Kautsky o reformacji

Na temat reformacji przedstawia się nam na ogól interpretację o Kościele w stanie rozkładu i o tych, którzy na to się nie godzili i zaprotestowali i stąd nazwano ich protestantami. Ale takie postrzeganie tego zjawiska, jakim była reformacja, wydaje się jednostronne. Karol Kautsky w swojej pracy Tomasz More i jego utopia (1888, pierwsze polskie wydanie 1948) poświęca dwa rozdziały dziejom Kościoła. Poniżej wybrane z nich fragmenty dotyczące reformacji (wytłuszczenia W.L.). Źródło oryginalnego tekstu: https://www.marxists.org/polski/kautsky/kosciol.htm

Upadek potęgi papieskiej

Kościół był w czasach reformacji inny niż w okresie wczesnego średniowiecza. W średniowieczu był on organizacją spajającą w jedną całość państwo i społeczeństwo; w epoce reformacji byt zwykłym narzędziem administracji państwowej; podstawy państwa uległy już wówczas zmianie. Z oddzieleniem tedy kościoła od Rzymu zniknął ostatni czynnik, który pozwalał jeszcze, aby w państwie w dalszym ciągu trwało do pewnego stopnia panowanie kościoła – złudzenie tradycyjne; duchowni kościołów reformowanych stali się już teraz wszędzie sługami władz państwowych, tam zaś gdzie władzę dzierżyli monarchowie – urzędnikami ich absolutyzmu. Nie kościół już określał, w co ludzie mają wierzyć i jak postępować; władza państwowa określała, czego miał nauczać kościół.

Nie wszystkie narody i nie wszystkie klasy w tych narodach miały interes w zerwaniu z papiestwem. Więc przede wszystkim nikt we Włoszech. Im więcej rozwijała się produkcja towarowa, im myśl narodowa stawała się głębsza, tym bardziej Włosi robili się papiescy: panowanie papieży nad światem chrześcijańskim oznaczało panowanie nad nim Włoch, oznaczało jego wyzysk przez Włochy.

Pan krajów habsburskich, cesarz, też nie był zainteresowany w reformacji. I jego władza w Niemczech była niewiele więcej realna niż władza papieża; i jedna, i druga polegały częściowo na tych samych złudzeniach i musiały wraz z nimi zniknąć. Żądać więc od cesarza, by się papieża wyrzekł, było to żądać od niego samobójstwa. A równie mały interes miał on w reformacji jako pan pstrej mieszaniny krajów habsburskich. Między krajami tymi katolicyzm stanowił potężny czynnik łączności i tylko też pod wodzą katolicyzmu można było spodziewać się: krucjaty całego chrześcijaństwa przeciw Turkom; taka zaś krucjata musiałaby przede wszystkim wzmocnić dom habsburski. Reformacja oznaczała wyrzeczenie się wszelkiej nadziei tej krucjaty.

Równie mało przyczyn do zrywania z papiestwem mieli władcy Francji i Hiszpanii, a w tych krajach decydowała wówczas władza i wola królewska. Handel i produkcja towarowa w obu tych krajach wcześnie się rozwinęły. Najwcześniej nastąpiło to we Francji południowej, gdzie zerwał się też pierwszy wybuch oburzenia przeciw przemocy papieskiej – “kacerstwo” albigensów, których wytępiono w krwawej rozprawie na początku XIII wieku. Lecz co się nie powiodło republikom miejskim na południu Francji to udało się w następstwie królom francuskim. Ludwik “Święty” już w roku 1269 wydal sankcję pragmatyczną, którą w 1438 roku odnowił i rozszerzył Karol VI. Sankcja ta w znacznym stopniu uniezależniała duchowieństwo francuskie od Rzymu i poddała je władzy króla, czyli dała ona w zasadzie to samo, co prawie w sto lat później książęta niemieccy osiągnęli w czasie reformacji. Król francuski miał decydujący głos przy obsadzaniu wyższych stanowisk kościelnych; opłaty na rzecz papieży bez pozwolenia królewskiego były we Francji zakazane.

Podobnie sprawy miały się w Hiszpanii. Od 1480 roku istniała tam inkwizycja jako narzędzie policyjne władzy króla, który mianował inkwizytorów i posługiwał się ich instytucją do swych politycznych celów. I z Hiszpanii tak samo jak z Francji papież nie mógł otrzymywać pieniędzy bez zezwolenia królewskiego.

Za zgodę na sprzedaż odpustów w kraju – która to sprzedaż dała impuls do reformacji – Leon X musiał drogo zapłacić Francji i Hiszpanii. Karol V otrzymał odeń pożyczkę 175 tysięcy dukatów; Franciszek I zatrzymał sobie ładną cząstkę dochodu z odpustu. Z książąt niemieckich tylko jeden prymas moguncki, jako książę kościoła oraz władca świecki, był dość potężny, aby zażądać – i otrzymać – udział w owym łupie. Inni książęta niemieccy nie dostali nic, co ich ogromnie oburzyło i wzmogło życzliwość ich dla reformacji.

Królowie i kler we Francji i Hiszpanii wskutek wyższego rozwoju ekonomicznego tych krajów już przed reformacją nie tylko otrzymali w ogólnych zarysach to wszystko, co książęta i kler w Niemczech musieli dopiero zdobywać w ciężkiej walce, lecz byli już tak silni, iż mogli w owych krajach myśleć o tym, aby z papieża uczynić swe narzędzie, aby wyzyskać dla samych siebie jego wpływy oraz władzę. Nie tylko więc nie mieli najmniejszego interesu wyrzekać się papiestwa, ale raczej przeciwnie, byli mocno zainteresowani w tym, aby utrzymać jego władzę nad światem chrześcijańskim, bo ta władza była w istocie ich władzą.

Już w początkach XIV wieku królowie francuscy wzmogli się dość na siłach, aby uzależnić od siebie papieży rzymskich, którzy też w latach 1308-1377 obrali sobie za siedzibę Avignon leżący na ziemi francuskiej. I nie wpływ kościoła, tylko wzmocnienie się Włoch i wzrost w nich myśli narodowej i monarchistycznej, które ich rozwój ekonomiczny za sobą pociągnął, umożliwiło w końcu papieżowi wydostanie się spod wpływów Francji i powrót do Rzymu. Ale wówczas Francuzi rozpoczęli próby poddania sobie Włoch razem z papieżem. Tę samą próbę rozpoczęła też Hiszpania, która w początkach reformacji w najpomyślniejszym dla siebie była położeniu, gdy Karol V obie piastował korony, cesarsko-niemiecką i hiszpańską.

Gdy książęta niemieccy zaledwie ostrożnie i omackiem próbowali otrząsnąć się z jarzma papieskiego, właśnie wtedy obie potęgi katolickie, Francja i Hiszpania, zawzięcie walczyły ze sobą o władzę nad papieżem. W 1521 roku papież Leon X poddał się cesarzowi Karolowi i ten w tym samym roku skazał Lutra na wygnanie z granic cesarstwa niemieckiego.

Następca Leona, Hadrian VI, był “kreaturą jego cesarskiej mości”. A gdy Klemens VII, który przyszedł po Hadrianie, usiłował wyzwolić się spod wpływów cesarza, wtedy ten obrońca wiary katolickiej wysłał przeciw “ojcu świętemu” swych lands-knechtów, kazał wziąć Rzym, złupić go i zniszczyć.

Jeżeli Wiochy, Francja i Hiszpania zostały katolickie, to nie należy tego, jak się zazwyczaj czyni, przypisywać ich umysłowemu zacofaniu, ale raczej ich wyższemu rozwojowi ekonomicznemu (I). Były one panami papieża i za jego pośrednictwem wyzyskiwały germański świat chrześcijański. Ten zaś był zmuszony wyzwolić się z pęt papiestwa, aby ujść wyzyskowi; ale mógł to uczynić tylko urywając łączność z najbogatszymi i najwyżej rozwiniętymi krajami w Europie. A przeto w tym sensie reformacja była istotnie walką barbarzyństwa przeciw kulturze. Nie jest to przypadek, że czołowymi szermierzami reformacji stały się dwa najbardziej zacofane narody w Europie, Szwecja oraz Szkocja.

I – Tak samo jak niektórzy historycy mistyfikują nas przedstawieniem walki protestantyzmu z katolicyzmem jako zmagania się pomiędzy jakimiś dwiema zasadami – “autorytetu” i “indywidualizmu” – tak samo Niemcy przedstawiani są jako jakiś od Boga uprzywilejowany naród indywidualistów, ludy zaś romańskie jako niewolnicy autorytetu. Niemcy mają mieć wrodzoną skłonność do protestantyzmu, a ludy romańskie do katolicyzmu. Bardzo to wygodny sposób objaśniania zjawisk historycznych.

Przez to oczywiście nie chcemy ani trochę potępiać reformacji. Stwierdziliśmy fakt powyższy, bo on nam tłumaczy, dlaczego to w Anglii i Niemczech najbardziej wykształceni ludzie o reformacji wówczas nie chcieli nawet słuchać – rzecz niezrozumiała, gdy się jak dotychczas zazwyczaj przyjmuje, że reformacja była w istocie swej zjawiskiem natury umysłowej, walką wyższej umysłowości protestanckiej przeciwko niższej, katolickiej.

Rzecz miała się wprost odwrotnie. Humanizm był całkowitym przeciwieństwem reformacji.

Humanizm

Pogaństwo i katolicyzm

Produkcja towarowa, która wyparła feudalny sposób wytwarzania, jak to już niejednokrotnie zaznaczaliśmy, rozwinęła się była przede wszystkim we Włoszech – tym kraju, gdzie zachowały się jeszcze niezliczone wspaniałe pozostałości po rzymskim pogaństwie i gdzie tradycje tego pogaństwa starożytnego nigdy całkowicie nie wymarły. Rozwijające się stosunki handlowe z Grecją dały Włochom sposobność zaznajomienia się też z piśmiennictwem starożytnej Hellady, które jeszcze lepiej odpowiadało nowemu sposobowi myślenia niż literatura rzymska. Włoskie republiki handlowe, które duchowo i materialnie usiłowały otrząsnąć się z feudalizmu, były zachwycone znalazłszy w literaturze starej handlowej republiki ateńskiej sposób myślenia, który im w tylu punktach odpowiadał – podobnie jak życie materialne zarówno tu jak i tam wykazywało wiele podobieństwa; na domiar ten sposób myślenia był już tam wszechstronnie rozwinięty i wyrażony w najwspanialszej formie. To, co nowopowstający system produkcji musi kiedy indziej z trudem dopiero sobie tworzyć – nowy pogląd na świat, nową naukę, nową sztukę – to przedstawiciele duchowi szybko rozwijającego się we Włoszech od XIV wieku sposobu wytwarzania potrzebowali tylko odgrzebać spod gruzu, którym średniowiecze przysypało świat antyczny.

Zaczęło się studiowanie starożytności jako środka do zrozumienia teraźniejszości własnej, aby zadać cios śmiertelny obumierającym resztkom ginącej a tak niedawnej przeszłości. Kierunek umysłowy, który rozwinął się pod wpływem tych badań, nosi miano renesansu, czyli odrodzenia (mianowicie starożytności) i humanizmu (dążenia do czysto ludzkiego wykształcenia w przeciwieństwie do scholastycznej teologii, która zajmowała się oprawami boskimi). Pierwsza z tych nazw jest mianem nowego kierunku w sztuce, druga – w literaturze.

W starożytności, jak i w wiekach średnich, produkcja towarowa i handel zrodziły się w łonie republik miejskich. Ale to, co w starożytności było punktem najwyższym rozwoju społecznego, to stało się pod koniec średniowiecza punktem wyjścia nowego społeczeństwa. Widzieliśmy już powyżej, jak początki kapitalistycznego systemu produkcji wytworzyły monarchię absolutną oraz ideę narodową. Toteż humaniści stali się najgorętszymi zwolennikami łączenia się narodu pod jednym berłem, jakkolwiek rozmiłowani byli w Cyceronie i Demostenesie i jakkolwiek wielu z nich było rodem z republik miejskich. Już ojciec humanizmu, florentyńczyk Dante (1265-1321), głosił się monarchistą i płomiennym wyznawcą zjednoczenia Włoch, chociaż musiał się w tym celu uciekać do cesarza, bo papieże byli w jego czasach narzędziem w rękach Francji. Lecz po powrocie z Avignonu oni to stali się tą silą, około której skupiała się większość humanistów włoskich i po której spodziewano się, że zjednoczy Włochy.

Humaniści byli w większości swej zdania, iż rozwijające się państwo nowoczesne wymaga posiadania jednoosobowego wierzchołka. Lecz właśnie dlatego, iż według nich losy państwa i w dobrem, i w złem zawisły od osoby panującego – a ten pogląd za ich czasów znajdował usprawiedliwienie w stosunkach rzeczywistych – nie było to bynajmniej sprawą obojętną, jakiego rodzaju człowiekiem będzie panujący. Ale co więcej, według zapatrywań humanistów, zupełnie tak samo jak było nieodzowne, aby panujący rządzili krajem, tak było też konieczne, aby oni, humaniści, rządzili panującymi, wychowywali ich i kierowali nimi. Zależało to tylko od osobistego charakteru poszczególnych humanistów, jak daleko sięgające wyciągali oni konsekwencje z tych swoich zapatrywań. Panujący byli konieczni dla dobra ludów, lecz tylko panujący dobrze myślący, tzn. myślący humanistycznie. Opierać się złemu panującemu, zrzucić go z tronu, ba! nawet zamordować, aby zrobić miejsce dla lepszego, nie stało to bynajmniej w sprzeczności z zasadami humanizmu, aczkolwiek tylko nieliczni humaniści dość mieli odwagi, aby te nauki swoje w czyn wprowadzać. Było pomiędzy nimi i dużo zwykłych pochlebców bez charakteru. Na ogół jednak wszyscy podtrzymywali swe roszczenia do sprawowania duchowych rządów nad panującymi. Ideolodzy kiełkującej burżuazji byli w tym względzie tylko przedstawicielami jej klasowego stanowiska, któreśmy już poznali.

Znamiennym rezultatem tego stanowiska jest niezliczona moc publikacji humanistycznych, mających za zadanie pouczać panujących, jak mają oni urządzać państwa i jak nimi rządzić. Najbardziej znaną książką tego rodzaju jest “Książę” Machiavellego.

Lecz nie było to wcale ze strony humanistów tylko próżne, z palca wyssane uroszczenie. Humaniści stanowili rzeczywistą siłę, której ówcześni panujący istotnie potrzebowali i o którą musieli starać się by mieć ją po swojej stronie. Panującym potrzebne były podówczas nie tylko materialne środki burżuazji, lecz i zasoby umysłowe jej ideologów. “Opinia publiczna”, tzn. poglądy miejskiej, mieszczańskiej ludności stanowiły rzeczywistą silę, a tą siłą w czasach i krajach, gdzie kwitł humanizm, on to właśnie kierował i rządził. A i do swoich spraw administracyjnych panujący potrzebowali uczonych nowego kierunku. Bo nie powstała jeszcze wówczas biurokracja i humaniści byli jedynymi ludźmi, którzy – obok prawników oraz wyższego duchowieństwa, a nawet lepiej od tego ostatniego – potrafili zarządzać sprawami państwa i spełniać przy panujących funkcje doradców i posłów zagranicznych. Nie był to bynajmniej czczy frazes, gdy cesarz Maksymilian wykrzyknął: “Uczeni powinni rządzić, nie zaś być podwładnymi; należy im się cześć najpierwsza, bo Bóg i natura postawiła ich wyżej od innych”. Z wyjątkiem książąt niemieckich, szczególnie północnych, którzy, zgodnie z ekonomicznym zacofaniem Niemiec, mało troszczyli się o humanistów i bardzo skąpo ich traktowali, każdy książę starał się ściągnąć na swój dwór jak największą liczbę humanistów, wybitni zaś uczeni odbierali hołdy nieomal książęce. Uczeni odgrywali w owych czasach inną na dworach rolę niż obecnie; traktowani byli nie jak uczeni służebnicy, których się toleruje, lecz jak wielce poszukiwani przyjaciele panujących. Tą okolicznością da się poniekąd wytłumaczyć zachowanie się Henryka VIII wobec More’a.

Podobnie niekonsekwentni jak w swych poglądach politycznych byli też humaniści i w przekonaniach religijnych. Jak tam, z jednej strony, unosili się nad starożytnymi republikanami, a jednocześnie byli za monarchią, tak tutaj stawali się, z jednej strony, coraz bardziej pogańscy, z drugiej – byli przy tym wszystkim zdecydowanymi katolikami. Jak nowy sposób produkcji stał w przeciwieństwie do feudalnego, tak też i nowy pogląd na świat feudalnemu się sprzeciwiał. Im bardziej stary sposób wytwarzania podupadał, tym zuchwałej lekceważyli sobie humaniści wszystkie zakazy tradycyjne, drwili z form średniowiecznych życia małżeńskiego i rodzinnego, i z wierzeń religijnych średniowiecza.

Pogaństwo i protestantyzm

We Włoszech humanizm odpowiadał interesom realnym. Inaczej było w krajach germańskich. Tutaj był on i pozostał zawsze rośliną egzotyczną, która nie była w stanie zapuścić w grunt korzeni. Tym pilniejszą potrzebę niemieckiego humanizmu stanowiła jak najściślejsza jego łączność z Włochami, skąd przychodziła wszelka nauka i sztuka. Tylko dopóki owa łączność trwała, humaniści mogli mieć nadzieję, iż zdołają opanować północne barbarzyństwo, panujące zwłaszcza w Niemczech, i że zdołają pozyskać dla siebie klasy rządzące. Zerwanie z Rzymem oznaczało dla nich katastrofę ich zamierzeń, zwycięstwo barbarzyństwa nad cywilizacją. Z tego powodu stanęli okoniem przeciw reformacji i wytrwali przy katolicyzmie, a uczynili to właśnie dlatego, ponieważ stali na wyższym stopniu rozwoju umysłowego niż, protestanci, zawzięci przeciwnicy nowej nauki i sztuki.

Uczeni ideologowie niemieccy i angielscy zapominali wszelako o jednym przerzucając się na stronę katolicką, aby ratować zagrożoną cywilizację: zapominali, że ta kultura katolicka, ten wysoki poziom nauki i sztuki we Włoszech i ta wielkość papiestwa opierały się w gruncie rzeczy na ignorancji i wyzysku mas ludowych, na ignorancji i wyzysku całych Niemiec; że papiestwo, aby popierać nauki i sztuki we Włoszech, musiało trzymać Niemcy w biedzie i niewiedzy; że podtrzymywane sztucznie przez papieży, o ile to od nich zależało, niemieckie barbarzyństwo obaliło w reformacji kulturę katolicką i że sytuacja dziejowa tak się ukształtowała, iż jedynie zwycięstwo tego barbarzyństwa niemieckiego nad kulturą romańską mogło utorować drogę do uwolnienia Niemiec od barbarzyństwa i umożliwić im dalszy ekonomiczny i umysłowy rozwój.

Humaniści zaś widzieli tylko krzywdę nauki i sztuki, którą istotnie reformacja w krajach północnych czasowo wyrządzić im musiała. Do tego powodu, dla którego humaniści opowiedzieli się za katolicyzmem, dołączył się jeszcze jeden: reformatorzy odwoływali się do mas ludowych, do całego ludu. W różnych krajach reformacji cały lud tworzył w stosunku do papieża jedną jedyną klasę – klasę wyzyskiwanych. A kraje reformacji (z jednym wyjątkiem Anglii, gdzie reformacja była w ogóle zupełnie swoista) pod względem gospodarczym właśnie były zacofane, gdyż absolutyzm nie był się w nich jeszcze tak silnie rozwinął jak w krajach romańskich, zwłaszcza też chłopi i rycerstwo stanowili tam jeszcze znaczną siłę i mieli duże poczucie wartości własnej. Aczkolwiek największą korzyść z reformacji odnieśli koniec końców książęta oraz finansiści, to jednak rozpoczęła się ona od ruchu ludowego, od wspólnego buntu wszystkich przeciw wyzyskowi ze strony papieży; a bunt ten, rzecz prosta, nie poprzestał na obaleniu władzy papieskiej, ale doprowadził do krwawych walk różnych klas ludności między sobą, które to walki wyczerpały siły narodu i przygotowały zwycięstwo absolutyzmu królów.

Ruch ludowy był dla humanistów czymś przerażającym. Inne rządy w państwie niż rządy panującego, inny wpływ na sprawy państwowe niż tylko z jego strony, wydawały im się rzeczą zgoła niewłaściwą. Dla potrzeb i dążeń ludu mieli oni na ogół mało zrozumienia, a większość z nich wcale się też tymi sprawami nic interesowała. Z odrazą spoglądali oni na ruch, który rozpętać wojnę domową z całą jej potwornością.

Samo się przez się rozumie, że w tych warunkach humaniści stanąwszy po stronie katolicyzmu znaleźli się w większości krajów germańskich w sprzeczności z całym ludem, że reformatorzy wzgardzili nimi w końcu jako renegatami, że humaniści wszelkie wpływy utracić musieli i że zniknęli wreszcie nie pozostawiwszy po sobie najmniejszego śladu swej działalności wśród ogółu narodu. Ale i humanizmowi we Włoszech reformacja zadała również cios śmiertelny. Odkryto już wówczas drogę morską do Indii naokoło Afryki, jeżdżono już nowymi drogami handlowymi, które na przyszłość miały łączyć Europę z Indiami aż do czasu otwarcia Kanału Sueskiego; handel wycofywał się z wybrzeży Morza śródziemnego i przenosił na Ocean Atlantycki. Jednocześnie zaś oburzenie na papiestwo ogarnęło kraje germańskie: bajońskie sumy, które rokrocznie wędrowały przez Alpy do Rzymu, skończyły swe wędrówki. Źródła bogactwa Włoch wyschły i wraz z tym upadła ich umysłowa wielkość. Handel i wyzysk były podłożem materialnym humanizmu. Wraz z nimi i on też zniknął.

Lecz zniknął nie bez śladu. Jego tendencje bowiem święciły odrodzenie swe – w jezuityzmie. Jezuityzm jest to nieco podupadły intelektualnie i umysłowej samodzielności pozbawiony, wepchnięty do służby kościoła katolickiego i karnie zorganizowany humanizm. Jezuityzm tak mniej więcej ma się do humanizmu, jak chrystianizm z epoki cezarów rzymskich do neoplatonizmu… Jest on formą, w jakiej kościół katolicki owładnął humanizmem, unowocześnił się i w przeciwieństwie do dotychczasowego swego podłoża feudalnego oparł się na podstawach, które rządziły społeczeństwem od XVI aż do XVIII wieku włącznie. Jezuityzm stał się najstraszliwszą siłą zreformowanego kościoła katolickiego, albowiem był on najbardziej przystosowany do nowych stosunków politycznych i ekonomicznych.

Posługiwał się tymi samymi środkami, którymi oddziaływał i humanizm: przewagą wykształcenia klasycznego, wpływaniem na panujących, uwzględnianiem potęg finansowych. Podobnie jak humaniści, jezuici popierali władzę absolutną, ale tylko władzę tych panujących, którzy na nich pracowali. I tak samo jak humaniści, jezuici nie uważali za sprzeczne z monarchistycznymi przekonaniami swymi dążyć do usunięcia osoby panującego, gdy ten im nie dogadzał.

W stosunku zaś do pieniądza Jezuici posuwali się dalej od humanistów. Oni nie tylko reprezentowali interesy nowego sposobu produkcji, lecz posługiwali się sami tym nowym systemem. Jezuici stali się rychło największym stowarzyszeniem handlowym w Europie mającym swoje filie we wszystkich częściach świata; oni pierwsi poznali się na tym, jak doskonałym komiwojażerem handlowym może być misjonarz; oni też pierwsi pozakładali w zamorskich, zaoceanicznych krajach kapitalistyczne przedsiębiorstwa przemysłowe, np. cukrownie. A przy sposobności wspomnimy tutaj również o państwie jezuickim w Paragwaju, którego spryciarze antysocjalistyczni z predylekcją używają jako straszaka na socjalistyczną propagandę. Paragwaj jezuicki ma służyć za dowód i świadectwo, dokąd prowadzi socjalizm; w rzeczywistości jednak wskazuje on tylko, do jakiego to stanu świat by zmierzał, gdyby kapitalistyczny system produkcji miał dalej rozwijać się bez przeszkód. Państwo, gdzie środki produkcji oraz produkty należą nie do klasy pracującej, lecz do nie pracującej – i to w dodatku do kapitalistów zagranicznych! – i gdzie pracę organizują nie robotnicy, lecz nie-robotnicy – takie państwo to jednak szczególniejszy rodzaj socjalizmu.

xxx

O tym państwie jezuickim w Paragwaju Wikipedia pisze:

Pierwotnie obszar współczesnego Paragwaju zamieszkiwali Indianie, w szczególności Guarani. W 1. połowie XVI rozpoczęło się osadnictwo europejskie przez Hiszpanów; w 1537 roku założyli miasto Asunción. Chrystianizację Indian powierzono jezuitom, których misje (reducciones) poskutkowały powstaniem quasi-państwa, zwanego potocznie Republiką Guaranów. Do czasu likwidacji zakonu w 1767 władzę, zarówno duchowną, jak i świecką, sprawowali jezuici. Zanim do tego doszło, przez blisko 150 lat zarządzali blisko 150 tys. Indian Guarani w około 30 reducciones. Po likwidacji zakonu państwo przeszło we władanie ówczesnej Hiszpanii.

Lokalizacja Redukcji; źródło: Wikipedia.

Z kolei Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-1970) pisze:

Redukcje paragwajskie – nazwa osad indiańskich zakładanych przez jezuitów w początku XVII wieku w Paragwaju, gdzie Filip III poruczył im pokojowe utrwalanie panowania Hiszpanii. W tym celu jezuici założyli szereg ośrodków kolonizatorskich zwanych „redukcjami”, w których zgrupowali Indian, nie dopuszczając do nich świeckich Europejczyków. Żyjący w tych małych pseudorepublikach Indianie uprawiali ziemię wspólnie i tylko część dochodów zatrzymywali dla siebie, resztę zaś dawali na ogólne potrzeby. Rządy w tych osadach spoczywały całkowicie w rękach jezuitów. Były to swego rodzaju „państwa jezuickie”, zależne od wicekróla Peru; utrzymywały się do wygnania jezuitów z Paragwaju w 1767.

Redukcja (łac. reductio „sprowadzenie”) – w tym znaczeniu chodziło o sprowadzenie Indian na wiarę i stąd nazwa „redukcje paragwajskie”.

xxxxxxxx

Z opisu Kautsky’ego wynika, że w reformacji chodziło przede wszystkim o pieniądze i wpływy. Konflikt religijny był tu tylko czymś w rodzaju zasłony dymnej, mającej na celu ukrycie prawdziwego celu. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy obserwujemy w Rosji coś w rodzaju próby zamachu stanu, czyli taki teatrzyk dla niezorientowanych.

Analizując humanizm Kautsky, świadomie bądź – nie, uchyla rąbka tajemnicy o prawdziwej naturze władzy. Otóż humaniści uważali za rzecz naturalną, że panujący rządzą krajem i tak samo za rzecz naturalną uważali, że to oni mają rządzić panującymi, być ich wychowawcami i kierować ich poczynaniami. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że prawdziwa władza jest ukryta, niewidoczna dla zwykłego człowieka. Czyli tak naprawdę to nic nie zmieniło się. W średniowieczu papież był widoczną władzą, ale ta prawdziwa była ukryta. W okresie reformacji monarchowie wyzwolili się spod władzy papieży, ale stali się zależni od humanistów, którzy oficjalnie nie kierowali państwem. Jest bardzo możliwe, że prawdziwa władza jest jeszcze bardziej ukryta i to właśnie ona wygrzebała skądś stare księgi republiki ateńskiej, a może nie wygrzebała, tylko wyjęła z ukrycia i w ten sposób zapoczątkowała renesans i w konsekwencji reformację.

Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela (1932) pisze:

„Zdecydowanym przyjacielem żydów jest Włoch Filip Buonacorsi znany – obyczajem członków tajnych związków humanistycznych pod swym pseudonimem organizacyjnym Kallimach. Brat królewski, kardynał Fryderyk skarży się , że król nie patrzy na to, co się koło niego dzieje i słucha tylko rad Kallimachowych (Majer Bałaban, Historia i literatura żydowska). Istotnie Kazimierz Jagiellończyk słucha z ciekawością rozmów Włocha z uczonymi żydami i powierza mu wychowanie swych synów. W stosunku do Rzymu król postępuje lekceważąco: sprzyja husytom czeskim, a nie chce słuchać papieża nawet w sprawach nominacji biskupich.”

Podłożem materialnym humanizmu był handel i wyzysk i wraz z nim też znikł, ale nie do końca, co przyznaje Kautsky, bo przekształcił się humanizm w jezuityzm. A jezuici stali się wkrótce największym stowarzyszeniem handlowym w Europie, mającym swoje filie we wszystkich częściach świata. Tak więc, chcąc nie chcąc, Kautsky podpowiada nam, kto się krył za humanistami i jezuitami, skoro radzili oni sobie tak dobrze w handlu.

Konsekwencją reformacji było m.in. i to, że państwa takie jak Francja, Hiszpania, Włochy i Portugalia zbiedniały, a bogatymi stały się nowe potęgi gospodarcze i handlowe: Anglia, Holandia, Niemcy. Był to efekt tego, że Żydzi przenieśli swoje kapitały z Hiszpanii do Anglii, z Portugalii do Holandii, m.in. z powodu „szalejącej” inkwizycji na Półwyspie Iberyjskim. I tak powstały nowe potęgi morskie i kolonialne – Anglia i Holandia. W 1588 roku w bitwie morskiej u południowo-zachodnich wybrzeży Anglii klęski doznała słynna hiszpańska Armada i tym sposobem dano do zrozumienia światu, że od tego momentu to Anglia będzie dominować na morzu, a nie – Hiszpania. Sama bitwa była od początku do końca wyreżyserowana. Szczegółowo o tym pisałem w blogu „Armada”.

Kautsky

Podobno Lenin miał kiedyś powiedzieć: Po co dyskutować z towarzyszem Kautsky’m, lepiej od razu go zignorować. A skoro tak, to może warto przybliżyć sobie tę postać. Wikipedia tak m.in. o nim pisze:

Karl Kautsky (ur. 16 października 1854 w Pradze, zm. 17 października 1938 w Amsterdamie) – niemiecko-austriacki działacz robotniczy, pacyfista, teoretyk demokratycznego socjalizmu, krytyk Lenina, uznający rosyjską dyktaturę proletariatu za błędne rozumienie dzieł Marksa. Od roku 1883 do śmierci redagował najważniejsze europejskie pismo socjalistyczne „Die Neue Zeit”.

Kautsky urodził się w roku 1854 w Pradze w rodzinie pochodzenia żydowskiego jako syn Johanna Kautsky´ego i jego żony Minny (z domu Jaich). Do austriackiej partii socjaldemokratycznej wstąpił w 1875 roku w czasie studiów w Wiedniu, gdzie poznał Augusta Bebla i Karla Liebknechta. Studiował historię, ekonomię polityczną i filozofię. Rozpoczął wówczas ożywioną działalność publicystyczną. Na początku lat 80., po emigracji do Zurychu, nawiązał kontakty z Eduardem Bernsteinem i związał się z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec. W czasie pobytu w Londynie poznał Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. W roku 1883 założył w Stuttgarcie i aż do 1917 roku redagował czasopismo „Die Neue Zeit” (pol. „Nowy Czas”), które pełniło nieformalnie rolę organu teoretycznego II Międzynarodówki. W latach 1885–1890 przebywał na emigracji w Londynie, po czym powrócił do Stuttgartu, a w 1897 roku przeniósł się do Berlina.

Kautsky był aktywnym działaczem międzynarodowego ruchu marksistowskiego. Wraz z Bernsteinem opracował w roku 1891 program erfurcki. Zyskał sławę jako autor książki Nauki ekonomiczne Karola Marksa (wyd. 1887), przez wiele dziesięcioleci była to najbardziej poczytna popularyzacja I tomu Kapitału, przetłumaczona na 18 języków. Przez długi czas zajmował umiarkowane stanowisko między nurtem reformistycznym a rewolucyjnym w ruchu socjalistycznym. Dopiero bezpardonowa krytyka rewolucji październikowej przyniosła mu łatkę zdrajcy. W latach 20. po raz kolejny włączył się do bieżącego życia SPD, był jednym z głównych autorów programu partii uchwalonego w 1925 roku.

Do rewolucji październikowej Kautsky (Dyktatura Proletariatu 1918) odniósł się od razu krytycznie, atakując politykę bolszewików za dyktatorskie metody i wskazując, że próba budowy socjalizmu w zacofanym kraju, w którym nie rozwinęły się kapitalistyczne stosunki produkcji, jest utopijna i skazana na degenerację. Wskazywał, że rewolucja rosyjska jest w istocie rewolucją przeciwko literze i duchowi materializmu historycznego. Kautsky stawiał na legalną drogę proletariatu do władzy i za jedynie dopuszczalną formę jego panowania politycznego uważał republikę parlamentarną gwarantującą wszystkim pełnię praw i wolności politycznych. Ostra krytyka bolszewickiej dyktatury wywołała zjadliwą polemikę ze strony Lenina, który zarzucał Kautsky’emu niezrozumienie dialektycznego charakteru procesu rewolucyjnego oraz wypaczenie poglądów Marksa i Engelsa na państwo.

xxx

Tak więc Kautsky uważał, że proletariat powinien dojść do władzy w sposób legalny, a Lenin – rewolucyjny. Różnica diametralna, a więc nie do pogodzenia. Można powiedzieć, że obaj różnili się na poziomie aksjomatów.

Adolf Nowaczyński w swojej książce Mocarstwo anonimowe (1921) cytuje wypowiedź Kautsky’ego dla Socialistische Monatshefte, 1920. Poniżej fragment:

Największym nieszczęściem Francji po r. 1871 było to, że jej obawa przed Niemcami rzuciła ją w objęcia cara. Dzisiaj uzależnia się Francja od państwa, które wraz z Rumunią jest najbardziej reakcyjnym na wschodzie, jakkolwiek tym razem nie jest zmuszona groźbą Niemiec. Zależność ta jest pełna niebezpieczeństwa…

Demokracje proletariackie i chłopskie, które graniczą z Polską, nie żywią żadnych zamiarów zdobywczych, ale nie mają najmniejszej ochoty poddać się uciskowi. Klika szlachecka, która rządzi Polską, ogarnięta jest bezmierną żądzą zaborczą, zarówno w stosunku do Ukraińców, jak do Białorusinów i Litwinów. A tę zaborczość swoją skieruje również, o ile się da, w stronę Niemiec.

Bezmierna żądza zaborcza to pewnie koncepcja asymilacyjna Dmowskiego i federacyjna Piłsudskiego. Tak patrzono na to za granicą i chyba nie bez racji. Warto o tym pamiętać. Co do Niemiec, to Kautsky chyba przesadził.

Skąd groźba, że dzięki uzyskanym korzyściom, Polska przestaje być państwem narodowym, i stanie się państwem narodowościowym, podobnym do dawnej Austrii, i jak ona będzie źródłem wiecznych zawichrzeń w swych stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych.

W rozmowie z korespondentem Temps’a Sauerweinem:

Wskutek warunków wersalskich, Francja uczyniła się zależną od Polski. Kraj ten rządzony jest przez autokrację feudalną i zamyka w granicach obecnie zakreślonych taką liczbę narodów różnych, Ukraińców, Słowian, Rosjan, Niemców, że będzie to bałkanizacja całej tej części Europy*).

*) O redaktorze „Socialistische Monatshefte”, z pochodzenia żydzie czeskim z Pragi, autorze interesującej książki o „Pochodzeniu chrześcijaństwa”, oraz broszurki: „O niepodległości Polski” wyraża się p. K. Czapiński w Robotniku z powodu jubileuszu Kautsky’ego jak następuje:

Kautsky – to nasz wspólny nauczyciel. „Nasz” – to znaczy całej generacji socjalistów-marksistów całego świata. Słusznie mówi o nim tow. Bauer w ostatnim artykule swym w „Kampfie” wiedeńskim, że dla ogromnej większości socjalistów wielkie skarby myśli, zawarte w „Kapitale” zostałyby na zawsze niedostępne bez utalentowanego pośrednictwa Kautskiego. On to był generalnym dozorcą, szafarzem, popularyzatorem nauki marksowskiej. „Wielki Inkwizytor marksizmu” – z przekąsem odzywali się o nim rewizjoniści niemieccy, którym porządnie dał się we znaki…

xxxxxxxx

Nie stało się tak, jak przewidywał Kautsky, że II RP ulegnie bałkanizacji. Owszem, ukraiński nacjonalizm dał znać o sobie, były zabójstwa polityczne, akty terroryzmu, ale skala tych zjawisk była o wiele mniejsza, niż można było się spodziewać. Po wojnie, po przesiedleniach, przeważnie mniejszości kresowych na tzw. Ziemie odzyskane, PRL stała się państwem tak samo wielonarodowym, jakim była przed II wojną światową II RP. A jednak był spokój. Wszystkie te mniejszości siedziały jak mysz pod miotłą. Niechby tylko spróbowały!

Ustrój PRL-u to narodowy socjalizm. Oficjalnie jego propaganda głosiła, że Polska jest państwem jednonarodowym i katolickim, w którym katolicy stanowią przytłaczającą większość. Na czele tego narodu stała partia, a więc: jeden naród, jedno państwo i jeden przywódca, czyli jedna partia. I tak to trwało prawie do końca PRL-u. Jednak u jego schyłku i na początku III RP dowiedzieliśmy się, że zamieszkuje tu mniejszość śląska, niemiecka, ukraińska, białoruska i inne i nie są to bynajmniej jakieś śladowe ilości. Kolejne „wolne” wybory potwierdzały pewną prawidłowość. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych i w południowej części województwa podlaskiego – w której większość stanowią prawosławni Ukraińcy i Białorusini – ludzie głosują tak samo, co świadczy o tym, że na tych tzw. ziemiach poniemieckich mniejszości kresowe stanowią większość. To jest elektorat PO. Elektorat PiS to reszta kraju. Mamy więc państwo podzielone, nie pod względem interesów gospodarczych i ideologii, ale pod względem narodowościowym i wyznaniowym.

Przez cały okres rządów Tity w Jugosławii nie było tam tego, co Kautsky nazwał bałkanizacją. Ale po jego śmierci (Tity) i po zmianach, jakie zaszły w Europie na przełomie lat 80-tych i 90-tych, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Jugosławia wybuchła. Wygląda więc na to, że to nie sam fakt zamieszkiwania w jednym państwie obywateli o różnej narodowości i wyznaniu czy religii, jest przyczyną niepokojów społecznych i wzajemnej wrogości, lecz jest to efekt działania jakichś innych czynników. Jeśli założymy, że oficjalne rządy to zalegalizowane mafie, które działają tylko i wyłącznie we własnym interesie albo w interesie tego, kto je stworzył, to wówczas staje się bardziej zrozumiałe, dlaczego czasem może być w jakimś państwie spokojnie, a czasem – ni stąd, ni zowąd – wybuchają zamieszki, protesty, rewolucje, wojny itp. I to jest właśnie ten dialektyczny charakter procesu rewolucyjnego, którego nie „rozumiał” Kautsky. Innymi słowy, zmienić coś można tylko na zasadzie rozpierduchy, czyli dialektycznego procesu rewolucyjnego, a nie – na drodze demokratycznej.

Cele socjalizmu

To, czego obecnie jesteśmy świadkami, to tworzenie tzw. NWO – New World Order, czyli Porządku Nowego Świata. Jak chce się ukryć prawdziwe cele i intencje, to stare nazywa się po nowemu. A ten nowy porządek to po prostu stary „dobry” socjalizm, czy jego wyższa forma – komunizm. Cel jest od zawsze ten sam – realizacja żydowskiego mesjanizmu. Socjalizm czy NWO to przykrywka. Żeby to jednak zrozumieć, to wypada zacząć od początku. Wszystkie cytaty, poza dwoma pierwszymi, pochodzą z książki Henryka Rolickiego Zmierzch Izraela. Te, przy których nie jest podane źródło, są jego autorstwa.

„Socjalizm to ideologia społeczna, która na gruncie krytyki ustroju kapitalistycznego głosi program zniesienia stosunków społecznych opartych na prywatnym władaniu środków produkcji oraz postuluje zachowanie ustroju społecznego, w którym społeczna (całkowita lub częściowa) własność podstawowych środków produkcji, oddanie ich pod kontrolę społeczeństwa i wykorzystanie w celu racjonalnego zaspokojenia jego potrzeb stanie się ekonomiczną podstawą zniesienia podziałów klasowych i wyzysku człowieka przez człowieka, a zarazem zasadniczą przesłanką przemian prowadzących do realizacji zasad sprawiedliwości i równości społecznej.” – Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1967.

Według tej definicji własność prywatna środków produkcji powoduje nierówności społeczne. Kiedy więc własność ta stanie się własnością społeczną, to znikną podziały klasowe, a wraz z nimi zapanuje sprawiedliwość i równość społeczna. Bez wątpienia jest to utopia. A dlaczego? Bo człowiek z natury chce być lepszy od innych: chce mieć lepszy samochód niż sąsiad; większy, bardziej okazały dom niż inni; tam, gdzie pracuje, chce zajmować wyższe, lepiej płatne stanowiska; chce nosić drogie ubrania, zegarki, biżuterię. I chce jeszcze wiele innych rzeczy, których posiadanie pozwoli mu na wyróżnienie się w swoim środowisku.

„Komunizm – ustrój społeczny postulowany przez ideologię komunistyczną; w marksistowskiej teorii rozwoju społecznego – wyższe bezklasowe stadium społeczeństwa socjalistycznego, różniące się od jego stadium niższego – socjalizmu, nie sposobem produkcji, nie typem stosunków produkcji, lecz stopniem rozwoju tego społeczeństwa, przede wszystkim stopniem rozwoju ekonomicznego, stwarzającym możliwość przejścia od zasady podziału „według pracy” do zasady podziału „według potrzeb” oraz stopniem dojrzałości stosunków społecznych opartych na zasadach równości społecznej i aktywnego współuczestnictwa obywateli w zarządzaniu społeczeństwem.” – Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1965.

Komunizm to wyższe stadium socjalizmu, w którym rozwój ekonomiczny pozwala na przejście do podziału wytworzonych dóbr według zasady „według potrzeb”. I znowu utopia! A kto będzie określał te potrzeby? I jak miałoby wyglądać aktywne współuczestnictwo obywateli w zarządzaniu społeczeństwem? No właśnie! Społeczeństwem – nie państwem. W tych wizjach nie ma już miejsca na państwa, a już szczególnie – państwa narodowe. Już w zasadzie tylko to pozwala zorientować się, kto za tym stoi i komu to służy. Zasada podziału „według potrzeb”, powraca obecnie w postaci „dochodu gwarantowanego”, czy jak oni tam go nazywają. Innymi słowy – pierwszy etap na drodze do wprowadzenia komunizmu. Bo ten dochód gwarantowany miałby być wprowadzony dla wszystkich. Dla tych, którzy pracują i dla tych, którzy nie pracują. A więc byliby równi i równiejsi, przynajmniej na początku.

Podstawy socjalizmu i komunizmu tkwiły już w filozofii lóż wolnomularskich XVIII wieku. Jednak przodująca w rewolucji francuskiej warstwa mieszczańska miała zbyt wiele do stracenia, by dać się uwieść komunistycznym dążeniom Babeufa. Jego zapędy zostały stłumione w epoce terroru. Burżuazja była raczej zainteresowana w zachowaniu stanu po rewolucji. Rozwój przemysłu zapewniał jej uprzywilejowaną pozycję, a ideologia liberalizmu rozgrzeszała wyzysk robotnika przez fabrykanta. Rosnące uprzemysłowienie i rozrost miast tworzyły proletariat miejski, coraz bardziej wyzyskiwany i niezadowolony ze swego stanu. I to on miał się stać tą siłą rewolucyjną skierowaną przeciw burżuazji. Rolą wolnomularstwa było tylko powstrzymywanie ewentualnego jej oporu. Natomiast zbrojne ramię miał stanowić tajny związek, założony poza wolnomularstwem – związek węglarzy. Na jego czele stanął Filip Buonarotti, dawny towarzysz Babeufa.

Buonarotti, tworząc ideologię węglarstwa, nawiązywał do komunizmu Babeufa. Podpierał się ideą kontraktu społecznego Rousseau – zasadami prawa naturalnego.

„Na zasadzie prawa naturalnego, które uzależnia produkcję od pracy, praca staje się oczywiście dla każdego obywatela istotnym warunkiem kontraktu społecznego; skoro każdy, wstępując do społeczności, przynosi równy wkład, to jest całość swych sił i środków, wynika to z tego, że ciężary, wytwory produkcji i korzyści winny być rozdzielone równomiernie. Rzeczywiście celem społeczności jest zapobiec skutkom naturalnej nierówności; choćby było prawdą, ze nierówność używania przyspieszyła postęp w rzemiosłach, rzeczywiście użytecznych, mimo to dzisiaj winna się skończyć, gdyż dalszy postęp nie przyczyniłby się w niczym do rzeczywistego dobra ogółu, zaś równość – którą założycielom społeczeństw podszepnął zdrowy rozsądek – zaleca nam jeszcze wymowniej wzrost naszej wiedzy oraz codzienne doświadczenie tych złych skutków, jakie pociąga za sobą nierówność. Wspólność dóbr i pracy, to znaczy równomierny rozdział ciężarów i pożytków, jest więc właściwym przedmiotem stanu społecznego i jego udoskonaleniem, jedynym porządkiem publicznym, zdolnym do wygnania ucisku, uniemożliwia bowiem spustoszenia dokonywane przez ambicję i chciwość, a poręcza wszystkim obywatelom możliwie wielki dobrobyt.” – Philippe Buonarotti, Conspiration pour l’égalité de Babeuf.

Kontrakt społeczny? Co to takiego jest? Kto z kim się umawiał? Nie wiemy jakie były nasze, jako ludzi, początki. Każdy wnosi równy wkład? Przecież to bzdura. Wkład – całość swych sił i środków. Zawsze byli ludzie zdolniejsi i mniej zdolni, pracowici i lenie, zapobiegliwi i lekkoduchy, zdrowi i chorzy itp. A równość założycielom społeczeństw podszepnął zdrowy rozsądek. A skąd wiadomo, że tacy założyciele byli? Wspólność dóbr i pracy uniemożliwia spustoszenia dokonywane przez ambicję i chciwość. To prawda, wspólność dóbr i pracy zrównuje wszystkich, ale musi jeszcze być ktoś, kto strzeże tego porządku, okiełznuje chciwość i ambicję, ale ten ktoś, z racji tego, że występuje w roli strażnika, jest już ponad resztę. I tu kończy się ta równość. A więc „wybrani” strzegą tego porządku, tej równości. Są więc równi i równiejsi a cala ta ideologia staje się fikcją, przykrywką do realizacji innych celów. Te cele są wiadome od początku istnienia „narodu wybranego”. To on ma panować nad tą bezładną masą, w której nie będzie miejsca na realizację własnych ambicji, bo one dokonują spustoszeń. Właśnie jesteśmy świadkami realizacji tego nowego ładu. Jak utworzyć jednolite społeczeństwo? Dziś już wiemy. Zaszczepienie i zaczipowanie wszystkich ludzi umożliwi kontrolę nad nimi. Ci, którzy będą się sprzeciwiać zostaną wyeliminowani. Człowiekowi z czipem można wyłączyć funkcje życiowe, jeśli okaże się krnąbrny. Ale jak do tego doszło, do tego, czego obecnie jesteśmy świadkami?

Węglarstwo, pomimo takich teorii, głoszonych przez Buonarotii’ego nie zdołało wyjść poza ramy rewolucji mieszczańskiej 1848 roku i poza zdobycie Żydom w całej Europie (poza Turcją i Rosją) pełni praw politycznych, ale mogli w niej kształcić się teoretycy socjalizmu i manifest komunistyczny Marksa i Engelsa z 1848 roku przygotował odpowiedni grunt wśród części inteligencji, która, jako warstwa społeczna, zaczęła się kształtować po rewolucji francuskiej.

„Marks skorzystał z krańcowych sformułowań liberalizmu, dokonanych przez Davida Ricardo. Zaczerpnął z nich swą doktrynę walki klas o byt i dobrobyt. Zasady liberalizmu ułatwiły mu materialistyczny pogląd na dzieje, jako łańcuch zmagań o charakterze wyłącznie klasowo-gospodarczym. Wzrost wielkich fortun uprawniał go do tezy o koncentracji kapitałów. Po barwę naukową sięgnął do Kanta i jego epigonów, a szczególnie do Hegla i odział – śladem tamtych – swe twierdzenia w szatę pewników apriorycznych, z „góry” danych, uczynił z nich konieczności historyczne. Tak powstał dogmatyczny i doktrynerski charakter teorii socjalistycznych.

Marks, ojciec socjalizmu i bolszewizmu, był oczywiście żydem i nie krył się z nienawiścią do otoczenia. Wszak dawniej ojciec jego wychrzcił się pozornie wraz z nieletnim wówczas synem. Twórca socjalizmu wiedział, gdzie uderzyć, gdzie znajdzie najsłabszą stronę burżuazyjnego ustroju, opartego o liberalizm. Manifest komunistyczny w r. 1848 głosił:

Rozwój przemysłu, którego mimowolną i nieuniknioną dźwignią jest właśnie burżuazja, stwarza z klasy robotniczej, rozbitej przez konkurencję, zjednoczone szeregi rewolucyjne.

Tym warstwom manifest Marksa rzucał gromkie hasła wywrotowe, twierdząc że proletariusz nie ma nic do stracenia prócz kajdan, że proletariusz nie ma ojczyzny; ich to wzywał okrzykiem, któremu zawdzięcza swe powstanie międzynarodówka i który po dziś dzień znaleźć można w nagłówkach pism socjalistycznych: proletariusze wszystkich krajów łączcie się!

Marks liczył na to, że dalsze panowanie liberalizmu, rozgrzeszającego wyzysk, doprowadzi do rewolucji proletariackiej. Albowiem wolność handlu zaostrza przeciwieństwo między proletariatem a burżuazją. Słowem – system wolności handlowej przyspiesza rewolucję. – Karl Marx, das Elend der Philosophie (Nędza filozofii).

Poglądem Marksa było więc, że teoria Dawida Ricardo przyspieszała rewolucję; jest to cenne wyznanie, a to tym bardziej, że mówi tak o żydzie burżuazyjnym żyd rewolucjonista.”

W stulecie urodzin Karola Marksa, w wychodzącym w Berlinie syjonistycznym organie w języku rosyjskim „Raswiet”, Idelson zamieścił jego charakterystykę:

„W samym końcu zeszłego stulecia śród żydostwa w Niemczech dała się już stwierdzić kategoria żydów, będących pośrednimi typami między starym żydostwem a nową cywilizacją europejską. Nowe to żydowskie środowisko nie jest zdolne do rozpłynięcia się w ogólnym otoczeniu. To nie są ani żydzi, ani Europejczycy. Ta kategoria ludzi jakby stworzona jest do tego, aby być przednią placówką dla wszystkich eksperymentów i doświadczeń. Ze starego żydostwa ta kategoria typów zachowała brak poczucia rzeczywistości… Dla żyda wszystko jest oderwaną formułką, a stąd płynie jego całkowita pewność co do słuszności jego stanowiska, pochodzi jego brak zwątpień i wszelkich wahań, brak poszukiwań, zazwyczaj właściwych ludziom pracującym nad życiem, czerpiącym z jego różnorodnych przejawów swoje twórcze dążenia. Lecz poza tym u żydów, którzy znaleźli się w tym nowym życiu, jest jeszcze jedna właściwość: są pozbawieni tradycji, w odróżnieniu od otoczenia, które nie jest zdolne do uwolnienia się od niej… Kiedy żyd tępi szlachtę lub burżuazję, nie żałuje tego piękna życia i wyższej kultury, których wyrazicielami były te warstwy. W żydzie pozostała z przeszłości jedynie nienawiść do istniejącego stanu rzeczy, który zawsze był dla niego wstrętny. Wszystko to razem wzięte czyni z żydów typ wybitnie rewolucyjny, ściśle mówiąc, typ raczej okresu niszczenia niż twórczości, ponieważ twórczość nie może odbywać się szablonowo i na podstawie wypracowanych formułek. We wszystkich rewolucjach, poczynając od zeszłego stulecia a kończąc na na obecnej rosyjskiej, ten typ żydowski bierze udział, odgrywa w nich dużą rolę, stanowi częstokroć duszę tego ruchu, w zależności od odporności i rozwoju mas, wśród których działa… Do tej kategorii typów należał również Karol Marks.” – „Raswiet” z r. 1923, nr 49.

„Nie jest wcale przypadkiem, że twórcy ruchu naukowego socjalizmu, Marks, Lassale, Bernstein etc. byli żydami, a jest pewnym, że żydzi stali w pierwszym szeregu propagandy ideałów międzynarodówki.” – Zewi Parnass, Kwestia żydowska w świetle nauki.

„Socjalizm nie krył się od początku ze swym stosunkiem do dążeń żydowskich. W r. 1862 socjalista Mojżesz Hess, przyjaciel Marksa i Lassala, wydaje dzieło pt. Rzym i Jerozolima głoszące, że wieczną prawdę przechowuje tylko judaizm i propagujące mesjanizm Izraela.” – S. Berstein, Der Zionismus, sein Wesen und seine organization (Syjonizm, jego natura i organizacja).

I nie ma w tym nic dziwnego, bo „w mesjańskiej idei żydowskiej znajduje się taki wzór socjalizmu, jak nigdzie indziej.” – Arnold Zweig, Die Demokratie und die Seele des Juden (Demokracja i dusza Żyda).

„I ta mesjańska idea żydowska w odbiciu socjalistycznym miała prowadzić masy robotnicze do walki ze stworzonym przez żydów ustrojem kapitalistycznym. Nie należy jednak tego brać zbyt dosłownie. Przecież Marks głosił, że dyktaturę proletariatu musi poprzedzić koncentracja kapitałów. Uważał tę koncentrację za naturalny wynik rozwoju historycznego, którego skutkiem będzie dopiero rewolucja proletariacka. Skoro zaś każdy marksista musiał sobie życzyć, by ten moment, dogodny dla rewolucji, nastąpił jak najprędzej, to musiał także uważać za korzystne wszystko to, co przyspieszyć mogło koncentrację kapitałów. W ten sposób uderzył całą siłą w mniejsze przedsiębiorstwa, zaś powstanie przedsiębiorstw wielkich uważał za rzecz pożądaną i nie stawał im na drodze. Program erfurcki socjalnej demokracji niemieckiej głosił, że rozwój ekonomiczny społeczeństwa mieszczańskiego prowadzi siłą konieczności do upadku drobnych zakładów pracy.

Zbyt doktrynerskie sformułowania Marksa zmusiły socjalizm do pewnej rewizji jego poglądów. Powstał tzw. rewizjonizm w ruchu socjalistycznym, który poszedł w różnych kierunkach. Jednak istotne wytyczne autora Kapitału zostały po dziś dzień nienaruszone. Także i dzisiaj socjalizm uderza głównie w małego przedsiębiorcę, w większego rękodzielnika, małego fabrykanta, by przyspieszyć ich zagładę na rzecz wielkich zakładów skoncentrowanego kapitału. Ten mały przedsiębiorca, robotnikowi dobrze znany, jest przedmiotem ataków, on jest groźnym wyzyskiwaczem robotnika, za to wielki kapitał międzynarodowy, pracujący anonimowo za zasłoną trustów i towarzystw akcyjnych, bywa oszczędzany, bo jego istnienie i rozwój przyspiesza rewolucję proletariacką, a przecież im gorzej, tym lepiej. Robotnik, chroniony rzekomo przed wyzyskiem ze strony drobnego kapitalisty, winien być – w myśl teorii Marksa – oddany na łup nieznanych posiadaczy papierów, praca zaś jego ma być przedmiotem spekulacji giełdowej. Czy fakt, że ten anonimowy, skoncentrowany kapitał był w ręku giełdziarzy i bankierów nie miał wpływu na doktrynę żydowskiego ojca socjalizmu? Czy nie powodował tymi, którzy i później wieścili zagładę małym zakładom pracy, znajdującym się w rękach burżuazji?”

„Współczesny socjalizm nie dąży też wyłącznie do sprawiedliwości, to znaczy do równości, lecz także do podniesienia kultury społeczeństwa. Rozwój kultury jest jednak niemożliwy bez istnienia wielkich zakładów pracy.” – K. Kautsky, Rewolucja proletariacka.

„Jeżeli cała gospodarka kapitalistyczna nie ma być skonfiskowaną i upaństwowioną od jednego zamachu, jeżeli chociażby część przedsiębiorstw ma nadal istnieć, to nie wolno im odbierać tej części ich środków, niezbędnych do dalszego funkcjonowania, które zdeponowały one w bankach. Toteż, kto przemyślał nad ta sprawą, ten bez względu na sposoby nie żąda już dziś uspołecznienia kapitałów leżących w bankach. Trzeba tylko żądać upaństwowienia aparatu bankowego.” – K. Kautsky, Rewolucja proletariacka.

„I myśmy przemyśleli nad tą sprawą i sądzimy, że z tego rodzaju przewrotem, oszczędzającym wielkie zakłady pracy i kapitały nagromadzone w bankach, może się zgodzić spokojnie wielka finansjera żydowska.

To samo, co o stosunku socjalizmu do przedsiębiorstw przemysłowych, należy powiedzieć o jego stosunku do własności ziemskiej. Z początku socjalizm niechętnie odnosił się do włościaństwa i wieścił mu zgubę.

Nasz drobny włościanin jest, jak każdy przeżytek minionego systemu wytwarzania, nieuchronnie skazany na zagładę. – pisał Engels.

Warstwa włościańska była jednak w niektórych krajach zbyt potężna, by socjalizm odważył się stale iść wyraźnie przeciw niej. Postanowiono ją odurzyć demagogicznymi hasłami, tym bardziej, że ponure przepowiednie o jej zagładzie jakoś nie chciały się sprawdzać. Socjalizm już przed wojną w Rosji rzucił hasło reformy rolnej, pomyślanej jako pozbawienie ziemi wielkiej własności na rzecz małej. Hasło to, tak sprzeczne z teorią Marksa o koncentracji kapitałów, było czystą demagogią. Po wojnie socjalizm w szeregu państw popierał hasła reformy rolnej bez odszkodowania, a więc przewrotu rolnego. Oczywiście socjalizm uważa reformę rolną za etap przejściowy do upaństwowienia własności ziemskiej.

Postulatem jawnym socjalizmu żydowskiego jest socjalizacja ziemi, lecz własność prywatna fabryk, domów itd. – Max Brod, Sozialismus im Zionismus.

A więc domów żydowskich w miastach i własności fabrycznej międzynarodowego kapitału nie należy dotykać. Za to do własności rolnej nie można dopuścić, bo do roli żydzi ciągu nie mają, a własność ziemska jest instytucją rzymską, sprzeczną z prawem mojżeszowym. Prawdziwa reforma rolna musi uzgodnić stosunki agrarne z przepisami judaizmu.

Reforma rolna stara się o to, aby ziemię (ewentualnie za pomocą wieczystej dzierżawy) usunąć z obrotu towarowego (żeby mogła stać się według wzoru Mojżeszowego przedmiotem prawa publicznego własnością publiczną – przyp. autora). – Max Brod, Sozialismus im Zionismus.

Jeden z największych przewrotów zmierza ku unicestwieniu arystokracji pracujących głową, ku społecznemu ich zrównaniu z robotnikami ręcznymi – jest to niwelacja tak niesłychana i potężna, że niejednemu mędrcowi dziś jeszcze wydaje się niedorzeczną utopią, chociaż na jego oczach już się rozpoczęła – pisał na kilka lat przed wojną światową (przed I wojną światową – przyp. mój) lider socjalizmu niemieckiego. (K. Kautsky, Historia komunizmu).

Socjalizm doktryny swoje ubrał w szatę pozornie naukową. Tę naukowość pożyczył od Niemców, lecz treść dali mu żydzi. Naukowość marksizmu oto jego niemiecka, jego nieżydowska, jego antyżydowska ingrediencja. – Max Brod, Sozialismus im Zionismus.

Socjalizmem opanowali żydzi masy proletariatu miejskiego i rzucili je do walki z kapitałem aryjskim, z aryjską burżuazją. W tym znaczeniu socjalizm był towarem na eksport. Ale miał on i wewnętrzne swoje znaczenie w życiu żydostwa. Oto rozwój stworzonego przez żydów ustroju kapitalistycznego zagroził samemu żydostwu. Z jednej strony bowiem wymagał od finansjery żydowskiej pozornego przyznania się do narodowości państwowej, z drugiej utrudniał życie szerokim masom żydowskim. Żydzi i wyraziciel ich Marks naprawdę wierzyli w koncentrację kapitałów, w upadek małych przedsiębiorstw. Jakże czarna dola czekała w ich oczach szerokie masy żydowskich drobnych kupców! Za cenę istnienia judaizmu musiał ich uratować socjalizm. W ustroju socjalistycznym, pod rządem proletariatu te masy żydowskie znajdą chleb, jako jedyni uprawnieni do „pracy głową”, jako urzędnicy – komisarze komunistycznego państwa. Przykład Rosji sowieckiej wskazuje, że żydzi w takim ustroju znajdą chleb.

Żydowska organizacja socjalistyczna, „Cejre-Sjon” głosi w swym programie, mówiąc o potrzebie dokonania przewrotu komunistycznego: W podstawie całej tej idei jest położona swego rodzaju linia żydowskiego socjalizmu. Socjalizm wprowadzi narodowość żydowską, jako równouprawnionego członka, do przyszłej rodziny socjalistycznej narodów. O to chodzi, a reszta – to niemiecka naukowość socjalizmu.”

Jaki jest zatem cel socjalizmu? Zrównanie wszystkich poprzez likwidację małych i średnich firm. Czy ten sztucznie wywołany kryzys nie skutkuje właśnie tym? Rolnictwo indywidualne niszczy się zalewając rynek tanią zagraniczną żywnością. A koncentracja kapitału? Jeszcze nigdy w dziejach świata nie była tak wielka.

Karol Kautsky (1854-1938) był bez wątpienia wybitną osobowością. Jeszcze przed pierwszą wojną światową napisał:

Jeden z największych przewrotów zmierza ku unicestwieniu arystokracji pracujących głową, ku społecznemu ich zrównaniu z robotnikami ręcznymi…

A jak obecnie chce się unicestwić pracujących głową? Proste! Sztuczną inteligencją. Przecież po to jest wprowadzana, a nie po to, by nam ułatwić życie. Zaczipowanie i zaszczepienie umożliwi pełną kontrolę nad ludzkim umysłem i w razie potrzeby wyeliminuje tych, którzy będą stawiać opór lub próbować samodzielnie myśleć.

Na początku napisałem, że socjalizm to chora i utopijna ideologia, że ludzi nie da się zrównać. Otóż da się! Teraz jesteśmy świadkami początku tego procesu. Czy to próba generalna, czy pierwszy etap? Czas pokaże. Jakie są więc cele socjalizmu?

  • zniszczyć drobną i średnią przedsiębiorczość (co się dokonuje)
  • zniszczyć indywidualne rolnictwo (co się właśnie dzieje)
  • maksymalnie skoncentrować kapitał ( co się praktycznie dokonało)
  • zniszczyć pracujących głową (co się dokonuje)
  • zniszczyć własność prywatną (co się dokonuje)

W moim odczuciu niszczenie własności prywatnej polega na uzależnieniu od kredytów hipotecznych, które są rozłożone na wiele lat i jest jeszcze dużo czasu i sposobów na to, by tę własność przejąć lub zarządzać nią. Natomiast tych, którzy nie są obciążeni kredytami, można dobić podatkiem katastralnym.

Żydzi a niepodległość

Po rozbiorach Polski wszelkie próby odzyskania niepodległości były kontrolowane przez Żydów. Do upadku powstania 1831 roku byli to przeważnie frankiści, jak choćby Wojciech Turski, który usiłował pieśń legionów „Jeszcze Polska nie zginęła” zastąpić własną przeróbką Marsylianki. Uzyskał nawet poparcie, przebywającego wówczas w Szwajcarii, Kościuszki. Podobną rolę odegrali Żydzi w czasie powstania 1863 roku i rewolucji 1905 roku. Jej przebieg stwarzał szanse na autonomię Królestwa Kongresowego. To wywołało wśród Żydów zaniepokojenie. W 1906 roku odbyły się narady u rabina Icchoka Goldberga. Miały one miejsce w Landwarowie pod Wilnem. Decyzje, które tam zapadły, stały się podstawą programu uchwalonego w grudniu 1906 roku na III ogólnorosyjskim zjeździe syjonistycznym w Helsinkach.

Program ten zwany programem helsingforskim, miał stanowić dla Żydów zabezpieczenie na wypadek, gdyby na terenie skupienia żydowskiego miały powstać jakiekolwiek autonomiczne rządy polskie. Żądano w nim:

  • gwarancji praw mniejszości narodowych
  • pełnego równouprawnienia narodowości żydowskiej,
  • przedstawicielstwa mniejszości żydowskiej przy wyborach
  • samorządu narodowego dla Żydów
  • praw dla języka hebrajskiego i żargonu w szkołach, sądach i życiu publicznym
  • zmiany odpoczynku niedzielnego na sobotni

Program ten stał się podstawą narzuconych Polsce, Rumunii i Czechosłowacji tzw. traktatów o mniejszościach narodowych. Nie trzeba chyba dodawać, że stało się tak na żądanie Żydów. Przywódca syjonistów-rewizjonistów Żabotyński tak o tym pisze:

„Istota wszystkich umów mniejszościowych jest helsingfroska. Zasada, że państwo musi być siedzibą narodową nie tylko dla swego narodu, ale również dla swoich mniejszości, że nie asymilowanie mniejszości, lecz właśnie utrzymanie ich właściwości jest zadaniem państwa i prawa, to dźwięczy w każdym słowie i w każdym dokumencie pokojowym”. – Żargonowy Hajnt z 1928 roku.

W ostatnich latach przed I wojną światową rząd rosyjski przypomniał sobie o żydowskiej strefie osiadłości, wprowadzonej przez Katarzynę II w latach 1791 i 1793 i zaczął wysiedlać Żydów na dawne terytoria Rzeczypospolitej. Te zarządzenia nie mogły spodobać się Żydom i ich stosunek do caratu uległ radykalnej zmianie. Wybuch wojny spowodował, że zdecydowanie opowiedzieli się oni po stronie Niemiec, mając nadzieję na to, że przy ich pomocy uda się im zmienić nieprzychylny dla nich stan rzeczy w Rosji.

Rosja po wybuchu wojny ogłasza manifest Mikołaja Mikołajewicza, a dowództwo wojsk niemieckich wydaje do ludności polskiej „patriotyczną” odezwę. W Austrii tworzy się Naczelny Komitet Narodowy i legiony. Jak widać wszyscy zaborcy zabiegają o względy ludności polskiej. Pomimo że była to z ich strony tylko gra, to żydostwu zajrzało w oczy widmo odradzającej się Polski.

W październiku 1914 roku w Berlinie wypowiada się w tej sprawie, w przedmowie do swojej książki Rasa a żydostwo, Karol Kautsky:

„By rozumieć interesy żydów w Rosji, należy uwzględnić ich rozpaczliwe tam położenie, przedstawione w pracy niniejszej, a polegające głównie na granicy osiadłości, ciasnym rejonie, gdzie skupieni w znacznych ilościach, tylko pewnym określonym mogą się poświęcić zawodom. Pragną oni tam przede wszystkim wolności i powitają każdą zmianę, która choćby im widoki na jej uzyskanie otworzyła, a odrzucą wszelką zmianę, po której się tej wolności spodziewać nie mogą”.

Na cóż więc mogą się zgodzić Żydzi? Z pewnością na republikę liberalną, a jeszcze chętniej na bolszewizm. Przecież strefa osiadłości, zamknięcie ich w granicach słabej ekonomicznie Rzeczypospolitej, podyktowały im konieczność rozbiorów w XVIII wieku. Teraz znowu zepchnięto ich na te same terytoria, a jest ich znacznie więcej. Za to ma Rosję spotkać kara. Ażeby tego było jeszcze mało, to Rosja, szczerze lub nie, podnosi kwestię polską. Niemcy, prędzej czy później, muszą odpowiedzieć tym samym. To jest w ich własnym interesie. Póki co, komedię rozpoczęła Austria, ona pierwsza podjęła konkretną decyzję. Żydzi muszą szybko zareagować, oznajmić na co mogą się zgodzić. Jak daleko pozwolić sprzymierzonymi z nimi Niemcom i Austrii prowadzić tę niebezpieczną grę. W ich imieniu wypowiada się Karol Kautsky w dalszej części cytowanej wyżej przedmowy:

„Utworzenie samodzielnego państwa polskiego, otoczonego trzema wielkimi mocarstwami, byłoby dla żydów jednoznaczne z dotkliwszym jeszcze zacieśnieniem granicy osiadłości i zupełną utratą widoków na jej zniesienie. Miałaby do tego nowa Polska przybrać cechy ultramontańskie (katolickie – przyp. aut.) i junkierskie, to w tym wypadku byłaby już dla nich nieznośnym pogorszeniem i tak już rozpaczliwego dla nich położenia. Co by oni natomiast z radością wielką przywitali, to wolną i demokratyczną Polskę, stojącą w ścisłym politycznym i gospodarczym związku z jednym z wielkich mocarstw, gdzie wolności ich żadne ciasne by nie tamowały granice”.

Nie można było jaśniej i prościej opisać przyczyn rozbiorów Polski w XVIII wieku, niż uczynił to Żyd-socjalista. To właśnie wtedy Polska była otoczona trzema wielkimi mocarstwami, a więc czymś dla Żydów równoznacznym z dotkliwszym zacieśnieniem granicy osiadłości, niż to miało miejsce na początku XX wieku. Pisze więc Kautsky wyraźnie, że można się od biedy zgodzić na słabą Polskę, pozostającą w ścisłym politycznym i gospodarczym związku z jednym z wielkich mocarstw, czyli taką, która jest pozbawiona samodzielności politycznej i gospodarczej. I jakież to mocarstwo nadaje się na partnera? Przedmowa jest pisana i drukowana w Berlinie w trzecim miesiącu wojny, a więc nie ma wątpliwości. Kautsky ma oczywiście na myśli Niemcy.

Tymczasem Niemcy zajmują Królestwo, tworzą polski uniwersytet w Warszawie i zwołują Tymczasową Radę Stanu. Zdaniem Żydów tę polityczno-wojskową grę posunięto za daleko. W całej żydowskiej prasie, we wszystkich żydowskich organizacjach na świecie wybucha antypolska obsesja. Żydzi zaczynają wątpić w Niemców. Szukają oparcia w Ameryce. L. D. Brandeis z Nowego Jorku rozsyła Żydom osiadłym w Polsce list, w którym zapewnia:

„Wobec neutralności zachowanej przez Stany Zjednoczone, istnieje przypuszczenie, że po wojnie żydostwo amerykańskie będzie mogło wywrzeć wpływ na losy żydów zamieszkałych w innych krajach”.

Publikując ten list, jedno z pism litwackich, Jewrejskaja Żyzń z dnia 22 listopada 1915 roku, dodaje własną opinię:

„Nie możemy sobie wyobrazić większego nieszczęścia dla żydów i całej Europy nad niekontrolowaną gospodarkę Polaków gdziekolwiek w czasie najbliższym. Uznajemy zasadą samodzielności narodów, wszelako niepodległość Polski byłaby najbardziej jaskrawym naruszeniem tej idei, o czym przekonaliśmy się, patrząc na gospodarkę w Galicji, w Rosji, nawet na zewnątrz Polski. Tylko dzięki obcym władzom i innym narodowościom istniała gwarancja, że polska autonomia nie była niebezpieczna”.

Obawy Żydów były jak najbardziej uzasadnione. Polski ruch spółdzielczy w Królestwie rozwijał się bardzo dynamicznie. Polegał on na tworzeniu spółdzielni – własnych sieci handlowych i sklepów, w których ich członkowie mogli zaopatrywać się w towary po atrakcyjnych cenach. Te sklepy to, przy zachowaniu wszelkich proporcji, były w tamtych czasach odpowiednikami późniejszych supermarketów. One stanowiły wielkie zagrożenie dla żydowskich drobnych sklepikarzy. Jak twierdzi wielu ówczesnych ludzi, zaangażowanych w ten ruch, gdyby nie wybuch wojny w 1914 roku, to Żydzi ze swoimi sklepikami musieliby zbankrutować. Nie przypadkiem więc i obecna władza systematycznie niszczy polską drobną przedsiębiorczość. Wyróżnia się tu odeski Żyd – Kaczyński, który mówi wprost: skoro polscy drobni przedsiębiorcy nie radzą sobie, to powinni wyjechać.

W miarę jak kwestia polska nabiera rozpędu i znaczenia, światowe żydostwo staje się coraz bardziej aktywne. Akt niemiecki z 5 listopada 1916 roku dolewa oliwy do ognia. Sigmund Mayer, Die Wiener Juden, Wien – Berlin, 1917 pisze:

„Wojna, która dla Galicji stała się zapowiedzią oficjalnych przemian i łączącej się z nimi autonomii, a – w dalszej konsekwencji – powstanie samodzielnego Królestwa Polskiego – te zjawiska wytworzyły nowe położenie. Na podstawie doświadczeń ostatnich dziesięcioleci musiała powstać obawa, że oba te nowe twory będą musiały pociągnąć za sobą największe niebezpieczeństwo dla tamtejszych żydów i ich istnienia. W Berlinie dla ochrony żydów wschodnich i ich praw powstało zjednoczenie…”

Żydowska propaganda przeciw budowie państwa polskiego przybrała takie monstrualne rozmiary, tak rozlała się po całym świecie, że wśród polskich Żydów budzi przerażenie, że gdyby, wbrew tej propagandzie, powstało państwo polskie, to mogłoby pociągnąć do odpowiedzialności miejscowe żydostwo. Efektem tego strachu była wydana w Berlinie w 1916 roku książka Die polnische Judenfrage. Jej autor, Benjamin Segel, Żyd galicyjski, stara się tonować zapędy światowego żydostwa i pisze w niej:

„W Ameryce miał miejsce cały szereg zgromadzeń żydowskich, na których odmawiano wyrażenia sympatii dla polskich dążeń wolnościowych i – co jeszcze przed rokiem byłoby niemożliwością – na innych zgromadzeniach powzięto niesłychane i niewiarygodne uchwały, że będzie się walczyć o to, aby w przyszłości ochronić żydów w Polsce przed pogromami oraz przed prześladowaniem i uciskiem ze strony Polaków.”

Żydzi żądają zabezpieczenia swych praw narodowych w Polsce. To najwyraźniej przeraża cytowanego wyżej autora, bo pisze:

„Przy sposobności najmniejszego gospodarczego, społecznego czy politycznego kryzysu rozgorzałyby przeciw nam nienawiść i wściekłość, która mogłaby nas zniszczyć. Gdzie na całym świecie istnieje państwo, które by zniosło taką kość w gardzieli.”

Benjamin Segel zdaje sobie sprawę, że cały program żydowski wobec Polski podyktowany jest mesjańskimi dążeniami, ale czuje, że gra może być ryzykowna, więc protestuje:

„O eschatologiczne (związane z celem ostatecznym – przyp. aut.) nadzieje żydów nie dbaliśmy nigdy, co zaś za plany pragną urzeczywistnić ci, którzy wywędrowali z naszego kraju; czy chcą założyć państwo w Palestynie, czy w Ugandzie, czy w Mezopotamii, to pozostaje wyłącznie ich sprawą. Jednak żydzi, którzy pozostają w naszym kraju, ciążą już samą wagą swej liczebności na życiu i losie wszystkich współmieszkańców kraju i współstanowią o nim; ci żydzi obchodzą nas bardzo.”

Ostrzeżenie to nie wywarło wrażenia na światowym żydostwie. Przed i w trakcie kongresu wersalskiego robiło ono wszystko, by osłabić Polskę, pomniejszyć ją, uzależnić od Ligi Narodów, a nawet od polityki Niemiec. Żydzi amerykańscy: Jakub Schiff (finansował przewrót bolszewicki w Rosji), Cohen, Frankfurter, Szapir i Mary Sunkovich, zobowiązali telegraficznie w dniu 28 maja 1919 roku Wilsona, by nie oddawał Śląska Polsce bez plebiscytu. Wilson posłusznie wykonał rozkaz. W nagrodę jeden z warszawskich placów został nazwany jego imieniem. Po II wojnie światowej nazwę zmieniono na plac Komuny Paryskiej, a po roku 1989 wrócono do poprzedniej nazwy. Zapewne Polacy, znając „zasługi” Wilsona, nie nazwaliby go tak, ale w Polsce rządzą ci, którzy mają mu co zawdzięczać.

Żydzi byli przeciwnikami połączenia Wileńszczyzny z Polską. Wileńskie pismo żargonowe Lecte Najer jeszcze w czerwcu 1918 roku pisało:

„Tajemnicą publiczną jest, że Polacy zwrócili się do żydów z propozycją wspólnego działania za przyłączeniem Litwy do Polski… Dziękujemy za polską moralność hotentocką w Europie, powtarzamy wyraźnie, że nie mamy najmniejszej chęci zostać polskimi żydami. Chcemy mieć takie samo równouprawnienie społeczne i narodowe, jak Polacy. Kultura żydowska jest starsza i bardziej rozwinięta niż polska. Przyłączenie do państwa polskiego odrzucamy jednomyślnie, mając w Wilnie 75 tysięcy żydów, czyli liczbę żadną miarą nie mniejszą niż Polacy… gdyby była mowa o zmianie granic, to moglibyśmy się zgodzić na każde rozwiązanie, byle nie polskie. Gdyby wystąpiła tendencja oddania Wilna Polsce wówczas musielibyśmy zmobilizować całe żydostwo do obrony naszej Jerozolimy litewskiej.”

Polska odrodziła się, lecz według Żydów przyszłość nie musi być taka zła. Należy utrzymać żydowskie skupienie w Polsce, przetrwać do lepszych czasów. Abraham Kotik, w Di nacjonale minderhajtem un Iden in Polien, Warszawa, 1922, nakładem Di Cajt pisze:

„Przed wojną nasza przyszłość inaczej wyglądała niż obecnie, ona przedstawiała się nam w innych barwach. Obszar Syberii, Kaukazu, Środkowej Rosji i innych części mogły służyć jako rynek dla miejskiego przemysłu, w którym my bierzemy udział, jako wytwórcy i kupcy… Nasze ambicje na przyszłość, całe nasze wyrachowanie na przyszłość, były związane z dalszym rozwojem narodu rosyjskiego i państwa rosyjskiego. Upadnie rząd carski – wszak w końcu musi on upaść – upadną łącznie z nim ciasne granice sfery osiadłości żydowskiej i my staniemy się wolnymi obywatelami wolnego rosyjskiego państwa… Było to swoiste, centralistyczne dążenie, którym były opanowane wszystkie warstwy narodu żydowskiego, była orientacja na naród panujący. Nadeszła wojna, strefa osiadłości została oderwana od Rosji i myśmy pozostali naturalnie w tych samych granicach osiadłości… Granice naszej osiadłości stały się granicami państwa polskiego. Na położenie, w którym znaleźli się żydzi w nowo wytworzonym państwie polskim, większość żydów dała jedną odpowiedź: uciekać, emigrować. Takiej odpowiedzi nie może dać cała rasa żydowska… Winniśmy i musimy pozostać w Polsce. W ogóle powinniśmy przestać być narodem stale trzymającym w ręku tułaczy kij i worek na plecach. Polska jest krajem przez nas zasiedziałym, do którego mamy nie mniej praw niż inni. Zwłaszcza, że nasze widoki w Polsce i polityczne, i ekonomiczne w istocie nie są tak smutne, jak są obecnie i jak się wydają, przeciwnie, my posiadamy dużą przyszłość w Polsce.”

A więc nie emigrować i za zgodą Żydów amerykańskich Stany Zjednoczone zamykają granicę przed żydowską emigracją. Na zebraniu tzw. Ica w Paryżu w 1925 roku jej prezydent, Philippson cytuje Georges’a Gliksman’a, L’aspect économique de la question juive en Pologne:

„Sądzimy zawsze, że jest lepiej zarówno z punktu widzenia moralnego, jak i materialnego, aby nasi współwyznawcy pozostali w swych krajach i związali się z nimi… Kwestia różnicy kosztów sama przez się rozstrzyga. Pozostawiając naszych współwyznawców w ich krajach, możemy wspomóc cztery lub pięć razy więcej rodzin, niż osiedlając ich w odległych krajach.”

Trzeba więc zostać. Nadzieja na przyszłość jest. Na razie wypada przechować żydostwo sztucznie. Z Ameryki płyną miliony dolarów na zapomogi, bezprocentowe kredyty, kasy zapomogowe, stypendia, spółdzielnie itp. Do 1928 roku amerykańscy Żydzi wspomogli Żydów wschodnich kwotą 500 milionów dolarów. Byle tylko przetrwać! Może nadejdą lepsze czasy. Póki co należy przemilczeć swój stosunek do odrodzonej Polski.

Wszystkie powyższe cytaty pochodzą z książki Henryka Rolickiego Zmierzch Izraela. Przeważnie są to żydowskie źródła, więc nie ma mowy o jakiejś teorii spiskowej. Tak mówią i myślą Żydzi. Większość z tych cytatów ma ponad 100 lat, ale treści w nich zawarte nie straciły na aktualności. Zawsze chodzi o przystosowanie się Żydów do zmieniającej się rzeczywistości, a jeśli trzeba, to zmienia się taktykę i teorię, co oczywiście nie zmienia faktu, że jak warunki pozwolą, to powraca się do tych starych taktyk i teorii.

Książka Rolickiego została wydana w 1932 roku. To był okres, w którym żydostwo światowe doznawało kryzysu, w dużym stopniu za sprawą tej wschodnioeuropejskiej biedoty, z którą nie wiadomo było, co zrobić. Wtedy wydawało się, że ona pogrąży Żydów i stąd tytuł książki Zmierzch Izraela. Rolicki zmarł w 1940 roku na skutek odmrożenia stóp, gdy zimą próbował przez słowackie góry dostać się na Węgry, a stamtąd do Francji. Nie dożył więc do czasów tzw. ostatecznego rozwiązania. Nawet by mu do głowy nie przyszło, że światowe żydostwo będzie w stanie poświęcić parę milionów, czy może milion, swoich współwyznawców, by móc nadal realizować swoje mesjanistyczne cele.

Izrael był potrzebny Żydom i być może bez tzw. holokaustu nie byliby oni w stanie „zgonić” tam odpowiedniej ilości swoich ziomków. To jednak nie zmienia faktu, że Polskę nadal traktują jako wyjątkowy dla nich kraj. Żydzi uważają, że oni byli w nim wcześniej, i że z tego powodu mają do tego miejsca większe prawa niż Polacy. Świadczą o tym ich nerwowe reakcje na poglądy dotyczące istnienia tzw. Wielkiej Lechii, czyli potężnego państwa polskiego przed chrztem Polski. Znamienna była reakcja Żyda Michalkiewicza, udającego polskiego patriotę, który na pytanie dziennikarza o Wielką Lechię odpowiedział wyjątkowo agresywnie: To są ubeckie rzygowiny! No cóż! Panu Stasiowi puściły nerwy i jednocześnie zdemaskował się, bo pośrednio opowiedział się za żydowską interpretacją historii.

Żydzi zawsze byli wrogami Polaków i zawsze dążyli do ich zmarginalizowania w ich własnym państwie, a jak trzeba było, zgodnie z ich interesem, to je likwidowali. Z jednej strony dążyli do utrzymania żydowskich mas w autonomii, oddzieleniu od polskiego społeczeństwa, z drugiej – po powstaniu 1863 roku – postanowili sobie zostać polską inteligencją. I to im się udało. Podczas II wojny światowej zniknęła żydowska biedota, a elita żydowska – przetrwała. Dziś tworzy ona polską inteligencję i rządzi Polską. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to ją zlikwiduje. Pierwszym krokiem w tym kierunku może być wyjście Polski z unii.