. Rozpoczął się proces odbywający się za zamkniętymi drzwiami, w wyniku którego Dreyfus został skazany za sprzedawanie tajemnic wojskowych Niemcom.
Tajny proces rozpoczął się 19 grudnia 1894 roku w więzieniu Cherche-Midi i trwał zaledwie cztery dni. Jedyny dowód, to jest podobieństwo pisma z notatki z pismem kapitana, był podważany przez zewnętrznych specjalistów (np. przez pana Goberta, eksperta Banku Francji), ale jednocześnie potwierdzany przez ekspertów związanych ze Sztabem Wojskowym. Możliwość zakwestionowania takiego dyskusyjnego dowodu przed trybunałem doprowadziła do deklaracji sztabu, że ostateczne świadectwo winy znajduje się w rękach samego ministra, ale jego ujawnienie doprowadziłoby do wybuchu europejskiej wojny. Wobec niestabilnej sytuacji politycznej w Europie takie argumenty okazały się wystarczające.
Decyzją trybunału składającego się z siedmiu oficerów, 22 grudnia 1894 roku Dreyfus został skazany na dożywotni pobyt w owianej złą sławą kolonii karnej na Wyspie Diabelskiej w Gujanie Francuskiej, gdzie trafił 13 kwietnia 1895 roku. Dreyfus próbował odwoływać się od wyroku do wojskowego sądu rewizyjnego, ale wniosek oskarżonego został odrzucony 31 grudnia 1894 roku.
Przez następne dwa lata opinia publiczna zapomniała o sprawie Dreyfusa. Dopiero w roku 1896 sprawa znowu nabrała tempa. Wówczas to Georges Picquart, sprawozdawca w pierwszym procesie Dreyfusa, został awansowany do stopnia podpułkownika i został szefem jednej z sekcji we francuskim wywiadzie wojskowym. W jego ręce dostał się – analogicznie jak w sprawie Dreyfusa – list wykradziony z biura attaché wojskowego Ambasady Niemieckiej w Paryżu, tym razem zaadresowany jednak do majora Ferdinanda Walsina Esterhazy’ego. Picquart porównał jego charakter pisma z notatką przypisywaną dotąd Dreyfusowi i zorientował się, że była ona w rzeczywistości autorstwa Esterhazy’ego. Picquart zaalarmował zwierzchników ze Sztabu Generalnego i Ministerstwa Wojny, ale nie przyjmowali oni do wiadomości, że skazano niewinnego człowieka. Pomimo nacisków, Picquart nadal przyglądał się sprawie i za swoją niesubordynację został przeniesiony do Tunisu, gdzie przydzielono go do 4. Pułku Strzelców w garnizonie w Sousse.
Jednak dzięki Picquart’owi, pomimo prób ukrycia problemu przez wojsko, sprawa ożyła na nowo. Picquart przekazał posiadane informacje na ręce wiceprzewodniczącego Senatu, Auguste’a Scheurera-Kestnera. Za uwolnieniem Dreyfusa zaczęły opowiadać się coraz to nowe osoby. Do walki o jego uniewinnienie przyłączyli się między innymi: dziennikarz Joseph Reinach, przyszły minister i radykalny polityk Georges Clemenceau oraz wspomniany wcześniej senator Scheurer-Kestner.
Znajdująca się pod presją armia postawiła przed sądem Esterhazy’ego, którego oskarżano o zdradę. Próbując uniknąć dyskredytacji, wojsko spreparowało nowy dowód przeciwko Dreyfusowi – wykonawcą tego zadania był oficer kontrwywiadu Hubert-Joseph Henry. Zabieg ten okazał się skuteczny i w 1898 roku sąd wojskowy uniewinnił Esterhazy’ego. Decyzja ta spotkała się z ostrą krytyką ze strony francuskich intelektualistów.
Odważny głos w sprawie zabrał wybitny francuski pisarz Emil Zola, który napisał list otwarty zatytułowany Oskarżam! ([J’accuse…!]), opublikowany 13 stycznia 1898 roku – dzień po uniewinnieniu Esterhazy’ego – w gazecie „Świt” („L’Aurore”), której właścicielem był, notabene, Georges Clemenceau. List został wydrukowany na pierwszej stronie gazety i wywołał poruszenie zarówno we Francji, jak i poza jej granicami.
Swój list zaadresował Zola do ówczesnego prezydenta III Republiki Félixa Faure’a. Krytykował w nim cały wojskowy system sprawiedliwości, oskarżał rząd o antysemityzm, a także wymieniał z nazwiska poszczególnych dowódców wojskowych, pisząc o ich fałszerstwach, sam zaś proces Dreyfusa określił jako „zbrodnię zdrady stanu przeciwko ludzkości”. Pod listem podpisały się rzesze francuskich intelektualistów. Emil Zola został oskarżony o pomówienie i skazany na rok więzienia. Zaraz za nim, za rzekome wymuszanie fałszywych zeznań na Esterhazym, aresztowano George’a Picquarta.
List Zoli ponownie jednak skierował uwagę publiczną na sprawę Dreyfusa, co doprowadziło do podziału Francji na dwa przeciwstawne obozy, a także do wybuchu rozruchów antysemickich.
Rozpętanej histerii nie sposób już było zatrzymać. W sprawie Dreyfusa złożono apelację. W sierpniu 1899 roku rozpoczął się proces rewizyjny i Alfred Dreyfus stanął ponownie przed sądem wojennym w Rennes. Mimo braku dowodów, armia ponownie skazała Dreyfusa na 10 lat więzienia, aby uniknąć kompromitacji. Aby rozwiązać problem i wyciszyć sprawę, w 10 dni po wydaniu wyroku Dreyfus został uwolniony na mocy ułaskawienia przez prezydenta Loubeta, jednak nie został oczyszczony z zarzutów.
Kapitan przyjął ułaskawienie, ale jednocześnie zastrzegł, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby udowodnić swoją niewinność. Co ciekawe, jednym z głównych powodów wyciszenia sprawy w ten sposób była obawa przed bojkotem Wystawy Światowej w Paryżu, która miała mieć miejsce w 1900 roku. Poniekąd wymusiło to na skłóconym społeczeństwie francuskim wypracowanie kompromisu.
Alfred Dreyfus wrócił do pracy w wojsku i cały czas walczył o swoje dobre imię. W kolejnym procesie, w lipcu 1906 roku, kiedy Clemenceau został premierem, cywilny sąd apelacyjny uchylił poprzedni wyrok i zrehabilitował kapitana. 22 lipca kapitan został formalnie przywrócony do poprzedniego stanowiska i otrzymał medal Legii Honorowej.
Po dalszej, stosunkowo krótkiej służbie w armii Dreyfus przeszedł do rezerwy. Wrócił do czynnej służby dopiero w czasie I wojny światowej. Po jej zakończeniu przeszedł na emeryturę. Armia publicznie ogłosiła jego niewinność dopiero w 1995 roku, sto lat od wszczęcia pierwszego procesu.«
Z kolei Wikipedia pisze:
»Sprawa Dreyfusa, afera Dreyfusa – polityczny skandal we Francji pod koniec XIX wieku, który stał się przyczyną kryzysu politycznego i społecznego, pociągając za sobą poważne zmiany w życiu kraju.
W 1894 roku Alfred Dreyfus, francuski oficer artylerii pochodzenia żydowskiego, został na podstawie spreparowanych dowodów oskarżony o zdradę na rzecz Niemiec. Koronnym dowodem w procesie były: rękopis pisma ambasady niemieckiej przypisywany Dreyfusowi i przysięga jednego świadka oskarżenia. Powołano pięciu specjalistów od badania pisma, trzech z nich, w tym Alphonse Bertillon (twórca antropometrii kryminalnej, policjant), stwierdziło, że list jest autorstwa Dreyfusa. Wyrokiem sądu wojskowego Dreyfus skazany został na dożywotni karny obóz na Wyspie Diabelskiej w Gujanie Francuskiej w Ameryce Południowej.
Fałszerstwo zostało ujawnione przez pułkownika wywiadu George’a Picquarta, w wyniku odnalezienia w tym samym koszu co wcześniej rękopisu podziękowania za przekazane informacje dla Esterhazy’ego. Wówczas wyżsi oficerowie armii, w tym podwładny Picquarta, kapitan Hubert-Joseph Henry, usiłowali ukryć swe błędy. Aferę ujawnił na forum publicznym pisarz Émile Zola, publikując 13 stycznia 1898 na łamach gazety L’Aurore („Świt”), słynny list otwarty do prezydenta Republiki Francuskiej Félixa Faure’a, zatytułowany „J’Accuse…!” (Oskarżam!), podpisany również przez setki intelektualistów francuskich. Jednak kolejne procesy rewizyjne utrzymały wyrok skazujący, zaś Émile Zola został skazany na rok więzienia i zmuszony pogróżkami do wyjazdu do Wielkiej Brytanii.
Sprawa Dreyfusa podzieliła Francję na „dreyfusistów” i „antydreyfusistów”. Spór był wyjątkowo gwałtowny, gdyż dotyczył wielu wysoce kontrowersyjnych kwestii w zaognionym klimacie politycznym Francji. Podziały przebiegały do pewnego stopnia między kręgami prawicowymi, monarchistycznymi i klerykalnymi z jednej strony a kręgami republikańskimi, antymonarchistycznymi i silnie antyklerykalnymi z drugiej. Duże znaczenie miały również nastroje antysemickie w wielu grupach społecznych, wzmocnione bankructwem w 1885 Union Générale, instytucji finansowej powiązanej z Kościołem katolickim, która zamierzała wyrugować finansjerę znajdującą się w rękach francuskich Żydów. Nastroje zaogniło również ukazanie się w 1886 książki Édouard Durmonta La France Juive (Żydowska Francja).
W sierpniu 1898 francuski minister wojny Cavaignac ustalił, że dowody zostały spreparowane przez Henry’ego. Kapitan wywiadu popełnił samobójstwo, a we wrześniu tego roku Esterhazy przyznał się do winy.«
Angielska Wikipedia pisze:
»Pochodzenie afery Dreyfusa, choć od lat 60-tych w pełni wyjaśnione, wzbudza wiele kontrowersji od prawie sto lat. Intencje pozostają niejasne. Wielu wybitnych historyków formułuje różne hipotezy na jej temat, ale wszyscy dochodzą do tego samego wniosku: Dreyfus był niewinny jakiegokolwiek przestępstwa lub wykroczenia.
Załoga wojskowego wywiadu pracowała na okrągło, obserwując ambasadę Niemiec w Paryżu. Udało się jej zatrudnić francuską gospodynię o imieniu „Madame Bastian” do pracy w budynku i szpiegowania Niemców. We wrześniu 1894 r. znalazła podartą zapisaną kartkę, którą przekazała swoim pracodawcom z wywiadu wojskowego. Notatka ta później stała się znana jako „bordereau”. Ten kawałek papieru, rozdarty na sześć dużych kawałków, niepodpisany i niedatowany, został zaadresowany do niemieckiego attaché wojskowego stacjonującego w ambasadzie niemieckiej, Maxa von Schwartzkoppena. Informowano w nim, że poufne francuskie dokumenty wojskowe dotyczące nowo opracowanego „hydraulicznego hamulca i sposobu jego działania” mają właśnie zostać wysłane do obcego mocarstwa.
Ta zdobycz wydawała się na tyle ważna dla szefa „Sekcji Statystycznej” Jeana Sandherra, aby poinformować ministra wojny, generała Augusta Merciera. W rzeczywistości podejrzewał on, że od początku 1894 r. istniały przecieki i próbował znaleźć sprawcę. Minister był ostro atakowany w prasie za swoje działania, które zostały uznane za niekompetentne i wydaje się, że szukał okazji do wzmocnienia swojego wizerunku. Natychmiast wszczął dwa tajne śledztwa, jedno administracyjne i jedno sądowe. Aby znaleźć winowajcę, używając prostego, choć prymitywnego rozumowania, krąg poszukiwań został arbitralnie ograniczony do podejrzanych oddelegowanych lub do byłych pracowników Sztabu Generalnego – ostatecznie do oficera stażysty artylerii.
W swojej powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcel Proust poświęca wiele uwagi tej aferze. Jednak bardziej koncentruje się na oddaniu nastrojów i podziałów panujących wówczas w społeczeństwie francuskim. W pewnym momencie pisze: Wiecie, czemu nie można zaprodukować dowodów winy Dreyfusa? Zdaje się dlatego, że on jest kochankiem żony ministra wojny. Mówi się o tym po cichu.
Znaleziono idealnego winowajcę: kapitan Alfred Dreyfus, absolwent politechniki i oficer artylerii, wyznania żydowskiego i pochodzenia alzackiego, pochodzący z merytokracji republikańskiej. Na początku śledztwa kładziono nacisk raczej na alzackie pochodzenie Dreyfusa niż na jego religię. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ oficerowie ci byli faworyzowani przez Francję za znajomość języka i kultury niemieckiej. W biurach Sztabu Generalnego antysemityzm był dość powszechny i szybko stał się centralnym wątkiem sprawy, wypełniając luki w wiarygodności we wstępnym dochodzeniu. Co więcej, Dreyfus był w tym czasie jedynym żydowskim oficerem, który przewinął się przez Sztab Generalny.
W rzeczywistości reputacja Dreyfusa jako postaci zimnej i zamkniętej w sobie, a nawet wyniosłej, a także jego „ciekawość”, działały przeciwko niemu. Te cechy charakteru, niektóre niesłusznie mu przypisywane, inne naturalne, uwiarygodniały zarzuty, czyniąc z najzwyklejszych czynności życia codziennego w służbie dowód szpiegostwa. Od początku tendencyjnie i jednostronnie prowadzone śledztwo doprowadziło do fałszywych wniosków. Tak było przez cały jego czas. Śledztwo, w którym irracjonalność zwyciężyła nad modnym w tamtym okresie pozytywizmem.«
O antysemickich protestach angielska Wikipedia pisze:
»Zamieszki antysemickie wybuchły w 1898 roku w miastach całej metropolitalnej Francji, głównie w styczniu i lutym. Poprzedzały one aferę Dreyfusa i były niemal tradycją na wschodzie, którą „naród alzacki obserwował po wybuchu jakiejkolwiek rewolucji we Francji”. Jednak zamieszki z 1898 roku miały o wiele większy zasięg.
W 55 miejscowościach doszło do trzech fal niepokojów: pierwsza, która zakończyła się 23 stycznia; druga – w następnym tygodniu; i trzecia fala z 23-28 lutego; fale te i inne incydenty wywołały łącznie 69 zamieszek lub niepokojów w całym kraju. Dodatkowo w Algierii w dniach 18-25 stycznia doszło do protestów. Demonstranci podczas nich rzucali kamieniami, skandowali hasła, atakowali własność żydowską, a czasami także ludność żydowską i policję, która próbowała ich powstrzymać. Burmistrzowie nawoływali do spokoju, a oddziały, w tym kawaleria, zostały wezwane w celu stłumienia zamieszek.
J’Accuse Zoli ukazał się 13 stycznia i większość historyków sugeruje, że zamieszki były spontaniczną reakcją na jego publikację i późniejszy proces Zoli. Prasa donosiła, że „niemal codziennie wybuchały burzliwe demonstracje”. Prefekci lub policjanci w różnych miastach odnotowali demonstracje i kojarzyli je z „kampanią podjętą na rzecz byłego kapitana Dreyfusa” lub z „interwencją M. Zoli” lub z samym procesem Zoli, który „wydaje się wzbudził demonstracje antysemickie”. W Paryżu demonstracje wokół procesu Zoli były częste, a czasem gwałtowne. Martin du Gard donosił, że „Osoby o rysach żydowskich były chwytane, otaczane i poszturchiwane przez będącą w amoku młodzież, która tańczyła wokół nich, wymachując płonącymi pochodniami, zrobionymi ze zwiniętych kopii L’Aurore.
Jednak żarliwa reakcja na Aferę, a zwłaszcza na proces Zoli, była tylko częściowo spontaniczna. W kilkunastu miastach, w tym w Nantes, Lille i Le Havre, na ulicach pojawiły się antysemickie plakaty, a wkrótce potem nastąpiły zamieszki. W Saint-Etienne plakaty głosiły: „Naśladujcie swoich braci z Paryża, Lyonu, Marsylii, Nantes, Tuluzy… przyłączcie się do nich w demonstracji przeciwko podstępnym atakom dokonywanym na Naród”. W Caen, Marsylii i innych miastach zamieszki następowały po antysemickich przemówieniach lub spotkaniach, takich jak spotkanie zorganizowane przez Komitet Obrony Religijnej i Społecznej w Caen.«
Afera Dreyfusa całkowicie odmieniła Francję pod względem politycznym i społecznym. Ożywiła ona spory pomiędzy konserwatystami a zwolennikami postępu. Jednak zdaniem większości historyków konfrontacja ta sprzyjała porządkowi republikańskiemu. Rzeczywiście nastąpiło wzmocnienie demokracji parlamentarnej i upadek sił monarchistycznych i reakcyjnych. Nadmierna aktywność partii nacjonalistycznych zjednoczyła republikanów w jednolitym froncie, który pokonał zwolenników starego porządku.
Ponadto w 1901 r. narodziła się republikańska, radykalna Partia Socjalistyczna, pierwsza nowoczesna partia polityczna, pomyślana jako machina wyborcza grupy republikańskiej. Miała ona własną organizację i struktury terenowe wypracowane przez dreyfusistów. Równocześnie z aferą powstała francuska Liga Praw Człowieka. Była ona skupiskiem lewicy intelektualnej, bardzo aktywnej na początku wieku i czymś w rodzaju wyroczni dla tej lewicy.
Wcześniej antysemityzm był ograniczony do elity intelektualnej. Afera Dreyfusa rozszerzyła nienawiść do Żydów na wszystkie warstwy społeczeństwa. Od tego momentu był on propagowany w wielu środowiskach, w tym wśród robotników. Kandydaci w wyborach parlamentarnych wykorzystywali antysemityzm jako hasło przewodnie swoich kampanii. Jego apogeum miało miejsce w 1905 roku w okresie rozdziału kościoła od państwa.
Kolejną konsekwencją społeczną była zwiększona rola prasy. Po raz pierwszy wywarła ona istotny wpływ na francuskie życie polityczne. Już można było mówić o czwartej władzy, zwłaszcza że wysoki poziom redakcyjny prasy wynikał głównie z zatrudniania pisarzy i powieściopisarzy, którzy wykorzystywali gazety jako rewolucyjny środek wyrazu.
Były też konsekwencje międzynarodowe. Właściwie to wszystkie źródła podkreślają, że afera przyczyniła się do powstania syjonizmu. Angielska Wikipedia pisze:
»Austro-węgierski dziennikarz Theodor Herzl wydawał się być głęboko poruszony aferą Dreyfusa, która nastąpiła po jego debiucie jako korespondenta Neue Freie Presse w Wiedniu. Był on obecny przy degradacji Dreyfusa w 1895 roku. Afera podziałała na Herzla jak katalizator. Przed falą antysemityzmu, która towarzyszyła degradacji, Herzl był „przekonany o konieczności rozwiązania kwestii żydowskiej”, co stało się dla niego „obsesją”. W Der Judenstaat (Państwo Żydów) uznał, że:
Francja – bastion emancypacji, postępu i powszechnego socjalizmu – może dać się wciągnąć w wir antysemityzmu i pozwolić paryskiemu tłumowi skandować „Zabić Żydów!” Gdzie więc mogą znów być bezpieczni – jeśli nie we własnym kraju? Asymilacja nie rozwiązuje problemu, ponieważ świat gojów na to nie pozwoli, jak to wyraźnie pokazała sprawa Dreyfusa…
Herzl był w szoku, gdyż żyjąc w młodości w Austrii, kraju antysemickim, wybrał życie we Francji ze względu na jej humanistyczny wizerunek, który sprawiał, że wydawała się ona schronieniem przed ekstremistycznymi ekscesami. Pierwotnie był fanatycznym zwolennikiem asymilacji Żydów w europejskich społeczeństwach gojów. Sprawa Dreyfusa wstrząsnęła spojrzeniem Herzla na świat i całkowicie pochłonął go maleńki ruch wzywający do przywrócenia państwa żydowskiego w biblijnej ojczyźnie w Izraelu. Herzl szybko przejął kierownictwo ruchu.
29 sierpnia 1897 roku zorganizował on pierwszy kongres syjonistyczny w Bazylei i jest uważany za „wynalazcę syjonizmu jako prawdziwego ruchu politycznego”. 1 września 1897 roku Theodor Herzl napisał w swoim dzienniku:
Gdybym miał podsumować Kongres Bazylejski jednym słowem – czego nie zrobię publicznie – brzmiałoby to tak: W Bazylei założyłem Państwo Żydowskie. Gdybym powiedział to dzisiaj na głos, odpowiedziałby mi powszechny śmiech. Być może za pięć lat, a na pewno za pięćdziesiąt, wszyscy się o tym przekonają.«
A więc do zbudowania państwa Izrael potrzeba było nie tylko I i II wojny światowej, ale także afery Dreyfusa. Ale to nie ona była przyczyną powstania ruchu syjonistycznego, tylko ten ruch jej potrzebował. Jak wspomniałem w poprzednim blogu „Nazizm”, to Józef Popper-Lynkeus pierwszy twierdził, że powstanie własnego państwa żydowskiego rozwiąże problem antysemityzmu.
Ale po co było Żydom potrzebne państwo Izrael? Henryk Rolicki w swojej książce z 1932 roku Zmierzch Izraela pisze:
»I tak wyniki rewolucji francuskiej, nadanie żydom pełni praw, w rezultacie zagroziły ich istnieniu. Nie pomógł i socjalizm. Wyrzekał się wprawdzie ojczyzny, a więc nie wymagał też asymilacji, ale aż do pierwszych lat XX w. żądał wyrzeczenia się narodowości wszelakiej, a więc także i żydowskiej. Toteż żydzi i w międzynarodówce musieli uprawiać fałszywą grę; musieli odżegnywać się od tego, jakoby uważali się za żydów. Tak więc zdobycze rewolucji francuskiej i socjalizm rozprzęgły żydostwo.
„To, co wyszło na dobre indywiduum żydowskiemu, stało się pułapką dla żydostwa”. – S. Bernstein, Der Zionismus, sein Wesen und seine Organisation.
Podniesienie żydowskiego poczucia zbiorowego stało się koniecznością, jeżeli kierownictwo nie miało zrezygnować z dalszego operowania ludem izraelskim.
W połowie XIX w. kierownicy judaizmu poczęli sobie zdawać sprawę z tego, że socjalizm, beznarodowy i międzynarodowy, ułatwił im położenie, lecz nie rozwiązywał trudności. Usiłowano więc chwycić się środków, które by obudziły wśród żydów zachodnich poczucie przynależności do szczepu i tradycji żydowskich. Najbardziej obiecującym środkiem było zainteresowanie ich Palestyną.«
Skoro więc kierownictwo żydowskie uznało, że ocalenie żydostwa leży w przywróceniu poczucia przynależności do szczepu i tradycji żydowskich i że najlepszym sposobem do osiągnięcia tego celu będzie stworzenia państwa w Palestynie, to jedyne, co pozostało do zrobienia, to skłonienie części Żydów, rozproszonych po całym świecie, do osiedlenia się w Palestynie. A jak to zrobić? Jak ich skłonić do tego? Najprościej poprzez wzbudzanie antysemityzmu wszędzie, gdzie się da. Na pierwszy ogień poszła Francja, ten bastion emancypacji, postępu i powszechnego socjalizmu, jak ją określił Herzl. I tak, trzask prask, raptem przeszła ona metamorfozę i z roku na rok stała się antysemicka. Doprawdy trzeba mieć wielkie talenty i środki, by dokonać takiej przemiany. Ale chyba nie tylko to. To było bardzo skomplikowane przedsięwzięcie. Ilu ludzi na różnych szczeblach hierarchii społecznej trzeba było zaangażować. I to nie tylko w Paryżu, ale w całej Francji i w Algierii.
No właśnie! Jeśli w sprokurowanie tej afery zaangażowano tylu ludzi, to kim oni byli? Jeśli Żydami, to by znaczyło, że jest ich o wiele więcej, niż oni twierdzą, że ich jest. A zdaje się, że to, na czym im najbardziej zależy, to przekonanie nas, że jest ich mało, bardzo mało. Ale afera Dreyfusa pokazuje coś innego. Pokazuje też, że oni traktują innych jak idiotów. No bo jak wytłumaczyć fakt, że notatka, pisana rzekomo przez Dreyfusa, podarta na parę części, znalazła się w koszu ambasady niemieckiej? Podarta tak, by można było ją skleić i odczytać.
Antysemityzm, pomimo powstania państwa Izrael, jest nadal Żydom niezbędny, bo nadal większość Żydów żyje w rozproszeniu po całym świecie. To jest ich najważniejsze spoiwo. Antysemityzm każe im współpracować ze sobą, wspierać się i pomagać sobie w razie potrzeby. Bez antysemityzmu diaspora rozpadnie się. Dlatego Żydzi wszędzie i zawsze są tymi, którzy ten antysemityzm tworzą i oskarżają o niego bezpodstawnie innych. Mogą to czynić, bo to im umożliwia asymilacja, czyli coś, co uniemożliwia innym ich rozpoznanie. I w ten sposób zasymilowany Żyd krzyczy: bij Żyda! I już mamy antysemityzm i wszystkie media, których oni są właścicielami, oznajmiają nam, że to my tak krzyczymy.
O aferze Dreyfusa nie zapomniano we Francji. W angielskiej Wikipedii piszą:
»W październiku 2021 roku prezydent Francji Emmanuel Macron otworzył w Médan na północno-zachodnich przedmieściach Paryża muzeum poświęcone aferze Dreyfusa. Powiedział, że nic nie może naprawić upokorzeń i niesprawiedliwości, których doznał Dreyfus, ale nie powtarzajmy ich.
Wzmianka o ich niepowtarzaniu jest następstwem prób francuskiej skrajnej prawicy kwestionowania niewinności Dreyfusa. W 1994 roku jeden z pułkowników został zwolniony ze służby za opublikowanie artykułu sugerującego, że Dreyfus był winny. Prawicowy polityk Jean-Marie Le Pen twierdził, że zwolnienie Dreyfusa było „sprzeczne z całym znanym orzecznictwem”. Éric Zemmour, skrajnie prawicowy przeciwnik polityczny Macrona, wielokrotnie w 2021 roku powtarzał, że afera Dreyfusa nie została wyjaśniona, a jego niewinność „nie była oczywista”.«
Czyli że francuska prawica jest zażydzona, podobnie jak i polska i każda inna.
Pamiętam jak kiedyś Łysiak rozpisywał się o aferze Dreyfusa i antysemityzmie. Wtedy wydawało mi się to po prostu częścią jego poglądów, dzisiaj widzę dzięki temu kim jest. Takie drobne szczegóły pozwalają orientować się w świecie 🙂
LikeLike
Gdyby tylko próbował ćwierkać inaczej, to nie byłby w tym miejscu, w którym jest. Problem polega na tym, że mało kto dostrzega te zależności.
LikeLike
[…] Opublikowano za: https://bb-i.blog/2022/02/05/afera-dreyfusa/comment-page-1/#comment-4938 […]
LikeLike