Brazylijska prowokacja

Żeby lepiej zrozumieć to, co stało się w Liberii, to warto też prześledzić podobną akcję w Brazylii. Podobną, bo tych podobieństw czy analogii można się doszukać. Pierwszym pomysłem już w 1928 roku była Angola. Potem w 1932 roku przyszedł czas na Madagaskar. Z obu nic nie wyszło i pojawiła się Brazylia. Zaczęło się w 1933 roku, podobnie jak w przypadku Liberii. Tadeusz Białas w swojej książce Liga Morska i Kolonialna 1930-1938 (1983) pisze o tym w rozdziale pt. Brazylia. Poniżej wybrane fragmenty:

W momencie rozpoczęcia przez Ligę akcji osadniczej w Brazylii istniały już tam stosunkowo duże skupiska Polaków, w zdecydowanej większości zajmujących się rolnictwem. Początek polskiej emigracji osadniczej w Brazylii, która była przede wszystkim emigracją chłopską, sięga roku 1871. Pod koniec lat dwudziestych i na początku lat trzydziestych XX wieku wychodźstwo polskie w Brazylii liczyło przeszło 200 tys. osób. Polacy byli głównie zgrupowani na południu tego kraju, w stanach: Parana, Santa Catarina i Rio Grande do Sul. W samym stanie Parana, w którym LMiK podjęło akcję osadniczą, mieszkało około 100 tys. Polaków (przy ludności stanu około miliona). A w niektórych municypiach wokół Kurytyby (stolica stanu Parana) Polacy stanowili nawet 30% ogółu mieszkańców. Liczby te – o czym trzeba pamiętać – mają charakter szacunkowy. Dokładne wyliczenia nie są zresztą ważne, ważne jest to, że większość wychodźstwa zaaklimatyzowała się tam dobrze i zdobyła pewną pozycję społeczną, a co najważniejsze nie uległa wynarodowieniu, zachowując poczucie swojej odrębności narodowej. Taka sytuacja polskiej emigracji w Brazylii nie mogła nie wpłynąć na decyzję Ligi o wyborze Parany jako terenu, na którym przeprowadzi się wzorową akcję osadniczą.

Mapa administracyjna Brazylii; źródło: Wikipedia.

Właściwa akcja osadnicza Ligi w Brazylii – poprzedzona kilkuletnią dyskusją oraz analizą polskich przedsięwzięć kolonizacyjnych na tym terenie – rozpoczęła się w 1933 r. W połowie kwietnia tego roku wyjechał do Brazylii przedstawicie ZG LMiK, emerytowany gen. bryg. Stefan Strzemieński. Towarzyszył mu Wolfram Jaroszyński jako specjalista w sprawach rolnych. Głównym celem jego misji było zbadanie możliwości osadniczych, szczególnie w stanie Parana. Po kilkumiesięcznym pobycie w Paranie gen. Strzemieński przedłożył ZG LMiK dwa projekty przeprowadzenia tam akcji osadniczej. Pierwszy, to tak zwany „wielki plan” kolonizacji Parany, połączony z budową kolei. Generał w czasie rekonesansu Parany miał możliwość zapoznania się z przerwaną budową linii kolejowej Riozinho-Guarapuava w środkowej Paranie (138 km). Jej uruchomienie połączyłoby stare polskie osiedla podkurytybskie z terenami przyszłej kolonizacji. Koszty związane z ukończeniem tej budowy obliczano na około 11 mln zł. Delegat Ligi uznał, że warto, aby w tej sytuacji strona polska zrealizowała do końca tę inwestycję i w rozmowach z rządem stanowym wysunął następującą propozycję: w zamian za uruchomienie linii kolejowej rząd przyzna LMiK na cele osadnicze 2 mln ha ziemi oraz prawo do eksploatowania tej linii kolejowej przez okres 60 lat. Rząd stanowy w Paranie tę propozycję zaakceptował.

Drugi projekt – to tzw. „mały plan” – przewidujący przeprowadzenie niewielkiej akcji osadniczej opartej na środkach finansowych posiadanych przez LMiK. W połowie 1933 r. Gen. Strzemieński uzyskał wstępne zapewnienie o przyznaniu LMiK pod kolonizację terenów tzw. rezerwatu indiańskiego, o powierzchni około 7 tys. ha.

LMiK, nie dysponując większymi środkami finansowymi, przystąpiła w rezultacie tylko do realizacji „małego planu”. W dniu 7 czerwca 1934 r. delegat Ligi w Brazylii, gen. S. Strzemieński, sfinalizował ostatecznie umowę z rządem parańskim o zakupie przez Ligę 7 tys.ha ziemi z przeznaczeniem na polską akcję osadniczą, którą miała samodzielnie przeprowadzić organizacja.

A więc mamy tu analogię do sytuacji w Liberii. Tam gen. Orlicz-Dreszer opracował dwuetapowy plan kolonizacji Liberii, a tu były dwa plany: „mały plan” i „wielki plan” gen. Strzemieńskiego.

Zakupione przez Ligę tereny położone były w dorzeczu rzeki Ivai, pomiędzy Apucaraną, Tres Bichos a Candido de Abreu, gdzie znajdowały się zwarte osiedla polskie. Tereny te stanowiły do niedawna część rezerwatu indiańskiego, którego obszar ze względu na zmniejszenie się liczby Indian został przez rząd brazylijski poważnie ograniczony. Część ziemi odebranej Indianom przyznano Lidze. Tworzącą się na tym terenie osadę nazwano „Morska Wola”. Teren ten w latach 1935-1936 został powiększony przez zakupienie sąsiedniego obszaru, wielkości ca 2 tys. ha. Ponadto w tym okresie Liga zakupiła jeszcze drugi teren, także w Paranie (nad rzeką Piquiri na północny zachód od Guarapuavy) o powierzchni około 11 tys. ha, projektując tam założenie osady o nazwie „Orlicz-Dreszer”. Teren ten również powiększono przez dokupienie przylegającego obszaru o wielkości około 10 tys. ha. Pod koniec 1936 r. LMiK posiadała więc w Brazylii blisko 30 tys. ha. Zakup tego drugiego terenu nad rzeką Piquiri i jego kolonizacja miały stanowić etap końcowy bezpośredniej akcji kolonizacyjnej Ligi w Paranie.

Bliższego wyjaśnienia wymaga cel tej akcji, ponieważ ułatwi to ocenę całokształtu działalności Ligi w Brazylii. W intencjach ZG miała ona jedynie na celu „dać inicjatywę do zorganizowania przez powołane czynniki akcji emigracyjno-osadniczej na wielką skalę, która rozmiarami swoimi odpowiadałaby istotnym potrzebom ludnościowym naszego państwa (…) być niejako wstępem, próbą i wzorem dla dalszej systematycznej akcji emigracyjno-osadniczej, do której praktycznego prowadzenia LMiK , jako organizacja społeczna, nie jest powołana”. – Sprawozdanie z działalności LMiK 1 I 1935 – 1 I 1937, Warszawa 1937, s. 34.

Była to więc akcja na skalę eksperymentalną. Upoważniała do takiego stwierdzenia szczególnie wielkość obszaru, jaki zamierzała skolonizować Liga. 30 tys. ha – to niedużo, jak na warunki brazylijskie. Wystarczy wskazać, że np. takie Towarzystwo Kolonizacyjne określane jako „Polskie” lub „Warszawskie”, powstałe w 1928 r., dysponowało 170 tys. ha w stanie Espirito Santo, a w Paranie – 50 tys. ha.

Już jednak w pierwszym okresie gen. Strzemiński popełnił szereg błędów, które w poważnym stopniu zaważyły na ostatecznych rezultatach ligowej akcji osadniczej. Pod koniec 1934 r. MSZ opierając się na raportach Konsula Generalnego RP w Kurytybie, opracowało obszerną notatkę do rozmowy z gen. Orliczem-Dreszerem, zawierającą ocenę dotychczasowej działalności gen. S. Strzemieńskiego. Dopiero wówczas uznano, że przedstawione przez niego plany kolonizacyjne, choć zawierały „śmiałe koncepcje”, nie uwzględniały jednak ani realiów polityczno-spolecznych Parany, a nawet wywołały antypolską kampanię prasową, ani też rzeczywistych możliwości finansowych i organizacyjnych Ligi. Krytycznie także oceniano zakup przez niego terenów osadniczych od rządu parańskiego, przede wszystkim ze względu na ich koncesyjny charakter i położenie z dala od centrów gospodarczych i tras komunikacyjnych, co poważnie utrudni osadnikom zbyt wyprodukowanych towarów. Winą za to MSZ obarczało wyłącznie gen. S. Strzemieńskiego, który wbrew instrukcjom działał zupełnie samodzielnie, nie konsultując swoich poczynań z polskimi pracownikami w Kurytybie. Sugerowano nawet konieczność jego odwołania z Brazylii. MSZ zwróciło się również do Ligi, aby ze względów politycznych nie prowadziła bezpośredniej działalności osadniczej w terenie, ale wykorzystała do tego celu Parańską Spółkę Kolonizacyjną, założoną przez Polaków w Kurytybie.

LMiK nie uwzględniła jednak zaleceń MSZ i w dalszym ciągu akcja osadnicza była prowadzona przez jej przedstawicielstwo w Paranie, którym kierował gen. Strzemieński. Pod koniec 1936 r. cały obszar „Morskiej Woli” został zmierzony i podzielony na dwie części: wiejską i miejską. Część wiejska obejmowała 286 działek 25-hektarowych, część miejska 62 działki 100×60 metrów każda. Postawiono niezbędne zabudowania oraz założono dla przybywających osadników hodowlę trzody chlewnej, ptactwa domowego itp.

Pierwsza grupa osadników, w składzie 5 rodzin, wyjechała z Gdyni do Parany 31 sierpnia 1935 r. Do końca 1936 r. wysłano do „Morskiej Woli” z polski razem 41 rodzin osadniczych, w sumie 184 osoby. Łącznie z osadnikami pochodzącymi z wtórnej kolonizacji mieszkało pod koniec 1936 r. w „Morskiej Woli” 75 rodzin. Przewidywano, że w ciągu 1937 r. kolonizacja „Morskiej Woli” zostanie zakończona i będzie można rozpocząć kolonizację terenu o nazwie „Orlicz-Dreszer”.

Według obliczeń M. Pankiewicza całość wydatków, jakie musiała ponieść trzyosobowa rodzina emigrantów decydująca się na osiedlenie w „Morskiej Woli”, sięgała sumy 3 tys. zł, w tym największą pozycję bo 2/3 stanowiły koszty podróży statkiem. Zdaniem Ligi była to najtańsza, po prowadzonej przez rząd brazylijski, kolonizacja w Paranie.

Dalsze jednak losy akcji kolonizacyjnej LMiK – mimo tak optymistycznych prognoz prowadzonej przez nią propagandy – potoczyły się już znacznie mniej pomyślnie. W październiku 1930 r., w drodze zamachu stanu, władzę w Brazylii przejął Getulio Vargas i sprawował ją nieprzerwanie do 1945 r. Głównym jego hasłem politycznym było dążenie do modernizacji i unifikacji kraju. Czynnikiem, który miał skonsolidować rozpolitykowany i rozbity wewnętrznie naród wokół programu modernizacji Brazylii, stał się dla Vargasa nacjonalizm. Siłą rzeczy jego ostrze zostało wymierzone przeciwko dobrze zorganizowanym skupiskom imigracji włoskiej, niemieckiej, a także i polskiej, które okazały się wyjątkowo odporne na procesy asymilacyjne, a nawet manifestacyjnie kultywowały swoją odrębność.

Akcja nacjonalizacyjna, jak ją wówczas nazywano, uderzyła w Polaków rykoszetem. Jej ostrze skierowane było głównie przeciw Niemcom, którzy podjudzani przez Berlin, od 1933 r. zachowywali się coraz butniej, podkreślając swoje związki z hitlerowską Rzeszą. Podnosiły się coraz silniejsze głosy domagające się uznania ich za mniejszość narodową. Akcja ta uderzyła jednak bardzo dotkliwie, a niesprawiedliwie również Polaków, dalekich od jakichkolwiek wrogich tendencji politycznych i zachowujących w stosunku do państwa niezmienną lojalność.

Jest to jednak tylko część prawdy, strona polska bowiem nie była bez winy. Hałaśliwa propaganda mocarstwowo-kolonialna, nieukrywane poczucie wyższości kulturalnej w stosunku do Brazylijczyków, organizowanie i prowadzenie działalności kulturalno-społecznej wśród Polonii przez specjalnie delegowanych z kraju instruktorów, z których część była oficerami rezerwy, a nawet pracownikami MSZ itp. musiało w konsekwencji wytworzyć sytuację, w której – jak wyraził się poseł RP w Rio de Janeiro Tadeusz Skowroński – „powstało w Brazylii podejrzenie, że wraz z Niemcami i Włochami Polska również dąży do wykrojenia sobie z terytorium brazylijskiego posiadłości kolonialnej”.

Do połowy 1938 r. w dokumentach ligowych nie znajduje odbicia zmieniająca się sytuacja polityczna w Brazylii. Dopiero w połowie 1938 r., kiedy na dobre trwała już akcja nacjonalistyczna, Liga w pełni uświadomiła sobie niebezpieczeństwa, jakie wynikają z niej dla polskiej działalności w Paranie.

MSZ nie podjęło jednak żadnych poważniejszych działań w obronie interesów polskich w Brazylii i to przede wszystkim dlatego, że w gruncie rzeczy zdawało sobie sprawę z niewłaściwości poczynań zarówno swoich, jak i „Światpolu” i LMiK w tym kraju.

W notatce ”pro domo” z 18 czerwca 1938 r., którą sporządził pracownik MSZ Romuald Nowicki – zdecydowanie negatywnie oceniono dotychczasową działalność LMiK w Brazylii. Nowicki proponował przede wszystkim przystąpienie do likwidacji działalności LMiK na terenie Brazylii, ponieważ działalność ta jest „niepożądana i może wywołać słuszne obawy u Brazylijczyków. Liga jest instytucją głoszącą hasło: kolonie dla Polski! Hasło to jest zapewne znane czynnikom brazylijskim, które, rzecz zrozumiała, muszą się przeciwstawić budowie imperium kolonialnego na ich terenie państwowym”. Zdaniem Nowickiego, Lenartowicz (delegat LMiK w Paranie – przyp. W.L.) powinien zostać likwidatorem akcji LMiK w Paranie , przekazując interesy LMiK spółce parańskiej lub miejscowej organizacji polskiej, która w ten sposób straciłaby charakter stowarzyszenia społecznego, przeciwko któremu kierują się postanowienia dekretu o cudzoziemcach. Niepożądane natomiast byłoby przekazanie kierownictwa w Paranie konsulowi polskiemu – „Trudno bowiem, by konsul RP na terenie państwa obcego kierował akcją Ligi kolonialnej”.

W połowie czerwca 1939 r. LMiK, za pośrednictwem MSZ przesłała do konsula Józefa Gieburowskiego w Kurytybie instrukcję w sprawie likwidacji akcji osadniczej. Proszono przede wszystkim konsula o rozwiązanie stosunku służbowego z dotychczasowym administratorem „Morskiej Woli” i okresowe zatrudnienie na to miejsce pracownika , którego głównym zadaniem byłaby likwidacja majątku LMiK w kolonii.

Był to już finał kilkuletniej działalności LMiK w Brazylii. Jakie więc były jej efekty? Wydawnictwa ligowe podają, że pod koniec 1937 r. mieszkało w „Morskiej Woli” 113 rodzin zajmujących 149 działek wiejskich i 16 miejskich. Przyjmując za punkt wyjścia liczbę 286 działek wiejskich i 62 miejskich, na jakie w 1936 r. podzielony został teren „Morskiej Woli”, można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że na przełomie1937/1938 r. została ona skolonizowana w około 50%. Na akcję osadniczą w latach 1933-1938 Liga wydała około 493 tys. zł, a dochody wyniosły niecałe 47 tys. zł (spłaty kolonistów).

Akcji osadniczej Ligi nie można jednak oceniać tylko w kategoriach finansowych. Ewentualne zyski nie były tym czynnikiem, który zadecydował o jej rozpoczęciu. Zasadniczą bowiem przyczyną, która skłoniła organizację do realizacji takiego przedsięwzięcia, było istnienie w Polsce masowej emigracji za chlebem, wynikającej z obiektywnej sytuacji społeczno-gospodarczej kraju. Działacze ligowi, kierując się interesem narodowym (ochrona jego substancji biologicznej), próbują temu zjawisku nadać charakter zorganizowany i wykorzystać je z pożytkiem dla kraju. Wzorcowa kolonizacja terenu o nazwie „Morska Wola”, a później także „Orlicz-Dreszer” miała stanowić jedynie zaczątek znacznie szerszej akcji osadniczej, opartej już na kapitale prywatnym i państwowym. Skoncentrowanie wychodźstwa polskiego tylko w niektórych krajach, w tym przypadku w Brazylii, miało być pierwszym etapem do realizacji dalszych koncepcji Ligi. Wychodźstwo polskie, przy czym zakładano a priori, że musi ono posiadać szeroką autonomię jeśli chodzi o rozwój życia narodowego i gospodarczego – miało utrzymywać ścisłe kontakty kulturalno-oświatowe, a zwłaszcza – tak jak to widział gen. Orlicz-Dreszer – być czynnikiem stymulującym rozwój polskiego handlu zamorskiego i producentem potrzebnych krajowi surowców.

Tak rozumiana przez działaczy ligowych akcja osadnicza w Paranie nie spełniła żadnego ze stawianych przed nią celów, przede wszystkim dlatego, iż już w swych założeniach miała charakter utopijny. Utopijność tych koncepcji wynikała nie tylko z braku w kraju znacznych kapitałów na ich realizację, ale głównie tkwiła w błędnym przekonaniu działaczy ligowych, iż na terenie suwerennego państwa, którego większość obywateli posiadało poczucie swojej odrębności narodowej, może powstać enklawa polska, której mieszkańcy będą utrzymywali ścisłe kontakty z Macierzą. Koncepcje takie, mające z natury rzeczy aspekt polityczny, musiały budzić słuszne obawy Brazylijczyków o integralność swojego państwa, zwłaszcza iż zbiegły się one z tendencjami separatystycznymi wśród nieporównywalnie silniejszego ekonomicznie wychodźstwa niemieckiego i włoskiego. Z tej racji wydaje się być zrozumiałe stosowanie przez władze brazylijskie (z ich punktu widzenia) dekretów nacjonalistycznych także przeciwko wychodźstwu polskiemu, które ostatecznie zadecydowały o fiasku akcji osadniczej Ligi w Paranie i związanych z nią koncepcji.

xxxxxxxx

Pierwsza, z pozoru absurdalna decyzja, to zamiar kolonizowania państw, które były niepodległe. Brazylia od ponad 100 lat nie była już portugalską kolonią, a Liberia nigdy nie była kolonią, tylko krajem zależnym od Stanów Zjednoczonych. Jeśli tak, to dlaczego oba państwa i ich rządy pozwoliły na działalność, a nawet sprzedały lub wydzierżawiły ziemię, organizacji, która miała w swojej nazwie wyraz „Kolonialna”. Co więcej, Liga nigdy nie kryła się ze swoimi zamiarami. Najprostsze wytłumaczenie jest więc takie, że rządy tych krajów świadomie uczestniczyły w tej hucpie.

W obu przypadkach akcja rozpoczęła się w 1933 roku. Czy to przypadek? W styczniu 1933 roku Hitler doszedł do władzy. A więc w tym momencie niektórzy wiedzieli, że będzie wojna. Nie wiedzieli jeszcze, kiedy ona się zacznie. Ale w momencie likwidowania obu prowokacji w drugiej połowie 1938 roku czy na przełomie 1938 i 1939 roku już wiedzieli, że w 1939 roku będzie wojna.

W obu przypadkach mamy świadome i prowokacyjne działanie przedstawicieli Ligi na terenie obu państw i podsycanie nastrojów mocarstwowo-kolonialnych przez prasę krajową, co wywołuje nagonkę prasową i antypolskie nastroje. W konsekwencji prowadzi to wycofania się Ligi z obu państw. No właśnie! Liga się wycofuje, ale zakupiona ziemia zostaje. Co się z nią dzieje? Ani Tadeusz Białas, ani Marek Arpad Kowalski nie wspomnieli o tym w swoich książkach.

W 1936 roku powstała spółka akcyjna Międzynarodowe Towarzystwo Osadnicze (MTO), które w chwili założenia dysponowało kapitałem 500 tys. zł, wpłaconych przez Państwowy Bank Rolny (250 tys. zł) i MSZ (250 tys. zł). W połowie 1938 roku MTO posiadało 51 tys. ha w argentyńskim stanie Misiones oraz 63 tys. ha w stanie Parana. Pod koniec 1936 roku LMiK posiadała w Brazylii około 30 tys. ha. Towarzystwo Kolonizacyjne określane jako „Polskie” lub „Warszawskie”, powstałe w 1928 roku dysponowało 170 tys. ha w stanie Espirito Santo, a w Paranie – 50 tys. ha. W sumie więc mamy:

  • MTO – 51 + 63 = 114
  • LMiK – 30
  • Towarzystwo Kolonizacyjne – 170 + 50 = 220
  • Razem – 364

A więc 364 tys. ha w Brazylii i Argentynie. Towarzystwo Kolonizacyjne powstało w 1928 roku, a więc w tym samym, w którym zmieniono statut Ligi Morskiej i Rzecznej. Nowy statut określał bowiem, że LMiR ma na celu nie tylko propagowanie wśród społeczeństwa „idei morskiej oraz korzyści wynikających z eksploatacji morza, popieranie rozwoju polskich dróg wodnych, portów, polskiej żeglugi, budowy okrętów polskiej floty handlowej, rozwoju rybactwa morskiego i handlu zamorskiego, współdziałanie w tworzeniu siły zbrojnej na morzach i rzekach” – co było powtórzeniem założeń programowych z 1924 r. – ale dąży również „do pozyskania kolonii dla Polski, względnie terenów dla nieskrępowanej ekspansji narodu polskiego”.

„Pod koniec 1936 r. cały obszar „Morskiej Woli” został zmierzony i podzielony na dwie części: wiejską i miejską. Część wiejska obejmowała 286 działek 25-hektarowych, część miejska 62 działki 100×60 metrów każda.”

„Był to już finał kilkuletniej działalności LMiK w Brazylii. Jakie więc były jej efekty? Wydawnictwa ligowe podają, że pod koniec 1937 r. mieszkało w „Morskiej Woli” 113 rodzin zajmujących 149 działek wiejskich i 16 miejskich.”

286 działek 25-hektarowych i 62 działki 100×60 metrów każda i 364 tys. ha. Niezła hucpa. MTO było spółką akcyjną. A jaki status miało Towarzystwo Kolonizacyjne? Bardzo możliwe, że też było spółką akcyjną i prawdopodobnie z udziałem firm państwowych, tak jak MTO. Czy pojawili się tam później prywatni akcjonariusze z symbolicznym wkładem? Możliwe, że tak. A jakie treści zawierały statuty tych spółek? Co się z nimi działo, gdy większościowy właściciel, czyli państwo, przestał istnieć np. wskutek wojny? – Na te pytania nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, ale ja jakoś tak dziwnie domyślam się, jakie mogłyby być te odpowiedzi.

Lata 30-te to wielki kryzys zapoczątkowany w 1929 roku. Brazylia, jak większość państw, również odczuła go bardzo boleśnie. Brazylijski polityk i dyplomata Osvaldo Aranha tak scharakteryzował ten okres:

„Kraj był bez pieniędzy, bez wymiany, faktycznie i prawnie z moratorium, z obietnicami pomocy z zagranicy, z których nic nie wyszło; płynny dług federalny, stanowy i lokalny, którego dokładnej wielkości nie znano; kawa w trzech kryzysach: cen, nadprodukcji i dużych zapasów w magazynach; brazylijska gospodarka, przemysł i praca w ruinie; i kryzys bezrobocia.”

Skoro kraj był bez pieniędzy, to zapewne władze chwytały się wszelkich środków, by je zdobyć i może nawet skłonne były do sprzedaży ziemi po atrakcyjnych cenach, żeby tylko załagodzić kryzys.

Wygląda na to, że liberyjska hucpa była tylko po to, by odwrócić uwagę od faktycznej akcji, czyli zakupu ogromnych połaci ziemi w Brazylii za państwowe pieniądze i przejąć te grunty w odpowiednim momencie tj. w momencie wybuchu wojny. Po to też było potrzebne przejęcie Ligi Morskiej i Rzecznej i zmiana jej nazwy na Ligę Morską i Kolonialną, by pod pozorem zakupu ziemi dla emigrantów i tworzenia kolonii skupować ziemię w bardzo atrakcyjnych lokalizacjach. Żeby to robić po cichu i skutecznie, wymyślono hasło o mocarstwowej Polsce z koloniami. Każdy więc zakup ziemi w Brazylii był usprawiedliwiony, że to na cele kolonialne. Również usprawiedliwione było tworzenie spółek, które zajmowały się zakupem ziemi w Brazylii. A dlaczego Brazylia? No bo tam już było duże skupisko ludności polskiej. Żeby jednak w pewnym momencie wygasić tę akcję, potrzebne były te prowokacje albo ustawki. Ci, którzy to robili, wiedzieli, że będzie wojna, a po niej pojawi się potężna fala emigrantów, że powstaną jakieś programy rządowe, inwestycje i cena ziemi wzrośnie. Ale nawet nie to było istotne. Ważne było to, że ktoś inny zapłacił, a oni stali się właścicielami.

Prawdopodobnie była to największa afera finansowa II RP. Problem tylko polega na tym, że nikt o niej nie wie. Wojna zatarła wszelkie ślady. Pozostało tylko przekonanie, że to z jakichś irracjonalnych powodów Polacy zapragnęli mieć kolonie i mocarstwową Polskę. Zrzucono to na karb polskiego romantyzmu i nieliczenia się z realiami. A że było zupełnie inaczej… Któż to wie? I szczytna idea przybliżenia Polakom problemów morza i gospodarki morskiej i wykorzystania jej dla wspólnego dobra została wykorzystana przeciwko nim, a oni sami ośmieszeni.

8 thoughts on “Brazylijska prowokacja

  1. Polska dobitnie zaprzepaściła swoje szanse na kolonie na przełomie XVII i XVIII wieku. Rozbiory tylko potwierdziły nierząd jaki panował w Polsce.

    Powyżej opisana akcja to dzieło grupy cwaniaków, którzy postanowili się dorobić na państwowym pod pozorem działalności patriotycznej.
    Dzisiaj handlarzy patriotyzmem już tylko mogą pomarzyć o takich akcjach.
    Zatem zostaje im walka o kasę z dotacji na Marsz Niepodległości i podobne sprawy.

    Like

    • “Polska dobitnie zaprzepaściła swoje szanse na kolonie na przełomie XVII i XVIII wieku. Rozbiory tylko potwierdziły nierząd jaki panował w Polsce.” – Tylko że to nie była Polska, tylko Rzeczpospolita Obojga Narodów. Polska skończyła się wraz z unią lubelską.

      Liked by 1 person

  2. Czy my juz do reszty zwariowalismy?Jakie kolonie,a gdzie człowieczeństwo .Na szczęście nie przyłączyliśmy się do Bestii swiatowej w celu dręczenia innych nacji.Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy i kolonialne narody zapłaczą jeszcze nad swoim losem za to co robiły.

    Like

    • Nie! Nie zwariowaliśmy. Kolonializm był skutkiem realizacji ideologii pewnego narodu, którego celem jest panowanie nad światem. Jako naród rozproszony i zasymilowany mógł to robić pod szyldem narodów, wśród których się rozproszył i zasymilował, a które to narody stały na wyższym etapie rozwoju, niż reszta świata.

      Like

    • Dzisiaj również mamy system kolonialny.
      Po prostu eksploatacje bezpośrednio przez dane państwo zastąpiła korporacja.
      Ma ona dokładnie takie same cele wysysania kapitału, a przy okazji jest bardziej zamaskowana i elastyczna (pomija koszty utrzymania kolonii itp.).

      Zobaczcie tą mapę:
      https://external-preview.redd.it/TLNSCidUS3fAFwLKVMpTWef9e9B_8fHTtEwkvcH0lJY.png?auto=webp&v=enabled&s=1f54677c545b1597f4bc3ef96620619bfabd466c

      Liked by 1 person

      • Oczywiście, że tak. Afrykę dałem przykładowo.
        Polska też jest eksploatowana dla korporacji jak kolonia. Mamy najwyższe spadki wskaźników gospodarczych na świecie po 2022 roku.
        Gospodarka drenowana intensywniej od 2020. PiS powoli ewoluuje po prostu do “Partii” (inne partię już się nie będą liczyć). Realnej opozycji brak. Czyli wszystko tak jak powinno być w kolonii.

        Like

      • “Ukraina jest własnością Black Rock.” No jest, ale jest to nieprecyzyjne, bo czyją własnością jest Black Rock? Wszystko jest własnością Żydów, którzy wykorzystują jedne państwa, takie jak Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, do eksploatowania innych. Obecnie oba te państwa powoli zastępują Chinami.

        Liked by 2 people

Leave a comment