Plan pokojowy

W poprzednim blogu „Rozbiór Ukrainy” przedstawiłem pogląd Davida Stockmana na sytuację na Ukrainie i pewne rozwiązanie, które zaproponował, a którego autorem jest cytowany przez niego Alexander G. Markovsky:

Terytorium Ukrainy to mozaika cudzych ziem. Jeśli chcemy zakończyć tę szaloną wojnę i zapewnić pokój w Europie, zamiast nazywać sponsorowane przez Rosję referendum we wschodniej Ukrainie fikcją, powinniśmy przeprowadzić uczciwe referendum we wszystkich spornych terytoriach pod auspicjami ONZ i pozwolić ludziom zdecydować, jakiego rządu chcą.

Ta propozycja pojawiła się 1 października na stronie Stockmana i przedrukowana została na portalu ZeroHedge. A wczoraj, czyli 3 października, Elon Musk ogłasza swoją propozycję, o czym informuje Interia: Elon Musk z planem pokojowym dla Ukrainy. Melnyk nie wytrzymał (https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-elon-musk-z-planem-pokojowym-dla-ukrainy-melnyk-nie-wytrzyma,nId,6324646). Interia m.in. pisze:

Elon Musk zaproponował warunki pokoju pomiędzy Ukrainą a Rosją. Te miałyby opierać się o przeprowadzone pod nadzorem ONZ referendum. Multimiliarder uznał, że jeśli “taka będzie wola ludu, Rosja odejdzie”. Odniósł się także do Krymu. “Formalnie należy do Rosji. Tak jak jest od 1783 r.” – napisał Musk. Na rekcję władz w Kijowie i ukraińskich polityków nie trzeba było długo czekać.

“Pokój Ukraina-Rosja: Ponowne wybory w anektowanych regionach pod nadzorem ONZ. Rosja odchodzi, jeśli taka jest wola ludu. Krym formalnie należy do Rosji. Tak jak jest od 1783 r. (do pomyłki Chruszczowa). Zapewnione zostanie zaopatrzenie w wodę na Krym. Ukraina pozostaje neutralna” – takie “rozwiązania pokojowe” zaproponował Elon Musk na Twitterze.

Multimiliarderowi odpowiedział także doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. “Istnieje lepszy plan pokojowy. 1. Ukraina wyzwala swoje terytoria. W tym anektowany Krym. 2. Rosja podlega demilitaryzacji i obowiązkowej denuklearyzacji, więc nie może już zagrażać innym. 3. Przestępcy wojenni zostają doprowadzeni przed trybunał międzynarodowy” – napisał Podolak.

“Plan” Muska skrytykował też były ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk.

Odp***l się – to moja bardzo dyplomatyczna odpowiedź” – napisał Melnyk.

Swoje propozycje pokojowe zaprezentował także przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk.

“Pokój Ukraina-Rosja (lepszy niż autorstwa Elona Muska): – Rosja wycofuje się z Ukrainy; – Moskwa powinna zostać sprzedana Chinom i znika z Ziemi tak jak ma to miejsce od 1147 roku (aż do pomyłki Jerzego Dołgorukiego); – Rosja płaci reparacje Ukrainie za wszystko, co zrobiła; – Ukraina odzyskuje status nuklearny” – napisał Stefanczuk.

Do wpisu Elona Muska odniósł się także ukraiński działacz społeczny Serhij Prytuła.

“Elonie, człowieku. Wygląda na to, że przegapiłeś wiele lekcji historii, koncentrując się na kosmosie i e-samochodach. Twoje propozycje brzmią jak Putina. Mam nadzieję, że tego nie chciałeś” – napisał Prytuła.

W czerwcu Rosja oświadczyła, że jest gotowa negocjować porozumienie pokojowe. Mychajło Podolak powiedział wówczas, że negocjacje z Kremlem dotyczą tylko spraw humanitarnych. Tłumaczył, że Rosja nadal utrzymuje, że “wyzwala” Ukrainę i zarzucił Rosji, że żyje w fikcyjnym świecie.

Również na Zerohedge pojawił się 3 października artykuł komentujący propozycję Muska. All Hell Breaks Loose After Musk Posts “Russia-Ukraine Peace” Twitter Poll – Rozpętało się piekło po opublikowaniu przez Muska postu na Twitterze „Pokój Rosja-Ukraina” (https://www.zerohedge.com/geopolitical/blue-checks-diplomats-bots-go-ballistic-over-elon-musks-proposed-russia-ukraine-peace). Na początku artykułu można przeczytać:

Strażnicy z niebieskim znacznikiem, dziennikarze, boty, eksperci, a nawet urzędnicy rządowi, gniewnie reagują na poniedziałkowy tweet Elona Muska, który jedynie badał możliwości pokojowego rozwiązania problemu na Ukrainie.

Strażnicy z niebieskim znacznikiem, to jak ktoś opisał: Jeśli nie wiesz, czym jest ten klub, masz szczęście, ponieważ brygada z niebieską szachownicą to grupa ludzi, którym masz wierzyć, że są ważniejsi od ciebie, o czym świadczą małe niebieskie znaczniki, które pojawiają się obok ich nazwisk na Twitterze.

A na końcu:

Bloomberg zauważył, że tweety Muska „wywołują gniew Ukraińców” za proponowanie rozwiązania, które wiązałoby się z oddaniem Krymu na zawsze, oraz za sugerowanie, że obywatele okupowanych obszarów powinni „decydować, czy chcą mieszkać w Rosji, czy na Ukrainie”.

Zaledwie poprzedniego wieczoru dziennikarz Michael Tracey zwrócił uwagę na to, co trafnie zostało przedstawione w poniedziałkowym wpisie Elona Muska na Twitterze w związku z sytuacją na Ukrainie…

„Media powinny znacznie sumienniej wykonywać swoją misję, wyjaśniając Amerykanom, że powodem, dla którego są teraz bardziej narażeni na ryzyko wybuchu wojny nuklearnej, jest to, że rząd USA **świadomie do tego dąży**” – powiedział Tracey. „Prowojenni ideologiczni fanatycy celowo narzucili im to ryzyko”.

Mamy więc tu do czynienia z pewnymi zdarzeniami, które uchylają nam rąbka tajemnicy na temat tego, jak ten świat jest zorganizowany i jak wielcy tego świata posługują się innymi w celu realizacji swoich planów. W tym wypadku posłużyli się Muskiem. Najwyraźniej zdecydowali już oni, że podział Ukrainy nastąpi. Być może nawet już postanowili w szczegółach, jaki to ma być podział. To, co teraz dzieje się, to tylko przygotowywanie opinii publicznej do rozwiązania, na które nie jest ona jeszcze przygotowana, bo wcześniej o tym nie mówiono. Ma to sprawiać wrażenie spontanicznego pomysłu, który wychodzi od ludzi nie związanych z polityką, ale potężnych i zatroskanych o losy świata i środowisko naturalne człowieka – ludzi, którzy nie kierują się politycznym wyrachowaniem. Zapewne więc nie przypadkowo Elon Musk został wybrany do odegrania tej roli.

Natomiast straszenie konfliktem nuklearnym, to tylko taki zabieg psychologiczny, szantaż, mający na celu uczynić ludzi bardziej skłonnymi do ustępstw. W blogu „Kuba” pisałem:

„W związku z obecnością amerykańskich pocisków balistycznych we Włoszech i Turcji i nieudaną inwazją w Zatoce Świń w 1961 roku, Nikita Chruszczow zgodził się na kubańską propozycję umieszczenia pocisków nuklearnych na wyspie, by zapobiec przyszłej inwazji. Podczas tajnego spotkania Chruszczowa i Castro w lipcu 1962 roku osiągnięto porozumienie i późnym latem rozpoczęła się instalacja wyrzutni rakietowych.

To doprowadziło do tzw. kryzysu kubańskiego, który miał miejsce w dniach 16-28 października 1962 roku. Po wykryciu przez wywiad USA na początku sierpnia 1962 roku dziwnych budowli na Kubie oraz nadmiernego ruchu radzieckich statków w kubańskich portach, a następnie wykryciu urządzeń i rakiet, w odpowiedzi na zagrożenia prezydent USA wprowadził blokadę morską Kuby i zażądał wycofania rakiet.

Tak to opisuje Wikipedia, ale czy to możliwe, by Rosjanie tak szybko mogli cokolwiek zdziałać na Kubie? Tajne rozmowy w lipcu, a Amerykanie już na początku sierpnia coś tam zobaczyli. Później opublikowali zdjęcia wykonane ze swojego samolotu szpiegowskiego, na których widoczne są wyrzutnie rakietowe. Francuski dziennik Le Monde początkowo zakwestionował ich autentyczność, ale zapewne przywołany do porządku wycofał się z podejrzeń.”

Kryzys kubański został zażegnany, a blokada Kuby trwa do dziś. Czy to nie oznacza, że szantaż konfliktem nuklearnym jest tylko wygodnym narzędziem w ręku rządzących, narzędziem terroru, takim samym jak wirus, a służącym do realizacji innego celu niż otwarcie deklarowany. Im nie chodzi przecież o totalne zniszczenie, tylko o zrealizowanie swoich planów.

Kolejny etap

Wszystko wskazuje na to, że wojna na Ukrainie wkroczy w kolejną fazę, fazę wojny partyzanckiej. Najwyraźniej armia ukraińska nie jest w stanie zrealizować celów, jakie przed nią postawiono. W takim wypadku jedyną szansą na kontynuowanie tej wojny, żeby uniknąć kapitulacji, jest wojna partyzancka, którą prowadzi się wówczas, gdy wróg jest zbyt silny, by z nim walczyć na otwartym polu. A to oznacza przedłużenie konfliktu na nieokreślony jeszcze czas. Być może będzie to wojna hybrydowa.

W dniu 9 lipca na portalu ZeroHedge ukazał się artykuł UK Military Begins Training 10,000 Ukrainians On British Soil Amid Calls For “Insurgency” – Brytyjskie wojsko rozpoczyna w Wielkiej Brytanii szkolenie 10 000 Ukraińców, które ma ich zachęcić do dalszego oporu (https://www.zerohedge.com/geopolitical/uk-military-begins-training-10000-ukrainians-british-soil-amid-calls-insurgency). Poniżej jego treść:

»Wielka Brytania potwierdziła rozpoczęcie u siebie nowego programu szkolenia tysięcy ukraińskich żołnierzy, który ma trwać co najmniej kilka tygodni dla każdej partii rekrutów.

Wielka Brytania była jednym z pierwszych państw, które rozpoczęło duże dostawy broni do Kijowa wkrótce po rosyjskiej inwazji na kraj 24 lutego. Szczegóły dotyczące zakresu tego nowego programu szkoleniowego świadczą o tym, że wojna ta przybiera charakter wojny zastępczej, pomimo że zachodni politycy długo nie akceptowali tego typu wojny. W sobotę The Guardian podał szczegóły na podstawie oświadczeń ministerstwa obrony:

Nawet 10 tys. ukraińskich żołnierzy przyjedzie do Wielkiej Brytanii na kilkutygodniowe specjalistyczne szkolenia wojskowe. Pierwsza grupa spotkała się w czwartek z sekretarzem obrony Benem Wallace’em, potwierdziło Ministerstwo Obrony.

Ambitny program okrzyknięto kolejną fazą wsparcia Londynu dla Ukrainy w krytycznym momencie upadku rządu Borisa Johnsona, który zrezygnował ze stanowiska premiera. Powszechnie wiadomo, że Wielka Brytania wraz z USA przeszkoliła już tysiące ukraińskich żołnierzy w poprzednich latach, począwszy od 2014 roku i początku konfliktu w Donbasie.

Sekretarz obrony Ben Wallace zapowiedział: „Wykorzystując światowej klasy doświadczenie armii brytyjskiej, pomożemy Ukrainie odbudować jej siły i wzmocnić jej opór, broniąc suwerenności swojego kraju i prawa do wyboru własnej przyszłości”.

Jednym z dowodów na to, jak ogromny i bezprecedensowy jest zakres tego programu, jest to, że do prowadzenia szkolenia Ukraińców potrzeba wielu brytyjskich oddziałów wojskowych, w tym specjalnych. Wielka Brytania od początku wojny przekazała już 2,3 miliarda funtów pomocy ukraińskim siłom obronnym.

Około 1050 brytyjskich pracowników jest rozmieszczanych w czterech tajnych lokalizacjach Ministerstwa Obrony w północno-zachodniej, południowo-zachodniej i południowo-wschodniej części Wielkiej Brytanii”, ujawnia The Guardian.

Interesujące jest również to, że Ukraińcy są w dużej mierze ochotnikami, którzy nie mają żadnego formalnego przeszkolenia wojskowego, o czym świadczy tempo strat po stronie ukraińskiej. Kijowscy urzędnicy przyznali, że w wyniku ataku rosyjskich wojsk, straty po stronie ukraińskiej w ciągu ostatniego miesiąca wynoszą średnio około 200 osób dziennie.

„Szkolenie umożliwi rekrutom ochotnikom z niewielkim lub zerowym doświadczeniem wojskowym nabycie praktycznych umiejętności w walce na froncie” – kontynuuje The Guardian. „Oparty na podstawowym szkoleniu żołnierzy w Wielkiej Brytanii, kurs ten obejmuje obsługę broni, pierwszą pomoc na polu bitwy, orientację w terenie, taktykę patrolowania i prawo konfliktów zbrojnych”.

Pomimo tego, że Moskwa bez wątpienia postrzega to jako ogromną prowokację i eskalację brytyjskiego zaangażowania w wojnę, brytyjskie ministerstwo obrony jest zaskakująco otwarte i bezczelne w kwestii szkolenia, zapraszając nawet ekipy informacyjne do sfilmowania niektórych z trwających kursów, odbywających się w tajnym miejscu.

Ta pierwsza partia ukraińskich wojowników podobno przybyła do Wielkiej Brytanii kilka dni temu, w chwili, gdy siły ukraińskie wydają się być w powolnym odwrocie w Donbasie, gdy prowincja Ługańska jest pod całkowitą kontrolą Rosji, a linie frontu są nieustannie przesuwane w głąb ukraińskiego terytorium dzięki przewadze rosyjskiej artylerii.

Urzędnicy amerykańscy i brytyjscy ostatnio prowokacyjnie wzywali do „powstania” w okupowanych przez Rosję częściach Ukrainy, szczególnie na wschodzie. I tak przykładowo w ubiegły czwartek amerykańscy senatorowie Richard Blumenthal (D-CT) i senator Lindsey Graham (R-SC) odwiedzili stolicę Ukrainy i spotkali się z prezydentem Zełenskim. Blumenthal ogłosił, że ma nadzieję zobaczyć „powstanie” na zajętym przez Rosję terytorium.

„Artyleria dalekiego zasięgu jest bardzo, bardzo ważna. Ale równie ważna jest walka wręcz, którą mamy nadzieję zobaczyć na wschodniej Ukrainie, na terytorium już zajętym przez Rosjan” – powiedział Blumenthal. W świetle nowych informacji brytyjskiego Ministerstwa Obrony na temat rozmiaru programu szkoleniowego dla Ukrainy, pozostaje jedno główne pytanie: czy ten nowy program szkoleniowy na dużą skalę, organizowany w Wielkiej Brytanii, przygotowuje się do zapoczątkowania właśnie takiego scenariusza rebelii? Biorąc pod uwagę charakter programu „ochotniczy bojownik”, na to wygląda.

Obecnie Stany Zjednoczone prowadzą znacznie skromniejszy program, skoncentrowany na dodatkowym szkoleniu ukraińskich oficerów: „Stany Zjednoczone zapewniają również szkolenie ukraińskiej armii, a starsi oficerowie studiują w Fort Leavenworth w Kansas”, zauważa The Guardian. Większość szkoleń organizowanych do tej pory przez Pentagonu zlokalizowana była w Polsce lub innych sąsiednich krajach NATO. Jednak jest możliwe, a nawet prawdopodobne, że amerykańskie agencje wywiadowcze, takie jak CIA, mogą prowadzić większe tajne programy na terytorium USA lub w Europie.«

Natomiast Rosjanie zdają się konsekwentnie realizować zamierzony przez siebie cel. Na tym samym portalu w dniu 11 lipca pojawił się artykuł Putin Signs Decree Offering Citizenship To All Ukrainians – Putin podpisuje dekret przyznający obywatelstwo wszystkim Ukraińcom (https://www.zerohedge.com/geopolitical/putin-signs-decree-offering-citizenship-all-ukrainians). W nim m.in. można przeczytać:

»Miesiąc temu Rosja zaczęła oferować paszporty ukraińskim obywatelom prorosyjskich separatystycznych republik w regionie Donbasu. Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał niezwykle kontrowersyjny dekret nadający „wszystkim obywatelom Ukrainy” „prawo do ubiegania się o obywatelstwo Federacji Rosyjskiej według uproszczonej procedury”.

Skłania to do wniosku, że cele wojenne Putina obejmują całkowitą aneksję terytoriów zajętych przez siły rosyjskie, zwłaszcza podbitych regionów na wschodzie i południu.

Jak można było się spodziewać, rząd ukraiński jest wściekły z powodu nowego dekretu, w którym minister spraw zagranicznych Ukrainy stwierdza: „Nielegalne wydawanie paszportów… jest rażącym naruszeniem suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, a także norm i zasad międzynarodowego prawa humanitarnego”.

Tymczasem, kolejnym dowodem intencji Rosji wobec wschodniej Ukrainy jest to, że w ostatnich dniach obsadziła ona szereg najwyższych stanowisk w administracji nadzorującej lokalne i regionalne gminy ukraińskie.

The Moscow Times opisał ten „desant” w regionach ściśle pozostających pod rosyjską kontrolą wojskową:

Coraz więcej rosyjskich urzędników otrzymuje wysokie stanowiska w okupowanych częściach Ukrainy, co zdaniem analityków jest próbą wzmocnienia więzi z Moskwą przed ewentualnym procesem aneksji.

Tylko w tym tygodniu nominacje objęły byłego deputowanego rosyjskiego parlamentu, przedstawicieli władz regionalnych i wysokiego rangą funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).

W dalszej części raportu czytamy: „Prawdopodobnie najbardziej głośna jak dotąd nominacja miała miejsce we wtorek, kiedy były deputowany rosyjskiego parlamentu Andriej Kozenko został mianowany zastępcą szefa „administracji wojskowo-cywilnej” dla okupowanych obszarów ukraińskiego regionu Zaporoża. Będzie nadzorował gospodarkę i integrację z Rosją, jak podano w oficjalnym oświadczeniu”.

„W przeddzień nominacji Kozenki w obwodzie zaporoskim, szefem rządu w okupowanym regionie chersońskim został były oficer FSB Siergiej Jelisiejew”, dodaje The Moscow Times.«

Wszystko wskazuje na to, że dojdzie do podziału Ukrainy i że jest to tylko kwestia czasu. Sądząc po tym, jak Anglicy i Amerykanie szkolą Ukraińców do walki partyzanckiej, to wojna ta nie skończy się tak szybko. Najwyraźniej wielcy tego świata chcą jeszcze przy jej okazji załatwić wiele innych spraw, co byłoby utrudnione lub wręcz niemożliwe w warunkach pokojowych. Dla Polski i Polaków to bardzo zły scenariusz.

Na wspomnianym portalu pojawił się 12 lipca kolejny artykuł poświęcony Ukrainie US Is Paying $1.7 Billion To Health Care Workers… In Ukraine – Stany Zjednoczone płacą 1,7 miliarda dolarów pracownikom służby zdrowia… na Ukrainie (https://www.zerohedge.com/geopolitical/us-paying-17-billion-health-care-workers-ukraine). Poniżej jego treść:

»Gdy wojna na Ukrainie wkracza w swój szósty miesiąc, pomoc wojskowa z Zachodu staje się rutyną, a USA wiodą prym po tym, jak od lutego wysłały Kijowowi 7 miliardów dolarów pomocy.

Ale administracja Bidena nie tylko wspiera ukraińskie wojsko i jej gospodarkę, wraz z ogromnymi kwotami pomocy humanitarnej wysyłanej regularnie w związku z problemem uchodźców wewnętrznych – USA zamierzają teraz płacić ukraińskim pracownikom służby zdrowia.

„Ukraina otrzymuje dodatkowe 1,7 miliarda dolarów pomocy od rządu USA i Banku Światowego na wypłatę pensji zaniedbanym przez państwo pracownikom służby zdrowia i świadczenie innych podstawowych usług” – donosi Politico we wtorek.

Fundusze na służbę zdrowia pojawiły się po tym, jak minister zdrowia Ukrainy Wiktor Liaszko poinformował o zniszczeniu części infrastruktury medycznej i szpitalnej oraz ograniczeniu dostępności do opieki medycznej, stwierdzając jednocześnie, że wypłata wynagrodzenia pracownikom służby zdrowia z miesiąca na miesiąc staje się coraz trudniejsza z powodu trwającej wojny.

1.7 miliarda dolarów to nie tylko kolejne wsparcie finansowe; to inwestycja, która przybliża nas do zwycięstwa” – powiedział Liashko w oświadczeniu.

Fundusze są przekazywane przez amerykańską Agencję Rozwoju Międzynarodowego (USAID), Departament Skarbu i Bank Światowy.

Pomoc ta pomoże demokratycznemu rządowi Ukrainy w świadczeniu podstawowych usług dla ludności Ukrainy” – powiedziała w oświadczeniu sekretarz skarbu Janet Yellen.

Jak dotąd USAID udzieliło Kijowowi wsparcia budżetowego w wysokości 4 miliardów dolarów, ponieważ ukraiński rząd zabiega o wypłatę pensji urzędnikom i pracownikom z działu podstawowych usług oraz emerytom.

Podsumowując te wysiłki, uruchamiając nową pomoc dla pracowników służby zdrowia, administrator USAID Samantha Power stwierdziła, że „atak Putina na sektor usług publicznych Ukrainy trwa nadal, Stany Zjednoczone śpieszą ze wsparciem finansowym, aby pomóc rządowi utrzymać dostawy prądu, zapewnić niezbędne usługi niewinnym obywatelom i wynagrodzenia pracownikom służby zdrowia, którzy ratują życie walczącym na pierwszej linii.

Co ciekawe, jest to kolejny przypadek, gdy przywódcy USA wyrzucają miliardy w błoto na Ukrainie, i ciągle mówią o „zwycięstwie” – które wciąż jest kluczowym słowem, które pozostało niezdefiniowane.

Tulsi Gabbard niedawno cytowała słowa sekretarza prasowego Pentagonu, Johna Kirby’ego, podkreślające tę sprzeczność…

„Prezydent Zełenski jest demokratycznie wybranym prezydentem suwerennego narodu i tylko on może zdecydować, jak ma wyglądać zwycięstwo i jak chce je osiągnąć”. —John F. Kirby (sekretarz prasowy Pentagonu), 29 kwietnia 2022 r.

Jeśli przekazanie amerykańskiej suwerenności przywódcy innego kraju nie jest zdradą, to co nią jest?

Na ironię zakrawa fakt, że własna infrastruktura Ameryki – od mostów przez sieci elektryczne po systemy wodociągowe i kanalizacyjne – w wielu miastach wymaga wymiany lub remontu, nie wspominając już o tym, że nie tak dawno temu Demokraci mieli obsesję na punkcie „darmowej” opieki zdrowotnej. Ale teraz wydaje się, że priorytetem Waszyngtonu jest opieka zdrowotna na Ukrainie.«

Jak widać Stany Zjednoczone i Wielka Brytania angażują się wszechstronnie w tę wojnę. Jeśli słowo „zwycięstwo” nie zostało zdefiniowane, to oznacza, że cel jest inny. Jedynym państwem Europy kontynentalnej, oprócz Ukrainy, tak bardzo zaangażowanym jest Polska. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania leżą z dala od wojny, więc ich jej skutki nie będą dotyczyć. Krajami „biorącymi” pożyczki są Polska i Ukraina. I na pewno nie będą w stanie ich spłacić. A skoro tak, to będą musiały się zgodzić na wszelkie warunki, jakie im zostaną podyktowane po zakończeniu tej wojny.

O co zatem w tym wszystkim chodzi? Nie sposób tego pojąć, jeśli nie odwołamy się do historii. Józef Mackiewicz, uciekając z Wilna przed bolszewikami, zatrzymał się na parę tygodni w Warszawie. Było to chyba w maju i czerwcu 1944 roku, a więc na krótko przed wybuchem powstania. Co tam zaobserwował, opisał w swojej powieści Nie trzeba głośno mówić:

„Miasto, w które wpompowuje się miliony dolarów, funtów i złotych monet. Nie licząc dziesiątków milionów w „młynarkach” i markach niemieckich. Ktoś mi mówił, nie wiem czy prawda, że dotychczas zwalono do jednego AK około 30 milionów dolarów w „miękkich” i z pół miliona „twardych” w złocie; pięćdziesiąt milionów „młynarek” i prawie dwa tysiące suwerenów brytyjskich. A ile otrzymała Delegatura, tego już nie wiem. Drugie tyle, albo i więcej. Z tego się przecie nie strzela. Strzela się z dodatkowych zrzutów broni i amunicji. Pieniądze idą normalną drogą w obrót, i jak zauważyłeś, obraca cała Warszawa. Poza własnym potencjałem gospodarczym. To jedno miasto. A teraz weź zaplecze. Chłop w tej Ge-ge ma się znakomicie. Niemcy niszczą inteligencję, a chłopu dają jakieś tam kredyty, ziarno siewne, maszyny, premie i różne inne rzeczy. Tylko, naturalnie, nie trzeba o tym głośno mówić. Chłop, słowem, przyjeżdża z babą do miasta po legendarne „fortepiany”, które ładuje na wóz, obrazy i materiały. To wszystko razem stwarza ruch i szaloną spekulację handlową. Naturalnie nastrojów to na wsi w niczym nie zmienia. Bo o ile strona materialna jest świetna, o tyle strona moralna z pejczem do Murzyna. Ale to inna sprawa.”

Te 30 milionów dolarów w „miękkich”, to jest około 1,5 miliarda dzisiejszych dolarów. Jak widać finansowanie szło ze wszystkich stron: ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, a nawet Niemiec, bo skąd te marki? I jeszcze te „młynarki”, czyli pieniądze tej Ge-ge.

Polską inteligencję i tzw. element patriotyczny „zutylizowano” w czasie II wojny światowej. Posłużono się w tym celu AK. Bez tego nie mógłby powstać PRL, czyli państwo, w którym inteligencją polską stali się Żydzi. W ten sposób Polacy jako naród przestali się liczyć, bo naród bez głowy jest narodem bezwolnym. A poza tym, poprzez przesiedlenia, zaaplikowano mu znaczną dawkę mniejszości narodowych z Kresów i to wszystko wymieszano. I z tej mieszanki powstało wyjątkowo nijakie społeczeństwo. Dlatego w procesie łączenia Polski z Ukrainą Polacy nie są problemem. Problemem są Ukraińcy, a właściwie ta ich cześć, która uważa się za patriotów. Z nimi trzeba zrobić porządek. Oni przecież marzą o Wielkiej Ukrainie, a tu nie o nią chodzi, tylko o odtworzenie I RP. Połączenie Polski i Ukrainy jest tylko etapem na tej drodze, ale nie da się tego zrobić, jeśli nie wyeliminuje się tych patriotów, których my nazywamy banderowcami.

Putin na początku wojny jasno powiedział, jaki jest jej cel: demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy. Demilitaryzacji to na razie nie widać, ale żeby jej dokonać, to trzeba zlikwidować tych, którzy walczą. Wówczas cała broń stanie się złomem, a ukraińscy nacjonaliści zostaną bohaterami, tyle że martwymi.

Tak więc rządy wszystkich państw zaangażowanych w tę wojnę współpracują ze sobą. I wszystkie te rządy, łącznie z ukraińskim, każdy na swój sposób, podpuszczają banderowców, wciągają ich coraz bardziej do wojny. Dokładnie to samo zrobiono z Polakami w 1944. Anglia współpracowała ze Związkiem Radzieckim, wykorzystując do tego celu AK. No bo skoro Anglia oddała w Jałcie Polskę Stalinowi, to trudno, by skrycie robiła co innego. Tak pewnie kazali postępować angielskim politykom ich nieznani przełożeni. I teraz Anglia też współpracuje z Rosją. I nie tylko ona.

Szokujący sondaż

W poprzednim blogu wspomniałem o tym, że nowe państwo polsko-ukraińskie może powstać z połączenia Ukrainy pomniejszonej o ziemie zajęte przez Rosję oraz Polski pomniejszonej o tzw. Ziemie Odzyskane. Uderz w stół, a nożyce się odezwą – jak mówi przysłowie.

Na portalu “salon24” pojawił się 6 lipca artykuł zatytułowany Szokujący sondaż: Niemcy gotowi oddać Putinowi terytorium Ukrainy (https://www.salon24.pl/newsroom/1237772,szokujacy-sondaz-niemcy-gotowi-oddac-putinowi-terytorium-ukrainy). Poniżej jego treść:

»Niemieckie kanały telewizyjne RTL i ntv zapytały swoich odbiorców, czy Ukraina powinna oddać terytorium Rosji, aby osiągnąć “pokój”. Większość ankietowanych odpowiedziała na pytanie twierdząco.

Wyniki sondażu

Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już 132 dni. Według sondażu Forsa przeprowadzonego na zlecenie RTL i ntv większość Niemców opowiada się obecnie za tym, by Ukraina poszła na duże ustępstwa wobec Rosji.

Za pozostawieniem Rosji obszarów na wschodzie i południu Ukrainy opowiedziało się 47 proc. badanych. 41 procent osób w Niemczech było przeciwnych. 12 procent nie miało zdania w sprawie.

Burza w internecie

W mediach społecznościowych wielu użytkowników skrytykowało pytanie jako “kolonialistyczne”, “haniebne” i “mylące”. Trwa teraz gorąca dyskusja, czy Putin chciałby tego samego, czego chcą ankietowani Niemcy.

Ukraińscy użytkownicy internetu są wściekli. Sugerują przekazanie Kremlowi krajów związkowych takich jak Turyngia czy Meklemburgia-Pomorze Przednie.

Głupie pytanie, głupia odpowiedź”

“Takie ankiety można bardzo krótko podsumować słowami “głupia odpowiedź na równie głupie pytanie”. Prawdziwe pytanie brzmi: jaki jest cel takich badań, kto na nich korzysta i czy zaangażowani dziennikarze mogą z czystym sumieniem zadawać takie pytania” – skomentował jeden z użytkowników Twittera.«

Prawdziwe pytanie brzmi: jaki jest cel takich badań, kto na nich korzysta i czy zaangażowani dziennikarze mogą z czystym sumieniem zadawać takie pytania – skomentował jeden z użytkowników Twittera.

No właśnie! Jaki jest cel takich badań? Ale nie odpowiedział na postawione przez siebie pytanie. A czy zaangażowani dziennikarze mogą zadawać takie pytania? Zaangażowani pewnie – nie! Ale niezaangażowani jak najbardziej, bo stawianie pytań ukierunkowuje myślenie i ułatwia analizę problemu. Tak więc nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi.

Sondaż ten nie pojawił się przypadkowo i nie przypadkowo postawiono w nim takie pytanie. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale zwiastuje pewne zmiany. W tym wypadku chodzi o oswajanie tzw. opinii publicznej z faktem, że być może jedynym sposobem na zakończenie tego konfliktu będzie zgoda Ukrainy na zaakceptowanie faktu, że tych ziem nie odzyska. Ale jak mają wyjść z twarzą z tej wojny władze Ukrainy? Zgodzić się mogą, ale w zamian muszą dostać jakąś rekompensatę. Czymś takim może być wspólne państwo polsko-ukraińskie. Wtedy Zełenski powie Ukraińcom: wprawdzie tracimy ziemie na wschodzie, ale zyskujemy znacznie więcej na zachodzie. W przypadku władz polskich argumentacja będzie odwrotna: wprawdzie tracimy ziemie na zachodzie, ale ile zyskujemy na wschodzie! To właśnie dlatego stręczą nam od jakiegoś czasu pomysł na unię czy wspólne państwo polsko-ukraińskie. A że używają do tego pokrętnej argumentacji typu udział polski w odbudowie Ukrainy i inne bzdury, to już inna para kaloszy.

Z kolei Ryszard Czarnecki na tym samym portalu w artykule Olaf Scholtz – zakładnik niemieckiej „Ostpolitik” i zwolennik „status quo ante” (https://www.salon24.pl/u/ryszardczarnecki/1237777,olaf-scholz-zakladnik-niemieckiej-ostpolitik-i-zwolennik-status-quo-ante) analizuje politykę zagraniczną niemieckich socjaldemokratów. Artykuł ten pojawił się w dniu 7 lipca. Pierwotnie ukazał się on w „Gazecie Polskiej Codziennie” w dniu 4 lipca. Czarnecki pisze m.in.:

»Moskwa i Berlin: oni zawsze grają razem…

W rozważaniach o „Ostpolitik” kanclerzy Brandta i Schmidta w czasach Niemieckiej Republiki Federalnej oraz Schrödera w czasach Republiki Federalnej Niemiec często pomijane są jeszcze trzy aspekty.

Pierwszy z nich to oczekiwanie sporej części społeczeństwa niemieckiego, aby „dogadać się” z Rosją – „czerwoną” czyli Sowietami, a potem z Rosją Putina, bo jest to korzystne gospodarczo i geopolityczne dla Bonn/Berlina. Stąd zresztą nie wierzę, że pomimo sporych ataków medialnych koalicja SPD/Zieloni- liberałowie z FDP przestanie funkcjonować i w Niemczech nastąpią wcześniejsze wybory. Cały czas bowiem spora część Niemców, nawet jeśli nie jest to większość, ale akceptuje politykę głaskania Rosji, nawet jeśli Rosja jest militarnym agresorem. To problem zresztą nie tylko Niemców, ale też Francuzów oraz – o czym się w Polsce mniej mówi – Włochów. W zeszłym tygodniu spędziłem cztery dni w Rzymie i informowano mnie o sondażach, z których wynika, że 39% Włochów za wojnę w Europie Wschodniej oskarża Rosję, ale 37% uważa, że to „wina”… Ukrainy, USA czy szeroko rozumianego Zachodu.

Drugi powód, dla którego SPD grała z ZSRS, a następnie z Federacją Rosyjską, to fakt reprezentowania interesów niemieckich firm zainteresowanych ekspansją na Wschód – wielkim sowieckim (rosyjskim) rynkiem zbytu lub inwestycjami tam.

Wreszcie trzeci powód, to swoista socjaldemokratyczna „poprawność polityczna” w myśl której należy mieć szczególne relacje z najpotężniejszymi ofiarami Niemiec Hitlera i eksterminacji prowadzonej przez Berlin w latach II wojny światowej – konkretnie wobec Żydów i Rosjan, bo to załatwi sprawę tzw. „deutsche Schuld”, czyli niemieckiej winy , niemieckiego długu, który już oczywiście w znacznie mniejszym stopniu obejmuje Polaków, mimo że z ręki Niemców zginęło sześć milionów obywateli Rzeczypospolitej.

To wszystko sprawiło, że Olaf Scholz jest taki, jaki jest i ani nie potrafi  ani nie chce zerwać pępowiny łączącej niemieckich socjaldemokratów z Rosją – krajem, z którym przecież od lat robi się interesy i od lat ustala się europejskie „status quo”.«

Jak widać Czarnecki również ostro gimnastykuje się, by usprawiedliwić bierną postawę Niemców w tej wojnie i niechęć do angażowania się po którejś ze stron. Nie jest to bynajmniej wynikiem polityki SPD, tylko wynikiem polityki zagranicznej Niemiec, która jest od lat konsekwentnie realizowana bez względu na opcję polityczną, która aktualnie sprawuje rządy. Koncepcja tzw. Mitteleuropy nie została przez Niemców zapomniana i może się szybciej odrodzić i urzeczywistnić niż nam się wydaje. A może tak stać się tylko w porozumieniu z Rosją.

Jakby tego było mało, to mamy jeszcze dymisję rządu Borisa Johnsona. Tego samego, który zapewniał w lutym, że zmieni nazwisko na Johnsoniuk. Powodem dymisji miała być niby afera obyczajowa w rządzie, ale to tylko pretekst. Powód jest zapewne daleko poważniejszy. Być może nowy rząd, który pojawi się za parę miesięcy, bo do tego czasu Johnson będzie nadał sprawował rządy, zmieni swoją politykę wobec Ukrainy i zgodzi się na przyszły pokój w zamian za oddanie Rosji wschodniej Ukrainy. Johnson wyjdzie z twarzą, bo to nie jego wina, że miał takich ministrów. Jednym słowem: podpuścił Ukraińców, zachęcał do konfrontacji z Rosją i zmył się. Klasyka brytyjskiej dyplomacji w stosunku do słabszych. Polska przerabiała to w 1939 i w 1944 roku.

Podział

Już od jakiegoś czasu piszę, że to wszystko, co dzieje się na Ukrainie, zmierza ku jej podziałowi. Co innego jednak, gdy pisze to ktoś taki, jak ja, a co innego, gdy mówi to, i to tak otwarcie, amerykański polityk i też nie jakiś drugorzędny. Jeśli wypowiedział się w ten sposób, to chyba jest coś na rzeczy. Dla nas oznacza to w praktyce, że ci wszyscy „uchodźcy” zostaną tu i staną się polskimi obywatelami.

Na portalu ZeroHedge ukazał się artykuł Buchanan: Is Ukraine’s Partition Zelensky’s Fate? (https://www.zerohedge.com/geopolitical/buchanan-ukraines-partition-zelenskyys-fate), w którym amerykański polityk Pat Buchanan snuje swoje rozważania na temat konfliktu na Ukrainie. Poniżej jego treść (wytłuszczenia – W.L.):

»„Czas się spotkać, czas porozmawiać… czas przywrócić integralność terytorialną… dla Ukrainy” – powiedział w sobotę prezydent Wołodymyr Zełenski. Zełenski dodał, że Moskwa jeszcze bardziej potrzebuje tych negocjacji. „W przeciwnym razie straty Rosji będą tak ogromne, że kilku pokoleń nie wystarczy na powrót do poprzedniego stanu”.

Według Pentagonu Rosja straciła 7000 żołnierzy; Kijów podaje liczbę 14 000 zabitych. Mimo to prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi mniej zależy na spotkaniach i rozmowach. Co to oznacza? Zełenski nie wierzy, że dalsze walki i straty zrekompensują Ukrainie ewentualne korzyści. I chce, żeby wojna się skończyła.

Jeśli chodzi o Putina, jak powiedział w niedzielę sekretarz obrony Lloyd Austin: „Nie był w stanie osiągnąć celów tak szybko, jak się spodziewał”. Putin potrzebuje więcej czasu. Rosyjski prezydent rozpoczął inwazję na Ukrainę, gdy Krym już wcześniej został zaanektowany, a enklawy Ługańska i Doniecka również ogłosiły niezależność od Kijowa.

Od rozpoczęcia inwazji wojska Putina oblegają Kijów, ale nie zdobyły go, ani nie zdobyły drugiego co do wielkości miasta – Charkowa. Wojska rosyjskie znajdują się teraz w Mariupolu nad Morzem Azowskim i mają połączenie przez Donbas na Krym, a stamtąd już niedaleko do Odessy, ostatniego dużego ukraińskiego portu nad Morzem Czarnym. Rosja nie przegrywa tej wojny, pomimo że armia ukraińska i ludność cywilna stawiają większy opór, niż się tego spodziewano.

Jeśli weźmiemy pod uwagę zdobycze terytorialne, to Putin wygrywa. Nie zdobył Kijowa ani Charkowa, ale powiększył kontrolowane przez Rosję terytoria. A matuszka Rosja nie straciła w tej wojnie ani cala ziemi.

Jak to się skończy? – pytał Gen. David Petraeus w drodze do Bagdadu.

Żadne rozwiązanie polityczne nie wydaje się bardziej prawdopodobne niż nowy podział Ukrainy, z ziemiami na wschód od Dniepru i wzdłuż wybrzeży Morza Azowskiego i Czarnego, zaanektowanymi przez Moskwę, a zachód Ukrainy zostanie uznany za państwo neutralne, takie jak Austria czy Finlandia podczas zimnej wojny.

Problem z tym prawdopodobnym rozwiązaniem polega na tym, że Zełenski wykluczył jakiekolwiek ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji. I stara się „przywrócić”, a nie – zaakceptować oderwanie od Ukrainy w 2014 roku Krymu i Donbasu.

Dylemat: Zełenski prawdopodobnie nie przeżyje oddania Rosji kontroli nad jakąkolwiek ukraińską ziemią. A Putin prawdopodobnie nie przeżyje porażki w rozmowach pokojowych o oddaniu ukraińskich posiadłości, z którymi rozpoczął wojnę.

Integralność terytorialna” Ukrainy jest kluczową kwestią dla zakończenia tej wojny. I właśnie tutaj wydaje się, że porozumienie obu stron jest niemożliwe. Jedyną kwestią, co do której obie strony prawdopodobnie zgodzą się w ramach jakiegokolwiek porozumienia pokojowego, jest kwestia, na którą należało się zgodzić, aby zapobiec wojnie: formalna deklaracja Kijowa, że nigdy nie przyłączy się do sojuszu NATO stworzonego w celu powstrzymania Rosji i, jeśli to konieczne, pokonania jej w wojnie.

Sfrustrowany i wściekły prezydent Joe Biden zaczął nazywać Putina „mordercą”, „morderczym dyktatorem” i „przestępcą wojennym”, który rozpoczął „niemoralną wojnę” – epitety, które Kreml nazywa „niewybaczalnymi” Taka retoryka wydaje się wykluczać jakąkolwiek rolę dyplomacji amerykańskiej w negocjowaniu zakończenia tej wojny. Inne państwa – Izrael, Turcja, Francja, Niemcy – utrzymują stały kontakt z Putinem, który kontroluje największy na świecie arsenał nuklearny.

Rozważmy moralny dylemat Stanów Zjednoczonych.

Nasz prezydent mówi, że Rosją kieruje „zbrodniarz wojenny”, prowadzący „niemoralną” wojnę, w której umyślne atakuje się szpitale, szkoły, przedszkola i placówki kulturalne. A mimo to USA i NATO nie dostarczą Ukrainie broni, w tym używanych MiG-ów, które mogą spowodować odwet Rosji przeciwko nam lub NATO, ryzyko III wojny światowej lub użycie przez Rosję taktycznej broni atomowej, ponieważ Ukraina, plądrowana i prześladowana, nie jest członkiem NATO.

Jeśli jednak Łotwa, z 5% mniejszością ukraińską, zostanie zaatakowana, zaangażujemy się militarnie i do diabła z ryzykiem III wojny światowej lub możliwym jej odwetem z użyciem broni atomowej.

Na wojnie wysokie morale żołnierzy ma się tak do uzbrojenia, jak trzy do jednego – powiedział Napoleon. Niestety, to, co powiedział cynicznie George Bernard Shaw, również wydaje się prawdą: podczas wojny Bóg jest po stronie wielkich batalionów.

Zełenski prawdopodobnie nie przeżyje zrzeczenia się tytułu własności do jakiejkolwiek ukraińskiej ziemi, czy to Krymu, czy Donbasu. A Putin prawdopodobnie nie przeżyje, nie zachowując nowego terytorium z rosyjskiego „zwycięstwa”.

Ponownie, być może jedyną kwestią, co do której prawie wszyscy się teraz zgadzają, jest to, że Ukraina zrzeka się swojego prawa do przystąpienia do sojuszu NATO.«

Ta wypowiedź dużo wyjaśnia, ale dla Polski oznacza to wielkie niebezpieczeństwo, bo Stany Zjednoczone, poprzez retorykę swego prezydenta, wykluczają się z negocjacji dotyczących zakończenia tej wojny. Znaczy umywają ręce. Nasz „największy” sojusznik olewa nas tak samo, jak wcześniej Wielka Brytania. W praktyce oznacza to, że pierwsze skrzypce w tym koncercie będą grały Niemcy i Rosja. Gorzej być nie może.

Czy jest zatem jakieś wyjście z tej patowej, według Buchanana, sytuacji? Wyjście, które zadowoliłoby obie strony, do zaakceptowania przez Putina i Zełenskiego? Jest! Tym wyjściem jest przyłączenie zachodniej Ukrainy do Polski. W tym wypadku problemem byłoby to, że ta zachodnia Ukraina jest poza unią. Ale Niemcy pewnie coś wymyślą.

Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie: po co wybuchła ta wojna, która zaczęła się w 2014 roku? Już wtedy, a może jeszcze wcześniej, wiedziano po co i jak to ma się skończyć. W blogu „Finis Ucrainae” z dnia 25 lutego, a więc miesiąc temu pisałem:

Dlaczego więc Wikipedia zmieniła tak szybko godzinę. Ktoś tam w końcu załapał, że o 4:45 1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę. Podobno nie ma przypadków, są tylko znaki. Jakby tego było mało, to przypominam, że Polska została zaatakowana z trzech stron: z zachodu, północy i południa. Ukraina została zaatakowana też z trzech stron: ze wschodu, północy i południa. To jest bardo niebezpieczna i czytelna aluzja, że tak naprawdę zaczęło się końcowe odliczanie dla Polski jako państwa w tej postaci i że bardziej w tej wojnie to o nią chodzi.