Ukraińskość

W poprzednim blogu (Kredyt hipoteczny) cytowałem fragment artykułu ze strony internetowej Myśli Polskiej, w którym autor napisał: Jeśli nie dnia, to przynajmniej nie ma tygodnia, w którym nie potwierdzałoby się, że obecne terytorium Polski będzie służyło także narodowi ukraińskiemu. A skoro tak, to wypada sobie zadać podstawowe pytanie: Czym jest ukraińskość i czy ukraińskość to nienormalność?

Zapewne mało osób wie, że wspólne państwo polsko-ukraińskie istniało przez ponad 200 lat. Tak było od unii lubelskiej w 1569 roku do pierwszego rozbioru w 1772 roku. Bezpośrednio przed unią lubelską wydzielono z Wielkiego Księstwa Litewskiego województwo podlaskie, bracławskie, Wołyń i Kijowszczyznę i wcielono je do Korony. To było to wspólne państwo polsko-ukraińskie, które nadal nazywano Koroną. Dlaczego tak się stało, że połączono ze sobą tak odmienne byty? Różniły je poziom życia gospodarczego i społecznego, ustrój i wyznanie. Takie łączenie wody z ogniem musiało od początku rodzić problemy i tak też się stało. I prawdopodobnie pomysłodawcom tego projektu właśnie o to chodziło.

Rzeczpospolita po unii lubelskiej w 1569 roku; źródło: Wikipedia.

Powstania na Ukrainie to był jakby znak firmowy tego kraju. W sumie było ich dziewięć. Od pierwszego powstania Kosińskiego (1591-1593) do ostatniego – Paleja (1702-1704). Najsłynniejsze to oczywiście powstanie Chmielnickiego (1948-1657). I to właśnie powstanie opisuje Sienkiewicz w powieści Ogniem i mieczem. Jest to niewątpliwie najlepsza część całej Trylogii. Sienkiewicz jej genezę tak wyjaśniał: powstała ona „z rozczytywania się w kronikach i pamiętnikach z epoki, którą odczuwałem artystycznie mocniej niż inne okresy dziejów, i z chęci pokrzepienia serc”. Powiedział też, że wszystkie postacie z Trylogii są autentyczne, żadnej sobie nie wymyślił. Można więc po części traktować ją jako dokument epoki. Niektóre opisy wydają się tak wyraziste, że aż trudno uwierzyć, by autor zmyślał. Jak ten poniżej:

Panu Skrzetuskiemu nie było danym widzieć bitwy, gdyż wraz z taborem został w Korsuniu. Zachar umieścił go w rynku, w domu pana Zabokrzyckiego, którego czerń poprzednio powiesiła – i postawił straż z niedobitków Mirhorodzkiego kurzenia, bo tłuszcza ciągle rabowała domy i mordowała każdego, kto się jej wydał Lachem. Przez wybite okna widział pan Skrzetuski gromady pijanych chłopów, krwawych, z pozawijanymi rękawami koszul, włóczących się od domu do domu, od sklepu do sklepu i przeszukujących wszystkie kąty, strychy, poddasza; od czasu do czasu wrzask straszliwy oznajmiał, że znaleziono szlachcica, Żyda, mężczyznę, kobietę lub dziecię. Wyciągano ofiarę na rynek i pastwiono się nad nią w sposób najstraszliwszy. Tłuszcza biła się ze sobą o resztki ciał, obmazywała sobie z rozkoszą krwią twarze i piersi, okręcała szyje dymiącymi jeszcze trzewiami. Chłopi chwytali małe Żydzięta za nogi i rozdzierali wśród szalonego śmiechu tłumów. Rzucano się i na domy otoczone strażą, w których zamknięci byli znakomici jeńcy, zostawieni przy życiu dlatego, że spodziewano się po nich znacznego okupu. Wówczas Zaporożcy lub Tatarzy stojący na straży odpierali tłum, grzmocąc po łbach napastników drzewcami od pik, łukami lub batami z byczej skóry. Tak było przy domu pana Skrzetuskiego. Zachar kazał ćwiczyć chłopstwo bez miłosierdzia, a Mirhorodcy spełniali z rozkoszą rozkaz. Niżowi bowiem przyjmowali chętnie w czasie bitew pomoc czerni, ale pogardzali nią bez porównania więcej od szlachty. Przecie niepróżno zwali się „szlachetnie urodzonymi Kozakami!” Sam Chmielnicki darowywał potem niejednokrotnie znaczną ilość czerni Tatarom, którzy gnali ją do Krymu i stamtąd sprzedawali do Turcji i Azji Mniejszej.

Tłum więc szalał na rynku i dochodził do tak dzikiego opętania, że w końcu począł się wzajemnie mordować. Dzień zapadł. Zapalono całą jedną stronę rynku, cerkiew i dom parocha. Szczęściem wiatr zwiewał ogień ku polu i przeszkadzał szerzeniu się pożaru.(…)

I dalej pisze:

Rozbójniczy ruch Zaporoża i ludowe powstanie ukraińskiej czerni potrzebowały jakichś wyższych haseł niż rzeź i rozbój, niż walka z pańszczyzną i z magnackimi latyfundiami. Zrozumiał to dobrze Chmielnicki i korzystając z tlejących się rozdrażnień, z obopólnych nadużyć i ucisków, jakich nigdy w onych surowych czasach nie brakło, socjalną walkę zamienił w religijną, rozniecił fanatyzm ludowy i zaraz w początkach przepaść między oboma obozami wykopał – przepaść, którą nie pergaminy i układy, ale krew tylko mogła wypełnić.

I pragnąc z duszy układów, siebie tylko i własną potęgę chciał ubezpieczyć – a potem?… Co miało być potem, hetman zaporoski nie myślał, a w przyszłość nie patrzył i nie dbał o nią.

x

Były też trzy powstania kozackie na terenie Rosji. Ostatnie – Pugaczowa (1773-1775). Po nim caryca Katarzyna II zlikwidowała Sicz Zaporoską. Ziemie Zaporoża nadano szlachcie rosyjskiej, wywodzącej się po części z rodzin kozackich.

Kozacy niby zniknęli, ale jakby nie do końca. Pojawili się ich następcy – hajdamacy. Dali o sobie znać w 1734, w 1750 i w 1768 roku jako sprawcy największej i najbardziej krwawej rebelii – koliszczyzny. Później zrywy hajdamaków zdarzały się rzadziej i nie były tak gwałtowne jak wcześniej.

Hajdamacy (z tur. hajdmak – rabować, grabić, ścigać, pędzić) – uczestnicy zbrojnych napadów rozbójniczych na terytorium Ukrainy Prawobrzeżnej w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVIII wieku. Wywodzili się ze zbiegłego ukraińskiego chłopstwa, zubożałych mieszczan, Kozaków zaporoskich. Łączyła ich wspólna profesja. Na co dzień działali w luźnych grupach trudniących się rozbojem i napadami. – Wikipedia.

Koliszczyzna – powstanie chłopskie pod przywództwem Maksyma Żeleźniaka i Iwana Gonty skierowane głównie przeciwko szlachcie polskiej oraz ludności żydowskiej i duchowieństwu. Trwało od czerwca do lipca 1768 roku na Ukrainie prawobrzeżnej i przejawiało się masowymi pogromami Polaków, Żydów, duchowieństwa rzymskokatolickiego i unickiego, z których to pogromów największe rozmiary osiągnęła rzeź humańska. Powstanie zostało stłumione przez wojska rosyjskie i polskie. Liczbę ofiar koliszczyzny szacuje się na 100 000 do 200 000 zamordowanych.

Słowo „koliszczyzna” ma różne znaczenie, m.in. pochodzi ono od okrzyku „Koli! Koli!” (Kłuj), który miał być słyszany podczas mordów. Oznaczało też ono na Naddnieprzu rzeźników wyspecjalizowanych w zabijaniu świń. – Wikipedia.

W czerwcu 2018 roku ukazał się w tygodniku Polityka artykuł 250 lat po rzezi humańskiej. Poniżej fragment:

Rankiem 21 czerwca na spotkanie Kozaków wyszli z chlebem i solą najbardziej szanowani obywatele w otoczeniu miejscowych urzędników. Zgromadzeni pod Humaniem chłopi nie czekali jednak na ich zaproszenie. Wdzierając się za mury, dali początek trwającej dwa dni rzezi. Żydom obcinano ręce i uszy, wyciągano ich z piwnic i domów. Polskich szlachciców przywiązywano do pala, bito, kłuto spisami, by na koniec dobić nożem lub wystrzałem z broni palnej. Uczniowie ze szkoły bazylianów byli torturowani. Sceną największych zbrodni stały się miejscowe świątynie. Nie mogąc sforsować drzwi synagogi, Kozacy podciągnęli na miejsce armaty i ostrzelali ją ze wszystkich stron. Wyniesione stamtąd zwoje Tory chłopi rozłożyli na ulicach i jeździli po nich końmi. Uciekające w panice rodziny szlacheckie chowały się po piwnicach, rowach, zaroślach, skąd były wywlekane, pędzone i gromadzone na placu targowym, by tam dokonać żywota.

Przed niesławnym 1768 r. hajdamacy pojawiali się i znikali, ale nie stanowili problemu natury politycznej. Na miano przełomu zasługuje moment przyjęcia przez nich haseł obrony prawosławia i usunięcia polskiej szlachty z tamtych ziem. Stało się tak za sprawą dwóch splecionych ze sobą wydarzeń. Pierwszym była bezpardonowa rywalizacja, jaką na Rusi toczyły Kościoły prawosławny oraz grekokatolicki. Wschodni katolicy, zwani unitami, byli w drugiej połowie XVIII w. prawdziwą potęgą. Pod względem liczby parafii stanowili największą w Rzeczpospolitej wspólnotę wyznaniową, większą nawet od rzymskiego katolicyzmu.

Hasła wzywające do walki z unitami głosiło wielu prawosławnych duchownych. Jednym z najbardziej wpływowych i charyzmatycznych był ihumen monasteru motronińskiego Melchizedek Znaczko-Jaworski, mianowany przez moskiewskiego patriarchę namiestnikiem Cerkwi na Prawobrzeżnej Ukrainie. Jego kazania piętnujące duchowieństwo i wiernych Kościoła unickiego jako zdrajców padły na podatny grunt za sprawą zawiązanej w marcu 1768 r. konfederacji barskiej. Garnąca się pod ich sztandary szlachta katolicka obrała sobie za cel powstańczą walkę przeciwko wpływom Rosji. Opierając się na hasłach obrony Kościoła katolickiego i rozprawy ze zdrajcami ojczyzny, wzbudzili wielki niepokój wśród Rusinów. Po ziemiach ukrainnych lotem błyskawicy rozniosły się pogłoski o okrucieństwach konfederatów i nawracaniu miejscowych siłą, co jeszcze mocniej zaogniło stosunki w kresowym kotle. Wymowna była skarga, jaką na konfederatów wnieśli mieszczanie z Kaniowa: „Po całej Ukrainie czynili różne niepokoje i okrucieństwa, więc takimi nieprzystojnymi uczynkami dali podstawy hajdamactwu”.

x

Czym było to powstanie? Co do tego opinie historyków są podzielone i nie ma jednoznacznej oceny. Wikipedia zamieszcza ich kilka. Najlepsza, według mnie, jest ta:

Tadeusz Korzon zacytował opinię Stanisława Augusta o genezie koliszczyzny, uzupełniając ją:

Fanatyzm grecki i niewolniczy walczy ogniem i mieczem z fanatyzmem katolickim i szlacheckim… To pewna, że bez konfederacyi Barskiej nie byłoby tego nowego nieszczęścia. Poprawiwszy ostatnie zdanie, czyli raczej, dodawszy do niego dwa wyrazy: bez hasła religijnego w konfederacyi Barskiej, otrzymamy najtrafniejszą i z najpoważniejszego źródła pochodząca wskazówkę do zrozumienia stanu umysłów i przyczyn klęski Humańskiej. W szczegółach sprawa ta modyfikuje się o tyle, że wezwanie do krwawego dzieła wyszło zza Dniepru, spoza granicy rosyjskiej, moralnym zaś sprawcą jego był Melchizek-Znaczko Jaworski.

xxx

Konfederacja barska to było dzieło masonów, głównie francuskich. Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela (1932) pisał: Stwierdzę tylko, że skoro – w myśl utartych poglądów – dziełem wolnomularstwa jest Bar, Konstytucja 3-go Maja i Insurekcja Kościuszkowska, to także jej rachunek obciążają polityczne skutki tych dzieł: Pierwszy Rozbiór, Drugi Rozbiór i Trzeci Rozbiór.

Na podstawie przytoczonych przykładów widać jaką mieszanką wybuchową są antagonizmy wyznaniowe i społeczne. Czy zatem ukraińskość to nienormalność? Obawiam się, że jest to czymś o wiele bardziej niebezpiecznym, bo nieobliczalnym. Ktoś może powiedzieć, że współcześni Ukraińcy są inni. Może są. A jeśli – nie? Już mamy pierwsze oznaki tego, że jednak nie są inni. Tak łatwo ich podburzyć, wzbudzić w nich emocje, te złe emocje. A warto jeszcze pamiętać o tym, że mamy w Polsce prawosławnych, nie tylko rytu kijowskiego, ale i moskiewskiego. Siedzimy na beczce prochu. I mam takie wrażenie, że mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że najgorszym, co może nas spotkać to nie wojna, to wojna domowa. To już jest wspólne państwo polsko-ukraińskie z przewagą żywiołu ukraińskiego.