Hiena Europy

W dniu 14 lutego pojawił się na kanale OSW (Ośrodek Studiów Wschodnich) film, w którym prowadząca, z ukraińskim akcentem, omawia rosyjski dokument o Polsce pt. „Polska hieną Europy”. Autorem tego określenia jest, według twórców tego dokumentu, Churchill. Prowadzący ten program mówi na początku:

„Wiele we współczesnej Europie przypomina, jak zachowywały się te kraje w przeddzień II wojny światowej. Chowając się za plecami innych wypychali państwo faszystowskie na wojnę z sowiecką Rosją. Gdy wojna zaczęła się, to po stronie nazistów znalazła się cała kontynentalna Europa i wszystkie jej zasoby – od kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego do całych armii. Tak jak dziś, kluczową rolę grała Polska na czele z marszałkiem Piłsudskim. Polska jako pierwsza podpisała z Hitlerem pakt o nieagresji, do historii przeszedł on jako pakt Piłsudski-Hitler. Piłsudski marzył o sojuszniczych relacjach z Hitlerem i szybko podążał w tym kierunku. Wszystko po to, by naszczuć Niemcy na sowiecką Rosję. Nie liczyli się z całą Europą. Polska z Niemcami u boku to siła. Będziemy dzielić Rosję. Piłsudski nie dożył do realizacji swojego największego marzenia. Umarł na raka wątroby w 1935 roku. Pogrzeb w Krakowie był iście carski. Wiele o tym powiedziano w filmie dokumentalnym Hiena Europy, jak Churchill zwykł określać Polskę.”

Rosyjska propaganda, jak każda, miesza prawdę z kłamstwami. I nie ma się czemu dziwić. Jednak czemuś ona służy. A służy przede wszystkim oczernianiu Polski na arenie międzynarodowej i wśród swoich obywateli. Choć trzeba przyznać, że jest w tym dokumencie wzmianka o tym, że w Polsce wystąpiło w styczniu masowe zwalnianie się żołnierzy zawodowych z wojska i stwierdzenie, że Polacy nie chcą walczyć na Ukrainie. Oznacza to, że dobrze orientują się w nastrojach Polaków.

Skoro już jednak padło to określenie „hiena Europy” i jego autorstwo przypisano Churchillowi, to może warto zapoznać się z tym, jak on pisał o Polsce i o Polakach. W swoim monumentalnym dziele Druga Wojna Światowa, Phantom Press International, Gdańsk 1994 w rozdziale Monachijska zima w podtytule „Polska i Węgry: drapieżne bestie” pisze:

30 września (1938 – przyp. W.L.) Czechosłowacy przyjęli decyzje podjęte w Monachium. „Pragnęli – jak powiadają – zaprotestować w obliczu całego świata przeciwko decyzji, w której podjęciu nie dano im wziąć udziału.” Prezydent Benesz ustąpił, ponieważ „mógł stanowić czynnik utrudniający Czechosłowacji przystosowanie się do nowej sytuacji”. Benesz opuścił Czechosłowację i znalazł schronienie w Anglii. Rozbiór państwa czechosłowackiego postępował zgodnie z zasadami przyjętymi w porozumieniu. Lecz Niemcy nie byli jedynymi szakalami, które zgromadziły się wokół padliny. Jeszcze 30 września, natychmiast po podpisaniu porozumienia w Monachium, rząd polski wysłał Czechom dwudziestoczterogodzinne ultimatum, w którym domagał się bezzwłocznego zwrotu nadgranicznego okręgu Cieszyńskiego.

W tym miejscu dodano uwagę: Autor pomija niezwykle istotny moment – genezę konfliktu polsko-czeskiego o Zaolzie. W styczniu 1919 r. Czesi zajęli Zaolzie, zrywając tym samym lokalną umowę polsko-czeską z 5 listopada 1918 r. Akcja polska w sprawie Zaolzia jesienią 1938 r. miała charakter rewindykacyjny.

W ówczesnej sytuacji rząd w Pradze nie był w stanie przeciwstawić się tym twardym żądaniom.

Choć przyznać trzeba, że Polacy są narodem bohaterskim, to jednak trudno nie zauważyć popełnianych przez nich błędów, które przez stulecia przysparzały im rozlicznych cierpień. Zwycięstwo zachodnich sprzymierzeńców w roku 1919 sprawiło, że po latach rozbiorów i niewoli Polska odżyła jako niezależna republika i jedno z większych państw europejskich. Teraz w roku 1938 w związku ze sprawą tak błahą jak Cieszyn, Polacy oderwali się od wszystkich swoich przyjaciół we Francji, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, którzy raz jeszcze umożliwili im powrót do normalnego życia narodowego i których niebawem tak bardzo mieli potrzebować. Oto widzimy ich, jak śpieszą, obserwowani groźnym okiem przez Niemcy, by zagarnąć swoją część plądrowanej i niszczonej Czechosłowacji. W okresie kryzysu wszystkie drzwi były zamknięte dla ambasadorów Wielkiej Brytanii i Francji, których nie dopuszczono nawet do ministra spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej. Zagadką, a zarazem tragedią europejskiej historii jest fakt, ze naród zdolny do bohaterskich wyczynów, obdarzony licznymi przymiotami, składający się z dzielnych i czarujących jednostek, raz za razem popełnia te same błędy i to w sprawach absolutnie najwyższej wagi. Całym sercem jesteśmy z narodem polskim w jego nowym uciemiężeniu i pewni jesteśmy, iż nie na próżno wyglądać będziemy owego odwiecznego porywu, każącego walczyć im z każdą tyranią, a zarazem znosić z podziwu godną wytrwałością wszystkie spadające na nich cierpienia. Z ogromną niecierpliwością wyczekujemy na pierwszy promień jutrzenki.

Także i Węgrzy zainteresowani byli rozmowami w Monachium. Horthy odwiedził Niemcy pod koniec sierpnia 1938 roku, lecz Hitler przyjął go z ogromną rezerwą. Choć jego rozmowa z węgierskim regentem, która odbyła się 23 sierpnia po południu, trwała raczej długo, w czasie jej trwania nie padło ani słowo na temat daty planowanych działań przeciwko Czechosłowacji. „On sam nie znał wówczas daty. Jeżeli jednak ktokolwiek pragnął wziąć udział w uczcie, musiał włączyć się do przygotowań.” Lecz godzina rozpoczęcia uczty nie została jeszcze ogłoszona. Mimo to pojawili się Węgrzy ze swymi żądaniami.

xxxxxxxx

Dalej, w rozdziale Praga, Albania i gwarancje dla Polski, Churchill pisze:

Tak oto dochodzimy do kulminacyjnego punktu owej smutnej historii ludzi zdolnych i pełnych dobrych chęci, którzy tak bardzo mylili się w ocenie wydarzeń. Jednakże bez względu na to, jak wzniosłe kierowały nimi motywy, w oczach historii ponoszą oni odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzyło. Wystarczy tylko spojrzeć wstecz i zobaczyć, z czym byliśmy się w stanie pogodzić, a z czego zrezygnowaliśmy: Niemcy rozbrojone na mocy uroczystego Traktatu; Niemcy zmilitaryzowane w wyniku pogwałcenia uroczystego Traktatu; przewaga w powietrzu lub choćby tylko równowaga – zaprzepaszczona; Nadrenia zajęta siłą i wzniesiona i wznoszona Linia Zygfryda; powstanie osi Berlin-Rzym; Austria pożarta i wchłonięta przez Rzeszę; Czechosłowacja opuszczona i zagrożona po porozumieniu monachijskim, linia jej fortec i potężna fabryka Skody produkująca odtąd broń dla potrzeb armii niemieckiej w rękach Niemców; z jednej strony odrzucenie propozycji prezydenta Roosevelta, który w pewien sposób pragnął ustabilizować sytuację w Europie poprzez interwencję Stanów Zjednoczonych, z drugiej zaś ignorowanie niewątpliwie szczerej chęci Rosji Sowieckiej przyłączenia się do państw zachodnich w celu obrony Czechosłowacji, zlekceważenie usług, jakie mogło nam oddać 35 dywizji czechosłowackich na wypadek konfliktu z wciąż jeszcze niegotową armią niemiecką, a to wszystko w sytuacji, kiedy Wielka Brytania była w stanie dostarczyć tylko 2 dywizje dla wzmocnienia frontu we Francji; wszystko przeminęło z wiatrem.

Teraz zaś, gdy owe szanse zostały bezpowrotnie stracone, Wielka Brytania, prowadząc za rękę Francję, decyduje się udzielić gwarancji integralności terytorialnej Polsce – tej samej Polsce, która zaledwie 6 miesięcy wcześniej niczym hiena wzięła udział w zniszczeniu i rozczłonkowaniu państwa czechosłowackiego.

W tym miejscu dodano uwagę: Stwierdzenie autora jest błędne – Wielka Brytania nie gwarantowała „integralności Polsce”. W oświadczeniu premiera Chamberlaina z 31 marca Zjednoczone Królestwo zobowiązywało się do udzielenia wszelkiej natychmiastowej pomocy, gdyby zagrożona została niepodległość Drugiej Rzeczypospolitej, a nie „integralność” jej terytorium. Tak sformułowana gwarancja nie musiałby zobowiązywać rządu brytyjskiego do pomocy Polsce, gdyby Hitler ograniczył agresję np. do tzw. Korytarza i W. M. Gdańska.

W 1938 roku walka o Czechosłowację byłaby czymś jak najbardziej rozsądnym: armia niemiecka mogła wystawić zaledwie pół tuzina wyszkolonych dywizji na froncie zachodnim, podczas gdy Francja ze swoimi niemal 60 czy 70 dywizjami bez trudu mogła przekroczyć Ren i zająć Ruhrę. Lecz posunięcie takie uznano by wówczas za nierozsądne, pochopne i nie licujące z moralnością, jak również z osiągnięciami współczesnej myśli. Teraz jednakże dwa państwa zachodnie ogłosiły swoją gotowość rzucenia na szalę swojego własnego życia w imię ocalenia terytorialnej integralności Polski. Bardzo długo można by przetrząsać archiwa historii, która – jak powiadają – jest rejestrem szaleństw, zbrodni i nieszczęść ludzkości, aby znaleźć coś równie bezprecedensowego, jak owa nagła zmiana kontynuowanej przez 6 lat polityki uspokajania, która niemal w ciągu jednej nocy zmieniła się w gotowość do przyjęcia nieuniknionej wojny w znacznie bardziej niekorzystnych warunkach i na nieporównanie większą skalę.

Ponadto powstaje pytanie, w jaki sposób mogliśmy chronić Polskę i dotrzymać swojej obietnicy. Chyba jedynie poprzez wypowiedzenie wojny Niemcom i uderzenie na Wał Zachodni i armię niemiecką, które były znacznie silniejsze niż te, przed którymi cofnęliśmy się w roku 1938 we wrześniu. Oto ciąg kamieni milowych na drodze do katastrofy, oto katalog ustępstw wobec nieustannie rosnącej potęgi niemieckiej, od czasów, kiedy wszystko było jeszcze stosunkowo proste, aż do chwili, gdy sytuacja ogromnie się skomplikowała. Ale był to przynajmniej koniec brytyjskiej i francuskiej uległości. Oto wreszcie decyzja, podjęta w najgorszym, jaki tylko można sobie wyobrazić, momencie, oparta na chyba najbardziej błędnych założeniach, która niewątpliwie doprowadzi do rzezi – przyczyny śmierci dziesiątek milionów ludzi. Oto słuszna sprawa, z całym rozmysłem i pełnym wyszukania, spaczonym artyzmem zaangażowana w śmiertelne zapasy, po tym jak wszystko to co w owych zmaganiach mogło być jej wsparciem, zostało beztrosko zaprzepaszczone. Jednakże jeżeli nie walczy się o słuszną sprawę w chwili, gdy zwycięstwo jest łatwe i nie wymaga rozlewu krwi, jeżeli nie walczy się, gdy zwycięstwo jest pewne i niezbyt kosztowne, może nadejść taki moment, że trzeba walczyć, mimo iż sytuacja jest bardzo niekorzystna, a szanse na przetrwanie są niewielkie. Możliwe jest nawet gorsze rozwiązanie. Czasem trzeba walczyć w sytuacji, gdy nie ma żadnych szans na zwycięstwo, ponieważ lepiej zginąć, aniżeli pędzić żywot niewolnika.

xxxxxxxx

Nie jest więc tak, jak chcą Rosjanie, że Churchill zwykł nazywać Polskę hieną Europy, tylko napisał „niczym hiena” przy okazji aneksji przez Polskę Zaolzia w momencie, gdy Niemcy zaanektowały Czechy w marcu 1939 roku. Sytuacja ta powtórzyła się 17 września tego roku, gdy Rosjanie zachowali się dokładnie tak, jak rząd sanacyjny pół roku wcześniej. Świadomie piszę Rosjanie, choć wiem, że to byli bolszewicy, ale skoro oni dziś mówią „Polska hieną Europy”, nie chcąc przyznać, że Związek Radziecki 17 września też zachował się jak hiena, to po prostu odpłacam pięknym za nadobne. Nie tędy droga, ale to jest polityka i tu wszelkie chwyty są dozwolone. W dokumencie tym Rosjanie nie wspominają o tym, że pakt o nieagresji pomiędzy Polską a ZSRR został podpisany 25 lipca 1932 roku w Moskwie. Umowę zawarto na 3 lata, a następnie 5 maja 1934 roku przedłużono ją do 31 grudnia 1945 roku, z pozostawieniem zasady automatycznego przedłużania, rozszerzoną na nieograniczoną ilość razy. Natomiast polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy, a nie żaden pakt, została podpisana 26 stycznia 1934 roku w Berlinie przez Józefa Lipskiego – ambasadora RP w Niemczech i Konstantina von Neuratha – ministra spraw zagranicznych III Rzeszy.

W blogu „17 września” pisałem: 4 października 1938 roku, po podpisaniu układu monachijskiego, wiceminister spraw zagranicznych ZSRR Władimir Potiomkin powiedział ambasadorowi francuskiemu w Moskwie Robertowi Coulondre: „Nie widzę dla nas innego wyjścia, aniżeli czwarty rozbiór Polski.” Postanowienia układu monachijskiego prowadziły prostą drogą do rozbioru Czechosłowacji, bo czymże była aneksja Czech i Moraw oraz utworzenie podporządkowanej Niemcom Słowacji? Więc Potiomkin mówił francuskiemu ambasadorowi: Skoro zgodziliście się na rozbiór Czechosłowacji, to zgodzicie się też na rozbiór Polski.

Rosjanie oczywiście nie powiedzą, jak się zachowali Anglicy w stosunku do Czechosłowacji i jak wytłumaczyli, dlaczego nie zareagowali, ale Churchill w cytowanym przeze mnie dziele pisał:

12 marca pan Chamberlain powiedział Izbie: „Okupacja Czechosłowacji przez niemieckie siły wojskowe rozpoczęła się dziś o godzinie 6 rano. Rząd czechosłowacki nakazał swemu narodowi całkowitą uległość” (A polski rząd nawoływał polski naród do walki. Oba rządy, polski i czeski, były rządami masońskimi. – przyp. W.L.). Następnie stwierdził, że gwarancje, jakich udzielił Czechosłowacji, już dłużej, jego zdaniem, nie obowiązują. Tuż po porozumieniu monachijskim, pięć miesięcy wcześniej, minister do spraw dominiów, sir Thomas Inskip, w następujący sposób wyraził się na temat owych gwarancji:

„Rząd JKMości czuje się moralnie zobowiązanym wobec Czechosłowacji, aby dotrzymać obiecanych gwarancji (jak gdyby było to technicznie wykonalne). […] Przeto w wypadku jakiejkolwiek niczym nie sprowokowanej agresji na Czechosłowację, rząd JKMości niewątpliwie poczyni wszelkie możliwe kroki mające na celu zachowanie integralności Czechosłowacji”. „Tak właśnie – powiedział premier – sytuacja przedstawiała się do wczoraj. Lecz od momentu, gdy parlament słowacki ogłosił niepodległość swojego kraju, sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Owa deklaracja kładzie kres istnieniu państwa, któremu zagwarantowaliśmy nienaruszalność granic. W związku z powyższym rząd JKMości czuje się zwolniony od obowiązku dotrzymania danego słowa”.

To rozstrzygało o wszystkim. „Rzecz jasna – powiedział na zakończenie – z ogromnym żalem obserwuję bieg wydarzeń, lecz jednocześnie nie uważam, iżby był to powód, dla którego mieliśmy zbaczać z przyjętego kursu. Nie wolno nam zapominać, że wszystkie narody świata skupione są tylko na jednym pragnieniu: pragnieniu pokoju”.

xxxxxxxx

Dzieło Churchilla, uhonorowane zresztą literacką Nagrodą Nobla w 1953 roku, jest podszyte fałszem i obłudą. Warto jednak je czytać, tylko należy je odpowiednio interpretować. Gdy pisze on o tym, że popełniono szereg błędów, pozwalając Niemcom na zbrojenia i gwałcenie postanowień traktatu wersalskiego, to należy to rozumieć nie jako błędy, tylko wprost przeciwnie. Cynicznie dążono do wojny, udając, że broni się pokoju. Rozbioru Czechosłowacji dokonano drogą pokojową, a rozbioru II RP dokonano w wyniku wojny. To nie był przypadek. Wszyscy oni chcieli, by Hitler zdobył zakłady Skody i mógł je wykorzystać do produkcji broni. Po to był układ monachijski. Gdyby była wojna i zakłady te zostałyby zniszczone, to nie mogłoby dojść do ich przejęcia i wykorzystania w wojnie na wschodzie. Polska była krajem zacofanym, rolniczym, bez znaczącego przemysłu, więc można było ją zniszczyć. Dlatego właśnie rządy masońskie w Czechach nakazały społeczeństwu czeskiemu poddanie się bez walki, a masońskie rządy II RP deklarowały, że „nie oddamy nawet guzika”. Natomiast masońskie rządy na Słowacji ogłosiły niepodległość, likwidując w ten sposób państwo czechosłowackie, umożliwiając tym samym Anglikom wywiniecie się ze zobowiązań wobec Czechosłowacji. Tak więc nie było tak, że Czesi nie chcieli walczyć, a Polacy chcieli. Jednym zakazano walczyć, a drugim – kazano.

Jak to wyglądało w przypadku Czechosłowacji? O tym też Churchill pisze:

Ostatecznie jednak, jakkolwiek by na to patrzeć, Wielka Brytania nie była zmuszona do obrony Czechosłowacji żadnymi zobowiązaniami traktatowymi ani też żadną nieoficjalną drogą nie była o to proszona. Natomiast Francja wyraźnie miała obowiązek przystąpić do wojny z Niemcami, gdyby te zaatakowały Czechosłowację. Prezydent Benesz był przez ostatnie dwadzieścia lat wiernym sprzymierzeńcem, a nawet wasalem Francji, popierając francuską politykę i francuskie interesy na forum Ligi Narodów i poza nim. W uszach każdego z nas rozbrzmiewały jeszcze deklaracje messieurs Bluma i Daladiera. Niedotrzymanie słowa przez Francję było zapowiedzią katastrofy. Zawsze byłem zdania, że Benesz popełnił błąd, uginając się pod naciskiem. Powinien był bronić swojej linii fortec.

W tym miejscu dodano uwagę: Integralności terytorialnej Czechosłowacji zdecydowana była bronić armia. Takie stanowisko zajmowali m.in. gen. Sergiusz Ingr (jako zwolennik obrony czynnej został aresztowany na polecenie prezydenta Benesza) oraz szef sztabu armii czechosłowackiej gen. Krejfi. Prezydent Benesz przeciwstawiał się jakimkolwiek zamiarom podjęcia zbrojnego oporu. 15 września 1938 r. Benesz z własnej inicjatywy polecił ministrowi opieki społecznej Jaromirowi Nefasowi przekazanie drogą dyplomatyczną rządom W. Brytanii i Francji gotowości odstąpienia Niemcom pogranicznych obszarów (rejon Sudetów) o powierzchni 4-6 tys. km2. Plan ten zatwierdził 20 września 1938 r. rząd Czechosłowacji bez zgody parlamentu. Benesz łudził się, że w ten sposób powstrzyma dalszą ekspansję Hitlera. Dyktator Trzeciej Rzeszy miał własne plany. Jesienią 1938 r. Czechosłowacja zmuszona została do przyjęcia ustaleń układu monachijskiego i tym samym odstąpienia Niemcom obszaru około 29 tys. km2 (czyli ponad jedną piątą obszaru państwa) wraz z zamieszkałą tam ludnością – 3,6 mln, w tym około 0,8 mln Czechów.

Zdawało mi się wtedy, gdyby tylko walki się rozpoczęły, Francuzi ruszyliby w sukurs Beneszowi, a Anglia natychmiast stanęłaby u boku Francji.

Na swoja obronę Francuzi przedstawili następujący argument, który, prawdę mówiąc, niełatwo jest zlekceważyć: gdyby Czechosłowacja się wówczas nie ugięła i gdyby doszło do wybuchu wojny, Francja wypełniłaby swoje zobowiązania, lecz skoro Czesi ulegli wobec nacisków, honor Francji był uratowany. Tutaj ostatecznym sędzią będzie historia.

xxxxxxxx

O tym wszystkim doskonale wiedziały masońskie rządy II RP. Wiedziały, że gwarancje angielskie i francuskie były tylko po to, by Polska przystąpiła do wojny z Niemcami. Wojna z nimi w pojedynkę byłaby szaleństwem i o tym wiedział rząd sanacyjny, a i pewnie społeczeństwo inaczej zareagowałoby. Ale gdy padły takie zapewnienia wsparcia ze strony Anglii i Francji, to całkowicie zmieniało to układ sił. To nadawało tej walce obronnej sens. Taka to perfidia masońska.

Tamta wojenna propaganda II RP i antyniemieckie nastroje bardzo przypominają obecną propagandę wojenną i antyrosyjskie nastroje. Jest to dokładnie takie samo rzucanie się z motyką na Księżyc. A Anglosasi judzą tak samo, jak w 1939 roku. Czy to oznacza, że sytuacja może się powtórzyć? Że III RP może być zniszczona i podzielona, a w najlepszym wypadku tylko podzielona?

1 września

Wrzesień kojarzy się nam przede wszystkim z nowym rokiem szkolnym. Mam jednak nadzieję, że nie tylko. To także początek jakże tragicznej dla nas wojny. W sumie to już wszystko na jej temat powiedziano i napisano. Rozważano różne warianty, analizowano błędy, krytykowano politykę zagraniczną Sanacji – „egzotyczne sojusze” oraz gospodarczą. Niewątpliwie błędów było wiele i wiele złego uczynił Polsce i Polakom Piłsudski, a jednak na krótko przed śmiercią, chyba w 1934 roku, powiedział tzw. sierotom po Marszałku mniej więcej tak: Wojna będzie, daje wam pięć lat, za więcej nie ręczę. Polska pod żadnym pozorem nie powinna wchodzić do wojny jako pierwsza, a najlepiej, jak wejdzie do niej jako ostatnia. Lepszej rady nie mógł udzielić. Czyżby ruszyło go sumienie i w ten sposób chciał zrehabilitować się i uchronić Polskę przed najgorszym? Tego nigdy nie dowiemy się i nie dowiemy się, czym się motywował, udzielając takiej rady swoim „sierotkom”. Sierotki postąpiły dokładnie odwrotnie. Czy dlatego, że były tak głupie, czy może kierowały nimi inne motywy i inspiracja przyszła z zewnątrz. Osobiście nie uważam, że to byli głupi ludzie, pozostaje więc druga ewentualność.

Czy Polska w ogóle powinna była się bronić? Że co? Że Niemcy zabiorą nam Wielkopolskę i Pomorze? Zabiorą – i co z tego? Czechom zabrali Sudety a później całe Czechy, a dziś Sudety znowu są czeskie. Nikt w Europie nie chciał walczyć z Niemcami, bo nikt nie chciał kopać się z koniem. Kopać się z koniem mogła tylko Anglia i Związek Radziecki i kopali się. Takie kraje jak Węgry, Rumunia i Bułgaria walczyły nawet u boku Niemiec przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Po wojnie stały się one częścią bloku sowieckiego i nie miały z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Tak jak były lojalne wobec Niemiec, tak i stały się lojalne wobec Związku Radzieckiego. Mocarstwo wie, że państwa lojalne wobec jednego, będą również lojalne wobec drugiego, a te nielojalne zawsze takimi pozostaną. Wszystkie państwa Europy kontynentalnej zaakceptowały zaistniałą sytuację, nawet Francja, która uchodziła za mocarstwo, musiała się jakoś z Niemcami ułożyć. Tylko Polska się postawiła.

Czy Polska powinna była się bronić? Tak na zdrowy rozum, mając wyjątkowo niekorzystny układ granic z Niemcami, który po zajęciu przez III Rzeszę Czech i Moraw i wkroczeniu niemieckich wojsk na Słowację, stał się jeszcze bardziej niekorzystny – 1600 km i możliwość zaatakowania Polski z północy, zachodu i południa. Już sam ten fakt skłaniał do refleksji, że przy takim układzie granic walka z daleko silniejszym przeciwnikiem jest szaleństwem. Przewaga militarna również nie pozostawiała złudzeń co do wyniku konfrontacji. Strona niemiecka wystawiła 1.850 tys. żołnierzy, polska – 950 tys., dział: 11 tys. – 4,8 tys., czołgów: 2.800 – 700, samolotów: 2000 – 400. A więc dwa razy więcej żołnierzy, ponad dwa razy więcej dział, cztery razy więcej czołgów, pięć razy więcej samolotów. Trzeba być wyjątkowym idiotą, by podejmować walkę przy takiej przewadze militarnej i tak niekorzystnym układzie granic. A jednak tę walkę podjęto. Czy to byli idioci? Raczej nie. Czy liczyli na to, że Anglia i Francja zaatakuje Niemcy? Sądzę, że – nie. W relacjach silniejszy – słabszy realizowane są interesy silniejszego. Nie mam wątpliwości, że rządzący Polską zdawali sobie z tego sprawę, a jednak podjęli takie decyzje, jakie podjęli. Jakie były ich motywy? Wygląda na to, że świadomie dążyli do zniszczenia państwa, do jak największych start ludzkich i materialnych. Ale dlaczego? W sytuacjach ekstremalnych najważniejsze jest przetrwanie narodu, zachowanie jego dorobku materialnego i kulturalnego. Argument, że poddanie się Niemcom oznaczałoby oddanie im Wielkopolski i Pomorza jest kretyński. Nie było szans na obronę, a Niemcy i tak włączyli te ziemie do Rzeszy. Wprawdzie poborowi z tamtych terenów walczyli w AK, ale nie była to Armia Krajowa, tylko… Afrika Korps – przynajmniej niektórzy z nich.

Mówi się, ze II wojna światowa była tylko dokończeniem pierwszej, a traktat wersalski niczego nie załatwiał, tylko rodził nowe konflikty. Problemem było to, że w wyniku pierwszej wojny światowej nastąpił upadek Austro-Węgier, co skutkowało powstaniem nowych państw, które wcześniej wchodziły w skład tego imperium. Powstał też problem Polski, bo jej część należąca do Austro-Węgier stała się wolna. W takiej sytuacji musiała również powstać Polska, tylko co, oprócz Galicji, miało miało ją tworzyć? Klecono więc naprędce nową mapę Europy. A co nagle, to po diable.

Czechy wchodziły w skład Austro-Węgier. Po ich rozpadzie stały się niepodległym państwem. Po włączeniu Austrii do Niemiec (kwiecień 1938) wbijały się one klinem w III Rzeszę. Dla Hitlera nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Tereny przygraniczne z Niemcami i Austrią były zamieszkałe w zdecydowanej większości przez ludność niemiecką (85%) i to było podstawą jej roszczeń i chęcią przyłączenia ich do Niemiec oraz przedmiotem konferencji w Monachium w dniach 29-30 września 1938 roku. Wygląda więc na to, że granice Czech wykreślono tak, by stanowiły one zarzewie konfliktu. Podobnie było w przypadku Śląska Cieszyńskiego, gdzie ludność polska stanowiła większość, a mimo to teren ten został przyłączony do Czech.

Po zakończeniu konferencji monachijskiej 30 września 1938 roku i uznaniu przez rząd Czechosłowacji cesji terytorialnych na rzecz Niemiec, gwarantowanych przez Francję, Niemcy, Wielką Brytanię i Włochy, Polska zażądała 30 września o godzinie 23:45 od rządu Czechosłowacji korekty granicy polsko-czechosłowackiej na terenie Zaolzia na zasadzie rozgraniczenia etnicznego. Po zgodzie rządu Czechosłowacji, Polska przejęła okupowane w 1919 roku i przejęte bez plebiscytu przez Czechosłowację, w konsekwencji konferencji w Spa i decyzji Rady Ambasadorów, powiaty: trzyniecko-karwiński, zaolziańską część powiatu cieszyńskiego i część powiatu frydeckiego Śląska Cieszyńskiego.

Tak więc przejęcie Zaolzia przez Polskę było konsekwencją cesji terytorialnych Czechosłowacji wobec Niemców, przyjętych przez rząd Czechosłowacji i zaakceptowanych przez mocarstwa zachodnie na konferencji monachijskiej. Skoro można było zastosować takie prawo wobec Niemiec, bo konferencja ustanowiła pewne prawo międzynarodowe, to dlaczego nie miałoby z niego skorzystać inne państwo? Rząd czechosłowacki wyraził zgodę, bo cóż innego mógł zrobić? Niemcom oddajemy, a Polakom – nie? Nie było tak jak chcą niektórzy, że Polska zajęła Zaolzie w momencie, gdy Niemcy wkroczyły do Czech i Moraw w marcu 1939 roku, a Słowacja ogłosiła niepodległość i poddała się pod protektorat Niemiec. Można by zapytać w tym momencie, dlaczego nie kierowano się tą zasadą w Wersalu? Dlaczego w Polsce robiono plebiscyty, a nie robiono ich na terenach przyszłej Czechosłowacji? Gdyby je zrobiono na terenach przekazanych Niemcom, to nie byłoby problemu. Od razu zostałyby włączone do Niemiec. Ale chyba o to chodziło, by był problem, a tu już czuć żydowską rękę: konflikt poprzez sprzeczności.

W kwietniu 1938 roku Austria zostaje wcielona do Rzeszy. W październiku tego roku, w wyniku postanowień konferencji w Monachium, zostają zajęte przygraniczne tereny na granicy czesko-niemieckiej i czesko-austriackiej. 24 października 1938 roku minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop, w rozmowie z ambasadorem RP w Berlinie Józefem Lipskim, wysunął następującą propozycję:

  • przyłączenie do Niemiec Wolnego Miasta Gdańska
  • przeprowadzenie eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez Pomorze, czyli tzw. korytarz polski
  • przystąpienie Polski do paktu antykominternowskiego, czyli zadeklarowanie się Polski jako sojusznika III Rzeszy i przeciwnika ZSRR

W zamian III Rzesza proponowała:

  • przeprowadzenie przez korytarz Gdańska podobnej eksterytorialnej autostrady lub drogi oraz linii kolejowej oraz wolny port
  • gwarancję zbytu polskich towarów na terenie Gdańska
  • wzajemne uznanie granicy polsko-niemieckiej lub uznanie terytoriów obu państw
  • przedłużenie układu o nieagresji o kolejne 25 lat
  • niemiecką zgodę na zmiany terytorialne na wschodzie na korzyść Polski i wspólną granicę polsko-węgierską
  • współpracę w kwestii emigracji Żydów z Polski oraz w sprawach kolonialnych
  • wzajemne konsultowanie wszystkich decyzji dotyczących polityki zagranicznej

Niemieckie propozycje pozostawały tajne do końca marca 1939 roku. No właśnie! Dlaczego tajne do końca marca 1939 roku? 6 stycznia 1939 roku Ribbentrop w rozmowie z Józefem Beckiem, podczas jego wizyty w Niemczech, zażądał zgody na eksterytorialną autostradę i linię kolejową oraz przyłączenie Gdańska do III Rzeszy. Po powrocie Becka, na Zamku Królewskim w Warszawie, odbyła się narada z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego i Edwarda Rydza-Śmigłego, na której uznano niemieckie żądania za niemożliwe do przyjęcia. Uczestnicy narady stwierdzili, że ich przyjęcie doprowadziłoby do utraty niepodległości i roli wasala Niemiec.

30 września 1938 roku konferencja monachijska przyznała Niemcom Kraj Sudetów, zamieszkały przez etniczną większość niemiecką. 1 października Czechosłowacja przyjęła wystosowane 30 września ultimatum Polski, wyrażając zgodę na zajęcie Zaolzia. W listopadzie Węgry na mocy pierwszego arbitrażu wiedeńskiego zajęły południową Słowację i południową Ruś Zakarpacką, zamieszkałą przez etniczną większość węgierską.

W konsekwencji układu monachijskiego i załamaniu się dotychczasowego systemu sojuszy Czechosłowacji opartych o Francję, wobec rezygnacji Francji i ZSRR z obrony integralności terytorialnej sojusznika, do dymisji poddał się dotychczasowy prezydent Edvard Benes (nastawiony proradziecko i profrancusko). Zastąpił go Emil Hacha, apolityczny prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego Czechosłowacji, nastawiony na prowadzenie polityki proniemieckiej na zasadzie appeasementu, czyli ustępstw. Po utracie fortyfikacji w Kraju Sudetów, kraj był faktycznie bezbronny wobec III Rzeszy, pomimo posiadania znacznych zasobów sprzętu wojskowego i fabryk przemysłu zbrojeniowego. Próba odsprzedaży części tego sprzętu Polsce i krajom bałkańskim została zablokowana przez III Rzeszę. Nowy czeski rząd, na czele którego stanął premier Rudolf Beran zaczął kopiować model włoskiego faszyzmu, tworząc Partię Jedności Narodowej i wprowadzając cenzurę. Działalność Komunistycznej Partii Czechosłowacji i Kominternu w Czechosłowacji została zakazana.

W październiku 1938 roku Niemcy zajmują Kraj Sudetów. W związku z tym 1 października 1938 roku następuje przekształcenie republiki Czechosłowackiej w państwo federacyjne zwane drugą republiką, złożone z Czech, Słowacji i Ukrainy Zakarpackiej. Jego oficjalna nazwa to Republika Czecho-Słowacka, Czecho-Słowacja. Zostało ono zlikwidowane 16 marca 1939 roku, po utworzeniu 14 marca Republiki Słowackiej i aneksji pozostałej części przez III Rzeszę jako Protektorat Czech i Moraw. Słowacja poddaje się Niemcom i uznaje siebie jako ich protektorat.

21 marca1939 roku Adolf Hitler jako wódz i kanclerz Rzeszy wystosował oficjalne pisemne memorandum do rządu RP, ponawiając przedstawiane do tej pory ustne żądania Rzeszy w sprawie aneksji Gdańska i eksterytorialnego tranzytu przez Pomorze. Rokowania polsko-niemieckie trwały 5 miesięcy, od 24 października 1938 roku do 26 marca 1939 roku, kiedy to zakończyły się oficjalną odmową Polski wobec żądań Hitlera.

31 marca 1939 roku Wielka Brytania udzieliła jednostronnie Polsce gwarancji niepodległości (ale nie integralności terytorialnej), obiecując pomoc wojskową w przypadku zagrożenia. Podobnych gwarancji udzieliła ona też Rumunii i Grecji (kwiecień 1939). 6 kwietnia Beck podpisał w Londynie układ o dwustronnych gwarancjach polsko-brytyjskich, który stał się podstawą formalnego układu sojuszniczego pomiędzy Polską a Wielką Brytanią, zawartego 25 sierpnia, jako odpowiedź na pakt Ribbentrop-Mołotow. Układy Polski z Wielką Brytanią stały się dla Hitlera pretekstem do wypowiedzenia 28 kwietnia polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy z 26 stycznia 1934 roku. W odpowiedzi Hitlerowi Beck wygłosił 5 maja w Sejmie exposé, w którym po raz pierwszy poinformował o żądaniach Rzeszy wobec Polski i gotowości do dalszych negocjacji, pod warunkiem poszanowania przez Niemcy traktatowo zagwarantowanych praw Polski do dostępu do Morza Bałtyckiego.

Żeby dokonać oceny polityków rządzących Polską bezpośrednio przed wybuchem II wojny światowej, to trzeba przeanalizować to, co oni wiedzieli i nie oceniać ich z dzisiejszej perspektywy. Niewątpliwie wiedzieli, jaki jest układ polskich granic, a po marcu 1939 roku, gdy Niemcy zajęły Czechy i Morawy a Słowacja poddała się im, sytuacja stawała się wręcz katastrofalna. Czesi po utarcie swojego systemu fortyfikacji w wyniku przekazania przygranicznych terenów Niemcom uznali, że walka nie ma sensu, pomimo że broni i amunicji im nie brakowało. Podjęli rozsądną decyzję. W przypadku Polski nie było systemu fortyfikacji, nie było też broni, przewaga militarna Niemiec była druzgocąca. I o tym również wiedzieli „polscy” politycy.

Co jeszcze oni wiedzieli? Wiedzieli, na przykładzie Czechosłowacji, że sojusze z silniejszymi nie działają. Czesi mieli sojusz z Francją i Związkiem Radzieckim. Byli profrancuscy i proradzieccy. Niestety sojusznicy ich zawiedli. Polska miała zawarty w 1932 roku sojusz ze Związkiem Radzieckim, który w momencie wybuchu wojny nadal obowiązywał. Jak to się skończyło?

To, co się dzieje od marca 1939 roku, wygląda jakby politycy niemieccy, angielscy i „polscy” zmówili się, że zrobią wszystko, by wybuchła wojna, w której Polska zostanie zniszczona. Po załatwieniu sprawy Czech, Moraw i Słowacji Hitler zabiera się za Polskę i 21 marca 1939 roku wystosowuje oficjalne pisemne memorandum do rządu RP, ponawiając żądania w sprawie aneksji Gdańska i eksterytorialnego tranzytu przez Pomorze. 31 marca – ni z gruchy, ni z pietruchy – Anglia udziela Polsce jednostronnie gwarancji niepodległości, obiecując pomoc wojskową w przypadku zagrożenia. Jaką pomoc? Anglia była potęgą morską, a nie – lądową. Obiecywać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej. Ta obiecanka, która przekształciła się w sierpniu w sojusz, była tylko alibi dla Hitlera i sanacyjnych polityków. Dla Hitlera, bo 28 kwietnia wypowiedział polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy z 26 stycznia 1934 roku. Dla sanacyjnych polityków, bo mogli powiedzieć: „Wprawdzie jesteśmy w beznadziejnej sytuacji militrano-strategicznej, ale mamy sojusznika – Anglię!” Doszła też, jako sojusznik, Francja, która wcześniej olała Czechy. Ale kto by tam przejmował się takimi szczegółami!

W odpowiedzi Hitlerowi Beck wygłosił 5 maja w Sejmie exposé, w którym po raz pierwszy poinformował o żądaniach Rzeszy wobec Polski i gotowości do dalszych negocjacji, pod warunkiem poszanowania przez Niemcy traktatowo zagwarantowanych praw Polski do dostępu do Morza Bałtyckiego. Można by w tym momencie zapytać: o czym on bredził? W niemieckich propozycjach nie było mowy o odcięciu Polski od morza. Wprost przeciwnie! Była mowa o przeprowadzeniu przez korytarz Gdańska podobnej eksterytorialnej autostrady lub drogi oraz linii kolejowej oraz o wolnym porcie. Samo zaś przeprowadzenie eksterytorialnej autostrady nie przesądzałoby o odcięciu Pomorza od Polski, chyba że warunkiem byłoby to, że Polska nie mogłaby budować nad nią wiaduktów lub przekopywać tunelów. I jeszcze ten wolny port! 24 października 1938 roku Ribbentrop proponuje Polsce wolny port! To jakaś paranoja! Przecież Polska miała już wtedy Gdynię! W 1933 roku oddano do użytku linię kolejową Górny Śląsk – Gdynia. Wszystko sztuczne! Niemieckie żądania i propozycje pozbawione były sensu i przedstawiono je tylko po to, by wywołać konflikt.

Nie ulega wątpliwości, że Niemcy nie wypełniliby swoich zobowiązań wobec Polski, gdyby ona na nie przystała. Żaden polityk nie powinien mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. Przyjęcie tych propozycji oznaczałoby tylko przystąpienie do wojny po stronie Niemiec, bo wojna i tak by wybuchła. Komuś jednak bardzo zależało na wywołaniu wojny polsko-niemieckiej i zniszczeniu kraju i jego ludności.

22 sierpnia, podczas narady wyższych dowódców Wehrmachtu w Obersalzbergu, Hitler powiedział:

„Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być naszym pierwszym zadaniem. Dla celów propagandy podam jakąś przyczynę wybuchu wojny, mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie. Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie. W sprawach z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny nie decyduje prawo, lecz zwycięstwo. Bądźcie bezlitośni, bądźcie brutalni!”

Carl von Clausewitz w swoim dziele poświęconym sztuce wojennej napisał, że istotą wojny ma być pokonanie przeciwnika i skłonienie go do realizacji naszej woli. A więc nie zniszczenie, tylko podporządkowanie go własnej woli. Skąd u Hitlera tyle nienawiści do Polaków i Polski? Czy miał jakieś osobiste powody? A może wypadałoby zadać inne pytanie? Jaka nacja najbardziej nienawidzi Polaków? Komu Polacy przeszkadzają, zajmują miejsce w ich własnym kraju, który ta nacja uważa za swój. Jeszcze w trakcie trwania I wojny światowej robiła wszystko, by nie powstało państwo polskie, a jak już nie dało się, to robiła wszystko, by było jak najsłabsze. Stąd chociażby te plebiscyty, których w Czechosłowacji nie było. Hitler był finansowany przez tę nację i jej zawdzięcza dojście do władzy. Może właśnie to był powód, dla którego stał się tak bezwzględny wobec swojego wschodniego sąsiada.

Nie ulega wątpliwości, że Żydzi mieli i mają wpływ na politykę we wszystkich znaczących krajach. Toteż wydaje się prawdopodobne, że te wszystkie działania dyplomatyczne, począwszy od konferencji monachijskiej aż do wybuchu wojny, były przez nich inspirowane i kontrolowane. Dotyczyło to Anglii, Francji, Niemiec, Związku Radzieckiego i Polski. Polska miała stanąć do beznadziejnej wojny z Niemcami tylko po to, by dać Hitlerowi pretekst do jej zniszczenia. Zachowanie „polskich” polityków było irracjonalne, ale tylko z pozoru. Z ich własnego punktu widzenia takim nie było. Zaczęli wojnę i zaraz uciekli, pozostając zupełnie obojętnymi na losy bezbronnej ludności i niszczenie ich dorobku materialnego. Jakby tego było mało, to zafundowali jeszcze te kretyńskie powstanie, kretyńskie z naszego punktu widzenia i tylko z naszego.

Zbliża się kolejna rocznica tego tragicznego września i znowu będzie dużo gadania o bohaterstwie polskiego żołnierza, zdradzie sojuszników, o tym, co by było, gdyby… i wielu innych wydarzeniach początku tej wojny, a wszystko to po to, by ukryć prawdę. Cóż, jak ma się w ręku edukację i media, to nie jest to trudne.