Porównania

Już po zamieszczeniu bloga „Zamach majowy” obejrzałem na YouTube kilka filmów na ten temat, wysłuchałem opinii kilku historyków, przeważnie profesorów, ale też i ludzi, którzy interesują się historią amatorsko. Jeden motyw się powtarzał, choć może i inne – też, ale mnie ten zainteresował i zwrócił moją uwagę. Otóż, wszyscy oni mówili o sejmowładztwie i partyjniactwie. Mówili o tym, jak o jakiejś pladze egipskiej, która wzięła się nie wiadomo skąd i dzielny marszałek musiał zrobić z tym porządek, bo kryzys gospodarczy, bo nasi sąsiedzi dogadują się ponad naszymi głowami.

Wszelka wiedza bierze się z porównań. O wiele łatwiej jest cokolwiek zrozumieć, jeśli mamy porównanie. Ocena tego, czy coś jest dobre, czy złe, będzie niepełna bez tego zabiegu. Jeśli ktoś twierdzi, że Konstytucja marcowa z 1921 roku była zła, bo wprowadzała sejmowładztwo, to pierwsze pytanie, które należy sobie zadać brzmi: dlaczego je wprowadzała? Musiała być jakaś przyczyna. Jeśli obecna Konstytucja z 1997 roku ograniczała władzę sejmu, to – dlaczego? Też musiała być jakaś przyczyna. Czasy się zmieniają. Realia 1921 roku były inne niż realia lat 90-tych. Konstytucja marcowa powstała w realiach tamtych czasów i jej ocena z dzisiejszej perspektywy musi je uwzględniać, jeśli chce się dokonać rzetelnej analizy. Konstytucja z 1997 roku powstała w rzeczywistości lat 90-tych, w zupełnie odmiennych okolicznościach. Tak więc porównania mają sens, bo na ich podstawie możemy dojść do ciekawych wniosków, odczytać intencje tych, którzy nadawali kształt obu konstytucjom.

Przeprowadzenie takiej operacji jak zamach majowy wymaga czasu, doskonałej organizacji, koordynacji działań i obsadzenia swoimi ludźmi wielu strategicznych stanowisk, jak choćby stanowisko prezydenta, który był zwierzchnikiem sił zbrojnych na czas pokoju. Na czas wojny wyznaczał on naczelnego wodza. Porachunki wewnętrzne to nie wojna, prezydent nadal rządzi wojskiem. Tak więc wszystko musiało być zaplanowane znacznie wcześniej i argumenty, że kryzys gospodarczy, że sąsiedzi dogadują się ponad naszymi głowami, możemy włożyć między bajki. Tego nie da się zrobić w kilka dni. To nie było pospolite ruszenie – skrzyknięcie się kupy pijanych pacanów, wymachujących szabelkami, to była skomplikowana operacja, której celem było niedopuszczenie do wybicia się Polski na pełną niepodległość.

A partyjniactwo? W skład Sejmu I kadencji wchodziło 14 kubów poselskich. Wybrany on został na podstawie ordynacji proporcjonalnej, zatwierdzonej w 1919 roku przez Naczelnika Państwa, czyli Piłsudskiego. Nie było 5% progu, który dziś obowiązuje, ale przecież na początku, po 1989 roku, też go nie było. Mandaty poselskie uzyskało 29 komitetów wyborczych. Ktoś to jednak zmienił i wprowadził ten próg. Dlaczego tego nie zrobiono u zarania II RP? Prawdopodobnie dlatego, że wtedy nie praktykowano takich rozwiązań. Problem polegał chyba na tym, że II RP była państwem wielonarodowym i każda mniejszość chciała mieć w sejmie swoich przedstawicieli. Nie byłoby takiego zróżnicowania, gdyby nie przyłączono Kresów. Wówczas prawdopodobnie jedyną większościową partią byłaby endecja. Uniknięto by też wielu tragedii, które miały miejsce właśnie na Kresach.

W 1991 roku odbyły się w Polsce pierwsze wolne wybory. W wyborach do Sejmu i Senatu obowiązywała ustawa z dnia 28 czerwca 1991 roku – ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, która weszła w życie z dniem ogłoszenia (3 lipca). Stanowiła ona, iż: „Wybory posłów na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej są powszechne, bezpośrednie, równe i wolne oraz przeprowadzone w głosowaniu tajnym”. Czynne prawo wyborcze (możliwość wybierania) mieli wszyscy obywatele polscy a także mieszkający przynajmniej przez 5 lat na terenie Polski obywatele innych państw, którzy mieli ukończone 18 lat. Bierne prawo wyborcze (możliwość kandydowania) mieli obywatele polscy, którzy w dniu głosowania mieli ukończone 21 lat i zamieszkiwali w Polsce przez przynajmniej 5 lat. – Niezły cyrk! Prawo głosowania mają obywatele obcych państw!

W wyniku wyborów mandaty poselskie uzyskało 29 komitetów wyborczych, przy czym 11 komitetów uzyskało po jednym mandacie. Nie zastosowano progów wyborczych. Jakby chciano powiedzieć Polakom: chcieliście wolności, to ją macie. A ta wolność miała się kojarzyć z partyjniactwem, z tym, że wolność to anarchia. Przy takim rozdrobnieniu niemożliwym było utworzenie rządu większościowego. Co ciekawe, w innych krajach Europy Wschodniej zastosowano progi wyborcze, co stwarzało bardziej stabilne układy polityczne. Czym więc Polska zasłużyła sobie na takie „wyróżnienie”? To nie był przypadek.

Kolejne wybory parlamentarne odbyły się 19 września 1993 roku. Rozpisane zostały na skutek zarządzenia prezydenta o rozwiązaniu Sejmu 31 maja 1993. 15 kwietnia 1993 roku Sejm uchwalił nową ordynację wyborczą. Wprowadzała ona progi zaporowe dla partii (5%) oraz koalicji (8%). Do Sejmu weszło 8 komitetów wyborczych. Najwięcej mandatów uzyskały Sojusz Lewicy Demokratycznej – 37,17%, Polskie Stronnictwo Ludowe – 28,70%, Unia Demokratyczna – 16,09% i Unia Pracy – 8,92%. SLD i PSL utworzyły rząd większościowy.

Ktoś decyduje o tym, że raz progi są, a raz, że ich nie ma. Ktoś opracowuje ordynację i podejmuje decyzję o tym, czy one mają być, czy nie. Od tego zależy kształt sceny politycznej. Nic tu nie dzieje się przypadkiem. Ciekawe, że ten tak skłócony i rozdrobniony Sejm z 1993 roku zdobył się na uchwalenie nowej ordynacji, która większość tych partii i ich posłów wyrzucała z niego. A może większość tych partii i posłów została sztucznie wykreowana, by wykonać pewne zadanie.

Poniżej fragmenty ordynacji wyborczych z lat 1922, 1991 i 1993. W 1922 i 1993 zastosowano tę samą metodę dzielenia mandatów, tzw. metodę D’Hondta, wykorzystującą ciąg liczb naturalnych: 1, 2, 3, 4 itd. W 1991 roku wykorzystano metodę Hare’a-Niemeyera, wykorzystującą ciąg liczb nieparzystych, przy czym pierwsza liczba to nie 1 tylko 1,4. Kombinować można też liczbą okręgów wyborczych. Jeśli okręgów będzie więcej, a mandatów w każdym okręgu mniej, to będzie korzystne dla dużych partii. Odwrotny zabieg będzie faworyzował mniejsze partie. I jak tu nie kochać demokracji?! A dyktatura? – nudy!

USTAWA z dnia 28 lipca 1922 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu.

Art. 95.
Komisja ustala według odpowiedniego formularza, ilu posłów zostało wybranych w całem Państwie ze wszystkich tych list okręgowych, które zgłosiły zgodnie z przepisami art. 57 swoje przyłączenie do poszczególnych list państwowych.

Otrzymane w ten sposób liczby mandatów poszczególnych grup wyborczych (stronnictw) pisze się obok siebie, poczynając od najwyższej, a kończąc na najniższej, następnie zaś dzieli się te liczby kolejno przez 1, 2, 3 i t. d. tak długo, aż z otrzymanych w ten sposób ilorazów da się uszeregować tyle kolejno największych liczb, ile mandatów jest do rozdzielenia przez Państwową Komisję Wyborczą.

Każda państwowa lista kandydatów, wchodząca w rachubę, otrzyma tyle mandatów poselskich, ile przypada jej liczb z pośród ustalonego w powyżej przepisany sposób szeregu liczb kolejno największych.

USTAWA z dnia 28 czerwca 1991 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.

Art. 101.
1.Mandaty przydziela się poszczególnym ogólnopolskim listom kandydatów na posłów po zsumowaniu liczby głosów oddanych na listy okręgowe powiązane z daną ogólnopolską listą kandydatów na posłów. Państwowa Komisja Wyborcza dzieli mandaty pomiędzy poszczególne ogólnopolskie listy kandydatów na posłów w sposób następujący:
1) sumę ważnych głosów oddanych na listy okręgowe danego komitetu wyborczego, który zarejestrował ogólnopolską listę, dzieli się kolejno przez 1,4 (jeden i cztery dziesiąte); 3; 5; 7; … i dalej przez ciąg kolejnych liczb nieparzystych, aż do chwili, gdy z otrzymanych w ten sposób ilorazów da się uszeregować tyle kolejno największych liczb, ile wynosi liczba mandatów do rozdzielenia między ogólnopolskie listy kandydatów na posłów,
2) każdej ogólnopolskiej liście kandydatów przyznaje się tyle mandatów, ile spośród ustalonego w powyższy sposób szeregu ilorazów przypada jej liczb kolejno najwyższych.

USTAWA z dnia 28 maja 1993 r. Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.

Art. 3.
1. W podziale mandatów w okręgach wyborczych uwzględnia się wyłącznie okręgowe listy kandydatów na posłów tych komitetów wyborczych, których listy otrzymały co najmniej 5% ważnie oddanych głosów w skali kraju.
2. Okręgowe listy kandydatów na posłów komitetów wyborczych, o których mowa w art. 77 ust. 2 (koalicja wyborcza), uwzględnia się w podziale mandatów w okręgach wyborczych, jeżeli ich listy otrzymały co najmniej 8% ważnie oddanych głosów w skali kraju.

Art. 118.
1. Państwowa Komisja Wyborcza dokonuje podziału mandatów pomiędzy uprawnione listy ogólnopolskie, z uwzględnieniem art. 112, w sposób następujący:
1) liczbę głosów ważnie oddanych na wszystkie listy okręgowe danego komitetu wyborczego dzieli się kolejno przez: 1, 2, 3, 4 i dalej, aż do chwili, gdy z otrzymanych w ten sposób ilorazów da się uszeregować tyle kolejno największych liczb, ile wynosi liczba mandatów do rozdzielenia między listy ogólnopolskie,
2) każdej liście przyznaje się tyle mandatów, ile spośród ustalonego w powyższy sposób szeregu ilorazów przypada jej liczb kolejno największych.

Mamy więc w Ordynacji z 1922 roku ciąg: 1, 2, 3 i t.d. – w Ordynacji z 1991 ciąg: 1,4; 3; 5; 7 – w Ordynacji z 1993 roku ciąg taki jak w 1922 roku: 1, 2, 3, 4. Co to jest? Przecież normalny człowiek nie jest w stanie zrozumieć, o co tu chodzi. Ciąg liczb 1, 2, 3, 4, to metoda liczenia głosów według belgijskiego matematyka Victora D’Hondta (https://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_D%E2%80%99Hondta). Ciąg liczb 1,4; 3; 5; 7, to metoda liczenia głosów Hare’a-Niemeyera (https://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_Hare%E2%80%99a-Niemeyera). Tak działa demokracja. W sumie jeden wielki kant i oszust. To jest model Europy kontynentalnej – niezrozumiały sposób liczenia głosów w ordynacji proporcjonalnej.

Anglosasi przyjęli inny model – ordynację większościową. U nich wszystko jest proste, wygrywa ten, który zdobył najwięcej głosów, których liczenie odbywa się przy otwartej kurtynie: elegancja Francja – chciałoby się wykrzyknąć. Niestety! Nie ma tak dobrze. Ich oszustwo leży gdzie indziej. O tym pisałem w blogu „Pomysły”. – I jak tu nie kochać Łukaszenki? – mógłby ktoś zapytać. Wszystko jasne i proste. Łukaszenka jest faszystą, on realizuje program Mussoliniego (o tym w blogu „Faszyzm”). Nie należy jednak stawiać znaku równości pomiędzy faszyzmem a nazizmem. Niestety, zakodowano ludziom w głowach, że to jedno i to samo. Co więcej, nazwanie kogoś faszystą jest gorszą obelgą, niż nazwanie kogoś nazistą.

A sejmowładztwo? Czy to źle, że sejm dominował? Był przecież wykonawcą woli narodu. To co? Naród ma wybierać swoich przedstawicieli, a oni mają być później marionetkami? Sejm był tak silny dzięki zapisom Konstytucji marcowej, która była dziełem Sejmu Ustawodawczego (1919-1922). W sejmie tym silną pozycję miał Związek Ludowo-Narodowy i to on miał duży wpływ na ostateczny kształt tej konstytucji. Jednym z jego prominentnych, jak sądzę, członków był Tadeusz Gluziński (Henryk Rolicki), którego cytuję w wielu blogach. Związek Ludowo-Narodowy wydał broszurę z tekstem konstytucji i wstępem Gluzińskiego. Można się z tym zapoznać w Wikipedii. Link tu: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/64/Konstytucja_marcowa_%28wstep_-_T_Gluzinski%29_1921.pdf

Tamci Polacy, u progu nowego państwa polskiego, wierzyli w pewne ideały, wierzyli w to, że wszyscy obywatele tego nowego państwa podzielają ich system wartości, wierzyli w to, że dobra konstytucja będzie podstawą pomyślności państwa i narodu. Wierzył w to również Gluziński, który miał wówczas 33 lata. To jest jeszcze wiek, w którym można mieć pewne złudzenia. W 1935 roku ukazała się jego najważniejsza praca Odrodzenie idealizmu politycznego, w której nie pozostawił już na demokracji suchej nitki. Ponieważ w sejmie o kształt konstytucji walczył Związek Ludowo-Narodowy, do którego należał Gluziński, to prawdopodobnie on był w nim osobą najbardziej kompetentną, decydującą o stanowisku Związku.

Konstytucja marcowa była wzorowana na rozwiązaniach francuskich, angielskich i amerykańskich. Sam początek preambuły tej konstytucji świadczy o tym, że wzorowano się na Amerykanach:

W imię Boga Wszechmogącego!

My, Naród Polski, dziękując Opatrzności za wyzwolenie nas z półtorawiekowej niewoli, wspominając z wdzięcznością męstwo i wytrwałość ofiarnej walki pokoleń, które najlepsze wysiłki swoje sprawie niepodległości bez przerwy poświęcały…

Preambułę zawiera też konstytucja III RP:

W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski…

Konstytucja marcowa dawała szeroki zakres władzy sejmowi, ale czy obecna Konstytucja tego nie robi? Nie robi, co nie zmienia faktu, że jest wzorowana na marcowej, choć nie jest jej dokładną kopią. Warto porównać niektóre artykuły obu konstytucji.

Art.2 Konstytucji marcowej:

Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Organami Narodu w zakresie ustawodawstwa jest Sejm i Senat, a w zakresie władzy wykonawczej – Prezydent Rzeczypospolitej łącznie z odpowiedzialnymi ministrami, w zakresie wymiaru sprawiedliwości – niezawisłe sądy.

Art. 4 Konstytucji III RP:

  1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
  2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

Art. 95 K. III RP:

  1. Władzę ustawodawczą w Rzeczpospolitej Polskiej sprawuje Sejm i Senat.

Art. 11 Konstytucji m.:

Sejm składa się z posłów wybranych na lat pięć, licząc od dnia otwarcia Sejmu, w głosowaniu powszechnym, tajnym, bezpośrednim, równym i stosunkowym.

Art. 96 K. III RP:

  1. Sejm składa się z 460 posłów.
  2. Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym.

Art. 98 K. III RP:

  1. Sejm i Senat są wybierane na czteroletnią kadencję.

Art. 12 Konstytucji m.:

Prawo wybierania ma każdy obywatel bez różnicy płci, który w dniu ogłoszenia wyborów ukończył 21 lat, używa w pełni praw cywilnych i zamieszkuje w okręgu wyborczym przynajmniej od przedednia ogłoszenia wyborów w „Dzienniku Ustaw”. Prawo głosowania może być wykonane osobiście. Wojskowi w służbie czynnej nie mają prawa głosowania.

Art. 13 K. m.:

Prawo wybieralności ma każdy obywatel, mający prawo wybierania do Sejmu, nie wyjmując wojskowych w służbie czynnej, niezależnie od miejsca zamieszkania o ile ukończył 25 lat.

Art. 14 K. m.:

Nie mogą korzystać z prawa wyborczego obywatele skazani za przestępstwa, które określi ordynacja wyborcza, jako pociągające za sobą, czasową lub stałą utratę prawa wybierania, wybieralności, a także piastowanie mandatu poselskiego.

Art. 62 K. III RP:

  1. Obywatel polski ma prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej, posłów, senatorów i przedstawicieli do organów samorządu terytorialnego, jeżeli najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat.
  2. Prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania nie przysługuje osobom, które prawomocnym orzeczeniem sądowym są ubezwłasnowolnione lub pozbawione praw publicznych albo wyborczych.

Art. 99 K. III RP

  1. Wybrany do Sejmu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 21 lat.
  2. Wybrany do Senatu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 30 lat.
  3. Wybraną do Sejmu lub Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwa umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.

Art. 36 K. m.:

Senat składa się z członków wybranych przez poszczególne województwa w głosowaniu powszechnym, tajnym, bezpośrednim, równym, stosunkowym. Każde województwo stanowi jeden okręg wyborczy, przy czym w stosunku do liczby mandatów sejmowych na ilość mieszkańców, liczba mandatów do Senatu wynosi 1/4 część. Prawo wybierania ma każdy wyborca do Sejmu, który w dniu ogłoszenia wyborów ukończył lat 30 i w dniu tym zamieszkuje w okręgu wyborczym przynajmniej od roku; nie tracą jednak prawa wyborczego świeżo osiedli koloniści, którzy opuścili poprzednie miejsce zamieszkania, korzystając z reformy rolnej; również nie tracą tego prawa robotnicy, którzy zmienili miejsce pobytu wskutek zmiany miejsca pracy, oraz urzędnicy państwowi przeniesieni służbowo. Prawo wybieralności ma każdy obywatel, posiadający prawo wybierania do Senatu, nie wyłączając wojskowych w służbie czynnej, o ile z dniem ogłoszenia wyborów ukończył 40 lat. Kadencja Senatu rozpoczyna się i kończy z kadencją sejmową.

Art. 97 K. III RP:

  1. Senat składa się ze 100 senatorów
  2. Wybory do Senatu są powszechne, bezpośrednie i odbywają się w głosowaniu tajnym.

Wybory do Senatu III RP odbywają się w ordynacji większościowej, do Sejmu – proporcjonalnej. Z jakich powodów takie zróżnicowanie? W Konstytucji marcowej w obu przypadkach obowiązywała ordynacja proporcjonalna.

Art. 20 K. m.:

Posłowie są przedstawicielami całego narodu i nie są skrępowani żadnymi instrukcjami wyborców.

Art. 104 K. III RP:

  1. Posłowie są przedstawicielami całego Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców.

Art. 39 K. m.:

Prezydenta Rzeczypospolitej wybierają na 7 lat bezwzględną większością głosów Sejm i Senat, połączony w Zgromadzenie Narodowe.

Art. 127 K. III RP:

  1. Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany przez Naród w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym.
  2. Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany na pięcioletnią kadencję i może być ponownie wybrany tylko raz.
  3. Na Prezydenta Rzeczypospolitej może być wybrany obywatel polski, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 35 lat i korzysta z pełni praw wyborczych do Sejmu.
  4. Na Prezydenta Rzeczypospolitej wybrany zostaje kandydat, który otrzymał więcej niż połowę ważnie oddanych głosów. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska wymaganej większości głosów, czternastego dnia po pierwszym głosowaniu przeprowadza się ponowne głosowanie.
  5. W ponownym głosowaniu wyboru dokonuje się spośród dwóch kandydatów, którzy w pierwszym głosowaniu otrzymali kolejno największą liczbę głosów.
  6. Na Prezydenta Rzeczypospolitej wybrany zostaje kandydat, który w ponownym głosowaniu otrzymał więcej głosów.

Art. 46 K. m.:

Prezydent Rzeczypospolitej jest zarazem najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych Państwa, nie może jednak sprawować naczelnego dowództwa w czasie wojny.

Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Państwa na wypadek wojny mianuje Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów przedstawiony przez ministra Spraw Wojskowych, który za akty, związane z dowództwem w czasie wojny, jak i za wszelkie sprawy kierownictwa wojskowego – odpowiada przed Sejmem.

Art. 134 K. III RP:

  1. Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
  2. W czasie pokoju Prezydent Rzeczypospolitej sprawuje zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi za pośrednictwem Ministra Obrony Narodowej.
  3. Na czas wojny Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, mianuje Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych. W tym samym trybie może on Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych odwołać.

Art. 44 K. m.:

Każdy akt rządowy Prezydenta Rzeczypospolitej wymaga dla swej ważności podpisu prezesa Rady Ministrów i właściwego ministra, który przez podpisanie aktu bierze zań odpowiedzialność.

Art. 144 K. III RP:

  1. Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe.
  2. Akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem.

Art. 45 K. m.:

Prezydent Rzeczypospolitej mianuje i odwołuje Prezesa Rady Ministrów, na jego wniosek mianuje i odwołuje ministrów, a na wniosek Rady Ministrów obsadza urzędy cywilne i wojskowe, zastrzeżone w ustawach.

Art. 154 K. III RP:

  1. Prezydent Rzeczypospolitej desygnuje Prezesa Rady Ministrów, który powołuje skład Rady Ministrów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje Prezesa Rady Ministrów wraz z pozostałymi członkami Rady Ministrów w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu lub przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów, i odbiera przysięgę od członków nowo powstałej Rady Ministrów.

Art. 26 K. m.:

Sejm może się rozwiązać mocą własnej uchwały, powziętej większością 2/3 głosów przy obecności połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent Rzeczypospolitej może rozwiązać Sejm za zgodą 3/5 ustawowej liczby członków Senatu. Równocześnie w obu wypadkach z samego prawa rozwiązuje się Senat. Wybory odbywają się w ciągu 90 dni od dnia rozwiązania Sejmu.

Art. 98 K. III RP:

  1. Sejm może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 ustawowej liczby posłów. Skrócenie kadencji Sejmu oznacza jednocześnie skrócenie kadencji Senatu.
  2. Prezydent Rzeczypospolitej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu i Marszałka Senatu, może w przypadkach określonych w Konstytucji zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Skrócona zostaje również kadencja Senatu.
  3. Prezydent Rzeczypospolitej, zarządzając skrócenie kadencji Sejmu, zarządza jednocześnie wybory do Sejmu i Senatu i wyznacza ich datę na dzień przypadający nie później niż w ciągu 45 dni od dnia skrócenia kadencji Sejmu.

Art. 32 K. m.:

Do prawomocności uchwał potrzebna jest zwykła większość głosów przy obecności 1/3 ogółu ustawowej liczby posłów, o ile inne przepisy Konstytucji nie zawierają odmiennych postanowień.

Art. 120 K. III RP:

  1. Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, chyba że Konstytucja przewiduje inną większość.

Art. 35 K. m.:

Każdy projekt ustawy, przez Sejm uchwalony, będzie przekazany Senatowi do rozpatrzenia. Jeżeli Senat nie podniesie w ciągu 30 dni od dnia doręczenia mu uchwalonego projektu ustawy żadnych przeciwko niemu zarzutów – Prezydent Rzeczypospolitej zarządzi ogłoszenie ustawy. Na wniosek Senatu Prezydent Rzeczypospolitej może zarządzić ogłoszenie ustawy przed upływem 30 dni.

Jeżeli Senat postanowi projekt, uchwalony przez Sejm, zmienić lub odrzucić, powinien zapowiedzieć to Sejmowi w ciągu powyższych 30 dni a najdalej w ciągu następnych dni 30, zwrócić Sejmowi z proponowanymi poprawkami.

Jeżeli Sejm zmiany, przez Senat proponowane uchwali zwykłą większością, albo odrzuci większością 11/20 głosujących – Prezydent Rzeczypospolitej zarządzi ogłoszenie ustawy w brzmieniu, ustalonym ponowną uchwałą Sejmu.

Art. 121 K. III RP:

  1. Ustawę uchwaloną przez Sejm Marszałek przekazuje Senatowi.
  2. Senat w ciągu 30 dni od przekazania ustawy może ją przyjąć bez zmian, uchwalić poprawki albo uchwalić odrzucenie jej w całości. Jeżeli Senat w ciągu 30 dni od dnia przekazania ustawy nie podejmie stosownej uchwały, ustawę uznaje się za uchwaloną w brzmieniu przyjętym przez Sejm.
  3. Uchwałę Senatu odrzucającą ustawę albo poprawkę zaproponowaną w uchwale Senatu, uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

W Konstytucji marcowej w tym miejscu kończyła się procedura. Prezydent podpisywał ustawę.

Art. 122 K. III RP:

  1. Po zakończeniu postępowania określonego w art. 121 Marszałek Sejmu przedstawia uchwaloną ustawę do podpisu Prezydentowi Rzeczypospolitej.
  2. Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza ogłoszenie jej w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.
  3. Przed podpisaniem ustawy Prezydent Rzeczypospolitej może wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie zgodności ustawy z Konstytucją. Prezydent nie może odmówić podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodną z Konstytucją.
  4. Prezydent Rzeczypospolitej odmawia podpisania ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodną z Konstytucją. Jeżeli jednak niezgodność z Konstytucją dotyczy poszczególnych przepisów, a Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie, że są one nierozerwalnie związane z całą ustawą, Prezydent Rzeczypospolitej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu, podpisuje ustawę z pominięciem przepisów uznanych za niezgodne z Konstytucją albo zwraca ustawę Sejmowi w celu usunięcia niezgodności.
  5. Jeżeli prezydent Rzeczypospolitej nie wystąpił z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego w trybie ust. 3, może z umotywowanym wnioskiem przekazać ustawę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Po ponownym uchwaleniu ustawy przez Sejm większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów Prezydent Rzeczypospolitej w ciągu 7 dni podpisuje ustawę i zarządza jej ogłoszenie w dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.

Obie konstytucje regulują szereg innych spraw, ale ja skupiłem się na relacjach pomiędzy sejmem, senatem, prezydentem i rządem, bo one są najważniejsze, gdy chodzi o ustrój państwa i sposób uprawiania polityki. Nie wszystko jest tak samo. Są różnice, które, w mojej ocenie, działają na korzyść Konstytucji marcowej.

Jedną z nich jest wiek osób mających prawa wyborcze. Obecnie każdy, kto ukończył 18 lat ma czynne prawo wyborcze, a nie – 21 lat. Bierne prawo wyborcze do sejmu to 21 lat, a do senatu – 30 lat. Według Konstytucji marcowej takie prawo do sejmu miała osoba, która ukończyła 30 lat, a do senatu – 40 lat. Chodziło o to, by o sprawach państwowych decydowali ludzie bardziej dojrzali, a więc z dużym doświadczeniem życiowym.

Szczególnie jaskrawy jest tu przykład senatu, który przecież oceniał ustawy, które uchwalał sejm. Senat mógł skierować ustawę do ponownego rozpatrzenia przez sejm, a ten, z kolei, mógł uwzględnić wskazówki senatu lub je odrzucić większością 11/20 i uchwalić ustawę w pierwotnym brzmieniu. Jest to procedura jasna i krótka. Prezydent w takiej sytuacji musiał taką ustawę podpisać. Na tym m.in. polegała siła sejmu przedmajowego, ale też było wiadomo, kto za co odpowiada. I wszystko było jasno i precyzyjnie ujęte, co tak naprawdę powinno być cechą nie tylko konstytucji, ale każdego aktu prawnego.

W przypadku obecnej Konstytucji siła prezydenta jest większa, a sejmu – mniejsza. W artykule 121 ust. 3 czytamy: Uchwałę Senatu odrzucającą ustawę albo poprawkę zaproponowaną w uchwale Senatu, uważa się za przyjętą, jeżeli Sejm nie odrzuci jej bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

A co jeśli odrzuci? Czy taka ustawa zostanie przyjęta w pierwotnej wersji? Tego art. 121 ust. 3 nie precyzuje. Artykuł 122 ust. 1 mówi: Po zakończeniu postępowania określonego w art. 121 Marszałek Sejmu przedstawia uchwaloną ustawę do podpisu Prezydentowi Rzeczypospolitej.

Prezydent może ją podpisać lub może ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego w celu zbadania jej zgodności z konstytucją. Prezydent odmawia podpisania ustawy, którą Trybunał uznał za niezgodną z konstytucją. Czyli mamy tu sytuację, która nie występowała w przypadku Konstytucji marcowej. W niej, po odrzuceniu przez sejm poprawek senatu, prezydent ją podpisywał. Teraz prezydent może też, oprócz skierowania ustawy do Trybunału, z umotywowanym wnioskiem przekazać ustawę sejmowi do ponownego rozpatrzenia.

Tak więc obecnie prezydent może, ale nie musi, przekazać ustawę do Trybunału Konstytucyjnego lub może, ale nie musi, ponownie skierować ją do sejmu. Trybunał może orzec, że ustawa jest niezgodna z konstytucją i prezydent nie może jej podpisać lub może orzec, że jest zgodna i wtedy prezydent ją podpisuje. Czyli już nie sejm decyduje o ostatecznym przyjęciu ustawy, tylko prezydent lub Trybunał Konstytucyjny. Mamy tu do czynienia z rozmyciem się odpowiedzialności. Już nie posłowie, jako przedstawiciele narodu, tylko prezydent lub Trybunał Konstytucyjny decyduje o losach ustawy. Z drugiej strony mamy to nieprecyzyjne „może” – może, ale nie musi, zapewne w zależności od układu: czy prezydent jest z tej samej opcji, z której jest rząd czy większość sejmowa.

W tamtych czasach nie było Trybunału Konstytucyjnego, był senat, w skład którego wchodzili ludzie powyżej 40 roku życia, a więc ze sporym już doświadczeniem. Procedura była prosta i czytelna. Teraz mamy dodatkowy organ, zupełnie zbędny, powstały chyba tylko po to, by rozmyć odpowiedzialność albo zablokować poczynania przeciwników politycznych. To prawda, że było to przedmajowe sejmowładztwo. Ale czy to coś złego? W końcu władza zwierzchnia należy do narodu, a jego organami w zakresie ustawodawstwa jest sejm i senat. Po co dodatkowy organ? Art. 95 Konstytucji z 1997 roku stwierdza, że władzę ustawodawczą w Rzeczypospolitej sprawuje Sejm i Senat. Oznacza to, że istnienie Trybunału jest niezgodne z konstytucją. Trybunał niby orzeka o tym, czy coś jest zgodne z konstytucją, czy – nie. Jeśli jednak Trybunał orzeknie, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, to prezydent jej nie podpisze. Sejm musi ją poprawić lub uchwalić nową. W ten sposób Trybunał wpływa na treść ustaw. Jest więc również, w sposób pośredni, władzą ustawodawczą, tyle że nie wybraną przez naród. Gdyby w konstytucji zapisano, że władzę ustawodawczą w Rzeczypospolitej sprawuje Sejm, Senat i Trybunał Konstytucyjny, to nie byłoby problemu. Od kontroli sejmu jest senat. On sam nie tworzy prawa, ale jest organem ustawodawczym, bo kontroluje sejm i może wnosić poprawki do ustaw, wpływając tym samym na ich ostateczny kształt. Trybunał Konstytucyjny też nie tworzy ustaw, ale może orzekać o ich niezgodności z konstytucją, co w praktyce oznacza, że sejm musi je poprawiać, tak samo jak po interwencji senatu i tak samo wpływa na ich ostateczny kształt.

Konstytucja marcowa była wzorowana na rozwiązaniach angielskich, francuskich i amerykańskich, ale nie do końca. W tamtych państwach senat (druga izba) miał silniejszą pozycję, bo gdy sprzeciwiał się jakiemuś prawu, to sejm (pierwsza izba) nie miał możliwości przeciwstawienia się temu. W Polsce sejm mógł większością 11/20 postawić na swoim. Czy to było złe rozwiązanie?

Silny sejm nie wziął się z niczego. Wziął się ze złego doświadczenia, wynikłego ze skupienia w jednym ręku całej władzy cywilnej i wojskowej w rękach Piłsudskiego. Gluziński tak to argumentował w przedmowie do tekstu Konstytucji marcowej:

Doświadczenie takie w Polsce w ostatnich paru latach, gdzie Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem jest p. Józef Piłsudski, przemawia przeciw łączeniu władzy cywilnej i wojskowej w jednym ręku. Przypomnę wydanie na Wielkanoc 1919 r., sprzecznej z interesem Polski, odezwy przez Naczelnego Wodza, po zajęciu Wilna, w której mówiło się o utworzeniu Wielkiego Księstwa Litewskiego, a nie połączeniu polskiej ziemi wileńskiej z Polską. Polska długo będzie płacić z powodu niepotrzebnego sojuszu z Petlurą i nieszczęsnej wyprawy kijowskiej zawinionych przez rządy wojskowe.

Na szczęście znalazła się w Sejmie większość dla takiego zapatrywania na sprawę i Prezydent nie będzie mógł w sobie łączyć władzy cywilnej i wojskowej.

Chodziło więc o ograniczenie władzy Piłsudskiego, nie dlatego, że ktoś go nie lubił, tylko dlatego, że jako polityk podejmował decyzje niekorzystne dla państwa. Obecny obóz rządzący gloryfikuje Piłsudskiego, a Kaczyński najwyraźniej wzoruje się na nim, sterując wszystkim nieformalnie. Natomiast żałosnym jest to, że ten rząd, którym on kieruje, potępia Łukaszenkę, który jest dyktatorem. Znaczy, że raz dyktator jest dobry, a raz – jest zły. Innymi słowy realizuje zasadę rządu amerykańskiego: to są skurwysyny, ale to są nasze skurwysyny. Co wcale nie dziwi, bo idzie na ich pasku, tak jak Piłsudski szedł na niemieckim pasku – od początku do końca.

Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, niż próbują nam wmówić różne „mądre” głowy w telewizji, radiu, prasie, internecie. Jeśli w 1991 roku nie zastosowano progów wyborczych, to chyba nie przypadkowo. Inne kraje tego rejonu wprowadziły je do swoich ordynacji wyborczych. Same progi wyborcze lub ich brak wcale nie muszą przesądzać o kształcie sceny politycznej. Są jeszcze inne sposoby, jak choćby manipulowanie ilością okręgów i ilością mandatów w okręgach. Do tego mogą jeszcze dochodzić wymogi związane z tym, kto może zgłaszać kandydatów i ile trzeba podpisów, by dany kandydat mógł wystartować w wyborach. Demokracja jest pod tym względem niezwykle kreatywna.

Skoro więc w 1991 roku zastosowano pewien wybieg, by skompromitować, no właśnie kogo? – demokrację czy może raczej Polaków, to czy nie zastosowano go w 1922 roku. Nie zapominajmy, że państwo organizowali nam Niemcy, a oni doskonale orientowali się we wszystkich tych niuansach. A ten Horst Niemeyer to niemiecki matematyk – fachowiec od dzielenia mandatów poselskich. Według jego metody dzielono mandaty w Bundestagu w latach 1987-2005. Ale tam takiego cyrku, jak u nas w 1991 roku, to chyba raczej nie było. Jak widać, jak się chce, to można demokrację ośmieszyć lub dodać jej powagi. Czyżby więc po 1989 roku znowu Niemcy organizowali nam państwo?