Prowokacja gliwicka bis?

W nocy z wtorku na środę 15/16 lipca została zaatakowana „polska” fabryka w Winnicy. Ukraińcy twierdzą, że to Rosjanie, ale czy rzeczywiście? Tego zapewne nie dowiemy się, ale jeśli odwołamy się do rzymskiej zasady dochodzenia karnego IS FECIT, CUI PRODEST – uczynił ten, dla kogo to było korzystne, to wówczas podejrzanymi staną się Ukraińcy. Prowokacja polega właśnie na tym, by podejrzenie skierować na stronę, która tego nie zrobiła, by oskarżający mogli odnieść jakieś korzyści. Te korzyści, z punktu widzenia Ukraińców czy może raczej ich nieznanych przełożonych, to wciągnięcie Polski do wojny na Ukrainie. Siłą rzeczy narzuca się tu skojarzenie z prowokacją gliwicką. Wikipedia tak m.in. o niej pisze:

„Prowokacja gliwicka (niem. Überfall auf den Sender Gleiwitz) – niemiecka operacja dywersyjna typu false flag przeprowadzona 31 sierpnia 1939 roku o godz. 20:00 na niemiecką radiostację w Gliwicach (ówczesnych Gleiwitz). Atak, sfingowany przez Niemców, miał sprawiać wrażenie działań podjętych przez Polaków i został wykorzystany przez niemiecką propagandę jako główny „dowód polskich prowokacji”. Wydarzenie to miało dostarczyć Hitlerowi pretekstu do inwazji na Polskę.

Podpisanie 23 sierpnia 1939 roku paktu Ribbentrop-Mołotow oraz ustalenie kolejnego podziału Polski kończyły dyplomatyczne przygotowania Niemiec do wojny z Polską. Pozostała jeszcze kwestia sojuszu Polski z Francją i Wielką Brytanią. Niemcy, obserwując rosnący serwilizm Zachodu, liczyły na to, że rządy francuskie i brytyjskie także w przypadku Polski zdecydują się na „pokój za wszelką cenę”. Niemniej jednak, aby te państwa mogły poczuć się usprawiedliwione z niewywiązania się z zobowiązań traktatowych wobec Polski, Niemcy wywoływały liczne incydenty, nie tylko graniczne, obarczając winą Polskę. Kluczową rolę miały odegrać trzy zainscenizowane incydenty w rejonach nadgranicznych Górnego Śląska 31 sierpnia 1939 roku.”

Chciałoby się powiedzieć, że historia dzieje się na naszych oczach. Odnoszę wrażenie, że to już jest the final countdown, czyli końcowe odliczanie. Jednocześnie dochodzi do różnych prowokacji ze strony ukraińskiej. Leszek Sykulski w swoim komentarzu z dnia 17 lipca m.in. mówił:

16 lipca Rada Werchowna Ukrainy przyjęła ustawę, która jest agresywnym uderzeniem w prawdę historyczną. Jest próbą relatywizacji historii, jest próbą zrównywania katów z ofiarami. O co chodzi? Chodzi o operację „Wisła”. Chodzi o akcję pacyfikacyjną wobec band tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii. Ta operacja została przeprowadzona w latach 1947-50 i była operacją przeciwko zbrodniarzom, ludobójcom z band UPA i OUN. Operacja „Wisła” była akcją wojskową wymierzoną przeciwko zbrodniarzom ukraińskim. Chodziło o odcięcie walczących band UPA od naturalnego zaplecza, jakie dawała tym bandom ludność ukraińska zamieszkująca tereny Rzeczypospolitej Polskiej. I tutaj warto zauważyć, że wojsko polskie nie dopuszczało się żadnych zbrodni, tylko doprowadziło do relokacji ludności ukraińskiej zamieszkującej wschodnie tereny Rzeczypospolitej na ziemie zachodnie, tak aby odciąć bandy UPA od naturalnego zaplecza. I to była operacja samoobrony ludności polskiej i odradzającego się państwa polskiego, takiego jakie było wtedy. Natomiast to, co zrobił parlament Ukrainy, to jest uderzenie w prawdę historyczną. Okazuje się, że to zaplecze dla band UPA zostało nazwane ofiarami deportacji i, co więcej, mamy do czynienia z wielkim oburzeniem części deputowanych do Werchownej Rady, że do dzisiaj nie zostały np. wypłacone odszkodowania, bo i takie głosy zdarzają się.

Oksana Sawczuk, deputowana do Werchownej Rady, komentując tę ustawę, napisała bardzo niebezpieczną rzecz. Użyła określenia, które jest ewidentnym rewizjonizmem historycznym. „To pierwsze oficjalne uznanie przez państwo ukraińskie historycznej niesprawiedliwości wobec deportowanych Ukraińców z naszych ziem etnicznych decyzjami ZSRR i Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1944-51.”

Czy nie są to zawoalowane roszczenia wobec państwa polskiego? Dziś, kiedy Ukraina jest zaangażowana w konflikt z Rosją, wydaje się to jeszcze nie na tyle groźne, aby państwo polskie, najważniejsze instytucje podejmowały stanowcze działania, ale moim zdaniem, jeśli tego typu kwestie nie będą natychmiast prostowane, nie będzie natychmiastowej reakcji państwa polskiego, najważniejszych instytucji, nie będzie twardej reakcji na tego typu zawoalowane roszczenia terytorialne, to za kilka lat, niestety, obudzimy się w zupełnie nowej rzeczywistości geostrategicznej. Bo pamiętajmy, że Ukraina wojnę z Rosją już przegrała, to jest tylko pytanie, w jakich granicach pozostanie państwo ukraińskie. Szans na to, aby Ukraina odzyskała Krym, Donbas itd., nie daje nikt poważny. Jak będzie wyglądała sytuacja, nastroje społeczne na Ukrainie po przegranej wojnie? Czy nie wzrośnie tam radykalizm? Wiemy, że przy braku sprzeciwu państwa polskiego rozwija się szowinizm ukraiński, który jest budowany na kulcie ludobójców na narodzie polskim, Bandery, Szuchewycza, band UPA, OUN i tak dalej. Czy to się nie pogłębi, czy nie dojdzie do roszczeń terytorialnych wobec państwa polskiego? Czy nie dojdzie do wzmocnienia nastrojów antypolskich na Ukrainie? A wiemy doskonale, że już w tych sondażach, które są robione i upubliczniane, stosunek do państwa polskiego i Polaków bardzo mocno się zmienił w ciągu ostatnich lat, mimo tej ogromnej pomocy, której Polska udzieliła Ukrainie, szacowanej na blisko 5% PKB. Czy nie dojdzie do zmiany sojuszy? Czy Ukraina pozbawiona twardych gwarancji ze strony Zachodu, bo takich gwarancji nie będzie, nie zwróci się ku Rosji? Czy Polska i naród polski nie zostaną oskarżone o współwinnych albo winnych przegranej Ukrainy? Moim zdaniem taki scenariusz, jeden z możliwych, należy jak najbardziej brać pod uwagę.

x

Czy w normalnych reakcjach międzypaństwowych można sobie wyobrazić taką sytuację, że państwo, które praktycznie wszystko oddaje w ramach pomocy i dodatkowo jeszcze przeznacza na tę pomoc jedną czwartą swego dochodu sąsiedniemu państwu, spotyka się z taką wrogością ze strony władz tego państwa i części jego obywateli? Wydaje się to niemożliwe, a jednak tak się dzieje. W 1928 roku nawiedziło Bułgarię silne trzęsienie ziemi. Było wiele ofiar. Rząd polski zaangażował się wtedy bardzo w pomoc rządowi bułgarskiemu i ludności, która ucierpiała na skutek tego trzęsienia. W dowód wdzięczności rząd bułgarski podarował państwu polskiemu działkę w Złotych Piaskach. Powstał tam ośrodek wypoczynkowy i w czasach PRL-u każdy mógł tam pojechać i za półdarmo wylegiwać się nad ciepłym morzem. Każdy, kto wiedział, a tych było niewielu. Niemniej jednak gest rządu bułgarskiego był wymowny. Podobnie było po 1956 roku, po wydarzeniach w Budapeszcie. Węgrzy do dziś pamiętają. A teraz jakiś anglosaski przydupas odwołuje ambasadora z Budapesztu.

Akcja „Wisła” była dziwną akcją. Sykulski powtarza ogólnie przyjętą narrację: Chodziło o odcięcie walczących band UPA od naturalnego zaplecza, jakie dawała tym bandom ludność ukraińska zamieszkująca tereny Rzeczypospolitej Polskiej. Takie tłumaczenie nie trzyma się kupy, jak się mówi potocznie, albo jest nielogiczne, gdyby chciało się być bardziej formalnym. W wyniku tej akcji przesiedlono 480 tys. ludzi. Przesiedlano również ludność z terenów, na których UPA nie działała. Siły UPA to 1772 osoby dysponujące bronią i aktywne w walce. Siły polskie to 20 tys. żołnierzy plus oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza, MO, ORMO i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Po trzech miesiącach działania GO (Grupa Operacyjna) „Wisła” siły zbrojne UPA zmniejszyły się z 2402 do 563 osób. Można więc powiedzieć, że problem band UPA został rozwiązany, bo te niedobitki też pewnie później zostały zneutralizowane. Po co więc były te przesiedlenia? Między innymi po to, by dzisiaj niektórzy mogli mówić o wielkich krzywdach, jakie im wyrządzono, przenosząc ich z lepianek i kurnych chat do Europy zachodniej, do nowoczesnych mieszkań i domów z centralnym ogrzewaniem, bieżącą wodą i wszelkimi innymi udogodnieniami, jakimi wówczas dysponowała ludność tej części Europy. Tak tworzy się nigdy nie kończący się konflikt.

Sykulski nie wyklucza też scenariusza, w którym dochodzi do odwrócenia się Ukrainy od Europy i zwrot ku Rosji. Czy zatem miałby powtórzyć się scenariusz z 1654 roku, w którym doszło do ugody perejasławskiej. Na skutek umowy pomiędzy Bohdanem Chmielnickim a Wasylem Buturlinem, pełnomocnikiem cara, Ukraina została poddana władzy cara. Akt tej ugody był pretekstem do zajęcia przez Rosję ziem byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Resztę, czyli ziemie dawnej Korony, począwszy od roku 1655, zajęli Szwedzi. Ostatecznie skończyło się tym, że cała Ukraina zadnieprzańska stała się częścią Rosji, a reszta pozostała przy Rzeczypospolitej.

Ostatnio jeden z amerykańskich generałów oświadczył, że NATO zamierza zająć Okręg Królewiecki czy Kaliningradzki, jak mówią Rosjanie. Okręg ten to typowa esklawa. W czasach Związku Radzieckiego był ważnym strategicznie przyczółkiem. Obecnie wydaje się, że Rosja jest w stanie z niego zrezygnować w zamian za większe korzyści terytorialne na Ukrainie. Czy chodzi o to, by doszło do połączenia polskiej i rosyjskiej części byłych Prus Wschodnich w jedną całość? Skąd taka deklaracja amerykańskiego generała w sytuacji, gdy Stany Zjednoczone wycofują się z Europy, przynajmniej oficjalnie?

Sykulski stwierdził, że Ukraina wojnę z Rosją już przegrała. A skoro tak, to po co „polski” rząd dąży do tego, by wojsko polskie zostało zaangażowane w tę przegraną wojnę? Czy nie po to, by można było później oskarżyć Polskę o awanturnictwo, brak odpowiedzialności i o wszystko inne, co tylko można sobie w takiej sytuacji wyobrazić. W ten sposób „państwo” to będzie można poddać takiej obróbce, jaka będzie konieczna w stosunku do zaistniałej sytuacji.

Rozbicie dzielnicowe, do którego dochodzi w tym samym czasie na ziemiach polskich i na Rusi Kijowskiej było wynikiem, jak sądzę, pewnej decyzji wielkich tego świata. I Rzesza zgadza się na koronację Łokietka i tak powstaje Zjednoczone Królestwo Polskie (Wielkopolska i Małopolska), czyli, w odróżnieniu od księstwa, podmiot suwerenny, przynajmniej oficjalnie suwerenny. Natomiast książętom moskiewskim, jednoczącym ziemie ruskie, „nie udaje się” to w przypadku ziem, które „zjednoczą” nic nie znaczący, dzicy książęta litewscy. Tak wydzielone z I Rzeszy i z byłej Rusi Kijowskiej ziemie zostają połączone na mocy unii personalnej w związek, który później, na mocy unii realnej, stanie się jednym „państwem” i Wielki Książę Litewski – Jagiełło zostaje królem Polski. Uzasadnieniem tego połączenia miało być rzekome zagrożenie krzyżackie. Od tego momentu Rosja cały czas rości sobie prawo do ziem, które były uprzednio częścią Rusi Kijowskiej, a I Rzesza finansuje wojny na wschodzie tego niby państwa, jak choćby w przypadku wypraw Batorego, które finansowało jedno z księstw I Rzeszy. I tak to się toczy do dziś. I dlatego tu nigdy nie było i nie będzie normalnie.

Akcja „Wisła”

W poprzednim blogu wspomniałem o tym, że akcja „Wisła” może mieć bezpośredni związek z tym, co działo się na Wołyniu w lipcu 1943 roku. Warto więc przyjrzeć się jej bliżej. Informacje o tej operacji, jak ją niektórzy nazywają, zaczerpnąłem z Wikipedii. Pisze ona m.in.:

x

Akcja „Wisła”, operacja „Wisła” (ukr. Операція «Вісла», w języku polskich Ukraińców zwykle Акція «Вісла») – akcja pacyfikacyjna o charakterze polityczno-wojskowym przeprowadzona w latach 1947–1950 przez struktury państwowe Polski Ludowej przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów działającym na terytorium państwowym RP, w celu odcięcia walczących oddziałów UPA od naturalnego zaplecza. Polegała ona na masowej deportacji – wysiedleniu całych wsi i osad oraz rozproszeniu ludności cywilnej z terenów Polski południowo-wschodniej (obszary na wschód od Rzeszowa i Lublina), głównie na Ziemie Zachodnie, która objęła Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków oraz mieszane rodziny polsko-ukraińskie. Akcja przeprowadzona została przez Ludowe Wojsko Polskie, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego i inne struktury Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz agendy cywilne (Państwowy Urząd Repatriacyjny).

Formalną decyzję o akcji „Wisła” podjęło Biuro Polityczne KC PPR 29 marca 1947. Przyjmuje się, że akcja trwała od 28 kwietnia do końca lipca 1947, chociaż ostatnie wysiedlenia miały miejsce w roku 1950. Szacuje się, iż w wyniku akcji wojskowej rozbito siły UPA w liczbie 1500 ludzi (17 sotni), oraz uwięziono 2900 aktywnych lub domniemanych członków OUN (np. w obozie pracy w Jaworznie), a wysiedlenia objęły ponad 140 tysięcy osób cywilnych. Pierwotnym kryptonimem tej akcji był „Wschód”, zmieniony później na „Wisła”. Według Ryszarda Torzeckiego decyzja o przeprowadzeniu akcji „Wisła” zapadła najprawdopodobniej w Moskwie, dopiero później zostały przyjęte decyzje Biura Politycznego KC PPR (w marcu 1947) i Państwowej Komisji Bezpieczeństwa RP (12 kwietnia 1947). Analogiczną opinię wyraża Grzegorz Motyka. W październiku 1947 władze ZSRR przeprowadziły równolegle Akcję „Z” (Zachód), w wyniku której z terenu Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej MGB deportowało na wschód ponad 76 tysięcy Ukraińców, oskarżonych o sprzyjanie UPA.

Akcja „Wisła” została przeprowadzona po zakończonym przymusowym wysiedleniu do ZSRR ludności ukraińskiej w latach 1944–1946, które nie objęło całej ludności ukraińskiej. Do dziś budzi ona kontrowersje i jest różnie interpretowana przez historyków. Tomasz Stryjek uważa, że jej głównym zadaniem było nie tyle zniszczenie UPA (wskazując m.in. na fakt, iż objęła ona również obszary, gdzie UPA w ogóle nie działała), ale czystka etniczna wymierzona przeciwko niepolskiej ludności zamieszkującej tereny Polski południowo-wschodniej i określa ją mianem czystki etnicznej przeprowadzonej samodzielnie przez władze komunistyczne Polski, autonomicznie wobec Moskwy. Czesław Partacz uznaje ją za zbrodnię komunistyczną.

Przyczyny

Pod koniec II wojny światowej walki pomiędzy UPA a jednostkami ludowego Wojska Polskiego oraz polskiego podziemia niepodległościowego (AK, NSZ), jako konsekwencje rzezi wołyńskiej na terenie południowo-wschodniej Polski, nie ustały, a nawet się nasiliły.

Przyczyną intensyfikacji walk była z jednej strony chęć oderwania tego terenu od Polski i utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego po oczekiwanym konflikcie zbrojnym państw zachodnich z ZSRR, z drugiej zaś strony repatriacja ludności ukraińskiej do ZSRR. UPA za wszelką cenę chciała zapobiec wysiedleniu ludności ukraińskiej. Atakowała więc m.in. siedziby komisji przesiedleńczych, stacje kolejowe, mosty, wiadukty, tory, linie telefoniczne. Jednocześnie palono już wysiedlone wsie, aby zapobiec osiedlaniu się polskich osadników. UPA paliła i terroryzowała również wioski i miasta, w których mieszkała ludność polska.

Władze polskie twierdziły, że wysiedlenie ludności ukraińskiej ma służyć zwalczeniu partyzantki ukraińskiej, oraz że ludność ukraińska stanowiła dla OUN-UPA bazę zaopatrzenia i schronienia, a przede wszystkim zaplecze werbunkowe. Określenie rzeczywistego charakteru współpracy tej części ludności ukraińskiej, która popierała OUN i UPA, jest problematyczne, gdyż OUN prowadziła z pomocą bezwzględnej służby bezpieczeństwa OUN politykę terroru wobec tych Ukraińców, którzy nie akceptowali jej metod prowadzenia walki. Ocenę tę utrudnia ponadto fakt, iż UPA stosowała także przymusowe wcielanie ludności ukraińskiej do swoich szeregów.

Sukces działań w tym zakresie, chociaż rozbito ok. 80% sił UPA, był tylko połowiczny, ponieważ część oddziałów UPA przedarła się do Niemiec (na przykład sotnia „Hromenki” i „Brodycza”), inni powrócili na Ukrainę (część sotni „Stacha”, „Chrina” i „Bira”). Akcja ta w zamierzeniach służyła przede wszystkim likwidacji problemu ukraińskiego na terenie Polski przez rozproszenie ludności ukraińskiej, w celu jej późniejszej asymilacji (polonizacji).

Wysiedlenie Ukraińców z Polski do ZSRR

Wysiedlenie Ukraińców z Polski do ZSRR – akcja masowych przesiedleń, przeprowadzona w oparciu o kryterium etniczne na polsko-ukraińskim pograniczu narodowościowym w latach 1944–1946. Wysiedlenie to nie objęło całej ludności ukraińskiej. Pozostałe na południowo-wschodnich terenach Polski osoby narodowości ukraińskiej zostały objęte akcją „Wisła”.

Łącznie w czasie całej akcji repatriacji ludności ukraińskiej przesiedlono około 480 tysięcy osób (122 450 rodzin), w tym:

  • z województwa krakowskiego – 21 776 osób;
  • z województwa rzeszowskiego – 267 790 osób;
  • z województwa lubelskiego – 190 734 osoby.

6 maja 1947 rządy Rzeczypospolitej Polskiej i Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej wydały wspólny komunikat o zakończeniu przesiedlenia obywateli polskich z terytorium USRR do Polski i ludności ukraińskiej z terytorium Polski do USRR.

Przygotowania do akcji

Śmierć gen. Świerczewskiego – Waltera

Bezpośrednim pretekstem do rozpoczęcia akcji była śmierć generała Karola Świerczewskiego w dniu 28 marca 1947 roku, podczas gdy sama akcja została zaplanowana już kilka miesięcy wcześniej. Generał zginął w zasadzce UPA w miejscowości Jabłonki koło Baligrodu w Bieszczadach, gdy udawał się na inspekcję posterunku wojskowego w Cisnej. (…) Po tym wydarzeniu władze polskie w ciągu kilkunastu godzin podjęły decyzję o deportacji ludności niepolskiej (ukraińskiej, ale też rusińskiej – Łemków i Bojków) z terenów całej południowo-wschodniej Polski. Pozbawienie zaplecza (głównie żywnościowego, ale być może i militarnego) oddziałów UPA i zdecydowane działania dużych związków taktycznych Wojska Polskiego doprowadziło w ostateczności do ustania walk zbrojnych na wysiedlonych terenach.

Przygotowania rządu

Jesienią 1946 roku, już po zakończeniu wysiedleń ludności ukraińskiej do USRR, w granicach Polski pozostawało ponad 140 tys. osób narodowości ukraińskiej należącej głównie do Kościoła greckokatolickiego jak i do Kościoła prawosławnego. Ponieważ strona radziecka nie wyraziła zgody na przedłużenie akcji przesiedleńczej, w kręgach wojskowych zaczął kształtować się pomysł wysiedlenia ludności ukraińskiej na ziemie zachodnie i północne. W styczniu 1947 roku jednostki Wojska Polskiego stacjonujące w południowo-wschodniej Polsce otrzymały rozkaz sporządzenia wykazów rodzin ukraińskich, które nie zostały przesiedlone w latach 1944–1946. W lutym zastępca szefa Sztabu Generalnego gen. Stefan Mossor zaproponował plan przesiedlenia Ukraińców na Ziemie Odzyskane, jemu też powierzono dowództwo akcji.

Aby nikt nie przedostał się na teren sąsiednich krajów, minister obrony narodowej marszałek Michał Rola-Żymierski zwrócił się 15 kwietnia 1947 roku do ministrów obrony narodowej Republiki Czechosłowacji i ZSRR z prośbą o szczelną blokadę granicy z Polską.

Niektórzy historycy (na przykład Ryszard Torzecki z IH PAN) twierdzą, że decyzja o przeprowadzeniu Akcji „Wisła” zapadła w Moskwie w połowie lutego, po przygotowaniu planu operacji przez ludowego sekretarza spraw wewnętrznych USRR gen. Siergieja Sawczenkę, i zaaprobowaniu przez Ławrentija Berię i Georgija Malenkowa. Dopiero później zostały przyjęte decyzje Biura Politycznego KC PPR (w marcu 1947) i Państwowej Komisji Bezpieczeństwa RP (12 kwietnia 1947).

Siły UPA

Wedle szacunków z dokumentów dowództwa GO „Wisła”, Ukraińska Powstańcza Armia dysponowała na dzień 1 kwietnia 1947 siłami zbrojnymi w liczbie 2402 ludzi, łącznie z obsadą terenową w liczbie 720 ludzi. Dysponujących bronią i aktywnych w walce członków UPA oszacowano na 1772 ludzi. Po trzech miesiącach działania GO „Wisła”, siły zbrojne UPA zmniejszyły się z 2402 ludzi do 563 ludzi.

Grupa Operacyjna „Wisła”

Do przeprowadzenia akcji przeznaczono cztery dywizje piechoty (6, 7, 8, 9 DP), jedną dywizję Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz trzy dodatkowe pułki (piechoty, samochodowy i saperski – 5 Mazurski Pułk Saperów – Szczecin). Akcję wspierała dodatkowo 3 DP. Łącznie dało to ponad 20 tysięcy żołnierzy. Oprócz tego wspomagać akcję miały oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza, Milicji Obywatelskiej, Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Władze ZSRR wyznaczyły do akcji po swej stronie jedną dywizję pancerną, specjalne oddziały antypartyzanckie oraz oddziały Wojsk Pogranicznych NKWD do blokowania granicy.

Czechosłowacy utworzyli specjalną grupę operacyjną oraz oddali do polskiej dyspozycji środki transportu do pomocy w przegrupowaniu polskich wojsk.

Oczywistym jest, że w rzeczywistości akcja „Wisła” była dużo wcześniej przygotowaną operacją rozproszenia pozostałej na ziemiach polskich mniejszości ukraińskiej, oskarżanej o stanowienie zaplecza dla działań takich organizacji jak UPA i OUN. Akcja dotknęła mieszkańców południowo-wschodniej Polski, w tym również Polaków z małżeństw mieszanych, oraz inne mniejszości rusińskie – stanowiące większość mieszkańców wielu miejscowości. Akcja „Wisła”, przeprowadzona została przez Grupę Operacyjną „Wisła”, dowodzoną przez gen. Stefana Mossora, rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 roku o godzinie 4 nad ranem.

Przesiedlenia

Przesiedlenia objęły około 140 tysięcy osób (86 tys. z województwa rzeszowskiego, 45 tys. z województwa lubelskiego i 10 tys. z województwa krakowskiego) pozostałych po wyjazdach na Ukrainę oraz po wywózkach w głąb ZSRR po podpisaniu umowy o wymianie ludności między Polską a radziecką Ukrainą w latach 1944–1946 a zamieszkujących Polesie, Roztocze, Pogórze Przemyskie, Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki i tzw. Ruś Szlachtowską.

Osiedlenie

Ludność osiedlano na podstawie Planu Ewakuacyjnego z dnia 18 kwietnia 1947, opracowanego przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych. Przewidywał on rozmieszczenie wysiedleńców w województwie szczecińskim i olsztyńskim. Zarządzenie Departamentu Osiedleńczego MZO z 27 czerwca 1947 zabraniało osiedlania przesiedleńców:

  • w pasie 50 km od granic lądowych państwa
  • w pasie 10 km od starych granic (z 1939 roku)
  • w pasie 30 km od wybrzeża morskiego
  • w odległości mniejszej niż 30 km od miast wojewódzkich

Pismo ministra MZO z dnia 31 lipca 1947 nakazywało dodatkowo, aby przesiedleńców o ujemnej opinii osiedlać najwyżej po jednej rodzinie z jednego transportu na gromadę. Rodziny o opinii pozytywnej mogły być osiedlane po kilka łącznie, przy czym liczba osób nie mogła przekroczyć 10% mieszkańców danej gromady.

Wkrótce po rozpoczęciu wysiedleń okazało się, że nie da się osiedlić takiej liczby ludności w zgodzie z tymi przepisami. Władze terenowe powszechnie je więc naruszały. Po przyjeździe do stacji rozładowania i odbiorze od kierownika stacji ludnością zajmowali się wójtowie. Ponieważ powszechny był brak wpisanej kategorii bezpieczeństwa na listach przesiedleńców, wójtowie często sami decydowali o przyznaniu takiej kategorii, lub też nie zwracali na nią uwagi. Rodziny z kategorią A i B polecono osiedlać po jednej na wieś lub folwark. Dopiero wobec braku miejsca do zasiedlania zezwolono na dosiedlanie kilku rodzin z kategorii C, pod warunkiem, że rodziny te pochodziły z różnych regionów, i nie znały się wcześniej. W sumie osiedlono 95 846 osób pochodzących z województwa rzeszowskiego i 44 728 osób pochodzących z województwa lubelskiego (nie podano danych z województwa krakowskiego).

x

Tak więc reasumując:

  • w latach 1944-1946 trwało przesiedlanie ludności ukraińskiej do USRR i polskiej z USRR do Polski; akcję zakończono 6 maja 1947 roku; w sumie przesiedlono 480 tys. osób ludności ukraińskiej,
  • brak zgody strony radzieckiej na dalsze przedłużenie akcji przesiedleńczej, ale z jakich powodów, o tym Wikipedia nie wspomina; w październiku 1947 roku władze ZSRR przeprowadziły równolegle Akcję „Z” (Zachód), w wyniku której z terenu Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej deportowało na wschód ponad 76 tysięcy Ukraińców, oskarżonych o sprzyjanie UPA,
  • według niektórych historyków decyzja o przeprowadzeniu akcji zapadła w Moskwie w lutym 1947 roku,
  • od 28 kwietnia 1947 roku do końca lipca 1947 roku trwała akcja „Wisła”, w wyniku której przesiedlono 140 tys. osób,
  • akcja ta objęła również tereny, gdzie UPA nie działała,
  • pomoc Czechosłowacji i ZSRR w uszczelnieniu granicy polskiej,
  • siły UPA to 1772 osoby dysponujące bronią i aktywne w walce,
  • siły polskie to 20 tys. żołnierzy plus oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza, MO, ORMO i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego,
  • władze ZSRR wyznaczyły po swojej stronie jedną dywizję pancerną, specjalne oddziały antypartyzanckie oraz oddziały Wojsk Pogranicznych NKWD,
  • podział ludności przesiedlanej na kategorie bezpieczeństwa A, B i C sugerował, że przesiedlano również członków UPA,
  • brak wpisanej kategorii bezpieczeństwa na listach przesiedleńców i dowolność w jej przyznawaniu przez wójtów umożliwiała członkom UPA osiedlanie się w większych skupiskach ludności i komunikowanie się;

Zestawiając te fakty trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej akcji przesiedleńczej chodziło przede wszystkim o to, by w sposób zakamuflowany osiedlić na ziemiach poniemieckich uczestników rzezi wołyńskiej. Mamy więc przesiedlenia w jedną i drugą stronę, a dodatkowo jeszcze przesiedlenie na wschód z terenu Ukrainy 76 tys. osób oskarżonych o sprzyjanie UPA. A skąd oni mogli być przesiedleni, skoro sprzyjali UPA? – Z Wołynia. A zatem wypada sobie zadać pytanie, czy świadkowie rzezi wołyńskiej mogli przenieść się na teren PRL-u, czy może raczej zostali przesiedleni w głąb Związku Radzieckiego? No bo jak mogli dostać się na teren Polski bez zgody władz radzieckich i polskich, skoro rok później później przeszedł przez te tereny front i NKWD kontrolowało ten obszar? W lipcu 1944 roku front dotarł do Bugu, a więc Wołyń był już pod radziecką kontrolą i niemal od razu zaczęły się przesiedlenia ludności ukraińskiej do Związku Radzieckiego. W takiej sytuacji nikt z Wołynia nie mógł się przenieść na zachód bez zgody i wiedzy władz.

Zastanawia też wielka dysproporcja pomiędzy siłami UPA a siłami wojsk skierowanych do walki z nimi. Czy w tym wypadku nie chodziło raczej o to, by kontrolować akcję przesiedleńczą, by nikt przypadkowy nie mógł tam osiedlić się. Nie chodziło też o to, by tę ludność rozproszyć w wśród polskiej i spolonizować.

Źródło: Wikipedia.
Źródło: Wikipedia.

Na powyższych mapach widać wyraźnie, że nie o żadne rozproszenie chodziło. W tym przemieszaniu i przesiedlaniu ludności chodziło prawdopodobnie o to, by sprawców rzezi wołyńskiej rozproszyć wśród ludności, która nie mieszkała na Wołyniu i nie mogła być świadkiem tamtych wydarzeń.

Wiem, że istnieje monografia Ewy Siemaszko poświęcona rzezi wołyńskiej. Czy wiarygodna? O tym w blogu 11 lipca ’43. Jednak, gdy szuka się prawdy, to trzeba zadawać sobie proste pytania. Rozmiar zwyrodnienia sprawców został udokumentowany zdjęciami. Kto je zrobił? Przecież nie rodziny ofiar, bo wśród tej prostej, biednej ludności aparat fotograficzny był abstrakcją, a poza tym, czy kogoś z rodziny w obliczu takiej tragedii byłoby stać na robienie zdjęć? Ktoś jednak te zdjęcia zrobił. Po co? Z punktu widzenia sprawcy to nielogiczne dokumentować swoje zwyrodnienie. A jeszcze bardziej nielogiczne było to, że je komuś przekazał, tak jakby chciał, by wszyscy je kiedyś zobaczyli. Tak więc, zanim pogrzebano ciała ofiar, sprawcy zrobili zdjęcia. Bez nich nie można by było tak oddziaływać na ludzi, na ich emocje. Nie powstałaby też monografia Siemaszko. Spalono wsie, wszystko zrównano z ziemią, tak by nie pozostał żaden ślad. No właśnie! Jaki ślad? Kto wie, co znaleziono by w tych chałupach. Może jakieś ikony, krzyże prawosławne. „Nie zostało pominięte już nic”. Akcja została przeprowadzona dokładnie i można już było tworzyć mit, że na Wołyniu Ukraińcy mordowali Polaków.

Gdy ludzie patrzą na te zdjęcia, to przeraża ich rozmiar zdziczenia sprawców i nie zastanawiają się nad tym, kto je zrobił. To przecież nie było tak, że zbrodnia została dokonana, sprawcy uciekli, a wkraczające wojska zajęły teren zbrodni i ją udokumentowano. To był lipiec 1943 roku. Front był daleko na wschodzie, pod Kurskiem.

Można sobie zadać jeszcze prostsze pytanie: skąd UPA miała amunicję? Wiadomo, że Niemcy wspierali UPA w walce z polską partyzantką, ale gdy oni wycofali się, to od lipca 1944 roku na terenie działalności UPA rządziło NKWD. A jednak do czasu „ostatecznego rozwiązania” w 1947 roku UPA miała amunicję, „sprawiała” problem i potężne NKWD i trochę mniej potężne LWP nie mogły sobie poradzić.

Można mieć broń, ale jak nie ma amunicji, to broń jest kupą złomu. Przekonały się o tym wojska Kuomintangu, walczące z chińskimi komunistami. W pewnym momencie Amerykanie wstrzymali im dostawy amunicji i w ten sposób komuniści chińscy zdobyli władzę w Chinach. A dziś Amerykanie wspierają Tajwan w walce z komunistycznymi Chinami. Ale żeby było jeszcze śmieszniej, to na początku lat 20-tych zeszłego wieku Czang Kaj-szek był komunistą, ale skoro Amerykanie kazali, to przestał nim być, przynajmniej oficjalnie. W czasie radzieckich pochodów pierwszomajowych portrety Czanga „maszerowały” razem z portretami Marksa, Lenina i Stalina, a on sam był często postacią kronik filmowych. Więcej o tym, jak w Chinach komuniści walczyli z komunistami, w blogu Chiny.

Taka praktyka tworzenia swego rodzaju zasłony dymnej, mającej na celu ukrycie prawdziwego zamiaru jest często wykorzystywana przez tych, którzy rządzą światem. O tym pisałem w blogu Sumy bajońskie. Podobnie było w przypadku inwazji na Czechosłowację w 1968 roku, gdy użyto nieproporcjonalnie wielkich sił do stłumienia zagrożenia, którego nie było, a chodziło o przeniesienie pocisków z głowicami nuklearnymi na granicę RFN-u z Czechosłowacją.

Krok po kroku

Po drugiej wojnie światowej, po zmianie granic i masowych przesiedleniach ludności z Kresów, zamieszkałych w zdecydowanej większości przez mniejszości narodowe, Polska, zwana PRL-em, nadal była państwem o znacznym ich odsetku. Była to ludność ukraińska, dodatkowo rozproszona po kraju po akcji „Wisła”, białoruska, litewska, niemiecka i żydowska. Jednak władze PRL-u wmawiały ludziom, że PRL to kraj jednolity narodowo i wyznaniowo. Jakiś cel w tym miały. Wszystko wskazuje na to, że wykorzystały pewną, znaną skądinąd ideologię: jeden naród, jedno państwo, jeden przywódca (jedna partia). To oczywiście nie zmieniało faktu, że te mniejszości były, miały swoje organizacje, towarzystwa kulturalne itp. Jednak tego nie nagłaśniano, raczej wyciszano. Wygląda więc na to, że ustrojem PRL-u był narodowy socjalizm.

Wszystko się zmieniło po 1989 roku i nagle okazało się, że te mniejszości są, co więcej, okazało się, że należą się im szczególne prawa z racji bycia mniejszościami. To, że wszyscy ci ludzie byli obywatelami tego państwa i mieli takie same prawa, jak pozostali, to nie wystarczało. Trzeba było ich uprzywilejować. A uprzywilejowanie, czasem nawet symboliczne, skłóca. I o to chodzi.

Dziś mamy już zupełnie inną sytuację i „polski” rząd otwarcie realizuje, zapowiadaną już od jakiegoś czasu, akcję tworzenia z Ukraińców polskiej inteligencji. W praktyce sprowadza się to do tworzenia w Polsce państwa ukraińskiego. Krok po kroku, powoli, ale konsekwentnie.

W dniu 29 czerwca ukazał się na Interii artykuł Lwowska drużyna wystąpi w lidze polskiej. Wiemy gdzie zagra (https://sport.interia.pl/siatkowka/ekstraklasa-mezczyzn/news-lwowska-druzyna-wystapi-w-lidze-polskiej-wiemy-gdzie-zagra,nId,6124073). Poniżej jego treść:

»Nigdy wcześniej w sięgającej początku XXI wieku historii PlusLigi nie wystąpił w niej zespół zagraniczny. Klub Barkom-Każany Lwów będzie pierwszym. Ukraińscy siatkarze wystąpią w krakowskiej hali Hutnika, na najważniejsze mecze mają się przenieść do TAURON Areny.

Plotki dotyczące występów klubu ze Lwowa w polskiej lidze siatkówki krążyły już od jakiegoś czasu zarówno w Polsce jak i w Ukrainie. Głośno było o tym przed poprzednim sezonem 2021/22, gdy mówiono o tym, że lwowianie za rok dołączą do PlusLigi.

W marcu 2022 r., niecały miesiąc po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, władze ligi siatkówki oficjalnie potwierdziły udział klub Barkom- Każany Lwów w polskich rozgrywkach, które zostaną poszerzone z 14 do 16 zespołów.

Barkom-Każany Lwów zagra w rozgrywkach siatkarskiej PlusLigi

Mamy wyjątkowy czas, wspólnie uznaliśmy że nasi ukraińscy przyjaciele spełniają wymogi i jednocześnie zasługują na nasze wsparcie oraz solidarność – powiedział prezes zarządu Polskiej Ligi Siatkówki, Artur Popko, cytowany w oficjalnym komunikacie.

Właśnie ogłoszono terminarz PlusLigi na sezon 2022/23. Drugim obok lwowskiego beniaminkiem będzie BBTS Bielsko-Biała. W zaplanowanej na pierwszy weekend października 1. kolejce bielszczanie zmierzą się u siebie z Cuprum Lubin, a Barkom-Każany na wyjeździe z Treflem Gdańsk. No dobrze, a gdzie będzie występowała drużyna ze Lwowa w roli gospodarza? Lwów jest położony z dala od frontu działań wojennych, jednak rosyjscy agresorzy kilkukrotnie wystrzelili rakiety w miasto leżące tuż obok polskiej granicy. Niestety, kilka z nich dosięgło celu, nie jest bezpiecznie. 

Udało nam się uzyskać informację, że lwowiacy wystąpią w hali Hutnika Kraków, dodatkowo na stronie TVP Sport czytamy, że na najważniejsze mecze drużyna może przenieść się do TAURON Areny. To będzie spora atrakcja dla krakowskich kibiców, od powstania PlusLigi dwie dekady temu żadna drużyna z tego miasta nie uczestniczyła w jej rozgrywkach.«

Autor artykułu dokonał pewnego psychologicznego zabiegu, a mianowicie, nie napisał „ukraińska drużyna” tylko „lwowska drużyna”, odwołując się do emocji wielu Polaków. Lwów odegrał wyjątkową rolę po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po pierwszej wojnie światowej. Dostarczył wykwalifikowanych kadr, ludzi, którzy rozjeżdżali się po całym kraju, by organizować i budować nowe państwo. Jednak II wojna światowa zlikwidowała polski Lwów. Obecnie jest to już inne miasto i inni ludzie tam mieszkają. Nie ma powrotu do przeszłości. Polskiego Lwowa już nie będzie, a Kraków powoli staje się ukraińskim miastem, zresztą nie tylko Kraków.

Można chyba bez przesady powiedzieć, że Jałta stanowiła gwóźdź do trumny narodu polskiego. Jej skutki były o wiele gorsze niż unii lubelskiej. Po niej nastąpiło zdominowanie nowego państwa przez potężnych feudałów z byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz migracja części ludności polskiej na wschód. I ten naród gdzieś tam rozrzedzał się w tych bezkresnych przestrzeniach wschodu. Nie było jednak, poza nieliczną elitą WKL, migracji ze wschodu do Korony. Dopiero masowe przesiedlenia po II wojnie światowej zmieniły diametralnie strukturę ludności w tej nowej Polsce. Nie było tak, że przesiedlono tylko Polaków. A może nawet było tak, że przesiedlono przeważnie ludność niepolską, bo przecież mnóstwo Polaków pozostało na Kresach. To nowe państwo, czyli PRL, nie było więc państwem jednolitym etnicznie. III RP wpisała się w ten model. No bo jak wytłumaczyć fakt, że ten niby polski rząd robił wszystko, by utrudniać Polakom z Kazachstanu powrót do kraju. Przecież polski rząd tak nie zachowałby się i nie wydawałby tysiącami polskich paszportów Żydom z Izraela i nie sprowadzałby milionami Ukraińców, którzy nie uciekali przed wojną, bo wszyscy oni pochodzą z trenów, które nie są objęte działaniami wojennymi.

Jeśli więc Ukraińcy są tak ochoczo przyjmowani w tym kraju i goszczeni przez wielu, to wypada zadać sobie pytanie: Kim są ci ludzie, którzy tak się zachowują? Polakami? A może Polakami ukraińskiego pochodzenia albo Ukraińcami z polskim obywatelstwem. Jeśli uwzględnimy przesiedlenia po II wojnie światowej, akcję „Wisła”, napływ paru milionów Ukraińców po 2014 roku i paru milionów po 24-tym lutego tego roku, to może się okazać, że tzw. mniejszość ukraińska w Polsce nie jest żadną mniejszością tylko większością. Może więc niepotrzebnie niektórzy denerwują się, że Polacy są tacy naiwni czy głupi, że są tak pomocni i życzliwi Ukraińcom, że nawet śpiewają z nimi „Czerwoną Kalinę”. Być może nawet są tacy, ale większość, to prawdopodobnie obywatele polscy ukraińskiego pochodzenia. Teraz dopiero wychodzi szydło z worka.

Taka akcja, podmiany społeczeństwa, nie byłaby możliwa, gdyby nie przesiedlenia po II wojnie światowej, które diametralnie zmieniły strukturę społeczeństwa, które nazywa się polskim. Takie coś jest możliwe, bo państwo polskie jest zdominowane przez różnego rodzaju mniejszości. Oczywiście kierują tym wszystkim Żydzi, ale wysługują się również mniejszościami, ostatnio najaktywniej Ukraińcami.

I RP była państwem multi-kulti, ale dotyczyło to elit władzy, szlachty, magnaterii. Zaczęło się od unii horodelskiej z 1413. W celu powiązania feudałów litewskich z polskimi, 47 rodzin możnowładców i szlachty polskiej przyjęło do swych herbów 47 rodzin panów i bojarów litewskich. Od unii lubelskiej (1569) zaczęła się dominacja potężnych feudałów z WKL, z których wielu, jeśli nie wszyscy, byli już pełnoprawnymi szlachcicami polskimi. Trudno więc dziwić się, że w XIX wieku wybuchały idiotyczne powstania, a później to najbardziej kretyńskie – warszawskie, skutkujące zburzeniem miasta. A co tam! Zburzę miasto i wyjadę na emeryturę do Kanady, jak było w przypadku tego, który poprzez zburzenie tego miasta chciał poruszyć sumienie świata. Sumienia świata nie poruszył, a pozostawił po sobie tylko ruiny i zgliszcza. Tak mógł postąpić tylko człowiek, który miał bardzo luźny związek z tym państwem, a ludzie w nim mieszkający byli mu zupełnie obojętni, może nawet obcy.

Jest więc Polska krajem, którego nie tylko elity są od wieków obce, ale też jej społeczeństwo jest mocno wymieszane od czasów powojennych przesiedleń. Jednak tym, którzy za to odpowiadają, jest jeszcze za mało. Zapragnęli totalnego zmarginalizowania Polaków. Nie ma bardziej stosownego do tego pretekstu jak wojna. Wojna usprawiedliwia masowe przesiedlenia i dlatego sztucznie wykreowano konflikt rosyjsko-ukraiński. Ja oczywiście nie neguję, że przy jego okazji załatwia się jeszcze wiele innych spraw, jak choćby potęgowanie światowego kryzysu, ale to jest główny powód wywołania tej wojny – zmarginalizowanie Polaków i zastąpienie ich Ukraińcami.

Jest tylko jedno pytanie, na które nie potrafię sobie odpowiedzieć: Skąd u Żydów taka nienawiść do Polaków, a pobłażliwość wobec Ukraińców, którzy dokonywali na nich w przeszłości wielu na szeroką skalę zakrojonych pogromów, których na taką skalę w Polsce nigdy nie było?