Esterki

W poprzednich blogach wspominałem o tym, że przewaga narodu żydowskiego nad innymi narodami polega na rozproszeniu wśród nich, asymilacji i wzajemnej pomocy w dążeniu do marginalizowania wpływów otoczenia, w którym żyją. Te czynniki powodują, że Żydzi rządzą światem. Oczywiście nie jest tak, że jakaś wyselekcjonowana grupa Żydów, że to jakiś sanhedryn, głęboko zakonspirowany, rządzi tym wszystkim. Owszem, on rządzi, ale musi mieć wsparcie tych wszystkich Żydów, rozsianych po całym świecie. I musi być ich dużo, bardzo dużo. Ilu jest Żydów na świecie? Tego nie wie nikt, nawet oni sami pewnie nie wiedzą. Każda próba ich liczenia kończy się ich gwałtownym sprzeciwem. Już Rzymianie przekonali się o tym, zarządzając spis powszechny w Palestynie. Skończyło się to powstaniem żydowskim.

Musi być ich dużo, choćby po to, by obsadzić wszystkie kluczowe stanowiska w państwach, w których żyją, w administracji, edukacji, propagandzie, kulturze i sztuce, gospodarce, finansach, handlu, partiach politycznych, bez względu na ich orientację, programy i jeszcze w wielu innych dziedzinach. To musi odbywać się nie tylko na szczeblu centralnym, ale też i lokalnym. To ułatwia faworyzowanie żydowskich interesów w różnego rodzaju przetargach i zleceniach na rzecz samorządów czy gmin. Tak to się zapewne odbywa, choć o tym nie wiemy. Ale wiemy o takich praktykach na szczeblu centralnym. Te wszystkie „pandemiczne” afery z respiratorami, maseczkami itp. Dlaczego zlecenia na ich dostawy trafiły do Żydów? Bo Żydzi w rządzie tak postanowili. Skoro tak to działa na szczeblu centralnym, to zapewne podobnie dzieje się na szczeblu lokalnym. Nie po to ustawa o zamówieniach publicznych zawierała paragraf, mówiący o tym, że jedynym kryterium decydującym o tym, kto wygra przetarg, jest cena. Kto będzie miał najniższą cenę? A kto ma w ręku handel? I kto komu zapewni tę niższą cenę?

Tak więc na świecie jest dużo Żydów, o wiele więcej niż wielu się wydaje. Tylko rozproszenie i asymilacja może ukryć ten fakt i ukrywa. Jednak oprócz tego rozproszenia i asymilacji jest jeszcze jeden czynnik, który determinuje żydowską przewagę. Jest to instytucja tzw. Esterek. Cytowany przeze mnie we wcześniejszym blogu Marks pisał: „Nawet stosunek płciowy, stosunek mężczyzny do kobiety staje się u nich przedmiotem handlu; frymarczy się i kobietą”. Temu zagadnieniu poświęca też swój felieton Dalila Sowietów Adolf Nowaczyński w swojej książce Plewy i perły z 1934 roku. Dalila, jak pisze Wikipedia, to postać biblijna występująca w Księdze Sędziów. Była kochanką Samsona, pogromcy Filistynów, przyczyniła się do jego zguby. Nowaczyński pisze:

»Już mamy taką garść wiadomości, informacji i „on dit” (plotek) z Sowietów, że możemy to sprezentować czytelnikom, co będzie z tego „Wahrheit”(prawda – przyp.W.L.)), a co „Dichtung”(poezja – przyp. W.L.), to najbliższa przyszłość pokaże, a korespondenci ze Wschodu mogą sobie sprostować.

Bywały zawsze takie Dalile, co ratowały sytuacje w krytycznych momentach, na zakrętach dziejów dobranego narodu. Nosiły raz imię Estery, raz Judyty, a raz znowu Dalili. Gdy już nie dawała sobie rady płeć męska, wysyłano dla ratowania najpiękniejszą, najpowabniejszą kusicielkę, „ducha ziemi” (Erdgeist) Lulu, „madame” Lulu, madame… Lupescu, czy to do pałacu Faraona, czy do namiotu sułtana, czy do stolicy szacha, czy na królewski zamek. Kiedy za Wespazjana szedł na Jerozolimę Tytus, przy jego boku znalazła się niespodzianie siostra ostatniego żydowskiego regenta króla Agryppy, znana dramatyczna postać Berenike (Nike zwycięstwo). Srogi i okrutny król kastylijski Alfons VIII w XIII wieku dostał na uśmierzenie wścieklizny judożerczej uroczą Rachelę. Naszemu Kazimierzowi „Wielkiemu” najzręczniej postawiono czy podstawiono z Łobzowa Esterkę, a znów Esterką cesarza Józefa II (tego od rozbiorów) była czas jakiś Ewa Frank, jedynaczka apostoła-apostaty…

W najnowszych czasach też mamy sporo takich przypadkowo nastawionych… Deubelek („księżniczką izraelską” nazwał ją Słowacki). Pętają się zawsze w bliskiej okolicy ludzi o wielkim znaczeniu, początkowo w charakterze sekretarza, panien mówiących wszystkimi językami, znających wszystkie fachy i wszystkie adresy, piszących na wszystkich maszynach i stenografujących, obdarzonych świetną pamięcią do rachunków, genialnie uzdolnionych, pilnych, skrupulatnych, punktualnych, a przy tym wyondulowanych, wymanicurowanych, apetycznych, sex appeal first class.

Przy Mussolinim jeszcze w redakcji „Popolo” była aż do jej drastycznego odsunięcia „towarzyszka”, dziennikarka Marguerita Sarfatti; „Deubelka” Mac Donalda zwała się Rosenberg; Stresemann miał taką „Valentynkę” z W. Galicji, a w Genewie roi się od genialnych „Deubelek” po hotelach luksusowych, gdzie grube swe diety wydają dyplomaci, którzy tu są przeważnie bez małżonek…

Cały szereg autorów dał ostatnio powieściowe portrety tych wirtuozek seksualnej fascynacji, z których pomocą także naród dobrany dyryguje elitą światową. Duńczyk Pontopiddan (laureat Nobla) w powieści „W czepku urodzony” (tłumaczona), Hiszpan Jacinto Benevente (laureat Nobla) w dramacie (nietłumaczonym), Włoch Puccini w powieści „Ebrei” (nietłumaczona), bolszewik Marieniew w powieści (nietłumaczona), kilku Francuzów („O mon Goy!”), kilku Niemców, wreszcie nawet H.G. Wells w ostatniej swej powieści „Bulpington of Blup” (nietłumaczona); Esterka w „nowym Wellsie” nazywa się Rachela Bernstein.

Rachelą Bernstein na Czerwonym Kremlu jest od roku Rebeka Kaganowicz. Z tej racji dyktatora nazywa się dziś w Moskwie potocznie Stalinowiczem, o czym już zresztą plotki-plotki przedostały się w licznych korespondencjach i do zagranicznej prasy. I stąd te różne zmiany w ostatnich czasach i te różne posunięcia taktyczne, zdradzające dość nagły i niespodziewany wzrost odnowionych wpływów i sugestii projudejskich.

Bywało tam już bardzo źle z dobranym narodem.

Te niecałe dwa i pół miliona żydów tak im ciążyło nad 180-milionowym konglomeratem 185 ludów i plemion, że postanowiono najróżniejszymi sposobami, ale przeważnie drastycznymi rozwiązać tamtejszy „problem”. Od czasu kiedy z przepędzonym „awanturnikiem” Bronsteinem („podpalacz świata” i „obalacz niebiosów”) zaczęły się solidaryzować rozmaite żydowskie partyjne potentaty bolszewickie, kurs wobec żydostwa zapanował w Moskwie bardzo ciężki. Przede wszystkim powyrzucano z wyższych stanowisk wszystkich mniejszych lub większych „Kamieniewów” i „Zinowiewów”. Po czym musiały burżuje oddawać wszelkie utajone i przechowywane złoto (i dewizy). Potem poodbierano synagogi i bożnice i zmieniono na kluby i szkoły. Skasowano rabinów, kantorów, mełamedów. Potem ich zaczęto wysiedlać masowo i osadzać na roli a to Krym, a to Birbidżan. Handel prywatny nie istniał a zdeklasowane żydostwo zaczęło się rozpływać w bezklasowym społeczeństwie i zatracać swoje odrębności.

Moc wtedy lamentów i skarg szło na Europę i Amerykę. Aldanow (Landau), Augur (Poliakow), Frauenstein („Lacache”), Kessel, Panait, Istrati i Weinstein („Biesiedowski”), Hurwicz i moc emigrantów. Takie też Sowiety antsemityzujące nie podobały się tym turystom-fetórystom co tam jechali zaproszeni. Surowo o reżimie Gruzina zdawał relacje berlińczyk Doebin, kostycznie amerykański jew Fischer, a także i nasz Słonimski, gdy mu brat Słonimskij naskarżył mocno (o niewdzięczności Moskali wobec żydów, o przepędzaniu ze sztabu i wojska, o niemiłych nastrojach w Dnieprostrojach, na gruzińskim Kremlu, po fabrykach, po urzędach) i nasz Słonimski bardzo nieżyczliwie odniósł się do takiej Bolszewii. O ileż sympatyczniej wypadł wizerunek Sowietarchii w opisach rdzennych Ariów i „szlachciców polskich”, jak Mackiewicza, Janty Połczyńskiego oraz inżyniera Błeszyńskiego, zdającego wiernie i obszernie sprawę w „Gazecie Warszawskiej”…

Intelektów i „klerków” żydowskich Sowiety Stalina zawiodły. Niejaki Emil Ludwig-Cohn stuprocentowo entuzjazmował się w osobnej książce Mussolinim, a o Stalinie napisał krótko, węzłowato i… jadowicie.

Teraz już by te wszystkie Słonimskie i Berlińskie popisały znacznie cieplej, bez „sceptyka”, serdecznie. Teraz, to znaczy od bardzo niedawna…

W grudniu zeszłego roku jeszcze żyła żona Stalina, Alilujewa. Kiedy jakiś spisek nowy odkryło GPU, za ośmiu aresztowanymi stanęła w obronie Alilujewa. Kiedy GPU upierało się przy winie podejrzanych, Alilujewa tak to wzięła do serca, że pewnego dnia sama pozbawiła się życia. Taka jest opinia w Moskwie o tej tajemniczej sprawie.

30 grudnia 1931 roku GPU złożyło Kremlowi długi raport o gwałtownym wzroście afektów antysemickich w całej Unii. Czto diełat? Jeszcze pousuwać resztę żydów ze stanowisk eksponowanych, równocześnie wykorzystać ogólny pogląd (legendę) o żydożerstwie Stalina, ale równocześnie tępić wszelkie akty terroru wobec żydów po fabrykach i po wsiach. Nadto trzeba nieco oczyścić Moskwę. Jeszcze ich tu pełno (250 000), jeszcze mają za dużo w trzosach i w portfelach. Jeszcze ich tylko wszędzie widać w teatrach, w kinach, na meczach, w droższych restauracjach, w dancingach (są, są), na polach wyścigowych (są! są!), jeszcze się stroją, manicurują, ondulują i drażnią wynędzniałą, wygłodniałą, wychudłą ludność swoim aroganckim rozbuchaniem („jedwabne pończochy”), jak za najlepszych carskich czasów (Revue Mondiale: „Une femme en USSR”, autorka: Magdalena Lauret (nietłumaczone). Trzeba Moskwę odciążyć od elementów hebrajskich, gdyż widok już podpasionych, roztyłych, rozbijających się w Pacquardach i Lincolnach znów drażni pospolity słowiański naród i może wywołać fermenty, a nawet pogrom, jakiego świat nie widział. Lud ciężko fizycznie pracujący głoduje, a ci znowu „w jedwabnych skarpetkach”, „w jedwabnych pończochach”. Na nieszczęsnej Ukrainie liczne fakty… ludożerstwa! (marzec roku 1933), a żydowskie aparatczyki z damami tańczą po hotelach i tańczą, a z gramofonów słychać na ulicę warszawską „Rebekę”…

Zdecydowano zatem zaprowadzić system wewnętrzny paszportów. Kto przebywa w Moskwie czy Charkowie, czy Leningradzie nielegalnie, ma się wynosić, w dziesięć dni od ogłoszenia, na peryferie, poza 60 km od miasta, jazda! Wziąć do reki telefoniczną książkę stolicy Sowietów, same jewreje; jak tak dalej by poszło, to za 10 lat chyba druga Warszawa! Tfy! Tak być nie może! Czystka!

Równocześnie i paralelnie zapowiadana była od pierwszego czerwca inna czystka wielka, partyjna, taka jaka już bywała kilka razy, ostatnio 1929 i 1930.

Radził tedy GPU w referacie dosłownie: „wykorzystać legendę o antysemityzmie Stalina”… Od pierwszego czerwca miała się zacząć wielka czystka… dalej nowe paszporty… odciążenie… za miasto… może więcej pociągów do Birbidżanu?…

Każdy tedy obywatel Sowietów mógł myśleć i spodziewać się, że przede wszystkim zostanie przepędzony w diabły niejeden z takich obywateli Moskwy, których opisuje p. Magdalena Lauret w „Une femme en USSR” (Revue Mondiale, V 1933):

„Zasiadł w fotelu obok mnie i musiałam asystować przy masażu jego ogromnej, nalanej krwią twarzy. Masażystka, izraelitka także, tęga i mała brunetka, masowała go z rewerencją, całą swą uwagę skupiając na owym podbródku, który, jak jej tłumaczył, był jego największym strapieniem. Nie przypuszczałam, aby w tym kraju, gdzie panuje taka rezygnacja i zgoda na ubóstwo i wyrzeczenie się samego siebie, może istnieć taka troska o swoją urodę”.

Tymczasem w ostatnich miesiącach musiała tam zajść jakaś znowu… daleko i głęboko idąca… metamorfoza… zmiana kursu czy nastrojów wewnętrznych?

Pod względem nędzy i biedy nic się nie zmieniło. Na Ukrainie głód dantejski się szerzy. Natomiast nic nie słychać o tym jakoby z Moskwy, Odessy, Rostowa, Sewastopola, Dniepropetrowska, Stalińska, Stalingradu wynosiły się te elementy „nieklasowe” (pasożytnicze), które „spożywając, a nie produkując, obarczyły budownictwo socjalistyczne”. Natomiast wracają do Moskwy co prawda „skruszone” postacie takich opozycjonistów, jak „Zinowiew” (Apfelbaum) i Rosenfeld („Kamieniew”) szwagier Bronsteina („Trockij”)…

Korespondent zasię naszej „Gazety Polskiej”, zawsze wyjątkowo interesujący, a niekiedy tajemniczy ( w swych niedopowiedzeniach) p. Otmar Bersohn, ostatnio omawiając szczegółowiej program tej czystki wyraźnie pisze:

„Dlatego też najważniejszym kryterium podczas „czystki” – ma być stosunek członka partii do powierzonej mu roboty. Na „rozkład moralny” ma być zwrócona o wiele mniejsza doza uwagi. Grzechy „pijaństwa i rozpusty” będą niewątpliwie traktowane bardzo łagodnie – w przeciwieństwie do antysemityzmu – który wśród szerokich kół komunistów pochodzenia słowiańskiego przybiera rozmiary niemal hitlerowskie i jak się zdaje na analogicznym tle „konkurencji zawodowej”. Obecnie cała prasa akompaniuje „czystce”, grzmiąc artykułami, „wodzowie” wygłaszają liczne przemówienia na temat „zaśmiecenia szeregów partyjnych”, przytaczając, jak na przykład Kaganowicz, zupełnie konkretne fakty zasiadania b. denikinowskich oficerów na bardzo wysokich urzędach partyjnych na prowincji”.

Kaganowicz! Szara eminencja Kaganowicz! prawa ręka dyktatora. Kaganowicz jest bratem rodzonym narzeczonej Józefa Stalina, Rebeki Kaganowicz. „Und das hat mit ihrem Singen die Loreley getan” („A to wszystko sprawiła ta Loreley swoim śpiewem” – przyp. W.L.), śpiewał kiedyś Heine…

Bliższe i ciekawsze szczegóły przemian… w najbliższej przyszłości.

Dla pogodnego obserwatora „politycznościów” najzabawniejszym detalem w tym wszystkim jest to, że w dzisiejszej Warszawie najulubieńszą, najpopularniejszą piosenką ludu znad Wisły jest akurat… także „Rebeka”…«

W tekście pojawiło się słowo mełamed. Jak pisze Wikipedia, jest to słowo hebrajskie i oznacza nauczyciela. Był to nauczyciel dzieci w chederze, czyli w szkole żydowskiej o charakterze religijnym. Był wybierany i opłacany przez gminę żydowską. Ponadto mełamedzi byli zatrudniani przez osoby prywatne. Mełamed mógł mieć pomocnika, który nazywał się behelfer (czyli dosłownie pomocnik), od którego pochodzi spolszczona nazwa belfer.

W Słowniku Języka Polskiego PWN z 1968 roku nie występuje to słowo. I słusznie, bo to słownik języka polskiego. W słowniku wyrazów obcych występuje ono i słusznie, bo to jest obcy wyraz. Natomiast słownik internetowy języka polskiego (sjp.pwn.pl) zawiera to słowo i nawet jest podana jego odmiana przez przypadki, ale nie jest podana informacja, że jest to słowo hebrajskie. No bo jak? Hebrajskie słowo w słowniku języka polskiego! Czasy się zmieniają. Być może dojdzie jeszcze kiedyś do tego, że posiadanie starych książek, słowników, encyklopedii, gazet itp. będzie zakazane.