Czy to jeszcze polskie rolnictwo?

W związku z zeszłotygodniowymi strajkami rolników wypada zadać sobie pytanie: czym tak naprawdę jest polskie rolnictwo, czy ono jest jeszcze polskie? Po 1989 roku w rolnictwie, podobnie jak w całej gospodarce, zaszły diametralne zmiany. W 1990 roku prywatne gospodarstwa, według GUS, użytkowały 14 228 tys. ha ziemi ornej. Gospodarstwa państwowe – 3490 tys. ha. Były one usytuowane przede wszystkim w obecnych województwach: zachodniopomorskim, lubuskim, dolnośląskim, opolskim, pomorskim i warmińsko-mazurskim. Romea Muryń w artykule Modele zawłaszczania ziemi m.in. pisze:

Organem odpowiedzialnym za zarządzanie gruntami państwowymi po 1989 r. została nowo powstała Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa (od 2003 r. ANR – Agencja Nieruchomości Rolnych, a od 2017 r. KOWR – Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa), której głównym celem było zmniejszenie zadłużenia państwa we własności ziemskiej, polegające przede wszystkim na wyprzedaży gruntów. Spowodowane było to niską produktywnością PGR-ów. Agencja przy sprzedaży ziemi nie stosowała specjalnych norm obszarowych. Mimo że ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi skarbu państwa weszła w życie w 1991 r., to zapisy mówiące o rozwoju gospodarstw rodzinnych i ich priorytetyzacji zostały wprowadzone dopiero w 2003 r. Zgodnie z deklaracjami ANR: „Będzie to następowało przez sprzedaż lub oddanie w dzierżawę nieruchomości rolnych z zasobu w celu powiększenia wielkości (koncentrację ziemi) istniejących i tworzenie nowych gospodarstw rodzinnych”. Do końca istnienia ANR (do 2016 r.) „sprzedała 2703 tys. ha gruntów (57% wszystkich przejętych), w tym 2605 tys. ha ziemi rolnej, a przekazała 653 tys. ha gruntów (14%). Oznacza to, że trwale zagospodarowała 3357 tys. ha gruntów (71%). Należy także nadmienić, że ziemię rolną sprzedawały także inne jednostki państwowe, np. szkoły wyższe czy jednostki badawczo-rozwojowe”.

Osobom prywatnym pracującym w PGR-ze nie zostały przedstawione żadne zniżki bazujące na latach pracy w danych miejscowościach. Rynek został otwarty dla inwestorów. W tych warunkach rolnikom trudno było konkurować. Doprowadziło to do wyprzedaży wielkoobszarowych działek rolnych. Powierzchnia państwowej ziemi rolnej sprzedanej do końca 2018 r. wykazuje tendencję dwóch grup obszarowych wyprzedanych jednocześnie: 5–14,99 ha oraz 100 i więcej ha. Aby ukazać to w skali porównawczej, jeden obszar z grupy – 100 i więcej ha – jest trzykrotnie większy od terenu Pałacu Kultury i tylko o połowę mniejszy od Starego Miasta w Gdańsku. Największa koncentracja grupy obszarowej 100 ha i więcej nastąpiła w regionach o największej liczbie PGR-ów, czyli w województwach zachodniopomorskim, warmińsko-mazurskim i dolnośląskim. Natomiast gospodarstwa rodzinne, zazwyczaj małopowierzchniowe, o obszarze do 1 ha użytków rolnych (grupa szczególnie ważna z punktu widzenia społecznego) skoncentrowane są w województwach wschodnich, gdzie już w czasach PRL rolnicy występowali przeciwko reformie rolnej.

Ważnym aktorem w procesie wykupu ziem Skarbu Państwa jest kapitał zagraniczny. W 2004 r. po wstąpieniu RP do Unii Europejskiej ustanowiono dwunastoletni okres kontroli sprzedaży ziemi, na którą wymagana była zgoda Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Miało to na celu zrównoważenie konkurencji pomiędzy rolnikiem pochodzenia polskiego a zagranicznym. Od 1 maja 2016 r., jak wykazuje sprawozdanie MSWiA z 2018 r., obcokrajowcy „z Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Konfederacji Szwajcarskiej nie muszą legitymować się zezwoleniem ministra właściwego do spraw wewnętrznych na nabycie jakiejkolwiek nieruchomości, niezależnie od położenia i powierzchni nieruchomości”, jak również mają prawo obejmować udziały lub akcje w spółkach handlowych. Największy skup ziemi przez kapitał zagraniczny miał miejsce w województwie zachodniopomorskim (32% wszystkich przejętych gruntów rolnych i leśnych) i warmińsko-mazurskim (19%). Natomiast zauważalną tendencją jest kontynuacja wykupu ziemi przez obywateli Holandii (35%) i Niemiec (38%), skutkująca przejęciem własności ziemi rolnej w wysokości 73% wszystkich wykupionych gruntów. Warto nadmienić, że największe kombinaty rolnicze w Polsce – Animex oraz Cargill Poland – są własnością zagraniczną spółki z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, nieposiadającej jakiejkolwiek więzi społecznej z lokalną ludnością i samorządami, co ‒ w kontekście interesu społecznego ‒ nie różni się od procesu centralizacji z czasów tworzenia Państwowych Gospodarstw Rolnych. W obu przypadkach mamy do czynienia z oderwaniem wspólnoty lokalnej od wpływu na kształtowanie otaczającej ją przestrzeni.

W 2016 r. weszła w życie ustawa o obrocie ziemią mająca na celu ograniczenie możliwości nabywania i zbywania ziemi rolnej przez obcokrajowców, aby zamrozić obrót ziemią w Polsce. Warto nadmienić, że dotyczyło to jedynie ziem Skarbu Państwa, które zostały przekazane pod dzierżawę. Inaczej ujmując, ziemie wyprzedane do roku 2016 nie mogą zostać objęte ustawą, a stanowią one 91,4% terenów rolnych. Ustawa założyła, że państwowa ziemia powinna zostać w Agencji Nieruchomości Rolnych (aktualnie KOWR), a podstawową formą jej zagospodarowania ma być dzierżawa. Jednakże narzucone wymogi – dzierżawca musi być rolnikiem indywidualnym mającym kwalifikacje rolnicze, prowadzić gospodarstwo rolne do 300 ha i mieszkać w danej gminie co najmniej od 5 lat – doprowadziły do utrudnienia kupna ziemi przez osoby prywatne. Do dnia dzisiejszego ustawa przeszła modyfikację i planowane są dalsze zmiany, które mają na celu upaństwowienie ziemi (czyli jedynie do 8,6% całkowitej powierzchni terenów rolnych). Niestety żadna z ustaw nie odwołuje się do integralnej polityki przestrzennej, zgodnie z którą winna być uwzględniona strategia podwyższania jakości życia na obszarach wiejskich czy też ochrony polskiej ziemi.

Podsumowując, do 1990 r. ponad 76,3% nieruchomości podległych Ministerstwu Rolnictwa i Reform Rolnych znajdowało się pod własnością prywatną, a własność publiczna stanowiła 23,7%. W 2016 r. własność ziemi prywatnej osiągnęła 91,4%, a ziemie Skarbu Państwa stanowiły jedynie 8,6%. Największa koncentracja ziem prywatnych rolnych znajduje się w części centralno-wschodniej Polski – województwo mazowieckie (99,1%) i świętokrzyskie (99,0%). Jedynie w województwie zachodniopomorskim udział prywatnej ziemi był najmniejszy i wynosił 74,85%. W tym przypadku warto skonstatować, że wszystkie ziemie, które znajdowały się we władaniu PGR-ów, a następnie w gestii Agencji Nieruchomości Rolnej, były wyposażone w infrastrukturę gospodarstw rolnych, w tym mieszkaniową i socjalną, sfinansowaną ze środków Skarbu Państwa, a żadna bezpośrednia rekompensata pod względem dochodu gminy czy infrastruktury społecznej nie miała miejsca w skali regionu czy osoby fizycznej będącej poprzednim właścicielem. Kto w takim razie skorzystał z tego wzrostu i transakcji?

x

Jeśli w 1990 roku prywatne gospodarstwa użytkowały 14 228 tys. ha, a państwowe – 3490 tys. ha, to oznacza, że 80% ziemi ornej było w rekach prywatnych, a 20% w rękach państwa. Autorka cytowanego wyżej artykułu skoncentrowała się na tych 20%. Nie wiadomo więc, co działo się z ziemią w rękach prywatnych. Pewne informacje na ten temat jednak podała: …obcokrajowcy „z Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Konfederacji Szwajcarskiej nie muszą legitymować się zezwoleniem ministra właściwego do spraw wewnętrznych na nabycie jakiejkolwiek nieruchomości, niezależnie od położenia i powierzchni nieruchomości”… Mogli więc również nabywać ziemie od prywatnych właścicieli. Jak dalej napisała, największy skup ziemi przez kapitał zagraniczny miał miejsce w województwie zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim. Czy słowo „skup” zostało użyte przypadkowo? Dlaczego nie zakup? Skup oznacza wykupywanie większej ilości, liczby czegoś. A więc zaplanowana akcja. W tym wypadku chodziło o ziemię po PGR-ach.

Z artykułu Najwięksi posiadacze gruntów w Polsce i na świecie można się dowiedzieć, że:

„Największe w Polsce gospodarstwo rolne należy do jednego właściciela. To gospodarstwo braci Romanowskich z Bartoszyc w województwie warmińsko-mazurskim: Romana i Bogdana. Początki gospodarstwa sięgają 1978 roku, kiedy z półhektarowego zagonu powierzchnia gruntów zwiększyła się do aż 12 tys. ha (ponad 8 tys. jest ich własnością. Pozostałe 4 tys. dzierżawione od Agencji Nieruchomości Rolnych. Gospodarstwo braci Romanowskich zajmuje się głównie produkcja zbóż, mięsa i mleka.

Kościół katolicki ma około 160 tys. hektarów ziemi. Od stycznia 1992 roku do czerwca 2019 roku Kościół na tzw. Ziemiach Zachodnich otrzymał nieodpłatnie od państwa – reprezentowanego przez wojewodów – 76 244 ha ziemi rolnej.”

Jeszcze ciekawszych rzeczy można dowiedzieć się z artykułu 10 największych gospodarstw rolnych w Polsce. Poniżej jego początek.

„W Polsce rolnictwo od wielu lat pozostaje jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki. Produkty rolne, takie jak zboża, owoce czy warzywa trafiają już nie tylko do polskich sklepów, ale są coraz chętniej kupowane przez zagraniczne firmy. Sprzyjają temu ciągły rozwój technologii uprawnych, a także liczne dotacje rządowe. To właśnie dzięki powyższym czynnikom farmy mogą stawać się coraz większe i znacznie zwiększyć swoją produkcję. Warto więc przyjrzeć się 10 największym gospodarstwom rolnym w Polsce.

Nie jest żadną tajemnicą, że w zdecydowanej większości grunty w Polsce znajdują się pod kontrolą spółek. W tej kategorii największe gospodarstwo rolne należy do Agrofirmy Witkowo S.A. Ta zlokalizowana w Wielkopolsce firma zajmuje imponujące połacie ziemi i zajmuje się głównie uprawą zbóż, roślin oleistych oraz strączkowych. Witkowo słynie również z nowoczesnych technologii, dzięki czemu jest jednym z liderów polskiego rolnictwa.”

Te pozostałe spółki to:

  • Grupa Laskopol S.A. z woj. łódzkiego
  • PHZ BWA Sp. z o.o. Warszawa
  • PBG Domaradzice na Opolszczyźnie
  • RSP w Pawłowicach z woj. małopolskiego
  • Zespół Rolniczy Nowiny z woj. podkarpackiego
  • RSP Chodów-Broniszewice z woj. łódzkiego
  • Agro Handel Wiatracznica z woj. mazowieckiego
  • RSP Sieroszowice z Dolnego Śląska

A więc tylko dwie z dziesięciu największych spółek rolnych znajdują się na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Trudno oczywiście powiedzieć, kto jest faktycznym właścicielem tych spółek i pozostałych mniejszych. Prawdopodobnie kapitał zagraniczny.

xxx

Likwidacja PGR-ów nastąpiła nie dlatego, że były nierentowne, tylko ze względów ideologicznych. Zrobiono więc z rolnictwem to samo, co z przemysłem. Tak, jak sklepy wielkopowierzchniowe praktycznie zlikwidowały rodzimy, drobny handel, tak wielkie spółki rolne marginalizują stopniowo indywidualne rolnictwo.

A skoro stan faktyczny jest taki, że polscy rolnicy są tylko marginesem w kontekście całego rynku rolnego, to o co chodzi w tych rolniczych strajkach i blokadzie granicy z Ukrainą? Dlaczego ci wszyscy wielcy właściciele nie protestują? Nie boją się konkurencji „ukraińskich” firm? Prawdopodobne dlatego, że nie ma takiego zagrożenia, a jak mówi przysłowie: kruk krukowi oka nie wykole.

Uwzględniając wszystkie powyższe informacje, nie ulega wątpliwości, że rolnictwo indywidualne to margines. No bo skoro grunty w zdecydowanej większości znajdują się pod kontrolą spółek, to inaczej być nie może. Jeśli dodamy do tego fakt, że jest jeszcze jakaś grupa tzw. indywidualnych obszarników, to wyłania się nam prawdziwy obraz struktury własności ziemi w Polsce. Mamy nawet w tej branży rodzimy, tzw. american dream, czyli od pucybuta do milionera. Bo jak to inaczej nazwać, gdy ktoś zaczyna od 0,5 ha, a kończy na 12 000 ha? Wszystko zaczęło się jeszcze w 1978 roku. Czy to oznacza, że proces rozkradania polskiej ziemi rozpoczął się wcześniej, niż likwidacja polskiego przemysłu? Wygląda na to, że tak.

Skoro więc rolnicy indywidualni stanowią margines w polskim rolnictwie, to oznacza to, że ich strajki, czyli blokady dróg, mają inny cel, niż ratowanie polskiego rolnictwa, czyli są ustawką. Podobnie jest z blokadą granicy ukraińskiej. To też jest ustawka, bo zboże wjeżdża na teren Polski koleją. Obok strajkujących rolników przejeżdżają pociągi ze zbożem i oni o tym wiedzą. O co więc chodzi? Rolnicy mają do spełnienia tę samą rolę, jaką mieli robotnicy w latach 1980-1981. Mają dać pretekst do wprowadzenia stanu wojennego lub wyjątkowego, a wówczas wszelkie prawa obywatelskie zostają zawieszone i władza będzie mogła zrobić wszystko, czego zapragnie. Podobnie jest w przypadku blokady granicy. W tym wypadku chodzi o skłócanie Polaków z Ukraińcami i doprowadzenie do wojny domowej w Polsce, czy raczej w UkroPolinie. I to również może być pretekst do wprowadzenia stanu wojennego.

Czy tak się stanie? Scenariuszy może być więcej. To tak, jak przy rozwiązywaniu zadania szachowego. Po każdym ruchu otwiera się szereg nowych kombinacji, w zależności od tego, jaką decyzję podejmie druga strona. Umysł pracuje na wysokich obrotach. I jest dokładnie tak, jak mówił Szlangbaum do Wokulskiego: u Żydów rozum jest cały czas zajęty i dlatego Żydzi mają rozum. Tylko tego – kto nie ma rozumu zajętego, a kto kieruje się emocjami, fałszywie pojętym patriotyzmem – tego można wyprowadzać na ulicę i zajmować go protestami. I jeszcze przekonywać innych przy pomocy wszelkiego rodzaju mediów, że powinni się oni solidaryzować z rolnikami, bo to ich interes. Nie, nie ich, bo rolnicy są na kroplówce, a są na niej, bo są potrzebni do tego typu akcji. Gdy przestaną być potrzebni, to podzielą los robotników. Pewnie wielu będzie musiało zatrudnić się w korporacjach, czyli w tych wielkich spółkach rolnych. Czas najwyższy sobie uświadomić, że rolnicy indywidualni powoli stają się marginesem polskiego rolnictwa, jeśli nie w sensie liczebności, to w sensie możliwości produkcyjnych, a być może również – posiadanej ziemi. A Zielony Ład jeszcze bardziej zmniejszy te możliwości, ale za to unia europejska prowokuje ich tym do strajku.

16 thoughts on “Czy to jeszcze polskie rolnictwo?

  1. Jest coś na rzeczy w tym co Pan napisał. Nie pamiętam w którym to było roku ,ale dość dawno ,byli tacy co skupowali ziemię. Pamiętam że jedną z tych osób pochodziła z opolskiego. Myślę że była podstawiona przez Niemców do tego typu transakcji.

    Like

    • To nadal trwa. Jako że jestem posiadaczem małej działki na wsi. Jedna jej część to grunty rolne, a druga – budowlana. I tę rolną chciał ktoś kupić. To było jesienią zeszłego roku. I nawet ta osoba powiedziała, że skupuje taką ziemię. I wcale nie chodziło o hektary, tylko o 0,35 ha. Ale tak się zaczyna. Kupuje się kawałek i już wchodzi się na dany teren. A później dokupuje się i tak się zdobywa ten teren. I taki właściciel jest częścią danej społeczności. Im bogatszy, tym większy ma wpływ na tę społeczność.

      Liked by 1 person

  2. W mojej wiosce o tego typu incydentach nie słychać. Jak napisałam że lata temu było słychać o tych skupujących ziemię. Nie jest mi wiadomo czy ktoś z mojej wioski sprzedawał ziemię. Teraz ten temat ucichł. Ja jestem w posiadaniu działki 0,345 ha. Uprawiam jej połowę. Drugą oddałam pod uprawę gospodarzowi. Sytuacja zmusiła mnie do tego ponieważ ,gdybym pozostawiła ugorem to wówczas zarosła by zielskiem i trudno byłoby ją odchwaścić .Operacja ta by dużo mnie kosztowała. Czy uprawiam czy nie to podatki muszę płacić. Nie tak w odległym czasie było słychać że poszukują na dwadzieścia lat gruntów dzierżawy na panele słoneczne. Jeden taki z mojej wioski przystał na to i zgodził się wydzierżawić grunt. Zapytał tych ludzi a co potem. Odpowiedz otrzymał ,,że to jego problem.. Zorientował się w czym problem i wycofał się z transakcji. A gdyby tego nie zrobił

    Like

    • “Odpowiedz otrzymał ,,że to jego problem” – No właśnie! Czasem lepiej się dobrze zastanowić, bo coś, co może wydać się korzystne, wcale takim nie musi być. Nie dać się wciągnąć w finansowe spekulacje to podstawa.

      Liked by 1 person

  3. skoro ma pan dzialke na wsi to prosze sie lepiej rozejrzec kto obsiewa okoliczne pola i nie opowiadac glupstw ze w polsce to tylko wielkoobszarowe gospodarstwa zostały.

    Według wyników Powszechnego Spisu Rolnego (PSR 2020), liczba gospodarstw rolnych w czerwcu 2020 r. wynosiła 1 317,4 tysięcy. Z tej liczby 99,4% (1 309,9 tys.) stanowiły gospodarstwa
    indywidualne, które posiadały 91,3% ogółu użytków rolnych oraz 90,8% ogółu przeliczeniowych sztuk dużych zwierząt gospodarskich znajdujących się w gospodarstwach rolnych.

    To jest walka o rynek zbytu. Czy bedą tu w Polsce sprzedawane produkty rolne z ukrainy czyli swiatowych koncernów czy tak jak do tej pory tutejszych rolników. I dlatego to nie tylko sprawa rolnikow ale przede wszystkim reszty Polaków czy będa się odzywiać ultra przemysłową i skażoną żywnością z ukr. czy jak do tej pory od polskich rolników.

    Mr. Global skasowal polski przemysł, górnictwo itd. a teraz bierze sie za polskie rolnictwo.

    Like

    • Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyka – Mark Twain. Przede wszystkim należało by podać całkowity obszar gruntów rolnych w liczbach bezwzględnych i jaka część z nich należy do rolników indywidualnych. Gospodarstwo Romanowskich, liczące 12 tys. ha zalicza się do gospodarstw indywidualnych. Prawdopodobnie ziemia wykupywana przez Niemców i Holendrów również zaliczana jest do indywidualnych gospodarstw rolnych. Nie ma informacji, jaka część z tych gospodarstw należy do obcokrajowców. A przecież w wielu wypadkach właścicielami są podstawione osoby, a nie prawdziwi polscy rolnicy. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że bracia Romanowscy, to również słupy.

      Oglądałem reportaż z blokady na granicy z Ukrainą. Blokujący wiedzą, że zboże wjeżdża do polski koleją. Na pytanie reportera, czy wiedzą o tym, jeden z nich powiedział, że wiedzą, ale kolei nie wolno im blokować. Znaczy to, że ktoś im pozwolił blokować drogi, ale od kolei wara! Czyli działają na zlecenie. Cala ta ich blokada granicy, to pic na wodę fotomontaż, bo nie spełnia zadania – nie blokuje wjazdu tego zboża na teren Polski. Podobnie jest z blokowaniem dróg w kraju. To jest przekupiona hałastra, która ma dostarczyć pretekstu władzy do bardziej radykalnych działań.

      Like

  4. Bardziej powinniśmy się teraz skupić nad poważniejszym problemem aniżeli rolnicy. Banda złoczyńców chcą wkręcić Polskę w nie naszą wojnę. Już daje się o tym słyszeć ,aby wojska wysyłać na Ukrainę. Odbiegnę trochę od tematu i napiszę że dzisiaj w radio nadali piosenkę z musicalu ,, Hair,, Piosenka uwielbiane przez mnie jak i ten musical. Kilka razy go oglądałam i jutro zamiaruję znów obejrzeć na jednym z kanałów w internecie. Tamte czasy to czasy mojej młodości. Popierałam ruch hippisowsko- pacyfistyczny. Czasem z nimi się identyfikowałam. Mam na myśli ubiór. Mnie obecne czasy przypominają trochę tamte, gdzie odbywały się protesty przeciw wojnom. Nie wiem tylko czy Polacy zgodzą się oddawać krew za Ukrainę. Wątpię . Wojna w Wietnamie też była bezsensowna . Jankesy dostali po d…jak i w Afganistanie. Śmiem powiedzieć że na Ukrainie również dostaną, tym bardziej że Putin powiedział że użyje atomu. Ten temat jest bardziej gorętszy aniżeli rolniczy. Rolnicy i ich problemy też ważne są ponieważ oni nas żywią i bronią przed unijnym złem .

    M RUCH

    Like

    • Teraz to ja już Pani zupełnie nie rozumiem. Wcześniej zarzuciła mi Pani, że piszę o czymś tam, a nie o strajkach rolniczych, a teraz, że piszę o strajkach rolników, a nie o tym, że chcą wysłać wojsko na Ukrainę. Ale ja przecież cały czas o tym piszę i twierdzę, że strajki rolników są po to, by był pretekst do wprowadzenia stanu wojennego, który zniesie wszelkie prawa obywatelskie i umożliwi masowy pobór do wojska i wysłanie tego mięsa armatniego na Ukrainę. Nic to nie da, ale da podstawę do uczynienia z Polski głównego podżegacza wojennego, którego należy ukarać: odebrać mu Ziemie Odzyskane i połączyć z Ukrainą, skoro tak jej pomagała.

      Na temat Wietnamu pisałem w blogu “Wietnam”. Z Afganistanu wyszli w sierpniu 2021 roku, bo już przygotowywali się do hucpy na Ukrainie.

      Like

  5. Wprowadzenie stanu wojennego a nie nasza wojna to kolosalna różnica. Teraz gdy takie plany są ,aby nas wkręcić w nie naszą wojnę czas na ruch pacyfistyczne ,aby protestowali przeciw temu bezprawiu. O planach wysłaniu wojsk na Ukrainę mówi się od niedawna a strajki rolników trwają już jakiś czas. Być może że już nie jestem aż tak bardzo kumata, aby to wszystko ogarnąć. Tyle się dzieje a lata już te, aby to wszystko w mig ogarnąć. Pan dużo pisze o sprawach , których nie wiedziałam.

    Like

    • Jaki sens ma wysłanie polskiego wojska na Ukrainę, skro to wojsko jest rozbrojone, bo już wcześniej wysłano tam cały sprzęt? Tylko taki, że Polska ma bezpośrednio zaangażować się w tę wojnę, co miałoby sugerować opinii publicznej na świecie, że Polska i Ukraina to prawie jedno państwo. W ten sposób, po zakończeniu tej wojny, połączenie części Polski, bez ziem poniemieckich, z okrojoną Ukrainą, bez jej wschodniej części, byłoby rozwiązaniem naturalnym dla światowej opinii publicznej, a Niemcy odzyskaliby bez napaści na Polskę to, co oni uważają za swoje, a Rosjanie – wschodnią Ukrainę, czyli też to, co ich. Żeby jednak zagonić Polaków do wojska, potrzebny jest stan wojenny, a ten można wprowadzić, gdy byt państwa zostanie zagrożony ze względu na masowe, ogólnopolskie strajki. Strajk rolników ma być tą iskrą zapalną, która podpali beczkę prochu. Dlatego tych ludzi nazywam przekupioną hałastrą.

      Like

  6. Niech Pan mnie nie straszy ponieważ już jeden stan wojenny przeżyłam i nie chcę powtórki . Wiem że nie mam na to żadnego wpływu. Mam tylko nadzieję że tak się nie stanie. Dużo dało mi do myślenia jak Pan napisał że mnie nie rozumie Uważam że gdybyśmy się całkowicie rozumieli, zgadzali we wszystkim to nie ciekawie by było. Tak to każdy ma swoje widzenie na sytuacje panujące w danej kwestii. Każdy widzie je inaczej i na swój sposób interpretuje. Jedni bywają bardziej spostrzegawczy, inni mniej. Do tych drugich siebie zaliczę. Jak napisałam że wiek robi swoje a mózg nie pracuje jak powinien. Niestety ale tak się dzieje.

    Like

    • Ja Pani nie straszę. Ja również przeżyłem stan wojenny i ja również nie chciałbym, by ten scenariusz, o którym piszę, został zrealizowany. Niestety, wszelkie działania rządu zmierzają w tym kierunku. Ci ludzie są pozbawieni wszelkich skrupułów i działają dokładnie tak samo, jak rząd sanacyjny. Cóż ja na to poradzę, że przyszło nam żyć w takim miejscu, w takim państwie sezonowym. Jakoś trzeba nauczyć się z tym żyć, bo w pewnym wieku jest już za późno na emigrację.

      Like

  7. Z niektórymi sytuacjami trudno się pogodzić ,szczególnie tymi, które się powtarzają. Czy aby nie popełniliśmy żadnych błędów w przeszłości że sytuacje się powtarzają?

    Like

    • A co mogliśmy zrobić? W mojej ocenie jedyną rzeczą, jaką mogliśmy zrobić, to bojkotować wszelkie wybory. Niska frekwencja to jest jedyna rzecz, której władza się boi. Bo dziś, po najwyższej frekwencji od 1989 roku, władza może powiedzieć, że działa w imieniu społeczeństwa, że ma mandat społeczny. To oczywiście teoria z tym bojkotem. Zawsze znajdą się tacy ludzie, którzy pójdą na wybory. W sumie więc jedyne, co możemy zrobić, to dbać o swój własny interes. I wyleczyć się z fałszywie pojmowanego patriotyzmu.

      Liked by 1 person

  8. stan posiadania ziemi rolnej w polskich rękach to jedno a strajki to drugie.

    Rolnicy wychodzą na strajki ze wzgledu na swoj zagrozony byt, ale te strajki sa tak samo “oddolne” jak ruchawka solidarnościowa.

    Gdyby były autentyczne to od razu by zablokowali na amen stolicę a nie utrudniają życie lokalnym mieszkancom.

    Like

    • Ja oczywiście rozumiem rolników, tylko czy oni zdają sobie z tego sprawę, że wśród nich jest mnóstwo prowokatorów i że są narzędziem w czyichś rękach?

      Like

Leave a comment