Już za parę dni, za dni parę zacznie się kolejne świętowanie rocznicy powstania warszawskiego, z którym nieodłącznie wiąże się tzw. akcja „Burza”. I po raz kolejny ci, którzy powinni być uznani za zdrajców i skazani na wieczne potępienie, będą wspominani w glorii chwały. To jest majstersztyk żydowskiej polityki historycznej. Tak to jest, gdy ma się monopol na interpretację przeszłości. O ile o powstaniu warszawskim słyszeli chyba wszyscy, to o akcji „Burza” raczej niewielu. Wypada więc temat przybliżyć, zwłaszcza że łączy się on z samym powstaniem.
»Akcja „Burza” – operacja wojskowa zorganizowana i podjęta przez oddziały Armii Krajowej przeciw wojskom niemieckim w końcowej fazie okupacji niemieckiej, bezpośrednio przed wkroczeniem Armii Czerwonej, prowadzona w granicach II Rzeczypospolitej. Trwała od 4 stycznia 1944, kiedy Armia Czerwona przekroczyła na Wołyniu ustaloną w traktacie ryskim granicę polsko-radziecką, do stycznia 1945. Rozkaz jej rozpoczęcia wydał w listopadzie 1943 Komendant Główny Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski. Do akcji „Burza” zmobilizowano łącznie ok. 100 tys. żołnierzy i oficerów Armii Krajowej.
Po przekroczeniu przez Armię Czerwoną wschodniej granicy II Rzeczypospolitej i odrzuceniu wysuniętej przez władze RP oferty współdziałania wojskowego z ZSRR, 12 stycznia 1944 Komendant Główny Armii Krajowej wydał rozkaz nr 126, zapowiadający wsparcie Armii Czerwonej w walce z Niemcami w miarę naszych sił i interesów państwowych. 26 października 1944 jego następca gen. Leopold Okulicki wydał rozkaz zakończenia akcji.
Stosunek władz polskich do ZSRR
Generał Władysław Sikorski stał na stanowisku, że Sowietów należy witać jako sprzymierzeńców, ale jeśli stosunek Rosjan do nas stanie się jawnie wrogi, należy ujawnić tylko administrację cywilną, a oddziały AK wycofać w głąb kraju, by ocalić je przed całkowitym zniszczeniem. Komendant Główny Armii Krajowej gen. Stefan Grot-Rowecki był przekonany o wrogiej postawie Sowietów i chciał zgody na podjęcie przygotowań do stawienia oporu ich armiom.
Cele
- Uświadomienie władzom ZSRR, że na wyzwolonych z okupacji niemieckiej terenach Polski w granicach sprzed 1939 gospodarzami są Polacy, uznający władzę Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, który był jedynym reprezentantem państwa polskiego.
- Zanegowanie alianckiego podziału na strefy operacyjne, w myśl którego Polska znajdowała się w radzieckiej strefie operacyjnej i wojska aliantów zachodnich ani oddziały im podporządkowane tu nie operowały.
- Skłonienie ZSRR do uznania władzy Rządu RP w Londynie (reprezentowanego przez Delegaturę Rządu na Kraj) w Polsce i granicy wschodniej sprzed 1939 roku (którą ZSRR uznał postanowieniami traktatu ryskiego w 1921) i praw Polski do jej terenów wschodnich, bezprawnie zagarniętych na mocy postanowień paktu Ribbentrop-Mołotow po agresji ZSRR na Polskę w dniu17 września 1939 roku.
- Spowodowanie przybycia do Polski sił aliantów zachodnich i jednostek Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie, a w pierwszej kolejności 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej.
Konsekwencje
Z politycznego punktu widzenia nie osiągnięto jednak pozytywnych rezultatów. Alianci zachodni, informowani przez wywiad AK o przeprowadzanych przez NKWD masowych aresztowaniach żołnierzy podziemia, dowódców AK i przedstawicieli Delegatury Rządu na Kraj, nie zareagowali w stopniu umożliwiającym zmianę polityki sowieckiej wobec Polski i jej obywateli.
Ogółem na skutek działań sowieckich służb bezpieczeństwa, głównie NKWD, w więzieniach i obozach zamknięto 50 tys. żołnierzy AK, uczestniczących w akcji „Burza”, głównie za odmowę wstąpienia do kontrolowanej przez ZSRR armii Berlinga. Konsekwencją działań NKWD był terror wobec Polaków zamieszkujących tereny wschodnie. Regularnie urządzano obławy na członków Armii Krajowej, np. na Lubelszczyźnie jesienią 1944, oraz na przełomie 1944 i 1945 na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie. Z samego Wilna deportowano 35 tys. Polaków, wymuszając oświadczenia, iż wyjeżdżają oni z własnej woli; w miejsce wywiezionych osiedlano Rosjan.«
Tak to opisuje Wikipedia i co do tych faktów, to chyba raczej trudno mieć zastrzeżenia, choć widać pewne niedopowiedzenia, ale mniej więcej tak było. A dlaczego tak było? Odpowiedź na to pytanie zawsze będzie interpretacją, a ta, z założenia, jest subiektywna, ale czy to oznacza, że musi mijać się z prawdą?
Co wiedziano w tamtym czasie, na przełomie 1943 i 1944 roku? Na konferencji w Teheranie w dniach 28 listopada – 1 grudnia 1943 roku postanowiono m.in.:
- Ustalono nową granicę wschodnią Polski i ZSRR na tak zwanej linii Curzona.
- Dokonano podziału krajów Europy na alianckie strefy operacyjne – na mocy międzyalianckich uzgodnień Polska znalazła się w strefie operacyjnej Armii Czerwonej.
- Ustalono, iż Niemcy zostaną podzielone na strefy okupacyjne, zaś radziecka strefa okupacyjna Niemiec przylegać będzie do Polski, przez którą przebiegały linie komunikacyjne do tej strefy, co de facto przesądzało losy Polski. Ze względu na odbywające się jesienią 1944 roku w USA wybory prezydenckie, na prośbę prezydenta Roosevelta liczącego na głosy Polonii amerykańskiej utajniono postanowienia wielkiej trójki w kwestii polskiej.
Józef Mackiewicz w swojej powieści, po części fabularnej po części dokumentalnej, Nie trzeba głośno mówić, pisał:
W tym czasie w Polsce, powstałe już dawno państwo podziemne rozrasta się coraz bardziej. Działający dotychczas „Związek Walki Zbrojnej” (ZWZ), przyjmuje z początkiem 1942 roku nazwę: Armia Krajowa, na czele której staje generał Stefan Rowecki, używający pseudonimów: „Rakoń”, „Kalina”, „Jan”, „Tur”, głównie jednak „Grot”, którym podpisuje dokumenty publikowane w podziemiu. Akcja podziemna w Polsce wspierana jest wydatnie przez, mniej lub więcej regularne, loty i zrzuty z Anglii; z mniejszym lub większym ryzykiem lotników i skoczków. Do Polski przybywa w ten sposób materiał wybuchowy, broń i amunicja, a przede wszystkim dolary papierowe, dolary złote, funty papierowe i suwereny, marki niemieckie i okupacyjne „młynarki”; łącznicy, emisariusze, instruktorzy.
Generał Rowecki był również zdecydowanym zwolennikiem kolaboracji polsko-sowieckiej i on to, z chwilą wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, położył duży nacisk na powiększenie obszaru dywersji na niemieckich tyłach w kierunku wschodnim, oraz w myśl wskazań gen. Sikorskiego powołał w tym celu organizację wywiadowczą pod kryptonimem „Wachlarz”. Wysłał do Mińska majora Sokołowskiego dla podjęcia na Białorusi wspólnej z partyzantką sowiecką walki przeciwko Niemcom. Wkrótce potem, 14 lutego 1942, depeszował do naczelnego wodza w Londynie:
„Organizacja Wachlarz jest już mocno ustawiona w terenie. Operację przerwania wszystkich linii kolejowych mógłbym powtórzyć kilkakrotnie w różnych odstępach czasu i w chwili najbardziej dotkliwej dla transportu niemieckiego, jeżeli otrzymam wydatnie zwiększoną ilość lotów. Dla wydatnego przeprowadzenia operacji konieczne jest zwiększenie zasięgu lotów do rejonu Wilno i rejonu Lwów, co motywowałem w meldunku nr 146.”
Dalej Mackiewicz pisze:
Konferencja w Teheranie zakończyła się 1 grudnia. Rząd polski w Londynie nie był powiadomiony o zapadłych na tej konferencji decyzjach. Ale to, o czym dowiadywał się z różnych źródeł nieurzędowych, nie mogło zostawić wątpliwości, że zarówno w Ameryce, jak i Anglii dojrzała już ostateczna decyzja oddania Sowietom całej Europy środkowowschodniej. Poprzednio, w końcu października, połączony sztab zachodnich aliantów, „Cossak”, definitywnie wyłączył Polskę, Czechosłowację i inne kraje wschodniej Europy z planów inwazji kontynentalnej. Przyjęta została zasada, że kraje te wchodzą w strefę działania armii czerwonej i stanowią przedmiot politycznego zainteresowania Sowietów. Decyzje powzięte w Teheranie były tylko konsekwencją logiczną poprzednich postanowień i ich przypieczętowaniem. – W stosunku do Polski z tym szczególnym wyjątkiem, że miała być ona oddana Sowietom przy udziale jej własnego rządu i przy udziale podległych temu rządowi agend w kraju. Od tej chwili nastąpiły naciski ze strony angielskiej o usunięcie pewnych członków rządu polskiego, których uważano za przeszkodę, jak też zwielokrotniona w porównaniu do lat ubiegłych presja, aby w Polsce usunięte zostały resztki antysowieckich animozji i nastąpiło pełne podporządkowanie wymogom Stalina.
W tym czasie Sowiety szczególnie domagały się wyłączenia z rządu polskiego generała Sosnkowskiego, który po tajemniczej śmierci gen. Sikorskiego 5 lipca w Gibraltarze, mianowany został na jego miejsce wodzem naczelnym. Do ataków na gen. Sosnkowskiego przyłączyły se pewne wpływowe czynniki polskie. Chodziło o rzecz ważną.
W obliczu zbliżających się wojsk czerwonych do granic Polski, odbyły się w Londynie długotrwałe narady rządu polskiego. Wódz Naczelny, gen. Sosnkowski, zdołał na posiedzeniu 25 października, przeforsować uchwałę, którą następnie w formie tajnej instrukcji, datowanej 27 tegoż miesiąca, przesłał 1 listopada do Warszawy, zawiadamiając Komendanta Głównego AK, że „Kraj z Sowietami współpracować nie będzie”. Na wypadek wkroczenia Sowietów na terytorium Polski:
„...
B.II. Władze krajowe i Siły Zbrojne w kraju pozostają nadal w konspiracji i oczekują dalszych decyzji Rządu Polskiego.”
Wszelako dowódca Armii Krajowej, generał Bór-Komorowski (używający w korespondencji z Londynem pseudonimu „Lawina”), odmówił wykonania instrukcji Naczelnego Wodza. W depeszy datowanej 26. XI. 1943, do gen. Sosnkowskiego, donosił:
„Na podstawie przesłanej przez P. Generała za L. 5989 instrukcji Rządu dla kraju, wydałem do obszarów i okręgów rozkaz, który przedstawiam. Jak z treści jego wynika, nakazałem ujawnienie się wobec wkraczających Rosjan dowódcom i oddziałom, które wezmą udział w zwalczaniu uchodzących Niemców. Zadaniem ich w tym momencie będzie dokumentować swym wystąpieniem istnienie Rzeczypospolitej. - W tym punkcie rozkaz mój jest niezgodny z instrukcją Rządu...”
Generał Bór zdawał sobie sprawę z wytworzonego stanu faktycznego. W tym czasie AK, a zwłaszcza „Kierownictwo Walki Cywilnej” i prawie wszystkie podległe mu agendy, były w znacznym stopniu zinfiltrowane przez agentów sowieckich, czynniki komunistyczne bądź prokomunistyczne. Zwrócił na to uwagę szef II Oddziału w Londynie już w sierpniu 1942, notując ten fakt z niepokojem. „Lawina” nie ukrywa tego stanu rzeczy i otwarcie donosi o nim w punkcie drugim depeszy:
„2. Przygotowuję w największej tajemnicy, na wypadek drugiej okupacji sowieckiej, zawiązkową sieć dowódczą nowej organizacji... Będzie to odrębna sieć, nie związana z szeroką organizacją AK, rozszyfrowanej w dużej mierze przez czynniki pozostające na służbie sowieckiej...”
Jednakże w załączniku nr 1 do 2100 PZP i 1300/III, z dnia 20.XI. 43, dodaje:
„Wszystkie nasze przygotowania wojenne zmierzają do działań zbrojnych przeciwko Niemcom. W żadnym wypadku nie może dojść do działań zbrojnych przeciwko Rosjanom wkraczającym na ziemie nasze w ślad za Niemcami...”
W dalszym ciągu swej depeszy, dowódca AK przedstawia własne dyspozycje, zawarte w jego rozkazie na wypadek wkroczenia wojsk sowieckich:
„V. Stosunek do Rosjan: 1) Znajdującym się na ziemiach naszych sowieckim oddziałom partyzanckim nie należy w żadnym wypadku utrudniać prowadzenia walki z Niemcami. Unikać obecnie zatargów z oddziałami sowieckimi. Te nasze oddziały, które już miały tego rodzaju zatargi... powinny być przesunięte na inny teren. Z naszej strony dopuszczalna jest tylko akcja samoobrony. 2) Należy przeciwdziałać tendencji ludności terenów wschodnich do ucieczki na zachód przed niebezpieczeństwem rosyjskim... 3) Miejscowy dowódca polski winien się zgłosić wraz z mającym się ujawnić przedstawicielem władzy cywilnej u dowódcy oddziałów sowieckich i stosować się do jego życzeń...”
Depesza dowódcy AK, który odmawia podporządkowania się instrukcji naczelnego wodza i dobrowolnie odwraca jego rozkazy, datowana w Warszawie 26 listopada 1943, idzie w sposób zagadkowy niezmiernie długo… Dociera do rąk naczelnego wodza w Londynie dopiero po miesiącu i pięciu dniach, 1 stycznia 1944 roku. – Na trzy dni przed przekroczeniem wschodniej granicy Rzeczypospolitej przez armie czerwone.
W innym miejscu Mackiewicz pisze:
Jeśli szefem takiego BIP-u, czyli biura informacji i propagandy, czyli dyktatorem prasy i polityki AK, weryfikacji patriotycznej, cenzorem publicystyki i literatury, czystości linii, słowem, kontrolerem ducha narodowego, jest jakiś podpułkowniczek, nie wiem czy dyplomowany, który poza tym lewą nogą jest po tamtej stronie. Jeżeli weźmiesz, że członkiem Komendy Głównej jest taki Kirchmayer, znam go dobrze, który nie ukrywa, że jest duszą po sowieckiej stronie… A zastępca szefa sztabu, już jawny prosowietczyk, Tatar. Jeżeli weźmiesz, że w cywilnych władzach jest jeszcze gorzej pod tym względem…
I dalej:
W Warszawie, w okolicy i na terenie bezpośredniego frontu na wschód od Wisły i zapleczu, znajduje się duża ilość antybolszewickich oddziałów „wschodnich”. Jako to: kozackich, czysto rosyjskich, muzułmańskich, ukraińskich, turkmeńskich, wołgo-tatarskich, litewskich i in. Poza tym w licznych niemieckich oddziałach Waffen-SS, SS, i policji, są całe grupy lub oddzielne kompanie złożone z tych ludzi.
We wszystkich tych formacjach, bez różnicy narodowości, panuje jednostronny nastrój antypolski. Niezależnie od propagandy niemieckiej, wywołany jest rozpowszechnionym przekonaniem, jakoby na podstawie stwierdzonych faktów, że polska AK nie bierze do niewoli, lecz rozstrzeliwuje na miejscu i bez sądu, każdego b. obywatela sowieckiego ujętego z bronią lub bez broni, w mundurze niemieckim. Przy tym niezależnie od indywidualnej winy grabieży lub gwałtu, popełnionego na ludności cywilnej, lecz rzekomo z zasady, jako „zdrajcę ojczyzny”. Ponieważ w tym wypadku „zdrada ojczyzny” zachodzi nie w stosunku do Polski, lecz do Sowietów, zaś ogólnie biorąc ustroju bolszewickiego, o wyzwolenie z którego ci ludzie właśnie walczą – przeto ustaliło się wśród nich jednolite nastawienie, że polska AK jest nie tylko stroną walczącą z Niemcami, lecz czynnym wykonawcą sojuszu z bolszewizmem. – Przykład: porucznik Ter-Zade-Bek z 1-go batalionu azerbejdżańskiego (111 „Bergmann”) oświadczył mi: „Dla mnie osobiście, polska AK jest przedłużeniem sowieckiego NKWD. Tyle że NKWD rozstrzela mnie po przesłuchaniu, zaś AK bez przesłuchania.”
W dalszej części pisze:
13 lipca na baszcie, na szczycie góry Zamkowej, wysoko nad miastem załopotał sztandar czerwony ze znakami sierpa i młota.
Depesza d-cy Okręgu-Wilno AK Ldz. 13199/tjn. 13. VII. 44 brzmiała:
„W zależności od Sowietów zamierzam: 1) Pozostać w rej. Wilna, częścią wspierać armię sowiecką w jej walce z Niemcami. Chcę wywalczyć uznanie nas przez Sowiety jako AK.”
Od 16 lipca żołnierze AK zaczęli znikać z ulic miasta. Tego dnia dowódca „Wilk”-Krzyżanowski zarządził koncentrację w rejonie Taboryszki-Turgiele, a sam ze sztabem udał się na rozmowy z generałem Iwanem Czerniachowskim, dowódcą sowieckiego 3-go Białoruskiego Frontu. Tam został aresztowany. Ogółem aresztowano i zesłano do Kaługi około 50 oficerów AK, głównie pod zarzutem kolaboracji z Niemcami. Część żołnierzy zesłano również. Część się rozproszyła, lub próbowała przedzierać lasami do Polski. Poważna część wlała się dobrowolnie w szeregi tworzącego się komunistycznego wojska polskiego. Tych skierowano głównie w rejon Lublina.
I dalej:
W Chełmie utworzony został przez rząd sowiecki: Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który 22 lipca ogłosił manifest do narodu. Ale i po ogłoszeniu tego „Manifestu Lipcowego”, ani rząd polski na emigracji w Londynie, ani jego podziemne agendy w kraju, ani dowództwo Armii Krajowej, w niczym nie zmieniło uprzednio wytyczonej linii politycznej. Zwłaszcza w najistotniejszym dla chwili bieżącej punkcie instrukcji, mianowicie współdziałania i współpracy z Armią Czerwoną.
W nocy na 31 lipca, 2-gi pułk piechoty AK stoczył na kierunku sandomierskim zaciętą bitwę z Niemcami. Szef sztabu pułku donosząc o tym Komendzie Głównej wskazywał, że osłonił przy tym prawe skrzydło nacierających wojsk sowieckich, ułatwiając im przez to posuwanie się na zachód w celu utworzenia ważnego przyczółka na Wiśle.
I na koniec:
… W dwa miesiące po tamtym, najstraszniejszym 5 sierpnia, nastąpił 5 października wymarsz oddziałów AK do niewoli (niemieckiej – przyp. W.L.). (…) W ostatniej chwili szef BIP-u AK pułkownik Rzepecki-”Rejent”, wystawiał masowo legitymacje AK członkom komunistycznych i prokomunistycznych formacji „Armii Ludowej”, „Polskiej Armii Ludowej”, „Korpusowi Bezpieczeństwa” podziemnych władz cywilnych, członkom PPR-u i innym, którzy walczyli razem w powstaniu warszawskim ramię przy ramieniu.
Mam nadzieję, że te długie cytaty nie zmęczyły czytających, ale one były niezbędne do zrozumienia, czym była AK i jej „bohaterowie”. Mackiewicz w swojej powieści przedstawiał fakty, by uświadomić innym, jak było. On ich nie interpretował i nie oceniał. To pozostawił czytelnikowi. Ja już mogę dokonywać ich interpretacji, a czytający mogą, bez względu na moją ocenę, wyrobić sobie własne zdanie, właśnie w oparciu o te fakty.
Argumenty wysuwane przez propagandę AK, że akcja „Burza” i łączące się z nią powstanie warszawskie, miały zademonstrować Sowietom, że AK powita ich w roli gospodarza, były z gatunku tych kretyńskich. Bo niby dlaczego Sowieci mieliby ich uznać za gospodarzy? Armia Czerwona, solidnie dozbrojona przez Anglosasów, była wówczas najpotężniejszą armią lądową na świecie. I ta armia miałaby „przestraszyć się” stu tysięcy partyzantów rozproszonych na okupowanym przez Niemców terytorium? No, ale kłamstwo i niedorzeczności powtarzane od zakończenia wojny do dziś robią swoje. Kropla drąży skałę. Choć trudno w to uwierzyć, ale nawet najtwardsza skała poddaje się erozji wodnej. To tylko kwestia czasu. Skoro we wszystkich publikacjach i programach szkolnych uznawane jest to za dogmat wiary, to po pewnym czasie już nikt się nie zastanawia, czy tego typu uzasadnienie ma sens, chociażby z czysto logicznego punktu widzenia.
Żeby zrozumieć postawę przywódców AK i ich pokrętną argumentację, to do tego nie potrzeba być doktorem czy profesorem i produkować opasłe tomy, w których dzieli się włos na czworo. Wystarczy chłopski rozum, taki jak mój, bo ja należę do plebsu i wszelkie „naukowe” wywody meczą mnie. Otóż sprawa jest bardzo prosta: AK i cały ten ruch oporu był finansowany przez Anglosasów. A kto płaci ten wymaga.
Jak wiadomo Anglosasi współpracowali ze Stalinem. I na konferencji w Teheranie zgodzono się, że Polska będzie w radzieckiej strefie wpływów. To przesądzało o wszystkim. Po co więc była ta cała akcja „Burza” i powstanie warszawskie, skoro przywódcy AK doskonale wiedzieli, co postanowiono na tej konferencji? Ano po to, by wyeliminować tę patriotycznie nastawioną część polskiego społeczeństwa. Tych nieświadomych, prostolinijnych ludzi, myślących bardziej sercem niż rozumem, że jak ojczyzna w potrzebie, to trzeba ją ratować. Od początku wojny Niemcy i Rosjanie, czy raczej naziści i bolszewicy, mordowali polską inteligencję, a akcja „Burza” i powstanie warszawskie rozprawiło się z tymi, którzy zachowali jeszcze jakieś patriotyczne uczucia.
Wikipedia pisze:
Regularnie urządzano obławy na członków Armii Krajowej, np. na Lubelszczyźnie jesienią 1944, oraz na przełomie 1944 i 1945 na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie. Z samego Wilna deportowano 35 tys. Polaków, wymuszając oświadczenia, iż wyjeżdżają oni z własnej woli; w miejsce wywiezionych osiedlano Rosjan.
Deportowano dokąd? Na przełomie 1944 i 1945 roku? Przecież nie na ziemie zachodnie, bo w styczniu 1945 roku „wyzwolono” dopiero Warszawę. Czyli do obozów. A Bór-Komorowski w swoim rozkazie pisał: „Należy przeciwdziałać tendencji ludności terenów wschodnich do ucieczki na zachód przed niebezpieczeństwem rosyjskim…” I ta kanalia została ewakuowana do Anglii i spokojnie dożyła tam do 1966 roku, pobierając pewnie wysoką emeryturę. Czy trzeba lepszego dowodu na to, że był angielskim agentem?
Sikorski chciał, by wojsko polskie szło do Polski najkrótszą drogą, wspólnie z Armią Czerwoną, ale niezależne od niej. Na to nie mógł zgodzić się Stalin i Anglosasi, bo oni ustalili, że Polska będzie w radzieckiej strefie wpływów. Natomiast niezależne od Stalina wojsko polskie na terenie Polski byłoby gwarantem jej niezależności od niego. Na to ani on, ani Anglosasi zgodzić się nie mogli i stąd wyprowadzenie wojska polskiego na Bliski Wschód. Do Polski najkrótszą drogą mogło iść tylko wojsko polskie całkowicie podległe Stalinowi. Pozostała jeszcze kwestia skłonienia dowództwa AK do współpracy z Sowietami, czyli do przeprowadzenia akcji “Burza”. Na to Sikorski prawdopodobnie nie godził się i stąd ta „katastrofa” w Gibraltarze 4 lipca 1943 roku. Czyj to był pomysł, tego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale wykonawcami byli Anglicy, bo to na ich terenie działał rząd londyński. I bez dostępu do utajnionych angielskich archiwów poznajemy sprawcę, zgodnie ze starą zasadą: is fecit, cui prodest (ten zrobił, komu to przynosi korzyść).
Powojenna Polska miała być państwem, w którym elitą będą Żydzi i oni będą rządzić w tym państwie. By tak się stało, należało wyeliminować polską inteligencję, i tak nieliczną, i tę część polskiej ludności, która zachowała w sobie jakąś dozę patriotyzmu. O ile wyeliminowanie inteligencji nie stanowiło problemu, bo kto do niej należał, decydował status społeczny, o tyle patriotów można było wyeliminować, angażując ich w walkę z okupantem. I po to była Akcja „Burza”.
Powstanie warszawskie było po to, by zburzyć miasto, tak by nowe, odbudowane miasto zasiedlić odpowiednimi ludźmi. W ten sposób pozbywano się z Warszawy niewygodnej dla nowej władzy warstwy ludzi, zasiedziałej, z utrwalonym systemem wartości. W latach 80-tych miałem okazję rozmawiać z warszawianką, która przeżyła powstanie. Ona powiedziała, że większość ówczesnych mieszkańców Warszawy przeklinała tych powstańców. Trudno się im dziwić. Oni już przeczuwali, że dla wielu z nich będzie oznaczać to utratę ich dorobku, często dorobku wielu pokoleń.
Tak więc Anglosasi współpracowali ze Związkiem Radzieckim, by zlikwidować w Polsce polską inteligencję i patriotyczne społeczeństwo, by stworzyć PRL, czyli państwo, w którym elitą będą Żydzi, a resztę tego społeczeństwa będą stanowić polscy chłopi i mniejszości narodowe ze wschodu, przesiedlone do nowej Polski i na tzw. Ziemie Odzyskane, czyli Ukraińcy, Białorusini, Litwini. – Taka nijaka mieszanka, która w żaden sposób nie będzie w stanie zagrozić żydowskiej dominacji w tym kraju.
I na koniec taka zagadka. Jeśli Anglosasi współpracowali ze Związkiem Radzieckim, oczywiście na polecenie swoich nieznanych przełożonych, by wyeliminować polską inteligencję i polskich patriotów, wysługując się przy tym sowicie opłacanymi osobnikami z dowództwa AK, to czy ci Anglosasi, sowicie opłacający osobników z ukraińskiego rządu, współpracują z Rosją, by wyeliminować ukraińskich patriotów, kimkolwiek by oni byli? – Oto jest pytanie!