Monte Cassino

18 maja minęła okrągła 80-ta rocznica bitwy pod Monte Cassino. Prawie niezauważona w mediach głównego nurtu. Jeśli jednak bitwa ta zachowała się jakoś w ogólnej świadomości, to pewnie za sprawą pieśni Czerwone maki na Monte Cassino wydanej na płycie w 1964 roku i mitu, że to Polacy zdobyli klasztor na Monte Cassino oraz Melchiora Wańkowicza, który zaraz po wojnie wydał swą najbardziej znaną książkę Bitwa o Monte Cassino. Wańkowicz pieczętował się herbem Wańkowicz, odmianą herbu Lis, który był jednym z 47 herbów adoptowanych przez bojarów litewskich na mocy unii horodelskiej z 1413 roku. Burzę wywołał były europoseł PiS Marek Migalski, który na portalu X napisał:

Jak co roku przypominam: Polacy nie zdobyli Monte Cassino. Atakowali go kilka razy. Nieskutecznie. Jak inni alianci. Weszli na opuszczone przez Niemców wzgórze, na którym zastali kilkudziesięciu rannych i niezdolnych do ewakuacji żołnierzy Wermachtu. Reszta to legenda.

Trudno mu odmówić racji. Warto chyba jednak bliżej zapoznać się z całą tą operacją, choćby po to, by nie ulegać mitom. Wikipedia tak m.in. pisze:

Bitwa o Monte Cassino (zwana także bitwą o Rzym) – w rzeczywistości cztery bitwy stoczone przez wojska alianckie z Niemcami, które miały miejsce w 1944 roku w rejonie klasztoru na Monte Cassino. Bitwa ta uznawana jest za jedną z najbardziej zaciętych w czasie II wojny światowej. Brytyjski historyk Matthew Parker napisał: Bitwa o Cassino – największa lądowa bitwa w Europie – była najcięższą i najkrwawszą z walk zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Po stronie niemieckiej wielu porównywało ją niepochlebnie ze Stalingradem.

Po udanych lądowaniach aliantów w Kalabrii, Tarencie i Salerno na początku września 1943 roku, i po kapitulacji Włoch w tym samym miesiącu, siły niemieckie zaczęły się powoli wycofywać w kierunku północnym. Sprawnie dowodzone wojska niemieckie, opierając się na dwóch improwizowanych liniach obrony, prowadziły działania opóźniające ofensywę aliancką, przygotowując w tym czasie linię Gustawa – silnie ufortyfikowany i trudny do zdobycia pas umocnień obronnych przebiegający w najwęższym miejscu Półwyspu Apenińskiego. Feldmarszałek Luftwaffe Albert Kesselring, któremu 6 listopada 1943 roku powierzono dowodzenie wszystkimi siłami niemieckimi we Włoszech, obiecał Hitlerowi utrzymanie tej linii przez przynajmniej sześć miesięcy.

Również próba ominięcia Monte Cassino poprzez desant pod Anzio (miasto na wybrzeżu, niedaleko Rzymu – przyp. W.L.) nie przyniosła spodziewanych rezultatów – aliantom udało się łatwo utworzyć 22 stycznia 1944 roku przyczółek, ale nie potrafili wykorzystać momentu zaskoczenia. Niemcy w krótkim czasie zdołali ściągnąć znaczne siły (14 Armia, dowódca generaloberst Eberhard von Mackensen) i zatrzymać Amerykanów i Brytyjczyków, którzy nie osiągnęli wyznaczonych celów i okrążenie wojsk niemieckich nie powiodło się. Przed zepchnięciem wojsk sprzymierzonych do morza ocaliły je ciężkie bombardowania lotnicze i działa artylerii okrętowej wstrzymującej niemieckie kontruderzenia. W tej sytuacji dowództwo alianckie postanowiło wznowić ataki na linię Gustawa, usiłując sforsować nurt rwącej rzeki Rapido i zdobyć leżące na drodze nr 6 niewielkie miasto Cassino.

Monte Cassino jest twierdzą, którą zdobyć usiłowało wiele narodów; jest twierdzą słynną na cały świat. Jeśli odmówię, korpus zostanie skierowany do doliny Liri, gdzie atak także przyniesie ciężkie straty, ale w dłuższym czasie (…). Jeśli zdobędziemy Monte Cassino, a zdobyć je musimy, wyniesiemy sprawę polską – tak obecnie sponiewieraną – w samo centrum uwagi świata. – Władysław Anders.

Ze względu na udział wielu sprzymierzonych narodów bitwa ta jest uważana za „Bitwę narodów II wojny światowej”, opartą na podobieństwie bitwy pod Lipskiem w 1813.

Ta najcięższa spośród batalii, jakie stoczyli alianci zachodni przeciwko Niemcom w całej wojnie, była rezultatem strategicznego i taktycznego bałaganu. Dowódcy alianccy starali się dowieść, że walki na linii Gustawa odciągnęły elitarne niemieckie jednostki i najlepszych generałów od lądowania w Normandii, które nastąpiło w dzień po wkroczeniu gen. Clarka do Rzymu. W rzeczywistości stało się dokładnie na odwrót: dla dokonania lądowania w południowej Francji, co nastąpiło 15 sierpnia 1944 roku, amerykańska 5 Armia musiała oddać swe najlepsze dywizje, tracąc wiele ze swej siły uderzeniowej i szans na szybkie dotarcie do Wiednia.

Bitwa o Monte Cassino trwała blisko pięć miesięcy, tyle też czasu straciły wojska alianckie, które dopiero w pierwszych dniach czerwca 1944 roku wkroczyły do Rzymu, a do granicy włosko-austriackiej dotarły na początku maja 1945 roku. Były to niezwykle krwawe i bezlitosne zmagania. W czasie całej kampanii włoskiej, która trwała od 3 września 1943 do 2 maja 1945 roku, alianci stracili blisko 312 tys., a Niemcy około 435 tys. zabitych i rannych, czyli łącznie dla obu stron średnio 1233 ludzi każdego dnia. Walki na linii Gustawa były najbardziej zacięte: Niemcy, Włosi, Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Hindusi, Nowozelandczycy, Maorysi, Polacy, Kanadyjczycy i Południowi Afrykanie stracili około 200 tys. żołnierzy w ciągu 129 dni.

Straty samego tylko 2 Korpusu Polskiego wyniosły 923 zabitych, 2931 rannych, 345 zaginionych (291 po bitwie wróciło do szeregów), w tym wielu oficerów.

To tyle z Wikipedii. Z kolei Mała Encyklopedia Wojskowa (Wydawnictwo MON, 1970) tak podsumowuje tę bitwę:

Bitwa pod Monte Casino toczyła się na drugorzędnym teatrze działań i zwycięstwo sprzymierzonych, okupione dużymi stratami, nie miało istotnego wpływu na dalszy przebieg i zakończenie wojny w Europie. Żołnierz polski przelewając krew pod Monte Cassino wierzył, że tędy prowadzi droga do Polski.

Włochy w okresie międzywojennym (1924-1941); źródło: Wikipedia. Monte Cassino znajduje się mniej więcej w połowie drogi między Neapolem a Rzymem, ale bliżej Neapolu.

Warto jednak chyba zapoznać się z opisem tej operacji przedstawionej przez Winstona Churchilla w jego monumentalnym dziele Druga wojna światowa (polskie wydanie 1994-1996). Poniżej wybrane fragmenty:

Drugie poważne natarcie na Monte Casino rozpoczęło się 15 lutego od zbombardowania klasztoru.

Wzgórze, na którym wznosił się klasztor, umożliwiło kontrolę miejsca, w którym łączyły się rzeki Rapido i Liri stanowiąc kluczowy punkt oporu całej niemieckiej obrony. Już teraz wiedzieliśmy, że jest to potężna, silnie broniona przeszkoda. Jej strome zbocza, znajdujące się pod obstrzałem, wieńczyła słynna budowla, która w czasie poprzednich wojen była wielokrotnie plądrowana, rujnowana i odbudowywana. Istniały więc spory, czy należy ją niszczyć po raz kolejny. W samym klasztorze nie było oddziałów niemieckich, lecz nieprzyjacielskie umocnienia trudno było odróżnić od właściwego klasztoru. Dominował on nad całym polem bitewnym i generał Freyberg, dowódca korpusu odpowiedzialny za tę operację, pragnął go najpierw potężnie zbombardować z powietrza, zanim wysłałby do ataku swoją piechotę. Generał Mark Clark z pewną niechęcią zwrócił się w tej sprawie do generała Alexandra, który przejął na siebie odpowiedzialność. Tak więc 14 lutego, po ostrzeżeniu zakonników, na klasztor zrzucono 450 ton bomb, powodując ogromne zniszczenia. Gdy jednak dym się rozproszył okazało się, że zewnętrzne mury i główna brama pozostały nietknięte, a więc efekt nie był zadowalający. Teraz Niemcy mogli do woli wykorzystać powstałe ruiny, co umożliwiło im lepszą obronę aniżeli wtedy, gdy budowla była nie uszkodzona.

Przeprowadzenie ataku przypadło w udziale 4 dywizji hinduskiej, która niedawno zluzowała Amerykanów na wzniesieniu na północ od klasztoru. Przez dwie kolejne noce na próżno usiłowała zająć pagórek leżący pomiędzy ich pozycją a wzgórzem klasztornym. Nocą 18 lutego podjęła trzecią próbę. Walka była rozpaczliwa i wszyscy nasi ludzie, którzy dotarli do pagórka zostali zabici. Później, tej samej nocy, jedna brygada minęła pagórek i ruszyła bezpośrednio w kierunku klasztoru, by natknąć się na zamaskowany parów, gęsto zaminowany i otoczony linią karabinów maszynowych. Tutaj żołnierze nasi ponieśli ciężkie straty i zostali zatrzymani. W czasie gdy trwała ta zacięta walka, na wzniesieniach ponad ich głowami, dywizja nowozelandzka przekroczyła rzekę Rapido, tuż poniżej miasta Cassino. Lecz nim zdążyła zabezpieczyć przyczółek, nastąpił kontratak czołgów i musiała się wycofać. Tak więc bezpośredni atak na Monte Cassino zakończył się niepowodzeniem.

Na początku marca, z powodu niekorzystnej pogody, działania ustały. „Napoleoński” piąty żywioł – błoto – unieruchomił obydwie strony. Nie byliśmy w stanie przełamać głównego frontu w rejonie Cassino, a Niemcom nie udawało się zepchnąć nas w Anzio w kierunku morza. Jeżeli chodzi o liczby, to między obiema stronami walczącymi nie było wielkich różnic. My dysponowaliśmy 20 dywizjami we Włoszech, lecz zarówno Amerykanie, jak i Francuzi ponieśli ciężkie straty. Nieprzyjaciel miał 18 lub 19 dywizji na południe od Rzymu i kolejne 5 w północnych Włoszech, ale one także były zmęczone.

Nie było większych nadziei na wyrwanie się z przyczółka w Anzio oraz żadnych szans na połączenie naszych dwóch sił, dopóki front w Cassino nie był przerwany. Tak więc pierwszym celem stało się prawdziwe wzmocnienie przyczółka, zluzowanie i uzupełnienie oddziałów oraz dosłanie zapasów, by żołnierze mogli wytrwać oblężenie, a następnie dokonać wypadu. Czasu było niewiele, ponieważ w połowie miesiąca znaczna liczba barek desantowych miała opuścić rejon Morza Śródziemnego w ramach przygotowań do operacji „Overlord” (lądowanie w Normandii – przyp. W.L.). Bardzo dobrze, że data ich wysłania została przesunięta, lecz dalsza zwłoka nie była już możliwą. Marynarka wojenna zdobyła się na nadludzki wysiłek i osiągnęła wyniki godne podziwu. W poprzednich dniach wyładunek dzienny wynosił 3 tysiące ton; w pierwszych dniach maja zwiększył się dwukrotnie. Obserwowałem ten proces z ogromną uwagą.

x

Chociaż kwestia Anzio już przestała nas niepokoić, kampania we Włoszech nadal nieznośnie się ciągnęła. Żywiliśmy nadzieję, że do tego czasu Niemcy zostaną zepchnięci na północ od Rzymu, co uwolniłoby znaczną część naszych wojsk, pozwalając im wziąć udział w desancie na wybrzeżu Riwiery, wspierającym główną inwazję przez Kanał. Operacja ta, określana kryptonimem „Anvil” została ustalona w Teheranie. Wkrótce miała się ona stać przyczyną sporów pomiędzy nami a naszymi amerykańskimi sprzymierzeńcami. Kampania we Włoszech rozpoczęła się na długo przed powstaniem tej kwestii i sprawą najpilniejszą było obecne przerwanie impasu na froncie w rejonie Cassino. Przygotowania do trzeciej bitwy o Monte Cassino rozpoczęły się wkrótce po lutowej klęsce, lecz wskutek nie sprzyjającej pogody działania mogły zostać wznowione dopiero 15 marca.

Tym razem główny cel stanowiło miasto Cassino. Po ciężkim bombardowaniu, w czasie którego zrzucono niemal 1000 ton bomb i wystrzelono 1200 ton pocisków, nasza piechota ruszyła naprzód. „Zdawało się nieprawdopodobne – donosił Alexander – by po tak potwornym bombardowaniu ktokolwiek ostał się przy życiu”. A jednak. 1 niemiecka dywizja spadochronowa, chyba najtwardsi rębacze w całej swojej armii, walczyli wśród stosów kamieni z Nowozelandczykami i Hindusami. Z zapadnięciem zmroku większa część miasta znajdowała się w naszych rękach. 4 dywizja hinduska, schodząca od strony północnej, również czyniła postępy i następnego dnia pokonała dwie trzecie drogi prowadzącej na wzgórze klasztorne. Wtedy szala bitwy przechyliła się na naszą niekorzyść. Nasze czołgi nie były w stanie pokonać ogromnych wyrw powstałych w wyniku bombardowania i podążać w ślad za nacierającą piechotą. Dopiero po dwóch dniach mogły udzielić jakiejkolwiek pomocy. Tymczasem nieprzyjacielowi udało się przemycić posiłki. Rozpętała się burza i lunął rzęsisty deszcz. Nasze ataki znów zaczęły odnosić skutek, lecz nie udało się nam powtórzyć pierwszego sukcesu, a nieprzyjaciel nie dawał się pokonać w tej przepychance.

Zastanawiałem się dlaczego nie przeprowadziliśmy ataku na skrzydłach, aby wyprzeć wroga z pozycji, które już dwukrotnie okazały się niezwykle trudnymi.

Premier do generała Alexandra, 20 marca 1944

Chciałbym, aby mi Pan wyjaśnił, dlaczego cały czas uderzacie w przejście przy wzgórzu klasztornym, na froncie długości 2-3 mil. Chyba pięć lub sześć dywizji zostało poharatanych wchodząc w te szczęki. Oczywiście nie znam terenu ani dokładnych warunków bitewnych, lecz przyglądając się temu z pewnej odległości zachodzę w głowę, dlaczego, skoro nieprzyjaciel może się utrzymać i dominuje w tym punkcie, nie atakujecie na skrzydłach. Trudno mi pojąć, że ten najsilniej broniony punkt stanowi jedyną drogę naprzód lub też dlaczego, skoro jest najbardziej nasycony (w sensie wojskowym) nie można uderzyć z jednej lub drugiej flanki. Pokładam w Panu ogromne zaufanie i poprę Pana we wszystkim, lecz proszę o wyjaśnienie, dlaczego ruchy oskrzydlające są niemożliwe.

Jego odpowiedź była przejrzysta i przekonująca. Opis ten, sporządzony na gorąco, będzie z pewnością niezwykle cenny dla historyka zajmującego się sprawami wojskowymi.

Generał Alexander do Premiera, 20 marca 1944

Oto odpowiedź na Pański telegram z 20 marca. Na całej długości głównego frontu od Adriatyku do południowego wybrzeża, jedynie dolina Liri, prowadząca bezpośrednio do Rzymu, stanowi odpowiedni teren do wykorzystania naszej przewagi w artylerii i broni pancernej. Tak zwana droga nr 6 jest jedynym szlakiem, oprócz dróżek wytyczonych przez wozy, idącym z gór, gdzie obecnie się znajdujemy, do doliny Liri za rzeką Rapido. To wyjście na równy teren blokuje masyw Monte Cassino, na szczycie którego znajduje się klasztor. Podejmowano liczne próby okrążenia wzgórza klasztornego od północy, lecz wszystkie te ataki zakończyły się niepowodzeniem z uwagi na głębokie parowy, skaliste skarpy i granie górskie pozwalające jedynie na działania niewielkich grup piechoty wspieranych przez tragarzy, wykorzystujących w niewielkim stopniu muły i to tylko tam, gdzie przy ogromnych trudnościach udało się nam stworzyć kilka ścieżek dla mułów. (…)

Bombardowanie tak straszliwie zniszczyło wszystkie drogi i przejazdy w mieście Cassino, że niemożliwe stało się użycie czołgów lub jakichkolwiek innych wozów bojowych. Zawziętość tych niemieckich spadochroniarzy jest naprawdę godna podziwu, biorąc pod uwagę, że mają oni przeciw sobie całość śródziemnomorskich sił powietrznych oraz ogień większości naszych 800 dział, skoncentrowany w stopniu dotąd niespotykanym i trwający prawie sześć godzin. Szczerze wątpię czy istnieje na świecie jakikolwiek inny oddział, który zniósłby to wszystko, a potem jeszcze walczył z taką dzikością, jak oni. Spotykam się jutro z Freybergiem i innymi dowódcami, aby przedyskutować całą sprawę. (…)

Walki w ruinach miasta Cassino trwały aż do 23 marca, z częstymi atakami i kontratakami. Nowozelandczycy i Hindusi nie byli w stanie osiągnąć nic więcej. Mieliśmy w rękach znaczną część miasta, lecz Gurkhowie musieli się wycofać ze swojego stanowiska wysoko na wzgórzu klasztornym, ponieważ z uwagi na stromość stoku zapasów nie można im było przekazywać nawet drogą powietrzną.

x

W odpowiedzi na moją prośbę generał Wilson przekazał mi informacje dotyczące liczby ofiar korpusu nowozelandzkiego w tej bitwie. Wynosiły one: 2 dywizja nowozelandzka 1050, 4 dywizja hinduska – Brytyjczycy 401, Hindusi 759, 78 dywizja brytyjska 190; razem – 2400.

Była to wysoka cena za, jak się mogło wydawać, niewielką zdobycz. Udało się nam jednakże utworzyć silny przyczółek w Cassino, nad rzeką Rapido, który, wraz z głębokim wybrzuszeniem powstałym w wyniku styczniowego uderzenia 10 korpusu przez dolny bieg Garigliano okazał się niezwykle cenny w chwili ostatecznej, pomyślnej dla nas bitwy. Tutaj, oraz na przyczółku Anzio, unieruchomiliśmy prawie 20 dobrych dywizji niemieckich, z których wiele wróg mógł wykorzystać w czasie działań we Francji. (…)

Oznaczało to, że rejon śródziemnomorski mógł wspomóc inwazję przez kanał na początku czerwca jedynie walkami toczonymi na południe od Rzymu. Amerykańscy szefowie sztabu nadal nalegali na przeprowadzenie desantu wspomagającego w południowej Francji i przez kilka tygodni trwały między nami spory, jakie rozkazy powinien otrzymać generał Wilson.

x

Rankiem 11 maja Alexander i ja wymieniliśmy telegramy. Wielka ofensywa rozpoczęła się tej właśnie nocy o 11.00, kiedy cała nasza artyleria, 2000 dział, otworzyła gwałtowny ogień, o świcie wsparty z całą mocą przez lotnictwo taktyczne. Na północ od miasta Cassino polski korpus usiłował otoczyć klasztor na wzgórzach, które były świadkiem tylu poprzednich niepowodzeń, lecz został wstrzymany i zepchnięty w dół. 13 korpus brytyjski na czele z 4 dywizją brytyjską i 8 dywizją hinduską utworzył małe przyczółki nad rzeką Rapido, lecz aby je utrzymać, musiał stoczyć ciężki bój. Na froncie 5 armii Francuzi wkrótce zbliżyli się do Monte Faito, lecz na skrzydle morskim 2 korpus amerykański napotkał silny opór i musiał walczyć o każdą piędź ziemi. Po 36 godzinach zażartych walk wróg zaczął słabnąć. (…)

Pomimo klęski swojego skierowanego ku morzu skrzydła, na północ od rzeki Liri nieprzyjaciel bronił się desperacko, wykorzystując elementy linii Gustawa. Lecz krok po kroku i te grupy były eliminowane. 15 maja 13 korpus doszedł do drogi Cassino-Pignataro, a generał Leese sprowadził korpus kanadyjski, by wykorzystać ten sukces. Następnego dnia 78 dywizja przebiła się przez linie obronne nieprzyjaciela w uderzeniu na północny zachód i dotarła do drogi nr 6, a 17 maja Polacy rozpoczęli natarcie na północ od klasztoru. Tym razem odnieśli sukces, zajmując wzniesienia położone na północny zachód od klasztoru, z których rozciągał się widok na szosę.

Rankiem 18 maja 4 dywizja brytyjska ostatecznie oczyściła miasto Cassino, a Polacy triumfalnie zatknęli nad ruinami klasztoru swą biało-czerwoną flagę. Ogromnie wyróżnili się podczas tych swoich pierwszych poważnych walk we Włoszech. Nieco później, pod dowództwem walecznego generała Andersa, mieli zdobyć liczne laury podczas długiej ofensywy w kierunku rzeki Pad.

xxx

Tak więc z powyższego opisu wynika, że polscy żołnierze byli tylko niewielką częścią większej całości. W atakach na Monte Cassino brały udział 5 Armia amerykańska i 8 Armia brytyjska. W skład tej ostatniej wchodził 2 Korpus Polski przybyły na front włoski z Egiptu. W maju 1944 roku rozpoczęła się czwarta bitwa o przełamanie linii Gustawa, tzw. bitwa o Rzym, w której wziął udział 2 Korpus. Był on zatem jednym z wielu trybików tej machiny, która starała się pokonać Niemców i do tego wszedł on do walki już w końcowym jej etapie. Po co więc stworzono ten mit? Czy dlatego, że 80% żołnierzy tego korpusu pochodziło z Kresów?

Jeśli zdobędziemy Monte Cassino, a zdobyć je musimy, wyniesiemy sprawę polską – tak obecnie sponiewieraną – w samo centrum uwagi świata. – Tak powiedział Anders. Bardzo to współbrzmi z retoryką tych, którzy wywołali powstanie warszawskie w niecałe trzy miesiące po Monte Cassino. Jaki był efekt tego wynoszenia sprawy polskiej w samo centrum uwagi świata, to wiemy. Anders wykonywał rozkazy tych samych, którzy rozkazywali dowódcom powstania warszawskiego. Skoro 2 Korpus był częścią 8 Armii brytyjskiej, to podlegał dowództwu brytyjskiemu. Anders sumiennie wykonywał te rozkazy i dlatego Churchill tak ciepło się o nim wypowiedział. Oprócz flagi polskiej kazał Anders także zatknąć na ruinach klasztoru flagę brytyjską. Sikorski już takim nie był i dlatego musiał zginąć.

W Wikipedii można przeczytać, że ojciec Andersa, Albert Anders (1863-1942), pracował jako administrator majątków ziemskich. Matką była Elżbieta, z domu Tauchert. Oboje byli wyznania ewangelickiego. A więc Żydzi niemieccy. Administrator majtków ziemskich, czyli szlacheckich, to faktor, czyli Żyd.

Wojsko polskie tworzone w Związku Radzieckim podlegało Sikorskiemu i nie było zależne od Stalina. W związku z tym nie mogło walczyć u boku Armii Czerwonej, wyzwalającej ziemie polskie, bo wówczas Stalin nie mógłby podporządkować sobie państwa, które powstałoby po wyzwoleniu. Do tego dochodził jeszcze fakt, że większość żołnierzy tego wojska pochodziła z terenów byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dla tych żołnierzy to była ich ojczyzna. Dlatego trzeba było pozbyć się go. I stąd ewakuacja do Iranu. I w ten sposób wojsko to stało się zależne od Anglosasów. I była to też gwarancja, że do Polski ono nie dojdzie. Wojsko polskie, tworzone przez Stalina, stało się automatycznie zależne od niego i było częścią Armii Czerwonej, tak jak 2 Korpus Polski był częścią 8 Armii brytyjskiej. Słusznie więc pytał Jerzy Putrament: A na ch.. nam polskie wojsko, skoro mamy Armię Czerwoną? Wygląda jednak na to, że pozory trzeba było zachować. Było więc na zachodzie wojsko polskie zależne od Anglosasów, a na wschodzie od Związku Radzieckiego. I jedno i drugie nie walczyło o interesy Polaków. Nie mogło też walczyć o niepodległą Polskę, bo co innego ustalili Anglosasi ze Stalinem. Dlatego ocena obu tych wojsk i ich czynów zbrojnych powinna być chłodna i wyważona. I tak też należy oceniać bitwę pod Monte Cassino. Jak mawiali starożytni, a konkretnie Tacyt: Sine ira et studio – Bez gniewu i zapału; bezstronnie, obiektywnie.

32 thoughts on “Monte Cassino

  1. Moja wiedza historyczna jest znikoma. Kiedyś tego typu tematyka była tabu. Wierzyło się w to co nam kazano wierzyć. Teraz też się mało mówi ,ale można dużo więcej powiedzieć i dużo dowiedzieć się z innych przekazów, których dawniej nie było. Teraz mamy takiego Putramenta-bis ,który powiedział ,, po co nam lotnisko skoro jest w Hamburgu,,. Dawniej byli zdrajcy Polski , teraz też ich nie brakuje. Gen. Sikorski że się sprzeciwił polityce, nie akceptował więc musiał zginąć. Podziwiam jednak polskich żołnierzy i nie można odmówić im bohaterstwa. Walczyli na każdym kontynencie. Jak to się skończyło dla Polski wiadomym jest.

    Like

    • “Walczyli na każdym kontynencie. Jak to się skończyło dla Polski wiadomym jest.” – To po co walczyli? Już w 1939 wiedzieli, że Anglia i Francja nie wywiązały się ze swoich obietnic, a Związek Radziecki wbił nóż w plecy. Po ch.. więc było, parafrazując Putramenta, angażowanie się po zachodniej czy wschodniej stronie?

      Like

  2. Jak napisałam bohaterstwa nie można im odmówić. Jak się okazało że była to bezsensowna walka. Ktoś na tym zyskał i ktoś stracił. Jak Pan napisał ze to był rozkaz więc go wykonywano. Jak to się mówi ,, Pan każe ,sługa musi,, Od dawna Polska służyła innym , teraz służy Ukrainie. Nie wyobrażam sobie, gdyby teraz wybuchł jakiś konflikt zbrojny . Jak postąpią ci co będą zmuszeni iść i walczyć? Każdy scenariusz należy brać pod uwagę.

    Like

    • “Od dawna Polska służyła innym , teraz służy Ukrainie.” – Po prostu Polska nie jest państwem niepodległym i stąd to służenie. Władze tego państwa wykonują rozkazy innych, rozkazy, które są sprzeczne z interesem Polski i ludzi w niej mieszkających. Tak było za I RP, II RP, PRL-u i III RP. Ci, którzy będą zmuszeni walczyć, będą musieli walczyć. Współczesne państwa to nie żadna demokracja, tylko system niewolniczy. Bo skoro jest przymus służby wojskowej, to obywatel nie jest wolnym obywatelem, tylko niewolnikiem. Nie ma on wyboru: czy chce iść do wojska, czy – nie. O tym decydują władze.

      Like

  3. Mówi się że w Polsce jest demokracja. Uważam że żadnej demokracji w naszym kraju nie ma. Jest natomiast reżim. Widać jak na dłoni że ci co rządza Polską służą nie obywatelom a innym czyli tym ze wschodu i zachodu. Zdaję sobie sprawę że w sytuacjach nadzwyczajnych będzie przymus służby wojskowej. Będą jednak sprzeciwy jak to ma się na Ukrainie. Odmawiają zakucia w kamasze. Widać to na polskich ulicach ,młodych Ukraińców. U nas może być podobnie . Mogą zdarzać się ucieczki z kraju .

    Like

    • “Odmawiają zakucia w kamasze.” – To, co dzieje się na Ukrainie, to jakiś cyrk. Ja za czasów PRL-u dostałem, jak się wtedy mówiło, bilet i nie miałem wyjścia, musiałem stawić się w jednostce. Gdybym tego nie zrobił, to byłbym ścigany i nigdzie nie mógłbym się zatrudnić, bo wszędzie pytano o stosunek do służby wojskowej. Państwo, nawet takie jak ukraińskie, ma dane wszystkich obywateli i nie musi ich ścigać i łapać na ulicy Jeśli obywatel Ukrainy podlega obowiązkowi służby wojskowej, to wysłanie mu “powiastki” oznacza, że ma stawić się w jednostce. Jeśli tego nie zrobi, to jest ścigany. Jeśli wyjedzie za granicę, to znaczy, że państwo ukraińskie zgodziło się na to. W PRL-u ktoś, kto nie odbył służby wojskowej, nie mógł wyjechać za granice. A jak odbył, to przez jakiś czas też nie mógł wyjechać za granicę. Jeśli więc państwo ukraińskie pozwoliło swoim obywatelom w wieku poborowym wyjechać za granicę, to znaczy, że tak miało być. Z drugiej strony ściągnięcie tych, którzy są za granicą nie jest żadnym problemem. Jeśli więc nie robi się tego, to znaczy, że tak to zostało zaplanowane. Nie ma Ukraińców do walki na froncie, to trzeba prosić innych o pomoc i wysyłać obce wojska na Ukrainę. I temu służą te łapanki. Trzeba pokazać światu, że Ukrainie są potrzebni inni żołnierze. Każdy Ukrainiec za granicą w wieku poborowym mógłby być odesłany na Ukrainę. Nie mieszka tam anonimowo, jest gdzieś zatrudniony. Wystarczyłoby więc nie zatrudniać takich ludzi lub nie dawać im zasiłków czy innych świadczeń i sami wróciliby na Ukrainę. Ma też telefon komórkowy, który pokazuje jego miejsce pobytu. – Cyrk, cyrk i jeszcze raz cyrk.

      Like

  4. Mam sąsiadów Ukraińców , którzy już od kilkunastu miesięcy mieszkają. Do tej pory nie wiem nawet jak wyglądają a różnica miedzy naszymi zabudowaniami jest niewielka. Być może że gdzieś tych ludzi spotkałam np. w sklepie. Wiem tylko że są to ludzie młodzi ok . 40 lat. Mają dwóch synów , jeden pracujący a drugi uczący się. Wynajmują dość duży dom. Mają gdzieś wojnę. W Polsce żyją ,pracują i mają spokój. W imię czego nasi rodacy mają walczyć za Ukrainę. Za PRLu nawet absolwenci wyższych uczelni mieli zakaz wyjazdu za granice.

    Like

    • “W imię czego nasi rodacy mają walczyć za Ukrainę.” – W blogach “Iwan Kalita” i “Ustrój I RP” wykazałem na podstawie faktów i wniosków z nich wynikających, że Polacy żyją pod wschodniosłowiańskim zaborem i stopniowo napływała tu ludność ze wschodu, znająca od urodzenia język polski i po części katolicka. Tak następowało marginalizowanie Polaków i faworyzowanie tych, tylko ich udających. To jest tzw. pozorna asymilacja ludności ze wschodu. A kto na to wpadł? Tego chyba nie muszę już dodawać. Również wysłanie wojska polskiego na Ukrainę może być kolejnym etapem tego marginalizowania Polaków. Jeśli to wojsko zostanie wysłane, a młodzi Ukraińcy mieszkający w Polsce nadal będą w niej mieszkać, to będzie Pani miała dowód na to, że ten proces trwa.

      Like

  5. Mam nadzieję że nie dojdzie do wysłania wojsk na Ukrainę. Oznaczało by to szerszą wojnę. Putin już dał do zrozumienia co o tym myśli. Jestem pewna że nasi zaczęliby się buntować ,dlaczego mieliby walczyć za Ukrainę a Ukraińcy spokojnie żyją sobie w naszym kraju. Ciekawa polemika wywiązała się między Panem a Opolczykiem u Iluminaty. Gotyk też mi się bardzo podoba. Dość dawno temu miałam tą możliwość zwiedzenia Katedry Św. Wita w Pradze. Jest to cudo nad cudami aż zapiera dech w piersi. Uwielbiam tego typu budowle. We Wrocławiu i Krakowie tez są perełki ale ta praska przebija wszystkie.

    Like

    • “Jestem pewna że nasi zaczęliby się buntować ,dlaczego mieliby walczyć za Ukrainę a Ukraińcy spokojnie żyją sobie w naszym kraju.” – W takiej sytuacji nie ma miejsca na bunt. Jeśli dostaje się bilet, to nie a wyjścia. Ustawa o obowiązku obrony ojczyzny uniemożliwia jakikolwiek protest. I to jest właśnie niewolnictwo.

      Nie jest trudno rozpoznać prawosławnych “Polaków” i katolickich “Polaków”, bo oni zawsze straszą zniemczeniem i utratą tożsamości pod niemieckim butem. Ale gdy podaję przykład Czechów, to wymiękają. Czesi mają się dobrze, zachowali swój język i kulturę, a od Niemców zyskali dobrze zorganizowane państwo i kulturę. Różnica pomiędzy byciem pod niemieckim butem, a byciem pod wschodniosłowiańskim butem, to różnica pomiędzy Czechami, a Wielkim Księstwem Litewskim, zwanym dla niepoznaki Polską.

      Like

      • ” Ustawa o obowiązku obrony ojczyzny … ” –

        • ale dlaczego w taki prymitywny, via wojsko sposób mamy wywiązywać się z tego obowiązku ? Człowiek jest istotą inteligentną 🙂

        Like

      • I dlaczego ten obowiązek dotyczy tylko nas, a rządzących już – nie?

        Like

  6. Nie jest też trudno rozpoznać zażydzonych “Polaków” bo dla nich wschód to zawsze wschodniosłowiański syf a Niemcy to Porządek i Kultura.

    Like

    • Czesi byli pod Habsburgami, a Polacy pod Jagiellonami. Dziś różnica pomiędzy Czechami, a WKL zwanym Polską, jest aż nadto widoczna. Dlaczego żaden prawosławny kraj nie jest tak bogaty, jak protestancka Szwecja czy katolicka Austria?

      Like

  7. to tak jak z bogactwem pojedyńczego człowieka, wszystko co ma posiada w danym momencie, odchodzi i już na drugi dzień właścicielem jest ktoś inny

    te państwa są bogate akurat w tym momencie historii, ponad 100 lat temu było dokładnie na odwrót

    Like

    • Przed unią z prawosławną WKL Korona była wyżej rozwiniętym państwem. Po unii, prawosławna w większości I RP, stała się dziadowskim państwem i pośmiewiskiem Europy, w dużym stopniu za sprawą warcholstwa rusińskiej, czyli prawosławnej szlachty, która przeszła na katolicyzm i język polski, ale prawosławne korzenie były silniejsze.

      Like

      • stała się dziadowskim państwem i pośmiewiskiem Europy dopiero za sasów, wcześniej trzęsła połową europy

        Like

      • “wcześniej trzęsła połową europy” – Proszę nie wypisywać bzdur i nie błaźnić się niewiedzą. “Potęga” stworzona przez Jagiellonów już w niecałe 100 lat później doświadczyła I rozbioru. Potop szwedzki (1655-1660) to utrata Prus, które uzyskują samodzielność i utrata Inflant. Potop rosyjski, czyli aneksja ziem WKL. Wojska rosyjskie zatrzymały się dokładnie na linii Curzona, tak jak ZSRR w 1939 roku. W wyniku rosyjskiego potopu Rzeczpospolita, która “trzęsła połową Europy” traci województwo smoleńskie, czernihowskie część kijowskiego (250 tys. km kw.), Zaporoże zostaje uznane za kondominium Rzeczpospolitej i Rosji.

        Korona, czyli Polska została zniszczona i splądrowana przez Szwedów, którzy palili zamki nawet wówczas, gdy ich załogi poddawały się. Ludność w dużym stopniu ucierpiała, umierając od chorób, zarazy i mordowana przez wojska szwedzkie. Tego nie było na ziemiach zaanektowanych przez Rosję. W ten sposób marginalizowano szlachtę z Korony i jej ludność w stosunku do szlachty i ludności ziem WKL. To był jeden z etapów marginalizowania Polaków i podmieniania ich “Polakami” ze wschodu.

        Like

  8. Mimo że takie prawo istnieje można się spodziewać buntu wśród tych ,którzy w przyszłości mieliby brać udział w nie naszej wojnie. Już da się słyszeć tu i ówdzie że nie będą brali udziału w tej hucpie. Prędzej dadzą się zamknąć . Gdyby do takich sytuacji dochodziło co wówczas władza zrobi? Jehowi też wzbraniali się przed poborami do wojska.

    Like

    • Co zrobi władza? Ma dużo możliwości. Np. wprowadzić przepis, że firmy państwowe i prywatne nie będą mogły zatrudniać ludzi, którzy odmówili służby wojskowej. Każde państwo, nawet najbiedniejsze i najgorzej zorganizowane, jest silniejsze od obywatela. Ludziom się w głowach pomieszało. Myślą, że jak mogą głosować, to wszystko mogą.

      Like

    • system jest w dużej mierze bezwładny

      wystarczy nie byc zameldowanym, nie miec komórki na siebie ani konta, nic na własność nie posiadac itd.

      znikamy dla systemu

      Like

  9. Mam w rodzinie kogoś ,kto w latach 70 uniknął służby wojskowej. Mieszkał w dużym mieście ale nie miał meldunku i stałej pracy i tym sposobem wymigał się od wojska. Wydaje mi się że w obecnych czasach byłoby to niemożliwe.

    Like

    • W PRL-u można było legalnie nie pójść do wojska. Można było dobyć tzw. służbę zastępczą, np. w kopalni.

      Like

  10. żadna “potęga” królów, dynastii czy narodów nie trwa wiecznie, czego Pan oczekuje

    jednakże sasowie – niemcy wbili gwóźdź do trumny, w przeciwnym wypadku Rzeczpospolita wylizałaby się z ran

    Like

      • “Z jakich ran?” – może chodzi o XVII-wieczne wojny na wschodzie i potop szwedzki? Niełatwo się było podnieść po takim upadku.

        Like

      • Pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej dokonał się po potopie szwedzkim i rosyjskim. Korona, czyli Polska, nigdy nie miała interesów na wschodzie. Jeśli Ruś Halicka stała się częścią Korony, to dlatego, że ruski władca tych ziem umówił się z Kazimierzem Wielkim, że w razie jego bezpotomnej śmierci dostanie w spadku te ziemie. Unia z WKL oznaczała konflikt z Rosją, Szwecją i Turcją. To nie był polski interes, bo nie było zagrożenia ze strony Zakonu Krzyżackiego. Interes miała Litwa, która utraciła Żmudź i chciała ją odzyskać. I po bitwie pod Grunwaldem odzyskała. Korona nic nie zyskała. Takie to były interesy ze Wschodem. Rzeczpospolita, idiotyczny jagielloński twór, nie miała szans na przetrwanie, choćby ze względu na kretyński ustrój. Potop szwedzki zniszczył Koronę, ale WKL, zajęte przez Rosję, nie ucierpiało. Po co wiec to było, skoro Szwecja wycofała się z Korony, a Rosja również wycofała się z większości WKL. Chyba tylko po to, by zniszczyć Koronę i zaoszczędzić WKL.

        Like

  11. Dodam tylko że ten o którym pisałam nie posiadał Dowodu Osobistego. Był człowiek ale dla systemu nie istniał.

    Like

Leave a comment