Katastrofa smoleńska

Na temat tzw. katastrofy smoleńskiej powiedziano już chyba wszystko, a i tak nadal nie wiadomo, kto był jej sprawcą czy może raczej inspiratorem. Powołano mnóstwo różnych komisji, prowadzono śledztwa, dokonano wielu ekspertyz – mądrych, bo naukowych. Minęło już 13 lat i dalej nie wiemy, czy to był wypadek czy zamach. Wikipedia opisuje to wydarzenie bardzo obszernie. Ja wybrałem tylko niektóre fragmenty i wytłuściłem parę zdań.

xxx

Katastrofa polskiego Tu-154 w Smoleńsku (również katastrofa smoleńska oraz tragedia smoleńska) – katastrofa lotnicza polskiego samolotu wojskowego, do której doszło w Smoleńsku w sobotę, 10 kwietnia 2010 o godz. 8:41 czasu środkowoeuropejskiego letniego (CEST) (10:41 czasu moskiewskiego letniego). Zginęło w niej 96 osób, wśród nich: prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, 18 parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, szefowie instytucji państwowych, duchowni, przedstawiciele ministerstw, organizacji kombatanckich i społecznych oraz osoby towarzyszące, stanowiący delegację polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu.

Piloci próbowali wylądować na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj – byłej bazie wojskowej – w gęstej mgle, przy widzialności zmniejszonej do około 500 metrów. Samolot schodził znacznie poniżej normalnej ścieżki podejścia, aż uderzył w drzewa, co spowodowało niekontrolowaną prawie pełną półbeczkę i uderzył w ziemię, zatrzymując się na zalesionym pasie ziemi w niewielkiej odległości od pasa startowego.

Zarówno rosyjskie, jak i polskie oficjalne dochodzenia nie wykazały żadnych usterek technicznych w samolocie i doszły do wniosku, że załoga nie przeprowadziła podejścia w bezpieczny sposób w danych warunkach pogodowych. Władze polskie stwierdziły poważne braki w organizacji i szkoleniu zaangażowanej jednostki lotniczej, która została następnie rozwiązana. Kilku wysokich rangą członków polskiej armii podało się do dymisji pod naciskiem polityków i mediów.

Na przestrzeni lat katastrofa stała się szeroko poruszanym tematem polskiej debaty publicznej. Dyskutowane były m.in. przyczyny i przebieg wypadku. Równocześnie pojawiły się różne teorie spiskowe dotyczące katastrofy, promowane przez liderów Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego i jego zastępcę, Antoniego Macierewicza, którzy sugerowali, że katastrofa mogła być politycznym zabójstwem, a rozbicie się samolotu – skutkiem zamachu lub innego aktu terrorystycznego. Dochodzenia polskie i międzynarodowe nie znalazły żadnych dowodów potwierdzających taką tezę.

Początek

Start z portu lotniczego Warszawa-Okęcie nastąpił o godz. 7:27 UTC+2 (9:27 UTC+4), z 27-minutowym opóźnieniem. Zgodnie z planem lotu, w którym lot nosił oznaczenie „PLF 101 – I – M”, rejs miał trwać 75 minut. Lot odbywał się na wysokości 10 tys. m, z prędkością 800 km na godzinę; o godz. 7:45 UTC+2 samolot przekroczył granicę polskiej przestrzeni powietrznej, a o godz. 8:22 UTC+2 wszedł w rosyjską przestrzeń powietrzną, przekraczając punkt nawigacyjny ASKIL. Zbliżywszy się do celu podróży, rosyjskiego lotniska wojskowego Smoleńsk-Siewiernyj, maszyna rozpoczęła manewr zniżania, po czym okrążyła lotnisko na wysokości 500 m, by podejść do lądowania od strony wschodniej kursem 259 stopni.

Lotnisko

Lotnisko nosiło kryptonim „Korsaż” (dosł. „gorset”); nie było na nim wieży kontroli lotów i kierowanie lotami odbywało się ze startowego punktu dowodzenia. Lotnisko Siewiernyj nie posiadało systemu precyzyjnego naprowadzania Instrument Landing System (ILS), a jedynie dwie radiolatarnie bezkierunkowe (NDB). Zgodnie z raportem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) wskazania bliższej radiolatarni były niestabilne i wahały się w zakresie ±10°. Również system świetlny lotniska nie działał w dniu katastrofy poprawnie. Światła drugiej i trzeciej grupy (700–800 m od progu pasa) nie istniały, zaś na światłach pierwszej grupy (900 m od progu pasa) z trzech żarówek świeciła się tylko jedna. Wszystkie światła były również zasłaniane przez rosnące w pobliżu drzewa i krzewy. W pobliżu drogi lądowania występowały także przeszkody lotnicze, które swą wysokością przekraczały dopuszczalne normy (niektóre nawet o 11 metrów).

Decyzje

W trakcie pracy grupy kierowania lotami ppłk Plusnin podjął decyzję o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe z powodu złych warunków atmosferycznych, jednak ta decyzja ppłk. Plusnina została anulowana przez płk. Krasnokutskiego, który nakazał sprowadzić samolot do wysokości 100 m i wydał decyzję zezwalającą na próbne podejście do lądowania. Około godz. 10:30 czasu moskiewskiego (godz. 8:30 czasu polskiego) kierownik lotów rozmawiał o sytuacji pogodowej na lotnisku z Gieorgijem Połtawczenką, pełnomocnym przedstawicielem prezydenta Rosji w Centralnym Okręgu Federalnym i członkiem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, oraz z Siergiejem Antufjewem, gubernatorem obwodu smoleńskiego; oczekiwali oni na lotnisku na przylot polskiej delegacji.

Na cztery minuty przed katastrofą widzialność z ziemi była oceniana na 200 m. 19 lipca 2010 podano, że o godz. 8:41 czasu polskiego warunki pogodowe na lotnisku były następujące: wiatr przy gruncie 110–130 stopni, prędkość wiatru 2 m/s, widzialność 300–500 m, mgła, zachmurzenie 10 stopni warstwowe, podstawa chmur 40–50 m, temperatura plus 1–2 stopnie Celsjusza. W tych warunkach pogodowych lądowanie byłoby niezgodne z przepisami, lecz pilot otrzymał zgodę na wykonanie próby podejścia do lądowania, by się przekonać, jakie są warunki.

Przebieg katastrofy

Załoga wykonała próbne podejście do lądowania do tzw. wysokości podjęcia decyzji. Zezwalając załodze na wykonanie trzeciego zakrętu kręgu nadlotniskowego, kontroler poinformował, aby na wysokości decyzji być gotowym do odejścia na drugi krąg. Według oficjalnych źródeł rosyjskich podana przez kontrolera wysokość decyzji wynosiła 100 m, według zeznań części świadków, niezgodnie z procedurą, 50 m. Samolot kontynuował manewr schodzenia do wysokości decyzyjnej na autopilocie, sterującym wysokością, kursem i ciągiem i według raportów komisji badających przyczyny katastrofy znalazł się w głębokim parowie, 15 m poniżej poziomu lotniska. Jak podała polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), z zapisu rozmów załogi samolotu wynikało, że dowódca statku powietrznego wydał komendę odejścia na drugi krąg, co nastąpiło 8 sekund po osiągnięciu wysokości decyzji; w tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 metrów nad poziomem lotniska i 91 metrów nad poziomem terenu, zniżając się z prędkością pionową 6,2 m/s. Według Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, (ros.) Межгосударственный авиационный комитет (MAK), organu Wspólnoty Niepodległych Państw badającego katastrofy lotnicze, dowódca statku powietrznego nie wydał komendy odejścia na drugi krąg. Według raportu końcowego MAK załoga samolotu podjęła decyzję o lądowaniu, natomiast według raportu końcowego KBWLLP załoga nie podjęła decyzji o lądowaniu. 17 stycznia 2011 płk Mirosław Grochowski, wiceszef polskiej rządowej komisji badającej okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem, potwierdził oficjalnie, że przed katastrofą Tu-154 dowódca samolotu, Arkadiusz Protasiuk, wydał komendę „odchodzimy”, bowiem w grudniu 2010 roku polskim ekspertom z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego udało się ustalić, że stało się to w tym samym momencie, gdy w kabinie pilotów słychać pierwszy komunikat pull up, na 22 sekundy przed katastrofą. Potwierdzenie „odejścia” przez drugiego pilota, Roberta Grzywnę, nastąpiło osiem sekund później.

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy przypisał wydarzenia zachodzące w ostatniej fazie lotu błędom załogi wywołanym przez czynniki psychologiczne, a Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego „próbie odejścia na drugi krąg przy wykorzystaniu zakresu pracy ABSU – automatyczne odejście”. W trakcie podchodzenia do lądowania kierownik strefy lądowania, mjr Ryżenko, kilkakrotnie informował załogę samolotu, że maszyna znajduje się na kursie i ścieżce; według strony polskiej były to informacje błędne, gdyż w rzeczywistości położenie samolotu było poza dopuszczalną tolerancją dla radiolokacyjnego systemu lądowania (RSP).

Rekonstrukcja ostatnich chwil lotu Tu-154M według raportów MAK i KBWLLP; źródło: Wikipedia.

Załoga zwiększyła ciąg silników, by nabrać wysokości i przez pewien czas maszyna leciała nisko nad ziemią, ścinając na trasie lotu wierzchołki drzew. Pierwszy kontakt z drzewami nastąpił w odległości 1050 m od progu pasa startowego i 40–45 metrów na lewo od jego osi. Według raportu końcowego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z 12 stycznia 2011, o godz. 8:41:00 czasu polskiego, ok. 60 m na lewo od osi pasa, samolot stracił część lewego skrzydła o długości ok. 6,5 m w wyniku kolizji z brzozą o średnicy pnia 30–40 cm (tzw. brzoza smoleńska) i po następnych 5–6 sekundach zderzył się z ziemią w położeniu odwróconym; nastąpiło to, jak podano, około 350–500 m od progu pasa startowego, 150 m na lewo od jego osi.

xxx

Z informacji podanych przez Wikipedię nie wynika, kto tak naprawdę podjął decyzję o tym, że ten samolot miał wylądować na lotnisku w Smoleńsku – lotnisku, które nie spełniało żadnych standardów bezpieczeństwa. Kto podjął decyzję, że, pomimo trudnych warunków atmosferycznych w Smoleńsku, załoga miała kontynuować lot na to lotnisko? Skoro nie ma odpowiedzi na te zasadnicze pytania, to uzasadnione jest podejrzenie, że był to zamach, a nie – wypadek. A skoro zamach, to wypada sobie zadać pytanie – kto na tym skorzystał?

Odwołując się do wspólnych dla nas, „Europejczyków”, antycznych korzeni, wypada przywołać słynną łacińską maksymę: is fecit, cui prodest, co oznacza, że uczynił ten, dla kogo to było korzystne. Najbardziej podejrzani wydają się być Rosjanie, bo przecież prezydent Lech Kaczyński prowadził antyrosyjską politykę i przestrzegał Europę przed rosyjskim imperializmem. Czy to jednak rzeczywiście tak szkodziło Rosjanom? Państwo całkowicie podporządkowane Stanom Zjednoczonym, które nie miało i nadal nie ma żadnej mocy sprawczej, nie może stanowić jakiegokolwiek zagrożenia dla Rosji, a tym bardziej – ujadanie jego marionetkowego prezydenta. Trudno więc sobie wyobrazić, by Rosjanie byli tak niepraktyczni i podejmowali działania, które niczego nie zmieniają. Jednak nie można wykluczyć ich współudziału w tym zamachu. Ale żeby to wszystko zrozumieć, wypada spojrzeć na to w szerszym historycznym kontekście, a przede wszystkim wydaje się, że przyszłość dała nam odpowiedź. Trzeba było na to czekać 12 lat.

xxx

Zanim jednak przejdę do konkluzji, wypada uświadomić sobie, co jest istotą żydowskiej religii i wywodzącej się z niej żydowskiej mentalności. Henryk Rolicki w swojej książce Zmierzch Izraela (1932) pisze:

Jedynym kluczem do zrozumienia żydostwa jest znajomość jego historii. Religia żydowska, to religia historyczna i polityczna. W przekroju teraźniejszości żydostwo dla każdego stanowić musi zagadkę niezgłębioną, coś nienaturalnego, po prostu niesamowitego. W świetle historii rozjaśniają się mroki tajemnicy.

„Korzenie całej religii żydowskiej tkwią w historii żydowskiego ludu. Początkiem jej jest akt historyczny: wywędrowanie z Egiptu. We wszystkich jej chwilach zwrotnych znajdujemy historyczne zdarzenia. Z nich czerpie ona swą siłę, w głębiach żydowskiego charakteru narodowego leży jej tajemnica: formą jej rozwoju jest polityka.” – Heinrich Kohn, Die politische Idee des Judentums.

Jak to? Polityka? Co ma polityka do wierzeń religijnych? Odpowie nam na to cytowany filozof żydowski:

„Etyczno-polityczne idee stanowiły rdzeń żydostwa. Mojżesz, a po nim wszyscy wielcy przywódcy ludu, których działalność rozwijała się pozornie w całości na terenie religijnym, nie troszczyli się o religię, lecz o Królestwo Boże. Ale w tym pojęciu właśnie polityka jest religią, jest entuzjastycznym dążeniem, skierowanym bezpośrednio ku Absolutowi, ku Bogu, jest jedyną rzeczywistością życia, mieszczącą w sobie wszystkie inne. Nie jest więc już ona jakimś zajęciem pośród innych, jakąś płaszczyzną świadomości pomiędzy innymi, lecz jest ustosunkowaniem się człowieka, woli ludzkiej, w sposób, obejmujący całe życie, do żądań, jakie mu stawia Absolut. A w innym znaczeniu polityką jest tak uregulować stosunki ludzkie i życie codzienne każdego pojedynczego człowieka, aby były po upływie tego okresu skierowane ku celowi ostatecznemu. To skierowanie nazwali żydzi sprawiedliwością.” – Heinrich Kohn, Die politische Idee des Judentums. (Czy zatem partia Prawo i Sprawiedliwość nazywa się tak przypadkowo? – przyp. W.L.).

Powiedzmy sobie to w języku mniej filozoficznym. Oto prawodawcy religijni żydów nie troszczyli się o religię, lecz o zapewnienie Jehowie królestwa Bożego na ziemi. Był to cel polityczny i religia, którą głosili, stała się religią polityczną. Ubierając swój cel polityczny w szatę religijną, uzyskiwali zaszeregowanie całego plemienia i późniejszych pokoleń w jeden zastęp bojowników politycznych. Innym znowu zadaniem było tak uregulować całe prawodawstwo, by każdy czyn jednostki mógł zostać skierowany ku ostatecznemu celowi politycznemu i w ten sposób stać się czynem politycznym. Głównym środkiem działania kierownictwa Izraela było stworzenie dla mas specjalnej etyki; sprawiedliwym, a więc działającym zgodnie z żydowską etyką, jest tylko ten żyd, którego każdy czyn zmierza ku osiągnięciu ostatecznego celu politycznego, czyli ku zapewnieniu królestwa Jehowy.

Żywo musi nas zainteresować Jehowa, ów Bóg izraelski, mający zakrólować nad światem. Przekonujemy się, że nie jest to Bóg uniwersalny, Bóg dla wszystkich, lecz typowe bóstwo plemienne, bóstwo Izraela.

Księga Izajasza tak głosi ludowi izraelskiemu: „To mówi Pan: praca egipska i kupiectwo etiopskie i Sabaim, mężowie wysocy do ciebie przyjdą i twoi będą; za tobą chodzić będą, okowami w okowy pójdą i tobie kłaniać się i modlić będą; tylko w tobie jest Bóg, a nie masz prócz ciebie Boga” (XLV 14).

Albo w innym miejscu: „będą otworzone bramy twoje ustawicznie, we dnie i w nocy nie będą zamknięte, aby noszono do ciebie moc narodów i króle ich, aby przywiedziono. Bo naród i królestwo, które tobie nie służyło, zginie. I przyjdą do ciebie, kłaniając się, synowie tych, którzy cię trapili. I będziesz ssać mleko narodów, a piersiami królów karmion będziesz” (LXI 5).

Jak widzimy, owo królestwo Jehowy nie jest wcale pomyślane nieziemsko; jest to królestwo z tego świata, zapewniające działaczom tego kultu polityczno-religijnego, uczestnikom przymierza z Jehową niedwuznaczne korzyści w postaci władztwa nad innymi narodami.

Środki działania ulegają zmianom; gdy zawiodą jedne, sięga się po inne. A tajemniczość celu ostatecznego uzasadnia dostatecznie utajenie środków, dla których jedynym kryterium etycznym jest „sprawiedliwość”, czyli ich wartość praktyczna dla osiągnięcia celu. Stąd odwieczna, powszechna opinia, że żydzi hołdują zasadzie: cel uświęca środki.

Kierownicy Izraela zmiany metod narzucają gwałtem i rewolucyjnie swoim rzeszom. Takie rewolucje wewnątrz Izraela nie niosą jednak ze sobą pogardy dla przeszłości. Są to bowiem rewolucje w zakresie używania środków, metod działania. Dziś odrzucone, mogą kiedyś w przyszłości znaleźć znowu swą wartość.

Rewolucje w Izraelu nie dotykają dogmatu. Jest nim przymierze z Jehową i cel ostateczny. Na tych dogmatach zasadza się niezmienność dziejowa Izraela.

xxxxxxxx

Z reguły tak jest, że żeby zrozumieć teraźniejszość, trzeba cofnąć się w czasie, czyli poznać przeszłość. W wypadku katastrofy smoleńskiej trzeba dokonać odwrotnego zabiegu, czyli wybiec w przyszłość. Od roku 2010 przejść do roku 2022. Wybuch wojny na Ukrainie wydaje się wyjaśniać zagadkę katastrofy smoleńskiej. Ta katastrofa miała na celu podtrzymanie, a nawet zintensyfikowanie nastrojów antyrosyjskich w polskim społeczeństwie. Smoleńsk, a więc pośrednio Rosjanie, miał się kojarzyć ze wszystkim, co najgorsze w historii Polski. Miał utrwalić przekonanie, że Rosjanie to nasi najwięksi wrogowie, a każdy kto z nimi walczy to nasz przyjaciel i powinniśmy mu pomagać w tej walce. Żeby ten stan permanentnej wrogości do Rosjan podtrzymywać, wymyślono miesięcznice. Już nie rocznice, tylko miesięcznice, żeby ludzie nie zapomnieli. Oznacza to, że już wtedy ci najwybitniejsi scenarzyści i reżyserzy planowali wojnę na Ukrainie, w której agresorem będzie Rosja, a Polska będzie pomagać Ukrainie. Katastrofa smoleńska miała też zneutralizować, przynajmniej częściowo, negatywne nastawienie części Polaków do Ukraińców z powodu rzezi wołyńskiej.

Dla tych, którzy interesują się polityką, nie jest tajemnicą, że bracia Kaczyńscy to Żydzi. Czy można zatem przyjąć, że Lech Kaczyński, wsiadając do tego samolotu, wiedział, że z niego nie wysiądzie? W oparciu o przytoczony powyżej cytat z książki Rolickiego, nie można wykluczyć, że wiedział. W każdym bądź razie wypada zdawać sobie sprawę z tego, czym jest dla Żyda polityka, że polityka i religia to dla niego jedno i to samo. Bez tej wiedzy trudno będzie zrozumieć zachowania polskich polityków, z których większość jest Żydami. A wszyscy wiemy, że emocje mające podłoże religijne wyzwalają o wiele większą motywację do działania, niż inne bodźce. Natomiast reszcie stworzyli Żydzi chrześcijaństwo, które bardziej koncentruje się na życiu pozagrobowym, niż doczesnym, które jest religią nie z tego świata.

Kto więc był sprawcą tej katastrofy? Zapewne ci najlepsi na świecie scenarzyści i reżyserzy, którzy wykorzystali do tego pewne polskie i rosyjskie służby.

Wyprawa kijowska

Wyprawa kijowska jest chyba mało znanym epizodem wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Może więc wypada ją sobie przybliżyć, zwłaszcza że, w świetle bieżących wydarzeń, staje się ona jakby bardziej aktualna. Wypada jednak zacząć od wcześniejszych wydarzeń, które ją poprzedziły.

W marcu 1917 roku, podobnie jak w całym imperium rosyjskim, na Ukrainie dokonała się rewolucja lutowa. Władzę cywilną, za zgodą Rządu Tymczasowego, pełniła Ukraińska Centralna Rada (UCR). W UCR narastały stopniowo tendencje autonomiczne, które po rewolucji październikowej przerodziły się w separatyzm. W listopadzie 1917 roku UCR ogłosiła deklarację niepodległości Ukrainy i proklamowała Ukraińską Republikę Ludową. 16 grudnia Rada Komisarzy Ludowych Rosji radzieckiej uznała niepodległość Ukrainy. Natomiast rewolucyjna część uczestników I Ogólnoukraińskiego Zjazdu Rad (w Kijowie) przeciwstawiła się UCR i 24 grudnia w Charkowie utworzyła rząd Ukrainy radzieckiej. Do lutego 1918 roku rządy UCR na Ukrainie zostały obalone. 8 lutego do Kijowa wkroczyły wojska rewolucyjne. 9 lutego przedstawiciele UCR podpisali w Brześciu traktat pokojowy z Niemcami i w tym miesiącu wojska niemieckie i austro-węgierskie, pod pozorem pomocy UCR, wkroczyły na Ukrainę.

Zajęcie Ukrainy przez wojska niemieckie i austro-węgierskie; źródło: Wikipedia.

28 kwietnia władze niemieckie rozwiązały UCR, a 29 kwietnia na hetmana Ukrainy wyznaczyły generała Skoropadskiego, całkowicie im uległego. W listopadzie 1918 roku wybuchło na Ukrainie powstanie ogólnonarodowe, a więc w tym samym czasie, gdy w Berlinie wybuchła rewolucja bolszewicka i żołnierze niemieccy masowo dezerterują i wracają do Niemiec. Część działaczy UCR utworzyła Dyrektoriat (przewodniczący W. Wynnyczenko, następnie S. Petlura), nawiązujący politycznie do działalności UCR. W tym samym czasie w mieście Sudź powstaje robotniczo-chłopski rząd Ukrainy, który 29 listopada 1918 roku proklamował obalenie hetmana Skoropadskiego i ustanowienie władzy radzieckiej.

To są informacje z Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN (1962-1970), natomiast Wikipedia pisze: Tymczasowy Robotniczo-Chłopski Rząd Ukrainy – drugi w kolejności radziecki rząd (pierwszym była Ukraińska Ludowa Republika Rad), utworzony 28 listopada 1918 w Kursku. Utworzony został w celu zamaskowania agresji Rosji Radzieckiej na Ukraińską Republikę Ludową.

Mamy więc dwie interpretacje rzeczywistości: PRL-owską z WEP, czyli proradziecką i obecną z Wikipedii, czyli raczej proukraińską. Wedle WEP powstaje w mieście Sudź robotniczo-chłopski rząd Ukrainy, a według Wikipedii powstaje w Kursku Tymczasowy Robotniczo-Chłopski Rząd Ukrainy.

W listopadzie 1918 roku w Galicji Wschodniej została utworzona nacjonalistyczna Zachodnioukraińska Republika Ludowa (ZURL). Władze ZURL uznały Dyrektoriat i udzieliły mu poparcia. Główny wysiłek ZURL koncentrował się na walce z Polską (1-22 listopada walki polsko-ukraińskie o Lwów). W lipcu 1919 wojska polskie zajęły Galicję Wschodnią, która tym sposobem znalazła się w granicach Polski.

We wrześniu 1919, w walkach z kontrrewolucyjnymi wojskami Denikina, oddziały Dyrektoriatu, w skład których weszła armia ZURL, poniosły porażkę, a następnie zostały wyparte przez armię radziecką w trakcie jej ofensywy przeciwko Denikinowi. Po walkach z wojskami Denikina (poł. 1919 – pocz. 1920) Ukraina znalazła się pod władzą radziecką. 21-22 kwietnia 1920 roku Petlura w imieniu Dyrektoriatu zawarł porozumienie z Polską w kwestii wspólnej akcji zbrojnej przeciw Rosji radzieckiej. Wojska Dyrektoriatu uczestniczyły w zainicjowanej przez Piłsudskiego tzw. wyprawie kijowskiej.

xxx

Tak więc na Ukrainie dokonały się dwie rewolucje. Jedna, bolszewicka – na prawie całym obszarze Ukrainy; druga – nacjonalistyczna, antybolszewicka – na terenie byłej Galicji Wschodniej. Trudno sobie wyobrazić, że Piłsudski nie zdawał sobie sprawy z tego, że wkraczając na tereny objęte rewolucją bolszewicką, nie zyska tam poparcia. A jednak podjął taką decyzję.

Józef Mackiewicz w swojej powieści Lewa wolna tak opisuje wyprawę kijowską (wytłuszczenia W.L.):

Komendant, mając prawie niczym nie skrępowaną władzę nad Polską, pragnie stworzyć tę Polskę istotnie samodzielną i tak silną, by była po wsze czasy zdolna do samoobrony. Więc musi być to Polska terenowo dostatecznie obszerna. Poza tym taka, która by się mogła oprzeć o narody, równie jak Polska zagrożone przez imperializm rosyjski. Takim oparciem powinna być w pierwszym rzędzie samodzielna Ukraina, w sojuszu z Polską. Dlatego Naczelnik zawarł sojusz z atamanem Petlurą. I planuje wielką ofensywę na Ukrainie.

Dnia 25 kwietnia 1920 roku, Piłsudski, nie oglądając się na bolszewicką koncentrację na północy, rzucił na tak zwaną Wyprawę Kijowską, trzy armie polskie: 3-cią pod własnym dowództwem, 2-gą pod dowództwem gen. Listowskiego, oraz 6-tą gen. Iwaszkiewicza. – Łącznie: 109 batalionów, 64 szwadrony i 104 baterie.

Już w tym czasie bolszewicy zdążyli skoncentrować na północnym odcinku frontu 130.000 wojska, pozostawiając na obszarze Wołynia i Ukrainy zaledwie 36.000, gdyż 1-a Konna Armia Budiennego dopiero się przegrupowywała w północnym Kaukazie.

W tę pustkę uderzył właśnie Piłsudski, wprowadzając w nią gros doborowych sił polskich. Zapytany, dosyć zresztą lękliwie, przez szefa sztabu, czy nie obawia się o los osłabionych jeszcze bardziej, 1-szej i 4-tej armii, które izolowane i bez odwodów stoją na północ od Polesia, odpowiedział: One czują się tam dobrze.

Dwie słabe armie sowieckie, 12-ta na Wołyniu i Ukrainie, 14-ta na Podolu, otrzymały rozkaz cofania się, wciągając przeciwnika w próżnię. Jedynie dla zmylenia wysunąć miały silne straże tylne, i toczyć boje opóźniające. Ariergardy bolszewickie, angażując się w walki, traciły jednak sporo sprzętu i materiału wojskowego, oraz dużo jeńców, z których większość przechodziła dobrowolnie na stronę polską.

W tych warunkach jedynym lokalnym sukcesem strategicznym, jaki wojska polskie mogły odnieść na Ukrainie, było – zdaniem fachowców – szybkie dopędzenie i ostateczne rozbicie tych dwóch armii sowieckich, które się cofały. Zwłaszcza 12-tej armii, tej samej, której los na jesieni 1919 był już raz, zdawało się przesądzony, a która wskutek cichego porozumienia zdołała się uratować z kleszczy.

Lecz oto, dnia 27 kwietnia, gdy zaledwie dwa dni marszu dzielą 3-cią armię polską od Kijowa, zapadła niespodziewana decyzja Naczelnego Wodza, by przerwać pościg i stanąć w miejscu na dziesięć dni… Dało to możność wojskom sowieckim bez przeszkód, stopniowo wycofać się za Dniepr, i przeprowadzić ewakuację etapów. Kijów został przez bolszewików opuszczony. Tej dziwacznej sytuacji na przedpolu nie wytrzymują nerwy nawet najbardziej oddanych swemu „komendantowi” oficerów legionowych. O świcie 7 maja, patrol szwoleżerów wysłany na własną odpowiedzialność dowódcy pułku, dociera do przedmieść miasta, oddaje konie konowodom, wsiada do tramwaju i jedzie nim do śródmieścia. Dla fantazji szwoleżerowie chcieli nawet zapłacić za przejazd konduktorowi, ale nie mieli drobnych… Po południu tegoż 7 maja wkracza do Kijowa kompania I brygady piechoty legionowej.

Dopiero nazajutrz, 8 maja, wódz naczelny, który jest zdania, że bolszewicy powinni bronić Kijowa, wydaje rozkaz natarcia i zdobycie miasta. Zajętego już przez wojska własne.

Operacja kijowska podana jest w oficjalnych komunikatach wojennych z dużym patosem, jako wielkie zwycięstwo oręża polskiego. W Warszawie zapanował nastrój entuzjazmu. Tłumy gromadzą się przed gmachem sejmu. Wychodzi marszałek sejmu Trąmpczyński i wznosi okrzyk: „Niech żyje Piłsudski!” Następnie wygłasza podniosłe przemówienie, w którym mówi o „szlaku Bolesława Chrobrego”, o tym, że „od czasów Chocimia naród polski takiego triumfu oręża nie przeżywał”… W kościele św. Aleksandra odprawione zostaje dziękczynne nabożeństwo z odśpiewaniem „Te Deum”. – Dzień jest po majowemu ciepły, słoneczny. Ukwiecone okna stolicy są przeważnie otwarte, i nawet człapiące po drewnianej kostce dorożkarskie konie uczepione mają przy uzdach niedrogie kwiaty.

Tymczasem wojska polskie zajęły teren prawie nie broniony, zatrzymały się w Kijowie, nie ścigając nieprzyjaciela, i nikt nie wie, co robić dalej. Z całej koncepcji pozostaje jedynie punkt kapitalny: tak długo trzymać wyciągnięte na Ukrainie wojska, aż powstanie i okrzepnie państwowa i militarna siła sojuszniczej Ukrainy. Ale ten punkt programu zawodzi.

Wojska polskie stały tydzień, stały dwa, trzy… A żadna Ukraina nie powstała. I zresztą w tak krótkim czasie powstać nie mogła.

W tej to sytuacji, mimo nie zakończonej jeszcze z braku taboru kolejowego koncentracji, mimo dotkliwych braków w sprzęcie, amunicji i koni, mimo iż 20 procent żołnierzy nie ma butów, towarzysz Tuchaczewski, który objął dowództwo frontu po Gittisie, decyduje się na próbę ofensywy na Białorusi. Bardziej skłoniła go do tego pogłoska, że 1-sza armia polska ma jakoby dokonać uprzedzającego uderzenia na koncentrację witebską.

Dnia 14 maja, 15-ta armia sowiecka z rejonu Lepel – Usza uderza na 1-ą armię polską, a 16-ta armia sowiecka z rejonu Witebsk – Orsza na 4-ta armię polską. Generał Szeptycki zdołał odeprzeć atak i utrzymać pozycje. Natomiast 1-a armia poniosła porażkę i poczęła się cofać.

Wtedy Piłsudski zaczął przerzucać stojące zupełnie bezczynnie na Ukrainie dywizje, na północ. Ale teraz na front ukraiński podchodziła już zwolniona z rosyjskiego frontu po-Denikinowskiego, i ostatecznie przegrupowana 1-sza konna armia Budiennego. Zaniepokojenie w sztabie naczelnego wodza rosło. Rozproszył je Piłsudski autorytatywnym oświadczeniem, iż lekceważy tę siłę, gdyż jak to wykazała praktyka wielkiej wojny, konnica jest bronią przestarzałą i bez większego znaczenia. Tymczasem 1-a konna armia Budiennego stała się głównym taranem uderzeniowym sowieckiej kontrofensywy, która podjęta została 27 maja na uszczuplone wojska polskie na Ukrainie. Wtedy Piłsudski zaczął przerzucać znowu dywizje z północy z powrotem na Ukrainę. I nazwał ten rodzaj strategii: „Grą odwodami”. W istocie odbywała się ta gra w najbardziej niefortunnych warunkach, na przestrzeni około 1.000 kilometrów, w terenie o nie rozbudowanej sieci kolejowej, przy braku taboru, stacji załadunkowych, wyczerpując ludzi i konie. Piłsudski zamierzał teraz najpierw rozbić Budiennego, a później znowu przerzucić wojska na Białoruś. Ale na dalszą „grę odwodami” było już za późno. 10 czerwca wojska polskie opuszczają Kijów.

W rezultacie, wojska polskie utraciwszy w ciągu niespełna dwóch miesięcy: w poległych i zmarłych – 347 oficerów i 7.634 żołnierzy, w rannych – 456 oficerów i 20.098 żołnierzy, a w jeńcach – 320 oficerów i 35.060 żołnierzy, odrzucone zostały na linie wyjściową „Wyprawy Kijowskiej”.

W dniu 4 lipca 1920 roku północny front polski przedstawiał się tak:

Na odcinku od Dźwiny do górnej Berezyny stała 1-sza armia generała Zegadłowicza. Wzdłuż średniej Berezyny – 4-ta armia generała Szeptyckiego. Odcinek w rejonie Ptycza do Prypeci zajmowała Grupa Poleska płk. Sikorskiego.

Wojska rozciągnięte były w cienką linię kordonową. Z fachowego punktu widzenia trudno ją było nazwać „linią obronną”, raczej „linią osłony”. Każda z poszczególnych dywizji zajmowała kilkadziesiąt kilometrów odległości proste, bez odwodów, bez rezerw, i w żadnym punkcie nie była zdolna do stawienia oporu większym siłom, ani do przeciwnatarcia. Na ten dziwoląg strategiczny wielokrotnie próbowali uprzednio zwracać uwagę naczelnego dowództwa zarówno wojskowi fachowcy, jak w końcu wpływowi w państwie ludzie cywilni, gdyż rzucał się on w oczy nawet laikom. Wprawdzie system rozciągniętych linii frontów stosowany był podczas wielkiej wojny, ale linia polska nie stanowiła powtórzenia tamtego wzoru, lecz raczej była jego odwróceniem, gdyż nie posiadała w przybliżeniu ani tych sił, ani tych środków. Wszelkie próby interwencji w naczelnym dowództwie nie odnosiły jednak skutku, gdyż Józef Piłsudski nie znosił, by ktokolwiek wtrącał się do jego decyzji. Kordonowe ugrupowanie wojsk utrzymane zostało w dalszym ciągu, mimo niekorzystnej strategicznej koniunktury ogólnej po klęsce Denikina, i po przerzuceniu wszystkich sił bolszewickich na front polski, mimo alarmujących informacji, że koncentracja sowiecka odbywa się właśnie na północy.

O świcie 4 lipca, Tuchczewski, dowódca północno-zachodniego frontu, rzucił na cienki kordon polski cztery armie i jedną samodzielną grupę wojsk.

Już w godzinach porannych pierwszego dnia ofensywy front polski został przełamany jednocześnie w kilku miejscach. Dało się to z łatwością osiągnąć przez koncentrację na poszczególnych odcinkach grup uderzeniowych. Wojska polskie, zaskoczone gwałtownym uderzeniem, nie rozporządzając rezerwami dla wykonania kontrmanewru, rozpoczęły odwrót prawie na całej linii. Miejscami przeistoczył się on w odwrót bezładny, a gdzieniegdzie w ucieczkę. Sytuacja z miejsca poczęła przybierać obrót katastrofalny.

xxxxxxxx

Już niejednokrotnie pisałem na tym blogu, że wszystkie wojny to ustawki, łącznie z tą, która obecnie trwa na Ukrainie. Piłsudski zatrzymał się przed Kijowem. Później było podobnie.

Drugie uderzenie z 22 września, po odparciu wojsk bolszewickich spod Warszawy, całkowicie rozbija bolszewików na przestrzeni całego frontu i rozpędza ich armie. Ta operacja, nazwana bitwą niemeńską przesądziła o losach wojny. Generał Weygand, już na podstawie oceny bitwy warszawskiej, stwierdził 21 sierpnia w wywiadzie dla paryskiej gazety:

Jeżeli wojskowe kierownictwo polskie zechce w pełni i zupełności wyzyskać odniesione zwycięstwo, jestem absolutnie pewny, że armia bolszewicka przestanie wkrótce odgrywać jakąkolwiek rolę.

No właśnie! Jeśli zechce w pełni i zupełności wyzyskać. Tereny na północ od Prypeci, na całej Białorusi, były ogołocone z przeciwnika. Droga na Moskwę stała otworem. I ta 900-tysięczna armia stoi. Nie pierwszy zresztą raz w tej wojnie, dziwnej wojnie.

W dniu 21 września zbiera się w Moskwie na tajnej konferencji kilku członków CK partii. Są tam m.in. Lenin, Trocki, Stalin. W jej wyniku zapada uchwała o utworzeniu nowego „Południowego Frontu”, skierowanego wyłącznie przeciwko wojskom generała Wrangla, liczącym około 40 tysięcy żołnierzy. Na drugi dzień po tym postanowieniu, 22 września, czyli w dniu rozpoczęcia „niemeńskiej” ofensywy polskiej, Lenin przemawia na IX Konferencji RKP (bolszewików) i proponuje zawarcie pokoju z Polską. W rezultacie uchwalono rezolucję o konkretnych warunkach zawarcia pokoju, które osobiście sporządza i redaguje Lenin.

Klęska na froncie polskim nie zmieniła decyzji zapadłych na tajnej konferencji z dnia 21 września o skierowaniu wszystkich sił przeciwko Wranglowi. Z trudem udaje się ściągnąć z fińskiej i estońskiej granicy 6-tą armię czerwoną. Ale armia ta nie zostaje rozwinięta na Białorusi jako ostatnia zapora, zamykająca drogę na Moskwę. Przechodzi, niezatrzymywana, przed frontem polskim i kieruje się na front krymski. A tam napierał, powstrzymywany ostatkiem sił, Wrangel. Przed prawie milionowym wojskiem polskim droga na stolicę rewolucji wolna. Tylko ruszyć!

Dnia 8 października wojska polskie dotarły o 16 wiorst na zachód od Mińska. Władze bolszewickie uciekły z miasta. Mińsk pozostawiony sam sobie, leży przez kilka dni na ziemi niczyjej. A wojska polskie stoją, nie posuwają się naprzód, jakby zamieniły się w słup soli. Bolszewicy wracają. Ludzie głupieją. Lenin mówi o klęsce w wojnie z Polską, a wszystkie siły kieruje przeciwko Wranglowi. I deklaruje: „Zwycięstwo nad Wranglem jest obecnie naszym głównym i podstawowym celem”… O co w tym wszystkim chodzi? Polska dysponuje siłą dwudziestokrotnie większą niż Wrangel.

12 października został zawarty rozejm wojskowy i wstępny traktat pokojowy pomiędzy Polską i bolszewikami. W dniu 16 listopada 4-ta armia czerwona, ta rozbita pod Ciechanowem i później powtórnie pod Grodnem, ta armia wkracza do Teodozji. 18-go zajęła Jałtę. Niedobitki armii Wrangla i cywile, zapakowani na statki, odpływali do Konstantynopola.

W tekście powyżej, kursywą, napisałem, że mamy dwie interpretacje rzeczywistości. Tę z PRL-owskiej WEP, według której rewolucja bolszewicka na Ukrainie dokonała się przy akceptacji, przynajmniej biernej, ludności ukraińskiej. Druga, z Wikipedii, że rewolucja ta została narzucona narodowi ukraińskiemu siłą. Być może odpowiedzi trzeba szukać w tzw. wyprawie kijowskiej. Ludność radzieckiej Ukrainy okazała całkowitą obojętność dla pomysłu państwa ukraińskiego, wspieranego przez Polaków. Ktoś może powiedzieć, że to mogła być obawa przed bolszewickim rewanżyzmem, ale nie było jej w przypadku protestów przeciw kolektywizacji gospodarstw rolnych, narzuconej przez władzę radziecką, co skończyło się wielkim głodem na Ukrainie w latach 1932-33.

Tak się jakoś dziwnie składa, że te protesty przeciw kolektywizacji pojawiają się po powstaniu pewnej organizacji. Na Kongresie Ukraińskich Nacjonalistów w Wiedniu w 1929 roku powstaje Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Znowu Wiedeń! Parafrazując więc słowa rzymskiego senatora (w końcu łączą nas, wszystkich “Europejczyków”, antyczne korzenie) Marka Porcjusza Katona, wypadało by, z polskiego punktu widzenia, powiedzieć: A poza tym sądzę, że Wiedeń trzeba zniszczyć. W oryginale chodziło o Kartaginę. Tak zawsze Katon kończył swoje przemówienie. Według Dmytro Doncowa (twórcy ukraińskiej koncepcji nacjonalizmu, przyjętej w latach 30. XX wieku przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów za podstawę ideologiczną działalności politycznej) głównym wrogiem Ukrainy miała być Rosja, niezależnie od jej formy ustrojowej, kraj o skrajnie odmiennej od Europy cywilizacji. Doncow przypisywał Ukrainie rolę obrońcy Europy przed Rosją i jej nieuchronnym imperializmem, powracającym pod różną nazwą i w różnej postaci (stawiał carat na tej samej płaszczyźnie, co bolszewizm). A więc już nie Polska, tylko Ukraina stawała się, wedle Doncowa, przedmurzem Europy. Pomysł mało oryginalny, ale wywodzący się z tego samego źródła.

Mamy więc konkretną ideologię, stworzoną przez Żyda Doncowa, która jest skierowana przeciwko Rosji, zarówno tej carskiej, jak i bolszewickiej. Siłą rewolucyjną nie jest, jak w przypadku krajów uprzemysłowionych, klasa robotnicza, tylko chłopi ukraińscy. Skoro więc chłopi są siłą rewolucyjną, to ich likwidacja, poprzez kolektywizację, stanowi likwidację tej siły i wszelkie nadzieje na niepodległą Ukrainę stają się mrzonką.

W podsumowaniu poprzedniego blogu napisałem, że państwo “polskie” realizuje ideologię ukraińskiego Żyda, ale jest to ideologia, którą w pełni zaakceptowała OUN, a więc wychodzi na to, że państwo “polskie” realizuje ideologię OUN, czyli ideologię UPA. I żadne zaklęcia typu, że bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski, tego nie zmienią.

Galicja

W poprzednim blogu wspomniałem o tym, że nikt w Polsce nie patrzy na powstania kozackie w XVII wieku na Ukrainie, jak na konflikt religijny, co nie do końca jest prawdą, bo Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-1970) pisze:

Źródłem wielkich konfliktów stała się kościelna unia brzeska 1596, której celem było podporządkowanie kościoła prawosławnego w Rzeczypospolitej papiestwu, a także uniezależnienie go od wszelkich wpływów zewnętrznych (Konstantynopola, a przede wszystkim Moskwy). Rozpoczęła się zaciekła walka między oficjalnym kościołem unickim (unici), a zdelegalizowanym, ale istniejącym de facto, kościołem prawosławnym. Do walki tej zostało rychło wciągnięte całe społeczeństwo ukraińskie, a przede wszystkim Kozaczyzna. Konflikty religijne połączyły się z narodowymi i społecznymi i zaciążyły zdecydowanie nad życiem Ukrainy w 1 połowie XVII wieku, a szczytowy wyraz znalazły w powstaniach kozackich. W 1620 została przywrócona, bez wiedzy i zgody Polski, prawosławna metropolia kijowska, a fakt ten uznał po swym wyborze Władysław IV (1635). Sankcjonowało to rozbicie społeczeństwa ruskiego.

xxx

Unia brzeska jest kontynuacją reformacji na wschodzie, bo tak jak celem reformacji na zachodzie było rozbicie jedności katolicyzmu, tak celem tej unii było rozbicie jedności prawosławia. I to jego rozbicie na terenie Rzeczypospolitej sankcjonuje jej szwedzki król Władysław IV. Utrwalenie tego podziału następuje po rozbiorach Rzeczypospolitej, a konkretnie po pierwszym rozbiorze w 1772 roku.

Rozbiory Rzeczypospolitej; źródło: Wikipedia.

Ziemie, które przypadły Austrii po I rozbiorze, to właśnie Galicja. Granica pomiędzy zaborem rosyjskim a austriackim przebiegała wzdłuż rzeki Zbrucz, będącej dopływem Dniestru, płynącej – podobnie jak inne dopływy tej rzeki w tym rejonie – dokładnie z północy na południe.

Galicja na tle współczesnej mapy Europy; źródło: Wikipedia.

Na powyższej mapie widać wyraźnie, że ukraińska Galicja, to niewielka część obszaru współczesnej Ukrainy, ale stała się tym, co niektórzy określają mianem ukraińskiego Piemontu. Od Piemontu zaczął się proces jednoczenia Włoch i w tym wypadku połączono północne Włochy z południowymi, czyli dwa różne rejony o całkiem odmiennej historii i rozwoju gospodarczym.

Po rozbiorach Rzeczypospolitej Obojga Narodów ziemie Ukrainy dostały się pod panowanie Rosji i Austrii. I o tym, co działo się pod austriackim zaborem – czyli tak naprawdę niemieckim, bo Austriacy to też Niemcy – WEP pisze tak:

Panowanie Austrii na ziemiach zach. ukr. odznaczało się początkowo dość liberalną polityką w sprawach kulturalnych; rząd austriacki popierał kościół unicki (1649 unię przeprowadzono także na Rusi Zakarpackiej) i wyzyskiwał ruch ukr. przeciw szlachcie polskiej i węgierskiej. Mimo to w Galicji, obejmującej zarówno ziemie z przewagą ludności polskiej, jak ukraińskiej, element polski utrzymywał przewagę w życiu ekonomicznym i kulturalnym. Wzrósł wyzysk i ucisk chłopów. Wybuchały bunty chłopskie, szczególnie na Bukowinie 1843-44. Rewolucja 1848 odbiła się szerokim echem na ziemiach ukraińskich, zwłaszcza na Rusi Zakarpackiej.

Podczas Wiosny Ludów nastąpiło m.in. ożywienie ukraińskiego ruchu narodowego. 2 V 1848 powstała we Lwowie Hołowna Rada Ruska, która zdołała skupić wokół siebie przedstawicieli wszystkich warstw społeczeństwa ukraińskiego w Galicji; działalność jej znalazła również oddźwięk na Rusi Zakarpackiej. Rada Wystąpiła do rządu austriackiego z szeregiem żądań o charakterze społeczno-kulturalnym (wprowadzenie języka ukraińskiego do szkół, zrównanie w prawach duchowieństwa unickiego z łacińskim i inne), najważniejszym jednak postulatem było żądanie rozdziału Galicji Wschodniej na dwa odrębne okręgi administracyjne: ukraiński i polski. Po stłumieniu rewolucji rząd nie dotrzymał obietnic (z wyjątkiem udzielenia pewnych koncesji w dziedzinie kultury). Rozwój (po 1861) autonomii Galicji z przekazaniem administracji i szkolnictwa całej Galicji w ręce polskich konserwatystów był sprzeczny z ukraińskimi żądaniami i zapoczątkował okres nowych konfliktów narodowych.

W 70-90-tych latach XIX wieku w związku z ogólną liberalizacją stosunków w monarchii austro-węgierskiej, ożywiło się znacznie w Galicji życie kulturalne i polityczne; Lwów stał się m.in. ośrodkiem ukraińskiego ruchu oświatowego, kulturalnego i naukowego; zaczęły wychodzić pisma ukraińskie („Weczernyci”, „Nywa”, „Prawda”, „Bat’kiwszczyna”), 1868 powstało towarzystwo oświatowe Proswita. Ważnym wydarzeniem było utworzenie 1873 zasłużonego dla kultury ukraińskiej Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki we Lwowie; 1890 powstała na polskim uniwersytecie we Lwowie Katedra Historii Europy Półudniowo-Wschodniej, którą otrzymał (1894) M. Hruszewśky (mason – przyp. W.L.). Natomiast Ukraińcy w granicach Węgier pozbawieni byli możliwości rozwoju kulturalnego.

W życiu politycznym Ukraińców zarysowały się trzy orientacje: ugodowa wobec Polaków, nacjonalistyczna (w pewnej mierze proaustriacka) i moskalofilska. W 1890 powstała Ukraińsko-Ruska Partia Radykalna, w której główną rolę odgrywali I. Franko i Mychajło Pawłyk ( Iwan Franko i stąd Iwano-Frankowsk, czyli Stanisławów – przyp. W.L.); głosili oni wspólnotę interesów ukraińskich i polskich mas ludowych w walce z ziemiaństwem i burżuazją; grupa lewicowa tej partii stała się trzonem Ukraińskiej Socjaldemokratycznej Partii (S. Wityk, O. Terlecki i in.). W 1899 powstała Partia Nacjonalno-Demokratyczna, która głosiła hasło połączenia wszystkich ziem ukraińskich i utworzenia autonomicznej Ukrainy w ramach monarchii austro-węgierskiej. Zaktywizowali się w tym czasie chłopi ukraińscy: wielkie strajki rolne, skierowane przede wszystkim przeciwko polskim właścicielom ziemskim, objęły całą Galicję Wschodnią (1902). Sytuacja polityczna stawała się coraz bardziej napięta; w 1908 zginął z rąk zamachowca ukraińskiego M. Siczynśkiego namiestnik Galicji hrabia A. Potocki.

W przededniu wybuchu I wojny światowej naród ukraiński znajdował się w trudnym położeniu politycznym. Rosja carska dążyła do zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich w swych granicach i zarazem do likwidacji wszelkiej odrębności politycznej, kulturalnej i językowej Ukraińców. Austria usiłowała wykorzystać nacjonalizm ukraiński przeciw Rosji z myślą o stworzeniu w przyszłości państwa buforowego. Między Ukraińcami i Polakami w Galicji narastały coraz większe i nie dające się załagodzić konflikty. Samo społeczeństwo ukraińskie po obu stronach granicy było rozbite politycznie (nacjonaliści, moskalofile, socjaliści).

xxx

Pisze więc Encyklopedia, że między Ukraińcami a Polakami narastały coraz większe i nie dające się załagodzić konflikty, jednak nie precyzuje, co to za konflikty i dlaczego nie dały się załagodzić. Pewne wyjaśnienie można znaleźć w Pamiętnikach Ignacego Daszyńskiego, Książka i Wiedza, 1957. Poniżej wybrane fragmenty:

Rok 1908 był pierwszym rokiem działania powszechnego głosowania w dziedzinie politycznego życia Austrii. Osiem milionów wyborców wszystkich narodów zaczęło wywierać spotęgowany wpływ na sprawy państwa. Zmienił się radykalnie skład ciała prawodawczego. Na widowni parlamentarnej zjawiły się potężne zastępy przedstawicieli drobnomieszczan, chłopów i robotników, przerzedziły się szeregi dotychczasowych „urodzonych” prawodawców, przedstawicieli szlachty i bogatego mieszczaństwa. Pierwszy „Parlament ludowy” był ogromnym skokiem ku demokracji, a zarazem ku żądaniu praw narodowych. Po raz pierwszy w arystokratycznej Austrii został chłop czeski, były feldfebel z orkiestry wojskowej pan Praszek, ministrem „rodakiem”, a jako „równowartość narodowa” Niemców został ministrem niemieckim chłop, pan Peschka! 87 socjalistów zaczęło swą pracę w Izbie, pracę olbrzymią, gorliwą, pełną wiedzy i talentu. Minął też na zawsze okres mego osamotnienia w ciele prawodawczym. Sześciu nas, polskich socjalistów, rozdzieliło między siebie pracę parlamentarną.

Tymczasem zbliżało się rozwiązanie tragedii namiestnikowskiej we Lwowie. Dnia 12 kwietnia hrabia Andrzej Potocki padł od kuli Mirosława Siczyńskiego w swoim biurze w namiestnictwie.

Aby zrozumieć znaczenie tego politycznego mordu, należy cofnąć się wstecz o rok przeszło. Pod wpływem potężnej agitacji socjalistów za reformą prawa wyborczego padł strach na klasę posiadającą i na sfery rządowe w Galicji. Namiestnik zaczął gorączkowo szukać ubezpieczenia przed czerwonym potopem… W tym położeniu narzuciła się mu partia narodowo-demokratyczna, obiecująca przy pomocy rządu pokonać socjalistów. Namiestnik zgodził się na tę politykę: osiemnastu narodowych demokratów – z panami Głąbińskim i Germannem na czele, weszło do Parlamentu. Pan Głąbiński został prezesem Koła. Socjalistów wybrano tylko sześciu. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane. „Królewską” myślą narodowej demokracji było nadto rozbicie jedności narodowej Ukraińców. Dokonano tej szatańskiej zaiste roboty przez silne, bezwzględne, rządowe i endeckie poparcie partii moskalofilów. Partia ta, w Galicji kultywowana starannie przez carat za pomocą „toczącego się rubla”, miała na swoim czele agentów rosyjskich, a próbowała się oprzeć na najbardziej reakcyjnych sferach narodu ukraińskiego. W pismach swoich wprowadzała język rosyjski, upstrzony ukrainizmami, celem spopularyzowania go w masach, a zasadniczą jej tezą była negacja narodu ukraińskiego i jedność duchowa i plemienna z Rosjanami. Okrutny eksperyment, dokonywany na żywym ciele ukraińskiego narodu głoszącego w Galicji swoją odrębność od Rosjan, wylągł się w mózgach szowinistów polskich, którzy od czasu rewolucji szukali zbliżenia się do Rosji i zamykali oczy na szaleństwo tej antypolskiej, antyukraińskiej i antyaustriackiej polityki. Zrodziła go szalona zaiste nienawiść do Ukraińców, u których wyhodowano w rezultacie taką samą nienawiść do Polaków. Ci patrioci narodowo-demokratyczni, którzy szli kornie do progów władzy petersburskiej, przynosili jej w darze rozbicie i zatrucie sąsiada-niewolnika.

Pan Dmowski wynalazł wobec Ukraińców ciekawą, chociaż barbarzyńską teorię, że trzeba ich tak srodze gnębić, aby albo się wynarodowili, albo zahartowali w walce i stali się narodem. W praktyce ograniczało się to do gnębienia. Na polityce polskiej mściła się ta zoologiczna nienawiść między Polakami a Ukraińcami, bo Ukraińcy zagrożeni w swojej jedności narodowej, wydawani na łup „obrusitielej’ – kanalii pracującej za ruble – zwrócili się z całą siłą do Wiednia i tam wytaczali swoje żale, a w kraju doprowadzili do zupełnego rozbicia Sejmu lwowskiego. O ugodzie jakiejś między Polakami a nimi nie można było odtąd mówić.

Hrabia Andrzej Potocki zrozumiał swój grzech i błąd. Zaczął hamować rozpęd szaleństwa endeckiego. Przy wyborach do Sejmu w zimie 1908 roku namiestnik zmienił dotychczasową taktykę: nie chciał już popierać narodowych demokratów. Ale nie zdążył uspokoić Ukraińców. Młody ukraiński fanatyk Siczyński zabił go w urzędzie.

xxx

Obraz nakreślony przez Daszyńskiego wydaje się być przerysowanym, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że była to polityczna gra wszystkich stron, to oddaje on chyba ówczesną atmosferę. Po prostu był to fragment większego procesu, mającego na celu skłócenie narodu polskiego i ukraińskiego, czy może raczej rusińskiego. Byli w to zaangażowani politycy wszystkich stron, czyli przede wszystkim politycy austriaccy, bo to oni rządzili, oraz polscy i ukraińscy, którzy prawdopodobnie w większości byli masonami, jak choćby Dmowski czy Hruszewski. Przecież to rząd austriacki nie chciał uwzględnić podstawowego postulatu Ukraińców z okresu Wiosny Ludów, czyli podziału Galicji na dwa autonomiczne okręgi: polski i ukraiński. To rząd austriacki popierał greko-katolików, czyli rozbijał jedność wyznaniową Rusinów czy Ukraińców. Tworzył w ten sposób wśród nich skrzydło proaustriackie, przeciwne moskalofilskiemu. I tak zaczęło rodzić się ukraińskie germanofilstwo. I w końcu nadszedł czas na stworzenie ideologii. Jej twórcą był Dmytro Doncow. Wikipedia tak ją opisuje:

Według Dmytro Doncowa (twórcy ukraińskiej koncepcji nacjonalizmu, przyjętej w latach 30. XX wieku przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów za podstawę ideologiczną działalności politycznej) głównym wrogiem Ukrainy miała być Rosja, niezależnie od jej formy ustrojowej, kraj o skrajnie odmiennej od Europy cywilizacji. Doncow przypisywał Ukrainie rolę obrońcy Europy przed Rosją i jej nieuchronnym imperializmem, powracającym pod różną nazwą i w różnej postaci (stawiał carat na tej samej płaszczyźnie, co bolszewizm). W odczycie wygłoszonym we Lwowie na II Wszechukraińskim Zjeździe Studentów w lipcu 1913 roku Doncow zaprezentował zarys programu opartego na zwróceniu się ku Europie Zachodniej i zerwaniu związków z Rosją, którą uznał za jednoznacznie nieprzychylną niepodległości Ukrainy. Pogląd ten rozwijał w wydanej w 1921 roku w Wiedniu pracy Podstawy naszej polityki. Doncow przedstawił w niej propozycję polsko–ukraińskiej wspólnoty interesów, skierowanej przeciwko Rosji gotów był nawet do rezygnacji z ubiegania się o włączenie Galicji i Wołynia w skład przyszłego państwa ukraińskiego, uznając, iż niepodległość jest ważniejsza niż zjednoczenie wszystkich ziem ukraińskich.

Doncow zapowiadał zmierzch idei, „którym cześć oddawał wiek XIX”, i proponował nowe, oparte na bezwzględnym poświęceniu organizacji i „żelaznej sile entuzjazmu”. Podkreślał, że taka postawa grupy niezłomnych jednostek wystarczy, by zdobyć niepodległe państwo, zaś w przypadku braku podjęcia stosownych działań Ukraina nigdy się nie odrodzi – zgodnie z doktryną walki narodów jej miejsce zajmie ktoś inny. Dlatego w ideologii nacjonalizmu ukraińskiego ważną rolę odgrywało promowanie odpowiednich wzorców osobowych – głównie postaci związanych z ruchem kozackim, walczących w XVII i XVIII w. z Moskwą i Polską,np. Bohdana Chmielnickiego, Iwana Mazepy, Iwana Gonty i Maksyma Żeleźniaka.

xxx

Nadchodzi I wojna światowa i rewolucja październikowa. WEP tak opisuje ten czas:

Podczas I wojny światowej 1915-1917 Ukraina była terenem walk wojsk rosyjskich z wojskami niemieckimi i austro-węgierskimi. W marcu 1917 roku, podobnie jak w całym imperium rosyjskim, również na Ukrainie dokonała się rewolucja lutowa; powstawały rady delegatów robotniczych, chłopskich i żołnierskich; władzę cywilną – za zgodą rosyjskiego Rządu Tymczasowego – pełniła Ukraińska Centralna Rada (UCR, utworzona w marcu, przewodniczący M. Hruszewski, premier W. Wynnyczenko).

W UCR stopniowo potęgowały się, zrazu wątłe, tendencje autonomiczne, które po rewolucji październikowej przerodziły się w separatyzm. W okresie między rewolucją lutową i październikową na całej Ukrainie nasilał się proces radykalizacji mas. W listopadzie 1917 UCR ogłosiła deklarację niepodległości Ukrainy i proklamowała Ukraińską Republikę Ludową. 16 XII 1917 Rada Komisarzy Ludowych Rosji radzieckiej uznała niepodległość Ukrainy. W grudniu rewolucyjna część uczestników I Ogólnoukraińskiego Zjazdu Rad (w Kijowie) przeciwstawiła się UCR i 24 XII 1917 w Charkowie sformowała rząd Ukrainy radzieckiej; Rosja radziecka poparła rewolucyjny rząd ukraiński. Do lutego 1918 rządy UCR na Ukrainie zostały faktycznie obalone; 8 II 1918 do Kijowa wkroczyły wojska rewolucyjne. 9 II przedstawiciele UCR podpisali w Brześciu traktat pokojowy z Niemcami (m.in. oddawał Ukrainie Chełmszczyznę). W tymże miesiącu wojska niemieckie i austro-węgierskie pod pozorem pomocy UCR wkroczyły na Ukrainę.

Obszar okupowany przez państwa centralne po traktacie brzeskim: źródło: Wikipedia.

28 IV okupacyjne władze niemieckie rozwiązały UCR, a 29 IV na hetmana Ukrainy przeforsowały generała P. P. Skoropadskiego, całkowicie im uległego. Po zawarciu w lutym przez Rosję radziecką brzeskiego traktatu pokojowego, została utworzona (na konferencji 19-20 IV 1918) Komunistyczna Partia (bolszewików) Ukrainy – KP(b)U; przywódcami jej byli m.in.: Mykoła Skrypnik, Włas Czubar, W. Zatonśky, Wasyl Szachraj, S. Kosior, Ł.M. Kaganowicz, P.P. Postyszew. W listopadzie 1918 wybuchło na Ukrainie powstanie ogólnonarodowe. 14 XI w Białej Cerkwi (koło Kijowa – przyp. W.L.) część działaczy UCR utworzyła Dyrektoriat (przewodniczący W. Wynnyczenko, następnie S. Petlura), politycznie nawiązujący do działalności UCR. W tym czasie w mieście Sudź powołano robotniczo-chłopski rząd Ukrainy, który 29 XI 1918 proklamował obalenie hetmana Skoropadskiego i ustanowienie władzy radzieckiej. Na południu (rejon Hulaj-Pola) rozwijał działalność wśród powstańców ataman (bat’ko) N. Machno, przywódca oddziałów będących pod wpływami anarchistów.

W listopadzie 1918 w Galicji Wschodniej została utworzona nacjonalistyczna Zachodnioukraińska Republika Ludowa (ZURL); władze ZRUL uznały Dyrektoriat i udzielały mu poparcia. Główny wysiłek ZRUL koncentrował się na walce z Polską (m.in. 1-22 XI 1918 trwały walki polsko-ukraińskie o Lwów); w lipcu 1919 wojska polskie zajęły Galicję Wschodnią, która faktycznie znalazła się w granicach Polski. Zamieszkała w większości przez Ukraińców północna Bukowina (poprzednio wchodziła w skład Austro-Węgier) w listopadzie 1918 została włączona do Rumunii; w końcu 1918 wojska czechosłowackie zajęły Ukrainę Zakarpacką (poprzednio również należała do Austro-Węgier, 1938-45 – do Węgier).

We wrześniu 1919, w walkach z kontrrewolucyjnymi wojskami generała A.I. Denikina oddziały Dyrektoriatu, w skład których weszła armia ZRUL, poniosły porażkę, a następnie zostały wyparte przez armię radziecką w trakcie jej ofensywy przeciwko Denikinowi; kontrrewolucja rosyjska nie uznawała odrębnego istnienia narodu ukraińskiego. Wybrzeża Morza Czarnego i Krym zajmowały brytyjskie, francuskie i włoskie wojska interwencyjne oraz kontrrewolucyjna armia generała Denikina, z którą ściśle współdziałały kozackie siły generała P.N. Krasnowa. Na ich zapleczu rozwijał się radziecki ruch partyzancki (centralny ośrodek w Odessie). 10 III 1919 ogólnoukraiński zjazd rad uchwalił pierwszą ukraińską konstytucję radziecką; przeprowadzono nacjonalizację przemysłu, banków i inne reformy społeczne.

Po walkach z wojskami generała Denikina (poł. 1919 – pocz. 1920) Ukraina znalazła się pod władzą radziecką. 21-22 IV Petlura w imieniu Dyrektoriatu zawarł porozumienie z Polską w kwestii wspólnej akcji zbrojnej przeciw Rosji radzieckiej; wojska Dyrektoriatu uczestniczyły w zainicjowanej przez Piłsudskiego tzw. wyprawie kijowskiej 1920; ryski traktat pokojowy, zawarty w marcu 1921 między Polską a Rosją i Ukrainą radziecką, przyznał Polsce ziemie zachodnioukraińskie. Władza radziecka zwyciężyła ostatecznie na całej Ukrainie po rozgromieniu wojsk generała P.N. Wrangla (w końcu 1920 roku).

Podczas II wojny światowej Ukraina była 1941-44 okupowana przez hitlerowskie Niemcy. Niemcy w prowokacyjnych celach (walka ukraińskich nacjonalistów z Polakami) popierali nacjonalistyczny ruch ukraiński (tworzenie ukraińskich oddziałów wojskowych, policyjnych i SS, dostarczanie uzbrojenia i umundurowania ukraińskim bandom nacjonalistycznym, działającym zwłaszcza na zachodzie Ukrainy).

xxxxxxxx

Mamy więc do czynienia z taką sytuacją, że pierwszy podział dokonuje się na tle wyznaniowym: prawosławni – unici. I on staje się główną przyczyną powstań kozackich na Ukrainie. Jednak społeczeństwo tych ziem, które nazywamy Ukrainą nie jest jednolite. Tworzą je Rusini i Kozacy. Społeczności te nie są narodami. Rusini z racji wyznawanego prawosławia raczej skłaniają się ku Rosji, a Kozacy to społeczność bardziej koczownicza, nawykła raczej do wojennego trybu życia, niż osiadłego i oferująca swoje usługi tym, którzy im więcej zapłacą.

Drugi, bardzo wyraźny podział, dokonuje się po rozbiorach Rzeczypospolitej. Wtedy to ziemie, które weszły w skład I zaboru austriackiego, stały się zupełnie inną częścią ziem ukraińskich. Greko-katolicyzm rozwija się tu w sposób nieskrępowany, a i sam rząd austriacki jest bardziej tolerancyjny. Toteż gdy nadchodzi wiek XIX, wiek nacjonalizmów, to właśnie w tej części następuje rozwój ukraińskiego nacjonalizmu. To tu pojawia się Dmytro Doncow ze swoją doktryną.

W sytuacji, gdy nie ma żadnej tradycji, nie ma się do czego odwołać, tworzy Doncow ideologię opartą na całkowitym podporządkowaniu organizacji i na żelaznej sile entuzjazmu. Dlatego promowano odpowiednie wzorce osobowe, czyli Kozaków, przywódców powstań kozackich przeciwko Rzeczypospolitej i Rosji. Później, gdy niewielki fragment Ukrainy trafił w obręb wpływów austriackich, czyli niemieckich, pojawiło się wśród Ukraińców zjawisko germanofilstwa. W czasie I wojny światowej liczyli Ukraińcy na to, że Niemcy i Austriacy pomogą im utworzyć własne państwo. Gdy tak się nie stało, swoje sympatie przenieśli na Hitlera, który im obiecywał utworzenie Wielkiej Ukrainy. Tak się rozkochali w nazistowskiej symbolice, że pozostało im to do dziś.

Wielu ludzi w Polsce oburza się na to, że Ukraińcy tak obnoszą się z tymi symbolami, że obok flagi ukraińskiej często pojawia się flaga czerwono-czarna, czyli banderowska. Ale przecież czerwień i czerń symbolizują anarchizm. Filozofia kozacka z kolei, to „budem wojowaty”, a więc bardzo pokrewna anarchizmowi. Cała tradycja i „kultura” ukraińska, to powstania kozackie i ich bohaterowie oraz ideologia nazistowska i jej ukraińscy wyznawcy. Jeśli to się zabierze Ukraińcom, to zabierze się im ich tożsamość – innej nie mają. Tak to wygląda. Sztuczny język i sztuczny naród, który można wykorzystać na różne sposoby. I to się dzieje teraz w „Polsce”.

Gdy rozpadł się Związek Radziecki i powstało państwo ukraińskie, o które niby tak bardzo zabiegali Ukraińcy, to wydawało się, że powinni byli być zadowoleni. W końcu spełniły się ich marzenia. Minęło jednak kilkanaście lat i okazało się, że marzenia o własnym państwie już się im znudziły i chcieli wejść do unii europejskiej, czyli ograniczyć własną państwowość na rzecz ponadnarodowej wspólnoty. No bo przecież z racji tego, że część ziem ukraińskich należała do Austrii, to oni też są częścią Europy. Jednak nie wszyscy na Ukrainie tak myśleli i znowu nastąpił podział i konflikt, który przerodził się w wojnę. Czy zatem cel, jakim było stworzenie własnego państwa, nie był prawdziwym celem, tylko zastępczym? A tak naprawdę, to chodzi tylko o to, by był konflikt, który całkowicie zmieni sytuację we wschodniej Europie.

Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy – tak podobno twierdził Piłsudski, a Brzeziński dodawał, że bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium. Nie są to jakieś oryginalne myśli, tylko inaczej sformułowana koncepcja Dmytro Doncowa, który w lipcu 1913 roku zaprezentował zarys programu opartego na zwróceniu się ku Europie Zachodniej i zerwaniu związków z Rosją, którą uznał za jednoznacznie nieprzychylną niepodległości Ukrainy. Pogląd ten rozwinął w wydanej w 1921 roku w Wiedniu pracy Podstawy naszej polityki. Doncow przedstawił w niej propozycję polsko–ukraińskiej wspólnoty interesów, skierowanej przeciwko Rosji. „Podstawy naszej polityki” – czyli polityki ukraińskiej. I to właśnie ta „wspólnota interesów” jest podstawą polityki obecnego państwa „polskiego”. Skoro ideologia jakiegoś ukraińskiego Żyda jest podstawą polityki tego państwa, to znaczy, że realizuje ono interes ukraiński, a skoro tak, to znaczy to, że w praktyce jest to państwo ukraińskie. I ten stan dominacji Wschodu nad ziemiami polskimi utrzymuje się niezmiennie od unii lubelskiej.

Jedno, co zadziwia, to to, z jaką łatwością i bezwarunkowo chcą Ukraińcy służyć Niemcom. Dla nich gotowi są zrobić wszystko. Urodzeni niewolnicy. To bardzo niebezpieczne dla Polaków narzędzie w ręku Niemców, a może również i Rosjan.

Irlandia

Kiedyś Donald Tusk obiecywał w swojej kampanii wyborczej „drugą Irlandię” w Polsce. Najpierw była „druga Polska”, potem była „druga Japonia”, no i jeszcze miał być „drugi Budapeszt” w Warszawie. Plany, jak widać, były ambitne, a skończyło się na… drugiej Ukrainie, z czego zdecydowana większość ludzi nie zdaje sobie jeszcze sprawy. Taka to rzeczywistość wschodniej Europy. To, że obecne państwo, leżące pomiędzy Odrą i Bugiem, jest państwem ukraińskim – w którym wyznawcy prawosławia stają się powoli większością, a zapewne staną się nią po kolejnej fali z Ukrainy i z Białorusi – prawdopodobnie doprowadzi do napięć pomiędzy ludnością katolicką (już niedługo mniejszością) i prawosławną (już niedługo większością). Czy zatem można będzie doszukiwać się analogi z konfliktem irlandzko-angielskim na terenie Irlandii Północnej w latach 1968-1998?

Przeciętny Polak pewnie niewiele wie o Irlandii, poza tym że obecnie wielu Polaków tam mieszka i pracuje. Być może niektórzy czytali lub próbowali (jak piszący te słowa) przeczytać powieść Ulisses James’a Joyce’a, której akcja rozgrywa się w Dublinie w ciągu jednego dnia 16 czerwca 1904 roku. Powieść ta ze względu na bardzo hermetyczny język została przetłumaczona tylko na kilka języków. O konflikcie z lat 1968-1998 pewnie niewielu już pamięta i może właśnie dlatego warto o nim przypomnieć.

Dla porządku wypada wyjaśnić pewne pojęcia. Anglia to Anglia, Wielka Brytania to Anglia, Szkocja i Walia, a Zjednoczone Królestwo to Wielka Brytania i Irlandia Północna.

Informacje do tego blogu pochodzą z angielskiej Wikipedii.

Historię Irlandii angielska Wikipedia dzieli na następujące okresy:

  • okres prehistoryczny
  • Irlandia celtycka
  • późna starożytność i wczesne średniowiecze (800-1169)
  • normański i angielski najazd (1169-1536)
  • Królestwo Irlandii (1542-1801)
  • unia z Wielką Brytanią (1801-1922)
  • podział na Irlandię Południową i Irlandię Północną (grudzień 1921)
  • Irlandia Południowa opuszcza Zjednoczone Królestwo i staje się całkowicie niepodległym państwem, czyli Irlandią (grudzień 1922)

Emigracja z Wielkiej Brytanii do Irlandii, na mniejszą skalę, miała już miejsce w XII wieku, po inwazji anglo-normańskiej, tworząc niewielką anglo-normandzką, angielską, walijską i flamandzką społeczność w Irlandii, podległą królowi Anglii. W XV wieku angielska dominacja skurczyła się do obszaru zwanego The English Pale (część Irlandii pod władzą brytyjską; jedno ze znaczeń słowa pale to ogrodzony teren, ogrodzony obszar). Jednak w okresie Tudorów (1485-1603) kultura i język irlandzki odzyskały większość terytorium utraconego początkowo na rzecz Anglo-Normanów: „nawet w Pale, wszyscy zwykli ludzie… w większości są irlandzkiego pochodzenia, irlandzkiego zwyczaju i języka irlandzkiego”. Na wyższym poziomie społecznym istniały małżeństwa mieszane między gaelicką arystokracją irlandzką a lordami anglo-normańskimi. W różnym stopniu w Pale, a zwłaszcza poza nim, „staroangielscy” zintegrowali się ze społeczeństwem irlandzkim. Edmund Spenser napisał o starych Anglikach: „są ostrzej karani i dyscyplinowani… ponieważ są bardziej uparci i nieposłuszni prawu i rządowi niż Irlandczycy”. Angielski dyskurs na temat Irlandii w dużej mierze postrzegał gaelickich Irlandczyków spoza Pale jako dzikusów i porównywał ich w 1580 roku z rdzennymi Amerykanami.

Granice w Irlandii w 1450 roku przed okresem plantacji; źródło: angielska Wikipedia.

Plantacje

Według Webster’s Encyclopedic Dictionary of the English Language słowo plantation w sensie historycznym oznacza: 1 – the settling of a colony or new country; 2 – a colony or settlement. A więc oznacza ono zasiedlenie, osadnictwo lub kolonię, siedlisko.

Tzw. plantacje w XVI i XVII-wiecznej Irlandii wiązały się z konfiskatą ziemi należącej do Irlandczyków przez Koronę Angielską i jej kolonizacją przez osadników z Wielkiej Brytanii. Korona postrzegała plantacje jako sposób kontrolowania, anglicyzowania i „ucywilizowania” gaelickiej Irlandii. Główne plantacje tworzyły się od lat pięćdziesiątych XVI wieku do lat dwudziestych XVII wieku, z których największą była plantacja Ulsteru. Plantacje doprowadziły do powstania wielu miast, ogromnych zmian demograficznych, kulturowych i ekonomicznych, zmian własności ziemskiej i zmian krajobrazu, a także do wielowiekowych konfliktów etnicznych i wyznaniowych. Miały one miejsce przed i podczas najwcześniejszej angielskiej kolonizacji obu Ameryk, a grupa znana jako West Country Men była zaangażowana zarówno w kolonizację irlandzką, jak i amerykańską.

Plantacja Ulsteru

Przed wojną dziewięcioletnią w latach 90. XVI wieku Ulster był najbardziej irlandzko-gaelicką częścią Irlandii i jedyną prowincją, która była całkowicie poza kontrolą Anglii. Wojna z lat 1594-1603 zakończyła się kapitulacją irlandzkich lordów O’Neill’a i O’Donnell’a, ale był to także niezwykle kosztowny i upokarzający epizod dla rządu angielskiego w Irlandii. Na krótką metę wojna nie osiągnęła zakładanych celów, a łagodne warunki kapitulacji, przyznane rebeliantom, przywróciły im znaczną część ich dawnej ziemi, ale zgodnie z prawem angielskim.

Mapa Irlandii około 1600 roku w czasie wojny dziewięcioletniej; ziemie zajęte przez Anglików – kolor niebieski; ziemie zajęte przez irlandzkich powstańców – kolor czerwony; szary – oficjalnie neutralne; źródło: angielska Wikipedia.

Gdy jednak Hugh O’Neill i inni zbuntowani hrabiowie opuścili Irlandię w czasie tak zwanego „Odlotu hrabiów” z 1607 r., aby szukać pomocy w Hiszpanii w celu wywołania kolejnego buntu, lord Arthur Chichester skorzystał z okazji, by skolonizować prowincję i skonfiskował ziemie O’Neilla, O’Donnella i ich zwolenników. Początkowo Chichester planował dość skromną plantację, w tym duże dotacje dla urodzonych w Irlandii lordów, którzy stanęli po stronie Anglików podczas wojny. Jednak w 1608 r. bunt Cahira O’Doherty’ego w Donegal przerwał realizację tego planu. O’Doherty był byłym sojusznikiem Anglików, który uważał, że nie został sprawiedliwie wynagrodzony za swoją rolę w wojnie. Bunt został szybko stłumiony, a O’Doherty zabity, ale te wydarzenia dały Chichesterowi uzasadnienie do wywłaszczenia wszystkich pierwotnych właścicieli ziemskich w prowincji.

W 1603 roku szkocki król Jakub VI został również królem Anglii jako Jakub I i zjednoczył te dwa królestwa. Został także królem Irlandii, która podlegała wówczas Koronie Angielskiej. Plantacja Ulsteru została mu przekazana jako wspólne „brytyjskie”, czyli angielskie i szkockie przedsięwzięcie mające na celu pacyfikację i cywilizację Ulsteru. Uzgodniono [kto?], że co najmniej połowa osadników będzie Szkotami. Sześć hrabstw utworzyło oficjalną plantację Ulsteru.

Plantacje do 1620 roku; źródło: angielska Wikipedia.

Za panowania Cromwella usunięto tych rdzennych właścicieli ziemskich, którzy przeżyli plantację Ulsteru. W Munster i Leinster masowa konfiskata ziemi należącej do katolików, po podboju Irlandii przez Cromwella, oznaczała, że angielscy protestanci nabyli prawie wszystkie posiadłości ziemskie na tych terenach. Ponadto, jako że Irlandia była częścią Imperium Brytyjskiego, około 12 000 Irlandczyków zostało sprzedanych jako niewolnicy do kolonii na Karaibach i w Ameryce Północnej (a więc angielska Wikipedia przyznaje pośrednio, że było coś takiego jak białe niewolnictwo – przyp. W.L.). Kolejne 34 000 irlandzkich katolików wyjechało na kontynent, głównie do katolickich krajów Francji lub Hiszpanii.

xxxxxxxx

Przełom XVI i XVII wieku to w całej Europie okres wojen religijnych, które nie ominęły Irlandii. Nie ominęły one też Rzeczypospolitej. Po unii brzeskiej (1596) powstania kozackie, szczególnie powstanie Chmielnickiego, to wojna religijna – prawosławno-unicka, choć u nas unika się takiego określenia, a Kozacy byli obrońcami prawosławia.

Za panowania Cromwella Ulster, najbardziej irlandzka część Irlandii, staje się protestancki. Można więc bez przesady powiedzieć, że Ulster to takie irlandzkie Kosowo. I mamy gotowy konflikt religijny. Nie ma takiego konfliktu w przypadku Anglii i Szkocji, które tworzą unię, bo jest to unia protestancka. Natomiast gdy powstaje unia katolicko-prawosławna, jak w przypadku Rzeczypospolitej, to niemal od razu dochodzi do kłótni. Podobnie było w przypadku Irlandii. Tu był konflikt katolicko-protestancki. Tak więc, czy to się komu podoba, czy – nie, to różnice na tle wyznaniowym zawsze prowadzą do konfliktu. Co to oznacza w przypadku „Polski”? Osiedlenie na jej terytorium milionów prawosławnych musi, prędzej czy później, doprowadzić do konfliktów na tle wyznaniowym, zwłaszcza że ci prawosławni mają więcej praw niż pozostali, tak jak w Irlandii Północnej, w której protestanci dominowali nad katolikami.

xxxxxxxx

Irlandia Północna

Irlandia Północna powstała w wyniku podziału na mocy ustawy Parlamentu Zjednoczonego Królestwa z 1920 roku. I do 1972 roku była samorządną jurysdykcją z własnym parlamentem i premierem. Irlandia Północna, jako część Wielkiej Brytanii, nie była neutralna podczas drugiej wojny światowej, a Belfast doznał czterech nalotów bombowych w 1941 r. Pobór do wojska nie został rozszerzony na Irlandię Północną i mniej więcej tyle samo zgłosiło się na ochotnika z Irlandii Północnej, co ochotników z Republiki Irlandii.

Mapa polityczna Irlandii; źródło: angielska Wikipedia.

Chociaż w Irlandii Północnej nie doszło do wojny domowej, to w dziesięcioleciach następujących po podziale zdarzały się sporadyczne epizody przemocy między społecznościami. Nacjonaliści, głównie katolicy, chcieli zjednoczyć Irlandię jako niezależną republikę, podczas gdy unioniści, głównie protestanci, chcieli, aby Irlandia Północna pozostała w Wielkiej Brytanii. Społeczności protestanckie i katolickie w Irlandii Północnej głosowały w dużej mierze zgodnie z zasadami wyznaniowymi, co oznacza, że rząd Irlandii Północnej (wybierany od 1929 r. w okręgach jednomandatowych) był kontrolowany przez Ulster Unionist Party. Z biegiem czasu mniejszość katolicka czuła się coraz bardziej wyobcowana z powodu dyskryminacji przy ubieganiu się o pracę i przy przydzielaniu mieszkań.

Pod koniec lat 60-tych rozpoczęły się masowe protesty katolików w obronie praw obywatelskich, którym często towarzyszyły protestanckie kontrdemonstracje. Reakcja rządu była postrzegana jako stronnicza na korzyść unionistów. Wraz ze wzrostem niepokojów i przemocy między społecznościami prawo przestało być egzekwowane. Rząd Irlandii Północnej zwrócił się do armii brytyjskiej, by pomogła policji w ochronie ludności protestanckiej. W 1969 roku paramilitarna Tymczasowa IRA, która opowiadała się za utworzeniem zjednoczonej Irlandii, wyłoniła się w wyniku podziału Irlandzkiej Armii Republikańskiej i rozpoczęła kampanię przeciwko tak zwanej „brytyjskiej okupacji sześciu hrabstw”.

Inne grupy, zarówno unioniści, jak i nacjonaliści, brały udział w demonstracjach i rozpoczął się okres znany jako „the Troubles” (Kłopoty). Konflikt miał podłoże polityczne i nacjonalistyczne z historycznym podtekstem. Miał również wymiar etniczny lub wyznaniowy, ale pomimo używania terminów „protestancki” i „katolicki” w odniesieniu do obu stron, nie był to konflikt religijny. Kluczową kwestią był status Irlandii Północnej. Unioniści i lojaliści, którzy z powodów historycznych byli w większości protestantami z Ulsteru, chcieli, aby Irlandia Północna pozostała w Wielkiej Brytanii. Irlandzcy nacjonaliści i republikanie, którzy byli w większości irlandzkimi katolikami, chcieli, aby Irlandia Północna opuściła Wielką Brytanię i dołączyła do zjednoczonej Irlandii.

Konflikt

Konflikt rozpoczął się podczas kampanii Stowarzyszenia Praw Obywatelskich Irlandii Północnej mającej na celu położenie kresu dyskryminacji mniejszości katolickiej/nacjonalistycznej przez protestancki rząd i władze lokalne. Rząd próbował stłumić protesty. Policja, Royal Ulster Constabulary (RUC), była w przeważającej mierze protestancka i znana z brutalnego zachowania się. Kampania spotkała się również z gwałtownym sprzeciwem lojalistów z Ulsteru, którzy wierzyli, że jest to front republikański. Rosnące napięcia doprowadziły do zamieszek w sierpniu 1969 roku i rozmieszczenia wojsk brytyjskich, co stało się najdłuższą operacją armii brytyjskiej. Na niektórych obszarach zbudowano „mury pokoju”, aby oddzielić dwie społeczności. Niektórzy katolicy początkowo witali armię brytyjską jako siłę bardziej neutralną niż RUC, ale wkrótce zaczęli postrzegać ją jako wrogą i stronniczą, szczególnie po Krwawej Niedzieli w 1972 roku.

Głównymi uczestnikami „Kłopotów” były republikańskie organizacje paramilitarne, takie jak Tymczasowa Irlandzka Armia Republikańska (IRA) i Irlandzka Armia Wyzwolenia Narodowego (INLA); lojalistyczne organizacje paramilitarne, takie jak Ulster Volunteer Force (UVF) i Ulster Defence Association (UDA); brytyjskie państwowe siły bezpieczeństwa, takie jak armia brytyjska i RUC; działacze polityczni. Mniejszą rolę odegrały siły bezpieczeństwa Republiki Irlandii. Republikanie przeprowadzili kampanię partyzancką przeciwko siłom brytyjskim, a także bombardowania celów infrastrukturalnych, handlowych i politycznych. Lojaliści w odwecie zaatakowali republikanów/nacjonalistów i społeczność katolicką. Czasami dochodziło do aktów przemocy na tle religijnym, a także waśni wewnątrz i między grupami paramilitarnymi. Brytyjskie siły bezpieczeństwa podjęły działania policyjne, głównie przeciwko republikanom. Zdarzały się przypadki zmowy między brytyjskimi siłami państwowymi a lojalistycznymi organizacjami paramilitarnymi. „Kłopoty” obejmowały również liczne zamieszki, masowe protesty i akty obywatelskiego nieposłuszeństwa oraz doprowadziły do wzrostu segregacji i tworzenia tymczasowych stref zakazu ruchu.

24 sierpnia 1968 roku Ruch na Rzecz Praw Obywatelskich zorganizował swój pierwszy marsz z Coalisland do Dungannon. W następnym roku odbyło się znacznie więcej marszów. Lojaliści (zwłaszcza członkowie UPV) zaatakowali niektóre z nich i zorganizowali kontrdemonstracje w celu zakazania tych marszów. Ze względu na brak reakcji ze strony policji, nacjonaliści postrzegali RUC, która była prawie w całości protestancka, jako wspierająca lojalistów i pozwalająca na ataki. W dniu 5 października 1968 roku rząd Irlandii Północnej zakazał marszu na rzecz praw obywatelskich w Derry. Kiedy maszerujący przeciwstawili się zakazowi, funkcjonariusze RUC otoczyli maszerujących i pobili ich. Rannych zostało ponad 100 osób, w tym wielu polityków nacjonalistycznych. Incydent został sfilmowany przez telewizyjne ekipy informacyjne i pokazany na całym świecie. Wywołało to oburzenie wśród katolików i nacjonalistów, wywołując dwudniowe zamieszki w Derry między nacjonalistami a RUC.

Kilka dni później w Belfaście powstała studencka grupa praw obywatelskich – Demokracja Ludowa. Pod koniec listopada O’Neill obiecał ruchowi na rzecz praw obywatelskich pewne ustępstwa, ale nacjonaliści uznali je za zbyt małe, a lojaliści za zbyt duże. 1 stycznia 1969 roku Demokracja Ludowa rozpoczęła czterodniowy marsz z Belfastu do Derry, które było wielokrotnie nękane i atakowane przez lojalistów. Na moście Burntollet maszerujący zostali zaatakowani przez około 200 lojalistów, w tym kilku policjantów po służbie, uzbrojonych w żelazne pręty, cegły i butelki. Kiedy marsz dotarł do Derry City, został ponownie zaatakowany. Uczestnicy marszu twierdzili, że policja nie zrobiła nic, aby ich chronić, a niektórzy funkcjonariusze pomagali napastnikom. Tej nocy funkcjonariusze RUC wpadli w szał w rejonie Bogside w Derry, atakowali katolickie domy, grozili mieszkańcom i rzucali obelgi na tle religijnym. Następnie mieszkańcy odgrodzili Bogside barykadami, aby powstrzymać policję, tworząc „Free Derry”, które przez krótki czas było strefą zakazaną dla sił bezpieczeństwa.

W marcu i kwietniu 1969 r. lojaliści zbombardowali instalacje wodne i elektryczne w Irlandii Północnej, obwiniając za nie nieaktywną w tym czasie IRA i część osób z ruchu na rzecz praw obywatelskich. Niektóre ataki pozbawiły znaczną część Belfastu prądu i wody. Lojaliści mieli nadzieję, że zamachy bombowe zmuszą O’Neilla do rezygnacji i położą kres wszelkim ustępstwom na rzecz nacjonalistów. Między 30 marca a 26 kwietnia doszło do sześciu zamachów bombowych, za które obwiniano IRA, a brytyjscy żołnierze zostali wysłani do ochrony tych instalacji. Poparcie unionistów dla O’Neilla osłabło i 28 kwietnia złożył rezygnację z funkcji premiera.

W ciągu kolejnych trzech dekad konfliktu zginęło ponad 3600 osób. Z powodu niepokojów społecznych podczas „Kłopotów”, rząd brytyjski zawiesił w 1972 roku rządy lokalne i narzucił swoje. Było kilka nieudanych prób politycznego zakończenia „Kłopotów”, takich jak porozumienie z Sunningdale z 1973 r. W 1998 r., po zawieszeniu broni przez Tymczasową IRA i rozmowach wielostronnych, porozumienie wielkopiątkowe (10 kwietnia) zostało zawarte jako traktat między rządami Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Treść porozumienia (formalnie zwanego porozumieniem z Belfastu) została później zatwierdzona w referendach w obu częściach Irlandii. Umowa przywróciła samorząd Irlandii Północnej na podstawie podziału regionalnej władzy wykonawczej, złożonej z przedstawicieli głównych partii w nowym Zgromadzeniu Irlandii Północnej, zapewniając tym samym ochronę interesów obu stron. Władzę sprawują wspólnie premier i wicepremier, wywodzący się z partii unionistów i nacjonalistów. W 1994 roku, po zawieszeniu broni przez Tymczasową IRA, przemoc znacznie spadła. W 2005 roku Tymczasowa IRA ogłosiła koniec swojej kampanii zbrojnej, a niezależna komisja nadzorowała rozbrojenie jej oraz innych nacjonalistycznych i związkowych organizacji paramilitarnych.

xxxxxxxx

Powierzchnia Irlandii Północnej to 14 130 km2., a liczba ludności to około 1,9 mln. Irlandia to 70 237 km2 i 5,2 mln ludności. W stosunku do całej wyspy powierzchnia Irlandii Północnej to jej szósta część. Według spisu z 2021 roku 42,3% ludności Irlandii Północnej to katolicy, 37,3% to protestanci, 1,3% inne wyznania, a 17,4% nie identyfikowało się z żadną religią bądź żadnej nie zadeklarowało. Takie informacje podaje polska Wikipedia. Z kolei Rzeczpospolita w swojej publikacji z dnia 22.09.2022 (https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art37100751-irlandia-polnocna-blizej-oderwania-sie-od-wielkiej-brytanii-wazna-zmiana) pisze, że gdy w 1921 roku powstawała Irlandia Północna, to jej ludność stanowili w dwóch trzecich protestanci, w jednej trzeciej katolicy. Dane ze spisu powszechnego z 2021 roku mówią, że teraz w Irlandii Północnej 47,5% mieszkańców to osoby identyfikujące się jako katolicy lub wychowane w tej wierze. W przypadku protestantów odsetek ten wyniósł 43,5%.

Trudno powiedzieć, jaki był odsetek protestantów i katolików w końcu lat 60-chych, gdy zaczęły się te tzw. “Kłopoty”. Być może wówczas katolicy stanowili około 40-45% populacji Irlandii Północnej. A może nigdy tak nie było, że protestanci stanowili tam większość, tylko poprawność polityczna nakazywała, by takie informacje rozpowszechniać, by usprawiedliwić dyskryminację katolików. W każdym razie wykorzystywano wtedy, jak pisze angielska Wikipedia, tzw. gerrymandering. Gdyby przewaga protestantów była tak duża, jak utrzymywano, to czy trzeba było by stosować takie szwindle? Polska Wikipedia tak charakteryzuje ten proceder:

Gerrymandering – manipulowanie przebiegiem granic okręgów wyborczych, najczęściej w celu uzyskania korzystnego wyniku przez partię mającą wpływ na kształtowanie ordynacji wyborczej. Jest to także szczególne pole badawcze geografii wyborczej, poświęcone systematycznym studiom nad wpływem ukształtowania okręgów wyborczych na wyniki głosowania i dokumentowaniem przypadków nadużyć w tym zakresie.

Nazwa pochodzi od słowa „gerrymander”, którym w języku angielskim przyjęto nazywać okręgi wyborcze o dziwnych kształtach stworzone w wyniku takich manipulacji. Termin ten powstał przez połączenie nazwiska Elbridge’a Gerry’ego (amerykańskiego polityka z Partii Demokratyczno-Republikańskiej, 1744–1814) ze słowem salamandra (ang. salamander – przyp. W.L.). To właśnie zwierzę miało przypominać kształt jednego z okręgów, który Gerry, jako gubernator stanu Massachusetts, wykreślił na mapie wyborczej tak, aby zwiększyć szanse wyborcze kandydatów wystawionych przez jego partię.

Gerrymandering spełnia prawidłowo swoją funkcję w przypadku występowania okręgów jednomandatowych. Główna strategia bazuje na tworzeniu dwóch rodzajów okręgów. Okręgi wygrywające powinny być jak najmniejsze oraz ich poparcie dla danej partii powinno być na poziomie lekko przekraczającym wymagany próg do zwycięstwa. Możliwie duże okręgi przegrywające powinny zawierać jak najmniejszą część sympatyków danej partii.

xxx

Gdy się spojrzy na zdjęcie obok, to rodzi się pytanie: o co w tym wszystkim chodziło? W tym samym czasie, gdy zaczynano kolonizować Amerykę, ci sami ludzie, grupa West Country Men, czyni to samo w stosunku do Irlandii, a konkretnie w stosunku do jej północno-wschodniej prowincji. Tam ziemi w bród, z której nie trzeba wysiedlać Indian, a tu ziemi tyle co kot napłakał i przeciwnik daleko bardziej wymagający. Przecież ta ziemia nie była szczególnie urodzajna, a teren częściowo górzysty. Jedyne sensowne wytłumaczenie to takie, że chodziło tylko i wyłącznie o wykreowanie konfliktu pomiędzy katolikami a protestantami, skłócenie ich. Po to przecież była reformacja.

Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Feliksa Eger w książce Historia towarzystw tajnych (1904) pisze:

Za czasów Jakuba I, Cromwella i Wilhelma III wydziedziczano i przesiedlano gwałtem właścicieli irlandzkich do innych części kraju. Posiadacze dzisiejsi są po wielkiej części potomkami dawnych przywłaszczycieli, różniących się od krajowców religią, językiem, pojęciami, pragnieniami; nic więc dziwnego, że nawet po dwóch wiekach zlać się z ogółem narodu nie mogą.

W roku 1794 w chwili kiedy nieszczęśliwa Irlandia odzyskiwała trochę życia narodowego, protestanci fanatycy utworzyli stowarzyszenia tajne podobne do masońskiego, dla zwalczania katolików i utrzymania praw domu hanowerskiego, których nawet w owym czasie nikt zaprzeczać nie myślał. Założyciel stowarzyszenia tego zwanego Orangemen Tomasz Wilson był wolnomularzem; zorganizował je też na wzór związków masońskich. (…) Oranżyści wzniecali wielokrotnie zamieszki w Irlandii i Anglii, a gwałtowna opozycja stawiana przez nich wszelkim postanowieniom liberalnego rządu angielskiego, niemało się przyczyniła dp podtrzymania zaburzeń w kraju i niechęci Irlandczyków, upoważniając niejako tym samym towarzystwa tajne do ciągłego działania.

xxx

Od momentu powstania Irlandii Północnej na początku lat 20-tych do końca lat 60-tych, a więc przez ponad 40 lat, nie było większych protestów czy zamieszek. Dopiero w 1968 roku zaczyna się coś zmieniać. Dlaczego przez tyle lat był spokój i nagle wszystko się zmieniło. Konflikt trwał ponad 30 lat. I przez ten czas nie potrafiono porozumieć się. I nagle okazało się, że można. Trudno stwierdzić, jakie były powody tego, że konflikt ten wygaszono, podobnie jak trudno powiedzieć, jakie były powody jego wzniecenia. Tu nic nie dzieje się przypadkowo i spontanicznie.

Jednak historia tego konfliktu powinna być dla nas ostrzeżeniem. W Irlandii Północnej wystąpiły dwa zjawiska: marsze i terroryzm. W Polsce już mamy marsze, a terroryzmu jeszcze nie ma, ale jego widmo snuje się już nad Polską. Na jej terytorium przebywa już wiele milionów Ukraińców, z których wielu ma broń. Skąd ta broń?

Kiedy ja byłem w wojsku, to na czas pełnienia służby wartowniczej otrzymywałem ostrą amunicję, z której po zakończeniu służby musiałem się rozliczyć, co do sztuki. Nie było takiej opcji, że mogłem sobie schować do kieszeni jeden czy dwa naboje. Odpowiedzialność była po obu stronach: wydającego i przyjmującego. A po ćwiczeniach ze strzelania – z każdej łuski. I tak to działa w warunkach pokojowych. W przypadku wojny lub konfliktu zbrojnego taka procedura jest zapewne zachowana, ale tylko do pewnego momentu. Ostatnia ręka, która przyjmuje broń i amunicję też jest kryta, bo ona wydaje tę broń i amunicję na front. A tam już nie ma możliwości rozliczenia się, bo żołnierze giną, są brani do niewoli lub są uznani za zaginionych, a sprzęt ulega zniszczeniu lub teoretycznie ulega zniszczeniu, a faktycznie zostaje przekazany komu innemu. Pozornie panuje tam chaos, ale kto ma wiedzieć, co dzieje się z tą bronią, to wie, ale wytłumaczenie jest. I takim to sposobem broń ta trafia do terrorystów, którzy też pełnią służbę, tylko innego rodzaju, a ich przełożeni nie są znani.

Mamy więc w niby własnym państwie tysiące, jak nie więcej, uzbrojonych Ukraińców, którzy w Płocku w centrum miasta, w parku, urządzili sobie strzelnicę i strzelają do tarcz. Mamy więc państwo typu: ch.., d… i kamieni kupa. I mamy też marsze, które są organizowane od wielu lat i stały się już tradycją. Tyle już ich było i nic się nie działo. To jednak nie znaczy, że nie może się dziać. Jeśli Polacy zaczną organizować marsze w proteście przeciw uprzywilejowaniu Ukraińców, to oni mogą zacząć organizować kontrmarsze, a oni mają broń. A policja, w której jest zatrudnianych coraz więcej Ukraińców, jak się zachowa w takim przypadku? Czy tak jak protestancka policja w Irlandii Północnej?

Czy może zatem tak się stać, że będzie tak, jak obiecywał Donald Tusk w swojej kampanii wyborczej, że będzie w Polsce druga Irlandia, tyle że druga Irlandia Północna? Czas pokaże.

Sudan c.d.

W poprzednim blogu „Sudan” starłem się, posiłkując się różnymi źródłami, przedstawić sytuację w Sudanie: jego historię, przyczyny konfliktu, o co toczy się walka i rolę światowych mocarstw. Jednak ten przekaz był taki oficjalny. Warto więc spojrzeć na to, co tam się dzieje oczami człowieka, który tam był i pozostawił własne, osobiste spojrzenie na wojnę w Sudanie. Tym człowiekiem był oczywiście Ryszard Kapuściński. W swojej książce Heban (1998) tak pisał o Sudanie:

To miejsce, gdzie jesteśmy, nazywa się Itang. Itang leży w zachodniej Etiopii, blisko granicy Sudanu. Od kilku lat znajdował się tu obóz 150 tysięcy Nuerów – uchodźców z wojny sudańskiej. Jeszcze kilka dni temu byli tu. A dzisiaj jest pusto. Gdzie poszli? Co się z nimi stało? Jedyne, co narusza martwotę tych bagien, jedyne, co słychać, to rechot żab, jakiś obłędny, ropuszy wrzask, donośny, hałaśliwy, ogłuszający.

Latem 1991 roku wysoki komisarz NZ do spraw uchodźców Sadako Ogata udała się do Etiopii odwiedzić obóz w Itang. Dostałem propozycję, żeby jej towarzyszyć. Rzuciłem wszystko i pojechałem, ponieważ była to rzadka okazja, by dotrzeć do takiego obozu. Warto wspomnieć, że z różnych przyczyn obozy te znajdują się na ogół w miejscach odległych i odosobnionych, do których dojazd jest trudny, a więc najczęściej wzbroniony. Życie w nich jest udręką, smutną wegetacją, ciągle na granicy śmierci. Jednak poza grupą lekarzy i pracowników różnych organizacji charytatywnych ludzie mało wiedzą na ten temat, ponieważ takie miejsca zbiorowego cierpienia świat skrupulatnie izoluje i nie chce o nich słyszeć.

xxx

Sudan to pierwszy kraj Afryki, który po II wojnie światowej uzyskał niepodległość. Wcześniej był brytyjską kolonią sztucznie, biurokratycznie zlepioną z dwóch członów: arabsko-muzułmańskiej Pólnocy i „murzyńsko”-chrześcijańskiego (i animistycznego) Południa. Między tymi dwiema społecznościami istniał zadawniony antagonizm, wrogość i nienawiść, ponieważ Arabowie z Północy latami najeżdżali Południe, łapali jego mieszkańców i sprzedawali jako niewolników.

Jak owe nieprzyjazne sobie światy mogły żyć w jednym, niepodległym państwie? Nie mogły – i o to właśnie Anglikom chodziło. W tamtych latach stare, europejskie metropolie były przekonane, że choć formalnie zrezygnują z kolonii, faktycznie i tak będą w nich rządzić, np. w Sudanie, stale godząc muzułmanów z Północy z chrześcijanami i animistami z Południa. Wkrótce jednak niewiele z tych imperialnych złudzeń pozostało. Jeszcze w 1962 roku w Sudanie wybuchła pierwsza wojna domowa między Południem i Północą (poprzedzona już wcześniejszymi buntami i powstaniami na Południu). Kiedy w 1960 roku jechałem na Południe po raz pierwszy, poza wizą sudańską musiałem mieć jeszcze wizę specjalną, na osobnym blankiecie. W Dżubie, największym mieście Południa, zabrał mi ją oficer służby granicznej. – Jak to! – żachnąłem się – przecież potrzebuję jej, żeby dojechać do granicy Konga, która jest dwieście kilometrów stąd. Oficer pokazał nie bez dumy na siebie: – To ja tu jestem granicą! – powiedział. W istocie, poza rogatkami miasta rozciągała się ziemia, nad którą już rząd w Chartumie nie miał wielkiej władzy. I tak jest do dzisiaj – Dżubę ochrania garnizon arabski z Chartumu, a prowincja jest w rękach partyzantów.

Pierwsza wojna sudańska ciągnęła się dziesięć lat – do roku 1972. Potem, przez następne dziesięć lat, panował kruchy, nietrwały pokój, po czym, w 1983 roku, kiedy islamski rząd w Chartumie próbował narzucić całemu krajowi islamskie prawo (szaria), zaczęła się nowa, najstraszniejsza faza tej trwającej do dzisiaj wojny. Jest to najdłuższa i największa wojna w historii Afryki i prawdopodobnie największa w tej chwili na świecie, ale jako że toczy się na głębokiej prowincji naszej planety i bezpośrednio nikomu, np. w Europie czy Ameryce, nie zagraża, nie budzi większego zainteresowania. W dodatku teatry tej wojny, jej rozległe i tragiczne pola śmierci, są – z powodu trudności komunikacyjnych i drastycznych restrykcji Chartumu – praktycznie niedostępne dla mediów, większość ludzi na świecie nie ma najmniejszego pojęcia, że w Sudanie toczy się wielka wojna.

xxx

A toczy się ona na wielu frontach i wielu płaszczyznach, z których konflikt Północy z Południem nie jest już dziś nawet najważniejszy. W dodatku może mylić, skrzywiać prawdziwy obraz rzeczywistości. Zacznijmy od północy tego olbrzymiego kraju (dwa i pół miliona kilometrów kwadratowych). Północ to w dużej części Sahara i Sahel, co kojarzy nam się z bezkresem piasku i rumowiskami zwietrzałych kamieni. W istocie północny Sudan to i pisaki, i kamienie, ale nie tylko. Kiedy lecimy z Addis Abeby do Europy i nadlatujemy nad tę część Afryki, mamy pod sobą widok niezwykły: daleko, daleko rozciąga się żółtozłota powierzchnia Sahary. I oto przez jej środek przebiega wielki, intensywnie zielony pas pól i plantacji leżących nad płynącym tu szerokimi, łagodnymi półkolami Nilem. Granica między głęboką ochrą Sahary i szmaragdem tych pól jest jakby wytyczona nożem: nie ma tu żadnych pasów pośrednich, żadnego stopniowania – kończy się ostatnia roślinka plantacji i zaraz zaczynają się pierwsze grudki pustyni.

Otóż, kiedyś te nadrzeczne pola dawały życie milionom arabskich fellachów i bytującym tam ludom koczowniczym. Ale potem, zwłaszcza od połowy XX wieku i już po niepodległości, rozwinął się proces rugowania fellachów przez ich bogatych pobratymców z Chartumu, którzy wespół z generalicją, przy pomocy armii i policji, wchodzili w posiadanie owych żyznych ziem nadnilańskich, tworząc na nich gigantyczne plantacje roślin eksportowych – bawełny, kauczuku, sezamu. Tak powstała silna klasa arabskich latyfundystów, która w aliansie z generalicją i elitą biurokratyczną objęła w 1956 roku władzę i sprawuje ją do dziś, prowadząc wojnę z „murzyńskim” Południem, które traktuje jak kolonię, i jednocześnie gnębiąc swoich etnicznych ziomków – Arabów z Północy.

Wywłaszczeni, wyrzuceni, pozbawieni ziemi i stad Arabowie sudańscy gdzieś muszą podziać się, coś z sobą zrobić, znaleźć źródło utrzymania. Część z nich władcy Chartumu wcielą do coraz liczniejszej armii. Część w szeregi ogromnej policji i biurokracji. Ale reszta? Te rzesze bezrolnych i wykorzenionych? Resztę reżim będzie starał się kierować na Południe.

xxx

Mieszkańców Północy jest około dwudziestu milionów, Południa – około sześciu. Ci ostatni dzielą się na dziesiątki plemion, mówiących wieloma językami, wyznających różne religie i kulty. W owym wieloplemiennym morzu Południa wyróżniają się jednak dwie wielkie społeczności, dwa ludy, stanowiące łącznie płowę mieszkańców tej części kraju. To Dinka i spokrewnieni z nimi (choć czasem i skłóceni) Nuerowie. I jednych, i drugich poznacie na odległość: są wysocy, dwumetrowi, szczupli i mają bardzo ciemny odcień skóry. Piękna, postawna, pełna godności, a nawet trochę wyniosła rasa. Od lat antropolodzy zastanawiają się, skąd oni tacy wysocy i szczupli. Żywią się właściwie tylko mlekiem, czasem krwią swoich krów, które hodują, czczą i kochają. Krów tych zabijać nie wolno i nie wolno dotykać ich kobietom. Swoje życie Dinka i Nuer podporządkowali wymogom i potrzebom tych krów. Porę suszy spędzają z nimi w pobliżu rzek – Nilu, Ghazalu i Sobatu przede wszystkim, a w porze deszczowej, kiedy na odległych płaskowyżach zaczyna zielenić się trawa, zostawiają rzeki i ruszają z bydłem w tamte strony. W tym odwiecznym rytmie, w tej wahadłowej, niemal rytualnej wędrówce między brzegami rzek a pastwiskami na płaskowyżach Górnego Nilu upływa życie Dinki i Nuera. Żeby istnieć, muszą mieć przestrzeń, ziemię bez granic, otwarty, szeroki horyzont. Zamknięci – chorują, zamieniają się w szkielety, gasną, umierają.

xxx

Nie wiem od czego zaczęła się ta wojna. To było tak dawno! Jacyś żołnierze z armii rządowej ukradli Dinkom krowę? Dinka poszli tę krowę odbić? Zaczęła się strzelanina? Padli zabici? Jakoś tak to musiało wyglądać. Oczywiście krowa była pretekstem. Arabscy lordowie z Chartumu nie mogli się zgodzić, żeby pastuchy z Południa miały te same prawa co oni. Ludzie z Południa nie chcieli, żeby w niepodległym Sudanie rządzili nimi synowie handlarzy niewolników. Południe domagało się secesji, własnego państwa. Północ postanowiła rebeliantów zniszczyć. Zaczęły się masakry. Podają, że do dziś wojna ta pochłonęła półtora miliona ofiar. Najpierw przez dziesięć lat działał na Południu żywiołowy, słabo zorganizowany ruch partyzancki Anya-Nya. Potem, w 1983 roku, zawodowy pułkownik John Garang, Dinka, zorganizował Sudańską Ludową Armię Wyzwoleńczą (SPLA), która kontroluje większość obszarów Południa.

To długa wojna, która nasila się, przygasa i znowu wybucha. Choć trwa tyle już lat, nie słyszałem, żeby ktoś próbował napisać jej historię. W Europie na temat każdej wojny są półki książek, archiwa pełne dokumentów, specjalne sale w muzeach. W Afryce nie ma nic podobnego. Wojna, nawet najdłuższa i największa, szybko tonie tu w niepamięci, popada w zapomnienie. Jej ślady znikają na drugi dzień: martwych trzeba od razu pogrzebać, na miejscu spalonych lepianek postawić nowe.

Dokumenty? Nigdy ich nie było. Nie ma rozkazów na piśmie, map sztabowych, szyfrów, ulotek, odezw, gazet, korespondencji. Nie ma zwyczaju pisania wspomnień i pamiętników (zresztą najczęściej nie ma po prostu papieru). Nie ma tradycji pisania historii. Poza wszystkim – kto miałby to robić? Nie ma zbieraczy pamiątek, muzealników, archiwistów, historyków, archeologów. I nawet lepiej, że na polach wojny nikt tu taki nie kręci się. Od razu wpadłby w oko policji, trafił do więzienia i – podejrzany o szpiegostwo – zostałby rozstrzelany. Tu historia pojawia się nagle, spada jak deus ex machina, zbiera swoje krwawe żniwo, porywa ofiary i znika bez śladu. Kim ona jest? Dlaczego właśnie na nas rzuciła swój potępieńczy urok? Niedobrze o tym myśleć. Lepiej w to nie wnikać.

xxx

Wracając do Sudanu. Wojna, która zaczęła się tam, pod wzniosłymi hasłami, jako dramat młodego państwa (Północ: musimy utrzymać jedność kraju, Południe: walczymy o niepodległość), z czasem degeneruje się i staje się wojną różnych kast militarnych przeciw własnemu narodowi, wojna uzbrojonych przeciw bezbronnym. Bo dzieje się to wszystko w kraju biednym, w kraju ludzi głodnych, w którym jeżeli ktoś sięga po broń, po maczetę i automat, to przede wszystkim żeby zagrabić pożywienie, żeby się najeść. To wojna o garść kukurydzy, o miskę ryżu. A wszelki rabunek jest tu tym łatwiejszy, że jesteśmy w kraju ogromnych przestrzeni i bezdroży, słabej komunikacji i łączności, małego i rozproszonego zaludnienia, a więc w warunkach, w których rozbój i bandytyzm uchodzą bezkarnie, choćby z braku jakiejkolwiek kontroli i nadzoru.

Trzy są rodzaje sił zbrojnych, które prowadzą tę wojnę. Więc jest armia rządowa – instrument w rękach elity chartumskiej – dowodzona przez prezydenta, generała Omara al-Bashira. Z armią tą współdziałają liczne jawne i tajne policje, bractwa muzułmańskie, prywatne służby wielkich właścicieli.

Przeciw tej sile rządzącej stoją partyzanci SPLA pułkownika Johna Garanga i różne formacje na Południu, które się od SPLA oderwały.

I jest wreszcie trzecia kategoria ludzi uzbrojonych – to nieskończona liczba tzw. militias – paramilitarnych grup młodych ludzi (często dzieci) o proweniencji plemiennej, dowodzona przez przez różnych lokalnych czy klanowych watażków, którzy w zależności od sytuacji i korzyści będą współpracować albo z armią, albo z SPLA (militias to w Afryce produkt ostatnich lat, zanarchizowana agresywna i rosnąca siła, która rozsadza państwa, armie, zorganizowane ruchy partyzanckie i polityczne).

Przeciw komu te wszystkie wojska, oddziały i fronty, zagony, służby i zaciągi? Tak liczne i przez tyle lat walczące? Czasem przeciw sobie, ale najczęściej przeciw własnemu narodowi, s więc bezbronnym, a to w szczególności znaczy – kobietom i dzieciom. Ale dlaczego właśnie przeciw kobietom i dzieciom? Czyżby tymi uzbrojonymi mężczyznami kierował jakiś zoologiczny antyfeminizm? Oczywiście – nie. Atakują oni i grabią zgrupowania kobiet i dzieci, ponieważ do nich kierowana jest pomoc ze świata, to dla nich przeznaczone są worki z maką i ryżem, skrzynki sucharów i mleka w proszku, rzeczy na które nikt w Europie nie zwróciłby większej uwagi, ale tu, między szóstym a dwunastym stopniem szerokości geograficznej, są cenniejsze nad wszystko. Zresztą nie zawsze owe skarby trzeba tym kobietom zabierać. Wystarczy po prostu, kiedy samolot przywiezie żywność, otoczyć go, zabrać worki i skrzynki i zanieść lub zawieźć je do swojego oddziału.

Od lat reżim w Chartumie posługuje się bronią głodu, aby unicestwić ludność Południa. Robi dziś z Dinkami i Nuerami to, co zrobił Stalin z Ukraińcami w 1932 roku: głodzi ich na śmierć.

Ludzie nie głodują dlatego, że na świecie nie ma żywności. Jest jej pełno, w nadmiarze. Ale między tymi, którzy chcą jeść, a pełnymi magazynami stoi wysoka przeszkoda: gra polityczna. Chartum ogranicza loty z pomocą dla głodujących. Wiele samolotów docierających na miejsce jest garbionych przez miejscowych watażków. Kto ma broń, ten ma żywność. Kto ma żywność, ten ma władzę. Obracamy się tu wśród ludzi, którzy nie myślą o transcendencji i istocie duszy, o sensie życia i naturze bytu. Jesteśmy w świecie, w którym człowiek, czołgając się, próbuje wygrzebać z błota kilka ziaren zboża, żeby przeżyć do następnego dnia.

xxxxxxxx

We wstępie do cytowanej książki Kapuściński pisze:

„Nie jest to więc książka o Afryce, lecz o kilku ludziach stamtąd, o spotkaniach z nimi, czasie wspólnie spędzonym. Ten kontynent jest zbyt duży, aby go opisać. To istny ocean, osobna planeta, różnorodny przebogaty kosmos. Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody mówimy – Afryka. W rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, Afryka nie istnieje.”

Pisze Kapuściński, że Afryka to istny ocean, osobna planeta, różnorodny przebogaty kosmos. I niewątpliwie tak jest. W Afryce leży Egipt, ojczyzna najstarszej na świecie cywilizacji. Gdy ludność Europy kryła się po jaskiniach, to Egipt posiadał wysoką organizację społeczną, rolnictwo, rzemiosło i literaturę. Wykonywał zaawansowane prace inżynierskie oraz wznosił wielkie budowle. Natomiast czasy nowożytne dla większości ludności tego kontynentu, to etap plemienny.

Jak wygląda dzisiejszy Sudan, to chyba bardzo obrazowo opisał Kapuściński, ale był w historii Sudanu epizod, który zastanawia. Wikipedia tak go opisuje:

„Na początku II tysiąclecia p.n.e. Nubia na północy Sudanu została podbita przez Egipt. Panowanie egipskie na obszarze Nubii przetrwało do około 1000 p.n.e. i wywarło duży wpływ na kulturę miejscowej ludności. Na początku I tysiąclecia p.n.e. utworzone zostało niezależne królestwo Kusz ze stolicą w mieście Napata. Na przełomie VI i V wieku p.n.e. władcy Kuszu, na prośbę części kapłanów egipskich, zaatakowali Egipt i go sobie podporządkowali. Na blisko 100 lat Egipt i Kusz był pod panowaniem czarnych faraonów, którzy stworzyli 25 dynastię. Po blisko wieku panowania Czarnych Faraonów, zostali oni wyparci przez rodzimych Egipcjan na teren obecnego Sudanu.”

Zagadką pozostanie dla nas, w jaki sposób powstawały i upadały cywilizacje i państwa. Jedyne, co można wywnioskować, to to, że nic nie trwa wiecznie. Natomiast na obecnym etapie mamy taką sytuacje, że państwa afrykańskie, przynajmniej ich większość, to sztuczne twory wykreowane przez państwa kolonialne, których celem było zagarnięcie bogactw naturalnych tego kontynentu. I tak trwa to do dzisiaj. Większość ludności afrykańskiej to są społeczności plemienne i koczownicze, dla których organizacja państwowa jest tworem obcym i niezrozumiałym, podobnie jak granice, które ustanowiono dla tych państw. Gdyby Afryka nie została skolonizowana, to te plemienne i koczownicze społeczności żyłyby własnym życiem i rytmem. Swój rozwój dostosowywałyby do warunków naturalnych, w których żyłyby. Nie było by czegoś takiego jak głód. Nie było by takich wojen, bo te plemiona nie miałyby takiej broni, która pozwala na zabijanie setek tysięcy czy milionów ludzi. A tę broń dostarczają im rządy państw europejskich i Stany Zjednoczone.

W walce o przejęcie kontroli nad bogactwami naturalnymi Afryki państwa europejskie i Stany Zjednoczone wykorzystują te plemiona afrykańskie. Tragedia polega na tym, że rozwój większości społeczności afrykańskich zatrzymał się na etapie plemiennym, albo są dopiero na tym etapie, a społeczności europejskie rozwinęły się do organizacji państwowej. Zetknięcie się tych dwóch żywiołów musiało skończyć się tragicznie dla społeczności afrykańskich.

Paradoksalnie, ale jedyne rozsądne rozwiązanie proponował apartheid. Ci ludzie, którzy stworzyli ten ustrój, zdawali sobie sprawę z tego, że Europejczycy byli na zupełnie innym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, niż Afrykanie. Apartheid został odsądzony od czci i wiary. Uznano, że Afrykanie są takimi samymi ludźmi jak Europejczycy. Istotnie, są takimi samymi ludźmi, ale społeczności, które tworzą są społecznościami plemiennymi, a nie – państwowymi. I są to tylko plemiona, a nie – narody. Dlatego nie mają tradycji pisania historii i tego wszystkiego, o czym wspomniał Kapuściński. To nie jest wynik jakiegoś upośledzenia, tylko jest to taki etap rozwoju. Społeczności europejskie też przez to kiedyś przechodziły.

Problem Afryki jest problemem nierozwiązywalnym, bo najprostszym i najlepszym sposobem było by pozostawienie jej samej sobie, ale to niemożliwe ze względu na bogactwa naturalne, które znajdują się na jej terenie, a które są niezbędne do utrzymania tego modelu gospodarki, który obowiązuje w najbogatszych państwach świata. Jest to model rabunkowy, oparty o masową produkcję nietrwałych towarów, szybko zużywających się i wymagających zastąpienia nowymi. W ten sposób kwitnie produkcja i handel. By jednak ta produkcja i handel kwitły, potrzebne są też rynki zbytu. I takim rynkiem zbytu jest również Afryka.

Nikt dzisiaj nie potrafi sobie wyobrazić, że to wszystko może się skończyć, gdy zabraknie tych bogactw naturalnych, które są niezbędne do utrzymania takiego modelu gospodarki. Zamiast tego, roją sobie, przynajmniej niektórzy, o podboju innych planet, na których znajdą nowe zasoby tych bogactw. A problemy na Ziemi pozostają.

Sudan

W najsłynniejszej chyba scenie z filmu „Konopielka” dziad wędrowny mówi: Strasznie dziś ludzie zaczepne, bijo sie i bijo! A mniej więcej, o co? – pyta Kuśtyk. No właśnie, o co się biją w Sudanie? Być może Sudan dla większości Polaków jest pustym słowem, bo obecnie dla większości „Polaków” literatura polska nie jest ich literaturą i nie czytali powieści „W pustyni i w puszczy”, której akcja toczy się na terenie Egiptu i Sudanu w okresie powstania Mahdiego (1881-1899). W tej powieści Sienkiewicz tak przedstawia Władysława Tarkowskiego, ojca głównego bohatera, Stasia Tarkowskiego:

„W roku 1863 bił się bez wytchnienia w ciągu jedenastu miesięcy. Następnie ranny, wzięty do niewoli i skazany na Sybir, uciekł z głębi Rosji i przedostał się za granicę. Był już przed pójściem do powstania skończonym inżynierem, jednakże rok jeszcze poświęcił na studia hydrauliczne, a następnie otrzymał posadę przy kanale i w ciągu kilku lat – gdy poznano jego znajomość rzeczy, energię i pracowitość – zajął wysokie stanowisko starszego inżyniera.”

Jak to się stało, że udało mu się uciec z głębi Rosji, podczas gdy dla większości było to niemożliwe? Jak udało mu się przedostać za granicę? No, zdolny był. Ale to chyba nie zdolności mu pomogły, bo było tam wielu zdolnych zesłańców, często wybitnych uczonych, którzy byli badaczami Syberii. Wyjaśnienie jest nader proste: był masonem. I pewnie dlatego otrzymał tak wysokie stanowisko przy budowie Kanału Sueskiego. Bo co? Francuzi nie mieli swoich inżynierów? Nie wiem, czy jest to postać fikcyjna czy prawdziwa. Być może prawdziwa, bo Sienkiewicz odbył podróż do Afryki i być może poznał tam kogoś, kto mu posłużył za pierwowzór tej postaci. W każdym razie w Trylogii wszystkie postacie są autentyczne.

Wracając jednak do współczesności, to wydarzenia w Sudanie były i są szeroko komentowane na całym świecie. Warto więc przyjrzeć się temu, co tam się dzieje. Na stronie rmf24.pl pojawił się wywiad z profesorem Maciejem Kurczem Złoto, Rosja i USA – o co chodzi w konflikcie w Sudanie? (https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-zloto-rosja-i-usa-o-co-chodzi-w-konflikcie-w-sudanie,nId,6727183#crp_state=1). Poniżej jego fragment:

“Walki wybuchły między dwoma siłami, dwoma generałami, de facto przywódcami, kierownikami państwa” – powiedział o konflikcie w Sudanie w rozmowie z dziennikarką RMF FM Marleną Chudzio prof. Uniwersytetu Śląskiego Maciej Kurcz, antropolog kulturowy, który wielokrotnie odwiedzał to państwo. Ogłoszone we wtorek zawieszenie broni pomiędzy armią Sudanu (SAF) i paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) zostało naruszone po zaledwie kilku godzinach. W trwających od soboty starciach zginęło już co najmniej 270 osób, a ponad 2,6 tys. zostało rannych – podała w nocy z wtorku na środę stacja CNN za Światową Organizacją Zdrowia.

Marlena Chudzio: Co właściwie dzieje się w tym momencie w Sudanie? Bo strony, które walczą, są stamtąd i obie są u władzy.

Prof. Maciej Kurcz: Bardzo dobre pytanie. Wciąż mało mamy danych. 15 kwietnia w weekend walki wybuchły między dwoma siłami, dwoma generałami, de facto przywódcami, kierownikami państwa. Tymi antagonistami jest z jednej strony generał Fattah Abd ar-Rahman al-Burhan, z drugiej strony generał Mohamed Hamdan Dagalo, zwany też Hemetti. Dwaj panowie mocno ze sobą współpracowali do tej pory. Choćby dokonując przewrotu zbrojnego w 2021, dokładnie 25 października, obalając rząd prodemokratyczny cywilny pod kierownictwem Abdalli Hamdoka, stawiając pod znakiem zapytania tę słynną sudańską rewolucję z 2019 roku. Wtedy obalono Umar al-Baszira – przypomnę – wieloletniego dyktatora Sudanu. Obaj panowie właśnie tutaj ten proces zatrzymali. Skutecznie tłumili protesty, które wybuchły od tego czasu. One wybuchały właściwie codziennie, ale obu panom udawało się te protesty trzymać w jakichś ryzach, aż do weekendu. I najpierw na północy w miasteczku prowincjonalnym, a później także w Chartumie obaj panowie rozpoczęli walkę, właściwie regularną wojnę, jak to jeden z nich zauważył.

Obie te strony mają siły, bo jedna to strona paramilitarna, a druga to regularne wojsko.

Właściwie to są dwa wojska, dwie sudańskie armie. Burhan ma za sobą tak zwane Wojsko Sudańskie – tzw. Sudanese Armed Forces – z całym arsenałem. Stąd też bombardowania lotnicze. Nawiasem mówiąc, przerażające dla mnie. W Chartumie – mieście, które jest gęsto zaludnione, ma nieregularną siatkę ulic – jest to coś potwornego. Hemetti ma tak zwaną milicję. Są to oddziały sprawdzone w bojach, wyrosły na bazie dżandżawidów – tej niesławnej milicji, która odpowiada za akty ludobójstwa w Darfurze. Później byli wykorzystywani w Libii, w Jemenie, teraz właściwie są na żołdzie państwowym, chyba Ministerstwo Finansów wypłaca im żołd. Jest to normalna formacja wojskowa. Szanse są na pewno wyrównane. Za jednym stoi Egipt i Arabia Saudyjska, także Izrael. Mowa tutaj o Burhanie. Natomiast za Hemettim stoją Zjednoczone Emiraty Arabskie, które pomagają trochę jego siłom. I także grupa Wagnera, czy – jak kto woli – Kreml.

Jaki jest udział Rosji w tej całej historii?

Jest to tajemnica poliszynela, od jakiegoś już czasu Kreml bardzo wyraźnie akcentuje swoją obecność, zwłaszcza od wybuchu wojny w Ukrainie. Mamy do czynienia z taką polaryzacją, rywalizacją, podziałem na dwa bloki. Ameryka i Rosja w Sudanie się ze sobą ścierają. Przy czym Stany Zjednoczone stawiają takie czerwone linie, których Burhan i Hemetti nie mogą przekroczyć. Taką czerwoną linią jest port morski, baza wojskowa w Port Sudan. Jeszcze za poprzedniego reżimu był taki projekt, żeby oddać część tego portu Rosjanom. Natomiast Ameryka tutaj wyraźnie stawia weto. Grupa Wagnera działa w Sudanie jeszcze intensywniej. Zwłaszcza Hemetti wydaje się mieć bardzo dobre układy. Przypomnę tylko, że 24 lutego ubiegłego roku Hemetti był chyba ostatnim politykiem, który odwiedził Kreml przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nie potępił tych działań. Także czołgi były już w gotowości, już grzały silniki, gdy Hemetti z sudańską delegacją odwiedzał Kreml.

Ale to dla Rosji przecież mogłoby się wydawać problem. Kolejna jakaś strefa, którą trzeba kontrolować w momencie, w którym jest prowadzona wojna. Skąd to zaangażowanie? Co to daje?

Jest to taka geopolityczna rozgrywka, taki powrót do czasów zimnej wojny. Do tego Grupa Wagnera jest przede wszystkim w tym momencie zaangażowana w handel i wydobycie złota. Sudan jest ważnym krajem, chyba drugim, jeśli chodzi o wydobycie tego kruszcu w Afryce. W tamtym roku to chyba było jakieś 40 ton, więc dość sporo. To wszystko jest w strefie wpływów Hemettiego i Grupy Wagnera. To są poważne pieniądze, które – można przypuszczać – gdzieś trafiają, komuś są do czegoś potrzebne. To jest taki wymierny zysk z całej operacji.

xxxxxxxx

Żeby jednak lepiej zrozumieć to, co tam się dzieje, wypada zacząć od zamierzchłej historii. Wikipedia tak pisze:

Od VI wieku ruszył proces chrystianizacji kraju. Utworzone zostały chrześcijańskie państwa Mukurra i Alwa, które przetrwały do XIII-XV wieku. Od VII wieku prowadzona była kolonizacja arabska z obszarów egipskich. Kolonizacja przyczyniła się do prawie całkowitego wyparcia chrześcijaństwa przez islam w przeciągu XV-XVI wieku. W XVI wieku utworzone zostały liczne państwa, utrzymujące się głównie z handlu niewolnikami. Wśród takich tworów znalazły się między innymi sułtanaty Kordofan, Dar Fur, Sennar. Południe kraju zamieszkiwali Niloci.

W latach 1820–1821 północny i środkowy Sudan opanowała armia osmańskiego namiestnika Egiptu, Muhammada Alego. Opór przeciwko rządom osmańskim do 1874 roku stawiał Dar Fur. Rządy osmańskie wiązały się z masowym wywozem niewolników, upadkiem gospodarki i wyludnieniem kraju. W latach 60. rozpoczęła się kolonialna dominacja Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy okupowali kraj pod pretekstem zwalczania handlu niewolnikami (zdelegalizowanego w 1863 roku).

W latach 1881–1885 trwało antyegipskie i antybrytyjskie powstanie, na czele którego stanął Mahdi z Sudanu. W 1885 roku mahdyści utworzyli państwo z siedzibą w Omdurmanie. Następcą Mahdiego został Abdullahi, który proklamował świętą wojnę przeciwko sąsiadom. Mahdyści w trakcie wojny pokonali sąsiednią Etiopię, ich sukcesy zatrzymała dopiero brytyjsko-egipska kampania wojskowa, zakończona sukcesem w 1899 roku.

Po klęsce mahdystów Sudan formalnie stał się kondominium egipsko-brytyjskim, faktyczna władza należała jednak do Brytyjczyków. Władze kondominium podzieliły Sudan pod względem administracyjnym na część północną (islamską) i południową (ludność czarnoskórą i częściowo chrześcijańską), co sprzyjało utrzymaniu się istniejących antagonizmów wewnętrznych. W 1951 roku Egipt zerwał układ z Wielką Brytanią, a Faruk I ogłosił się królem Sudanu.

xxxxxxxx

Na jednym z filmów na kanale Al Jazeera można usłyszeć:

Nic nie dzieje się bez interwencji obcych mocarstw. Zaczęło się od Imperium Brytyjskiego. Brytyjczycy skolonizowali Sudan na początku XX wieku do spółki z Egiptem, który podlegał Wielkiej Brytanii. Był więc Sudan kondominium brytyjsko-egipskim w latach 1898-1956.

Brytyjczycy inwestowali na północy Sudanu, a Egipt rządził południem. Oddali oni władzę przywódcom z północy. Modernizowali szkoły, wspierali islam. Natomiast na południu rozproszyli władzę wśród setek przywódców plemiennych, a chrześcijańskie misje zarządzały systemem edukacji. Ta kolonialna taktyka „dziel i rządź” była źródłem napięć społecznych, które odegrały ważną rolę w przyszłych konfliktach.

W 1956 roku Sudan uzyskał niepodległość, ale problemy nie skończyły się. Jako część rogu Afryki Sudan był niezwykle ważny z geopolitycznego punktu widzenia. Zastrzyki broni od światowych mocarstw, w tym od Stanów Zjednoczonych, pogłębiały istniejące klasowe, etniczne i religijne napięcia.

W czasie zimnej wojny Sudan był wykorzystywany do prowadzenia wojny zastępczej pomiędzy USA i ZSRR. W tym czasie Stany Zjednoczone sprzedały Sudanowi broń o wartości 1 mld dolarów. A dziś Sudan jest jednym z największych partnerów handlowych Rosji w Afryce. Tak więc Sudan odziedziczył wygenerowane przez kolonistów konflikty etniczne i został uzbrojony przez kraje, które dostrzegały jego geopolityczne znaczenie. I nie jest to przypadek, że konflikty zbrojne w Sudanie nie mają końca.

Od uzyskania niepodległości Sudan doświadczył trzech wojen domowych. W 1972 roku nastąpił koniec pierwszej wojny domowej. W latach 1983-2005 miała miejsce druga wojna domowa. Wadliwy porządek ustanowiony przez rządy kolonialne i częste konflikty militarne ograniczyły rozwój gospodarczy tego państwa. Amerykańskie sankcje i niepodległość Południowego Sudanu tylko pogorszyły sytuację. W 1977 roku Stany Zjednoczone ustanowiły wyniszczające sankcje na Sudan, oskarżając go o sponsorowany przez państwo terroryzm, opierając się na fałszywych oskarżeniach, że fabryka leków produkowała broń chemiczną dla Al-Ka’idy. Stany Zjednoczone zbombardowały fabrykę w Chartumie, stolicy państwa. Sankcje trwające 20 lat odcięły Sudan od handlu międzynarodowego. W 2011 roku Sudan Południowy uzyskał niepodległość. To oznaczało, że Sudan stracił około 75% zasobów ropy naftowej i dochód z jej sprzedaży. W 2017 roku Stany Zjednoczone zniosły sankcje, ale ich skutki nadal trwały.

xxxxxxxx

Obejrzałem kilka filmów z różnych źródeł, ale chyba najlepiej i najbardziej atrakcyjnie, w sensie graficznym, przedstawia to ten poniżej. Jego autorem jest Amit Sengupta. Film trwa 20 minut.

Pod jednym ze wspomnianych filmów jeden z komentujących napisał:

W Sudanie chodzi o powstrzymanie przez Stany Zjednoczone budowy rosyjskiej bazy w Porcie Sudan. Szef sztabu Sudanu Mohammed Osman al-Huseyin powiedział w oświadczeniu z 19 listopada 2020 roku: „Jak dotąd nie ma pełnego porozumienia z Rosją w sprawie utworzenia bazy morskiej na Morzu Czerwonym, ale nasza współpraca wojskowa została przedłużona”. 9 grudnia 2020 roku w oficjalnej rosyjskiej gazecie opublikowano tekst umowy między Rosją a Sudanem o utworzeniu bazy zaopatrzeniowo-serwisowej dla Marynarki Wojennej Rosji na Morzu Czerwonym „w celu wspierania pokoju i bezpieczeństwa w regionie”. W zeszłym tygodniu osiągnięto porozumienie między Rosją a Sudanem. A więc jest to sponsorowana „wojna” domowa.

xxxxxxxx

Pytanie podstawowe brzmi: Dlaczego akurat teraz doszło do tej wojny. Dlaczego od 25 października 2021 do 15 kwietnia 2023 roku obaj panowie współpracowali ze sobą zgodnie? W tym powyższym komentarzu jest informacja, że na krótko przed wybuchem tej wojny osiągnięto porozumienie pomiędzy Rosją a Sudanem w sprawie budowy bazy w Port Sudan. W prezentowanym filmie autor też wspomina o tym, że generał Dagalo pojechał do Moskwy, gdzie prowadził rozmowy na temat utworzenia tej bazy. Na to nie mogły zgodzić się Stany Zjednoczone. I wygląda na to, że to była bezpośrednia przyczyna wybuchu tego konfliktu w tym momencie.

Dlaczego więc ta baza jest taka ważna? Może bardziej chodzi o ropę, niż o cokolwiek innego? Poniższy tekst i zdjęcie pochodzą z Wikipedii.

Gospodarka Sudanu Południowego zależna jest od produkcji ropy naftowej. Kraj produkuje prawie 500 tys. baryłek dziennie, a z eksportu ropy naftowej pochodzi aż 98 proc. jego PKB. Większość ropy trafia na rynek chiński. Obecnie są plany wybudowania rafinerii na terenie państwa, co miałoby umożliwić rozwój gospodarczy i pozwoliło uniezależnić się od przemysłu Sudanu Północnego.

Od momentu uzyskania niepodległości toczą się nieustanne spory z Sudanem, przez który rurociągami ropa naftowa jest transportowana do portu w Port Sudanie. Rządy obu krajów nie mogą porozumieć się w sprawie kosztów tranzytu, do tego stopnia że 29 stycznia 2012 rząd w Dżubie postanowił zatrzymać wydobycie ropy. W tym samym czasie uzgodniono porozumienie z rządem Kenii w sprawie budowy rurociągu do portu Lamu. Według założeń ropociąg ma zostać zbudowany w ciągu 11 miesięcy.

Informacje, które podaje Wikipedia pochodzą sprzed lat. Wygląda jednak na to, że rurociąg do portu Lamu w Kenii nie został zbudowany. Jest więc Sudan miejscem, gdzie ścierają się interesy wielkich mocarstw i w związku z tym interes tego kraju i ludności go zamieszkującej jest w tym wszystkim najmniej ważny, co oznacza, że jeszcze długo nikt nie będzie starał się rozwiązać problemów trapiących ten kraj od ponad stu lat.

Konflikty na tle religijnym i wyznaniowym oraz społeczne, wynikające z odmiennego traktowania różnych grup społecznych, są niezwykle trwałe i głębokie. Ci, którzy je generują, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Posługują się tym narzędziem we wszystkich częściach świata. Niestety, ale postanowili to wykorzystać również w Polsce. Sprowadzenie milionów prawosławnych Ukraińców i uprzywilejowanie ich w stosunku do dotychczasowych obywateli Polski, jest realizowaniem tego sudańskiego scenariusza. Jest przygotowywaniem konfliktu polsko-ukraińskiego, którego rozmiary i skutki są trudne do przewidzenia. Prawdę mówiąc traktowanie krajów tzw. Międzymorza przez Anglosasów nie różni się bardzo od tego, co robią w Afryce.

Kosowo c.d.

W blogu „Kosowo” cytowałem fragment z książki Waldemara Łysiaka Stulecie kłamców (2000), w którym prezentował on swoje krytyczne stanowisko dotyczące bombardowania Serbii przez wojska NATO w 1999 roku. Łysiak to taki antysystemowiec, który już za czasów PRL-u był tzw. licencjonowanym opozycjonistą. Ten jego protest to była raczej autopromocja, niż próba rzetelnego opisania konfliktu srbsko-albańskiego, dojścia do jego istoty. Nie da się tego wyjaśnić, jeśli nie poznamy historii tego rejonu i nie dowiemy się, kim są Albańczycy. I od tego wypada zacząć. Polska Wikipedia pisze:

Albania jest nazwą kraju zaczerpniętą ze źródeł grecko-rzymskich. Rdzeń alb został zaczerpnięty z języków ilirskich i oznacza kolor biały. Historia Świata Polibiusza, pochodząca z II w. p.n.e., wspomina o plemieniu żyjącym na terenie dzisiejszej Albanii, którego członkowie byli nazywani Albanoí i Arbanitai.

W starożytności Albania wchodziła w skład Ilirii zamieszkiwanej przez lud indoeuropejski Ilirów, którzy wymieszali się później z Trakami i Słowianami. W 168 roku p.n.e. kraj został uzależniony od Rzymian, a od końca IV wieku wszedł w skład Cesarstwa Bizantyńskiego. Na przełomie VI i VII wieku napłynęły tu plemiona słowiańskie. W okresie IX–XI wieku tereny Albanii wchodziły w skład carstwa Bułgarii. Pierwsze państwo albańskie powstało w XII wieku, w XIV wieku zostało podbite przez Serbów. Około 1435 Turcy zajęli Albanię. Wyzwoliła się ona czasowo po powstaniu zainicjowanym przez Skanderbega. Pod koniec XV wieku Turcy znów zajęli kraj, wówczas to podupadł on pod względem cywilizacyjnym. Feudałowie powoli i systematycznie przechodzili na islam, zachowując swe majątki i uprawnienia. Często piastowali wysokie funkcje w państwie tureckim (np. Ali Pasza z Tepeleny, Muhammad Ali).

W XIX wieku wzmógł się ruch niepodległościowy na rzecz wyzwolenia Albanii, zwany Rilindja. W 1912 roku Kongres Narodowy we Wlorze ogłosił deklarację niepodległości. W 1913 po konferencji londyńskiej nie powiodły się plany rozdzielenia jej między Serbię i Grecję. Do czasu wybuchu II wojny światowej Albania była kolejno księstwem, republiką i królestwem.

Angielska Wikipedia pisze:

W XI wieku Wielka Schizma sformalizowała rozłam między prawosławnym a zachodnim Kościołem katolickim, co znajduje odzwierciedlenie w Albanii poprzez pojawienie się katolickiej północy i prawosławnego południa. Albańczycy zamieszkiwali na zachód od jeziora Ochrida i górną część doliny rzeki Shkumbin i w 1190 r. założyli Księstwo Arbanon pod przywództwem Progona z Kruja. Po nim królestwo odziedziczyli jego synowie Gjin i Dhimitri.

Pod koniec XII i na początku XIII wieku tereny te zaczęli przejmować Serbowie i Wenecjanie. Etnogeneza Albańczyków jest niepewna; jednak pierwsza niekwestionowana wzmianka o Albańczykach pochodzi z zapisów historycznych z 1079 lub 1080 r. w pracy Michaela Attaliatesa, który odniósł się do Albanoi jako biorących udział w buncie przeciwko Konstantynopolowi. W tym momencie Albańczycy byli w pełni schrystianizowani.

Kilka lat po rozwiązaniu Księstwa Arbanon Karol Andegaweński zawarł porozumienie z władcami albańskimi, obiecując chronić ich i ich dawne wolności. W 1272 założył Królestwo Albanii, które zajmowało całe terytorium środkowej Albanii od Dyrrhachium wzdłuż wybrzeża Adriatyku do Butrint. Katolicka struktura polityczna była podstawą papieskich planów szerzenia katolicyzmu na Półwyspie Bałkańskim. Plan ten znalazł również poparcie Heleny Andegaweńskiej, kuzynki Karola Andegaweńskiego. Za jej rządów zbudowano około 30 katolickich kościołów i klasztorów, głównie w północnej Albanii. Wewnętrzne walki o władzę w Cesarstwie Bizantyjskim w XIV wieku umożliwiły najpotężniejszemu średniowiecznemu władcy Serbów, Stefanowi Dusanowi, ustanowienie krótkotrwałego imperium obejmującego całą Albanię z wyjątkiem Durrës. W 1367 r. różni albańscy władcy ustanowili Despotat Arty. W tym czasie powstało kilka księstw albańskich, w szczególności Księstwo Albanii, Księstwo Kastrioti, Lordship of Berat i Księstwo Dukagjini. W pierwszej połowie XV wieku Imperium Osmańskie najechało większość Albanii, a walkę z nim podjęła Liga Lezhë, zwana też Ligą Albańską, której przewodził Skanderbeg – bohater narodowy średniowiecznej Albanii.

Wraz z upadkiem Konstantynopola Imperium Osmańskie kontynuowało proces podbojów i ekspansji, wdzierało się coraz bardziej w głąb Europy Południowo-Wschodniej. W 1385 dotarło do albańskiego wybrzeża Morza Jońskiego, a w 1431 roku zajęło większość Albanii. W rezultacie tysiące Albańczyków uciekło do Europy Zachodniej, zwłaszcza do Kalabrii, Neapolu, Raguzy i Sycylii, podczas gdy inni szukali schronienia w często niedostępnych górach Albanii.

Albańczycy, jako chrześcijanie, byli uważani za gorszą klasę ludzi i jako tacy podlegali wysokim podatkom, między innymi przez system Devshirme, który pozwolił sułtanowi zabrać wymagany procent chrześcijańskiej młodzieży z ich rodzin, aby stworzyć z niej janczarów. Podbojowi osmańskiemu towarzyszył także stopniowy proces islamizacji i szybka budowa meczetów, co w konsekwencji zmieniło religijny obraz Albanii.

Kiedy Turcy umocnili swoją pozycję w regionie, albańskie miasta zostały zorganizowane w cztery główne sanjaki. Rząd wspierał handel, osiedlając żydowskich uchodźców, uciekających przed prześladowaniami w Hiszpanii. Miasto Wlora stało się głównym portem handlowym, do którego sprowadzano importowane z Europy towary, takie jak wyroby bawełniane, wełnę, dywany, przyprawy; skóry z Bursy i Konstantynopola. Niektórzy obywatele Wlory mieli partnerów handlowych w całej Europie.

Zjawisko islamizacji wśród Albańczyków rozpowszechniło się przede wszystkim od XVII wieku i trwało do XVIII wieku. Islam oferował im równe szanse i awans w Imperium Osmańskim. Jednak motywy konwersji były, zdaniem niektórych badaczy, zróżnicowane w zależności od kontekstu, choć brak materiałów źródłowych nie pomaga w badaniu tych zagadnień. Z powodu narastającego represjonowania katolicyzmu większość katolickich Albańczyków w XVII wieku przeszła na islam, podczas gdy ortodoksyjni Albańczycy poszli w ich ślady głównie w następnym stuleciu.

Ponieważ Albańczycy byli postrzegani jako strategicznie ważni, stanowili znaczną część osmańskiej armii i biurokracji. Wielu muzułmańskich Albańczyków osiągnęło ważne stanowiska polityczne i wojskowe oraz przyczyniło się do kulturowego rozwoju świata muzułmańskiego. Ciesząc się tą uprzywilejowaną pozycją, zajmowali różne wysokie stanowiska administracyjne u ponad dwudziestu albańskich wielkich wezyrów. Wśród innych byli członkowie wybitnej rodziny Köprülü, Zagan Pasza, Muhammad Ali z Egiptu i Ali Pasza z Tepeleny. Ponadto dwóch sułtanów, Bajazyd II i Mehmed III, miało matki pochodzenia albańskiego.

Kosowo i Metohija

Metohija lub Dukagjin to duży basen i nazwa regionu obejmującego południowo-zachodnią część Kosowa. Region obejmuje 35% (3891 km2) całkowitej powierzchni Kosowa. Według spisu ludności z 2011 roku region zamieszkuje 700 577 osób.

Nazwa Metohija wywodzi się od greckiego słowa μετόχια, oznaczającego „majątki klasztorne” – nawiązanie do dużej liczby wiosek i posiadłości w regionie, które w średniowieczu były własnością serbskich klasztorów prawosławnych i klasztorów z Góry Athos.

W języku albańskim obszar ten nazywa się Rrafshi i Dukagjinit i oznacza „płaskowyż Dukagjin”, ponieważ nazwa pochodzi od rodziny, która rządziła dużą częścią Metohija w XIV-XV wieku..

Termin „Kosowo i Metohija” ( cyrylica serbska : Косово и Метохија) był oficjalnie używany w odniesieniu do Autonomicznego Regionu Kosowa i Metohiji (1945-1963), a także do Autonomicznej Prowincji Kosowa i Metohiji (1963-1968). Termin „Metohija” został usunięty z oficjalnej nazwy prowincji w 1968 r., a tym samym termin „Kosowo” stał się oficjalną nazwą całej prowincji. Zmiana nie została przyjęta z zadowoleniem przez Serbów, którzy nadal używali starej nazwy (na przykład w projekcie memorandum SANU z 1986 r.). We wrześniu 1990 r. przyjęto nową konstytucję Republiki Serbii, zmieniając oficjalną nazwę prowincji z powrotem na Autonomiczną Prowincję Kosowa i Metohiji. Tym razem zmiana nie została przyjęta z zadowoleniem przez etnicznych Albańczyków, którzy protestowali przeciwko oficjalnemu używaniu terminu „Metohija”. W 2008 r., po ogłoszeniu niepodległości Kosowa, Serbia włączyła termin „Metohija” do oficjalnej nazwy nowo utworzonego Ministerstwa ds. Kosowa i Metohiji, które w 2012 r. zostało przekształcone w Urząd ds. Kosowa i Metohiji.

Republiki i prowincje byłej Jugosławii; źródło: angielska Wikipedia.

Średniowiecze

Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, przez Bałkany przeszło wiele plemion „barbarzyńskich”, z których większość nie pozostawiła po sobie trwałego państwa. Słowianie jednak podporządkowali sobie Bałkany w VI i VII wieku. Księstwo Serbii obejmowało miasto Destinikon, które prawdopodobnie znajdowało się w Metohiji. Region ten został podbity przez Bułgarię na początku X wieku, po czym przywrócono panowanie bizantyjskie, na krótko ok. 970-975 i ponownie po 1018 r. Pod względem administracji kościelnej region Metohija należał do utworzonej w 1019 r. Eparchii Prizren. W XI i XII wieku o region ten toczyły się spory między Wielkim Księstwem Serbii a Cesarstwem Bizantyjskim. Serbski wielki książę Stefan Nemanja został uznany za niezależnego władcę w 1190 r., Zatrzymał północne części Metohiji (region Hvosno), podczas gdy południowe części zostały włączone do Królestwa Serbii na początku XIII wieku. Po upadku cesarstwa serbskiego w 1371 roku region Metohija był kontrolowany przez rodzinę Balšićów z Zeta, a od 1378 roku przez rodzinę Brankovićów. Region był również kontrolowany przez Księstwo Dukagjini, które było częścią Despotatu Serbskiego do 1455 roku, kiedy to zostało ono podbite przez Imperium Osmańskie.

Posiadłości rodziny Dukagjini w końcu XIV wieku; źródło: angielska Wikipedia.

Osmańskie zapisy katastralne z XV-XVI wieku, wskazują, że równiny Dukagjin były zamieszkane w tym okresie w większości albańskich chrześcijan. Ta albańsko-chrześcijańska większość regionu zajmowała się głównie rolnictwem i składała się zarówno z katolickich, jak i prawosławnych Albańczyków. Albańska antroponimia i onomastyka dominowały nad słowiańskimi, jest też wiele przypadków antroponimii mieszanej słowiańsko-albańskiej; to znaczy Albańczycy z elementami antroponimii słowiańskiej w wyniku ich nawrócenia na wiarę prawosławną. Ludność słowiańska tego regionu w tamtych czasach była w zdecydowanej mniejszości.

Najnowsza historia

Obszar ten został zajęty przez Królestwo Czarnogóry podczas pierwszej wojny bałkańskiej w 1912 r., z wyjątkiem obszaru Prizren, podbitego przez Królestwo Serbii. Podczas pierwszej wojny światowej Czarnogóra została podbita przez wojska austro-węgierskie w 1915 r. Państwa centralne zostały wyparte z Metohiji przez armię serbską w 1918 r. Następnie Czarnogóra dołączyła do Królestwa Serbii, po czym powstało Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców. Królestwo to zostało przekształcone w Jugosławię w 1929 r. Po napadzie państw Osi podczas II wojny światowej w 1941 r., nastąpił jej rozbiór, a region Metohija został włączony do Albanii kontrolowanej przez Włochów. Ci zatrudniali „Vulnetari”, czyli albańskich ochotników służących w milicji, by kontrolować wsie. Po kapitulacji Włoch w 1943 r. Niemcy przejęli bezpośrednią kontrolę nad regionem, wspierani przez lokalnych albańskich kolaborantów ( Balli Kombëtar ). Po licznych atakach serbskich czetników i partyzantów jugosłowiańskich Metohija została zdobyta przez siły serbskie w 1944 r. W 1946 r. stała się ona częścią serbskiej autonomicznej prowincji Kosowo i Metohija w ramach Demokratycznej Federacji Jugosławii.

xxxxxxxx

Z powyższej mapy wynika, że tereny, o które spiera się Serbia z Albanią, należały w końcu XIV wieku do feudalnych rodzin serbskich i albańskich, bo widoczna posiadłość Kastrioti, to albańska, bo Skanderbeg, to Gjergj Kastrioti Skënderbeu, bohater narodowy Albanii. Później przyszli Turcy i na prawie 500 lat ustanowili tu swoje rządy. W praktyce oznaczało to, że ci feudałowie, przynajmniej niektórzy, zmienili religię i przeszli na islam. Obecnie islam to około 60% populacji Albanii, chrześcijanie – 30%. W przypadku Kosowa 90% mieszkańców to Albańczycy, 7% – Serbowie. Widać więc wyraźnie, że proporcja ta jest znacznie gorsza, niż w samej Albanii. Jak to było możliwe, że na tereny, które są szczególne dla Serbów, i to prawdopodobnie nie ze względu na bitwę na Kosowym Polu, ale ze względu Metochię ( Metohiję), która oznacza po prostu własność monasteru, czyli klasztoru prawosławnego, napłynęło tak wielu muzułmanów?

Konflikt religijny jest o wiele bardziej niebezpieczny, niż konflikt etniczny, czy każdy inny, bo tylko on może wywołać emocje, które w pewnym momencie mogą stać się bombą z opóźnionym zapłonem. To dało o sobie znać w 1999 roku i wcale nie jest powiedziane, że za jakiś czas sytuacja nie powtórzy się.

Angielska Wikipedia pisze:

Albański katolik Gregor Mazrreku poinformował w 1651 r., że w zachodnim Kosowie było wcześniej wielu katolików, którzy przeszli na islam, aby uniknąć podatków i obciązen. W Suha Reka, gdzie wcześniej było 160 katolickich gospodarstw domowych, wszyscy mężczyźni przeszli na islam. Wielu katolików w Kosowie również przeszło na islam z powodu braku księży, nacisków władz osmańskich i cerkwi. Kościół katolicki w Kosowie był biedny, a katolików zmuszano do płacenia podatków Kościołowi prawosławnemu. Według Malcolma, w porównaniu z kościołem katolickim, serbski kościół prawosławny był większy, bogatszy, bardziej ugruntowany i bardziej uprzywilejowany, co było powodem mniejszej konwersji na islam.

Polska Wikipedia pisze:

Około XVII wieku wzrosła znacznie liczba ludności pochodzenia albańskiego w Metochii. Historycy uważają, że jest to efekt migracji ludności z terenów dzisiejszej Albanii, charakteryzującej się m. in. wyznawaniem islamu. Istnieją z pewnością dowody, wskazujące na migrację ludności – wielu Albańczyków w Kosowie posiada nazwiska zbliżone do mieszkańców Malësi, prowincji znajdującej się na północy Albanii. Dziś większość serbskich muzułmanów mieszka w regionie Sandżak w południowej Serbii oraz w północnym Kosowie. Historycy sądzą, że w Kosowie zamieszkiwała także znaczna liczba albańskich chrześcijan, którzy przeszli na islam.

W 1689 r. Kosowo dotknięte zostało przez wojnę austriacko-osmańską (1683–1699), która stanowi element historii Serbii. W październiku 1689 niewielka armia austriacka, dowodzona przez margrabię badeńskiego Ludwika Wilhelma, wdarła się do Turcji, zajęła Belgrad, następnie zaś dotarła aż do Kosowa. Wielu Albańczyków i Serbów zaciągnęło się do armii margrabiego Badenii, ale również wielu postanowiło walczyć u boku Turków przeciw Austriakom. Udana kontrofensywa osmańska zmusiła margrabiego Badenii do wycofania się do twierdzy w Niszu, potem do Belgradu, ostatecznie zaś przez Dunaj z powrotem do Austrii.

Wojska osmańskie zniszczyły i splądrowały dużą część Kosowa. Zmusiły do ucieczki z Austriakami wielu Serbów, w tym patriarchę Serbskiego Kościoła Prawosławnego Arsenije III. Wydarzenie to znane jest w serbskiej historii pod nazwą Wielkiej Wędrówki Serbów (serb. Velika seoba Srba). Według podań z epoki miały wziąć w niej udział setki tysięcy Serbów (współcześnie podawane są liczby od 30 do 70 tys. rodzin), co z kolei zaowocowało znaczącym napływem Albańczyków na opuszczone tereny Kosowa. Przekazy Arsenije III z tego okresu wspominają o 30 tysiącach uciekinierów, którzy udali się z nim do Austrii.

Współczesny konflikt albańsko-serbski ma swoje korzenie w wypędzeniu Albańczyków w latach 1877–1878 z terenów włączonych do Księstwa Serbii. Podczas i po wojnie serbsko-osmańskiej w latach 1876–78 od 30 000 do 70 000 muzułmanów, głównie Albańczyków, zostało wypędzonych przez armię serbską z Sandżaku w Niszu i uciekło do kosowskiego Vilayet. Według austriackich danych do lat 90. XIX wieku Kosowo było w 70% muzułmańskie (prawie całkowicie pochodzenia albańskiego) i mniej niż w 30% nie-muzułmańskie (głównie Serbowie). W maju 1901 roku Albańczycy splądrowali i częściowo spalili miasta Novi Pazar, Sjenica i Prisztina oraz dokonali masakry Serbów w rejonie Kolašina.

Kosowo w obrębie Imperium Osmańskiego w latach 1875-1878; źródło: Wikipedia.

Podczas I wojny bałkańskiej jesienią 1912 roku jednostki armii serbskiej wkroczyły na terytorium Kosowa i zaczęły tam ustanawiać własną administrację, w wyniku czego zostało zamordowanych około 25 tys. Albańczyków.

W wyniku ustaleń paktu londyńskiego w maju 1913 Kosowo oraz południowa Metochia stały się częścią Serbii, a północna Metochia – częścią Czarnogóry. W 1918 Serbia stała się częścią nowo powstałego Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców. 24 września 1920 rząd Królestwa wydał dekret o kolonizacji ziem południowych. Kolonizacja miała zmienić niekorzystną dla Serbów strukturę etniczną Kosowa. W wyniku kolonizacji do Kosowa przybyło 12 000 rodzin serbskich, w większości nastawionej wrogo wobec ludności miejscowej. Terytorium Kosowa było jednym z najbardziej zaniedbanych ekonomicznie obszarów, znajdujących się w obrębie Królestwa, późniejszej Jugosławii. W początkach lat 30. w przemyśle, handlu i usługach było zatrudnionych 2,4% ludności Kosowa (w Jugosławii 15,8%).

xxxxxxxx

Przebiegając tak, nawet pobieżnie, historię Kosowa, nie sposób nie dojść do wniosku, że źródłem wszelkiego zła są różnice na tle religijnym i wyznaniowym, wynikające z istnienia wielu religii i wyznań. Ktoś jednak musiał doprowadzić do takiego stanu. Samo to się nie zrobiło. Jakby tego było mało, to w XIX wieku dorzucił do tego nacjonalizm, który najczęściej łączy się z jakąś religią czy wyznaniem. Mamy więc nacjonalizm serbski związany z prawosławiem, chorwacki – z katolicyzmem, albański – z islamem. Imperia podbijają mniejsze narody i narzucają im swoje warunki, skłócają jednych z drugimi poprzez faworyzowanie jednych i dyskryminowanie drugich. I w takiej sytuacji nienawiść dyskryminowanych zwraca się ku tym faworyzowanym, a nie przeciw temu, który skłócił. Do tego dochodzą jeszcze wysiedlenia i przesiedlenia, będące najczęściej skutkiem jakiejś wojny. A wszystkiemu temu musi jeszcze towarzyszyć jakaś ideologia np. Wielkiej Albanii, Wielkiej Serbii, Wielkiej Chorwacji, Wielkiej Bułgarii. Na naszym podwórku mamy do czynienia z Wielką Polską czy Wielką Ukrainą. Po co komu to potrzebne? Wszak „Wielka” oznacza, że komuś trzeba zabrać. Ideologia typowo konfrontacyjna, a więc wroga sąsiadom. Kto stworzył tę idiotyczną ideologię? I jakimi kryteriami się kierował, wybierając narody, którym ją zaszczepił? Jakoś nie słyszałem o Wielkich Czechach czy Wielkiej Szwajcarii, co oznacza, że chyba da się żyć w małym państwie.

A więc recepta na wywołanie konfliktu czy wojny może być przykładowo taka:

  • różnice na tle religijnym bądź wyznaniowym
  • nacjonalizm
  • faworyzowanie jednych kosztem drugich
  • wysiedlenia, przesiedlenia
  • ideologia „Wielkiej…”
  • Anglosasi jako czynnik skłócający i działający w imieniu swoich nieznanych przełożonych

Z tym wszystkim mamy już do czynienia w Polsce. Niektóre z tych elementów pojawiły się wraz z powstaniem I Rzeczypospolitej. Przechodzenie rusińskich i litewskich feudałów na katolicyzm było tym samym, czym przechodzenie albańskich feudałów na islam i motywy były te samie. W obu przypadkach zmiana wyznania czy religii wiązała się najczęściej z awansem na wysokie stanowiska w państwie.

Scena przygotowana, aktorzy w pogotowiu. Pozostaje tylko wybór odpowiedniego momentu.

Jugosławia c.d.

Nie tylko Polacy zostali w czasie II wojny światowej potraktowani przez Anglosasów jak marionetki, zabawki, które po wykorzystaniu można wyrzucić. Podobnie było w przypadku Jugosłowian. Schemat był prawie dokładnie ten sam. Zarówno polski jak i jugosłowiański rząd emigracyjny zostały, po wykonaniu swego zadania, zmarginalizowane. Jednak powojenne losy Polski i Jugosławii były zgoła odmienne. Jak to się stało, że Jugosławia znalazła się po drugiej stronie żelaznej kurtyny? Niby należała do tzw. państw niezaangażowanych, nie należała do NATO, ale w praktyce była po tamtej stronie. Za PRL-u do demoludów jeździło się na tzw. wkładkę paszportową. Żeby pojechać do Jugosławii, trzeba było mieć paszport, a to już zupełnie inna para kaloszy. Tylko nieliczni go dostawali. O tym, że Jugosławia była inaczej traktowana, nie tylko przez Zachód, ale i przez Stalina, pisze Churchill w swoim dziele Druga wojna światowa w rozdziale Marszałek Tito i Jugosławia:

Czytelnik musi teraz cofnąć się nieco w czasie, by poznać ponurą i pełną gwałtu historię, odsuniętą w cień przez główne wątki mojej opowieści. Od czasu inwazji Hitlera w kwietniu 1941 roku Jugosławia stała się obszarem straszliwych wydarzeń. Pełen animuszu młody król (król Piotr – przyp. W.L.) znalazł schronienie w Anglii wraz z tymi ministrami księcia Pawła i innymi członkami rządu, którzy sprzeciwiali się niemieckiej napaści. W górach znowu zbierali się nieposkromieni partyzanci; w ten właśnie sposób Serbowie od wieków opierali się Turkom. Pierwszym i najsłynniejszym ich przywódcą był generał Mihajlović, wokół którego zgromadziła się ocalała elita Jugosławii. W wirze światowych wydarzeń ich walka była prawie niezauważalna. Należała ona do „anonimowej sumy ludzkiego cierpienia”. Jako przywódca partyzancki Mihajlović ponosił skutki tego, że niektórzy z jego zwolenników byli szeroko znanymi ludźmi, posiadającymi krewnych i znajomych w Serbii, a majątki i dające się ustalić powiązania w różnych innych miejscach. Niemcy stosowali zasadę bezlitosnego szantażu. W odwecie za działania partyzanckie po prostu rozstrzeliwali w Belgradzie wybrane 400 lub 500 osób. W wyniku takiego nacisku Mihajlović musiał się w końcu pogodzić z sytuacją, kiedy to część jego dowódców poszła na układy z oddziałami niemieckimi i włoskimi, które obiecały zostawić ich w spokoju w zamian za częściowe lub całkowite zaprzestanie działań partyzanckich przeciwko nieprzyjacielowi. Być może ci, którzy triumfalnie wytrwali pomimo takich nacisków, zechcą napiętnować jego imię, lecz historia, zapewne nieco bardziej wyważona, nie wymaże jego imienia z listy serbskich patriotów. Jesienią 1941 roku z serbskiego ruchu oporu wobec niemieckiego najeźdźcy pozostał jedynie cień. Walka narodowa nadal trwała dzięki wrodzonemu męstwu prostych ludzi. Tego na szczęście nigdy nie brakowało.

Dzika i zacięta wojna o przetrwanie wystrzeliła ogromnym płomieniem wśród ruchu partyzantów. Działał tam Tito, który niebawem miał stanąć na ich czele. Tito, jak sam siebie określał, był wyszkolonym przez Sowietów komunistą, który, do momentu inwazji Hitlera na Rosję oraz po napadzie na Jugosławię podżegał do politycznych strajków wzdłuż całego wybrzeża dalmatyńskiego, zgodnie z ogólnie przyjętą polityką kominternowską. Lecz gdy w jego sercu i mózgu komunistyczna doktryna zlała się w jedno z gorącym uczuciem do swego ojczystego kraju, stał się przywódcą ludzi, którzy prócz swojego życia nie mieli nic do stracenia i byli gotowi zginąć, a skoro zginąć, to i zabijać. To postawiło Niemców przed problemem, którego nie potrafili rozwiązać przy pomocy masowych egzekucji notabli i ludzi zamożnych. Oto przeciwko nim stanęli desperaci, których trzeba było tropić w ich matecznikach. Partyzanci pod dowództwem Tity zdobywali broń w walkach z Niemcami, a ich liczba gwałtownie rosła. Żadne akcje odwetowe, nawet najkrwawsze, na zakładnikach lub wieśniakach, nie były w stanie ich powstrzymać. Dla nich istniała alternatywa: wolność albo śmierć. Bardzo szybko zaczęli zadawać Niemcom poważne straty i stali się panami rozległych obszarów.

W tej sytuacji nieuniknione były gwałtowne kłótnie pomiędzy tym ruchem partyzantów a ich współziomkami, którzy stawiali minimalny opór lub też wchodzili w układy ze wspólnym wrogiem. Partyzanci rozmyślnie gwałcili wszelkie umowy zawierane z nieprzyjacielem przez czetników, jak nazywani byli zwolennicy Mihajlovicia. Wówczas Niemcy zabijali zakładników wywodzących się spośród czetników, a w odwecie czetnicy przekazywali Niemcom informacje na temat partyzantów. Takie rzeczy działy się sporadycznie w tych dzikich górskich rejonach, ale stawały się podwójną tragedią.

xxxxx

Śledziłem te wydarzenia w gąszczu innych spraw, na tyle oczywiście, na ile to było możliwe. Oprócz skromnych dostaw, zrzucanych przez samoloty, nie byliśmy w stanie wiele pomóc. Nasza kwatera główna na Bliskim Wschodzie odpowiadała za wszystkie działania na tym obszarze i utrzymywała system agentów i oficerów ze zwolennikami Mihajlovicia. Odkąd latem 1943 roku wtargnęliśmy na Sycylię i do Włoch, myśl o Bałkanach, a zwłaszcza Jugosławii nie opuszczała mnie ani na chwilę. Do tego momentu nasze misje kierowały się wyłącznie do oddziałów Mihajlovicia, reprezentującego oficjalny ruch oporu wobec Niemców, a także rząd jugosłowiański rezydujący w Kairze. W maju 1943 roku zdecydowaliśmy się na nowy krok. Podjęliśmy decyzję, by wysłać małe grupy brytyjskich oficerów i podoficerów, których zadaniem byłoby nawiązanie kontaktów z jugosłowiańskimi partyzantami, pomimo, iż toczyli okrutne walki z czetnikami, a sam Tito, jako komunista, zwalczał nie tylko niemieckich najeźdźców, lecz także serbską monarchię i Mihajlovicia. Pod koniec tego miesiąca kapitan Deakin, wykładowca z Oxfordu, który przed wojną pomagał mi przez pięć lat w pracach literackich, został zrzucony na spadochronie w celu nawiązania kontaktów z Titą. Później wysłaliśmy jeszcze kilka misji i do czerwca zebraliśmy sporo doniesień. 6 czerwca szefowie sztabu pisali: „Z informacji, którymi dysponuje Ministerstwo Wojny jasno wynika, że czetnicy poszli na jawne układy z siłami Osi na terenach Hercegowiny i Czarnogóry. W czasie niedawnych walk w Czarnogórze to właśnie dobrze zorganizowane oddziały partyzantów, a nie czetnicy, trzymały w szachu siły Osi.

xxxxx

Kiedy we wrześniu 1943 roku misja ta wylądowała na spadochronach w Jugosławii, sytuacja okazała się niezwykle napięta. O kapitulacji Włoch Jugosławia dowiedziała się z oficjalnych komunikatów radiowych. Jednakże Tito, mimo braku informacji z naszej strony, zdecydował się na błyskawiczne i owocne działania. W ciągu kilku tygodni siłom partyzantów udało się rozbroić sześć dywizji włoskich, a dwie inne postanowiły przejść na ich stronę. Znajdując się w posiadaniu włoskiego sprzętu, Jugosłowianie byli w stanie uzbroić dodatkowo 80 tysięcy ludzi i zająć na pewien czas większą część wybrzeża Adriatyku. Nadarzała się teraz doskonała szansa wzmocnienia naszej pozycji na Adriatyku w stosunku do frontu włoskiego. Jugosłowiańska armia partyzancka, licząca w tym momencie 200 tysięcy ludzi, chociaż zasadniczo prowadziła działania typu podjazdowego, obecnie brała udział w szeroko zakrojonej akcji przeciwko Niemcom, którzy ze wzrastającą zaciekłością kontynuowali okrutne akcje odwetowe.

Jednym z efektów tych wzmożonych działań w Jugosławii było pogorszenie się stosunków pomiędzy Titą a Mihajloviciem. W związku z rosnącą siłą militarną Tity, coraz ostrzej stawała kwestia pozycji jugosłowiańskiego monarchy oraz rządu na uchodźstwie. Aż do końca wojny podejmowano zarówno w Londynie, jak i w samej Jugosławii ogromne wysiłki zmierzające do umożliwienia sensownego kompromisu pomiędzy obydwiema stronami. Miałem nadzieję, że Rosjanie oddadzą nam w tej sprawie cenną przysługę. Gdy w październiku 1943 roku pan Eden udał się do Moskwy, kwestia Jugosławii znajdowała się w konferencyjnym harmonogramie. W czasie rozmów 23 października pan Eden szczerze przedstawił nasze stanowisko, licząc na ustalenie wspólnego kursu państw sprzymierzonych wobec Jugosławii, lecz Rosjanie nie zamierzali przekazać posiadanych informacji ani dyskutować nad planami działań.

Chociaż upłynęło wiele tygodni, w dalszym ciągu nie widziałem perspektyw pogodzenia ze sobą wrogich frakcji w Jugosławii.

Moje ponure prognozy sprawdziły się. Pod koniec listopada w miejscowości Jajce w Bośni, Tito zwołał polityczny kongres swego ruchu i nie tylko powołał rząd tymczasowy „jako jedyną władzę reprezentującą naród jugosłowiański”, lecz także oficjalnie pozbawił królewski rząd jugosłowiański w Kairze wszystkich praw. Królowi nie wolno było wracać do kraju do momentu wyzwolenia. Partyzanci ogłosili siebie czołową grupą oporu w Jugosławii, zwłaszcza po kapitulacji Włoch. Lecz najistotniejsze było to, aby nie podejmować żadnych nieodwołanych decyzji politycznych w sprawie przyszłego ustroju w Jugosławii w atmosferze okupacji, wojny domowej i polityki emigracyjnej. Tragiczna postać Mihajlovicia stanowiła teraz główną przeszkodę. Ponieważ mieliśmy utrzymywać bliskie stosunki wojskowe z partyzantami, poprosiliśmy króla, aby zdymisjonował Mihajlovicia ze stanowiska ministra wojny. Na początku grudnia wycofaliśmy poparcie udzielane Mihajloviciowi i odwołaliśmy misje brytyjskie działające na jego terytorium.

xxxxx

Na tym właśnie tle rozpatrywane były sprawy jugosłowiańskie podczas konferencji w Teheranie. Chociaż wszystkie trzy mocarstwa postanowiły udzielić maksymalnej pomocy partyzantom, Stalin zakwestionował rolę Jugosławii w obecnej wojnie, określając ją mianem państwa o drugorzędnym znaczeniu, a nawet poddał w wątpliwość nasze dane dotyczące liczby dywizji wroga na Bałkanach. Jednak w wyniku inicjatywy pana Edena rząd sowiecki zgodził się wysłać do Tity swoją misję. Rosjanie pragnęli jednocześnie utrzymywać kontakt z Mihajloviciem.

Po powrocie z Teheranu do Kairu spotkałem się z królem i opowiedziałem mu o sile i znaczeniu ruchu partyzantów oraz o tym, że będzie musiał zdymisjonować Mihajlovicia. Jedyną nadzieją na powrót do kraju było dla króla dojście z Titą do wstępnego porozumienia, zanim partyzanci jeszcze bardziej umocnią swoją pozycję. Również Rosjanie wyrazili gotowość do wypracowania czegoś w rodzaju kompromisu.

Otrzymałem niemal jednomyślne porady w sprawie postępowania w tej nieprzyjemnej sytuacji. Oficerowie współpracujący z marszałkiem Tito oraz dowódcy misji przy Mihjaloviciu przedstawiali podobny obraz sytuacji. Tak samo było w przypadku pana Stevensona, ambasadora brytyjskiego przy królewskim rządzie Jugosławii. 25 grudnia przesłał on do Foreign Office następujący telegram: „Nasza polityka musi się opierać na trzech nowych założeniach: Jugosławią będą rządzić partyzanci. Z militarnego punktu widzenia są oni dla nas tak cenni, że musimy im udzielić całkowitego poparcia, przy czym względy polityczne muszą zostać podporządkowane względom militarnym. Należy wątpić, czy można traktować monarchię jako element jednoczący”.

xxxxxxxx

W liście do ministra spraw zagranicznych z dnia 29 grudnia 1943 roku Churchill m. in. pisze, że dwie rzeczy są absolutnie konieczne:

(I) Natychmiastowe odżegnanie się rządu królewskiego, a nawet samego króla, od generała Mihajlovicia.

(II) Natychmiastowy powrót Macleana do głównej kwatery Tity w celu: (a) osiągnięcia maksymalnych korzyści militarnych z zaistniałej sytuacji, i (B) zbadania, jakie korzyści może wyciągnąć król z nowej sytuacji, powstałej po zdymisjonowaniu Mihajlovicia.

30 grudnia 1943 pisze Churchill do tegoż ministra:

Nie widzę możliwości, by w chwili obecnej Tito zaakceptował króla Piotra jako quid pro quo zanim ten nie odrzuci Mihajlovicia. Gdy Mihajlović odejdzie, szanse króla znacznie wzrosną i być może będziemy mogli wówczas przedstawić jego sprawę w kwaterze Tity. Wszyscy byliśmy zgodni w Kairze, aby doradzić Piotrowi dymisje Mihajlovicia przed końcem tego roku. Doniesienia Deakina i Macleana oraz posiadane przez nas dowody wskazują, że Mhajlović współpracował czynnie z Niemcami. Nigdy nie połączymy wszystkich grup, dopóki ten człowiek nie zostanie odrzucony nie tylko przez nas, ale i przez króla.

Quid pro quo („coś za coś” po łacinie) to łacińska fraza używana w języku angielskim na oznaczenie wymiany towarów lub usług, w której jeden transfer jest zależny od drugiego; „przysługa za przysługę”.

9 lutego 1944 roku Tito do Churchilla:

Jak Panu wiadomo, Antyfaszystowskie Zgromadzenie Wyzwolenia Narodowego Jugosławii (AVNOJ) potwierdziło na swojej drugiej sesji, która odbyła się 29 listopada 1943 roku, że twardo stoi na stanowisku stworzenia Związku Narodów Jugosławii. Jednakże, dopóki istnieją dwa rządy, jeden w Jugosławii a drugi w Kairze, dopóty nie można mówić o prawdziwej jedności. Tak więc rząd w Kairze musi przestać istnieć, a wraz z nim Draża Mihajlović. Ten rząd musi odpowiedzieć przed AVNOJ za roztrwonienie ogromnych sum pieniędzy będących własnością narodu.

25 lutego 1944 roku Churchill do Tity:

W pełni rozumiem Pańskie trudności i z radością witam nastawienie, z jakim Pan do nich podchodzi. Sądzę, że w równym stopniu Pan rozumie moje. naszym pierwszym krokiem będzie bezpieczne wycofanie naszego oficera łącznikowego od Mihajlovicia. Odpowiednie rozkazy zostały już wydane, lecz ich wykonanie może zająć kilka tygodni.

xxxxx

Jednak dopiero pod koniec maja król zdecydował sie na zdymisjonowanie Mihajlovicia,a sformowanie nowego rządu poproszony został umiarkowany polityk, dr Subasić, były gubernator Chorwacji i członek Stronnictwa Chłopskiego dr. Mačka.

xxxxxxxx

Kiedy tak się czyta o tym, co działo się w Jugosławii, to trudno zrozumieć, o co tam chodziło i kiedy tak się nad tym zastanawiałem, to przypomniała mi się jedna z najsłynniejszych scen w historii polskiego kina. Pochodzi ona z filmu Konopielka z 1981 roku. Dziad wędrowny tłumaczy mieszkańcom wioski świat: …A diabeł nachalnieje z roku na rok. Wojny teraz jedna za drugą. Jak nie tu, to tam. Strasznie dziś ludzie zaczepne. Bijo się i bijo. A mniej więcej o co? – pyta Kuśtyk. – Tego za bardzo nie wiadomo. Krew się w ludziach gotuje…

No właśnie! A mniej więcej o co się biją? O co się bili w Jugosławii? Sekwencja wydarzeń wyglądała, wg opisu Churchilla, mniej więcej tak:

  • 25 marca 1937 roku Stojadinowić podpisał pakt włosko-jugoslowiański;
  • osłabiony ugodą pomiędzy Chorwacką Partią Pracy i serbską opozycją, niechętną bliższym związkom z Włochami i Niemcami, Stojadinowić został pokonany w wyborach i zmuszony do rezygnacji w lutym 1939 roku;
  • nowy premier Cvetkowić i minister spraw zagranicznych Markowić pragnęli dobrych stosunków z państwami Osi. W sierpniu 1939 roku osiągnięto porozumienie z Chorwatami i Maček (przywódca Chorwackiego Stronnictwa Chłopskiego) wszedł do rządu w Belgradzie;
  • po upadku Francji w 1940 roku Jugosławia traci swego tradycyjnego sojusznika i protektora;
  • w styczniu 1941 roku przybył do Belgradu z misją rządu Stanów Zjednoczonych pułkownik Donovan, przyjaciel prezydenta Roosevelta;
  • 1 marca Bułgaria przystąpiła do Osi i tego samego dnia niemieckie jednostki zmotoryzowane doszły do granicy serbskiej;
  • 4 marca książę Paweł udał się do Berchtesgaden i przyrzekł, że Jugosławia przystąpi do Osi;
  • po powrocie, podczas posiedzenia Rady Królewskiej, natrafił na zacięty opór i sprzeciw wobec kapitulacji;
  • 20 marca rząd Jugosławii zdecydował o przystąpieniu do Osi i 21 marca Cvetkowić i Markowić podpisali pakt z Hitlerem;
  • 27 marca dokonano przewrotu; generał Simović przejął władzę i wypowiedział pakt z Hitlerem.

Jugosławia została otoczona z trzech stron przez państwa Osi: od zachodu przez Włochy, od północy przez III Rzeszę i Węgry, od wschodu przez Rumunię i Bułgarię. Była całkowicie osamotniona i w takiej sytuacji rząd jugosłowiański podjął mądrą decyzję i podpisał pakt z Hitlerem. Nie chciał się po prostu kopać z koniem. Ale diabeł nie! On musi zmieniać, ulepszać. Znaleźli się ludzie, którzy doprowadzili do wypowiedzenia paktu i tym samym przyczynili się do śmierci setek tysięcy ludzi.

Powstaje ruch oporu, wszyscy walczą z Niemcami, ale też i ze sobą. Przez dwa lata Anglosasi wspierają Mihajlovicia i czetników. Po kapitulacji Włoch we wrześniu 1943 roku sytuacja zmienia się diametralnie. Anglosasi wycofują swoje poparcie dla Mihailovicia i od tego momentu Tito jest dla nich najważniejszy. Może zastanawiać, skąd taka bierna postawa Stalina. W końcu wojska radzieckie doszły w 1944 roku do Serbii i do Słowenii w 1945 roku. Komunistyczny rząd Jugosławii był całkowicie zależny od Anglosasów. I to właśnie z tego powodu Jugosławia nie dołączyła do pozostałych państw bloku wschodniego. Tak postanowiono na konferencji jałtańskiej, więc Związek Radziecki wycofał się z Jugosławii, tak jak później wycofał się z Austrii.

Dlaczego Anglosasi popierali komunistów? Tito dążył do stworzenia Związku Narodów Jugosławii, a rządy monarchy wykluczały demokrację. Gdy w latach 1929-1934 rządził król, to był spokój. Za demokracji zaczął się bałagan, bo ona poprzez tworzenie różnych partii, partyjek, stwarza warunki do niestabilności, a przede wszystkim umożliwia ingerencję zagranicy w sprawy wewnętrzne danego państwa. Tak było w Jugosławii w latach 1934-1941. Po wojnie w 1946 roku powstała Federacyjna Ludowa Republika Jugosławii. W 1963 roku zmieniono nazwę na Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii. Mieszkańcy nazywali ją „drugą Jugosławią” dla odróżnienia od „pierwszej”, czyli Królestwa Jugosławii. Tito trzymał wszystko silną ręką. Nie było tam żadnej demokracji i dlatego był spokój. Jednak po jego śmierci wszystko zaczęło się zmieniać, ale dopiero po upadku komunizmu u schyłku lat 80-tych, Jugosławia, ten sztuczny twór, pokazała swoje oblicze. A w 1999 roku Stany Zjednoczone jako NATO bombardowały Serbię i też pokazały swoje oblicze. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

Żeby zrozumieć albo przynajmniej próbować zrozumieć to, co działo się w Jugosławii, to wypada uzupełnić informacje podane przez Churchilla. Wikipedia pisze:

Narodowa Armia Wyzwolenia Jugosławii

Narodowa Armia Wyzwolenia Jugosławii (NOVJ) – partyzantka w Jugosławii działająca podczas trwania II wojny światowej. W latach 1941–1945 walczyła przeciwko okupantom niemieckim i włoskim, a także przeciwko chorwackim ustaszom i serbsko-nacjonalistycznym czetnikom. Członkami armii byli obywatele wszystkich republik jugosłowiańskich. W szczytowym okresie armia liczyła 800 tysięcy żołnierzy. Była najbardziej efektywnym ruchem oporu antyfaszystowskiego w okupowanej Europie. Na czele NOVJ stał Związek Komunistów Jugosławii. Głównodowodzącym był Marszałek Jugosławii, Josip Broz ps. „Tito”.

Pierwszym z dwóch celów NOVJ było wyzwolenie Jugosławii spod okupacji niemieckiej, drugim natomiast utworzenie w Jugosławii federalnego i wielonarodowego państwa socjalistycznego. NOVJ była militarnym skrzydłem Frontu Wyzwolenia Narodowego kierowanego przez Związek Komunistów Jugosławii. Jedynym źródłem zaopatrzenia były zdobycze na siłach Osi, a od 1944 roku partyzanci zaczęli dostawać dostawy broni od Wielkiej Brytanii.

Celem konkurencyjnego ruchu czetników (który według niektórych źródeł pojawił się na kilka tygodni przed NOVJ czy też według innych źródeł już po rozpoczęciu walki zbrojnej przez partyzantów Tity) było utrzymanie monarchii jugosłowiańskiej i zapewnienie „bezpieczeństwa etnicznego” ludności serbskiej, a w końcu utworzenie tzw. Wielkiej Serbii poprzez przeprowadzenie czystek etnicznych na nie-Serbach zamieszkujących tereny zdaniem czetników należące historycznie do Serbii. Relacje między dwoma ruchami były od początku niespokojne jednak od października 1941 roku przerodziły się one w konflikt na pełną skalę. Pan-etniczna polityka Tity dla czetników wydawała się anty-serbska, natomiast czetnicki rojalizm był nie do przyjęcia dla socjalistów.

Czetnicy jako ruch nacjonalistyczny, był ukierunkowany na Serbów i niechętny wobec przedstawicieli innych narodowości. Z drugiej strony, NOVJ odwoływał się do wszystkich Jugosłowian a kwestie ideologiczne grały w nim małą rolę.

Kontakty z ZSRR i Międzynarodówką Komunistyczną

W czerwcu 1943 roku NOVJ wysłała do Międzynarodówki Komunistycznej telegram, w którym zażądała aby rząd ZSRR wycofał swoje poparcie dla czetników. Komintern odmówił jednak argumentując to tym że ZSRR nie mogło poddać krytyce lub zaprzestać wspierania sił lojalnych wobec rządu, z którym mają zawarty sojusz (chodziło o rząd królewski na emigracji). 21 czerwca wysłano kolejny telegram, w telegramie partyzanci czarnogórscy poinformowali o zdradzie i kolaboracji z okupantami prowadzonej przez czetników. 6–7 lipca treść telegramu została przedstawiona w radiu „Slobodna Jugoslavija”. 21 lipca przedruk telegramu umieszczony został w organie komunistów szwedzkich, „Ny Dag”. Po publikacji w Szwecji, przedruki ukazały się w gazetach obu Ameryk, Australii i w Nowej Zelandii (były to główne skupiska emigrantów jugosłowiańskich). Czetników skrytykował nawet biuletyn ambasady radzieckiej w Londynie.

Doszło do pierwszych starć na linii Tito-Stalin. NOVJ wbrew zaleceniom Stalina, odmówiła zawiązania przymierza z czetnikami a obie grupy niekiedy toczyły ze sobą zbrojne walki. Pod koniec 1943 roku, wbrew postulatom Stalina, zorganizowany przez ruch oporu parlament w praktyce proklamował republikę i powołał rząd tymczasowy. Sekretarz KW Międzynarodówki Komunistycznej, Dmytro Manuilśkyj, informował o tym że „Gospodarz Stalin jest niebywale wściekły. Uważa, że to cios w plecy ZSRR i decyzji podjętych w Teheranie”. Stalinowskie ZSRR nie chciało aby w Jugosławii czy w innym kraju doszło do rewolucji, według strategii Moskwy najpierw do danego kraju musiały wkroczyć oddziały Armii Czerwonej a dopiero później miała tam powstać władza komunistów – miał to być gwarant utrzymywania w tym kraju wpływów ZSRR.

3 sierpnia 1943 roku przedstawicielstwo ZSRR przekazało posłowi reprezentującemu rząd królewski na emigracji notę, w której poinformował, że czetnicy to kolaboranci nazistowscy.

Wczesną wiosną 1944 rozpoczęły się zrzuty radzieckie dla partyzantów titowskich. W ciągu całego 1944 r. Sowieci wykonali 1460 lotów z setkami ton broni, amunicji, materiałów wybuchowych dla NOVJ.

28 września 1944 roku Tito podpisał umowę zezwalającą wojskom radzieckim na wkroczenie na terytorium Jugosławii w celu pokonania sił osi w północno-wschodnich obszarach Jugosławii. Pod koniec wojny partyzanci utworzyli regularną, liczącą 800 tysięcy żołnierzy armię. Wspomagani przez Armię Czerwoną partyzanci wyzwolili swój kraj w 1945 roku.

Kontakty z zachodnimi aliantami

11 stycznia 1943 roku Anthony Eden zażądał od rządu królewskiego na emigracji aby wymusił na czetnikach wstrzymanie walk przeciwko ruchowi oporu i aby czetnicy wreszcie rozpoczęli walkę przeciwko wojskom Osi.

W kwietniu 1943 roku do Jugosławii przybyły trzy grupy komandosów kanadyjskich jugosłowiańskiego pochodzenia. Kanadyjczycy mieli zbadać doniesienia na temat kolaboracji czetników i wspomóc w walce wojska Tity. Wraz z komandosami do Jugosławii przybyli trzej przedstawiciele rządów USA i Wielkiej Brytanii.

Według depeszy Międzynarodówki rząd Wielkiej Brytanii zgodził się zorganizować przerzut brytyjskich ochotników do Jugosławii, wśród ochotników znaleźć się mieli m.in. działacze Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii.

Pierwszy brytyjski zrzut materiałów wybuchowych i opatrunkowych dla NOVJ miał miejsce 25 czerwca 1943 r. Łącznie Brytyjczycy, Amerykanie i Sowieci zrzucili 76 171 ton broni, amunicji, mundurów, materiałów wybuchowych i opatrunkowych oraz innego sprzętu dla NOVJ.

5–6 sierpnia 1943 jugosłowiański rząd królewski na emigracji złożył noty protestacyjne skierowane przeciwko USA i Kanadzie – stwierdził w nich że tamtejsza prasa ciągle atakuje ministra i generała Draźę Mihailovicia. W ostatnich dniach grudnia, przedstawiciel ZSRR w rozmowie z Anthonym Edenem poruszył kwestię kolaboracji czetników z siłami faszystów.

Tito i Winston Churchill w 1944 roku; źródło: Wikipedia.

We wrześniu 1944 roku Tito został uznany przez wszystkie rządy alianckie (w tym rząd królewski) za premiera Jugosławii.

Mija pół roku i pojawia się określenie „żelazna kurtyna”. Wikipedia pisze na ten temat:

Żelazna kurtyna, ang. iron curtain – potoczna nazwa granicy (w okresie zimnej wojny) między Związkiem Radzieckim i podporządkowanym mu państwom Europy Środkowej a Europą Zachodnią, której użył w lutym 1945 roku Joseph Goebbels w odniesieniu do terenów opanowanych przez ZSRR a powielił Winston Churchill 5 marca 1946 roku, podczas przemówienia w amerykańskim mieście Fulton.

Żelazna kurtyna; źródło: Wikipedia.

Wprawdzie Churchill mówił o żelaznej kurtynie od Szczecina do Triestu, ale w praktyce obejmowała ona również Jugosławię. Bardziej precyzyjnie ujął to Goebbels.

Zdaniem Davida Robertsona Joseph Goebbels użył tego sformułowania już w latach 20. XX wieku, określając tym mianem obszar wpływów ZSRR, natomiast jego wypowiedź dotycząca tego tematu została zamieszczona w artykule „Rok 2000″ w tygodniku „Das Reich” z 25 lutego 1945:

„Jeśli naród niemiecki złoży broń, wówczas Sowieci, zgodnie z porozumieniem zawartym między Rooseveltem, Churchillem i Stalinem, zajmą całą wschodnią i południowo-wschodnią Europę, w tym większą część Rzeszy. Nad tym terytorium zajętym przez Związek Radziecki zapadnie żelazna kurtyna, poza którą nastąpi rzeź narodów.”

xxxxxxxx

Goebbels, mówiąc „w tym większą część Rzeszy”, miał zapewne na myśli obszar radzieckiej strefy okupacyjnej obejmującej obszar byłej NRD i tę jej część, która przypadła Polsce. Można więc powiedzieć, że jego stwierdzenie dokładnie odzwierciedliło późniejszą rzeczywistość, w odróżnieniu od mapy Gomberga, na której obszar wpływów Związku Radzieckiego obejmował całe Niemcy i Jugosławię.

Jeśli rzeczywiście tak było, jak twierdzi Robertson, a którego cytuje Wikipedia, to znaczy, że Goebbels już w latach 20-tych wiedział, że będzie wojna pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Radzieckim i wiedział, jak ona się zakończy. A skoro wiedział, to znaczy, że ktoś to już wcześniej zaplanował i w tym planie Jugosławia miała się znaleźć po drugiej stronie żelaznej kurtyny. A marionetki typu Roosevelt, Churchill i Stalin tylko realizowały ten plan. Dlatego ten „nieugięty” Stalin potulnie wycofał się z Jugosławii. Tak samo było na terenie III Rzeszy, gdzie Amerykanie zapuścili się poza wcześniej wytyczone granice i musieli zawrócić.

„Bijo się i bijo. – A mniej więcej o co?” – Mniej więcej bili się i nadal biją się o to, o co zawsze i wszędzie, o realizację celów narodu wybranego. Dominacja nad światem jest możliwa tylko wtedy, gdy ciągle skłóca się ze sobą różne narody, zaszczepia się w nich nienawiść do innych. Skłócone i osłabione narody to gwarancja panowania tego wybranego narodu. I dlatego m.in. w Jugosławii potrzebne były opisane powyżej wygibasy. Tam wszyscy karnie wykonywali polecenia swoich nieznanych przełożonych.

Jugosłowiański ruch oporu, największy w Europie, nie istniałby bez potężnej pomocy Zachodu i mniejszej – Związku Radzieckiego. Można powiedzieć, że w Jugosławii Anglosasi walczyli rękami Jugosłowian z Niemcami. Dziś walczą oni rękami Ukraińców z Rosją i robią wszystko, by walczyć z nią również rękami Polaków. Na tej wojnie na Ukrainie też nic nie dzieje się przypadkiem i też wszystko wcześniej zaplanowano. Pierwszym widocznym znakiem, że tam coś się kombinuje, były wspólnie organizowane przez Polskę i Ukrainę Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w 2012 roku.

Jugosławia

W filmie Jak rozpętałem drugą wojnę światową jest taka scena, w której główny bohater, Franek Dolas, transportowany jako więzień, ucieka nocą z pędzącego pociągu, wyskakując przez okno WC. Toczy się po stromym zboczu, bo rzecz dzieje się na granicy austriacko-jugosłowiańskiej, w końcu, przewracając budkę graniczną, zatrzymuje się i w tym miejscu aresztuje go nadchodzący jugosłowiański patrol graniczny. Prowadzą go na posterunek graniczny, a w nim na ścianie wisi jugosłowiańska flaga. Dowódca posterunku mówi coś do niego i on już wie, gdzie jest i w tym momencie wykrzykuje: Jugosławia!!! Następnego dnia pojawiają się Niemcy, którzy szukają uciekiniera. Jeden z nich zwraca się do dowódcy: Wczoraj wieczorem polski jeniec uciekł z pociągu. Ślady prowadzą tu. Mamy informacje… – informacje niezbyt dokładne… panie Obersturmführer – odpowiada dowódca. Przed godziną zerwaliśmy pakt. Radzę się pośpieszyć. Za pięć minut zamykamy granicę.

Gdyby ktoś chciał obejrzeć opisaną scenę, to film jest dostępny na YouTube. Zaczyna się ona w 55 minucie. Całość trwa 5 minut. Pamiętam, że oglądając ten film, ta scena zwróciła moją uwagę właśnie ze względu na ten zerwany pakt. Oczywiście film, a zwłaszcza komedia, nie jest od tego, by tłumaczyć takie rzeczy. Wtedy – film wszedł na ekrany w 1969 roku, a ja go oglądałem parę lat później – nie mogłem nic wiedzieć, o co chodziło z tym paktem. Dziś już wiem, bo mam dostęp do internetu.

Kiedyś w jednym z blogów wspomniałem o tym, że II RP została utworzona w takim kształcie, by były same problemy. I nie stało się tak przypadkiem. Podobnie było z Jugosławią. Politycy w Wersalu robili wszystko, by skłócić wszystkich ze wszystkimi. Robili to świadomie i z premedytacją. Tak wytyczali granice, by w jednym państwie znalazły się wrogie sobie nacje. Ta konferencja nie powinna nazywać się pokojową, tylko konferencją przygotowującą kolejną wojnę, konferencją wojenną. Na portalu II Wojna Światowa w artykule Ustasze – plama na honorze Kościoła? (https://warhist.pl/artykul/ustasze-plama-na-honorze-kosciola/) można m.in. przeczytać:

Historia Półwyspu Bałkańskiego to pod wieloma względami wielkie pasmo tragedii. Ten piękny region pogrążył się w chaosie dziesiątki lat temu. Wojny, ludobójstwa, przetasowania na mapach – wszystko to złożyło się na dramat wielu krajów i narodów – pozornie bratnich, ale w rzeczywistości twardo broniących swojej niezależności. Ustalony w Wersalu powojenny ład wcale nie przyniósł rozwiązania problemów. Utworzone 1 grudnia 1918 roku Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS) było sztucznym tworem, który nie miał większych szans przetrwania próby czasu. Zbyt wiele różniło nacje wtłoczone w wykreowane przez oderwanych od rzeczywistości polityków granice. Już od pierwszych dni istnienia królestwa toczyły się zażarte spory między Serbami i Chorwatami. Obie nacje aspirowały do reprezentowania młodego państwa i żadna nie chciała się zgodzić na ustępstwa, mając słuszne argumenty po swojej stronie.

Chorwacja w cieniu Jugosławii

Pozycja Belgradu była jednak zdecydowanie lepsza, nie tylko ze względu na osobę koronowanego w 1921 roku Aleksandra I Karadziordziewicia wywodzącego się z serbskiej dynastii królewskiej. Jego ojciec Piotr I w 1903 roku został królem Serbii. Aleksander starał się prowadzić wyważoną politykę, choć sprzeciwiał się autonomii Chorwatów. Miał jednak na uwadze ich odrębność, także kulturową. W parlamencie Królestwa SHS Skupsztinie przewagę mieli zwolennicy dominacji Serbów, co w oczywisty sposób prowadziło do zaognienia stosunków z Chorwatami domagającymi się ustępstw i daleko idącej samodzielności. Młodym królestwem targały wewnętrzne konflikty, które w 1929 roku nieomal przerodziły się w regularną wojnę domową. Król Aleksander I zdecydował się na interwencję. Zawiesił konstytucję, zdelegalizował partie polityczne, rozwiązał parlament i wprowadził rządy dyktatorskie, przemianowując państwo na Jugosławię. Chorwaci nie wyrzekli się jednak niepodległościowych aspiracji.

Z kolei Wikipedia pisze:

„W styczniu 1929 r. król Aleksander I Karadziordziewić przejął władzę w wyniku zamachu stanu. Zmieniono nazwę państwa na Królestwo Jugosławii (wcześniej było to Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców [Królestwo SHS] – przyp. W.L.) oraz zlikwidowano obowiązujący od 1922 r. podział administracyjny. We wrześniu 1931 r. uchwalono nową konstytucję, na mocy której ograniczono rolę parlamentu na rzecz króla. W latach 1932–1934 miały miejsce liczne strajki i wystąpienia chłopskie przeciwko nowej konstytucji. 9 października 1934 r. w Marsylii król Aleksander I został zamordowany z rąk macedońskiego terrorysty. Władzę po nim przejął regent Paweł Karadziordziewić, w imieniu nieletniego Piotra II Karadziordziewicia. W 1934 r. Królestwo SHS (to już była Jugosławia – przyp. W.L.) przystąpiło do Ententy Bałkańskiej, złożonej oprócz niej z Rumunii, Grecji i Turcji.

W marcu 1941 r. Królestwo Jugosławii przystąpiło do paktu trzech (Niemcy, Włochy, Japonia – przyp. W.L.). W wyniku protestów społecznych przeciwko przystąpieniu do tego porozumienia obalono dotychczasowy rząd. Na czele nowego gabinetu stanął gen. Dušan Simović. Rząd Simovića zerwał sojusz i zawarł układ o przyjaźni i nieagresji ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Układ ze Związkiem Radzieckim został w III Rzeszy odebrany jako akt wrogi i stał się bezpośrednią przyczyną wkroczenia do Jugosławii.”

To są informacje, które Wikipedia zaczerpnęła z pracy Sebastiana Wojciechowskiego Integracja i dezintegracja Jugosławii na przełomie XX i XXI wieku. Poznań: Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, 2002.

Winston Churchill w swoim dziele Druga wojna światowa w rozdziale Jugosławia opisuje to, co wtedy wydarzyło się w Jugosławii, w sposób bardziej zrozumiały i logiczny, chociaż nie dodaje, co oczywiste, że to wszystko to była anglosaska intryga. Chodziło oto, że w tamtym czasie, na początku 1941 roku, rozważano utworzenie drugiego frontu właśnie w Jugosławii a przystąpienie jej do paktu trzech nie tylko niweczyło ten plan, ale też powodowało to, że całe Bałkany znalazły się w niemieckiej strefie wpływów.

Churchill pisze:

Wspomniane już zamordowanie króla Jugosławii Aleksandra w październiku 1934 r. w Marsylii zapoczątkowało dezintegrację tego kraju i osłabiło jego niezależną pozycję w Europie. Polityczna wrogość faszystowskich Włoch i ofensywa ekonomiczna Niemiec hitlerowskich w południowo-wschodniej Europie przyśpieszyły ten proces. Rozchwianie wewnętrznej stabilności i antagonizmy pomiędzy Serbami i Chorwatami podkopały siły tego państwa. Za regencji księcia Pawła, sympatycznego człowieka o upodobaniach artystycznych, prestiż monarchii znacznie osłabł. Doktor Maček, przywódca Chorwackiego Stronnictwa Chłopskiego, obstawał za polityką unikania współpracy z rządem w Belgradzie. Chorwaccy ekstremiści (ciekawe skąd się oni biorą? – przyp. W.L.), chronieni przez Włochy i Węgry, walczyli zza granicy o oderwanie Chorwacji od Jugosławii. Rząd w Belgradzie zerwał współpracę z tzw. Małą Ententą Państw Bałkańskich, aby prowadzić „realistyczną” politykę porozumienia z państwami Osi. Inicjatorem tej polityki był M. Stojadinowić, który 25 marca 1937 r. podpisał pakt włosko-jugosłowiański. Takie posunięcie usprawiedliwiało to, co stało się w Monachium rok później. Osłabiony ugodą pomiędzy Chorwacką Partią Pracy i opozycją serbską, niechętną bliższym związkom z Włochami i Niemcami, Stojadinowić został pokonany w wyborach i zmuszony do rezygnacji w lutym 1939 r.

Nowy premier Cvetkowić i minister spraw zagranicznych Markowić pragnęli ugłaskać rosnące w siłę państwa Osi. W sierpniu 1939 r. osiągnięto porozumienie z Chorwatami i Maček wszedł do rządu w Belgradzie. Tego samego wieczora dotarły wieści o pakcie sowiecko-niemieckim. Pomimo różnic ideologicznych instynkt słowiański zawsze skłaniał Serbów ku Rosji. Nastawienie jej podczas konferencji monachijskiej wzmocniło ich nadzieje na utrzymanie jedności Europy. Obecnie podpisanie złowróżebnego paktu zdawało się oddawać Bałkany jednym ruchem w ręce Osi. Upadek Francji w 1940 r. pozbawił Słowian południowych ich tradycyjnego przyjaciela i protektora. Rosjanie ujawnili swoje intencje wobec Rumunii, okupując Besarabię i Bukowinę. W sierpniu 1940 r. w Wiedniu Niemcy i Włochy przyznały Transylwanię Węgrom. Pętla wokół Jugosławii zaciskała się. W listopadzie 1940 r. Marković po raz pierwszy udał się potajemnie do Berchtesgaden. Uciekł, nie oddając formalnie swego kraju państwom Osi, ale 12 grudnia jego kraj podpisał pakt o przyjaźni z Węgrami, pomniejszym partnerem tego tego układu.

xxxxx

Z końcem stycznia 1941 r. przybył do Belgradu z misją rządu Stanów Zjednoczonych przyjaciel prezydenta Roosevelta, pułkownik Donovan, w celu zbadania opinii w południowo-wschodniej Europie. Panował strach. Ministrowie i czołowi politycy nie śmieli wypowiadać się otwarcie. Książę Paweł nie zgodził się na proponowaną wizytę pana Edena. Był tylko jeden wyjątek: generał lotnictwa nazwiskiem Simović, reprezentujący element nacjonalistyczny w korpusie oficerskim sił zbrojnych. Jego biuro w kwaterze głównej sił powietrznych w Zemun, po drugiej stronie rzeki niedaleko Belgradu, stało się od grudnia tajnym ośrodkiem oporu wobec niemieckiej penetracji na Bałkanach i bezwładu rządu jugosłowiańskiego.

14 lutego Cvetkowić i Markowić zostali wezwani do Berchtesgaden. Wysłuchali tam przemowy Hitlera o potędze zwycięskich Niemiec oraz o specjalnym nacisku, jaki kładą one na bliskie stosunki z Moskwą. Obiecał im, że jeżeli Jugosławia przystąpi do Osi, to w razie działań przeciwko Grecji nie przemaszeruje przez nią, lecz jedynie użyje jej dróg i szlaków kolejowych w celu przesyłania dostaw wojskowych. Obaj ministrowie powrócili do Belgradu w ponurym nastroju. Przyłączyć się do Osi znaczyło rozwścieczyć Serbię. Walka z Niemcami zachwiałaby lojalnością Chorwacji. Grecja, jedyny wchodzący w rachubę bałkański sprzymierzeniec, była obciążona armią włoską liczącą 200 tysięcy ludzi i nieustannie zagrożona atakiem niemieckim. Pomoc angielska była wątpliwą, a w najlepszym razie symboliczną. Aby nakłonić rząd Jugosławii do podjęcia zadowalającej decyzji, Hitler postanowił dokonać strategicznego okrążenia tego kraju. 1 marca Bułgaria przyłączyła się do Osi i tego samego wieczora niemieckie jednostki zmotoryzowane doszły do granicy serbskiej. Tymczasem, aby uniknąć prowokacji, armia jugosłowiańska nie była mobilizowana. Nadszedł moment wyboru.

4 marca książę Paweł opuścił Belgrad i udał się z potajemną wizytą do Berchtesgaden, gdzie pod silną presją przyrzekł, że Jugosławia pójdzie w ślady Bułgarii. Po powrocie, podczas spotkania Rady Królewskiej i w trakcie odrębnych dyskusji z przywódcami politycznymi i wojskowymi, natrafił na zacięty opór. Debaty były niezwykle gwałtowne, a niemieckie ultimatum – realne. Generał Simović, wezwany do Białego Pałacu, rezydencji księcia Pawła położonej na wzgórzach Belgradu, zdecydowanie sprzeciwiał się kapitulacji. Serbia nigdy się na to nie zgodzi, a i sama dynastia będzie zagrożoną. Lecz książę Paweł i tak już przesądził o losie swojego kraju.

xxxxx

Z Londynu robiłem, co mogłem, aby podburzyć Jugosławię przeciwko Niemcom i 22 marca zatelegrafowałem do doktora Cvetkowicia, premiera Jugosławii.

Lecz nocą 20 marca, po debacie gabinetu, rząd Jugosławii zdecydował się na przystąpienie do Osi. Trzech ministrów poddało się do dymisji. 24 marca Cvetkowić i Markowić wymknęli się z Belgradu podmiejskim pociągiem i przesiedli na pociąg jadący do Wiednia. Następnego dnia podpisali pakt z Hitlerem, a wydarzenie to było transmitowane przez radio belgradzkie. Pogłoski o nieuchronnej klęsce pojawiły się w kawiarniach i różnych kręgach stolicy Jugosławii.

Wysłałem instrukcje panu Campbellowi, naszemu dyplomacie w Belgradzie:

Proszę się starać, aby stosunki pomiędzy Panem a księciem lub ministrami nie uległy ochłodzeniu. Proszę się im nieustannie naprzykrzać, niepokoić, i nastawać na nich. Domagać się audiencji. Nie przyjmować „nie” jako odpowiedzi na pańskie prośby. Nieustannie ukazywać, że Niemcy traktują uległość ich kraju jako rzecz zupełnie naturalną. To nie jest czas na wymówki lub dumne pożegnania. Jednocześnie proszę nie marnować żadnej sposobności, z której, być może, będziemy zmuszeni skorzystać gdyby obecny rząd zaszedł za daleko. Podziwiam to, co zrobił Pan do tej pory. Tak trzymać.

W małym kręgu oficerów skupionych wokół Simovicia już od kilku miesięcy rozważano zdecydowane działania na wypadek, gdyby rząd poddał się Niemcom. Przywódcą planowanego powstania był generał Bora Mirković, dowódca jugosłowiańskich sił powietrznych, wspierany m.in. przez majora Knezevicia i jego brata, profesora, który dzięki swemu stanowisku nawiązał kontakty z Serbską Partią Demokratyczną. O planie wiedziała jedynie mała grupka zaufanych oficerów, w większości niższych rangą od pułkownika. Sieć rozciągała się z Belgradu do głównych garnizonów w kraju: Zagrzebia, Skopje i Sarajewa. Siły, którymi dysponowali konspiratorzy w Belgradzie składały się z dwóch pułków Straży Królewskiej bez pułkowników, jednego batalionu z garnizonu belgradzkiego, kompanii żandarmów pełniących służbę w pałacu królewskim, części dywizji przeciwlotniczej stacjonującej w stolicy, kwatery głównej sił powietrznych w Zemun, gdzie Simović był szefem, szkól dla oficerów i podoficerów, oraz z niektórych jednostek artyleryjskich i saperskich.

Gdy 26 marca po Belgradzie rozniosły się wieści o powrocie obu ministrów z Wiednia, konspiratorzy postanowili działać. 27 marca przed świtem dano sygnał do zajęcia kluczowych punktów w Belgradzie, w tym rezydencji królewskiej wraz z przebywającym tam młodym królem Piotrem II. W czasie gdy oddziały wojskowe pod dowództwem zdecydowanych oficerów izolowały pałac królewski na przedmieściach stolicy, książę Paweł, nie wiedząc nic, bądź też wiedząc zbyt wiele o tym, co wisiało w powietrzu, jechał pociągiem w kierunku Zagrzebia. Niewiele było w dziejach rewolucji mających tak gładki przebieg. Obyło się całkowicie bez rozlewu krwi. Część wyższych oficerów została aresztowana. Cvetkowicia policja przyprowadziła do kwatery Simovicia, gdzie zmuszono go do podpisania rezygnacji. W odpowiednich punktach stolicy ustawiono artylerię i karabiny maszynowe. Po przybyciu do Zagrzebia książę Paweł został powiadomiony, że Simović przejął władzę w imieniu młodego króla Piotra II i że Rada Regencyjna została rozwiązana. Dowódca wojskowy Zagrzebia nakazał księciu natychmiastowy powrót do stolicy. Po przyjeździe do Belgradu został odeskortowany do kwatery generała Simovicia. Tam wraz z dwoma pozostałymi regentami podpisał akt abdykacji. Otrzymał kilka godzin na spakowanie swojego dobytku, po czym wraz z rodziną udał się do Grecji.

Cały ten plan stworzyła i wprowadziła w życie grupa nacjonalistycznie nastawionych oficerów serbskich, identyfikujących się z autentyczną opinią publiczną. Ich czyn spowodował wybuch ogólnego entuzjazmu. Ulice Belgradu wkrótce wypełniły się Serbami skandującymi: „Lepsza wojna niż układy, lepsza śmierć niż niewola”. Ludzie tańczyli na placach i ulicach. Wszędzie pojawiły się flagi angielskie i francuskie. Dzielne, bezbronne tłumy śpiewały wyzywająco serbski hymn narodowy. 28 marca młody król, który uciekł po rynnie spod opieki regentów, wziął udział we mszy w katedrze belgradzkiej, wzbudzając entuzjazm zgromadzonych. Niemiecki poseł został publicznie znieważony, a tłum pluł na jego samochód. Czyn militarny wywołał falę narodowego ożywienia. Lud, do tej pory bierny i jakby sparaliżowany, źle rządzony i źle kierowany, rzucił wyzwanie tyranowi i zdobywcy w chwili, gdy był on u szczytu potęgi.

xxxxx

Hitler czuł się dotknięty do żywego. Dostał ataku niepohamowanej wściekłości, momentalnie wykluczającej wszelkie myślenie i skłaniającej go niejednokrotnie do podejmowania najokrutniejszych decyzji. Nieco bardziej opanowany, w miesiąc później, powiedział do Schulenburga: „Jugosłowiański przewrót był jak grom z jasnego nieba. Gdy rankiem 27 marca otrzymałem tę wiadomość, myślałem, że to żart”. Lecz teraz, rozwścieczony, zebrał niemieckie dowództwo naczelne. Na miejscu byli Göring, Keitel i Jodl; Ribbentrop przybył później. Szczegóły spotkania można znaleźć w dokumentach norymberskich. Hitler scharakteryzował sytuację Jugosławii po przewrocie. Powiedział, że jest ona niepewnym czynnikiem w zbliżającej się akcji przeciwko Grecji („Marita”), a tym bardziej w planie „Barbarossa”. Uznał jednak za korzystny fakt, że Jugosłowianie odsłonili swoje prawdziwe oblicze przed rozpoczęciem planu „Barbarossa”.

Poniżej cytat z dokumentu norymberskiego:

Führer, nie czekając na ewentualne zapewnienia o lojalności, ze strony nowego rządu, zdecydowany jest poczynić wszelkie przygotowania, aby zniszczyć Jugosławię militarnie i jako naród. Nie będzie żadnych działań dyplomatycznych ani żadnego ultimatum. Zapewnienia rządu jugosłowiańskiego, którym i tak w przyszłości nie będzie można wierzyć, zostaną „wzięte pod uwagę”. Atak rozpocznie się, gdy tylko wszystkie oddziały będą gotowe.

Czynnego poparcia militarnego w działaniach przeciwko Jugosławii należy zażądać od Włoch, Węgier i w pewnym stopniu także od Bułgarii. Głównym zadaniem Rumunii pozostaje obrona przed Rosją. Ambasadorów Węgier i Bułgarii już powiadomiono. Jeszcze dzisiaj zostanie wysłane pismo do Duce.

Z politycznego punktu widzenia jest niezwykle istotne, aby cios wymierzony w Jugosławię charakteryzował się bezlitosnym okrucieństwem i aby klęska militarna nastąpiła błyskawicznie. To dostatecznie przerazi Turcję i późniejsza kampania przeciwko Grecji będzie znacznie ułatwiona. Można przypuszczać, że gdy zaatakujemy, Chorwaci przejdą na naszą stronę. Niezbędne będą zapewnienia o specjalnym traktowaniu i późniejszej autonomii. Wojna przeciwko Jugosławii powinna być popularna wśród Włochów, Węgrów i Bułgarów z powodu obiecanych im korzyści terytorialnych: wybrzeża Adriatyku dla Włoch, Banatu dla Węgier i Macedonii dla Bułgarii. Wobec tego musimy przyspieszyć wszystkie przygotowania i użyć tak dużych sił, by upadek Jugosławii nastąpił błyskawicznie. […] Głównym zadaniem lotnictwa jest jak najszybsze zniszczenie instalacji naziemnych jugosłowiańskich sił powietrznych oraz zmiażdżenie Belgradu poprzez ataki falowe.

xxxxx

Wiadomość o rewolucji w Belgradzie przyjęliśmy z dużym zadowoleniem. Był to przecież jedyny uchwytny rezultat naszych desperackich wysiłków, by utworzyć front aliancki na Bałkanach i powstrzymać niczym nie skrępowany rozwój potęgi Hitlera. Pierwsze telegramy znalazły się w moich rękach na pół godziny przed moim pierwszym wystąpieniem przed Centralną Radą Partii Konserwatywnej w charakterze jej przywódcy. Przemówienie moje zakończyłem następująco:

W tej właśnie chwili chciałem przekazać Wam i całemu narodowi niezwykłe wieści. Dzisiaj rano naród jugosłowiański pokazał, że duch jego nie zginął. W Belgradzie wybuchła rewolucja, a ministrowie, którzy nie dalej jak wczoraj sprzedali honor i wolność swojego kraju, są dzisiaj aresztowani. Ten patriotyczny zryw tkwi korzeniami w gniewie dzielnego i walecznego narodu, wybuchłym z powodu zdrady jego słabych przywódców oraz podłych knowań państw Osi.

Możemy przeto żywić nadzieję – a mówię to wyłącznie na podstawie informacji, jakie otrzymałem – iż uformowany zostanie rząd jugosłowiański godzien bronić wolności i jedności swojego kraju. W gorliwych staraniach rząd taki otrzyma wszelką możliwą pomoc i wsparcie od Imperium Brytyjskiego, a także, w co nie wątpimy, od Stanów Zjednoczonych. Imperium Brytyjskie i jego sprzymierzeńcy jednoczą się z narodem jugosłowiańskim i kontynuować będą wspólną walkę aż do osiągnięcia całkowitego zwycięstwa.

xxxxx

Musimy teraz odnotować wyjątkowy moment, gdy chłodne kalkulacje kremlowskiej oligarchii zabarwił cień sentymentu.

Zryw narodowy w Belgradzie był spontanicznym przewrotem rewolucyjnym, nie mającym nic wspólnego z działalnością malej, nielegalnej, lecz sponsorowanej przez Sowietów Komunistycznej Partii Jugosławii. Odczekawszy tydzień, Stalin zdecydował się uczynić gest. Jego urzędnicy prowadzili rozmowy z M. Gavriloviciem, dyplomatą jugosłowiańskim w Moskwie, oraz misją, wysłaną z Belgradu po rewolucji. Efekty były znikome. Nocą z 5 na 6 kwietnia Jugosłowianie zostali niespodziewanie wezwani na Kreml. Stalin czekał na nich osobiście z gotowym do podpisania paktem. Opracowano go niezwykle szybko. Rosja zgadzała się uszanować „niezależność, suwerenne prawa i jedność terytorialną Jugosławii”. W razie zaatakowania okaże życzliwość „opartą na przyjacielskich stosunkach”. Jakkolwiek na to patrzeć, był to przyjazny gest. Gavrilović został na kremlu aż do rana, dyskutując ze Stalinem na temat dostaw wojskowych. Gdy ich rozmowa dobiegła końca, Niemcy uderzyli.

xxxxx

Rankiem 6 kwietnia niemieckie bombowce pojawiły się nad Belgradem. Nadlatując falami z lotnisk zajętych w Rumunii, prowadziły nieprzerwany atak, trwający trzy dni. Z najwyższego pułapu, nie obawiając się oporu, bombardowały miasto bez litości. Nosiło to nazwę operacji „Vergeltung” (zemsta, odwet, zapłata – przyp. W.L.). Gdy wreszcie 8 kwietnia zapadła cisza, ponad 17 tysięcy mieszkańców Belgradu leżało martwych na ulicach lub pod gruzami. Z piekielnego dymu i ognia wyłoniły się oszalałe zwierzęta, zbiegłe z potrzaskanych klatek w ogrodzie zoologicznym. Ranny bocian przekuśtykał obok największego hotelu w mieście, będącego jedną wielką ścianą ognia. Jakiś niedźwiedź, oszołomiony i nic nie rozumiejący, przeczłapał przez ten płonący koszmar, udając się w kierunku Dunaju. Nie był to jedyny niedźwiedź, który nic nie rozumiał.

Operacja „Vergeltung” została zakończona.

xxxxxxxx

Gdy czyta się ten dokument norymberski, to trudno nie zadać sobie pytania: skąd tyle nienawiści do niewinnych ludzi? Przecież to nie ci zwykli ludzie dokonali tej rewolucji i wypowiedzieli pakt Hitlerowi? A on, z kolei, dobrze wiedział, kto zorganizował tę rewolucję. Anglicy świadomie wykorzystali elity jugosłowiańskie, dobrze wiedząc, jaka będzie reakcja Hitlera, a jednak nie zawahali się. Dla nich Słowianie to gorszy gatunek człowieka, jeśli nie podludzie. Cynizm i wyrachowanie Anglosasów wręcz przeraża. Przeraża, bo dziś próbują wciągnąć Polskę do wojny na Ukrainie, tak jak przeciągnęli na swoją stronę Jugosłowian, co wywołało reakcję Hitlera. Czy Rosja może zareagować jak Hitler? W przypadku, gdy polskie wojsko pojawi się na Ukrainie, odwet Rosji może nastąpić. Pytanie tylko, jaki i na jaką skalę? Dla elit rządowych to nie ma znaczenia, bo je Anglosasi ewakuują na wyspę, tak jak ewakuowali elity jugosłowiańskie.

Wojna w Jugosławii nie trwała długo. Wikipedia pisze:

6 kwietnia 1941 r. III Rzesza, Włochy, Węgry i Bułgaria zaatakowały Jugosławię. W wyniku bardzo wyraźnej przewagi po stronie agresorów i działalności ustaszy (Chorwackiego Ruchu Rewolucyjnego) na rzecz okupanta, 13 kwietnia wojska niemieckie zajęły Belgrad. 17 kwietnia przedstawiciele jugosłowiańskiego naczelnego dowództwa podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji. Król Piotr II i przedstawiciele władz państwowych udali się na emigrację do Wielkiej Brytanii.

Okupacja Jugosławii przez państwa Osi i jej podział (rozbiór) w kwietniu 1941 roku: źródło: Wikipedia.

Obszar Jugosławii podzielono na kilka części. Część Słowenii włączono bezpośrednio do III Rzeszy. Banat i Serbia były okupowane przez Niemców. Pozostała część Słowenii, fragment Dalmacji, Kosowo, Czarnogóra i zachodnia Macedonia zostały włączone do Włoch. Większość Kosowa przyłączono do tzw. Wielkiej Albanii. Wojwodina przypadła Węgrom, a wschodnia Macedonia, fragment Kosowa i tereny południowo-wschodniej Serbii Bułgarii. 10 kwietnia 1941 r. proklamowano powstanie Niepodległego Państwa Chorwackiego, państwa kontrolowanego przez Niemcy i Włochy. Władze w nim przejęli ustasze. Przywódcą państwa był Ante Pavelić. Na mocy uchwalonego 10 kwietnia 1941 r. dekretu o ochronie krwi aryjskiej i honoru narodu chorwackiego ustasze prowadzili prześladowania ludności serbskiej i żydowskiej.

xxxxxxxx

Historia Jugosławii z okresu II wojny światowej pokazuje, że wielkie państwa, mocarstwa bawią się małymi państwami jak klockami Lego; przestawiają je jak chcą, łączą jedne z drugimi lub je dzielą. Jest przy tym wiele cierpień i ofiar wśród zwykłych ludzi, których skłóca się ze sobą, by osiągnąć swoje doraźne cele. Do tego dochodzą potężne stary materialne i duchowe. Zniszczeniu ulega dorobek cywilizacyjny i kulturowy tych państw. A ci promotorzy tych wszystkich nieszczęść siedzą sobie bezpiecznie na swoich wyspach: Wielka Brytania, Australia, Nowa Zelandia, no i oczywiście Stany Zjednoczone i Kanada, które, w pewnym sensie, też leżą na wyspie, bo oddzielone z obu stron oceanami od kontynentu euroazjatyckiego. Żydzi, wybierając Anglosasów na swoją palkę dyscyplinującą pozostałe narody, wiedzieli, że one muszą mieć bezpieczne położenie, żeby te krzywdzone państwa i narody nie mogły im w żaden sposób zaszkodzić. Dlatego przenieśli się z Hiszpanii do Anglii i tam zainstalowali swoje centrum finansowe, dla którego zrobili miejsce wzniecając wielki pożar Londynu w 1666 roku. I tak powstało City of London, które do dziś rządzi światem. Nie żadne tam Wall Street, jak to często się nam wmawia.

„Cały ten plan stworzyła i wprowadziła w życie grupa nacjonalistycznie nastawionych oficerów serbskich, identyfikujących się z autentyczną opinią publiczną.” – napisał Churchill.

Wikipedia o nacjonalistach serbskich:

Serbscy nacjonaliści na przełomie XIX i XX wieku podczas prób rozbicia Jugosławii popierali ideę scentralizowanego państwa jugosłowiańskiego, które było wówczas gwarancją jedności Serbów. Przyjęta w 1920 roku konstytucja Jugosławii utrwaliła jej status jako scentralizowanego państwa, w którym władzę dzierżyła serbska dynastia Karadziordziewiciów. Inni w Jugosławii opowiadali się przeciwko scentralizowanemu państwu i domagali się decentralizacji – w tym chorwaccy nacjonaliści, którzy domagali się autonomicznej Chorwacji w ramach Jugosławii, co zostało przyjęte przez jugosłowiański rząd w wyniku porozumienia Cvetković-Maček Umowy z 1939 roku. Serbscy nacjonaliści sprzeciwiali się temu porozumieniu jako godzącemu w serbską społeczność oraz tożsamość. Zajęcie i podział Jugosławii podczas II wojny światowej skutkowało brutalnym konfliktem etnicznym między nacjonalistycznymi Serbami, Chorwatami, Boszniakami i innymi narodami, co doprowadziło do powstania sekciarskiego odłamu serbskiego nacjonalizmu, skupionego wokół ruchu czetników.

I o nacjonalistach chorwackich:

Ustasze – Chorwacki Ruch Rewolucyjny (chorw. Ustaša – Hrvatski revolucionarni pokret) – chorwacki ruch ultranacjonalistyczny, w okresie przed II wojną światową organizacja terrorystyczna. Jej członkowie, ustasze, byli odpowiedzialni za śmierć setek tysięcy obywateli Jugosławii, szczególnie Serbów. Ideologia ruchu była mieszanką faszyzmu i ultrakonserwatyzmu. Ustasze popierali utworzenie Wielkiej Chorwacji, mającej rozciągać się od rzeki Driny do granicy z Belgradem[. Ruch podkreślał potrzebę budowy „czystej rasowo” Chorwacji, dopuszczał prześladowania i ludobójstwo Serbów, Żydów oraz Romów. Ustasze byli nacjonalistami i fanatycznymi katolikami – utożsamiali katolicyzm z chorwackim nacjonalizmem. Deklarowali, że wyznania katolickie i muzułmańskie są religiami narodu chorwackiego. Islam Boszniaków postrzegali jako religię, która „chroni prawdziwą krew Chorwatów”.

Organizacja została założona w 1930 roku. Początkowo była to nacjonalistyczna organizacja, która miała na celu stworzenie niezależnego państwa chorwackiego. Przed wojną sięgała po metody terrorystyczne. W kwietniu 1941 r. ustasze zostali powołani do rządzenia częścią Chorwacji okupowaną przez państwa Osi.

Ideologiczne korzenie chorwackiego nacjonalizmu ustaszy sięgają XIX-wiecznego chorwackiego działacza Ante Starčevicia. Starčević reprezentował nurt antyserbski i antyhabsburski, był orędownikiem jedności i niepodległości Chorwacji. Przewidywał on utworzenie Wielkiej Chorwacji, obejmującej tereny zamieszkiwane także przez Słoweńców, Serbów i Boszniaków.

Specjalnością ustaszy są zamachy bombowe, takie jak na „Simplon-Orient-Express” (wiozący ministrów spraw zagranicznych Małej Ententy) w 1933 r. lub w rocznicę zjednoczenia l grudnia 1932 r. w Zagrzebiu. Jednym z najważniejszych działań ustaszy był zamach na króla Jugosławii, Aleksandra I. Organizatorem zamachu był Dido Kvaternik, a zabójcą Włado Czernozemski (nacjonalista bułgarski), członek Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjnej.

xxxxxxxx

„Wspomniane już zamordowanie króla Jugosławii Aleksandra w październiku 1934 r. w Marsylii zapoczątkowało dezintegrację tego kraju i osłabiło jego niezależną pozycję w Europie.” – Churchill pisał o tym w pierwszym tomie swego dzieła w rozdziale zatytułowanym Gęstniejące chmury i dla pełnego obrazu wypada ten fragment zacytować:

We Francji, po skandalu Stavisky’ego i lutowych rozruchach, rząd monsieur Daladiera został zastąpiony przez rząd prawicowo-centrowy pod przewodnictwem monsieur Doumergue’a. Funkcję ministra spraw zagranicznych pełnił monsieur Barthou.

Dopisek wydawcy: Stavisky Alexandre – oszust, sprawca wielomilionowych nadużyć we Francji po pierwszej wojnie światowej. Wykrycie tych malwersacji w 1933 r. spowodowało kryzys rządowy.

W 1981 roku pojawił się na ekranach kin film „Vabank”. To komedia kryminalna, której głównymi bohaterami są kasiarz – Henryk Kwinto i bankier – Gustaw Kramer. Asystentem Kramera był… Stawiski. W tę rolę wcielił się Zbigniew Geiger, który urodził się w 1939 roku w Tłumaczu na Ukrainie, w byłym województwie stanisławowskim. Stavisky był ukraińskim Żydem, który wyemigrował do Francji.

Dalej Churchill pisze:

Stosownie do polityki prowadzonej przez Francuzów na Bałkanach, król Jugosławii Aleksander został zaproszony do złożenia oficjalnej wizyty w Paryżu. Przybył więc do Marsylii, gdzie czekał nań monsieur Barthou, po czym razem z generałem Georgesem wsiedli do samochodu i ruszyli wzdłuż szpalerów ludzi, którzy wylegli na ulice, wymachując kwiatami i chorągiewkami. I znów z ciemnych otchłani serbskich i chorwackich podziemi na europejską scenę wynurzył się obrzydliwy, morderczy spisek i podobnie jak w roku 1914 na miejscu znalazła się banda zabójców, gotowych poświęcić nawet własne życie. Środki bezpieczeństwa podjęte przez policję francuską pozostawiały wiele do życzenia. W pewnym momencie jakiś człowiek oderwał się od wiwatujących tłumów, wskoczył na maskę samochodu i wycelował swój pistolet maszynowy w króla i jego towarzyszy, opróżnił magazynek. W chwile potem morderca został zabity przez konnego strażnika republikańskiego, obok którego udało mu się przemknąć. Wybuchła panika. Król Aleksander skonał niemal od razu. Generał Georges i monsieur Barthou wyszli z samochodu, brocząc krwią. Generał był zbyt słaby, aby się poruszać, i niebawem zaopiekowali się nim lekarze. Natomiast monsieur Barthou zmieszał się z tłumem i upłynęło około 20 minut,zanim ktokolwiek się nim zajął. Przed otrzymaniem pomocy lekarskiej musiał sam wejść na górę po schodach prowadzących do biura prefekta. Po tym wszystkim lekarz założył mu krępulec poniżej rany. Do tej pory utracił już bardzo dużo krwi; miał 72 lata. Zmarł w ciągu kilku godzin. Był to ciężki cios dla francuskiej polityki zagranicznej, która pod jego kierunkiem nabrała większej spójności. Na stanowisku ministra spraw zagranicznych zastąpił go Pierre Laval.

xxxxxxxx

Ten powyższy cytat właściwie pozwala zrozumieć, co stało się później i dlaczego obaj musieli zginąć. O królu Aleksandrze Wikipedia m.in. pisze:

W pierwszych latach swego panowania był królem Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (1921–1929). Aby wzmocnić jedność państwa, zmienił jego nazwę i 3 października 1929 roku proklamował powstanie nowego państwa o nazwie Jugosławia. Zmianie uległa nie tylko nazwa państwa ale również jego podział administracyjny, zniesiono dotychczasowy podział na departamenty (oblasti) a wprowadzono 9 banowin z banem na czele. Prowadził rządy dyktatorskie i politykę profrancuską. Przeprowadził reformy w sądownictwie, szkolnictwie i zmiany w kalendarzu mające służyć pogłębieniu jednorodności państwa. Konstytucja z 3 września 1931 roku legalizowała jego rządy. Aleksander I Karadziordziewić był zwolennikiem silnej władzy centralnej, a przeciwnikiem separatyzmu chorwackiego, chociaż starał się mieć dobre stosunki z Chorwacją. Król usiłował też zawrzeć porozumienie z Bułgarią. Pomimo sprawowania władzy silnej ręki, jego rządy spotkały się z poparciem znacznej części społeczeństwa Jugosławii. Niemniej, likwidacja rządów parlamentarnych (rozwiązanie Skupsztiny), rozwiązanie partii politycznych i ścisła cenzura spowodowały opór społeczny, demonstrowany głównie pod hasłem: Precz z dyktaturą!. Został zamordowany w czasie wizyty we Francji przez Włada Czernozemskiego, w zamachu dokonanym przez Wewnętrzną Macedońską Organizacją Rewolucyjną (VMRO) i ustaszy (operacja „Miecz teutoński”).

Louis Barthou, jak pisze Wikipedia, był zwolennikiem zbliżenia francusko-radzieckiego i przyjęcia ZSRR do Ligi Narodów. Po dojściu Adolfa Hitlera do władzy w Niemczech (styczeń 1933), w latach 1933–1934 przygotowywał sojusz z ZSRR wymierzony przeciw Niemcom (→pakt wschodni), który został zawarty w 1935 (już po jego śmierci) przez Pierre’a Lavala. Następcy Barthou woleli jednak uprawiać politykę appeasementu wobec III Rzeszy.

Zginął w czasie pełnienia urzędu ministra spraw zagranicznych, podczas zamachu dokonanego przez Wewnętrzną Macedońską Organizację Rewolucyjną i ustaszy na króla Jugosławii Aleksandra w Marsylii. W 1974 ujawniono, że pocisk, który zabił ministra, musiał pochodzić z broni francuskiego policjanta lub wojskowego, gdyż miał kaliber 8 mm, a królobójca użył pistoletu 7,65 mm.

xxxxxxxx

Tym zabójstwem upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Dokonano go w październiku 1934 roku, a w grudniu 1933 roku wybuchła afera finansowa Stavisky’ego, w którą było zamieszanych wielu polityków francuskich. Tak więc zabójstwo króla Jugosławii i ministra spraw zagranicznych Francji skutecznie odwróciło uwagę od tej afery.

Polityka króla Aleksandra I była w sprzeczności z tym co ustalono w Wersalu, no bo tam ustalono, że w takich krajach jak choćby Jugosławia czy Polska ma być „pierdel, serdel, burdel”. Dyktatura Aleksandra I zmieniła ten stan i pole do manipulowania Jugosławią i jej elitami politycznymi znacznie się ograniczyło. Ten stan należało zmienić i przywrócić „demokrację”, bo tylko ona, jak żaden inny ustrój, najlepiej nadaje się do łowienia ryb w mętnej wodzie.Nie miało znaczenia, że większość społeczeństwa akceptowała taki stan. Ale ono przecież nie wiedziało, co było dla niego dobre. Podobnie było we Francji. Taki polityk jak Louis Barthou zapewne nie wziąłby udziału w hucpie zwanej klęską Francji. Obaj więc musieli zginąć.

Sposób, w jaki dokonano tego zamachu, wskazuje na to, że został on zorganizowany przez jakieś francuskie służby. Zabójcę od razu zastrzelono, co w takich przypadkach jest niemal standardową procedurą, żeby przypadkiem czegoś nie powiedział. Nie zaopiekowano się od razu konającym ministrem, raczej robiono wszystko by przyspieszyć jego śmierć. Takie zachowanie francuskich służb, a przecież służby innych państw działają podobnie, nie pozostawia najmniejszych złudzeń, że rządy wszystkich państw, to po prostu zalegalizowane struktury mafijne, zwykli bandyci i złodzieje.

Angola

O Angoli przypomniałem sobie, gdy natrafiłem w internecie na krótki filmik o Luandzie. Jego autor filmuje to miasto z samochodu i uważa, że jest to jedno z najładniejszych miast w Afryce, a może nawet nie tylko w Afryce. Trudno to ocenić na podstawie tak krótkiego filmu. Miasto wzbogaciło się na ropie, więc po części jego architektura przypomina tę z Półwyspu Arabskiego. Jednak w Luandzie zachowała się jeszcze architektura kolonialna, co niewątpliwie dodaje uroku temu miastu i, jak sądzę, tworzy jego niepowtarzalną atmosferę.

Angola to pierwszy pomysł na polską kolonię. Tadeusz Białas w swojej książce Liga morska i kolonialna 1930-1939 (1983) pisze:

Najwcześniej, bo już w roku 1928, Liga ( a ściślej mówiąc Związek Pionierów Kolonialnych), przystępując do realizacji programu kolonialnego, zwróciła uwagę na kolonię portugalską Angolę, którą uznano za jeden z najbardziej odpowiednich w Afryce terenów dla polskiej akcji osadniczej.

22 kwietnia 1928 r. prezes ZPK K. Głuchowski wyjechał do Lizbony z ramienia Syndykatu Kolonizacyjnego Polsko-Amerykańskiego i Polskiego Towarzystwa Kolonizacyjnego. Celem tej podróży – jak informowało „Morze” – było podjęcie pertraktacji z rządem portugalskim, ewentualnie z kompaniami kolonialnymi w Angoli, w sprawie uzyskania tam terenów dla polskiej ekspansji kolonialnej.

K. Gołuchowski powrócił z Lizbony 14 maja 1928 r. Rezultaty były optymistyczne: „Angola nadaje się do kolonizacji rolnej i osadnictwa polskiego”, a czynniki miejscowe „są skłonne do całego szeregu ułatwień dla akcji polskiej”.

Z tą też chwilą rozpoczęto w kraju popularyzację Angoli, jako terenu dogodnego dla dla działalności kolonizacyjnej. Oprócz artykułów na łamach prasy ukazało się też kilka broszur poświęconych zagadnieniom środowiska geograficznego oraz warunków działalności gospodarczej w tej portugalskiej kolonii, w których bardzo pozytywnie oceniano istniejące tam możliwości dla polskiej „ekspansji gospodarczej”.

W rezultacie tak pozytywnych prognoz 14 grudnia 1928 r. wyjechała do Angoli specjalna ekspedycja zorganizowana przez LMiR, Naukowy Instytut Emigracyjny i Kolonialny i Polską Stację Badań Tropikalnych. Kierownikiem ekspedycji był Franciszek Łyp, a uczestnikami: Jerzy Chmielewski – plenipotent spółki terenowej, którą w ostatnich tygodniach zorganizował oraz Bronisław Noiszewski. Jej celem było zbadanie warunków dla ewentualnej przyszłej polskiej akcji osadniczej.

Pierwsze wrażenia i spostrzeżenia ekspedycji były początkowo publikowane na łamach „Morza” w formie korespondencji, którą F. Łyp systematycznie przesyłał do redakcji tego miesięcznika, a następnie jej rezultaty zostały zebrane w trzech publikacjach książkowych, z których jedną wydała Liga.

Punktem kulminacyjnym „szumu propagandowego” wokół Angoli była jednak plotka o rzekomym zamiarze kupienia przez Polskę Angoli, jaką w grudniu 1930 r. puścił „jakiś nieodpowiedzialny dziennikarz wileński” i którą następnie powtórzyło jedno z pism krakowskich. Plotka ta wywołała zarówno w Polsce, jaki i poza granicami duże zamieszanie.

Strona najbardziej zainteresowana sprawą osadnictwa w Angoli, a mianowicie rząd portugalski, zareagował na ten szum propagandowy wokół jego kolonii bardzo jednoznacznie i zdecydowanie. Jak stwierdza J. Beck, „rząd portugalski zajął natychmiast wrogą postawę wobec naszej polityki, a nasze poczynania zrodziły w pewnych poważnych kołach angielskich zaniepokojenie aspiracjami Polski”. Jednocześnie rząd portugalski, aby zmniejszyć do minimum niebezpieczeństwo wynikające z dużego napływu do kolonii obcokrajowców, wprowadził szereg utrudnień wobec osób przyjeżdżających na tereny osadnicze oraz zmusił rząd polski do zrezygnowania z poufnej klauzuli osiedleńczej zawartej w konwencji handlowej w 1929 r.

I na tym w zasadzie zakończyła się pierwsza akcja kolonialna Ligi, podjęta w odniesieniu do Angoli. W okresie lat 1932-1937 ani w dokumentach programowych, ani w publicystyce ligowej nie powracano już do koncepcji angolańskiej.

xxxxxxxx

Ta prasowa prowokacja z kupnem kolonii powtórzyła się później również w przypadku Liberii i Brazylii. Cały ten szum kolonialny był tylko pretekstem do zrealizowania największego przekrętu finansowego w okresie II RP, który polegał na tym, by, pod pozorem kolonizacji, za pieniądze państwowych spółek wykupić setki tysięcy hektarów ziemi w Brazylii i po wybuchu wojny przejąć je, bo prawowity właściciel, czyli II RP, przestała istnieć. O tym w szczegółach w blogu „Brazylijska prowokacja”.

Europejska historia Angoli sięga końca XV wieku. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962) tak pisze:

W 1482 Portugalczycy odkryli ujście rzeki Kongo, ale dopiero w 1529 roku przybyli tam pierwsi portugalscy osadnicy; misjonarze nawrócili władcę murzyńskiego państwa Kongo i ten uznał zwierzchność Portugalii; w 1574 roku układ został odnowiony z tamtejszym władcą N’gola, od którego imienia pochodzi obecna nazwa Angoli. W XVII wieku wybrzeża Angoli opanowali przejściowo Holendrzy (1640-48); rządy obcych doprowadziły stopniowo do upadku tubylcze ośrodki polityczne i kulturalne. Angola stała się w XVII wieku obok Gwinei największym ośrodkiem handlu niewolnikami; Portugalczycy rozbudowali kilka portów, nie starając się przeniknąć do wnętrza kraju; dopiero zniesienie handlu niewolnikami zmusiło ich do zajęcia się eksploatacją bogactw naturalnych kraju i zbadania jego wnętrza. W 1884-85 na konferencji berlińskiej w sprawie Konga zostały wytyczone granice Angoli z sąsiadującymi państwami. W 1955 roku rząd portugalski ogłosił dotychczasową kolonię Angolę prowincją Portugalii, stanowiącą jej integralną część. Ucisk i wyzysk ludności afrykańskiej, które w przeszłości wywoływały zbrojny opór, spowodowały w końcu 1960 roku ogólne powstanie pod hasłem niepodległości kraju; dyktatorski reakcyjny rząd portugalski, zastosował wobec powstańców krwawe represje mimo rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1961 roku, wzywającej Portugalię do niezwłocznego udzielenia niepodległości Angoli, oraz uchwały Rady Bezpieczeństwa z tegoż roku, domagającej się zaprzestania represji wobec ludności Angoli.

xxxxxxxx

Tu WEP kończy z racji tego, że tom opisujący tę historię został wydany w 1962 roku. Natomiast dalszą część zaczerpnąłem z Wikipedii.

W 1954 roku utworzony został Związek Ludności Angoli (UPA), na czele którego stanął Holden Roberto. Organizacja skupiała członków plemienia Kongo i miała prozachodni oraz konserwatywny charakter. Związek został przekształcony w 1964 roku w Narodowy Front Wyzwolenia Angoli (FNLA). W 1956 z kolei powstał Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA) z Agostinho Neto jako liderem. MPLA głosił hasła niepodległościowe i lewicowe, choć grupował wszystkie grupy etniczne to większość jego członków wywodziło się z plemienia Mbundu. W 1960 roku Związek Ludności Angoli i MPLA zawarły porozumienie o współpracy. W 1961 roku MPLA przeprowadziła pierwszą antyportugalską akcję zbrojną, w 1962 roku natomiast wybuchło antykolonialne powstanie Związku Ludności Angoli w północnej Angoli. Pokonani powstańcy ze Związku Ludności Angoli wycofali się na teren Zairu. W 1962 roku utworzyli w Kinszasie Rewolucyjny Rząd Angoli na Wygnaniu z Holdenem Roberto jako premierem. Rząd na uchodźstwie uzyskał poparcie Organizacji Jedności Afrykańskiej. W 1964 roku MPLA wznowił działania zbrojne w Angoli. Wydarzenia te uważane są za początek wojny o niepodległość. W 1965 roku powstał Front Wyzwolenia Enklawy Kabindy (FLEC), na jego czele stanął Luis Ranque Franque. Grupa ta domagała się oderwania bogatej w ropę naftową Kabindy od reszty Angoli. W 1966 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała politykę Portugalii w Angoli jako „zbrodnię przeciwko ludzkości”. W tym samym roku doszło do rozłamu w FNLA – z Frontu wyłamał się Jonas Savimbi, który powołał Narodowy Związek na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli (UNITA) reprezentujący Mbundu.

Mapa Angoli; źródło: Wikipedia.

Wszystkie grupy dążące do niepodległości zaczęły ze sobą rywalizować. W 1968 roku OJA wycofała swoje poparcie dla dotychczasowego rządu na uchodźstwie, w 1972 roku wymusiła na MPLA i FNLA utworzenie wspólnej Rady Wyzwolenia Angoli z Holdenem Roberto na czele. Krok ten nie załagodził wzajemnych animozji w ruchu antykolonialnym. Dekolonizacja Angoli została zapoczątkowana wraz z rewolucją goździków w Portugalii. Proces ten we wrześniu 1974 roku próbował zahamować Zjednoczony Opór Angoli, skupiający osadników portugalskich. Próba zamachu stanu przeprowadzonego przez osadników nie udała się, a w styczniu 1975 roku powołano rząd tymczasowy z udziałem MPLA, UNITA i FNLA. Od lutego rozgorzał konflikt wewnętrzny, który w lipcu przerodził się w wojnę domową. W sierpniu niepodległość Kabindy ogłosił FLEC, zostało to uznane przez kilka państw. W listopadzie tego samego roku przewodniczący MPLA, Neto proklamował utworzenie Ludowej Republiki Angoli, której prezydentem został. Tego samego dnia połączone siły FNLA i UNITA proklamowały Ludowo-Demokratyczną Republikę Angoli, prezydentem kraju został Holden Roberto, premierem Savimbi. Wsparcia rebeliantom z UNITA i FNLA udzieliły wojska zairskie i południowoafrykańskie. Kampania rebeliancka nie powiodła się, a do stycznia-marca 1976 roku siły republiki ludowej opanowały większość kraju, zmuszając przy tym siły RPA i Zairu do wycofania się z kraju. W tym samym roku republika ludowa została przyjęta do ONZ i OJA.

Konstytucja z 1975 roku wprowadzała jednopartyjny system polityczny, w którym to pełnia władzy należała do MPLA. Angola tym samym zbliżyła się politycznie do państw socjalistycznych i tzw. państw frontowych Afryki Południowej. Od 1977 roku doszło do wznowienia działalności opozycji skupionej: UNITA, FNLA, FLEC oraz nowo powstałego Ruchu na rzecz Wyzwolenia Kabindy (MOLICA). Celem rebeliantów było obalenie rządu lub rozczłonkowanie Angoli na kilka odrębnych państw. Od 1978 miejsce mają stałe ataki armii południowoafrykańskiej na Angolę w odwecie za popieranie przez rząd w Luandzie ruchu wyzwoleńczego z Namibii (SWAPO). Po śmierci Neto w 1979 roku, nowym prezydentem i przewodniczącym monopartii został José Eduardo dos Santos. W latach 80. doszło do poszerzenia wpływów UNITA na południu kraju.

W grudniu 1990 roku rządząca partia odeszła od marksizmu i zapowiedziała dążenie do demokracji i gospodarki rynkowej. W 1991 roku wprowadzono system wielopartyjny i podpisano porozumienie kończące wojnę domową. W 1992 roku odbyły się wybory parlamentarne i prezydenckie. Wybory przeprowadzono w obecności obserwatorów ONZ. Okazały się one zwycięstwem rządzącej partii i dotychczasowego prezydenta. UNITA zakwestionowała wynik wyborów i zerwała porozumienie z 1991 roku. Działania wojenne zakończono w 1994 podpisaniem porozumienia pokojowego w Lusace. Już cztery lata później walki wybuchły z nową siłą. 22 lutego 2002 zginął Jonas Savimbi – przywódca UNITA, co doprowadziło do kolejnego zawieszenia broni. Pierwsze od 1992 roku wybory odbyły się w 2008. Rezultaty wskazały na wielkie zwycięstwo rządzącej partii MPLA, która uzyskała 82% oddanych głosów. Główna partia opozycji, UNITA, otrzymała poparcie zaledwie 10% wyborców. Ostatnie wybory odbyły się w 2012 roku, również i one okazały się sukcesem rządzącej MPLA.

xxxxxxxx

Warto zwrócić uwagę na ten fragment: ...w styczniu 1975 roku powołano rząd tymczasowy z udziałem MPLA, UNITA i FNLA. Od lutego rozgorzał konflikt wewnętrzny, który w lipcu przerodził się w wojnę domową. W sierpniu niepodległość Kabindy ogłosił FLEC, zostało to uznane przez kilka państw. W listopadzie tego samego roku przewodniczący MPLA, Neto proklamował utworzenie Ludowej Republiki Angoli, której prezydentem został. Tego samego dnia połączone siły FNLA i UNITA proklamowały Ludowo-Demokratyczną Republikę Angoli, prezydentem kraju został Holden Roberto, premierem Savimbi. Wsparcia rebeliantom z UNITA i FNLA udzieliły wojska zairskie i południowoafrykańskie. Kampania rebeliancka nie powiodła się, a do stycznia-marca 1976 roku siły republiki ludowej opanowały większość kraju, zmuszając przy tym siły RPA i Zairu do wycofania się z kraju. W tym samym roku republika ludowa została przyjęta do ONZ i OJA.

A więc, jak pisze Wikipedia, kampania rebeliancka nie powidła się i siły RPA i Zairu zostały zmuszone do wycofania się z kraju. Niby prawda, ale nie do końca. Antony C. Sutton w książce Sull and bones; Tajemna elita Ameryki (1983) w rozdziale Zakon tworzy marksistowską Angolę pisze:

Angola, była portugalska prowincja położona na południowo-zachodnim wybrzeżu Afryki, jest współczesnym przykładem nieustannego tworzenia marksistowskiego ramienia procesu dialektycznego, choć tym razem jest to robione w nieco ostrożniejszy sposób.

Oficjalne, prezentowane przez establishment stanowisko jest takie, że Angola była portugalską kolonią i że to opresyjne rządy Portugalczyków doprowadziły do powstania ruchu niepodległościowego, w którym marksiści odnieśli zwycięstwo nad siłami „demokratycznymi”.

Nie ma żadnych dowodów na poparcie tej tezy. Jeśli Portugalczycy byli w Angoli kolonistami, to byli nimi także bostońscy bramini w Massachusetts. Luanda, główne miasto Angoli, została założona przez Portugalczyków w roku 1575, czyli pięćdziesiąt lat przed tym, jak Pielgrzymi zeszli na ląd w Massachusetts. W 1575 roku populacja miejscowej ludności Angoli była mniejsza niż populacja Indian w Massachusetts. W przeciwieństwie do tego, jak wyglądały na terenie Afryki kolonialne rządy Brytyjczyków, Francuzów i Belgów, Portugalia przez trzysta lat traktowała Angolę bardziej jak prowincję niż kolonię. Jeśli więc Angola należała do nieistniejącej populacji rdzennych tubylców, Massachusetts, logicznie rzecz biorąc, należy do amerykańskich Indian.

Na początku lat sześćdziesiątych Stany Zjednoczone czynnie wspomagały marksistowską sprawę w Angoli. Wynika to jasno z wypowiedzi byłego sekretarza stanu, Deana Achesona. Zamieszczone niżej cytaty pochodzą z notatki dotyczącej rozmowy pomiędzy Deanem Achesonem (Scroll and Key), McGeorgem Bundym (wtajemniczony w roku 1940) i prezydentem Kennedym, datowanej na 2 kwietnia 1962 roku:

Następnie (Kennedy) zajął się negocjacjami z Portugalią dotyczącymi bazy na Azorach. Powiedział, że niewiele chyba dzieje się w tej sprawie i że byłby wdzięczny, gdybym się nią zajął i sprawdził, czy można coś zrobić w tek kwestii. Poprosiłem go o zgodę na poświęcenie tej sytuacji kilku minut i powiedziałem: „Portugalczycy byli głęboko urażeni tym, co uznali za opuszczenie ich przez Stany Zjednoczone, jeśli nie za faktyczny sojusz Stanów Zjednoczonych z ich wrogami. Moim zdaniem problemem są nie tyle negocjacje z Portugalczykami, co ustalenie polityki Stanów Zjednoczonych. Bitwa rozegra się w Waszyngtonie, nie w Lizbonie”.

Następnie Dean Acheson odniósł się do faktu, że Stany Zjednoczone wspierały ruchy rewolucyjne w Angoli, która to sprawa była najwyraźniej znana prezydentowi Kennedy’emu:

Prezydent zapytał mnie następnie, dlaczego jestem tak pewny, że w obecnych warunkach nie ma miejsca na negocjacje. Odpowiedziałem, że jak pewnie wie, faktycznie dotowaliśmy wrogów Portugalii i że Portugalczycy są o tym niemal przekonani, choć nie mogą tego udowodnić. Powiedział, że naszym celem była próba utrzymania angolskiego ruchu narodowego z dala od komunistów z Ghany i doprowadzenie do tego, by dowodziły nim możliwie umiarkowane siły. Odpowiedziałem, że całkowicie to rozumiem, ale w żaden sposób nie będzie to dla Portugalczyków łatwiejsze do przełknięcia. Angażowaliśmy się również w przerzucanie Angolczyków z Angoli i kształcenie ich w Lincoln College na przedmieściach Filadelfii, gdzie wpajano im najbardziej ekstremalne i nacjonalistyczne poglądy. Co więcej zwierzchnik tej uczelni potajemnie i nielegalnie wybrał się do Angoli, a po powrocie zaangażował się w brutalną akcję propagandową wymierzoną w Portugalczyków. Na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych głosowaliśmy za przyjęciem rezolucji „potępiającej” Portugalię za utrzymywanie porządku na terytorium pozostającym bezsprzecznie pod zwierzchnictwem Portugalii. Zwróciłem uwagę, że Portugalczycy są dumnym narodem, a przy tym szczególnie wrażliwym, ponieważ, mając tak chwalebną historię, podupadli i stali się bezsilni. Woleliby raczej w godny sposób pogodzić się z rozpadem swojego imperium, jak to zrobili na Goa (obecnie nadmorski stan w Indiach około 600 km na południe od Bombaju, do 1963 roku portugalska kolonia, to tam po raz pierwszy dotarł do Indii Vasco da Gama – przyp. W.L.), niż dać się kupić lub nakłonić do wzięcia udziału w niszczeniu własnego państwa.

Z wypowiedzi prezydenta Kennedy’ego wynika rzecz niezwykle ważna, choć pozornie pozbawiona znaczenia. Prezydent sądził najwyraźniej, że Stany Zjednoczone finansują nacjonalistów, nie marksistów, choć tak naprawdę Ameryka wspomagała właśnie marksistów, podobnie jak czyniła to później w Republice Południowej Afryki, powielając schemat datujący się od czasów rewolucji bolszewickiej w Rosji w 1917 roku. Warto prześledzić tę sprawę w aktach Kennedy’ego i ustalić, na ile prezydent był świadomy poczynań pozostających pod kontrolą Zakonu, CIA i Departamentu Stanu.

Marksiści z Ludowego Ruchu Wyzwolenia Angoli Neto przejęli kontrolę nad Angolą. Zakon, posiadający potężnych sojuszników w międzynarodowych korporacjach, wywierał nacisk na kolejne administracje, by nie odbierać Angoli roli kubańsko-radzieckiej bazy w południowej Afryce.

W 1975 roku Stany Zjednoczone, wspólnie z Republiką Południowej Afryki, rzeczywiście wykonały wojskowy rajd na terytorium Angoli. W kluczowym momencie, gdy siły południowoafrykańskie mogły dotrzeć do Luandy, Stany Zjednoczone wycofały swoją pomoc. Republika Południowej Afryki nie miała wyboru i musiała się wycofać. Kraj ten przekonał się w bolesny sposób, że Stany Zjednoczone są antymarksistowskie jedynie w teorii. W praktyce Ameryka zrobiła Republice Południowej Afryki to, co zrobiła już w przeszłości wielokrotnie – elita zdradziła swoich antymarksistowskich sojuszników.

Na początku lat osiemdziesiątych pochodzący z różnych krajów przyjaciele Zakonu wyszli z ukrycia, starannie uzgadniając swoje publiczne działania z wiceprezydentem Bushem (wtajemniczony w roku 1948). Na przykład, 27 marca 1981 roku „The Wall Street Journal” opublikował wiele mówiący artykuł, w którym znalazły się okruchy prawdy przemieszane z oficjalną linią establishmentu. Ten zamieszczony na pierwszej stronie tekst zatytułowany Przyjazny wróg: firmy wzywają USA do trzymania się z dala od Angoli i odmówienia udzielenia pomocy rebeliantom (rebeliantami tymi były antymarksistowskie oddziały UNITA Savimbiego, wspomagane przez Republikę Południowej Afryki) stanowił odzwierciedlenie międzynarodowego wsparcia udzielanego angolskim marksistom.

Przywódcą promarksistowskich sił korporacyjnych w Stanach Zjednoczonych jest Melvin J. Hill, prezes Gulf Oil Exploration & Production Company, oddziału Gulf Oil zarządzającego Gulf Cabinda, czyli zespołu angolskich rafinerii chronionego przed prozachodnimi rebeliantami Savimbiego przez marksistowskie oddziały z Kuby i Angoli. Hill powiedział „The Wall Street Journal”: „Angola jest znającym się na rzeczy, rozsądnym i wiarygodnym partnerem w interesach”. Hill nie tylko wystąpił przed Kongresem prezentując swoje promarksistowskie poglądy, ale przynajmniej kilkukrotnie spotkał się z ówczesnym wiceprezydentem Bushem.

PWJ Wood z Cities Servive dodał coś jeszcze do mitologii Gulf Oil. Powiedział: „Angolczycy są w coraz większym stopniu nastawieni na rozwój. Nie są zainteresowani upolitycznianiem Afryki środkowej w interesie Kubańczyków lub Związku Radzieckiego. Nasi ludzie nie są w Angoli persona non grata”.

Rzecz jasna Hiil i Wood zajmują się jedynie kształtowaniem wizerunku marksistowskiej Angoli na forum publicznym, choć zakładamy, że nie zostali zarejestrowani przez Departament Sprawiedliwości jako obcy agenci. Angola jest w dużym stopniu kubańsko-radziecką bazą przygotowaną do zajęcia Republiki Południowej Afryki, a jednak na jej terenie działa siedemnaście zachodnich firm, w tym Gulf, Texaco, Patrofina, Mobil, Cities Servive, Marathon Oil i Union Texas Petroleum oraz Allied Chemical, Boeing, General Electric i Bechtel. Należy pamiętać, że zarówno sekretarz stanu Schultz, jak i sekretarz obrony Weinberger zostali wypożyczeni z Bechtel Corporation.

Gulf Oil Corporation pozostaje pod kontrolą banku Mellon, będącego największym pojedynczym udziałowcem tej firmy. Przedstawicielem Banku Mellon w zarządzie Gulf Oil jest James Higgins, który (na ile udało się nam ustalić) choć ukończył Yale, nie należy jednak do Zakonu.

Drugim co do wielkości udziałowcem jest rodzina Mellonów, obejmująca Fundację Andrew W. Mellona, Fundację Richarda Kinga oraz Fundację Sarah Scaife. Grupa ta, uważająca się za „konserwatywną”, posiada około siedem procent wyemitowanych akcji. Morgan Guaranty Trust, na którą to firmę natknęliśmy się już na łamach tej książki, ma milion osiemset tysięcy akcji, czyli około jeden procent wszystkich udziałów.

Wszystkie te korporacje, których interesy są związane z Angolą, wystawiły się na ogromne ryzyko. Zaskakuje na przykład fakt, że Republika Południowej Afryki nie podjęła żadnych działań wymierzonych w firmy mające siedziby w Angoli, szczególnie w General Electric, Boeinga, Morgan Guaranty Trust, Gulf Oil i Cities Servive. Na skutek potężnego wsparcia udzielanego angolskim marksistom Republika Południowej Afryki w sposób bezpośredni traci swoich ludzi.

Akcja odwetowa wymierzona w korporacje, a nie w Kubańczyków i Angolczyków pochłonęłaby mniej ofiar ze strony Republiki Południowej Afryki. Po tym, jak w 1975 roku Stany Zjednoczone zdradziły Republikę Południowej Afryki, której oddziały mogły dotrzeć do Luandy, fakt, że nie sięgnęła ona po ten, wydawałoby się, oczywisty środek, świadczy o godnej podziwu powściągliwości tego państwa. Chirurgiczne uderzenie w Kabindę usunęłoby przecież zgrabnie największe angolskie źródło obcej waluty i dałoby do myślenia marksistom z różnych krajów. Nie zalecamy, rzecz jasna, podjęcia takich działań, ale Republika Południowej Afryki zawsze może skorzystać z takiego rozwiązania. Jak zareagowałyby na to Stany Zjednoczone? Cóż, lepiej żeby Departament Stanu i CIA miały gotowe wytłumaczenie dla samolotu amerykańskiej ambasady przyłapanego na fotografowaniu południowoafrykańskich instalacji wojskowych. Przytaczamy te informacje jedynie po to, by zaprezentować niebezpieczny charakter stosowanych przez Zakon scenariuszy zarządzania konfliktem.

xxxxxxxx

To, o czym nie informuje Wikipedia, pisze o tym Sutton. Siły południowoafrykańskie musiały się wycofać nie tylko ze względu na zdradę Stanów Zjednoczonych, ale również ze względu na obecność w Angoli wojsk kubańskich i radzieckich. Jednak problem jest o wiele bardziej skomplikowany, o czym Sutton nie napisał, a być może nie mógł. Chodzi tu o rolę korporacji międzynarodowych, które są jednak narodowe, tyle że należą do narodu rozproszonego i zasymilowanego. W takiej sytuacji, jak w Angoli, ale przecież tak jest wszędzie, w której miały swoje siedziby korporacje, które były również obecne w RPA, oznaczało to, że ludzie, którzy nimi zarządzali, byli doskonale zorientowani w sytuacji gospodarczej i politycznej obu krajów. Co więcej, oni również finansowali rządy obu krajów, a więc w praktyce mieli wpływ na decyzje tych rządów. To tłumaczyło by pasywne zachowanie rządu RPA wobec tych korporacji. Gdyby rząd RPA był niezależnym, zakazałby tym wszystkim korporacjom, mającym siedziby w obu państwach, działalności na swoim terenie. Tak się nie stało, więc wniosek jest prosty: był on od nich zależny.

Angażowaliśmy się również w przerzucanie Angolczyków z Angoli i kształcenie ich w Lincoln College na przedmieściach Filadelfii, gdzie wpajano im najbardziej ekstremalne i nacjonalistyczne poglądy.

Wygląda na to, że już wiemy, skąd biorą się skrajnie ekstremalne i nacjonalistyczne poglądy i kto pozwala na szerzenie kultu Bandery i posługiwanie się nazistowską symboliką na Ukrainie i dlaczego tego typu zachowania nie są karane.

Na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych głosowaliśmy za przyjęciem rezolucji „potępiającej” Portugalię za utrzymywanie porządku na terytorium pozostającym bezsprzecznie pod zwierzchnictwem Portugalii.

Wiemy już też do czego służy Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ktoś, kto nią rządzi, zmusza inne kraje członkowskie do głosowania zgodnie z jego wolą. Czy wobec tego trudno sobie wyobrazić sytuację, że za jakiś czas w tej organizacji przyjmie się rezolucję potępiającą Polskę za wywołanie wojny na Ukrainie. Skoro już są polskie obozy koncentracyjne, to wszystko jest możliwe.

Należy pamiętać, że zarówno sekretarz stanu Schultz, jak i sekretarz obrony Weinberger zostali wypożyczeni z Bechtel Corporation.

Czyli z korporacji na wysokie stanowiska w państwie. Od kogo więc byli oni bardziej zależni i czyje interesy reprezentowali? Tak więc opinie, że państwa to tylko korporacje, nie są pozbawione sensu, choć ja bardziej skłaniałbym się ku temu, że są one narzędziem korporacji i służą do realizacji ich celów, a ściślej rzecz ujmując, do realizacji celów właścicieli tych korporacji. Tak jak w przypadku jednostek mamy do czynienia z rozproszeniem i asymilacją, czyli z ludźmi, którzy asymilują się i udają kogoś, kim nie są, tak w przypadku korporacji mamy dokładnie do czynienia z tym samym procesem. Oficjalnie korporacje są amerykańskie, angielskie, niemieckie, francuskie itp., a w praktyce należą do jednej nacji i reprezentują jej interesy. Można więc powiedzieć, że proces rozproszenia i asymilacji odbywa się nie tylko na szczeblu jednostek, ale również organizacji.