Książki

Książki, w odróżnieniu od internetu, raz napisane, pozostają niezmienne. Nie dotyczą ich żadne aktualizacje, nie można ich skasować. Pozostają świadectwem czasów, w których zostały wydane, ale też czasem ich treść bywała sprzeczna z obowiązującą ideologią i systemem wartości. Dlatego tak często je palono. Problem jednak polegał na tym, że książka raz wydana rozchodzi się wśród czytającej publiczności i nie sposób dotrzeć do wszystkich wydrukowanych egzemplarzy, zwłaszcza że może ona zmienić właściciela i to nie jeden raz.

Mam wydanie Trylogii z 1956 roku, a w nim słowo wstępne Dalekie i bliskie sienkiewiczowskiej Trylogii, którego autorem jest Samuel Sandler. Imię i nazwisko nie pozostawia wątpliwości co do jego nacji. Wydał ją Państwowy Instytut Wydawniczy. Pisze on m.in.:

»Podstawowy problem Ogniem i mieczem – tego nie powinny przesłonić wszystkie uroki tej powieści, których jest naprawdę bardzo wiele – tkwi w tym, że pisarz dał tu obraz wojny wyzwoleńczej najzupełniej fałszywie oświetlający jej rzeczywisty charakter, podłoże, a częściowo i przebieg. Ukazał ją nie z pozycji interesów uciskanych mas, lecz z pozycji ciemiężycieli. Bo uważnie czytając Ogniem i mieczem można nawet znaleźć przytoczone i podobne wzmianki o sytuacji mas chłopskich, o ich okrutnej niewoli, o ich dążeniu do wyzwolenia, o ich ofiarności i bohaterstwie, ale są to tylko wzmianki; w całej powieści dominuje wrogość do ludu ukraińskiego, szlachecka pogarda dla „czerni”, najczęściej widzianej w oparach wódki, w rozbestwieniu i ogarniętej paniką, tchórzliwym strachem przed rycerzami-obrońcami szlacheckiej Rzeczypospolitej. Nieugiętych obrońców ludu, np. Chmielnickiego i Bohuna, przedstawia pisarz jako mścicieli swych osobistych niepowodzeń romansowych; warchoła, uosobienie magnackiej prywaty, Jeremiego Wiśniowieckiego, jednego z najciemniejszych przedstawicieli magnaterii siedemnastowiecznej, okrutnego ciemiężyciela i wyzyskiwacza ludu, który swoje „państwo wiśniowieckie” przeciwstawiał Polsce – jako bohaterskiego i nieugiętego obrońcę ojczyzny; zmagania ludu ukraińskiego o wolność – jako rozpasane dążenie do rzezi i rozboju, do „swawoli dzikiej”; obronę panowania „królewiąt” kresowych nad ludem, dążenie do spotęgowania jego ucisku społecznego, narodowego i wyznaniowego – jako walkę o ocalenie ojczyzny; to, co ją pogrążało w upadek, to, co stanowiło najistotniejszą zaporę jej postępu, rozwoju – jako patriotyczną walkę w obronie zagrożonego kraju.

Takie jest pojmowanie w powieści tego wielkiego w dziejach narodu ukraińskiego wydarzenia, wielkiej wojny wyzwoleńczej podejmowanej po tylu krwawych klęskach, bojach przez Bohdana Chmielnickiego. Zaciemniono jej źródła, fałszywie przedstawiono w niej siły przeciwstawne, nie ukazano jej rzeczywistych motywów. To paczy sens tej „powieści z lat dawnych”, pozbawia ją tego, co jest dla tej powieści najistotniejsze: prawdy dziejowej, a bez niej, jak to nie bez złośliwości, ale słusznie powiedział Bolesław Prus: „nie ma powieści historycznej; jest tylko historia zajścia Skrzetuskiego z Bohunem wymalowana na tle zanadto obszernym”.

Czy takie były intencje pisarza? Oczywiście, nie. „Powieść historyczna – pisał Sienkiewicz we wspomnianej już rozprawie – nie tylko nie potrzebuje być poniewieraniem prawdy dziejowej, ale może być jej objaśnieniem i dopełnieniem”. Sienkiewicz miał takie ambicje twórcze i z wyjątkową sumiennością badał źródła do opisywanej epoki, sięgał do oryginalnych dokumentów, do ich opracowań, do syntetycznych i szczegółowych prac historycznych. O pierwszej swojej powieści historycznej pisał w liście prywatnym w czasie jej tworzenia: „powiem o niej to tylko, żem grunt pod nią przygotował z całą sumiennością, ani jednego nazwiska nie zaczerpnąłem nawet w fantazji. Staram się też koloryt epoki oddać wiernie…” Ale to wszystko nie wystarczyło. Nie wystarczyła bowiem nawet najsumienniejsza wierność szczegółu, gdy zabrakło właściwego oświetlenia najbardziej zasadniczego konfliktu epoki. Przedstawił go Sienkiewicz z pozycji reakcyjnych, tak jak pojmowały go najbardziej wsteczne obozy ideowe klas panujących, najbardziej reakcyjne koła historyków. Zaważyły tu nacjonalistyczne przekonania pisarza, które prawie wszechwładnie zapanowały w dziele. I one decydują o zasadniczym skrzywieniu powieści, o tym, że szkielet jej – jak to określił Prus – jest zupełnie fałszywy. Sienkiewicz zawarł w tym dziele właściwie apologię panowania magnackiego na Ukrainie, a to, co zamierzał zawrzeć, co było jego intencją wypowiedzianą wprost i za pośrednictwem środków artystycznych, pokazał w postaci skrzywionej, właściwie najzupełniej wypaczającej jego intencje. Jego Skrzetuski „czuł się dumnym, że jest synem tej Rzeczypospolitej zwycięskiej, potężnej, o której bramy wszelka złość, wszelki zamach, wszelkie ciosy tak rozbijają się i kruszą jako moce piekielne o bramy nieba. Czuł się dumny jako szlachcic-patriota, że w zwątpieniu został pokrzepion, a w wierze nie zwiedzion”. Ma to być sugestywny wyraz patriotyzmu siedemnastowiecznego, ale przecież w konfrontacji z rzeczywistym charakterem dziejów jest to wyraz wierności wobec panowania magnackiego, które tak złowrogo ciążyło na losie i ukraińskiego chłopa, i na losie samej Polski.

Tak więc nacjonalistyczne wypaczenia eliminowały w Ogniem i mieczem patriotyczne tendencje pisarza. W żadnej bodaj innej powieści Sienkiewicza nie ma takiej rozbieżności intencji i pisarskich rezultatów. Stara to prawda, że gdy się patrzy na dzieje swojej ojczyzny nie z perspektywy interesów mas ludowych – bo między dążeniami ludu ukraińskiego a dobrze zrozumianymi interesami Polski nie było rozbieżności (rozumieli to najlepsi przedstawiciele sił postępowych i demokratycznych naszego kraju, np. Lelewel, Krępowiecki [neofita, zwierzchnik węglarstwa polskiego – przyp. W.L.]) – ale z perspektywy klas panujących, z perspektywy nacjonalizmu, miłość ojczyzny nie jest niczym innym, jak miłością przywileju klasowego, wiernością sprawie przemocy i ucisku własnego ludu i innych narodów. Chcąc tego czy nie chcąc, taką właśnie perspektywę widzenia wojny mas chłopskich i kozackich przeciwko Rzeczypospolitej szlacheckiej zawarł Sienkiewicz w Ogniem i mieczem. I to jest najważniejszy problem ideowo-artystyczny tej powieści. To też było głównym przedmiotem uwielbień, jakimi reakcyjna krytyka literacka, przedstawiciele wstecznych obozów ideologicznych darzyli tę powieść.«

Takie to świadectwo epoki sprzed 66 lat. Jedno stwierdzenie, ale mówi wiele:

Ale to wszystko nie wystarczyło. Nie wystarczyła bowiem nawet najsumienniejsza wierność szczegółu, gdy zabrakło właściwego oświetlenia najbardziej zasadniczego konfliktu epoki.

Jednym słowem, bez właściwego oświetlenia konfliktu cały jego opis, nawet najbardziej sumienny, nie warty funta kłaków. Choć z drugiej strony, to czy obecny przekaz tego, co dzieje się na Ukrainie, pozbawiony jest właściwego oświetlenia?

Drugie stwierdzenie dowodzi, że w polityce pewne stany są bardziej trwałe niż nam się wydaje:

bo między dążeniami ludu ukraińskiego a dobrze zrozumianymi interesami Polski nie było rozbieżności (rozumieli to najlepsi przedstawiciele sił postępowych i demokratycznych naszego kraju, np. Lelewel, Krępowiecki)

Tu komentarz jest chyba zbyteczny. Taka jest narracja obecnego rządu i wszelkich mediów.

Czy to się komuś podoba, czy – nie, powieść historyczna Ogniem i mieczem staje się znowu aktualna. Tylko czy nie znajdzie się na indeksie ksiąg zakazanych? Skoro już nie można, przynajmniej oficjalnie, mówić „na Ukrainie”, bo to „razi” Ukraińców, to stąd już tylko jeden krok do stanowiska, że ta powieść przedstawia Ukraińców w niewłaściwym świetle. Wszystko to możliwe w Polin-ukro. Jeśli jeszcze się tak nie stało, to tylko dlatego, że obecnie nikt nie czyta książek, a już na pewno nie czyta Ogniem i mieczem. Poniżej parę cytatów z tej powieści, by każdy sam mógł ocenić na ile to, co opisał Sienkiewicz, jest nadal aktualne i czy był stronniczy w swojej ocenie, jak chciał Samuel Sandler.

Ale zanim te cytaty, to należy się pewne wyjaśnienie. Dzikie Pola to pas ciągnący się, w kierunku południowy zachód – północny wschód, od dolnego Dniestru i wybrzeża Morza Czarnego do dorzecza dolnego Bohu i dorzecza dolnego Dniepru. Od południowego-wschodu graniczyły one z Chanatem Krymskim. Na północny-zachód od Dzikich Pól rozciągało się Naddnieprze, kraina leżąca po obu stronach Dniepru. Prawy jego brzeg nazywano ruskim, a lewy – tatarskim.

Naddnieprze, źródło: Wikipedia. Na prostym odcinku Dniepru, płynącym dokładnie z północy na południe występują tzw. porohy, czyli poprzeczne progi skalne.

Wikipedia tak opisuje Dzikie Pola:

“W chwili unii Litwy z Polską (1569) Ruś ukrainna przedstawiała step, pozbawiony osiadłej ludności rolniczej. Były to obszary, o których posiadaniu zdecydować miało zaludnienie ich i zagospodarowanie. Starostowie zamków królewskich – Kijowa, Białej Cerkwi, Kaniowa, Czerkas itd. przyjmowali włóczęgów różnego pochodzenia zarówno chłopów, jak i szlachtę, osadzali ich w stepach i używali do walki z najazdami tatarskimi.

Późniejsi osadnicy padali ofiarą najazdów wielu wojsk, których szlak wypadał tą drogą. Swą zwyczajową nazwę zawdzięczają licznym uchodźcom, którzy ciągnęli tu zarówno z zaludnionych ziem Rzeczypospolitej i Carstwa Rosyjskiego, innych regionów i państw. Było wśród nich wielu chłopów zbiegających przed zaostrzeniem pańszczyzny i innych obciążeń na rzecz szlacheckich właścicieli ziemskich, oraz ludzi niewolnych, uciekających przed prześladowaniami, a także pospolitych przestępców. Powodem, dla którego tu przybywali, był praktyczny brak jakiejkolwiek władzy i kontroli na terenie Dzikich Pól. Z nich to właśnie wykształciła się Kozaczyzna.

Na Dzikich Polach rozgrywa się większość akcji powieści Henryka Sienkiewicza Ogniem i mieczem.”

»W kilka dni później poczet naszego namiestnika (Skrzetuski – przyp. W.L.) posuwał się raźno w stronę Łubniów. Po przeprawie przez Dniepr (na pewnym odcinku Dniepr był granicą pomiędzy Dzikimi Polami a Chanatem Krymskim, w tym miejscu, gdzie było bliżej do Krymu – przyp. W.L.) szli szeroką drogą stepową, która łączyła Czehryn z Łubniami idąc na Żuki, Semi-Mogiły i Chorol. Drugi taki gościniec wiódł ze stolicy książęcej do Kijowa. Za dawniejszych czasów, przed rozprawą hetmana Żółkiewskiego pod Sołonicą, dróg tych nie było wcale. Do Kijowa jechało się z Łubniów stepem i puszczą; do Czehryna była droga wodna – z powrotem zaś jeżdżono na Chorol. W ogóle zaś owe naddnieprzańskie państwo – stara ziemia połowiecka – była pustynią mało co więcej od Dzikich Pól zamieszkaną, przez Tatarów często zwiedzaną, dla watah zaporoskich otwartą.

Dziwna to była ziemia, na wpół uśpiona, ale nosząca ślady dawniejszego życia ludzkiego. Wszędzie pełno popieliszcz po jakichś przedwiecznych grodach; same Łubnie i Chorol były z takich popieliszcz podniesione; wszędzie pełno mogił nowszych i starszych, porosłych już borem. I tu, jak na Dzikich Polach, nocami wstawały duchy i upiory, a starzy Zaporożcy opowiadali sobie przy ognisku dziwy o tym, co się czasami działo w owych głębinach leśnych, z których dochodziły wycia nie wiadomo jakich zwierząt, krzyki półludzkie, półzwierzęce, gwary straszne, jakoby bitew lub łowów. Pod wodami odzywały się dzwony potopionych miast. Ziemia była mało gościnna i mało dostępna, miejscami zbyt rozmiękła, miejscami cierpiąca na brak wód, spalona, sucha a do mieszkania niebezpieczna, osadników bowiem, gdy się jako tako osiedlili i zagospodarowali, ścierały napady tatarskie. Odwiedzali ją tylko często Zaporożcy dla ogonów bobrowych, dla zwierza i ryby, w czasie bowiem pokoju większa część Niżowców rozłaziła się z Siczy na łowy, czyli, jak mówiono, na „przemysł” po wszystkich rzekach, jarach, lasach i komyszach, bobrując w miejscach, o których istnieniu nawet mało kto wiedział.

Jednakże i życie osiadłe próbowało uwiązać się do tych ziem jak roślina, która próbuje, gdzie może, chwycić się gruntu korzonkami i raz w raz wyrywana, gdzie może, odrasta.

Powstawały na pustkach grody, osady, kolonie, słobody i futory. Ziemia była miejscami żyzna, a nęciła swoboda. Ale wtedy dopiero zakwitło życie, gdy ziemie te przeszły w ręce kniaziów Wiśniowieckich. Kniaź Michał po ożenieniu się z Mohylanką począł starowniej urządzać swoje zadnieprzańskie państwo; ściągał ludzi, osadzał pustki, zapewniał swobody do lat trzydziestu, budował monastery i wprowadzał swoje prawo książęce. Nawet taki osadnik, który przymknął do tych ziem nie wiadomo kiedy i sądził, że siedzi na własnym gruncie, chętnie schodził do roli kniaziowego czynszownika, gdyż za ów czynsz szedł pod potężną książęcą opiekę, która go ochraniała, broniła od Tatarów i od gorszych nieraz od Tatarów Niżowców. Ale prawdziwe życie zakwitło pod żelazną ręką młodego księcia Jeremiego. Za Czehrynem zaraz zaczynało się jego państwo, a kończyło się het! aż pod Konotopem i Romnami. Nie stanowiło ono całej kniaziowskiej fortuny, bo od województwa sandomierskiego począwszy ziemie jego leżały w województwach wołyńskim, ruskim, kijowskim, ale naddnieprzańskie państwo było okiem w głowie zwycięzcy spod Putywla.«

Z tego opisu wynika, że Wiśniowiecki był klasycznym feudałem. Ustrój feudalny powstał w Europie po rozpadzie Imperium Rzymskiego. Charakteryzował się tym, że gdy zabrakło suwerena w postaci państwa, to możni panowie przejmowali jego funkcje na obszarach im podległym. Był charakterystyczny dla rejonów wiejskich. Po X wieku powoli zanikał w Europie zachodniej, głównie na skutek rozwoju miast. W Europie wschodniej, w Rzeczpospolitej, przetrwał do drugiej połowy XIX wieku.

Posiadłości magnaterii polskiej w XVI–XVII wieku. Widoczne zaznaczone na czerwono ogromne zadnieprzańskie posiadłości Wiśniowieckich (rys. Maciej Mathiasrex Szczepańczyk i Halibutt , na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana); źródło: histmag.org.

Na powyższej mapce widać jak na dłoni, czym była Rzeczpospolita. Ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego to obszar, na którym praktycznie nie istniało państwo takie, jakie wówczas dominowało w Europie, czyli monarchia absolutna. To był ustrój feudalny, ale nawet największy feudał nie mógł przeciwstawić się potężnym państwom. Mógł jednak przeciwstawić się państwu słabemu, jakim była Rzeczpospolita. A Rzeczpospolita była słabym państwem, bo taki ustrój wymyślili jej Żydzi. Kolos na glinianych nogach – taka była ta Rzeczpospolita.

Dalej Sienkiewicz pisze:

„Na całej Ukrainie i Zadnieprzu poczęły zrywać się jakieś szumy, jakoby zwiastuny burzy bliskiej; jakieś dziwne wieści przelatywały od sioła do sioła, od futoru do futoru, na kształt owych roślin, które jesienią wiatr po stepach żenie, a które lud perekotypolem zowie. W miastach szeptano sobie o jakiejś wielkiej wojnie, lubo nikt nie wiedział, kto i przeciwko komu ma wojować. Coś zapowiadało się wszelako.

Tym ciężej, tym duszniej było, że nikt nie umiał niebezpieczeństwa wskazać. Wszelako między oznakami złej wróżby dwie szczególnie zdawały się wskazywać, że istotnie coś zagraża. Oto naprzód niesłychane mnóstwo dziadów lirników zjawiło się po wszystkich wsiach i miastach, a były między nimi jakieś postacie obce, nikomu nie znane, o których szeptano sobie, że to są dziady fałszywe. Ci, włócząc się wszędzie, zapowiadali tajemniczo, iż dzień sądu i gniewu bożego się zbliża. Po wtóre Niżowcy poczęli pić na umór.”

Poniżej drastyczny opis

»Panu Skrzetuskiemu nie było danym widzieć bitwy, gdyż wraz z taborem został w Korsuniu. Zachar umieścił go w rynku, w domu pana Zabokrzyckiego, którego czerń poprzednio powiesiła – i postawił straż z niedobitków Mirhorodzkiego kurzenia, bo tłuszcza ciągle rabowała domy i mordowała każdego, kto się jej wydał Lachem. Przez wybite okna widział pan Skrzetuski gromady pijanych chłopów, krwawych, z pozawijanymi rękawami u koszul, włóczących się od domu do domu, od sklepu do sklepu i przeszukujących wszystkie kąty, strychy, poddasza; od czasu do czasu wrzask straszliwy oznajmiał, że znaleziono szlachcica, Żyda, mężczyznę, kobietę lub dziecię. Wyciągano ofiarę na rynek i pastwiono się nad nią w sposób najstraszliwszy. Tłuszcza biła się ze sobą o resztki ciał, obmazywała sobie z rozkoszą krwią twarze i piersi, okręcała szyje dymiącymi jeszcze trzewiami. Chłopi chwytali małe Żydzięta za nogi i rozdzierali wśród szalonego śmiechu tłumów. Rzucano się i na domy otoczone strażą, w których zamknięci byli znakomitsi jeńcy, zostawieni przy życiu dlatego, że spodziewano się po nich znacznego okupu. Wówczas Zaporożcy lub Tatarzy stojący na straży odpierali tum, grzmocąc po łbach napastników drzewcami od pik, łukami lub batami z byczej skóry. Tak było przy domu pana Skrzetuskiego. Zachar kazał ćwiczyć chłopstwo bez miłosierdzia, a Mirhorodcy spełniali z rozkoszą rozkaz. Niżowi bowiem przyjmowali chętnie w czasie buntów pomoc czerni, ale pogardzali nią bez porównania więcej od szlachty. Przecie niepróżno zwali się: „szlachetnie urodzonymi Kozakami!” Sam Chmielnicki darowywał potem niejednokrotnie znaczną ilość czerni Tatarom, którzy gnali ją do Krymu i stamtąd sprzedawali do Turcji i Azji Mniejszej.

Tłum więc szalał na rynku i dochodził do tak dzikiego opętania, że w końcu począł się wzajemnie mordować. Dzień zapadał. Zapalono całą jedną stronę rynku, cerkiew i dom parocha. Szczęściem wiatr zawiewał ogień ku polu i przeszkadzał szerzeniu się pożaru. Ale łuna olbrzymia oświecała rynek tak jasno jak promienie słoneczne. Zrobiło się gorąco nie do wytrzymania.«

Przypomina Wołyń? A więc mamy sekwencję: powstanie Chmielnickiego, rzeź humańska, rzeź wołyńska. Co jest w genach tych ludzi, jeśli w ogóle można ich nazwać ludźmi?

Nagle w trawach, trzcinach, szuwarach i zaroślach przybrzeżnych, naokoło całej łachy, rozległy się dziwne, a bardzo liczne głosy wołające:
- Pugu! Pugu!
Cisza...
- Pugu! Pugu!
I znowu nastało milczenie, jak gdyby owe głosy wołające na brzegach oczekiwały na odpowiedź.
Ale odpowiedzi nie było. Wołania zabrzmiały po raz trzeci, ale szybsze i niecierpliwsze:
- Pugu! Pugu!
Wówczas od strony statków rozległ się wśród mgły głos Krzeczowskiego:
- A kto taki?
- Kozak z ługu!
Semenom ukrytym na bajdakach serca zabiły niespokojnie. W ten sposób Zaporożcy porozumiewali się z sobą na zimowiskach, w ten sposób w czasie wojen zapraszali na rozmowę braci Kozaków rejestrowych i grodowych, między którymi bywało wielu należących sekretnie do bractwa. 

Do jakiego bractwa i kto nim kierował, to chyba nietrudno domyślić się. A jak bractwo sekretne w tamtym czasie, to wiadomo, że do wywoływania powstań chłopskich.

„Płonęły miasta, wsie, kościoły, dwory, lasy. Ludzie przestali mówić, jeno jęczeli albo wyli jak psy. Życie straciło wartość. Tysiące ginęły bez echa, bez wspomnienia. A z tych wszystkich klęsk, mordów, jęków, dymów i pożarów podnosił się tylko jeden człowiek coraz wyżej i wyżej, olbrzymiał coraz straszliwiej, zaciemniał już niemal światło dzienne, rzucał cień od morza do morza.

Był to Bohdan Chmielnicki.

Dwieście tysięcy ludzi zbrojnych i upojonych zwycięstwy stało teraz gotowych na jego skinienie. Czerń powstawała wszędzie; Kozacy grodowi łączyli się z nim po wszystkich miastach. Kraj od Prypeci do krańców pustyń był w ogniu. Powstanie szerzyło się w województwach: ruskim, podolskim, wołyńskim, bracławskim, kijowskim i czernihowskim. Potęga hetmana rosła co dzień. Nigdy Rzeczpospolita nie wystawiła przeciw najstraszniejszemu wrogowi połowy tych sił, którymi on teraz rozporządzał. Równych nie miał w gotowości i cesarz niemiecki. Burza przeszła wszelkie oczekiwania. Sam hetman początkowo nie rozeznawał własnej potęgi i nie rozumiał, jak wyrósł już wysoko.”

Czyli sam hetman nie orientował się na początku, jaką siłą dysponuje, a skoro tak, to znaczy, że to nie on tę siłę zorganizował. A stąd już tylko krok do wniosku, że kierowali nim, a właściwie całym powstaniem, jego nieznani przełożeni. Firmował je swoim nazwiskiem, tak jak Balcerowicz – Plan Balcerowicza.

„My z Połonnego. Starszy Krzywonos oblegał zamek i miasto; jeśli twoja szabla nad jego karkiem nie zawiśnie, tedy zginiemy wszyscy.

Na to książę: O Połonnem ja wiem, iż się tam siła ludu schroniła, ale jak mnie doniesiono, najwięcej Rusinów. Zasługa to wasza przed Bogiem, iż zamiast połączyć się z buntem, opór mu dajecie, przy matce stawając, jednak boję się zdrady jakowej od was, takiej, jak w Niemirowie doznałem.

Na to posłańcy poczęli przysięgać na wszystkie świętości niebieskie, że jako zbawiciela, tak księcia wyczekują, i myśl zdrady w głowie im nawet nie postała. Jakoż i szczerze mówili. Krzywonos bowiem, obległszy ich w pięćdziesiąt tysięcy ludu, poprzysiągł im zgubę dlatego właśnie, że będąc Rusinami nie chcieli się z buntem łączyć.”

Tak więc podział na Rusinów i Kozaków istnieje na Ukrainie od początku.

„I wojna leżała w sile rzeczy. Rozbójniczy ruch Zaporoża i ludowe powstanie ukraińskiej czerni potrzebowały jakichś wyższych haseł niż rzeź i rozbój, niż walka z pańszczyzną i z magnackimi latyfundiami. Zrozumiał to dobrze Chmielnicki i korzystając z tlejących rozdrażnień, z obopólnych nadużyć i ucisków, jakich nigdy w onych surowych czasach nie brakło, socjalną walkę zamienił w religijną, rozniecił fanatyzm ludowy i zaraz w początkach przepaść między oboma obozami wykopał – przepaść, którą nie pergaminy i układy, ale krew tylko mogła wypełnić.”

Jakoś tak dziwnie Samuel Sandler jednym tylko słowem wspomniał o wojnie religijnej.

„Toczyły się tedy wypadki siłą rzeczy ku wojnie – i nawet ludzie prości, instynktem tylko wiedzeni, odgadywali, że nie może być inaczej, a w całej Rzeczypospolitej coraz więcej oczu zwracało się na Jeremiego, który od początku wojnę na śmierć i życie ogłosił. W cieniu tej olbrzymiej postaci nikli coraz bardziej kanclerz i wojewoda bracławski, i regimentarze, a między nimi potężny książę Dominik, głównym mianowany wodzem. Nikła ich powaga, znaczenie i malała karność dla władzy, którą piastowali. Kazano wojsku i szlachcie ściągać ku Lwowu, a potem ku Glinianom, jakoż i szły coraz większe zastępy. Ściągała się kwarta, za nią ziemianie pobliższych województw, ale zaraz nowe wypadki poczęły grozić powadze Rzeczypospolitej. Otóż nie tylko mniej karne chorągwie pospolitego ruszenia, nie tylko prywatne, ale i regularne kwarciane, stanąwszy na miejscu zboru, wypowiadały posłuszeństwo regimentarzom i wbrew rozkazom ruszały do Zbaraża, aby oddać się pod rozkazy Jeremiego. Tak naprawdę uczyniły województwa kijowskie i bracławskie, których szlachta już przedtem w znacznej części pod Jeremim służyła., za nimi poszły ruskie, lubelskie, za nimi wojska koronne – i już nietrudno było powiedzieć, że wszystkie inne pójdą ich śladem.

Pominięty i zapomniany umyślnie Jeremi siłą rzeczy stawał się hetmanem i naczelnym wodzem całej potęgi Rzeczypospolitej. Szlachta i wojsko oddane mu duszą i ciałem czekało tylko jego skinienia. Władza, wojna, pokój, przyszłość Rzeczypospolitej spoczęły w jego ręku.

I rósł jeszcze z każdym dniem, bo każdego dnia nowe waliły do niego chorągwie, i tak zolbrzymiał, że cień jego począł padać nie tylko na kanclerza i regimentarza, ale na senat, na Warszawę i całą Rzeczpospolitą.”

No i jak tu nie twierdzić, że ta Rzeczpospolita była karykaturą państwa?

„Nie! Rzeczpospolita wojen się nie lęka i nie wojny ją zgubią! Ale czemuż to wobec takich zwycięstw, takiej utajonej siły, takiej sławy, ona, która pogromiła Krzyżaków i Turków… taka jest słaba i niedołężna, że przed jednym Kozakiem przyklękła? że sąsiedzi rwą jej granice, że wyśmiewają ją narody, że głosu jej nikt nie słucha, o gniew jej nie dba, a wszyscy zgubę przewidują?

Ach! to właśnie duma i ambicja magnatów, to czyny na własną rękę, to samowola tego przyczyną. Wróg najgorszy to nie Chmielnicki, ale nieład wewnętrzny, ale swawola szlachty, ale szczupłość i niekarność wojska, burzliwość sejmów, niesnaski, rozterki, zamęt, niedołęstwo, prywata i niekarność – niekarność przede wszystkim. Drzewo gnije i próchnieje od środka. Rychło czekać, jak pierwsza burza je zwali – ale parrycyda (z łac. parricida: zdrajca, wróg ojczyzny – przyp. W.L.) ten, kto do takiej roboty ręce przykłada, przeklęty ten, kto przykład daje, przeklęty on i dzieci jego do dziesiątego pokolenia!!…”

Wybrałem tylko niektóre fragmenty z tej powieści, by pokazać, że ocena Prusa jest bezpodstawna, nie mówiąc już o ocenie Sandlera, który zresztą przyznał, że Sienkiewicz sumiennie przebadał dokumenty z epoki i właśnie dzięki temu mamy, jak sądzę, dosyć wierny obraz powstania Chmielnickiego. Czytając tę powieść nie odniosłem wrażenia, że autor jest stronniczy.

Jeszcze do niedawna można by powiedzieć, że to powieść historyczna i tyko tyle. Jednak obecnie, gdy trwa na Ukrainie wojna i do Polski napływają masy Ukraińców, z których część jest Rusinami, a część – Kozakami, staje się ona nadzwyczaj aktualna. Jak ktoś nie wie, z której strony grozi nam niebezpieczeństwo, to z tej powieści dowie się, bo oficjalna propaganda przedstawia nam Ukraińców jako jeden naród, naszych braci, pokrewnych nam kulturowo. No, to w tym wypadku wypadało by zapytać: którzy Ukraińcy są naszymi braćmi?

Kto wie? Może za jakiś czas, gdy powstanie Polin-ukro, powieść ta może być zakazana lub mocno okrojona z niewygodnych dla oficjalnej propagandy fragmentów. Habent sua fata libelli, taką maksymę ukuli Rzymianie, co oznacza, że książki mają swój los. Jedne zostają spalone, inne ocenzurowane lub wpisane na indeks ksiąg zakazanych. Jaki los spotka Ogniem i mieczem?

Cztery narody

W dniu 22 kwietnia pojawił się na kanale wRealu24 program zatytułowany: Czeka nas unia polsko-ukraińska?! Suwerenność Polski zagrożona? Telefony na żywo! Do prowadzącego, Pawła Zdziarskiego, mogli dzwonić oglądający i zadawać pytania. Pod filmem pojawił się komentarz, który przytaczam w całości:

„Panie Pawle. Zatrzęsienie przesiedleńców ponieważ to nie są uchodźcy jest w: Gdańsk, Gdynia, Sopot, Wrocław, Warszawa. We Wrocławiu do polskiej rodziny grającej w piłkę ręczną (7 osób) w parku, Ukrainka zwróciła się z pretensją i krzykiem po ukraińsku, żeby przestali grać i mówić po polsku, bo sobie tego nie życzy. Jedna z grających osób podeszła do Ukrainki i powiedziała, że jest Polką, jest u siebie i j. polski to jej język ojczysty. Ukrainka zdania nie zmieniła, a jej syn rzucił kamieniem w Polkę. Nie trafił ale cała grupa Polaków zapowiedziała, że dzwoni w tej chwili na policję. Ukrainka zaczęła się śmiać i powiedziała, że to ona jest u siebie, że domy, mieszkania, praca jest dla Ukraińców, a wy Polacy musicie szukać miejsca dla siebie i pracy.

Drugie zdarzenie we Wrocławiu w Biedronce. Kasjerka z Ukrainy powiedziała pani przy kasie, że Polacy muszą uczyć się ukraińskiego, bo tu rządzą Ukraińcy i mają wiele przywilejów i życzenie, aby Polacy mówili w ich języku, bo wszystkie sklepy obsadzone są ludźmi tej narodowości. Panie Pawle to się w głowie nie mieści. Zastanawia mnie bierność ludzi, brak jakiegokolwiek odzewu, brak reakcji. Przecież widać gołym okiem, co się dzieje. W Zakopanem relokacja uchodźców – do ich dyspozycji mieszkania, domy i praca. Polacy są zwalniani, aby na ich stanowisku pracowali Ukraińcy. Robi się to w białych rękawiczkach, ale coraz częściej. Panie Pawle, trzeba głośno o tym mówić, trzeba edukować społeczeństwo, pokazywać zagrożenia, zapraszać ludzi z charyzmą, odważnych, którzy mają coś do zaoferowania patriotom. Przykład – pani Justyna, dzielna kobieta i nieugięta. Nie trzeba komentować Panowie, dywagować, tylko zacząć energicznie zabierać się do pracy dla Ojczyzny. Domagam się tego od Was, bo jesteście stacją niezależną i patriotyczną. Trzeba mówić konkretnie i konkretnie działać.”

Tego typu zdarzeń jest coraz więcej i problem będzie narastał. Skoro jednak ci ludzie zachowują się tak w obcym kraju, to znaczy, że ktoś im powiedział, że mogą się tak zachowywać, że polskie prawo ich nie obowiązuje, że to ich państwo, a nie – polskie. Widać wyraźnie, że rządzący celowo dążą do zantagonizowania ludności miejscowej z napływową, zgodnie ze starą zasadą: dziel i rządź.

Komentująca chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, w jakim świecie żyje. Nie chce zauważyć, że prowadzący program ma typowo żydowską aparycję, a wRealu24 nie jest polską stacją, na co zwracali jej uwagę niektórzy komentujący, ale nie przekonali jej. Nie chce też zauważyć albo nie wie, że to wszystko dzieje się za zgodą „polskich” władz centralnych i samorządowych i zgodnie z prawem, które przyjęli posłowie Werchownej Rady. Zapewne też nie wie, że wszelkie protesty są wywoływane sztucznie i są pod kontrolą nieznanych przełożonych, a nie dlatego, że jacyś ludzie nie zgadzają się z działaniami władzy.

Są słowa wytrychy, których używają Żydzi, by neutralizować czy osłabiać narody osiadłe. Tymi słowami są „wspólnota” i „wolność”. Jak coś jest wspólne, to nie jest nasze. Jeśli mamy mieć wspólne państwo z Ukrainą, to znaczy, że rezygnujemy z własnego państwa. Każdy chce mieć własny dom czy mieszkanie, własny samochód czy rower. Cóż jest złego w chęci posiadania własnego państwa?

Jak najłatwiej osłabiać narody? Poprzez łączenie ich z innymi pod pozorem obrony przed silniejszymi. Tak, poprzez unię lubelską, rozrzedzono naród polski, którego resztki plączą się jeszcze gdzieś w tym multi-kulti państwie, które zaledwie w ciągu dwóch miesięcy stało się częścią państwa ukraińskiego. Natomiast nie uchroniła ona tego idiotycznego tworu, jakim była I RP, przed rozbiorami, więc argument fałszywy. Warto o tym pamiętać, bo tego typu argumentacja powraca: musimy się jednoczyć przeciw wspólnemu wrogowi.

Państwo ukraińskie, z jego oficjalną ideologią, jest wrogie Polakom i jego obywatele też są wrogo nastawieni do nich. Zresztą ani obywatele tego państwa, ani jego władze tego nie kryją. Cóż więc w takiej sytuacji należy czynić? Jak nauczał Sun Tzu, jeśli chcesz pokonać wroga, to najpierw musisz go poznać. Poznać jego mocne i słabe strony. Przede wszystkim warto wiedzieć, że Ukraina to nie monolit i że nie wszyscy „Ukraińcy” są naszymi wrogami. Żeby to wszystko zrozumieć, to, jak zwykle, wypada zacząć od początku. Historia magistra vitae est, znaczy że historia jest nauczycielką życia, jak powiedział Cyceron.

Ukraina – nazwa

Termin Ukraina pojawił się po raz pierwszy w Latopisie Kijowskim, opisującym wydarzenia w XII wieku, którego najstarszy egzemplarz pochodzi z XV wieku. Opisując śmierć Włodzimierza, księcia perejasławskiego, autor tekstu stwierdził, iż po jego zgonie Ukraina wielce rozpaczała, co odnosi się do dziedzictwa zmarłego, czyli księstw perejasławskiego, kijowskiego i czernihowskiego, a relacjonując wypadki 1189 roku, nazwał Ukrainą tereny leżące między Bohem i Dniestrem. Dniestr to nie Dniepr. Tereny pomiędzy Bohem i Dniestrem, to Księstwo Halickie, położone na południowy-zachód od w/w księstw. Te księstwa to dzisiejsza środkowa Ukraina, a Księstwo Halickie, to jej obecna południowo-zachodnia część.

Nazwa własna ukraina została użyta po raz pierwszy za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów w roku 1590 w tytule konstytucji sejmowej według projektu Jana Zamoyskiego: Porządek ze strony Niżowców i Ukrainy. Określała ona wówczas tereny województw kijowskiego i bracławskiego Rzeczypospolitej. W okresie pomiędzy pokojem polanowskim (1634) a traktatem Grzymułtowskiego (1686) w skład terytorium określanym nazwą Ukrainy wchodziło również województwo czernihowskie. W 1613 roku na mapie Tomasza Makowskiego, wydanej w Amsterdamie, obszar prawego brzegu Dniepru określano jako Wołyń Dolny, który nazywają Ukrainą lub Niżem. W czasie sejmu 1659 roku wymieniono „Województwa Ukrainne” i były to województwa kijowskie, bracławskie, czernihowskie.

Jak widać z tego opisu z Wikipedii określenie historycznego obszaru Ukrainy nie jest precyzyjne. Natomiast jeśli chodzi o samo słowo, to według współczesnego ukraińskiego językoznawstwa, nazwa ukraina wywodzi się od staroruskiego kraj (swoja ziemia, rodzima ziemia) i przydomku „u”, co oznacza w połączeniu antonim słowa czużbina – cudza ziemia, obca ziemia. Natomiast tłumaczenie jej jako pogranicze z rosyjskiego okraina, po raz pierwszy pojawiło się pod koniec XVII wieku w rosyjskich pracach historycznych.

To, o czym większość w Polsce nie wie, to to, że nie ma czegoś takiego jak naród ukraiński. Jak pisałem w poprzednim blogu, jest naród rusiński i kozacki. Kozacy wywodzą się z plemienia turecko-chazarskiego. To właśnie do tradycji tego plemienia odwoływał się Żyd Nestor Machno. Społeczność kozacka pojawiła się na trenie byłego państwa chazarskiego w XV wieku. Z kolei Rusini wywodzą się od skandynawskich Waregów i ludności słowiańskiej. To ta ludność daje początek Rusi Kijowskiej.

Kaganat Chazarski

W VII wieku ziemie w środkowym i górnym dorzeczu Dniepru dostały się na ponad dwa wieki pod panowanie koczowniczych Chazarów. W okresie największego rozkwitu państwa chazarskiego w VIII wieku kaganowi chazarskiemu płaciło trybut (podatek) 25 plemion i księstw, w tym władca Kijowa. W drugiej połowie IX wieku Kaganat został zdobyty przez Waregów, którzy przenieśli swoją siedzibę do Kijowa.

Wielki Kagan, który pochodził zazwyczaj z rodziny dynastycznej, a od IX wieku musiał być wyznawcą judaizmu, władał państwem przez okres czterdziestu lat, po którym był zwalniany bądź zabijany. Jako posiadacz boskiej siły był gwarantem pomyślności poddanych. W grodzie Itil, stolicy kaganatu, rezydowało siedmiu sędziów: po dwóch dla wyznawców islamu, chrześcijaństwa i judaizmu oraz jeden dla pogan.

Decydujący cios kaganatowi, po którym już nie wrócił do dawnej potęgi, zadał w 965/966 roku władca Rusi Kijowskiej Światosław I. W czasie ruskiej wyprawy zbrojnej zniszczył najważniejsze ośrodki chazarskie: Itil (położony w delcie Wołgi), Samandar i Sarkel, co położyło kres państwowości chazarskiej.

Ruś Kijowska

Pierwszymi historycznymi władcami ruskimi byli prawdopodobnie Normanowie (książę Ruryk I), którzy przybyli na późniejsze ziemie ruskie przed rokiem 860. Założenie Nowogrodu Wielkiego przez Ruryka w 862 roku uważa się za początek historii Rusi. Ruryk zdołał skupić pod swymi rządami część Normanów, plemion wschodniosłowiańskich oraz plemion ugrofińskich i utworzył pierwsze państwo ruskie – Ruś Nowogrodzką. Ruryk był także założycielem dynastii Rurykowiczów, która sprawowała rządy na Rusi do 1598 roku.

Wyprawa następcy Ruryka, księcia nowogrodzkiego Olega Mądrego, na Kijów (882) doprowadziła do zjednoczenia północnych i południowych księstw oraz powstania Rusi Kijowskiej poprzez przeniesienie stolicy z Nowogrodu Wielkiego do Kijowa. Była ona na początku luźnym związkiem księstw, które ok. 2 połowy XI wieku zachowały szeroką autonomię. Książęta kijowscy Oleg i Igor Rurykowicze podpisali z Bizancjum układy handlowe, które gwarantowały krajowi zyskowny handel.

Okres świetności Rusi Kijowskiej przypada na czas rządów Włodzimierza Wielkiego (960-1015), który za swego panowania dokonał chrztu Rusi w roku 988 i Jarosława Mądrego (978-1054). Jarosław I Mądry umocnił pozycję Kościoła na Rusi Kijowskiej. Ustanowione przez niego zasady dziedziczenia tronu w oparciu o regułę senioratu (władzę ma sprawować najstarszy męski przedstawiciel rodu [senior]) nie zapobiegły rozpadowi politycznej jedności kraju. W roku śmierci Jarosława (1054) dokonał się rozłam chrześcijaństwa na rzymskokatolickie i prawosławne. Po jego śmierci Ruś Kijowska weszła w okres rozbicia dzielnicowego (skąd my to znamy?).

Ruś Kijowska po śmierci Jarosława Mądrego; źródło: angielska Wikipedia.

W latach 1237-1240 Batu-chan dokonał inwazji na Ruś. 6 grudnia 1240 roku zdobył i zburzył Kijów, mordując i uprowadzając w niewolę jego mieszkańców. Podbił wówczas wszystkie ziemie będące pod jurysdykcją władców ruskich z wyjątkiem księstw Połockiego, Pińskiego i Republiki Nowogrodzkiej. Mongołowie nie sprawowali bezpośrednich rządów w podległych księstwach, ograniczając się do zatwierdzania kandydatów do tronów książęcych, którzy pełnili funkcje zwierzchnie nad resztą książąt z tytułem wielkiego księcia i którzy mieli prawo zwracania się o pomoc do chana Złotej Ordy.

W XIII wieku Księstwo Halicko-Włodzimierskie stało się, wobec zniszczenia Kijowa i Rusi centralnej, drugim obok państw tzw. Rusi Zaleskiej (Twer, Włodzimierz nad Klaźmą, Moskwa, Republika Nowogrodu) ruskim ośrodkiem państwowym, prowadzącym samodzielną politykę dynastyczną i zagraniczną oraz podejmującym próby zjednoczenia Rusi. W grudniu 1253 roku książę halicko-włodzimierski Daniel I (założyciel Lwowa) został koronowany w Drohiczynie przez legata papieskiego na króla Rusi. Daniel Halicki związał się małżeństwami dynastycznymi z Piastami mazowieckimi.

W 1338 roku potomek Daniela I, Bolesław Jerzy I, książę i pan Rusi, szukając pomocy przeciwko bojarom (klasa panująca Rusi), zawarł układ z Kazimierzem Wielkim i uznał go za dziedzica Rusi. W 1349 roku, po ponownej wyprawie zbrojnej, Kazimierz Wielki przyłączył do Korony Ruś Czerwoną ze Lwowem i Haliczem. Wołyń z Łuckiem i Włodzimierzem zajął książę litewski Lubart.

W wyniku ostatecznych rozgraniczeń dawne terytoria księstwa zostały podzielone pomiędzy Koronę (Ruś Czerwona) i Wielkie Księstwo Litewskie, które zatrzymało Wołyń i Podole kamienieckie, zaś król Polski przyjął tytuł księcia Rusi, co podkreślało odrębny charakter wcielonych terytoriów. Ten stan utrzymał się do unii lubelskiej (1569), gdy do Rusi Czerwonej dołączył Wołyń, Podole i pozostałe ziemie na Ukrainie.

Kozacy

Kozacy zaporoscy (kozacy niżowi) to społeczność zorganizowana na sposób wojskowy, której początki sięgają XV wieku i związane są z południowo-wschodnimi kresami WKL. Centrum Kozaczyzny znajdowało się na Zaporożu – nizinnym, stepowym kraju położonym w dolnym biegu Dniepru za ciągnącymi się na długości 80 km odcinkami skalnych progów rzecznych. Mówiono o nich porohy, stąd kraj za porohami – Zaporoże oraz Kozacy zaporoscy. Kozacy odegrali ważną rolę w dziejach Europy wschodniej, zwłaszcza Ukrainy, Polski i Rosji. Szczyt rozwoju ich organizacji przypada na XVII wiek, gdy przez pewien czas stanowili samodzielny czynnik polityczny. Od ugody zborowskiej (1649) Kozacy posiadali system autonomicznych rządów określanych jako Hetmanat. Kozaczyznę zaporoską zlikwidowała w latach 1775-1780 caryca Katarzyna II. Dzisiejsza Ukraina uznaje dzieje Kozaków za integralną część własnej historii i jedno z najważniejszych źródeł tożsamości narodowej.

Obszar Hetmanatu (fiolet), Siczy (sepia), Ukrainy Słobodzkiej (zieleń) w połowie XVIII wieku; źródło: Wikipedia.

Powstania kozackie – przyczyny

26 maja 1569 roku włączono do Korony województwo wołyńskie, 6 czerwca województwo kijowskie i bracławskie (wschodnia część Podola), a później, z tak okrojonym do połowy Wielkim Księstwem Litewskim, zawarto 1 lipca unię. Szlachta rusińska otrzymała przywileje identyczne z przywilejami polskiej szlachty. Status prawny tych ziem był zbliżony do autonomii. Językiem urzędowym nadal miał być język ruski, a szlachta ruska uzyskała miejsce w sejmie. Pomimo rozległych swobód przyznanych Rusinom doszło do niezadowolenia społecznego, które miało pewien wpływ na późniejsze powstania kozackie przeciw Rzeczypospolitej, z których najważniejszym było powstanie Chmielnickiego (1648-1654).

Skoro było tak dobrze, jak pisze Wikipedia, to dlaczego było tak źle? Cały urok Wikipedii polega na tym, że w jednym miejscu pisze tak, a w innym zupełnie inaczej:

„Właściwe rządy sprawowały rody magnackie (gł. Wiśniowieccy, Zasławscy, Ostrogscy), złożone ze spolonizowanej szlachty ruskiej i zarządzające ogromnymi latyfundiami. Ich polonizacja motywowana była często ambicjami politycznymi i nieodłącznie związana z porzuceniem prawosławia. Ukraińska historiografia właśnie im przypisuje główną odpowiedzialność za wybuch buntów – ich zaborcza i ekspansywna polityka rolna miała prowadzić do stałego podnoszenia powinności pańszczyźnianych i wpędzać chłopstwo w nędzę. W ten sposób nawarstwiała się nienawiść tzw. prostego ludu do warstw uprzywilejowanych, oparta również na uprzedzeniach narodowościowych i religijnych.”

Wikipedia całej prawdy napisać nie może. Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela (1932) pisze:

»Możnowładcy na wschodzie oddali kozactwo w pacht rozwydrzonemu żydostwu. W liście do Władysława IV, czytanym już po śmierci króla na sejmie konwokacyjnym (1648), Chmielnicki skarży się na ucisk ze strony magnatów, po czym pisze:

„Czem rozzuchwaleni żydzi takie nam zbytki czynią, że i w tureckiej niewoli niepodobna, aby chrześcijanie takie biedy mieli ponosić”. – Miscellanea Adam Mniszek, Rękopis Bibl. Ossol.

Jakie to biedy doznawane były od żydów?

„Trzy domy magnackie kolonizowały Ukrainę i Małą Ruś: Koniecpolscy, Wiśniowieccy i Potoccy, którzy nałożone na kozaków uciążliwe podatki wypuszczali w dzierżawę swoim plenipotentom żydowskim. Kozacy musieli opłacać podatek od każdego nowonarodzonego dziecka, od każdej świeżo zaślubionej pary. Aby nie można było ominąć tej daniny, arendarze żydowscy przechowywali u siebie klucze od kościołów greckich i ilekroć duchowny miał chrzcić dziecko lub połączyć ślubem jakie stadło, musiał o nie prosić arendarza, który je wręczał dopiero po uiszczeniu daniny”. – Henryk Graetz Historia żydów. (a więc żydowski historyk widzi dualizm: Ukraina i Mała Ruś – przyp. W.L.)

Po wybuchu powstania jeden z jego wodzów, Krzywonos, w liście do ks. Dominika Zasławskiego radził żydów „aż do Wisły zawrócić, bo ta wojna zaczęła się od żydów”. – Miscellanea Adam Mniszek, Bibl. Ossol.

Hasłem, którym Chmielnicki rozagitował tłumy było „Polacy oddali nas w niewolę przeklętemu nasieniu żydowskiemu”. – Henryk Graetz Historia żydów.

Toteż całe kozactwo i zbuntowany lud ruski rzucił się przede wszystkim na żydów, a potem na szlachtę, która ich żydom oddała. Ofiarą padło także wielu księży katolickich, z czego ukuli później historycy zarzut, że przyczyną buntu była zbyt obcesowa propaganda katolicka. Sądzę jednak, że nie trzeba aż tak daleko idących przypuszczeń, aby wyjaśnić zwrócenie się kozaków przeciw duchowieństwu katolickiemu.«

Z kolei Stanisław Staszic w artykule O przyczynach szkodliwości żydów i środkach usposobienia ich, aby się społeczeństwu użytecznymi stali pisze:

„Któż się z nas nie przypatrzył do jakiego stopnia zuchwałości gwałtowność żydów wzniosła się na Podolu i na Ukrainie, gdy z włościan żaden ojciec nie mógł rozporządzić postanowieniem swoich dzieci, żadna nie mogła pójść za mąż, jeżeli żyd nie dał pozwolenia, jeżeli żydowi nie opłaciła kunicy.” Opłacić kunicę – uiścić opłatę pańszczyźnianą.

Utrata Ukrainy naddnieprzańskiej

W styczniu 1654 roku Hetmanat w ugodzie perejasławskiej poddał Ukrainę naddnieprzańską pod władzę cara Rosji z zachowaniem autonomii i przywilejów kozackich. Konsekwencją ugody była długoletnia (1654-1667) wojna Rzeczpospolitej z Carstwem Rosyjskim, toczona na obszarze Rzeczpospolitej po środkową Wisłę. W 1658 roku została zawarta pomiędzy Hetmanatem a Rzeczpospolitą unia hadziacka, przekreślająca podległość Ukrainy od Rosji i ustanawiająca Księstwo Ruskie jako trzeci człon Rzeczypospolitej (obok Korony i Litwy). Postanowienia unii nie weszły jednak w życie. Kończący działania wojenne rozejm andruszowski z 1667 roku rozstrzygał, że Rzeczpospolita utraciła na rzecz Rosji Zadnieprze, czyli województwo czernihowskie i większość (ok. 140 tys. km2) województwa kijowskiego. Podział Ukrainy pomiędzy Rzeczpospolitą a Carstwo Rosyjskie został potwierdzony w 1686 roku traktatem Grzymułtowskiego, który oprócz cesji Zadnieprza uznawał władze Rosji nad Kijowem i jego okręgiem. Również w 1686 roku prawosławna metropolia kijowska, podległa dotąd Patriarchatowi Konstantynopola, została podporządkowana Patriarchatowi Moskiewskiemu.

Mapa Rzeczypospolitej Obojga Narodów

Na powyższej mapie widać ziemie utracone po rozejmie andruszowskim w 1667 roku. Nie tylko województwo czernichowskie i część województwa kijowskiego, ale też i województwo smoleńskie i Inflanty. Źródło mapy: Wikipedia.

Tak więc Ukraina naddnieprzańska, a właściwie Zadnieprze, czyli to, co jest obecnie Ukrainą wschodnią i częściowo środkową zostaje przy Rosji, a zachodnia Ukraina, czyli wschodnia Galicja pozostaje w granicach Rzeczpospolitej. To, co stanowiło wcześniej Kaganat Chazarski, stopniowo przejmuje Rosja i osiedla tam ludność rosyjską. Na ziemiach byłego Chanatu Krymskiego powstaje gubernia taurydzka, która obejmuje obszar dzisiejszej południowej Ukrainy i Krym. To właśnie tam tate Dmytro Doncowa „odziedziczył” ponad 1600 hektarów ziemi. Skoro usuwano ludność pochodzenia tureckiego, to pojawiło się wiele „bezpańskiej” ziemi.

Po rozbiorach Rzeczpospolitej Galicja wschodnia dostaje się w ręce Austriaków i przez ponad sto lat należy do Europy, a Ukraina wschodnia przez ponad dwieście lat należy do Rosji. W 2014 roku w Kijowie Kozacy, podpuszczeni przez Amerykanów, powiedzieli, że oni chcą do Europy, a Rosjanie ze wschodniej Ukrainy odpowiedzieli, że oni chcą do Rosji. I tak to się zaczęło.

Tworzenie się nacjonalizmu ukraińskiego

Amerykański historyk John Armstrong, jak pisze Wikipedia, uważa, że pierwszych śladów tworzenia się ideologii ukraińskiego nacjonalizmu należy doszukiwać się w twórczości pisarzy ukraińskich: Tarasa Szewczenki, Iwana Franki, Mykoły Kostomarowa oraz w szczególności historyka Mychajła Hruszewskiego, który być może bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje na tytuł ojca ukraińskiego nacjonalizmu. Wskazuje on, że inspiracją dla początków tej ideologii mógł być również dziewiętnastowieczny nacjonalizm niemiecki, a także działalność ludności polskiej w Galicji. Tezę o dziewiętnastowiecznych korzeniach nacjonalizmu ukraińskiego podziela historyk ukraiński Jarosław Hrycak, który za obszar jego formowania uważa austriacką Galicję. Jego zdaniem podstawową inspiracją dla rozwoju ruchu narodowego Ukraińców stanowiło przekonanie o związku Ukrainy z Europą Zachodnią oraz naśladownictwo polskiego nacjonalizmu. Pierwszym przedstawicielem nowoczesnego nacjonalizmu był Mykoła Michnowśkij (mason, jak pisze Wikipedia), który przed I wojną światową postulował powstanie niepodległego państwa ukraińskiego. Sformułował on hasło: „Ukraina dla Ukraińców”.

W połowie XIX wieku szerszego znaczenia nabiera wpływ Naddniestrza na Galicję Wschodnią. Pierwszym zwolennikiem połączenia był Pantelejmon Kulisz, członek Bractwa Cyryla i Metodego. Prześladowany przez władze rosyjskie, przeniósł się do Lwowa w 1891 roku. Kolejnymi byli Mychajło Drahomanow i Mychajło Hruszewski. Na początku XX wieku działali we Lwowie kolejni zwolennicy połączenia obu ziem – Dmytro Antonowycz, Wołodymir Wynnyczenko, Symon Petlura. Przedstawiciele „Wielkiej Ukrainy” rozpoczęli działalność w galicyjskim ruchu spółdzielczym i studenckim. Działania tych, jak i wielu innych osób, miały wpływ na rozwój poczucia narodowego Ukraińców galicyjskich. Po wykształceniu się bloków polityczno-militarnych (Ententa i Państwa Centralne) w pierwszej dekadzie XX wieku, Galicja została uznana przez nacjonalistów ukraińskich za „Piemont Ukrainy”, a państwa centralne za siłę, przy pomocy której oderwie się Ukrainę Naddniestrzańską od Rosji i połączy z Galicją, tworząc niepodległe państwo ukraińskie.

Dzisiejsza Ukraina dzieje Kozaków uznaje za integralną część własnej historii i jedno z najważniejszych źródeł tożsamości narodowej. Czasopismo Prowodu Ukraińskich Nacjonalistów Rozbudowa nacji z listopada-grudnia 1930 roku zapowiadała krwawy przebieg „rewolucji narodowej”:

Kiedy nadejdzie ten nowy, wielki dzień, będziemy bez litości. Nie będzie żadnego zawieszenia broni, nie powtórzy się ani perejasławska, ani hadziacka umowa – przyjdzie nowy Żeleźniak, nowy Gonta. Nie będzie miłosierdzia ani dla wielkiego, ani dla małego, a poeta zaśpiewa: „I zarżnął ojciec syna”. (…) Tylko w morzu krwi, tylko bezwzględnością, tylko w jednym żelaznym szeregu i z jednym wodzem wywalczymy sobie prawa człowieka.

Maksym Żeleźniak i Iwan Gonta są odpowiedzialni za tzw. rzeź humańską. 21 czerwca 1768, po opanowaniu zamku w Humaniu (najdalej wysunięte na południowy-wschód miasto I RP – przyp. W.L.), wymordowali w mieście w ciągu jednego dnia około 20 tysięcy Polaków, Żydów, księży katolickich i unickich oraz innych ludzi szukających tam ratunku. Obaj są bohaterami poematu wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki Hajdamacy.

Pod koniec 2009 roku w telewizji ukraińskiej podczas emisji popularnonaukowego serialu Historia ziem ukraińskich, którego sponsorem był Browar Lwowski pojawiło się sformułowanie „Lach, Żyd i sobaka, wse wira odnaka”, którego używało ruskie chłopstwo i hajdamacy podczas wieszania na szubienicy Polaków i Żydów, przy których na wspólnej belce dla pohańbienia zwłok wieszano także psa. Skandal wywołał odcinek tego serialu poświęcony rzezi humańskiej, który zachęcał do poznania „chwalebnej przeszłości ojczyzny”. W odcinku tym ataman Żeleźniak po zdobyciu miasta, posilając się piwem „Lwowskie” powiesił na kościelnej wieży „Lacha, Żyda i psa – bo ich wiara jednaka”. – Wikipedia.

Po rewolucji

Po rewolucji lutowej w Rosji w 1917 roku powstaje Ukraińska Republika Ludowa. Przetrwała cztery lata. W tym czasie na terenie byłego Hetmanatu działa Żyd Nestor Machno, który odwołuje się do kozackiej tradycji, ubiera się po kozacku i po kozacku wyrzyna wszystkich, którzy stają mu na drodze. Gdy w 1922 roku Związek Radziecki już się jakoś ogarnął, powstała Ukraińska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka, która obejmowała tereny dzisiejszej środkowej i wschodniej Ukrainy. Stało się tak, pomimo że ludność wschodniej i południowej Ukrainy chciała być w Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Jednak Lenin lepiej wiedział, co zrobić, by stworzyć zarzewie przyszłego konfliktu. To jest podstawa żydowskiego działania – tak tworzyć państwa, tak wykreślać ich granice, by skłócać narody.

Po II wojnie światowej „europejska” część Ukrainy, czyli Galicja wschodnia, połączyła się z azjatycką, czyli rosyjską częścią. Ale tego było jeszcze za mało. W 1954 roku, w trzechsetną rocznicę ugody perejasławskiej, Nikita Chruszczow podarował Ukraińskiej Republice Radzieckiej Krym. Nikita pewnie był za durny, by wpaść na taki pomysł, ale Żydzi rządzący Związkiem Radzieckim, już nie. Po jego rozpadzie, który to rozpad ci Żydzi zaprogramowali, powstało niepodległe państwo ukraińskie. I to niepodległe państwo, którego tak pragnęli Ukraińcy i o które tak „walczył” batko Machno i batko Bandera, chce wstąpić do unii europejskiej i NATO, czyli zrzec się niepodległości. Ci „dumni” Kozacy, którzy są takim narodem, który nie poddaje się nikomu, teraz chcą się poddać unii europejskiej i nawet niektórzy giną za niewolę waszą i naszą.

Wnioski

Mamy więc na Ukrainie cztery narody: rusiński, kozacki, rosyjski i żydowski. Może jest ich więcej, ale te są podstawowe. Do nas napływają, jako obywatele ukraińscy, Rusini, Kozacy i Żydzi. Nie wiemy w jakich proporcjach. Obawiam się jednak, że przeważają Kozacy i Żydzi. Nie jest więc tak, jak chcą nas niektórzy przekonywać, cytując Sienkiewicza końcowe zdanie z „Ogniem i mieczem”, że Nienawiść wrosła w serca i zatruła pobratymczą krew. Nie jest to żadna pobratymcza krew, a nienawiść jest jak najbardziej, o czym zapewne jeszcze nie raz przekonamy się.

Broń

Obok nas toczy się wojna, dostarczane są niewyobrażalne dla nas ilości różnego rodzaju broni, a my jak we śnie, jak we mgle, to wszystko trwa obok obok nas, a my, przynajmniej niektórzy, pomagamy Ukraińcom, współczujemy im i nawet nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie niekontrowane dostarczanie broni, której cześć trafia do ukraińskich nazistów i terrorystów. Na portalu ZeroHegde pojawił się artykuł „Czarna dziura” – Biały Dom nie wie, dokąd trafia amerykańska broń po dostarczeniu na Ukrainę (https://www.zerohedge.com/military/white-house-doesnt-know-where-us-weapons-go-after-entering-ukraine).

»Przedstawiciel USA powiedział, że Biały Dom ma „prawie zerową” zdolność śledzenia broni, którą wysyła na Ukrainę. Jak dotąd prezydent Joe Biden zatwierdził dostawy broni do Kijowa o wartości ponad 3 miliardów dolarów.

Rozmawiając z CNN o broni, jeden z informatorów powiedział: „Wiemy co się z nią dzieje przez krótki czas, ale kiedy dostarczana jest na teren, na którym toczy się wojna, tracimy kontrolę. Wpada jak do dużej czarnej dziury i ślad się urywa”.

Drugi z nich powiedział, że w USA brakuje personelu „naziemnego”, co sprawia, że śledzenie transportu broni broni jest prawie niemożliwe. Inny dodał, że CNN Ukraine zachęcano do kłamstwa, aby uzyskać dostęp do większej ilości broni, mówiąc: „To wojna – każde oświadczenie, każdy wywiad – to operacja informacyjna. Każda transmisja wystąpienia Zełenskiego jest nią również”.

Stany Zjednoczone niesławnie uzbroiły ruch oporu przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi al-Assadowi, tylko po to, by wiele z tej broni wpadło w ręce Państwa Islamskiego i innych grup powiązanych z Al-Kaidą. Konsekwencją był islamski kalifat, który przejął duże połacie Iraku i Syrii.

Grupy neonazistowskie, takie jak Batalion Azowski, zostały włączone do ukraińskich sił zbrojnych. W niedawnym wywiadzie zapytano prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o obecność tych ekstremistycznych grup w armii Ukrainy. Zełenski stwierdził, że „bronią naszego kraju”, mówiąc „są tym, kim są”.

Brak możliwości śledzenia, co dzieje się z tą bronią, nie powstrzymuje USA przed dalszym jej wysyłaniem na Ukrainę. W zeszłym tygodniu Biden zatwierdził pakiet broni o wartości 800 milionów dolarów. We wtorek Matt Miller, urzędnik Białego Domu, powiedział: „zawsze przygotowujemy kolejny pakiet pomocy w zakresie bezpieczeństwa”.

Stany Zjednoczone twierdzą, że transfery broni zakończyły się sukcesem przy niewielkiej ingerencji ze strony Moskwy, a trzeci informator rozmawiający z CNN twierdzi, że Rosja nie zagraża dostawom broni.

Na całym świecie jest niezliczona ilość rynków i pól bitewnych, na których mogłyby się znaleźć wszystkie te dziesiątki tysięcy karabinów, Stingerów i Javelinów. Ukraina była już przed wojną jednym z najbardziej skorumpowanych krajów świata (i najbiedniejszym w Europie). Każda wojna to wspaniała okazja dla handlarzy. – komentuje Mark Ames na Twitterze.

Odbyłem fascynującą pogawędkę z dobrze poinformowanym przyjacielem, który podpowiedział mi coś, co bardzo irytuje eurokratów: jest teraz miejsce w Europie, w którym świat przekazuje broń anonimowym osobom, które nie podlegają żadnej kontroli i nie ma nad nimi nadzoru. Spluwy, które wrócą do miast UE. – johnstokes komentuje na Twitterze.

CNN poinformowała również, że „nie wydaje się, aby Rosja aktywnie atakowała zachodnie dostawy broni na Ukrainę – chociaż nie jest jasne, dlaczego, zwłaszcza że USA mają dane wywiadowcze, według których Rosjanie chcą i dyskutowali o tym zarówno publicznie jak i prywatnie.”«

Stany Zjednoczone niesławnie uzbroiły ruch oporu przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi al-Assadowi, tylko po to, by wiele z tej broni wpadło w ręce Państwa Islamskiego i innych grup powiązanych z Al-Kaidą. Konsekwencją był islamski kalifat, który przejął duże połacie Iraku i Syrii.

Czy możliwe, by coś takiego stało się na Ukrainie? Takie postępowanie Stanów Zjednoczonych nie jest przypadkowe. Zbyt poważni ludzie rządzą tym państwem, by podejmowano tam takie lekkomyślne decyzje. Obawiam się, że i w tym wypadku nie ma mowy o jakimś niedopatrzeniu, czy braku „naziemnego” personelu. A skoro tak, to czy grozi nam, że po zakończeniu tej wojny, może powstać jakieś państwo nacjonalistów ukraińskich na części obecnego terytorium Ukrainy? Końca wojny nie widać, a Stany Zjednoczone wysyłają na Ukrainę coraz więcej broni. Nawet drony, które są wykorzystywane do oprysku pól, mogą zostać użyte jako broń chemiczna.

Kozacy idealnie nadają się do wykorzystania jako element terrorystyczny i dywersyjny. Słowo Kozak lub Kazak według Aleksandra Brücknera jest pochodzenia tatarskiego i „wykłada się jakoby”: chudy pachołek, zdobyczy sobie szukając, nikomu poddany, za pieniądze komu chce służy. Wszelkie nazwy starszeństwa (ataman, esuał itd.), broni, ubioru, koni, żywności, urządzeń były u Kozaków tatarskie.

Będziemy mieć w Polsce kłopot, a może nie tylko w Polsce. To nie nasz styl życia i nie nasza kultura. Ci, którzy twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak naród ukraiński, mają racje. Jest naród rusiński i naród kozacki, jeśli to półkoczownicze chazarskie plemię zasługuje na taką nazwę. Problem, nasz problem, polega na tym, że to Kozacy zdominowali państwo ukraińskie i narzucili mu swoją, wrogą nam tradycję i ideologię. Ci, którzy przekonują nas, że jesteśmy bratnimi narodami, świadomie, jak sądzę, pomijają tę niewygodną dla nich prawdę, że Kozacy, to nie nasi bracia, wprost przeciwnie.

I teraz dostają oni broń od Amerykanów i nikt nad tym nie panuje. Nie panuje, bo nie chce. Świadomie dąży do destabilizacji tej części Europy, a może nie tylko tej części. A kto tak naprawdę odpowiada za ten stan? Tego chyba już nie muszę wyjaśniać.

Grupy neonazistowskie, takie jak Batalion Azow, zostały włączone do ukraińskich sił zbrojnych.

W blogu „Amerykanie na Ukrainie” cytowałem inny artykuł z portalu ZeroHedge, w którym informowano, że to Amerykanie decydują o tym, kogo przyjmują do armii ukraińskiej. Czy o tym, że grupy neonazistowskie włączono do ukraińskich sił zbrojnych, również decydowali Amerykanie?

CNN poinformowała również, że „nie wydaje się, aby Rosja chciała przerwać zachodnie dostawy broni na Ukrainę – chociaż nie jest jasne, dlaczego, zwłaszcza że USA mają dane wywiadowcze, według których Rosjanie chcieliby i dyskutowali o tym zarówno publicznie jak i prywatnie.”

Rosjanie niby nie chcą przerwać dostaw broni na Ukrainę, a chcą. Doprawdy dziwna jest ta wojna. Wygląda na to, że to jedna wielka ustawka. Tak realizują swoje wizje wielcy tego świata: po trupach do celu; im gorzej, tym lepiej.