Faszoda

W blogu Syberia pisałem o tym, że główne mocarstwa nie walczą ze sobą bezpośrednio. Tak było w przypadku, gdy mocarstwo lądowe, Rosja, zetknęło się z mocarstwem morskim, Wielką Brytanią, w Kalifornii. Mocarstwo lądowe wycofało się, sprzedając jednocześnie za bezcen Alaskę. Podobnie było w przypadku, gdy Francja i Wielka Brytania „skrzyżowały szpady” w Afryce. W Wikipedii można przeczytać:

Incydent w Faszodzie – kulminacyjny punkt brytyjsko-francuskiego konfliktu o granice posiadłości kolonialnych w Afryce Wschodniej, który miał miejsce w 1898 roku i omal nie doprowadził Wielkiej Brytanii i Francji do wojny. Skończył się korzystnie dla strony brytyjskiej, gdyż jego skutkiem było ograniczenie działalności Francji w strefie wpływów brytyjskich w Afryce.

Tło

Pod koniec XIX wieku europejskie mocarstwa prowadziły w Afryce gwałtowną ekspansję. Ten okres nazywany jest wyścigiem o Afrykę. Największą rolę odegrały wówczas dwa mocarstwa: Wielka Brytania i Francja.

Francuzi prowadzili ekspansję w głąb Afryki z jej atlantyckiego wybrzeża, podporządkowując sobie kolejne terytoria Sahelu położone wzdłuż południowej granicy Sahary, czyli obszar współczesnego Senegalu, Mali, Nigru i Czadu. Ich głównym celem było uzyskanie połączenia pomiędzy rzeką Niger a Nilem, co zapewniłoby Francuzom kontrolę nad całym handlem w Sahelu (kontrolę nad szlakami karawanowymi biegnącymi przez Saharę uzyskali już wcześniej).

Celem Brytyjczyków było połączenie ich posiadłości w Afryce Południowej (współczesne obszary RPA, Botswany, Zimbabwe i Zambii) z posiadłościami w Afryce Wschodniej (dzisiejsza Kenia) i dorzeczem Nilu. Zdobycie kontroli nad Sudanem (który wówczas obejmował również obszar dzisiejszej Ugandy) było kluczem dla realizacji tych ambicji, szczególnie, że Egipt był już pod kontrolą brytyjską.

Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Jeśli wyznaczyć linie pomiędzy Kapsztadem a Kairem (proponowana przez Cecila Rhodesa „czerwona linia”) oraz pomiędzy Dakarem a Somali Francuskim (dzisiejsze Dżibuti), to okazuje się, że przecinają się one w okolicach Faszody (dzisiejsze Kodok), co wyjaśnia jej strategiczne znaczenie. Francuska oś wschód-zachód i brytyjska oś północ-południe nie mogły istnieć równocześnie; naród kontrolujący skrzyżowanie tych osi mógł zrealizować swoje plany jako jedyny.

Faszoda miała także swoje znaczenie dla sporu pomiędzy Wielką Brytanią a Francją o legalność brytyjskiej okupacji Egiptu. Wielu francuskich polityków żałowało decyzji o nieprzyłączeniu się do okupacji. Planowali zmusić Brytyjczyków do wycofania się z Egiptu, a placówka nad Nilem mogła stanowić bazę dla francuskich kanonierek. Istniały także plany przegrodzenia Nilu tamą, co odcięłoby Brytyjczyków od zasobów wodnych. Te plany były bardzo trudne w realizacji, jednak wywołały obawy wśród Brytyjczyków, którzy – dla zapewnienia Egiptowi bezpieczeństwa – postanowili przejąć kontrolę nad Nilem.

Przebieg

Latem 1896 Francuzi wysłali z Libreville nad Zatoką Gwinejską oddział 11 oficerów marynarki i 150 afrykańskich żołnierzy pod dowództwem kapitana Jean-Baptiste’a Marchanda, by objąć protektorat nad okolicami Faszody, w której znajdowała się niewielka twierdza. Mieli połączyć się z dwiema innymi ekspedycjami idącymi przez Abisynię, z których jedna, wychodząca z Dżibuti, dowodzona była przez Christiana de Bonchamps, weterana ekspedycji kapitana Williama Stairsa do Katangi.

Ekspedycja Marchanda, po przejściu z zachodu na wschód kontynentu, dotarła do Faszody nad Nilem Białym 10 lipca 1898 roku, jednak ekspedycji Bonchampsa to się nie udało, ze względu na sprzeciw Etiopczyków wobec przemarszu i wypadek w wąwozie rzeki Baro. 18 września w Faszodzie pojawiła się flotylla brytyjskich kanonierek. Brytyjczykami dowodził Horatio Kitchener, zwycięzca spod Omdurmanu, który odbijał Sudan w imieniu egipskiego kedywa. Obie strony rościły sobie prawa do Faszody.

Informacje o spotkaniu dotarły do Londynu i Paryża, gdzie rozpaliły poczucie narodowej dumy obu imperialnych narodów. Obie strony oskarżały się wzajemnie o ekspansjonizm i agresję. Doszło do trwającego dwa miesiące międzynarodowego kryzysu, a oba mocarstwa zmobilizowały swoje floty.

Na morzu przewaga liczebna, techniczna i organizacyjna Wielkiej Brytanii była znaczna. Wojska lądowe Francji były liczniejsze, jednak nie mogły zagrozić Brytyjczykom bez odpowiedniego wsparcia morskiego.

Fakty te były znane Théophile’owi Delcassému, nowo powołanemu ministrowi spraw zagranicznych Francji. Dbał on o utrzymanie sojuszu z Wielką Brytanią, spodziewając się przyszłego konfliktu z Cesarstwem Niemieckim, i nie widział żadnej korzyści w ewentualnym konflikcie kolonialnym. Nalegał na pokojowe rozwiązanie sporu. W tym czasie społeczeństwo francuskie zaczęło kwestionować racjonalność wojny z powodu sporu w odległej Afryce, a później afera Dreyfusa odwróciła uwagę opinii publicznej od Sudanu. 3 listopada 1898 roku rząd Francji nakazał wycofanie oddziałów wojskowych, nie rozgłaszając tego faktu.

Skutki

W marcu 1899 roku Francuzi i Brytyjczycy doszli do porozumienia, zgodnie z którym źródła Nilu i Kongo miały stanowić granicę ich stref wpływów. Niektórzy historycy uważają rozwiązanie konfliktu i wzrost potęgi Niemiec za przyczyny ustanowienia entente cordiale. Incydent był ostatnim sporem kolonialnym między Wielką Brytanią a Francją.

Z kolei Britannica tak opisuje ten incydent:

Spory wynikały ze wspólnego dążenia każdego kraju, aby połączyć swoje rozproszone posiadłości kolonialne w Afryce. Celem Wielkiej Brytanii było połączenie Ugandy z Egiptem poprzez linię kolejową z Przylądka Dobrej Nadziei do Kairu, podczas gdy Francja, nacierając na wschód od zachodniego wybrzeża, miała nadzieję rozszerzyć swoje panowanie na całą Afrykę Środkową i Sudan.

Aby spełnić ekspansjonistyczne aspiracje Francji, francuski minister spraw zagranicznych,Gabriel Hanotaux w 1896 r. zorganizował wyprawę 150 ludzi pod dowództwem Jean-Baptiste Marchanda. Równie zdeterminowany, by odzyskać Sudan, brytyjski oddział pod dowództwem Sir (później Lorda) Horatio Herberta Kitchenera otrzymał jednocześnie rozkaz, aby ruszyć na południe z Egiptu (gdzie Brytyjczycy byli okopani od 1882 r.) w górę rzeki Nil. Marchand dotarł do Faszody 10 lipca 1898 r. i zajął opuszczony egipski fort; Kitchener, który musiał najpierw zdobyć Omdurman i Chartum, dotarł do Faszody dopiero 18 września. W napiętej konfrontacji, która nastąpiła, ani Marchand, ani Kitchener nie byli gotowi zrezygnować ze swoich roszczeń do fortu, ale ponieważ obaj chcieli uniknąć starcia militarnego, zgodzili się, że nad fortem powinny powiewać flagi egipskie, brytyjskie i francuskie.

Nowy francuski minister spraw zagranicznych, Théophile Delcassé, świadomy międzynarodowych implikacji incydentu i pragnący uzyskać brytyjskie poparcie przeciwko Niemcom, postanowił zignorować reakcję oburzonej opinii publicznej. 4 listopada polecił Marchandowi wycofanie się z Faszody, ale nadal popierał francuskie roszczenia do szeregu mniejszych posterunków, które miały utrzymać otwarty francuski korytarz do Białego Nilu. Chociaż brytyjski premier i minister spraw zagranicznych, lord Salisbury, odrzucili również tę propozycję, rządy Francji i Wielkiej Brytanii ostatecznie zgodziły się (21 marca 1899 r.), że dział wodny rzek Nil i Kongo powinien wyznaczać granicę między ich strefami wpływów.

Następnie Francuzi skonsolidowali wszystkie swoje zdobycze na zachód od działu wodnego, podczas gdy pozycja Brytyjczyków w Egipcie została potwierdzona. Rozwiązanie kryzysu doprowadziło do anglo-francuskiej Ententy z 1904 r.

O tym incydencie wspomniał również Ryszard Kapuściński w swoim eseju o Rwandzie. Poniżej ten fragment z blogu Ludobójstwo:

Mitterrand był pod silną presją proafrykańskiego lobby. O ile większość metropolii europejskich radykalnie zerwała ze swoim dziedzictwem kolonialnym, o tyle w wypadku Francji jest inaczej. Po dawnej epoce pozostała jej bowiem duża, czynna i dobrze zorganizowana armia ludzi, którzy zrobili kariery w administracji kolonialnej, spędzili (nieźle!) życie w koloniach, a teraz w Europie są już obcy, czują się nieprzydatni, niepotrzebni. Jednocześnie wierzą głęboko, że Francja jest nie tylko krajem europejskim, ale także wspólnotą wszystkich ludów kultury i języka francuskiego, że, słowem, Francja to także globalna przestrzeń kulturalno-językowa: Francophonie. Filozofia ta przełożona na uproszczony język geopolityki mówi, że jeśli ktoś gdzieś na świecie atakuje kraj frankojęzyczny, to niemal tak, jakby uderzył w samą Francję. W dodatku urzędników i generałów z lobby proafrykańskiego uwiera jeszcze dotkliwie kompleks Faszody. Kilka słów na ten temat. Otóż w XIX wieku, kiedy kraje Europy dzieliły między siebie Afrykę, Londynem i Paryżem rządziła dziwaczna (choć wówczas zrozumiała) obsesja, aby swoje posiadłości na tym kontynencie mieć ułożone w linii prostej i aby istniała między nimi terytorialna ciągłość. Londyn chciał mieć taką linię z północy na południe – z Kairu do Cape Town, a Paryż – z zachodu na wschód, tj. z Dakaru do Dżibuti. Jeżeli teraz weźmiemy mapę Afryki i wykreślimy na niej dwie prostopadłe linie, to skrzyżują się one w południowym Sudanie, w miejscu, gdzie nad Nilem leży mała rybacka wioska – Faszoda. Panowało wówczas w Europie przekonanie, że kto będzie miał Faszodę, ten zrealizuje swój ekspansjonistyczny ideał jednoliniowego kolonializmu. Między Londynem i Paryżem zaczął się wyścig. Obie stolice wysłały w kierunku Faszody swoje ekspedycje militarne. Pierwsi dotarli Francuzi. 16 lipca 1898 roku, pokonując pieszo straszliwą trasę z Dakaru, doszedł do Faszody kapitan J.D. Marchard i zatknął tu francuską flagę. Oddział Marcharda składał się ze stu pięćdziesięciu Senegalczyków – dzielnych i oddanych mu ludzi. Paryż szalał z radości. Francuzów rozpierała duma. Ale dwa miesiące później dotarli tu także Anglicy. Dowodzący ekspedycją lord Kitchener ze zdumieniem stwierdził, że Faszoda jest już zajęta. Nie zważając na to, wywiesił również flagę brytyjską. Londyn szaleje z radości. Anglików rozpiera duma. Oba kraje żyją teraz w gorączce nacjonalistycznej euforii. Z początku żadna strona nie chce ustąpić. Wiele wskazywało na to, że I wojna światowa rozpocznie się już wówczas, w 1898 roku – o Faszodę. W końcu (ale to długa historia) Francuzi musieli się wycofać. Zwyciężyła Anglia. Wśród starych, francuskich kolonów epizod Faszody jest ciągle bolesną raną i nawet dziś na wiadomość, że Anglophones gdzieś próbują się ruszyć, od razu rzucają się do ataku.

x

A więc Francuzi musieli się wycofać. W takim razie można by zapytać: to po co było to całe przedsięwzięcie? Czy ci ludzie, którzy podejmowali decyzję o marszu na Faszodę nie wiedzieli, że Anglia nie zgodzi się na kontrolę Nilu w jego górnym biegu, co miałoby wpływ na Sudan i Egipt, znajdujące się w angielskiej strefie wpływu? Przez dwa miesiące trwał ten kryzys. W końcu nowy minister spraw zagranicznych Francji nakazał wycofanie się Francuzów z Faszody. Wikipedia pisze, że to dlatego, że spodziewano się konfliktu z Cesarstwem Niemieckim i pomoc Wielkiej Brytanii byłaby wskazana. A skoro tak, to znaczy, że na 16 lat przed wybuchem I wojny światowej wiedziano już, że ona wybuchnie i kto z kim będzie walczył przeciwko komu. Oczywiście takie stanowisko rządu francuskiego nie podobało się opinii publicznej we Francji. Co innego przegrać po walce, a co innego poddać się bez niej. Coś zatem musiało być na rzeczy i sprawę tę należało jakoś wyciszyć czy skierować uwagę opinii publicznej na inne tory. Być może po to właśnie na nowo rozniecono tlącą się w tamtym czasie aferę Dreyfusa, którego oskarżono wcześniej o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Czy nie po to wykorzystano ją, by zatuszować niechlubne wycofanie się z Faszody i wykreować nowego wroga – Niemcy, a z Anglii zrobić sojusznika?

Incydent w Faszodzie potwierdza tylko, po tym jak Rosja wycofała się z Ameryki Północnej, że Wielka Brytania została wybrana przez Żydów na to, by stać się najpotężniejszym imperium, ważniejszym od innych, któremu należy się pierwszeństwo pomiędzy potęgami, a inne miały ustępować, gdy dochodziło do bezpośredniego kontaktu. W takiej sytuacji, gdy po wybuchu I wojny światowej, Anglia przystąpiła do niej po stronie Francji, to Niemcom nie pozostało nic innego, jak tylko odwołać się do siły wyższej: Gott Strafe England (Boże ukarz Anglię). Taki napis mógł przeczytać dzielny wojak Szwejk, gdy przebywał w swojej ulubionej praskiej piwiarni, w której, po decyzji Anglii, do denek kufli przyklejano nalepki z takim właśnie napisem. Oczywiście decyzja była odgórna.

Faktem jest, że Rosja wycofała się z Ameryki Północnej a Francja – z Faszody, wbrew zdrowemu rozsądkowi i logice. Jaka zatem siła zmusiła te dwa mocarstwa do podjęcia takich decyzji? Jeśli komuś wydaje się, że to, co obecnie obserwujemy na Ukrainie, na Bliskim czy Dalekim Wschodzie, w Ameryce – to jakaś rywalizacja mocarstw, że kształtuje się świat wielobiegunowy, to jest w błędzie. Świat był, jest i jeszcze długo pozostanie jednobiegunowy. A ci, którzy tym rządzą, ustawiają sobie te mocarstwa – które sami sobie wykreowali – jak pionki i figury na szachownicy i przesuwają je wedle własnego uznania.