W związku z „próbą” zamachu stanu w Rosji i działaniami Prigożyna pojawiło się i nadal pojawia mnóstwo artykułów, komentarzy, prób interpretacji tych wydarzeń. Odnoszę jednak wrażenie, że to wszystko ma raczej służyć zaciemnieniu obrazu, niż wyjaśnieniu tego, o co w tym zamieszaniu chodziło. Ponieważ ci, którzy rządzą tym światem, nie zmieniają swoich metod i zasad działania, to wypada odwołać się do tego, co już było, a co daje się jakoś sensownie wytłumaczyć. Wytłumaczyć nie znaczy udowodnić. Działań opartych o nieformalne związki nie da się udowodnić i wypada zdawać sobie z tego sprawę. Jeśli ktoś myśli, że gdzieś są jakieś twarde dowody w postaci dokumentów, zamkniętych w niedostępnych archiwach, to jest bardzo naiwny.
xxx
Tym, co już było i co zmieniło oblicze świata, jak żadne inne w XX wieku, była rewolucja bolszewicka w Rosji w 1917 roku. Antony C. Sutton w swojej książce Wall Street a rewolucja bolszewicka (1974), Wektory 2017, w podrozdziale Intencje i cele Trockiego pisze:
W rezultacie możemy wywieść następującą sekwencję zdarzeń: Trocki podróżował z Nowego Jorku do Piotrogrodu z paszportem, który otrzymał dzięki interwencji Woodrowa Wilsona, z otwartym zamiarem „kontynuowania” rewolucji. Rząd brytyjski był bezpośrednio odpowiedzialny za uwolnienie Trockiego z kanadyjskiego aresztu w 1917 roku, lecz mogły też istnieć inne „naciski”. Lincoln Steffens, amerykański komunista, pełnił funkcję łącznika między Wilsonem a Charlesem R. Crane’em oraz między Crane’em a Trockim. Ponadto, podczas gdy Crane nie zajmował żadnego oficjalnego stanowiska, jego syn Richard był osobistym asystentem sekretarza stanu Roberta Lansinga, a Crane senior bezzwłocznie otrzymywał szczegółowe raporty o postępie rewolucji bolszewickiej. Co więcej, ambasador William Dodd (ambasador USA w Niemczech za czasów Hitlera) powiedział, że Crane odegrał aktywną rolę w rewolucji Kiereńskiego. Listy Steffensa potwierdzają, że Crane postrzegał przewrót Kiereńskiego jako krok w trwającej rewolucji.
Interesujące jest jednak nie tyle to, że istniała komunikacja między tak różnymi osobami jak Crane, Steffens, Trocki i Woodrow Wilson, ile to, że istniała przynajmniej pewna zgoda co do dalszej procedury – to jest co do tego, że Rząd Tymczasowy jest faktycznie „tymczasowy” oraz że powinno dojść do „re-rewolucji”.
Z drugiej strony, interpretując intencje Trockiego, należy zachować ostrożność – był mistrzem podwójnych gier. Oficjalne dokumenty wyraźnie ukazują sprzeczne działania. Na przykład 23 marca 1918 roku Wydział Dalekiego Wschodu w Departamencie Stanu USA otrzymał dwa raporty dotyczące Trockiego – jeden kłóci się z drugim. Pierwszy, datowany na dwudziestego marca i nadany z Moskwy, odnosi się do rosyjskiej gazety „Rosyjskie słowo” i cytuje wywiad z Trockim, w którym ten stwierdził, że jakikolwiek sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jest niemożliwy:
Radziecka Rosja nie może sprzymierzyć się (…) z kapitalistyczną Ameryką, gdyż byłaby to zdrada. Możliwe, że Amerykanie zabiegają o takie zbliżenie z nami ze względu na ich niechęć wobec Japonii, lecz w żadnym razie nie może być mowy o jakimkolwiek sojuszu z burżuazyjnym państwem.
Drugi raport, również pochodzący z Moskwy, to wiadomość datowana 17 marca 1918 roku, trzy dni wcześniej, wysłana przez ambasadora Francisa: „Trocki prosi o pięciu amerykańskich oficerów jako inspektorów armii organizowanej do obrony oraz o personel i sprzęt kolejowy”.
Ta prośba skierowana do USA jest oczywiście sprzeczna z odrzuceniem „sojuszu”.
Nim opuścimy Trockiego, należy wspomnieć jeszcze o procesach pokazowych lat trzydziestych, a w szczególności o oskarżeniach i procesach „antyradzieckiego bloku prawicowców i trockistów” z 1938 roku. Te parodie procesów sądowych, które Zachód niemal jednogłośnie potępił, mogą rzucić nieco światła na intencje Trockiego.
Sednem stalinowskiego oskarżenia było to, że trockiści byli opłacanymi agentami międzynarodowego kapitalizmu. K.G. Rakowski, jeden z podsądnych w 1938 roku, powiedział lub został nakłoniony do powiedzenia: „Byliśmy awangardą obcej agresji, międzynarodowego faszyzmu, i to nie tylko w ZSRR, lecz także w Hiszpanii, Chinach, na całym świecie”. W orzeczeniu „sądu” znalazło się stwierdzenie: „Nie istnieje na świecie nikt, kto przyniósł ludowi tyle cierpienia i nieszczęść co Trocki. To najnikczemniejszy agent faszyzmu”.
Chociaż może to być jedynie obelga powszechna pośród międzynarodowych komunistów w latach trzydziestych i czterdziestych, godne uwagi jest to, że wątki tego samooskarżenia zgadzają się z prezentowanymi w tym rozdziale świadectwami. Ponadto, jak zobaczymy później, Trocki był w stanie zdobyć poparcie wśród międzynarodowych kapitalistów, którzy przypadkiem wspierali także Mussoliniego i Hitlera.
Dopóki widzimy wszystkich międzynarodowych rewolucjonistów i wszystkich międzynarodowych kapitalistów jako zaciekłych wrogów, nie dostrzegamy kluczowej kwestii – że w rzeczywistości istniała pewna współpraca między międzynarodowymi kapitalistami a międzynarodowymi rewolucjonistami, w tym faszystami. I nie ma żadnych powodów, aby z góry wykluczać z tego sojuszu Trockiego.
Tę roboczą wstępną ocenę będziemy mogli rozwinąć, kiedy przyjrzymy się historii Michaiła Gruzenberga, głównego agenta bolszewików w Skandynawii, który pod pseudonimem Aleksander Gumberg był również doradcą Chase National Bank w Nowym Jorku, a później doradcą Floyda Odluma z Atlas Corporation. O tej podwójnej roli wiedzieli – i akceptowali ją – zarówno Sowieci, jak i jego amerykańscy pracodawcy. Historia Gruzenberga to przykład sojuszu międzynarodowej rewolucji z międzynarodowym kapitalizmem.
Spostrzeżenia pułkownika MacLeana, że Trocki miał „silne podziemne wpływy” oraz że jego „możliwości były tak duże, że wydano rozkazy, aby okazać mu wszelkie względy”, nie kłócą się w żadnym przypadku z interwencją Coultera-Gwatkina na rzecz Trockiego, czy jeśli o to chodzi, z późniejszymi stalinowskimi oskarżeniami w pokazowych procesach trockistów w latach trzydziestych. Nie kłócą się również z przypadkiem Gruzenberga. Z drugiej strony jedyne potwierdzone bezpośrednie powiązanie między Trockim a międzynarodową bankowością stanowił jego kuzyn Abram Givatovzo, który był prywatnym bankierem w Kijowie przed rosyjską rewolucją i w Sztokholmie po rewolucji. Chociaż Givatovzo deklarował antybolszewizm, w rzeczywistości działał na rzecz Sowietów w transakcjach walutowych w 1918 roku.
Czy wydarzenia te potwierdzają istnienie jakiejś międzynarodowej sieci? Po pierwsze mamy Trockiego, rosyjskiego internacjonalistycznego rewolucjonistę z powiązaniami w Niemczech, któremu pomaga dwóch rzekomych zwolenników księcia Lwowa w Rosji (Aleinikoff i Wolf, Rosjanie mieszkający w Nowym Jorku). Tych dwóch zachęca do działania liberalnego kanadyjskiego zastępcę poczmistrza generalnego, który z kolei wstawia się u prominentnego majora brytyjskiej armii w kanadyjskim sztabie wojskowym. Wszystkie te powiązania są weryfikowalne.
Krótko mówiąc, relacje lojalności bywają czasem inne, niż się wydaje. Możemy jednak domniemywać, że Trocki, Aleinikoff, Wolf, Coulter i Gwatkin, działając na rzecz konkretnego wspólnego celu, mieli również jakiś wyższy wspólny cel, wykraczający ponad lojalność wobec państwa czy ponad etykiety polityczne. Należy podkreślić, że nie istnieje żaden absolutny dowód na to, że tak było. W tym momencie jest to jedyne logiczne założenie przyjęte na podstawie faktów. Tego rodzaju wyższa lojalność mogła wynikać z samej przyjaźni, chociaż rozważanie takiej poliglotycznej kombinacji wymaga znacznego wysiłku wyobraźni. Mogła jednak wynikać również z innych motywów. Obraz wciąż jest niekompletny.
xxx
No właśnie! Działając na rzecz konkretnego wspólnego celu, mieli również jakiś wyższy wspólny cel, wykraczający ponad lojalność wobec własnego państwa czy ponad etykiety polityczne, czyli ponad partie polityczne. W jednym z poprzednich blogów cytowałem Henryka Rolickiego, który w swojej książce Zmierzch Izraela cytował Heinricha Kohna z jego Die politische Idee des Judentums:
Korzenie całej religii żydowskiej tkwią w historii żydowskiego ludu. Początkiem jej jest akt historyczny: wywędrowanie z Egiptu. We wszystkich jej chwilach zwrotnych znajdujemy historyczne zdarzenia. Z nich czerpie ona swą siłę, w głębiach żydowskiego charakteru narodowego leży jej tajemnica: formą jej rozwoju jest polityka.
Rolicki od siebie dodaje: „Ubierając swój cel polityczny w szatę religijną, uzyskiwali zaszeregowanie całego plemienia i późniejszych pokoleń w jeden zastęp bojowników politycznych”.
Czyli zarówno Żyd – Heinrich Kohn jak i Henryk Rolicki mówią wprost o tym, o czym Sutton pisze tak wymijająco: jakiś wyższy wspólny cel, wykraczający ponad lojalność wobec własnego państwa czy ponad etykiety polityczne.
xxx
W końcowym rozdziale Sojusz bankierów z rewolucją Sutton m.in. pisze:
Jaki motyw tłumaczy tę koalicję kapitalistów z bolszewikami? Rosja była wówczas – jak i dzisiaj – największym niezagospodarowanym rynkiem rynkiem na świecie. Co więcej, Rosja, wtedy i teraz, była największym potencjalnym konkurentem Stanów Zjednoczonych i tym samym największym potencjalnym zagrożeniem dla amerykańskiej przemysłowej i finansowej supremacji. Rzut oka na mapę świata wystarczy, aby zobaczyć różnicę między ogromnym terytorium Rosji a mniejszymi Stanami Zjednoczonymi. Ludzi z Wall Street musi przerażać myśl o Rosji jako drugim, obok Ameryki, gigancie przemysłowym.
Dlaczego jednak pozwalać Rosji stać się konkurencją i zagrożeniem dla amerykańskiej supremacji? Pod koniec XIX wieku Morgan, Rockefeller i Guggenheim ujawnili swe monopolistyczne skłonności. W Railroad and Regulation 1877-1916 Gabriel Kolko pokazał, że to właściciele kolei, a nie rolnicy, chcieli państwowej kontroli nad koleją, aby zachować swoje monopole i zlikwidować konkurencję. Przedstawione tu dowody można zatem najprościej wyjaśnić wzrostem ambicji i poszerzeniem horyzontów syndykatu finansistów z Wall Street na skalę globalną. Gigantyczny rosyjski rynek miał zostać zmonopolizowany i przemieniony w techniczną kolonię, którą eksploatować będzie kilku wpływowych amerykańskich finansistów i kontrolowane przez nich korporacje. To, co kontrolowane przez amerykański przemysł Międzystanowa Komisja Handlu i Federalna Komisja Handlowa mogły uczynić dla tego przemysłu w kraju, planowany socjalistyczny rząd mógł zrobić dla niego za granicą – przy odpowiednim wsparciu i zachętach ze strony Wall Street i Waszyngtonu.
Gdyby to wyjaśnienie wydawało się zbyt radykalne, należy przypomnieć, że Trocki powołał carskich generałów do skonsolidowania Armii Czerwonej, to Trocki prosił o amerykańskich oficerów do kontrolowania rewolucyjnej Rosji i o wstawiennictwo za Sowietami, to Trocki zdławił pierwsze wolnościowe tendencje w rewolucji rosyjskiej, a następnie robotników i chłopów, należy też zauważyć, że oficjalna historia całkowicie ignoruje siedemsettysięczną Armię Zieloną, złożoną z byłych bolszewików oburzonych zdradą rewolucji, którzy walczyli i z białymi, i z czerwonymi. Innymi słowy, sugestia jest taka, że rewolucja bolszewicka stanowiła sojusz etatystów: etatystycznych rewolucjonistów i etatystycznych finansistów zjednoczonych przeciwko prawdziwie wolnościowym tendencjom w Rosji.
Czytelnik musi zadać sobie teraz pytanie, czy ci bankierzy byli również skrytymi bolszewikami? Nie, oczywiście, że nie. Ci finansiści nie wyznawali żadnej ideologii. Wielką nadinterpretacją byłoby założyć, że ich pomoc dla bolszewików była motywowana ideologicznie w jakimkolwiek ścisłym sensie. Finansiści kierowani byli pragnieniem władzy i dlatego wspierali wszelkie polityczne stronnictwa, które mogłyby im dać dostęp do władzy: Trockiego, Lenina, cara, Kołczaka, Denikina – wszyscy otrzymali większą lub mniejszą pomoc. Wszyscy poza tymi, którzy pragnęli prawdziwie wolnego i indywidualistycznego społeczeństwa.
Pomoc nie ograniczała się do etatystycznych bolszewików i etatystycznych antybolszewików. W swojej książce Mussolini and Fascism: The View from America (Mussolini i faszyzm: Spojrzenie z Ameryki) John P. Diggis zauważył w odniesieniu do Thomasa Lamonta z Guaranty Trust, że
ze wszystkich liderów amerykańskiego biznesu Thomas W. Lamont najsilniej popierał faszyzm. Lamont, który kierował wpływową siecią bankową J.P. Morgana, był kimś w rodzaju konsultanta biznesowego faszystowskiego rządu we Włoszech.
W 1926 roku, w kluczowym dla Mussoliniego momencie, Lamont zapewnił włoskiemu dyktatorowi pożyczkę w wysokości stu milionów dolarów. Można również przypomnieć, że dyrektor Guaranty Trust był ojcem Corlissa Lamonta, amerykańskiego komunisty. Takie bezstronne podejście do bliźniaczych systemów totalitarnych, komunizmu i faszyzmu, nie ograniczało się tylko do rodziny Lamontów. Na przykład Otto Kahn, dyrektor American International Corporation oraz Kuhn, Loeb & Co., był pewien, że amerykański kapitał zainwestowany we Włoszech znajdzie tam bezpieczeństwo, wsparcie, możliwości i nagrodę. To ten sam Otto, który w 1924 roku przekonywał socjalistyczną League of Industrial Democracy, że jej cele są jego celami. Różnią się zaś jedynie – zdaniem Otto Kahna – co do sposobu ich osiągnięcia.
Po obu stronach Atlantyku bankierzy dostrzegali zalety i potencjał marksizmu. Na przykład lord Milner był angielskim bankierem, który cieszył się wpływami w brytyjskiej polityce wojennej i który jednocześnie był zwolennikiem marksizmu. W Nowym Jorku w 1903 roku utworzono socjalistyczny klub „X”. Do jego członków należeli nie tylko komunista Lincoln Steffens, socjalista William English Walling i komunistyczny bankier Morris Hillquit, lecz również filozof John Dewey, James T. Shotwell, Charles Edward Russell i Rufus Weeks (wiceprezes New York Life Insurance Company). Na corocznym spotkaniu Economic Club w Astor Hotel w Nowym Jorku przemawiali socjaliści.
Z tych nieprawdopodobnych źródeł pochodzi współczesny internacjonalistyczny ruch obejmujący nie tylko finansistów – Carnegiego, Paula Warburga, Otto Kahna, Bernarda Barucha i Herberta Hoovera – lecz również Carnegie Foundation i jej córkę International Conciliation.
Lew Trocki również deklarował się jako internacjonalista. Wspominaliśmy z pewnym zainteresowaniem o jego powiązaniach na najwyższych szczeblach czy przyjaciołach w Kanadzie. Trocki nie był zatem prorosyjski, proaliancki czy proniemiecki, jak wielu go przedstawiało. Był zwolennikiem rewolucji i światowej dyktatury. Jednym słowem był internacjonalistą. Bolszewików i bankierów łączył zatem internacjonalizm. Rewolucja i międzynarodowe finanse wcale się ze sobą nie kłócą, jeżeli celem rewolucji jest ustanowienie bardziej scentralizowanej władzy. Międzynarodowa finansjera woli robić interesy z centralnymi rządami. Ostatnie, czego pragnie społeczność bankowa, to leseferystyczna gospodarka i zdecentralizowana władza, gdyż prowadziłyby one do rozproszenia władzy.
Oto zatem wyjaśnienie, które zgadza się z przedstawionymi dowodami. Ta garstka bankierów i spekulantów nie była bolszewikami, komunistami, socjalistami, demokratami czy nawet Amerykanami. Nade wszystko ludzie ci pragnęli rynków, najlepiej zmonopolizowanych i międzynarodowych – a zmonopolizowanie światowego rynku stanowiło ich najwyższy cel. Chcieli rynków, które można by eksploatować monopolistycznie bez obawy o konkurencję ze strony Rosji, Niemiec czy kogokolwiek innego – w tym amerykańskich biznesmenów spoza zaklętego kręgu. Ta zamknięta grupa była apolityczna i amoralna. W 1917 roku interesował ją tylko jeden cel: zmonopolizowanie rosyjskiego rynku pod intelektualną ochroną i przykrywką ligi na rzecz egzekwowania pokoju.
Wall Street faktycznie osiągnęła swój cel. Kontrolowane przez ten syndykat amerykańskie firmy zaczęły budować Związek Radziecki, a obecnie wprowadzają radziecki kompleks wojskowo-przemysłowy w epokę komputerów.
Dzisiaj cel ten nie stracił na aktualności. John D. Rockefeller wyłożył go w swojej książce The Second American Revolution (Druga rewolucja amerykańska) – na której okładce widnieje pięcioramienna gwiazda. W książce znajduje się otwarty apel o humanizm, to jest apel o to, aby naszym najwyższym priorytetem stała się praca na rzecz innych. Innymi słowy, jest to obrona kolektywizmu. Humanizm to kolektywizm. Warto zauważyć, że Rockefellerowie, którzy od wieku promują te humanistyczną ideę, nie rozdali innym własnego majątku. Przypuszczalnie w ich zaleceniu zawarte jest założenie, że to my wszyscy mamy pracować na rzecz Rockefellerów. Książka Rockefellera propaguje kolektywizm pod płaszczykiem „umiarkowanego konserwatyzmu|” i „dobra społecznego”. W praktyce nawołuje do kontynuowania wcześniejszego poparcia Morgana-Rockefellera dla kolektywistycznych przedsięwzięć i znoszenia praw jednostki.
Krótko mówiąc, idea dobra społecznego była i pozostaje narzędziem i wymówką dla autokreacji elitarnego kręgu, który apeluje o pokój na świecie i ludzką przyzwoitość. Jednak dopóki czytelnik patrzy na historię świata przez pryzmat nieuchronnego marksistowskiego konfliktu między kapitalizmem a komunizmem, cele takiego sojuszu między międzynarodowymi finansistami a międzynarodowymi rewolucjonistami pozostają niezrozumiałe. To samo tyczy się groteskowości propagowania dobra społecznego przez grabieżców. Jeśli sojusze te wciąż wymykają się zrozumieniu czytelnika, powinien zastanowić się nad oczywistym faktem, że te same międzynarodowe grupy zawsze chętnie wskazują, co inni powinni robić, lecz wyraźnie nie chcą zostać pierwszymi z tych, którzy oddadzą swój majątek i władzę. Ich usta są otwarte, lecz ich kieszenie zamknięte.
Tę technikę, którą monopoliści wykorzystują do kantowania społeczeństwa, wyłożył na początku XX wieku Frederick C. Howe w książce The Confessions of a Monopolist. Po pierwsze, twierdzi Howe, polityka to nieodzowna część biznesu. Kontrolowanie poszczególnych gałęzi przemysłu wymaga kontrolowania Kongresu i regulatorów, dzięki czemu można zaprząc społeczeństwo do pracy dla monopolisty. Zatem, zdaniem Howe’a, monopolista powinien kierować się dwiema zasadami: „Po pierwsze, niech społeczeństwo pracuje dla ciebie. Po drugie, uczyń z tego biznes”. Są to, jak napisał Howe, podstawowe „zasady wielkiego biznesu”.
xxx
Jeśli jest tak, jak to opisał Sutton, to interpretacja otaczającej nas rzeczywistości może być zgoła odmienna od tej oficjalnej. Jeśli rewolucja bolszewicka w Rosji została sfinansowana przez finansistów z Wall Street, to znaczy, że Związek Radziecki, a raczej jego politycy byli zależni od tych finansistów. A to może oznaczać, że jego upadek na początku lat 90-tych, podobnie jak całego bloku komunistycznego, był zaplanowany. Oficjalne tłumaczenie, że komunizm zbankrutował, nie trzyma się kupy, bo przecież ten sam komunizm w Chinach nadal trwał.
Upadek czy bankructwo Związku Radzieckiego miało swoje konsekwencje w postaci oderwania od niego całego bloku komunistycznego i przeciągnięcie go na stronę unii europejskiej oraz powstanie niepodległych państw, znajdujących się wcześniej w obrębie ZSRR. Dziś już wiemy, że najbardziej brzemienną w skutki była decyzja o powstaniu niepodległej Ukrainy. To oznaczało, że prędzej czy później dojdzie do wojny rosyjsko-uraińskiej, dlatego że już wcześniej taka wojna była. Działo się to w latach 1917-1921. Wówczas Zachodnioukraińska Republika Ludowa, powstała na terenie byłej Galicji wschodniej dążyła do utworzenia niepodległego państwa i przeciągnięcia na swoją stronę reszty Ukrainy. Ostatecznie w wyniku traktatu ryskiego z 1921 roku ustalono, że Galicja wschodnia, czyli ZRUL wejdzie w skład II RP. Dziś ten sam schemat jest ponownie wykorzystywany, tylko że trochę inaczej, bo Ukraina jest, przynajmniej teoretycznie, niepodległym państwem, ale najwyraźniej to za mało. Ona chce do unii europejskiej i do NATO. Ale nie wszyscy na Ukrainie tego chcą i stąd konflikt.
Czy Rosja, powstała po upadku Związku Radzieckiego, jest niezależna od Stanów Zjednoczonych, a właściwie od finansistów z Wall Street? Wydaje się to mało prawdopodobne, a jeśli tak, to oznacza, że w wojnie na Ukrainie Rosja realizuje cele tych finansistów. Podobnie jest w przypadku Ukrainy. Zresztą sami Amerykanie przyznali, że wydali kilka miliardów dolarów na zorganizowanie cyrku zwanego Majdanem. A skoro tak, to znaczy, że konflikt został wywołany sztucznie. I prawdopodobnie tak samo jest w przypadku „zamachu stanu” dokonanego w Rosji przez Prigozyna i jego Grupę Wagnera. Czy fakt, że Prigożyn ze swoim prywatnym wojskiem schronił się na Białorusi nie oznacza, że rozpoczął się proces przeciągania Białorusi na stronę Zachodu? W ten sposób możliwe byłoby odtworzenie I Rzeczypospolitej. Tylko po co? Może nie chodzi o nią, tylko o coś zupełnie innego?

Strefa osiedlenia (również granica osiedlenia, ros. черта оседлости – czerta osiedłosti) – zachodnia część Imperium Rosyjskiego stanowiąca około 20% jego europejskiej części, istniejąca w latach 1791–1917, w której nakazywano zamieszkiwać społeczności żydowskiej, utworzona 23 grudnia 1791 roku na mocy ukazu carycy Katarzyny II. W skład tej strefy wchodziły zachodnie gubernie rosyjskie, utworzone po rozbiorach Polski, także gubernie południowo-zachodnie nadczarnomorskie. – Wikipedia.
Rafał Żebrowski w swoim artykule Rocznica wydania ukazu o ustanowieniu „strefy osiedlenia” dla Żydów (https://www.jhi.pl/artykuly/rocznica-wydania-ukazu-o-ustanowieniu-strefy-osiedlenia-dla-zydow,243) m.in. pisze:
Na początku XX w. w s.o. żyło ok. 5 mln. wyznawców judaizmu, co stanowiło blisko 40% wszystkich Żydów na świecie. Natomiast poza nią stale mieszkało ich tylko ok. 200 tys. Słusznie więc wówczas podnoszono, że gdyby pozwolono im wszystkim rozproszyć się po całym Imperium, wówczas stanowiliby na tyle niewielki procent ogółu ludności, że napięcia i konflikty byłyby mniejsze niż w małych miasteczkach strefy, w których Żydzi niejednokrotnie stanowili większość, a w wielu jej guberniach – po kilkanaście procent mieszkańców, znajdując z trudem źródła utrzymania, często zmuszeni do korzystania z pomocy społecznej.
Trudno ocenić rolę s.o. w dziejach narodu żydowskiego. Niewątpliwie warunki życia były w niej bardzo trudne, zwłaszcza dla ubogich. Jednak trudno nie zauważyć, iż skupienie Żydów w miasteczkach strefy sprawiło, że większość z nich zachowała tradycyjną kulturę i hierarchię wartości. To właśnie głównie oni, wraz ze współwyznawcami w Królestwie Polskim i Galicji, przenieśli jidyszkejt (ducha żydowskiego), równocześnie w walny sposób przyczyniając się do powstania nowoczesnej kultury żydowskiej. To oni stali się bohaterami klasycznych dzieł Szołema Alejchema i Mendełe Mojcher Sforima. Dla przyszłości duże znaczenie miała także emigracja Żydów ze s.o. i ich udział w rozwoju skupiska żydowskiego w USA (2 mln. emigrantów w latach 1881-1914).
xxx
Rewolucja i i międzynarodowe finanse wcale się ze sobą nie kłócą, jeżeli celem rewolucji jest ustanowienie bardziej scentralizowanej władzy, a zmonopolizowanie światowego rynku stanowi najwyższy cel bankierów i spekulantów. W książce Druga amerykańska rewolucja znajduje się otwarty apel o humanizm, to jest apel o to, aby naszym najwyższym priorytetem stała się praca na rzecz innych. Innymi słowy, jest to obrona kolektywizmu. Humanizm to kolektywizm. Tak to interpretuje Sutton.
A poniżej fragment z blogu Konfucjanizm:
„W tym systemie, w którym wszystko zostało podporządkowane społecznemu życiu jednostki, jej stosunek do drugiego człowieka jest sprawą zasadniczej wagi. Właściwy stosunek do bliźniego (żen) to jedno z podstawowych pojęć konfucjanizmu. Termin żen należy do tych, które w tłumaczeniu oddać najtrudniej. Żen jest bowiem główną z cnót człowieka szlachetnego, a zarazem jego podstawowym obowiązkiem wobec całego otoczenia. Zwykle termin ten oddaje się w sinologii europejskiej przez humanitarność, cnota humanitarności, to jest to ludzki do bliźniego stosunek, właściwy stosunek do ludzi.”
Nie przypadkiem więc całą produkcję przenosi się do Chin i robi się z nich fabrykę świata, czyli monopol na światową produkcję. Nie tylko ze względu na liczbę ludności, ale przede wszystkim na mentalność Chińczyków i ich kolektywny styl życia. Ich nie trzeba formować do wymogów globalistów, bo oni zostali takimi uformowani przez konfucjanizm. Europejczyków, tych indywidualistów, nie da się przerobić. Można ich co najwyżej zutylizować poprzez mieszanie z czarnymi, muzułmanami i innymi. I to wszystko dzieje się na naszych oczach.