Źle się dzieje w państwie duńskim, chciałoby się powiedzieć za Szekspirem, gdyby nie to, że źle się dzieje na całym świecie. W miarę, jak coraz głębiej brniemy w tę „pandemię”, coraz wyraźniej widać, że jest ona tylko i wyłącznie pretekstem do zniewalania, podporządkowywania i, nie bójmy się tego słowa, zabijania ludzi. To, co dzieje się u nas, może jeszcze niektórym dawać nadzieję, że tu chodzi o jakiegoś wirusa, ale to, co dzieje się w świecie szerokim, nie napawa optymizmem. Wprost przeciwnie! Jeszcze nie cały internet jest pod kontrolą. Warto więc korzystać póki można. Na portalu ZeroHedge znalazłem artykuł: We Are Now Entering Full-Blown Tyranny In The Western World (W świecie zachodnim wkraczamy już w tyranię w pełnym wymiarze). Link do oryginalnego tekstu tu: https://www.zerohedge.com/political/we-are-now-entering-full-blown-tyranny-western-world.
»Jeśli zaakceptujemy to, co nam teraz robią, to będą po prostu przesuwać granice. W ciągu ostatnich 12 miesięcy władze zachodniego świata wykorzystywały pandemię jako pretekst do narzucenia praktyk rodem z Orwella, których nigdy byśmy nie przyjęli w normalnych czasach. Obiecują nam, że ograniczenia są tylko „tymczasowe”, ale pandemia trwa już od roku i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie ustąpiła. Jeśli rządzący nami są gotowi dojść do tak absurdalnych skrajności podczas stosunkowo niewielkiej pandemii, to do czego będą zdolni, gdy sytuacja ulegnie znacznemu pogorszeniu?
Obserwowanie wydarzeń, które miały miejsce w kościele w Edmonton w ostatnich dniach, było dla mnie emocjonalnym przeżyciem. W ubiegłą środę RCMP (Kanadyjska Królewska Policja Konna) skupiła na sobie globalną uwagę, gdy postawiła potrójne ogrodzenie wokół kościoła GraceLife, próbując powstrzymać ludzi. Nie wiem dlaczego zdecydowali, że jedno ogrodzenie nie wystarczy. Najwyraźniej gromadzenie się chrześcijan jest tak niebezpieczne, że potrzebne były trzy ogrodzenia.
Nie trzeba dodawać, że to drakońskie posunięcie trafiało na pierwsze strony gazet, a w niedzielę około 400 chrześcijan zgromadziło się, by zaprotestować w kościele. Większość z nich po prostu śpiewała hymny lub czytała Biblię, ale kiedy kilku z nich zaczęło burzyć jeden z płotów, to do środka wkroczyło 200 uzbrojonych po zęby policjantów. Takich scen spodziewałbym się w komunistycznych Chinach, Korei Północnej lub Iranie.
Tego rodzaju zdarzenia nigdy nie miały mieć miejsca w Kanadzie. Spośród 4,4 miliona ludzi mieszkających w Albercie było tylko 2013 zgonów, a około połowa z nich to osoby w wieku 80 lat lub starsze. Jeśli chodzenie do kościoła nie jest bezpieczne, to dlaczego hordy Kanadyjczyków mogą każdego dnia w tygodniu krążyć po sklepach? Jeśli kościoły miałyby zostać zamknięte, można by pomyśleć, że Wal-Mart, Costco i Canadian Tire również powinny zostać zamknięte. Ale nie są zamknięte.
W całym zachodnim świecie obiecują nam, że życie w końcu wróci do „normalności” po zakończeniu pandemii i wmawiają nam, że szczepionki zakończą pandemię. Ale tak się nie dzieje. Liczba zakażeń znowu rośnie, a tysiące nadal chorują, mimo że zostały „dwukrotnie zaszczepione”. Natomiast firmy Pfizer i Moderna publicznie przyznają, że ich szczepionki zapewniają jedynie około sześciu miesięcy odporności…
Według nowych badań firmy Pfizer i Moderna wygląda na to, że u osób dwukrotnie zaszczepionych odporność na COVID-19 utrzymuje się przez co najmniej sześć miesięcy, pomimo że badania wciąż trwają. W oświadczeniu wydanym w czwartek przez Pfizer-BioNTech potwierdzono, że odporność na koronawirusa utrzymuje się przez co najmniej pół roku w przypadku osób, które zostały dwukrotnie zaszczepione szczepionką Pfizer.
Większość ludzi, którzy zostają zaszczepieni, myśli, że mają teraz jakąś trwałą odporność, ale to mija się z prawdą. Tymczasem na całym świecie wciąż pojawiają się warianty, przeciwko którym obecne szczepionki w ogóle nie będą skuteczne.
Wiem, że wielu z was nie chce o tym słyszeć, ale pandemia pozostanie z nami. A to oznacza, że orwellowskie środki, które są wprowadzane, będą również nadal obowiązywać. Niedawne badanie w Wielkiej Brytanii wykazało, że większość Brytyjczyków opowiada się za stałym systemem paszportów szczepionkowych…
Inne niepokojące badanie wykazało, że większość Brytyjczyków jest gotowych przyjąć paszporty szczepionkowe, aby móc wykonywać podstawowe codzienne czynności, oraz że są oni skłonni na stałe korzystać z systemu cyfrowych kart identyfikacyjnych.
Badanie przeprowadzone w Londynie przez firmę Savanta ComRes, wykazało, że 56% procent ankietowanych stwierdziło, że zgodziłoby się na wprowadzenie dokumentu potwierdzającego szczepienie lub negatywny status COVID, aby móc wejść do sklepu. Mniej niż jedna trzecia (32 %) stwierdziła, że nie zgodziłaby się na takie rozwiązanie. Co u licha stało się z Brytyjczykami?
Tu w Stanach Zjednoczonych naukowcy opracowują wszczepialny czujnik, który może stwierdzić, czy jesteś chory, czy nie.
Australia, która podczas tej pandemii zasłynęła na całym świecie z tego, że wprowadziła iście orwellowskie restrykcje, teraz nosi się z zamiarem zastosowania czegoś bardziej obłędnego.
Trudno mi było w to uwierzyć, kiedy po raz pierwszy to przeczytałem. Według jednej z australijskich agencji informacyjnych, rząd poważnie rozważa wprowadzenie obowiązku podania przez użytkowników „100 cech identyfikacyjnych”, zanim uzyskają dostęp do platform mediów społecznościowych, takich jak Facebook, Twitter czy Instagram…
Rząd Morrisona rozważy wprowadzenie radykalnego środka zapobiegającego zastraszaniu i trollowaniu w Internecie, jednak eksperci twierdzą, że propozycja ta wiązałaby się z poważnym ryzykiem dla użytkowników mediów społecznościowych.
Rząd rozważa zmuszenie użytkowników platform mediów społecznościowych, takich jak Twitter, Facebook i Instagram – a także internetowych platform randkowych, takich jak Tinder – do przesłania 100 cech identyfikacyjnych w celu ich wykorzystania.
Zalecenie, nad którym wcześniej pracowano, jest jednym z 88 zaleceń zawartych w raporcie komisji parlamentarnej poświęconym przemocy w rodzinie i przemocy na tle seksualnym.
To kierunek, w którym zmierza nasz świat. Przez długi czas cieszyliśmy się internetem, który był stosunkowo wolny i otwarty, ale teraz ta era kończy się. Obecnie tyrani na całym świecie widzą, że Internet może być używany jako narzędzie kontroli, co powinno nas wszystkich głęboko zaniepokoić. W ciągu ostatnich 12 miesięcy pandemia była wykorzystywana jako usprawiedliwienie gwałtownego rozwoju tyranii. Jeśli tak się stało podczas stosunkowo niewielkiej pandemii, to co się stanie, gdy nadejdzie prawdziwy globalny kryzys? Wszyscy powinniśmy się nad tym poważnie zastanowić, ponieważ wkraczamy w bardzo mroczne czasy, a tyrania rządu będzie się tylko pogłębiać.«
Kiedy obserwuje się działanie władz na całym świecie, to nieodparcie ulega się wrażeniu, że te władze prowadzą działania bezsensowne, bo, chociażby w niektórych miejscach, jak sklepy wielkopowierzchniowe czy zakłady pracy, ludzie mogą gromadzić się, a w innych, jak restauracje, siłownie czy kościoły – nie. Pozornie jest to bez sensu, ale tylko pozornie. Władze doskonale zdają sobie sprawę z absurdalności tych ograniczeń, ale robią to, bo ich celem, poprzez takie posunięcia, jest oddziaływanie na ludzką psychikę. Nie od dziś wiadomo, że samopoczucie psychiczne ma duży wpływ na zdrowie ludzi. Jest to działanie wyjątkowo perfidne. Inną zagrywką jest atak, przeważnie, na kościoły katolickie i „wywoływanie” kolejnych fal przed świętami katolickimi. Żeby to osiągnąć wystarczy sterować ilością przeprowadzanych testów. Inna sprawa, że nikt nie jest w stanie zweryfikować danych, które nam codziennie serwują władze. Dzielenie ludzi na wrogie sobie społeczności, to odwieczna zasada rządzących.
Władze nigdy nie byłyby w stanie tak manipulować ludźmi, gdyby nie rozwój nowoczesnych technologii, tj. internetu i telefonii komórkowej. Jednak wcześniej musiały tych ludzi przygotować, gdyż bez tego atak byłby nieskuteczny. To przygotowanie polegało na właściwej edukacji mas. Zaczęło się od likwidacji analfabetyzmu. Dlaczego władzom tak zależało na jego likwidacji? Bo poprzez prasę, książki itp. można było sączyć ludziom właściwą propagandę. Ludźmi się rządzi, jeśli rządzi się ich myślami. To zauważył już Józef Mackiewicz, który w jednym ze swoich opowiadań przytoczył rozmowę z prostym, niepiśmiennym chłopem. Spotkał się z nim przy ognisku, gdy uciekał przez Bolszewikami na Zachód. Zaskoczyła go prostota i logika jego spostrzeżeń. W pewnym momencie chłop mówi: Jeśli Bolszewiki mówio, że chco zabrać bogatym i dać biednym, to czemu oni tak biednych męczo? On niczego nie czytał, on tylko obserwował rzeczywistość. Nam tę obserwację uniemożliwiono. Ograniczono nam poruszanie się w przestrzeni. Do wielu miejsc nie mamy wstępu. Wiedzę o otaczającej nas rzeczywistości, czy może raczej nierzeczywistości, czerpiemy z telewizji, internetu czy tzw. smartfonu – inteligentnego telefonu. Trudno w takiej sytuacji dziwić się, że większość ludzi przyjmuje bezkrytycznie oficjalną interpretację rzeczywistości.
W innym artykule na tym samym portalu “Horror On St Vincent” – Only Vaccinated Evacuees Able To Flee Amid Fears Of Next Big Volcanic Eruption („Horror na wyspie St Vincent” – tylko zaszczepieni mogą ewakuować się w obawie przed kolejną wielką erupcją wulkanu) ukazuje się nam ten nowy wspaniały świat. Link do oryginalnego tekstu tu: https://www.zerohedge.com/geopolitical/horror-st-vincent-only-vaccinated-evacuees-able-flee-amid-fears-next-big-volcanic.
»Z powodu wybuchu w piątek wulkanu La Soufriere na wyspie Saint Vincent we wschodniej części Karaibów, tylko osoby zaszczepione mogły ewakuować się na statkach wycieczkowych. Tak właśnie tworzy się podział społeczeństwa, w którym zaszczepieni ludzie już uciekli z wyspy, podczas gdy niezaszczepieni krztuszą się popiołem wulkanicznym. W skrajnej sytuacji, w obliczu śmierci, cel i sens wprowadzania „paszportu COVID”, zostały nam w pełni ukazane.
Życie około16 000 ludzi na karaibskiej wyspie Saint Vincent jest zagrożone, nie tylko z powodu wybuchu wulkanu, ale też ze względu na przerwy w dostawie prądu i wody. I do tego jeszcze gęsty popiół, unoszący się w powietrzu, przesłania słońce. W takiej sytuacji mówi się mieszkańcom wyspy, że nie będą uratowani, jeśli nie zaszczepią się przeciwko COVID-19.
Zaszczep się albo staw czoła śmiercionośnej sile wulkanu, to jest „logika” operatorów statków wycieczkowych i władz wyspiarskich ds. Zdrowia …
Premier Saint Vincent i Grenadyn, Ralph Gonsalves, powiedział dziennikarzom podczas sobotniej konferencji prasowej, że tylko osoby zaszczepione mogą ewakuować się na statkach wycieczkowych.
„Główny oficer medyczny będzie w stanie zidentyfikować osoby już zaszczepione, abyśmy mogli zabrać je na statek” – powiedział dziennikarzom Gonsalves.
Wygląda na to, że zasady szczepień według premiera Gonsalvesa zostały już wdrożone na wyspach Barbados, Grenada, Antigua i Saint Lucia, bo kraje te przyjmują tylko w pełni zaszczepionych uchodźców.
Użytkownicy Twittera zamanifestowali swoją dezaprobatę wobec faktu, że tylko osoby zaszczepione mogą uciec z wyspy.
„W uzupełnieniu do horroru na St Vincent, „tylko zaszczepieni” są ewakuowani i przyjmowani na statki wycieczkowe lub pobliskie wyspy. To gorsze niż moje najgorsze koszmary o segregacji szczepionkowej. To musi tym bardziej zdeterminować nas, by nigdy nie zgodzić się na przepustki covidowe”, napisał jeden z użytkowników.
Inny powiedział: „W Saint Vincent wybuchł wulkan VirginIslandsPD, a ich rząd ewakuował tylko zaszczepionych obywateli. Nazywam to zbrodnią przeciwko ludzkości”.
W niedzielę Caribbean News Network podało, że warunki na wyspie pogorszyły się. Doszło do „dudnienia, błyskawic i dużego opadu popiołu. Jednocześnie mieszkańcy zgłaszali przerwy w dostawie prądu”.
Organizacja zarządzania kryzysowego St. Vincent Nemo napisała na Twitterze:
„Ogromna przerwa w dostawie prądu po kolejnym wybuchu wulkanu La Soufriere. Błyskawice, grzmoty i dudnienia. Większość kraju nie ma zasilania i jest pokryta popiołem”.
Prawie 20 000 osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów na karaibskiej wyspie Saint Vincent po wybuchu wulkanu po raz pierwszy od ponad 40 lat. Wulkan miał sześć erupcji – w 1718, 1812, 1814, 1902/03, 1979 i 2021 roku.
Rząd ogranicza się w praktyce do sugerowania swojej spanikowanej ludności, aby spróbowała się zaszczepić lub przygotować na śmierć w wyniku naturalnej klęski żywiołowej i szybko pogarszających się warunków na małej wyspie. Taka polityka tworzy dwuklasowe społeczeństwo, co w praktyce oznacza, że klasa niezaszczepionej populacji musi przygotować się do kolejnej wielkiej erupcji.«
Tak więc mamy tu do czynienia z segregacją, już nie rasową, ale – szczepionkową. Podział na lepszych i gorszych dokonuje się już w praktyce i na naszych oczach. Wszystko za sprawą klęski żywiołowej. A przecież klęski żywiołowe, często innej natury, zdarzają się na całym świecie. To powinno nam uświadomić, jak wielkie niebezpieczeństwo grozi nam ze strony rządzących. W ekstremalnych warunkach nie będzie litości. Do czego to doszło! Do czego jest zdolny człowiek? Aż trudno uwierzyć, że to właśnie tam miało miejsce zdarzenie, które swego czasu napawało całą Anglię dumą i wiarą w człowieka i jego możliwości. Ale po kolei.

Karaiby to wielki archipelag składający się z Wielkich i Małych Antyli. Wielkie – to Kuba, Jamajka, Haiti, Portoryko i szereg mniejszych wysp wokół nich. Małe – to drobnica, małe wyspy, z których najbardziej znane, przynajmniej dla mnie, to Trynidad i Tobago, Martynika, Barbados. A teraz dzięki wulkanowi La Soufriere, który wybuchł na wyspie Saint Vincent, to i ta pozostanie w pamięci. Państwo nazywa się Saint Vincent i Grenadyny. Grenadyny to też wyspy, ale jeszcze mniejsze. Językiem urzędowym jest angielski, ale w powszechnym użyciu jest francuski, co nie dziwi, sądząc po nazwach wysp i wulkanu. Stolica ma angielską nazwę – Kingstown. Wyspy leżą w południowej części archipelagu Małych Antyli. I to właśnie gdzieś w tym miejscu, na jednej z tych małych wysepek toczy się akcja powieści Daniela Defoe (1660-1731) Robinson Crusoe.
Powieść ta oparta jest na prawdziwym zdarzeniu, o którym Defoe wcześniej był usłyszał. W 1704 roku, Szkot, Alexander Selkirk, pokłócił się z kapitanem statku i poprosił o wysadzenie go na bezludnej wyspie. Żył tam samotnie przez pięć lat do czasu, gdy zabrał go inny angielski statek. W owym czasie historia ta wywarła wielkie wrażenie na ludziach w Anglii i wzbudziła w nich wielki optymizm i wiarę w możliwości człowieka. Że zrobiła wielkie wrażenie na ludziach to fakt. William Collins (1824-1889) autor powieści detektywistycznych, w jednej z nich, Kamień Księżycowy, jednej z jej głównych postaci każe w trudnych dla niej sytuacjach, wymagających podjęcia szybkiej decyzji, zajrzeć do powieści Robinson Crusoe i przeczytać wybrany losowo fragment. Po takim zabiegu podjęcie decyzji było o wiele łatwiejsze. A tak na marginesie, to właśnie Collins stworzył postać, na której, jak sądzę, wzorował się Conan Doyle, tworząc swego bohatera Sherlocka Holmesa.
Od wulkanicznych popiołów do Sherlocka Holmesa – niezłe zatoczyłem koło. Takie to refleksje naszły mnie po tym, co dzieje się gdzieś daleko od nas, ale co też prawdopodobnie, dotrze do nas. Dziś chyba już brakuje wiary w ludzi. Taka to różnica pomiędzy tamtymi, a tymi czasy.