Polskość

W poprzednim blogu wspomniałem o cytacie Tuska, że „polskość to nienormalność”. Sam Tusk, zapytany kiedyś na jednym ze spotkań z wyborcami, powiedział, że to cytat z listu Józefa Piłsudskiego, że „polskość wydaje mu się czasami nienormalnością”. Powołał się również na swój artykuł, w którym wyjaśniał, dlaczego uważa polskość za nienormalność. Poniżej pełny jego tekst.

Donald Tusk Polak rozłamany, miesięcznik „ZNAK”, listopad 1987:

»Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?

Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?

Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje bark brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę; Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.

Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości – między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą -[—-] [wycięte przez cenzurę – Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. o kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 6 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.

Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. „Czym jest nasze życie? – pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). – Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągłe podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie, to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?…”

Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę — tak po polsku, patetycznie – że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem.«

Tak zdefiniowana przez Tuska polskość jest nienormalnością, ale nienormalnością czyją? Grupy ludzi, którzy poprzez swoje postępowanie tworzyli taki wizerunek Polaka, czy tych, którzy nam wmawiają, że tak jest? Jedni i drudzy to margines. Można by go więc zapytać, a co ma z tym wspólnego jego i nie tylko jego współczesny wyborca? To, o czym on pisał, to historia, na którą obecnie żyjący Polacy nie mieli żadnego wpływu. Nie mieli też wpływu ich przodkowie, bo obecne polskie społeczeństwo ma w dużym stopniu chłopskie korzenie. A to, że karmi się nas w programach szkolnych, w literaturze, w filmach, w sztuce tym wystruganym z patyka obrazem Polaka, to inna sprawa. Wszystkie te „polskie” powstania wywoływali Żydzi, ale o tym ani Tusk, ani nikt inny nie odważy się powiedzieć, bo wie, czym to grozi. Nikt też nie powie, jaki procent społeczeństwa brał udział w tych powstaniach. Jeśli w powstaniu warszawskim wzięło udział 40 czy 50 tys. powstańców, to jaki to był procent ówczesnego społeczeństwa? Tak więc prawie wszyscy warszawiacy byli przeciwko powstaniu, a nam się robi z tego tradycję narodową i gloryfikuje wariatów. A wmawianie współczesnym Polakom, że są nienormalni albo przynajmniej, że wywodzą się z nienormalnego narodu, to żydowska specjalność. W ich rękach jest cała propaganda, mogą więc pisać i mówić wszystko, co im ślina na język przyniesie, bezpośrednio lub przez swoich usłużnych szabesgojów.

Jednak zdefiniowanie polskości wcale nie jest takie proste. W okresie I RP szlachta, która uważała się za naród, twierdziła, że wywodzi się od Sarmatów. Może więc sarmackość to nienormalność? Chłopi nie byli wówczas narodem, bo byli niewolnikami. Gdy więc w drugiej połowie XIX wieku warstwa szlachecka straciła na znaczeniu, nie tyko z powodu powstań, ale też ze względu na pojawienie się w Europie taniego zboża z Ameryki, to pojawił się problem – zabrakło narodu polskiego (tego szlacheckiego), który można by było obarczyć winą za wszelkie zło. Trzeba było go stworzyć od nowa. Ale z kogo? Inteligencją polską byli już Żydzi, mieszczaństwo to Niemcy i Żydzi, pozostali więc tylko chłopi. I wymyślili Żydzi ruch narodowy.

Twórcami ideologii narodowej byli Zygmunt Balicki i Jan Ludwik Popławski, obaj Żydzi. Wzięli sobie do pomocy Dmowskiego, który napisał parę książek, w których opisał, czym jest ruch narodowy, jakie ma cele i do czego dąży. Te książki były chyba pisane na zamówienie, bo jest w nich, w moim odczuciu, jakaś sztuczność, tak jakby były pisane na siłę. Ich styl mocno kontrastuje z tym, w jakim pisał Dmowski pod koniec życia, jak choćby w Przewrocie popowstaniowym.

Ideologia Narodowej Demokracji tworzyła się pod wpływem pozytywizmu i początkowo miała charakter agnostyczny. Katolicyzm szanowano jako „instytucję narodową”, ale podporządkowywano interesowi narodowemu (koncepcja „etyki narodowej” Zygmunta Balickiego). Stopniowo postępowało jednak zbliżanie endecji do katolicyzmu, czego zwieńczeniem była publikacja R. Dmowskiego Kościół, Naród i Państwo, w której stwierdził, że „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę”. – Wikipedia.

Mamy więc tu drugą definicję polskości, tym razem w wykonaniu Dmowskiego: Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Definicja polskości zapewne stworzona na żydowskie zamówienie, bo katolicyzm, to jedyne, co łączyło chłopów. Dmowski całe życie był deistą, dopiero na krótko przed śmiercią przyjął chrzest. Doskonała definicja, która wpisywała się w ideologię endecji, w której doktryna asymilacyjna odgrywała niebagatelną rolę. Chodzi oczywiście o asymilację ludności kresowej, która to asymilacja była rozumiana jako przejście na katolicyzm. Tak więc każdy, kto przeszedł na katolicyzm, stawał się Polakiem. Czuć tu na kilometr żydowskie macki. Czyż można sobie wyobrazić lepsze narzędzie do rozwadniania narodu?

Skoro Dmowski nie był katolikiem, to pewnie nie mógł znać powiedzenia generała zakonu jezuitów Goswina Nickela (1652-1664), że miłość ojczyzny jest „zarazą i najpewniejszą śmiercią miłości chrześcijańskiej”. Tak więc łączenie katolicyzmu z ideologią narodową, to jak łączenie wody z ogniem. Ale jakie to wygodne narzędzie do robienia ludziom wody z mózgu: nasz chrześcijański obowiązek, miłość bliźniego – każą nam pomagać uchodźcom, przyjmować ich do domu, nawet jeśli są oni naszymi wrogami. Ruch narodowy to fałszywa flaga.

Po 1989 roku środowiska endeckie starały się odbudować Stronnictwo Narodowe. Część działała także w Zgromadzeniu Chrześcijańsko-Narodowym. Formalnym spadkobiercą emigracyjnego SN było Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, które w 2001 roku zostało przerejestrowane na Ligę Polskich Rodzin. Oprócz LPR organizacjami odwołującymi się do idei Narodowej Demokracji są aktualnie Ruch Narodowy (wraz z Młodzieżą Wszechpolską) oraz Obóz Narodowo-Radykalny.

W maju 2016 roku działacze i posłowie związani z ruchem Kukiz ’15 oraz publicysta Rafał Ziemkiewicz założyli Stowarzyszenie „Endecja”, które miało odwoływać się do tradycji Narodowej Demokracji. Celem „Endecji” miało być promowanie idei Romana Dmowskiego oraz konsolidowanie środowisk narodowych.

Wydaje się więc, że zdefiniowanie polskości nie jest takie proste. Nie jest nią odwoływanie się Tuska do tradycji szlacheckiej i powstańczej, bo współcześni Polacy niewiele z nią mają wspólnego. Nie jest nią również odwoływanie się do katolicyzmu, bo katolikiem może być każdy. Jedno wszakże wydaje się pewne, że polskość według Tuska i narodowców, to nienormalność. Kim zatem są Polacy i czy polskość można zdefiniować?

W mojej ocenie Polacy, w swojej masie, są potomkami chłopów z Wielkopolski, Małopolski, Mazowsza i pewnie jakichś enklaw kresowych. Jakiś niewielki procent mogą stanowić potomkowie szlachty, przedwojennej inteligencji i mieszczaństwa. I ci Polacy to jest tylko część obecnego społeczeństwa polskiego. Nie mają więc Polacy jakiejś wyrazistej tożsamości i dlatego trzeba było zaserwować im jakąś tożsamość zastępczą w postaci tradycji szlacheckiej, powstań i katolicyzmu. A ten katolicyzm narzucono Polakom siłą. Wcale tak nie było, że zawsze wszyscy Polacy byli katolikami. Na Górnym Śląsku wielu było protestantami. W 1810 roku wydano zakaz używania języka polskiego w nabożeństwach odprawianych w kościołach ewangelickich. Z tego faktu można wysnuć wniosek, że spora część ludności polskiej była wyznania protestanckiego, bo gdyby to było zjawisko marginalne, to nie odprawiano by tych nabożeństw w języku polskim. Dążono więc do schematu: Polak – katolik, Niemiec – protestant. Ktoś więc projektował tak, by wszyscy Polacy byli katolikami, co niemal automatycznie antagonizowało ich z protestantami i prawosławnymi.

Wszelkie ideologie, w tym narodowe, są dziełem Żydów i mają na celu skłócanie narodów. Idea Wielkiej Polski i idea Wielkiej Ukrainy są sprzeczne ze sobą i rodzą konflikty i nienawiść. Czy może być bardziej idiotyczna ideologia dla państwa, które powstało po 123 latach jako państwo słabe z wieloma mniejszościami? Albo dla państwa, które jest pod względem obszaru największym w Europie i jeszcze mu mało, choć nie poradziło sobie z tym, co miało?

Czy zatem polskość to nienormalność? A jeśli tak, to może Polacy są nienormalni? Nie! Są normalni. Nigdy masowo nie brali udziału w żydowskich hucpach, zwanych powstaniami. Wiara jest natomiast rzeczą prywatną każdego człowieka. Jeśli więc ktoś ją ostentacyjnie manifestuje, to wypada zadać sobie pytanie, czy to nie jest przypadkiem zasymilowany Żyd?

Endecja

Żeby zrozumieć istotę jakiejś organizacji czy partii politycznej, to trzeba sięgnąć do jej korzeni, czyli do jej historii i ludzi, którzy ją tworzyli. W przypadku endecji wyglądało to tak, że w 1887 roku powstają dwie tajne organizacje:

  • Liga Polska, założona przez weterana powstania styczniowego Zygmunta Miłkowskiego
  • Związek Młodzieży Polskiej „Zet”, założony w Krakowie przez Zygmunta Balickiego

W 1888 roku „Zet” włączono do Ligi Polskiej. Liga Polska to tajna niepodległościowa organizacja polityczna o programie liberalno-demokratycznym, działająca w latach 1887-1893 na ziemiach polskich i na emigracji. Została ona założona przez dawnych uczestników powstania styczniowego. Byli to Zygmunt Miłkowski, Ludwik Michalski, Maksymilian Hertel i przybyły z kraju Aleksander Hirschberg. W pierwszych dniach sierpnia 1887 roku na zamku Hilfikon koło Zurychu powołali oni Ligę Polską. Jej celem była walka o niepodległość podzielonego zaborami kraju. Na czele organizacji stała Centralizacja, do której pierwszego składu weszli jej założyciele. Ta Centralizacja to taki odpowiednik Komitetu Centralnego PZPR-u, a może raczej jego Biura Politycznego. Odbyło się pięć zjazdów członków Centralizacji i przedstawicieli komitetów działających w poszczególnych zaborach. Według Ustawy Ligi Polskiej na terenie poszczególnych zaborów pracami organizacji miały kierować Komitety Prowincjonalne, które miały powołać podporządkowane im Komitety Gubernialne i Powiatowe. W większych skupiskach emigracyjnych przewidziano powołanie Komitetów Zagranicznych. Przy Lidze miał działać Skarb Narodowy, który miał finansować przedsięwzięcia polityczne Ligi. Liga miała być organizacją tajną i trójzaborową. Tworząc struktury organizacyjne wzorowano się na stowarzyszeniach wolnomularskich – niższe szczeble organizacji nie miały nic wiedzieć o wyższych. – Tak pisze Wikipedia. Tak więc, nie owijając w bawełnę, trzeba to sobie powiedzieć wprost – Liga Polska była organizacją masońską. I ta Liga przekształciła się w 1893 w Ligę Narodową, która zapoczątkowała ruch narodowy. Należy więc zadać sobie kolejne pytanie: czy zatem Dmowski był masonem? Bo jeśli tak, to mamy niezły cyrk: Piłsudski mason, Dmowski też i obaj tworzą „wrogie” sobie ugrupowania. A więc polityka to taki teatrzyk dla naiwnych. Czy rzeczywiście tak mogło być?

Kim byli główni działacze Ligi Polskiej? Zygmunt Miłkowski (1824-1915) był zawodowym rewolucjonistą czy działaczem politycznym oraz pisarzem. Około 1849 roku wstąpił do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, które było najliczniejszym ugrupowaniem demokratycznym emigracji polskiej po powstaniu listopadowym. Powstało ono 17 marca 1832 roku w Paryżu. Jednym z jego założycieli był Tadeusz Krępowiecki z neofickiej rodziny pochodzenia żydowskiego. Jego przodek Adam Krępowiecki został ochrzczony wraz z grupą frankistów w 1759 roku we Lwowie. Jak mamy słowo „demokratyczny”, to wiadomo kto za tym stoi. A jak mamy słowo „narodowy”, to też wiadomo, kto za tym stoi i komu to służy. A jak mamy Narodową Demokrację, to już nie ma żadnych wątpliwości.

Ciekawą postacią był Ludwik Michalski, właściwie Ludwik Matyasek (1836-1888). Urodził się w rodzinie nauczycielskiej. Był synem nauczyciela krakowskiej szkoły technicznej Michała Matyaska i Julii z Godereckich. Uczył się w krakowskich szkołach średnich, ale wcześnie osierocony nie zdołał ich skończyć. Pracował jako robotnik a następnie jako urzędnik w fabryce maszyn rolniczych. W 1858 roku został wcielony do armii austriackiej. Brał udział w wojnie francusko-austriackiej w 1859 roku. W październiku 1863 roku zdezerterował z armii i z paszportem na nazwisko Ludwika Michalskiego przekroczył granicę Królestwa Polskiego. Był uczestnikiem powstania styczniowego. Walczył jako porucznik w oddziale Franciszka Kopernickiego. Po rozbiciu jego oddziału zbiegł za granicę do Szwajcarii, gdzie zamieszkał w Zurychu. Tak pisze Wikipedia.

Ciekawe, że ci wszyscy powstańcy, po niepowodzeniach, uciekają za granicę i od razu znajdują wikt i opierunek. I dalej tak pisze: Tam dzięki pomocy J. Siemieńskiego oraz wsparciu przewodniczącego komitetu wspomagającego polskich powstańców styczniowych, Gottfrieda Kellera, ukończył w roku 1868 studia inżynierskie na Politechnice Federalnej (ETH) w Zurychu. Podczas studiów był współzałożycielem Zrzeszenia Studentów Polskich oraz Biblioteki Polskiej w Paryżu. Uzyskał w 1868 roku obywatelstwo szwajcarskie w gminie Stallikon w okręgu Affoltem kantonu zuryskiego. Dzięki pomocy swego przyjaciela, przedsiębiorcy szwajcarskiego, wyjechał wraz z żoną na Sumatrę. Tam Sułtan Deli zlecił mu organizację korpusu gwardii na wzór europejski. Dzięki temu mógł założyć w spółce z Holendrami plantację tytoniu, którą nazwał „Polonia”. Obecnie na części terenu plantacji znajduje się „Polonia International Airport”. Jest to baza wojsk lotniczych Indonezji. Do 2013 roku był to międzynarodowy port lotniczy. Dzięki interesom przeprowadzonym na Sumatrze stał się bogatym człowiekiem.

W 1875 roku powrócił do Szwajcarii, zamieszkał początkowo w Zurychu, a potem nabył za 70 tysięcy franków zamek Hilfikon w kantonie Aargau. Od 1886 roku współpracował z Zygmuntem Miłkowskim. W należącym do niego zamku odbyło się zebranie założycielskie Ligi Polskiej. Był jej współzałożycielem, a następnie członkiem jej pierwszej Centralizacji (1887-1888). Finansował redagowane przez Miłkowskiego „Wolne Polskie Słowo”. Zmarł w 1888 roku na gruźlicę. W swoim testamencie zapisał 100 000 franków na różne cele społeczne, w tym 30 000 na Skarb Narodowy. „Skarb Narodowy”, który miał finansować przedsięwzięcia polityczne Ligi. Żydzi wszystko wypaczą i sprofanują. Na to też wskazuje historia Narodowej Demokracji.

Z tego życiorysu można wywnioskować, że w towarzystwie, w którym się obracał, nie był człowiekiem przypadkowym. Ktoś się nim starannie opiekuje od lat młodzieńczych. Zupełnie tak, jak w przypadku Korfantego. Ktoś mu pomaga skończyć studia, ktoś mu pomaga wyjechać na Sumatrę i tam dostaje zlecenie od najwyższych władz i jeszcze zakłada, w spółce z Holendrami, plantację tytoniu. A jacy to byli Holendrzy w Indonezji, to pisał żydowski ekonomista Werner Sombart, którego cytowałem w blogu „Imperium”.

5 grudnia 1887 roku  została ogłoszona Ustawa Ligi Polskiej, w której zapisano, że zadaniem Ligi jest przysposobienie wszystkich sił narodowych celem odzyskania niepodległości Polski w granicach przedrozbiorowych na podstawie federacyjnej i z uwzględnieniem różnic narodowościowych. Nowa organizacja nawiązała wprost do tradycji demokratycznej i liberalnej polskiej emigracji, stwierdzając w drugim punkcie wspomnianej ustawy, że przyjmuje zasady wyrażone w Manifeście byłego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Program Ligi Polskiej, opierając się na tych założeniach, zakładał organizację ogólnonarodowego powstania w trzech zaborach w celu odzyskania niepodległości. Przyszłe odrodzone państwo polskie miało być, zgodnie z założeniami organizacji, liberalną republiką demokratyczną wolną od wszelkich konfliktów społecznych.

W kolejnej ustawie Ligi z 1888 roku zmieniono zwrot o granicach przedrozbiorowych i federacji na sformułowanie: Liga z gorącym współczuciem popierać będzie rozwój samodzielny narodowości, które wchodziły do składu dawnej Rzeczypospolitej. Sam Miłkowski w swej innej broszurze Sprawa ruska, podkreślał konieczność rozwiązania sporów z Ukraińcami na drodze dobrowolnej i akceptowanej federacji.

W kwestiach programowych od początku wśród członków Ligi istniały różnice poglądów. Młodych działaczy reprezentował Antoni Sygietyński, który w broszurze Co robić (Paryż 1890), odrzucając ideę walki z orężem, opowiadał się za Polską narodową, „w której wszystkie narody znalazłyby miejsce”. Za główne cele uznał „utrzymanie się przy ziemi oraz podniesienie ducha narodowego” poprzez wzmocnienie „solidarności narodowej we wszystkich Polakach”.  W tym celu należy dokonać “uobywatelnienia” ludu które to zadanie należy głównie do księży i ziemian. Autor nawoływał zarazem do zgody wszystkich grup społecznych i narodowych w tym także Żydów. 

Około 1892 roku ujawniły się istotne różnice programowe pomiędzy starszą generacją działaczy, przeważnie emigracyjnych, a młodą generacją, wywodzącą się z „Zetu” i skupioną wokół Zygmunta Balickiego, Romana Dmowskiego, Teofila Waligórskiego, Karola Raczkowskiego oraz Jana Ludwika Popławskiego. Ci ostatni w większym stopniu odwoływali się do ideologii rodzącego się nacjonalizmu niż do demokratycznych i liberalnych ideałów założycieli organizacji. Ponieważ sprawowali kontrolę na działalnością krajową Ligi, wypowiedzieli posłuszeństwo emigracyjnej Centralizacji i przejęli władzę w organizacji, jednocześnie zmieniając jej nazwę na Ligę Narodową. Zostało to ostatecznie zaakceptowane przez działaczy emigracyjnych na zjeździe w Genewie w czerwcu 1895 r. Formalnie Zygmunt Miłkowski rozwiązał Ligę Polską rok wcześniej w 1894.

Dlaczego zmieniono pierwotny program Ligi, który zakładał odrodzenie Polski w granicach przedrozbiorowych poprzez wywołanie powstania w trzech zaborach? Ano dlatego, że był to program tożsamy z programem Piłsudskiego. A zgodnie z żydowską koncepcją, by był konflikt musi być teza i antyteza, czyli dwa zwalczające się obozy. Czy już w 1888 roku wiedziano, że będzie wojna, która zmieni oblicze Europy? Wygląda na to, że tak. Później endecja szukała poparcia w państwach ententy, co nie dziwi, skoro jej działacze przebywali głównie w Szwajcarii i we Francji. Piłsudski, z kolei, oparł się o państwa centralne.

Młodzieżówką Ligi Polskiej był Związek Młodzieży Polskiej „Zet” (ZMP, „Zet”, „Zet”) – konspiracyjna organizacja polskiej młodzieży akademickiej działająca w trzech zaborach. Wikipedia przedstawia jej historię w paru punktach:

  • 14 stycznia 1887 – zjazd założycielski w Krakowie zorganizowany przez Zygmunta Balickiego
  • 1888 – podporządkowanie Lidze Polskiej
  • 17 kwietnia 1894 – rozbicie organizacji po manifestacji w setną rocznice insurekcji warszawskiej
  • 1898 – reaktywowanie i podporządkowanie Lidze Narodowej
  • 1909 – zerwanie z Ligą Narodową. Część działaczy utworzyła Zarzewie, inni w 1911 tzw. nowy Zet
  • 1908-1914 – uczestnictwo członków Zet-u w polskich organizacjach wojskowo-niepodległościowych
  • 1914-1918 – uczestnictwo członków Zet-u w Legionach Polskich

Cele programowe to m.in. dążenie do niepodległości Polski, działanie na gruncie sprawiedliwości politycznej, narodowej i społecznej, tolerancja wobec innych narodowości i wyznań, pod warunkiem, iż uznają one naczelną zasadę niepodległości i jedności Polski, szerzenie oświaty i kultury ludu wiejskiego i miejskiego.

Jednak to, co najistotniejsze, to struktura organizacyjna. Była ona trzystopniowa. Stopień niższy nie wiedział o istnieniu wyższego:

  • koledzy – wszyscy członkowie organizacji, na czele których stał starszy kolega
  • towarzysze – część wybitniejszych kolegów kierowana przez starszego towarzysza
  • bracia – najwybitniejsi z towarzyszy
  • centralizacja – najwyższy organ związku. Jeden członek Centralizacji był jawny dla wszystkich.

Oddziały powstawały we wszystkich ważniejszych uczelniach, w których uczyła się młodzież polska: w Zurychu, Genewie, Paryżu, Wiedniu, Petersburgu, Moskwie, Kijowie, Berlinie, Monachium, Warszawie. A więc Szwajcaria, Francja, Austria, Niemcy i Rosja. I w taki sposób „zagospodarowywano” wszystkich tych, którzy mogliby tworzyć polskie elity działające na rzecz narodu i ewentualnie państwa, gdyby takie powstało. Zapewne wielu z tych ludzi studiowało dzięki czyjejś pomocy materialnej. To najlepszy sposób uzależnienia. Zwłaszcza wśród polityków endecji było wielu, którzy wywodzili się z niezamożnych rodzin. Skąd więc mieli pieniądze na zagraniczne studia?

1 kwietnia 1893 roku powstaje Liga Narodowa i staje się ona podstawą funkcjonowania nowego obozu politycznego – Narodowej Demokracji. W 1897 roku działacze Ligi Narodowej utworzyli Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, które działało na terenie wszystkich zaborów, początkowo jako tajna organizacja, później jako jawnie działająca partia polityczna. Dokładna data rozwiązania Ligi nie jest znana. Według wspomnień Stanisława Kozickiego, bliskiego współpracownika Dmowskiego, miało to miejsce w 1927 roku, według relacji Romana Dmowskiego w kwietniu 1928 roku. Rozwiązana organizacja została zastąpiona nowym tajnym stowarzyszeniem o nazwie „Straż”.

A więc Narodowa Demokracja nie była partią polityczną tylko obozem politycznym, skupiającym różne partie czy organizacje o orientacji narodowej. W latach 1908-1911 dochodzi do rozłamu, w wyniku którego od endecji oderwały się Związek Młodzieży Polskiej „Zet”, Narodowy Związek Robotniczy i Narodowy Związek Chłopski. Z jakiego powodu doszło do tego rozłamu? Według Wikipedii dlatego, że przeciwnicy Dmowskiego uważali, że zawarł on z carem tajne porozumienie w celu zwalczania PPS-u. Dziwne to tłumaczenie, bo niby czemu mieliby być przeciwni zwalczaniu swego przeciwnika politycznego. Inna sprawa, że koncepcja Dmowskiego oparcia się o Rosję była zupełnie bez sensu i nie dlatego, że czas ją szybko zweryfikował, tylko dlatego, że w polityce nie ma wiecznych przyjaciół i wiecznych wrogów. Są tylko interesy. Można nie lubić Anglików, ale nie można odmówić im racji w tym względzie. I w tym kontekście cała idea panslawistyczna też jest bez sensu, tzn. ona ma sens, ale tylko dla Rosji.

W czasie I wojny światowej ruch narodowy opowiedział się po stronie państw ententy, najpierw Rosji, tworząc Legion Puławski, a później Francji, po klęskach armii rosyjskiej, tworząc Komitet Narodowy Polski w Paryżu (1917-1919) i Błękitną Armię gen. Hallera. Komitet Narodowy Polski był kontynuacją Komitetu Narodowego Polski działającego w latach 1914-1917 w Warszawie i Petersburgu.

Po odzyskaniu niepodległości ruch narodowy zorganizował się w partię polityczną pod nazwą Związek Ludowo-Narodowy, przekształconą w 1928 roku w Stronnictwo Narodowe (SN) działające do 1947 roku. W grudniu 1926 roku, w odpowiedzi na represje sanacyjne, powstaje pozaparlamentarna organizacja opozycyjna – Obóz Wielkiej Polski (OWP) na czele z Romanem Dmowskim. Jej celem była pozaparlamentarna walka o władzę z sanacją. Narodowa Demokracja obejmowała w tym okresie partie polityczne, związki zawodowe, stowarzyszenia młodzieżowe, kobiece i sportowe. W marcu 1933 roku sanacja zdelegalizowała OWP. Natomiast największa grupa radykałów wyłamała się z obozu narodowego w kwietniu 1934 roku, tworząc Obóz Narodowo-Radykalny (ONR), zdelegalizowany po kilku miesiącach działalności. Wkrótce po delegalizacji ONR podzielił się na dwie zwalczające się grupy: Obóz Narodowo-Radykalny ABC oraz Ruch Narodowo-Radykalny Bolesława Piaseckiego.

W latach 30-tych główną formacją Narodowej Demokracji pozostawało Stronnictwo Narodowe kierowane przez Romana Dmowskiego. W SN toczyła się walka między narodowo-liberalnym skrzydłem „starych”, a „młodymi” skłaniającymi się ku autorytaryzmowi. Po wyeliminowaniu wpływów „starych” doszło do podziału „młodych” na ekstremistyczną frakcję Jędrzeja Giertycha i grupę Tadeusza Bieleckiego bardziej skłonną do kompromisu z sanacją.

Czym była Liga Narodowa? Powstała w 1893 roku z przekształcenia Ligi Polskiej. W 1897 roku powstaje Narodowa Demokracja, będąca obozem politycznym, skupiającym różne partie i środowiska. Działała do 1928 roku i została zastąpiona, jak pisze Wikipedia, nowym tajnym stowarzyszeniem o nazwie „Straż”. Z tego wynika, że Liga Narodowa też była tajnym stowarzyszeniem. Czy więc nie w niej ukrywali się faktyczni przywódcy całego ruchu narodowego? A może raczej należałoby powiedzieć tzw. ruchu narodowego. Ktoś dobrze starał się, by ten ruch nie zdołał się skonsolidować w jedną potężną partię i nie wypracował spójnego programu politycznego. No, ale skoro ten ktoś zorganizował ten ruch, to pokierował nim tak, jak chciał. Trudno temu się dziwić.

Kim był Dmowski? We wrześniu 1886 roku wstąpił na wydział fizyczno-matematyczny Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego (na sekcję nauk przyrodniczych). Po czterech latach ukończył studia. W 1888 roku został członkiem warszawskiego koła organizacji młodzieży patriotycznej „Zet”, a potem „starszym” Koła Braterskiego „Zet-u”. Od listopada 1891 do sierpnia 1892 studiował w Paryżu. Ale co? Co studiował? O tym Wikipedia nie informuje. Chyba jakieś wtajemniczenia. W kwietniu 1893 roku dokonał wraz z kilkoma innymi działaczami przewrotu w Lidze Polskiej i stworzył Ligę Narodową, na czele której stanął. Młody, miał wówczas 29 lat, i wyrolował starych wyjadaczy z powstania styczniowego. Ładna bajka.

W pierwszych latach działalności Dmowski długo był krytyczny wobec chrześcijaństwa, którego normy moralne uważał za sprzeczne z założeniami i potrzebami „zdrowego, narodowego egoizmu”, skłaniał się raczej do podporządkowania go interesom państwa lub narodu na wzór protestantyzmu w wydaniu niemieckim lub angielskim. Później, w publikacji Kościół, naród i państwo (1928) zmienił poglądy i podkreślił znaczącą rolę, jaką odgrywa dla narodu polskiego wiara katolicka i Kościół – „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznym stopniu stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”. Z jego publikacji wywodzi się idea Polski jako „wielkiego państwa katolickiego narodu polskiego”.

Cóż zatem było przyczyną tak diametralnej zmiany? Sam przecież swoich poglądów nie zmienił. Był deistą. Przez całe życie był obojętny religijnie. Dopiero na krótko przed śmiercią nawrócił się. Czy można traktować poważnie prace kogoś, kto się wypowiada na temat wiary katolickiej i jej związku z narodem, samym będąc deistą?

Deizm według Słownika Wyrazów Obcych PWN, Warszawa, 1959 to:

Pogląd, który, uznając Boga za przyczynę świata lub jego pierwszy motor, odrzuca zarazem jego interwencję w bieg zdarzeń i życie ludzkie, a więc m.in. cuda i objawienie. Deizm rozpowszechniony w filozofii europejskiej XVII i XVIII wieku zawierał z reguły negację dogmatów religijnych i uznanie z religii tylko tego, co można rozumowo uzasadnić, nadto zasady tolerancji religijnej, odrzucenie wartości liturgii i organizacji kościelnej, moralność świecką (w Anglii m.in. Toland, Collins, we Francji m.in. Voltaire, Rousseau). Deizm był w czasach Oświecenia ideologią burżuazji, walczącej z wpływami Kościoła na życie społeczne, wychowanie i naukę.

W Wikipedii można też przeczytać, że charakter deistyczny ma Wielki Architekt Wszechświata, wiarę w którego deklarują członkowie anglosaskiej loży masońskiej. Masoneria była jedną z grup, które kształtowały oblicze Europy oświeceniowej. Zadeklarowanym deistą był Tadeusz Kościuszko.

Jeśli więc Dmowski twierdzi, że katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, ale tkwi w jej istocie, to ja się zapytuję: kto mu takich głupot nagadał lub kazał wygłaszać takie opinie, skoro wiadomo, że polski katolicyzm był i jest płytki i powierzchowny. A on sam? Nie był przecież katolikiem, był deistą i masonem. Wsączył w Polskę i w Polaków ideologię, która miała ich antagonizować z sąsiadami. Taki to jest patriotyzm „narodowców”, którzy z narodem polskim mają niewiele wspólnego. Zrobić z Polaków albo przynajmniej przypiąć im łatkę katolickich oszołomów i antysemitów, to był cel Żydów od powstania styczniowego i to im się udało, choć ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. A Dmowski? Początkowo chciał dobrze, ale później jego mocodawcy wyznaczyli mu inny cel.

A czy Dmowski wywalczył dla Polski ziemie zachodnie na konferencji paryskiej? Niczego nie wywalczył. Wszystko już wcześniej było postanowione, o czym wspomniałem na początku bloga. Ani powstanie wielkopolskie, ani powstania śląskie nie zmieniły tego. One miały tylko stwarzać pozory, że bieg dziejów odbywa się w sposób spontaniczny, że coś zależy od ludzi. Dzisiejsze czasy są tego dowodem. Oni już wiedzą, że będzie czwarta fala i wiedzą o wiele więcej niż nam mówią. A „najbardziej zakaźny” wariant koronawirusa dotarł już do kolejnego kraju. Jak rząd będzie taki złośliwy, jak ten wirus, to jeszcze przed końcem wakacji dotrze on do Polski. W polityce nic nie dzieje się przypadkowo.