Prawda czasu, prawda ekranu

Według filozofii Hegla, żeby był rozwój, to potrzebny jest konflikt, a do konfliktu potrzebne są przynajmniej dwie strony. Przekładając to na nasze realia, potrzebna jest strona proukraińska i prorosyjska. Proukraiński jest cały rząd i wszystkie istniejące partie. Prorosyjskie są dwa nowe ugrupowania, czyli ruchy. Są to Ruch Dobrobytu i Pokoju (RDiP) i Polski Ruch Antywojenny (PRA). W dniu 16 maja pojawił się na kanale „Musisz to wiedzieć” kolejny (1653) odcinek, w którym prowadzący ustosunkowuje się do agresji radzieckiej na Polskę, a raczej na II Rzeczpospolitą, i do Katynia. W filmie mówi o tym od 17-tej do 36-tej minuty. Poniżej ta wypowiedź, choć nie dosłowna.

Akcja 9 maja upamiętniająca ofiary, jakie poniosła Armia Czerwona i Wojsko Polskie w trakcie działań związanych z wyzwalaniem Polski spod okupacji hitlerowskiej. Akcja, jak wiecie Państwo, udała się. Była to największa do tej pory akcja ogólnopolska. W dzisiejszych czasach największa, nikt takiej nie zorganizował. Ruch Dobrobytu i Pokoju, w sposób kulturalny, niekolidujący z interesem innych obywateli, elegancko złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy znicze, wiązanki z napisami na szarfach od RDiP: Dziękujemy za pokój i prosimy o pokój.

No i miałem taki zarzut: Maciak! A 17-ty września, jak Rosjanie na nas napadli, to co powiesz? Gryzłem się kilka dni z odpowiedzią na to pytanie. I dziś mnie zainspirowała jedna osoba, nasza koleżanka z RDiP, która właśnie spotyka się z takimi zarzutami o agresji Rosjan!!! na Polskę w 1939 roku. Cały czas podkreślam, to jest bardzo ważne, to jest bardzo istotne! Rosja wtedy nie istniała, wtedy istniał Związek Radziecki, który obalił Rosję.

Kierując się odpowiedzią na to pytanie, oddaję pytanie: A kto, tak naprawdę, napadł na nas we wrześniu 1939 roku? Na Polskę 1 września napadła III Rzesza Hitlera i Słowacja. 50 tys. żołnierzy słowackich wjechało o 5-tej rano do Polski i walczyło z Polakami. I to rzeczywiście była napaść. Czy dziś jest jakieś „halo”, że Słowacja, nasz sojusznik z NATO, z unii europejskiej, nas napadła? Stwierdzam, że to nie ma żadnego znaczenia, że Słowacja była państwem satelickim III Rzeszy. Ale nie napadł na nas Związek Radziecki. Był układ Ribbentrop-Mołotow. Gruzin, Stalin, powiedzmy, że się tak umówił przez swojego ministra spraw zagranicznych, ale tego nie zrobił. Związek Radziecki, zgodnie z tą umową, nie napadł. Napadła na nas III Rzesza i Słowacja. Stalin nie wywiązał się z obietnicy, miał to w nosie.

14 września prezydent Polski, czyli pan Mościcki, wraz z rządem, czyli tymi wszystkimi, co to „Polacy nie znają pojęcia pokoju za wszelką cenę”, już 14 września byli na granicy polsko-rumuńskiej w Kutach. Rząd opuścił Polskę 14 września. Zostajemy my, tu w Polsce, z armią niemiecką i słowacką, bez rządu, bez prezydenta, bez naczelnego dowództwa. Nie ma państwowości w tym momencie.

Zapomniałem dodać, że we wrześniu napadł na nas jeszcze jeden naród – Ukraińcy. Napadli na nas Niemcy, Słowacy i Ukraińcy. Z tym, że Ukraińcy, jak Słowacy, napadli na nas z namowy Niemców. Aczkolwiek akcję prowadził pan Canaris, a później okazało się, ze pan Canaris był agentem brytyjskim. Może już wtedy miał instrukcję, by zorganizować napad Ukraińcami na Polaków, jak to jest opisane na Wikipedii kampanii wrześniowej.

xxxxxxxx

W tym momencie Maciak zaczyna cytować Wikipedię. Poniżej oryginalny tekst zatytułowany Dywersja OUN:

W sierpniu 1939 roku Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Abwehra opracowały plan antypolskiego powstania w województwach RP zamieszkałych przez ludność ukraińską. Jednak z uwagi na postanowienia zawartego później paktu Ribbentrop-Mołotow Niemcy zdecydowali o niewykorzystywaniu oddziałów ukraińskich w planowanej wojnie. Dopiero 12 września 1939 w związku z bezczynnością Sowietów, Niemcy rozpoczęli realizację planu awaryjnego na wypadek niewywiązania się ZSRR z zobowiązań. Hitler wydał warunkową zgodę na wzniecenie ukraińskiego powstania, a 15 września potwierdził ją szef Abwehry Canaris. Przewodniczący OUN Andrij Melnyk rozpoczął ustalanie składu rządu przyszłego zachodnioukraińskiego państwa. 17 września 1939 roku w związku z agresją sowiecką Canaris rozkazał definitywnie przerwać te przygotowania. W związku z tym, że nie do wszystkich członków OUN dotarła ta informacja, przystąpili oni do działań według wcześniej ustalonego planu. Do wystąpień często przyłączała się ukraińska ludność cywilna.

W południowo-wschodnich powiatach Polski po 12 września dochodziło do dywersji, napadów oraz niszczenia umocnień, a także instalacji wojskowych przez grupy nacjonalistów ukraińskich. Jedna z największych tego typu akcji dywersyjnych, tłumionych w miarę możliwości wojskowych przez siły Wojska Polskiego, miała miejsce w nocy z 12 na 13 września 1939. Wtedy to, po opuszczeniu Stryja przez Wojsko Polskie, grupy specjalne OUN oraz wypuszczony z więzienia miejscowy margines społeczny podjęły próbę zbrojnego opanowania miasta. Do podobnych wydarzeń doszło w innych powiatach zmieszanych narodowościowo (polsko-ukraińskich). Dywersje miały miejsce m.in. w Podhorcach, Borysławiu, Truskawcu, Mraźnicy, Żukotynie, Uryczu, w okolicach Mikołajowa i Żydaczowa. Niejednokrotnie celem OUN było przejęcie władzy w poszczególnych miejscowościach przed wkroczeniem wojsk sowieckich lub niemieckich. Dochodziło także do rozbrajania polskich żołnierzy oraz potyczek z przemieszczającymi się oddziałami Wojska Polskiego i policji. Polskie Siły Zbrojne w Drugiej Wojnie Światowej określają te wydarzenia jako ruchawkę ukraińską na Podkarpaciu.

xxxxxxxx

Dalej Maciak komentuje cytowany tekst:

Hitler wydał warunkową zgodę na wzniecenie ukraińskiego powstania, a 15 września potwierdził ją szef Abwehry Canaris. Przewodniczący OUN Andrij Melnyk rozpoczął ustalanie składu rządu przyszłego zachodnioukraińskiego państwa. 17 września 1939 roku w związku z agresją sowiecką… – proszę państwa, słowo agresja, to jest konkretne słowo. Jak pies ujada na kogoś, zachowuje się agresywnie, ale jeśli będzie w swoisty sposób szczekał i machał ogonem, no to już będzie akt przyjazny. Agresja to jest konkretna sytuacja, stwarzanie zagrożenia lub bicie kogoś itd. Nie było agresji, armia radziecka weszła na te tereny wschodniej Polski. Agresja to trochę naciągane. Zraz to dotłumaczę. Ale przyznajcie Państwo, ciekawa historia. Trzy kraje na nas napadły, trzy narody na nas napadły: niemiecki, słowacki i ukraiński.

…w związku z sowiecką agresją Canaris rozkazał definitywnie przerwać te przygotowania. Czyli Canaris powiedział psu: Spokój Burek! – Do Melnyka i jego bandytów. Siad! – Wydał rozkaz.

W związku z tym, że nie do wszystkich członków OUN dotarła ta informacja, przystąpili oni do działań według wcześniej ustalonego planu. – Proszę Państwa, 12-tego wdrażają plan, 17-tego – siad Burek! Czyli przez 5 dni rezali. Później Canaris mówi: Burek siadł! A część Burków cały czas gryzie polskiego pana.

Do wystąpień często przyłączała się ukraińska ludność cywilna. – Czyli OUN zorganizowane przez Melnyka i Canarisa też zyskuje zwykłych Ukraińców do tego powstania, „powstania”. Piękna nazwa „powstanie”, ładnie się powstanie kojarzy: powstanie z kolan, tak?

W południowo-wschodnich powiatach Polski po 12 września – tak, czyli po tym rozkazie Canarisa, bo Stalin się ociąga, dochodziło do dywersji, napadów oraz niszczenia umocnień, a także instalacji wojskowych przez grupy nacjonalistów ukraińskich. Jedna z największych tego typu akcji dywersyjnych, tłumionych w miarę możliwości wojskowych przez siły Wojska Polskiego, i tym żołnierzom należy się ewentualnie chwała, miała miejsce w nocy z 12 na 13 września 1939. Od razu! W pierwszy dzień akcji: Burek bierz go!

Wtedy to, po opuszczeniu Stryja przez Wojsko Polskie, grupy specjalne OUN oraz wypuszczony z więzienia miejscowy margines społeczny… Jak to, jak to?! Na terenach jeszcze nie ma Niemców, a ktoś wypuszcza z więzień margines społeczny. Może potrzeba by tutaj polskiego rządu na emigracji zapytać? A!!! Już ich nie ma. To pomników może będziemy pytać? …podjęły próbę zbrojnego opanowania miasta.

Do podobnych wydarzeń doszło w innych powiatach zmieszanych narodowościowo (polsko-ukraińskich). Dywersje miały miejsce m.in. w Podhorcach, Borysławiu, Truskawcu, Mraźnicy, Żukotynie, Uryczu, w okolicach Mikołajowa i Żydaczowa. Między innymi. Proszę Państwa, potężna akcja była. Ukraińcy napadli na Polskę od wschodu. O tym się nie mówi. Mówi się o agresji sowieckiej. Zaraz Państwo to zrozumiecie, że to agresja nie była. Ja to wszystko udowodnię. Na razie przytoczę tylko pewne szczegóły, które za moment połączę w całość. Agresja była ukraińska, słowacka i niemiecka, rozpatrując to narodowościowo.

Niejednokrotnie celem OUN było przejęcie władzy w poszczególnych miejscowościach przed wkroczeniem wojsk sowieckich lub niemieckich. Dochodziło także do rozbrajania polskich żołnierzy oraz potyczek z przemieszczającymi się oddziałami Wojska Polskiego i policji. Publikacja Polskie Siły Zbrojne w Drugiej Wojnie Światowej określają te wydarzenia jako ruchawkę ukraińską na Podkarpaciu. – Ruchawka, no proszę Państwa, tu mamy agresję, a tu mamy ruchawkę. Agresja i ruchawka, konkretne działania zbrojne – ruchawka, a tu – agresja.

No to sięgam po książkę wywiad, zeznanie Klimkowskiego Byłem adiutantem generała Andersa. Trudno spotkać tę książkę. Posłuchajcie państwo świadectwa świadka z tamtego czasu:

Wiedzieliśmy już, że Armia Czerwona weszła w granice Rzeczypospolitej. Dochodziły do nas słuchy, że nasze oddziały były przez nią rozbrajane i puszczane wolno. – Przez Armię Czerwoną, nie – Rosjan, nie było wtedy Rosjan. W nocy z 29 na 30 września, czyli dość późno, już dawno po opuszczeniu nas przez władze polskie, bohatersko nas opuściły, po modlitwie i odśpiewaniu Roty, brawo! Tu się nic nie zmieniło do naszych czasów, pożegnaliśmy się serdecznie. Moment był podniosły, lecz smutny i bolesny. Oczywiście. Udaliśmy się każdy w swoją stronę. Wiedzieliśmy, że działania bojowe w masie się już dla nas w kraju zakończyły. Niemniej wszyscy zdawali sobie dokładnie sprawę, że to jeszcze nie koniec, że wojna jeszcze trwa i nasz obowiązek nie został jeszcze wypełniony. To są zeznania polskiego oficera. I jakoś przeżył. Z kilkoma ułanami skierowałem się na Sokal. A stamtąd do Lwowa. Po drodze spotykaliśmy wojska radzieckie. Pewnie agresywne, tak? Nie zatrzymywano nas, szliśmy więc dalej spokojnie. Spotykaliśmy po drodze grupki podobne do naszej. Czasem łączyliśmy się, czasem wymienialiśmy tylko rady i spostrzeżenia. Miejscowa ludność ukraińska byłą bardzo wrogo do nas nastawiona. No nie ma się co dziwić, ruchawka trwała. Tej należało unikać. Tylko obecności Czerwonej Armii można było zawdzięczać, że w tym czasie nie doszło do większych pogromów, czy masowej rzezi Polaków.

Proszę Państwa, jeszcze raz: Tylko obecności Czerwonej Armii można było zawdzięczać, że w tym czasie nie doszło do większych pogromów, czy masowej rzezi Polaków.

Ja mam pytanie w związku z tym do nas. Chciałbym przez to pytanie uruchomić logikę. Powstanie warszawskie: Stalin czeka na linii Wisły przed Warszawą i pozwala się wykrwawić powstańcom. Nie pomogli nam. Nie pomogli, że nie doszli do Warszawy, tak? Żeby ocalić ludność rezaną m.in. przez Ukraińców. Nie pomogli nam, bo nie weszli. A w 1939 roku, kiedy agent brytyjskiego wywiadu, Canaris, zaczyna ruchawkę ukraińską i Stalin, żeby ochronić tę ludność, w tym ludność polską, to źle. Tam źle, że wszedł, tu źle, że nie wszedł. Proszę Państwa, czysta logika, ja tu nie osądzam, ale, gdyby Stalin nie wszedł na te tereny, to jak się Państwu wydaje, jak skończyłaby się ta ruchawka ukraińska dla nas Polaków na wschodzie Polski?

Mam pytanie, bo później nastąpił okres okupacji hitlerowskiej na polskich ziemiach i „okupacji sowieckiej” na wschodnich polskich ziemiach. Na części hitlerowskiej, Generalne Gubernatorstwo, trwają łapanki, rozstrzeliwania, wywózki do obozów koncentracyjnych i pracy przymusowej. A my, teoretycznie, jesteśmy w tej części zajętej przez Związek Radziecki. Jesteśmy np. mieszkańcami Białegostoku albo Łomży, bo te tereny Armia Czerwona też przejęła, no Lublina, Zamościa itd. To zastanówmy się, tu nie ma rozstrzeliwań, wywózek itd., a informacje do nas dochodzą, co tam w Generalnej Guberni. Gdzie wolelibyśmy być? Sami sobie odpowiedzcie, gdzie wolelibyśmy być?

Później z planem „Barbarossa”, ataku na Związek Radziecki w 1941 roku 21 czerwca, przepraszam, że się tak wymądrzam, to się wszystko zmieniło, tak? Łącznie z tym, że miejscowość Jedwabne pod Łomżą w pierwszym dniu planu „Barbarossa” ma wymordowaną ludność żydowską. Prawie dwa lata ludność normalnie funkcjonuje – polska, żydowska, ukraińska – bo Armia Czerwona pilnuje banderowców, żeby ruchawki nie było, białoruska. Normalnie sobie jakoś tam funkcjonujemy. Wszystko się kończy z planem „Barbarossa”, Blitzkriegu – wojny błyskawicznej na terytorium Związku Radzieckiego, choć niektórzy idioci powiedzieliby – Rosji. W pierwszym dniu, 22 czerwca 41 roku nagle mamy mord w Jedwabnem, a wcześniej jakoś nikt nie morduje. Prosiłbym Państwa, by się nad tym zastanowić, kto tak naprawdę nas napadł, a kto tak naprawdę nas uratował?

Jeżeli chodzi o Katyń: A Katyń panie Maciak, to co pan nie zauważyłeś? Tak, było to pytanie, pamiętam! A kim był Beria? Ten, który kazał wymordować tych Polaków? Tam z wszystkimi przeprowadzali sowieci rozmowy. Ja wyobrażam sobie tak nafaszerowanych nienawiścią Polaków, którzy na takim przesłuchaniu w stylu: niech mi pan powie, kim pan jest w życiu? Czy nie jest pan obszarnikiem, kapitalistą? Jak pan traktuje klasę robotniczą? Ja wyobrażam sobie takiego nafaszerowanego nienawiścią do Związku Radzieckiego Polaka, który mówi: co ty mi tu pachołku bolszewicki będziesz takie pytania zadawał?! Komuś nerwy puszczają. Proszę państwa, miliony Polaków jednak normalnie żyło. Przecież w Katyniu nie zamordowano 100 tys. Polaków. Było tam kilkanaście tysięcy oficerów i z tego, co zapisy historii tłumaczą, dali pretekst Berii, jak się potem okazało agentowi brytyjskiego wywiadu, do zamordowania niektórych z nas, Polaków.

Chciałbym, żebyśmy to zrozumieli: Canaris agent brytyjskiego wywiadu daje rozkaz i organizuje rzeź Polaków, napad na Polskę Ukraińców i Beria, agent brytyjski, jak się potem okazało. No, proszę państwa, Chruszczow po Stalinie zostaje pierwszym sekretarzem w Związku Radzieckim i wsadza Berię do ciupy, osądza go i zabija, jako agenta obcego wywiadu.

Po co ja to wszystko mówię? Ja to wszystko mówię po to, by nie wyciągać wniosków z historii i się nie zacietrzewiać, dopóki brytyjskie archiwa dla Polaków nie będą odtajnione. Bo może się okazać, że niczyja wina z tego całego zamieszania, jak Wall Street i Wielkiej Brytanii, która była papciem Wall Street już wtedy i tyle.

Nie było napaści, nikt do nikogo nie strzelał, a poza tym dowództwo wydało rozkaz, żeby nie bić się z Sowietami, czyli dało prawo do wjazdu. Proszę Państwa, nie ma rządu, wyjechał, kraj został bez rządu, nawet nie ma z kim negocjować itd., a ostatnie rozkazy mówią: nie walczyć z Sowietami. Proszę Państwa, nie było żadnej agresji. To wszystko było umówione. I najważniejsze, i najważniejsze! Jest wielce prawdopodobne, że Stalin w ogóle by nie wjechał do Polski w 39-tym roku, gdyby agent brytyjskiego wywiadu Canaris nie spowodował ruchawki, czyli zagrożenia i faktycznej śmierci obywateli rosyjskiego, białoruskiego, polskiego narodu, narodów. I Stalin dlatego wjechał. Nie sprawdzimy już tego. Ale, de facto, wjazd Armii Czerwonej zapobiegł rzezi też wielu Polaków. To są fakty.

xxxxxxxx

O ruchu RDiP pisałem już wcześniej i to nie przypadkiem. Otóż uważam, że jest to zupełnie nowe zjawisko na polskiej scenie politycznej. Ruch ten działa zupełnie inaczej, niż pozostałe nowe czy stare partie i ugrupowania. Realizuje on starą i sprawdzoną zasadę leninowską, że najważniejsze są kadry. I ten Ruch ma te kadry w całej Polsce. Swojej siły dowiódł akcją, jaką zorganizował 9 maja. W całej Polsce członkowie Ruchu złożyli kwiaty pod pomnikami poświęconymi poległym na terenie Polski żołnierzom Armii Czerwonej i zamieścili zdjęcia w mediach społecznościowych. Trudno sobie wyobrazić, by Rosjanie tego nie zauważyli. Że Ruch ten ma konkretny program i wie, do czego dąży świadczą napisy na szarfach złożonych pod pomnikami wiązanek: Dziękujemy za pokój i prosimy o pokój.

Nie da się ukryć, że jest to nawiązanie do słynnego orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich, w którym pojawiają się słowa: przebaczamy i prosimy o wybaczenie. 18 listopada 1965 roku podczas obrad II soboru watykańskiego orędzie to podpisało 34 polskich biskupów, m.in. kardynał Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Orędzie to jest uważane za jeden z najważniejszych etapów pojednania polsko-niemieckiego. W tym wypadku RDiP ustawia się w roli tego, który chce zainicjować pojednanie polsko-rosyjskie. To jest zupełnie inny rodzaj działania, niż jakieś pochody i wymachiwanie flagą narodową, którą już chyba tylko na tych pochodach można zobaczyć.

Jednak w tym pojednaniu, czy może raczej próbie pojednania, nie można opierać się na zniekształcaniu historii. Każdy, kto się interesuje polityką i historią wie, kto rządził Związkiem Radzieckim i kto rządzi Rosją. Jednak agresja jest agresją, a dywersja dywersją. Mały Słownik Języka Polskiego PWN (1968) tak definiuje te słowa:

Agresja – zbrojna napaść jednego państwa na drugie.

Dywersja – 1. działanie wojenne mające na celu odwrócenie uwagi nieprzyjaciela, odciągnięcie albo osłabienie jego siły; 2. wroga działalność uprawiana wewnątrz państwa w celu osłabienia jego obronności, sił gospodarczych albo kulturalnych.

Nie ulega więc wątpliwości, że Związek Radziecki napadł na II Rzeczpospolitą, bo przecież wojska radzieckie były uzbrojone. Nie ulega też wątpliwości, że Ukraińcy nie napadli na II RP, tylko dokonywali aktów dywersji, zgodnie z drugim znaczeniem podanej wyżej definicji słowa „dywersja”.

Maciak cytuje tekst Dywersja OUN, będący fragmentem opisu kampanii wrześniowej, ale nie sięga już do rozwinięcia tego tematu w artykule Dywersja OUN w 1939 roku, a tam można m.in. przeczytać:

Od 12 września miały jednak miejsce nieskoordynowane, w większości z łatwością tłumione przez wojsko i policję, akcje dywersyjne uzbrojonych bojówek OUN na terenie województw południowo-wschodnich RP (pierwsze w nocy z 12/13 września w Stryju). Ich eskalacja nastąpiła w chaosie po wkroczeniu Armii Czerwonej.

6 września 1939 1 batalion Lwowskiej Brygady Obrony Narodowej został przerzucony do Mikołajowa, skąd powiadomiono o ukraińskich rozruchach. Miasto udekorowane było ukraińskimi flagami, które mieszkańcy zdjęli po przybyciu wojska. Rozruchów nie stwierdzono, więc batalion w tym samym dniu powrócił do Lwowa. 10 września w Mikołajowie i 10 okolicznych wsiach rozbrojono polską policję i rozpoczęto mobilizację Ukraińców.

Po 10 września 1939 roku, kiedy sytuacja Wojska Polskiego stała się niekorzystna, nastawienie OUN uległo zmianie, doszło do licznych ukraińskich dezercji i dywersji, ruch ten nie przybrał jednak formy masowej. Wpływ na to miała również ewakuacja polskiej administracji i Policji Państwowej. W takich warunkach ludność ukraińska zaczęła organizować własne oddziały porządkowe.

Kolejne nasilenie wystąpień dywersyjnych nastąpiło po 17 września 1939, głównie na Wołyniu i południowym Polesiu, ale również w województwach tarnopolskim i stanisławowskim. W powiatach brzeżańskim i podhajeckim doszło nawet do „niewielkiego powstania”.

xxxxxxxx

Jak więc można wnioskować z powyższego cytatu, z tym porządkiem po 17-tym września bywało różnie. Natomiast Stalin, jeśli ociągał się z wejściem do II RP, to nie dlatego, że nie chciał wypełnić warunków układu Ribbentrop-Mołotow, tylko dlatego, że obawiał się wojny na dwa fronty, tj. uderzenia Japonii. W momencie, gdy już był pewny, że do tego nie dojdzie, przystąpił do działania. O tym też pisze Wikipedia.

Jeśli chodzi o powstanie warszawskie, to wybuchło ono, przynajmniej oficjalnie, by zdobyć władzę w Warszawie, co było sprzeczne z interesem Stalina, który wiózł do Warszawy swój własny rząd i ci, którzy podjęli decyzję o wybuchu powstania, dobrze o tym wiedzieli. Trudno więc mieć do niego pretensje, że zaczekał na właściwy moment. Tylko człowiek ograniczony na umyśle mógłby mieć o to pretensje do Stalina.

Jesteśmy mieszkańcami Białegostoku albo Łomży – mówi Maciak. No to jeszcze zależy, jakimi mieszkańcami, bo jeśli jesteśmy Żydami albo prawosławnymi, to włos nam z głowy nie spada, ale, jeśli jesteśmy polską inteligencją z tego obszaru, to mamy zagwarantowaną bezpłatną wycieczkę do Kazachstanu, zorganizowaną nam przez znane w tamtym czasie biuro podróży NKWD. Nie słyszał Maciak o tym? To skąd się tam wzięli Polacy? Ich potomkowie do dziś nie mogą wrócić do „Polski”. Nie ma dla nich w niej miejsca. Oni pewnie nawet nie wiedzą, że tej Polski, o której oni myślą, już dawno nie ma.

Akcję w Jedwabnem zorganizowano w jedynym możliwym momencie, gdy Sowieci uciekli, a naziści jeszcze nie dotarli. W ten sposób jedni i drudzy mieli alibi. A jeśli nie oni, to oczywiście Polacy. I dlatego stało się to właśnie już pierwszego dnia.

Co do Katynia, to trudno to skomentować, bo Maciak nie precyzuje, co to był za pretekst, który tak zdenerwował Berię? A to, o czy wspomniał, o tym nafaszerowaniu nienawiścią do Związku Radzieckiego Polaka, to jakaś farsa. Tak się nie zachowują ludzie, którzy mają świadomość swego losu. Tam, wśród tych oficerów, panowało przygnębienie i rezygnacja. Dostali rozkaz, by nie walczyć z Sowietami i za to dostali kulę w łeb. Gdyby walczyli, to pewnie też zginęliby, ale chyba raczej taką śmierć woleliby. Ale to nie angielscy agenci zabijali w Katyniu. O tym, kto rządził w Związku Radzieckim i kto rządzi w Rosji i w Stanach Zjednoczonych, to każdy wie. Jak widać pojawiła się nowa taktyka: całą winą obarczać Anglików, bo utajnili archiwa i w ten sposób nikomu niczego nie można udowodnić, więc wszelkie debaty historyczne nie mają sensu.

Jakżeż trzeba było się nagimnastykować, by dokonać takiej intelektualnej ekwilibrystyki, by udowodnić, że Związek Radziecki nie napadł na Polskę 17 września 1939 roku! Przypomniało mi się, jak jeszcze w PRL-u, na zajęciach w studium wojskowym oficer polityczny tłumaczył, dlaczego Związek Radziecki zajął wschodnie tereny II RP. Otóż, był to manewr wojskowy, polegający na przesunięciu zachodniej granicy ZSRR o 300 km na zachód. Dzięki temu Hitler nie doszedł do Moskwy, bo zabrakło mu właśnie tych trzystu kilometrów. Nie powiedział tego, a ja wtedy też nie widziałem, że o 300 km od Moskwy, to był Hitler już pod koniec lipca 1941 roku. I w tym momencie skierował wojsko na Ukrainę, tłumacząc to tym, że surowce są ważniejsze, niż zdobycie stolicy komunizmu. Jednak później zdanie zmienił i wrócił z tym wojskiem pod Moskwę pod koniec września. A od początku października zaczęły padać bez przerwy, tygodniami, ulewne deszcze, a na początku grudnia przyszły trzaskające mrozy. Hitler bardzo się starał, by nie zdobyć Moskwy i to mu się udało. Ale niedobra mówić prawda, niedobra!

Wcale nie trzeba sięgać do brytyjskich archiwów, by poznać prawdę. Nie było by tych wszystkich nieszczęść na wschodzie, gdyby ktoś nie postanowił po I wojnie światowej przyłączyć ziem polskich do byłych ziem Rusi Kijowskiej. To dwa różne organizmy, dwa różne wyznania. Zrobił to jednak celowo, bo wiedział, że z tego będą same problemy. Dziś poszedł o krok dalej i przesiedlił na ziemie polskie miliony prawosławnej ludności, która będzie teraz mieszkać wśród ludności katolickiej. Czy to znaczy, że Tusk, obiecując swego czasu swoim wyborcom drugą Irlandię, miał na myśli Irlandię Północną, w której od 1968 do 1998 roku trwała wojna domowa pomiędzy katolikami a protestantami? Czas pokaże.

Kto winien?

Wszyscy wiemy, jak zaczęła się II wojna światowa i jak Francja i Anglia „wywiązały się” ze swoich sojuszniczych zobowiązań wobec Polski. Dlaczego tak się stało i kto był winien? To wszystko tłumaczył Winston Churchill w swojej książce Druga wojna światowa (polskie wydanie 1994-96). Warto, jak sądzę, zapoznać się z jego argumentacją, bo w polityce pewne zasady i postępowanie silniejszych wobec słabszych jest niezmienne i wypada o tym pamiętać, zwłaszcza dziś, gdy toczy się wojna na Ukrainie, a Polska występuje tu w roli słabszego, wasala Stanów Zjednoczonych, które, gdy zajdzie taka potrzeba, poświęcą go w imię własnych interesów. Poniżej wybrane fragmenty z dzieła Churchilla z rozdziału Polska pokonana:

Świat nie posiadał się ze zdziwienia, gdy po miażdżącym ataku Hitlera na Polskę i wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Francję i Wielką Brytanię zapanowała długa i dręcząca cisza. Pan Chamberlain w prywatnym liście (opublikowanym przez jego biografa) tę fazę określił mianem „Nierealnej Wojny”, a ja – w uznaniu trafności tych słów – przyjąłem je za tytuł tej księgi. Wojska francuskie nie zaatakowały Niemiec. Po przeprowadzeniu mobilizacji trwały one w bezruchu na całej długości frontu. Niemcy nie rozpoczęli żadnych działań powietrznych (z wyjątkiem rozpoznawczych) przeciwko Wielkiej Brytanii; to samo dotyczyło zresztą Francji. Rząd francuski poprosił nas o powstrzymanie się od ataków lotniczych na Niemcy, gdyż mogłoby to, jego zdaniem, sprowokować akcję odwetową przeciwko francuskim fabrykom zbrojeniowym, które nie miały odpowiedniej ochrony. Działania nasze ograniczyły się do zrzucenia ulotek w celu zwrócenia uwagi na etyczno-moralne konsekwencje ich poczynań. Ten etap wojny na morzu i w powietrzu stanowił dla wszystkich prawdziwe zaskoczenie. Francja i Wielka Brytania z niewzruszonym spokojem obserwowały, jak cała potęga niemieckiej maszyny w ciągu kilku tygodni niszczy i podporządkowuje sobie Polskę. Doprawdy Hitler nie miał na co narzekać.

Liczebnością i sprzętem armia polska nie mogła się równać ze swoim przeciwnikiem, na domiar złego przyjęta przez nią taktyka pozostawiała wiele do życzenia. Oddziały polskie zostały rozciągnięte wzdłuż linii granicznej.

Dopisek wydawcy: Wprowadzenie większości sił wojskowych od razu do bitwy granicznej, w razie ataku niemieckiego, miało stanowić dowód uznania przez Polskę zagrożenia jej niepodległości (gwarancje miały obowiązywać, gdyby była zagrożona niepodległość Polski, a nie jej integralność terytorialna w przypadku zajęcia części terytorium państwa, np. Korytarza – przyp. W.L.) i tym samym zmuszenia Wielkiej Brytanii i Francji do natychmiastowego wypełnienia zobowiązań sojuszniczych wobec Rzeczypospolitej. Dopiero niespodziewana, szybka kapitulacja Francji w czerwcu 1940 roku wykazała niesłuszność formułowanych na Zachodzie krytycznych opinii o walce Polaków we wrześniu 1939 przeciwko agresji niemieckiej.

Nie istniała żadna centralna rezerwa, Polacy reagujący dumnie i wyniośle na niemieckie zakusy terytorialne obawiali się jednocześnie, że jeśli zdecydują się na zmobilizowanie swoich sił przeciwko rosnącym masom nieprzyjaciela i uczynią to odpowiednio wcześnie, zostanie im to poczytane za prowokację.

Dopisek wydawcy: Polska ogłosiła mobilizację powszechną 29 sierpnia 1939 (mobilizacja częściowa, imienna już trwała). Niestety, postawa sojuszników – brytyjskiego i francuskiego – opóźniła jej realizację. Wskutek interwencji W. Brytanii i Francji wykonanie dekretu o mobilizacji odroczono do 30 sierpnia (plakaty informujące o mobilizacji już pojawiły się w miejscach publicznych). W Paryżu i Londynie łudzono się, że wojna nie była jeszcze nieunikniona, nie chciano więc „prowokować” Hitlera.

30 dywizji, czyli tylko dwie trzecie ich armii czynnej, byłoby gotowych lub prawie gotowych na przyjęcie pierwszego ciosu. Jednakże tempo wydarzeń, jak również błyskawiczne działania niemieckich sił powietrznych uniemożliwiły reszcie zajęcie pozycji wyjściowych w odpowiednim czasie, tak że w rezultacie wzięły one udział dopiero w końcowych zmaganiach. Tak więc 30 polskich dywizji, nie posiadających żadnego zaplecza, musiało stawić czoło prawie 60 dywizjom wroga rozciągniętym na długiej linii.

Teraz przyszła kolej na Sowietów. Do głosu doszło to, co teraz nazywają oni „demokracją”. 17 września rosyjskie wojska przelały się przez wschodnią granicę Polski, praktycznie nie bronioną i ruszyły na zachód szerokim frontem. 18 września zajęły Wilno, a następnie spotkały się ze swymi niemieckimi wspólnikami w Brześciu Litewskim. Tutaj, w czasie poprzedniej wojny, bolszewicy – łamiąc wszystkie najuroczystsze porozumienia z zachodnimi aliantami – podpisali separatystyczny pokój z cesarskimi Niemcami, uginając się pod ich surowymi warunkami.

Wojska sowieckie kontynuowały ofensywę aż do linii ustalonej z Hitlerem, a 29 września nastąpiło oficjalne podpisanie traktatu rosyjsko-niemieckiego, który sankcjonował rozbiór Polski. W dalszym ciągu wierzyłem niezachwianie w istnienie głębokiej, nieprzejednanej sprzeczności między Rosją a Niemcami i cały czas chwytałem się nadziei, ze bieg wydarzeń sprawi, iż Sowieci przejdą na naszą stronę. W związku z tym postanowiłem nie dawać wyrazu oburzeniu wywołanemu bezwzględną, brutalną polityką Sowietów; oburzeniu, które dało się wyczuć w całym Gabinecie Wojennym. Nigdy nie miałem w stosunku do nich żadnych złudzeń. Wiedziałem, że nie uznają żadnych zasad moralnych i myślą wyłącznie o własnych interesach. Lecz przynajmniej niczego nie byli nam winni. W czasie śmiertelnych zmagań uczucia takie jak gniew należy opanować i podporządkować je nadrzędnemu celowi, którym jest pokonanie głównego nieprzyjaciela. Postanowiłem znaleźć najlepsze wytłumaczenie dla ich odrażającego zachowania. W związku z tym w piśmie sporządzonym dla Gabinetu Wojennego w dniu 25 września, użyłem niezwykle spokojnych i wyważonych słów.

xxxxxxxx

W rozdziale Front we Francji Churchill pisze:

Trudno wprost ocenić przewagę, jaką rząd nie skrępowany żadnymi traktatami ani zobowiązaniami posiada nad państwami, które rozpoczynają działania wojenne w momencie, gdy zbrodniarz wymierza pierwszy cios i dopiero wówczas zaczynają opracowywać plany działania. Jest ona doprawdy ogromna. Z drugiej jednak strony, jeżeli agresor nie odniesie całkowitego i ostatecznego zwycięstwa, musi brać pod uwagę to, że pewnego dnia dojdzie do rozliczenia. Hitler, którego nic nie było w stanie powstrzymać (z wyjątkiem przeważających sił przeciwnika), mógł uderzyć w dowolnym miejscu i o dowolnym czasie; w przeciwieństwie do niego obydwa państwa zachodnie nie mogły pogwałcić neutralności Belgii. Pozostawało im tylko czekać, aż Belgowie sami poproszą o pomoc, a było niemal pewnym, że uczynią to, gdy będzie już za późno. Oczywiście, gdyby polityka Wielkiej Brytanii i Francji w ciągu ostatnich pięciu lat poprzedzających wybuch wojny była odważna, zdecydowana, zgodna z ustaleniami traktatowymi i zatwierdzona przez Ligę Narodów, niewykluczone, że Belgia przyłączyłaby się do swoich dawnych sprzymierzeńców i pozwoliłaby na stworzenie wspólnego frontu. Odbyłoby się to z korzyścią dla wspólnego bezpieczeństwa i być może pozwoliłoby uniknąć wielu katastrof, które nas czekały.

W okresie niepewności i ugłaskiwania agresora Belgia zdecydowała się na neutralność, dumnie utwierdzając się w przekonaniu, że zdoła utrzymać niemieckiego najeźdźcę na swej ufortyfikowanej granicy do czasu, aż wojska brytyjskie i francuskie przyjdą jej w sukurs.

Mapa Belgii; źródło: Wikipedia.

Żadnej innej granicy nie poświęcono nigdy tyle uwagi, co granicy biegnącej przez Niderlandy, pomiędzy Francją a Niemcami. Wszyscy generałowie i wszystkie akademie wojskowe badają niestrudzenie, w świetle ostatniej kampanii, każdy skrawek gruntu w tym rejonie, każde wzniesienie i każdą drogę wodną. W tym okresie istniały dwie linie, do których sprzymierzeni mogli się zbliżyć, gdyby Belgia została zaatakowana przez Niemcy, a oni zdecydowali się przyjść jej z pomocą, lub które mogli zająć zgodnie ze szczegółowo opracowanym i ściśle tajnym planem (rzecz jasna tylko i wyłącznie na prośbę Belgów). Pierwszą z tych linii była tzw. linia Scheldt (linia Skaldy – przyp. W.L.). Można ją było osiągnąć po niedługim marszu od granicy francuskiej i nie wiązało się to z żadnym większym ryzykiem. W najgorszym wypadku moglibyśmy ją utrzymać jako „fałszywy front”. W najlepszym – rozbudowalibyśmy ją, gdyby wymagał tego rozwój wydarzeń. Druga linia była znacznie ambitniejsza. Biegła wzdłuż Mozy przez Givet, Dinant, Namur i Louvain do Antwerpii. Gdyby aliantom udało się zająć tę linię i utrzymać ją w ciężkich walkach, zablokowałoby to w dużym stopniu prawy cios atakującego nieprzyjaciela, a gdyby jego wojsko okazało się słabsze, starcie stałoby się doskonałym wstępem do wkroczenia na terytorium Niemiec i opanowania kluczowego ośrodka niemieckiej produkcji zbrojeniowej w Zagłębiu Ruhry.

Ponieważ ofensywa przez terytorium Belgii bez zgody Belgii była wykluczona ze względu na zasady międzynarodowej moralności, pozostawała jedynie droga od granicy francusko-niemieckiej. Atak, który zgodnie z planem miał pójść na wschód wzdłuż Renu oraz na północ i południe do Strasburga, skierował się w stronę Szwarcwaldu, który, podobnie jak Ardeny, uważany był w owym czasie za nie najlepsze miejsce do działań ofensywnych. Jednakże istniał jeszcze problem ofensywy z frontu Strasburg-Metz, na północny wschód w kierunku Palatynatu. W wyniku takiej ofensywy, której prawe skrzydło biegłoby wzdłuż Renu, udałoby się prawdopodobnie zdobyć kontrolę nad tą rzeką, aż do najdalej na północ wysuniętych punktów jak Koblencja czy Kolonia. Tym samym wkroczylibyśmy na obszar nadający się do prowadzenia działań bojowych. Wszystkie te możliwości wraz z ich rozlicznymi wariantami, były od wielu lat częścią gier wojennych na uczelniach sztabowych Europy Zachodniej. Tutaj jednak pojawiła się linia Zygfryda z jej potężnymi betonowymi bunkrami wspierającymi się wzajemnie i otoczonymi ogromną ilością drutu kolczastego – przeszkoda, której we wrześniu 1939 bynajmniej nie można było lekceważyć. Najwcześniejszą datą, gdy Francuzi mogliby przypuścić poważny atak był koniec trzeciego tygodnia września. Lecz do tej pory kampania polska dobiegła końca. W połowie października na froncie zachodnim Niemcy posiadali 70 dywizji. Krótkotrwała przewaga liczebna Francuzów stawała się przeszłością. Francuska ofensywa z granicy wschodniej ogołociłaby znacznie dla nich istotniejszy front północny. Nawet gdyby wojska francuskie odniosły początkowo sukces, mniej więcej po miesiącu miałyby ogromne trudności z utrzymaniem owoców swoich podbojów na wschodzie i byłyby całkowicie wystawione na niemieckie kontruderzenie na północy.

Oto właśnie odpowiedź na pytanie: „Dlaczego pozostawaliśmy biernymi obserwatorami do czasu, aż Polska została zniszczona?” Ta bitwa została przegrana kilka lat wcześniej. Szansa zwycięstwa istniała w r. 1938, kiedy Czechosłowacja była państwem niepodległym. W r. 1936 nie natrafilibyśmy na żaden poważniejszy opór. A w r. 1933 zwykły reskrypt z Genewy wystarczyłby, żeby Niemcy zastosowały się do przedstawionych im żądań. Nie można obwiniać tylko generała Gamelina, że w r. 1939 nie przyjął ryzyka, które niepomiernie wzrosło od czasu ostatniego kryzysu, kiedy to ani rząd francuski, ani brytyjski nie zdecydowały się na przedsięwzięcie konkretnych kroków.

xxxxxxxx

Tak więc wszystkiemu była winna Belgia, która upierała się przy swojej neutralności, a Francja i Wielka Brytania nie mogły pogwałcić tej neutralności i nie zamierzały zaatakować Niemiec od strony Belgii i Holandii i to w sytuacji, gdy większość niemieckich dywizji znajdowała się na froncie wschodnim.

Trudno wprost ocenić przewagę, jaką rząd nie skrępowany żadnymi traktatami ani zobowiązaniami posiada nad państwami, które rozpoczynają działania wojenne w momencie, gdy zbrodniarz wymierza pierwszy cios i dopiero wówczas zaczynają opracowywać plany działania. – pisze Churchill. Neutralność Belgii to oczywiście te traktaty i zobowiązania, ale gwarancje dla Polski to już nie były traktaty i zobowiązania. Trudno chyba sobie wyobrazić większą obłudę. Ale to tylko pokazuje, że dla Zachodu państwa Europy środkowej i wschodniej to państwa niższej kategorii, które można wykorzystywać instrumentalnie i poświęcać je bez skrupułów, jeśli zajdzie taka potrzeba. Francja poprosiła Wielką Brytanię, by ta nie bombardowała celów w Niemczech w obawie odwetu. A Polska? A co tam Polska! Niech ginie! Inna sprawa, że ta neutralność Belgii to był tylko pretekst, by nic nie robić. Przecież po napaści Hitlera na Polskę tylko ktoś bardzo naiwny mógł wierzyć, że Hitler będzie respektował jakieś traktaty czy umowy międzynarodowe.

Tutaj jednak pojawiła się linia Zygfryda z jej potężnymi betonowymi bunkrami wspierającymi się wzajemnie i otoczonymi ogromną ilością drutu kolczastego – przeszkoda, której we wrześniu 1939 bynajmniej nie można było lekceważyć. – Skoro były trudności nie do pokonania, to rodzi się pytanie: to po co były te gwarancje? Takiego pytania Churchill sobie nie zadał, a więc tym bardziej nie mógł na nie odpowiedzieć. W końcu stwierdził, że Francja mogła ruszyć dopiero w trzecim tygodniu września, ale w tym czasie Polska była już pokonana. No była, ale gdyby nie agresja Związku Radzieckiego 17 września, to jeszcze nie byłaby pokonana. Więc jego cały wywód, to jedna wielka obłuda i zakłamanie. Churchill to była wyjątkowa kanalia.

Jest rzeczą oczywistą, że gdyby Francja, mająca przewagę nad Niemcami w wojskach lądowych, a Anglia ze swoim lotnictwem, skoordynowały swoje działania i zaatakowały Niemcy zaraz po wypowiedzeniu im wojny 3 września, to ta wojna skończyłaby się szybciej, niż zaczęła. Ale tak nie mogło być, a nasze oskarżenia wobec tych krajów i ich polityków są niesłuszne. Taka postawa świadczyła tylko o tym, że te państwa i ich politycy wykonywali polecenia swoich nieznanych przełożonych. Przecież ci ludzie nie byli idiotami i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co należało czynić. Podobnie Hitler. On też wiedział, że może zaatakować Polskę i że nikt jej nie pomoże. II wojna światowa, tak jak wszelkie wojny i konflikty, była od początku do końca wyreżyserowana. To samo zresztą dzieje się obecnie na Ukrainie. Ta wojna również toczy się według ściśle określonego planu, którego my oczywiście nie znamy.

Nie można obwiniać tylko generała Gamelina , że w r. 1939 nie przyjął ryzyka, które niepomiernie wzrosło od czasu ostatniego kryzysu, kiedy to ani rząd francuski, ani brytyjski nie zdecydowały się na przedsięwzięcie konkretnych kroków. – A więc nie było winnego. Generał Gamelin nie podjął zdecydowanych kroków, bo nie podjął ich rząd francuski, do którego należała władza zwierzchnia nad armią, bo chyba Francja nie była wtedy dyktaturą wojskową. Rząd belgijski twardo obstawał, wbrew zdrowemu rozsądkowi, za neutralnością. Biernym pozostał też rząd angielski. Nie było więc nikogo, kto miałby odmienne zdanie i głośno je artykułował. Wszyscy, jak na komendę, postępowali zgodnie z interesem Hitlera. Najwyraźniej instrukcje płynęły z góry.

Dziś znowu sytuacja się powtarza i Anglosasi, żydowska pałka do dyscyplinowania pozostałych narodów, świadomie wpychają Polskę do wojny i znowu traktują ją jak instrument, narzędzie, które po wykorzystaniu nadaje się tylko do wyrzucenia. Takie wnioski płyną z historii i dlatego tak się ją zniekształca, zakłamuje, a naszych dawnych i obecnych „sojuszników” i ich postawę wobec Polski w czasie II wojny światowej – wybiela.