Kilka dni temu Tomasz Piekielnik analizował rozmowę telefoniczną kanclerza Niemiec Olafa Scholza z prezydentem Władimirem Putinem. Poświęcił temu tematowi kilka minut (od 28 do 35 minuty). Poniżej częściowy i niedosłowny skrót tej analizy.
Rzecznik niemieckiego rządu poinformował, że Olaf Scholz wezwał Władimira Putina do rozpoczęcia rozmów z Kijowem. Miałyby one otworzyć drogę do „sprawiedliwego i trwałego pokoju”. Była to pierwsza rozmowa przywódców Rosji i Niemiec od grudnia 2022 roku. Rozmowa trwała ponad godzinę i tak do końca nie dowiemy się, o czym rozmawiali, bo ja odnoszę wrażenie, że takie ważne rozmowy mają dwa oblicza. Oblicze oficjalne, czyli te, o którym donosi prasa i drugie oblicze – to część za zamkniętymi drzwiami. Czy dajecie Państwo wiarę temu, że Olaf Scholz dzwonił do Putina, by Rosja zasiadła do stołu negocjacyjnego? Przecież do tego nie trzeba wzywać Putina, ponieważ deklarował to od dawna, ale oczywiście ma warunki, podobnie jak Zełeński. Więc nikogo do niczego nie trzeba wzywać. Natomiast tłem jest zmuszanie przez Amerykę Europy, aby kontynuowała tę wojnę już bez wsparcia Stanów Zjednoczonych. To po pierwsze. Po drugie – w tle pojawia się informacja, jakby groźba ze strony Zełeńskiego, że Ukrainie potrzeba tylko kilku miesięcy i będzie miała gotową broń atomową. Czy to nie brzmi jak groźba ze strony Zełeńskiego? Jaką mielibyśmy wówczas wojnę?
Natomiast, w mojej opinii, to coś, co dostrzegam na drugiej stronie medalu, jest o wiele istotniejsze. Moim zdaniem Olaf Scholz rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem ponad godzinę po to, aby przekazać Rosji, potwierdzić Rosji dotychczasową politykę względem tzw. sprawy ukraińskiej. A ja dostrzegam, że ta polityka jest, użyję teraz tego słowa, prorosyjska. Niemcom na rękę jest taka polityka. Z ich punktu widzenia polityka prorosyjska, w okolicznościach geopolitycznych oddzielenia Niemiec od Rosji co najmniej buforem, jakim jest Polska, o Białorusi nie wspominam, było zawsze świetną grą. Zresztą w historii bywało tak, że jak się ktoś umawiał, jeśli chodzi o te mocarstwa, to my na tym traciliśmy. Przypomnijmy sobie chociażby rozbiory Polski. I uważam, że tego dotyczyła ta rozmowa.
W mojej opinii Olaf Scholz być może wie o kolejnych wariantach rozwoju konfliktu czy innej wojny na Ukrainie i rozważa warianty, które nie będą deeskalacją tej wojny. Oczywiście wzywa formalnie Putina do rozmów pokojowych, ale coś mi podpowiada, że tutaj zapewnia Putina o tym, że Niemcy w razie „W”, to nie będą się włączać do działań, do których nie tylko gotowa, ale wręcz nawołuje, jest Polska. Mowa o strącaniu rosyjskich rakiet nad Ukrainą, co będzie oznaczać, że wykonujemy kroki stanowiące wojnę napastniczą z punktu widzenia Rosji i ściągamy tym samym ryzyko kontrataków z jej strony. I chciałbym się mylić, chciałbym, żeby faktycznie rozmawiano tam tylko o pokoju, aby kanclerz Niemiec Olaf Scholz reprezentował spójną politykę względem wojny na Ukrainie. Spójną, ale też z punktu widzenia bezpieczeństwa Europy i Polski, jednolitą z polską. A tu widzimy, że Niemcy są bardziej zachowawczy, a Polska jest bardziej agresywna, co jest na rękę Stanom Zjednoczonym i uważam, że przez władzę zza Waszyngtonu po prostu zamówione.
x
Nie pierwszy to raz, gdy Piekielnik w sposób radykalny formułuje swoje wnioski. Wcześniej mówił o wymazaniu Polski z mapy Europy, choć nie sprecyzował tego dokładnie, a teraz mówi o rozbiorach Polski, choć takich nie było. Były rozbiory Rzeczypospolitej. W każdym razie nawiązanie do XVIII-wiecznych rozbiorów jest w obecnej sytuacji jak najbardziej zasadne. Warto więc przypomnieć, jak to było z tymi rozbiorami:
- Konfederacja barska (1768-72) staje się pretekstem do I rozbioru Rzeczypospolitej w 1772 roku,
- Konstytucja 3 maja (1791) staje się pretekstem do zawiązania konfederacji targowickiej (1792), a ta usprawiedliwieniem II rozbioru w 1793 roku,
- II rozbiór staje się powodem do insurekcji kościuszkowskiej w 1794 roku,
- Insurekcja kościuszkowska skutkuje III rozbiorem w 1795 roku.
Mamy więc tu ciąg ściśle ze sobą powiązanych wypadków, które miały doprowadzić do likwidacji Rzeczypospolitej. Wymagało to oczywiście skoordynowanej współpracy państw zaborczych i „patriotów”. Trwało to 23 lata. Po co jednak ona była potrzebna, skoro po 123 latach ponownie odtworzono to państwo, które podobno stwarzało było tyle kłopotów? Wydaje się to nielogiczne. Jakiś cel jednak był. Chodziło o stworzenie nowego narodu polskiego na terenach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. W XIX wieku w Wielkopolsce, najludniejszej dzielnicy – germanizacja, w Królestwie Polskim pod rosyjskim zaborem – rusyfikacja, a na Kresach – polonizacja. O tym w blogach Jezuici i Poniatowski.
Dziś sekwencja jest taka, że wojna na Ukrainie zaczęła się praktycznie w 2014 roku, a więc trwa już 10 lat. Od inwazji Rosji na Ukrainę mijają dwa lata i dziewięć miesięcy, a więc prawie trzy lata. Ten moment oznacza również koniec III RP – 24 lutego 2022 roku. I znowu mamy idealną współpracę mocarstw zachodnich z „polskimi” politykami. To, co teraz mamy, to typowy okres przejściowy: jedno państwo jest likwidowane, a drugie jeszcze nie powstało.
- Likwidacja granicy polsko-ukraińskiej; po części jest to również rozpad unii europejskiej, bo jej zewnętrzna granica, czyli właśnie granica polsko-ukraińska nie istnieje.
- Napływ milionów Ukraińców, którzy automatycznie uzyskują większe prawa niż obywatele upadającego państwa.
- Tworzenie drugiego języka urzędowego.
- Oddawanie wszystkiego Ukrainie za darmo oznacza, że państwo to stanowi już część wspólną i przypomina finansowanie jakiegoś regionu w danym państwie.
- Gotowość do wysłania wojska na daleki wschód Ukrainy i zaangażowanie się w wojnę, tak jakby to była część integralna danego państwa wymagająca obrony.
To tylko niektóre cechy tego okresu przejściowego. Nie ulega już wątpliwości, że zmiana na stanowisku prezydenta w Stanach Zjednoczonych oznacza oficjalne wycofanie się tego państwa z wojny na Ukrainie. Trampydło, jak obiecało, tak zrobi. Obiecało, że zakończy wojnę na Ukrainie, tylko nie dopowiedziało, że zakończy ją dla Ameryki, oczywiście oficjalnie, bo nieoficjalnie dalej będzie udzielać kredytów Polsce. W sytuacji, gdy – jak twierdzi Piekielnik – Niemcy zapewniają Rosję, że nie będą angażować się w tę wojnę, to zapewne wepchną w nią Polskę. Tłumaczenie będzie takie, że jak nikt nie pomoże Ukrainie, to wyprodukuje ona bombę atomową i będzie wszystkich szantażować. Tłumaczenie oczywiście naiwne, bo to, kto może mieć broń nuklearną, jest ściśle kontrolowane. Nie po to przecież zabrano Ukrainie na początku jej niepodległego bytu tę broń, by teraz pozwolić jej na jej posiadanie. Ale jest to dobry argument, by wciągnąć Polskę do wojny. A gdy ta potrwa parę lat, to później już nikt nie będzie pamiętał, z jakich powodów tak się stało. Pozostanie tylko awanturnicza Polska i ona będzie głównym winowajcą tej przeciągniętej już wtedy ponad miarę wojny. I jakie wówczas będzie najlepsze rozwiązanie? – Zlikwidowanie jej.
W swoim kolejnym komentarzu w dniu 19 listopada Piekielnik mówił m.in. o kolejnej fali uchodźców z Ukrainy, o czym wcześniej donosiła Rzeczpospolita. Jeżeli sytuacja na Ukrainie eskaluje – użycie pocisków ATACMS, to czy Rosja odpowie? – pyta Piekielnik. To jest logiczna konsekwencja. Jeżeli działania będą eskalować, to więcej ludności ukraińskiej będzie z Ukrainy wyjeżdżać. Z jakich regionów będą wyjeżdżać? Z terenów, na które rozszerzą się działania zbrojne. Z tych, które Ukraińcy uznają, że mogą być następne i z każdego innego obszaru. I w ten sposób stworzy się kolejna fala migracji. I gdy łączymy fakty, to zastanawiajmy się zawsze, co jest pierwsze – jajko czy kura? Czy taka migracja jest skutkiem działań wojennych i eskalacji wojny, czy eskalacja wojny jest po to, by wywołać ruchy migracyjne, które dotkną wielu milionów Ukraińców. Według Piekielnika z Ukrainy może zechcieć wyjechać 1,5 do 2 mln ludzi. Zdaniem Marii Janyski, posłanki KO i szefowej sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji, scenariusz napływu dużej liczby uchodźców wzmacnia decyzja Joe Bidena, który w niedzielę (17.11.24) zezwolił Ukrainie na użycie rakiet dalekiego zasięgu na terytorium Rosji – pocisków ATACMS.
Jeśli eskalacja działań jest po to, by wywołać ruchy migracyjne, to znaczy, że cała ta wojna jest właśnie w tym celu. Chodzi więc o przesiedlenie jak największej liczby ludności, szczególnie tej ze wschodniej Ukrainy. Zapewne będzie to ludność, przynajmniej w większości, antyrosyjska, reprezentująca tzw. nacjonalizm ukraiński. A czyż Putin, uzasadniając inwazję na wschodnie rejony Ukrainy, nie mówił o tym, że jednym z celów tej „operacji specjalnej” jest denazyfikacja Ukrainy? Tylko czy miał na myśli całą Ukrainę, czy tylko jej wschodnią część? Bo jeśli tak, to znaczy to, że zaczęły się przygotowania do zajęcia przez Rosję Ukrainy zadnieprzańskiej. Z drugiej strony trwają przygotowania do aneksji zachodnich ziem Polski przez Niemcy. O tym świadczy choćby zamykanie kopalni węgla kamiennego na tym terenie. Co ciekawe, o budowie wspólnego państwa polsko-ukraińskiego wypowiedział się w marcu 2022 roku na kanale Media Narodowe mec. Kazimierz Frąckiewicz, autor książki Polskość Kresów Wschodnich. Było to na kilka dni przed wybuchem wojny na Ukrainie. Tego video już nie ma, ale ja mam zwyczaj zapisywania tego, o czym jest mowa w zamieszczanych przeze mnie video, zgodnie z rzymską maksymą: VERBA VOLANT, SCRIPTA MANENT (Słowa ulatują, pismo pozostaje). Treść tej wypowiedzi w blogu Unia polsko-ukraińska.
O co zatem w tym wszystkim chodzi? Jeśli nastąpi kolejna fala migracji, to Polska stanie się, jeśli już nie jest, państwem, w którym ludność prawosławna będzie ludnością dominującą. Jeśli utrzyma się trend napływu ludności, w większości muzułmańskiej, to może za jakiś czas, może za pięćdziesiąt lat, dojść do zderzenia się na tych ziemiach dwóch fundamentalizmów: prawosławnego i muzułmańskiego. O tym, jak ekspansywne jest prawosławie na terenie Polski, pisałem w blogu Czyja religia, tego władza. Już niejednokrotnie wspominałem o tym, że Żydzi planują na wiele lat do przodu. Ten cel może wydawać się dziś absurdalny. Ja jednak nie wykluczałbym tej możliwości całkowicie, bo po co te masowe przesiedlania ludności prawosławnej do Polski, skoro jest tyle miejsca na Ukrainie, nawet tej pomniejszonej o Ukrainę zadnieprzańską? I po co to sprowadzanie tych ciapatych, którzy prawdopodobnie w większości są muzułmanami?