Unia czy polexit?

W piątek 17 czerwca ukazał się na Interii artykuł Piotra Zaremby Czy PiS wahnie się w kierunku polexitu? (https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-czy-pis-sie-wahnie-w-kierunku-polexitu,nId,6098570). Nie wiem, dlaczego autor użył słowa „wahnąć się”. Słowo „wahać się” oznacza ‘kołysać się, poruszać się ruchem wahadłowym’: „Furtka wahała się w prawo i w lewo.” Prosto i precyzyjnie byłoby: Czy PiS zdecyduje się na polexit? Po co więc taki zabieg? Najwyraźniej Zaremba, zresztą nie tylko on, chce upodobnić język polski do ukraińskiego, by nie raził on tak Ukraińców, bo ukraiński jest językiem ludowym, a polski jest językiem literackim. Taras Szewczenko, ich wieszcz narodowy, pisał wiersze po ukraińsku, ale prozą pisał po rosyjsku. Chyba nie bez przyczyny.

Zaremba pisze w swoim artykule m.in. tak:

»Opozycja zawsze wmawiała prawicy zamiar zerwania z Unią. Teraz być może ten scenariusz zaczyna się spełniać. Jeśli rozwiązaniem alternatywnym ma być federalna Europa.

“Wprawdzie opuszczenie UE nie jest dziś realne, ale trzeba robić wszystko, by przygotować Polaków do tego rozwiązania, chyba że głęboka reforma umożliwi powrót do realnej europejskiej wspólnoty” – to pointa felietonu Bronisława Wildsteina w ostatnim tygodniku “Sieci”.

Wcześniej publicysta opisuje Unię jako “twór zdegenerowany i oligarchiczny”. Tytuł tekstu “Wizyta namiestnika” odnosi się do pojawienia się w Polsce szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, przywożącej i zarazem nie przywożącej nam pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Felieton krytykuje mocno rząd Morawieckiego za wdanie się w targi z unijną biurokracją. Jest w nim żal do prezydenta i premiera, że traktują besztanie Polski przez von der Leyen za coś oczywistego.

Podobne tony brzmią w obszernym tekście Rafała Ziemkiewicza w “Do Rzeczy”. Ten z kolei zaczyna tak: “Rząd PiS dokonał zdumiewającej wolty zaprzeczając wszystkiemu, co głosił i w imię czego jego wyborcy wybaczają od lat oczywiste niedostatki sanacyjnego modelu sprawowania władzy. Krajowy Plan Odbudowy to kapitulacja!”. Tytuł tekstu jest jeszcze bardziej dosadny: “Wyprzedaż niepodległości”.

Tekst Ziemkiewicz zmierza do wykazania, że związek Polski z Unią prowadzi donikąd. Rzecz w tym, że ten autor, niesłusznie opisywany jako związany z PiS, stawiał sprawę wyjścia z UE na porządku dziennym już wielokrotnie. Tymczasem Wildstein owszem, krytykował unijne mechanizmy i kibicował rządowi, ilekroć ten okazywał asertywność. Ale mam wrażenie, że wezwanie do przygotowywania polexitu pojawiło się u niego po raz pierwszy. Brak w tym konkretnego scenariusza.  A jednak… Czy to coś znaczy?

Jest jasne, że na wezwaniach do wojowniczości wobec UE kapitał polityczny zbijał w świecie polityki Zbigniew Ziobro. Teraz spiera się z premierem, na co w istocie godził się polski rząd, a o czym ministrowie dowiedzieli się później. Skądinąd nie posuwa się aż tak daleko jak Ziemkiewicz i Wildstein. Za to znamienny jest swoisty bunt Marka Suskiego.

Ten nie ukrywa swojej krytyki kamieni milowych, które poznał dopiero teraz. Ma pretensje, że Unia chce w tych kilkuset warunkach decydować o wszystkim: od nowych podatków po zmiany w sejmowym regulaminie. Używa bardzo mocnego języka porównując Unię do Stalina. Suski nie jest zbyt poważany, ale przecież to mainstreamowy pisowiec, wypełniający zwykle bez szemrania wolę prezesa Kaczyńskiego. Czy tak jest w tym przypadku i czemu miałyby te jego sprzeciwy służyć? I co na to szeregowi posłowie i działacze PiS?

Obrazowo pułapkę w jaką wpadł rząd i PiS opisuje nie tylko Ziemkiewicz, ale i (w “Sieciach”) Jan Rokita, ten skądinąd bez tak radykalnych konkluzji. Uzyskanie środków na KPO miało być sukcesem Morawieckiego. Ale do tej pory mówiono głównie o zatrzymaniu zmian w sądownictwie. Teraz pojawiła się cała lista warunków, w tym tak szokujących jak podwyższenie wieku emerytalnego. Przecież Zjednoczona Prawica ogłosiła cofnięcie tej innowacji rządu PO-PSL za swój główny sukces.

Na dokładkę Rokita zwraca uwagę na niejasny mechanizm. W istocie Komisja Europejska może pod dowolnym pretekstem w każdej chwili wstrzymać napływ tych środków. To da natychmiast euroentuzjastycznej opozycji okazję do oskarżeń. Opozycji, która (ma się rozumieć poza Konfederacją) z kolei samą dyskusję z warunkami Unii uważa za bluźnierstwo.

Do tej pory wstrzymywanie pieniędzy było czymś wyjątkowym. Teraz  sama groźba finansowych blokad ma służyć wymuszaniu określonej polityki. Czy tylko dlatego, jak powiedział w Polsacie Ignacy Morawski z “Pulsu Biznesu”, aby przekonać wyborców z krajów bogatszych takich jak Holandia czy Niemcy, że warto takich transferów dokonywać? A może jednak w imię federalistycznego projektu, który zacznie się realizować bez zmiany unijnych traktatów?

To z kolei postawi przed polską prawicą pytanie o granice zgody na to. Będzie też po części spór o samą treść polityki, jak w przypadku owych “represji” wobec diesli. Przecież Parlament Europejski już obwieścił, że życzy sobie aby do roku 2035 zastąpił je napęd elektryczny. “KPO wygeneruje ogromne obciążenie dla gospodarki, a zarazem obniżenie poziomu życia, z takim trudem osiągniętego po roku 1989” – pisze Ziemkiewicz. Zapewne nie dotyczy to każdego z kamieni milowych. Ale jesteśmy na dyskusję o tym skazani. Sama rewolucja energetyczna oznacza potężne koszty społeczne.

Wiemy, że przygniatająca część polskiego elektoratu była zawsze za Unią, jako ogólną zasadą. Ale ostatnio badań takich nie przeprowadzano. Nie pytano tym bardziej Polaków o kamienie milowe. Dochodzi do tego nasza ocena elit europejskich w kontekście wojny Rosji z Ukrainą. Wyraźnie pogłębia się różnica zdań między częścią państw naszego regionu i Zachodem. Wizyta Scholza i Macrona w Kijowie tylko chwilowo ją klajstruje.  Czy istotnie “wartości europejskie” brzmią dziś równie przekonująco jak powiedzmy przed rokiem?

Może więc jest miejsce na nowe trendy, na trwalszą zmianę po prawej stronie? Może wystąpienie Suskiego to rodzaj buntu, a może Kaczyński sonduje poprzez niego opinię publiczną? Na razie zachowując możliwość gry na kilku fortepianach.

Na koniec moja krótka refleksja. To jest kwadratura koła. Rozumiem argument ministra Schreibera, który tak skomentował kamienie milowe: “albo droga z Europą i wolnym światem, albo współpraca z Rosją”. To była przez laty także moja racja. Na ile jest nadal? Nie chcę federalnej Europy. Potrzeba nowych bilansów i obrachunków.« 

A więc grupa znanych dziennikarzy i polityków mówi otwartym tekstem o możliwości wyjścia Polski z unii. Na razie są to niby sugestie, propozycje na wypadek, gdyby władze unijne, według tychże dziennikarzy i polityków, upierały się przy swoim stanowisku i dążyły do przekształcenia unii w federację. A takim wypadku oni wszyscy, choć nie wprost, sugerują, że wyjście z unii byłoby najlepszym rozwiązaniem. A wprost, to konkluduje autor cytowanego artykułu: „Potrzeba nowych bilansów i obrachunków.”

No cóż! Na takie dictum wypada zacząć od podstaw. Jest takie angielskie przysłowie First things first, czyli najpierw rzeczy podstawowe. Czym jest zatem unia? Wikipedia tak opisuje unię europejską:

„Unia Europejska posiada cechy:

  • organizacji międzynarodowej
  • konfederacji
  • państwa federalnego

Wśród teoretyków prawa, politologii i stosunków międzynarodowych trwa spór, za co dokładnie można uznać unię. Federaliści doszukują się w niej państwa federalnego lub konfederacji. Zwolennicy Europy ojczyzn wykazują, że fundament stanowi jedynie współpraca między państwami, co determinuje istnienie organizacji międzynarodowej. Ścierają się odrębne wizje poszczególnych państw członkowskich, jak i doktryn politycznych.”

Jednym słowem: ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra. Nawet wiem, kto wymyślił takiego potworka. Skoro nie wiadomo, czym jest unia, to dlaczego ci „polscy” politycy i dziennikarze tak ostentacyjnie wyrażają swój sprzeciw wobec polityki władz unijnych? I znowu wypada zacząć od definicji.

Konfederacja państw – związek państw oparty na umowie międzynarodowej w celu prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej. Z reguły nie ma scentralizowanej władzy. Państwa tworzące konfederację pozostają suwerennymi podmiotami prawa międzynarodowego.

Federacja – inaczej państwo związkowe, państwo federalne – państwo składające się z części obdarzonych autonomią (stanów, krajów związkowych, prowincji, kantonów lub emiratów), ale posiadających wspólny (federalny) rząd.

Czym jest więc unia? Konfederacją czy federacją? Jednym i drugim. A czym bardziej? Wspólna polityka zagraniczna wychodzi ostatnio unii słabo. A czy unia ma wspólny dla wszystkich państw rząd? Ma, jest nim komisja europejska. Polskie prawo w 80 lub nawet 90% jest prawem unijnym. Również finanse unijne stanowią pokaźne źródło finansowania polskiej gospodarki. A zatem unia jest bardziej federacją niż konfederacją.

Proces unifikowania prawa i stopniowego przekazywania kompetencji poszczególnych rządów na rzecz komisji europejskiej, nie jest procesem, który zaczął się wczoraj. Trwa on od samego początku istnienia unii i wszyscy politycy o tym dobrze wiedzieli i wiedzą. Wyrazy oburzenia czy niezadowolenia są podszyte fałszem. Nie o to im chodzi, by reformować unię, tylko o to, by mieć pretekst do podjęcia działań, zmierzających do wyjścia z niej. Nie przypadkiem słowo „polexit” pojawiło się wkrótce po wyjściu Wielkiej Brytanii z unii. Jak widać polityka polska jest zawsze zgodna z angielską, zawsze, wbrew zdrowemu rozsądkowi, semper fidelis. Tak to wygląda z naszego punktu widzenia, ale nie z punktu widzenia Żydów rządzących Polską.

Wyjście Polski z unii jest niezbędne do stworzenia państwa polsko-ukraińskiego, czyli do likwidacji państwa polskiego. Zaczęło się więc powolnie przygotowywanie polskiego społeczeństwa, oswajanie go z opinią, że unia europejska, ze swoimi dążeniami do tworzenia federacji, stanowi zagrożenie dla polskiej niepodległości, której zresztą Polska już dawno nie ma, bo zrzekła się jej na rzecz unii. Natomiast nowa propozycja, o której niektórzy już napomykają, wcale nie gwarantuje jej odzyskania. Wprost przeciwnie. Jest to propozycja typu: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Tak jednak postanowili wielcy tego świata, a ci, którzy im służą, muszą teraz przekonać maluczkich, że tak będzie dla nich lepiej. Często są to ci sami, którzy 20 lat temu przekonywali nas do tej unii.

Dlaczego tak jest, że Polska nie może być państwem o stałych granicach, że ciągle jej ludność miesza się z innymi nacjami, że ciągle trwają jakieś wędrówki ludów z zachodu na wschód i odwrotnie? Czy jest drugie takie państwo na świecie, które od wieków doświadcza czegoś takiego? Drugi tak wymieszany naród? Jedno jest pewne. W takim miejscu jedna nacja czuje się jak ryba w wodzie.

Dziwna wojna

Na Ukrainie toczy się dziwna wojna. We wrześniu 1939 roku masoński rząd II RP uciekł. Naród został, bo, nawet gdyby chciał, to nie miał gdzie uciec. Choć z drugiej strony byli tacy, którzy wyjeżdżali, nie bacząc na powagę sytuacji w kraju, na wycieczki do egzotycznych krajów. Szczególnie upodobali sobie Kazachstan, a organizatorem tych wycieczek było bardzo znane i dobrze wtedy prosperujące biuro podróży o sympatycznej nazwie NKWD (nie znaju kagda wiernus damoj). I faktycznie, niektórzy do dziś stamtąd nie powrócili. W przypadku Ukrainy mamy odwrotną sytuację. Rząd został, a naród ucieka. Ucieka, bo ma gdzie uciec.

„Państwo polskie” uchyla nieba tym „uchodźcom”. Mamy więc paranoiczną sytuację. Z jednej strony jest budowany mur na granicy z Białorusią, a granica z Ukrainą jest otwarta i przelewają się przez nią tysiące osób (podobno 150 tys. dziennie), od których nie wymaga się świadectw szczepienia, nie testuje się ich, nie podlegają kwarantannie. A co na to profesorowie Horban i Simon? Gdzie się pochowali? Jeszcze niedawno straszyli nas, że jak nie zaszczepimy się w 100%, to będą setki tysięcy zakażeń dziennie. Teraz niezaszczepieni Ukraińcy rozjeżdżają się po całym kraju, a profesorowie siedzą w jakichś mysich dziurach i nawet łepka nie wychylą. Jak szybko można zgasić człowieka!

Wiedzą o tym dobrze również sportowcy i działacze. Interia pisze (28.02): „PZPN poinformował, że przyjęto zmiany w uchwałach zarządu. Na ich mocy Ukraińcy grający w naszym kraju nie będą wliczani do limitu piłkarzy spoza Unii Europejskiej.

W PKO Ekstraklasie obowiązuje limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, którzy jednocześnie mogą przebywać na boisku. Obecnie w jednym czasie na murawie może być dwóch takich piłkarzy. Do tego limitu, na mocy dzisiejszej uchwały Polskiego Związku Piłki Nożnej, nie będą wliczani Ukraińcy. Taki projekt zgłosił prezes PZPN Cezary Kulesza i został on przyjęty.

Wskutek wojny do naszego kraju przyjedzie sporo imigrantów. Wśród nich będą też na pewno piłkarze. Ta zmiana ma na celu umożliwienie im łatwiejszego znalezienia klubu.”

Skąd ten pośpiech? Wojna dopiero się zaczęła i nie wiadomo, jak długo potrwa, może skończy się wkrótce. Ale nie! Oni już chyba wiedzą, że nie skończy się tak szybko, bo bez sensu byłoby ściąganie tu ukraińskich piłkarzy, którzy mieliby zaraz wracać na Ukrainę. Czy zatem mamy już do czynienia z UZPN?

„Sankcje FIFA i UEFA nie uratują życia ludziom w Ukrainie, ale są naprawdę ważne w walce z rosyjskim najeźdźcą. Czekaliśmy na nie może o dwa dni za długo. Wykluczenie jest do odwołania, więc widać, że władze światowej i europejskiej piłki pozostawiają sobie furtkę – mówi Interii Tomasz Frankowski, europoseł i były reprezentant Polski.”

Ważne to jest teraz, by powiedzieć „w Ukrainie”, a nie – „na Ukrainie”. Trzeba się mieć na baczności, bo mówienie „na Ukrainie” jest źle widziane. Nie tylko w języku polskim są takie wyjątki, że mówi się „na” zamiast „w”. W języku francuskim mówi się „en Pologne”, „en France”, „en Ukraine”, czyli w Polsce, we Francji, w Ukrainie, ale też mówi się „au Maroc”, „au Canada” i… o zgrozo!… „Aux États-Unis”. To „au” i „aux”, to odpowiednik naszego „na”. Może nie każdy to wie, ale kiedyś duża część Stanów Zjednoczonych należała do Francji i stąd to „na Stanach Zjednoczonych”. Sprawa była bardzo prozaiczna. Napoleon potrzebował dużo kasy na podbój Europy i sprzedał francuskie kolonie w Ameryce Północnej. Po co więc zubażać język w imię poprawności politycznej? Te wszystkie jego nieregularności i wyjątki czynią go ludzkim i urozmaiconym, a przez to bogatszym.

Paranoja sięga zenitu. W ostatnim meczu ligowym Robert Lewandowski wystąpił w roli kapitana zespołu z Monachium, by móc założyć tę kapitańską opaskę w barwach narodowych Ukrainy. Rano postanowiłem założyć opaskę w barwach ukraińskiej flagi. To co się dzieje jest nieakceptowalne. Musimy wspierać Ukrainę. Jestem przeciwko wojnie i nie sądziłem, że do niej dojdzie. – powiedział Lewandowski w rozmowie z telewizją „Sky”. Wszyscy oni ćwierkają z jednego klucza. Niechby tylko spróbowali inaczej! Wszyscy oni są w kieszeni u tych, którzy urządzają te wszystkie hucpy.

I taką hucpą jest ta dziwna wojna. Wojna, która ma doprowadzić do podziału Ukrainy i fizycznego unicestwienia rezunów i banderowców: murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Bo w nowej rzeczywistości, tej która właśnie pączkuje, nie ma dla nich miejsca.

Nie wiem, czy znalazłby się taki drugi przypadek, w którym jedno państwo tak bardzo zaangażowałoby się w pomoc drugiemu, w którym toczy się wojna. „Państwo polskie” i „polski rząd” bardziej dbają o obywateli „obcego” państwa niż „swojego”. Dla nich jest teraz wszystko, łącznie z pracą i mieszkaniami. Dla nich otwierają w szpitalach oddzielne oddziały. A swoim obywatelom pozamykali je pod pozorem pandemii, co skutkowało, z braku opieki, nadmiarowymi zgonami. Polacy stają się, niby we własnym kraju, obywatelami trzeciej kategorii, bo obywatelami pierwszej kategorii są Żydzi.

Ta hucpa to też podmiana społeczeństwa. Za jakiś czas okaże się, że Ukraińcy stanowią w tym kraju większość, która zapewne opowie się za połączeniem wschodniej Polski z zachodnią Ukrainą. Podobno wielu wjeżdżających do Polski Ukraińców nie ma dokumentów. Jak nie ma, to się im wyrobi. To nic nowego. Rosjanie też wymienili ludność na Krymie tak, by większość stanowiła ludność rosyjska. I teraz mają argument.

W mieście, w którym mieszkam, w Bielsku Podlaskim, leżącym w południowej części województwa podlaskiego, tej części Polski, która nigdy nie należała do Korony, tylko do Wielkiego Księstwa Litewskiego (a więc mieszkam na Kresach), starostwo powiatowe wywiesiło, obok flagi polskiej, flagę ukraińską. Mam więc poważne powody, by zapytać: czy to jest jeszcze Polska (wiem, że to nigdy nie była Polska), czy już Ukraina? No bo skoro na ścianie urzędu wisi taka flaga, to chyba nie przypadkiem. Dotychczas, jeśli już, to wisiała tam flaga unii europejskiej, co było zrozumiałe, skoro w niej jeszcze jesteśmy. Jednak jest w tym kraju coraz więcej zwolenników tzw. polexitu. Nie wiem, czy oni zdają sobie sprawę z tego, czym to będzie skutkowało. I jakie będzie zdziwienie Ukraińców, gdy wykopią Polskę z unii, a oni tak do niej szli? A muszą wykopać, jeśli ma dojść do podziału Ukrainy i w konsekwencji do połączenia jej zachodniej części ze wschodnią Polską. W unii taki numer nie mógłby przejść.

Dziwna jest ta wojna. Wszystkie największe portale internetowe wyłączyły możliwość komentowania przez czytających. Widać mają coś do ukrycia. I my tak naprawdę nie wiemy, co tam się dzieje. Nie ma korespondentów wojennych, którzy niemalże z pola walki informowaliby nas o sytuacji na froncie. Nie mamy żadnych informacji z drugiej strony. A przecież obiektywne podejście wymagałoby zapoznania się z argumentami Rosjan. To wszystko teatr. Rosja dysponuje takim potencjałem militarnym i armią, która mogłaby zająć Ukrainę w ciągu paru dni, gdyby chciała. No właśnie! Gdyby chciała. Ale nie chce. A skoro tak, to znaczy, że cel jest inny niż nam się mówi. Choć z drugiej strony Putin jasno powiedział, jaki jest jego cel. Nie powiedział tylko, dlaczego chce to zrobić.

Mamy w tym wypadku, jak zresztą w każdym konflikcie, do czynienia z klasycznym procesem dialektycznym, w którym zderzenie przeciwieństw, czyli tezy i antytezy, prowadzi do syntezy. Konflikt przeciwieństw jest niezbędny do wprowadzenia zmian. Widocznie ktoś na górze uznał, że w tym rejonie Europy nadszedł czas na zmiany, a nic tak nie sprzyja im i nic tak ich nie usprawiedliwia, jak wojna. Pod jej pretekstem można wszystko zrobić, wszystko zmienić. Wszak wojna, jak mawiał von Clausewitz, jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami. Po tym konflikcie, który nie wiadomo jak długo potrwa, ta część Europy będzie wyglądała zupełnie inaczej.

Zamiana Polaków na Ukraińców to wielki koszt, to są zapewne miliardy złotych. Ktoś będzie musiał za to zapłacić. No a kto? Jeśli większość ludzi w tym kraju będą stanowić Ukraińcy, to oni będą musieli uregulować ten dług. Oni albo ich dzieci. Nie ma nic za darmo. Nie spłacą tego długu, bo to będzie za wielkie obciążenie, to będą bezlitośnie wykorzystywani przez tych, którzy organizują im całą tę operację Most bis. Nie znają swojej historii i nie wiedzą, że powstanie Chmielnickiego w pierwszej kolejności skierowane było przeciwko Żydom, którzy bezlitośnie ich wykorzystywali i poniżali. I dlatego Chmielnicki poprosił Moskwę o ich przygarnięcie, bo I RP była rajem, ale dla Żydów. A dla innych – nie tylko dla ukraińskiego ludu, dla polskiego również – była piekłem. Za jakiś czas ta ich Polszcza będzie dla nich tym, czym była I RP.

Wyrok

W blogu „I PR bis” pisałem m.in. o tym, że proces ukrainizacji Polski postępuje i że wiele faktów wskazuje na to, że wszystko zmierza ku połączeniu obu państw, co będzie pierwszym krokiem do odtworzenia I RP w jej, w przybliżeniu, przedrozbiorowych granicach. Warunkiem koniecznym do rozpoczęcia tego procesu będzie wyjście Polski z unii europejskiej. Nie sądziłem, że wielcy tego świata czytają mój blog, ale jakoś tak dziwnie złożyło się, że parę dni po jego opublikowaniu uruchomili procedurę wychodzenia Polski z unii europejskiej. Tym pierwszym krokiem jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego, orzekający o tym, że polskie prawo stoi ponad prawem unijnym. Poniżej fragmenty informacji zamieszczonych w tej sprawie w dniu 8 października na Interii.

»Polski Trybunał Konstytucyjny orzekł w czwartek, że część prawa UE jest niezgodna z polską konstytucją. TK uznał po rozpoznaniu wniosku prezesa Rady Ministrów, że przepisy europejskie w zakresie, w jakim organy Unii Europejskiej działają poza granicami kompetencji przekazanych przez Polskę, są niezgodne z polską konstytucją. Za niezgodny z konstytucją TK uznał także przepis europejski uprawniający sądy krajowe do pomijania przepisów konstytucji lub orzekania na podstawie uchylonych norm, a także przepisy Traktatu o UE uprawniające sądy krajowe do kontroli legalności powołania sędziego przez prezydenta oraz uchwał Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie powołania sędziów.

“Wyrok TK potwierdza to, co wynika z treści konstytucji, że prawo konstytucyjne ma wyższość nad innymi źródłami prawa” – podkreślił premier Mateusz Morawiecki w czwartkowym wpisie na Facebooku. Zaznaczył, że Polska ma takie same prawa jak inne państwa i chce, by były one respektowane. Morawiecki podkreślił równocześnie, że wejście Polski do UE było “jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich dziesięcioleci”, a “miejsce Polski jest i będzie w europejskiej rodzinie narodów”.

Francuski publicysta i prawdopodobny kandydat w wyborach prezydenckich we Francji Eric Zemmour pozytywnie skomentował wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa krajowego nad prawem unijnym.

“Wczoraj polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że kilka artykułów traktatów UE jest niezgodne z Konstytucją RP. Trybunał stwierdził, że instytucje europejskie prowadzą działania wykraczające poza zakres ich kompetencji. Stwierdził, że polskie prawo konstytucyjne jest nadrzędne w stosunku do prawa europejskiego” – napisał Zemmour w oświadczeniu opublikowanym na Twitterze.

Publicysta podkreślił w nim, że kraj członkowski UE ma prawo decydować o ustawodawstwie, które go dotyczy. Przywołał też stanowisko KE, która przekazała, że rozważa zablokowanie funduszy UE dla Polski przewidzianych w Funduszu Odbudowy.

“Te groźby stanowią poważny atak na wolność polityczną w tym kraju. Stawiając polską konstytucję ponad prawem europejskim, polski Trybunał Konstytucyjny korzysta jedynie z przysługujących mu uprawnień. Stosuje jedynie swoją prerogatywę do decydowania o tym, które ustawy mają zastosowanie w Polsce, a które nie” – podkreślił.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wyraziła w piątek w oświadczeniu “głębokie zaniepokojenie” orzeczeniem polskiego Trybunału Konstytucyjnego ws. prymatu prawa europejskiego.

Na jej słowa odpowiedziała była premier Beata Szydło, która napisała na Twitterze: “proszę się nie niepokoić”.

“Szanowna Pani Przewodnicząca, nie musi Pani wyrażać zaniepokojenia orzeczeniem polskiego Trybunału. Wykładnia polskiego TK w kwestii nadrzędności prawa krajowego jest zbieżna z orzecznictwem niemieckiego TK, co jako niemiecki polityk z pewnością Pani dostrzeże” – napisała na Twitterze była szefowa polskiego rządu, a obecnie europosłanka PiS.

Głos w dyskusji na temat wyroku TK zabrał również europoseł PiS Patryk Jaki, który opublikował na swoim Twitterze wymowną grafikę z Angelą Merkel w roli głównej. 

“Prawo unijne jest nadrzędne nad polskim… a niemieckie nad unijnym. Czego nie rozumiecie?” – czytamy na obrazku. 

Obraz

W kolejnym wpisie Jaki przedstawił grafikę z zaznaczonymi państwami, “które przyznały sobie prawo badania czy UE nie wykracza poza swoje kompetencje w sytuacjach, które uznają za sporne”.

Obraz



“Tylko Polska nie może. I jeszcze wielu Polaków walczy o to, aby nie mogła” – dodał europoseł.«

To wszystko, to jeden wielki jazgot, w którym trudno doszukać się sensu i konkretów. Ale tu nie chodzi o jakąś merytoryczną dyskusję, tylko o wykreowanie sporu, który w efekcie ma doprowadzić do wyjścia Polski z unii.

W polskiej konstytucji mamy taki zapis:

Art. 90. 1. Rzeczpospolita Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach.

Widać więc, że ten zapis jest nieprecyzyjny, bo nie określono, w jakich sprawach. Nie wiemy też, do czego Polska zobowiązała się, wchodząc do unii, która wtedy jeszcze nie była unią. W sumie cyrk na kółkach. Ale tak jest tworzone prawo, tak, by nie było precyzyjne, stwarzające możliwości do różnorakich interpretacji, ale też po to, by mogło być wykorzystane do celów politycznych, do kreowania sporów interpretacyjnych, prowadzących w końcu do realizacji uprzednio zaplanowanych celów.

Już są szykowane jakieś marsze protestacyjne przeciwko stanowisku unii: „A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz – niech żyje nam Wołodia Iljicz!” Tak będzie reagował PiS. Strona przeciwna, czyli Platforma, nie pozostanie dłużna. „Bo do tanga trzeba dwojga”. Będą więc dyskusje, wzajemnie przekonywanie się, przerzucanie się argumentami itp. Właściwa oprawa musi być zapewniona. Jednym słowem teatr. „Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają”. – Szekspir jest ponadczasowy. Rozpoczął się spektakl pod tytułem „Polexit”. W końcowej scenie dokona się kolejny rozbiór Polski. Który to już z kolei? Nie mogę się doliczyć. Tyle już ich było. Żydzi robią z Polską, co chcą. Raz ją wypychają na wschód, później wymazują z mapy Europy, by ją wskrzesić znów skierowaną na wschód. W kolejnej odsłonie przerzucają ją na zachód, by po jakimś czasie odwrócić ją od niego i ponownie pchnąć w bezkresy wschodu, żeby już się ostatecznie w nich rozrzedziła.