Podwójne obywatelstwo

Tomasz Piekielnik komentował 15 grudnia na swoim kanale cztery tematy, które, według niego, pokazują, że Polsce jest odbierana polska państwowość, bo suwerenności nie ma od dawna. Te cztery tematy to: 1. Dyplomaci z podwójnym obywatelstwem, 2. Izrael szkaluje Polskę, 3. CBA do likwidacji, 4. Tusk zamierza ingerować w wybory. Coś mi podpowiada – mówi Piekielnik – że za kilka lat na emigracji mogą być ludzie, którzy mieszkają w Krakowie, we Wrocławiu czy Rzeszowie, bo będą zastanawiać się, gdzie tak naprawdę mieszkają, kto nimi rządzi, kto ustala reguły i kto stanowi prawo, według którego należy żyć, prowadzić działalność i kto reprezentuje na zewnątrz polski interes?

Prezydent Duda podpisał kontrowersyjną ustawę kilka dni temu – kontynuuje Piekielnik. I zlikwidował wymóg posiadania wyłącznie polskiego obywatelstwa przez pracowników zatrudnionych w ambasadach, zatrudnionych w tzw. pionie dyplomatycznym. Zastanawia cel tej zmiany. Czy nie jest to demontaż państwa od wewnątrz i wprowadzanie na stanowiska obcokrajowców, np. Ukraińców, Anglosasów czy obywateli Izraela? To tym bardziej szokujące, bo w zmienianej ustawie jest wyraźnie napisane, że dyplomaci mają obowiązek chronić interes Rzeczypospolitej Polskiej w relacjach z innymi państwami. I tutaj ważne pytanie: czyich interesów będą bronić, gdy mają podwójne obywatelstwo, np. Ukrainy, USA, Wielkiej Brytanii czy Izraela? Obcokrajowcy, którzy uzyskają polski paszport mogą być dyplomatami i pracować w służbie zagranicznej. To jest jakiś absurd – mówi Piekielnik. Jest to sprzeczne z samą ustawą.

Art.2. 1. Służba zagraniczna chroni interesy Rzeczypospolitej Polskiej w relacjach z innymi państwami oraz organizacjami międzynarodowymi i innymi podmiotami zagranicznymi. 2. Służba zagraniczna chroni interesy obywateli polskich za granicą na zasadach określonych w przepisach prawa konsularnego.

I teraz, jak może chronić interesy Rzeczypospolitej Polskiej np. Niemiec, np. Rosjanin, np. Ukrainiec, np. obywatel Izraela, który także będzie miał paszport polski? Może to… czy komentując to w nieco bardziej dobitnych słowach, przyłączam się do wątpliwości tych z Państwa, którzy uważacie, że to jest zaproszenie do tego i stworzenie takich możliwości, aby tzw. podwójni agenci mogli realizować „polskie interesy”.

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Zatem, jaka jest przyczyna takiej zmiany ustawowej, którą podpisał prezydent Duda, z której cieszy się minister Sikorski. Istnieje tego jakaś przyczyna, ale uważam, że pojawi się ona w przestrzeni publicznej dopiero za jakiś czas. Bo tutaj jesteśmy, delikatnie mówiąc, niedoinformowani przez aparat państwa. Czemu służyć ma ta zmiana, tym bardziej, że wszelkie media milczą totalnie na ten temat? Nic nie dzieje się bez przyczyny i uważam, że jest to zmiana celowa, po to, aby można było faworyzować jakąś państwowość i prowadzić w praktyce przez służbę zagraniczną tak relacje z innymi państwami, aby to nie polski interes był chroniony. Gdybym się mylił, to tej zmiany by nie było. Bo komu przeszkadza warunek posiadania wyłącznie polskiego obywatelstwa wśród dyplomatów, którzy mają pracować wyłącznie na rzecz interesu państwa polskiego?

x

Skupię się na pierwszym temacie, bo pozostałe są mało istotne. Izrael szkaluje Polskę od 1990 roku i nic z tego nie wynika. Straszy, że będzie domagał się zapłaty za mienie bezdziedziczne itp. i też nic z tego nie wynika. Bo i co miałoby wyniknąć, skoro ten kraj Zulu-Gula i tak do nich należy. Trzeci i czwarty temat to tylko odwracanie uwagi od spraw istotnych.

O co więc chodzi z tym podwójnym obywatelstwem? Przede wszystkim – dyplomacja II RP, PRL-u i III RP była i jest w rękach żydowskich. Tak więc żaden Żyd z Izraela z polskim obywatelstwem nie będzie „polskim” dyplomatą, bo nie wozi się drzewa do lasu. Nie będzie też nim żaden Anglosas, Niemiec czy Rosjanin. Pozostaje więc tylko Ukrainiec, ściślej rzecz ujmując – Żyd ukraiński, bo Ukraina jest jeszcze bardziej zdominowana przez Żydów niż Polska. Różnica pomiędzy Żydem ukraińskim, a polskim jest taka, że Żyd ukraiński zna język ukraiński, a polski – nie. Proces łączenia Polski z Ukrainą w jedno państwo trwa od momentu wybuchu wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku, a właściwie od 2014 roku. W 2022 roku nastąpiło tylko zdecydowane przyspieszenie tego procesu, chociaż ja uznałbym, że symbolicznym początkiem tego procesu były wspólne mistrzostwa Euro 2012.

Proces łączenia Polski z Ukrainą, czyli tworzenie państwa polsko-ukraińskiego, to przede wszystkim sprowadzenie kilku milionów Ukraińców do Polski i nadanie im numeru PESEL, czyli zrównanie w prawach z obywatelami polskimi, a w praktyce – uprzywilejowanie ich. To pierwsza fala. Druga prawdopodobnie nastąpi po zaangażowaniu się wojska polskiego w tę wojnę i po późniejszym jej zakończeniu. Następnym elementem tego procesu jest uznanie języka ukraińskiego za drugi język urzędowy i stopniowe wprowadzanie go, że się tak wyrażę, do obiegu. Stopniowo wprowadza się też kolejne elementy, jak choćby uzgadnianie wspólnego programu historii w podręcznikach szkolnych, bo przecież mnóstwo ukraińskich dzieci uczy się w polskich szkołach.

Nie jest żadną tajemnicą, że wielu Ukraińców przebywa za granicą i są tak samo rozproszeni po świecie jak Polacy albo jeszcze bardziej. W momencie połączenia Polski bez ziem poniemieckich, czyli Ukrainy zachodniej z Ukrainą zachodnią na wschodzie, powstanie nowe państwo. Te nowe państwo pewnie nadal, dla picu, będą nazywać Polską, ale zajdzie konieczność nadania obywatelstwa tym Ukraińcom, pochodzącym z przyłączonej części Ukrainy, którzy przebywają za granicą i nie będą już obywatelami tej Ukrainy, która ulegnie podziałowi. Przestaną być obywatelami dawnego państwa i automatycznie staną się obywatelami tzw. Polski. I po to są potrzebni dyplomaci, którzy znają język ukraiński, by nadawać zgłaszającym się Ukraińcom obywatelstwo polskie. Nowe państwo będzie pewnie państwem, w którym będą dwa języki urzędowe: polski i ukraiński. I pewnie paszporty będą dwujęzyczne. Stąd zachodzi konieczność, by w „polskich” ambasadach byli ludzie, którzy będą znali język ukraiński i będą w stanie obsłużyć tych Ukraińców, którzy się do nich zgłoszą. I po to jest ta poprawka w ustawie. A ludziom odwraca się uwagę duperelami typu Izrael szkaluje Polskę, CBA do likwidacji, Tusk zamierza ingerować w wybory.

x

Do tego tematu odniósł się też Leszek Sykulski w swoim podkaście geopolitycznym z dnia 16 grudnia. Stwierdził, że od 1 stycznia 2025 roku dyplomatami polskimi będą mogli być obywatele obcych państw. Rodzi to niebezpieczeństwo związane z realizacją przez takich dyplomatów niekoniecznie polskiej racji stanu i polskiego interesu narodowego. Podaje on przykład Salome Zurabiszwili, do niedawna prezydent Gruzji. W chwili, gdy objęła funkcję ministra spraw zagranicznych w marcu 2004 roku, cały czas pobierała pensję z francuskiej służby dyplomatycznej. Sytuacja kuriozalna: szefowa gruzińskiej dyplomacji pracowała na dwóch etatach. I pytanie, wobec kogo była bardziej lojalna? Bo nie można służyć dwóm panom, to jest mądrość odwieczna. Wiemy doskonale, że nie da się tak. Sykulski nie dodał jednak, że ona urodziła się we Francji w rodzinie gruzińskich imigrantów, że tam studiowała w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu, a później pracowała we francuskiej dyplomacji. Później została ambasadorem Francji w Gruzji, a 18 marca 2004 roku prezydent Saakaszwili mianował ją ministrem spraw zagranicznych w nowym rządzie. Nie dodał też, co oczywiste, że końcówka „szwili” w nazwiskach gruzińskich wskazuje z dużym prawdopodobieństwem na odpowiednie korzenie.

Sykulski wspominał też o Sikorskim i jego brytyjskim obywatelstwie, o jego żonie i jej amerykańskim obywatelstwie, o byłych ministrach finansów, którzy mieli obywatelstwo brytyjskie. Mamy sytuację – zaznaczył Sykulski – w której prezesem partii politycznej, funkcjonującej w Polsce, może być obywatel obcego państwa. To jest sytuacja niezwykle niebezpieczna – kontynuował – która rodzi podejrzenia o podwójną lojalność szefów partii politycznych. Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie dzisiaj polska dyplomacja ma być kreowana przez obywateli obcych państw. To jest sytuacja absolutnie niedopuszczalna w państwie suwerennym – zakończył Sykulski.

x

To, czy państwo jest poważne, czy – nie, o tym decydują Żydzi. Rosja jest państwem poważnym, jest federacją składającą się z wielu narodów i ich przedstawiciele często zajmują eksponowane stanowiska w rządzie czy administracji. Taki Ławrow nie jest Rosjaninem, na co wskazują jego rysy, ale reprezentuje Rosję i jej interes, przynajmniej w takim zakresie, na jaki pozwalają mu Żydzi. O tym, że strefa zgniotu, czyli kraj Zulu-Gula, ma być niepoważnym państwem, również oni zdecydowali. I tak jest od unii personalnej z Litwą. Bulwersuje Sykulskiego, a podejrzewam, że i innych, fakt obecności w polskim rządzie ludzi z obcym obywatelstwem. Ale jakoś nie bulwersuje ich fakt, że królem Królestwa Polskiego po unii personalnej z Litwą w 1385 roku został Litwin, który dbał wyłącznie o interesy litewskie. Po bitwie pod Grunwaldem Litwa odzyskała Żmudź, a Królestwo Polskie dostało figę z makiem. Gdy Związek Pruski zwraca się do króla Kazimierza Jagiellończyka z prośbą o włączenie Prus do Królestwa, to ten uznaje, że Królestwo Polskie jest zbyt małe i słabe, by przyłączyć całe Prusy i po II pokoju toruńskim w 1466 roku decyduje o przyłączeniu Prus Królewskich (Korytarza) bez Gdańska. Prusy Książęce stają się tylko lennem. Takie numery wykręcali Jagiellonowie, którzy nie byli Polakami. Wazowie, czyli Szwedzi, spokrewnieni z Jagiellonami po kądzieli, nie byli gorsi. W 1618 roku elektor brandenburski otrzymał od Rzeczypospolitej, jako lenno, Prusy Książęce. W czasie wojny polsko-szwedzkiej Fryderyk Wilhelm uzyskał zrzeczenie się przez Rzeczpospolitą zwierzchnictwa nad Prusami Książęcymi w 1657 roku. I te Prusy, jedne i drugie, rosły w potęgą po rozbiorach Rzeczypospolitej. Później Ukrainiec Sobieski poleciał pod Wiedeń zrobić laskę Niemcom, bo dla Ukraińca zrobienie laski Niemcowi to największe szczęście. Co zyskał dla Rzeczypospolitej? – Nic. Później był Poniatowski herbu Ciołek, czyli tego jednego z 47 herbów szlachty polskiej adoptowanych przez 47 rodów bojarów rusińskich i litewskich. A więc Poniatowski to nie Piast. Następni byli Wettinowie, czyli Sasi, czyli Niemcy, którzy przygotowali rozbiory i każdy zaborca na swoim terenie zainstalował własną administrację. Ci ludzie po jakimś czasie zaadoptowali się, ale tylko językowo. Nawet po wielu pokoleniach nie utożsamiali się z narodem, którego ziemie zabrali. Przypadek Jerzego Stuhra, Austriaka, jest tu znamienny. Nawet na łożu śmierci pozostawał obywatelem Mitteleuropy. A takich jak on można wymieniać bez końca. Po „odzyskaniu” niepodległości przyszedł Piłsudski, dla którego najważniejsze było stworzenie niepodległej i niezależnej od Związku Radzieckiego Ukrainy. Temu służył tzw. eksperyment wołyński, w efekcie którego powstała UPA. Po wojnie mieliśmy PRL, czyli narodowy socjalizm w wykonaniu komunistów, a później powstała, już bez owijania w bawełnę, żydowska III RP (1989-2022).

A zatem Polska, czyli Królestwo Polskie, zwane później Koroną, jako państwo polskie, zakończyło swój byt wraz z unią personalną z Litwą w 1385 roku. Od tego momentu rdzenna ludność polska, głównie chłopska, stała się niewolnikami i nie miała na nic wpływu. Obcy rządzili i nadal rządzą tym krajem Zulu-Gula. Takie są fakty historyczne. W tym kontekście nadanie obcym możliwości bycia polskimi dyplomatami jest niejako czymś naturalnym, co trwa tu od wieków. Podstawową cechą tego regionu pomiędzy Niemcami a Rosją jest ciągła, w sensie historycznym, zmiana granic i ciągły napływ obcych, którzy zawsze mieli więcej praw i przywilejów niż ludność miejscowa. Nawet Konstytucja 3-go maja gwarantowała wolność chłopom, którzy przybywali do Rzeczypospolitej z zagranicy, ale polskim chłopom tego odmawiała. Więcej na ten temat w blogu Konstytucja 3 maja c.d.. O tym wszystkim jednak ani Piekielnik, ani Sykulski, ani nikt inny nie powie.

Wizyta

Le Beaujolais Nouveau est arrivé! – Nowe Beaujolais (wym. bożole) przyjechało. To hasło wybrzmiewa każdego roku w trzeci czwartek listopada w wielu restauracjach na całym świecie. To właśnie wtedy, po raz pierwszy, można spróbować wina z nowego rocznika i przekonać się jakie będą tegoroczne wina z Burgundii. Do nas też przyjechało, wprawdzie z pewnym opóźnieniem, bo w drugi czwartek grudnia, nowe Beaujolais, zwane Emmanuelem Macronem czy Makaronem. Przywiozło toto rozkazy od Trumpa. Herr Tusk stanął na baczność i powiedział: Amerika zuerst, znaczy – America first, co oczywiście nie znaczy – Teraz Polska.

Herr Tusk powiedział, że na razie nie jest planowane wysłanie wojsk NATO na Ukrainę. Dlaczego ten rozkaz przywiózł Francuz, a nie Niemiec? Niemcy zdają się stać trochę jakby z boku. Czyżby im przypisano inną rolę, niż angażowanie się na Ukrainie? Czy to oni będą do spółki z Rosją ustalać powojenny porządek w Europie wschodniej?

Od czasu unii polsko-litewskiej to państwo nie-państwo jest narzędziem w rękach innych i realizuje ich cele. No bo państwo nie-państwo – powstałe z połączenia zupełnie odmiennych bytów politycznych, jakimi było Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie – nie mogło mieć i do dziś nie ma własnej polityki wewnętrznej i zagranicznej. W związku z tym, jak żadne inne państwo w Europie, nadaje się do wykorzystywania, do wykonywania brudnej roboty, a później do obarczania go wszelką winą.

Kiedy Francuz przyjeżdża do Warszawy, gdy na wschodzie toczy się wojna, to jest to zły znak. Kiedyś, jak przyjechał Napoleon, to polskie wojsko poszło z nim na Moskwę. Skończyło się to jego klęską i wojska rosyjskie doszły do Paryża, ale jakoś tak dziwnie – wycofały się. Konsekwencją tego pobytu była 100 lat później La Grande Révolution d’Octobre, ale nie był to Octoberfest, co tłumaczy, dlaczego tak dużo ludzi ze wschodu ucieka na zachód. Więc imperializm rosyjski jest taki jakby kontrolowany. Pozwalają mu, ale nie na wszystko. Skutek był taki, że Rosjanie powiedzieli: tak toczno! i wojska rosyjskie opuściły Europę zachodnią, ale pozostały na polskich ziemiach etnicznych. W efekcie Królestwo Polskie zostało podporządkowane Rosji. Rosjanie przejęli jego administrację i inne ważne instytucje oraz zaczęli budować cerkwie i tworzyć wokół nich ośrodki prawosławia. I właśnie w tym, w ekspansji prawosławia, przede wszystkim przejawia się rosyjski imperializm. Po wybuchu I wojny światowej Rosja wycofała się z Królestwa, ale cerkwie i społeczność prawosławna pozostały. Pozostała też carska administracja, która po wojnie stała się „polską”. O tym w blogu Czyja religia, tego władza. Tak więc Rosja nie musi atakować Polski, bo ona już po zakończeniu wojen napoleońskich podporządkowała ją sobie. I trwa to tak niezmiennie do dziś. Religia stoi ponad wszystkimi sprawami ziemskimi, dlatego jest tak ważna dla każdej władzy, a szczególnie dla władzy na Wschodzie.

Gdy Hitler napadł na Związek Radziecki, to skończyło się to tym, że wojska radzieckie doszły do Berlina, czyli znowu przeszły przez ziemie polskie, już nie tak bardzo etniczne jak wcześniej. I znowu zostały w Polsce, a na ziemie poniemieckie przesiedlono w większości prawosławnych ze wschodu.

Rozpoczęcie kolejnej wojny na wschodzie, czyli na Ukrainie, stało się pretekstem do osiedlenia w „Polsce” kolejnych milionów prawosławnych. Ta wojna została oczywiście sprowokowana przez Amerykanów. Mamy więc do czynienia z pewnym schematem. Jeśli Zachód wszczyna wojny z Rosją, to ich konsekwencje są najbardziej odczuwalne w tej strefie buforowej, zwanej Polską, która obejmuje ziemie dawnego Królestwa Polskiego i WKL. Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że jeżeli „misja” NATO na Ukrainie dojdzie do skutku, to będzie to oznaczało wciągnięcie „Polski” do wojny z Rosją, tak jak wciągnięto ją do wojny z Niemcami w 1939 roku. A później, gdy wojna zostanie zakończona, to winą obarczy się to państwo nie-państwo, bo to ono zaopatrywało Ukrainę w broń, pomagało jej, udostępniło swoje terytorium do przerzutu broni, a tym samym przedłużało ten bezsensowny konflikt. I w związku z tym trzeba będzie je jakoś ukarać, czyli odebrać ziemie zachodnie, bo to przecież Niemcy z Rosją, na rozkaz Ameryki, będą wykreślały nową mapę Europy wschodniej. A skoro Putin zabierze Ukrainę wschodnią i środkową, to nie pozostanie nic innego, jak tylko połączyć pozostałe ziemie w jedno państwo, no bo skoro Polska tak pomagała Ukrainie, to chyba nie bez powodu. I faktycznie, bo obecna „Polska” to bardziej Ukraina, niż Polska. Miłe złego początki. Zaczęliśmy od wypicia lampki tegorocznego sikacza Beaujolais. Kac pojawi się później.

x

Dziś mamy kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Można na ten temat dyskutować bez końca, ale jedno zdanie wypowiedziane przez Mieczysława Rakowskiego w rozmowie z Orianą Fallaci w marcu 1982 roku wyjaśnia wszystko. Powiedział on, że plan stanu wojennego był gotowy od 1944 roku. Więcej o tym w blogu Stan wojenny.

Rozbiór Ukrainy c.d.

Kilka dni temu prof. Andrzej Nowak na Kanale Zero skomentował wypowiedź europosła Grzegorza Brauna, który miał powiedzieć, że Polska powinna przyłączyć zachodnią część Ukrainy. To był jego komentarz na propozycję prezydenta Rosji, który kilka tygodni temu zaproponował podział Ukrainy na trzy części. Pierwszą częścią miałyby być rejony już zajęte przez Rosję. Druga część, to część środkowa, takie państewko całkowicie zależne od Rosji. Trzecia część, zachodnia – do podziału pomiędzy Polskę, Węgry i Rumunię. Największy udział miałaby w tym Polska, której przypadłyby tereny należące przed II wojną światową do II RP. O podziale Ukrainy mówiono w Ameryce już w październiku 2022 roku. Prof. Nowak uważa, że wzięcie udziału w tym rozbiorze Ukrainy, byłoby zaproszeniem do rozbioru Polski.

Swoje wywody zaczyna Nowak od zagrożenia niemieckiego, którego uosobieniem jest, dla niego, AfD, w której programie jest: „Make Gremany great again”. Dążenie do „Wielkich Niemiec”, to dążenie do odzyskania utraconych w wyniku II wojny światowej ziem na wschodzie. Analogii do obecnej sytuacji szuka on w historii przedwojennej i przestrzega, że udział Polski w rozbiorze Ukrainy, skończy się jej rozbiorem. Twierdzi bowiem Nowak, że bezpośrednio przed wojną II RP, anektując Zaolzie, wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji, a rok później sama została podzielona pomiędzy III Rzeszę i Związek Radziecki. „Znaj proporcjum mocium panie” – chciałoby się powiedzieć. Zajęcie dwóch i pół powiatu, to nie rozbiór. Ale czy inni zachowywali się w tym czasie lepiej? Jednak to Polskę wybrano jako chłopca do bicia. Nie pierwszy to i nie ostatni raz w historii. Zdaje się, że taki był zamysł od utworzenia unii polsko-litewskiej. Chodziło o stworzenia państwa, czy czegoś na kształt państwa, w którym, z natury kłótliwi i skłonni do anarchii wschodni Słowianie, będą dominować. Państwo, które będzie można, w razie potrzeby, podzielić czy zlikwidować, a później na nowo powołać do życia. Państwo, w którym zawsze będzie można zrzucić winę na jakichś mitycznych Polaków, którzy nigdy nie istnieli, bo ci istniejący byli głównie chłopami, a za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów stali się niewolnikami, a ci z natury nie mogli mieć na nic wpływu. Ale taki układ wszystkim odpowiadał i nadal odpowiada. I nawet jak przedwojenne państwo polskie zostało podzielone pomiędzy Niemcy i Związek Radziecki, a później w całości podlegało niemieckiej kontroli i administracji, to i wówczas ci mityczni Polacy, tacy byli zdolni, że zbudowali sieć obozów koncentracyjnych dla Żydów i potężna III Rzesza, która pod butem miała większość kontynentalnej Europy, była wobec nich bezradna. – Polak potrafił!

Rozbiór Czechosłowacji:

  1. Zajęty przez Rzeszę Kraj Sudetów
  2. Tereny zajęte przez Węgry
  3. Ukraina Karpacka (nadana autonomia, później węgierska)
  4. Zaolzie zajęte przez II RP
  5. Późniejszy Protektorat Czech i Moraw
  6. Późniejsza Słowacja

Źródło: Wikipedia.

Zajęcie Zaolzia stało się pretekstem do nazwania Polski hieną, bo rzuciła się na resztki ciała, które wcześniej pożarł większy drapieżnik. Czy rzeczywiście tak było? Nie, nie było. W końcu września 1938 roku na mocy układu monachijskiego – podpisanego przez Niemcy, Wielką Brytanię, Francję i Włochy – Niemcy zajęły tereny, na których mniejszość niemiecka stanowiła większość. I można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość. Jednak pojawia się wątpliwość. Dlaczego po I wojnie światowej tak właśnie wyznaczono granicę czesko-niemiecką i czesko-austriacką? Dlaczego od razu nie zrobiono tak jak w Monachium? Jak widać z powyższej mapki, nie mniejszy udział w tym rozbiorze miały Węgry. Natomiast udział II RP w tym był znikomy. Dlaczego więc to właśnie Polska zasłużyła sobie na miano hieny, a Węgry już – nie? Widać wyraźnie, że Polsce nadal przypadała rola chłopca do bicia. W tym momencie, gdy to się działo, Czechosłowacja nadal istniała, tyle że w okrojonym kształcie. Jeśli Niemcy mogli się upomnieć o swoje mniejszości i podobnie Węgry, to dlaczego odmówiono tego prawa Polsce, zwłaszcza że w przypadku Polski był to dosłownie skrawek ziemi. Natomiast aneksja Czech i Moraw nastąpiła w marcu 1939 roku i wówczas zostały one wchłonięte przez Niemcy.

W październiku 1938 roku Niemcy zajmują Kraj Sudetów. W związku z tym 1 października 1938 roku następuje przekształcenie republiki Czechosłowackiej w państwo federacyjne zwane drugą republiką, złożone z Czech, Słowacji i Ukrainy Zakarpackiej. Jego oficjalna nazwa to Republika Czecho-Słowacka, Czecho-Słowacja. Zostało ono zlikwidowane 16 marca 1939 roku, po utworzeniu 14 marca Republiki Słowackiej i aneksji pozostałej części przez III Rzeszę jako Protektorat Czech i Moraw. Słowacja poddaje się Niemcom i uznaje siebie za ich protektorat.

A co na to rząd JKMości? Poniższy fragment pochodzi z blogu Hiena Europy:

Komentarz wydaje się zbyteczny. To jest polityka anglosaska w najlepszym wydaniu, ale dla nich. I o tym warto pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy jest tak wielu, którzy chcą robić laskę Srampowi, a jeszcze więcej jest takich, którzy chcą robić laskę Srutinowi. To ostatnie wydaje się być zrozumiałe ze względu na to, że obecnie większość w tym kraju Zulu-Gula, to prawosławni. A sprzedajne kanalie z rządu robią wszystko, by wciągnąć go do wojny na Ukrainie. Parafrazując Piekielnika – powiedzieć, że to dom wariatów, to nic nie powiedzieć.

Putin proponuje podział Ukrainy, Trump chce wycofać Amerykę z wojny na Ukrainie, ale nie mówi nic o tym, że chce zlikwidować bazy w Europie. Innymi słowy, chce się wycofać, ale tak, żeby nie wycofać się. Chce, żeby powojenny porządek w Europie zaprowadziły Niemcy do spółki z Rosją. A jak Niemcy do spółki z Rosją robią porządek w Europie, to oznacza, że będą zmiany w strefie buforowej zwanej krajem Zulu-Gula. Dopiero oficjalne wejście Polski do wojny na Ukrainie dostarczy pretekstu do tego, by później zrobić z niej kozła ofiarnego. Jeśli Rosja ma zabrać większość Ukrainy, to Niemcy też muszą coś dostać i wiadomo, czego chcą. Powojenne przyłączenie do Polski ziem, które zostały utracone ponad 600 lat wcześniej, było z góry zaplanowane, że będzie tymczasowe. To już nie były polskie ziemie. Na to, żeby je odzyskiwać, był czas w XIV wieku, ale wtedy doszło do unii z Litwą i skierowanie Polski na wschód. Kosztem utraconych ziem prowadzono bezsensowne wojny na wschodzie. Inne to już było państwo i inny jego interes. Jeśli więc Putin zabierze większość Ukrainy, a Niemcy odbiorą swoje ziemie wschodnie, to nie pozostanie nic innego, jak połączyć pozostałą cześć Polski z Ukrainą zachodnią, czyli utworzyć banderland. Koniec wojny na Ukrainie otworzy nowy rozdział – wojnę domową w nowym państwie. To już kiedyś przerabialiśmy.

Rzeczpospolita po unii lubelskiej w 1569 roku; źródło: Wikipedia.

Gdy tylko doszło do połączenia Korony z południową częścią Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli z obecną Ukrainą, to niemal od razu zaczęły się powstania na Ukrainie, które praktycznie trwały przez cały czas istnienia Rzeczypospolitej. Wtedy to wszystko działo się na dalekim wschodzie Ukrainy, ale w przyszłości, gdy ten daleki wschód zostanie w Rosji, to ta „powtórka z rozrywki” może zdarzyć się na terenach do niedawna etnicznie polskich, a obecnie zdominowanych przez prawosławnych, wśród których najwięcej jest Ukraińców, czyli tych najbardziej kłótliwych, wrednych i skłonnych do anarchii wśród Słowian wschodnich.

Ten zabieg, włączenie do Korony południowej części Wielkiego Księstwa Litewskiego, miał jeden cel. Chodziło o to, by wywołać wrażenie, że to Polska zdominowała WKL, podczas gdy było dokładnie odwrotnie. Posłowie i senatorowie z ziem ukrainnych stali się posłami i senatorami koronnymi. W ten sposób posłowie i senatorowie koronni dominowali w sejmie i senacie nad posłami i senatorami litewskimi. Jeśli jednak dodałoby się posłów i senatorów z ziem ukrainnych do litewskich, to wówczas okazałoby się, że to posłowie i senatorowie z byłego WKL dominują w polskim sejmie nad posłami i senatorami koronnymi, ale Wikipedia unika takiego rozróżnienia. Podaje tylko łączną ilość posłów i senatorów koronnych, bez wyszczególnienia, ilu z nich było posłami i senatorami z ziem ukrainnych. I tak jest do dziś, co znaczy, że od unii lubelskiej Polska jest zdominowana przez Wschód i w praktyce są to w większości Ukraińcy bądź Żydzi ukraińscy, podszywający się pod Polaków i działający na szkodę państwa polskiego i jego wizerunku w Europie i na świecie.