Gaszenie świec

W poprzednim blogu „Dobry interes” cytowałem krótką wypowiedź Brauna. Ostatnie zdanie brzmiało: „I w XVIII wieku, gdzieś tam we Lwowie, jakiś Braun się spolonizował”. W 1759 roku, a więc w XVIII wieku, odbył się chrzest frankistów we Lwowie. Z tego wniosek, że jakiś Braun był frankistą, a to oznacza, że Grzegorz Braun również jest frankistą. Frankiści niby zasymilowali się i spolonizowali się. Czy rzeczywiście tak się stało? Frankiści to była żydowska sekta i żeby zrozumieć to zjawisko, to trzeba zacząć od początku i od wyjaśnienia pewnych pojęć.

Pierwsze pięć ksiąg Starego Testamentu to Tora. Uczeni żydowscy przez wieki wykładali i komentowali pięcioksiąg Mojżesza, czyli Torę. Wszystko to zostało zebrane i uporządkowane. Tak powstała Miszna (w roku 200), czyli pierwsza, główna część Talmudu. I dalej nie można już było komentować Tory. Chciałoby się powiedzieć: Roma locuta, causa finita (Rzym orzekł, sprawa skończona). Natomiast można było komentować Misznę. I tak powstała druga część Talmudu, czyli Gemara (w roku 500). I obie te części to Talmud, czyli Nauka. Tajny, mistyczny wykład Biblii to Kabała, a jej treść zawarta jest w księdze Zohar.

Ideologia frankistów wyrosła na gruncie sabataizmu i mesjanizmu XVII i XVIII wieku. Frankiści nie uznawali Talmudu i kodeksów rabinicznych, a doktrynę swoją oparli na Kabale i księdze Zohar. Potępieni i wyklęci przez talmudystów 18 VI 1756 na sejmie czterech ziem (waad) w Brodach (uchwałę potwierdził synod rabinów w Starym Konstantynowie), prześladowani przez władzę świecką za tajemne praktyki, frankiści znaleźli opiekuna w biskupie lwowsko-kamienieckim M. Dembowskim w zamian za gotowość przyjęcia chrześcijaństwa. – Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-19770).

x

Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela (1932) pisze (wytłuszczenie W.L.):

Talmud nadał średniowiecznym skupiskom żydowskim w chrześcijańskiej Europie, a także pod władzą muzułmańską swoiste piętno. Tysięczne, drobiazgowe przepisy religijne, a szczególnie zaś przepisy tyczące tzw. czystości lewickiej, utrudniły masom żydowskim kontakt z ludnością, wśród której żyli. „Ogrodzenie Zakonu”, zapoczątkowane przez reformy Ezdrasza i Nehemiasza (V w. p.n.e. – przyp. W.L.), poprowadzone dalej przez Faryzeuszów zostało przez talmudystów babilońskich spotęgowane do ostatecznych granic. W końcu duch nienawiści do chrześcijaństwa, jakim przesiąknięty jest Talmud, sprawił, że masy żydowskie w ślepej zaciekłości nieraz nawet wbrew własnym interesom materialnym zdradzały wobec ludności chrześcijańskiej prawdziwy swój do niej stosunek.

W rezultacie Talmud odosobnił Żydów, pozbawił ich bezpośredniego wpływu politycznego na ogół państw chrześcijańskich i stworzył faktyczne getto żydowskie na wieki przedtem, zanim powstało ono prawnie.

Odseparowana od Żydów cywilizacja chrześcijańska, pozbawiona tak wspaniale fermentujących „drożdży rozkładu”, mogła iść własnymi drogami i zwróciła się przeciwko żydostwu, popierającemu islam w Hiszpanii i Ziemi Świętej. Pochód Krzyżowców w Palestynie, Egipcie i na półwyspie iberyjskim poczyna żydostwu zagrażać poważnie. Niepodobna go zahamować, skoro nie posiada się w społecznościach chrześcijańskich dostatecznych wpływów, skoro brak tego czynnika, którym ongiś w walce z cesarstwem rzymskim było żydostwo hellenistyczne.

Żydzi odgrodzeni drutem kolczastym Talmudu, byli organicznie niezdolni do wchodzenia w głąb życia społeczeństw innych i podstępnej działalności rozkładającej wewnątrz nich.

x

Nawiązanie takiego kontaktu między żydostwem, a cywilizacją chrześcijańską, miała umożliwić filozofia Mojżesza Majmuni, znanego w Europie pod nazwą Majmonidesa.

Majmonides stał się niejako duchowym ojcem reformacji, racjonalizmu, a w końcu żydostwa liberalnego XIX w. „Odegrał on względem żydostwa poniekąd rolę zbawiciela”. – Henryk Graetz Historia żydów.

Urodził się w r. 1135 w Kordobie; przodkowie jego przez osiem pokoleń wstecz byli uczonymi w Talmudzie i członkami kolegium rabinicznego. Przeniósłszy się wraz z ojcem do Fezu w Afryce północnej, przyjął pozornie islam, równocześnie pracował nad komentarzem do Miszny.

Pierwszym dziełem młodego filozofa była apologia tych, którzy pozornie przyjmują inną wiarę. Mając lat czterdzieści, uchodził już Majmuni za miarodajny autorytet rabiniczny. W 1180 roku ukończył drugie swoje wielkie dzieło: Miszna-Tora, będące czymś w rodzaju kodyfikacji Talmudu.

W Misznie-Torze „filozofię, etykę, obrzędy i iżby tak rzec uczuciową stronę judaizmu, wyrażającą się w nadziei zbawienia mesjanistycznego, wszystko jednakowo uwzględniono w tej księdze” – Henryk Graetz Historia żydów.

Z drugiej strony, równolegle z działalnością Majmuniego, marzenia mesjańskie poczęli szerzyć kabaliści. Ożywicielem kabały w żydostwie jest w owym czasie Mojżesz Nachmani (Bonastruc de Porta ur. ok. 1195 zm. ok. 1270 roku).

Kabalistyka żydowska, ściśle związana z pojętym po żydowsku mesjanizmem, była w dużej mierze skarbnicą tajnej tradycji politycznej. Istotą jej były tajemnice, czyli misteria, o których zdobyciu bez wtajemniczenia nie można było marzyć. Była nauką dla wybranych, chrześcijanie zaś bywali niekiedy za pomocą fałszywego klucza wtajemniczani w kabałę dla konkretnych celów polityki żydowskiej.

„Kabała mogła się pochwalić, że głębiej niż filozofia religii Majmuniego, pozwoliła zajrzeć w tajemnice judaizmu, że wykazała jego związek z wyższym światem i przyszłym ukształtowaniem rzeczy.” – Henryk Graetz Historia żydów.

Te tajemnice judaizmu – to więc „związek z wyższym światem” i „przyszłe ukształtowanie rzeczy”. To pierwsze – to właśnie owe małe misterium, to filozofia Kabały, to fantazje, dzięki którym to, co z początku było ciemne, wcale nie staje się jasne; to drugie, to „przyszłe ukształtowanie rzeczy” – to właśnie owe „wielkie tajemnice”, to ten sam „tajemniczy koniec”, o którym pisał Józef Chasdaj do króla Chazarów, to właśnie odpowiedź na pytanie, w jaki sposób Bóg Izraela nie da „zgasnąć płomieniowi panowania żydowskiego wśród narodów świata”.

Oto najwyższa tajemnica Kabały, o której pisze Graetz, że „wślizgnęła się do kół żydowskich nowa księga, stawiająca nieznaną jeszcze przed stu laty Kabałę obok Biblii i Talmudu, a nawet ponad nimi”.

Spełnienie warunków przymierza z Jehową, czyli opanowanie świata przez żydów i metody wiodące do tego celu – oto wielka tajemnica Kabały, czyli prastarej tradycji boskiej, oto „święte świętych” tej najwyższej księgi Izraela, postawionej ponad Torą i Talmudem. Oto najbardziej tajony sens religii żydowskiej, tej religii politycznej, dla której cały aparat dogmatyczny i obrzędowy jest niczym więcej, jak środkiem, czyniącym z odurzonych tłumów uległe rzesze wyznawców i parawanem zarazem, zakrywającym szczelnie to tajemnicze, polityczne „święte świętych”.

x

Sabbataj Cwi, żyd sefardyjski (ur. 1626, zm. 1676) od wczesnej młodości był kabalistą i począł działać w Smyrnie (obecnie Izmir – przyp. W.L.), jako kontynuator Lurii i jego kabały praktycznej (k. praktyczna to system magii i egzorcyzmów – przyp. W.L.). Objawiwszy się w Smyrnie, jako oczekiwany mesjasz w r. 1648, udał się potem do Konstantynopola i do Salonik i tam „wziął uroczyście ślub mistyczny z Torą. W rozumieniu kabalistycznym miało to znaczyć, że Tora, córka niebios, połączyła się z Mesjaszem, synem niebios, nierozerwalnymi więzami, czyli że jest on wcieloną Torą i może ją zastąpić” – H. G. Historia żydów.

Idąc za praktyczną namową swego współwyznawcy, mesjasz, „przyprowadzony przed sułtana, zrzucił wnet żydowskie nakrycie głowy na ziemię na znak pogardy, służący podał mu biały turban i zielony płaszcz i w ten sposób odbyło się przejście na wiarę mahometańską” – H.G. Historia żydów.

Albowiem „właśnie przez przyjęcie islamu stwierdził Sabbataj swe posłannictwo. Jest to misterium kabalistyczne, już przed wiekami obwieszczane. Jak pierwszy zbawca, Mojżesz musiał jakiś czas bawić na dworze Faraona w pozornej postaci Egipcjanina, tak samo, ostatni zbawiciel musiał zostać Turkiem” – H.G. Historia żydów.

Sabbateizm wywarł w Polsce olbrzymi wpływ na żydostwo w XVII i XVIII w. Przez wnuka Sabbataja Cwi, Berachię, urzędującego jako wcielenie Sabbataja, jako mesjasz w Salonikach, wyświęcony został na następnego mesjasza Jakub Lejbowicz, znany w naszych dziejach pod swym przybranym imieniem: Frank.

x

W tym samym czasie, w którym na ziemiach polskich rozpoczyna swój zdobywczy pochód wśród mas żydowskich, oparty na kabale praktycznej, chasydyzm – pojawia się wśród żydostwa zagadkowy ruch nie wyjaśniony dotąd w swej istocie – tzw. ruch frankistów.

W roku 1755 przybywa do Polski Jakub Lejbowicz Frank, żyd, urodzony na Podolu, lecz nie znający języka polskiego, wychowany w Turcji, gdzie przystał do sekty Sabbatejczyków. Towarzyszy mu liczny orszak zwolenników. Pojawienie się ich oraz zachowanie wywołuje zgorszenie wśród talmudycznego żydostwa i na skutek denuncjacji żydowskich Frank zostaje postawiony przed sąd biskupa kamienieckiego, Dębowskiego. W rezultacie dochodzi w 1757 roku dochodzi w Kamieńcu Podolskim do dysputy przed forum kościelnym między rabinami a frankistami. Tymczasem biskup Dębowski mianowany zostaje arcybiskupem lwowskim i postanawia przenieść dalszy ciąg dysput do Lwowa; nagle jednak umiera wśród tajemniczych okoliczności. Następcą jego w archidiecezji lwowskiej jest Władysław Aleksander Łubieński, lecz zaraz po objęciu nowego swego stanowiska zostaje mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i pozostawia we Lwowie w charakterze administratora archidiecezji ks. Mikulskiego. Ks. Mikulski, złudzony obietnicami frankistów, że przejdą na chrześcijaństwo pod warunkiem odprawienia publicznej dysputy z rabinami, organizuje tę dysputę we Lwowie, mimo ostrzeżeń nuncjusza papieskiego, ks. Serra, który nie ufa zbytnio w szczerość żydowskich sekciarzy. W lipcu 1759 roku w archikatedrze lwowskiej w asystencji tłumów publiczności, a szczególnie gawiedzi żydowskiej, rozpoczynają się pamiętne dysputy. Frankiści twierdzą, że wierzą w Trójcę Św. I w to, że Mesjasz już przyszedł i zarzucają talmudystom uprawianie mordów rytualnych. Rabini bronią się jak mogą, zaś sąd kościelny przyznaje zwycięstwo w dyspucie frankistom. Kazanie ks. Mikulskiego w katedrze kończy dysputę namową frankistów, by niezwłocznie dali się ochrzcić.

Frankiści jakiś czas zwlekają, lecz w końcu przechodzą na chrześcijaństwo. Sam Frank pod naciskiem przyjmuje we Lwowie „chrzest z wody” i jedzie do Warszawy, aby przyjąć uroczyście chrzest. Obrzęd odbywa się z wielką paradą, a trzyma go do chrztu przez zastępstwo sam król, August III Sas. Znaczna część frankistów uzyskuje wkrótce nobilitację. Niebawem – już po elekcji Stanisława Augusta – wybucha w związku z nobilitacjami burza na sejmie 1764 roku, lecz mimo to nobilitacje frankistów mają dalej miejsce bądź to za pomocą różnych kruczków prawnych, bądź też dzięki uprawianym przez króla nobilitacjom sekretnym.

Istotnie od czasów tzw. marranów hiszpańskich nie widziały dzieje tak tłumnego przejścia żydów na chrześcijaństwo. W okresie Sejmu Czteroletniego liczba neofitów frankistowskich wynosiła w Polsce 24.000 osób. W samej Warszawie osiadło 6 tysięcy frankistów.

„Po dyspucie Lwowskiej zebrało się w Konstantynowie wielu rabinów, którzy, po długich rozprawach, doszli do wniosku, że nie ma innego sposobu uwolnienia się od frankistów, jak znaglić ich do przyjęcia chrześcijaństwa, że im samym należy przyłożyć się do tego. Dużo pieniędzy wydano na zachody około tej sprawy i istotnie przyspieszono chrzest sekciarzy”- Hilary Nusbaum, Historia żydów.

Skoro więc żydzi talmudyści sfinansowali chrzest chachama (drugi zastępca przewodniczącego Sanhedrynu – przyp. W.L.) i mesjasza, to nie jest rzeczą nieprawdopodobną, że dostarczali mu pieniędzy i później, ogałacając Polskę ze złota. Przemawia za tym i szereg innych faktów. Oto w Offenbachu pod Frankfurtem „pierwszorzędne domy bankierskie we Frankfurcie pośpieszyły z oświadczeniem swej gotowości do usług. Do rzędu tych wierzących należeli i Rothschildowie frankfurccy” – A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Nie omieszkał Frank wobec swych uczniów wychwalać żydów polskich. „Żydzi polscy wiedzą więcej od was. Pewna rzecz toczy się między nimi, co widzieli przeze mnie w r. 1756, gdym ją sprawił między nimi. Przed wami obawiałem się odkryć moje uczynki, bom im pewną rzecz ukazał w księdze pod tytułem: En Jankiew (Oko Jakuba) i jeden wiersz, który im wyjaśniłem, rabinowi samemu.” – Księga Słów Pańskich, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Chacham i mesjasz wyjaśnił żydom talmudycznym rzeczy tak tajemne, że obawiał się je odkryć własnym adeptom. Zwalczany wśród wrzawy, chrzcił się i żył w przepychu za pieniądze swych wrogów. Czy nie zbliżamy się do jądra zagadki?

Zjawienie się Franka w Polsce nie było przypadkowe. Miał on jakąś wielką misję do spełnienia, której istotę postaram się wyświetlić. Przybył nie sam, lecz na czele orszaku żydów tureckich i włoskich, a więc sefardyjskich. Wejście do Polski sam Frank uważał za spełnienie misji, której ciężar przyjął niechętnie. Miał więc Frank wyraźne rozkazy, którym musiał ulec. W Polsce miało żydostwo coś wielkiego do zdziałania, do czego żydów polskich kierownictwo uznało za niezdatnych. I sam Frank napomyka o tym wyraźnie. „Ja pójdę i wejdę do Polski, bo grunt podniesienia jest w Polsce. Tam będzie zbudowany piękny budynek, jakiego człowiek żaden nie widział, odkąd świat światem.” – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Misja Franka miała jakiś cel wybitnie ziemski, tak nauczał stale. „Trzebaż wam było zrozumieć, iż rzecz ta nie dana mądrym i uczonym, tylko takim prostakom jak ja,bo mądrzy patrzą w niebo, bo choć tam nic nie widzą, a my na ziemię patrzeć powinniśmy.” – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Przeciwstawiał się tu Frank uczonym, a nierealnym rabinom talmudycznym, nie umiejącym spojrzeć na ziemię. Zwalczał talmudyczną uczoność tak samo, jak czynił to w tym samym czasie Izrael z Międzyborza, odnowiciel chasydyzmu. Obaj równocześnie, każdy na swój sposób, uderzali mocno w zakrzepłe organizacje talmudyczne. Chasydyzm miał – jak mówiłem wyżej – uzdolnić żydowskie masy do ofensywy rewolucyjno-mesjańskiej. Frank wyłuskał z łona żydostwa pewną część, kilkanaście tysięcy, by ich poprowadzić do przyjęcia chrztu i do nobilitacji.

Czy chodziło mu o prawdziwą nobilitację? Tę kwestię możemy rozstrzygnąć niedwuznacznie na podstawie własnych jego słów.

Powiadam wam: kto się nie pomiesza z narodami, daremna praca jego”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

To pomieszanie z narodami, ta asymilacja miała mu służyć do osiągnięcia własnych celów. Miała to więc być asymilacja pozorna, taka sama, jaką równocześnie wśród zachodniego żydostwa głosił Mojżesz Mendelssohn. I tak ujawnia się przed nami ciekawy stosunek Franka do współczesnych mu reformatorów polityki żydowskiej. Jedną ręką bratał się z Izraelem z Międzyborza, drugą z Mojżeszem Mendelssohnem. Stanął między nimi,a wszyscy trzej równocześnie godzili w Talmud, który dotychczas był podstawą organizacyjną szerokich mas żydowskich.

Im bardziej pozorna miała być ta asymilacja, tym bardziej należało dbać o zachowanie tych pozorów. A więc przede wszystkim zmiana nazwisk żydowskich na polskie. Czynią to wszyscy frankiści, a nawet sam mistrz przyjmuje nazwisko: Dobrucki.

„Gdy mi wspomożenie moje nadejdzie, wymażę imiona wasze, nawet dzieci wasze nie będą znane po waszemu imieniu. Dam wam nowe nazwiska, równie jak i dzieciom waszym. Powiadam wam: co tylko czynię, czynię dla waszego dobra”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Asymilacja ma wyznawcom Franka zapewnić wejście do Daas, przez co rozumie on najwyższy stopień wtajemniczenia, coś jakby raj na ziemi.

„Pierwsze poswatanie się z narodami będzie początkiem wejścia do Daas, jak stoi: Wejeosu kulom agudo achas (wszystko uczyni jeden związek). Jakub się tylko pięty Ezawa (Ezaw symbolizuje Polskę – przyp. autora) trzymał, my zaś postaramy się, by ciało jego złączyło się z jego ciałem”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Mając tak wykrętne zamiary, musiał Frank zarówno osobę swą, jak i swe wypowiedzenia okrywać tajemniczością. Nawet uczniów swych nie wtajemniczał w swoje cele, lecz czynił z nich narzędzia swoich zamiarów. Nauki swoje ubierał w szatę nieprzejrzystości, posługiwał się alegoriami i symbolami, jak wolnomularze. Polskę nazywał „Ezaw” lub „sukcesja Boska”, Francja – to „kraj Filistrów” lub „kraj zepsucia”, Rzesza niemiecka – to „Egipt”, Turcja to „stan Izmaela”, chrześcijaństwo zwie się „religią Edomu”, czasem zwie się także „Ezaw”, jak ongiś Rzym nazywała księga Zohar. Siebie zwie „Pan” albo „Jakub”.

„Gdy wam opowiem jaką historyjkę, to jest ona wam obcą, lecz gdy ja co mówię, okrywam to trojaką zasłoną”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Celem lepszego mistyfikowania niewtajemniczonych rabinów talmudycznych, Frank udaje człowieka nie posiadającego zbyt wielkiej wiedzy judaistycznej. Przyznaje się do tego w ścisłym kole uczniów: „Chciałem odkryć prawdę, lecz mi mówiono… musisz odmienić mowę twoją i udawać prostaka”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Fałszywą grę kazał prowadzić wszystkim swoim adeptom i nakazywał, „aby się żaden nie wydał, iż jest z moich ludzi, tylko żeby byli – tak jak inne przechrzty”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Oszustwo miało być jego metodą walki, oszustwo tak przebiegłe, że o takim jego stopniu nie mogą mieć pojęcia narody europejskie.

„Zapewne, będę się starał iść z wielką mocą i siłą, lecz około owej mocy musimy krążyć ze słodkimi słowy i oszukaństwem, póki wszystko nie przejdzie do rąk naszych”. – Księga Słów, cytuje A. Kraushar Frank i Frankiści polscy.

Pierwszym oszukaństwem w granicach Polski jest już dysputa kamieniecka; toczy się ona w języku hebrajskim. Biskup Dębowski osłonił wprawdzie frankistów, lecz chciał pójść za daleko w rozumieniu żydowskim. Nakazał niszczyć egzemplarze Talmudu. Zagadkowa jego śmierć uratowała talmudystów kamienieckich i lwowskich. „Żydzi mówili, że była to kara Boża, jaka spotyka każdego, zawsze i wszędzie, kto śmie się targnąć na Izraela” – Z.I. Sulima Historia Franka i Frankistów.

Frank zostawił w Polsce swych adeptów, sam zaś schronił się do Turcji i wrócił dopiero pod koniec dysputy lwowskiej. W międzyczasie przeszedł na islam wraz z kilkudziesięciu uczniami, tak jak jego poprzednik, Sabbataj Cwi.

Przed dysputą lwowską postawili frankiści szereg tez, o które mieli się spierać z rabinami talmudycznymi. Główną ich tezą była wiara w prawdziwość Trójcy Św. W tym mieściło się oszustwo, które raz już zostało wypróbowane przez żydów w okresie poprzedzającym reformację. Wszak już Reuchlin, pionier reformacji, występował wobec papieża z twierdzeniem, że na podstawie kabały można udowodnić dogmaty chrześcijaństwa. Teraz w dwieście kilkadziesiąt lat później na tym oparł swoją grę Frank.

Księga Zohar, a za nią Sabbataj Cwi głosili istnienie Trójcy, lecz całkiem innej niż chrześcijańska wiara, gdyż jej trzecią osobą była niewiasta (Szechina). I to qui pro quo miało i w dyspucie lwowskiej święcić triumfy.

Frankiści powoływali się wprost na księgę Zohar i na jej Trójcę. „Żydzi oświadczyli, że za tekst Zoharu, jako księgi wyklętej, oni odpowiadać nie będą” – Z. I. Sulima Historia Franka i Frankistów.

Czytelnik, zdaje się, nie zapomniał, że księga Zohar nie tylko nie była nigdy wyklęta, lecz przeciwnie stawiano ją ponad Torą i Talmudem. Odpowiedź żydów talmudystów była więc naigrawaniem się z pełnego dobrej wiary, prowadzącego dysputę ks. Mikulskiego. Rzecz ta nabiera jeszcze smaku, gdy zauważymy, że w dyspucie lwowskiej brał udział po stronie talmudystów Izrael z Międzyborza, wielbiciel Zoharu, odnowiciel chasydyzmu!

Aby tym łatwiej nadać sobie pozór dobrej wiary, wystąpili frankiści przeciw talmudystom z zarzutem uprawiania mordów rytualnych. Trzeba wiedzieć, że w owym czasie procesy o mord rytualny nie należały w Polsce do rzadkości. Wystąpienie z takim zarzutem przez ludzi należących do żydostwa, groziło rozdmuchaniem ruchu przeciwżydowskiego w całym kraju. Mimo to jednak frankiści chwycili się tego zarzutu i podtrzymywali go podczas dysputy. Ale za to któż mógł wątpić w szczerość intencji tych żydów, którzy takie oskarżenie rzucają w oczy swym współwyznawcom i to w obecności kleru rzymsko-katolickiego i tłumów zgromadzonych we lwowskiej katedrze? Żydzi talmudyści zbijali zarzut, jak umieli. Powoływali się nawet na świadectwa „katolickiego” pisarza, Hugona Grotiusa!

A przecież Hugo Grotius był to uczeń Izraela ben Manassego, różokrzyżowiec, as reformacji i propagator wspólnego frontu przeciwrzymskiego w kościele wschodnim!

A więc pozorny islam i pozorny katolicyzm. Udoskonalona kontynuacja zaleceń Mojżesza Majmuniego. Nie trafiło to wśród żydów polskich na nieprzygotowany grunt. Wszak już w XVI wieku Ezofowicze, rodzina żydów sefardyjskich, przechodzili w Polsce na chrześcijaństwo i otrzymali herb Leliwa, a jeden z nich zostaje za Zygmunta I podskarbim litewskim. Michał Ezofowicz w liście do króla Zygmunta tak pisze o sobie i swej rodzinie:

„My słuchamy drugiego Mojżesza (Majmuniego – przyp. autora)” – B. Z. Czy istnieją czysto polskie polskie rodziny szlacheckie? Dłuższe studium, zamieszczone w „Naszym Przeglądzie” z r. 1928 (patrz nr 166).

Król, niewtajemniczony w arkany żydowskiej religii politycznej, nie wiedział oczywiście, że Majmuni sam był pozornym mahometaninem i zalecał pozorne przyjmowanie obcych religii.

„W Herbarzu szlachty polskiej znajdujemy setki takich rodzin, uszlachconych w wieku XVII, a nobilitacji towarzyszył chrzest” – B. Z. Czy istnieją czysto polskie polskie rodziny szlacheckie? („Nasz Przegląd” nr 172).

Po raz pierwszy jednak spotykamy w XVIII w. na terenie Polski tajną organizację żydowską, która cała przechodzi na chrześcijaństwo, zachowując swój ustrój wewnętrzny. Od XV wieku w Hiszpanii nie widziały dzieje takiego zdarzenia.

xxx

Dziwnym i niezrozumiałym faktem było to, że do takiej dysputy doszło i to jeszcze w archikatedrze lwowskiej. Żydzi, którzy mieli praktycznie własne państwo w Rzeczypospolitej, własne sądownictwo, ci Żydzi zgodzili się na to, by sędzią w ich sporze był chrześcijanin i jeszcze ksiądz. To była jakaś hucpa. Rzecz wyjątkowa w dziejach żydostwa. Już samo to powinno było wzbudzić podejrzenia. Skoro jednak tak się nie stało, to kim był biskup Dembowski (Dębowski), ks. Mikulski? Kim byli ci wszyscy, którzy przyczynili się do zalegalizowania pobytu frankistów na terenie Rzeczypospolitej? Dziećmi we mgle? No, nie sądzę. Jedynie nuncjusz papieski, ks. Serra, nie wierzył frankistom. Bardzo to dziwne. Nawet to, że 7 stycznia 1760 roku Frank został aresztowany pod zarzutem oszustwa i uwięziony w twierdzy w Częstochowie, nie zmienia oceny tych ludzi. W 1772 roku, przed pierwszym rozbiorem, zostaje uwolniony i przechodzi na służbę rosyjską. Jednak ziarno zostało zasiane i wydało obfite plony.

W odezwie do Żydów Frank pisał: … ja bym ten kraj nazwał prędzej żydowskim niż polskim. Judzką, nie polską ziemią, bo te miliony mieszczan i chłopów polskich dla żydów jedynie żyją, na nich w pocie czoła pracują i sam Bóg po Palestynie musiał Polskę dla żydów na nową ziemię obiecaną, a Kraków na nową Jerozolimę przeznaczyć.

„W każdym miejscu łupina poprzedza owoc.” – Tak zapisano w cytowanej wyżej Księdze Słów. A łupiny, to według Zoharu pierwiastek zły, to chrześcijaństwo. Mamy więc zoharystę, frankistę – Grzegorza Brauna, który gasi świece chanukowe w Sejmie. Co on tak naprawdę chciał w ten sposób osiągnąć? Czy świece chanukowe palą się w Sejmie, czy nie, to nie ma znaczenia, bo „te miliony mieszczan i chłopów polskich dla żydów jedynie żyją, na nich w pocie czoła pracują…”. Czyż to nie jest nasza obecna rzeczywistość?

Grzegorz Braun, jako frankista, sytuuje się najwyżej w żydowskiej hierarchii, tak jak księga Zohar stoi ponad Biblią i Talmudem. Czy ktoś mu podskoczy? A jeśli nawet, to będzie to tylko gra, kabaret. I mamy dalszy ciąg:

„Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Grzegorza Brauna i Monikę Jaruzelską wpłynęło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie – przekazał Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Aktywiści zarzucają dziennikarce i jej gościowi głoszenie zakazanych treści oraz rozpowszechnianie je (powinno być „ich” – przyp. W.L.) w sieci.” – Tak wczoraj, czyli 26 grudnia, informowała Interia. No cóż, przedstawienie musi trwać. Tylko, o co tak naprawdę chodziło Braunowi z tą jego sejmową hucpą?

Frankiści

Żydzi, żyjąc od najdawniejszych czasów w rozproszeniu, często zmuszeni byli porzucać judaizm. W zależności od sytuacji, miejsca i czasu, przechodzili na pogaństwo, islam, chrześcijaństwo czy później – na katolicyzm. Podczas powstania Bar-Kochby dopuszczali się Żydzi okrucieństw w stosunku do żołnierzy rzymskich. To z kolei wywołało krwawe represje ze strony cesarza Hadriana. Ratunku szukano więc w przyjmowaniu pogaństwa. Taka postawa spotkała się z aprobatą członków sanhedrynu. Uznali oni, że dla ratowania życia wolno naruszyć wszystkie ustawy religijne judaizmu, oczywiście zewnętrznie.

W późniejszych czasach przechodzili, w wizygockiej Hiszpanii, na chrześcijaństwo. Z kolei, gdy Arabowie pokonali Wizygotów, przyjmowali islam. Znalazł się jednak w tym czasie pobożny pisarz żydowski, który twierdził, że Żydzi, którzy pozornie nawrócili się na islam czy chrześcijaństwo, powinni być traktowani jako odszczepieńcy i bałwochwalcy. To wywołało wśród potajemnych żydów wzburzenie. Przywódcy Izraela zdawali sobie sprawę z wagi tego zagadnienia i szkód, jakie mogłoby przynieść takie ujęcie problemu dla narodu wybranego.

Z upoważnienia sanhedrynu problem ten rozstrzygnął, popularny wśród mas żydowskich, Mojżesz Majmuni (Majmonides), który pozornie wyznawał islam. W swym dziele, ogłoszonym około r. 1160-1164, wykazał on przede wszystkim, że częściowe wykroczenie przeciw ustawom judaizmu nie stanowi jeszcze odszczepieństwa. Niewątpliwie Talmud nakazuje każdemu Żydowi ponieść śmierć męczeńską, gdyby był zmuszony do trzech grzechów głównych, zwłaszcza do bałwochwalstwa. Wszelako kogo nie stać na męstwo męczennika, ten za swoje uchybienie nie podlega żadnej karze ze strony zakonu, nie może też, z punktu widzenia talmudycznego, być uważany za odstępcę i człowieka nie zasługującego na wiarę. Tak sformułowaną odpowiedzią starał się Majmuni o utrzymanie w judaizmie pozornych mahometan i chrześcijan.

Taką interpretacją zyskał powszechne uznanie. Zwracano się do niego z problemami religijno-prawnymi. Uznano go za najwyższy autorytet. Najwyższy trybunał żydowski stwierdził, że pozorna zmiana wiary nie ma żadnego znaczenia i nie może pociągać za sobą żadnych skutków. Co więcej, egzylarcha (przywódca na wygnaniu) z Mossulu, Dawid Ben-Daniel, który wywodził swój rodowód od króla Dawida, razem z dwunastoma członkami swego kolegium, obłożył klątwą wszystkich tych, którzy źle wyrażali się o Majmunim i jego pismach. Podporządkowały mu się dobrowolnie gminy na Wschodzie i Zachodzie.

Tak bezwzględne zastosowanie się do poleceń „drugiego Mojżesza”, bo tak nazywano Majmuniego, nasuwa przypuszczenie, że już wtedy kierownictwo żydowskie zamierzało przeprowadzić szerszą akcję polityczną, która wymagała większej ilości Żydów upodobnionych zewnętrznie do autochtonów. Chodziło o szerzenie niedowiarstwa wśród chrześcijan, co ułatwiło powstanie i rozwój sekty Albigensów, która wypowiedziała posłuszeństwo Kościołowi katolickiemu.

Na tym przykładzie widać, jakie jest podejście Żydów do religii, i że ta religia jest środkiem do celu. Cel jest najważniejszy. Jeśli religia stoi w sprzeczności do celu, to zmienia się jej dogmaty, a nie – cel. A cel, mesjanistyczny cel, jest niezmienny – panowanie nad światem.

Stanisław Didier w książce „Rola neofitów w dziejach Polski”, pierwsze wydanie z 1934 roku, pisze:

Najpoważniejszym terenem zastosowania idei Mojżesza Majmuniego stał się jednak przy końcu średniowiecza Półwysep Iberyjski. Od roku 1391 kościoły katolickie napełniały się co pewien czas tysiącami Izraelitów wszelkiej płci i stanu, żądającymi chrztu. Wśród nowochrzczeńców przeważali ludzie zamożni, właściciele rozległych włości, dzierżawcy królewszczyzn, lichwiarze i handlarze niewolnikami. Stosując się do nakazu drugiego Mojżesza, zrywali oni pozornie z judaizmem. Królowie Kastylii i Aragonii patrzyli na to początkowo przez szpary (dziś mówimy: przez palce). Władze nie domyślały się niczego, lub udawały, że nie widzą obserwowania (dziś mówimy: przestrzegania) przez neofitów nadal obrządków żydowskich. Inkwizycja nie miała jeszcze podówczas nad nimi żadnej mocy, nie istniała bowiem w Hiszpanii. Z tych to kryptożydów utworzyła się liczna i wpływowa klasa, którą można by nazwać judeo-chrześcijańską. „Byli to światowcy, którzy nad wszelką religię przedkładali rozkosze życia, bogactwa i zaszczyty, sceptycy, którzy przyjęli wiarę chrześcijańską (…) bo otwierała przed nimi świat szeroki (…). Klasa ta podszyła się pod płaszczyk chrześcijaństwa, a nawet udawała żarliwą pobożność (…)” pisze Graetz („Historia Żydów” tom VI, str. 4) o nowochrzczeńcach hiszpańskich. Ludność starochrześcijańska spoglądała okiem nieufnym na tych swoich nowych współwyznawców i nadała im przezwisko „marani” (marranos).

W Wikipedii możemy przeczytać, że marrano – znaczenie niejasne, być może „świnia”, podczas gdy Google Tłumacz nie pozostawia wątpliwości: marrano – świnia.

Dalej Stanisław Didier pisze:

„Co się tyczy maranów przebywających na Półwyspie Iberyjskim, pozostali oni pozornie chrześcijanami w ciągu całych stuleci. Zapanowała u nich tradycja, że przynajmniej jeden syn z każdej rodziny winien stać się księdzem. A ponieważ nie brakowało im zdolności i sprytu, dochodzili przeto do najwyższych stanowisk duchownych. Wielu kanoników, sędziów inkwizycji, nawet spowiedników książąt krwi, pochodziło z Żydów. Klasztory męskie i żeńskie były pełne wychrztów. Niejeden był z przekonań Żydem, lecz dla celów doczesnych udawał chrześcijanina. Byli w Hiszpanii biskupi i pobożni zakonnicy, których najbliżsi przebywali za granicą i wyznawali judaizm. Będąc w ścisłym związku ze swymi krewnymi z Holandii, Francji i Anglii pracowali oni stale nad osłabieniem monarchii hiszpańskiej. Pobożni i cisi prałaci i zakonnicy żywili płomień swego przekonania i podkopywali potężne państwo następców Filipa II”.

Taki sposób działania, jak w Hiszpanii, powielają Żydzi w innych krajach. Wielu z tych, którzy w niej nie zostali, osiedliło się w Turcji i przeszło na islam. I właśnie tam, w połowie XVII wieku potomek hiszpańskich maranów Sabbataj Cwi ogłosił się oczekiwanym zbawicielem mesjańskim. Całe żydostwo tureckie uznało go za swego zwierzchnika. Imponując tłumom niepoślednim umysłem, pewnością siebie, energią, dociekaniami kabalistycznymi, rozpoczął rozdawać swym zwolennikom prowincje i kraje tureckie. Musiało to wzbudzić, co oczywiste, zainteresowanie władz w Stambule. Aresztowano go i przyprowadzono przed oblicze sułtana. Jedynym ratunkiem było przejście na wiarę mahometańską, co też skwapliwie uczynił. Za mistrzem poszła wielotysięczna rzesza jego zwolenników. Władzom tureckim wmówił, że jego bliskie stosunki z Żydami mają na celu nawrócenie ich na islam i… uzyskał pozwolenie wygłaszania kazań w synagogach.

Po śmierci Sabbataja Cwi liczba jego zwolenników rosła, również poza granicami Turcji. Jego uczniowie szerzyli idee zmarłego mistrza w Polsce, Czechach i Niemczech. Pod koniec XVII wieku większość osiadłych w Polsce Żydów przyjęła chrzest.

A co działo się później, to tak przedstawia Didier:

„Na początku osiemnastego stulecia liczba pozornych chrześcijan w Polsce niepomiernie wzrosła. Przyczyniało się do tego ugruntowanie sabbataizmu w Rzeczypospolitej oraz gorliwość misjonarska duchowieństwa katolickiego, przyczyniającego się bezwiednie do realizacji idei drugiego Mojżesza. Dzięki akcji księdza Turczynowicza z Wilna i żeńskiego zakonu Mariawitek, którzy wyszukiwali neofitom możnych rodziców chrzestnych, tysiące Żydów przyjęło chrzest. Chętna do tej służby chrześcijańskiej okazała się rodzina Poniatowskich, dalej: Lubomirscy, Sapiehowie, Zamoyscy, Potoccy, Tyszkiewicze, Małachowscy, Chodkiewicze i Platerowie. Starali się oni o jak najszybsze nobilitowanie chrześniaków i dawanie im odpowiednich stanowisk. Pamiętali też o swoich współbraciach wpływowi potomkowie dawnych neofitów, zajmujący wybitne stanowiska i spokrewnieni z wieloma rodzinami staropolskimi. Im to zawdzięczali najświeżsi chrześcijanie, nie patrząc na ostrą opozycję warstwy kierowniczej w kraju, nie chcącej dzielić się z nikim władzą, obalenie dawnego prawa, według którego skartabel (ex charte belli) szlachcic nowy dopiero w trzecim pokoleniu stawał się zdolny piastować urzędy szlacheckie. Dla nich uchwalono w 1736 r. nową konstytucję, która pozwalała omijać skartabellat (praeciso scartabellatu) i przypuszczała nowego szlachcica od razu do pełności praw szlacheckich. Umożliwiało to masom sabbatejczyków wzmocnienie zwartej organizacji mechesów (neofitów), której złowrogi wpływ Polska niejednokrotnie już odczuła oraz przygotowała grunt dla frankistów.

Liczna nowo kreowana szlachta zaczęła w szybkim tempie zajmować poważne stanowiska w kraju. W spisie bardziej znanych rodzin neofickich owych czasów widzimy: Dziekońskich, piastujących poważne stanowiska duchowne i wojskowe, Dobrowolskich herbu Odyniec – zakonników i starostów, Dessaw, którzy otrzymali godności starostów, Urbanowskich – duchownych na kierowniczych stanowiskach, Jakubowskich – wyższych wojskowych i starostów, Wolańskich – posłów na sejm i wielu innych. Najwpływowszym wśród nich był jednak Wojciech Jakubowski, starosta lesznowolski, którego zagadkowa rola w ówczesnej Polsce nie została dostatecznie wyjaśniona. Giętki dworak, umiejący zręcznie zyskiwać względy arystokratycznych dam, pozostawał w bliskich stosunkach z Czartoryskimi. Nie przeszkadzało mu to w należeniu do stronnictwa francuskiego, na czele którego stał Jan Klemens Branicki. Hojnie opłacany przez dwór wersalski był on stale nienasyconym i często przypominał doradcom Ludwika XV o położonych przez niego dla Francji zasługach”.

Tak więc nowa sekta frankistów, która pojawiła się w połowie XVIII wieku nie trafiała w próżnię. Ale i ona sama nie wzięła się znikąd. Wyrosła na gruncie sabbataizmu. W 1726 roku urodził się w Karolówce na Podolu syn Lejby, karczmarza, i Racheli, pochodzącej z okolic Rzeszowa. Nazywał się Jakub Lejbowicz. W trzynastym roku życia przeniósł się wraz z rodzicami na Wołoszczyznę, a później do Rumunii do Bukaresztu. Tam pracował w sklepie, ważąc sól, pieprz i różne korzenie. Nie bardzo mu to pasowało. Przerzucił się na handel drogimi kamieniami, jedwabiami, suknem i podobnymi towarami. To wymagało częstych podróży w poszukiwaniu towaru. Jeździł po miastach wołowskich i tureckich i tak trafił do Smyrny. Jak każdego cudzoziemca przybywającego z Europy, Turcy nazwali go Frankiem. I to nazwisko przylgnęło do niego na resztę życia.

W tamtym czasie pamięć o Sabbataju Cwi, żydowskim sprytnym mesjaszu, była jeszcze żywa i pobudzała wyobraźnię Franka. Teodor Jeske-Choiński w swojej Historii Żydów w Polsce tak to opisuje:

„Ruchliwy umysł Franka chciał wniknąć w tajemnicę sławy Sabbataja, chciał się dowiedzieć w jaki sposób można zapanować nad tłumami i dlatego zanurzył się w mętne głębie Zory. Chwile wolne od zajęć kupieckich poświęcał w roku 1750 badaniu kabały i praktyk okultystycznych. Nie przygotowany do takiej pracy korzystał niewiele z mistycznej gadaniny kabalistów, mimo pomocy chachama (mędrca) Issahara, sławnego sabbatejczyka. Nie bardzo się tym martwił, że ‘niewiele z tego rozumiał, co czytał’, jak sam przyznawał, przekonał się bowiem wkrótce, że nie potrzeba być wcale uczonym, aby panować nad najuczeńszymi w piśmie. Wystarczy być zręcznym, przebiegłym i energicznym, wystarczy umieć narzucić im swoją wolę. A tę sztukę potrafił lepiej od kabalistów.

Opowiadał Frank, że ślęcząc nad tajemniczymi księgami, wyrobił sobie taką sławę mędrca, iż znani uczeni żydowscy przychodzili do niego z prośbą, aby wytłumaczył im niejasne dla nich miejsca. A on ‘lubo sam tych miejsc nie rozumiał’, odczytywał je z taką swadą, iż oni je zaraz rozumieli. Sugestia działa często mocniej od logicznej argumentacji”.

W lipcu 1755 roku przybywa do Polski Jakub Lejbowicz Frank, wychowany w Turcji, nieznający języka polskiego. Towarzyszą mu jego liczni zwolennicy. Ich pojawieniu się i zachowaniu protestują talmudyczni żydzi i na skutek ich denuncjacji Frank zostaje postawiony przed sąd biskupa kamienieckiego Dębowskiego. Jako formę swojej obrony proponuje publiczną dysputę pomiędzy frankistami a rabinami. Dochodzi do niej w Kamieńcu Podolskim w 1757 roku przed forum kościelnym. Rozprawy toczyły się w języku hebrajskim, gdyż ani talmudyści, ani frankiści nie znali języka polskiego. Tłumaczył Jan Chryzostom Białowolski, pisarz sądów wójtowskich w Kamieńcu. Wyrok sądu wypadł na korzyść frankistów. Jednak nie długo cieszyli się oni zwycięstwem. Ich protektor biskup Dębowski umiera w listopadzie 1757 roku. Talmudyści biorą rewanż i Frank salwuje się ucieczką do Turcji.

W rok po dyspucie kamienieckiej, w czerwcu 1758 roku, August III potwierdził dekretem wyrok biskupa Dębowskiego. Potępił talmudystów, a kontrtalmudystów wziął pod szczególną opiekę, wystawiając im list żelazny, zezwalając im jednocześnie na wjazd na terytorium Rzeczypospolitej. W lipcu 1759 roku archikatedrze lwowskiej dochodzi do jeszcze jednej debaty, w której frankiści twierdzą, że wierzą w Trójcę Świętą i w to, że Mesjasz już przyszedł i zarzucają talmudystom uprawianie mordów rytualnych. I znowu sąd kościelny przyznaje zwycięstwo frankistom.

Chrzest frankistów zaczął się we wrześniu 1759 roku. Od września do grudnia ochrzciło się we Lwowie około 500 kontrtalmudystów obojga płci. Frank przyjął na chrzcie imię Józef. Dzięki temu frankiści mieli zapewnioną opiekę rządu i możnych panów. Otworzyły się przed nimi źródła zarobkowanie niedostępne dla prawowiernych Żydów.

Mogłoby się zdawać, że Frank osiągnął swój cel. Ale nic bardziej mylnego! On marzył o osobnym własnym państwie na Podolu. I z tym projektem pojechał do Warszawy. Niektórzy uważają, że był to pierwszy projekt utworzenia na ziemiach polskich Judeopolonii. Nic jednak nie wskórał. Co gorsza, niektórzy frankiści zaczęli rozpowiadać dziwy o sile cudotwórczej „pana” i o jego boskim posłannictwie. I dopiero wówczas duchowieństwo odgadło jego ukryte plany. Nie pomogła mu przed sądem jego giętkość i dar przekonywania. Skazano go jako kłamcę na dożywotnie więzienie w twierdzy częstochowskiej.

W 1773 roku, po zajęciu Częstochowy przez wojska rosyjskie, Frank odzyskał wolność i udał się do Brna. Następnie do Wiednia i w końcu osiadł w Offenbachu koło Frankfurtu, gdzie dopełnił żywota. Wszędzie tam żył jak król. Skąd miał na to pieniądze?

To, co działo się z Frankiem po wyjeździe z Polski, jest dla nas mało istotne. Ważniejsze jest to, co sekta frankistów „wniosła” w polską rzeczywistość i jakie były tego dalekosiężne skutki.

»Jedynym, który nie ufał żydowskim sekciarzom, był nuncjusz papieski ks. Serra. Z życiorysu Franka można wywnioskować, że przejście na katolicyzm było tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. W 18 roku życia, a więc w pięć lat po przybyciu do Turcji, otrzymał od swych współwyznawców tytuł „chachama”, co oznacza najmądrzejszy, najbieglejszy, najuczeńszy. Chacham to tytuł trzeciej z rzędu godności w Sanhedrynie. Jest to drugi zastępca przewodniczącego.

Pierwsze swoje wtajemniczenie jeszcze w Turcji otrzymał Frank od niejakiego Issachara, który wówczas był „chachamem”. Dalszych wtajemniczeń udzielili mu, jako młodzieńcowi, dwaj rabini przybyli z Polski, Mardocheusz i Nachman, którzy „wszystko mu wyjawili”. Uświadomili go, że wcielenie mesjasza Sabbataja Cwi, Berachia, urzęduje w Salonikach i pragnie go widzieć. Wobec tego Frank udał się do Berachii, „a ten – czując się bliski śmierci – zlał nań swego ducha i oddał mu władzę nad owczarnią”. W ten sposób stał się Frank legalnym następcą Sabbataja Cwi, żydowskiego mesjasza. Jakże więc to sobie wytłumaczyć, że ów mesjasz i chacham był do tego stopnia znienawidzony przez talmudycznych żydów polskich?« – Henryk Rolicki Zmierzch Izraela.

Wszystko wskazuje, jakbyśmy to dziś powiedzieli, na ustawkę. Zjawienie się Franka w Polsce nie było przypadkowe. Przybył tu wraz z Żydami tureckimi i włoskimi, a więc sefardyjskimi. Miał tu jakąś misję do spełnienia, do której polscy żydzi byli niezdatni. Czy chodziło mu o prawdziwą asymilację? To jest bardzo wątpliwe. Śledząc jego wypowiedzi, nie można mieć złudzeń, co do jego intencji. „Powiadam wam: kto się nie pomiesza z narodami, daremna praca jego”. Sens tej wypowiedzi jest taki, że Żydzi jako naród nieliczny może zapanować nad światem poprzez wnikanie do obcych społeczeństw i zajmowanie w nich kluczowych stanowisk. Nie można tego dokonać jako żyd. Trzeba zmienić wiarę.

Henryk Rolicki w książce „Zmierzch Izraela” ujmuje to tak:

Cel swój zamierza Frank osiągnąć uświęconym u Izraela sposobem: podstępem. Zamierza wkraść się do fortecy narodów nieżydowskich i ułatwić żydom jej zdobycie przez dywersję, wywołaną wewnątrz. Odsłania swój plan uczniom w jednej ze swych przypowieści.

„Pewien król oblegał fortecę, lecz dobyć jej nie mogąc, ogłosił, iż kto by się podjął zdobyć miasto, dostanie jego córkę za żonę i połowę królestwa całego. Przyszedł pewien prostak (tak lubi się Frank zwać sam – przyp. aut.) i wyszpiegowawszy wprzód okolicę i obszedłszy mur dookoła, poszedł do króla i rzekł: Daj mi 800 ludzi pod moją komendę, ale takich, jakich ja sobie wybiorę. Wybrawszy ich sobie, miał do nich przemowę, by mu żadnej rady nie dawali, tylko milcząc szli za nim krok w krok i o niego nie pytali. Poradził ponadto królowi, by przez trzy dni bombardował fortecę ustawicznie, by oblężonych w mieście osłabił. Sam zaś ze swą garstką wojska udał się w nocy pod mur miasta do kanału, przez który najobrzydliwsze fecesa z miasta wypływają i raniutko przez ten kanał wlazł na mury miasta i tam wiele straży trupem położył, co król posłyszawszy, wszedł szturmem i fortecę odebrał”.

A więc chacham (trzecia osoba w Sanhedrynie) Frank żąda od kierownictwa żydowskiego kilkaset ludzi, ale takich, których sobie sam wybierze. Z nimi, nie wtajemniczając ich w swój plan, wchodzi przez obrzydliwy kanał, czyli chrzest, w głąb fortecy narodów chrześcijańskich, którą żydostwo tymczasem bombarduje ustawicznie z zewnątrz. Tam wywołuje zamieszanie, a kierownictwo żydowskie tymczasem bierze twierdzę szturmem. Oto prosty sens tej bajeczki i właściwa tajemnica Franka.

Chodzi mu o cele mesjańskie, to jest o zapanowanie Izraela nad światem. Do tego ma prowadzić przelew krwi, wojny, rewolucje. To jest to bombardowanie twierdzy.

I dalej Rolicki pisze:

»Zamiarem Franka było w momencie, gdy wybuchnie rewolucja światowa i otworzy żydom swobodny dostęp do życia publicznego w całej Europie, zdobyć dla żydów samodzielne państwo na terytorium Polski. Ta Judeo-Polska miała być Polską pod władzą żydów, miała być tą ziemią obiecaną, nową Palestyną, skąd by władza żydowska promieniowała na cały świat.

Nie udało się od razu, choć warunki zdawały się wieścić planom żydowskim zupełny sukces. Przecież Frank, wkraczając po raz pierwszy z Turcji do Polski w r. 1755 był pewny ziszczenia swych planów i tej pewności dał wyraz w odezwie, wydanej na granicy polskiej do żydów, której wyjątki poznać warto:

„Szlachta polska, czego nam właśnie trzeba, jest dobra i głupia. Jej królowie nigdy nie byli od niej mędrsi, dla was zaś zawsze byli jeszcze lepsi niż ona. Gdy wypędzonych z ziemi niemieckiej przodków naszych przyjęła szlachta polska na swoją ziemię, wnet poznali w tej ziemi nową obiecaną, bo wnet jej książąt Piastów zaczęli piastować w swoich kieszeniach… A czyż i wam krzywda, spółwiercy i bracia moi, pod rządami panującego nam obecnie Augusta III, kiedy ludność wasza pod berłem tego polskiego króla żyjąca, już się zrównała z ludnością ojców i przodków naszych w Palestynie z czasów króla Dawida? Nie tylko przez taką ludność, ale także przez niesłychane swobody i rozkosze ludu żydowskiego w Polsce, ja bym ten kraj nazwał prędzej żydowskim niż polskim. Judzką, nie polską ziemią, bo te miliony mieszczan i chłopów dla żydów jedynie żyją, na nich w pocie czoła pracują i sam Bóg po Palestynie Polskę musiał dla żydów na nową ziemię obiecaną, a Kraków na nową Jerozolimę przeznaczyć”.

Ni udała się żydom w XVIII wieku zamierzona rewolucja wszechświatowa. Udały się tylko rewolucje amerykańska i francuska, zaś Polska za swój współudział w ruchu rewolucyjnym zapłaciła utratą niepodległości. Plan Franka powiódł się tylko w części. Nie udało mu się stworzyć państwa żydowskiego na ziemiach Polski, powiodło mu się tylko pozbawić Polaków suwerenności w ich własnym kraju.

Organizacja frankistów współdziałała walnie ze swym przywódcą, by wydać Polskę na łup żydostwa. Wszedłszy w koła szlacheckie, frankiści poczęli wchodzić w polskie życie polityczne i odegrali wybitną rolę w polskich organizacjach wolnomularskich. Frankistą był Wojciech Turski, pochodzący z żydów tureckich, jeden z wodzów polskiego wolnomularstwa, wybitny poseł Sejmu Czteroletniego. Za czasów Królestwa Kongresowego usadowił się w wolnomularstwie polskim niejaki generał Franciszek Ksawery Krysiński, znowu frankista. W r. 1831 znowu jeden z głównych przywódców ruchu rewolucyjnego jest Tadeusz Krępowiecki, także frankista. Był on jednym z założycieli Towarzystwa Demokratycznego«.

W XVII wieku setki rodzin żydowskich przechodziło na katolicyzm i tym samym wchodziło do stanu szlacheckiego, ale w XVIII wieku mamy zdarzenie wyjątkowe. Tajna organizacja żydowska w całości przyjmuje chrzest, ale zachowuje swój ustrój wewnętrzny. Pod koniec tego wieku 24.000 żydów chrzci się, z tego 6.000 w Warszawie. Nazwiska przyjmowali po swoich dobrodziejach (Dębowscy), od miejsca pochodzenia (Buscy z Buska; Brzeziccy i Brzezińscy z Brzezia; Jezierzańscy albo Jeziorańscy z Jezerzań; Lanckorońscy z Lanckorony). Inni polonizowali swoje nazwiska żydowskie (Krysy, Krysińscy; Schor, czyli wół, Wołowscy; Josek, Josińscy, Jasińscy; Szymon, Szymonowscy, Szymanowscy; Nuchem, Nuchymscy, Nachymscy, Naimscy itp. Przyjmowano też nazwiska od dnia lub miesiąca chrztu (Niedzielski, Poniedzielski, Piątkowski, Sobociński, Styczyński, Kwieciński, Majewski, Sierpiński, Wrzesiński, Grudziński). W powieści Kraszewskiego „Żyd” pojawia się pani Wtorkowska. W telewizji, w którymś z programów był, czy jest, nie wiem, serial – „Złotopolscy”, to też prawdopodobnie od frankistów.

Od początku swojego osadnictwa na ziemiach polskich, od tego nieszczęsnego, dla nas, statutu kaliskiego, Żydzi mieli uprzywilejowaną pozycję, a ci z nich, którzy stawali się chrześcijanami, od razu awansowali na szczyt drabiny społecznej, windowani tam przez swoich, jakbyśmy to dziś powiedzieli, sponsorów. Dziwna była ta polska arystokracja i szlachta, która faworyzowała obcych, a gnębiła swoich. Chłop był przywiązany do ziemi. Nie mógł przenieść się do miasta, by tam znaleźć dla siebie nowe zajęcie. Mieszczanie też nie mieli powodu do radości. Czyż można się dziwić Frankowi, który w swojej odezwie do żydów pisał: … ja bym ten kraj nazwał prędzej żydowskim niż polskim. Judzką, nie polską ziemią, bo te miliony mieszczan i chłopów polskich dla żydów jedynie żyją, na nich w pocie czoła pracują i sam Bóg po Palestynie musiał Polskę dla żydów na nową ziemię obiecaną, a Kraków na nową Jerozolimę przeznaczyć.

Wygląda więc na to, że jeszcze zanim pojawił się Jakub Lejbowicz Frank Dobrudzki, to żydowskie kierownictwo obrało było sobie Polskę za swoją ziemię obiecaną. Trudno się temu dziwić. Przecież żydzi, którzy tu żyli od wieków musieli je informować, że nigdzie na świecie nie ma tak niedorozwiniętych umysłowo elit, jak w Polsce. Ale czemu się dziwić, skoro na ziemiach polskich, jedynie nuncjusz papieski ks. Serra od razu wyczuł intencje Franka. Bolesne to, ale prawdziwe.

Pojawienie się sekty frankistów w Polsce to był jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy moment w historii narodu polskiego. Był to praktycznie przysłowiowy gwóźdź do jego trumny. Ci neofici wnikają bardzo głęboko w polskie społeczeństwo, a właściwie w jego elitę i stopniowo ją zastępują. Służą ku temu kolejne powstania: insurekcja kościuszkowska, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe i powstanie warszawskie. Celem insurekcji było związanie Prus, Austrii i Rosji, by nie interweniowały we Francji, w której ważyły się losy rewolucji francuskiej, która była żydowskim pomysłem. Rewolucja francuska ocalała, a Polska straciła niepodległość. Po upadku powstania listopadowego żydzi opanowują w Polsce życie gospodarcze i towarzyskie. I wtedy gorliwymi zwolennikami asymilacji stają się potomkowie frankistów. Powstanie styczniowe dobiło to, co nie zostało unicestwione w powstaniu listopadowym. Później była jeszcze rewolucja 1905 roku, która zniszczyła rodzący się polski przemysł. I w końcu to żałosne powstanie warszawskie, ale o nim pisałem w innym miejscu, więc nie będę się powtarzał.

Dziś mamy Polin, nie Polskę. To jest efekt konsekwentnego i przemyślanego działania żydów od kilkuset lat. Oni są tak konsekwentni i przewidujący, że niszczą w zarodku każde niebezpieczeństwo. A takim, dla nich, niebezpieczeństwem mogłaby być Polonia w Ameryce. Cóż, tak liczna i zorganizowana, mogłaby szachować każdego kandydata na prezydenta. Są jednak wśród niej delegowani z kraju, pozorni emigranci, pozorni patrioci, którzy ją rozbijają. I później jeszcze mówią, że Polacy to kłótliwy i zawistny naród.

Nie ma już Polski. Jest Polin. Ale, jak mówi przysłowie: nigdy nie mów nigdy. Może jeszcze karta się odwróci. Na pewno nie dokona się tego poprzez modlitwy. Pierwszą i podstawową sprawą jest właściwe rozpoznanie sytuacji, tak jak na wojnie. A sytuacja wygląda tak: Żydzi są polską elitą w Polsce, a Polacy są w niej plebsem. Czy plebs może pokonać elitę? Oto jest pytanie! W plebsie też są zdolni ludzie. Tylko czy ktoś ich dostrzeże i da im szansę, gdy nadarzy się stosowna chwila? A taka może nadejść szybciej niż myślimy!