W poprzednim blogu „Palestyna” cytowałem fragmenty wywiadu Oriany Fallaci z Jasirem Arafatem. We wrześniu 1982 roku w Tel Awiwie przeprowadziła ona wywiad z Arielem Szaronem, który był premierem Izraela w latach 2001-2006 (Oriana Fallaci, Wywiad z władzą, Świat Książki, 2016). Są w nim informacje, których zabrakło w tym poprzednim. Poniżej fragmenty tego wywiadu.
Dobiegł końca pierwszy etap wojny, a właściwie pańskiej wojny, panie generale. Palestyńczycy Arafata opuszczają Bejrut. Odchodzą z podniesionym czołem, po dwóch i pół miesiąca oporu stawianego potężnej armii izraelskiej, otoczeni sympatią, która wcześniej nie istniała lub istniała tylko częściowo. Choć wszyscy pamiętają, że oni pierwsi najechali na Liban, gdzie zachowywali się jak władcy, teraz zgodnie przyznają, że naród palestyński powinien mieć dom, ojczyznę, a Arafat nie bez racji mówi o zwycięstwie politycznym. Mają rację także ci, którzy twierdzą, że z politycznego punktu widzenia dał im pan prezent. Czy tego się pan spodziewał?
Chciałem, żeby opuścili Bejrut, Liban, i to się spełniło. Arafat może mówić, co chce, to bez znaczenia. Liczą się fakty, postępy, konsekwencje tych faktów w przyszłości. Może naprawdę wierzy, że odniósł zwycięstwo polityczne, ale czas pokaże, że jego porażka ma charakter głównie polityczny, nie militarny. Militarnie… gdybym miał analizować tę wojnę w imieniu Arafata, nie uznałbym jej za porażkę militarną. Armia izraelska jest naprawdę potężna, a terrorystów z OWP było tylko dziesięć tysięcy, włącznie z Syryjczykami, przeciw nim użyliśmy znacznych sił. Politycznie natomiast jego porażka jest całkowita. Absolutna, całkowita. Wyjaśnię pani, z jakiego powodu. Siła OWP wynikała z tego, że była ona ośrodkiem międzynarodowego terroryzmu. Ośrodek ten mógł istnieć pod warunkiem, że dysponował krajem, w którym można było stworzyć państwo w państwie. Tym krajem był Liban. Z Libanu wyruszali na operacje na całym świecie, w Libanie mieli główną kwaterę militarną i polityczną. Teraz są rozproszeni w ośmiu odległych od siebie krajach, od Algierii po Jemen, od Iraku po Sudan, nie mając żadnej nadziei na powrót do tego, co robili. Żadnej. Na Środkowym Wschodzie widzimy zupełnie nową sytuację, która umożliwi nam pokojowe współistnienie z Palestyńczykami. Przedwczoraj zatelefonował do mnie Henry Kissinger, mówiąc, że w tym regionie rozpoczyna się owa era, otwierają się nowe możliwości rozwiązania kwestii palestyńskiej. Powiedział mi, że Izrael będzie miał od dwunastu do osiemnastu miesięcy na znalezienie rozwiązania zanim OWP odzyska siły.
Panie generale, kto jest pańskim prawdziwym wrogiem? Arafat czy Związek Radziecki?
Miss Fallaci, powinna pani zrozumieć, że bez pomocy Związku Radzieckiego kraje arabskie nie rozpoczęłyby wojny w Izraelu w 1948 roku. Wystąpiły przeciw nam, ponieważ miały poparcie Związku Radzieckiego, militarne i polityczne. Jeśli chodzi o OWP, to wspiera ją Związek Radziecki, który doskonale rozumie, że w erze atomowej terroryzm jest jedynym sposobem prowadzenia wojny bez ryzyka konfliktu nuklearnego. Chcąc rozwijać swój ekspansjonizm, Związek Radziecki potrzebuje OWP, Arafata. A jeśli pani twierdzi, że Arafat nie jest komunistą, odpowiem, że Sowietów to nie interesuje. Zależy im wyłącznie na tym, by był narzędziem gry, by był w ich rękach. Syria jest państwem komunistycznym? Nie. Mimo to Związek Radziecki dał Syrii tysiąc dwieście czołgów, setki dział, wiele nowoczesnych odrzutowców. Libia jest państwem komunistycznym? Nie. Mimo to Związek Radziecki dał Libii tysiąc dziewięćset czołgów, działa i odrzutowce. Wszyscy mówią o Amerykanach, o broni amerykańskiej. Zapewniam panią, że stan liczebny broni dostarczonej przez Związek Radziecki w tej części świata zdecydowanie przewyższa broń, którą Izrael kupuje od Amerykanów.
A cztery miliony Palestyńczyków, którzy nie należą do OWP, żyją rozproszeni po świecie albo stłoczeni w blaszanych barakach lub betonowych ruderach w tak zwanych obozach w Syrii, Libanie, zachodnim Brzegu Jordanu, Gazie? Co chce pan z nimi zrobić, z tymi nowymi Żydami skazanymi na tułaczkę w diasporze, podobnie jak niegdyś wy? Jak to możliwe, że właśnie wy nie pojmujecie ich tragedii? Że nie chcecie przyznać im prawa do posiadania domu, ojczyzny?
Przecież mają ojczyznę, Palestynę, które teraz nazywa się Jordania, a właściwie Transjordania.
Jordania króla Husajna?
Oczywiście. Myślę o tym od dwunastu lat i im częściej myślę, tym bardziej jestem przekonany, że to najlepsze rozwiązanie. Mówił to także Sadat. Zaraz wyjaśnię. Do 1922 roku obszar Izraela, który Anglicy nazwali Palestyną, składał się z dwóch części: Cisjordanii, którą wy nazywacie Zachodnim Brzegiem Jordanu, czyli ziem rozciągających się od rzeki Jordan po Morze Śródziemne, oraz Transjordanii, czyli obszaru, który Churchill dał ojcu Husajna, żeby uporządkować królestwo Haszymidów. W Transjordanii siedemdziesiąt procent ludności to Palestyńczycy, większość członków parlamentu to Palestyńczycy, podobnie jak prawie wszyscy ministrowie i premierzy. Pozostałych trzydzieści procent to Beduini Husajna. Sytuacja naprawdę idealna.
Tak więc wszyscy Palestyńczycy powinni spakować walizki i przenieść się do Transjordanii?
Przecież tam mieszkają!
Nie, mówię o uchodźcach stłoczonych w Libanie, Syrii, Gazie, Zachodnim Brzegu Jordanu…
Jedni mogliby pozostać w krajach, w których przebywają, inni przeprowadzić się do Transjordanii.
A co zrobimy z królem Husajnem? Zabijemy go, wyślemy do Monte Carlo, żeby prowadził kasyno?
Nie interesują mnie indywidualne przypadki ani Husajn. Może pozostać tam, gdzie jest, dlaczego nie? Grecy wybrali sobie króla angielsko-niemieckiego, więc Palestyńczycy mogą mieć króla Haszymidów.
Rozumiem. A Beduini? Co z nimi zrobimy? Wymordujemy ich, wrzucimy do morza jak Wietnamczyków niemile widzianych w Hanoi i gazety znowu zaczną pisać o boat people, czy rozproszymy ich jak Palestyńczyków, żeby utworzyli Organizację Wyzwolenia Beduinów OWB zamiast OWP?
Beduini są częścią ludności jordańskiej, a właściwie transjordańskiej. Mogą pozostać, gdzie chcą, jak Husajn. Jak już mówiłem, indywidualne przypadki mnie nie interesują. Mnie interesuje tylko to, że Palestyna już istnieje, istnieje państwo palestyńskie, nie ma więc potrzeby zakładać kolejnego. Nie zgodzimy się na drugie państwo palestyńskie. Nigdy. Wszyscy domagają się takiego rozwiązania, a mianowicie stworzenia drugiego państwa palestyńskiego, drugiej Palestyny w Judei i Samarii, czyli na obszarze, który wy nazywacie Cisjordanią lub Zachodnim Brzegiem Jordanu. Na co ja odpowiadam – to nie nastąpi. Nie pozwolimy ruszyć Judei i Samarii. Ani Gazy.

Te ziemie są okupowane, panie generale. Obszar, który nazwaliście Samarią i Judeą, to ziemie zdobyte przez Husajna i zamieszkane przez blisko pół miliona Palestyńczyków, pomijając trzydzieści tysięcy Izraelczyków, którzy po 1967 roku osiedlili się tam jako osadnicy. Wszyscy twierdzą, że powinniście je zwrócić! Także Amerykanie!
Nie zwrócimy tego, co do nas należy. Judea i Samaria należą do nas od tysięcy lat. Od zawsze. Judea i Samaria to Izrael! Podobnie jak strefa Gazy. Nawet jeśli dla niektórych Biblia się nie liczy, nawet jeśli nie ma takiej świadomości, to jest to kwestia naszego bezpieczeństwa i przetrwania. Kwestia zasadnicza, ponieważ obszar ten zamieszkuje dwie trzecie ludności izraelskiej. Bez Judei i Samarii przestaniemy istnieć. Powtarzam, nie pozwolimy na przekształcenie tych obszarów w drugie państwo palestyńskie. Nigdy! Nie łudźcie się!
xxx
Z powyższej mapki wynika, że Zachodni Brzeg Jordanu to mniej więcej prostokąt o bokach 50×150 km, a więc jego powierzchnia wynosi około 7500 km2 . Strefa Gazy to powierzchnia niewiele większa od powierzchni Krakowa. O co więc tak naprawdę chodzi, skoro według Szarona 70% ludności Jordanii to Palestyńczycy? Jordania to kraj o powierzchni 88 000 km2, zamieszkały przez 7 mln ludzi. Jordania, podobnie jak inne kraje tego regionu ma bogate zasoby wód głębinowych. Tak na marginesie, Polska ma jedne z największych zasobów tych wód w Europie. W Wikipedii na temat Jordanii można m.in. przeczytać:
W 1921 roku Wielka Brytania, która zdołała uzyskać od Ligi Narodów mandat nad tym terytorium, stworzyła na wschód od rzeki Jordan emirat Transjordanii. W 1945 Transjordania przystąpiła do Ligi Arabskiej. 25 maja 1946 Emirat Transjordanii formalnie uzyskał od Wielkiej Brytanii pełną niezależność i ogłosił niepodległość jako Królestwo Transjordanii. Jordania stała się królestwem rządzonym przez Abd Allaha ibn Husajna. Dwa lata później w reakcji na utworzenie Izraela wojska jordańskie zaatakowały nowo powstałe państwo i zajęły Zachodni Brzeg Jordanu (Cisjordanię) oraz Stare Miasto w Jerozolimie. Po zajęciu Zachodniego Brzegu i Wschodniej Jerozolimy Abdullah usiłował zdusić wszelkie ślady tożsamości narodowej palestyńskich Arabów. W odpowiedzi na to 8 września 1948 Liga Arabska prowadzona przez Egipt ogłosiła utworzenie w Strefie Gazy rządu Całej Palestyny.
W 1949 roku podpisano zawieszenie broni, które de facto oznaczało porażkę Jordanii, gdyż było dla niej mniej korzystnie niż wcześniejsze ustalenia ONZ. W 1950 ogłoszono utworzenie Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego, do którego włączono nowo zdobyte ziemie palestyńskie czego nie uznały inne państwa arabskie. W tym czasie znacznie wzrosły wpływy palestyńskie. Palestyńczycy w chwili ogłoszenia utworzenia królestwa stanowili aż 2/3 całej ludności Jordanii. Lepiej wykształceni i zorganizowani Palestyńczycy nie byli chętni do uznania zwierzchnictwa monarchii haszymidzkiej. Popularne wśród nich były idee panarabskie a król Abd Allah postrzegany był przez Palestyńczyków jako jeden ze sprawców klęski Arabów w walce z Izraelem.
W latach 50. XX wieku wśród palestyńskich uchodźców w Jordanii ukształtowały się organizacje niepodległościowe: Al-Fatah (Palestyński Ruch Wyzwolenia Narodowego) i Ruch Arabskich Nacjonalistów, który przekształcił się w Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny. Od początku przynależności Zachodniego Brzegu do Jordanii Palestyńczycy tworzyli zbrojne oddziały, które następnie dokonywały na terytorium Izraela aktów dywersji, atakowały pojazdy, posterunki wojskowe lub kibuce. Skutki działań militarnych Palestyńczyków były znikome. Czyniąc starania o konsolidację społeczeństwa i ukształtowanie jednego narodu jordańskiego, jordański monarcha nie brał pod uwagę odrębnej tożsamości Palestyńczyków i dążył do asymilacji mieszkańców Zachodniego Brzegu a państwo faworyzowało rdzennych Jordańczyków w dostępie do stanowisk publicznych. Polityka ta doprowadziła do zamachu na króla w roku 1951; Abd Allah został zamordowany przez Palestyńczyka Mustafę Szukriego Aszu.
Do 1967 król Husajn rywalizował o wpływy na ruch palestyński z prezydentem Egiptu Gamalem Abdel Naserem, który był wówczas bardziej popularny wśród Palestyńczyków niż jakikolwiek polityk palestyński. Palestyńczycy wierzyli w antyizraelską retorykę prezydenta Egiptu i jego zapewnienia o możliwości stworzenia „niepodległej Palestyny”. W rzeczywistości Abdel Naser zwiększył w 1963 zainteresowanie sprawą palestyńską. Media egipskie zaprzestały atakowania jordańskiej monarchii – w zamian za to król Husajn zgodził się, by na terytorium jego kraju ukształtował się niezależny ruch palestyński. Rezultatem tych uzgodnień było utworzenie Organizacji Wyzwolenia Palestyny, której bazą wypadową uczyniono Jordanię.
Wojna sześciodniowa (5–10 czerwca 1967) zakończyła się całkowitą klęską Arabów. Siły jordańskie zostały rozbite, a Zachodni Brzeg 8 czerwca opanowany przez przeciwników. Z zajętych przez Izrael terenów uciekło do Jordanii kolejne 400 tysięcy Palestyńczyków (w 1949 przybyło tu ok. 400 tys. ludzi z terenów zajętych przez Izrael).
Palestyńskie organizacje, uzyskujące bezpośrednią pomoc z ZSRR, zaczęły ulegać coraz większej radykalizacji w duchu lewicowym. Ich przywódcy doszli również do przekonania, że monarchia jordańska jest słaba i może zostać łatwo obalona. Niektórzy, jak George Habasz, twierdzili wprost, że walka z Haszymidami jest obowiązkiem Palestyńczyków tak samo, jak dążenie do zniszczenia Izraela. W listopadzie 1968 doszło do pierwszych starć między oddziałami armii jordańskiej a formacjami palestyńskimi. Napięcia jordańsko-palestyńskie podsycała Syria, rządzona od 1963 przez arabskich nacjonalistów.
W wojnie arabsko-izraelskiej w 1973 roku Jordania w zasadzie nie uczestniczyła, poza jedną brygadą walczącą na terytorium Syrii. Z własnego terytorium Izraela nie atakowano. Po wybuchu pierwszej intifady król Jordanii zrzekł się w 1988 roku Zachodniego Brzegu na rzecz Palestyńczyków.
xxx
Mamy więc tutaj do czynienia z bardzo zagmatwaną sytuacją i przypadek Ariela Szarona jeszcze bardziej ją komplikuje. W Wikipedii można m.in. przeczytać:
Likwidacja osiedli w Strefie Gazy
W 2004 roku Ariel Szaron wbrew opinii swojej partii (Likudu) rozpoczął promocję planu likwidacji żydowskich osiedli w Strefie Gazy. Plan zakładał wycofanie do końca 2005 roku wszystkich 21 osiedli ze Strefy Gazy wraz ze stacjonującymi tam oddziałami Izraelskich Sił Obronnych (IDF) oraz 4 osiedli z Zachodniego Brzegu Jordanu.
Projekt ten wzbudził ostry sprzeciw prawicowych polityków oraz samych osadników i związanych z nimi środowisk, które zorganizowały wielotysięczne manifestacje. Wśród podobnej atmosfery 9 lat wcześniej (1995) ofiarą zamachu padł premier Icchak Rabin, toteż izraelskie służby bezpieczeństwa wzmocniły ochronę ówczesnego szefa rządu.
Badania opinii publicznej pokazywały jednak, że ponad 2/3 Izraelczyków popierało plan Szarona. Taką też proporcją głosów (64:44) przyjął Kneset pierwszą część planu, dotyczącą odszkodowań dla wycofanych osadników. Zostało to przez sporą część międzynarodowej opinii publicznej uznane za historyczny ruch ze strony władz Izraela, które zdały się zamanifestować tym samym gotowość trwałego wycofania z części ziem, które od wojny sześciodniowej (1967) pozostają pod kontrolą Izraela, a które uważane są za fragment Ziemi Obiecanej. Równocześnie Szaron miał wielki udział w przeforsowaniu planu (popieranego przez większą część izraelskiej opinii publicznej) budowy 3500 domów na Zachodnim Brzegu, łączących wschodnią, arabską część Jerozolimy z największym osiedlem żydowskim Ma’ale Adummim, co prawdopodobnie uniemożliwiłoby podział miasta i utworzenie tam podwójnej stolicy Państwa Izrael i przyszłego państwa palestyńskiego. Wykonanie tego planu, po wyrażeniu wobec niego dezaprobaty przez amerykańskie koła rządowe, jak i samego George’a W. Busha, zwykle popierającego nawet budzące największe wątpliwości działania izraelskie, zostało zawieszone na 2 lata.
Kiedy stało się jasne, że premier nie cofnie się przed zlikwidowaniem osiedli, grupa ultraprawicowych rabinów na czele z Josefem Dajanem rzuciła na Szarona starożytną klątwę, wzywając Anioła Śmierci, aby zabił szefa rządu. Żołnierze zniszczyli buldożerami wszystkie pozostałości po osadnictwie (poza budynkiem synagogi) i oficjalnie opuścili Strefę Gazy 11 września 2005 roku, zamykając ogrodzenie graniczne w Kissufim.
O ile poczynania te spotkały się z oburzeniem skrajnie prawicowych członków m.in. Likudu i członków ruchu osadniczego, to badania opinii publicznej wskazywały na to, że społeczeństwo izraelskie wspierało plan Szarona.
27 września 2005 roku Szaron zwyciężył w wewnątrzpartyjnym referendum, uzyskując 52% głosów przeciwko 48%. Referendum to zostało zainicjowane przez Binjamina Netanjahu, który następnie w proteście przeciwko polityce Szarona opuścił władze partii.
Założenie Kadimy
18 listopada 2005 roku opuścił szeregi partii Likud, której był przewodniczącym i poprosił prezydenta o rozpisanie przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Jednocześnie poinformował o utworzeniu nowej partii centrowej Kadima (Naprzód). Sondaże wskazywały, iż Szaron najprawdopodobniej ponownie zostanie premierem, a jego nowej partii przyznawały nawet 40 miejsc w 120-osobowym Knesecie. Po opuszczeniu przez Szarona Likudu zwolnione przez niego miejsce lidera przejął 20 grudnia 2005 jego długoletni rywal wewnątrzpartyjny, Binjamin Netanjahu.
Choroba i śmierć
Trafił do szpitala 18 grudnia 2005, po tym, jak ucierpiał na skutek niewielkiego udaru mózgu. W trakcie trwającej kilka dni hospitalizacji stwierdzono także niewielki obszar niedokrwienny w sercu premiera. Wyznaczono mu operację kardiochirurgiczną na 5 stycznia 2006 roku.
4 stycznia 2006 Szaron doznał ciężkiego udaru mózgu i został przewieziony ze swego rancza Havat Hashikmim na pustyni Negew do szpitala Hadassa w Jerozolimie. Tam przeprowadzono operację mózgu premiera. Mimo że stan Szarona określany był jako stabilny, lekarze opisali udar jako znaczny. Po siedmiogodzinnej operacji mającej na celu zahamowanie krwotoku do mózgu i usunięcie zakrzepłej krwi neurolodzy ocenili szanse na wyzdrowienie jako bardzo niskie. Szaron pozostawał odtąd w śpiączce.
Tego samego dnia Szaron został uznany za tymczasowo niezdolnego do pełnienia swoich funkcji. Jego uprawnienia przejął dotychczasowy wicepremier, Ehud Olmert. Poprowadził on Kadimę do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych z 28 marca 2006 r., zostając samemu premierem koalicyjnego rządu 4 maja tegoż roku.
Zmarł 11 stycznia 2014 w szpitalu Tel ha-Szomer w Tel Awiwie, po 8 latach śpiączki.
xxx
Z przytoczonych wyżej cytatów wynika, że Jordania jest państwem palestyńskim. W kwietniu 1972 roku Oriana Fallaci przeprowadziła wywiad z Husajnem, królem Jordanii (Oriana Fallaci, Wywiad z historią, Świat Książki, 2016). Poniżej fragment:
Wasza Wysokość, ale kto rozkazuje w Jordanii? Na posterunkach zatrzymują fedaini, na granicach atakują fedaini, w wioskach decydują fedaini. Nie jest już paradoksem stwierdzenie, że ustanowili oni państwo wewnątrz pańskiego państwa. (fedain – w krajach muzułmańskich członek zbrojnej organizacji o charakterze religijno-politycznym – przyp. W.L)
Wiele rzeczy nie jest w porządku, wiem. Nadużycia, zajmowanie pozycji, na które nie mogę pozwolić. Czasami wywołuje to tarcia. Rozmawiałem o tym długo z ich przywódcami, powoływałem się na porozumienia, których zobowiązali się przestrzegać, a których często nie przestrzegali. Jordania jest państwem suwerennym. Jednocześnie Jordania jest krajem, który płaci za represje Izraelczyków. Na te moje słowa ich przywódcy zareagowali jak rozsądni ludzie i sądzę, że pewne rzeczy się zmienią. Ale dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że wszystko odbywa się tak, jak bym chciał, by się odbywało. A jednak… kiedy mnie pytają, dlaczego nie powstrzymuję fedainów, dlaczego ich nie wyrzucam… odpowiadam: nie powstrzymam ich, nie wyrzucę ich. Nie dlatego, że nie mogę, ale dlatego, że nie chcę. To nieprawda, że jestem więźniem fedainów, tak jak mówi izraelska propaganda. To nieprawda, że nie mogę ich kontrolować. Prawdą jest, że nie chcę ich kontrolować. Ponieważ oni mają wszelkie prawo, by walczyć, by stawiać opór. Cierpią od dwudziestu lat, a Izraelczycy okupują ich ziemię. Ta ziemia jest również terytorium jordańskim, kto, jeśli nie Jordania, powinien im pomóc? Proszę nie zapominać, że duża część mojej ludności jest palestyńska, proszę nie zapominać, że tragedia uchodźców jest bardziej oczywista tutaj niż gdzie indziej. Muszę być z nimi.
Ale oni nie są z panem, Wasza Wysokość. Nie znalazłam wśród fedainów wiele przyjaźni wobec pana. Często zaś spotykałam się, jakby to powiedzieć, z wrogością.
Kiedy ludzie cierpią z powodu nadużyć i noszą w sercach gniew, ich działania mają niekontrolowane konsekwencje. Boli mnie to, ale nie zniechęca. Dojdziemy do porozumienia, ich przywódcy nie są głupcami, a ja jestem optymistą. Oczywiście jest to męczące, czasem bolesne. Ale w życiu trzeba dokonywać wyborów i potem być im wiernym. Ja wybrałem, że przyjmę fedainów, i jestem wierny mojemu wyborowi. Nawet jeśli moja postawa może się wydawać donkiszotowska albo naiwna… pewnego dnia będziemy przecież musieli dojść do pokojowego rozwiązania.
Wasza Wysokość, pan naprawdę wierzy w pokojowe rozwiązanie?
Tak, wierzę. Zawsze akceptowałem rezolucję zaproponowaną przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, zawsze o nią walczyłem i nadal będę walczył. Moja postawa jest jasna: mówię i powtarzam, że wszystko, co mogą zrobić Izraelczycy, to wycofać się z terytoriów zajętych w 1967 roku. Nie ma innego sposobu osiągnięcia pokoju. Ale Izraelczycy nie chcą się wycofać, nie chcą pokoju.
Przyjmując rezolucję Rady Bezpieczeństwa, przyznaje pan Izraelowi prawo do istnienia. Słowem, nie zaprzecza pan, że Izrael jest faktem historycznym, niedającym się wyeliminować.
Nie, nie zaprzeczam. Przyjęcie tej rezolucji zakłada automatycznie uznanie Izraela. Oznacza to, że wierzę w możliwość pokojowego współżycia z Izraelem.
Ale jest to dokładnym przeciwieństwem tego, czego chcą fedaini, Wasza Wysokość! Fedaini chcą zniszczyć Izrael, nie uznają prawa Izraela do istnienia. Fedaini uważają za swego wroga, a wręcz zdrajcę, każdego, kto przyjmie rezolucję zaproponowaną przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Odrzucają każdy pokojowy kompromis, nie uchylają się od wojny, domagają się wojny. Wasza Wysokość, jak może pan pogodzić swoją pozycję z pozycją fedainów?
Pozornie jest nie do pogodzenia, ale jestem pewny, że prędzej czy później fedaini przekonają się, iż trzeba osiągnąć pokojowy kompromis. Ponieważ również inne pastwa arabskie przekonają ich o takiej konieczności. Poza tym, jeśli dobrze się zastanowić, nie ma dużej różnicy między moim poszukiwaniem pokoju a ich wolą wojny. Na zachodzie może się to wydawać paradoksem, ale u nas, którzy mamy bardziej elastyczną mentalność, paradoksu nie ma, zarówno ja, jak i fedaini chcemy, żeby uznano nasze prawa. A ja nigdy nie zaakceptuję pokoju, który nie uzna naszych praw, ich praw. Powiem pani, że jeśli Izrael przyjąłby rezolucję Rady Bezpieczeństwa, ataki komandosów by ustały, komandosi nie mieliby dłużej racji bytu. To upór Izraelczyków prowokuje istnienie komandosów, a nie odwrotnie.
Pozwoli pan, że się nie zgodzę, Wasza Wysokość. Fedainom wcale nie wystarczy, że Izraelczycy wycofają oddziały z okupowanych terytoriów. Jeśli Izraelczycy wycofaliby oddziały, fedaini kontynuowaliby ataki coraz głębiej. Również dlatego Izraelczycy się nie wycofają.
Ja muszę wierzyć, chce wierzyć, że tak nie jest. Ja muszę wierzyć w pokój, ktoś musi weń wierzyć…
Wasza Wysokość, mówiąc o państwie palestyńskim, które chcą ustanowić, przywódcy fedainów wciąż powtarzają, że będzie ono obejmowało terytorium na lewym (powinno być na prawym – przyp. W.L.) brzegu Jordanu: słowem Zachodni Brzeg. Ale czy terytorium to nie należy do Jordanii?
Tak, ale jest niemal całkowicie zamieszkałe przez Palestyńczyków, to Palestyna. Zatem to normalne, że Palestyńczycy chcą prędzej czy później o nie się upomnieć. A żeby dochować wierności wyborom, jakich dokonałem, jest równie normalne, że ja się nie sprzeciwiam. Kiedy nadejdzie właściwy moment, poproszę Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu, żeby zdecydowali, czy chcą zostać z Jordanią, czy dostać niepodległość. Powiem im: sami zdecydujcie o waszej przyszłości. Następnie zaakceptuję ich decyzję.
xxx
Ta więc przez 300 lat, do I wojny światowej, obszar ten wchodził w skład Imperium Osmańskiego, a jego mieszkańcami byli Arabowie. W 1916 roku dochodzi do tajnego porozumienia pomiędzy Anglią i Francją w sprawie powojennego podziału tego obszaru. Zapewne nie dzieje się to bez wpływu organizacji żydowskich. W następnym roku pojawia się deklaracja Balfoura, która sugeruje, że Żydzi powinni mieć w Palestynie swoje miejsce. Następuje wykup ziemi od Turków, którzy też pewnie dostali propozycję nie do odrzucenia. W okresie międzywojennym osadnictwo żydowskie nabiera tempa. Po wojnie w 1946 roku powstaje Jordania. W 1948 roku powstaje Izrael i Jordania napada na nowe państwo. Zajmuje Zachodni Brzeg Jordanu. W 1967 roku Izrael, w czasie wojny sześciodniowej odzyskuje te tereny. W 1988 roku król Jordanii zrzekł się na rzecz Palestyńczyków Zachodniego Brzegu. W 2004 roku premier Izraela Szaron wysunął plan likwidacji żydowskich osiedli w Strefie Gazy i pomimo że 2/3 Izraelczyków popierało pan Szarona, to nie doszło do jego realizacji, a jemu samemu ktoś chyba pomógł zejść z tego świata.
Widać więc, że po obu stronach są siły ekstremalne, które dążą do eskalacji tego konfliktu i nie są zainteresowane żadnym pokojowym rozwiązaniem. Jedni chcą unicestwienia Izraela, a drudzy – ani piędzi żydowskiej ziemi dla Palestyńczyków. W konflikt zaangażowane są pośrednio różne państwa, m.in. Iran, które dostarczają broń i wspierają te siły finansowo. W takiej sytuacji nie dziwi, że konflikt ten trwa już ponad 100 lat i końca nie widać. Od jakiegoś czasu coraz częściej straszą nas różni analitycy tym, że wojna Izraela z Iranem jest coraz bardziej prawdopodobna i że może to być początek trzeciej wojny światowej.
A przecież wystarczyło by odciąć dostawy broni i zaprzestać finansowania obu stron i konflikt skończyłby się z dnia na dzień. Takie proste, ale jakoś nikt nie „może” wpaść na ten pomysł. Wszystko zaczyna się od pieniędzy. Bez nich nie było by produkcji broni i walczący, gdyby nie dostawali wynagrodzenia, to pewnie nie walczyliby. Samą ideą człowiek nie wyżywi się. Ten, kto ma monopol na emisję pieniądza, ten jest źródłem tego nieszczęścia, jakim są wojny, konflikty zbrojne, zamachy terrorystyczne, niepokoje społeczne itp.