W kolejnym odcinku nr 606 zatytułowanym Doradca Prezydenta Ukrainy: Polacy zgodzili się zapomnieć Rzeź Wołyńską na swoim kanale Podkast Polityczny Leszek Sykulski omawia wywiad, jakiego udzielił doradca prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełeńskiego Aleksij Arestowicz rosyjskiej dziennikarce Julii Łatyninie. Poniżej fragmenty jego komentarza:
»W środę 9 listopada 2022 roku jeden z doradców prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełeńskiego Aleksij Arestowicz udzielił wywiadu rosyjskiej pisarce i dziennikarce Julii Łatyninie. Wywiad ten był transmitowany na żywo na kanale Łatyniny na YouTube i do dziś, do 14 listopada, ma już ponad 400 tys. wyświetleń. W wywiadzie tym poruszono wiele spraw, ale Sykulski skupił się na polskim wątku, ponieważ w wywiadzie tym padły bardzo kontrowersyjne słowa. Polskie media głównego nurtu skoncentrowały się na wypowiedzi Arestowicza o pomocy, jakiej Polska udziela Ukrainie. Natomiast jest tu o wiele ciekawszy fragment, dotyczący trudnej przeszłości polsko-ukraińskiej.
Sykulski cytuje fragment tej wypowiedzi: „Polacy zgodzili się zapomnieć tzw. rzeź wołyńską i wszystkie problemy, jakie między nami były. Oni powiedzieli, że zamknięcie tej karty historii daje szansę zbudowania nowych stosunków. Oni wycofali wszystkie pretensje. My o tym nie rozmawiamy. To wielki krok, ponieważ w pamięci polskiego narodu była to bardzo trudna karta. To, jak niełatwo było to odrzucić, to jeszcze jeden przykład wartości ludzkich w skali narodu i dalekowzroczności polskiego kierownictwa”.
Wypowiedź Arestowicza jest skandaliczna, podkreśla Sykulski, bo nazywanie ludobójstwa wołyńskiego „tzw. rzezią wołyńską”, czy mówienie o tym, że była to w pamięci polskiego narodu bardzo trudna karta, zupełnie przemilczając kwestię pamięci historycznej ukraińskiej, nie traktując tego w ogóle jako trudnej karty w pamięci ukraińskiej, jest absolutnie skandaliczne i bardzo dobrze zresztą oddaje podejście ukraińskiego establishmentu do historii, do, także, kultu zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Natomiast to, co jest bardzo istotne, to fakt, czy rzeczywiście doszło do pewnego porozumienia pomiędzy władzami Ukrainy i Polski na temat „zapomnienia o tej karcie historii”, o tym ludobójstwie. Jeżeli tutaj rzeczywiście doszło do tego, co Arestowicz nazywa dalekowzrocznością polskiego kierownictwa, no to należało by absolutnie podkreślić, że byłaby to zdrada narodowa, zdrada polskiej racji stanu. Warto dziś zapytać rządzących, czy rzeczywiście doszło do jakiegoś porozumienia w tym zakresie ze stroną ukraińską. Jeśli tak, to sprawa jest oczywista – doszło do zdrady narodowej. Absolutnie nie można zgadzać się na taką narrację, że ponieważ Ukraina walczy z Rosją, więc nie powinniśmy w ogóle mówić o ludobójstwie na Polakach, że możemy sobie do tego wrócić po wojnie, ewentualnie.
W tej wypowiedzi Arestowicza, oprócz wątków historycznych, pada także kwestia przyszłości Europy środkowo-wschodniej. Arestowicz mówi o tym, że obecnie Ukraina pretenduje do silniejszej roli, silniejszej pozycji w Europie wschodniej i mówi o tym, że Ukraińcy potrzebują silniejszej kooperacji z Polską i dodaje, że chodzi mu o takie literalne rozumienie tej ścisłej kooperacji: „w składzie jednego bardzo trwałego związku, który pozwoli ustanowić nowe prawa gry w Europie wschodniej”. To jest bardzo ciekawe stwierdzenie, czyli mówi się o jakimś bardzo trwałym związku we wschodniej części Europy. No i jest pytanie o jaką formę tego związku może chodzić. Arestowicz dodaje, że zaprasza także kraje bałtyckie, z którymi, jak to określa, jesteśmy w bliskich związkach plus „ jeszcze przyszłą Białoruś”.
Widać tutaj bardzo wyraźnie, że Arestowicz, który jest podpułkownikiem sił zbrojnych Ukrainy, jest byłym oficerem służb specjalnych tego państwa, konkretnie – głównego zarządu wywiadu, jest absolwentem Odeskiego Instytutu Wojskowego – jest to niewątpliwie człowiek dobrze poinformowany, człowiek ustosunkowany, jeśli chodzi o establishment ukraiński, ukraińskie służby specjalne. No i myślę oczywiście, że coś jest na rzeczy. Nie jest przypadkiem takie sondowanie reakcji zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. To mówienie o przyszłej Białorusi też może wskazywać na jakieś plany zmiany systemu politycznego na Białorusi. Pytanie, czy robione oddolnie, wewnętrznie na Białorusi, czy przy pomocy czynników zewnętrznych.
Faktem jest, że Arestowicz jest człowiekiem wpływowym i jest to człowiek, który wie, co mówi, no i warto zapytać, czy polscy politycy zgadzają się z tego typu planami. Zresztą widzimy, że w Polsce też się wypuszcza tego typu balony próbne, taka próba sondowania opinii publicznej na temat jakiejś formy związku państwowego z Ukrainą. Tutaj mówi się sporo o tym Ukropolu, zresztą także różnego rodzaju think tanki, finansowane z zagranicy, próbują przedstawić to Polakom jako świetlaną przyszłość, że ta federacja polsko-ukraińska byłaby rzeczywiście czymś świetnym i zgodnym z polską racją stanu. Ja osobiście uważam, że było by to absolutnie sprzeczne z polską racją stanu, a przede wszystkim z polskim interesem narodowym. Polaków nikt nie pyta, czy chcieliby żyć w kraju wielonarodowym, takim konglomeracie etnicznym, religijnym czy wielocywilizacyjnym. Myślę, że przede wszystkim należało by zadać pytanie samym Polakom, a nie podejmować decyzje zakulisowo.
Reasumując, należy uznać wypowiedź doradcy prezydenta Ukrainy za absolutnie skandaliczną i należy oczekiwać wyjaśnień ze strony rządu w Warszawie, tak abyśmy mieli pełną jasność, w którą stronę zmierzają nawigatorzy państwa polskiego. Jakie wektory zostały obrane, realne wektory w polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa i czy nie próbuje się za plecami obywateli podejmować jakichś dalekosiężnych istotnych decyzji geopolitycznych, które będą rzutowały na bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli. A byłyby to decyzje niekonsultowane z obywatelami.«
W Wikipedii można przeczytać, że Julija Łatynina jest rosyjską dziennikarką i pisarką, autorką powieści fantasy i sensacyjnych, których akcja toczy się we współczesnej Rosji. Pracuje w stacji radiowej Echo Moskwy, publikuje m.in. w The Moscow Times. Nie jest więc żadną opozycyjną dziennikarką i mieszka w Moskwie. I takiej osobie doradca prezydenta Ukrainy udziela wywiadu. Trochę to dziwne. Jeszcze rozumiałbym, gdyby dziennikarz ukraiński rozmawiał z rosyjskim, ale wysokiej rangi państwowy funkcjonariusz ukraiński rozmawia z dziennikarką państwa, które prowadzi z jego krajem wojnę. No ale cóż? Skoro ta wojna jest ustawką, to dlaczego nie?
Sykulski po raz kolejny komentuje tak, jakby nie wiedział, że cały ten polski rząd nie jest polskim. Ostatni polski rząd to był Władysław Łokietek, bo już jego syn – Kazimierz Wielki odcinał tylko kupony od tego, czego dokonał jego ojciec. Polska, jako państwo, skończyła się wraz z unią personalną polsko-węgierską. Ludwik Węgierski z dynastii Andegawenów nadał szlachcie w 1374 roku przywilej koszycki i od tego momentu zaczęło się osłabianie państwa polskiego. A w tym czasie Kapetyngowie we Francji, których boczną linią byli Andegawenowie, brali wszystko za mordę i wprowadzali władzę absolutną.
Od czasu unii personalnej z Litwą wschód zdominował Polskę, bo Wielkie Księstwo Litewskie było znacznie potężniejszym państwem niż Korona Królestwa Polskiego i miała potężniejszych magnatów-feudałów niż Korona. Żeby ukryć ten fakt i stwarzać pozory, że to jednak Korona dominuje, to bezpośrednio przed unią lubelską włączono do Korony województwo podlaskie, wołyńskie i Kijowszczyznę. I jak się spojrzało na mapę, to faktycznie Korona zrobiła się wielka, a Wielkie Księstwo Litewskie stało się Małym Księstwem Litewskim.
I ten stan trwa do dziś: wschodni element, udający Polaków, rządzi, ale to Polacy są wszystkiemu winni – temu, że to państwo jest takie, jakie jest. Ten wschodni element nigdy nie stracił swojej dominującej pozycji i nie spolonizował się. Owszem, niektórzy przeszli na katolicyzm, wszyscy zaakceptowali język i to wszystko. Te masy Ukraińców, które przesiedlono na tzw. Ziemie Odzyskane nadal są Ukraińcami i bliższy jest im interes Ukrainy niż Polski. I to oni, dominujący w polskiej polityce, za przyzwoleniem i pod kontrolą Żydów, są właśnie tymi sługami narodu ukraińskiego. I prawdę mówią: rządzący są sługami swego narodu. To są Ukraińcy i służą narodowi ukraińskiemu. Przekaz jest tak jasny i czytelny, że już bardziej czytelny być nie może. Tyle że ani Sykulski, który stroi się w piórka patrioty, a faktycznie prowadzi swoją kampanię wyborczą, ani nikt inny nie powie o tym wprost.
Mówi też Sykulski, że federacja polsko-ukraińska nie jest zgodna z polską racją stanu i polskim interesem narodowym i nikt nie pyta Polaków, czy chcieliby żyć w kraju wielonarodowym, takim konglomeracie etnicznym i religijnym. Problem polega na tym, że Polska jest takim konglomeratem, a uczyniły ją nim powojenne przesiedlenia mniejszości kresowych i przyjazd nie mniejszej ilości Żydów wraz z Armią Czerwoną. To, że o tym w PRL-u nie mówiono, to nie znaczy, że tego nie było. Ideologią PRL-u był narodowy socjalizm: jedno państwo, jeden naród, jedna partia. I większość Polaków w to uwierzyła i do dziś wierzy.
Ten kraj, to nie jest żadna Polska, to Ukraina bis, bo Ukraińcy są tu obywatelami, którzy są uprzywilejowani w stosunku do Polaków, a skoro tak, to znaczy, że Polacy są dyskryminowani. Nie należy jednak zapominać o tym, że nad tymi Ukraińcami ktoś jest i bez tego kogoś to wszystko, czego obecnie doświadczamy, nie byłoby możliwe. Ukraińcy są tu tylko narzędziem.
Arestowicz wspomniał o tym, o czym jakiś czas temu mówił Jaki. Z tym, że Jaki mówił o połączeniu Polski z Ukrainą i może, w przyszłości, z Białorusią, a Arestowicz dodaje jeszcze kraje bałtyckie. A więc mamy postęp i tu już nie ma najmniejszej wątpliwości, że chodzi o odtworzenie I RP i to w jej największym zasięgu terytorialnym. A skoro tak, to Polska musi wyjść z unii, o czym już otwartym tekstem wspomniał ostatnio Kaczyński.
Póki co, jesteśmy jeszcze w unii i NATO, które to NATO miało nam zapewnić bezpieczeństwo, aż tu nagle – bum! Spadła rakieta na terytorium Polski, na rzadko zaludniony obszar i trafiła w suszarnię zbóż. Ja rozumiem, że jak rakieta spada na miasto, to prawdopodobieństwo, że nie zniszczy żadnego budynku jest praktycznie zerowe, ale w rzadko zaludnionym obszarze trafienie w jakiś budynek przez rakietę, której celem była inna rakieta?… Tak jakoś dziwnie, ale od razu przypomniała mi się prowokacja gliwicka. Cóż? Prawdy zapewne nie dowiemy się. Spekulować też nie ma sensu z braku rzetelnych informacji, ale jedno jest pewne: Polska, czyli Ukraina bis, jest w coraz bardziej ordynarny sposób wciągana do wojny. Ordynarny, bo zginęli niewinni ludzie.