Zagadka c.d.

17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła na wschodnie tereny II RP, czyli obszar, który był kiedyś częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, a jeszcze wcześniej – częścią Rusi Kijowskiej. Argumentowano to tym, że Państwo Polskie przestało istnieć, a prawosławna ludność tych terenów pozostała bezbronna. Jednak armia ta zajęła również obszar województwa podlaskiego i łomżyńskiego, na którym ludności prawosławnej nie było. Konsekwencją tego były masowe wywózki ludności polskiej z tego terenu do Kazachstanu.

W dzienniku Rzeczpospolita nr 23 z dnia 27-28 stycznia 2001 roku ukazał się artykuł Przemilczana kolaboracja Tomasza Strzembosza (ur. 1930). Autor był w owym czasie historykiem, profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Instytutu Studiów Politycznych PAN. Od blisko dwudziestu lat zajmował się historią polskiej konspiracji na ziemiach północno-wschodnich Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką. Pisał książkę na ten temat. To bardzo obszerny artykuł. Powstał on w okresie, gdy toczyła się burzliwa dyskusja na temat książki Jana T. Grossa Sąsiedzi, dotyczącej mordu na Żydach dokonanego w lipcu 1941 roku w miasteczku Jedwabne koło Łomży. Poniżej wybrane fragmenty tego artykułu.

Ogólne przerażenie

Zanim dokona się oceny postaw i zachowań różnych grup społecznych i narodowych na ziemiach zajętych przez Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną (RKKA), należy przypomnieć podstawowe fakty, bo bez poznania ówczesnej rzeczywistości nie jest możliwe zrozumienie ludzi tam zamieszkałych czy przeniesionych „falą” wojennej nawałnicy.

Wkroczeniu Niemców na Podlasie towarzyszyło ogólne przerażenie miejscowej ludności, która wojska niemieckie przyjęła z łatwo dostrzegalną wrogością. Wspierała spychane na wschód jednostki Wojska Polskiego, a w wypadku niezmobilizowanych rezerwistów i młodzieży przedpoborowej, w sporej liczbie wyruszyła na wschód, by znaleźć oddział, który zechciałby ich przyjąć i uzbroić. Stąd też pewna liczba mężczyzn z tego regionu (w tym niezmobilizowani) wzięła udział w walkach o Grodno i w rejonie Sopoćkiń – tym razem przeciwko Armii Czerwonej.

Ludność Podlasia wsparła ponadto powstające tutaj, zwłaszcza po bitwie pod Andrzejowem 18. DP WP, oddziały partyzanckie, działające do połowy października m.in. w rejonie Czerwonego Boru i Bagien Biebrzańskich, co uchroniło je od zniszczenia. Jej postawa antyniemiecka była jednolita i zdecydowana.

Okres, po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie wschodnie RP, można podzielić na trzy podokresy. Pierwszy, nazwany przez prof. Ryszarda Szawłowskiego (i nie tylko jego!), wojną polsko-sowiecką, trwał dwa tygodnie, do pierwszych dni października 1939 roku, kiedy zakończył się zorganizowany opór większych jednostek WP, choć poszczególne pododdziały prowadziły akcję, już o charakterze partyzanckim. Drugi, to opanowywanie terenu, połączone z realizacją „rewolucji” społecznej – politycznej i ekonomicznej, z góry zaplanowanej i realizowanej przy pomocy wojska i służb specjalnych. Dlatego nazywam ją „rewolucją na postronku”. W tym też czasie miały miejsce pierwsze aresztowania. Okres ten kończy się w listopadzie 1939 roku wcieleniem ziem północno-wschodnich RP do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, a południowo-wschodnich do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej.

Faktycznie przedłużył się on o dalsze dwa miesiące, kiedy sowiecki system administracyjny (republika, obłast’, rejon) został ostatecznie wprowadzony na obszarach anektowanych. Trzeci podokres, początki 1940 roku – czerwiec 1941 roku, charakteryzuje się z jednej strony unifikacją z ekonomiczno-społecznym systemem ZSRR (forsowanie kołchozów, umacnianie sowchozów, dokończenie procesu nacjonalizacji przemysłu, handlu, systemu bankowego itp.), a z drugiej – gwałtownym nasileniem represji, zwłaszcza w pierwsze połowie 1940 roku, w postaci masowych aresztowań i wywózek (deportacji), które na obszarze tzw. Zachodniej Białorusi trwały do końca i objęły około 150 000 osób. Na tym ostatnim zjawisku pragnę się dłużej zatrzymać, było to bowiem – z czego niewielu zdaje sobie sprawę – działanie na podstawie odpowiedzialności zbiorowej.

Czas wywózek

Pierwsza wywózka, z 9/10.02.1940 roku objęła osadników wojskowych i cywilnych oraz leśników wraz z rodzinami. Druga z 13.04.1940 ogarnęła tych, których członkowie rodzin (głowy domu, bracia, synowie) byli ujęci jako żołnierze WP, policjanci itp., uciekli za granicę lub ukrywali się bądź zostali aresztowani jako konspiratorzy lub „wrogowie ludu” czy tzw. element społecznie niebezpieczny (SOE). Trzecia z 29.06.1940 roku, dotykająca zwłaszcza miast, objęła tzw. bieżeńców, w tym wielu Żydów, głównie tych, którzy zarejestrowali się, że chcą wrócić pod okupację niemiecką. Fakt ten częściowo obala mit o radosnym witaniu Armii Czerwonej przez polskich Żydów wyłącznie ze strachu przed Niemcami. Ostatnia, rozpoczęta na Wileńszczyźnie (zagarniętej wraz z likwidacją Republiki Litewskiej w czerwcu 1940 roku) 14.06.1941 roku, na ziemiach białoruskiej republiki zaczęła się 20 czerwca i została przerwana w momencie niemieckiej agresji.

Wszystkie, jak widzimy, były aktami przemocy podjętymi na podstawie zasady odpowiedzialności zbiorowej. Za ojca, który był żołnierzem, odpowiadała cała rodzina, za brata, który był uciekinierem – jego najbliżsi, za zawód leśnika – ci, którzy z nim mieszkali. Uderzano w „gniazdo”. Natomiast np. w Warszawie Niemcy za akcję zbrojną na ulicy rozstrzeliwali mieszkańców domu niczym nie powiązanych z bojowcami, więźniów z Pawiaka, albo mieszkańców wsi, w pobliżu której wysadzono pociąg wojskowy. Ta odpowiedzialność zbiorowa obejmowała dzieci, kobiety i starców. Właśnie najsłabsi najczęściej płacili życiem w drodze na i na tułaczce – na Syberii czy w „głodnych stepach” Kazachstanu.

Zdrada w dniach klęski

Kto był realizatorem terroru? NKWD, a w pierwszym okresie także RKKA, której podlegały „czekistowskie grupy operacyjne”, idące za wojskiem dla „oczyszczenia terenu”, podobnie jak Einsatzgruppen za Wehrmachtem. A milicja? Mało kto wie, że w latach 1939-1941 mieliśmy tu do czynienia z trzema odmiennymi rodzajami milicji.

Pierwszy rodzaj – to powstające różne „czerwone gwardie” i „czerwone milicje”, składające się z ludzi miejscowych, uzbrojonych w kije, obrzyny, siekiery i rewolwery, choć czasem nawet w broń maszynową, które wspierały RKKA w jej „marszu wyzwoleńczym” oraz realizowały „gniew klasowy”, uciskanych przez „pańską Polskę” grup społecznych. Ujawniały się one z reguły zaraz po 17.09.1939 roku (lub nawet już tego dnia, co jest wiele mówiące) i działały najczęściej bardzo krwawo, nie tylko na zapleczu Wojska Polskiego, lecz także po wejściu Armii Czerwonej, która dawała miejscowym „elementom rewolucyjnym” kilka dni „wolnizny” na załatwienie porachunków i wywarcie zemsty klasowej.

Później miejsce tych „milicji” zajmują Gwardia Robotnicza, utworzona na zajętych terenach zgodnie z rozkazem dowódcy Frontu Białoruskiego z 16.09.1939 roku, oraz Milicja Obywatelska, budowana w myśl takiegoż rozkazu z 21.09.1939 roku. Z kolei po wcieleniu „Zachodniej Białorusi” w skład BSRS, zostały one zastąpione przez związaną ściśle z NKWD Robotniczo-Chłopską Milicję (RKM), złożoną początkowo z samych przybyszów (tzw. wostoczników), a później nasycaną miejscowymi.

Ludność polska, pomijając niewielką grupę komunistów w miastach i jeszcze mniejszą na wsi, przyjęła agresję ZSRR i tworzony tutaj system sowiecki podobnie jak agresję niemiecką. Są na to tysiące różnorodnych świadectw. Udział polskich chłopów w tzw. sielsowietach (radach miejskich, gminnych) nie jest tu wyznacznikiem niczego, bo były to ciała o charakterze dekoracyjnym. Istotne były komitety wykonawcze, a jeszcze ważniejszy kontrolujący je aparat partyjny i policyjny.

Natomiast ludność żydowska, w tym zwłaszcza młodzież oraz miejska biedota, wzięła masowy udział w powitaniu wkraczającego wojska i w zaprowadzaniu nowych porządków, w tym także z bronią w ręku. Na to też są tysiące świadectw: polskich, żydowskich i sowieckich, są raporty komendanta głównego ZWZ gen. Stefana Grota-Roweckiego, jest raport emisariusza Jana Karskiego, są relacje spisywane już w czasie wojny i po latach. Mówią o tym zresztą także prace Jana T. Grossa, który – powołując się przede wszystkim na polskie relacje, których tysiące znajdują się w zbiorach Instytutu Hoovera w USA – doszedł do wniosków, które wyraził jasno i bezdyskusyjnie.

Armię sowiecką witano z entuzjazmem nie tylko na terenach zajętych uprzednio przez Wehrmacht; także na Kresach, tam, gdzie on nigdy nie dotarł. Więcej, w dużej części właśnie z Żydów składały się owe „gwardie” i „milicje” powstające jak grzyby po deszczu natychmiast po sowieckiej agresji. I nie tylko. Żydzi podejmowali akty rewolty przeciwko państwu polskiemu, zajmując miejscowości, tworząc tam komitety rewolucyjne, aresztując i rozstrzeliwując przedstawicieli polskiej władzy państwowej, atakując mniejsze lub nawet całkiem duże (jak w Grodnie) oddziały WP.

Nowe porządki w urzędach

Druga kwestia to współpraca z organami represji, przede wszystkim NKWD. Najpierw podejmowały ją „milicje”, „czerwone gwardie” i komitety rewolucyjne, później owe gwardie robotnicze i milicje obywatelskie. W miastach składały się one głównie z polskich Żydów. Później, gdy sytuację opanowała RKM, Żydzi – jak mówią sowieckie dokumenty – stanowili w nich sporą nadreprezentację. Polscy Żydzi w cywilnych ubraniach, z czerwonymi opaskami na ramionach i uzbrojeni w karabiny biorą też licznie udział w aresztowaniach i wywózkach. To było najdrastyczniejsze, ale dla społeczeństwa polskiego rażący był także fakt wielkiej liczby Żydów we wszystkich urzędach i instytucjach sowieckich. Zwłaszcza że to Polacy dominowali tu przed wojną!

20.09.1940 roku, na naradzie w Mińsku, stolicy BSRS, naczelnik Miejskiego Oddziału NKWD w Łomży stwierdził: „U nas utarła się taka praktyka. Poparli nas Żydzi i tylko ich wciąż było widać. Zapanowała też moda, że każdy kierownik instytucji i przedsiębiorstwa chwalił się tym, że u niego nie pracuje ani jeden Polak. Wielu z nas Polaków po prostu się bało”. (…)

Niemcy uratowali setki mieszkańców

Oprócz znanego prof. Grossowi zbioru z Instytutu Hoovera i niezależnie od uzyskanych przeze mnie niegdyś relacji, są inne jeszcze świadectwa zachowania się Żydów z Jedwabnego w latach 1939-1941. Danuta i Aleksander Wroniszewscy w reportażu „Aby żyć” (zamieszczonym w „Kontaktach” z 19.07.1988 roku) odnotowali relację mieszkańca Jedwabnego: „Pamiętam jak wywozili Polaków do transportu na Sybir, na każdej furmance siedział Żyd z karabinem. Matki, żony, dzieci klękały przed wozami, błagały o litość. Ostatni raz dwudziestego czerwca 41 roku”.

Czy polscy mieszkańcy Jedwabnego i wsi okolicznych witali Niemców z entuzjazmem i jako zbawców? Tak! Witali! Jeżeli ktoś wyciąga mnie z płonącego domu, w którym mogę się spalić za chwilę, rzucę mu się na szyję i będę dziękował. Choćbym jutro miał uznać go za kolejnego śmiertelnego wroga. Niemcy uratowali bowiem wówczas setki mieszkańców wsi okolicznych (a może i Jedwabnego?), kryjących się od kilku dni w zbożu i w krzakach nad Biebrzą. Uratowali od wywiezienia na śmierć, gdzieś na pustynię kazachską czy do syberyjskiej tajgi. A wtedy już dobrze wiedziano, co znaczy taki wywóz: docierały wszak listy i inne sygnały ze specposiołków. Nadto równolegle z wywózką przeprowadzano, często nie odróżnianą przez historyków, akcję aresztowań ludzi podejrzanych, kończącą się łagrem lub więzieniem. Wieloletnim, śmiertelnym.

Nie dziwmy się więc ich radości ani owym „bandom”, jak je określa Andrzej Żbikowski, że atakowały opuszczające tę ziemię grupy żołnierzy sowieckich. Swoich do wczoraj ciemiężycieli, reprezentantów jednego z najokrutniejszych systemów, jakie wydała ludzkość.

Dzień przeokropny dla Polaków

Niedawno ogłoszono bardzo specyficzne, lecz zarazem wiarygodne źródło „Kronikę panien benedyktynek opactwa Świętej Trójcy w Łomży (1939 – 1954)”, sporządzoną przez s. Alojzę Piesiewiczównę (Łomża 1995). Zacytujmy jej fragmenty dotyczące dni 20 – 22.06.1941 roku:

„20 czerwiec. Uroczystość Serca Pana Jezusa. Dzień przeokropny dla Polaków pod zaborem sowieckim. Masowe wywożenie do Rosji. Od wczesnego rana ciągnęły przez miasto wozy z całymi rodzinami polskimi na stację koleją. Wywożono bogatsze rodziny polskie, rodziny narodowców, patriotów polskich, inteligencję, rodziny uwięzionych w sowieckich więzieniach, trudno się było nawet zorientować jaką kategorię ludzi deportowano. Płacz, jęk i rozpacz okropna w duszach polskich. Żydzi za to i Sowieci tryumfują. Nie da się opisać co przeżywają Polacy. Stan beznadziejny. A Żydzi i Sowieci cieszą się głośno i odgrażają, że niedługo wszystkich Polaków wywiozą. I można się było tego spodziewać, gdyż cały dzień 20 czerwca i następny 21 czerwca wieźli ludzi bez przerwy na stację. (…) I na prawdę Bóg wejrzał na nasze łzy i krew.

22 czerwiec. Bardzo wczesnym rankiem dał się słyszeć warkot samolotów i od czasu do czasu huk rozrywających się bomb nad miastem. (…) Kilka bomb niemieckich spadło na ważniejsze placówki sowieckie. Zrobił się niesłychany popłoch wśród Sowietów. Zaczęli bezładnie uciekać. Polacy cieszyli się bardzo. Każdy huk rozrywającej się bomby napełniał dusze niewypowiedzianą radością. Za kilka godzin nie było w mieście ani jednego Sowieta, Żydzi pochowali się gdzieś po suterenach i piwnicach. Przed południem więźniowie opuścili cele. Ludzie na ulicach rzucali się sobie w ramiona i z radości płakali. Sowieci cofali się bez broni, ani jednym strzałem nie odpowiedzieli następującym Niemcom.

Wieczorem tego dnia w Łomży nie było ani jednego Sowieta. Sytuacja była jednak nie wyjaśniona – Sowieci uciekli, a Niemcy jeszcze nie weszli. Następnego dnia 23 czerwca tak samo pustka w mieście. Ludność cywilna rzuciła się na rabunek. Rozbito i zrabowano wszystkie składy, bazy i sklepy sowieckie. Wieczorem 23 czerwca weszło kilku Niemców do miasta – ludność odetchnęła”.

W tych dniach nie mogło być innej reakcji. W parę tygodni później ZWZ odtwarzał poszarpane przez Sowietów sieci konspiracyjne, masowo zabierano broń porzuconą przez uciekających, wykorzystywano czas „bezkrólewia” na przygotowanie się do walki z kolejnym okupantem. Są na to równie liczne świadectwa, jak na fakty rabunku, odwetu i pogromów. Rzeczywistość – jak zwykle – jest bardziej skomplikowana, niż umiemy to sobie wyobrazić.

x

Gdy w 1989 roku powstała III RP, niektórzy upomnieli się o potomków Polaków wywiezionych do Kazachstanu po 17 września 1939 roku. Jednak nowe państwo nie znalazło dla nich miejsca. Dla wszystkich innych to miejsce się znalazło, tylko nie dla nich. Jak była tego przyczyna? Czyżby posiadali jakąś wiedzę, która nawet dziś jest niewygodna dla rządzących? Co na to PiS, który odwołuje się do tradycji piłsudczykowskich? Przecież wywożono głównie ludzi związanych z ówczesną władzą sanacyjną? Piłsudczycy zawłaszczyli sobie II RP i zapewne nie działo się to bez szkody dla wielu środowisk, które również chciały coś z tego tortu uszczknąć, a być może zostały usunięte z zajmowanych już stanowisk. Czy motyw zemsty wchodził tu w grę? Czy miało to związek z tym, co się wydarzyło 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem w tej słynnej stodole? A więc w niecałe trzy tygodnie po tym, jak Sowieci opuścili miasto. To są pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź, bo jak podsumował to autor cytowanego tekstu: rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż umiemy to sobie wyobrazić.

Dlaczego po miesiącu (28 września) Stalin oddał Hitlerowi wschodnie Mazowsze, Lubelszczyznę i powiat suwalski, a w zamian dostał tylko skrawek Wileńszczyzny, powiat łomżyński z miejscowością Jedwabne i powiat grajewski? Zastanawiałem się nad tym w blogu Zagadka i w nim są zamieszczone stosowne mapy.

Nie wiemy, kto przejął ziemię i majątek po wywiezionych. O tym autor nie wspomina. Ktoś przecież musiał się tym „zaopiekować”. Autor pisze: w dużej części właśnie z Żydów składały się owe „gwardie” i „milicje” powstające jak grzyby po deszczu natychmiast po sowieckiej agresji. I nie tylko. Składały się one również z ludności prawosławnej, która, przynajmniej w części, współpracowała z Żydami. Czy w takim razie zaopiekowano się „tylko” ziemią i majątkiem, czy może też nazwiskami? Jeśli nie wiemy, kto się zaopiekował tym wszystkim, to trudno nam będzie znaleźć odpowiedź na pytanie: jaki był cel tego wszystkiego? Czyżby był to kolejny etap instalowania obcych jako rdzennych Polaków? Ciekawe więc może być, jakie mają korzenie ludzie znaczący dziś coś na Podlasiu. Jednym z nich jest polityk Krzysztof Tołwiński (1968). Wikipedia nie podaje żadnych informacji o jego rodzicach. Pisze tylko, że ukończył technikum leśne w Białowieży, a od 1989 roku zaczął prowadzić gospodarstwo rolne liczące obecnie około 40 hektarów i nastawione na produkcję mleka, ale nie informuje, gdzie ono się znajduje. O jego życiu prywatnym pisze, że pochodzi z rodziny pieczętującej się herbem Ogończyk, ma żonę i sześcioro dzieci. I tyle. Herb Ogończyk to jeden z tych 47 herbów adoptowanych przez bojarów litewskich na mocy unii horodelskiej z 1413 roku.

Na uwagę zasługuje też fakt, że Sowieci, wycofując się, porzucali broń. Czy rzeczywiście ją porzucali, czy może raczej przekazywali? Autor wspomina o tym, że w końcu trafiała ona w ręce ZWZ, czyli późniejszej AK. Trochę to przypomina wycofywanie się Amerykanów z Afganistanu. Oni też tam zostawili broń. Tak więc najpierw Armia Czerwona, wkraczając, uzbroiła Żydów, a wycofując się – partyzantów. Chyba po to, by mieli czym walczyć z Niemcami. A Żydzi też mieli swoje bandy.

Dużo się mówi, w zależności od tego, kto rządzi, o Katyniu i Wołyniu. O Jedwabnem mówi się bez względu na opcję, ale na temat wywózek do Kazachstanu jakoś tak cicho, również bez względu na opcję. Z jakichś powodów jest to temat bardzo niewygodny. Najwidoczniej jest coś do ukrycia.

17 thoughts on “Zagadka c.d.

  1. Którzy niby upominali się o potomków wywiezionych do Kazachstanu? Wspominali o nich, ale nikt nie zrobił nic, aby sprowadzić ich do Ojczyzny. Wiadomym było że u schyłku życia bardzo tego pragnęli. O finanse zapewnie chodziło. Banda złoczyńców PiSowskich ściągła do Polski hordy Ukraińców dając im wszystko a rodaków olali. Wiele spraw okrytych jest tajemnicą i trudno będzie dojść do prawdy. Ze względu na żydowskie powiązania Piłsudskiego pewne fakty przemilczę ,ponieważ to nie moją bajka.

    Like

    • “Którzy niby upominali się o potomków wywiezionych do Kazachstanu?” – To było na początku lat 90-tych. To nie były głosy polityków, ale były. To pamiętam.

      Like

  2. To było tylko mówione i na tym się skończyło. Czy znalazł Pan ten sobotni program o Monte Casino.?

    Like

  3. Dodatkowo warto zauważyć bezwzględność żydostwa robiącego łapanki. Całkowicie inna mentalność od Polaków. W ogóle nieludzkie okrucieństwo.

    Co do Prawa i Sprawiedliwości to ich tradycje bliskie urządzającym łapanki. W białych rękawiczkach mogliby wytłuc połowę populacji na podstawie lewych szczepień jak przy Covid. Poliniactwo samo by się zgłaszało na miejsce egzekucji.

    I jeszcze tak, co do rodowodu trójcy z PiS:

    Prezes Jarosław Kaczyński – Żyd z Odessy,
    Prezydent Andrzej Duda – Ukrainiec (Żyd, czy szabesgoj?),
    Premier Mateusz Morawiecki – Żyd (sam Jerusalem Post potwierdził pochodzenie).

    Tą listę można poszerzać o kolejnych z PiS…
    Więc dziś przy odpowiednich tendencjach znów by organizowali łapanki.

    Like

    • “Więc dziś przy odpowiednich tendencjach znów by organizowali łapanki.” – Wszystko jeszcze może zdarzyć się. Przymusowy pobór do wojska też może być wybiórczy. Może to być swego rodzaju czystka etniczna.

      Like

  4. Czy była w tym programie wzmianka o Wańkowiczu ,nie wiem. Radio nastawiam zaraz po przebudzeniu i tak do wieczora, W tym czasie robię coś , wychodzę także całych programów nie wysłuchuję. Tak jak pisałam zachwyt był tą rocznicą duży. Przewertowałam strony o bitwie pod Monte Casino i okazało się że nie było tak jak nam wmawiają. Gen. Anders nie potrzebnie naraził na śmierć poległych żołnierzy. Zakłamana historia. Nijak inaczej.

    Like

    • “Przewertowałam strony o bitwie pod Monte Casino i okazało się że nie było tak jak nam wmawiają.” – No to pozostanie Pani jeszcze jedna strona. Może jutro albo pojutrze.

      Like

  5. Łukasz 3000 ,, Poznaj ich prawdziwe nazwiska,, Morawiecki nie krył się ze swojego żydowskiego pochodzenia . Jego dzieci edukowały się w szkołach ,które stawiają wymogi udokumentowaniem żydowskiego pochodzenia. Ciekawą tematykę Pan poruszył , którą warto kontynuować .

    Like

  6. Już się cieszę na zapowiedzianą, jak że ważną tematykę. Wreszcie kłamstwa, którymi nas ,, karmili,, przez lata ujrzą światło dzienne. Najgorszym w tym wszystkim jest to, gdy z winowajcy robi się bohatera.

    Like

    • Anders był marionetką, tak jak cały rząd londyński. On tylko wykonywał rozkazy Churchilla. Z drugiej strony były marionetki Stalina. Dla wojska polskiego na zachodzie Monte Cassino było tym, czym dla wojska polskiego na wschodzie Lenino.

      Like

  7. Jakby nie patrzeć Anders wystawił żołnierzy na pewną śmierć, jako mięso armatnie. Wykonywał rozkazy a co było w zamian. Zdrada. Sprzedali Polskę na długie lata Stalinowi i następcom. Od zawsze Polska na tego typu sprawach wychodziła jak ,, Zabłocki na mydle,, Bezsens.

    Like

    • “Wykonywał rozkazy a co było w zamian.” – W wojsku nie ma nic w zamian. Są tylko rozkazy. Ojciec Andersa, Albert Anders (1863-1942), pracował jako administrator majątków ziemskich. Matką była Elżbieta, z domu Tauchert. Oboje byli wyznania ewangelickiego. To Wikipedia. A więc Żydzi niemieccy. Administrator majtków ziemskich, czyli szlacheckich, to faktor, czyli Żyd.

      Like

  8. Jak nie żydostwo to Niemcy i tak ta machina działa na ich korzyść. A do tego Żydzi niemieccy. Nie mogę pojąć jednego , mówią polski Żyd. Nie uznaję czegoś takiego- polski Żyd. Żyd nie jest żadnym polskim tylko jest wyznaje Judaizm. Gdyby przeszedł na katolicyzm to wówczas można by było mówić że to polski Żyd. Być może się mylę ,ale takie jest moje zdanie i tak to rozumuję. Dlaczego nie mówi się niemiecki Polak czy polski Niemiec?

    Like

    • “Nie mogę pojąć jednego , mówią polski Żyd.” – Mówi się tak na określenie miejsca zamieszkania i tak zapewne się to rozumie. Żyd zawsze będzie Żydem, nawet jeśli jest katolikiem, protestantem czy prawosławnym.

      Like

    • Bo jego asymilacja jest zawsze pozorna. Pytanie jest takie: kto zadecydował, że ma być taki naród i ma dominować nad innymi? Czy to, że na niektóre pytania nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, oznacza, że nie należy ich zadawać?

      Like

Leave a comment