W poprzednim blogu Sumy bajońskie pisałem o tym, jak wykorzystano kredyt hipoteczny do wzbogacenia pewnej grupy ludzi kosztem wszystkich, których obarczono spłatą tego kredytu. Czyżby ten pomysł miałby być ponownie wykorzystany? Na stronie internetowej Myśli Polskiej pojawił się artykuł Nowak: Dlaczego drugi Wołyń jest kwestią czasu. Na wstępie autor wyraża swoje zadowolenie z faktu, że Ukraina przegrywa wojnę i że ją przegra. Nazywa to państwo „bękartem” paktu Ribbentrop-Mołotow. Stwierdza też, że utrata Donbasu to dopiero początek strat terytorialnych tego państwa. Poniżej jego fragment (wytłuszczenie – W.L.):
“Jeśli nie dnia, to przynajmniej nie ma tygodnia, w którym nie potwierdzałoby się, że obecne terytorium Polski będzie służyło także narodowi ukraińskiemu. Póki co, służenie Ukraińcom objawiało się głównie w sferze dyplomacji, na arenie międzynarodowej, na poziomie placówek dyplomatycznych. Dlatego też koszty utrzymywania przy życiu państwowości ukraińskiej nie były łatwe do uchwycenia przez polskich obywateli. Wymierny koszt funkcjonowania Polski jako „adwokata Ukrainy” rozkładał się w taki sposób, że przeciętny Polak nie miał prawa tego zauważyć na co dzień.
I tak, w ostatnim czasie uraczyły nas wieści o tym, że jedynie obcokrajowcy nie będą weryfikowani pod względem dotychczasowego posiadania nieruchomości pod kątem rządowych gwarancji dla kredytów hipotecznych. Polacy zaś, aby taką gwarancję od własnego rządu otrzymać, nie mogą być zawczasu właścicielami żadnej nieruchomości. Proporcja Ukraińców wśród obcokrajowców jest wiedzą powszechnie znaną, więc efekt tego rozwiązania jest dość łatwy do przewidzenia.”
Gwarancje rządowe dla kredytów hipotecznych oznaczają to, że w razie niewypłacalności osoby, która wzięła taki kredyt, obowiązek jego spłaty przejmuje państwo, czyli koszty przerzuca się na wszystkich podatników. Czy takie sytuacje będą mogły się zdarzać? Jeśli ma być drugi Wołyń, to takiej możliwości nie można wykluczyć. W końcowej części autor pisze:
“W międzywojniu sanacja oddała stery rządów nad województwem wołyńskim nieudacznemu prometeiście, wolnomularzowi i byłemu działaczowi państwowemu „Ukraińskiej Republiki Ludowej”, Henrykowi Józewskiemu. Prowadząc politykę „ukrainizacji” mającego odmienne od Galicji Wschodniej doświadczenie historyczne Wołynia, nie ukrywał on, że tworzy z podległego sobie terenu bazę wypadową dla akcji prometejskiej przeciwko Moskwie i uwolnienie spod jej władzy całej Ukrainy. Jednak to właśnie dzięki Moskwie Wołyń znajduje się dziś poza granicami Rzeczypospolitej, ale to nic. Kolejnym „Wołyniem” będzie cała Polska, a konsekwencje tego mogą być wyjątkowo ekscytujące. Radość z wojny przegranej przez „bękarta” nie będzie więc trwała zbyt długo.”
Przedostatnie zdani brzmi przerażająco. Nawet nie dlatego, że kolejnym „Wołyniem” będzie cała Polska, a dlatego, że konsekwencje mogą być wyjątkowo ekscytujące. Użycie takiego określenia w stosunku do „kolejnego Wołynia” wydaje się co najmniej niestosowne. Czy można w tym wypadku mówić o pomyłce? Tak mogłoby się zdarzyć w rozmowie na żywo, ale ktoś, kto pisze tekst, zanim go zamieści w jakimś medium, to sprawdza czy nie ma w nim błędów ortograficznych, literówek itp. Sprawdza też czy w poszczególnych zdaniach użyte zostały właściwe słowa. Nie chce mi się wierzyć, że to pomyłka. A jeśli tak, to co to oznacza?
Jak rozumieć to, że kolejnym Wołyniem będzie cała Polska? Czy to oznacza akcje terrorystyczne na terenie całego kraju? Czy to będzie druga Irlandia Północna? Przecież mamy premiera, który obiecał nam drugą Irlandię, ale nie Północną. Od początku wojny na Ukrainie masowa emigracja na teren Polski wydawała się czymś sztucznym, bo wojna toczy się na jednej piątej czy szóstej części Ukrainy. Od początku też ci „uchodźcy” byli traktowani, nie jak uchodźcy wojenni, tylko lepiej niż obywatele państwa, na którego teren przybywali. To nie dzieje się przypadkiem. Chodzi o skłócenie obu narodów, szczucie ich na siebie. Do tego dochodzi jeszcze żądanie, by Ukraińcy przebywający na terenie Polski przepraszali za rzeź wołyńską. A dlaczego oni mają to robić, skoro ich wtedy jeszcze na świecie nie było? Mogliby oczywiście przeprosić politycy, ale i oni tego nie zrobią. Inna sprawa, że tam prawdopodobnie mordowano ludność ukraińską, bo skoro jest zakaz ekshumacji, to znaczy, że jest coś do ukrycia. A co tam może być do ukrycia? Coś, co jest niezgodne z obowiązującą narracją.
Mamy więc na terenie Polski kilka milionów Ukraińców, z których część jest rytu kijowskiego, a część – rytu moskiewskiego. Mamy też mniejszość białoruską rytu moskiewskiego i ludność polską – katolicką, przynajmniej w części. W takiej sytuacji wywołanie konfliktu nie będzie trudne. A wszelkiego rodzaju niepokoje społeczne, protesty, strajki itp. są doskonałą okazją do odwrócenia uwagi od czegoś, co stwarzający taki stan chce ukryć. Co może chcieć ukryć? W takiej niestabilnej sytuacji cały plan kredytów hipotecznych może się załamać. I wówczas państwo, może nawet nowe państwo, przejmie na siebie ciężar ich spłaty. I wtedy już nikt nie dojdzie, kto brał te kredyty i w jakiej wielkości, bo mogłoby się okazać, że to jednak nie Ukraińcy w największym stopniu byli beneficjentami. I to rzeczywiście może być wyjątkowo ekscytujące.
Skoro raz stworzono w tym celu państwo, czyli Księstwo Warszawskie, które istniało tylko pięć lat, to można to zrobić jeszcze raz. Wojna trwa dopiero dwa lata. Żydzi planują na wiele lat do przodu, są konsekwentni w działaniu i cierpliwi, potrafią długo czekać na najdogodniejszy moment. Dlatego tak trudno rozszyfrować ich zamiary. By wykręcić ten numer z kredytami hipotecznymi, stworzyli nowe państwo. Do poboru rekruta nie było ono potrzebne. Napoleon podbił ten teren i mógł robić, co chciał. Żeby jednak ukryć ten geszeft, to stworzył nowe państwo. I tym razem może być podobnie. Powstanie państwa polsko-ukraińskiego będzie oznaczać likwidację obecnego. Ileż to przekrętów finansowych pójdzie w zapomnienie! I być może na tym całym zamieszaniu skorzysta wielu obywateli Izraela, którzy posiadają również obywatelstwo polskie, ale którzy nie posiadają w Polsce żadnej nieruchomości. I być może ta „Niebiańska Jerozolima” istotnie jest szykowana, ale nie na Ukrainie, tylko w Polsce… jeszcze w Polsce.
Wygląda na to, że szykują nam wojnę domową, bo ani Polacy, ani Ukraińcy, ci nakręcani przez media i ulegający tym nastrojom, nie rozumieją, że są szczuci na siebie przez Żydów. A oni? Tak jak pisał w cytowanym artykule autor, chociaż niby w innym kontekście:
“My tylko napawamy się chwilą w zaciszu swoich domostw, gdy płomienie rytmicznie strzelają w naszych kominkach, świerszcze przyjaźnie wygrywają nocne melodie w przydomowym ogrodzie, a Ukraina właśnie przegrywa wojnę. Towarzyszka wieczoru o imieniu whisky zaprasza na spacer ścieżką prowadzącą do bajkowego nastroju, a gdzieś setki kilometrów dalej Ukraina na zawsze traci Donbas, co jest dopiero początkiem jej przygody ze zmniejszaniem swych rozmiarów.”
A to zaledwie początek. Wojna domowa w Polsce i jej konsekwencje, to dopiero będzie wyjątkowo ekscytujące. Wygląda na to, że to już się dzieje. Jakieś trzy tygodnie temu miał miejsce wypadek na Placu Rodła w Szczecinie. Zostało tam potrąconych dwadzieścia osób. Jedna z nich wymaga kosztownej rehabilitacji. Brak jakichkolwiek informacji na temat sprawcy, co oznacza, że był to Ukrainiec. Od roku ma on obywatelstwo polskie, więc poinformowano, że był to obywatel polski. Nawet nie podano jego imienia i pierwszej litery nazwiska, co jest normą w takich sytuacjach. Podobno też parę razy wjeżdżał na chodnik. Nie był to więc żaden wypadek, tylko akt terroru. W tym samym czasie złapano obywatela Ukrainy, który przygotowywał zamach we Wrocławiu. Taka informacja pojawiła się na Kanale Zero. Planował on podpalenie kilku ważnych obiektów w tym mieście. Ukrainiec został zatrzymany przez ABW. Taką informację podała TVP INFO.
Prawdopodobnie przez najbliższe trzy miesiące będzie spokój, bo zbliżają się wybory do parlamentu europejskiego. Później jednak mogą dziać się dziwne rzeczy.